Wydarzenia


Ekipa forum
Little Whinging
AutorWiadomość
Little Whinging [odnośnik]26.04.21 22:00

Little Whinging

Little Whinging to niewielkie, mugolskie miasteczko położone na południu hrabstwa Surrey. Little Whinging najlepiej określa słowo przeciętny - mdłe, najzwyklejsze miasteczko było ostatnim miejscem, w którym cokolwiek mogło się wydarzyć. Pełne dużych, kwadratowych domów z idealnie wypielęgnowanymi trawnikami, zdawało się być marzeniem przeciętnej, mugolskiej rodziny. Sytuacja zmieniła się dopiero gdy wojna opanowała całą Anglię. Część mieszkańców uciekła z miasteczka pozostawiając za sobą idealne domy, plotki powiadają jednak, iż niektórzy nadal kryją się w miasteczku, z nadzieją, iż niedługo wrócą do swojego perfekcyjnego życia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Little Whinging Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Little Whinging [odnośnik]11.05.24 11:08
30 sierpnia
Stałem na polu wypalonym do gołej ziemi, a moje spojrzenie ostrożnie przesuwało się po okolicy. Powoli docierało do mnie, że hrabstwo równie dobrze można było uznać za ziemie pozbawione życia i wypalone do cna gorączką nocy czternastego sierpnia; gdybym miał jedynie brać pod uwagę koszta czekającej nas inwestycji, gdybym odrzucił potencjał ludzki i niepodważalny fakt panowania rodu Crouch, moja sugestia wystosowana do grona Śmierciożerców byłaby okrutna i surowa: Surrey nie opłacało się ratować. Skala zniszczeń była przeogromna, a niesiona do tej pory pomoc zdawała się ledwie kroplą miodu w morzu soli. Taka diagnoza godziła jednak w wizję zjednoczonego kraju; nie mogliśmy zostawić jednych i pomóc drugim, nawet jeśli Crouchowie do tej pory udzielali się na ścieżce wojny raczej niechętnie.
W pobliżu Little Whinging czekałem na jednego ze swoich rówieśników. Regan Crouch wielokrotnie towarzyszył mi w chłopięcych zabawach, gdy matka bywała w Pallas Manor, później był moim kompanem w Hogwarcie. Po szkole obrał ścieżkę polityka, lubił wiedzieć o wszystkim co się dzieje i lubił mieć nad wszystkim kontrolę. Zastanawiało mnie to, jak czuje się teraz, gdy tej kontroli nie posiadał. Czuł się niepewnie? Może stracił grunt pod nogami i na spotkanie wyjdzie mi jedynie pusta skorupa targana wichrem niepokoju? Wydawało mi się, że był silną jednostką, ale mój osąd mógł być mylny – tak samo, jak przeszło rok temu sądziłem, że bez wahania dołączy do sprawy, że dołoży różdżkę do walki o czystą Anglię. Rozczarowała mnie jego bierność.
Trzask teleportacji zwrócił moją uwagę. Obejrzałem się przez ramię i krótkim, władczym gestem odprawiłem towarzyszącego mi skrzata. Nie był dłużej potrzebny.
Wyglądasz całkiem korzystnie – powitałem czarodzieja powoli – biorąc pod uwagę to, co stało się z Surrey to niemalże fakt godny podziwu.
Regan uśmiechnął się kwaśno, ale emocja nie sięgnęła jego oczu. Te pozostawały martwe, jakby wraz ze zdziesiątkowaniem terenów on sam stracił cząstkę swojej duszy. Nie dziwiło mnie to; w pewnym sensie czułem to samo, gdy siedziałem w Ludlow odnotowując tylko kolejne kratery, straty i pożary. Panowaliśmy na tych ziemiach od wieków, a jednak nawet my nie mogliśmy nic zrobić by temu zapobiec.
Zastanawiam się czy jest sens pytać – dodałem ciszej, gdy Regan zrównał się ze mną. Staliśmy ramię w ramię, a pole, które o tej porze roku powinno falować złotem zbóż, wypalone było do gołej ziemi. – Czy krajobraz nie mówi sam za siebie.
Regan westchnął i wsunął dłonie w kieszenie płaszcza. Zimny wiatr uderzył nas w plecy, targnął ubraniem, zawył pomiędzy szarymi kikutami drzew pobliskiego zagajnika.
To co tu widzisz – zaczął ostrożnie – równie dobrze mogłoby posłużyć za obraz przedstawiający całe hrabstwo. Nie ostał się kamień na kamieniu, poza nieistotnymi wyjątkami. Mamy schyłek lata, powinniśmy się szykować do zimy, kontrolować ilość zapasów, a zamiast tego mamy rzeszę bezdomnych, szalejące bezprawie, którego nie sposób opanować, ziemię rozdartą pęknięciami po trzęsieniu… i jeszcze ten przeklęty pył. Wszędzie jest go pełno, Harlanie. A ludzie po kontakcie z nim tracą rozum, tracą zdrowe zmysły.
Co z rzekami i jeziorami? Czy macie dostęp chociaż do świeżej wody?
Jest ciężko. Nasi alchemicy robią co mogą, badają próbki z różnych źródeł, dzięki czemu jakoś trzymamy się na powierzchni i ten jeden zasób jesteśmy w stanie zapewnić. Podzielony na porcje, skrupulatnie odmierzany do manierek, jak płynne złoto.
Powoli pokiwałem głową, segregując informacje i zestawiajac je z tym, czego zdążyłem dowiedzieć się sam. W tle własnych myśli analizowałem także prawdopodobną ilość galeonów, które należałoby wpompować w Surrey, by przywrócić je choćby do stanu względnej używalności, ale prędko dotarło do mnie, że nie jest to sprawa na jeden nestorski skarbiec. Prawdę mówiąc, nie miałem pewności, czy nawet dwa byłyby wystarczające. Równie dobrze moglibyśmy uznać, że Surrey wyłoniło się spod wody niczym mityczna Atlantyda i potrzebuje… wszystkiego. Ludzi, nasion, zwierząt gospodarskich i transportowych, wody, jedzenia, leków, infrastruktury…
Wgryzione w połacie ziemi meteoryty pootwierały w niektórych miejscach wodne kratery – kontynuował Rowan – dochodzi do podtopień, trudno nam znaleźć dobre miejsca na tymczasowe obozy dla uchodźców, bo po chwili okazuje się, że to teren zalewowy.
Jakieś obozy zdołały się utrzymać? Daliście tym ludziom jakiekolwiek schronienie?
Jest parę obozów, głównie przy granicy z Middlesex. Tam sytuacja ma się o wiele lepiej; z Middlesex jesteśmy w stanie przerzucić część specjalistów i chętnych do pomocy.
Ale nie jesteście samowystarczalni – mruknąłem ponuro. Surrey było w końcu o wiele większe, zasoby mniejszej połaci ziemi nigdy nie będą wystarczające, by pokryć straty. W dodatku tamtejsza stolica, największe miasto regionu, także nie miało się najlepiej, a straty po pożarze wciąż były szacowane.
Ruszyliśmy powolnym tempem w stronę ruin niegdyś mugolskiego miasteczka. Kto by się spodziewał, że ledwie parę miesięcy po wypędzeniu stąd wszystkich mugoli i mugolaków, los pokaże nam nieprzyzwoity gest i zrówna całą tę krainę z ziemią.
Jakie są najpilniejsze potrzeby? Zgaduję, że żywność, opatrunki i ludzie zdolni poradzić sobie z żywiołem?
Regan potaknął.
Konstruktorzy także. Zwłaszcza tacy, którzy mogliby podzielić się wiedzą i szybko przyuczyć naszych do fachu.
A co się stało z waszymi?
Crouch wzruszył ramionami. Gest nosił w sobie zbyt wiele sztucznej nonszalancji, by był naturalny.
Zabrali się od razu do pracy, ledwie przestało ciskać gwiazdami. I to był błąd. Największą grupę pochłonął zawał ziemi po powtórnym, drobniejszym, trzęsieniu. Wróciło do nas jak echo, później okazało się, że pod spodem aktywował się ten przeklęty gejzer. Wielu innych zginęło we własnych domach, jeszcze inni przepadli podczas ewakuacji. – Regan pokręcił głową.
Błoto mlaskało pod podeszwami butów, wiatr hulał i wył, a ciemnoszare chmury zdawały się wisieć nad hrabstwem niczym wyrok.
Opowiedz mi o wszystkim. Dokładnie i krok po kroku. Nie zostaniecie z tym sami – spojrzałem na Croucha znacząco – ale wszystko ma swoją cenę.
Nie wiedziałem jaki plan na naprawdę mają Śmierciożercy, ale przecież Ramsey nie poprosiłby mnie o zorientowanie się w sytuacji bez powodu. Nasz świat musiał pozostać jednością, musieliśmy go odbudować dla przyszłych pokoleń. Jaka będzie tego cena – ta, której nie sposób określić wysokością rachunku bankowego – okaże się już wkrótce.
Pogrążony w zaciszu własnych myśli, słuchałem zwięzłych opowieści Regana o tym co dokładnie się stało i jak sobie z tym radzą. Słuchałem litanii potrzeb, odnajdując w nich podobieństwa potrzeb innych hrabstw. Wszystko to – medykamenty, jedzenie, konstruktorzy, materiały – miało swoje rynkowe ceny, które w ostatnich tygodniach poszybowały w górę z ogromną przebitką i choć nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem, tak wiedziałem, że trudno będzie ugrać sensowne koszta, które jednocześnie nie wzbudzą czegoś na kształt oburzenia wśród co poniektórych arystokratów. Czekały nas ciężkie czasy, a nim czynnik ludzki odbuduje się na tyle, by znów zasilać nasze skarbce podatkami, powinniśmy pochylić się nad kwestią oszczędności i uczciwym zbadaniem możliwości skarbców.
Gdy powróciłem do Ludlow, od razu zabrałem się za spisanie wszystkiego, co dane mi było usłyszeć. Korzystając z aktualnych spisów cen rynkowych produktów wstępnie oszacowałem koszta materiałów, które powinny zostać zakupione w pierwszej kolejności. Medykamenty i budowlanka do spółki z prostą, podstawową żywnością zajmowały szczyt mojej listy, nieco niżej uplasowały się koce czy ubrania. Aura, choć nieco chłodniejsza niż na początku sierpnia, wciąż pozostawała czynnikiem sprzyjającym; mieliśmy szczęście, że Noc Tysiąca Gwiazd nie wydarzyła się zimą. Wciąż mieliśmy czas na poprawę warunków, wciąż mieliśmy czas na działanie, nim ziemię skuje lód, a ludzie pozbawieni dachu nad głową zaczną zamarzać w szczerym polu.
Wstępną wycenę pierwszego pakietu pomocowego dla Surrey skończyłem wieczorową porą. Gdy dokumenty spoczęły we właściwej sobie teczce, zabrałem się za pisanie listów do znanych mi goblinów i czarodziejów prowadzących swoje własne firmy, wprawiając w ruch machinę negocjacyjną.
|zt


close your eyes, pay the price for your paradise

Harlan Avery
Harlan Avery
Zawód : analityk finansowy, doradca nestora
Wiek : 44
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

I know there will come a day
When red runs the river

OPCM : 7 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 21 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11936-harlan-avery#368946 https://www.morsmordre.net/t12105-vidar#372860 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12103-skrytka-bankowa-nr-2578#372853 https://www.morsmordre.net/t12106-harlan-avery#372876
Re: Little Whinging [odnośnik]30.06.24 17:11
4 września 1958

Little Whinging wydawało się dawać spokój każdemu, kto poświęcił mieścinie odrobinę uwagi. Z pozoru senny krajobraz — takim był jeszcze dwa tygodnie temu — rozmywał uwagę nawet najczulszych poszukiwaczy szeroko pojętych niezwykłości. Dzisiaj jednak krajobraz nie był senny, nie było mu do tego wrażenia nawet blisko. Całe Surrey pogrążało się w z trudem poskramianym chaosie, którego najlepszymi zwiastunami były pary gorącej, gejzerowej wody, przeryty od uderzeń ciał niebieskich krajobraz i zapachy. Wśród nich szczególnie dominowały trzy — duszący, od kurzu, który odmawiał opaść, chyba wtrącony w swój taniec przez drobinki gwiezdnego pyłu; kwaśny, od przelewanego przez pracujących nad przywróceniem względnej normalności potu; ostatni zapach był chyba najbardziej przerażający. Najbliższy Hypatii, która czuła go wiele razy, sprawiał, że momentalnie robiło jej się słabo, otuchy szukając w trzymanym w dłoni wachlarzu, którego ręcznie malowany jedwab przedstawiał złote jabłko i sięgające po nie trzy dłonie. Słodko—mdlący zapach śmierci, bo o nim mowa, czuła do tej pory tylko w swoich wizjach. Teraz jednak osadzał się na granicy świadomości, na granicy rzeczywistości. Powodował nieprzyjemne mrowienie roznoszące się po całej skórze, wzbudzał lęk — choć ze śmiercią było jej prawie do twarzy, to wciąż była ledwie nastolatką. Nastolatką stojącą w obliczu jednej z największych tragedii, które dotknęły Szlachetny i Starożytny Ród Crouch. Nastolatką, którą napędzała jej własna, cielesna słabość. Obrócenie tego, co miało być katastrofą, wyrokiem śmierci w swą największą siłę — do tego dążyła, do tej pory wyłącznie dla siebie. Czas nie był dla niej łaskawy, ale w tym starciu nie miała brać udziału sama.
Przybyła do Little Whinging wcześniej, niż umówiona godzina. Była wszak na swych ziemiach, była gospodynią, miała przyjąć istotnego gościa. Nie chciała też, aby jej kuzynka, droga lady Melisande, musiała na nią oczekiwać, to byłoby zdecydowanie zbyt niegrzeczne. Nie do końca wiedziała, czego powinna się po niej spodziewać — właściwie nie była nawet pewna tego, czy byłaby w stanie ją poznać, gdyby spotkały się w większej grupie dam. Widziały się ostatni raz tak dawno temu, pamiętać dobrze mogła co najwyżej Bartemiusa czy starsze siostry Hypatii, w końcu to kuzynka Genevieve zajmowała wtedy myśli małej lady Crouch, były wszak równolatkami. Kiedyś różnica wieku była nie do przeskoczenia. Dziś, pragnęła wierzyć młoda dama, dystans mógł powoli się zmniejszać, jeżeli tylko poweźmie rozsądne i delikatne działania.
— Lady Travers, Melisande — nie sposób było ją przeoczyć. Duma z niej bijąca oraz gracja, z jaką się poruszała, zdradziłyby jej pochodzenie nawet, gdyby planowała zjawić się tu w łachmanach. Nie brakowało jej typowo arystokratycznej urody, tego szczególnego uroku, który wiązał się z ich dziedzictwem. Wspólnym, bowiem były owocami wiszącymi na całkiem bliskich sobie gałęziach drzewa genealogicznego. I choć jej uroda przybierała ciemne kolory Rosierów, była w tym wszystkim jeszcze bardziej wyjątkowa. Nic dziwnego, że lord Manannan Travers zwrócił na nią swą uwagę, bohater wojenny i aktywnie działająca dama, śliczne połączenie. Odkąd dzień wcześniej przeczytała najnowsze wydanie Walecznego Maga, wydarzyły się dwie rzeczy — poczęła mocniej doceniać siłę podobnych mariaży, a także postanowiła sobie, że zrobi wszystko, aby nie zostać żoną lorda smętnego, niezaangażowanego i nijakiego. Wraz z pierwszym podjętym w kierunku starszej kuzynki krokiem odrzuciła na bok myśli o bohaterstwie, medalach i świecie rzuconym do stóp. Teraz interesowało ją wyłącznie to, po co obie zjawiły się w tej mieścinie. — Ogromną radość uczyniłaś memu sercu, zgadzając się na dzisiejsze spotkanie. Zanim jednak złożymy wizytę u pana McLaggena, chciałabym, abyś przyjęła moje najszczersze kondolencje — dłoń dzierżąca wachlarz poruszyła się pewnym ruchem, składając przedmiot, aby w następnej chwili móc swobodnie opaść na pierś, skrytą pod warstwami miękkich tkanin. Głowa pochyliła się w dół, na znak szacunku. — Zbrodnia, która tak gwałtownie odebrała twoją siostrę, nie została przez moją rodzinę zlekceważona. Za czynem podążyła kara, najsurowsza, na którą można skazać winnego przed i po jego śmierci. Damnatio memoriae, potępienie pamięci. Nie zasługuje na pamięć ten, kto swym czynem wystąpił przeciw naturalnym prawom świata — wierzyła, że nie musiała tłumaczyć, z czym konkretnie wiązała się owa kara. Melisande we własnych listach wspomniała o historii magii, zapewne była jej pasjonatką. Tłumaczenia więc tak prostych konceptów byłyby lekceważące. — Chciałabym, żebyś o tym wiedziała. To Marianne zasługuje na pamięć, lecz nie z powodu tego, jak odeszła, ale tego, kim była — sprowadzanie życia młodej bądź co bądź, szlachetnej damy tylko do horroru jej śmierci nie było czymś, co Hypatia uznawała za stosowne. W swej przedziwnie wybiórczej empatii szczerze współczuła Rosierom, nie raz wyobrażając sobie, że role się zamieniły. Nie potrafiła odwracać czasu, cofnąć działań wydziedziczonej. Ale wierzyła, tak mocno, jak w moc słowa, że może kiedyś uda jej się zbudować coś nowego. Bo już nigdy nie będzie jak kiedyś. Ale mogło być po prostu lepiej niż teraz.


These things that you're after, they can't be controlled.
This beast that you're after will eat you alive
And spit out your bones

Hypatia Crouch
Hypatia Crouch
Zawód : debiutantka
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
divinity will stain your fingers and mouth like a pomegranate. it will swallow you whole and spit you out,
wine-dark and wanting.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 2 +3
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12296-hypatia-crescentia-crouch#377992 https://www.morsmordre.net/t12301-nuntius#378115 https://www.morsmordre.net/t12332-hypatia-crouch#379076 https://www.morsmordre.net/f243-city-of-london-pallas-manor-siedziba-rodu-crouch https://www.morsmordre.net/t12303-skrytka-nr-2626#378117 https://www.morsmordre.net/t12302-hypatia-crouch#378116
Re: Little Whinging [odnośnik]07.07.24 12:10
Czy istotnie zaskoczeniem był dla niej list, który skierowała Hypatia? Tak naprawdę, nadal, mimo upływająch dni nie umiałaby powiedzieć, że tak. To nie tak, że wypatrywała go, czy spodziewała kontaktu ze strony Crouchów, ale podejrzewała że może nadejść. Coś na roszadzie stosunków ruszyło się lekko, wszyscy walczyli w jednej wojnie, a na gwiezdnych kryzisie ich hrabstwo ucierpiało niepomiernie. Nie dziwne, że zaczynali budzić się z marazmu. Dawna uraza nie powodowała, że zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce samej poruszając kołem losu - a może to nie uraza, a przezorność, kiedyś pozwoliła już komuś zbliżyć się z pozornie dobrymi zamiarami. Nie miała też wiele czasu - salonowe gry trwały nawet w obliczu wszystkiego czym trawione był świat wokół. Zaproszenia na popołudniowe herbaty spływały do niej, choć nie każdą przyjmowała, wybierając jedynie te które mogły przydać jej się w przyszłości. Po części dlatego, że naprawdę nie miała czasu, rezerwat i działania na rzecz Norfolku, spotkania i plany zapełniały jej kalendarz po brzegi, pozwalając nacieszyć się małżonkiem jedynie w krótkich momentach porannego czasu przed śniadaniem i tym kiedy spoglądali ku sobie na kolacjach. Dlatego jeśli mogła, łączyła niektóre ze sobą. Na zdaniu samej Hypatii niewiele jej zależało - ale jej list był możliwością zaskarbienia sobie względów lordów tamtych ziem i sposobem na rozwiązanie problemu który zdawał się całkiem istotny. A jednocześnie chęć naprawienia stosunków robiła z niej idealne narzędzie do tego, by znalazła informacje sprawiając, że Melisande nie musiała podejmować się tego samotnie. Zawsze to chwila więcej którą mogła umieścić w innej sprawie niecierpiącej zwłoki - albo oddać na poczet słodkich kilku minut więcej przed zejściem na śniadanie.
Na miejscu zjawiła się o czasie nie widząc powodu by być wcześniej. Za nią wędrował kompletnie do niczego nie przydatny Forland - choć może nie kompletnie, wizerunkiem i obecnością potrafił wzbudzić odpowiednią ilość strachu. Tylko dlatego zgadzała się jeszcze zabierać go ze sobą bo w samej walce (o czym już się przekonała) był kompletnie nieprzydatny, starość choć nie nie odciskała się jeszcze na sylwetce i twarzy (prawdopodobnie dobrze zakonserwowała go morska woda i słony wiatr) tak zdecydowanie przejmowała nad nim władanie. Na szczęście preferował milczenie i zazwyczaj podążał za nią bez większej emocji wykonując swoje zdanie. O samej Hypatii Melisande nie wiedziała wiele, ale nie zrobiła też nic by więcej się dowiedzieć. Mogłaby zganić to na karb ilości zadań których się podejmowała ale prawda była taka, że pozyskiwanie plotek z których moglaby wyłuskać obraz dziewczyny zwyczajnie był nieopłacalnym zajęciem. Dowie się o niej wszystkiego czego potrzebowała podczas tego spotkania i na jego podstawie zdecyduje, czy do czynienia ze sobą będą miały więcej czy mniej.
- Hypatio. - przywitała się krótko pochylając krótko głowę obrzucając spojrzeniem śliczną, młodą twarz. Oczywiście, że uczyniła jej ogromną radość. Niezależnie od czynów i zapewnień nadal pozwostawali rodem, po opieką którego straciła sisotrę. Wykazała się wspaniałomyślną i łaską zgadzając się na spotkanie - nawet pomimo tego, że ród jej małżonka, wraz z tym Crouchów łączyły przyjacielskie relacje. Uniosła wargi rozciągając je w urokliwym uśmiechu. Ale nie skomentowała podziękowań w żaden konkretny sposób, to kolejne ze zdań zaświeciło wyraźniejszą nutą w jej spojrzeniu oblekając się nawet w chwilową ciekawość. Przynajmniej do czasu, kiedy Hypatia zdecydowała się złożyć jej kolejny raz kondolencje. Obserwowała ją z milczeniem, kiedy składała wachlarz, pochylając głowę. Wargi Melisande opadły odrobinę pozostawiając jednak jej twarz w uprzejmym zainteresowaniu. Została, ale dziś nie miało to znaczenia, a młoda szlachcianka powracanie do strat które ponieśli winna zdecydowanie pozostawić.
- Nie widziałabyś mnie tu dzisiaj, moja droga, gdybym już tego nie wiedziała. Niemniej dziękuję - cieszy mnie że potraficie ponieść ciężar odpowiedzialności. - pochyliła sama głowę, nic w mowie jej ciała nie zdawało się inne niż wcześniej. Wspomnieniami o siostrze nie dzieliła się z każdym, te były prywatne, własne, nieprzeznaczone dla każdego. Z rozmysłem czy nie, powracając do tematu ponownie, Hypatia wspominała właśnie tą, która na owe potępienie zasłużyła po raz kolejny przepraszając za to. Odpowiednio czy nie? Raz w odczuciu Melisande był wystarczający. Ten który pojawił się w liście. Sama nie zrobiłaby więcej. - To wszystko? - zapytała uprzejmie, gotowa wysłuchać kolejnych słów. Choć nie planowała dalej prowadzić rozmowy ani o tym co zostało im odebrane, ani o samej Marianne. Palce jej dłoni mimowolnie przesunęły się po bransoletce na ręce.
Nikt nie zamierzał o niej zapomnieć.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Little Whinging [odnośnik]17.07.24 18:02
Próby odkrywania Hypatii na podstawie plotek mogły zresztą okazać się marnotrawieniem cennego czasu. Jako jeszcze—nie—debiutantka, zbierała o sobie opinie wyłącznie wokół młodszego pokolenia czarownic, dopiero wchodzących w świat wielkiego życia arystokratów. Nie podejrzewała Melisande, bliższej w wieku Bartemiusowi niż jej samej, o przesadne zainteresowanie kręgiem debiutantek, poszukiwania wśród nich towarzystwa, może za wyjątkiem samej Genevieve. Ale Genevieve była jej siostrą, od czasu okropnego wypadku nie miała zresztą kontaktu z Hypatią. Próby dowiedzenia się czegokolwiek od Crouchów nie przyniosłyby z kolei żadnego głosu krytyki. Wszak potomkowie Eneasza przede wszystkim dbali o swoich. Dopiero później o to i tych, co dalej.
Niezależnie jednak od motywacji, która kierowała obiema arystokratkami, wreszcie stanęły twarzą w twarz. Nie spodziewała się po Melisande napadu czułości, czy też wzruszenia, utrzymanie stanu uprzejmości w momencie składania kondolencji nie stanowiło przeto monety ani dobrej, ani złej. Właściwie była jej nawet odrobinę wdzięczna za tę powściągliwość, każdy inny otwarty wybuch emocji byłby znacznie trudniejszy do kontrolowania.
— To wszystko — przyznała, jeszcze raz, ostatni, pochylając głowę, nim wzniosła spojrzenie nieco wyżej od ramienia Melisande. Za nią bowiem rysowało się Little Whinging, tam ciągnęła główna drogą, której nieduży przecież dystans miały pokonać wspólnie, aby odnaleźć nieszczęśliwego alchemika. — Zapraszam, McLaggen zajmuje dom niedaleko stąd — zielone spojrzenie zaogniskowało się przez moment na twarzy Forlanda, w oczach błysnęła ciekawość, lecz daleko było jej do poufałości względem — jak się domyślała — służby. Jej własna towarzyszka, starsza czarownica imieniem Fabia, znalazła się momentalnie przy boku swojej młodej pani, utrzymując odpowiedni dystans dwóch kroków, gdy Hypatia ruszyła przodem.
— Mam nadzieję, że Norfolk szczęśliwie uniknęło poważnych zniszczeń — zaczęła, pozornie tylko grzecznościowo, bowiem w istocie rzeczy wiedziała, że nigdzie indziej nie było tak źle, jak w Suffolk. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, z pewnością dowiedziałaby się o tym, jeżeli nie bezpośrednio, chociażby od Imogen, to pewnie od któregoś lub którejś ze swoich krewnych, którzy zasłyszeliby to od jeszcze kogoś innego. Wieści, w szczególności złe, lubiły rozchodzić się wystarczająco prędko. Z drugiej strony, gdyby Norfolk cierpiało, Melisande najpierw skupiłaby się na adresowaniu jego potrzeb, dopiero później zwracając swoją uwagę gdzieś dalej. Najlepiej tam, gdzie czuła największy potencjał. Przynajmniej Hypatia właśnie tak by robiła, gdyby była na jej miejscu. Albo takie myśli krążyły w młodej główce, wszak lady Crouch nie miała właściwie żadnego doświadczenia działania w sytuacji kryzysowej, tylko własną ambicję, przekonanie o słuszności podejmowanych kroków (które pierwszy raz w życiu nie chwiało się pod wpływem uwag starszego brata) i typowe dla młodych dziewcząt poczucie tego, że konsekwencje jeszcze nie mogły jej dopaść. — Interesujesz się alchemią? — zapytała wreszcie, dając upust gromadzącej się w niej ciekawości. Co by nie mówić, osobliwy był wybór akurat alchemika do przepytania o poglądy polityczne. Afiliacja Melisande nie była tajemnicą, nie liczyły się nawet jej prywatne poglądy, gdy blisko powiązana była z wojennymi bohaterami. Publika widziała tylko to, co chciała, dobrze i źle. Na nieszczęście Hypatii ród Crouch już za długo odmawiał konkretnego opowiedzenia się po jedynej słusznej stronie. Dlaczego tak się działo? Mogła wyłącznie snuć na ten temat domysły, ale decyzje, te przeszłe jak i wszystkie przyszłe, zapadały za drzwiami zamkniętymi dla kobiet. Kobiet, którym często paradoksalnie łatwiej było zarzucić przesadną dumę na rzecz myślenia o większym dobru. Zmienianie perspektywy na politykę nie było jednak zajęciem dla osiemnastolatki, która znacznie bardziej swobodnie czuła się nie w przestrzeni wielkich deklaracji i obietnic, a podejścia miękkiego, którego miała nadzieję użyć w zbliżającej się wielkimi krokami konfrontacji z McLaggenem. — Czy coś szczególnego zwróciło twoją uwagę w kierunku tegoż czarodzieja? — może była w posiadaniu informacji, które umykały Hypatii, a którymi warto było podzielić się jeszcze przed spotkaniem. Zatrzymawszy się przed jednym z domostw, Hypatia przywołała do siebie Fabię, ściszonym głosem przekazując jej instrukcję, aby nie oddalała się z miejsca. Powinna być jej oczami i uszami, gdyby coś miało pójść nie tak.
Chociaż sama lady Crouch twierdziła, że nie było tutaj miejsca na pomyłkę.


These things that you're after, they can't be controlled.
This beast that you're after will eat you alive
And spit out your bones

Hypatia Crouch
Hypatia Crouch
Zawód : debiutantka
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
divinity will stain your fingers and mouth like a pomegranate. it will swallow you whole and spit you out,
wine-dark and wanting.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 2 +3
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12296-hypatia-crescentia-crouch#377992 https://www.morsmordre.net/t12301-nuntius#378115 https://www.morsmordre.net/t12332-hypatia-crouch#379076 https://www.morsmordre.net/f243-city-of-london-pallas-manor-siedziba-rodu-crouch https://www.morsmordre.net/t12303-skrytka-nr-2626#378117 https://www.morsmordre.net/t12302-hypatia-crouch#378116
Re: Little Whinging [odnośnik]25.07.24 21:43
Hypatia nie myliła się w swych domysłach kiedy nie podejrzała Melisande o zainteresowanie kręgami w których obracała się młodziutka lady. Zainteresować mogłaby ją owe gdyby potrafiły przynieść ze sobą intratne korzyści, a tych wśród dam młodych wyczekujących pierwszego wejścia między dorosłych trudno było wypatrywać. Pamiętała zgromadzenie swoich debiutanckich koleżanek i nie sądziła, by wiele się w tamtym gronie zmieniało poza twarzami. Dokładniej poznawała historię i przyzwyczajenia tych czarodziejów od których zyskać coś chciała istotnie. To, czego potrzebowała od niej miała już przed sobą - dosłownie na wyciągnięcie ręki. W końcu za ledwie kilka kroków miały znaleźć się przed chatą alchemika, do którego dostać się chciała - poszukując możliwości i okazji dla wykorzystania własnych umiejętności. Dla dobra sprawy i siebie samej. O to drugie, zawsze chodziło jej najbardziej.
Przeprosiny Hypatii nadal zdawały jej się wybrzmiewać nader przesadnie, choć doceniała fakt że podjęła się próby ich złożenia starając się nie kręcić za mocno nosem - a może bardziej skryć to za uprzejmym wyrazem twarzy który przybrała oblekając ją ciemnością własnego spojrzenia. Skinęła krótko głową na padające potwierdzenia zakończenia rzewnych przeprosin lustrując dziewczynę spojrzeniem.
- Idealnie. - podsumowała krótko, pozwalając sobie rozpocząć wędrówkę we wskazanym kierunku. Krokiem dostojnie spokojnym, pewnym z Forlandem człapiącym się gdzieś za nią (nadal powodującym w niej westchnie rozczarowania na posiadane umiejętności licząc, że dzisiaj jego odstraszający wygląd wystarczy w zupełności. Przez chwilę milczała kiedy z ust Hypatii zawisła między nimi wystosowana nadzieja.
- Nie jestem pewna, czy którekolwiek z hrabstw uniknęło ich istotnie - zaczęła spoglądając przed siebie wraz z kolejnymi miarowymi krokami, które stawiała we wskazanym wcześniej kierunku. Spadające gwiazdy przyniosło wiele zniszczeń - poważnych w każdym wymiarze, niespodziewanych, choć różnych w swojej liście. - jednak istotnie możliwe że fakt iż zniszczeń u nas znajduje się nieporównywalnie mniej, niż w innych miejscach winniśmy przypisać szczęściu. - odpowiedziała unosząc wargi w krótkim uśmiechu. - Słyszałam że los ugodził w was okrutnie tym razem. - nie było to wszak tajemnicą, choć trudno było wyrokować nad tym, co powodowało że odłamki rozbitej komety w niektórych miejscach spadły w większej ilości niźli w innych miejscach. Splotła dłonie przed sobą. - Czym się zajmujesz w wolnym czasie? - zapytała dziewczyny w ramach pozornie luźniej konwersacji mającej umilić im wędrówkę której się podejmowały. Padające nagle - wypełnione pokłosiem ciekawości pytanie zwróciło w końcu tęczówki Melisande ku twarzy Hypatii.
- Na tyle, na ile powinien każdy. - odpowiedziała więc odwracając spojrzenie, zawieszając je ponownie na ścieżce przed sobą. Czy zadała to pytanie powodowana alchemikiem, do którego właśnie się wybierały? Sądziła, że Melisande zechciała spotkania z nim poprzez wyraz własnego zainteresowania tym tematem? Wydawało jej się, że nakreśliła większość sprawy i własnych zamiarów w liście w którym odpowiadała na zaproszenie młodej damy. Ale może nie zrobiła tego wystarczająco jasno, by ta zrozumiała kierujące nią powody. W cokolwiek nie składała się właściwie odpowiedź, finalnie nie miała znaczenia, bo Hypatia o jej powodu zdecydowała się zapytać dokładniej dzisiaj, nie wcześniej. A droga którą kroczyły nie była na tyle długa, by zdążyła się znudzić możliwie padającymi pytaniami. - Doszłymnie słuchy o jego niepodważalnym talencie. Sądzisz że to za mało, by zwrócić moją uwagę? - odpowiedziała jej więc pytaniem na pytanie w krótkiej refleksji nad rozmowami toczonymi z Manannanem unosząc kącik warg ku górze. - Jak sądzisz, Hypatio - czym wygrywa się wojnę? - zapytała nie odrywając od niej spojrzenia ciemnych oczu. Na rozmowę w tej kwestii pozostało im już niewiele czasu, drzwi do mieszkania zajmowanego przez alchemika, znajdowały się niemal przed nimi.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Little Whinging
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach