Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna ulica
AutorWiadomość
Boczna ulica [odnośnik]02.05.15 13:10
First topic message reminder :

Boczna ulica

Jedna z wielu bocznych uliczek Londynu, mniej zatłoczona, cichsza, otoczona raczej budynkami i kamienicami mieszkalnymi, niż sklepikami i restauracjami. Wzdłuż chodnika piętrzy się rząd przepięknych latarni, rozświetlających nocą gęste mroki nieprzeniknionej londyńskiej mgły. Raz na jakiś czas przejedzie mugolski samochód, kiedy indziej drogę przebiegnie dziecko. Wysoka zabudowa uniemożliwia rozpoznanie jakichkolwiek orientacyjnych punktów miasta w oddali, nie da się dostrzec stąd Big Bena. Łatwo się zgubić, jeśli nie zda się dobrze miasta.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna ulica [odnośnik]20.12.15 21:31
The member 'Rosalie Yaxley' has done the following action : rzut kością

'k100' : 52
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]21.12.15 22:30
Chociaż niski głos, wciąż nasycony był spokojem, spojrzenie Samuela dzierga nić troski. Wpatruje sie w dłonie Rosalie, czując się przez chwilę całkowicie bezużyteczny. Dajcie mi bójkę, dajcie cel, który mam zniszczyć, a pognam szybciej niż zdążycie mi o tym powiedzieć. Chwile jak te tak mocno pokazywały, jak wielką moc ma kobieca natura, szczególnie, gdy chodziło o uzdrawianie. Oczywiście znał genialnych medyków, w tym starszy Carrow, który raczył swoich pacjentów dosyć czarnym humorem, ale to kobiety posiadały tę naturalną zdolność, by samym dotykiem, głosem, czy spojrzeniem - leczyć i koić. Oczywiście...jeśli tylko chciały. W druga stronę potrafiły być tak przepełnione pasją, że mogły pochłonąć wszystko dookoła - niczym szalejąca burza. A on - mógł tylko tego doświadczać.
- Mimo to, spróbuj, wierzę, że to może pomóc - spojrzał na bladą twarz Lyry, by odchylić jej głowę, gdy uzdrowicielka poruszyła różdżką. Nie był pewien, jak narkotyk - jeśli rzeczywiście został podany, zadziałał na rudowłosą, ani tym bardziej w jakiej dawce go otrzymała - może ciało jakoś konkretnie reaguje podczas odurzenia? - odzywa się jeszcze, wciąż przyglądając się twarzy dziewczyny. Zazwyczaj, choćby podczas alkoholowego upojenia, w spojrzeniu działo się wiele, może i w przypadku narkotyków, tak to działało?
- Patronus - odparł krótko, odwracając brodaty policzek w stronę szlachcianki - jeśli oczywiście magia nie będzie zbyt kapryśna - kącik ust lekko unosi się, choć wesołość nie sięga oczu. Zbyt dobrze pamiętał sytuacje, gdy zaklęcia tworzyły swoją własną wizję, nie ulegając woli rzucającego. Jak będzie tym razem?
- Innego wyjścia prawdopodobnie nie będzie, ale najpierw spróbuję i ja poczarować - westchnął, gdy i tym razem urok panny Yaxley nie poskutkował. Czuł, że nikotynowa siła znowu się odzywała, jak zawsze, gdy znajdował się w sytuacji wymagającej wzmożonej inkantacji emocji. Mimo wszystko dobrze, że miał zaplecze medyczne w jej osobie.
Wysunął różdżkę z rękawa koszuli, czując jak drewno nagrzało się od ciała. Kącik ust raz jeszcze drgnął, gdy charakterystyczna struktura znalazła się w jego palcach.
- Expecto Patronum - ze słowami popłynęły wspomnienia tej jednej, konkretnej twarzy, uśmiechu i pasji, z jaką wymawiała jego imię, którego do dnia dzisiejszego, nie usłyszał nigdy z ust żadnej kobiety. Tym razem wargi wygięły się mocniej, pozwalając by przeniknęło go ciepło nie tylko od trzymanej w dłoniach różdżki.
Chciał, by świetlista postać pognała do Garreta i przyprowadziła go do swej siostry.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 21.12.15 22:38, w całości zmieniany 2 razy
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Boczna ulica [odnośnik]21.12.15 22:30
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością

'k100' : 82
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Boczna ulica [odnośnik]22.12.15 23:28
Na miejscu pojawił się równo trzydzieści sekund po tym, jak zorientował się, o co do cholery chodziło.
Ledwie kilka minut wcześniej warczał nieprzyjemnie na telepiącą się po klatce i wydającą niecywilizacyjne dźwięki sowę; rzucił trzymane w dłoniach pliki dokumentów na łóżko, a te zatonęły wśród wiecznie niezasłanej pościeli. Szybkim, zdenerwowanym ruchem otworzył metalowe drzwiczki, patrząc ze zniecierpliwieniem na szaleństwo błądzące po żółtych oczach niezrównoważonego psychicznie ptaka - ten zaraz z rozkoszą wskoczył mu na przedramię, nie omieszkując wbić się w nie pazurami. Garrett syknął, a Barney udawał, że tego nie dosłyszał, wciąż skrzecząc radośnie wniebogłosy.
I dokładnie w momencie, w którym Weasley ruszył się z miejsca, by otworzyć okno i wypuścić sowę na powietrzny spacer, rozjaśniał błękitny kształt. Po chwili konsternacji doszedł do wniosku, że to musiał być koziorożec - patronus Sama. Patronus. Kto normalny nie używa w błahych sprawach - na pewno o taką chodziło, musiało o taką chodzić - nadmiernie eksploatowanych sów?
Oczywiście, że to właśnie z Lyry znów zadrwił los - z gorzką rezygnacją zauważył, że nawet go to nie zdziwiło. Co nie zmieniło faktu, że skutecznie podniosło mu ciśnienie; nie wiedział już, czy powinien być zły na siebie, na Lyrę czy na wszystkie zbiegi okoliczności, które w ostatnim czasie mąciły mu spokojny sen. Dlatego też postanowił (zupełnie niesprawiedliwie) zrzucić cały gniew na osobę, która w tym równaniu zawiniła w stopniu najmniejszym; i choć zdawał sobie z tego sprawę, wiedział też, że jeśli nie pozbędzie się w jakiś sposób kumulacji negatywnych emocji to po prostu wybuchnie.
Bo był specjalistą od wybuchania. Śmiechem - wyłącznie w nieodpowiednich momentach. Złością - z powodu błahostek. Ogniem piekielnym - wtedy, gdy kapryśna różdżka kpiła z jego ćwiczonych przez lata umiejętności, może chcąc przypomnieć mu, że był tylko człowiekiem, że błądzenie nie jest niczym złym. Potrzebował tego. Bo rzeczywiście błądził jak ślepiec we mgle, nie wiedząc już, czy popełnia błędy, czy kieruje się dobrem, czy złem, czy resztki rozsądku wymykające się spod niezdrowych emocji prowadziły go na poprawną ścieżkę.
Deportował się z cichym trzaskiem, potrzebując zaskakująco mało czasu na rozeznanie się w sytuacji; ułamki sekundy później był już przy Lyrze, patrząc na nią z troską i strachem, kompletnie ignorując pozostałych czarodziejów. - Co się stało? - wychrypiał dopiero po chwili, czując, jak zalewa go fala gorąca. Spowodowana wściekłością? Obezwładniającą bezradnością? Poczuciem beznadziei, bo zasługiwał na tytuł najgorszego człowieka roku, który kruszył po kolei każdą dziedzinę życia, mimowolnie ściągając na dno wszystkich najbliższych i - nawet pomimo najlepszych intencji - brutalnie ich niszcząc?
Bo myśl, że nie może wszystkim pomóc, powoli dusiła go od środka.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Boczna ulica [odnośnik]25.12.15 23:45
Nie minęła chwila, nim świetlisty koziorożec pomknął gdzieś w przestrzeń uliczki, by zniknąć w ciemnościach. Jednak nie pozostawił po sobie pustki, przywołując w sercu Samuela to samo przyjemne ciepło, które towarzyszyło przy samym czarowaniu. Patronus sam w sobie fascynował Skamandera, nie tylko ze względu na znaczenie, czy wygląd, ale przede wszystkim towarzyszące mu obrazy. Auro nie był pewien, ale fakt, że potrafił wyczarować Patronusa, sprawiał, że jego przeszłość związana z nią ukazywała mu się nie tylko w swej tragicznej odsłonie. Potrafił przypomnieć sobie Gabrielle taką, jaką była naprawdę.
Obecność Garreta była jednocześnie pokrzepiająca i ...deprymująca. Znali się wystarczająco długo, żeby sobie ufać i jednocześnie, by mieć do siebie jakieś ale, a przez ostatni czas, jakoś miało to związek z jego siostrą, którą Samuel natrafiał w rożnych okolicznościach.  I stawiał, że Weasley przynajmniej za część z nich i niebezpieczeństwo z nimi związane - obwiniał Samuela. Chyba,a  może być za coś wdzięczny? Czasem nie był pewien czy więcej sobie grabił zguby, czy przychylności rudowłosego aurora. Ale - tak wyglądała ich przyjaźń, albo jakkolwiek by można było nazwać ich relację.
Odsunął się z miejsca, pozwalając, by Garret nachylił się przy nieprzytomnej. Zanim odpowiedział, spojrzał najpierw na półwilę, marszcząc przy tym czarne brwi.
- Znalazłem ją nieprzytomną w uliczce, ale nie wiem co jej się stało - odwrócił głowę, wskazując szlachciankę - ta młoda dama zna się na magii leczniczej, dlatego próbowała pomóc, ale chyba przyda się większa pomoc - wyjaśnił obecność Rosalie, choć zapewne, skoro dziewczyna wspominała o znajomości rodziny Weasley, to Garret mógł rozpoznać uzdrowicielkę.
I wciąż nie był pewien, co mógłby dodać, że rozpoznał w porzucającym Lyrę, jej drugiego brata? Czy może była to tylko pomyłka, którą wywołałby niepotrzebną falę gniewu? Musiał najpierw sam się przekonać, czy jego zmysły go zwiodły, czy jednak...coś cholernie było nie tak z Barrym, a ta myśl wywoływała w nim niepokój i gniewną iskrę, którą musiał za każdym razem gasić. Teraz trzeba było zadbać o bezpieczeństwo najmłodszej z Weasley. I nie miał zamiaru się z tego wycofać, nawet jeśli miałoby mu się porządnie zgarnąć od drugiego aurora, w których oczach upatrywał podobne do swoich, splątane i pełne niedopowiedzeń - emocje.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.12.15 14:00
Obejrzałam się za pięknym patronusem, który pomknął w dal, zapewne prosto do Garreta. Spojrzałam na aurora, musiał być niezwykle potężnym czarodziejem, skoro wyczarowanie patronusa nie sprawiało mu najmniejszego problemu. Dla mnie samo przywołanie jakiś dobrych wspomnień było już problemem, a co dopiero wyczarowanie cielesnej formy.
Między nami zapadła chwila ciszy, w tym czasie, dosyć szybko, pojawił się Garret. Spojrzałam na niego układając usta w prostą linię. Nigdy specjalnie za nim nie przepadałam, ale tym razem odłożyłam swoje wewnętrzne niechęci na bok. Gdy auror skończył mówić, postanowiłam wtrącić się i ja.
- Próbowałam ją ocknąć używając Pauperies, próbowałam też przepłukać żołądek, ale ani jedno, ani drugie zaklęcie na nią kompletnie nie zadziałało. Spodziewałam się, że Pauperies ją obudzi, ale zupełnie sobie nie poradziło - wytłumaczyłam z żalem w głosie.
Tak bardzo chciałam pomoc, a niestety absolutnie na nic się nie przydałam. Odsunęłam się od Lyry, aby Garret mógł na nią spojrzeć. Odczekałam chwilę i znów zwróciłam się do chłopaka.
- Uważam, że jak najszybciej powinniśmy zabrać ją do Świętego Munga - powiedziałam.
Wydawało mi się, że tak byłoby najmądrzej z naszej strony. W końcu nie wiemy co jej jest, ani kto jej to zrobił. Spojrzałam na aurora i zmarszczyłam brwi.
- Widziałeś kto ją zostawia, czy znalazłeś ją już leżącą na ziemi? - zapytałam w końcu, dość poważnym tonem.

Aż mi głupio z tym moim króciutkim postem T.T


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Boczna ulica - Page 4 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Boczna ulica [odnośnik]26.12.15 23:18
- Rosalie - rzucił z niemałym zaskoczeniem, dopiero teraz odwracając spojrzenie od Lyry i zauważając, że wspomnianą przez Samuela damą była właśnie znajoma półwila - nie wysłał jej półuśmiechu nie dlatego, że za nią nie przepadał, a dlatego, że po prostu nie miał siły się uśmiechać, tym razem kompletnie zapominając o szlacheckich konwenansach i koncentrując się na tym, co w tamtej chwili było najważniejsze. Nieprzytomnej siostrze, która znowu wplątała się w jakieś przeklęte kłopoty. - Dziękuję ci za to, że w ogóle próbowałaś - dodał jeszcze, a w jego oczach zatańczyły ciepłe, choć ponure ogniki.
Chwilę potem skinął lekko głową w kierunku Yaxley'ówny, niemo przyznając jej rację.
- Faktycznie, zabierzmy ją do Munga - rzucił cicho, jeszcze przez chwilę w milczeniu przyglądając się siostrze. Była krucha, tak krucha; dlaczego to wszystko musiało się przytrafiać właśnie jej? Dlaczego nie mógł jej pomóc? - zamiast tego nieprzerwanie patrzył, jak cierpi i czuł się skrajnie bezużyteczny, zupełnie, jakby to on nieświadomie przyczyniał się do krzywd, jaką spotykały siostrę na każdym niemal kroku. Od zawsze pragnął naprawiać świat, ale umiał skupiać się wyłącznie na odległych, szumnych celach, nie potrafiąc wesprzeć najbliższych i uchronić ich od chłodnego oddechu niebezpieczeństw i mrocznego cienia rzucanego przez pieprzone zło. - Samuel, jak dawno ją znalazłeś? - spytał, wcale nie chcąc oskarżyć aurora o to, że nie wezwał go natychmiastowo; aktualnie mógł skupić się tylko na rozważaniu, czy, rzucając się w pogoń za oprawcą siostry, jest jeszcze w stanie go odnaleźć i - nie zadając zbędnych pytań i nie bacząc na konsekwencje - sprawić, by pożałował, doszczętnie go zniszczyć i nawet przez chwilę nie zastanawiać się, jakie przyniesie to skutki. Garrett sam nie wiedział, czy kierujące nim pobudki miały jakikolwiek sens, czy były dobre; starał się nad tym nie zastanawiać, chciał ten jeden, jedyny raz najpierw działać, a potem myśleć. Nienawidził wrażenia, że grunt usuwa mu się spod stóp; łącząc wydarzenia z poprzednich miesięcy czuł się, jakby błądził wśród mgły i próbował uchwycić w dłonie ciemny, zawsze uciekający przed nim dym. Nie mógł pomóc Lyrze, musiał się z tym pogodzić. Może rzeczywiście jedynym rozwiązaniem była szczera rozmowa z matką i odesłanie Lyry do rodzinnego domu - przynajmniej do czasu ślubu z Traversem, który nieubłaganie się zbliżał?
Psia krew, czemu to wszystko musiało być takie trudne?


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Boczna ulica [odnośnik]28.12.15 19:56
Teoretyczne napięcie powinno opadać, ale obecność Garreta i niejasna świadomość, że prawdopodobnie, Samuel posiadał informację, którą - jeszcze - nie mógł się podzielić z obecnymi, mocno przytłaczała barki czarnowłosego aurora. Nieświadomie zacisnął dłoń w pięść, czując, że musi znaleźć ujście, a te - mógł otrzymać tylko wtedy, gdy dowie się z całą pewnością, kto potraktował tak bezczelnie Lyrę. I czy sprawcą zamieszania rzeczywiście był Barry. Nie chciał rozwodzić się nad ewentualnym źródłem zachowania, które nim kierowało, choć - pytania dojdą do głosu, gdy tylko dorwie tę rudowłosą czuprynę i zada mu kilka niewygodnych pytań.
Odwrócił czarnowłosą głowę najpierw w stronę młodej szlachcianki, kiwając niemo na tłumaczenia medyczne...z których nie za wiele zrozumiał. Możliwe, że Garret orientował się w jej słowach, ale Samuel mógł tylko udawać, że tak, wiem o co chodzi i gdyby była to inna sytuacja, uśmiechnąłby się znawczo. Teraz pozostawił usta zaciśnięte. W umyśle panował zbyt duży chaos, by teraz pozwolić mu się ujawnić.
- Góra pół godziny temu - krótkie zdanie na pytanie Weasleya. Nie umiał dobrze określić mijającego czasu, ale odkąd pojawiła się Rosalie, nie mogło minąć wiele chwil - tak...zakapturzona postać, która teleportowała się, gdy tylko mnie spostrzegła - odpowiedział lakonicznie na słowa, których wolał unikać. Nie kłamał jednak, niepewność co do tożsamości uciekiniera, pozostawiając dla siebie - Garret, zabierzcie ją do Munga, tak jak mówicie, ja wracam na stanowisko - wsunął palce w kieszeń płaszcza, by wyciągnąć - jak zawsze - pomiętą paczkę, kończących się papierosów. Wyciągnął jednego, zaciskając go w dłoni - poinformuję cię, jak tylko się czegoś dowiem - i nie czekając na odpowiedź, ruszył raźno w uliczkę, w końcu odpalając nieco wymiętego papierosa. Pozostawił za sobą chmurę szarego dymu i niedopowiedzenie, którego chwilowo nie umiał wyjaśnić (a może nie chciał?). Garret wiedział prawdopodobnie, że Samuel był właśnie na służbie, więc teoretycznie, jego proceduralne zachowanie nie mogło budzić zdziwienia. Przynajmniej dla kogoś, kto go nie znał.

Zt?


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 19.03.17 18:43, w całości zmieniany 4 razy
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Boczna ulica - Page 4 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Boczna ulica [odnośnik]29.12.15 18:33
Kiwnęłam lekko głową w stronę Garreta, kiedy ten się do mnie zwrócił. Cieszyłam się, że chociaż samą próbą, starałam się pomóc. Bałam się, że Weasley będzie na mnie zły, na szczęście obyło się bez nieprzyjemności.
Auror po odpowiadał na nasze pytania, z tego co zauważyłam, miał na imię Samuel. Czyżby znał się z Weasley’ami? Tak reagował na Lyre, teraz Garret zwracał się do niego po imieniu? Ciekawe, będę musiała się dowiedzieć, kim ten owy Samuel jest.
Mężczyzna po chwili opuścił nas, stwierdzając, że musi wrócić do swoich spraw. Uniosłam lekko brew, bo co było teraz ważniejsze od zdrowia i życia panny Weasley? Gdy tylko się oddalił na odpowiednią odległość, spojrzałam na Garreta.
- Nie podoba mi się on, zbyt tajemniczy. Gdy ich znalazłam, trzymał ją w rękach, nawet przez chwilę myślałam, że to on jej coś zrobił - powiedziałam ściszonym głosem.
Ale koniec rozmów, trzeba było jak najszybciej zabrać Lyre do Świętego Munga. Przez chwilę zastanawiałam się, jak tego dokonać. Z tego co wiedziałam, to chłopak umiał się teleportować, ale nie byłam pewna, czy zna się na teleportacji łącznej.
- Garret, nie zostawię was tak samych, idę z wami do Munga. Muszę wiedzieć, co z Lyrą, bo i tak nie będę mogła przestać o niej myśleć. Skorzystajmy z sieci Fiuu w Dziurawym Kotle, tylko weź ją na ręce - powiedziałam.
Pomogłam Weasley’owi wziąć swoją siostrę w ramiona i następnie razem z nim udałam się do szpitala dla czarodziejów.

zt oboje.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Boczna ulica - Page 4 DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Boczna ulica [odnośnik]20.01.16 18:33
Wracała do domu. Była taka spokojna i wydawało się, że nic nie może jej tego spokoju zakłócić. Nawet jakby Roger wypadł z jakiejś bramy, próbując po raz setny przetestować jej refleks, nie pozwoliłaby, żeby to ją wytrąciło z równowagi. Była zbyt zmęczona, ale równocześnie w za dobrym humorze na takie zdenerwowanie. Deszcz delikatnie kropił, nie musiała nawet się przed nim osłaniać. Pewnie po powrocie do domu będzie miała mokre całe włosy, ale to nic! Właśnie ta rzecz podobała jej się w Anglii najbardziej - często tu padało. Niektórzy narzekali na szarą atmosferę tego miejsca, ale Caro to pasowało. W dodatku ten cudowny zapach mokrej ulicy! Nie dało się narzekać na tak urokliwe okoliczności. Jasne, że w domu czuła się lepiej! Uwielbiała przestrzeń dużego domu Pougetów, uwielbiała cudowny ogród. Tu jednak nie było jej o wiele gorzej. Tu czuła się dobrze. W końcu to jej naturalne środowisko. Była przecież Brytyjką! Nie, nawet po tylu latach nie potrafiła w pełni sobie tego uzmysłowić. Nie i już! Co by musiało się stać, żeby...
Z rozmyślań wyrwał ją pewien bodziec wzrokowy. Lekcje Rogera nie poszły na marne. Wreszcie udało jej się całkowicie utonąć w rozmyślaniach, a równocześnie unosić się na powierzchni rzeczywistości, w której to udało jej się wypatrzeć !
To była ONA!
Bellona Greyback, lat dwadzieścia cztery. Pierwszy raz w życiu ją widziała, nigdy nie miała przed oczami żadnej jej fotografii, a od samego początku, gdy tylko ją ujrzała, wiedziała, że to ona. Zdarzenie to mogłoby być bardziej niesamowite, gdyby nie prosty fakt, że dziewczyna ta wyglądała prawie tak jak lustrzane odbicie Caro. Zaraz... co? Nie! Ona była zupełnie inna! Na pewno nie mogło być drugiej takiej jak Caroline. Nie mogło! To się kłóciło z porządkiem wszechświata. Jej siostra (to słowo zabrzmiało przerażająco) NIE MOGŁA być do niej tak bardzo podobna! Caro była JEDYNA! Jedyna w swoim rodzaju.
Najzwyczajniej w świecie by uciekła, teleportowała się lub cokolwiek innego, gdyby nie przykra prawda, której nie dało się zaprzeczyć. Ta dziewczyna również na nią patrzyła.
Prędzej czy później to się musiało stać - tego była pewna. Myślała jednak, że nastąpi to później, znacznie później. Tymczasem bez żadnego przygotowania została zmuszona do spotkania z siostrą, której nie znała i wcale znać nie chciała. Jedyna nadzieja była taka, że dziewczyna odwróci wzrok i przejdzie na drugą stronę ulicy. To by wyzwoliło Caro z obowiązku bliższego spotkania. Niech tak zrobi, niech sobie pójdzie! Przecież panna Pouget nie stchórzy pierwsza! W końcu to nie może być jej wina! Już prędzej odbędzie to niechciane spotkanie. Wolała jednak tego uniknąć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Boczna ulica [odnośnik]01.02.16 14:50
Wyszłam z domu. Nie robiłam tego często, tak naprawdę to prawie wcale. Moja egzystencja ograniczała się do załatwienia w centrum najważniejszych sprawunków, głównie jednak odwiedzenia jak największej ilości barów. Po to, żeby się upić, a potem całą złość wyładować na Merlina winnych osobach. Tak wyglądał każdy z moich dni: do upojenia nudny, sztampowy, schematyczny. Nigdy nie przypuszczałabym, że los posiada w rękawie kilka asów. Rzeczy, które mogłyby odmienić moje życie. Smutne, zdewastowane, wypełnione po brzegi pustką przeplataną z goryczą życie. Do którego wdarło się światło w postaci Aarona; nie mogłam do końca w to uwierzyć, że miałam przyjaciela, a teraz... teraz na moim palcu serdecznym spoczywał pierścionek sugerujący, że za jakiś czas nie będę istnieć tylko i wyłącznie dla siebie. Nie będę mieć tylko jednego, jedynego powodu, aby co dzień wstawać z łóżka i próbować nie zwariować. Będzie ich coraz więcej, tak jak tego idiotycznego ciepła odczuwanego w okowach klatki piersiowej. Przebijającego się przez kości, mięso i skórę, wydostającego się aż na zewnątrz, czego nie mogłam kontrolować: byłam więźniem szczęścia. To takie dziwne uczucie, zupełnie przeze mnie zapomniane przez ten cały czas kiszenia się we własnym sosie porażki i upodlenia. Wciąż próbowałam się dopasować, przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego: jednocześnie przepełniała mnie wiara, że wreszcie mi się to uda.
Nie poznawałam samej siebie.
A teraz szłam, w zatrważająco dobrym nastroju, uśmiechając się nieznacznie nie wiedzieć do kogo. Nie poznając samej siebie stojącej tak blisko mnie, niemal na wyciągnięcie ręki... Jak to możliwe? Że nie patrząc w lustro widziałam swe odbicie? Czy ja umarłam? Rozejrzałam się w poszukiwaniu swojego ciała gdzieś na jezdni, ale niczego takiego nie zauważyłam. Odgarnęłam wilgotne od deszczu włosy, poprawiłam rąbek sukienki w niemym przeświadczeniu, że obraz zniknie sprzed mojej twarzy; niestety, kiedy znów ją uniosłam, postać wyglądająca jak ja wcale nie zniknęła. Niczego nie rozumiałam. Dlaczego, o co chodzi? Pozbawiona kogokolwiek, kto mógłby wyjaśnić mi zawiłe historie rodzinne wpatrywałam się w siebie samą od dobrych paru chwil. Czy to złudzenie? Podeszłam bliżej, chcąc zaledwie musnąć ramię wytworu mojej wyobraźni, aby przekonać się, że jest wyjątkowo namacalny. Poczułam zalewającą mnie falę niepokoju: paliła niemal każdy nerw, każdą komórkę ciała, zostawiając w milczącym szaleństwie i utkwionym przerażonym spojrzeniu w dziewczynę przede mną.
Czy ja oszalałam?
Tak zupełnie, doszczętnie?



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Boczna ulica [odnośnik]03.02.16 18:49
Są takie sny, w których choćbyś nie wiem jak się starał, nie dasz rady się ruszyć, nawet drgnąć. Chcesz biec, ale nie możesz zrobić kroku. To nie był sen, ale ona właśnie tak się czuła. Nie mogąc uciec przed przeznaczeniem, musiała obrać inną strategię - stawić czoło rzeczywistości. Bellona jak na złość coraz bardziej się zbliżała. Najwyraźniej nie miała zamiaru stchórzyć. Szkoda. Serce Caro z każdą chwilą biło coraz mocniej. Z jednej strony była ciekawa tego, jaka jest jej bliźniaczka, ale wolałaby przełożyć to spotkanie na wtedy, kiedy będzie lepiej przygotowana do tej rozmowy. No bo jakaś rozmowa musiała między nimi zaistnieć, prawda? Nie mogły przejść obok siebie obojętnie! Po prostu nie mogły.
Wszystko nagle wróciło. Znowu przeżywała ten dzień, który miał miejsce kilka lat temu. Tato postanowił wreszcie wyznać jej gorzką prawdę. Nie smuciło jej to, że została adoptowana - to było w tym wszystkim najcudowniejsze. Nie mogła pogodzić się z tym, że została odrzucona. To ją niesamowicie bolało. Z czasem powoli o tym zapominała, ale na widok tej dziewczyny, rana z powrotem się otworzyła. Póki co, mogła próbować w to nie wierzyć, wmawiać sobie, że to tylko zły sen, jakaś głupia legenda. Teraz nie dało się jednak zaprzeczyć niemal namacalnym faktom. Ona istniała naprawdę!
Była już tak blisko. Coraz bliżej. I dziwiła się coraz bardziej. Co się tak gapisz? Przecież wyglądam normalnie! Czyżby nie spodziewała się jej tutaj spotkać? Najwyraźniej nie była na to gotowa tak samo jak Caro, a może nawet bardziej.
W końcu to się wydarzyło. Podeszły do siebie naprawdę blisko. Serce biło jej tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy dotąd, ale umiała ukryć zdenerwowanie. Popatrzyła śmiało na swoją bliźniaczkę - prosto w oczy! Zmusiła się do wygięcia ust w coś na kształt uśmiechu. Przystanęła. Chciała, żeby to ta druga coś powiedziała, ale się nie doczekała. Wreszcie wydusiła z siebie kilka słów:
- Cóż za nieoczekiwane spotkanie.
Nie spuszczała z niej wzroku. Chciała wyglądać na pewną siebie. Jeśli już mierzyła się z tą trudną sytuacją, to nie mogła zrobić tego w sposób, którego będzie potem żałować do końca życia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Boczna ulica [odnośnik]08.02.16 14:34
To było straszne. Ta cholerna niepewność tego, co się widzi. I namacalny dowód, że to nie jest jedynie wyobrażeniem. Stałam sparaliżowana być może kilkadziesiąt sekund, a tymczasem miałam wrażenie, że minęły wieki. Wieki od chwili, kiedy czułam się normalnie, w swym zwyczajnym, niewyróżniającym się życiu. Teraz zostało ono zakłócone przez... nieprawidłowość? Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak mogłabym to nazwać. Nigdy nie miałam rodzeństwa, a tym bardziej siostry bliźniaczki, dlaczego więc miałabym pomyśleć o czymś takim? Miliony myśli kotłowały się w mojej głowie a każda była gorsza od drugiej. Wlepiałam wzrok w postać stojącą przede mną nie wiedząc co powiedzieć. Co mówi się w takich sytuacjach? Wzięłam głęboki wdech zastanawiając się jednocześnie czy nie wyjdę przypadkiem na obłąkaną kobietę gadającą do siebie. Z drugiej strony nic oprócz choroby nie mogło mi się chyba przytrafić.
Rzuciłam szybkim spojrzeniem na otoczenie wokół, być może szukając... szafki z boginami? Naprawdę nie wiem czego się spodziewałam. Miałam mieszane uczucia, gdzie górowało przerażenie i niedowierzanie uderzające we mnie z całą swoją siłą.
Dopiero kiedy osoba przede mną się odezwała, zrozumiałam, że jest tu coś mocno nie tak. Nawet w najgorszym delirium świata nie mówiłabym przecież z tak wyraźnym, francuskim (prawdopodobnie) akcentem. Dopiero wtedy zapadka zaskoczyła wywołując kolejną falę niepożądanych uczuć.
Na które zareagowałam śmiechem.
Śmiechem pełnym zdziwienia, niepojętej ulgi i prawdziwego rozbawienia. Szczerze? Nie pamiętam, kiedy śmiałam się po raz ostatni. Coś mi mówi, że przed piątą klasą.
- Naprawdę? To ma być żart? - spytałam wreszcie, kiedy tylko udało mi się doprowadzić do stanu, w którym potrafię spokojnie mówić. Zasłoniłam na moment ręką usta, chcąc to sobie jakoś uporządkować. - Metamorfomag? Czy eliksir wielosokowy? A może niezbyt legalny metamorfamulet? Dobra, wiem, że magik nie powinien zdradzać swoich sztuczek, ale umieram wręcz z ciekawości kim jesteś i o co w tym wszystkim chodzi. Nie mogłaś się zmienić, ja wiem, w minister magii? To byłoby dużo ciekawsze - wyrzuciłam z siebie, niemal na wydechu. Sytuacja była tak groteskowa, że aż nieprawdopodobna.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570
Re: Boczna ulica [odnośnik]09.02.16 23:55
Ta niepewność w jej oczach, to przerażenie. Caro rozumiała, że nieoczekiwana sytuacja mogła zszokować Bellonę. W końcu dziewczyna mogła nie spodziewać się spotkania zaginionej bliźniaczki w Londynie. Caro na pewno była bardziej przygotowana na taką możliwość. Przez moment zrobiło jej się nawet żal siostry... to słowo nadal brzmiało strasznie! Jednak tylko na małą chwilę, bo gdy ta wybuchnęła śmiechem, od Caro odeszło całe współczucie. W co ty ze mną pogrywasz, dziewczyno? Jedno było pewne - Bellona Geyback śmiała się wyjątkowo okropnie, tak złowieszczo i grubiańsko. A fe! Zniesmaczyła tym swoją bliźniaczkę, a zaraz potem zdziwiła pytaniem.
- Żart? - zmarszczyła czoło, ciągle spoglądając w tę jej bezczelną buźkę. Dlaczego żart?! Kolejne słowa panny Greyback były tak jakby odpowiedzią. W głowie Caro zaczynało coś świtać.
CZYŻBY ONA O NICZYM NIE WIEDZIAŁA?! Ale jak to? Dlaczego? W pierwszej chwili dziewczyna zrobiła wielkie oczy, słysząc drwiącą wypowiedź siostry, która w gruncie rzeczy nie zrobiła na niej wrażenia w przeciwieństwie do odczytanej między wierszami informacji. Coś niesamowitego! Greybackowie nie raczyli poinformować kochanej córeczki o istnieniu jej już-nie-tak-kochanej siostry! Naprawdę Caro łudziła się, że ci ludzie wyjawili jej prawdę? Ci sami ludzie, którzy pozbyli się problemu w postaci Melody, którą wysłali do Francji, nie martwiąc się, co się z nią stanie? To, że Pougetowie potrafili szczerze porozmawiać z córką i zdradzić jej informacje, do których miała pełne prawo, nie oznaczało, że rodzice Bellony zrobili to samo. No przecież! W końcu mieli się czego wstydzić!
Zmiana planów - spotkanie było jeszcze bardziej nieoczekiwane niż Caro mogłaby na początku przypuszczać. Po chwili milczenia, gdy wszystko ułożyła sobie w głowie, odezwała się spokojnie:
- Poczekaj, widzę, że ty nic nie wiesz - uniosła dłoń, jakby chciała zatrzymać samonakręcającą się dziewczynę. - Zupełnie nic, a sprawa wcale nie jest żartem. Ona nie jest nawet odrobinę zabawna - jej ton był poważny, wręcz smutny. Przypadła jej rola tego, kto uświadomi Bellonę; tego, kto wyjawi jej całą prawdę o bliźniaczce, a co za tym idzie - okropnych rodzicach. Caro straciła pewność siebie, którą obiecała sobie wcześniej zachować do końca. - Tak się składa, że jesteśmy siostrami. Bliźniaczkami - dodała na wypadek ewentualnych wątpliwości. - Myślałam, że o mnie wiesz, ale najwyraźniej się myliłam.
Oczekiwanie na odpowiedź było przerażającą chwilą. Może Caro wolała myśleć, że relacja z siostrą jest jej zupełnie obojętna (przecież do tej pory żyła bez niej), ale z drugiej strony, to spotkanie będzie ją prześladować aż do śmierci, jeśli pozostanie po nim niesmak. Mimo wszystko Caro nie będzie mogła tak po prostu o tym zapomnieć. Sprawa za bardzo ją dotyczyła. Wszystko zależało teraz od reakcji Bellony.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Boczna ulica [odnośnik]15.02.16 13:23
Myśli mieszały się ze sobą tworząc nadzwyczajnie dziwaczną mieszankę. Z jednej strony czułam przerażenie wypełniające niemalże każdą komórkę mojego ciała, z drugiej zaś starałam się dołączyć do wewnętrznego rozbawienia ukazującego się na zewnątrz poprzez groteskowy śmiech. Cała ta sytuacja była naprawdę na tyle nieprawdopodobna, że zgubiłam się pomiędzy jedną, a drugą skrajnością. Dziewczyna przede mną stojąca była do bólu materialna, wyglądała niemal identycznie jak ja, a siąpiący z nieba deszcz nie rozmazywał jej sylwetki w nicości. Obraz owszem, był lekko zamazany, ale to z powodu dostającej się do oczu wilgoci, a nie z powodu złudzeń wychodzących na pierwszy plan. Miałam ochotę potrząsnąć samą siebie, spoliczkować, zrobić cokolwiek, co wybudziłoby mnie z tego szalonego otępienia. Górującego nad zdrowym rozsądkiem. Pomyśleć, że ja, tak nieskończenie głupia i naiwna, łudziłam się jeszcze, że od teraz w moim życiu istnieć będzie jedynie tęcza i mknące po łące jednorożce. To nieistotne, że rzeczywiście cały świat miał się teraz odmienić pod wpływem tej iskry nadziei i szczęścia wdzierającego się do zasnutej cierpieniem duszy; istotnym było to, że wszystko co dobre jest straszliwie ulotne i właśnie miałam się o tym przekonać. Tu i teraz.
Cisza między nami wydawała się być ciężka pomimo grającego na ustach uśmiechu, którym samą siebie próbowałam przekonać co do tego, że ta sytuacja mnie bawi. Tak naprawdę w ogóle mnie nie bawiła i najchętniej poszłabym już do domu. Zanurzyła się we własnej, ciepłej pościeli z Jowiszem w nogach i Ognistą w dłoni. Zapomniała o tym dziwnym delirium, w którym teraz się znajdowałam. Niestety, trud tego zdarzenia wciąż powracał niczym bumerang, a osoba stojąca przede mną szła dalej w zaparte. Mówiąc idiotyczne, bzdurne rzeczy. Stek oszczerstw wbijał się boleśnie w świadomość; na pewno na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia kiedy patrzyłam na dziewczynę pełna niedowierzania. Co za nonsens!
- Naprawdę nie wiem o co tu chodzi, ale to nie jest ani trochę śmieszne w tym momencie, z tym się zgodzę - zaczęłam z wolna krzyżując ręce na piersi. - Co do reszty to zupełnie nie rozumiem tej sytuacji. Wychowywałam się sama, skąd miałabym niby mieć siostrę bliźniaczkę, o której nic nie wiem? To się w ogóle nie trzyma kupy. Dlatego proszę, daj już spokój z tymi przebierankami, serio. Znajdź sobie lepsze zajęcie? - dodałam, spoglądając gdzieś w bok. Pomimo głupoty całych tych wzniosłych słów coś mi mówiło, że powinnam zostać, że to takie naiwne, ale jednocześnie pociągające. W końcu byłam przekonana o tym, że nie posiadam już żadnej bliskiej rodziny.



just fake the smile

Bellona Lovegood
Bellona Lovegood
Zawód : hodowca i treser chartów angielskich
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1565-bellona-greyback https://www.morsmordre.net/t1574-mars#15674 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f181-trout-road-45 https://www.morsmordre.net/t1749-bellona-lovegood#20570

Strona 4 z 15 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 15  Next

Boczna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach