Wydarzenia


Ekipa forum
Sala przesłuchań
AutorWiadomość
Sala przesłuchań [odnośnik]06.08.16 23:22
First topic message reminder :

Sala przesłuchań

To jedna z niewielu sal, nieprzypominająca typowych zimnych klit więzienia. Pokój nie jest przeznaczony do przesłuchiwań najgroźniejszych przestępców, ale - zwykle - czarodziejów z nieskazitelnym aktem urodzenia, którzy z jakichś powodów muszą złożyć zeznania. Świadkowie mają się tam czuć jak najbardziej komfortowo, co zapewnia w miarę domowy wystrój i styl mebli. Dobrze ogrzewane pomieszczenie pełni swoją funkcję w każdej porze roku, niezależnie od godziny. Centrum stanowi stół z czterema krzesłami dookoła, które znajdują się na małym podwyższeniu. Lustro weneckie odgradza znajdujących się w pokoiku obok magicznych policjantów od przesłuchiwanych. Mimo wszystko pomieszczenie służy pracownikom, a nie wygodzie ludzi wewnątrz.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala przesłuchań - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala przesłuchań [odnośnik]03.02.23 17:21
1 lipca
Trzynaście listów gończych ściskała w dłoni Corinne, kiedy czternasty zaatakował ją całkowicie znienacka, nadlatując od prawej i lądując na głowie. Ściągnęła go zamaszystym, pełnym irytacji ruchem i z zapamiętaniem zgniotła w kulkę, którą cisnęła gdzieś na bok.
To było nie do pomyślenia! Przecież nie zrobiła nic złego, a b s o l u t n i e nic złego. Poza tym, ta niewinna twarz spoglądająca z listu gończego mówiła sama za siebie! Jakim prawem ktoś ją wziął za sympatyka Komitetu Goblinów Bojowych?! Przyglądała się tylko i słuchała tego, o czym mówili, przecież to nie było jeszcze przestępstwo. I tak trwała tam tylko przez krótką chwilę, bo śpieszyła się na spotkanie z koleżanką, które miało odbyć się w londyńskiej łaźni. Który niecnota ją wtedy sfotografował? Czy to była jakaś parszywa prowokacja, próba zszargania jej imienia?
Na samą myśl o tym Corinne się zapowietrzyła i już-już miała cisnąć tymi wszystkimi listami gończymi w ziemię i sięgnąć po słowa, których damie używać nie przystoi, kiedy suchy podmuch wiatru uderzył ją w plecy, rozwiał luźno rozpuszczone włosy i przyniósł jej coś na kształt opanowania. Nie powinna się pieklić i chodzić od słupa do słupa, zbierając te przeklęte listy, było ich za dużo. Poza tym, powinna to jak najszybciej wyprostować. Najlepiej tak szybko, by choćby strzępek informacji o całym zajściu nie dotarł do kogokolwiek z Château Rose. Nadal przecież było to dla niej miejsce obce, nadal nie czuła się tam jak w domu i nadal czuła, że powinna uważać na każdy krok i każde słowo. Taki blamaż, publiczna scena, utrata kontroli na środku ulicy nie brzmiała jak coś, z czego Mathieu byłby zadowolony.
Nie mówiąc o innych członkach rodziny o których wolała sobie w tym momencie wygodnie nie przypominać.
Jej myśli odpłynęły odruchowo w bardzo konkretnym i jasnym kierunku, w stronę obecnego rzecznika Ministerstwa Magii i jednocześnie wieloletniego sługi rodu Avery z którym jej ojciec utrzymywał stosunki przyjacielskie. Cornelius nie raz i nie dwa tuszował jakieś sprawy dla nestora, robił to także na prośbę jej ojca, był sprzymierzeńcem. I jeśli do kogokolwiek miałaby się zgłosić ze swoim… niewygodnym problemem, to właśnie do niego.
Wycieczka do gmachu Ministerstwa nie zajęła jej wiele czasu, ale ledwie dostała się do środka ― zadziałał jakiś mechanizm obronny, rozwyła się magiczna syrena, a nią zaopiekowali się funkcjonariusze magipolicji. Próbowała się wytłumaczyć ― że to wszystko jedna, wielka pomyłka ― potem, kiedy nikt jej nie słuchał, spróbowała jednemu zagrozić, ale i tu odniosła porażkę. Zgrzytnęła zębami, kiedy jeden funkcjonariusz przekazał ją innemu, jak jakąś byle przesyłkę, ale postanowiła w głębi ducha nie robić scen i podejść do sprawy po dorosłemu ― czyli na spokojnie, z zimną krwią, choć miała ochotę krzyczeć, rzucać raportami i rozbić komuś doniczkę na głowie.
Przecież damie takie zachowanie nie przystoi. Poza tym, papa byłby rozczarowany.
Potulnie usiadła na wskazanym krzesełku w sali przesłuchań, splotła ze sobą dłonie i cierpliwie czekała, obserwując, jak jeden z funkcjonariuszy szybko notuje coś na papierze. Drugi pojawił się za minutę albo dwie i starannie zamknął za sobą drzwi.
― Czy jest pani świadoma popełnionego wykroczenia? ― spytał ją ten drugi, ledwo zajął miejsce. Sprawiał wrażenie strasznego służbisty.
Jeśli przechodzenie ulicą na której odbywa się demonstracja jest przestępstwem, to wychodzi na to, że owszem.
Funkcjonariusz cmoknął z niezadowoleniem, wziął do ręki jakiś dokument, potem kopię listu gończego i przesunął go po blacie w jej stronę.
― Przechodzenie - nie. Ale uczestnictwo już tak.
― Pani godność? ― wtrącił ten pierwszy, ciągle notujący.
Corinne ― efektowna pauza ― Rosier.
Skrobiące pióro nagle umilkło, pierwszy funkcjonariusz jakby nieco pobladł. Ten drugi ― służbista ― wyglądał na nieporuszonego.
― Za naruszenie artykułu numer… ― Nie dokończył, szturchnięty łokciem w bok przez kolegę. Spojrzał na niego z irytacją, potem szeptem wymienili parę uwag. Corinne z rosnącym zainteresowaniem obserwowała, ile tak naprawdę znaczy odpowiednie nazwisko.
Zdaje mi się ― odezwała się nagle, kierowana jakimś absurdalną falą śmiałości ― że za bezpieczeństwo ulic Londynu odpowiadają funkcjonariusze odpowiedniej jednostki, zgadza się? Czy to nie oni powinni zająć się szukaniem organizatorów tej zabawnej demonstracji, zamiast produkować bezpodstawne listy gończe? Czy może komuś tu zależy na zszarganiu mojego dobrego imienia lub uderzeniu w moją rodzinę? ― Zmrużyła nieznacznie oczy.
― Nadal potrzebne są wyjaśnienia. Został rzucony cień na pani opinię i teraz musimy przeprowadzić przesłuchanie ― zarządził stanowczo Służbista. ― Co robiła pani…
Szanowny panie, uprzejmie proszę powściągnąć jęzor i posłuchać ― wtrąciła zgoła bezpardonowo i nachyliła się nieznacznie w jego stronę ― moja reputacja pozostaje tak samo nienaganna, jak przed tą przykrą pomyłką, a zaświadczyć o tym może chociażby pan Cornelius Sallow. Dlatego też, by ułatwić życie zarówno swoje, jak i pańskie, uprzejmie proszę, by go tu wezwać, niech rozgoni wszelkie wątpliwości co do mojej reputacji.


Sad to see you go
Was sorta hopin' that you'd stay


Corinne Avery
Corinne Avery
Zawód : arystokratka
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rumor, humor, huk, harmider
dzikie harce, rozhowory
huczą bory, dzikie stwory
leśne strachy idą w tan
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sala przesłuchań - Page 8 UDbNATz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11472-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/t11474-piolun#355148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11477-skrytka-bankowa-nr-2505 https://www.morsmordre.net/t11478-corinne-rosier#355348
Re: Sala przesłuchań [odnośnik]25.04.23 22:55
1.07

Trzynaście razy przeczytał najnowsze wydanie "Walczącego Maga", najpierw gorączkowo sprawdzając druk i rozkład własnego artykułu i czy żaden redaktor nie pominął żadnego przecinka, a potem zwyczajnie upajając się sukcesem. Przewodnik samoobrony przed mugolami na stronie tytułowej prezentował się godnie, przystępnie streszczał wszystkie informacje, a redakcja dobrała nawet doskonałe zdjęcia (które go nie zaskoczyły, aprobował je przed drukiem, ale i tak ładnie wyglądały). Czytał prędko i co jakiś czas, motywując się w ten sposób do natłoku obowiązków związanych z początkiem zawieszenia broni i organizacją pierwszego Festiwalu Lata w Londynie. Narodziny nowej tradycji miały spleść się z prastarą tradycją. Mieli miesiąc na przekonanie społeczeństwa, że z jednej strony dopełnią wielowiekowych obrzędów, ale z drugiej strony - w miejscu zupełnie innym niż to, w którym świętowano Festiwal przez stulecia. W dodatku wyglądało na to, że pomimo kryzysu ekonomicznego Prewettowie wciąż organizowali "swoje" święto - święto, które należało im wydrzeć, wykorzenić z Weymouth. Czy zdrada obecnego nestora mogła przyćmić całą historię tradycji kultywowanej przez Prewettów? Jeśli tak, to nie powinno już ich być w Skorowidzie Czystości Krwi, ale tego zmienić się nie dało, a przynajmniej arystokracja była oporna. Jeśli nie, to ludzie będą oporni wobec Festiwalu poza Weymouth. Dylemat logiczny dla propagandzisty był dość spory i pierwsze ziarna propagandy zostały już zasiane w Walczącym Magu, ale Sallow przeczuwał, że w lipcu będzie miał ręce pełne roboty i nowych wyzwań. Zabrał się do pracy energicznie, tworząc notatki, listy zadań, pomysły - spodziewając się, że nie będzie przez nikogo niepokojony. Przez ostatnie kilka dni, przygotowując wydanie Maga, spotykał się wciąż z urzędnikami pracującymi nad organizacją Festiwalu, z redakcją Walczącego Maga, nawet ze stażystami - dziś miał w spokoju pomyśleć, wyczyścił kalendarz.
Dlatego spiorunował wzrokiem kogoś, kto zapukał do jego gabinetu - już miał otworzyć usta, by przypomnieć stażyście, że nie należy go dziś niepokoić, gdy zarejestrował, że intruz ma mundur policjanta i to wcale nie stażysta. Uniósł lekko brwi, gryząc się w język, a gdy mundurowy wyjaśnił, że jest proszony na prośbę przesłuchiwanej lady Corinne Rosier - uniósł brwi jeszcze wyżej.
-Czy to jakiś żart, albo sobowtór damy? - wyrwało mu się, ale po minie i wyjaśnieniach mężczyzny poznał wkrótce, że to chyba on ma stwierdzić, czy ktoś podszywa się pod lady Rosier.
Wstał, energicznie - niepewny, czy zdenerwować się na niekompetencję służb, czy zaniepokoić problemami Corinne. Jeszcze niedawno gratulował jej małżeństwa, szczerze liczył na to, że zamążpójście będzie służyć i jej i jej reputacji - kierowany zarówno sympatią do dziewczyny, jak i politycznym pragmatyzmem. Rosierowie byli wpływowi, ich sojusz z Averymi wzmocni tych drugich, a sama Corinne mogła zostać sojuszniczką zarówno swojego domu i hrabstwa, jak i pośrednio samego Corneliusa, w Chateau Rose. Nie mogli tego zmarnować, nie w kilka dni po jej ślubie!
Policjant zaprowadził go do sali przesłuchań - Sallow nie był pewien, czy oburzyć się na to otoczenie, czy ucieszyć, że to nie sale w Tower - i tam faktycznie siedziała ona, Corinne Ave... Rosier, we własnej osobie.
Założył, że służby sprawdziły już, czy to nie eliksir wielosokowy. Jemu rzut oka wystarczył, by zobaczyć, że kobieta faktycznie wygląda jak Corinne - a drugi rzut oka, na jej minę, na wpół przestraszoną i na wpół oburzoną, by przekonać się, że to w istocie ona.
Na szczęście, nikt nie związał jej rąk, ale... to jakaś katastrofa.
-To lady Rosier, naprawdę rozmawiacie z nią w sali przesłuchań? - syknął do policjanta pod drzwiami. Młody człowiek wydał się zakłopotany, ale twarze policjantów w sali wydawały się bardziej poważne. Cornelius wszedł do środka tak prędko, że aż załopotała mu szata i zgromił ich wzrokiem. Morderczym, choć uśmiechał się w niepokojąco łagodny sposób.
-Panowie, czy mógłbym zostać z lady Rosier - podkreślił to powoli, jadowicie. -...sam na sam? Obawiam się, że stresujecie młodą damę. - splótł ręce na piersiach. Jeden z policjantów postąpił krok w stronę drzwi, z drugim przez chwilę piorunował się wzrokiem, aż w końcu służbista odpuścił.
-Na pięć mi... - zauważył, ale Cornelius wszedł mu w słowo. -To nie potrwa długo, ale na ile będzie potrzeba.
Gdy drzwi się zamknęły, natychmiast opuścił ręce, a maska irytacji opadła - zastąpiona inną, troskliwą i łagodną miną. (Nie mogła ocenić, czy ta mina jest szczera, ale przecież nie musiała).
-Merlinie, dobrze mieć ich z głowy. Zaraz to rozwikłamy, ale opowiesz mi, co się stało? Jak się masz, potraktowali cię... dobrze? - usiadł na miejscu zajmowanym przez chwilą przed policjanta, zastanawiając się czy bardziej martwić się tym jak ucierpi reputacja Corinne w Ministerstwie, czy jak ucierpi reputacja Ministerstwa w domu Rosierów. Chyba najlepiej będzie zażegnać i zatuszować obydwa te kryzysy, ale - po kolei.




Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sala przesłuchań - Page 8 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Sala przesłuchań
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach