Wydarzenia


Ekipa forum
Brzeg Tamizy
AutorWiadomość
Brzeg Tamizy [odnośnik]10.03.12 23:13
First topic message reminder :

Brzeg Tamizy

Olbrzymie i rozległe połacie szmaragdowej trawy okalające rwący nurt rzeki przyciągają zarówno mugoli, jak i czarodziejów, którzy zwykli w ciepłe dni rozkładać koce, wyjmować kosze piknikowe, by zanurzyć stopy w orzeźwiającej, chłodnej wodzie. Odpoczynek na łonie natury, jest wszakże wskazany, chociażby raz za czas.
Teren nie jest w żaden sposób strzeżony przez mugolskie służby, a czy czyni to czarodziejska policja, tego nie sposób zauważyć gołym okiem. W jedną z pierwszych niedziel tej wiosny miał tutaj miejsce zamach przeprowadzony przez zwolenników Grindelwalda, w którym zginęło kilkudziesięciu mugoli. Od tego czasu miejsce uchodzi za opustoszałe. Dużo mniej osób odpoczywa tutaj w wolne dni, a urwana tabliczka zakaz wprowadzania psów! dopełnia ponurego obrazka. Gdzieniegdzie leżą pogubione koce w szkocką kratę gdzie indziej - stare butelki, śmieci pozostawione przez nierozsądnych turystów.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg Tamizy - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]23.08.19 11:58
Spróbowałaby tylko wykręcić się sianem. Heath by tego jej wtedy tak łatwo nie wybaczył. No… może dałby się przekabacić za paczkę musów świstusów i lody z lodziarni Fortesceue. No, ale obiecała!
Może Tonks go dawno już nie widziała? Owszem, był podekscytowany obiecaną wycieczką, ale nie miał dużo więcej energii niż zazwyczaj.
-Ooooo, a co robią te całe biegi? - zapytał od razu. Widać było, że mały lord jest całkowicie zafascynowany mugolskim samochodem. O pedały więcej nie pytał, wyjaśnienie było dość jasne, za to spojrzał na nią z miną wyrażającą absolutne zagubienie gdy mówiła o pasach. - To to? – wskazał palcem na pasek wystający zza fotela -Jak go zapiąć?- pociągnął go, ale nie wiedział za bardzo co dalej. -Dlaczego miałbym wylecieć przez okno?- zaciekawił się nieco, nawet nie zwrócił uwagi na określenie "Smarku", a już w ogóle zwariował gdy Tonks włączyła wycieraczki - Łaaaa, super! Zrób tak jeszcze raz! - prawie podskakiwał na swoim siedzeniu. - Myślisz, że będzie dzisiaj padać?- w jakiś pokręcony sposób to właśnie wycieraczki w samochodzie stały się dla niego najciekawszą funkcją w samochodzie.
- Och… Często się psuje taki samochód? Jak w ogóle działa, bo chyba nie jest magiczny, prawda?- był nieco rozczarowany, że nie będą rozwijać większych prędkości, ale nic na to nie mógł poradzić. Na szczęście to szybko minęło i ruszyli, a krajobraz zdawał się uciekać za samochód. To wyglądało zupełnie inaczej niż przy locie. No i Heath mógł się spokojnie rozejrzeć, było w miarę ciepło i nie musiał się przejmować pędem powietrza. Całkiem zmyślny wynalazek ten cały samochód.
-Dziadek?- powtórzył za Tonks. To, że czarownica nie zamierzała zdradzać dokąd jadą nie oznaczało, że Heath będzie spokojnie czekał, aż tam się znajdą. W końcu był z niego całkiem ciekawski smyk no i do tego trochę niecierpliwy. - Dokąd was zabierał?- na razie zapytał prosto z mostu - Też jechaliście tam samochodem?- wyglądało na to, że każde stwierdzenie Justine generowało kolejne pytanie Heatha, oby jej ta wycieczka nie wykończyła przypadkiem.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]26.08.19 9:29
Chyba odrobinę sama tego potrzebowała. Trochę normalności. Odrobiny codzienności w której nie martwiła się o walkę, o siostrę, braci. W której nie tęskniła za Skamanderem tak mocno, że aż odczuwała to we własnym sercu boleśnie. Niekończąca się litania pytań młodego Macmillana - czy ona była w stanie na to w jakikolwiek sposób pomóc? Na razie nie wiedziała. Ostatnio czego już nie była pewna.
- Ehm… - zastanowiła się chwilę, wydymając usta. Nie była do końca pewna jak wytłumaczyć pięciolatkowi co robią biegi. Zmarszczyła brwi i wypuściła powietrze z ust. - Zmieniają położenie napędu. - uniosła dłoń i podrapała się po karku marszcząc lekko brwi. - Im wyższy bieg, tym większa możliwa szybkość. - jakoś krzywo to tłumaczenie jej wyszło. Ale w teorii i technice nie była jednak orłem. Wiedziała co zrobić by samochód jeździł, reszta po prostu była. Spojrzała na niego z góry unosząc lekko brew. - Tak. - sięgnęła nad nim po pas i przeciągnęła przed nim. Już miała go wpiąć, ale wolała nie wiedzieć jaka będzie reakcja, jeśli zrobi to za niego. Zamiast tego sięgnęła po swój pas. - To w to. - Najpierw uniosła końcówkę pasa, a później wpięła ją w bok fotela. - uniosła dłonie i położyła je na kierownicy. Na następne pytanie spoglądając znów na niego. - Cóż, jeśli byśmy w coś naprawdę mocno uderzyli, wyrzuciłaby cię siła uderzenia. Do tego dojść nie powinno, ale na zimne lepiej dmuchać. - dodała mało pocieszająco, ale jakoś pocieszać nigdy nie potrafiła. Nacisnęła zgodnie z prośbą przycisk uruchamiający wycieraczki raz jeszcze. Na pytanie wzruszyła lekko ramionami. - Nie wiem. Może jak poprosisz niebo, to popada. - zażartowała, choć pozostawała poważna. Wydęła usta na kolejne pytania odpalając samochód. Wzruszyła ramionami.
- A ja wiem. Wcześniej działał przez lata. - wyjawiła spokojnie. Skręciła, kręcąc kierownicą. A na kolejne pytania uniosła dłoń i podrapała się po głowie. - Nie wiem. - wzruszyła lekko ramionami. - Wiem co zrobić żeby jechał. Co się dzieje pod maską, to już nie moja bajka. - zmieniła bieg, samochód trochę przyśpieszył. Zerknęła na niego a później wydęła lekko usta. - No dziadek. Też, dokładnie tym samym. - przyznała spokojnie, nie zdradzając nic więcej. Wskazała ręką kołowrotek na drzwiach. - Jak tym pokręcisz, to opuścisz szybę. - wyjaśniła, zastanawiając się co wygra. Wycieraczki czy opuszczana szyba. Zdecydowanie trudny wybór.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Brzeg Tamizy - Page 13 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]29.08.19 9:51
Tonks nie musiała mu wszystkiego dokładnie tłumaczyć. Małego Macmillana te różne wystające wajchy interesowały na zasadzie „a co to robi?”. Odpowiedź „im wyższy bieg tym większa szybkość” całkowicie go usatysfakcjonowało, nawet już nie pytał czym jest ten cały napęd, bo zainteresowała go inna kwestia.
-A skąd wiesz, który bieg jest wyższy? – no bo hej… widział tylko jeden drążek.
Heath uważnie obserwował Justine gdy demonstrowała mu jak wpiąć pas. Prościzna. Chłopiec szybko powtórzył ruchy czarownicy i po chwili dało się usłyszeć charakterystyczne kliknięcie - Tak o?- zapytał zachwycony. Pewnie jeszcze kilka razy by go powpinał ale… nie wiedział jak taki pas się odpina. Może to i lepiej? Tonks przynajmniej nie musiała się martwić, że energiczny blondynek odepnie się w czasie jazdy.
-Uhm…- nie ciągnął tematu ewentualnego wypadku. Nic się w końcu nie stanie, co nie? Zresztą zaraz potem znów zainteresował się wycieraczkami, które zaczęły się ruszać. Były czadowe.
Mruknął tylko coś niezrozumiale w odpowiedzi na sugestię Justine, żeby poprosił niebo o deszcze. W sumie to nie był do końca przekonany czy na pewno chciałby, żeby padało. - Maską?- powtórzył za kobietą - a czym jest ta cała maska?- to określenie kojarzyło mu się z przebraniami, ale samochodu się chyba nie przebierało!?
Mały Macmillan nie odpuściłby tak łatwo Justine i jeszcze dobrą chwilę by się dopytywał o cel ich podróży gdyby czarownica nie zwróciła jego uwagi na kołowrotek. Opuszczana szyba? Ekstra. Zdecydowanie wygrał dynks przy drzwiach. Nie żeby był dużo ciekawszy od wycieraczek, ale na opuszczenie szyby miał wpływ, a na wycieranie z niej wody już nie. Młody Lord z zapałem zabrał się do opuszczania szyby wydając z siebie tylko coś w stylu „oooo”. Opuścił ją do końca, potem zamknął, a potem opuścił raz jeszcze, chwilę się kokosił na swoim miejscu i wreszcie wystawił swój łepek przez okno w drzwiach. Ekstra! Wiało prawie tak jak podczas lotu miotłą. Może będzie miał szczęście i pęd mu nie urwie głowy.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]24.09.19 0:11
Nie przepadała za dziećmi. Może dlatego, że bała się ich pytań - nie skrępowanych żadnymi normami, nie tamujące przebiegu myśli czy słów. Dzieci pytały, a ona nie zawsze miała chęć odpowiadać na niewygodne pytania. Może zwyczajnie, nie chciała mierzyć się ze samą sobą, odkładając to na bok. Ale teraz, teraz była już inny. Na zadane pytanie uśmiechnęła się lekko.
- Tajemnica. - odpowiedziała przekornie, uznając, że nie musi odpowiadać mu na każde zadane pytanie. Obserwowała jak powtarza wykonywane przez nią ruchy i potwierdziła skinieniem głowy, gdy zrobił to odpowiednio. - Idealnie. - pochwaliła spokojnie chłopca uruchamiając pojazd i ruszając uliczkami w dobrze sobie znanym kierunku. Mijali domy i kamienice, by po jakimś czasie wyjechać na drogę za miasto. Kolejne pytanie odciągnęło jej dłoń od kierownicy. Wskazała na przód samochodu. - To to. Można ją otworzyć. Pod spodem jest silnik. I to dzięki niemu samochód działa. - wyznała obserwując jak młody Macmillan łapie ochoczo za drążek od otwierania okna. Uniosła lekko brew kątem oka rejestrując jego kolejne poczynania zastanawiając się, kiedy właściwie kończy mu się ilość energii, którą posiadał. Może w tym tkwiła tajemnica - nie kończyła się ona nigdy, albo starczała na bardzo długo. Trudno było jednoznacznie stwierdzić. Ale Heath zdawał się swojej posiadać naprawdę dużo. Wjechali na wzniesienie, a potem droga prowadziła znów w dół. Znaleźli się w lesie. Zabrała się za parkowanie, zerkając do tyłu. - Jesteśmy na miejscu. - zdradziła wyciągając kluczyki ze stacyjki. Wysiadła z samochodu ruszając niewielką ścieżką. Do tajemniczego - dla nich - zagajnika do których zawsze zabierał ich dziadek. Wychodziło się nią na kawałek plaży na której latem spędzali sporo czasu. Ich czwórka i dziadek. Budowali zamki w piasku a w ciepłe dni wchodzili do wody. Może poza nią, bo ona ledwie moczyła w niej nogi. Woda zawsze budziła w niej niepokój. Była żywiołem zdradliwym, a później przeszło to w fobię z którą sobie poradziła. W końcu nauczyła się pływać. Ale był to bardziej praktycyzm, niż rzeczywiste czerpanie przyjemności z tej aktywności. - Jak ci się podoba? - zapytała chłopca, spoglądając na niego.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Brzeg Tamizy - Page 13 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]12.01.20 20:09
Jeśli to był powód, dla którego bała się dzieci… to był on jak najbardziej uzasadniony. Chociaż z drugiej strony dzieci zazwyczaj zadowalały się jakimikolwiek odpowiedziami nie drążąc więcej tematu.
-Hyhy- ucieszył się tylko gdy Tonks potwierdziła, że wszystko zrobił idealnie. W zasadzie Justine mogła odetchnąć z ulgą, gdy ruszyli. Mały Macmillan nie zawracał jej głowy, gdy musiała skupić się na kierowaniu samochodem. Był zbyt pochłonięty samochodową szybą i mijającym ich krajobrazem by gadać jak katarynka. Może to i lepiej? Przynajmniej nie władowali się w żadne drzewo podczas tej całej wycieczki, a biorą pod uwagę ruchliwość małego pasażera to wcale nie byłoby takie mało prawdopodobne. Co do samej jego energii… faktycznie miał jej w sobie całkiem sporo, ale nie była niewyczerpana na szczęście dla jego biednych krewnych… i jeszcze biedniejszych guwernantek.
Wydał z siebie jeszcze tylko cichy okrzyk zachwytu, gdy pojechali do tyłu, aż wreszcie się zatrzymali.
-Na miejscu? - powtórzył za nią pytającym tonem, gdy wyskakiwał z samochodu. Zaciekawiony ruszył ścieżką za Justine zastanawiając się, dokąd ich ta wąska dróżka zaprowadzi. I tak było super, bo Heath w tym momencie czuł się jak jakiś poszukiwacz skarbów, albo odkrywca nowych lądów.
-Och, właśnie… pokażesz mi potem jeszcze ten cały silnik?- przypomniał sobie o napędzie samochodu podczas marszu.
Tonks miała jednak szczęście, bo Heath nie wpadł w swój zwyczajowy tryb tysiąca pytań tylko zajął się eksploracją. Tak naprawdę to sprawiał wrażenie jakby chciał być we wszystkich miejscach na raz.
-Super! To takie twoje tajne miejsce, o którym wiesz tylko ty?- zerknął w stronę czarownicy po czym zaczął powoli zbliżać się w stronę wody. Nie potrafił pływać, ale to go wcale nie powstrzymywało przed podejściem na sam kraj brzegu. -Myślisz, że ktoś mógł tutaj kiedyś zakopać jakiś skarb?- zapytał z ekscytacją w głosie a oczy zaczęły mu nieco błyszczeć. -Ciekawe co by to mogło być, jak myślisz?- młodzian z powrotem zaczął zarzucać kobietę różnymi pytaniami.

Rzucam na kość emocji, ciekawość
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]12.01.20 20:09
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 9
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg Tamizy - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]28.02.20 20:08
Nauczyła się jeździć na diabelskich pomiotach, które nazywano końmi. Więc kolejnym krokiem było też zmierzenie się z ciekawością dzieci. Nie było innej możliwości jak tylko ta jedna. Uśmiechnęła się łagodnie, zerkając na zadowolonego z siebie chłopca. Prowadziła samochód, co jakiś czas spoglądając w jego kierunku ale widząc zaciekawienie, które tryskało z jego spojrzenia nie martwiła się nim, nawet ciesząc się chwilą w której może po prostu pomilczeć. Auto przemieszczało się po ulicach, słyszała jak na jednym zakręcie coś stuknęło i zdawało jej się, że nie tak jak powinno. Będzie musiała porozmawiać o tym z Mattem. Na razie jednak dojeżdżali już do miejsca do którego chciała ich zabrać.
- Yhym. - potwierdziła odpinając pas i wysiadając z żółtego auta. Zamknęła drzwi a później poczekała aż chłopiec nie ruszy za nią. Wędrowała znajomą ścieżką, którą przed latami odkryli pewnie nie będąc pierwszymi, którzy to zrobili. Spojrzała na młodego Macmillana - To nic ciekawego. - powiedziała mu od razu pozwalając by nogi niosły ją same. Ciesząc się chwilą ciszy, którą właśnie dostała. W końcu znaleźli się na miejscu.
- Ja, moje rodzeństwo i najbliżsi przyjaciele. - odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. Włożyła dłonie w kieszenie. Rozglądając się wokół. Przymykając na kilka chwil oczy. To były inne chwile, inne czasy - tak różne od tego co działo się teraz. - Uciekaliśmy tutaj przed światem. - powiedziała otwierając powieki, by za chwilę spojrzeć znów na chłopca unosząc kąciki ust ku górze.
- Cóż, wątpię. Ale kto wie jak jest naprawdę. - odpowiedziała wzruszając lekko ramionami. Nie siliła się na jakieś niestworzone historie, by pobudzać jego ciekawość. Wręcz przeciwnie zbijała ją trochę swoją własną racjonalnością. - Nie mam pojęcia. - przyznała zgodnie z prawdą kręcąc głową. Uniosła ręką, by potargać włosy na głowie. - Wracamy, Smarku. - zapowiedziała odwracając się na pięcie i ruszając w kierunku samochodu. Musiała jeszcze dowieźć go do domu w całości. A to wcale nie było łatwe. Nie, kiedy Heath zdawał się nieposkromionym wulkanem energii. Ta jednak upłynęła nie przerażająco - przynajmniej jak na standardy i obawy Tonks. Na tyle szybko, by Just ze zdziwieniem zarejestrowała dojechanie pod rezydencję i fakt, że przed nią, czeka już opiekuna chłopca. Pożegnała się, ruszając w drogę powrotną.

| zt



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Brzeg Tamizy - Page 13 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]14.04.20 22:19
Moody zapoznał się z wiadomością Skamandera i odpisał mu w krótki, lakoniczny sposób – spełnię twoją prośbę.
Upływające minuty zmieniały się w godziny i nadal nikt nie pojawił się w okolicach brzegu Tamizy. Oczekujący mężczyzna mógł zrozumieć, iż teoretyczny sojusznik nie przekazał swej wiadomości lub naczelnik zignorował jego donos i troskę o Larrego.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg Tamizy - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]08.05.20 4:40
Skamander nie znał naczelnika. Trudno było mu przewidzieć jakim typem człowieka był, jak podejmował decyzje, czym się kierował. Po części plan sprowokowania go, wywabienia pod wpływem presji miał to pokazać. O ile Moody wywiązał się z zadania wychodziło na to, że był jednak mimo wszystko człowiekiem rozsądnym, nie poddającym się emocjom. Ewentualnie sama osoba martwego już Larrego niewiele dla niego już znaczyła lub też czarodziej ten od samego początku spisany był na starty. Skamander zaklną w duchu, w chwili w której wychodziło na to, że plan spalił na panewce i trzeba było w inny sposób spróbować dotrzeć do Vane'a. To, że dziś udało mu się wciąż szczycić bezkarnością nie oznaczało, że Anthony nie zamierzał tego procederu ukrócić dając przykład tego, że każdy kto stał się częścią machiny toczącej zarazę bezprawia w magicznym, jak i mugolskim świecie poniesie tego konsekwencje. Kiedy noc zaczynała się kończyć znikną z okolicy.

|zt(?), dziękuję za rozgrywkę :pwease:


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]20.05.21 23:34
| 14 października

Tragiczna melancholia chwilowo opuściła spętany sidłami wojny Londyn. Jesień postanowiła tymczasowo ustąpić blaskowi jasnego słońca - zupełnie jakby lato ostatecznie przedarło się przez niedawną szarówkę. Wszystko zarysowywało się jakimś dziwacznym optymizmem, jego znacząca większość jednak co rusz okazywała się być złudną nadzieją albo szaleńczą mrzonką. Nie żeby Scaletta czuł się istotnie dotknięty aktualną sytuacją; raczej miał to wszystko gdzieś, dalej zresztą robił swoje, czego dowodem było świeże wydanie prasy, które przeglądał właśnie jakby od niechcenia. Raptem z godzinę wcześniej zwinął je przysypiającemu na ławce staruszkowi, teraz jednak żałował, że zamiast gazetki, nie wyczaił gdzieś po drodze paczki fajek. Albo przynajmniej pary drobniaków, za które kupiłby nawet najbardziej śmieciowy tytoń, w końcu lepszy rydz niż nic. Tak też pocieszał się i teraz, wertując cienkie stronice i głośne nagłówki. Nie dostrzegł wśród kontrowersyjnego pierdolenia niczego więcej, niźli propagandowej sieczki; zaraz też włożył pergamin z powrotem do wysłużonego plecaka, uznając widok z brzegu Tamizy za bardziej wartościowy. Nie dla lektury zresztą przytargał ze sobą ten koc - chodziło bowiem o iluzyjne poszukiwanie spokoju w rwącym nurcie rzeki i niewielkiej strefie miejskiej zieleni. Oraz o zaplanowane z wyprzedzeniem spotkanie z Moss, na którą to przez chwilę był zły za parę szczerych słów. Nie przyjmował krytyki, a że tym razem wcale nie mijała się z prawdą, winą za drobne nieporozumienie i oskarżenia obarczył właśnie ją. Częściowo pewnie słusznie, nie musiała przecież popisywać się przed Frances znajomością jego skurwysyńskich skłonności, zwłaszcza że guzik wiedziała o jego perspektywie. I jak się okazuje także o niepodważalnych faktach, które druga strona konfliktu zataiła, ponoć w wyniku alkoholowej niepamięci. Głupio jednak nadal byłoby o tym myśleć, dawno bowiem zdołał już całkowicie zapomnieć o sprawie, a i jakoś naturalnie przeszło mu tamto wkurwienie na Philippę. Pewnie gdzieś w głębi duszy przyznał jej rację, ostatecznie też uzmysłowił sobie, że tęskno mu za jej docinkami. I pozytywnym myśleniem, które rozsiewała bez względu na okoliczności. Niemniej wciąż przyszykowany był na solidną zjebę (pewnie dlatego też wziął ze sobą półlitrową butelkę jakiegoś taniego cholerstwa, naprawdę mocno wierząc w jej przekupną uległość); grunt to przeczekać słowa gorzkich komentarzy i mimo wszystko, jakoś żyć z nią w zgodzie. Cała reszta społeczeństwa była podzielona, oni już nie musieli krzywo na siebie patrzeć przez pryzmat nieważnych incydentów. Brakowało mu towarzystwa, albo naprawdę szczerze pragnął spytać ją o życie - zazwyczaj nie bywał taki ugodowy.
- No proszę, cóż za zaszczyt... - zaczął z typową ironią, zerknąwszy na zegarek. To ona się spóźniła czy on przyszedł stanowczo za wcześnie? Nie miało to znaczenia, gdy oboje mierzyli się czujnym wzrokiem. Długie miesiące minęły od wspólnego przetrzepywania sierocińca.
Dobrze cię widzieć.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]21.05.21 11:43
Koszyk. W nim nie było jednak ani grama tego pozytywnego myślenia, które wlokła ze sobą nad Tamizę Philippa Moss w wyobrażeniu Scaletty. Nie było dawnego szyderstwa i ostrych słówek podrzucanych mu tak, by zapiekały zmyślnie jego ulizaną linię włosów. Nie było paczki fajek i pokaźnego zbioru butelek wyniesionych z tawerny. Nic zdrożnego, o co mógłby ją podejrzewać ten londyński złodziejaszek w pierwszej kolejności. Życie przecież płynęło dalej. Jej jednak zatrzymało się dziwacznie i nie mogła oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że wszystkie te kataklizmy dopiero nadejdą. W niej pulsowały boleśnie resztki kąpieli sprzed dwóch tygodni. Składała się z wielkiej rany, którą musiała szybko zaleczyć, bo uczucie przybicia do ziemi i pospiesznego poszukiwania drogi ucieczki wcale do niej nie pasowało. W koszu były trzy drzemiące krecie mordki. Owinięte w koc i okryte portowym frakiem Francisa, który pozostawił już jakiś czas temu. Czasem go zakładała. Lubiła go pamiętać. Tęskniła za nim, choć zapach ulotnił się już dawno temu. W koszu, w oddzielnej przegródce, którą zmajstrował jej brat wiele lat temu, znajdowało się też trochę wody w szklanej butelce i kanapki z kurczakiem. Na całe szczęście niuchaczowe nosy takich smakołyków wcale nie tykały. Nie to, co Nochal, ale jego tym razem ze sobą nie zabrała.
Nad Tamizę. Myśl o tym, że spędzi kilka chwil nad jesiennymi brzegami słynnej londyńskiej rzeki, że przez chwilę poudaje, że nic jej nie jest i będzie mogła ubrać się w beztroskę… wydawała się nadzwyczaj zachęcająca. Podrażni się najwyżej z Michaelem, to zwykle dodawało jej energii. Nawet jak ją wkurwiał, a robił to często, to i tak ostatecznie wychodziła z tego z wdziękiem. Nie było chyba czego opowiadać. Takich historii portowe dziwki miały tuzin. Zauważy. Na pewno zauważy. Już sam fakt, że przyszła w spodniach, a z całą pewnością takiej jej jeszcze nie widział, mógł dać mu do myślenia. Luźny dość materiał, proste nogawki i pas owijający się w talii. Do tego płaszcz i szal. Wszystko osłaniające ją dzielnie przed światem, maskujące wewnętrzne rozbicie. Pierwsze jesienne chłody odczuwała intensywnie, ale czternastego października zima przestała straszyć z daleka. Nie oznaczało to jednak, że zdołał uciec przed gorzkimi emocjami. Te, wręcz przeciwnie, przydreptywały na wysokich obcasach, bo akurat ich nie potrafiła sobie darować, kiedy tylko zbliżała się do bulwarów. Skręcone brązowe kosmyki rozwiewały się w melodii pokrzykiwania nadbrzeżnego ptactwa. Gdzieś za ich plecami powoli sunęły po wodzie statki. Chociaż dostawy zmniejszono, chociaż miasto wydawało się mniej żywe, życie toczyło się dalej. Opętany przez macki propagandy port nie mógł jednak bawić się tak głośno jak kiedyś, ale dopóki trwał, trwała i ona.
Lepiej jednak, by nie zapytał o życie. Ale niech tak zrobi, przynajmniej będzie musiała wybrnąć i nauczyć się rozgramiać koszmary piętrzące się co rusz wokoło zgrabnych łydek. Był dokładnie tam, gdzie spodziewała się go ujrzeć, ale wcale jej się nie spieszyło.
– Dobrze sobie ten zaszczyt zapamiętaj – mruknęła w tonie, który znał. Dręczenie go to jedna z niewielu rozrywek, która dzisiaj miała szansę jej się udać. Chociaż nawet i ona była dość wątpliwa. Przytknęła dłoń do czoła, by osłonić oczy przed promieniującym zaskakująco słońcem. Rozejrzała się po otoczeniu, a potem przekręciła głowę i popatrzyła na towarzysza. Nie wydawało się, by jakoś specjalnie odczuł głodujący Londyn. Jeszcze. Chociaż wcale nie powinno jej to dziwić. W końcu był złodziejem. Uśmiechnęła się słabo. – Znalazłeś dobre miejsce – zauważyła po  chwili. Mogli usiąść i rozpocząć tępy rytuał wpatrywania się w płynące korytarze. Wokoło kręciło się niewielu, mimo ciepła. Najwyraźniej jesienna pora działała odstraszająco. Jeśli liczył, że właśnie uciekł od melancholii, to bardzo się pomylił. To ona wpadła do niego. Przynajmniej od trzech dni nie zapijała się eliksirami przeciwbólowymi. Ale czuła. W każdej minucie. – Przyszłam w towarzystwie… - zanuciła tajemniczo i poklepała lekko klapę postawionego na chłodnym stopniu koszyka. Dobrze wiedział, z kim bratała się Philippa. Wiklinowe wnętrze pochrapywało jednak najedzone. Odrobina morskiego powietrza miała zbawić ich wszystkich. Ją też. Mogła?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]21.05.21 22:52
Dumnym krokiem zmierzała z wiklinowym koszem. To był fakt, do którego to dopisał sobie fikcyjną, pozytywną aurę. Zapewne znowu niesłusznie posądził ją o nadmierne pokłady beztroski. Już wcześniej złapał się na tym, że niekoniecznie trafnie potrafił ocenić rzeczywistość. Jego iluzja obiektywizmu rozlewała się gdzieś na rzecz towarzystwa przeważającego gdybania i wątpliwości. Nie umiał dotąd określić, co jej w duszy gra; tak było i dziś, gdy znalazła się blisko i bez znamiennej dynamiki w głosie, rzuciła złośliwością jakby od niechcenia. Dała mu zatem pierwszy sygnał; pytanie tylko, jak Scaletta ten komunikat zinterpretuje. Bynajmniej nie spieszył się jeszcze z ostateczną analizą, co najwyżej zakodował w pamięci to dziwaczne napięcie. I najpewniej śledzić będzie każde kolejne odstępstwo od normy, w końcu zdobywając się na pytanie, którego raczej nie chciała dziś usłyszeć. Nim jednak to nastąpi, podręczą się wzajemnie garstką cierpkich słów, osiągając tym samym apogeum satysfakcji. A przynajmniej on, którego problemy bardziej znaczące od pojebanych snów i braku fajek raczej nie dotykały. Tak, co prawda, jedynie chciał sądzić; w istocie bywało jednak różnie, czego nie przyznawał chyba na głos. Na końcu będzie już tylko emocjonalny spadek, podobny biegowi szalejącej teraz Tamizy, o ile Moss w ogóle odważy się szczerze odpowiedzieć na pytanie o życie. Michael jej nie odpuści, zbyt nurtującym był deficyt iskierek w jej oczach, równie podejrzanym nieobecny dotychczas choćby cień zadowolenia. Był ciekawski, ale przede wszystkim zatroskany. Dotąd nie wykazywał się szczytem przyjacielskich inicjatyw, niemniej był lepszym słuchaczem, niżby kiedykolwiek przypuszczała. Warto było to dziś udowodnić, zwłaszcza że grunt od pierwszej sekundy wydawał się być niestabilny. A nie chciał wierzyć, że to wszystko ze złości na niego. Za często bywała wkurwiona, by z tego powodu dogasać teraz w tak urodziwym zakątku śmierdzącej trupem stolicy.
- Wiem - przyznał dosadnie i bezwstydnie, dostrzegając bladą próbę uśmiechu. Nie uwierzył w niego, fałszywemu tonowi poprzedniej wypowiedzi też nie ufał. Wymowne sugestie były rażące. Te dotyczące pozornie niefrasobliwego złodziejaszka również. Jak zwykle za pozą wyjebania skrywał kryzysy mniejsze i większe; jak zwykle umniejszał wagę większości tych dramatów. Dobrze mu to wychodziło, bo wydawało się, że zdołał nawet oszukać samego siebie. Na pewno ciekawym będzie moment przebudzenia w tej niekończącej się granicy kitu, który wciskał każdemu. A następnie zorientowania się w brutalnej rzeczywistości, gdzie nie mógł już karmić mitami nawet siebie. Wciąż jednak to robił, jawa nie objawiła się dotąd katastrofalnymi realiami, i tak siedział teraz na cienkim kocu, względnie niezmartwiony niczym. Bo przecież po burzy zawsze wychodzi słońce, a on jest przebiegłym cwaniaczkiem, który nić własnego losu miał w garści. To się dopiero Scaletta zdziwi, jak w końcu dostrzeże spoczywający na nim wyrok. Dla niego gorszy chyba od śmierci.
- Znów planujesz przetrzepać jakąś ruinę? - spytał retorycznie, niby z ciekawości, bardziej jednak dla podtrzymania konwersacji. Bowiem dobrze wiedział, że wszędzie zabierała ze sobą te chciwe krety. Ale to brak swobody w gadce dusił go jak wojenna bieda. Nie była sobą. On też nie, chociaż do tego zdążyła już się przyzwyczaić. Nigdy właściwie nie poznała drugiego oblicza, trudno zatem mówić o jakiejś zasadzie czy normie. Z tym że on jakiś wzorzec już poznał i jesienna Philippa, w szerokim płaszczu, z niuchaczami w wiklinowym koszu i nieprawdziwym wyrazem twarzy, bynajmniej do tego standardu nie pasowała. Ale dlaczego?
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]22.05.21 14:07
To było jakieś pomiędzy. Ona była pomiędzy. Nawet nie wiedziała, czy chce jej się o tym wszystkim rozmawiać. Nie z nim, ale tak po prostu. Rozsmarowane na ustach winy upominały za każdym razem, kiedy próbowała jeść. Były gorzkie, metaliczne w smaku, ponure jak pochmurne październikowe poranki. Przymierające otoczenie, obdarte z letnich podrygów i niekończącej się flaszki, która przecież zawsze mogła przynieść wybawienie, wcale nie wspierało w tej drodze do odrodzenia. Zmęczona, inna, zaklęta między dwoma zmianami: przymusowym wolontariatem w przetwórni ryb i wieczną portową tawerną. Mało miała takich momentów jak ten, gdy mogła tak po prostu wyłuskać z przewalonego kalendarza godzinę oddechu. Świeżość Tamizy – wielka nagroda dla Philippy Moss. W drodze tutaj kilka razy zakpiła z tych szarych widoków, które do tej pory były najpiękniejsze, a teraz zaczynały ją obrzydzać. Widmo zmian pętało się wokół kostek. Traciła swoje miejsce. Teraz jednak coś miało wrócić, coś do siebie przywoływała. Nie budowała niemożliwych oczekiwań. Szła w żywiole, mętnym, rozmytym, ale przecież on tam gdzieś jeszcze był. Scaletta się będzie dziwił. Miała siłę, by mu to wytłumaczyć? Melodie typowe dla nadrzecznego otoczenia stawały się głośniejsze, aż w końcu nadgorliwie zaczęły dziobać ją w uszy. Mimo to poczuła się lepiej. Być może miał na to wpływ ten człowiek, którego dawno temu polubiła. Albo spodobało jej się to uczucie, że przez chwilę nie będzie musiała nic. Zupełnie nic. Zwykle łapała go za nos i wydłubywała sekrety, męczyła, wypytywała, wkurzała. Zwykle też robiła to nie tyle z samej ciekawości, co serdeczności. Dość zaskakującej formy sympatii. Początkowa potrzeba posiadania o tajemniczym złodziejaszku odpowiedniej porcji informacji w którymś momencie przerodziła się w jakąś naturalną więź. Z człowiekiem, tak po prostu. Składali się z dziwnych przypadków. Nie była nieskazitelna, ale on też nie. Miotali się trochę między sobą. Minął rok. Znów mogłaby wsadzić łapsko do jego kieszeni i wyciągnąć z wnętrza dowody zbrodni. Tylko w tej przybitej formie wcale nie było jej na to stać. Zamiast tego podrzucała mu mętne tropy, z którymi mógł zrobić, co tylko chciał.
Stopnie nad brzegami Tamizy przywitały ją szorstko. Usiadła obok, wciągnęła powietrze zatrute charakterystyczną wonią rzeki. Wpatrywała się w jej toń, z boku przyłapywała go na spojrzeniu. Patrzył na nią. Już wiedział. Spieszące się strumienie maskowały tuziny trupów rozkładających się gdzieś przy rozmiękłym, zasyfionym dnie. Westchnęła ciężko i odchyliła nieco plecy do tyłu. Ręce posłużyły jej jako podpora. Nie miała ochoty na żadne zwierzenia. Chyba. Milcząca Philippa niepokoiła? Przekręciła lekko głowę, by na niego spojrzeć, kiedy przerwał ciszę, która jak ta sieć zarzuciła się między nimi i tylko czekała. Ale na co? – Jakoś chwilowo te zabawy przestały mnie interesować – odparła całkiem szczerze. Wędrówki z niuchaczami stanowiły przyjemną formę odskoczni, ale nie miała nawet czasu na bardziej skomplikowane poszukiwania skarbów. Ciekawe czy czuł osadzający się w jej włosach rybi odór. Wyciągnęła się cała. Rozprostowała nogi, czubki butów wysunęły się w stronę nieba. W oddali wolno przesuwała się mała łódź. Pozbawiony mugoli Londyn wydawał się taki pusty. Martwy.
– Powiedz mi, Michaelu – zaczęła, w przelocie ściągając z twarzy zagubione pasmo. Szukała znajomych oczu i je też odnalazła. – Jaka jest najgorsza rzecz, jaką zrobiłeś w życiu? – Pytanie było poważne, ale nie brzmiało jak kolejny punkt w notesie magicznego policjanta podczas przesłuchania. Raczej jak bardziej smutnawy wstęp do rozmowy. O czymś. – Przyniosłam kanapki – wtrąciła krótko później, wolna od ciężaru poprzedniego zdania. Pogładziła lekko kosz. Maluchy dalej spały. Słońce poraziło ją w oczy. Kurwa. Jak trudno było jej złożyć się po tym wszystkim w całość.
Jeśli chciał się dowiedzieć, musiał postarać się bardziej. Zaryzykować w chwili, kiedy nic nie było pewne. Ich świat się zmieniał. Pustka w tak charakterystycznym, dość lubianym przez mieszkańców stolicy miejscu to tylko pierwszy niepokojący ślad. Może chociaż u niego życie wciąż sunęło się po tym samym torze.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]23.05.21 0:56
Złota, niemalże baśniowa tafla słońca odbijała się w brudnej wodzie, niedomytych szybach, rozbieganych spojrzeniach. Niejednostajnie rzucała światło na przestrzenie pełne win; na rzecznej mieliźnie spoczywała gromada topielców o różnych historiach, w rogach okiennic zebrał się tajemniczy pył, pozostałość po walających się tu i ówdzie murach dawnych kamienic. Równie grzeszny był mglisty wzrok pozornie beztroskiej dwójki, siedzącej teraz w oparach trwającej anomalii, rozkoszującej się ostatkiem ciepła, pełnoprawnie należąc już jednak do październikowej melancholii. Czuli na plecach ostatni powiew lata, barki jednak gotowe były znosić już nieznośny ciężar jesieni. Oni znali go zbyt dobrze; zmuszeni do ciągłego dźwigania jarzma własnych czynów, snuli się pośród boleści popełnionych zbrodni, desperacko chyba wyczekując jakiejś formy świeżości. Tak jak zmieniały się pory roku, tak bynajmniej nie postępowały ich życia - a przynajmniej to Scaletty, które miesiące temu zatrzymało się w niepojętym letargu ludzkiego sumienia. Raz brzydził się własnej mentalności, zaraz jednak z zadowoleniem utożsamiał się z ulicznymi cwaniakami. Raz spowiadał się przed samym sobą z byle grosza, chwilę później kradł już sakiewkę jakiegoś bogacza. Ale w czasach nasilonego konfliktu nie miał już czasu na hipokryzję. Teraz podbierał wszystko i nic, bez choćby zająknięcia. Nie tłumaczył się nikomu, co najwyżej sobie samemu. W głowie nazywał to przetrwaniem i może wyjątkowo miał rację. Nie martwił go już nierozwiązany problem granic człowieczeństwa. Frasował go tylko głodowy lęk. I coś jeszcze, ale do tego się nie przyznawał. Chyba ze strachu.
Tak właśnie funkcjonował. Żadna to była sensacja, nie było zatem o czym gadać. Jednym z nielicznych urozmaiceń okazała się zatem krótka schadzka nad Tamizą, a raczej jej co niektóre elementy. Przede wszystkim te sugestywne komunikaty. Nienajlepszy był z niego detektyw, ale podstawy domysłów miał opanowane. Parę bezosobowych odzywek wystarczyły mu, by sytuację uznać za co najmniej dziwną. Bo przecież nawet jak miała kupę roboty i dostrzegał w niej zmęczenie, ta dalej tryskała entuzjazmem. Bo przecież jak była zła, to wcale się z tym nie kryła, a on już zaraz wiedział o co chodzi. Bo przecież nawet jak jej się życie waliło, to dalej szła jakoś do przodu, a i z zasady raczej mu się nie zwierzała. Wniosek nasuwał się sam. A przynajmniej pewna jego część. Jedynie swoista hipoteza. Dorobiłby do niej zapewne historię jak z telenoweli, ale chwilową ciszę przerwała poważnie brzmiącym prologiem. Dotychczas robiła tak tylko, gdy pragnienie pozyskania informacji brało górę. Wówczas on się wkurzał, bo z jakiegoś powodu nie chciał być przesłuchiwanym. Albo raczej bliżej poznanym, bo uparł się na utrzymywanie iluzji własnej anonimowości. W istocie średnio mu się to udawało, dość prędko uległ bowiem przekonaniu, że może jej zaufać. Jak do tej pory się nie zawiódł, stąd też we wzniosłym zdumieniu zaczął się zastanawiać. I rzeczywiście czuł, że jego odpowiedź nie ma w tej konwersacji prowadzącego charakteru. To był ledwie wstęp dla jej odkupienia.
- Dużo tego było - uznał na początku, po chwili dodając tylko: - Właściwie to nie wiem, pewnie większość moich decyzji z ostatnich lat. - Z tym, że ich starał się nie żałować. Gdyby tak robił, już dawno by go tu nie było. Wyrwałby się z Crimson Street, opuściłby na stałe ten cholerny port i nędzne alejki. Znalazłby pracę, nawet najbardziej parszywą. I udawał, że jest mu z tym dobrze. Albo że jakkolwiek zbliżył się dzięki temu do normalności. Istna bzdura, w którą nie wierzył i raczej już nigdy nie uwierzy. Teraz wydawało mu się, że ta przebrzydła dzisiejszość to koniec świata i jego największy wybryk. Los gotował mu już jednak coś znacznie podlejszego. Coś zdecydowanie dotkliwszego. Coś, co złamie mu ciało i duszę, przyzwoitość i ostatki jakiejkolwiek cnoty.
- A ty, Moss? Co było najgorsze? - nareszcie spytał, w obliczu wagi zadanego pytania i krótkiego wspomnienia o kanapkach. Ani myślał jeść, gdy gęste powietrze stężało teraz między nimi. Z należytą powagą po prostu czekał, bo wiedział, że nie o niego w tej rozmowie chodziło.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Brzeg Tamizy [odnośnik]29.05.21 13:08
Dziwna to była relacja. Nie dzisiaj, ale od samego początku. Zapatrywała się w znudzoną rzekę, beznamiętnie reagowała na kawałek deski płynący leniwym nurtem. Słońce załaskotało przyprószone kurzem czubki butów. Wystarczyło przejść dwa kroki przez umazane łajnem doki, by dorobić się kilku nowych skaz. Jak się tu mieszkało tak długo, stawały się tak naturalne jak uczucie głodu i rdzy na wargach. Ona była cała. Umiała oszukiwać świat, zamalowywać samą siebie, dorabiać ładne opowieści o dziewczynie, która niewiele różniła się od tych pozostałych. Nie kryła się z własną mocą, nie hamowała słów i działań, bywała bezczelna, bywała gorzka, a innym razem zbyt zmartwiona o losy portowych braci. Teraz straciła nieco. Jakby ktoś spiłował jej pazury, by nie mogła tak ostro drapać. Wiedziała, że odrosną, ale musiała uzbroić się w cierpliwość. Dać temu wszystkiemu szansę, zaleczyć ranę. Odzyskać siebie. On nie brał w tym udziału, musiała dojść do tego samodzielnie. Dobrze popatrzeć na niego z boku i w kolorach na twarzy albo blasku włosów podejrzeć, jak się miał w tej gównianej godzinie. Był obserwatorem. Niewidzialnie pewnie notował odbiegające od normy fakty. Wiedziała, że jest taka mdła, pozbawiona tej pokazowej szorstkości. Stała się bardziej zadumana i wyciszona. Obracał się cały jej świat. Pytanie tylko, jak będzie wyglądał, gdy wszystko to się zatrzyma.
Zawiodła ją odpowiedź, ale nie zdziwiła. Nigdy nie był treściwy, konkretnie cichy za to tak. Coś jej podrzucił, ale niczym nie nasycił. Dał słowa, by je dać. Nie dał żadnej emocji. Może słusznie. Odsłonięcie się pozwoliłoby jej wkroczyć znacznie bliżej, przecisnąć się do dość intymnej strefy. Tyle o nim wiedziała, a w sumie to nic. Snuli się przy sobie, on próbował nadążyć za nią i umknąć przed czarującą gierką. Teraz nie atakowała wcale. Poważne padło pytanie i odpowiedź, która w sumie nie oznaczała niczego, choć  z drugiej strony wyczuwalny pesymizm mógł być alarmujący. Czy jednak nie podrzuciła mu tego samego? Odpowiadał melancholią na melancholię. Rozmawianie o życiowym dramacie nad brunatną rzeką prowadziło tylko do szybko opróżnionej flaszki i opadających za łatwo powiek gdzieś w zaśmieconym zaułku. Liczyła się z tym, że nie otrzyma zupełnie niczego. Nie zamierzała być nachalna. Była w niej nowa, nieco trująca odmiana spokoju. Przejść miała może za kilka tygodni. Z niej mogło wykiełkować coś zaskakującego, albo zupełnie nic. Nie wykluczała, że więdnie. Przez chwilę po prostu musiała.
– I robisz coś z tym? Szukasz lepszej decyzji? Życie toczy się dalej, no nie? – wymówiła zamyślona, skręcając szyję tak, by wygodnie jej było go obserwować. – Strasznie smutno to brzmi, Scaletta. Gdyby wiedziała, przyniosłabym bimber zamiast kanapek – mruknęła nawet nie złośliwie. Nie oberwał za tak beznadziejną odpowiedź. Akceptowała ją. Trzymał krzywdę dla siebie. Jej ciekawość tak naprawdę drzemała gdzieś z boku. Nie chciał dzielić się z nią tym. Dzielił się towarzystwem, przynajmniej bronił jej przed samotnymi rozważaniami. Te były jak ciężar, który stoczyć ją chciał gdzieś bagniste pułapki. Zbierała się jakoś. Fizyczny ból wcale nie był najgorszy, prawie już minął. – Nic – podrzuciła mu fascynującą odpowiedź. Między palce chwyciła kawałek muru, który odpadł od tych schodków. Wyglądał jak jasnoszary kamień o jednej prostej krawędzi i kilku krzywiznach. – Właśnie je topię – oznajmiła, robiąc niespecjalnie ambitny zamach. Wrzuciła swoje znalezisko do wody. Chlupnęło i zniknęło w brudnej wodzie. Już go nie było. Odetchnęła jakoś tak z ulgą i zerknęła na niego trochę cieplej, chociaż właśnie zaszło słońce. – Wcale nie jesteś tu szczęśliwy. A powiadają, że tutaj możesz mieć wszystko – stwierdziła, kładąc mu na kolanach kanapkę. Pewnie nic nie jadł. Londyńska biedota pozwalała sobie jeść śniadanie od święta. Albo kruszyła porcje na kilka mniejszych. Sama również wyciągnęła owinięty w papier chleb z kurczakiem. Specjalnie to robiła. Jadła przy kimś, bo kiedy już zaczynała, nie było odwrotu. Musiała zjeść do końca. – Co piszą w gazetach? Triumf ministra? Ataki buntowników? – zapytała tak po prostu. Niech wróci normalność. Tylko jak wygląda normalność? Zwabione obecnością przekąski ptaszysko przysiadło niedaleko i łypnęło na nich głodnym, ciekawskim okiem.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Brzeg Tamizy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach