Wydarzenia


Ekipa forum
Perfumeria
AutorWiadomość
Perfumeria [odnośnik]26.07.16 18:06

Perfumeria

★★★★
Jest to duże pomieszczenie z ladami. Za nimi stoją wysokie, aż po sufit regały, na których ustawione są różnorodne flakoniki z perfumami, rodzimych projektantów zapachów, jak na przykład młodej lady Parkinson, a także tych zagranicznych, na przykład pochodzących z Francji. Odwiedzające te miejsce panie bądź panowie mogą sobie usiąść na krzesełkach, gdzie zostaną obsłużeni na najwyższym poziomie. Wychodząc, będą zadowoleni nie tylko z zakupów, ale także z tego, z jakim szacunkiem zostali potraktowani. Częściej w perfumerii można spotkać czarodziejów szlacheckich, ale raz na jakiś czas pojawiają się także ci mniej zamożni, którzy planując wydać tutaj swoje ciężko zarobione pieniądze.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Perfumeria Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Perfumeria [odnośnik]18.09.16 18:57
16 lutego '56

Dzisiejszego dnia na jedną chwilę zamieniałam się w sprzedawcę w perfumerii w Domu Mody Parkinson. Dostałam bardzo miłą wiadomość, od lady Carrow, która była zainteresowana zakupem perfum. I to nie byle jakich perfum, tylko tych z zimowej serii z zeszłego roku, które były pierwszymi moimi pachnidłami, które pojawiły się na półkach, mimo że oficjalnie jeszcze nie pracowałam w Domu Mody. Dlatego gdy tylko ktoś o nich wspomina, albo widzę jak dobrze się sprzedają, jestem niezwykle z siebie dumna. Bo powody do dumy przecież mam.
Normalnie, sprzedażą zajmują się specjalnie do tego przeznaczeni ludzie, jednak jeśli lady Carrow napisała sowę specjalnie do mnie, a w naszej perfumerii dbamy o zadowolenie klientów, oczekiwałam na nią dzisiejszego ranka osobiście.
Chociaż, jak się okazało, na półkach nadal znajdowało się kilka flakoników tegoż perfumu, to ja miałam już przygotowaną paczuszkę. Oraz, na wszelki wypadek, próbkę, gdyby lady Carrow miała ochotę sprawdzić, czy to są na pewno te perfumy, o które je chodziło.
Osobiście śmiem twierdzić, że ta linia zapachowa była jedną z najlepszych, jaką udało mi się stworzyć. Goździki i pomarańcze idealnie się dopełniały, można było się poczuć jak w najlepszej klasy herbaciarni, pijąc smakową herbatę, lub przypomnieć sobie ciepłe chwile spędzone przy rodzinnym stole podczas świąt. A efekt? Rozgrzewająca mgiełka otulająca ciało, utrzymująca się tak długo, jak utrzymywał się zapach perfum. Niezwykle praktyczne, bo wraz z mijającym ciepłem, kobieta wiedziała, że zapach jej pachnideł nikł i wypadałoby popsikać się ponownie. A ciepło, może nie było na tyle mocne by rozgrzać stojąc na chłodzie, jednak wystarczyło, aby czuć się komfortowo w chłodnych komnatach swoich posiadłości.
W końcu drzwi perfumerii się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny, jak sama lady Carrow. Znałyśmy się jeszcze z Hogwartu, jednak dzieliło nas niemal trzy lata różnicy wieku, więc nie było między nami żadnych bardziej pozytywnych relacji, powiedziałabym, że bardziej neutralne. Tak samo mój ród wraz z Carrowami utrzymywał odpowiednie stosunki, jednak nic się nie wydarzyło takiego, i nic nie wskazywało na to w najbliższym czasie, aby nasze relacje uległy poprawie. Z samą lady Majesty wymieniałam jedynie zwykłe uprzejmości, gdy miałyśmy ku temu okazję, wymieniałyśmy między sobą kilka zdań. Byłyśmy jednak zupełnie sobie różne, a jej zachowanie, o którym niemal wszyscy wiedzieli, nie raz bardzo mnie raziło. Póki co byłyśmy w perfumerii i teraz, kiedy decydowałam się na to, aby sama sprzedać jej flakonik, weszłyśmy na poziom kupujący-sprzedawca, a ja chciałam wyjść przy tym jak najbardziej profesjonalnie.
- Lady Carrow - zwróciłam się do niej, gdy tylko weszła do środka. - Zapraszam.
Powitałam ją miłym uśmiechem, miałam nadzieję, że spodobają jej się nasze usługi i, gdy zostanie wydana wiosenna kolekcja ubrań jak i perfum, wróci do nas ponownie.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Perfumeria [odnośnik]28.09.16 17:51
Coś nieprawdopodobnego. Lady Carrow postanowiła zakupić perfumy w celach rekreacyjnych, a nie kolekcjonerskich, jak to miała w zwyczaju. Majesty miała naprawdę spory problem z tymi pachnącymi specyfikami, do których czuła ogromną słabość. W jej pokoju ustawiono osobną szafę, która od razu wypełniła się rzędami perfum, różnej maści i daty. Często i chętnie odwiedzała Dom Mody Parkinsonów, wolny czas poza siodłem przeznaczając na typowo przyziemne przyjemności. Doceniała profesjonalną obsługę i prawdopodobnie częściej pojawiała się tam właśnie z tego powodu, niż z faktycznej potrzeby zakupienia kolejnych pachnideł, które przyjemnie mieszały jej każdego dnia w głowie.
Była tylko jedna rzecz, jakiej Majesty unikała w trakcie wybierania odpowiednich perfum - nie mogły być słodkie. Carrow wręcz nie znosiła tych cukierkowych zapachów, które można było wyczuć od większości młodych dziewcząt. Jakoś tak się utarło, że cięższe i mocniejsze perfumy nosiły tylko dojrzałe kobiety, do tego wieczorami, ale... No, Majesty lubiła łamać konwenanse... Przynajmniej te nieszkodliwe. Te szkodliwe rzadziej. Co ciekawe, naprawdę dobrze czuła się w ciężkich zapachach. Miało się wrażenie, że niektóre perfumy wręcz osiadały przy samej podłodze, gdy ich właścicielka przesiadywała wystarczająco długo w jednym pomieszczeniu.
Tym razem chodziło o sprawę nieco bardziej przyziemną - mroźne powietrze w trakcie porannych treningów potrafiło doprawdy uprzykrzyć każdą dłuższą przejażdżkę. Nie chodziło o całkowite ogrzanie, ale chociaż minimalne poprawienie stanu lady Carrow, gdy ta zaspana wręcz zamarzała z zimna przez pierwsze pół godziny pracy z aetonanem, dopóki jej organizm nie zaczynał z nią współpracować.
Cieszyła się, że lady Parkinson postanowiła spotkać się z nią osobiście. Odczuwała lekkie wyrzuty sumienia, że odrywała twórczynię perfum od jej rzeczywistej pracy - o czym pomyślała dopiero po wysłaniu listu z datą - niemniej doceniła ten gest w znacznym stopniu. Dlatego nie chcąc się spóźnić, skończyła trening przed czasem, co zdarzało się jej niewiarygdonie rzadko. Po dwugodzinnych wyszykowaniach, pojawiła się pod Domem Mody dokładnie o wyznaczonej godzinie, wcześniej pozwalając sobie na sprezentowanie kilku nowych par butów, do których miała prawie tak ogromną słabość, jak do perfum. Czuła lekką nutkę podekscytowania, gdy wchodziła przez eleganckie drzwi, starając pohamować swoje zapędy sprawdzenia wszystkich możliwych nowości.
- Lady Parkinson - dygnęła lekko, sympatycznie się uśmiechając, podświadomie czując do swojej rozmówczyni nieograniczoną na tę chwilę sympatię, oczywiście z racji ich obecnej sytuacji. Nie znała Victorii prawie wcale, jedynie z oficjalnych spotkań i równie oficjalnie rzucanych słów. Podobnie jak ona, Majesty miała wrażenie, że wyjątkowo mocno się od siebie różniły - ale nie zmieniało to faktu, że obecnie obydwie miały wspólną do załatwienia sprawę. Poza tym, Carrow nigdy nie zwracała uwagi na różnice, dopóki ktoś nie wykazywał się wyczuwalną złośliwością w jej stronę. W przypadku Victorii, naprawdę ciężko było pokusić się o stwierdzenie, że jakikolwiek jej gest mógł wychodzić poza ramy dobrego wychowania. - Naprawdę doceniam, że poświęca mi lady swój cenny czas. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiłam żadnego kłopotu swoim zapytaniem.. - stwierdziła, najgrzeczniej jak potrafiła, z lekkim zafascynowaniem rozglądajć się po pomieszczeniu wypełnionym błyszczącymi flakonami. Miała wrażenie, że aura lady Parkinson działa na nią wyjątkowo.... Ugrzeczniająco?


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Perfumeria [odnośnik]04.10.16 13:52
Lady Carrow okazała się dzisiaj wyjątkowo uprzejma, racząc nas swoim dobrym zachowaniem. Weszła, przywitała się szeroko się uśmiechając i czułam, że tak jak ja miałam dzisiejszego dnia frajdę z możliwości sprzedania jej własnego dzieła, tak i ona z niecierpliwością czekała na to, aby flakonik znalazł się w jej dłoniach.
Na jej słowa delikatnie pokręciłam głową, a szczery uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Miło mi było, że poprosiła mnie o pomoc w tej sprawie.
- Nie, nie zrobiła mi lady żadnego kłopotu. Powiem szczerze, że jest mi bardzo miło, że zwróciła się lady z tym bezpośrednio do mnie - stwierdziłam. - Zaoszczędziła lady przy tym swój czas, a dla mnie to miła odmiana.
Gdy Majesty podeszła w końcu do lady, ja wyciągnęłam mały pakunek, kładąc go starannie na blacie. Obok postawiłam także drugi flakonik, dokładnie taki sam, tylko już do połowy zużyty. Przysunęłam go bliżej lady Carrow.
- Mam przygotowany dla lady flakonik, ale proszę sprawdzić, czy to o te perfumy chodzi - powiedziałam uprzejmie.
Nie chciałam, aby wyszło na to, że lady Carrow wróci do domu, odpakuje perfumy, użyje ich i okaże się, że to nie jest to, czego oczekiwała. To byłaby ogromna skaza dla naszej perfumerii, a ja nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym dopuściła do tak ogromnej straty zaufania do naszej obsługi i naszych produktów. Zapewne nic by się nie stało, lady Carrow przyszłaby lub wysłałaby sowę, że doszło do pomyłki, perfumy by się zamieniło i po sprawie. Jednak niechęć i zły posmak by pozostał.
Obserwowałam jak Majesty sprawdza zapach perfum oraz ich właściwości, rozpierała mnie tak ogromna duma, jak nigdy wcześniej. Aż serce mi urosło widząc, jak na twarzy lady Carrow maluje się delikatny uśmiech, spowodowany cudownym zapachem i niezwykle rozgrzewającą mgiełką, osiadającą na jej ciele. Nigdy wcześniej nie widziałam jak moje perfumy działają na inne osoby, znaczy obserwowałam to na mojej matce, jednak nie sądziłam, że podobne wrażenia mogą mieć zupełnie inne osoby. Gdy zapach dotarł do mojego nosa, mi również zrobiło się bardzo miło i przyjemnie. Mi ten zapach niesamowicie przypominał święta, może więc dlatego poczułam się jak przy rodzinnym stole, późnym wieczorem podczas uroczystej kolacji?
- Wiem, że lady często u nas bywa, aby kupować nowe perfumy, mam coś, co mogło by lady zainteresować - stwierdziłam, z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Znowu spod lady wyciągnęłam trzy flakoniki. Tym razem widać było jednak, że nie są one moje. Ciężkie flakoniki, ozdobione przeróżnymi kolorami, gdzie ciemne fiolety przechodziły w jasne róże, a ozdobami były wielkie, kryształowe kwiaty. Nic w moim stylu, jednak zapachy niezwykle ładne.
- Ściągnięte z Francji, dostępne będą dopiero pod koniec marca, ponieważ wysłali nam tylko próbkę i dopiero będą dosyłać na zamówienie. Można już takowe złożyć, by od razu w dniu promocji perfumy już na lady czekały - poinformowałam. - Proszę sprawdzić, może któryś zapach się lady spodoba.
I je również przysunęłam bliżej, tym razem wraz ze specjalnymi papierkami. Lepiej nie psikać na siebie kwiatowych perfum i nie mieszać ich z goździkami. Kto wie, co by takie połączenie zapachów stworzyło. A przecież każdy chciał pięknie pachnieć, a nie śmierdzieć niewiadomo czym.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Perfumeria [odnośnik]04.11.16 13:11
Uśmiechnęła się bardzo delikatnie na słowa Victorii i ze zrozumieniem pokiwała głową. Majesty nie należała do wylewnych osób, ba, jedynie w towarzystwie niewielkiego grona przyjaciół i rodziny potrafiła się cieszyć... Z czegokolwiek. Jasne, zakupy dawały jej trochę szczęścia, ale nie o takie szczęście przecież chodziło.
Z ciekawością zerknęła na niewielki flakonik, a już chwilę później odkryła nadgarstek, by wypróbować oczekujący zakup. Nie miała wątpliwości, że lady Parkinson dobrze ją zrozumiała - ale co to za zabawa od razu nie powąchać nowych perfum? Gdyby miała zamiar przetestować wiele różnych zapachów, prawdopodobnie sięgnęłaby po płatki lub papierki, ale... Skoro chodziło o konkretne perfumy, to chciała je poczuć na sobie. Szczególnie, że spaliła się nie raz na tym, że na papierku czy jej matce jakiś cytrusowy specyfik pachniał całkiem ciekawie, a gdy tylko spotykał się z jej skórą... Powstawał niezbyt cieszący kwaśny zapach, którego Majesty znieść nie mogła.
Dała perfumom pooddychać na swoim nadgarstku, a gdy poczuła rozgrzewające ciepło, przybliżyła dłoń do twarzy. Spodobały jej się, pomimo tego, że nie trafiały w jej gusta stuprocentowo. No i kojarzyły się Carrow z jej rodzicielką... Chociaż to może nie była specjalna zaleta.
- Nie ma mowy o żadnej pomyłce, lady Parkinson, dokładnie ten zapach chodził mi po głowie przez ostatnie kilka dni - odparła bardzo miękko i subtelnie. Kiedy chciała, to potrafiła udawać wyjątkowo dobrze wychowaną pannę. Czasem po prostu trzeba było zachowywać się godnie, szczególnie, gdy ktoś inny prezentował wobec nas kulturę na wysokim poziomie.
Jednak z roztrwanianiem rodzinnego majątku nie miała większego problemu, a na widok kolejnych trzech flakonów oczka jej się zaświeciły. Z uśmiechem sięgnęła po papierki, a następnie każdy z nich popsikała innym zapachem.
- Podoba mi się ten ostatni, jak na kwiatowy zapach jest wyjątkowo ciężki i mało słodki - stwierdziła po kilku podejściach do każdego kolejnego zapachów, . - Jeśli mogę, to chętnie złożyłabym zamówienie na ten jeden, chętnie go zobaczę w swojej kolekcji - stwierdziła zdecydowana, oczekując na rozwój sytuacji. Prawdopodobnie powinna zadatkować zamówienie. No i opłacić perfumy, po które przyszła. Dobrze, że nie musiała się przejmować takimi rzeczami jak pieniądze...


Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3556-w-budowie-majesty-carrow#62807 https://www.morsmordre.net/t3651-cayenne#66372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f126-north-yorkshire-dwor-carrowow https://www.morsmordre.net/t3994-majesty-carrow
Re: Perfumeria [odnośnik]03.12.16 21:22
Obserwowałam ruchy kobiety, gdy unosiła podany przeze mnie flakonik, gdy delikatnie odsłoniła swoją skórę, aby psiknąć perfumem w to miejsce. W miejscu gdzie stały zaczął roznosić się przyjemny zapach, który otulił także i mnie oraz spowodował, że na moich ustach pojawił się przyjemny uśmiech. Inny niż ten, który obdarzyłam lady Carrow. Uśmiech przyjemności, rozluźnienia, jeśli mogę to tak nazwać. Gdy lady Carrow potwierdziła, że jest to właśnie to o co jej chodziło, próbkę schowałam z powrotem pod ladę.
- Cieszę się, że to to - potwierdziłam.
Odsunęłam pakunek na bok, robiąc miejsce dla kolejnych flakoników. Nie powiem, mi również zaświeciły się oczka gdy je zobaczyłam, bo wiedziałam już co skrywają w środku i wiedziałam, że są naprawdę dobre. Niektóre perfumy takie nie były, robione na siłę, byleby coś było, lub były nudne, powtarzalne. Zawierały w sobie takie nuty zapachowe, które miały każde inne przez co przestawały być unikalne. Nie lubiłam tego, jak kobieta miała przedstawić siebie za pomocą zapachu, gdy pachniała dokładnie tak samo jak tysiące, setki tysięcy, a może i nawet więcej, kobiet.
Każdy zapach znalazł się na innym papierku. Zaraz przyćmiły to, co sama stworzyłam, ale nie dlatego, że były lepsze, bo tak absolutnie nie uważałam, tylko dlatego, że odznaczały się kwiatowymi zapachami, dużo cięższymi i mocniejszymi niż to, co sama tworzę. To chyba było normą, że twórca perfum robił najwięcej takich pachnidełek jakie sam chciałby nosić. Uwielbiałam swoje zapachy, wszystkie miałam na swojej półce, chociaż ten fiołkowy zdecydowanie skradł moje serce i używałam go najczęściej. Także dzisiaj właśnie ten zapach unosił się dookoła mnie.
- Nie ma najmniejszego problemu, lady - zwróciłam się do niej, odsuwając perfumy na bok. - Zaraz zostaniesz zapisana na listę i gdy tylko pojawią się w sklepie w stałej ofercie, to zostaniesz o tym poinformowana.
Ruchem ręki przywołałam ku sobie pracownika sklepu, który zazwyczaj zajmował się sprzedażą perfum. Nie interesowało mnie czy aktualnie miał klienta, ja potrzebowałam jego pomocy i to w tym momencie było najważniejsze. Kazałam mu przynieść księgę z zamówieniami i przy mnie wpisać lady Carrow na listę oczekujących. Była moim pierwszym klientem, więc chciałam zadbać o to, aby jej obsługa była na jak najwyższym poziomie.
Teraz zostało jedynie przejść do zapłaty, chociaż ja już się tym nie powinnam zajmować. Kobieta przecież nie musiała znać się na finansach, na obsłudze kasy, od tego mieliśmy ludzi. Odprawiłam jednak pracownika, aby zajął się swoim klientem. Miał zrobić to szybko, by szybko do nas wrócić. Moja rozmowa z lady Carrow powoli dobiegała końca, a ktoś musiał wykonać transakcję. Bo tak jak wspominałam, na pewno nie będę to ja.
- Mam nadzieję, że perfumy dobrze będą ci służyć, lady - stwierdziłam, posyłając jej ciepły uśmiech. - Rozumiem, że pani matka jest zadowolona, inaczej byś się tu nie pojawiła, czyż nie?
Bardzo interesowały mnie opinię ludzi na temat moich specyfików. Niezwykle podnosiło mnie to na duchu, dodawało pewności siebie oraz motywacji do dalszej pracy. Nadal ciężko pracowaliśmy nad wiosenną kolekcją i przyznam szczerze, że było to niezwykle męczące. Tyle ostatnio wydarzyło się w moim życiu, że skupienie się na pracy było bardzo trudne.
- Czy jest jeszcze coś, w czym mogłabym pomóc? - zapytałam. - Jeśli lady to interesuje, to w marcu będzie wchodzić letnia kolekcja, w tym kilka moich nowych perfum. Na początku miesiąca powinny pojawić się próbki.
Miałam nadzieję, że lady Carrow to zainteresuje, wieść się rozejdzie, a moje pachnidła będą cieszyły się największą popularnością.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Perfumeria [odnośnik]16.01.17 21:11
Ten dzień był niesamowicie szalony. Daisy wypłakiwała oczy od dwóch dni. Jej chłopak ją rzucił. Mężczyzna, z którym spędziła długie trzy lata. Rok na jednym mieszkaniu. Oddała mu wszystko, ciało, duszę, oddawała pieniądze na spłacenie wspólnego lokum do spania, a teraz została z niczym. Nocowała u koleżanki, wydmuchując nosa w poduszkę. Dumna czarownica półkrwi, z dobrą pracą, nienagannym wizerunkiem, dzisiaj wyglądała jak sto nieszczęść. W końcu niecodziennie miłość jej życia rzuca ją w WALENTYNKI. Przetarła oczy rękawem koszuli nocnej, nie dostrzegając ironii w tym, jak próbuje pocieszyć się zapachem Długowiecznej Pokusy – perfumu, prawdopodobnie nie z Domu Mody Parkinsonów (na co nie wskazywałaby zbyt banalna nazwa), którym skrapiała szyję. Dopiero wtedy dostała olśnienia.
Praca!
Kto w jej stanie pamiętałby, ze dzisiaj miała wolne? Daisy przywdziewając najlepszą – znaczy najmniej wymiętą w kufrze po przeprowadzce – suknię, umalowała usta delikatną szminką, spięła włosy w luźny, żałosny, jak jej przekrwione oczy, koczek i rozbeczała się znów.
Lady Parkinson mnie wyrzuci jak mnie taką zobaczy!
Wpadła w histerię. Ta praca to było jedyne co jej w życiu zostało, co napawało ją dumą, w czym była dobra i co sprawiało jej drobną radość. Od dziecka bowiem chciała zająć się wytwórstwem kosmetyków magicznych, tak bardzo wychwalanych przez mamę.
Zbierając się w sobie, spróbowała zatuszować napuchnięte oczy pudrem, który wpadł jej do gardła, dławiąc ją męczącym kaszlem, który napadł ją znów kiedy opuszczając kominek, wylądowała w perfumerii, krztusząc się gorzkim smakiem porażki, strachu i ubolewania nad swoją żałosnością.
Panienko Parkinson, ja najmocniej przepraszam za spóźnienie, to już się więcej nie powtórzy!
Popędziła ku kobiecie, otrzepując suknię i pantofelki z pyłu, kiedy podbiegła do Victorii Parkinson, rozpoznając w niej członka rodziny.
Lady…
Zrekompensowała się, kiedy dostrzegła jej towarzyszkę i dygnęła przed nią, zaczesując luźny kosmyk włosów za ucho, próbując powstrzymać się od płaczu. Właśnie dlatego jej głowa pozostała dalej pochylona w dół, a wzrok utkwiony na ziemi.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Perfumeria 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Perfumeria [odnośnik]28.01.17 13:53
Nagle buchnęło zielone światło z kominka, całkowicie odciągając mnie od rozmowy z lady Carrow. Zwróciłam swoją głowę w kierunku przybyszki, rozpoznając w niej pracownicę domu mody, a dokładnie sprzedawczynię, która dość często stała tu za ladą. Jej szloch i kaszel zarazem rozniósł się po całej perfumerii, czym ściągnęła na siebie uwagę nie tylko pracowników, ale również i klientów. Spojrzałam na nią srogim wzrokiem, gdy się do mnie zwróciła i zaraz odwróciłam się ponownie w stronę Majesty.
- Lady wybaczy, zaraz kogoś do pani przyślę - zapewniła kobietę. - Mam nadzieję, że perfumy będą służyć.
Dygnęła lekko, ustępując miejsce pracownikowi, który teraz miał zająć się dalszym obsługiwaniem naszej klientki, a ja jednym gestem poprosiłam Daisy, aby poszła ze mną na zaplecze. Jak na złość, kierownik perfumerii gdzieś nagle znikł, dlatego sama musiałam zająć się tą sprawą. Usiadłam za biurkiem, wyciągnęłam wielką księgę, gdzie zapisane były daty i godziny pracy naszych pracowników i otworzyłam ją, szukając odpowiedniej strony.
- Dobrze wiesz, że nie tolerujemy spóźnialstwa - upomniałam ją, dość surowym tonem.
Chociaż absolutnie nie pełniłam tu takiej roli, która dawałaby mi prawo do rozporządzania pracownikami, to jednak skoro kobieta zwróciła się z tym do mnie, a osoby odpowiedzialnej na stanowisku nie było, co również miałam zamiar zgłosić, pozwoliłam sobie się tym zająć.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie? Mam nadzieję, że będzie to coś poważnego, bo nie chciałabym być w twojej skórze, gdy powiesz mi, że po prostu zaspałaś - powiedziałam, patrząc na nią.
Dla mnie było to nie do pomyślenia, że ktoś mógłby gdzieś kiedykolwiek zaspać. Od zawsze byłam budzona punktualnie, od zawsze kazano mi od razu wstawać, więc dla mnie było to całkowicie normalne i nie potrafiłam sobie wyobrazić, że u kogoś w domu mogłoby być inaczej, dlatego tym bardziej takie wyjaśnienie, jeśli padnie z ust pracownicy, zostanie przeze mnie bardzo skrytykowane.
- Oh, nie mogę znaleźć dzisiejszego dnia - jęknęłam pod nosem, z coraz to większą złością przerzucając kartkami. - Co za nieporządek. Wiesz może, gdzie tu znaleźć dzisiejszą datę? Na co dzień się tym nie zajmuję, a to wszystko jest tak podgryzdane.
Już chciałam dodać coś, że kierownik powinien udać się na jakiś kurs ładnego pisania, lub coś podobnego, ale ugryzłam się w język. Powiem mu to na osobności, nie będę przecież podważać jego autorytetu, w jakikolwiek sposób, przy jego pracownikach, którzy winni darzyć go szacunkiem i brać go jako wzór.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Perfumeria [odnośnik]29.01.17 17:13
Chłód lady Parkinson wprawił Daisy w osłupienie, mimo, że przecież kobieta nie była jej przełożoną. Złożyła ręce razem i skłoniła się pokornie przed jej dziewczęcą sylwetką. Nie śmiała nawet w tym momencie spojrzeć w jej tęczówki. Napuchnięte oczy biednego dziewczęcia spoczęły na ziemi, kiedy zwracała się z największą skruchą, na jaką było ją stać:
Tak, lady Parkinson.
Nie potrafiła jej powiedzieć nic więcej. Kiedy Victoria spytała ją o powód jej nieobecności, ciało dziewczęcia napięło się w nerwach. Aż ścisnęło jej żołądek, bo jak mogłaby wyjaśnić komuś tak światowemu, jak członek szlachty, że w jej obowiązkach zatrzymał ją tak błahy powód jak mężczyzna? Cudem powstrzymała się od płaczu. Kochała swoją pracę. Nie chciała jej stracić, nawet dla… ukochanego? Spróbowała się uspokoić, zaciskając palce na swojej skórze. Jaki mogła mieć powód?
To naprawdę poważne — zaczęła dając sobie czas do ułożenia myśli i swojego uzasadnienia nieobecności — ktoś mi bliski, umarł —  to nie było do końca kłamstwo. Naprawdę czuła, jak jej serce też obumiera po stracie najbliższej jej osoby, zupełnie tak, jakby dla niej musiał pozostać teraz martwy — Mój narzeczony — dopowiedziała ciszej, niepewna czy kobietę powinno to interesować. Dla niej jednak jej miłość była już niczym członek rodziny. A czy szlachta członków rodziny nie traktowala bardzo poważnie?
Posłusznie ruszyła za kobietą na zaplecze, czując jak atmosfera wokół nich zagęszcza się. Teraz było jej chłodno. To zdystansowanie Victorii działało na nią w ten sposób. Nie uspokoiło ją nawet spoglądanie w księgi. Ulgę mogłaby poczuć dopiero mając pewność, że nie zostanie zwolniona. Dlatego właśnie czym prędzej popędziła kobiecie z pomocą, z wyuczoną, machinalną precyzją, szybko odnajdując odpowiednią kartkę. Przez długi okres pracowania w jednym miejscu, zdążyła już brać na domysły niewyraźne litery, które miała przed sobą. Prawdopodobnie już przyswoiła sobie to, rzeczywiście bardzo niechlujne, pismo.
Mogę w czymś jeszcze pomóc? — spytała nieśmiało, niepewna czy mogła się odzywać.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Perfumeria 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Perfumeria [odnośnik]30.01.17 13:40
Przez chwilę pożałowałam surowego tonu, jakim obrzuciłam pracownicę na samym początku. Zrobiło mi się przykro z powodu śmierci jej narzeczonego, aczkolwiek nie potrafiłam zrozumieć jej bólu. Przecież narzeczony nie był nikim ważnym, miał jedynie zapewnić byt, bezpieczeństwo i zadbać o to, aby jego żona w przyszłości zrodziła jego potomka. Niemniej jednak spojrzałam na Daisy łagodniej, wypuszczając powietrze powoli.
- Przyjmij moje kondolencje - powiedziałam tylko.
Nie miałam nic innego do dodania, przecież ani jego nie znałam, ani nasza pracownica nie była mi jakoś szczególnie bliska. Popatrzyłam na nią, nawet gdzieś przez myśl mi przeszło, że może powinnam puścić ją do domu, ale szybko się jej wyzbyłam. Wystarczyło, że pojawiłaby się punktualnie i poprosiła o urlop, a na pewno by go dostała od swojego przełożonego. Nic jednak nie wspomniała o chęci wolnego, to i ja nie wyskakiwać przed szereg.
- O, jest - odetchnęłam z ulgą, gdy Daisy wskazała mi odpowiednią stronę.
Nie podziękowałam jej za to, bo przecież pomoc była jej obowiązkiem. Zapadła między nami chwila ciszy, kiedy ja próbowałam z tych krzaczków wynaleźć interesujące mnie informacje. Przewróciłam oczyma w momencie, gdy mój wzrok padł na odpowiednią informacje. Wzdychając ciężko, zamknęłam książkę z hukiem i odsunęłam ją od siebie, splatając razem dłonie i opierając je na blacie stołu.
- Panno Daisy, przecież masz dzisiaj wolne - powiedziałam to tak, jakby była to oczywista, oczywistość. - Powinnaś przyjść dopiero jutro o czternastej, na drugą zmianę. Dlaczego więc zawracasz mi teraz głowę?
Pokręciłam głową z widoczną dezaprobatą i wstałam z za biurka. Podeszłam do drzwi gabinetu, otwierając je szeroko i gestem dłoni zapraszając Daisy, aby opuściła pomieszczenie.
- Idź do domu, wypłacz się i doprowadź na jutro do porządku, bo w takim stanie wystraszysz nam klientów. Tylko się jutro nie spóźnij - dodałam jeszcze, już nie tak ostro.
Poczekałam aż Daisy opuści perfumerię, a gdy to zrobiła, poszłam sprawdzić, czy lady Carrow jest jeszcze przy ladzie, ale już jej nie było. Więc i ja opuściłam perfumerię, wracając do swojej pracowni dalej tworzyć nowe pachnidła.

zt



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Perfumeria [odnośnik]30.01.17 16:17
Daisy była niemalże zaskoczona z kondolencji złożonych jej przez samą pannę Parkinson. Mimo to, jej slowa przyjęła z ulgą. Poczuła się odrobinkę lepiej, więc i łatwiej było jej spełniać prośby lady. Mina jej trochę zrzedła w momencie, w którym kobieta zauważyła, że Daisy ma dzisiaj wolne. Dziewczyna oniemiała, otwierając zaledwie delikatnie usta ze zdziwienia. Jak mogla o tym zapomnieć? Jeszcze kilka dni wcześniej pamiętała. Dziś czuła się upokorzona i zawstydzona sytuacją, w której postawiła lady Parkinson, zajmując niepotrzebnie jej cenny czas i jednoczenie też i swój własny. Jednak jej wolny czas nie był tak drogi, jak czas szlachcianki. Dlatego odruchem rzuciła:
Przepraszam.
I przeprosiny te były najszczersze na jakie było ją stać w obecnym stanie. Dygnęła znów kobiecie, całkowicie poddana jej woli. Nie wiedziała jak się wytłumaczyć dlatego dodała:
Przyjdę jutro o czternastej, na drugą zmianę. Pójdę do domu, wypłaczę się, a jutro nikt nie pozna się na moim nieszczęściu — powtórzyła za kobietą, dodając jeszcze coś od siebie i wyprostowała się, próbując odzyskać animusz, teraz, kiedy dość już kłopotów sprowadziła na swoich pracodawców i ich rodzinę.
Dziękuję za tą lekcję. Do widzenia, lady Parkinson.
Zachowała jeszcze względny spokój w perfumerii, ale kiedy tylko opuściła zaplecze, musiała przyśpieszyć kroku, aby rzewne łzy wywołane stresem spłynęły na jej twarz dopiero w momencie, w którym przekroczyła próg lokalu i stanęła na ulicy. Straszny dzień. Doprawdy, bardzo straszny. Miała tylko nadzieję, e lady Parkinson długo nie będzie chowała do niej urazy, a Daisy wiedziała, że miała ku temu powód. Tego, czego nie wiedziała to fakt, że dla lady stanowiła zupełnie bezbarwną, obojętną osobowość, o której pewnie Victoria zapomni już następnego dnia, jeśli nie zapomniała już w tej sekundzie.

| zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Perfumeria 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Perfumeria [odnośnik]13.08.17 9:11
9.05.1956r.

Ostatnie wydarzenia znacząco wpłynęły na jakość życia lady Burke. Zwykle odznaczająca się grubymi rysami od rodziny Burke, teraz dopasowała się idealnie do opisu rodu. Ziva stała się bardziej milcząca, większość jej wypowiedzi stanowiły zdawkowe zdania, albo pomrukiwania. Była zmartwiona nagłym i niekontrolowanym ukazaniem się magicznych zdolności u swoich córek oraz tym, jak wpłynie to na ich rozwój. Czy zdołają nad tym zapanować, albo chociaż ograniczyć takie incydenty do minimum? Były przecież dziećmi, małymi dziećmi, które nawet całkiem nie pojmują potęgi mocy, jaka w nich drzemie, nie wspominając o nauce kontrolowania jej. Bała się, że takie uderzenia magii, szukającej ujścia z ich maleńkich ciałek, doprowadzą kiedyś do tragedii, której nie będzie umiała zapobiec.
Nawet służba dostrzegała diametralną zmianę w zachowaniu swojej pani. Jednak nikt nie śmiał zapytać, co konkretnie doprowadziło do zmiany w typowego, oszczędnego w słowach Burke’a. Ostatnimi czasy ta rodzina miała pecha. Fatum, jakby coś się uwzięło na wszystkich o tym nazwisku i wymierzało karę za dawne grzechy. Edgar, Quentin, wybuch, dziewczynki. Było tak wiele zmartwień, że nie wiedziała, na którym powinna się skupić. Problemy przytłaczały Zivę ze wszystkich stron, zamykając ją w małym, klaustrofobicznym pomieszczeniu.
Potrzebowała wyjść do ludzi, oderwać się od tego wszystkiego na krótką chwilę. Wcześniej zakupy sprawiały jej niewysłowioną radość. Lubiła czuć galeon przelewające się przez jej szczupłe, długie palce i dźwięk pełnej, ozdobnej sakiewki stawiany na sklepową ladę. Kiedy opuszczała Durham, pogoda idealnie odwzorowywała jej samopoczucie. Rzęsisty deszcz moczył jej szatę, ciemnoszare chmury kłębiły się na niebie i zwiastowały nieuchronną burzę.
W momencie przekraczania progu Domu Mody Parkinson już grzmiało. Ziva zrzuciła głęboki kaptur i swoje kroki skierowała do perfumerii. Weszła do środka, witając sprzedawczynię skinieniem głowy i cichym dzień dobry. Jak na tę pogodę i porę dnia, w środku panował całkiem spory ruch. Na propozycję pomocy w doborze perfum, grzecznie odmówiła. Sama znajdzie to, czego szuka. Ostatecznie zawsze mogła przecież zamówić spersonalizowany flakonik o wybranych nutach zapachowych.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Perfumeria [odnośnik]13.08.17 9:24
Każdy miał problem z przystosowaniem się z powrotem do dawnego środowiska, skoro to zostało dosłownie oberwane ze wszelkich znajomych rzeczy. Wpierw uderzenie w politykę, która stała się niemal wyniszczająca własnych obywateli, następnie Hogwart, gdzie coś w astronomie pękło na dobre i już nie miało zostać posklejane, a później były jeszcze te anomalie. Jayden nie spał też najlepiej od pewnego czasu. W sumie to w ogóle nie spał i niedługo miał opaść z wycieńczenia lub dostać coś nasennego, byle tylko jego ciało znów nabrało sił. Trwało to dokładnie od chwili w której mały Puchon zmarł w trakcie misji odratowywania ocalałych z akcji odbijania więźniów Ministerstwa Magii - więźniów Gellerta. Wciąż pamiętał to jak musiał zabrać nieżywe ciało dziecka. Był taki lekki, wyglądał jakby spał i astronom naprawdę chciałby, żeby tak było. Doskonale zdawał sobie jednak sprawę, że były to czcze życzenia, a on nie mógł już nic zrobić. Nie mógł w ogóle nikomu pomóc, bo nie był uzdrowicielem ani nie znał ani jednego odpowiedniego zaklęcia. Był w stanie tylko stać i patrzeć albo płakać, gdy trwał przy małym Lewisie. Gdy tylko zamykał oczy, pod nimi ukazywała się właśnie twarz chłopca - tylko z otwartymi, wodnistymi oczyma. Równie przerażającymi we śnie jak i na jawie. Jayden wzdrygał się za każdym razem i nie pozwalał sobie na sen, bojąc się tego, co tam zobaczy. I tak widok tego wszystkiego miał już nigdy nie opuścić jego wspomnień i chociaż myślał nad myślodsiewnią, zrezygnował. Powinien, musiał o tym pamiętać bez względu na wszystko. Może i bez tego byłoby mu łatwiej, ale postanowił inaczej, chociażby z tego względu, żeby zdawać sobie sprawę, co naprawdę miało miejsce i jakie były skutki niewystarczającego działania lub jego całkowitego braku. Powinien szukać swoich uczniów, powinien się domyślić, że Grindelwald umieścił chociażby część z nich właśnie w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Nigdy nie miał sobie wybaczyć tej swojej naiwnej i głupiej bezczynności. Zdecydowanie powinien zareagować, a nie stać i tylko patrzeć. Stać i patrzeć... Wizja podczas nocnej anomalii również trwała w nim, a rozszarpani, dawni znajomi nawiedzali go od czasu do czasu, ogałacając JJa z ostatniego spokoju, jaki został w profesorze. Starał się jakoś nad tym zapanować, ale leżało to zdecydowanie poza jego możliwościami. Nie chciał się też tumanić lekami, dlatego zmęczenie było widoczne już z daleka na wymęczonej, pokrytej kilkudniowym zarostem twarzy.
I chociaż powinien odpoczywać, zrobić sobie przerwę, nie mógł i nie potrafił. Zamiast tego przeniósł się kominkiem w gabinecie na Wieży Astronomicznej niedaleko publicznego przy Domu Mody Parkinson. Do urodzin Evey zostało jeszcze trochę czasu, ale ta wyprawa miała być również powiązana z oderwaniem myśli od wszystkiego, co złe i niepokojące. A początkowo dobrze zapowiadające się zmiany w Ministerstwie Magii i Hogwarcie powinny go uspokoić, jednak wcale się tak nie działo. Brak reakcji na zaistniałą magię był dziwnie podejrzany. Jay zmusił się, żeby zmienić obiekt rozmyślań, wchodząc do perfumerii. Nie usiadł przy żadnym krześle, a jedynie rozglądał się, by odszukać spojrzeniem czegoś świeżego, co przypominało mu Howell. Nie dane było mu jednak samotnie wybierać, bo jedna z ekspedientek podeszła do niego i zaproponowała pomoc.
- Chyba nigdy tu pana nie widziałam - zaczęła, nie patrząc na to, że Vane wcale nie szukał pomocnej dłoni. - Szuka pan czegoś dla ukochanej? A może mamy? Córki? - zasypywała go gradem pytań.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Perfumeria [odnośnik]14.08.17 10:19
Ostatnio Prorok Codzienny często poruszał temat zagadkowego zniknięcia Grindelwalda i powiązywał je z majowym wybuchem. Czarna magia przestała figurować jako przedmiot nauczania, rygor wprowadzony przed dawnego dyrektora zelżał. Ziva nie skupiała się mocno na tej rubryce, ponieważ Hogwart był jednym z ostatnich tematów jakimi by się przejmowała. Dawna szkoła, mimo że wiązały się z nią bardzo dobre wspomnienia, teraz jakby nie istniała dla lady Burke. Kadra nauczycielska i program nauczania zaczną ją dopiero interesować za sześć lat. W najgorszym wypadku na własną rękę zadba o dalszą edukację swoich latorośli. Rody szlacheckie mogły sobie pozwolić na fanaberie tego rodzaju, mając skrytki u Gringotta wypełnione po brzegi galeonami.
Wolnym krokiem przechodziła koło kontuaru. Krople deszczu spływały po jej szacie, a następnie lądowały na ozdobnej posadzce. Niekiedy zatrzymywała się przy interesujących nazwach i podnosiła fiolki z próbkami. Tak wiele zapachów odpowiadało jej upodobaniom, że ciężko było się zdecydować. Czuła na sobie spojrzenie ekspedientek gotowych do pomocy, a raczej przekonaniu jej do kupna zapachów z górnej półki cenowej. Oczywiście, dbając przy tym o jej komfort. Wielu sprzedawcom zależało, aby członkowie rodzin szlacheckich zostali obsłużeni w należyty sposób. Pozytywna opinia w ich kręgach była jak najbardziej pożądana. I nie byłoby nic złego w ich chęci pomocy i delikatnego naciągnięcia, przecież ją stać. Jednak Ziva nie miała ochoty, ani humoru, aby którakolwiek ze sprzedawczyń nad nią skakała. Jeśli zechce, sama wybierze flakon wart sumie kilkumiesięcznych zarobków podrzędnych czarodziejów półkrwi, albo co gorsza, mugolaków.
Odwróciła się, słysząc pieszczotliwy, sztuczny głos zasypujący jakiegoś mężczyznę pytaniami. Biedny, pomyślała. Padł ofiarą tych żmij, nie potrafiąc okazać chociaż pozornego zdecydowania na jakiś konkretny zakup. Kiedy wiesz po co przychodzisz, nie dasz się zmanipulować, to zostawią cię w spokoju. Miał jeszcze szansę na ratunek, jeśli jest chociaż odrobinę asertywny. Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, czy skądś go nie zna.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Perfumeria [odnośnik]14.08.17 17:41
Pewnie na pierwszy rzut oka było widać, że nie pojawiał się w takich sklepach co dzień, by sprezentować coś drogiego bliskiej osobie. Nie, żeby nie chciał tego robić, czy nie byłoby go stać. Zważywszy na to, że Jayden nie był rozrzutną osobą, a z wydanych książek, pisanych artykułów, konferencji i posady w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie ściągał naprawdę dobrą płacę. Gromadzone przez niego złoto nie znikało w tempie natychmiastowym tylko czekało na takie okazja jak ta. Raz na jakiś czas pojawiał się w pewnym miejscach i niekoniecznie była to perfumeria w Domie Mody należącym do rodziny Parkinsonów. Tym razem jednak chciał zrobić coś innego. Myśląc o Evey i jej zmartwieniach, po prostu przyszło mu do głowy sprezentowanie kobiecie czegoś, co mogłoby jej przypominać o spokoju i chwilach spędzonych w bezpiecznych czasach. Kiedyś na zajęciach eliksirów mówiła mu o swoich ulubionych zapachach, później zapadło mu to w pamięć, gdy profesor mówił o amortensji. Jego siostra wciąż była ważną dla niego osobą, dlatego też należał jej się szczególny prezent na okrągłą trzydziestkę. Wiedział, czego chciał, wchodząc do drogerii, ale zamierzał trochę pooglądać, powdychać, być może oderwać się od doczesnych kłopotów, których nagromadziło się bez liku. Jaydena prześladował brak snu, przyjmowanie na siebie za wiele zadań na każdą minutę, sekundę życia, by odbudować chaos, który zapanował nie tylko w Hogwarcie, ale również w całej Anglii. Chciał pomóc kosztem własnego zdrowia i być może również życia. Zamierzał oddać to wszystko w imię wyższego, ogólnego dobra. A teraz pojawiła się ta kobieta, która zasypywała go gradem pytań, nie czekając nawet na odpowiedź. Było to bardzo irytujące, chociaż JJ nigdy by się nie zdenerwował w takiej sytuacji. A przynajmniej kiedyś. Teraz był wymęczony i odbijało się to na jego twarzy. Przejechał po niej dłonią, starając się nie powiedzieć eksperiencje, że może przestałaby już mówić.
- Tylko przeglądam. Wiem, co chcę kupić, ale naprawdę - chciałbym to zrobić w pojedynkę - odpowiedział w miarę spokojnie. Nie miał ukochanej ani córki, dlatego nie chciał słuchać opowieści o tym, co najbardziej działa na kobiety lub poprawia im humor podczas menstruacyjnych incydentów. Jay na zmianę otwierał i zamykał usta, nie wiedząc co powiedzieć na ten niepowstrzymany potok słów. Nie mógł zwyczajnie odejść, bo nie tak był wychowany, a zresztą wewnętrzne przekonania mu na to nie pozwoliły. Już powoli zaczął żałować, że się zdecydował. Wpadł z deszczu pod rynnę i to na własne życzenie. Najgorsze było to, że Vane nigdy wcześniej nie czuł irytacji. Nie na drugą osobę, która chciała jedynie pomóc swoją wiedzą. Obawiał się tego, że te zmiany które w nim zachodziły, miały pozostać już na dobre. To było dla niego coś nowego, nieznanego. Wiedział jednak, że nie miało to z niego zrobić lepszego człowieka. - Naprawdę sam sobie poradzę. Dziękuję - powtórzył dość silnie.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Perfumeria
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach