Morsmordre :: Londyn :: City of London
British Museum
AutorWiadomość
First topic message reminder :

★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]

British Museum
Każdy obywatel Anglii powinien znać historię swego kraju i dbać o to, by pamięć o niej była wciąż żywa - tyczy się to nie tylko społeczności mugolskiej, ale również czarodziejskiej. Nie dziwi więc nikogo, że najbardziej okazałe muzeum w kraju ma również dwoistą naturę. Magiczna część muzeum doskonale ukryta jest przed niepożądanymi gośćmi, skrywając w sobie sekrety czarodziejskiej przeszłości Anglii. Zaczarowane wystawy przyciągają spojrzenia zarówno młodych, jak i starszych odwiedzających. Bogate zbiory muzeum umożliwiają prześledzenie dziejów danych czarodziejów, wielkich figur w świecie magii czy też wyobrażenie sobie życia zwykłych ludzi na przestrzeni wieków - również w czasach tych lat bardziej strasznych, na których wspomnienie niektórym z czarodziejów wciąż włos się jeży na głowie. Na zwiedzających czekają przewodnicy, gotowi w najdrobniejszych szczegółach opowiedzieć o wszystkim, o co tylko zostaną zapytani. Po muzeum krążą też nieustannie ochroniarze, dbający o spokój i bezpieczeństwo zarówno ludzi, jak i eksponatów.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:13, w całości zmieniany 2 razy
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Michael przyłożył się do nakładanego zaklęcia z całych sił. Nic dziwnego, naprawdę chciał uchronić tymczasowych podopiecznych, by doprowadzenie ich poza miasto przebiegło jak najsprawniej. Dobre intencje oraz czarodziejska siła byłego aurora skumulowały się jednak odrobinę za mocno - a magia spłatała Tonksowi przykrego figla. O ile nałożenie Zaklęcia Kameleona na nastolatka zakończyło się sukcesem, to w momencie, w którym promień uroku dotknął ciała kobiety...coś poszło nie tak. Michael czuł to w różdżce i w magicznej aurze. Kobieta zniknęła, owszem, ale o ile nastolatek dalej był w stanie mówić, a kontury jego sylwetki można było wypatrzeć przy wytężeniu wzroku, to przedstawicielka płci pięknej jakby rozmyła się w powietrzu. Zniknęła. Dosłownie. Nie było też z nią kontaktu werbalnego. Musieliście znaleźć sposób na to, by zlokalizować kobietę - bo przecież nie mogliście zostawić jej na pastwę losu? Choć wytężaliście wzrok, nie byliście w stanie odkryć, czy nieznajoma w ogóle się tutaj znajduje, a jeśli tak - gdzie.
| Korzystając z zaklęć lub własnej inwencji musicie znaleźć sposób na zlokalizowanie niewidzialnej kobiety. ST wypatrzenia jej przy pomocy zmysłów wynosi 140, ale możecie wykorzystać inne sposoby. MG nie kontynuuje z Wami rozgrywki.
| Korzystając z zaklęć lub własnej inwencji musicie znaleźć sposób na zlokalizowanie niewidzialnej kobiety. ST wypatrzenia jej przy pomocy zmysłów wynosi 140, ale możecie wykorzystać inne sposoby. MG nie kontynuuje z Wami rozgrywki.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Choć przecież znała podstawy transmutacji, magia okazała się po raz kolejny niepewnym narzędziem. Być może nerwowość, a być może po prostu zwykły pech spowodowały, że żadne z zaklęć, które Gwen próbowała rzucić, nie zakończyły się sukcesem. Malarka przygryzła wargi i już miała zamiar próbować ponownie, ale Michael ją ubiegł, skutecznie zmieniając wygląd ciała obydwu os…
Zamarła. Niepewnie spojrzała na Tonksa, a potem rozejrzała się uważnie?
– Domenica? Domenica, gdzie jesteś? – spytała panna Grey, rozglądając się. Poczuła, jak bicie jej serca przyśpiesza, a oddech staje się krótszy. Nerwowy.
Dziewczyna nie odezwała się. Wciąż znajdujący się z dala od nich mężczyzna spojrzał na czarodziejów z przestrachem.
– Co jej zrobiliście? – spytał zdecydowanie zbyt cichym i zdecydowanie zbyt przerażonym tonem.
– N… n… na pewno nic takiego. Michael? Prawda? To tylko… nieszkodliwe zaklęcie, ono nie może robić krzywdy – mówiła, dalej rozglądając się niepewnie. Wciągała w płuca powietrze, zaczynając poważnie drżeć na całym ciele.
Na Merlina, mieli przyjść im tu pomóc! Czy magia mogła tak po prostu zniknąć człowieka? A może coś nie wyszło i Tonks ją jakimś cudem teleportował? Normalnie ta umiejętność była tu zablokowana, ale przecież…
– Mike, nie aportowałeś jej… przypadkiem? – spytała, ciężko przełykając ślinę. – Byłam tu… przez czkawkę… raz… w sensie, w Londynie – mówiła, następnie zwracając się do pozostałych: – Zaraz ją znajdziemy, na pewno to nic takiego, to tylko czar, on nie trwa jakoś… bardzo długo.
Myśl, Gwen, myśl! Weź głęboki oddech, a potem drugi i zastanów się, co może Ci tu pomóc. Przecież Michael nie mógł zniszczyć zaklęcia! A już na pewno nie mógł jej skrzywdzić! Niemniej, to pierwsze chyba właśnie się stało. Tonks, mimo wszystko, był aurorem, a nie specjalistą od transmutacji. Może i mógł transformować się z wilkołaka, ale to nie oznaczało, że słuchała go ta dziedzina magii i… Och, Merlinie, co mogła w takiej sytuacji zrobić?
Przgryzła wargi w końcu doznając oświecenia. Jeśli Domenica tu jest, to zaklęcie na pewno wskaże jej gdzie dokładnie. Przecież dopiero co go używała.
– Homenum Revelo.
Machnęła różdżką trochę bardziej nerwowo, niż zakładała na początku.
Zamarła. Niepewnie spojrzała na Tonksa, a potem rozejrzała się uważnie?
– Domenica? Domenica, gdzie jesteś? – spytała panna Grey, rozglądając się. Poczuła, jak bicie jej serca przyśpiesza, a oddech staje się krótszy. Nerwowy.
Dziewczyna nie odezwała się. Wciąż znajdujący się z dala od nich mężczyzna spojrzał na czarodziejów z przestrachem.
– Co jej zrobiliście? – spytał zdecydowanie zbyt cichym i zdecydowanie zbyt przerażonym tonem.
– N… n… na pewno nic takiego. Michael? Prawda? To tylko… nieszkodliwe zaklęcie, ono nie może robić krzywdy – mówiła, dalej rozglądając się niepewnie. Wciągała w płuca powietrze, zaczynając poważnie drżeć na całym ciele.
Na Merlina, mieli przyjść im tu pomóc! Czy magia mogła tak po prostu zniknąć człowieka? A może coś nie wyszło i Tonks ją jakimś cudem teleportował? Normalnie ta umiejętność była tu zablokowana, ale przecież…
– Mike, nie aportowałeś jej… przypadkiem? – spytała, ciężko przełykając ślinę. – Byłam tu… przez czkawkę… raz… w sensie, w Londynie – mówiła, następnie zwracając się do pozostałych: – Zaraz ją znajdziemy, na pewno to nic takiego, to tylko czar, on nie trwa jakoś… bardzo długo.
Myśl, Gwen, myśl! Weź głęboki oddech, a potem drugi i zastanów się, co może Ci tu pomóc. Przecież Michael nie mógł zniszczyć zaklęcia! A już na pewno nie mógł jej skrzywdzić! Niemniej, to pierwsze chyba właśnie się stało. Tonks, mimo wszystko, był aurorem, a nie specjalistą od transmutacji. Może i mógł transformować się z wilkołaka, ale to nie oznaczało, że słuchała go ta dziedzina magii i… Och, Merlinie, co mogła w takiej sytuacji zrobić?
Przgryzła wargi w końcu doznając oświecenia. Jeśli Domenica tu jest, to zaklęcie na pewno wskaże jej gdzie dokładnie. Przecież dopiero co go używała.
– Homenum Revelo.
Machnęła różdżką trochę bardziej nerwowo, niż zakładała na początku.

Przypominała sobie, że Jaskółka porównywała śnienie do ogrodu, mówiła, że można dzięki niemu choć na chwilę opuścić więzienie, naprawdę
poczuć niebo.
poczuć niebo.
Zawód : malarka, ilustratorka "Czarownicy"
Wiek : 21
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Bo tylko tak idzie wytrzymać: śmiejąc się z ponurych zdarzeń. A im chętniej się mnożą, tym częściej należy się śmiać.
OPCM : 20
UROKI : 24
ALCHEMIA : 15
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni


The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Zawód : Mistrz gry
Wiek : ∞
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Zmarszczył lekko brwi, gdy po jego różdżce przebiegł jakiś elektryczny impuls. To... nie, nie tak powinno wyglądać rzucanie zaklęcia Kameleona. Magiczna aura zadrżała jakoś... inaczej niż zwykle, a auror wytężył wzrok i ze zdumieniem otworzył szerzej oczy. O ile wciąż widział nastolatka, tak jak powinien, to kobieta... zniknęła.
-Proszę pani? Domenica...? - zawołał, rozglądając się wkoło i usiłując nie zdradzać zaniepokojenia. Mugole i tak byli już zaniepokojeni na widok magii, szczególnie... nie do końca udanej.
-Nie, ja... - zmarszczył lekko brwi, słysząc podejrzenia mugoli i hipotezy samej Gwen. Aportacja brzmiała groźnie, oby nie, Merlinie, nie wiedział. Już miał wznieść różdżkę do kolejnego czaru, gdy Gwen przytomnie rzuciła Homenum Revelio.
-I? Widzisz ją? Złap ją za rękę, zanim czar minie. - poprosił szybko pannę Grey, której zaklęcie rozświetliło sylwetkę Domeniki. Nie wiedział, dlaczego nieudany Kameleon uciszył biedną kobietę, ale nie mieli czasu się w to wgłębiać. Liczył, że efekt uboczny minie wraz z działaniem Kameleona, a jeśli nie - to poza Londynem skonsultują się z jakimś uzdrowicielem.
Spojrzał na pokrytego Kameleonem chłopaka i pozostałą dwójkę mugoli. Jakoś odechciało mu się rzucania czarów. Nie wątpił, że wraz z Gwen byliby w stanie szybko ich skamuflować, ale ich wzrok wyrażał powątpiewanie. A widzialny mugol jest lepszy od spanikowanego mugola. Sam coś o tym wiedział, jego ojciec do dziś nieufnie podchodził do niektórych czarów.
Zdjął płaszcz, uszyty zgodnie z czarodziejską modą.
-Załóż to na siebie. - poprosił jedną z kobiet. -A ty - zwrócił się do drugiej. -Schowaj żakiet, rzuca się w oczy. - z dwójką niewidzialnych ludzi będzie im łatwiej niż z całą czwórką. Zdołają stąd wyjść, znał w końcu drogę niemal na pamięć. Muszą tylko dotrzeć do lasu, gdzie czekał już zabezpieczony przez Zakonników szlak.
-Chodźmy. - zarządził. Wyszedł ostrożnie ze stróżówki. Gwen wraz z niewidzialną Domenicą zamykały pochód. Wszyscy ruszyli ulicami Londynu, a Tonks cały czas miał w pogotowiu różdżkę i serce w gardle. Ryzykować swoim bezpieczeństwem to jedno, a życiem innych - to drugie. Tym razem obyło się bez dalszych komplikacji i po nerwowym spacerze wydostali się z miasta.
/zt x 2
-Proszę pani? Domenica...? - zawołał, rozglądając się wkoło i usiłując nie zdradzać zaniepokojenia. Mugole i tak byli już zaniepokojeni na widok magii, szczególnie... nie do końca udanej.
-Nie, ja... - zmarszczył lekko brwi, słysząc podejrzenia mugoli i hipotezy samej Gwen. Aportacja brzmiała groźnie, oby nie, Merlinie, nie wiedział. Już miał wznieść różdżkę do kolejnego czaru, gdy Gwen przytomnie rzuciła Homenum Revelio.
-I? Widzisz ją? Złap ją za rękę, zanim czar minie. - poprosił szybko pannę Grey, której zaklęcie rozświetliło sylwetkę Domeniki. Nie wiedział, dlaczego nieudany Kameleon uciszył biedną kobietę, ale nie mieli czasu się w to wgłębiać. Liczył, że efekt uboczny minie wraz z działaniem Kameleona, a jeśli nie - to poza Londynem skonsultują się z jakimś uzdrowicielem.
Spojrzał na pokrytego Kameleonem chłopaka i pozostałą dwójkę mugoli. Jakoś odechciało mu się rzucania czarów. Nie wątpił, że wraz z Gwen byliby w stanie szybko ich skamuflować, ale ich wzrok wyrażał powątpiewanie. A widzialny mugol jest lepszy od spanikowanego mugola. Sam coś o tym wiedział, jego ojciec do dziś nieufnie podchodził do niektórych czarów.
Zdjął płaszcz, uszyty zgodnie z czarodziejską modą.
-Załóż to na siebie. - poprosił jedną z kobiet. -A ty - zwrócił się do drugiej. -Schowaj żakiet, rzuca się w oczy. - z dwójką niewidzialnych ludzi będzie im łatwiej niż z całą czwórką. Zdołają stąd wyjść, znał w końcu drogę niemal na pamięć. Muszą tylko dotrzeć do lasu, gdzie czekał już zabezpieczony przez Zakonników szlak.
-Chodźmy. - zarządził. Wyszedł ostrożnie ze stróżówki. Gwen wraz z niewidzialną Domenicą zamykały pochód. Wszyscy ruszyli ulicami Londynu, a Tonks cały czas miał w pogotowiu różdżkę i serce w gardle. Ryzykować swoim bezpieczeństwem to jedno, a życiem innych - to drugie. Tym razem obyło się bez dalszych komplikacji i po nerwowym spacerze wydostali się z miasta.
/zt x 2



You can tame a big bad wolf
if you don't feed him
if you don't feed him
Zawód : Rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Can I not save
One from the pitiless wave?
One from the pitiless wave?
OPCM : 46
UROKI : 36
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5/30
SPRAWNOŚĆ : 11/36
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa


British Museum
Szybka odpowiedź
W tym miejscu możesz przelogować się na inne konto i przesłać wiadomość. Pamiętaj, że treść posta zapisywana jest w obrębie danego konta. Aby uniknąć ewentualnej straty, pamiętaj o skopiowaniu treści posta przed przelogowaniem się.
Obecnie zalogowany jako:
Zmień konto
Morsmordre :: Londyn :: City of London