Wydarzenia


Ekipa forum
Miasteczko Durham
AutorWiadomość
Miasteczko Durham [odnośnik]12.04.21 10:06

Miasteczko Durham

Miasteczko Durham usytuowane było u stóp wzgórza, na którym mieścił się zamek lordów Burke zamieszkujących tą posiadłość od wieków. Niska zabudowa pomiędzy którą wiły się wąskie uliczki idealnie oddawała charakter hrabstwa, a wiele kamiennych domów porośniętych jest bluszczem. Miasteczko pomimo, że często odwiedzane przez mgłę, która zadaje się być nieprzyjemną, tętni życiem. Nie brakuje lokalnych sklepików oraz drobnych rzemieślników oferujących swoje towary. Znajduje się też tu słynny pub “Korona i Gęś”, w której można napić się najlepszej pinty w całym hrabstwie. Krąży legenda, że jakby jeden z lordów Durham często po polowaniach zasiadał w jednej z ław pubu i wraz z lokalnymi myśliwymi prowadził długie dyskusje przy kuflu piwa.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Durham  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]23.05.21 17:23
|17/11/1957

Za oknem lał deszcz. Krople spływały po szybie wytyczając ścieżki wody, które zaraz były zastępowane nowymi. W oddali zaś słychać było grzmoty burzy, która właśnie opanowana niebo nad Durham. Leniwa aura otoczyła hrabstwo potwierdzając opinię, że należało do jednych z bardziej pochmurnych i ponurych w Anglii. Mieszkańcy zamku na wzgórzu zdawali się idealnie pasować do panującej pogody i atmosfery. Członkowie rodu Burke nie należeli do najbardziej towarzyskich, a w wielkiej balowej sali jedynie od czasu do czasu wyprawiano przyjęcia i zabawy ciągnące się do białego rana. Nie prowadzili hulaszczego trybu życia, nie spraszali gości, ale jednocześnie troszczyli się o swoich i dążyli do tego by na ich ziemiach żyło się jak najlepiej.
Pub “Korona i Gęś” tego dnia kusiła swym ciepłem oraz najlepszą pintą na całej wyspie, a gospodarz wskazywał ławę, na której miał kiedyś usiąść lord Durham po polowaniu wraz z innymi myśliwymi. To też właśnie tutaj siedział burmistrz miasteczka, który wyczekiwał nietypowego gościa, a denerwować się miał czym. Nie codziennie przecież lady Primrose Burke oficjalnie opuszczała zamczysko aby pobyć wśród mieszkańców. Widywał ją czasami na uliczkach gdzie w skromnym stroju wtapiała się w tłum, ale tego spojrzenia i rysów twarzy nie pomyliłby z żadnymi innymi. Widząc szlachetnie urodzonego, po prostu wiesz, że to on. Mężczyzna pociągnął solidny łyk z kufla co chwila zerkając w stronę drzwi. Był ciekaw czy kobieta się zjawi, a może zlewa ją odstraszy? Nie. To nie mogło się stać. Była córką Durham, hardą i silną jak wszystkie kobiety z tego wybrzeża, przynajmniej tak chciał wierzyć. Pragnął zobaczyć kobietę, która ma ostre spojrzenie i charakter ze skały. Pamiętał, że jak jeszcze dzieciakiem był to babka opowiadała mu o lady Burke, która nie bała się mówić na głos własnych myśli, jeździła po polach na dzikim rumaku a w magii była tak potężna, że nikt nie śmiał się jej przeciwstawić. W tym momencie drzwi się otworzyły, a w progu zobaczył młodą kobietę o jasnej, piegowatej twarzy ubranej w bury płaszcz z najlepszej jakości wełny z przypinką w kształcie kwiatu maku. Ich spojrzenia spotkały się, a szczupły, żylasty mężczyzna zerwał się ze swojego miejsca by przywitać się z gościem.
-Lady Burke, dziękuję za przybycie. - Ukłonił się przed kobietą na której ustach pojawił się delikatny acz uprzejmy uśmiech.
-Przyjemność po mojej stronie - odpowiedziała. - Dziękuję za możliwość spotkania.
-Czy chce się lady czegoś napić nim ruszymy do ratusza, gdzie wszyscy będą już czekać.
-Dokończ swoje piwo burmistrzu, ja nie mam na nic ochoty. - Prawda była taka, że ściskało ją ze zdenerwowania na samą myśl o spotkaniu z kobietami, mieszkankami Durham. Bardzo chciała się dowiedzieć jak wygląda sytuacja w tym miasteczku. W Beamish pomogli z odbudową sierocińca i ochronki, czego potrzebowała ta okolica? Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać i nim się spostrzegła już wychodził z tawerny wcześniej zostawiając opłatę na ladzie dla gospodarza. Wyszli na zalane wodą ulice miasteczka, a towarzyszył im rosły ochroniarz, którego osobiście do tego zadania wytypował Edgar Burke, nestor rodu i jednocześnie starszy brat młodej kobiety.
Ratusz mieścił się w samym centrum tuż obok placu targowego, z wysoką wieżą zegarową górował nad kamiennymi budynkami, a zdobne gargulce strzegły jego wejścia. Nie uszło uwadze Primrose, że przypominały strażników z nordyckich legend, które czytała jej niania gdy była jeszcze dzieckiem. Ród Burke posiadał korzenie z odległych, zimnych krain i nikt się tego nie wstydził, wręcz część mieszkańców twierdziła, że jest potomkami wojów, którzy przybyli do Anglii wraz z armią Wilhelma Zdobywcy. Przekroczyli ciężkie, dębowe drzwi i od progu przywitał ją zapach ciasta oraz naparów. Pomimo problemów z dostawą żywności została powitana przez zebrane w środku kobiety poczęstunkiem, aż się jej głupio zrobiło, gdyż nie oczekiwała tego. Burmistrz jedynie się ukłonił zostawiając ją w otoczeniu kobiet. Prim pamiętała, że został ledwo parę dni temu wybrany spośród czarodziejów, poprzedni burmistrz uciekł jak tylko został zerwany kodeks tajności wraz z częścią mugoli, która żyła w okolicy. A jednak nadal czuć było mocno obecność mugoli w miasteczku, pozostałości były po nich widoczne na każdym kroku.
-Lady Burke - do Primrose podeszła kobieta w sile wieku, która ukłoniła się przed czarownicą. - To dla nas zaszczyt, mamy do lady wiele pytań.
-Obym potrafiła na nie odpowiedzieć - odparła ciemnowłosa czarownica zdejmując płaszcz, a jej ochroniarz stanął z boku by nie przeszkadzać kobietom a jednocześnie czuwać nad bezpieczeństwem tej najważniejszej w pomieszczeniu. Została poprowadzona do ustawionych krzeseł i stoliczków, gdzie zaraz otrzymała solidny kawałek ciasta oraz napar z lipy. Podziękowała uprzejmie za podane łakocie. - Mogą panie pytać o wszystko, dziś mój dzień jest dla was.
Wśród zebranych kobiet rozszedł się szmer zachwytów i podziękowań. Zauważyła, że było ich całkiem sporo od nastolatek po starsze matrony z czepkami na głowach. Po ich ubiorach mogła stwierdzić, że jedne należały do lepiej sytuowanych rodzin innych dłonie były zaznaczone ciężką pracą każdego dnia. Niedawno czarodzieje przestali się ukrywać, Londyn był czysty, ale spora część mugoli i szlamolubów uciekła po całym kraju. Mogli ukrywać się w Durham. Ba! Wśród tych kobiet mogła być jedna, która chciała chronić mugoli i być może przyszła posłuchać jakie plany mają lordowie Burke. Miała nadzieję, że to spotkanie wybije im z głów pomysły aby ukrywać zdrajców oraz mugoli.
-Lady Burke - odezwała się jedna ze starszych kobiet ze sznurem korali na szyi i sękatymi dłońmi.- Nazywam się Betty Buttercup czy w Durham jest bezpiecznie? Wieczorami obawiam się, że ktoś zaatakuje mój dom i go spali.
Po tych słowach inne zebrane kobiety pokiwały głową potwierdzając, że mają takie same obawy.
-Pani Buttercup, dążymy do tego aby Durham i całe hrabstwo było bezpieczne dla każdego czarodzieja, by żaden z nas nie musiał obawiać się o życie. Rycerze Walpurgii zrobią wszystko aby nas ochronić. - Odezwała się Primrose starając się odpowiednio dobierać słowa.
-Czy mugole mogą ukrywać się naszym miasteczku? - Usłyszała kolejne nieśmiałe pytanie.
-Istnieje taka możliwość - to sprawiło, że usłyszała cichy jęk strachu więc dodała szybko. - Jednak jeżeli tylko macie podejrzenie o to, że gdzieś się jakiś mugol ukrywa natychmiast poślijcie do zamku Durham taką wiadomość albo do naszego nowego burmistrza, który nie będzie tolerował zdrajców i mugoli na tych ziemiach.
-Co ze sklepami po mugolach, lady Burke?
-Nie widzę przeciwwskazań aby czarodzieje je przejęli i otworzyli własne biznesy.
-A co z tymi dziwnymi maszynami co stoją na ulicach?
-Należy się ich pozbyć. Nie musicie mieć obawy przed niszczeniem ich mienia. Jest skazą na obrazie tego miasta. Zaś nam do szczęście nie są potrzebne.
-Lady Burke - tym razem odezwała się jedna z młodszych dziewcząt obecna w pomieszczeniu. - Czy to prawda, że mugole rozpalają stosy i palą na nich czarodziejów?
Pytanie zawisło w powietrzu powodując cięższą atmosferę. Primrose odstawiła filiżankę na stolik kupując sobie czas nim udzieli odpowiedzi.
-Historia pokazuje, że mugolscy kaznodzieje palili na stosach miliony niewinnych kobiet, bojąc się ich potęgi, wiedzy i umiejętności. - Odezwała się poważnym głosem wodząc szaro zielonymi oczami po twarzach zebranych kobiet. - Powstał dokument zwany Młotem na Czarownice, instrukcja, która uczyła jak torturować i zabijać przedstawicielki naszej społeczności. W ten sposób zginęło na wiele kobiet, przetrzebiono nas, tylko dlatego, że oni sami mieli ciasne umysły i nie potrafili otworzyć się na inne możliwości. Bali się i słusznie, ale zamiast spróbować zrozumieć coś nowego, woleli to zniszczyć nie bacząc na to, że zadają ból i cierpienie. Nie docierała argumentacja, nie docierały błagania ani płacz. Liczyła się ich racja i ich prawo. - Zebrane kobiety pobladły, zaciskając dłonie na chustach, spódnicach czy najzwyczajniej w pięści w kolanach. - Jeżeli byli zdolni do tego wtedy, co ich powstrzyma teraz?
-Czy ta wojna… jest właśnie z tego powodu, lady Burke? - Cichy, drżący głos sprawił, że Primrose wiedziała, że to będzie długi dzień ale właśnie po to tu była. Musiała wyjaśnić wszelkie wątpliwości, musiała uświadomić kobietom, że to wszystko dzieje się dlatego, że cały czas żyli w ukryciu.
-Nazywasz się?
-Martha Medlock, Lady Burke.
-Martho - zaczęła łagodnie Prim, jakby mówiła do dziecka z troską i uczuciem. - Ile razy dziennie musiałaś się pilnować aby nie wyciągać różdżki? Aby nie używać czarów z obawy, że ktoś to zauważy? Jak często musiałaś się ukrywać jako dziecko przed oczami mugolskich dzieci w obawie, że odkryją twoją magię i zaczną rzucać w ciebie kamieniami? Ile razy nie mogłaś wyjawić prawdy o sobie bojąc się kary?
Z każdym zadanym pytaniem widziała, że dziewczyna zaczynała łączyć fakty i zdarzenia.
-Wojna jest straszna, okrutna i brutalna - kontynuowała Prim. - Życie w strachu i ukryciu jest jeszcze gorsze. Wzbudza w nas poczucie winy za to, że istniejemy. Jestem przekonana, że każda z was chce oddychać pełną piersią każdego dnia.
Zapadła chwila ciszy w czasie której słychać było jedynie szuranie widelczyków po talerzykach z ciastem oraz rozlewanie ciepłego naparu do filiżanek.
-Czyli… czyli domy ich też możemy przejąć?
-Naturalnie. Durham ma być hrabstwem bezpiecznym dla czarodziejów. Każdego kto wspiera ideę wolności. W Rycerzach Walpurgii zaś odnajdziecie ochronę, zawsze. Zaś rodzina Burke was nie opuści. Zapewniam was. - Uśmiechnęła się do kobiet aby podkreślić wagę swoich słów.
-Co się stanie z tymi, którzy ukrywają mugoli, lady Burke?
-Zginą. - Odpowiedziała krótko i zdecydowanie. Czekała na to pytanie, wiedziała, że nie będzie żadnej litości. Zdrajcy krwi musieli ponieść karę. Nie mogli pozwolić sobie na słabość choć nie popierała ona sama wszystkich metod. Nie pochwalała wojny i zbytniego okrucieństwa wiedziała, że nie było to jej miejscem abym się wypowiadać na ten temat i głosić własne teorie. W tej chwili reprezentowała rodzinę Burke i jej poglądy. - Nie dajcie więc nikomu podejrzeń do tego, że wspieracie rebeliantów. Musicie zrozumieć, że to przez nich trwa wojna. Chcą abyśmy nadal byli zakuci w kajdany strachu i obaw. Chcą abyśmy dalej żyli w podziemiu, ukrywali się, wręcz wstydzili się naszych zdolności. Gdyby rebelianci rozumieli wagę naszego istnienia nigdy do wojny by nie doszło. Ukrywamy się ze strachu przed ignorancją i z tym należy skończyć. Może wam się wydawać, że rebelianci działają w imię dobra, ale czyjego? Naszego czy ich? Nie dbają o interesy czarodziejów, nie dbają o was. Dbają bardziej o mugoli niż o czarodziejów, niż o waszych synów, mężów, braci, córki i siostry.
Wieża zegarowa wybiła kolejną godzinę, ale lady Burke nie miała zamiaru opuszczać ratusza póki nie odpowie na wszystkie pytania i nie rozwieje większości obaw tych kobiet, które później pójdą do swoich domów i przekażą mężom co usłyszały. Nie od dziś było wiadomo, że kobieta rządzi jak tylko przekroczy próg domostwa. Tam właśnie leżała ich siła i władza, to one miały sposobność przemówić do mężczyzn w ich domach. Primrose liczyła, że powtórzą jej słowa, rozwieją strach i wątpliwości, a w mężczyznach rozbudzą potrzebę walki ze zdrajcami.

zt

|1659 słów



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]01.06.21 9:56
Korona i Gęś23/12/1957

Dzień przed świętami pub został otwarty w innym celu niż tylko spędzanie czasu przy kuflu piwa po udanym polowaniu w lasach na jelenie, zające i kuropatwy. Tego dnia w całym miasteczku aż wrzało, a przed budynkiem ustawiono długie, ciężkie stoły i ławy. Pracownicy z gospodarzem na czele wynosili gorące garnki pełne pysznego i pachnącego jedzenia. W powietrzu czuło się atmosferę świąt pomieszaną z ekscytacją. Czegoś takiego dawno nie było i nawet najstarsi nie pamiętali.
Z nieba prószył śnieg, który osiadał na dachach kamiennych domostw, ozdabiał świąteczne girlandy zwisające z drzew i sprawiał, że cała okolica wyglądała niczym z pocztówki.
-Ori jesteś gotowa? – Prim czekała przy saniach przygotowany przed zamkiem poprawiając rękawiczki. Ubrana w granatowy płaszcz zdobiony futrem wyciągnęła dłoń przed siebie pozwalając aby płatki śniegu na niej osiadły. Zima była jej ulubioną porą roku, było w niej coś iście magicznego i zachwycającego. Pogoda im sprzyjała, nie było śnieżycy, a nieśmiałe promienie słońca powoli wychylały się spomiędzy chmur. Tego dnia miała wdrażać dalszy plan pomocy mieszkańcom pokrzywdzonym przez wojnę, najbiedniejszym mieszkańcom Durham oraz Beamish Town. „Korona i Gęś” zaofiarowało swoje miejsce i przestrzeń więc parę dni wcześniej służba z zamku wraz z jedzeniem pojawiła się na zapleczu gospody aby zabrać się za przygotowywanie posiłków na ten dzień. Miały wraz z Ori wydawać posiłek oraz wspierać ciepłym słowem i zapewnieniami o pomocy każdego kto tego potrzebował. Uważała, że mała lady Burke musiała się uczyć odpowiedzialności, być może będzie później mniej dzika jak Prim, a ta doskonale wiedziała, że czasami dzikość nie popłacała. Jej siostra bliźniaczka miała towarzyszyć Prim po świętach w Beamish, tak aby każda doświadczyła tego osobno i pojęła w czym była rzecz.
Kiedy córka nestora rodu pojawiła się obok niej wsiadły w sanie przykrywając się kocami. A te ruszyły raźnie w dół wzgórza aby zawieść je do miasteczka, gdzie mieszkańcy już wyczekiwali ich pojawienia się. Primrose spojrzała na dziewczynkę, która siedziała obok niej i uśmiechnęła się delikatnie do niej. Czekał je pracowity dzień, ale była przekonana, że makowa córka podoła temu zadaniu. Była z rodu Burke, a ci charakteryzowali się siłą charakteru i niezłomnością. Przejażdżka nie trwała jednak długo, gdyż po chwili sanie zatrzymały się przed gospodą, z której wyszedł rosły mężczyzna i ukłonił się w pas.
-Lady Burke i lady Burke – powitał je gromkim głosem. – Są panie dużo przed czasem.
-Oczywiście, że tak. – Primrose wyszła z san i pomogła to samo zrobić swojej bratanicy. –Co trzeba robić, gospodarzu?
Mężczyzna stanął jak wryty nie bardzo wiedząc jak się zachować. Nie tego się spodziewał, Primrose jednak nie odpuszczała. –Pomożemy z noszeniem misek, łyżek oraz kubków – Oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie będą nosić ciężkich garów ani stołów, ale miały się zaangażować a nie przyjeżdżać ma gotowe i ładnie wyglądać. Być może ktoś inny by tak zrobił, ale nie kobiety z rodu Burke.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]05.06.21 20:17
Odkąd tylko do uszu małej lady dotarły echa szeptów (Ciocia Primrose obiecała, że zabierze nas do pomocy w miasteczku! Ori, jak myślisz, co będziemy robić? Aj, nie mogę się doczekać!), pełne wyczekiwania odliczanie sunące się po korytarzach Durham przedłużyło się o kilka dni. Wcześniej bliźniaczki wyczekiwały swych ósmych urodzin. Te okazały się wyprzedzać datę wyznaczoną na przygodę — przecież nawet obowiązki przypadające na barki lady, gdyby je odpowiednio przedstawić, w oczach dziecka były właśnie przygodą, nie koniecznością — o całe trzy dni. Oriana uznała, że taka okoliczność działać będzie na jej korzyść, w końcu gdy spotka się z okolicznymi potrzebującymi, będzie o rok starsza, a przez to też poważniejsza!
Ubrana w czarny płaszcz z futrzanym obszyciem przy rękawach i kołnierzu Ori wybiegła zza wrót zamku, wyciągając ubrane w czarne rękawiczki dłonie, z nadzieją na złapanie w nie przynajmniej kilku płatków śniegu. Zatrzymała się dopiero przy saniach, o półtora kroku od kochanej ciotki.
— Tak! — na rumianej buzi dziewczynki pojawił się szeroki uśmiech, a ona sama zaraz porzuciła zabawę w płatkach śniegu, by poprawić ułożenie równie futrzanej czapki. Starczył jeden gest, zaproszenie do środka sań, a Oriana wdrapała się na własne miejsce, ułożyła dłonie grzecznie na własnych kolanach i znów powłóczyła ciemnoniebieskim spojrzeniem na lico siostry ojca. — Co właściwie będziemy robić? Pomagać potrzebującym — mały maczek specjalnie nie używał słowa biedni, bo biedota w Durham oznaczałaby niekompetencję panów tych ziem. Nawet niechętni Burke'om musieli jednak przyznać, że zarzucenie im niekompetencji w zarządzaniu włościami było wyjątkowo niewiarygodnym kłamstwem. — Ale co to dokładnie znaczy?
Nie można było dziwić się takiemu pytaniu. Oriana przede wszystkim chciała zachować się tak, jak trzeba; stać się powodem do dumy, tak pozostałych członków rodziny, jak i wszystkich mieszkańców Durham. A do tego musiała się odpowiednio przygotować, by nie popełnić jakiejś prostej do uniknięcia gafy.
Usadowiła się pod kocami wygodnie, a widząc delikatny uśmiech posłany jej przez Primrose — och, jaką szczęśliwą osobą była Oriana, uśmiech na twarzach starszych Burke'ów należał ostatnimi czasy do rzadkości, zwłaszcza w sytuacjach publicznych — sama uśmiechnęła się, dość szeroko, pozwalając sobie nawet na oparcie głowy o jej ramię. Oczywiście tylko dla skuteczniejszego współdzielenia ciepła!
Zdziwiła się, że jechały tak krótko. Jazda saniami stanowiła wspaniałą rozrywkę samą w sobie, lecz nie oddawały się jej dla urozmaicenia planu dnia, a przede wszystkim, by dostać się na miejsce ich dzisiejszej pracy. Widok rosłego mężczyzny wzbudził w Orianie delikatne ukłucia ostrożności — obcy ludzie, w szczególności rośli mężczyźni nie zdobywali łatwo jej zaufania, lecz widząc spokojną i wyważoną reakcję ciotki uznała, że zamiast dać po sobie poznać jakikolwiek strach, robić będzie to samo, co ciotka.
Przynajmniej prościej będzie uniknąć dziecięcych gaf!
Wyszła zatem z sań z jej pomocą i ukłoniła się lekko przed mężczyzną — na tyle, by widać było, iż darzy go szacunkiem oraz na tyle, by dobrze wiedział, że był to szacunek wyłącznie płynący ze słabszej, bo dziecięcej pozycji Oriany, w żadnym wypadku wyraz poddaństwa. Jakby dla podkreślenia takiego stanu rzeczy wyprostowała się od razu, przysłuchując się wymianie zdań między dorosłymi. Gdy tylko wśród chłodnego, zimowego powietrza rozbrzmiał nieznoszący sprzeciwu głos starszej z lady Burke, młodsza niemal natychmiast pokiwała gorąco głową. Noszenie misek, łyżek i kubków nie było zbyt skomplikowane ani wymagające, a jednak dawało wrażenie, że obie lady osobiście angażują się w sprawę.


my daddy's got a wand
you better run

Oriana Burke
Oriana Burke
Zawód : lady Durham, córka nestora Burke
Wiek : 8 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I'll clean my room. In exchange for your immortal soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9450-oriana-burke https://www.morsmordre.net/t9472-listy-do-oriany-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9473-o-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]06.06.21 17:14
Obowiązkiem arystokracji było zajmowanie się potrzebującymi w ich hrabstwie. Primrose poza tym wiedziała i powtórzyła to na spotkaniu kobiet w ratuszu, że czarodziej oddany sprawie i popierając dążenia do uwolnienia się spod jarzma strachu, nie musi się niczego obawiać. Taki człowiek zawsze znajdzie pomoc u władców Durham, a ci nie spoczną póki każdy mieszkaniec hrabstwa nie będzie czuł się bezpiecznie na ich ziemiach. To myślenie należało zaszczepić w umyśle młodych latorośli, tak jak kiedyś nad nią pochylała się rodzina tak teraz oczekiwano tego samego wobec niej. Pod opieką mieli nie tylko córki i syna Edgara, ale również dzieci Xaviera, a te były przyszłością ich rodu. Tym bardziej w czasach wojennych powinni kłaść nacisk na ich stosowne wychowanie i wykształcenie prawidłowych poglądów. I jakkolwiek sama Primrose nie zgadzała się z wojną bowiem ta niosła wiele śmierci, łez i niepokojów tak zdawała sobie sprawę, że była nieunikniona, a jedyne co im pozostało to starać się likwidować szkody jakie spowodowała.
-Potrzebujący to osoby, które w wyniku wojny nie mają jedzenia, ubrań, a czasami czym zreperować dachu we własnym domu. Co z tego, że znają zaklęcie, jak nie mają budulca? - Wyjaśniła spokojnie Primrose kiedy sanie sunęły w dół, a nim dotarły do miasteczka.-Będziemy dziś wydawać ciepły posiłek oraz słuchać tego co mają do powiedzenia mieszkańcy. A jak brzmi nasza dewiza? Uszu używaj częściej niż języka, więc nasłuchuj, moja droga.
Kiedy były już na miejscu tak jak oznajmiła Primrose zabrały się za pomoc i ruszyły do kuchni aby sięgnąć po przygotowane do wyniesienia miski, łyżki oraz kubki. A tych było pod dostatkiem, drewniane i gliniane piętrzyły się w stosach gotowe do zabrania. Pewną część wzięła i podała bratanicy sama sięgając po kolejną. Na zewnątrz już rozstawiono stoły oraz zaczęto nosić ławy aby każdy miał gdzie usiąść. Z każdym kolejnym wejściem i wyjściem do gospody tłum na zewnątrz się powiększał, a ciekawscy przychodzili przed czasem aby zobaczyć jak wyglądają przygotowania do tego wydarzenia. W samej gospodzie pachniało gulaszem z sarny z pieczarkami oraz ziemniakami, nie zabrakło pieczonej ramory z burakami, kaszą i fasolą i wędzonych oraz suszonych makrel i leszczy, a do tego duże ilości chleba, kaszanek i szynek, które zalegały w spiżarniach rodowych, a mogły sprawić, że ktoś w miasteczku zje ciepły i pożywny posiłek. Jeszcze przez jakiś czas trwały przygotowania, aż w końcu gospodarz podszedł do obydwu lady Burke by oznajmić, że wszystko juz gotowe i czekają tylko na ich ruch.
-Ori, będziesz wydawać miski, łyżki oraz kubki, dobrze? - Poleciła jej ciotka, a sama stanęła obok garnka, w którym wydawana była herbata. Nie używała różdżki, to miała być praca ich rąk, pokazanie, że są wraz ze swoimi ludźmi. Nieśmiało do stołu podszedł chudy chłopak, wyższy od Ori o głowę, który stając na przeciwko dziewczynki ściągnął szybko czapkę z głowy ukazując płową czuprynę.
-Lady Bu-bu-burke, dzi-dzi-dziękuję. - Wydukał biorąc w dłonie obleczone wełnianymi rękawiczkami podane przez dziewczynkę naczynia. Uciekał też wzrokiem na bok nie chcąc na nią patrzeć.
-Mamo, mamo, czy to prawdziwe księżniczki? - Dało się słyszeć w tłumie głosy dziecięce. A chłopak o płowej czuprynie przyjął kubek gorącej herbaty od Primrose, a następnie dostał sporą porcję gulaszu z sarny i dwie pajdy chleba. Ucieszony usiadł za jednym ze stołów. Nim Ori się zorientowała pojawiła się przed nią kolejna osoba prosząca o miskę oraz łyżkę. Intensywna praca właśnie się zaczęła.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]13.06.21 13:00
Zaszczepienie odpowiednich poglądów w latoroślach rodu Burke było o tyle ważne, że w szczególności Oriana i jej siostra znajdowały się w wieku, w którym konieczne było nie tylko przyzwyczajanie ich do intensywności obowiązków, które w przyszłości będą musiały pełnić, nie tylko jako lady Burke, ale także (może zwłaszcza?) po ślubie i włączeniu do innej rodziny, a także były na tyle duże, by mogły zrozumieć wagę zaangażowania, ciężkiej pracy i połączenia z mieszkańcami ziem podległych ich rodowi.
Durham nigdy nie było miejscem szczególnie łaskawym; rodziło więc ludzi, którzy mieli w sobie wystarczająco dużo siły woli oraz chęci przetrwania, by móc zamieszkiwać te tereny. W tym aspekcie rządzący Burke'owie podobni byli do swych poddanych — odpowiedni podział obowiązków zapewniał przeżycie w każdej warstwie społeczeństwa, a dzisiejsza wyprawa pokazywała jak na dłoni, że lordowie i lady Durham nie zapominają o swoich powinnościach.
— Wojna... — słowo to rezonowało pod bielą kości dziecięcej czaszki jakoś nieznośnie nieprzyjemnie. Zmarszczone ciemnobrązowe brwi i nieznacznie wysunięta w zamyśleniu dolna warga dodawały twarzy małej lady jakiegoś dziwnego wyrazu niezadowolenia, choć bardzo prosto można było wyczuć, że nie ma ono żadnego konkretnego adresata. Na pewno nie była nim Primrose. — Czy wojna będzie długo trwać? To niedobrze, gdy nie ma się gdzie spać... Zaraz będzie styczeń, a Maczek mówi, że w styczniu jest zawsze najzimniej...
Jakby na potwierdzenie słów o zimnie, Ori wcisnęła na moment twarz w futrzane obszycie swego płaszcza. Było jej smutno. Przecież zwykli mieszkańcy Durham w niczym nie zawinili, a właśnie nie mieli co jeść, byli posiadaczami dziurawych dachów, których nie można było nawet naprawić, cudem będzie, by mieli w ogóle nie—dziurawe skarpetki!
Skinęła głową, przyjmując do wiadomości pouczenie, które wraz z rodową dewizą przekazała jej ciotka. Będzie słuchać. Nie tylko dlatego, że tego właśnie od niej wymagano, ale przede wszystkim dlatego, że była w gruncie rzeczy ciekawa. Ciekawa misji, którą miała wypełniać, tego, w jaki sposób zachowa się Primrose, będąca przecież nie tylko jej ciotką, ale też jednym z ulubionych wzorów kobiecych, wokół których Oriana jeszcze nieświadomie kreowała swoje własne zachowania.
Dlatego właśnie gdy wyszły z powozu, na jej twarzy nie było widać nawet śladu wcześniejszego smutku. Na jego miejscu pojawiła się za to determinacja, bowiem należało przekazać światu to, co ona wiedziała od pierwszych dni swego życia. Lordowie Durham potrafili wynagradzać lojalność oraz prawomyślność.
Choć nie wiedziała, co za dania przyjdzie im wydawać, atmosfera panująca w gospodzie udzieliła się też i jej, podsuwając myśl o tym, że wszystkie te zapachy musiały pochodzić od potraw bardzo smacznych. Miała cichą nadzieję, że wszyscy, którzy zjawią się w tym przybytku głodni, wyjdą z niego z pełnymi żołądkami i zapamiętają ten magiczny czas na bardzo długo. Jedyną okolicznością, która wywołała w małym maczku lekkie wątpliwości, był tłum, który zjawił się przed gospodą. Drobne ukłucie żalu w okolicy serca było usprawiedliwione — na dobrą sprawę było to pierwsze zetknięcie Oriany z konsekwencjami wojny. Zobaczenie nawet niewielkiego ułamka potrzebujących, w tak licznej reprezentacji, musiało chwycić małą lady za serce.
Ale to nic! Dziś wszyscy będą zadowoleni i na moment zapomną o dziurach! — pokrzepiające myśli wślizgnęły się do umysłu Oriany na chwilę przed tym, gdy cioteczka znów zabrała głos.
— Dobrze! — szeroki uśmiech rozciął wargi dziewczynki, która aż garnęła się do roboty. Było przecież dla kogo, czyż nie?
Kolejne minuty spędziła na wydawaniu naczyń. Przyglądała się każdemu, kto do niej podchodził z nieukrywanym i ponadto szczerym zainteresowaniem. W oczy rzucił jej się szczególnie jasnowłosy chłopiec, chudy, ale w wełnianych rękawiczkach. Uśmiech raz jeszcze wystąpił na jej twarz, bo sama jego obecność i zmieszanie była podobna do tych, którymi czasami odznaczali się przybywający do zamku goście. Zwłaszcza gdy pochodzili z niższych sfer.
— Proszę bardzo — chciała brzmieć pokrzepiająco, ale czy jej się udało? Chłopiec w wełnianych rękawiczkach zniknął dalej w kolejce, na jego miejscu pojawili się kolejni czarodzieje. Gdzieś w tle słyszała pytanie o księżniczki, i choć nie była pewna, czy faktycznie pytające dzieci miały na myśli Primrose i ją, takie sformułowanie przyjemnie połaskotało jej ego.
Naczynia nie mogły wydawać się same, a wraz z rosnącą kolejką Oriana nie traciła czasu na zbędne marzenia. W pewnym momencie poczuła, że pomimo zimowej aury robi jej się znacznie cieplej. Od wysiłku i ruchu na jej bladych zazwyczaj policzkach pojawiły się różane pąsy, lecz wśród stukotu misek, łyżek i kubków pracowała dalej, tylko raz na jakiś czas zerkając w bok, by przyjrzeć się temu, co robiła jej ciotka.


my daddy's got a wand
you better run

Oriana Burke
Oriana Burke
Zawód : lady Durham, córka nestora Burke
Wiek : 8 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I'll clean my room. In exchange for your immortal soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9450-oriana-burke https://www.morsmordre.net/t9472-listy-do-oriany-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9473-o-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]17.06.21 0:26
Zima szczypała w policzki, kładąc na nich swoje chłodne pocałunki różowiąc skórę. Nie było jednak czasu aby nad tym rozmyślać, ponieważ praca aż paliła się w dłoniach. Sznur chętnych do skorzystania z ciepłej potrawy rósł z każdą chwilą. Przychodzili z własnymi miskami lub brali te, które podawała im Oriana. Lepiej lub gorzej ubrani, w kilku warstwach lub w cienkiej kurtce. Z zapadniętymi policzkami lub wygłodniałym wzrokiem. A nad nimi unosił się szum, całe kłębowisko głosów męskich, kobiecych i dziecięcych. Pełnych smutku, a innych ekscytacji. Inni przyszli po prostu popatrzeć na to co się dzieje, a jeszcze inni sami przynosili jedzenie aby się dołożyć, nawet skromnym bochenkiem chleba. Kładli rzeczy obok stołu i odchodzili. Primrose nawet jak chciała ich zatrzymać to nie miała kiedy więc jedynie nakładała potrawkę jaką przygotował gospodarz, a kiedy zaproponował aby lady Burke na chwilę odpoczęła pokręciła przecząco głową. Upewniła się jedynie, że Oriana nie jest zbyt zmęczona. Dla dziewczynki taka wyprawa musiała być porywająca ale jednocześnie mogła wyciągać ogrom energii z drobnego ciała.
-Jesteś księżniczką? - Do małej lady podbiegła pięcioletnia dziewczynka z burzą kasztanowych włosów na głowie wpatrując się w nią brązowymi, okrągłymi oczami. -Wyglądasz na księżniczkę, wiesz!
-Irina! - Do dziewczynki podbiegła starsza kobiecina chwytając ją za dłoń. -Nie możesz tak podbiegać do lady Burke.
-Aleeeeeeee ja chciałam jedynie wiedzieć czy jest księżniczką. - Zaczęło się bronić dziecko nie rozumiejąc tego rugania. Primrose nie interweniowała ciekawa jak zachowa się córka nestora. Była jednak gotowa w każdej chwili zareagować gdyby była taka potrzeba.
-Dziękuję - usłyszała w odpowiedzi na podawaną miskę od mężczyzny, który stał przed nią. Siostra nestora rodu Burke kiwnęła delikatnie głową zanurzając chochlę by nabrać kolejnej porcji potrawy kiedy powietrze rozdarł ochrypły krzyk.
-Mordercy! - Tłum zafalował obracając wiele głów w stronę osoby, która wzniosła to oskarżenie. W ich kierunku szła kobieta w wysłużonych ubraniach. Patrzyła w stronę Primrose i Oriany. -Mordercy!
Ktoś z tłumu rzucił się w stronę kobiety chcąc ją złapać za ramię i odciągnąć, ale ta wyrwała się i wycelowała oskarżycielsko palec w stronę reprezentantek rodu Burke. -To przez was! Myślicie, że rozdając nam jedzenie cała bieda i głód zniknie! To wy! Służycie mordercom! Rodzicie im dzieci! Kolejnych morderców!
W tym momencie parę osób zerwało się miejsc aby powstrzymać kobietę, nikt jednak nie patrzył w stronę lady Burke i jej bratanicy. Każdy unikał spojrzenia im w oczy. Prim zaciskała dłoń na różdżce gotowa do obrony dziewczynki. Właściciel karczmy odruchowo starał się zasłonić je własnym ciałem. Kobieta została wyprowadzona, ale jej szloch niósł się jeszcze echem po śniegu.
-Kim jest ta kobieta? - Zapytała Primrose gospodarza, a ten westchnął ciężko nim odpowiedział.
-Anna Clarkson, moja pani. Pochowała niedawno dwóch synów i męża…

|Na rzecz akcji w Durham przekazuję: 1 porcja kategorii I dla grudnia długoterminowa i świeża: Bimber 1 l, Bułka tarta 1 kg, w słoju, Buraki 1 kg, Cebula 1 kg, Chleb jasny (pszenny) 4 bochenki , Chleb razowy 4 bochenki, Chrzan 1  słój startego, Czarne Ale 3 butelki (0,5 l), Czosnek Cztery główki, Dorsz 2 kg, świeży, Drożdże 100 g, Dynia 1 duża sztuk, Fasola biała 1 kg, Flądra 1 sztuka, świeża, Groch 2 kg, Herbata czarna 100 g, Jabłka 2 kg, Jaja 10 sztuk, Kapusta 2 główki, Karp 1 średnia sztuka, świeży, Kasza jęczmienna 2 kg, Kasza gryczana 2 k, Kasza manna 1 kg, Kawa zbożowa 300 g, Lin 1 sztuka, świeży, Kości wołowe 2 kg, Łój (tłuszcz) 0,5 k, marchew 2 kg, Masło 0,4 kg po dwa razy, Maślanka 1 l, Mąka pszenna 3 kg, Mąka żytnia 2 kg, Mleko krowie 2 l po cztery razy, Ogórki 1 kg, Okoń 2 sztuki, świeże, Papryka 3 sztuki, Pieprz 0,5 kg ziaren, Pietruszka 1 kg (korzeń), Plumpka 2 sztuki, świeże , Płatki owsiane 400 g, Pomidor 3 sztuki, Przyprawy (ziołowe, z wyjątkiem wymienionych w innych tabelach) 400 g, Pstrąg 4 sztuki, świeży, Rzepa 1 kg, Rzodkiew 1 kg, Sałata masłowa 1 główka, Seler 0,5 kg, Śliwki suszone 300 g, Twaróg 300 g po trzy razy, Ziemniaki 5 kg, Zsiadłe mleko 1 l po cztery razy"
Październik: cukier 1 kg, Makaron lasagne (400g), Makaron (0.5kg)
Listopad: Orzechy włoskie (400g), Soczewica (0,5kg), ryż 1 kg, olej słonecznikowy 0,5 l
Grudzień: Tytoń niskiej jakości (300g), mleko kozie 2l po dwa razy x3, Kaszanka (2kg), Makrela wędzona (3 sztuki), Leszcz suszony (1 średnia sztuka), Kiełbasa (1kg), Pieczarki (0.5kg), Tytoń średniej jakości (100g)



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]03.07.21 13:05
Troska o stan Oriany była uzasadniona nie tylko ze względu na jej młody wiek, czy nieprzyzwyczajenie do wysiłku fizycznego, a przynajmniej nie w takiej intensywności. Nad głową dziewczynki wciąż wisiało bowiem widmo choroby, która nie dawniej jak rok wcześniej niemal nie zamknęła jej na zawsze w murach zamku. Jednakże troska wyrażana przez Primrose była troską mądrą, bo nieduszącą. Oriana nie odczuwała jej ciężaru zarzuconego na własne ramiona, a jednak wciąż czuła się bezpiecznie.
Coraz to kolejne fale ekscytacji przechodziły przez niewielkie ciało, a rumieńce kwitnące na policzkach wzmogły się, gdy przed jej oczami stanęła inna dziewczynka.
— Lady — poprawiła dziewczynkę odruchowo, starając się jednak brzmieć przy tym dumnie. Właściwie mogłaby po prostu przytaknąć; mieszkała w zamku, była córką człowieka kierującego ich rodem, posiadającego dominium nad całym hrabstwem. Gdyby Burke'owie byli nieco bardziej rozrzutni i nie interesowali się przyszłymi przymiotami swych pociech, pewnie mogłaby nawet mieć cokolwiek, co tylko by chciała. Czy to nie są wystarczające wymagania na bycie księżniczką? — Jestem lady, tak samo jak moja mama i ciocia. Nie nosimy koron, ale mieszka... — prawie udało się jej dokończyć, lecz w tym samym momencie zjawiła się starsza pani, która zabrała kasztanowłose dziecko... gdzieś poza zasięg wzroku Orianki. Cień smutku przemknął po jej twarzy — skłonna była bowiem do kontynuowania rozmowy. Już pierwsze spotkanie z Lysą obudziło w niej ciekawość tego, jak wygląda życie dzieci poza murami Durham Castle.
Niestety, nie była w stanie. Powodziła burzowym spojrzeniem za starszą panią i dziewczynką, choć dopiero gdy odeszły dotarło do niej, że taka rozmowa byłaby przyczynkiem do powstania całkiem sporej kolejki! I ogólnego obijania się, na co przecież nie mogła sobie pozwolić! Nie przyjechała tu bowiem na pogaduszki. Przypomniała sobie szybko o ciężarze obowiązków, gdy do jej uszu trafiły podziękowania ze strony jednego z mężczyzn.
Szeroki, choć nieodsłaniający zębów uśmiech trwał na jej wargach ledwie chwilę. Niedługo później krzyk przebił się przez gwar rozmów, a zaalarmowana nim Oriana zacisnęła mocniej palce na jednej z łyżek, które akurat miała pod ręką, zupełnie tak, jakby zamierzała użyć jej do ewentualnej obrony.
Spojrzenie natychmiast prześlizgnęło się po tłumie, by trafić wreszcie na Primrose. To od jej reakcji zależało dalsze postępowanie dziewczynki, choć widać było — chociażby przez nagłe poblednięcie czy zaciśnięcie szczęki — że Oriana nie czuje się szczególnie bezpiecznie.
Otworzyła szerzej oczy, starając się zrozumieć sens słów krzyczanych przez kobietę. Mordercy? Przecież każde dziecko wiedziało, że to mugole mordowali czarodziejów! Dalsza część wypowiedzi też nie miała dla Oriany sensu, co objawiło się zmarszczeniem ciemnych brwi. Na całe szczęście już w momencie, w którym karczmarz starał się obronić obie panny Burke.
— To mugole ich zabili, prawda? — ciche, nieco zdławione strachem pytanie Oriany wybrzmiało niespodziewanie, gdy wyczekujące spojrzenie wbiła w postać karczmarza, poświęcając mu niemal całą uwagę. Tak właśnie musiało być, biedna pani Anna oszalała po stracie i nie jest w stanie odróżnić oprawców od obrońców...


my daddy's got a wand
you better run

Oriana Burke
Oriana Burke
Zawód : lady Durham, córka nestora Burke
Wiek : 8 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I'll clean my room. In exchange for your immortal soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9450-oriana-burke https://www.morsmordre.net/t9472-listy-do-oriany-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9473-o-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]27.07.21 23:18
Dla Makowej Panny zderzenie z takimi oskarżeniami, ubóstwem, biedną, która wypaczyła patrzenie na rzeczywistość musiało być szokiem i powodować zagubienie. Kiedy wdowa Clarkson krzyczała ludzie odsunęli się od wydawanej żywności jakby była zatruta, a szmer, niebezpieczny niczym bzyczenie szerszeni przeszło przez zebrany tłum. Primrose nie mogła okazać strachu ani lęku, była Burke i reprezentowała swojego brata i cały ród Durham. Pogładziła Orianę po ramieniu widząc jak dziewczynka cała się napięła podobnie jak jej ciotka. Kiedy krzyk i szloch kobiety ustał w powietrzu zapanowała krępująca cisza.
-Proszę aby dostarczono panie Clarkson ciepły posiłek do domu. - Zwróciła się do karczmarza, a ten zamrugał oczami nie rozumiejąc co do niego mówiła kobieta.
-Moja Pani?
-Dobrze słyszałeś karczmarzu. Ciepły posiłek dla pani Clarkson. - Nie miała zamiaru wykazywać się dziś okrucieństwem, które siedziało gdzieś głęboko w Primrose czasami się budząc ze snu co przerażało samą kobietę. Nie pozwalała jednak aby emocje brały górę. Słysząc pytanie dziewczynki zwrócił się do niej.
-Mugole albo rebelianci, którzy też są czarodziejami, ale wybrali walczyć za zdrajców i za tych, którzy nigdy nie będą w stanie pojąć istoty magii, Oriano. - Wyjaśniła spokojnie. Ktoś by rzekł, że bratanica to tylko dziecko nie powinna wiedzieć takich rzeczy, ale Prim uważała, że przyszło jej dorastać w czasie wojny i ukrywanie przed nią informacji nikomu nie służyło. Poza tym Oriana przypominała lady Burke ją samą - dociekliwa, węsząca, szukająca wiedzy, lepiej aby poznała ją z ust kogoś jej życzliwego niż okrutnika czy osoby przepełnionej żalem. O tym incydencie i tak powie bratu oraz kuzynom, to oni zdecydują co dalej uczynić z tym faktem. -Wracamy do pracy. - Zachęciła Orianę do dalszego rozdawania łyżek i kubków, a Primrose ponownie napełniała miski i podawała ludności, która z oporem ale zaczęła podchodzić pod swoją porcję. Nawet jeżeli był ktoś wśród nich kto nie był zwolennikiem Ministerstwa Magii to jednak głód zaglądał im w oczy i tylko głupiec by nie skorzystał z darmowej miski jedzenia. Starzy, młodzi, zgarbieni, wychudzeniu, w lepszych lub gorszych ubraniach, każdy brał swoją porcję, kłaniał się w podzięce i odchodził pochłaniając prawie na stojąco całą zawartość miski. Primrose patrzyła na to utwierdzając się w przekonaniu, że przydałaby się prawdziwa jadłodajnia, która codziennie wydawałaby jeden ciepły posiłek. Będzie musiała omówić ten projekt z bratową, która na pewno przychyli się do pomysłu. W tym momencie karczmarz powiedział coś cicho do Primrose, a ta kiwnęła głową i zwróciła się do Oriany.
-Mieszka tutaj pewna starsza pani, była kiedyś moją nianią. Chcę ją odwiedzić i podzielić się jedzeniem. Zajrzymy do niej razem, dobrze? - W tym czasie karczmarz i jego pomocnicy przyszykowali całe jedzenie dla starszej pani i podali lady Burke. Ta zaś ujęła Orianę na za dłoń i pozwalając aby karczmarz ze swoimi ludźmi dalej wydawał jedzenie, udały się w dół, wąskimi i zawiłymi uliczkami miasteczka. Śnieg nieśmiało prószył z nieba pokrywając kolejną warstwą dachy kamienic i przysadzistych domków.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]28.07.21 18:10
Coś zakłuło w serce małego maczka, gdy ludzie odsunęli się od misek i jedzenia jak poparzeni. Zaciśnięta na łyżce dłoń pragnęła unieść się, wymierzyć prosto w postać pani Clarkson, podobnie jak robili to przecież ojciec i wujkowie. Widziała ich czasami; jak trenowali, samotnie albo wspólnie, nie musieli przecież obawiać się czarowania, to było ich dziedzictwo. Prawo, którego nikt nie miał szans im odebrać tak jak przyrodzonej, szlacheckiej godności. Czasami sama zastanawiała się, jak to jest trzymać w dłoni prawdziwą różdżkę. Nie taką wymyśloną, zakończoną żłobieniem, dzięki któremu można było zjeść więcej zupy niż przy pomocy szpatułki.
Nie ruszyła się jednak. Dłoń pozostała w dole, nie wyrywając się przed szereg. Zamiast tego skupione pomimo tygla emocji, które rozgorzały w małym ciałku spojrzenie przeniosło się wprost na Primrose. To dzięki spokojnej, asertywnej postawie ciotki mogła czuć się na tyle bezpiecznie, by w ogóle kontemplować rozwiązanie przemocowe, chyba pierwszy raz w swoim życiu. Bo przecież nie mogła pozwolić, by kłamcy szargali dobre imię jej rodziny! To było zupełnie niesprawiedliwe!
— Czemu zdrajcy z nimi walczą? Nie powinni się cieszyć, że są czarodziejami? — głębokie westchnięcie na sam koniec drugiego z pytań zdawało się formułować jeszcze trzecią kwestię. Nic z tego nie rozumiem, mówiło bowiem przejęte spojrzenie Makowej Panny, którym sunęła pomiędzy skamieniałymi w nagłym przestrachu sylwetkami potrzebujących, zupełnie zdezorientowanego karczmarza, na ciotce kończąc. Oriana nie lubiła tkwić w niewiedzy. Świat był dla niej przecież zagadką, a każdy kolejny dzień zbliżał ją do rozwiązania. Raz poruszony temat wojny, choć nie leżało to pewnie w planach któregokolwiek z Burke'ów, zostanie w jej umyśle na długo; mała iskierka, która miała olbrzymie szanse przerodzić się w potężny płomień.
Na polecenie powrotu do pracy skinęła energicznie głową. To, jak prędko zmieniały się dziecięce emocje, było całkiem fascynujące. Wystarczyła bowiem zachęta do ponownego podjęcia się przerwanych czynności, by skupienie i łagodny uśmiech powróciły na lico dziewczynki, która najwyraźniej starała się nawet bardziej niż przed oskarżycielskimi krzykami. Czyny, nie słowa. Wszyscy zebrani zobaczą bowiem, komu należy się więcej zaufania. Niespełna rozumu krzykaczce (z którą Oriana wciąż, na bardzo podstawowym poziomie sympatyzowała), czy dwie pracowite lady, które na sercu miały dobrobyt mieszkańców ich ziem.
— Niania? — cóż to za wspaniała okazja! — Zajmowała się też tatą i stryjkiem, czy tylko ciocią? — dopytała od razu, przekazując kolejne miski oraz łyżki w dłonie następnych osób z kolejki. I tak oto tłum przerzedził się znacząco, wydawało się, że wszyscy, którzy potrzebowali ich pomocy, znaleźli choć odrobinę ciepła w ten zimny, grudniowy dzień. Nie czekając na specjalne zaproszenie, chwyciła Oriana dłoń swej ciotki, a gdy ruszyły w dalszy spacer, rozglądała się ciekawsko, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów z mijanej scenerii.


my daddy's got a wand
you better run

Oriana Burke
Oriana Burke
Zawód : lady Durham, córka nestora Burke
Wiek : 8 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I'll clean my room. In exchange for your immortal soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9450-oriana-burke https://www.morsmordre.net/t9472-listy-do-oriany-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9473-o-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]29.07.21 19:32
Na pewne pytania nie wiedziała jak odpowiedzieć, ponieważ sama jej nie znała. Dlaczego zdrajcy z nimi walczą? Dlaczego trzymają ich stronę? Uwierzyli w to, że wszyscy mogą być równi i żyć obok siebie? Naprawdę sądzili, że mugole zaakceptują czarodziejski świat, przejdą z nim do porządku dziennego? Grupa, która paliła na stosach własne rodziny za cień oskarżenia o czary. Grupa, która nie wahała się wydać przyjaciela i patrzeć na jego cierpienie chociaż był niewinny. Jak można się z nimi bratać i być przekonanym, że się zmienili?
-Nie wiem, Oriano. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą kiedy szły ośnieżonymi uliczkami miasteczka. - Być może ktoś im naopowiadał kłamstw? Być może złożyć obietnicę i uwierzyli? - W jednej dłoni ściskała drobną rączkę bratanicy, a w drugiej trzymała zapakowany posiłek dla pewnej starszej kobiety, która widziała w kołysce dwa pokolenia rodu Burke, a Prim zawsze kojarzyła się z zapachem maślanych ciasteczek i różanej herbaty. Przewodnikiem był im jeden z pracowników karczmarza, który szedł przed nimi wyznaczając trasę. Oriana w oknach budynków widziała rozwieszone już ozdoby świąteczne mniej lub bardziej błyszczące, ale świadczące o tym, że mieszkańcy szykują się do świętowania. Skręciły w wąską uliczkę gdzie schody prowadziły w górę do kolejnych kamienic i domków. Przed jednym z nich zatrzymał się chłopak, a lady Burke zapukała do drzwi. Przez chwilę nic się nie działo, aż usłyszała szuranie po podłodze i odblokowywanie zamków. Kiedy drzwi się uchyliły Primrose oraz Oriana ujrzały starszą, pomarszczoną ale dobrotliwą twarz, siwe cienkie włosy zebrane w bułeczkowy koczek. Jasne oczy przez chwilę wpatrywały się zaskoczone w niespodziewanych gości.
-Panienka Rose. - Powiedziała lekko trzęsącym się głosem, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. -Co za niespodzianka! A to musi być jedna z córek panicza Edgara. - Tym razem przeniosła wzrok na Orianę jej również posyłając dobrotliwy i ciepły uśmiech. -Zapraszam, choć w mym domu skromnie, panienko.
-Proszę się tym nie przejmować nianiu Peadbody. - Odezwała się Prim puszczając przodem Orianę. Kobiecina wprowadziła je do niewielkiego ale przytulnego salonu pełnego poduszek, kocy oraz starych, wysłużonych mebli. W kominku ledwo tlił się ogień, a na piecyku stał czajnik z herbatą. Lady Burke wręczyła dawnej niani pakunek z jedzeniem. Ten gest sprawił, że oczy starszej kobiety zaszkliły się. Sięgnęła po chusteczkę i otarła kąciki ukradkiem. Wskazała im kanapę, a sama rozlała gorącą herbatę do prostych filiżanek.
-Jak pani się wiedzie, nianiu Peadbody? - Zagadnęła Prim, a kobiecina pokręciła głową.
-Nie narzekam, panienko. Ciężko jest, bo zima sroga idzie, ale bo to pierwsza taka w moim życiu? Jedynie pana Peadbody pożegnałam na początku roku i tak smutno bez niego w te święta, ale mam wnuki i troskliwego syna. - Zaśmiałą się cichutko i siorbnęła ze swojej filiżanki.
-Przykro mi to słyszeć.
-Zawsze taka uprzejma i troskliwa. Jak jej matka i starszy brat, panicz Everard. - Kobiecina usiadła głębiej w fotelu, a że była drobna to jej stopy nie dosięgały ziemi, więc wyglądała niczym stary, czarny kot na poduszce. -Bo panicz Edgar to urodził się już ze świadomością, że będzie rządził rodziną. Ciche dziecko, ale niepokorna dusza. W świat go ciągnęło.
Jak to miewają starsi ludzie, niania zaczęła wracać do przeszłości, a mówiąc to zwracała się do Oriany, jakby czując, że najmłodsze pokolenie powinno usłyszeć coś, co inni mieszkańcy Durham Castle jej nie powiedzą lub taktowanie przemilczą.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]03.08.21 21:25
W ciemnoniebieskich oczach Oriany zaiskrzyła niepewność. Chyba pierwszy raz w całym swoim życiu usłyszała, że ciotka nie była czegoś pewna. Zawsze to w tej pewności — przekonań, zrozumienia faktów, stąpania po ziemi, własnej racji — odnajdywała podstawy do budowania własnego zrozumienia świata. Jej pytania płynęły z ust naturalnie, przez nikogo nie proszone, ale często wyczekiwane. Odpowiedzi, których jej udzielano, stanowiły główny budulec, za pomocą którego łatała dziury we własnym rozumowaniu. Gdy jednak nie mogła na nie liczyć, markotniała wyraźnie tak jak w tej chwili, choć starała się dzielnie udawać, że wcale brak jednoznacznej odpowiedzi nie wpłynął na nią w szczególny sposób.
— Rozumiem — skinęła głową, choć nie rozumiała wcale. Jak można było być tak nierozsądnym, by uwierzyć w kłamstwo albo rzuconą na wiatr obietnicę? Nawet ona, dziecię z rodziny, która mogła sobie pozwolić na szczególnie wiele, wiedziała, że nic nie bierze się z powietrza. Na wszystko należało zapracować, a ten, kto pokładał nadzieję w innych, zamiast w samym sobie, sam skazywał się na okrutny los. Mimo to ścisnęła mocniej rękę ciotki. Wciąż stanowiła jej główny filar bezpieczeństwa, niedościgniony wzór siły, która drzemała w każdej przecież kobiecie, lecz nie każda kobieta była na tyle odważna, by ją zbudzić.
Obserwowała okna mijanych kamienic; kolorowe ornamenty, świece zapalone w niektórych oknach. Gdzieniegdzie pomiędzy uliczkami przewijał się bardzo słaby zapach czegoś, co mogło być improwizowaną słodyczą, ale pachniało na tyle dobrze, że Oriana chyba nie miałaby problemu ze skosztowaniem takiej potrawy. Gdy wreszcie dotarły do finalnej destynacji, obejrzała się jeszcze po korytarzu, w którym stanęły. Miejsce to w niczym nie przypominało zamkowych korytarzy. Oczywiście, że nie przypominało, ale Oriana po raz pierwszy zjawiła się w miejscu, w którym mogli mieszkać zwykli czarodzieje i nie spodziewała się, że widok, jaki zastanie, poruszy ją tak mocno.
Zaciśnięte w wyrazie nagłego smutku z powodu nieciekawych warunków mieszkalnych usta rozchyliły się jednak prędko na widok staruszki. Wyglądała dokładnie tak, jak powinna wyglądać emerytowana niania. Miała bardzo przyjemne, łagodne spojrzenie, a ton, w którym odezwała się do panienki Rose od razu chwycił za serce Orianki.
— Dzień dobry, pani Peadbody — dziewczynka ukłoniła się grzecznie, zaraz po przejściu progu. Jej uwadze nie umknął ruch, który starsza kobiecina wykonała przy własnych oczach. Nie była pewna, ale chyba służyło to ukryciu łez, co dodatkowo chwyciło za i tak poruszone biedą serce małej arystokratki. I nawet fakt, że ktoś nie mówił o jej ojcu jako "lordzie nestorze", a określał go mianem "panicza" (zupełnie jak Mariusa!) nie pomagał tak, jak powinien.
Zasiadła jednakże na kanapie, a dłonie umieściła na swoich kolanach. Słuchała wymiany zdań między kobietami, lecz nie zabierała, póki co głosu. Uznała, że to bardzo niegrzeczne, więc jedynie schyliła głowę dla uczczenia pamięci pana Peadbody. Uniosła ją dopiero na ponowne rozbrzmienie imienia ciotki i...
Stryja. Drugiego ze stryjów właściwie, choć w jej pamięci istniał tylko stryj Charon.
Everard był tylko dziwną, nieco bezkształtną marą, choć dla własnego rodzeństwa był wciąż wspomnieniem żywym i bolesnym. Oriana potrafiła rozpoznać go wśród rodzinnych fotografii, lecz ojcic nie opowiadał jej o nim zbyt wiele. Wiedziała więc, że istniał, tęskniła do niego trochę z wyuczonego obowiązku, ale teraz, dzięki nawet tak krótkiej wzmiance wystosowanej przez nianię obraz najstarszego stryjka stał się jakiś... żywszy.
Podobnie jak ona, gdy usłyszała o dziecięcym usposobieniu ojca.
— Tatę ciągle ciągnie w świat, pani Peadbody. A gdy już wraca do Durham to zamyka się w swoim gabinecie i prawie nie ma czasu na zabawy... — podobne słowa mogły zabrzmieć jak wyrzut, lecz zaraz Oriana pomachała nogami zwisającymi — podobnie jak u starszej gospodyni — nad ziemią. — Ale tata to bardzo zajęty czarodziej... Tęskni pani czasem za Durham? — przekrzywiona w pytaniu głowa mogła dać sygnał Primrose, że Oriana ma jakiś pomysł. I tak właśnie w istocie było. Czemu ta biedna kobiecina ma żyć w takich okropnych warunkach, skoro własnoręcznie wychowywała dwa pokolenia Burke'ów? Mogli jej się przecież odwdzięczyć... przynajmniej pensją, choć zakwaterowanie jej w jednej z kwater służebnych nie musiało być wielkim wydatkiem... Zwłaszcza że kobieciną była już starą, a warunki, w których mieszkała, nie pomagały jej chyba utrzymać się przy dobrym zdrowiu...


my daddy's got a wand
you better run

Oriana Burke
Oriana Burke
Zawód : lady Durham, córka nestora Burke
Wiek : 8 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I'll clean my room. In exchange for your immortal soul.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9450-oriana-burke https://www.morsmordre.net/t9472-listy-do-oriany-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t9473-o-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]05.08.21 22:45
Zapewne nie powinna była mówić Orianie, że nie jest pewna wszystkiego, że nie zna odpowiedzi na każde jej pytanie, ale za niedługo dziewczynka pójdzie do Hogwartu i nie będzie nad nią roztoczonego parasola rodu Burke. Będzie musiała radzić sobie sama i nie zawsze będzie znała odpowiedź na tłoczące się w jej głowie pytania. Okrutny świat nie oszczędzał nikogo, a tym bardziej kobiet. Bolesna prawda pewnego dnia dopadnie Orianę i jej siostrę pomimo tego, że ich uparta ciotka robiła wszystko co mogła aby rzeczywistość trochę zmienić. Przeminą jednak lata nim uda się jej to osiągnąć. Jednego była pewna, że nadejdzie taki dzień kiedy kobiety z ich środowiska będą traktowane inaczej. Być może stanie się to jeszcze za życia bliźniaczek. Taką miała nadzieję.
Teraz jednak siedziały w salonie starej niani, która snuła swoje opowieści z przeszłości. Była przy narodzinach każdego z nich, każde dziecko tuliła do swojej piersi, każdemu oddała skrawek samej siebie i nigdy nie narzekała. Kiedy mówiła, Primrose dyskretnie się rozglądała czy kobiecie niczego nie brakuje. Zwróciła uwagę na małą ilość drewna i zanotowała w pamięci aby przysłać sługę z dużym jego zapasem. Zapewne więcej żywności, by nie musiała się niania martwić o to co włożyć do garnka. Byli jej to winni za lata oddania i służby. Kątem oka zauważyła jak córka nestora rodu ożywiła się jak wspomniano miano Everarda oraz opis Edgara gdy był dzieckiem.
-Oh! Tak… - Stara niania żwawo jak na swój wiek zeskoczyła z krzesła i podreptała do jednej z komód, aby wyciągnąć z jej wnętrza wyświechtany album. -Proszę spojrzeć panienko Oriano. - Niania wskazała na jednym zdjęciu trzech chłopców, mieli rozwichrzone czupryny. Na środku, stał najwyższy z błyskiem w oku, obok niego zaś średni, który uśmiechał się bezczelnie, zaś ostatni miał najspokojniejsze oblicze, ale widać było, że są braćmi. Obdarte kolana i poplamione szaty świadczyły o tym, że musieli wrócić z jakieś wielkiej przygody.
-Edgar nadal miewa takie spojrzenie. - Zwróciła uwagę Primrose wskazując na środkowego chłopca.
-Ciągle opowiadał jak zwiedzi cały świat i przywiezie mi najpiękniejszą różę pustyni jaką znajdzie. A zawsze dotrzymywał słowa więc kiedy zjawił się cały w piasku, prosto z podróży u moich drzwi wyciągnął z kieszeni ten kamień. Do dziś go mam. - Niania przez jakiś czas jeszcze mówiła o tym jak wspinali się po drzewach by zerwać jabłka i następnie piekli je w kominku, co doprowadzało ówczesnego lorda nestora do szału, aż w końcu sam się nie przyłączył do tej chłopięcej zabawy. Wspominała dni kiedy chłopcy narozrabiali i przychodzili do niej po pociechę. Primrose też znalazła się w tych opowieściach, a zwłaszcza wtedy jak urażona jedną odmową zakopała się w sianie w stajni i przez pół dnia była szukana przez całą służbę i domowników zmartwionych jej nagłym zniknięciem. -Oczywiście, że tęsknię za Durham… spędziłam tam wiele wspaniałych lat mego życia. - Odpowiedziała Orianie kiedy wizyta się już kończyła, a obydwie lady Burke musiały powrócić do domu. Kobiecina odprowadziła je do drzwi, a w progu na chwilę jeszcze zatrzymała. Sękatą, chudą dłonią pogładziła głowę Oriany uśmiechając się przy tym czule jakby patrzyła na własną wnuczkę, a następnie ujęła dłoń Primrose ze słowami. -Nie martw się dziecino.
Pozostawiła po sobie zapach ciasteczek i delikatnej herbaty.


|zt x 2



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]20.10.21 19:07
|21.01.1958

Rankiem śnieg zacinał zaciekle dokładając kolejną porcję puchu na wzgórzach Durham; obawiała się, że będzie zmuszona odwołać spotkanie z Cygnusem, którego ciągnęła tą zimową porą celem pokazania mu potencjalnych miejsc na Domy Pracy. Okazało się jednak, że śnieżyca szybko ustąpiła pochmurnej ale spokojnej pogodzie. Poleciła przy śniadaniu zaprzęgać sanie, które zawiozą ją do centrum Miasteczka Durham, stamtąd wiedziała dokładnie gdzie mieli się udać wraz z lordem Black. Po ciepłym posiłku ubrała wygodny i miękki płaszcz podbity czarnym lisem, a następnie zasiadła do sań zaprzężonych w dwa kasztany, które pociągnęły żwawo sanie lady Burke. Jadąc w dół ku miasteczku jeszcze raz w głowie układała swoje pomysły i wizje jakie chciała przedstawić Cygnusowi; w końcu to był jego pomysł i chciał aby zaistniał. Rody szlachetne powinny się w to zaangażować, ale najpierw to oni musieli uczynić pierwszy krok by inni podążyli za nimi. Wskazanie kierunku nie było trudne, bardziej przekonanie do jego słuszności czy wręcz konieczności wykonania. Wojna zniszczyła kraj, zabierała zasoby, odbierała miejsca pracy, należało stworzyć nowe. Słowa ludzi w Londynie mocno zapadły jej w pamięć i uświadomiły, że była bardzo krótkowzroczna i nie wiedziała większego obrazu. Spotkanie zaś na Pont Street unaoczniło jej jak żyją zwykli mieszkańcy Anglii, tacy, którym się nie przelewa. Drżą o życie najbliższych i imają się każdej pracy byle by mieć co do garnka włożyć. Oni zaś, arystokracja miała nadal zasoby by ulżyć im w życiu codziennym i co najważniejsze zwrócić godność. Dlatego z pełnym oddaniem zaangażowała się w pomysł Domów Pracy, który chciała aby objął całe wyspy.
Sanie zatrzymały się przy głównej fontannie, z której mimo mrozu nadal tryskała woda; magia pozwalała na wiele.
-Lordzie Black - Zwróciła się do mężczyzny jak tylko go dostrzegła i pozwoliła sobie pomóc wysiąść z sań.-Dziękuję za spotkanie. - Uśmiechnęła się przy tym delikatnie, a ozdobne pióra wpięte w jej zimowy toczek poruszały się przy każdym ruchu jej głowy. -Budynek, który wytypowałam mieści się praktycznie w samym centrum miasteczka. Uznałam, że może być to dobra lokalizacja. - Wskazała czarodziejowi kierunek którym mieli teraz zmierzać do miejsca wspomnianego przez kobietę.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Miasteczko Durham  6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Miasteczko Durham [odnośnik]24.10.21 20:08
Raczej dla nikogo nie będzie zaskoczeniem że ostatnie dni Cygnus miał bardzo zajęte. Ciągła praca, a także plany rozwojowe pochłaniały go całkowicie, przez co miał mniej czasu dla rodziny czy przyjaciół. Cały kraj był pochłonięty wojną przez co coraz więcej ludzi cierpiało. Napięte nastroje były bardzo niebezpieczne. Nie mógł sobie pozwolić na ciągłą niedolę swoich ludzi a także rodaków. Wprowadzenie jego projektu było dla niego istotne tak samo jak dla Lady Burke co go niezmiernie cieszyło. Cenił ją jako swoją sojuszniczkę, a także podzielał jej poglądy. Obydwoje posiadają duży autorytet, dzięki któremu będą mogli przekonać innych do dołączenia.
Cygnus czekał już w miasteczku ubrany w czarny, gruby płaszcz. Zima to nie była jego ulubiona pora roku, ponieważ wolał bardziej ciepłe klimaty. Przez swoje międzynarodowe wyjazdy trochę przyzwyczaił się do wygodnego życia. Na szczęście nie musiał długo czekać. Lady podjechała wozem, a gdy uchyliły się drzwi Black ją powitał wyciągając rękę, aby pomóc jej wyjść z powozu.
- Lady Burke. - przywitał się lekko pochylając. - To ja dziękuje za zaproszenie. - odezwał się ciepło się uśmiechając. Był bardzo ciekawy co Lady ma do powiedzenia, a także co mu chce pokazać. Wysłuchał jej, co jakiś czas spoglądając na drogę i jej piękną twarz.
- Centrum miasteczka... - powtórzył głosem, który sygnalizował iż zaczął analizować sytuacje i intensywnie rozmyślać. Primrose mogła już go na tyle znać, że to dostrzegła. - To bardzo dobre miejsce. Każdy mieszkaniec miałby blisko, aby się poradzić i zameldować chęć podjęcia pracy. - odpowiedział szczerze. To naprawdę było dobre miejsce. Dobrze będzie zaplanować jak takie Domy Pracy wyglądałyby w środku. Pierwsze wrażenie było bardzo ważne. Każdy obywatel powinien czuć się tam bezpiecznie, dobrze i nie przytłoczony zbędnym, bogatym wystrojem. Domy te mogłyby inspirować obywateli do rozwoju, ale nie nasycać ich serca chciwością. Musieli stać się przewodnikami, którzy dobrze poprowadzą swoich ludzi ku lepszej, bezpiecznej przyszłości.
- Bardzo dobrze Lady wyglądasz emanując energią i chęcią działania. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że chce Lady pomóc w realizacji tego projektu. - powiedział podążając dalej za Primrose.
Cygnus Black
Cygnus Black
Zawód : Pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Conquer your demons
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9221-cygnus-black https://www.morsmordre.net/t9227-canis#280549 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9236-skrytka-nr-2150#280921 https://www.morsmordre.net/t9228-cygnus-black#280550

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Miasteczko Durham
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach