Pracownia
Strona 4 z 4 •
1, 2, 3, 4

AutorWiadomość
First topic message reminder :


Pracownia
Połączona bezpośrednio z kuchnią i pomieszczeniem gospodarczym, ma osobne wyjście do ogrodu. Rzędy półek zastawione są doniczkami, nasionami i alchemicznymi przyrządami. To tutaj powstają tworzone przez Grey’ów lecznicze maści i eliksiry, a także trwają tu badania nad powstaniem nowych odmian roślin. Pracownia została zaprojektowana tak, by wszystko było na wyciągnięcie ręki: próbki glebowe, atlasy chorób i szkodników czy zielniki. Na przytwierdzonych do ścian hakach zawieszone są robocze stroje, jak i narzędzia, w tym motyki, grabie oraz noże i pikowniki.
Pokiwał twierdząco głową, w dalszym ciągu oddając się słuchaniu słów kuzyna. Zagryzł lekko dolną wargę w odpowiedzi na zasłyszane pytanie, po czym przechylił głowę w bok, wpatrując się nieco nieobecnym spojrzeniem w wystawione na blacie próbki. Alchemia była trudną sztuką do opanowania, Castor uważał nawet, że najtrudniejszą, choć niektórzy wymieniliby tutaj pewnie transmutację na przykład, z której z kolei był dobry Herbert, albo takie uroki czy obronę przed czarną magią... W każdym razie tylko w jednej z tych dziedzin był Sprout biegły i musiał to wykorzystać.
— Jest to bezpieczne połączenie i moim zdaniem idealne wyjście awaryjne, dopóki nie wpadniemy na coś lepszego — odezwał się wreszcie, bowiem to prawda — antidotum na niepowszechne trucizny zostało opracowane na to, by neutralizować, jak sama nazwa wskazuje, niepowszechne trucizny, nie zaś niepowszechne, nieoczekiwane opary surowego, świeżego dyptamu. — Tlen, węgiel, wodór, azot — powtórzył za kuzynem, a jego jasnoszare spojrzenie nagle zyskało na ostrości. Przeniósł je więc prędko na Herberta, szukając tego, co najbardziej w takich momentach lubił — nici zrozumienia, wizualnego potwierdzenia, że tkwili na tym samym poziomie, że poruszali się tą drogą wspólnie, w jednym tempie. — To podstawowe pierwiastki. Siarka też jest biogenna, wiesz, ale to kolejny element skojarzeniowy z szeroko pojętym ciepłem...
Zastukał palcami kilkukrotnie w blat, gdy marszczył brwi jeszcze kilka chwil, w milczeniu próbując zapanować nad gonitwą myśli.
— Wiesz, to trochę zabawne. Kiedyś Halbert opowiadał mi o krzewie gorejącym, że niby potrafi się palić bez szkody dla rośliny. Ale to kilka lat temu, musiałem chyba być na ostatnim roku w Hogwarcie, może na szóstym? Nie przypomnę sobie teraz. Ale co jest dla nas istotne — uśmiech rozciągnął się na jego ustach, a jedna z dłoni Castora wylądowała na schowanym pod kraciastym materiałem spodni kolanem — To to, że nie mogłem wtedy spać, przez tydzień. Siedziałem w bibliotece, dopóki nie dotarłem do tego... — przechylił się do przodu, zbliżając się do Herba, by szepnąć konspiracyjnie — Że to wszystko bujda. Mugolski wymysł, pomyślałbyś, ale to też nie do końca prawda. Ten cały krzew to faktycznie wymyślone przez mugoli, ze... Starego Testamentu, Hal to czytał kiedyś, prawda? Ale mugole przezwali tak właśnie jedną p r a w d z i w ą roślinę. Nasz dyptam właśnie.
Odsunął się od kuzyna ze wzniesionymi w górę brwiami i nieco triumfalnym uśmiechem. Jako do niedawna czystokrwisty czarodziej naprawdę trudno odnajdywał się w świecie mugolskiej religii, ale co nieco już wiedział. Od Michaela, od latania po katedrach w Lancashire, od pastora, którego grupę uratowali na początku lutego z Rose, Olliem i Louisem.
Westmorland.
— Bingo — powiedział, klaszcząc zadowolony w dłonie. — Północ, zimno jak cholera. Teraz wszystko zaczyna się składać w jakąś logiczną całość. Wydaje mi się, że u nas w Anglii nie ma po prostu wystarczającego gorąca, byśmy mogli obserwować faktyczne spalanie tych oparów, olejków eterycznych... Ale w takim Egipcie? Nawet Hiszpanii czy Grecji. To nie powinno być znowu takie trudne i może dlatego mugole tak nazywają dyptam... — czy zbliżali się do rozwiązania zagadki? Oczywiście, że tak.
Castor aż zsunął się z siedzenia, rozglądając się po pracowni może nieco zbyt energicznie i entuzjastycznie.
— Masz tu jakiś kociołek? Mógłbym zacząć przygotowywać tę mieszankę, na wszelki wypadek. Jeżeli eksperyment z podniesieniem temperatury się uda, trzeba będzie najpierw skorzystać z dobrodziejstwa transmutacji, a te szmatki do oddychania będą na czarną godzinę. Strzeżonego Merlin strzeże — uśmiechnął się szeroko, podwijając rękawy swetra wyżej i pocierając dłonie. — Ale najpierw eksperyment!
— Jest to bezpieczne połączenie i moim zdaniem idealne wyjście awaryjne, dopóki nie wpadniemy na coś lepszego — odezwał się wreszcie, bowiem to prawda — antidotum na niepowszechne trucizny zostało opracowane na to, by neutralizować, jak sama nazwa wskazuje, niepowszechne trucizny, nie zaś niepowszechne, nieoczekiwane opary surowego, świeżego dyptamu. — Tlen, węgiel, wodór, azot — powtórzył za kuzynem, a jego jasnoszare spojrzenie nagle zyskało na ostrości. Przeniósł je więc prędko na Herberta, szukając tego, co najbardziej w takich momentach lubił — nici zrozumienia, wizualnego potwierdzenia, że tkwili na tym samym poziomie, że poruszali się tą drogą wspólnie, w jednym tempie. — To podstawowe pierwiastki. Siarka też jest biogenna, wiesz, ale to kolejny element skojarzeniowy z szeroko pojętym ciepłem...
Zastukał palcami kilkukrotnie w blat, gdy marszczył brwi jeszcze kilka chwil, w milczeniu próbując zapanować nad gonitwą myśli.
— Wiesz, to trochę zabawne. Kiedyś Halbert opowiadał mi o krzewie gorejącym, że niby potrafi się palić bez szkody dla rośliny. Ale to kilka lat temu, musiałem chyba być na ostatnim roku w Hogwarcie, może na szóstym? Nie przypomnę sobie teraz. Ale co jest dla nas istotne — uśmiech rozciągnął się na jego ustach, a jedna z dłoni Castora wylądowała na schowanym pod kraciastym materiałem spodni kolanem — To to, że nie mogłem wtedy spać, przez tydzień. Siedziałem w bibliotece, dopóki nie dotarłem do tego... — przechylił się do przodu, zbliżając się do Herba, by szepnąć konspiracyjnie — Że to wszystko bujda. Mugolski wymysł, pomyślałbyś, ale to też nie do końca prawda. Ten cały krzew to faktycznie wymyślone przez mugoli, ze... Starego Testamentu, Hal to czytał kiedyś, prawda? Ale mugole przezwali tak właśnie jedną p r a w d z i w ą roślinę. Nasz dyptam właśnie.
Odsunął się od kuzyna ze wzniesionymi w górę brwiami i nieco triumfalnym uśmiechem. Jako do niedawna czystokrwisty czarodziej naprawdę trudno odnajdywał się w świecie mugolskiej religii, ale co nieco już wiedział. Od Michaela, od latania po katedrach w Lancashire, od pastora, którego grupę uratowali na początku lutego z Rose, Olliem i Louisem.
Westmorland.
— Bingo — powiedział, klaszcząc zadowolony w dłonie. — Północ, zimno jak cholera. Teraz wszystko zaczyna się składać w jakąś logiczną całość. Wydaje mi się, że u nas w Anglii nie ma po prostu wystarczającego gorąca, byśmy mogli obserwować faktyczne spalanie tych oparów, olejków eterycznych... Ale w takim Egipcie? Nawet Hiszpanii czy Grecji. To nie powinno być znowu takie trudne i może dlatego mugole tak nazywają dyptam... — czy zbliżali się do rozwiązania zagadki? Oczywiście, że tak.
Castor aż zsunął się z siedzenia, rozglądając się po pracowni może nieco zbyt energicznie i entuzjastycznie.
— Masz tu jakiś kociołek? Mógłbym zacząć przygotowywać tę mieszankę, na wszelki wypadek. Jeżeli eksperyment z podniesieniem temperatury się uda, trzeba będzie najpierw skorzystać z dobrodziejstwa transmutacji, a te szmatki do oddychania będą na czarną godzinę. Strzeżonego Merlin strzeże — uśmiechnął się szeroko, podwijając rękawy swetra wyżej i pocierając dłonie. — Ale najpierw eksperyment!
for those we have lost
for those we can yet save
Oliver Summers

Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ gdzie rzucą kość
będziesz jak szczeniak biegł ❞
będziesz jak szczeniak biegł ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31 +7
UZDRAWIANIE : 11 +1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa


Uśmiechnął się pod nosem, a następnie pokiwał głową, zaś niebieskie tęczówki iskrzyły się mocno.
-Biblia. - Wyjaśnił kuzynowi. -Nasz ojciec miał swój egzemplarz i sporo nam tłumaczył oraz opowiadał na temat swojej religii. Jak na mugoli sporo w niej magii. Nazywali ją tylko inaczej. - Gdy pan Grey brał synów na spacer po lesie lub siadał przed kominkiem czytał im fragmenty, a potem starał się wytłumaczyć. Oczywiście, nauka magii i tego co kryje w sobie świat czarodziejski były o wiele ciekawsze ale widząc jak ojciec jest zaangażowany nie potrafił nie słuchać. Halbert wręcz wziął sobie za punkt honoru przeczytać całość, sam Herbert nie dał rady.
-Należy stworzyć coś na wzór kopuły, w której temperatura zacznie wzrastać i być może zobaczymy efekt. - Wyciągnął stary kociołek i podał go Castorowi. -Musi ci wystarczyć. Innego nie ma. - Zastrzegł od razu gdyby chłopak zaczął kręcić nosem. Był dobry w alchemii ale marudzenia teraz by Grey nie zniósł. Nie miał czasu na tworzenie teraz klosza specjalnie dla rośliny. Zajęłoby mu to stanowczo zbyt dużo czasu, a tego nie chciał marnować. Pozwalając kuzynowi szaleć nad antidotum sam zniknął w głębi pracowni, by po dłużej chwili przerywanej dźwiękami przewalnych rzeczy wrócić z niedużym akwarium. -Lepsze to niż nic. Mieliśmy chyba kiedyś rybkę… chyba. - Zmarszczył brwi, bo nie pamiętał aby rzeczywiście takową hodowali, ale być może wspomnienia z wczesnego dzieciństwa już się zacierały. Sprawdził czy roślina mieści się pod osłoną, a następnie wyciągnął różdżkę. -Caeli fluctus - Pierwsze podjeście spaliło na panewce, ale botanik się tym zupełnie nie przejął tylko powtórzył. - Caeli fluctus - Tym razem zaklęcie zadziałało bezbłędnie i temperatura wokół rośliny zaczęła się podnosić. Zerknął jak idzie Castorowi, a sam nasączył dwie apaszki wywarem, który sam wcześniej stworzył. Czuł jednak, że niedługo nie będą musieli go używać, ponieważ wraz z kuzynem odkryją coś nowego. Otworzył szufladki komody, która znajdowała się w pracowni by wyciągnąć grudki siarki. Wrzucił je do moździerza i rozbił na drobny pył. Uniósł delikatnie akwarium i wsypał proszek. Temperatura znów się podniosła. Dyptam zaczął nabierać żywszych kolorów. -Patrz, już się coś dzieje. - Trącił Castora i wskazł na akwarium.-Czegoś potrzebujesz jeszcze? - Zapytał chłopaka wracając wzrokiem do kociołka. Dyptam potrzebował chwili aby się nagrzać w akwarium. By usprawnić proces sięgnął po lampę, którą nakierował prosto na roślinę. Posiłkował się umiejętnościami mugolskimi, gdyż wyrzut magii mógłby im zaszkodzić, a nie miał aż tylu próbek by mogli nimi szastać na lewo i prawo.
|Rzut pierwszy i rzut drugi na Caeli fluctus
-Biblia. - Wyjaśnił kuzynowi. -Nasz ojciec miał swój egzemplarz i sporo nam tłumaczył oraz opowiadał na temat swojej religii. Jak na mugoli sporo w niej magii. Nazywali ją tylko inaczej. - Gdy pan Grey brał synów na spacer po lesie lub siadał przed kominkiem czytał im fragmenty, a potem starał się wytłumaczyć. Oczywiście, nauka magii i tego co kryje w sobie świat czarodziejski były o wiele ciekawsze ale widząc jak ojciec jest zaangażowany nie potrafił nie słuchać. Halbert wręcz wziął sobie za punkt honoru przeczytać całość, sam Herbert nie dał rady.
-Należy stworzyć coś na wzór kopuły, w której temperatura zacznie wzrastać i być może zobaczymy efekt. - Wyciągnął stary kociołek i podał go Castorowi. -Musi ci wystarczyć. Innego nie ma. - Zastrzegł od razu gdyby chłopak zaczął kręcić nosem. Był dobry w alchemii ale marudzenia teraz by Grey nie zniósł. Nie miał czasu na tworzenie teraz klosza specjalnie dla rośliny. Zajęłoby mu to stanowczo zbyt dużo czasu, a tego nie chciał marnować. Pozwalając kuzynowi szaleć nad antidotum sam zniknął w głębi pracowni, by po dłużej chwili przerywanej dźwiękami przewalnych rzeczy wrócić z niedużym akwarium. -Lepsze to niż nic. Mieliśmy chyba kiedyś rybkę… chyba. - Zmarszczył brwi, bo nie pamiętał aby rzeczywiście takową hodowali, ale być może wspomnienia z wczesnego dzieciństwa już się zacierały. Sprawdził czy roślina mieści się pod osłoną, a następnie wyciągnął różdżkę. -Caeli fluctus - Pierwsze podjeście spaliło na panewce, ale botanik się tym zupełnie nie przejął tylko powtórzył. - Caeli fluctus - Tym razem zaklęcie zadziałało bezbłędnie i temperatura wokół rośliny zaczęła się podnosić. Zerknął jak idzie Castorowi, a sam nasączył dwie apaszki wywarem, który sam wcześniej stworzył. Czuł jednak, że niedługo nie będą musieli go używać, ponieważ wraz z kuzynem odkryją coś nowego. Otworzył szufladki komody, która znajdowała się w pracowni by wyciągnąć grudki siarki. Wrzucił je do moździerza i rozbił na drobny pył. Uniósł delikatnie akwarium i wsypał proszek. Temperatura znów się podniosła. Dyptam zaczął nabierać żywszych kolorów. -Patrz, już się coś dzieje. - Trącił Castora i wskazł na akwarium.-Czegoś potrzebujesz jeszcze? - Zapytał chłopaka wracając wzrokiem do kociołka. Dyptam potrzebował chwili aby się nagrzać w akwarium. By usprawnić proces sięgnął po lampę, którą nakierował prosto na roślinę. Posiłkował się umiejętnościami mugolskimi, gdyż wyrzut magii mógłby im zaszkodzić, a nie miał aż tylu próbek by mogli nimi szastać na lewo i prawo.
|Rzut pierwszy i rzut drugi na Caeli fluctus
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey

Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa


— Biblia — powtórzył za kuzynem, wydając się naprawdę zainteresowany tematem. Odkąd dowiedział się o swoich mugolskich korzeniach (wiedzą o których nie dzielił się jeszcze), świat niemagicznej części mieszkańców Wielkiej Brytanii wydał mu się czymś niezwykle ciekawym, a jednak skrytym przez całe jego życie za zasłoną. Ta sama ciekawość pchała go więc do dalszego ciągu uważnego słuchania, kiwania głową dla podtrzymania uwagi. Może to wcale nie było tak, że ich światy były odrębnymi bytami? Może mugole też wiedzieli o magii, w jakiś najprostszy sposób i próbowali ją po prostu sobie jakoś wytłumaczyć? Czarodzieje i magia skryci za fasadą Kodeksu Tajności musieli być czymś niespodziewanym, niewytłumaczalnym inaczej niż przez kłamstwa i bujdy, które potem spisywane, trwały przez pokolenia w zbiorowej świadomości, stanowiły trochę... pomnik kultury mugolskiej. Gdyby tylko znał się na kwestiach sztuki chociaż w połowie tak dobrze jak na nauce...
Pokiwał kilkukrotnie głową — gdyby zaczęli zmieniać temperaturę w całym pomieszczeniu, najprędzej odczuliby wzrost emisji na sobie. Na całe szczęście oboje byli zaznajomieni z podstawami uzdrawiania, nie powinni mieć problemów z udzieleniem pierwszej pomocy na wypadek przytrucia oparami. Lepiej było jednak nie ryzykować. Herb podszedł do zadania zdroworozsądkowo, wybierając ograniczenie przestrzeni, która miała im służyć do eksperymentu, lecz gdy pojawił się z czymś, co przypominało akwarium, Castor parsknął niekontrolowanym śmiechem.
— Chyba? — rzucił zaczepnie, dobry humor wyraźnie mu wracał, choć może to dlatego, że dalej był w stanie przekierować myśli na inne tory. Praca pomagała mu w powrocie do względnej normalności, zajęcie rąk skutkowało zajęciem głowy. Odebrał więc stary kociołek, nie zamierzając szczególnie narzekać na jego stan. Dziś nie miał przed sobą zadania warzenia ogromnie skomplikowanego eliksiru, choć dobrze wiedział, że i próby uwarzenia czegoś pospolitego potrafią odbić się na alchemiku w niechciany sposób. Gdy Herb rzucał zaklęcia, Cas pozwolił sobie z kolei na pogmeranie w szafkach, w których — jak pamiętał — Halbert trzymał swoje ingrediencje do eliksirów. Kilkukrotnie miał okazję przyglądać się starszemu z braci przy pracy, a ku swemu zadowoleniu okazało się, że od tamtego czasu układ pracowni się nie zmienił.
Gdy miał już przed sobą wszystkie składniki — kolce jeżozwierza, cynamon, ostrą paprykę, cytrynę i korzeń dyptamu — zajął się ich odpowiednim przygotowaniem. Kolce rozgniótł nożem, podobnie jak cynamon. Ostra papryka i korzeń dyptamu zostały posiekane na cienkie plastry, zaś cytrynę wycisnął do soku zaraz nad kociołkiem. Dopiero po tym dodał posiekane składniki, doprowadził mieszankę do wrzenia, na sam koniec dorzucając najpierw cynamon, potem kolce jeżozwierza. Pozostawił bulgoczącą miksturę na małym ogniu, by zajrzeć, co takiego dzieje się pod prowizoryczną kopułą, którą zajmował się Herb.
— Nie, tam już wszystko, tak myślę. Powiesz mi, jak to zrobiłeś? — spytał, wskazując brodą na lampę, następnie zaś wzrok skupiając na sadzonce i tym, co działo się za szkłem. W trakcie przygotowywania swej mieszanki nie skupiał się na tym, co robił Herb, ale wiedział, że padły tylko dwa zaklęcia, a to nie mogło zapewnić aż takiego efektu. Te wszystkie mugolskie przyrządy musiały mieć z tym coś wspólnego! — Jeszcze tylko zamieszam i możesz opowiadać!
Pokiwał kilkukrotnie głową — gdyby zaczęli zmieniać temperaturę w całym pomieszczeniu, najprędzej odczuliby wzrost emisji na sobie. Na całe szczęście oboje byli zaznajomieni z podstawami uzdrawiania, nie powinni mieć problemów z udzieleniem pierwszej pomocy na wypadek przytrucia oparami. Lepiej było jednak nie ryzykować. Herb podszedł do zadania zdroworozsądkowo, wybierając ograniczenie przestrzeni, która miała im służyć do eksperymentu, lecz gdy pojawił się z czymś, co przypominało akwarium, Castor parsknął niekontrolowanym śmiechem.
— Chyba? — rzucił zaczepnie, dobry humor wyraźnie mu wracał, choć może to dlatego, że dalej był w stanie przekierować myśli na inne tory. Praca pomagała mu w powrocie do względnej normalności, zajęcie rąk skutkowało zajęciem głowy. Odebrał więc stary kociołek, nie zamierzając szczególnie narzekać na jego stan. Dziś nie miał przed sobą zadania warzenia ogromnie skomplikowanego eliksiru, choć dobrze wiedział, że i próby uwarzenia czegoś pospolitego potrafią odbić się na alchemiku w niechciany sposób. Gdy Herb rzucał zaklęcia, Cas pozwolił sobie z kolei na pogmeranie w szafkach, w których — jak pamiętał — Halbert trzymał swoje ingrediencje do eliksirów. Kilkukrotnie miał okazję przyglądać się starszemu z braci przy pracy, a ku swemu zadowoleniu okazało się, że od tamtego czasu układ pracowni się nie zmienił.
Gdy miał już przed sobą wszystkie składniki — kolce jeżozwierza, cynamon, ostrą paprykę, cytrynę i korzeń dyptamu — zajął się ich odpowiednim przygotowaniem. Kolce rozgniótł nożem, podobnie jak cynamon. Ostra papryka i korzeń dyptamu zostały posiekane na cienkie plastry, zaś cytrynę wycisnął do soku zaraz nad kociołkiem. Dopiero po tym dodał posiekane składniki, doprowadził mieszankę do wrzenia, na sam koniec dorzucając najpierw cynamon, potem kolce jeżozwierza. Pozostawił bulgoczącą miksturę na małym ogniu, by zajrzeć, co takiego dzieje się pod prowizoryczną kopułą, którą zajmował się Herb.
— Nie, tam już wszystko, tak myślę. Powiesz mi, jak to zrobiłeś? — spytał, wskazując brodą na lampę, następnie zaś wzrok skupiając na sadzonce i tym, co działo się za szkłem. W trakcie przygotowywania swej mieszanki nie skupiał się na tym, co robił Herb, ale wiedział, że padły tylko dwa zaklęcia, a to nie mogło zapewnić aż takiego efektu. Te wszystkie mugolskie przyrządy musiały mieć z tym coś wspólnego! — Jeszcze tylko zamieszam i możesz opowiadać!
for those we have lost
for those we can yet save
Oliver Summers

Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ gdzie rzucą kość
będziesz jak szczeniak biegł ❞
będziesz jak szczeniak biegł ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31 +7
UZDRAWIANIE : 11 +1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa


Pracownia skrywała wiele tajemnic i dziwnych szpargałów, które przez lata wraz z bratem zgromadzili. Jak się okazało, bardzo przydatnych w sytuacji takiej jak ta. Akwarium idealnie się sprawdzało jako klosz dla dyptamu i trzymało całkiem nieźle temperaturę, ale to nadal było za mało.
-Zaraz wracam. - Oznajmił Grey i zniknął z pracowni na dłuższy czas. Pobiegł do domu gdzie w salonie palili w kominku. Zabrał do metalowego wiaderka trochę gorących polan i przyniósł je do pracowni. Ostrożnie wyłożył gorące drewno na metalowe tacki, które wsunął pod akwarium. Para wodna zaczęła szybko osadzać się na szklanych ściankach. Grey nie wstydził się swoich mugolskich korzeni, a był wręcz z nich dumny. Uważał, że mugole wykazują się niezwykłą kreatywnością i potrzebą tworzenia nowych wynalazków kiedy czarodzieje ograniczają się do magii. Owszem, sama magia dawała wiele możliwości i pozwalała na osiągnięcie pewnych rzeczy, których nigdy nie osiągną mugole. Połączenie jednego i drugiego świata dawało zaskakujące efekty. -To jest lampa. - Wskazał na przyrząd. -Nie mamy tutaj doprowadzonej elektryczności więc kupiłem baterie. - Nagle uświadomił sobie, że kuzyn może nie mieć pojęcia czym są baterie. Wyciągnął jedną, w kształcie prostokąta i podał Castorowi. -Wydziela pewien rodzaj energii, który sprawia, że lampa świeci. A jak świeci dość długo w jeden punkt to go nagrzewa. Dodać do tego siarki oraz drewna i temperatura szybko wzrasta tylko podbita odpowiednio zaklęciami. - Z tymi słowami znów wyciągnął różdżkę i wycelował ją na akwarium. -Caeli fluctus - Czar zadziałał natychmiast i po kolorze rośliny widać było, że coś zaczyna się dziać. Listki nabierały mocno intensywnego koloru czerwieni, a na ich powierzchni zaczęły zbierać się małe krople olejków eterycznych. -Spójrz! - Zawołał Grey sięgając po lupę i podstawiając ją kuzynowi pod nos. -Destylacja z parą wodną. W ten sposób pozyskamy olejki, które mogą nam pomóc pozyskać składnik, którego nam brakuje. - Wyciągnął pipetę oraz małą fiolkę. -Musimy je pozyskać nim zaczną się spalać. Zaraza. - Prawie upuścił pipetę. Działał w biegu pełen podekscytowania i zafascynowania tym co właśnie udało im się stworzyć i odkryć. -Łap młody rękawice. - Wskazał te leżące przy workach z ziemią. -Podniesiesz akwarium, ale nie całkowicie, nie chcemy aby ciepłe powietrze uciekło. Zbiorę trochę olejków, które osadziły się na płatkach i na ściankach akwarium. Ostrożnie. - Poleciła stanowczym głosem, który nie znosił sprzeciwu, był w fazie szaleństwa naukowca, który odkrywa kolejne zdolności roślin. -Fantastyczne. - Mruknął pod nosem i poczekał aż Castor uniesie akwarium. Ciepłe powietrze uderzyło w mężczyzn, a Grey nie próżnował tylko szybko zgarniał pipetą kolejne olejki. Robił to sprawnie i w pełnym skupieniu. Czuć było w powietrzu słodkawy zapach, tak charakterystyczny dla właściwości sennych oparu, ale teraz jeszcze był zdecydowanie cięższy i bardziej mdlący. Wręcz zatykał nos i gardło. Herbert odkaszlnął mocniej i odchylił głowę w bok aby nabrać powietrza i nie wdychać tego spod akwarium. -Opuść. - Polecił i podał chłopakowi zebrane olejki. -Może właśnie zyskaliśmy nasz konieczny składnik, aby dyptam na nas nie działał.
W tym momencie usłyszeli cichy trzask i pojedyncze listki zaczęły zajmować się ogniem. Powoli i stopniowo przechodząc na kolejne. Nie był to wielki płomień, ale taki, który trwał znacznie dłużej i realnie nie spalał rośliny.
|Rzut kością
-Zaraz wracam. - Oznajmił Grey i zniknął z pracowni na dłuższy czas. Pobiegł do domu gdzie w salonie palili w kominku. Zabrał do metalowego wiaderka trochę gorących polan i przyniósł je do pracowni. Ostrożnie wyłożył gorące drewno na metalowe tacki, które wsunął pod akwarium. Para wodna zaczęła szybko osadzać się na szklanych ściankach. Grey nie wstydził się swoich mugolskich korzeni, a był wręcz z nich dumny. Uważał, że mugole wykazują się niezwykłą kreatywnością i potrzebą tworzenia nowych wynalazków kiedy czarodzieje ograniczają się do magii. Owszem, sama magia dawała wiele możliwości i pozwalała na osiągnięcie pewnych rzeczy, których nigdy nie osiągną mugole. Połączenie jednego i drugiego świata dawało zaskakujące efekty. -To jest lampa. - Wskazał na przyrząd. -Nie mamy tutaj doprowadzonej elektryczności więc kupiłem baterie. - Nagle uświadomił sobie, że kuzyn może nie mieć pojęcia czym są baterie. Wyciągnął jedną, w kształcie prostokąta i podał Castorowi. -Wydziela pewien rodzaj energii, który sprawia, że lampa świeci. A jak świeci dość długo w jeden punkt to go nagrzewa. Dodać do tego siarki oraz drewna i temperatura szybko wzrasta tylko podbita odpowiednio zaklęciami. - Z tymi słowami znów wyciągnął różdżkę i wycelował ją na akwarium. -Caeli fluctus - Czar zadziałał natychmiast i po kolorze rośliny widać było, że coś zaczyna się dziać. Listki nabierały mocno intensywnego koloru czerwieni, a na ich powierzchni zaczęły zbierać się małe krople olejków eterycznych. -Spójrz! - Zawołał Grey sięgając po lupę i podstawiając ją kuzynowi pod nos. -Destylacja z parą wodną. W ten sposób pozyskamy olejki, które mogą nam pomóc pozyskać składnik, którego nam brakuje. - Wyciągnął pipetę oraz małą fiolkę. -Musimy je pozyskać nim zaczną się spalać. Zaraza. - Prawie upuścił pipetę. Działał w biegu pełen podekscytowania i zafascynowania tym co właśnie udało im się stworzyć i odkryć. -Łap młody rękawice. - Wskazał te leżące przy workach z ziemią. -Podniesiesz akwarium, ale nie całkowicie, nie chcemy aby ciepłe powietrze uciekło. Zbiorę trochę olejków, które osadziły się na płatkach i na ściankach akwarium. Ostrożnie. - Poleciła stanowczym głosem, który nie znosił sprzeciwu, był w fazie szaleństwa naukowca, który odkrywa kolejne zdolności roślin. -Fantastyczne. - Mruknął pod nosem i poczekał aż Castor uniesie akwarium. Ciepłe powietrze uderzyło w mężczyzn, a Grey nie próżnował tylko szybko zgarniał pipetą kolejne olejki. Robił to sprawnie i w pełnym skupieniu. Czuć było w powietrzu słodkawy zapach, tak charakterystyczny dla właściwości sennych oparu, ale teraz jeszcze był zdecydowanie cięższy i bardziej mdlący. Wręcz zatykał nos i gardło. Herbert odkaszlnął mocniej i odchylił głowę w bok aby nabrać powietrza i nie wdychać tego spod akwarium. -Opuść. - Polecił i podał chłopakowi zebrane olejki. -Może właśnie zyskaliśmy nasz konieczny składnik, aby dyptam na nas nie działał.
W tym momencie usłyszeli cichy trzask i pojedyncze listki zaczęły zajmować się ogniem. Powoli i stopniowo przechodząc na kolejne. Nie był to wielki płomień, ale taki, który trwał znacznie dłużej i realnie nie spalał rośliny.
|Rzut kością
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey

Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa


Tyle ciekawostek! Tyle nowych informacji! Wydawało się, jakby świat znowu ograniczył się wyłącznie do pracowni, jakby żaden problem poza nią nie istniał. Castor naprawdę uwielbiał tę specyficzną atmosferę naukowego szału i możliwość przeżywania go z kuzynem, przecież tak bliskim krewnym była dla niego niewymownie rozczulająca. Często łapał się na myśli, że nie potrafił wskazać wielu osób, które mogłyby go tak naprawdę zrozumieć. Ot, wujek Stevie był zajęty nauką na wskroś, choć Castor nigdy nie śmiał się do niego porównywać, chociażby z szacunku dla dorobku, jeżeli nie przez kwestię wieku. Herbert ostatnio mówił, że nie jest naukowcem, ale to nieprawda, teraz pokazywał, że — prawdopodobnie wraz z krwią Sproutów — odziedziczył to samo zacięcie, ten sam błysk w oku, który pojawiał się także u młodszego kuzyna.
Kuzyna, który z fascynacją przyglądał się baterii. Miał naprawdę wiele pytań — Czy ta energia to coś podobnego jak moc magiczna? Czy baterię można energią naładować, tak jak na przykład kamienie w procesie tworzenia meridianów? Jak długo coś takiego może działać? Czy magia i zaklęcia nie zakłócają jej działania? — jednakże nie mieli wystarczająco dużo czasu, by zająć się wszystkimi. Na pewno musiał pamiętać, by na odchodne poprosić Herberta o jedną taką baterię, jeżeli mógł mu jakąś dać. Mogła być nawet zupełnie rozładowana, ogromną frajdę sprawi mu bowiem dociekanie do sedna zasad kierujących działaniem takiego przedmiotu. Z pewnością będzie zachwycony i zapamięta to spotkanie na dłużej.
Tak, jakby nie wystarczyło mu samo przyglądanie się magii, którą przy pomocy połączenia mugolskiej i czarodziejskiej techniki odprawiał właśnie Grey! Castor odwrócił się tylko na moment, by wymieszać dochodzącą bazę ich wywaru, a tu nagle ciemnowłosy powrócił z drewnem, wykonał wokół ich prowizorycznej kapsuły tyle manewrów, że Sprout musiał poświęcić kilka dobrych chwil na powrócenie na właściwe tory i nadążenie za ciągiem myślowym kuzyna.
Zgodnie z poleceniem przyglądał się destylacji parą wodną. Sam często sięgał do tego sposobu, jednakże wykorzystywał raczej aparaturę alchemiczną, a nie byłe akwarium i tyle... dodatkowych pomocy. Nie śmiał jednak narzekać — to, co właśnie działo się przed jego oczami, stanowiło niesamowity spektakl, był ogromnie wdzięczny za możliwość brania w nim udziału. Dlatego też, gdy tylko Herbert nakazał mu założenie rękawiczek, rzucił się po nie tak energicznie, że niemal potknął się o jedno z wysokich krzeseł, które jeszcze nie tak dawno temu zajmowali. Udało mu się jednak dorwać do rękawic, wsunąć je na ręce, a gdy stanął przy ich stacji badawczej i chwycił za akwarium, uniósł je lekko w górę.
— O tak? — dopytał, chcąc ewentualnie dopasować kąt nachylenia akwarium pod wskazówki Herberta, który był w tej chwili w swoim żywiole. Och, jak dobrze było móc być tego częścią! Jego pomoc nie była już potrzebna, opuścił akwarium i zdjął rękawice, przyglądając się zebranym w fiolce kroplom. Dyptam faktycznie pachniał trochę jak połączenie cytryny i cynamonu. Byli blisko rozwiązania zagadki.
— Zobacz, ogień! — zauważył Castor, wskazując na rozgrywającą się pod kopułą scenkę. Ich przypuszczenia ziściły się, a uśmiech na zmęczonej twarzy Sprouta poszerzył się jeszcze bardziej, do tego stopnia, że niemal podskoczył z ekscytacji. — Mogę? — spytał, wskazując na fiolkę trzymaną przez kuzyna. Jeżeli ten mu zezwolił, podszedł z nią do kociołka, pod którym zgasił ogień. Za pomocą pipetki przelał pięć kropel do wywaru, po czym wymieszał go siedem razy.
— Możesz przetestować mieszankę, gdy ostygnie. Zostawię ci tutaj recepturę, krok po kroku — powiedział, sięgając po notatnik Herberta. Przewrócił jedną stronę, po czym zaczął kreślić (starannie jak na niego) litery układające się w szczegółową instrukcję przyrządzonej przez niego mieszanki. — To nie jest skomplikowane, powinieneś sobie poradzić. A jak nie to poproś Hala, jemu na pewno się uda. A jakby już było naprawdę źle, to też jestem do dyspozycji, pamiętaj. Tego, co przygotowałem teraz starczy na... Nie wiem, myślę, że z dziesięć szmatek, w zależności oczywiście od chłonności materiału.
Kuzyna, który z fascynacją przyglądał się baterii. Miał naprawdę wiele pytań — Czy ta energia to coś podobnego jak moc magiczna? Czy baterię można energią naładować, tak jak na przykład kamienie w procesie tworzenia meridianów? Jak długo coś takiego może działać? Czy magia i zaklęcia nie zakłócają jej działania? — jednakże nie mieli wystarczająco dużo czasu, by zająć się wszystkimi. Na pewno musiał pamiętać, by na odchodne poprosić Herberta o jedną taką baterię, jeżeli mógł mu jakąś dać. Mogła być nawet zupełnie rozładowana, ogromną frajdę sprawi mu bowiem dociekanie do sedna zasad kierujących działaniem takiego przedmiotu. Z pewnością będzie zachwycony i zapamięta to spotkanie na dłużej.
Tak, jakby nie wystarczyło mu samo przyglądanie się magii, którą przy pomocy połączenia mugolskiej i czarodziejskiej techniki odprawiał właśnie Grey! Castor odwrócił się tylko na moment, by wymieszać dochodzącą bazę ich wywaru, a tu nagle ciemnowłosy powrócił z drewnem, wykonał wokół ich prowizorycznej kapsuły tyle manewrów, że Sprout musiał poświęcić kilka dobrych chwil na powrócenie na właściwe tory i nadążenie za ciągiem myślowym kuzyna.
Zgodnie z poleceniem przyglądał się destylacji parą wodną. Sam często sięgał do tego sposobu, jednakże wykorzystywał raczej aparaturę alchemiczną, a nie byłe akwarium i tyle... dodatkowych pomocy. Nie śmiał jednak narzekać — to, co właśnie działo się przed jego oczami, stanowiło niesamowity spektakl, był ogromnie wdzięczny za możliwość brania w nim udziału. Dlatego też, gdy tylko Herbert nakazał mu założenie rękawiczek, rzucił się po nie tak energicznie, że niemal potknął się o jedno z wysokich krzeseł, które jeszcze nie tak dawno temu zajmowali. Udało mu się jednak dorwać do rękawic, wsunąć je na ręce, a gdy stanął przy ich stacji badawczej i chwycił za akwarium, uniósł je lekko w górę.
— O tak? — dopytał, chcąc ewentualnie dopasować kąt nachylenia akwarium pod wskazówki Herberta, który był w tej chwili w swoim żywiole. Och, jak dobrze było móc być tego częścią! Jego pomoc nie była już potrzebna, opuścił akwarium i zdjął rękawice, przyglądając się zebranym w fiolce kroplom. Dyptam faktycznie pachniał trochę jak połączenie cytryny i cynamonu. Byli blisko rozwiązania zagadki.
— Zobacz, ogień! — zauważył Castor, wskazując na rozgrywającą się pod kopułą scenkę. Ich przypuszczenia ziściły się, a uśmiech na zmęczonej twarzy Sprouta poszerzył się jeszcze bardziej, do tego stopnia, że niemal podskoczył z ekscytacji. — Mogę? — spytał, wskazując na fiolkę trzymaną przez kuzyna. Jeżeli ten mu zezwolił, podszedł z nią do kociołka, pod którym zgasił ogień. Za pomocą pipetki przelał pięć kropel do wywaru, po czym wymieszał go siedem razy.
— Możesz przetestować mieszankę, gdy ostygnie. Zostawię ci tutaj recepturę, krok po kroku — powiedział, sięgając po notatnik Herberta. Przewrócił jedną stronę, po czym zaczął kreślić (starannie jak na niego) litery układające się w szczegółową instrukcję przyrządzonej przez niego mieszanki. — To nie jest skomplikowane, powinieneś sobie poradzić. A jak nie to poproś Hala, jemu na pewno się uda. A jakby już było naprawdę źle, to też jestem do dyspozycji, pamiętaj. Tego, co przygotowałem teraz starczy na... Nie wiem, myślę, że z dziesięć szmatek, w zależności oczywiście od chłonności materiału.
for those we have lost
for those we can yet save
Oliver Summers

Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ gdzie rzucą kość
będziesz jak szczeniak biegł ❞
będziesz jak szczeniak biegł ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31 +7
UZDRAWIANIE : 11 +1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa


Współpraca z Castorem okazała się bardzo inspirująca i dodawała Greyowi skrzydeł, który skupił się na ich małym eksperymencie. Mógł to zrobić magią, mógł wykorzystać alchemiczny sprzęt jaki miał Halbert, a jednak zdecydował się na połączenie dwóch światów i zabawę w małego odkrywcę jak to robił za dzieciaka. Co jakiś czas zerkał na wyczyny kuzyna, który został pochłonięty w całości swoją pracą i zaczął się uśmiechać. Herbert widział wcześniej to zmęczenie i ciężar jaki gromadził się nad głową chłopaka niczym gradowa chmura. Teraz zaś została ona oddegnana, na krótką chwilę, ale jednak. Widząc błysk w oku na widok baterii podał mu jedną.
-Niestety magia trochę ogarnia ich działanie, ale ważne, że działają. Im więcej magii tym bardziej słabe się stają. Nie wiem czy odnosi się to do wszystkich przedmiotów mugolskich. Nie prowadziłem badań na ten temat. - Nie mówił o sobie jako o naukowcu, daleko mu było do tego. Nie publikował swoich badań, nie robił specjalnych notatek, a działał trochę na żywioł. W pracowni z bratem regularnie działali nad różnymi rzeczami, poprawiali i usprawniali szklarnie, a ostatnio dostosowywał ją do hodowoli tojadu. Miał coraz więcej stanowisk dla tych roślin i pozwalał im rosnąć w swoim tempie. Nie chciał przyspieszać tego za pomocą magii, ponieważ wtedy szybciej więdły i traciły swoje właściwości, a właśnie tego wolał uniknąć.
Odwrócił się aby zobaczyć jak ogień zajmuje całą roślinę. Patrzył na to zjawisko z wielkim zafascynowaniem.
-Gorejący krzew istnieje. - Puścił oko kuzynowi i przez chwilę jeszcze trwał w bezruchu obserwując całe zdarzenie. Może jednak powinien zanotować swoje odkrycie? Kto wie, może kiedyś komuś się to przyda. Chociaż patrząc z jakim “zapałem” przepisywał swoje pamiętniki to była marna szansa, że kiedyś odkrycie to ujrzy światło dzienne. -Proszę. - Podał Castorowi fiolkę i pozwolił aby on sam czynił swoje dzieło, którego Grey nigdy w pełni nie pojął. Obserwował jak kuzyn mieszał i ostatecznie ogłosił zakończenie ich działań.
To oznaczało, że mógł działać dalej i planować atak oraz odbicie ludzi lub zwyczajne rozłożenie wroga na łopatki, ale aby to osiągnąć potrzebował ekipy uderzeniowej. Doskonale wiedział do kogo się zwrócić z tym o pomoc.
|zt x 2
-Niestety magia trochę ogarnia ich działanie, ale ważne, że działają. Im więcej magii tym bardziej słabe się stają. Nie wiem czy odnosi się to do wszystkich przedmiotów mugolskich. Nie prowadziłem badań na ten temat. - Nie mówił o sobie jako o naukowcu, daleko mu było do tego. Nie publikował swoich badań, nie robił specjalnych notatek, a działał trochę na żywioł. W pracowni z bratem regularnie działali nad różnymi rzeczami, poprawiali i usprawniali szklarnie, a ostatnio dostosowywał ją do hodowoli tojadu. Miał coraz więcej stanowisk dla tych roślin i pozwalał im rosnąć w swoim tempie. Nie chciał przyspieszać tego za pomocą magii, ponieważ wtedy szybciej więdły i traciły swoje właściwości, a właśnie tego wolał uniknąć.
Odwrócił się aby zobaczyć jak ogień zajmuje całą roślinę. Patrzył na to zjawisko z wielkim zafascynowaniem.
-Gorejący krzew istnieje. - Puścił oko kuzynowi i przez chwilę jeszcze trwał w bezruchu obserwując całe zdarzenie. Może jednak powinien zanotować swoje odkrycie? Kto wie, może kiedyś komuś się to przyda. Chociaż patrząc z jakim “zapałem” przepisywał swoje pamiętniki to była marna szansa, że kiedyś odkrycie to ujrzy światło dzienne. -Proszę. - Podał Castorowi fiolkę i pozwolił aby on sam czynił swoje dzieło, którego Grey nigdy w pełni nie pojął. Obserwował jak kuzyn mieszał i ostatecznie ogłosił zakończenie ich działań.
To oznaczało, że mógł działać dalej i planować atak oraz odbicie ludzi lub zwyczajne rozłożenie wroga na łopatki, ale aby to osiągnąć potrzebował ekipy uderzeniowej. Doskonale wiedział do kogo się zwrócić z tym o pomoc.
|zt x 2
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey

Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa


Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pracownia
Szybka odpowiedź