Wydarzenia


Ekipa forum
Kamienny łuk
AutorWiadomość
Kamienny łuk [odnośnik]16.01.18 0:23
First topic message reminder :

Kamienny łuk

Symbol nieudanej próby zburzenia zamku. Jedyna ściana oddzielona od całego kompleksu to poszarpany, kamienny mur, zwieńczony wysokim łukiem. Każdego kto pod nim przechodzi ogarnia nagłe poczucie chłodu, jeśli zaś machinalnie dotknie się dłonią zimnych głazów budujących sklepienie, te niechybnie zajęczą smętną, smutną melodią bez słów. W tej części zamku mieściły się komnaty samobójczyni, jednak wiedza ta uleciała wraz ze śmiercią poprzedniego nestora rodu Burke.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienny łuk - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kamienny łuk [odnośnik]21.05.21 13:51
Nie mogła winić go o to, że widząc jej drobną sylwetkę i dziewczęcą twarz zwątpił, że pojawiła się przy ruinach aby samodzielnie walczyć z dwurożcem. Choć spotykał już na swej drodze kobiety wojownicze, podejmujące męskie wyzwania, nadal trudno było mu wierzyć i oczekiwać od każdej napotkanej damy nieustraszonej odwagi czy siły. Czarownice Merlin uczynił innymi, obdarzył wdziękiem i czarem, subtelnością godną pozazdroszczenia. Tak już po prostu świat działał, że w magizoologii, czy aurorstwie spotykało się więcej mężczyzn, a w takim na przykład krawiectwie... no. Znał też całą masę wybitnych eliksirotwórczyń!
Niestety, stereotypy zwiodły go na manowce i dziewczyna, którą początkowo uznał za czujkę nasłaną przez mieszkańców wioski, okazała się utalentowaną łowczynią. Ten Conjunctivitis był godny weteranów pracy z magicznymi stworzeniami, po zakończeniu krótkiej walki musiał też przyznać, że nie dostrzegł na jej twarzy jednej zmarszczki niepokoju ani kropelki potu. Wiedziała, co robi i jak zachować spokój w ogniu konfrontacji, źle ją ocenił, a teraz bił się w pierś, bo chociaż spojrzenie na społeczeństwo miał raczej tradycyjne, nie należał do ślepców brnących w zaparte nawet wtedy, kiedy dowód pomyłki uśmiechał się właśnie pięknie przed jego oczami. Brzmiała i wyglądała ciekawiej, kiedy pozwoliła sobie na śmiech. Te kilka sekund swobody znacząco wpłynęło na atmosferę, oboje tego potrzebowali.
Podszedł do oszołomionego dwurożca wkrótce po niej, pochylił się i przesunął dłonią wzdłuż złotawego umaszczenia, w poszukiwaniu śladów, jakie mogło pozostawić na ciele nieostrożnie rzucone Orbis. Wyszło na to, że wciąż miał tę wprawę, powstrzymał atak stworzenia bez widocznych uszkodzeń. Teraz pozostawało im tylko zrobić to, co słusznie zasugerowała Forsythia.
- Elric Lovegood - przedstawił się bez większego oporu, nie dostrzegając niczego alarmującego w nazwisku Crabbe. Najwyraźniej zbyt mało czasu spędził w Londynie. - Ale możesz mówić mi Ellie. A ja do ciebie... kwiatuszku? - drażnił się, nawiązując do jej nietuzinkowego imienia, ale zanim zdążyłaby pokazać kły, machnął ręką i przykucnął przy cielsku dwurożca. - Żartuję, żartuję. Ale jeżeli masz jakiś skrót, który ci się podoba... Sythia, Thia, Siri. Brzmi nieźle, prawda? - Uśmiechnął się z nastoletnią szarmancją, choć skończył niedawno trzydzieści lat. - Na południe od wioski widziałem wejście do jaskini, znajduje się u podnóża góry, która prowadzi do ruin. - Spoważniał, obracając różdżkę między palcami prawej ręki, a lewą gładząc się po brodzie. Przez jakiś czas milczał, zastanawiając się nad wyborem najlepszego zaklęcia, ale gdy dziewczyna dziwnym, urwanym głosem wspomniała o ciałach, uniósł głowę i spojrzał na nią z uwagą. - Jedno. Dwa zostały już pochowane, najświeższe spoczywało w domu. Staranowane i przebite rogami. - Pokręcił głową i westchnął. - Co tam masz, Siri? - Pochylił się nad pyskiem dwurożca, ale nie rozpoznał żadnego charakterystycznego zapachu. Zebrał się więc na równe nogi i otrzepał kolana. - Znalazłaś ogłoszenie, czy ktoś kazał ci tutaj przyjść? - zapytał po chwili milczenia, zaintrygowany. Wyciągnął różdżkę, żeby lewitować oszołomione ciało stworzenia, ale jego uwagę przykuł odległy dźwięk.

Co za dźwięk dobiega spoza ruin?
1 - szloch i zawodzenie ducha
2 - rubieżny męski okrzyk
3 - przeraźliwe błaganie o pomoc
4 - pohukiwanie sowy
5 - zaklęcie Ignitio, nieskierowane w nich
6 - cichy śpiew za kamiennym łukiem



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Jasnowidz
my kind belongs nowhere
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t9722-droga-niewybrana#295200 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Kamienny łuk [odnośnik]21.05.21 13:51
The member 'Elric Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienny łuk - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienny łuk [odnośnik]03.06.21 16:15
Widać było w błysku tańczącym w ciemnym spojrzeniu, że była z siebie odrobinę dumna. Zbyt często wątpiła we własne siły, ażeby skuteczniej skryć zadowolenia z poczynań. Bacznie przemknęła po twarzy towarzysza, gdy ten nie zareagował wymowniej, słysząc jej nazwisko, a nawet sprawiło to, że ulżyło jej odrobinę. Może wreszcie ktoś, kto miał głęboko w poważaniu stanowisko jej rodziny, a przede wszystkim ojca, mógł spojrzeć na nią, jako na osobną i odrębną jednostkę? – Miło cię poznać, Elricu – wtrąciła, nim ten zdążył wypalić znamienne „kwiatuszku”. Skrzywiła się nieco, mrużąc oczy, a uśmiech pełen przekąsu zawitał na ustach. Na szczęście, zanim dźwięk kąśliwej uwagi zagościł między dwójką, mężczyzna zdążył wybrnąć niejako z tej domniemanej opresji, którą sam wywołał. – Sythia – powtórzyła za nim, starając się zignorować inne wymyślne skróty. – Nie – odpowiedziała na jego próbę potwierdzenia wspaniałomyślnych skrótów i pokręciła głową z lekkim rozbawieniem. Dlaczego jeśli już spotykała otwartych mężczyzn, musieli mieć w sobie kapkę dziecka? Chociaż byłaby niesprawiedliwa, zbytnio na to narzekając, gdy sama przejawiała tak wiele infantylnych i nieodpowiedzialnych zachowań. Jednak gdy zaraz spoważniał, ona również nabrała większej determinacji do działania. – Sugerujesz, Elricu, że dwurożec bytował w jaskini? Dziwne to zachowanie – mruknęła, próbując wyłapać tok jego rozumowania. Dwurożce były spore, a ich rogi mogły stanowić wyjątkową przeszkodę w poruszaniu się po jaskiniach, a także domniemanych tunelach, mogących łączyć się z jaskinią. – Hmm… Rozumiem – mruknęła, zastanawiając się, dlaczego osoby, które wysłały zgłoszenie do Ministerstwa Magii, nie pokierowały jej do domostwa z ciałem. Być może liczyli, że prędzej się z tym upora bez zbędnego grzebania w sekretach rodzin tej wsi? A może ukrywali coś więcej, co miało pozostać na zawsze poza wiedzą pracowników Cronusa Malfoya? Zamyśliła się nieco, wędrując po obrzeżach przypuszczać i dopiero głos mężczyzny wyrwał ją z potężnej gonitwy umysłu. – Sythia – poprawiła go niemal natychmiast, niezbyt tolerując wymyślny skrót, który zadrgał dziwnie w ustach Elrica. – Nic konkretnego, sama nie wiem, na co liczyłam – mruknęła pod nosem, wąchając ponownie wydzielinę, jak gdyby tym razem miała przybrać inną woń. Lecz ta pozostawała wciąż niezmiennie nijaka, nie podobna do żadnego alarmującego zapachu. Westchnęła delikatnie, rozcierając maź między palcami, a zaraz potem wytarła ją w chusteczkę, którą wyjęła z kieszeni. Powoli podniosła się do pionu, podejrzliwie zerkając na swojego towarzysza. – Zostałam wysłana przez Ministerstwo Magii, aby zająć się tą sprawą – wypowiedziała miękkim tonem, jak gdyby urząd wcale nie stanowił obecnie agresora względem mugoli i mugolaków – czyli większości obywateli Anglii. Była gotowa na falę pytań i oburzenia, wynikającą z tak długiego odwlekania, nie mogła obronić w tym ani siebie, ani Ministerstwa. Odchrząknęła zerkając na dwurożca, którego musiała dopilnować, nawet jeśli jej godziny pracy przedłużyły się już nad wyraz ponad normę. Ciekawe czy ojciec znów będzie zadawał jej pytania, gdy stanie w progu późno po północy? Nie spodziewała się, by wcześniej udało się załatwić transport dla rezerwatu – czarodzieje czy nie i tak posiadali swoje ograniczenia. – Chcieli pozbyć się stworzenia – dodała zaraz. – Ale dali mi szansę, aby załatwić to… pokojowo – wyjaśniła, powracając ciemnymi oczami na Lovegooda. Właściwie miała rzec coś jeszcze, gdy w jej oddech wdarł się nieznany nikomu rubaszny okrzyk dochodzący spoza ruin. Wiśniowa różdżka obróciła się w dłoni czarownicy, aby wreszcie ta ścisnęła ją mocniej oraz pewniej. – Halo? Kto tam jest? – zawołała, wznosząc magiczne drewno do góry, w kierunku donośnego odgłosu. Zaraz potem zerknęła pytająco na swojego towarzysza, jak gdyby w nim miała dopatrzeć się odpowiedzi na swoje pytanie.

| Elric popełnił błąd w pisowni w swoim poście i za zgodą dwójki graczy „rubieżny okrzyk” (który nie miał najmniejszego sensu, przez wzgląd na definicję słowa „rubieżny”), został zmieniony na „rubaszny”.  

k1 – spomiędzy drzew wyłazi pijany jegomość, czkając, bekając i wymachując butelką alkoholu. – Hajda na potwora! – krzyknął, wyciągając zza paska wolną dłonią różdżkę. Stąpał powoli, widocznie się zataczając, aż wreszcie wsparł się o pień jednego z drzew, widocznie przyglądając się dwójce oraz spacyfikowanej przez nich bestii. – Tso za HEP! złodzieje...? Moje rogi! Moje bedo – zawołał, wznosząc różdżkę i już miał wypowiadać zaklęcie, gdy zatoczył się na bok i puścił soczystego pawia pod własne nogi.
k2 – zaraz za jednym okrzykiem, zabrzmiał drugi i zza drzew wyłoniła się dwójka młodych mężczyzn dzierżących różdżki oraz siatkę. – O nie… – mruknęli oboje, niemal równocześnie, dostrzegając sylwetki stojące przy dwurożcu. Rzucili siatkę pod nogi i wycelowali drżące w dłoniach różdżki w Sythię oraz Elrica. – A-a w-wy t-to k-kto?! – wykrzyknął odważniejszy.
k3 – rubaszny okrzyk powtórzył się ponownie. – Pomiocie, pozbędę się ciebie choćby sam! – zawołał mężczyzna, wyłaniający się zza drzew. W jednej ręce dzierżył różdżkę w drugiej widły – ubrany w typowo wiejskie odzienie, wydawał się kompletnie nieprzygotowany na starcie z potworem. – Dwurożcu przebr-… – urwał, dostrzegając dwójkę. Uśmiechnął się radośnie i wzniósł ręce do góry w promiennym geście. – Pokonali wy go!

[bylobrzydkobedzieladnie]


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak



Ostatnio zmieniony przez Forsythia Crabbe dnia 03.06.21 16:18, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : literówki i powtórzenia, przepraszam)
Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t8825-my-awful-tragedy#262980 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Kamienny łuk [odnośnik]03.06.21 16:15
The member 'Forsythia Crabbe' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienny łuk - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienny łuk [odnośnik]10.06.21 12:59
Miała pełne prawo do dumy, nawet on mimowolnie odczuł niewielką iskrę samozadowolenia, tak jakby miał jakikolwiek wpływ na jej sukces i umiejętności. Cieszył się, że dziewczyna sobie radziła, że sięgała po coś więcej i że nie stałaby się jej żadna krzywda nawet, gdyby nie dotarł do ruin na czas. A jakie byłoby jego zdziwienie, gdyby przybył na gotowe i zobaczył tę kruchą czarownicę nad potężnym cielskiem dwurożca! Wstyd trochę, ale pomyślałby zapewne, że gdzieś za łukiem, może za ścianą, czai się rycerz magizoolog, który stoczył tę walkę dla swej damy serca, czy z innego iście średniowiecznego powodu. Co mógł poradzić, że w młodości fascynował się staroangielską kulturą? Magdalena i Lucinda dałyby mu porządnie przez łeb, gdyby go teraz widziały, więc najwyższa pora otrzepać się już z tej męskiej dumy i uścisnąć Forsycji rękę jak równy z równym.
- Dla mnie to również olbrzymia przyjemność. Nieczęsto można spotkać tak wyjątkowego magizoologa - Czy brzmiało to bardziej jak pochwała, czy przytyk? Miał dobre intencje, cieszył się, że natrafił na czarownicę, która zajmowała się magicznymi stworzeniami zawodowo i nie praktykowała zgubnej idei, ze najlepszym sposobem rozwiązania problemu niebezpiecznego gatunku jest jego eradykacja. Dlatego właśnie często wchodził w konflikty z Ministerstwem, że orędował za zabezpieczaniem terenu dla stworzeń, a nie przeciw nim. - Sythia brzmi ładnie, jak irlandzka syrena - przyznał.
Zagłębił się w myśli nad tym, w jaki sposób zabezpieczyć skołowane zwierzę do przyjazdu pracowników rezerwatu, głośno wyrażał spontaniczne pomysły i do głowy by mu nie przyszło, że kobieta zrozumie go w tak dziwaczny sposób. Zaśmiał się cicho pod nosem, kręcąc głową i wtykając ręce do kieszeni. Gest ten mówił, że się jej nie obawia, nie miał bowiem różdżki w dłoni. Mógł być nierozsądny, a mógł mieć asa w rękawie. A może zwyczajnie zaskarbiła sobie pierwszy stopień wieloetapowego zaufania?
- Nie, nie, nie. Myślę nad tym, gdzie możemy go przenieść do czasu przejęcia go przez rezerwat. Ruiny się do tego nie nadają, poza tym sporo ludzi się tu kręci. Nie będzie mu tam wygodnie, ale nie jestem pewny, gdzie indziej moglibyśmy próbować. Dolina tej wioski to wielkie pustkowie. - Wzruszył ramionami. Rozległe pastwiska, łąki i polany między wątłymi laskami doskonale wpasowywały się w teren bytowania dwurożca, co okazało się takim przekleństwem mieszkańców. Lecz czy na pewno? Coś w spojrzeniu Forsycji rzucało mu wyzwanie; ten cień melancholii i głębokiego zamyślenia, który zdawał się sięgać dalej niż tylko do spotkania ich dwójki między kamiennymi ścianami.
Niedługo później zaskoczyła go deklaracją: Ministerstwo, z którym tak często się sprzeczał, Ministerstwo, które dziś rozpętało w ich kraju wojnę domową i na dłuższą metę nie było warte splunięcia? Kto by pomyślał, że może wykluć tak interesujące pisklę.
- Rozumiem, Sythio. - Tym razem uszanował jej wybór. - Czyli jednak zajmują się jeszcze czymś pożytecznym... - dorzucił pozornie lekkim tonem, nie chcąc teraz zagłębiać się w politykę, w to, co na jej temat sądził. Uciekające w bok spojrzenie i mimowolne drżenie zaciśniętych szczęk dobitnie sugerowało to za niego. - No tak, oni zawsze stawiają na likwidację. Ale to niepotrzebne... idąc tą drogą, połowa gatunków za moment wyginie. A przecież korzystamy z ich dobrodziejstw, nie ważne jak niebezpieczne by nie były. I są wartością samą w sobie. - Ochoczo podjął inny temat, uciekając od tego, który pozostawał drażliwy. - Powiedz mi tylko... - urwał, ponieważ przerwał im rubaszny okrzyk z oddali.
Ochrypły, męski głos zbliżał się kawałek po kawałku, a w dłoni Elrica na powrót pojawiła się różdżka, którą uniósł lekko - nie na tyle, by sprawiać wrażenie napastnika. Zza drzew wyłonił się jednak tylko wieśniak, dzierżąc w ręce uwalone gnojem widły, w drugiej wyjątkowo krótką różdżkę. Co miał o tym myśleć? Słysząc odważną deklarację oraz następujący po niej okrzyk radości, sam uśmiechnął się do Sythii. Wymownie uniesione brwi sugerowały, że nieszczęsna liczba zmarłych w wiosce pomału przestawała go dziwić.
- A i owszem, pokonali. Jesteśmy magizoologami. - Skłonił się nieco parodystycznie. - Może pan wrócić do wioski i powiedzieć, że dwurożec już nikogo nie skrzywdzi. - dodał, licząc na to, że nie zażąda od nich niczego więcej.

1. Wieśniak, wyraźnie ucieszony, przyjrzał się dwurożcowi uważniej. "Czy on zipie? Trza go ukatrupić, bo pieroństwo wróci!"
2. Wieśniak podparł się o drzewo, zataczając, wyraźnie wstawiony "No to co tak stoją jak widły w gnoju? Do wioski go, do karczmy i rozczłonkujem na sztuki!"
3. Wieśniak podszedł bliżej, zmierzając w kierunku Forsythii "Ty byłaś przy tym? Pomogłaś? No niechże cię ucałuję!" i wyciągnął ku niej tłuste dłonie.



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Jasnowidz
my kind belongs nowhere
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t9722-droga-niewybrana#295200 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Kamienny łuk [odnośnik]10.06.21 12:59
The member 'Elric Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienny łuk - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienny łuk [odnośnik]13.07.21 2:23
Przechyliła leciutko głowę, pozwalając kosmykom musnąć kobalt płaszcza. Nie wiedziała, jak dokładnie skomentować tę całą wiązankę słów, wypływającą z ust Lovegooda, więc zaledwie uśmiechnęła się delikatnie, postanawiając pozostawić go z zagadką, co też pojawiło się w jej głowie na te uprzejme słowa. Za syrenę nie wiedziała czy chciała uchodzić, one były zwodnicze… Może jednak miał w tym trochę racji? Czy nie była oślizgłą panną, kłamiąc i zakładając maski przed każdym, kogo spotkała w ostatnim czasie? Gdy milczeniem skrywała to co mogłoby zagrozić jej reputacji? Gdy z pełnią władz umysłowych wspinała się na wyżyny hipokryzji, łamiąc swój kręgosłup moralny, chociaż tak mocno próbowała wypierać się swego uwikłania?
Słuchała potem jego obaw względem dwurożca, kiwając głową. Ona miała już swój plan na to co należało zrobić z dwurożcem, lecz nim zdążyła go przedstawić, temat przebiegł, na nieco inne tory. Uniosła brodę wyżej, jak gdyby faktycznie była dumna z piastowanego stanowiska. Z drugiej strony… przecież nie było jej w kraju, gdy to wszystko się wydarzyło – wstrząsające zarzewie wojny, a potem czas uciekał jej przez palce, gdy starała się odnaleźć w nowej rzeczywistości, tracąc przyjaciół prześladowanych przez rząd. Tak łapczywie chciała ich z powrotem zagarnąć, przytulić do piersi, obwiniając o wszystko rodzinę i politykę. Szukała własnych rozwiązań i wymówek, wciąż grzejąc się w cieple domowego ogniska. Czyż nie była przebrzydłą hipokrytką? A może nie potrafiła dojrzeć do żadnej decyzji i gdy tylko zbliżała się do ugruntowania swoich poglądów, zdarzało się coś, co kruszyło tę pewność. Teraz jednak zdawała się przywdziewać maskę, która odgradzała ją od kruchości charakteryzującej wnętrze. – Oczywiście, Ministerstwo dba o swoich obywateli – wyjaśniła, jak gdyby naprawdę w to wierzyła. A przecież znała wszystko od podszewki… – Niestety, likwidacja oszczędza wielu innych problemów, mogących pojawiać się na drodze. Z jednej strony to rozumiem, a z drugiej… – zawahała się, zerkając na mężczyznę podejrzliwie. – Z drugiej jestem tutaj…
Ciekawiło ją, o cóż takiego planował ją zapytać, jednakże najwyraźniej miała to pozostać nieodgadniona zagadka. Dygnęła mechanicznie, gdy tylko Elric postanowił ich przedstawić nieznajomemu mężczyźnie. Gdzieś między słowami, zerknęła na towarzyszącego jej magizoologa i uśmiechnęła się ciepło, mając wrażenie, że kogoś jej przypominał, tylko nie potrafiła stwierdzić kogo dokładnie. Dopiero słowa nieznajomego, skłoniły ją do dalszego odzewu. - Tak, wciąż jest żywy, proszę pana – wyjaśniła, przyglądając się wieśniakowi uważnie. Gdzieś w klatce piersiowej, coś ścisnęło mocno jej płuca, a dziwne myśli pałające egzystencjalizmem zawirowały w umyśle. – Spokojnie, nie trzeba go zbijać, zajmiemy się transportem w bezpieczne miejsce, gdzie nikomu nie zrobi krzywdy – objaśniła uprzejmym tonem, a na policzkach zakwitł ministerialny uśmiech. Przecież w jej oczach jawiło się tyle dobroci i współczucia, uprzejmości, której w rzeczywistości nie potrafiła poczuć do człowieka, który ot, tak chciał zabić stworzenie, nie kwapiąc się o sensowniejsze rozważania. – Elricu, myślę, że najrozsądniej będzie go po prostu związać i ewentualnie podtrzymywać zaklęcia oszałamiające do momentu przybycia transportu. Chodźmy do wioski, tam napiszę list, nie zignorują pieczęci podbitej przez ministerstwo, więc powinno to zająć zaledwie kilka godzin nim przybędą po dwurożca – zaoferował, starając się jasno i klarownie przedstawić swój plan, chcąc być, jak najbardziej rzeczowa, szczególnie że była to jej praca. Po krótkiej wymianie zdań ostatecznie udali się do wsi, razem z oszołomionym dwurożcem i wieśniakiem, który, chociaż nieufnie zerkał na bestię, tak postanowił dotrzymać towarzystwa magizoologom. Na miejscu podpisano stosowne papiery, wysłano należyty list, a i również zajęto się opłaceniem Elrica, wszak Forsythię sponsorowało Ministerstwo Magii, które obiecało dbać o swoich obywateli i ich ziemie. Na koniec magizoologowie uścisnęli sobie dłonie. Czy kiedykolwiek przyjdzie im się jeszcze razem spotkać?
 
| ztx2    


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t8825-my-awful-tragedy#262980 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Kamienny łuk
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach