Wydarzenia


Ekipa forum
Brzeg jeziora
AutorWiadomość
Brzeg jeziora [odnośnik]13.01.18 21:45
First topic message reminder :

Brzeg jeziora

Kamienista plaża przy jeziorze niemal w całości pokryta jest różnobarwnymi kamykami, które, według miejscowej legendy, są wypluwane przez potwora z Loch Ness jako drobny podarunek za skromne życie mieszkańców pobliskiej wioski. Przy wschodzie i zachodzie słońca plaża lśni tysiącami barw, tworząc swój naturalny pokaz świateł. Wśród nich znajduje się kilka z nich, które ponoć mają szczególną moc. Wierzy się, że kamień turkusowy, włożony na najwyższą półkę szafy, chroni dom przed bahankami; kamień purpurowy, zostawiony w szafce na buty, chroni domowników przed chochlikami kornwalijskimi, które uwielbiają kraść damskie obuwie; kamień karmazynowy, położony na kuchennym parapecie, strzeże dom przed plagą smutku.

By odnaleźć właściwy kamień, rzuć kością k100 (nie dolicza się bonusu za spostrzegawczość). Wyrzucenie wyniku 47 pozwala odnaleźć kamień turkusowy; wyrzucenie wyniku 73 pozwala odnaleźć kamień purpurowy; wyrzucenie wyniku 100 pozwala odnaleźć kamień karmazynowy.
Ta lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg jeziora - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brzeg jeziora [odnośnik]24.01.18 20:39
Od wielu dni nie potrafiła się na niczym skupić. Nerwowość towarzyszyła jej nieustannie, ujawniała się w najprostszych codziennych czynnościach. Podczas parzenia herbaty drżały jej ręce, krople wrzątku rozlewały się po drewnianym blacie od razu zostawiając plamy, którzy żadne zaklęcie męża nie potrafiło usunąć; drżały, gdy czytała książki, choć nie potrafiła się na niczym skupić i odkładała je po przeczytaniu kilku pierwszych zdań. Duszności zmuszały ją do otwierania okien w największe śnieżyce, a dziwna niepewność zmuszała ją do sprzątania starego pokoju Eileen co drugi dzień. Jej książki stały tak samo idealnie poukładane jak zwykle, świeże kwiaty przynosiła raz w tygodniu, by swoim zapachem wypełniały zamknięty pokój, w którym od lat już nikt nie mieszkał. Renold mówił, że to idiotyczne — nie powinna się tak przejmować, Rossa nie żyła, Eileen nie mieszkała z nimi od dawna. Nawet tego nie odczuje. A jednak odczuwała, każda matczyną częścią swojego ciała. Jej serce kwiliło z radości i wzruszenia na zmianę, gdy wyobrażała sobie ją kroczącą do ołtarza. Czasem odpływała, zamykała oczy, widząc w swej głowie ubraną w białą suknię brązowowłosą czarownicę, boso kroczącą w stronę miłości swojego życia. Serce biło jej wtedy jak oszalałe, lecz nie ze strachu, ani smutku. Przejęcie chwytało ją w pół i ściskało mocno, powodując, że zachowywała się irracjonalnie — jak każda kochająca matka w takiej chwili.
I ten dzień wreszcie nadszedł. Biegała wte i we wte, gotowa od samego rana, pilnując, aby wszystko było dopracowane na ostatni guzik. Nieustannie poprawiała kołnierzyk Renoldowi, wygładzała swoją elegancką garsonkę, poprawiała makijaż oka, który w kącikach nieustannie się rozmazywał, a wreszcie zszywała rozdartą suknię ślubną. Naszprycowana szpilkami wbijającymi się w jej ciało z każdej ze stron nie potrafiła się cieszyć, denerwowała się, że coś pójdzie nie tak, goście nie będą zadowoleni, muzyka będzie okropna, jedzenie niezjadliwe. Najbardziej obawiała się, że to nie będzie ten dzień z jej snów, czegoś w nim zabraknie. Kiedy stanęła przy swoim krześle, ściskając palcami torebkę — właściwie było już po wszystkim. Stojąc blisko miejsca ceremonii uświadomiła sobie, że tak naprawdę jest już po wszystkim. Cokolwiek miało się nie udać, zepsuć, już nikt tego nie zatrzyma. Najważniejsze było to, że miała podać dłoń wybrankowi swego serca i przysiąc mu miłość wieczną i prawdziwą, tak jak uczyniła to ona przed laty Renoldowi przy filiżance herbaty. Już nie płakała. Patrzyła przed siebie, po raz pierwszy od wielu dni odczuwając błogi spokój. Jej córka była szczęśliwa. Tego właśnie chciała, o tym marzyła. I nic nie mogło w tym dniu tego zrujnować. Miłość była ponad to wszystko, co przygotowali.
Obróciła głowę we właściwym momencie, spoglądając na ziarno wypuszczone ze swojego łona. Przez te wszystkie lata zakorzeniło się w ziemi i wyrosło na najpiękniejszy kwiat, jaki w życi widziała. Jej brązowe włosy błyszczały rdzawą miedzią, jak i jego, przystojnego czarodzieja, który na nią czekał. Suknia, którą przyzdobiła jakimś cudem wyglądała znacznie piękniej niż w łazience — widziała ją wcześniej, a jednak zaparło jej dech na jej widok. Kroczyła delikatnie, jakby stąpała po okraszonej poranną rosą trawie, wilgotnej wiosennej łące, stawiając stopy ostrożnie. Uśmiechała się do wszystkich, lecz do niego — uśmiechała się inaczej. Wdzięczny, pełen prawdziwej miłości uśmiech nie mógł być piękniejszym prezentem dla matki. Z jej oczu biło przejęcie, ale i bezbrzeżna radość. Wierzyła wraz z nią, że trafiła do właściwej szklarni, w której pielęgnować będą swą miłość po grób.
Ceremonia trwała chwilę — tak jej się wydawało, a może większości już zapomniała z przejęcia. Łzy napłynęły jej do oczu, zalały zaróżowione, pokryte konstelacją piegów policzki. Zapas chusteczek z torebki i wszystkich kieszeni Renolda jej nie wystarczył — choć wydawało jej się, że opróżniła cały pobliski sklepik. Siąkała nosem, pomagając młodym przy życzeniach. Szczerych i pełnych wiary w tych okropnych dla wszystkich czasach. Kiedy kolejka znacząco się uszczupliła, chwyciła męża za rękę i stanęła przed nimi. To nieprawda, że nie wiedziała, co powiedzieć — wręcz przeciwnie. Miała im tak wiele do powiedzenia, że nie wiedziała o czego zacząć.
— Kochani...— szepnęła, powstrzymując na nowo cisnące się do oczu łzy. — Oby ten dzień w waszych sercach nie miał końca, a gorąca miłość rozpalała was w chłodniejsze dni. Oby rozjaśniała mroki codzienności, trzymała was mocno w chwilach zwątpienia i nie pozwalała odpuścić, gdy wszystko inne zawiedzie. Bądźcie szczęśliwi jak dziś — zawsze, uśmiechnięci i pełni wzajemnej wyrozumiałości. Kochajcie się, bo jesteście przez nas wszystkich kochani.
Objęła mocno Eileen, zalewając się łzami jak histeryczka, by za chwilę odsunąć się i poklepać ją po ramieniu.
— No już, już, nie becz, bo będziesz wyglądać okropnie — poradziła jej, siąkając nosem i spojrzała na swojego zięcia. Tego dnia nie czuła się jakby straciła córkę. Czuła się tak, jakby zyskała syna, którego nigdy nie miała. Chwyciła go za ramiona i zmierzyła wzrokiem — Zrób wszystko, co w twojej mocy — powiedziała enigmatycznie, patrząc mu w oczy. — Rozumiesz?— Nie czekała na odpowiedź. Wiedziała, że zrozumiał, co pragnęła mu przekazać; że zrobi wszystko by zapewnić jej w tych trudnych czasach bezpieczeństwo, by dać jej szczęście, na które zasługuje, by obsypać ją kilkoma promieniami słońca, zanim zrobi to co musi każdy mężczyzna. Nie miała pojęcia w czym walczył, a jednak matczyna intuicja wiedziała, że walczyć będzie. — Chodź no tu.— Przyciągnęła go do piersi i poklepała po plecach. — Co drugą niedzielę widzę was na obiedzie. I nie ma żadnych wymówek — powiedziała hardo, grożąc mu palcem, jakby to on miał dopilnować, by się stawili. — Bo jak nie to obiad przyjedzie do was. Miejcie jednak trochę wyrozumiałości, muszę się tułać, kiedy wy możecie, o, pstryknąć palcem. Niedziela. Trzynasta. Bez dyskusji.
Roana Wilde
Roana Wilde
Zawód : mama
Wiek : 52
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5369-roana-wilde#121342 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f114-dom-niedaleko-blue-anchor-kornwalia
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]07.02.18 14:26
Rzadko miewałam okazję do wychodzenia z mojego wygodnego kokonu codzienności. Jednocześnie nienawidziłam tego, jak i z niecierpliwością wyczekiwałam możliwości wykorzystania wymówki do tego by sięgnąć po szminkę bądź kredkę do oczu mylnie uważając, że mi to po prostu tak od co dnia nie pasuje, nie wypada. Dziś zaś powinnam więc nieśmiało się upiększyłam. Włosy rozczesałam i uczesałam we fryzurę. Tak, dokładnie - to co miałam na głowie było fryzurą, a nie rozpuszczonymi włosami o czym świadczyły powpinane tu i ówdzie wsuwki podkreślający kontrolowany i umyślny charakter tego wszystkiego na mojej głowie. Sukienkę miałam kolorową, żywą bo takie też było malujące się na moich oczach wydarzenie. To znaczy - takim miało się stać.
Siedziałam koło mojego brata i wpatrywałam się w oczekującego na swą wybrankę pana młodego mając nadzieję, że będzie lepszym mężem niż saneczkarzem. W ogóle ciągle nie dawałam wiary, że los zrobił mi takiego psikusa parując mnie z narzeczonym Eileen. Czemu ja w ogóle nie wiedziałam o tym,że takie rzeczy jak oświadczyny się zadziały. Doprawdy, powinnam chyba zacząć żyć bardziej przyziemnym życiem.
Ceremonia się rozpoczęła. Z uśmiechem na ustach słuchałam jak nawzajem zaprzysięgają sobie wierność przed Bogiem. Chwila ta mnie poruszała, lecz nie wywoływała wilgotności na oczach. Przepełniała mnie radość. Gratulując im wyraziłam nadzieję, na to by ich przyszłość będzie przepełniona tylko i wyłącznie szczęściem - tak im dokładnie powiedziałam, a potem podpierając zagiętą w pięść jedną rękę w talli, a drugą z przestrogą kiwając grożąc w stronę pana młodego palcem wskazującym coby nawet nie myślał o tym by robić Eileen na przykro cokolwiek. Zaśmiałam się promieniście potem i wyściskałam panią Bartius.
Naturalnie gdy przyszła pora na łapanie bukietu zebrałam się w tłumie. Dla takiej osoby która wypatrywała z nadzieją bliskiego serca na którym mogłaby się wesprzeć to był bardzo ważny obrzędek w którego siłę sprawczą wierzyłam z mocą. Dlatego kiedy bukiet poszybował, ja starałam się go z zawziętością pochwycić.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]07.02.18 14:26
The member 'Sally Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg jeziora - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]08.02.18 21:48
Nie wypadało nie przyjść. Bardzo lubił Eileen, Herewarda niezbyt znał, lecz coś mu mówiło, że jego również mógłby obdarzyć sympatią. Dlatego najzwyczajniej w świecie nie odważył się wystawić młodej pary, nawet jeśli nie zauważyliby jego nieobecności. Cyrus zazwyczaj robił to, co wypadało i rzadko miał okazję do tworzenia odstępstw od tej reguły - zresztą, nie cierpiał nawet zmieniania z góry ustalonych planów oraz zakłócania wszelkich porządków, jakie sam sobie ustanowił. Lubował się w pozostawaniu w okowach spętania więzami swojego umysłu, pewnych ograniczeń nakładanych przez siebie. To było dziwne, zważywszy na jego poszukujący, kreatywny mózg, lecz nade wszystko Snape pozostawał po prostu dziwakiem. Dziwaki nie rządziły się żadnymi prawami logiki - tak z definicji. Zatem również i on umykał wszelkim obowiązującym normom.
Po złożeniu życzeń państwu Bartius oraz katastrofalnej próbie złapania nieszczęsnego beretu, alchemik zrezygnował z dalszych ślubnych zabaw. Westchnął tylko i poprawił włosy, uśmiechając się przepraszająco do wszystkich wokół - najprawdopodobniej chcąc ich przeprosić za swoje żenujące zachowanie, którego byli świadkami. Podejrzewał, że tak naprawdę nikt nie zwrócił na to większej uwagi, lecz i tak czuł się w obowiązku dać znać wszystkim jak bardzo było mu głupio.
Dobrze, że Lea robiła za widok przyjemniejszy dla oka. Wyglądała naprawdę ładnie - nie, żeby na co dzień wyglądała brzydko… tylko teraz sprawiała wrażenie elegantszej? Cyrusowi zaczęły gubić się słowa mające określić to, co mu się zdawało - i nawet chciał jej to powiedzieć, lecz ostatecznie stchórzył. Widział, że udział w weselu nie przypadło czarownicy do gustu, on również pozostawał ze zmieszanymi uczuciami oraz kłującym serce wspomnieniem, jednakże starał się tego nie pokazywać tak ostentacyjnie. To prawda, nie przepadał za tłumami - jednakże był gościem, winien się radować wraz z Eileen oraz jej mężem, nie zaś marudzić na cokolwiek. Ostatecznie nikt ich do przyjścia tutaj nie zmuszał, zrobili to z własnej woli. To brzmiało dość intrygująco zważywszy na pewne fakty oraz niektórych gości uroczystości.
- To akurat dobre tłumy - zauważył, przyglądając się niektórym sylwetkom nieopodal. Większość, jak nie wszyscy, należeli do Zakonu, co dawało odrobinę więcej komfortu psychicznego. - Rozumiem jednak twe obawy, postaram się im zaradzić - uznał ostatecznie, po czym nabrał więcej powietrza w swoje płuca. Obejrzał się, poszukując idealnej przystani dla nich. - Goście się raczej rozchodzą do zabaw, nie powinniśmy stać jak kołki - dodał, uśmiechając się trochę niezbyt mądrze. - Życie ci niemiłe? - spytał ni to z naganą, ni to z wesołością w głosie. Za to pociągnął ją za rękę, drugą wskazując kierunek, w który winni się udać. Według niego. Biedna Tonks?

zt Cyrus i Lea


Love ain't simple
Promise me no promises

Cyrus Snape
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5269-cyrus-snape https://www.morsmordre.net/t5324-poczta-cyrusa#119174 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-pokatna-10-3 https://www.morsmordre.net/t5326-skrytka-nr-1322#119181 https://www.morsmordre.net/t5325-cyrus-snape#119177
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]11.02.18 23:09
Nie mógł nie przyjść, oczywiście. Pojawił się jak wszyscy, znalazł dla siebie miejsce w tłumku gości, podobnie jak pozostali wyczekiwał rozpoczęcia, podobnie jak pozostali uśmiechał się ciepło, ciesząc z tego jak splata się życie dwóch kochających się osób. Bertie uwielbiał takie chwile. Wszystko dookoła mogło być dziwne i szalone, jednak od czasu do czasu nadal świat potrafił na chwilę zwolnić, uspokoić się, przypomnieć sobie że dookoła istnieją też pozytywne, radosne aspekty życia: istnieją dla każdego.
Ślub zawsze wydawał mu się czymś pięknym w samej idei. Nie pod względem wiary, a samej relacji, przysięgi przed sobą i bliskimi, wiary w to że to jedyna taka chwila w życiu, przypieczętowanie czegoś, co i tak jest pewne. Zazdrościł im odnalezienia się, choć zazdrościł w zdrowy, ciepły sposób w żaden sposób nie żałując im tej radości.
Obserwował cały ślub, który swoją drogą nie mógłby chyba odbyć się w bardziej idealnym miejscu, zaraz po nim skierował się ku młodej parze. Herewarda nie znał zbytnio, jedynie ze spotkań Zakonu na których nigdy nie rozmawiali osobiście, Eileen z kolei żegnał jako już byłą współlokatorkę. Nie mieli czasu porozmawiać przez ostatnie dni - wcale nie dziwił się z resztą jej zabieganiu, bez wątpienia miała wiele na głowie.
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. - powiedział z szerokim uśmiechem. Nie chciał się rozwlekać, życzył im wszystkiego co najlepsze, samego szczęścia i chyba jego pełne ciepła spojrzenie czy szczery uśmiech mówiły więcej niż rzeczywiście powiedział. Zaraz z resztą odsunął się, gdyż do młodej pary podchodziły kolejne osoby z życzeniami i nie chciał zajmować im czasu. Bez wątpienia oboje będą wykończeni jeszcze zanim przyjmą wszystkie życzenia.
Zaraz jednak ruszył ku pozostałym, bo i zaproponowano zabawę, która bardzo mu się podobała. Zawsze uwielbiał ślubne gry i zabobony i eh, zdecydowanie chciał złapać beret. Może czasami nawet dowierzał w te wróżby, może dla zabawy, może wierzył w samospełniającą się przepowiednię. Nie ważne z resztą.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg jeziora - Page 4 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]11.02.18 23:09
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 86
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg jeziora - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]12.02.18 0:12
Beret udało się pochwycić Benjaminowi, natomiast bukiet trafił w dłonie Poppy. Gratulujemy!


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Brzeg jeziora - Page 4 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]07.04.18 21:44
Polana niedaleko brzegu jeziora, na którym dzisiaj jeszcze państwo młodzi składali sobie przysięgę, otoczona była tylko światłem lampionów unoszących się tuż pod drzewami. Mdły blask docierał do ławki, na której siedziała Eileen. Nie miała już na stopach butów – obtarły ją, a chłodna, wilgotna trawa przynosiła ulgę – a z głowy zniknął wianek; rozpuszczone włosy rozlały się po plecach i ramionach. Zmęczyła się zabawą, potrzebowała chwili wytchnienia i opanowania mdłości, które znowu ją dopadły. Uznała, że przesadziła z przepysznym, lodowym tortem, który zrobiło dla nich rodzeństwo Fortescue. I że niepotrzebnie tuż przed zjadła spory kawałek zapiekanki pasterskiej. W dłoni, zamiast kieliszka z szampanem, trzymała szklankę z herbatą ze świeżych liści mięty, która rosła nieopodal, niemal tuż przy jeziorze.
Upiła nieduży łyk i odstawiła szklankę obok siebie, w dłonie biorąc jeden z prezentów, jakie zostały im wręczone. Było ich mnóstwo, co z jednej strony wywoływało złość na to, że goście wydali na nich swoje galeony, ale z drugiej ciche onieśmielenie. Uśmiechnęła się pod nosem, oglądając kostkę, która wyglądała jak kawałek lawy wetknięty w czarną, dziurawą strukturę. Migoczący kamień wyglądał przecudnie. W trakcie wesela dowiedziała się, że to tak naprawdę meteoryt. Dokładnie oszlifowany jego fragment.  Zaraz obok leżała szklana kula, którą, jak dobrze pamiętała, dostali od Just. Podniosła ją lekko, wcześniej odkładając prezent od Jaydena do kosza na drobiazgi. Potrząsnęła nią, wprawiając w ruch drobne płatki śniegu. Nie wyglądały na magiczne, tak samo jak domek, który stał w środku tego miniaturowego krajobrazu. Niewielki podarunek był na pewno wykonany przez mugoli, jednak to wcale nie ujmowało mu uroku.
Uniosła wzrok, słysząc zbliżające się ku niej kroki. Uśmiech mimowolnie pojawił się na jej ustach.
Nie wiem, jak zniesiemy to wszystko do domu – przesunęła się nieco na bok, żeby zrobić mu miejsce. Też był zmęczony, może zgrzany, rozpięta przy szyi koszula i podwinięte rękawy mówiły same za siebie. Zabawianie gości (nie tylko tańcami) to był nie lada wyczyn. – Wymęczyli cię bardzo? – kąciki ust wzniosły się jeszcze odrobinę ku górze. Sięgnęła po coś, co stało całkiem niedaleko doniczki z młodą rośliną. Za chwilę chciała zwrócić na nią większą uwagę, ale wpierw włożyła do rąk Herewarda elegancką, srebrną piersiówkę. – Od Pomony. Idealna na zaprawiany ognistą sok dyniowy.
Wstała z ławki, żeby sprawdzić, czy nie przeoczyła mniejszych podarków, które mogłyby zaginąć w natłoku innych, zdecydowanie większych. Dostrzegła kopertę i od razu przypomniała sobie, co w niej było. Nie była wielką fanką Quidditcha, ale to nie znaczyło, że Barty nie mógłby ich wykorzystać.
Dwa bilety na mecze ligowe – pokazała kopertę, śmiejąc się pod nosem. – W wakacje na pewno będzie mnóstwo okazji do obejrzenia Billy’ego Moore’a na miotle. Gra w Jastrzębiach. Nie chciałbyś kogoś zabrać? Wiesz, rozrywka dla mężczyzn.
Tuż obok leżał zawiązany w śliczną kokardę koc. Był rozkosznie miękki, jak stwierdziła Eileen zatapiając dłoń w puchatych włóknach. Po jego strukturze przemknęła świetlista postać. Szybko go rozwinęła, żeby sprawdzić, co się na nim działo. Niedźwiedzie łapy wyglądały jak prawdziwe, delikatne, białe iskry pływały po granatowym tle przypominającym nocne niebo. Okryła się nim szczelnie, bo im bliżej było poranku, tym robiło się zimniej. Zaraz zerknęła na pudełko stojące tuż pod jej stopami. Odchyliła papier i zajrzała do środka. Dwie figurki łabędzi poruszyły długimi szyjami z jasnego kamienia, a za moment jeden z nich rozprostował skrzydła, gdy został wyjęty ze dotychczasowej kryjówki. Były przecudne, ale chyba jeszcze piękniejsze były wielobarwne obrazki wykonane przez dzieci Prewettów. Z miękkim, rozpływającym się nad artyzmem uśmiechem odłożyła je do koperty, gdzie były bezpieczne. Dopiero teraz mogła zwrócić uwagę na roślinę, którą podarował im Billy. Dobrze ją znała; nie występowała powszechnie na Wyspach Brytyjskich, ale często przywożono ją do Anglii z uwagi na zainteresowanie jej kilkoma wyjątkowymi cechami. Chroniło dom przed konfliktami i łodygi szybko puszczały świeże odnogi, kiedy… powiększała się rodzina właściciela. Okaz, który stał przed nią, miał dwie główne łodygi i dwie nowe, odchodzące od nich, wciąż w postaci małych pączków. Wydało jej się to osobliwe, ale uznała, że to po prostu dziwny zbieg okoliczności – może Billy miał ją za długo u siebie i nauczyła się odnosić swój cykl wzrostu do niego albo może skrzyżowano ją z inną odmianą? Wytłumaczeń było naprawdę wiele. Zostawiła piękną, widocznie ręcznie zdobioną donicę i zwróciła uwagę na kolejny spory upominek. Gdy go odwiązała (wcześniej zawieszając sobie na szyi piękny medalik, od Pomony, jeśli ją pamięć nie myliła), okazało się, że to obraz. W tej chwili przedstawiał rozświetlone lampionami jezioro na tle czarnego, rozgwieżdżonego nieba. Poznała, że to Loch Ness. Odwróciła się do Barty’ego, prezentując mu go.
To chyba od Aldricha. Piękny, prawda? Będzie dobrze wyglądał w sypialni. – zawyrokowała, wyciągając go przed siebie jeszcze raz, podziwiając kunszt wykonania. Widać było każdą smugę, każdy liść, każdą migoczącą jasno gwiazdę. Woda delikatnie się poruszała.
Wszystko złożyła na jedno miejsce, ale zauważyła na koniec stojący przy ławce pakunek wyglądający całkiem niepozornie. Usiadła obok męża i wzięła prezent do rąk – był dość ciężki, usłyszała nawet lekki szczęk metalu – po czym odwinęła go z papieru. W lampionie niemal natychmiast zapalił się wyraźny, jasny ognik, a obok niego urosły pierwsze sosny, zatrzymały się dopiero tuż przed metalowym zamknięciem ze sporych rozmiarów rączką. Zza ciemnych pni wyłowiły się kolejno dwie miniaturowe sylwetki tumaka i niedźwiedzia. Powoli, krok po kroku, zaczęły błądzić wśród nich, zataczając krąg wokół samego ognika. Uśmiechnęła się ciepło i uniosła wzrok na Herewarda.
Pasowałby do ganku przed domem – powiedziała, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że cokolwiek mu sugerowała. – Ale zagrzeje miejsce przy tylnym wejściu na podwórko.


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Brzeg jeziora - Page 4 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]30.05.18 11:05
Przepięknie, wzruszająco - mi niewiele potrzeba do tego, żeby się zachwycić najdrobniejszą nawet rzeczą czy wydarzeniem. Taka to już wrażliwa jestem. Wprowadzam w ceremonię ogólną konsternację płacząc jak bóbr, ale zdaje mi się to nie przeszkadzać. To nie moja wina, że Eileen tak pięknie wygląda i w ogóle państwo młodzi promienieją rozczulającym szczęściem. Wzdycham raz po raz i tak cieplej mi się robi na sercu. Bo niby tyle się dzieje - wojna, śmierć oraz przerażenie, a jednak jesteśmy w stanie zebrać się i świętować zwykłe, prozaiczne życie. Pachnące nowością, wypełnione ciepłem domowego ogniska, radością i marzeniami. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że stan sielanki nie potrwa wiecznie. Jakiś czas tak, ale znów zawezwą nas obowiązki, a przyszłość zostanie zamazana przez niepewność każdego dnia. Czy jutro się obudzę? Czy oni się jutro obudzą? Czy świat pochłonie nas bitewną zawieruchą? Staram się o tym nie myśleć - nie dziś. Dziś ma być wyjątkowo.
Chciałabym się bawić do białego rana, ale aktualnie nie mam z kim. Wszyscy rozpierzchli się niczym mróweczki, a ja chyba przegapiłam wszystko, co było do przegapienia. Nie zrażam się tym faktem, zamierzam szaleć nawet w pojedynkę. Słyszę muzykę, a to najważniejsze. I to nic, że nie umiem tańczyć, że pewnie przypominam buchorożca w składzie porcelany i swoimi pląsami ranię oczy widzów - nieważne. Julka niby trochę mnie nauczyła tych wszystkich balowych wywijańców, ale to nadal nie jest nawet poziom podstawowy. Zresztą, tutaj mi się one absolutnie nie przydadzą, nie dałoby się tańczyć walca do weselnych brzmień. Pozostaje mi improwizacja.
Zanim jednak znajduję dogodne miejsce na olśnienie wszystkich gości moim popisem całkowicie niegustownych pląsów stwierdzam, że potrzebuję partnera. Takiego do tańca, nie że jakiegoś innego. Nie wiedząc, że Peony się już zmyła, dostrzegam w oddali samotnego Jay’a. Dziwne, przyszedł sam? Może zagapił się w kosmos i nim się zorientował, że powinien kogoś zaprosić na ceremonię, to już dawno był spóźniony do wyjścia. Nie zdziwiłabym się ani trochę. Dlatego macham do niego energicznie, a chwilę później podchodzę uśmiechając się szeroko.
- Cześć, pewnie dużo pracy? - zagaduję luzacko i rozglądam się po tłumie ludzi wokół, który się znacząco przerzedza, gdyż wszystkich ciągnie na atrakcje. - Wybacz mi śmiałość, ale nalegam - zatańcz ze mną! Takie boskie rytmy nie mogą się zmarnować - dodaję i kręcę biodrami z uniesionymi rękoma. Dawaj Vane, pokaż wszystkim jak to jest być królem eeee, gruntu.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]30.05.18 11:53
Wszyscy zebrali się w ścisłym gronie, by wziąć udział w zabawach narzuconych przez państwa młodych, ale wybrańców i laureatów równocześnie mogło być tylko dwóch. I żadnym z nich nie był on. Cóż za upokorzenie - chociaż w przypadku Jaydena bardziej pewnego rodzaju westchnienie. Zresztą i tak wolałby łapać bukiet niż fant od Herewarda. W końcu kwiaty były wspaniałe, a posiadając je od panny młodej nabierały jedynie na wartości i wdzięku! Dlatego zaklaskał głośno i wesoło dla zwycięskiego czarodzieja i czarownicy, choć oddałby wiele za ów pamiątkę. Okazało się jednak że nie musiał się, aż tak smucić, bo widząc to, Eileen zdjęła z głowy wianek i podarowała mu z uśmiechem na twarzy. Czyli mimo wszystko zdobył coś o wiele lepszego niż reszta! Wszak sama gwiazda tego dnia zwróciła na niego uwagę i zadbała o to, by nie czuł się źle. Czy mogło być coś równie wspaniałego? Pozwolił sobie ją porwać w objęcia i zakręcić, zostawiając mocny pocałunek na różanych policzkach nowej pani Bartius. To było tak dziwne, ale przy okazji naturalne, że Jay nie wiedział czy powinien się dziwić, czy potakiwać głową na aktualny stan rzeczy. Nie zamierzał jednak tego roztrząsać w tych kategoriach - w końcu wszyscy zebrani korzystali z uroków świętowania i on również miał to robić. Na chwilę zapomniał o mrokach czających się za rogiem, by wyskoczyć w ułamku sekundy i przyćmić całą radość. To nie był żaden festyn czy zwykła uroczystość, gdzie trzeba było udawać zadowolonych. To była celebracja uczucia między dwojgiem ludzi, tak silnego, że zdecydowali się połączyć po końce swoich dni. Czy to nie było wspaniałe? Czy nie należało tego odpowiednio obchodzić?C Smutek, żal, rozgoryczenie pierzchały na dalszy plan, zostawiając świadomość, że nawet teraz, gdy wojna stała u wrót, wciąż można było odnaleźć szczęście i radość. I tak właśnie miał wyglądać ten dzień.
Po złożonych gratulacjach i zabawach ludzie powoli zaczynali gromadzić się przy oddalonych stołach lub przejść się na spacer nad jeziorem. Jayden jednak snuł się bez większego celu, zaczepiając kolejnych gości lub sam będąc zaczepianym. Najczęściej przez małe dzieci, które chciały się czegoś dowiedzieć o gwiazdach. Niektóre zauważyły, że panna młoda dostała od niego fajną kostkę i zamierzały go wypytać, skąd taką miał. A gdy zaczął opowiadać o niebie, one nie mogły przestać go słuchać, a on przestać mówić. Nawet nie dostrzegł, gdy nieco zniosło go od stołów z jedzeniem, które nagminnie okupował z Cyrusem, a teraz wrócił do punktu wyjścia, gdzie rozgrywało się wcześniej całe centrum ceremonii i ślubu. Vane nie brał udziału później w żadnych konkurencjach, preferując zapewnianie bycia panem od gwiazdek dla najmłodszych. Zresztą opowieści rodem z greckiej mitologii były ciekawsze od konkursu picia, nieprawdaż? Całkiem zadowolony (i ogolony) szedł, więc przed siebie, zastanawiając się nad tym, że życie jest piękne, gdy zaraz przed nim wyrosła jak spod ziemi młodsza z sióstr Sprout. W żółtej sukience wyglądała naprawdę ślicznie, chociaż normalnie też - nawet w swoich podartych fartuszkach ubłoconych ziemią. Jay uśmiechnął się szeroko na jej słowa, zaraz jednak spojrzał na nią nieco mrużąc oczy i przekrzywiając głowę jakby wyczuwał podstęp. - Czy to wyzwanie? - spytał, perfekcyjnie ukrywając rosnący w jego wnętrzu śmiech, ale równocześnie będąc śmiertelnie poważnym, by podjąć się wszystkiego, co zamierzała mu zaproponować nauczycielka. Nawet jeśli jego umiejętności taneczne stały na poziomie minus jeden.

|tańczmy


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP


Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 08.08.19 12:43, w całości zmieniany 1 raz
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]18.06.18 10:37
Wszyscy potrzebujemy oddechu - nawet jeśli wcześniej zmuszeni jesteśmy zanurzyć się w tych wszystkich zmartwieniach aż po czubek głowy. I takie chwile niosą właśnie te ulotne momenty silnego pędu powietrza nakręcającego do dalszej walki. Jest po prostu przyjemnie, miło i sympatycznie. Miłość rozlewa się wokół dając się uszczknąć nie tylko państwu młodym, ale też wszystkim gościom. Czuję dzięki temu, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zabawa pozwala się odstresować, zdjąć na parę godzin ciężar z ramion i poczuć się prawdziwie wolnym. Wspaniale jest patrzeć jak historia zmienia swój bieg. Jak rodzi się nowe uczucie, nowy świat, nawet jeśli ogranicza się on do kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Dzięki temu nie myśli się o tym, co jest poza nim. I chociaż tamta rzeczywistość znów się o nas upomni, to teraz jest po prostu idealnie.
A kiedy spotykam Jay’a na swojej drodze to już w ogóle jest cudownie. Naprawdę. Niby widzieliśmy się niemal codziennie w Hogwarcie, ale to nie jest to samo. Tam mamy tych wszystkich urwisów pod opieką, naprawdę trudno jest się tak po prostu wyluzować i dobrze bawić. Z drugiej strony nigdy nie widziałam Vane’a zestresowanego. Poza tamtym pamiętnym, kwietniowym dniem, o którym wolę nie wspominać - przez wzgląd na nasze kondycje psychiczne. Lepiej jest słońcem odgonić chmury niż chmurami przywołać burzę z deszczem.
- Naturalnie, że tak. Niczego innego się chyba po mnie nie spodziewałeś? - pytam nie kryjąc rozbawienia. W przeciwieństwie do niego. Ten śmiertelnie poważny ton nie jest w stanie mnie zniechęcić, zwłaszcza, że muzyka robi się naprawdę gorąca. Porywam ręce pana profesora przez chwilę pląsając wraz z nim, żeby się trochę rozgrzał i ośmielił (nawet jeśli nie jest mu to potrzebne) przed publicznymi wystąpieniami. Szczególnie, że idzie nam naprawdę źle. Wszyscy dookoła tańczą jakoś tak całkiem zgrabnie w przeciwieństwie do nas. Wydaje mi się, że przypominamy paralityków podczas ataku choroby, a nie gości bawiących się na weselu. To nic. Następna piosenka w typowo szkockim klimacie daje większe pole do popisu. Na przykład mogę tupać w miejscu i machać rękoma bez konieczności angażu innych partii ciała.

song nr 2



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]24.06.18 9:21
Zabawa na pewno należała do wspaniałych i na pewno różniła się od tradycyjnego irlandzkiego ślubu, którego profesor astronomii był częstym świadkiem. Zamieszkujący wciąż Irlandię Vane'owie trzymali się swoich przyzwyczajeń i często o tym wspominali. A na pewno w listach, które ciotki słały swojemu zdolnemu krewniakowi, który uczył w Hogwarcie. Dla nich to było niespotykane, że taki młody mężczyzna został powołany na to stanowisko. Niesamowite. Niesamowite, powtarzały z silnym akcentem, gdy tylko je widział, a zaraz potem pytał, kiedy ma zamiar się ożenić. Dobrze, że teraz nie było tutaj jego ciotek, które chociaż kochał z całego serca, czasami nie dawały mu spokoju i równocześnie męczyły na każdy możliwy sposób. Teraz rozpoznać kto był od strony panny młodej i pana młodego nie było tak trudno - jedni rudzi, inni nie. Ale wiele twarzy wciąż pozostawało mu nieznanych. Na szczęście odnalazła go jedna właściwa, a zaraz po tym szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Nie mógł długo wytrzymać z tym poważnym grymasem. - Idziemy więc! - rzucił i ruszył z Pomoną prosto na parkiet, zdając sobie sprawę, że ich wyczyny nie były czymś wspaniałym, ale przecież i szkocka muzyka zmuszała ich do tego. Czyż nie? Każdy bawił się jak mógł i zaraz też Jayden zobaczył starszą parę, która zachowywała się niemal jak oni. Podrygiwali, chociaż raczej wiedzieli, co robić. W przeciwieństwie do dwójki nauczycieli zachowujących się jakby dostali drgawek, ale kogo to interesowało? Gości przybywało i najwyraźniej zamierzali bawić się po swojemu - nie tylko oni wydawali się być zupełnie wyrwani z jakiegokolwiek kontekstu. Zaraz jednak muzyka zmieniła się nieco na szybszą, więc Vane zdecydował się na zmianę podejścia dwójki tancerzy. Złapał pannę Sprout za rękę i przyciągnął ją do siebie, dając jej znak ruchem głowy, że zaczynała się dla nich nowa era. Era tańca. Wprowadzali swoje podrygi na nowy poziom i zdecydowanie nie było sensu się powstrzymywać. Śladami innych, bardziej doświadczonych par ruszyli, podskakując i kręcąc się na planie koła. Po jakimś czasie ktoś wpadł (albo oni wpadli) na dwójkę młodych ludzi, a szalony impet spowodował, że Jay stracił równowagę i wyleciał poza parkiet prosto na krzaki jakichś kwiatów. Pomona na pewno by wiedziała jakich.
- Ojej - wybąkała przerażona i zawstydzona kobieta, podchodząc szybko w stronę wygrzebującego się z roślinności Jaya. - Wszystko w porządku?
- Ingrid. Temu panu chyba już za dużo po prostu - zaśmiał się jej towarzysz, po czym wyciągnął rękę do profesora, by pomóc mu wstać. Vane skorzystał z pomocy, podziękował i zaraz szybko odszukał spojrzeniem swoją partnerkę, nie przestając się przy tym śmiać. Zapewne oboje wyglądali jakby mieli o jeden kieliszek za daleko.

|music


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]27.06.18 14:06
My pochodzimy z Anglii, nawet nie wiem skąd dokładnie - to zbyt odległe korzenie, żeby ktokolwiek mógł pamiętać. Jesteśmy od zawsze na zawsze, gotowi przetrwać wiele wieków w harmonii z ludźmi oraz naturą, wbrew wynaturzeniom lub innym problemom czyhającym na świat. Zarówno magiczny jak i ten pozbawiony mocy czarowania. Odnajdujemy się wszędzie, zapoznając się z każdą kulturą, szkockie klimaty są nadzwyczaj frywolne. I przede wszystkim wesołe. Nawet nie wiem kiedy udaje mi się wkręcić w wygrywane na instrumentach melodie. Tłum nas porywa, jest naprawdę cudownie. I nie przejmuję się naszymi mocno nieudanymi wygibasami, trzeba to olać - najlepiej kieliszkiem szampana. Chwytam gdzieś pomiędzy kolejnymi krokami za naczynie, ale ciężko się pije podczas skakania i machania każdą częścią ciała. Większość alkoholu rozchlapuje się na ziemi - i to plus tego, że całe wesele jest na świeżym powietrzu. W przeciwnym razie byłoby mi głupio, że tak brudzę. Niby mamy magię, ale te całe anomalie to nie zachęcają do użycia czarów. Oczywiście zaaferowałabym się do pomocy w porządkach, ale i tak czułabym się źle ze swoim postępowaniem.
Całe szczęście, że na razie wszystko jest pod względną kontrolą. Odkładam pusty kieliszek gdzieś na wirującą tacę i korzystam z jej umiejętności, samej też wirując. Nie trwa to długo, gdyż zmieniamy całkowicie układ. Śmieję się, jak Jay przyciąga mnie do siebie i tym razem dajemy wspólny pokaz braku umiejętności tanecznych. Nie szkodzi, jest naprawdę zabawnie. Może to bąbelki szumią mi w głowie, może to jednak ruch i atmosfera tak na mnie działa, ale prawdą jest, że bawię się coraz lepiej. I wydaje mi się, że pan astronom jest niesamowicie utalentowanym tancerzem. Przynajmniej twierdzę tak do czasu tej nieszczęśliwej wpadki. Tu sobie podrygujemy w kółeczku, tam sobie podskakujemy i kręcimy się, a tu nagle bach! Vane leci prosto w krzaki żarnowca. Owszem, wiem co to za roślina.
Stoję więc trochę spetryfikowana i mrugam intensywnie, ale zanim ruszam się do Jaydena, to poszkodowani już pomagają mu ustawić się do pozycji wertykalnej. Śmieję się cicho, starając się to zatuszować ręką, ale chyba marnie mi idzie.
- Bardzo przepraszamy, poniosły nas emocje - mówię do tamtej dwójki. - Ale nie poddajemy się Jay, leci nasz kolejny kawałek! - zagrzewam go do walki, ciągnąć ponownie do miejsca, gdzie mamy tańczyć. Leci nowy utwór.

Jeszcze jeden music



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]27.06.18 15:25
Dbanie o rodzinne tradycje było wpisane w krew Jaydena, chociażby przez wzgląd na pamięć o historii Czterech Skarbów Irlandii. Jeśli patrzyło się wstecz, naprawdę wielu członków irlandzkiego klanu podążało ścieżką związaną z dziedzinami przypisanymi im od zarania dziejów, kiedy to Revan stanął oko w oko z przedziwnym wędrowcem. Uzdrawianie, eliksiry, zaklęcia oraz astronomia stanowiły filary jego domu tak samo jak domowych ognisk każdego z jego potomków. Niczym cztery strony świata wskazywały oraz pomagały innym czarodziejom zgłębić wspaniałe, czasem niestworzone zakamarki magicznego świata. Obojętnie po której stało się stronie, to dobro nacji wyznaczało ścieżkę dzieciom protoplasty Vane'ów i następnym pokoleniom. Jaya zawsze fascynowała nauka - mimo że nie poszedł w ślady ojca, dostrzegał niesamowitą wręcz moc w uzdrawianiu i ratowaniu cennych żyć. Podziwiał każdego kto swoją różdżką przyczyniał się do polepszenia stanu każdego poszkodowanego, zdając sobie doskonale sprawę z faktu, że jemu samemu nie było to pisane. Nie posiadł talentu matki, która wspaniale grała na fortepianie, lecz wdał się w dziadka. To on stanowił wzór i spełnienie dziecięcych marzeń o badaniu najmniejszego z elementów stanowiących sklepienie nad ich głowami. Fascynował się wręcz niedorzecznymi teoriami i zaginaniu czasu, wielu poziomach, niezliczonych wersjach jednego człowieka, które żyły w światach równoległych. Nawet laik musiał przyznać, że ów kwestie stanowiły niesamowite wręcz podłoże do ruszenia wyobraźni i pragnienia dowiedzenia się więcej. Gdzie kończyła się nauka, a zaczynała magia? A może obie zawsze szły jednocześnie ramię w ramię ? Vane wciąż odkrywał nieznane sobie lądy jak chociażby dostrzeżenie wspaniałości chondrytu odkrytego przez Cyrusa. Miał nadzieję, że odnajdzie tutaj przyjaciela i wspólnie wymienią się paroma spostrzeżeniami. Rozmyślając o nauce, profesor nie zauważył przeszkody i właśnie dlatego wylądował w nieznanym sobie krzewie. Na szczęście goście, z którymi się zderzył, byli na tyle uprzejmi, by sprawdzić czy nic mu się nie stało, a przy okazji pomogli mu wstać. Oczywiście, że dostrzegł ten uśmiech Pomony, który chciała przed nim ukryć, ale nic z tego. Na jej słowa złapał ją pod ramię i ponownie wciągnął na sam środek, gdzie zaczynały się kolejne pląsy. Nawet nie zauważyli, a znów byli otoczeni przez większą grupę zagrzewającą do zaangażowania. W końcu był to ślub i należało się radować na wszelkie sposoby!

|dalej!


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Brzeg jeziora [odnośnik]27.06.18 18:27
Dbanie o tradycję to nic zdrożnego - o ile nie dotyczy to fanatyzmu, jakiego dopuszczali się ci niby szlachetnie urodzeni. To już przyprawiało o zgrozę. Chociaż nie wszyscy oczywiście byli złymi ludźmi, to niestety większość z nich owszem. Jeśli chodzi o Sproutów, to po prostu żyjemy w zgodzie z naturą, zajmując się jej badaniem i dbaniem o środowisko, a także troszczymy się o ludzi - i tych słabych i tych silnych, potrzebujących i żyjących w dostatku, po prostu o wszystkich, gdyż ludzkie istnienie ma nadrzędną wartość. Wiele się zmieni wraz z następnymi miesiącami, ale o tym nie mogę jeszcze wiedzieć. Nie spodziewam się tragedii, jaka na nas spłynie. Okropnych decyzji, które zostaniemy zmuszeni podjąć. Dziś jest tylko radość - radość z zaślubin Eileen oraz Herewarda, ich kwitnące szczęście, którym postanowili podzielić się ze wszystkimi. Cieszymy się ich szczęściem dobrze się bawiąc, póki jest jeszcze na to czas. Być może to ostatnia taka okazja, nie wiadomo co przyniesie niepewna przyszłość.
Nie myślę o tym teraz, woląc dobrą zabawę ponad smutne dywagacje, które niczego dobrego nie przyniosą. W przeciwieństwie do pląsania w takt muzyki. Spalimy trochę kalorii, a przy okazji będziemy się świetnie bawić. Do fenomenalnej muzyki, chyba spodobają mi się szkockie brzmienia. Są takie melodyjne, wesołe i porywające do tańca.
Tak bardzo, że aż naprawdę się porwaliśmy - w krzaki, wypadając z dwuosobowego kółeczka. To zabawna historia, ale dobrze, że już się skończyła, a Jay nie połamał się doszczętnie. Z drugiej strony żarnowiec nie jest szczególnie niebezpieczny, więc nic strasznego nie stałoby się panu profesorowi. Uśmiecham się i wracam do nieskoordynowanych wygibasów wraz z innymi gośćmi wesela. Muzyka wydaje mi się być coraz szybsza i powoli ciężko jest mi utrzymać równowagę machając tymi nogami. Śmieję się, bawiąc się coraz lepiej, podskakuję na nowo, żeby później zwolnić tempa. To dlatego, że i rytm zaczyna zwalniać, powoli, ale nieustępliwie.
- Chyba powoli padam - zwierzam się przyjacielowi, ledwie łapiąc oddech. Cóż, to chyba moje ostatnie podrygi. - Proponuję coś zjeść - dodaję pokrzepiająco. O tak, jedzenie dodaje energii!

Ostatni song



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout

Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Brzeg jeziora
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach