Wydarzenia


Ekipa forum
Leśne ostępy
AutorWiadomość
Leśne ostępy [odnośnik]12.10.15 20:19
First topic message reminder :

Leśne ostępy

Głęboko w mateczniku ukryte są skarby niedostępne mugolom, zdumiewająca roślinność płata figle i zachwyca majestatem. Pradawne, olbrzymie drzewa zdają się porozumiewać szeleszczeniem liści, ponoć opodal widywano niegdyś enty - czy te drzewa to ich potomkowie? Śród ściółki leśnej odnaleźć można pękate, a czasem nawet kwitnące paprocie; Prewettowie dumnie dbają o tę część lasu. Przez cały rok latają w pobliżu migoczące świetliki, które dodają przytulnej przestrzeni uroku. Po ścieżkach biegają rude wiewiórki. Co istotne, gdzieś tutaj rosną także krzewy zaczarowanych czarnych jagód. Krzewy, które zachowują się zupełnie niepoważnie. Zamiast grzecznie rosnąć, one lubią uciekać, ni stąd, ni zowąd pojawiać się na dnie kałuży czy oczka wodnego, wyrastać na wiewiórczym ogonie. Podobno udało się je nawet zebrać ze sklątki tylnowybuchowej! Jedynym, na czym nie rosną są czarodzieje. Chętnie za to się przed nimi chowają, jeszcze chętniej im uciekają.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.10.15 22:24, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 0:04
Woda w tym miejscu była idealnie słyszalna. Lekkie wzniesienie otoczone z trzech stron wysokimi skałami mogło być idealnym schronieniem... Lub pułapką gdyby ktoś był na tyle odważny, by skakać z takiej wysokości. Albo głupi. Tyle ile było ludzi, tyle też pomysłów i Morgoth w to nie wątpił. Dlatego też uważał, że przyjście tutaj nie było marnotrawieniem czasu. Przynajmniej upewnili się, że nic tutaj nie było. Nie mógłby spać, gdyby ominęli to miejsce. W końcu każdy trop musiał być sprawdzony i oboje to wiedzieli. Dni mijały, a o Gostirze nie było żadnych wiadomości. Żaden niespodziewany list, żaden zatrważający artykuł w mugolskiej gazecie, które śledził któryś z pracowników rezerwatu, żadnych ofiar. Nic. Zupełnie jakby smok w ogóle nigdy nie opuszczał Peak District. Czy ktoś właśnie chciał, żeby tak było, czy to czysty przypadek? Ale te magiczne stworzenia nie były końmi, które jeszcze mogły pozostać niezauważone. Kolejne zaklęcie czy smok po prostu był zabrany w konkretne miejsce i tam przetrzymywany? Ukrywany przed światem? Przynajmniej jedno wiedzieli - Gostir nie narobił żadnych szkód, bo gdyby tak się stało, cały magiczny świat buchałby tym tematem, a Greengrassom przybyłoby wrogów. Szczególnie że ostatni czas dla rezerwatu nie był najlepszy. Morgoth nie zamierzał doprowadzać swojego miejsca pracy do upadku, dlatego poniekąd cieszył go taki obrót sprawy. Jeśli w jego przypadku można było mówić o cieszeniu się z czegoś...
Gdy padło w końcu pytanie ze strony Lynn, nie odpowiedział. Jak zawsze milczał, wiedząc, że nie chciała go słuchać, a on i tak nie wniósłby nic nowego ani potwierdzenie ani zaprzeczeniem. Dlatego też milczał, chociaż potrafił obserwować. Dlatego tak uważnie śledził każdy jej krok, gdy szli przez rezerwat. Dodatkowo wiedząc o chorobie, która ją trawiła, musiał być podwójnie ostrożny. Ostatnią rzeczą jakiej chciał to tego, by coś jej się przytrafiło i to w jego towarzystwie. Widział, że była zawiedziona, gdy nic nie znaleźli, ale on nie był. Podświadomie był zupełnie w innym miejscu. Sam nie wiedział, gdzie konkretnie. Może ponownie dał się ponieść urokom natury? Bez słowa ruszył za nią z powrotem do centrum Peak District, zastanawiając się, co dalej. Przecież to była ich jedyna opcja na dzisiejszy dzień, ale nie zamierzał rezygnować. Ale nie miał to być koniec...
- Czekaj! - rzucił za nią, łapiąc ją za nadgarstek i przystając. W ogóle nie zarejestrował tego że jej nie puścił, a jedynie dał się ponieść pewnego rodzaju... Wizji? Nie była to wizja, a raczej silne przeczucie, że muszą przenieść się właśnie do Weymouth. Po prostu muszą! Trwało to może parę sekund, ale gdy wrócił do poprzedniego stanu, spojrzał na swoją rękę zaciśniętą dookoła jej i szybko cofnął dłoń. Jednak nie zmieszał się, a jedynie podniósł wzrok na twarz Lynn i powiedział pewnie:
- Wiem, gdzie musimy iść.
Po czym ponownie wyciągnął w jej stronę rękę, ale tym razem czekał, aż sama ją ujmie. Pamiętał to miejsce, które miało im pokazać nowe ślady w sprawie zaginięcia Gostira. A przynajmniej tak mu się wydawało. Jak wspomnienie z dzieciństwa, które leżało w podświadomości, czekając na odkrycie.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 10:35
Lynn też się szczerze zastanawiała się jak się stało, że informacja o smoku jeszcze nie wypłynęła poza granice rezerwatu i jego pracowników. Zwykle takie rzeczy obijały się echem w całym świecie czarodziejów. To było coś nieprawdopodobnego… zniknięcie smoka. A jednak jeszcze nikt nie miał o tym bladego pojęcia i Lynn miała nadzieje, że tak zostanie. W końcu chcieli go znaleźć zanim ktokolwiek niepożądany się o tym dowie. Tylko, że nie miała pojęcia co robić dalej. Gdzie pójść? Czego szukać? Rozczarowała się faktem, że niczego nie znaleźli, ale przecież… co z mułem rzecznym? Skąd wziąłby się na łusce? Było zbyt wiele pytań, na których odpowiedzi nie miała. Stwierdziła, że powinna znowu zajrzeć do mapy. Może przeoczyła jakieś ważne miejsce. Kiedy zatrzymał ją łapiąc ją za rękę drgnęła odwracając się w jego stronę. Nie do końca rozumiała co się właśnie dzieje. Wyglądał tak jakby starał się coś sobie właśnie przypomnieć. Jakaś ukryta bardzo głęboko myśl, która miałaby go zaprowadzić do celu. Czekała przez chwile milcząc. Cokolwiek to było nie powinna tego przerywać. - Wiesz? - zapytała unosząc brew lekko zaskoczona jego następnymi słowami. - Jak to wiesz? - dopytała spoglądając na niego nieufnie. Może znał miejsce, w którym smok mógł się właśnie znajdować. A może skoro to był jego smok to tylko wspomnienie, które w niego uderzyło. Niepewnie sięgnęła do jego dłoni. Musiał wiedzieć, że się nie wycofa chociaż czy to nie był już czas, w którym powinna? Te dwie natury jej pracy zawsze się przeplatały ze sobą w takich miejscach. Bo przecież z jednej strony była łamaczem klątw i w momencie, w którym nie była pewna czy to nadal jej profesja powinna się wycofać, ale… ale przecież była też poszukiwaczem, a jej natura poszukiwacza nie pozwoliła jej zostawić go samego. Tylko czy to była jedynie ciekawość poszukiwawcza? Skinęła głową na znak, że powinien ich przenieść, zaprowadzić. Po chwili przenieśli się do lasów i nie miała bladego pojęcia gdzie właśnie są. - Gdzie jesteśmy? - zapytała spoglądając na niego, a po chwili znowu rozglądając się po całym lesie. Znała lasy Essex, znała lasy Sherwood i je rozpoznałaby pewnie bez większego problemu, ale to miejsce? Zrobiła krok w głąb lasu. Jeżeli miał wrażenie, że coś tutaj znajdą to miała zamiar mu w tej kwestii zaufać. Był jej przewodnikiem. Dziwne jak bardzo chciała zmienić swoje nastawienie po tym co stało się podczas ich drugiego spotkania. Nadal nie wierzyła, że te wszystkie słowa opuściły jej usta. Przecież nie była wtedy sobą. A może była? To wszystko aż nazbyt mieszało jej zmysły.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 13:49
Było im to bardzo na rękę, że nikt jeszcze nie słyszał nic o zaginionym smoku. Nie tylko wiązałoby się z tym wybuchnięcie paniki czy skandalu, ale równocześnie wyruszyłyby grupy profesjonalnych jak i amatorskich łowców smoków, a wtedy nie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Nie znając smoka i podejmując się takich kroków... Ryzyko zawsze było włączone w takie polowania, ale to była już kompletna głupota. Szczególnie gdy ktoś nie znał szczegółów całego wydarzenia. Morgoth nie był łowcą smoków, a Lucinda w ogóle nie miała żadnego powiązania z tym zawodem, mimo to byli jedynymi ludźmi, którzy podjęli się poszukiwań i mogli coś z nich wywnioskować. Yaxley znał zachowania tego osobnika, widział go w końcu w wielu wydarzeniach i może wtedy jeszcze nie był pod jego opieką, trudno było nie dać się skusić na obserwowanie prawie pięćdziesięciometrowego stworzenia. Prawda była taka, że sam nie wiedział, co musiał zrobić, gdyby go znaleźli. Wrócić po większą grupę opiekunów czy zostać i wysłać wiadomość do Peak District? Na razie jednak nie dane mu było o tym myśleć, bo pierwszorzędną rzeczą było znalezienie Gostira. Cała reszta jeszcze nie miała aż tak wielkiego znaczenia. Musieli go znaleźć za wszelką cenę. Smok nie mógł się zgubić ot tak, dlatego Morgoth wierzył, że im się uda.
Czy zdziwił się, że Lynn z nim poszła? Wiedział, że mogła odejść i zrobiłaby to. Gdyby nie ciekawość. Gdy włamywali się do Tower, by spotkać się z Flintem też mogła zostać w domu, a jednak tego nie zrobiła. Wręcz naciskała, by mu towarzyszyć, a on się zgodził, chociaż pewnie nie powinien. Ale nie potrafił jej odmówić. Teraz to jednak on wyszedł z propozycją, a ona ją przyjęła. Wrodzona natura poszukiwacza przeważyła - tak jak teraz. Przeniósł ich z daleka od Peak District, nie odpowiadając na jej pytania. Nie sądził, by dała się przekonać zwykłym przeczuciem, ale on czuł, że muszą to zrobić. Dlatego właśnie wylądowali w oddalonym od cywilizacji miejscu.
- Weymouth - odparł niezwykle zwięźle, nie widząc sensu w większym rozdrabnianiu się. Zresztą sam nie wiedział, skąd dokładnie posiadał tę wiedzę. I chociaż nie mógł sobie przypomnieć czy kiedykolwiek był w tym miejscu, pamiętał je. Puścił dłoń Lynn, a gdy ona weszła w głąb lasu, on poszedł w drugą stronę, szukając jakichkolwiek śladów. Bo skoro poczuł tak silne wołanie, coś musiało tutaj być. Czy coś mogło być równocześnie dziwnie znajome i obce zarazem? Morgoth przechodząc z miejsca na miejsce miedzy drzewami tak się właśnie czuł, chociaż zaufał przeczuciu i dał się prowadzić. Chwilowo zupełnie zapomniał o tym, że towarzyszyła mu Lucinda i pewnie gdyby nie zauważyła, że się oddalił, mógłby ją tam zostawić. Szedł ciągnięty tą nieznaną nicią, nie znajdując nic istotnego przez kilka minut, ale nie przestawał. Obserwował drzewa - ich korony i konary. W pewnym momencie gdy wyszedł na większą dziką polanę, nie patrząc pod nogi, jego krok trafił na wgłębienie w ziemi. Było ono tak sporawe, że wyczuł je i tak samo płytkie, by nie stracił równowagi. Cofnął się, by spojrzeć na to z innej perspektywy i nie zawiódł się. Wciśnięty mocno w glebę ślad smoka zarysowywał się wyraźnie na ubitej trawie i mchu.
- Był tu - mruknął Morgoth, a po chwili uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że przeczucie go nie myliło. Dopiero gdy Lynn stanęła u jego boku, przypomniał sobie o niej i przeniósł na nią uwagę. - Chodźmy - rzucił wyraźnie zadowolony i ruszył do przodu.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 15:08
Weymouth. W tym samym momencie, w którym to usłyszała obok niej przebiegł krzew czarnej jagody. Wiedziała, że już tu kiedyś była. I wiedziała z kim tutaj była. Odsunęła te myśli od siebie przesuwając się jeszcze w głąb lasu. Nie mogła o tym myśleć dlatego, że ciągle miała to we wspomnieniach pomimo upływu tych wszystkich lat. Nie mogła o tym myśleć bo sytuacja, w które zginął była bardzo podobna do tej którą oni teraz prowadzą. Nie mogła… bo by zawróciła. Mogło się wydawać, że potrafiła sobie w takich sytuacjach radzić. Oddzielić pracę o życia prywatnego, ale przecież dobrze wiedzieli, że nie potrafiła. Mogła to tylko ukryć. Głęboko w sobie. Drzewa tutaj zmieniały już ubarwienie. Zielone, przeplatające się ze sobą. Czysta harmonia wydawałoby się, że niczym niezmącona. Jednak ufała, że nie bez powodu Morgo zabrał ją do tego miejsca. Gdzieś między tymi splątanymi drzewami i śpiewem ptaków było coś czego szukali. Jeden pojedynczy ślad. Widząc jak Yaxley się oddalała ruszyła jego krokiem trzymając się na dystans. Dopiero po chwili gdy przystanął zrównała swoje ramie z jego. Wystarczyło, że spojrzała i zdążyła się domyślić co to było. Ślad. To czego szukali. Przykucnęła by dotknąć powierzchni i rozejrzeć się z tej perspektywy. To rzeczy, które robiła automatycznie. Bez myślenia. Ruszyła za nim jednak przystając na chwile i rzucając zaklęcie. Musiała sprawdzić czy tu nie ma oznak jakiejś klątwy. Chociaż sprawdzenie wydawało się być konieczne to ona w kościach czuła, że nie będzie im łatwo znaleźć kolejny ślad. Szli dalej nie wymieniając ze sobą niepotrzebnych słów. Skupiali się na tym co mogą zobaczyć i na tym co może być ukryte przed ich wzrokiem. Co jakiś czas Lynn odwracała się słysząc szelest. Wiedziała, że las Prewettów to miejsce żywe. Pełno tu było zwierząt, ale także roślin, które miały tutaj swoje własne, niezmącone życie. Chyba już na zawsze miała myśleć o takich miejscach jako o tajemniczych i czekających na nią przygodach. Poszukiwaniach, które w Londynie wcześniej były dla niej niedostępne. A przynajmniej tak myślała. Mijając kolejne pagórki zastanawiała się o czym myślał Yaxley. Czy nadal szedł zgodnie z intuicją i wiedział co powinni zrobić? A może uparł się by przejść cały las i sprawdzić czy na pewno nie ma tu niczego więcej? Grunt to się w takich momentach nie zatrzymać – pomyślała po czym się zatrzymała widząc przed sobą wielki kamień. Nie był to jednak zwykły kamień, a coś w rodzaju monumentu. Pomnik rodziny opiekującej się tym lasem. Zrobiła jeszcze jeden krok i dotknęła porośniętego już mchem kamienia. Przejechała palcem po nazwisku Prewett i już nie mogła nie myśleć o tym co było kiedyś. Bo nawet jeśli go nigdy nie kochała to była gotowa spędzić z nim całe swoje życie, a to… to było dla niej dużo. Czując, że mężczyzna przystanął obok niej uśmiechnęła się. - Wiedziałeś, że byłam kiedyś zaręczona? - zapytała spoglądając na niego kątem oka. Nie było w jej słowach żalu ani radości. To wspomnienie, które ją nawiedzało. - Kilka lat temu… - zaczęła znowu wracając spojrzeniem do kamienia. - Zginął dwa miesiące przed ślubem. Podczas podobnych poszukiwań. Był opiekunem i łowcą...- pokręciła głową i odwróciła się znowu do mężczyzny. - Ciekawe co by pomyślał widząc mnie teraz tutaj. - dodała i jakby wyrzucając te myśli z głowy przeniosła wzrok na kierunek którym ciągle podążali. Powinni iść dalej. Powinni.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 15:54
Czy to mogła być prawda? Czy złączył się ze smokiem i teraz mógł widzieć urywki jego życia? W jakich miejscach przebywał i jakie emocje nim rządziły? Nie wiedział czy to w ogóle mogło być możliwe po kilku dniach i z takiej odległości... Może coś poszło nie tak, chociaż poprzednie zaklęcia, które ćwiczył w Rumunii mu się udawały. Nie było to proste, ale tamtejsi czarodzieje potrafili naprawdę wiele rzeczy, o których normalnie Yaxley'owi w ogóle się nie śniło. Żałował jedynie że jego wyjazd trwał tak krótko i nie był w stanie zgłębić tej wiedzy w zadowalający go sposób. Wiedział, że na pewno jeszcze kiedyś tam powróci, ale nawet i dekada nie starczyłaby mu na zapoznanie się ze wszystkimi tamtejszymi tajnikami magii. Stare księgi, które odnajdywał i które pozwolono mu czytać skrywały w sobie nie tylko historię i niesamowitą moc, ale przepełniała je energia. Zupełnie jakby wyczuwał każdą drobinkę kurzu, która aktualnie unosiła się dookoła niego, a piwnica żyła własnym życiem. To zgromadzenie które znalazł w Karpatach Południowych nie dzieliło się tą wiedzą z byle kim. Ciągle zastanawiało go, dlaczego zgodzili się go wpuścić do zamku, który zajmowali. Było to podyktowane jego nazwiskiem czy... Może jeszcze czymś innym?
Słysząc biegające dookoła rośliny i trzaskanie gałęzi nie można było być pewnym w stu procentach czy to jedynie krzaki. Automatycznie i zupełnie instynktownie sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wyjął kompas. Ten kompas, który przysłała mu Lynn na urodziny. Sprawdzając czy nic im nie grozi, zdał sobie z tego sprawę i szybko schował go z powrotem, mając nadzieję, że niczego nie zauważyła. Nie wiedział dlaczego tak zareagował, ale wolał po tym wszystkim co się między nimi wydarzyło nie przypominać jej o dobrych dniach. W końcu daleko im było do tamtego czasu. Skupił się więc na drodze, bo pomimo że znaleźli ten ślad ciągnęło go w głąb lasu. Nie mógł tego wytłumaczyć, ale zupełnie jakby jego ciało przejął ktoś inny i nakazał mu niezatrzymywanie się. Przeszedł kawałek w przód, by zatrzymać się na małym wzniesieniu pomiędzy drzewami i rozglądał się jakby w poszukiwaniach czegoś konkretnego. Z zamyślenia wyrwała go Lynn. Obejrzał się i wrócił do niej, by razem spojrzeć na wielki kamień pamiątkowy poświęcony rodzinie opiekującej się tymi terenami. Gdy się odezwała, Morgoth poczuł jak coś boleśnie ukłuło go w środku. Nie wiedział, że jej narzeczonym był Prewett, który zginął podczas wyprawy. Słyszał o tym co się tam stało. Smok urządził sobie tam rzeź, a znajdujący się tam ludzie nie mieli szans. Prewett zostawił rodzinę i narzeczoną. Yaxley nie miał pojęcia, że ów narzeczona stała właśnie koło niego. Milczał, czując na sobie jej spojrzenie, ale nie patrzył na nią. Dla niego ów rodzina również miała znaczenie, ale z zupełnie innego powodu. Cyneric był w połowie Prewettem co sprawiało, że Morgoth szanował tę rodzinę. W końcu jego starszy kuzyn był teraz jedyną osobą, z którą mógł w jakikolwiek sposób rozmawiać. Której ufał i która wiedziała o nim najwięcej. Spojrzał na wyryte w kamieniu słowa Ab imo pectore. Z głębi serca. Brzmiało tak łagodnie przy twardym motcie Yaxley'ów. Gdyby doszło do ślubu między opiekunem a Lynn zapewne nigdy by się nie poznali. I nie musiałby sobie radzić z tym, co czuł. Ale czy byłby tym samym człowiekiem co teraz? Gdy umilkła, przejechał wzrokiem po kamieniu po raz ostatni i ruszył naprzód, nie zauważając, że jego zapalniczka z inicjałami B.F. upadła cicho na mech.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 20:06
Nie do końca była świadoma tego, że wszystkie słowa po prostu z niej wyleciały. Od początku ich znajomości wolała nie mówić o sobie. Wolała nie mówić chociaż niekoniecznie dobrze jej to wychodziło. W końcu był pierwszą osobą, która dowiedziała się o jej chorobie. I pierwszą osobą przy której całkowicie zapomniała by osobie panować. Jednak żyła w przekonaniu, że niektóre rzeczy po prostu powinny zostać tylko w nas samych i w naszych wspomnieniach. Powiedzenie mu o narzeczeństwie nie miało żadnego ukrytego celu. Było reakcją na zobaczony kamień i wspomnieniem jej dawnego życia. Nigdy nie opierała się na myśleniu; co by było gdyby. Wolała iść do przodu niż ciągle się cofać. Jednak dzisiejszego dnia pozwoliła sobie wypłynięcie czegoś nowego o niej samej. Kiedy dotarło do niej co powiedziała sama była zdziwiona. Była jak zamknięta księga, która otwierała się tylko w skrajnych sytuacjach. Ta sytuacja nie należała do skrajnych a jednak Lynn wyrzuciła to z siebie mając w pamięci każdą z tamtych chwil. Wiedziała jak ma wyglądać jej życie. To do czego była wychowywana przez ten cały czas. Spełnienie obowiązku nadanego jej przez ród nawet w dla nieposłusznej szlachcianki było czymś znaczącym. Dlatego też nie pozwoliła sobie na wiarę w miłość czy inne podobne temu uczucia. Jeżeli w taki małżeństwie miałeś nic porozumienia to tak naprawdę miałeś więcej niż inni ludzie. Nie liczyła, że coś jej powie. Nie potrzebowała pocieszania, nie chciałaby powiedział, że ją rozumie. Minęły lata i ta rana już dawno jej się zabliźniła zostawiając dobre wspomnienie i niepokój. Niepokój, który towarzyszył jej już przecież odkąd się dowiedziała po co została tutaj wezwana. Może dlatego, że nie miała bladego pojęcia o smokach, a Lucas miał? Może też dlatego, że była tutaj z Morgo i bała się, że to wszystko skończy się inaczej niż by chciała? Tak naprawdę… to nie miało znaczenia teraz. Została na miejscu gdy ruszył. Jakby jeszcze przez chwile chciała zostać z pamięcią w tym miejscu. Nie trwało to zbyt długo bo leżąca na mchu zapalniczka niemalże od razu rzuciła jej się w oczy. Lynn sięgnęła po nią i obróciła ją w dłoniach. - Morgo… - zaczęła, ale zaraz się poprawiła zmieszana. Ciągle nie wiedziała jak powinna się do niego zwracać. Kiedy mówiła „lordzie Yaxley” czuła jak milion małych kolców wbija jej się w usta, ale kiedy mówiła „Morgo” czuła, że… nic się nie zmieniło. A nie mogła się przy nim tak czuć. Nigdy nie będzie mogła. - Wierzę, że jest Twoja. - powiedziała podchodząc do niego kiedy się odwrócił i wyciągnęła do niego zapalniczkę. W oczy rzuciły jej się inicjały, ale nie miała zamiaru o tym mówić. Są rzeczy, których jej ciekawość nie będzie w stanie normalnie ogarnąć.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Leśne ostępy [odnośnik]09.01.17 22:38
Nie zamierzał komentować jej słów. Przecież to były jej wspomnienia i należały tylko do Lynn. Nie znał Prewetta za dobrze. Morgoth pracował w rezerwacie dopiero kilka miesięcy, gdy zdarzył się ten wypadek. Musiał przyznać, że nawet z trudem przypominał sobie jego twarz, która była jakby za zasłoną mgły. Nie. Nie mógł powiedzieć, że go znał. To było zdecydowanie za mocne słowo. Dzieciak dopiero co zaczynający pracę po skończeniu Hogwartu raczej trzymał się z daleka od starszych opiekunów. Szczególnie łowców, którzy bywali praktycznie raz na miesiąc w pracy. Ciężko było ich namierzyć, a co dopiero poznać. Yaxley też nie interesował się nimi, a skupiał na tym, by jak najlepiej pojąć to, czego przyszedł się uczyć. A następnie pracować. Chciał tego odkąd tylko usłyszał, że można pracować ze smokami. W dodatku opowieści z dawnych lat o jego przodkach związanych z tymi wspaniałymi stworzeniami nadały tym zwierzętom praktycznie mistyczną otoczkę. Może nie było to identyczne jak w dziecięcych marzeniach, ale Morgoth nie wyobrażał sobie zmiany zawodu. Tak samo zresztą jak chociażby odejście z Peak District do Kent. Tu było jego miejsce, dlatego nie mógł zrozumieć, gdy ktoś po prostu się zwalniał. Jego pasja była za silnie zakorzeniona.
Nawet nie zwrócił uwagi, że coś mogło mu wypaść. Ostatnio też mu się to przytrafiło, gdy przez przypadek zostawił zapalniczkę na pokładzie statku, którym wrócił zza Kanału La Manche. Wydawało się to być błahostką, ale nie dla niego. Musiał po nią wrócić. Po drobną pamiątkę, którą zawsze nosił przy sobie, a ten jeden raz o niej zapomniał. Gdy się przyłapał na jej braku, serce podeszło mu pod gardło i nie mógł się uspokoić. Przetrząsnął wtedy cały bagaż, który dostarczono mu z magicznego portu, ale nie znalazł tam nigdzie zguby. Był wściekły. Na siebie że nie dopilnował pamiątki i zapewne chodziłby w takim nastroju cały czas, gdyby nie sowa z listem. Mógł odetchnąć z ulgą, a teraz zdarzyło mu się to już drugi raz. Słysząc głos Lynn, a właściwie swoje imię, odwrócił się do niej z pytającym spojrzeniem, ale zaraz lekko wstrzymał oddech, gdy zobaczył jak obracała w dłoniach jego własność. Gdy powiedziała o tym na głos, zmieszał się. - Nie... To... - zawahał się, po czym odebrał przedmiot od Lynn i spojrzał na niego z pewną rodzaju troską. Patrzył przez chwilę na znajome brzegi, srebrne zdobienia i zimną powierzchnię, w której odbijały się promienie słońca. Gdyby ją zgubił, nigdy by sobie nie darował. - Należała do mojego brata.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Leśne ostępy [odnośnik]11.01.17 8:34
Każdy miał swoje tajemnice. Mniejsze lub większe. Te, którymi przy szczególnej okazji dzielił się z innymi i te, które zachowywał tylko i wyłącznie dla siebie. Wbrew pozorom utrzymanie ich w sobie wcale nie jest łatwe. Umiejętność zachowania ich bez szwanku na sobie samym to sztuka i Lynn bardzo dobrze o tym wiedziała. Ciężko jednak jest sobie wyobrazić jak wiele rzeczy kryje się ludziach, których mijamy na ulicy. Jak wiele rzeczy kryje się w ludziach, których znamy, szanujemy, a nawet kochamy. Nie do końca jednak była pewna dlaczego tak bardzo to wszystko w sobie trzymamy. Czy dlatego, że tak zostaliśmy wychowani? By skrywać w sobie to co cenne bo ludzie najnormalniej w świecie zduszą to w zarodku? Czy może dlatego, że w świecie obłudy, mani i szerzącego się fałszu chcemy mieć coś prawdziwego, naszego, niezmąconego niczym albo i nikim innym? Teraz nie miała nad tym panować. Powiedziała to co wszak tajemnicą nie było, ale dla niej jakby zdarzyło się w innym życiu. Tak wiele się od tamtego momentu zmieniło. Ona sama ze sposobem życia, ludźmi jakimi się otaczała i pewnością o własnym losie. Zmieniło się też jej serce, które w końcu zaczęło współgrać z rozumem, a przynajmniej tak jej się wydawało za każdym razem kiedy on nie był przy niej. Mogłoby się wydawać, że skoro nie kochała Prewetta to nie powinna o tym wspominać. To powinna się cieszyć, że to wszystko zakończyło się w taki sposób. Jednak ona rozpatrywała to w kategorii jednego z rozdziałów w jej życiu. Znaczył więcej niż sama mogłaby się spodziewać. Kiedy podniosła zapalniczkę od razu rzucił jej się w oczy szczególny sposób jej wykonania. Słysząc do kogo należała uniosła brew w lekkiej dezorientacji. Do brata? Lynn nie przypominała sobie, żeby Yaxley miał brata. No bo już nie miał. Ta myśl spadła na nią. Blondynka zrobiła krok w jego stronę, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła. Wiedziała, że nie powiedział jej tego po to by mu współczuła. Wiedziała, że nie powiedział jej tego po to by go pocieszała. Mówienie czegoś czego nie powiedziałoby się innym ludziom u nich było na porządku dziennym. Prawie tak jakby nie mogli zacząć dnia bez wymienia się szczególnie skrywanymi informacjami ze sobą. Po krótkiej chwili ciszy uśmiechnęła się. - Jest naprawdę piękna. - powiedziała w końcu i podeszła te kilka kroków w jego stronę rozglądając się by wrócić do tego co zaczęli. Bo przecież chociażby się waliło i paliło mieli zamiar znaleźć tego smoka. - To na wschód? - zapytała spoglądając na niego. Trochę pewniej niż jeszcze kilka minut temu. Może potrzebowała sobie przypomnieć, że każde z nich jest tylko i aż czarodziejem?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Leśne ostępy [odnośnik]12.01.17 16:34
Nietrudno było sobie wyobrazić Berena Festusa Yaxleya stojącego w tym lesie, między nimi, niemal praktycznie namacalnie jego obecność dawała o sobie znać, chociaż nie było to możliwe. Może to przez tę dziką naturę serca lasu Prewettów, a może wspomniany kamień pamiątkowy miał coś z tym wspólnego. Fakt faktem pamiątka po bliskim członku rodziny została w ostatnim czasie wysunięta na główny plan, co w jakiś sposób musiało dawać do myślenia. Jakby zapalniczka świadomie chciała zwrócić na siebie uwagę. Ale po co? I dlaczego? Do tego jeszcze nie doszedł. Morgoth z nikim się tym nie dzielił, ale nie zamierzał też tego przed nią ukrywać. Po prostu rzucona informacja, która nie miała wpływu na jej życie. Nic nie zmieniała też między nimi. Nie zmieniała światopoglądu. Ot czysta informacja jak ta o jej byłym narzeczeństwie. Nie zamierzał tymi słowami wzbudzić w niej litości. Nie chciał słyszeć żadnego pocieszenia, bo nie oto chodziło. Ona też przecież nie chciała słyszeć komentarza z jego strony i się nie zawiodła. Milczał. W tym był najlepszy i tego zamierzał się trzymać. Milczeniem nie można było krzywdzić tak bardzo jak słowami. Bez słów nie można było wejść na grząski teren. Bez słów nie można było prowokować. Gdyby trzymał się tej zasady przy ostatnich ich spotkaniach, może nie powiedziałby tak wiele. Nie czułby się dzięki temu jak zdrajca, ale skoro uczyniło go to bardziej zdecydowanym w innych działaniach czy można było winić się za brak przejrzystości w przeszłości?
Nie odpowiedział na jej słowa, dotyczące zapalniczki. Tak szybko jak pojawił się ten temat, zniknął. Nie było sensu dłużej się nad nim zastanawiać. To należało do historii i w niej miało pozostać. Morgoth jeszcze po raz ostatni przejechał spojrzeniem po pamiątce i schował ją do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Świadomość, że mógł ją ponownie zgubić była okropna, ale na szczęście Lynn zauważyła zgubę.
- Dziękuję - powiedział jedynie, po czym spojrzał na nią ciepło, mając nadzieję, że w ten sposób oddał swoją wdzięczność. Ludzie uważali Yaxley'ów za burkliwych, sztywnych i niezdolnych do głębszych uczuć ludzi, a rodzina posiadała wiele tajemnic, które nie ujrzały światła dziennego. Nawet Leia nie wiedziała o swoim zmarłym bracie, co było uzasadnione. Fakt faktem jednak obraz mieszkańców Fenland był wykrzywiony. Kolejny raz Lucinda odwróciła jego uwagę, pytając o drogę. Ta chwila wspomnień sprawiła, że zupełnie stracił wcześniejszą pewność, ale nie zamierzał poddawać się zbyt łatwo. Musieli coś znaleźć. Cokolwiek. Zerknął na nią z lekkim uśmiechem i ruszył do przodu.

|zt x2



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Leśne ostępy [odnośnik]16.05.18 21:10
1 sierpnia 1956


Nadszedł dzień długo wyczekiwany przez wszystkich czarodziejów w Wielkiej Brytanii. Pierwszy sierpnia, a zarazem pierwszy dzień najsłynniejszego Festiwalu w historii tych ziem. Czas miłości i radości, choć ku niej było coraz mniej powodów. Świat pogrążył się w chaosie i smutku, lecz jednym z kroków by przywrócić stary porządek było podtrzymywanie starych, czarodziejskich obyczajów, hołdowanie tradycji i pamięć o swych korzeniach. Od wieków na ziemiach Weymouth organizowano święto lata, a zawsze towarzyszyła mu zabawa dla dziewcząt. Zawsze były to panny, młode i świeże jak wiosenne kwiaty, lecz świat ruszył do przodu, dlatego zweryfikowano zasady tej konkurencji; od niedawna mogły wziąć w niej udział także mężatki i wdowy.
Po uroczystym rozpoczęciu Festiwalu, a także przemowie lorda Archibalda Prewetta, wszystkie panie pragnące wziąć udział w zabawie zostały zaproszone na skraj lasu; prowadziła tam usłana płatkami kwiatów ścieżka, a powietrzu unosiły się drobne elfki podpowiadające drogę i życzące powodzenia co milszej dziewczynie. Na miejscu czekał już na nie niski czarodziej w soczyście różowej szacie, a także kilka starszych czarownic. Wszyscy którzy pragnęli ujrzeć zwyciężczynię, mieli znaleźć się po drugiej stronie gęstego zagajnika, gdzie ponoć prowadziły wszystkie ścieżki. Stał tam też długi stół, a na nim gliniane dzbanki - każdy był identyczny, aby szanse były równe. Kiedy dziewczęta zebrały się na miejscu, niski czarodziej przemówił do nich głośno.
- Witajcie, piękne panie! Jakże moje serce się raduje, że was widzę, a tradycji stanie się zadość. Na początek jednak... - odchrząknął i spojrzał wymownie na towarzyszącą mu francuską piękność. Nie mógł się na nią napatrzeć. Czy istniała piękniejsza odeń istota?


| Aby wziąć udział w zabawie należy napisać post w wątku do 19.05, godziny 12:00, o przybyciu na skraj lasu. Po przemowie Solene Baudelaire każda z was zabiera dzbanek ze stołu i rusza w las. W pierwszym poście rzucamy kością k6. W kolejnej turze zabawa się rozpocznie i dowiecie się jakie spotkało was wydarzenie losowe.
Pamiętamy, że w zabawie może wziąć udział tylko jedno multikonto.


Zasady

1. W zabawie mogą wziąć udział czarownice zarówno niezamężne, jak i po ślubie.
2. Każda uczestniczka ma do pokonania Malinowy Szlak, który składa się z 25 pól. W każdym poście należy rzucić kością k6, a wartość wyrzuconych oczek odpowiada sumie pól, które dziewczyna przeszła. Przykład: panna X znajduje się na polu drugim, rzuciła kością k6 i wylosowała wartość 4. W następnej turze znajduje się więc na polu 6.
3. Każde pole oznacza zdarzenie losowe. Zdarzenia losowe będą zawierać dodatkowe zadania do wykonania.
4. Za zapełnienie dzbanka leśnymi owocami będą odpowiadać punkty, otrzymywane w zależności od wykonania wylosowanego zadania, bądź pola.
5. Wygra ta panna, która jako pierwsza dotrze do mety, a w jej dzbanku będzie wystarczająco dużo malin (wartość zebranych punktów musi być wyższa od 30).
6. Poruszać można się wyłącznie do przodu.
7. Obszar, na którym odbywa się konkurencja, objęty jest zaklęciem uniemożliwiającym teleportację.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leśne ostępy [odnośnik]16.05.18 21:13
Prośba nestora rodu Prewett była niemałym zaskoczeniem, ale schlebiało jej, że to właśnie ona – spośród znamienitego grona wielu arystokratek – miała otworzyć jedną z dość istotnych w tradycji festiwalu konkurencji. Wprawdzie z początku zamierzała odmówić, zazwyczaj nie bywając na podobnych uroczystościach i nie wystawiając się na widok publiczny z tylko sobie wiadomych powodów i przekonań, jednak zaraz potem przypominała sobie o sympatii, jaką darzyła najmniejszą szlachciankę rodu. Ze względu na to i zawód, którego nie chciała sprawić Miriam, postanowiła przyjąć zaproszenie i zaprezentować się z jak najlepszej strony.
W Weymouth zjawiła się sporo przed czasem, z zainteresowaniem obserwując tętniącą życiem okolicę. Oglądała kramy z rozmaitymi przedmiotami ustawione na jarmarku, stoiska prawdopodobnie przygotowywane do kolejnych konkursów, zabawy i rozpalone ogniska oraz mijających ją ludzi, przypominając sobie niemal od razu opowieści matki o leśnej nimfie, dwóch siostrach i księciu, a także o miejscach, które zamieszkiwały; o wiankach, które wiły i mężczyznach, którzy nieświadomi niczego wpadali w sidła złudnego piękna, tańcząc z nimi do upadłego w tym tańcu wahającym się pomiędzy ciężarem a nieważkością, ruchem a bezruchem; o siostrach i owocach, które tamże zbierały, konkurując o przychylność nimfy – strażniczki miłości i szczęścia. Tamtego wieczoru, kiedy skryta pod pierzyną słuchała śpiewnego głosu matki, jeszcze nie była świadoma, że ów opowieść o przedwiecznych, na wpół cielesnych, na wpół duchowych istotach, dotyczyła całej linii kobiet w rodzinie, również jej samej, dopiero teraz, po kilkunastu latach konfrontując baśnie z rzeczywistością i w pewnym stopniu korzeniami. Myśl, że być może z powodu genów została poproszona o krótką opowieść o tradycyjnej konkurencji, szybko odrzuciła; wciąż naiwnie wierzyła, że nikt nie jest świadom krwi, która płynęła w jej żyłach.
Suknia, którą wybrała spośród wielu swoich projektów na tę okazję, wzorowana była na jednym z kostiumów ze sztuki baletowej, w której tańczyła, prezentując się dostojnie i co najważniejsze - bajecznie, podkreślając tym samym magiczność całego festiwalu i nimf, wil, swoich potomkiń, patronek malinowej konkurencji. Długa, opadająca do ziemi w odcieniu beżu kreacja, nie posiadała ani głębokiego dekoltu na plecach ani na przodzie, w całości pozostając zabudowana i przylegająca, sprawiając wrażenie scalenia się z prawdziwą skórą jasnowłosej. Jedynie długi rękaw, z prześwitującego materiału, przypominał delikatne, ulotne skrzydła. Uszyta naturalnie z wysokiej jakości tkaniny, błyszczącej i zwiewnej, zdobiona złotymi haftami na kształt motywów roślinnych, podkreślała emanującą od niej aurę. Długie włosy, w odcieniu skąpanej w promieniach słońca pszenicy, opadały kaskadami na ramiona, połyskując zdrowym blaskiem i unosząc się lekko wraz z podmuchami wiatru; całość wyglądu dopieszczona uplecionym i ułożonym na głowie wiankiem - jednak nie tym, który zamierzała wrzucić do wody - komponowała się doskonale, ukazując kunszt projektancki i krawiecki, ukazany już w strojach rodziny Archibalda zaprojektowanych na festiwal.
Po ciekawym przemówieniu lorda, skierowała się w wyznaczonym kierunku, oczekując przybycia uczestniczek konkurencji tuż obok stolika z glinianymi dzbanuszkami. Stała wyprostowana, z wypiętą do przodu piersią, przypominając sobie czas, gdy swoją drogę życiową kierowała w stronę występów na deskach wielkich instytucji kultury i blasku fleszy, kiedy kolejny artykuł zachwycał się francuską pięknością. Uśmiechała się delikatnie, spojrzenie kierując gdzieś ponad głowy zebranych osób, niż na ich twarze.
- Oto niech rankiem idą w las dziewczyny, a każda weźmie dzbanek z czarnej gliny i niechaj malin szukają po lesie... – zaczęła wyraźnie, recytując kawałek opowieści – legenda, wielu tak dobrze znana, głosi, że ta dama, która uzbiera najwięcej owoców, może liczyć na przychylność leśnej nimfy, strażniczki miłości i szczęścia, i na jej pomoc w odnalezieniu, bądź pielęgnowaniu uczucia, którym darzymy naszego wybranka. A czy jest coś piękniejszego, w tym pełnym niepewności świecie, od prawdziwego, szczerego i obustronnego uczucia, dającego siłę i nadzieję? Od zaufanej osoby u boku, która nas nie zawiedzie? Od uczucia, które w codziennej pogoni, zostaje zapomniane? A to właśnie ono, podobnie jak tradycja, pozostanie z nami, kiedy młodość, zdrowie  i piękny wygląd przeminie – przesuwając jasnoniebieskimi tęczówkami po twarzach zebranych kobiet, dziwiła się w duchu, że była skłonna do podobnych słów, gdy sama przestała wierzyć w miłość już dawno; obiecała jednak sprawić, by wszystkie zebrane przed nią osoby przypomniały sobie o potędze uczuć, niźli zainteresowaniu tylko sobą – A teraz, piękne moje, bądźcie zdrowe. Konkurencję czas zacząć. – Ujęła w dłoń jeden z pobliskich dzbanków, posuwistym i pełnym lekkości krokiem zmierzając w stronę lasu; miejsca, które zajmowało w jej sercu najwięcej przestrzeni i dawało poczucie bezpieczeństwa, drugiego domu.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Leśne ostępy [odnośnik]16.05.18 21:13
The member 'Solene Baudelaire' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leśne ostępy [odnośnik]17.05.18 0:43
Niegdyś Festiwal Lata wzbudzał w niej niesamowite emocje, a zbieranie malin było jego ulubioną częścią. Słodki, lekko cierpki smak dojrzewających w słońcu owoców, oszałamiający zapach i dziewczęcy śmiech wypełniający zagajnik, w którym odbywały się te osobliwe zawody, kojarzył jej się jedynie z nieskrępowaną niczym radością. Teraz, gdy na palcu ciążył pierścionek, a wizja rychłej utraty resztki wolności dławiła gardło, sama nie była pewna czy chce brać w nim udział. Zgodziła się jednak; z pewnym ociąganiem uległa namowom kuzynek, widzących w jej nowej sytuacji życiowej same powody do radości. Nie miała serca wyprowadzać ich z błędu, choć Melisande była doskonale świadoma tego, co Druella sądzi na temat wybryku ojca. Jeśli wybrykiem można nazwać wyswatanie jej z Cygnusem Blackiem.

Skraj lasu, do którego prowadziła ścieżka z płatków kwiatów, bielących się pośród trawy, na moment odwrócił jej uwagę, zajął czymś innym myśli uporczywie powracające do Cygnusa, którego z rozmysłem unikała przez kilka ostatnich dni. Nie miała wątpliwości, że prędzej czy później wpadnie na niego podczas Festiwalu - czyż nie byli zaręczeni? Wzdrygnęła się lekko, odruchowo pocierając palcem pierścionek na dłoni i podjąwszy decyzję o zepchnięciu w niepamięć tych nieszczęsnych oświadczyn przynajmniej na czas zabawy, skupiła wzrok na Solene Baudelaire. Nawet w grupie oszałamiająco pięknych arystokratek wyróżniała się urodą. Druella przyjrzała jej się uważniej, doceniając w milczeniu eteryczną sylwetkę, klasycznie piękną, lecz intrygującą twarz i dobór kreacji, która czyniła ze swojej właścicielki istotę niemal mistyczną. Kaskada jasnych włosów i imponujący wianek dopełniały ten magiczny obrazek w sposób, który umknąłby nawet najzdolniejszemu malarzowi.  
Ona sama tego dnia zdecydowała się na czerwień; bezkompromisową, głęboką czerwień w odcieniu krwi, z którą kojarzono jej ród. Suknia z lekkiego materiału podkreślała dziewczęcą sylwetkę, na dość śmiałym dekolcie nieśmiało połyskiwał delikatny, złoty łańcuszek, a choć kreacja sięgała niemal samej ziemi, w żaden sposób nie krępowała ruchów. Włosy, zwykle upięte w misternego koka, teraz niczym nieskrępowane opadały na jej plecy i ramiona. Loki wiły się prawie jak żywe, sprężyste, zdrowe i sięgające krzyża, trzymane w ryzach jedynie kilkoma zmyślnie wpiętymi różami.  Był w końcu Festiwal Lata, mogła pozwolić sobie na odrobinę frywolności, od której stroniła na co dzień. Czyż nie?
Z uwagą wsłuchiwała się w przemówienie Solene, a gdy ta dobiegła końca, chwyciła ostrożnie swój dzban, idąc w ślady innych dziewcząt. Kolejna niepokorna myśl wyrwała się w stronę Cygnusa, ale zignorowała ją, zagłębiając się w kojącym cieniu drzew. Chciała jak najszybciej znaleźć się w miejscu, które obecnie stanowiło jedyną nadzieję na chwilę zapomnienia.


Ostatnio zmieniony przez Druella Rosier dnia 17.05.18 0:49, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Leśne ostępy [odnośnik]17.05.18 0:43
The member 'Druella Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leśne ostępy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leśne ostępy [odnośnik]17.05.18 19:43
Nie zamierzała tu trafić.
Pojawiła się na terenie festiwalu dla czystego zysku, podszytego być może odrobiną ciekawości oraz nostalgii za niewinnymi, prostymi czasami, gdy przechadzała się po Weymouth jako młodziutka dziewczyna. Już wtedy czuła, że nie pasuje do zachwyconych latem twarzy, do podekscytowanych dzierlatek i hałaśliwych mężczyzn; do całej tej podniosłej atmosfery radości, wielbiącej siłę uczucia. Wrażenie to nasiliło się tylko z upływem lat, lecz waga Festiwalu organizowanego przez Prewettów pozostała taka sama. Wypadało się tu pojawić, tu, gdzie cały czarodziejski świat udawał, że zapomina o tym, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące. Ułuda błogiego zaprzeczenia pachniała w powietrzu równie intensywnie, co kwitnące letnie kwiaty, a sztuczne uśmiechy mało skutecznie przykrywało twarze pełne niepokoju. Wojna nadeszła, Ministerstwo Magii spłonęło w Szatańskiej Pożodze, wszędzie szukano potwornych zbrodniarzy, potężnych czarnoksiężników, ludzi spod ciemnej gwiazdy, którzy dokonali tej rzezi. A Deirdre - spacerowała wśród obywateli przykrywających swój strach śmiechem, niewidoczna, zlewając się z różnokolorowym tłumem, przybywającym z całej Anglii, by świętować miłość i dobro, dawno pogrzebane pod gruzami dawnego porządku. Ona także się uśmiechała, maska Deirdre pasowała jak ulał do wizerunku młodej kobiety w ciemnogranatowej, prostej sukience; byłej stażystki i urzędniczki, pechowo wpadającej na dawną znajomą z Ministerstwa. Niestety, rozmowa nie skończyła się na krótkiej wymianie uprzejmości i kondolencji - a Tsagairt, by utrzymać kłamstwo co do swej teraźniejszości, zmuszona była kontynuować pełną bólu dyskusję o zmarłych współpracownikach oraz dać się zaciągnąć na polanę, na której miała rozegrać się jakaś przyjemna konkurencja. Uśmiechała się, kiwała głową i obejmowała smukłą dłonią za szyję, co miało symbolizować wielkie przejęcie snutymi przez HIacyntę makabrycznymi opowieściami o ofiarach, które straciły życie w majowym pożarze - i zanim się zorientowała, stała już w tłumie rozochoconych panienek, milknących dopiero w momencie, w którym odezwała się stojąca na środku kręgu kobieta.
Deirdre jej nie znała, lecz od razu pojęła, że ma do czynienia z potomkinią wili. Niezwykła uroda, podkreślona niemalże świetlistą aurą, promieniującą od nieskazitelnej cery i jasnych włosów, nie pozostawiała wątpliwości. Na twarzy Tsagairt pojawiło się zastanowienie oraz pewna łakomość: może takie towarzystwo nadawałoby się na prezent dla Tristana? Nęcąca na zewnątrz, także w środku skrywała pewien odurzający sekret. Szkoda, że wydawała się na tyle znana, by rozpoczynać festiwalową zabawę, jej zniknięcie mogłoby spowodować drobne komplikacje.
Ze snucia moralnych planów wyrwał Deirdre harmider oraz zaskakująco mocna dłoń Hiacynty, ciągnącej ją w stronę glinianych garnków. Najchętniej umknęłaby z tego pochodu nabuzowanych nadzieją na wielką miłość, otępiałych kobiet, ale robienie dobrego wrażenia było ważniejsze od prywatnych cierpień. Zresztą, gdy znajdą się już w lesie, będzie mogła zgubić przeklętą Hiacyntę - a świeżo zebrane maliny na pewno ucieszą Lysandrę. Rozejrzała się dookoła, licząc na to, że zobaczy gdzieś Cassandrę lub Eir, lecz albo ich tutaj nie było, albo zniknęły w tłumie, zmierzającym ku krawędzi lasu. Tsagairt wzięła jeden z dzbanków i - chcąc nie chcąc - ruszyła za Hiacyntą, ze smutnym, współczującym uśmiechem wysłuchując płaczliwych wyznań na temat szalejących wokół czarnoksiężników. Oderwała spojrzenie od jej twarzy, przenosząc je na leśną knieję. Konfrontowanie się z niczego nie świadomymi pionkami było nawet zabawne.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 3 z 29 Previous  1, 2, 3, 4 ... 16 ... 29  Next

Leśne ostępy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach