Wydarzenia


Ekipa forum
Taras
AutorWiadomość
Taras [odnośnik]13.09.15 18:58
First topic message reminder :

Taras

★★
Jest za gorąco, żeby siedzieć w środku i masz ochotę wyjść na zewnątrz? Oczywiście! Sprzedawca wyprowadza cię na taras zadaszony plątaniną zielonych, okwieconych bluszczy, wskazuje ci gustowne krzesło i prosi o chwilę cierpliwości. Zapach herbaty i słodkich deserów czuć nawet tutaj. Wycisz się i posłuchaj śpiewu ptaków. Możesz również zamówić mrożoną herbatę z kostkami lodu i plasterkiem cytryny. Lub tego, na co tylko masz ochotę.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Taras [odnośnik]10.02.19 21:09
- Teeż prawda, choć to tylko jako dodatek, okazyjnie. Wiesz, to w końcu po prostu cukiernia. - uśmiechnął się lekko, bo choć rozumiał ideę, przede wszystkim chciał się skupić na słodyczach, przynajmniej na początek. Szczególnie że gdyby opakowanie obiecywało więcej niż byłoby w środku, bardzo szybko straciłby klientów, był tego pewien!
- Póki co zakładam powiedzmy trzydzieści opakowań na dzień mniej więcej. Jeśli coś się zmieni, na pewno też dostaniesz informację. Z resztą to akurat mam spisane, bo każdą rzecz w trochę innej ilości przewiduję. To oczywiście będę testował po otwarciu, ale muszę w listopadzie być przygotowany na pierwsze dwa tygodnie działalności. - dodał zaraz, szukając w torbie, z której faktycznie wyjął całkiem pokaźną listę słodyczy. Zaraz wziął jednak też drugą kartkę, żeby na szybko to spisać - sam też potrzebował te informacje dla siebie zachować. Zaraz ładniej - na czysto - zapisaną kartkę podał Gwen, sobie zostawiając tę szybką notatkę i wkładając zaraz do torby.
- Okej, myślę że do dobry plan. - przyznał. Bedzie musiał wieczorem jak tylko wróci do domu zorganizować paczkę z tym co już miał, a co potrzebowało nowych opakowań, pospisywać jeszcze raz informacje o nich, choć ostatecznie Gwen na własnej skórze pozna wszystkie magiczne aspekty jego słodyczy.
- W takim razie chyba jesteśmy dogadani. - napił się jeszcze swojej herbaty i uśmiechnął się znów szerzej. Dobrze było, wszystko się układało i może i miał na głowie masę rzeczy ale w sumie to dobrze mu z tym było. W jakiś bardzo dziwny sposób, a jednak niewiele rzeczy równało się z satysfakcją jaka płynęła z tego, że kolejne sprawy po prostu się układały, składały w całość i zaczynały działać jak należy.
Tak czy inaczej miał jeszcze chwilkę, więc został by dopić swoją herbatę i porozmawiać tak po prostu - o bzdurach. To, że nie znali się jakoś szczególnie nie bardzo mu w tym przeszkadzało, od dzieciaka potrafił rozmawiać z każdym dookoła bez większej krępacji. W końcu jednak przyszła pora, kiedy musieli się rozejść - każde w swoją stronę.

zt x 2



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Taras [odnośnik]09.04.20 21:59
19 kwietnia 1957 roku

Czwartek dziewiętnastego kwietnia był czwartkiem wyjątkowym w życiu młodej alchemiczki. Od kilku miesięcy to właśnie czwartki spędzała w towarzystwie teleskopów, pożółkłych ksiąg oraz wielkich map nieba, skrywających tajemnice nieboskłonu. Wszak jeśli chciała prowadzić badania z dziedziny alchemii oraz tworzenia eliksirów, musiała posiąść również szeroką wiedzę astronomiczną. Dzisiejszego dnia jednak, zamiast od razu po pracy udać się do sięgającej nieba wieży, pełnej naukowców udała się na Pokątną. I wyjątkowo nie czuła się źle, z pomijanymi lekcjami.
W Czerwonym Imbryku bywała dość często. Przytulna herbaciarnia leżała niedaleko drogi, jaką zwykła obejmować w drodze do domu, z której panna Burroughs lubiła czasem zbaczać. Czy to załatwiając sprawunki, odbijając do miejskiej bibliotek bądź też, tak jak dziś, mając w planach spotkanie. Z początku nie planowała konsultować swoich badań, chcąc polegać na swojej wiedzy, jak i obfitym, książkowym zbiorom, jakie zdążyła uzbierać w swojej niewielkiej kawalerce. . Była niemal pewna, że wielu nie poparłoby kwestii, które przyciągnęły jej zainteresowanie... Jednocześnie posiadając świadomość, że bezpieczniejszym dla niej jest gdy niewiele osób wie, czym postanowiła się zająć, nawet jeśli nie zabierała się za trucizny czy środki pokroju veritaserum... Przynajmniej w jej pojęciu. Czasem jednak nawet ona potrzebowała czyjejś pomocy i przedyskutowania kwestii, w których nie czuła się pewnie.
W zasadzie do tej pory nie była pewna, co dokładnie pchnęło ją aby skreślić kilka, zgrabnych słów do akurat tego uzdrowiciela. Po krótkim namyśle wydawał jej się jednak lepszym wyborem, niż zaprzyjaźniona z nią uzdrowicielka z oddziału urazów pozaklęciowych, głównie przez fakt, że w swoim codziennym fachu miał styczność z działaniem rośliny regularnie.
Jasnowłosa alchemiczka pojawiła się w kawiarni równo dziesięć minut, przed umówioną godziną. Ta godzina zdawała się jej idealna. Nie za wcześnie, by nie zostać uznaną za nadgorliwą, jednocześnie na tyle wcześnie, by nie było najmniejszej możliwości o jakimkolwiek spóźnieniu. Frances nigdy nie lubiła przychodzić na spotkania spóźniona, nie lubiąc poczucia marnowania cennego czasu którego - przynajmniej jej - zawsze było mało. Niezależnie czy chodziło o czas jej, czy osoby z którą miała się spotkać.
Z racji tego, że przyszła na miejsce pierwsza, pozwoliła sobie wybrać miejsce. Przez chwilę rozglądała się po kawiarence w poszukiwaniu dogodnego miejsca, wnętrze herbaciarni wydawało jej się jednak nieodpowiednie. Złożyła więc zamówienie, składające sie z kawałka ciasta orzechowego oraz jednej, z jej ulubionych herbat by nieśmiało wyjść na niewielki taras. Dziejszego dnia, pogoda wyjątkowo dopisywała. Ciężkie chmury zastąpiły białe, delikatne obłoczki oraz promienie słońca, za którymi tak bardzo zdarzało się jej tęsknić. Nie wyobrażała sobie, by w takiej sytuacji siedzieć w czterech ścianach, to też zajęła miejsce przy jednym ze stolików, zakładając nogę na nogę. Dziewczę poprawiło palcami materiał granatowej szaty, subtelnie podkreślającej jej atuty, by finalnie wyciągnąć delikatną buzię w kierunku słońca, z rozkoszą przymykając szarobienieskie oczy. W oczekiwaniu na swojego, dzisiejszego towarzysza Frances delektowała się słońcem, delikatnie muskającym jej twarz, w myślach jeszcze raz recytując listę notatek oraz kilku książek, jakie przytaszczyła ze sobą na spotkanie. Ot, na wszelki wypadek, wszak książka zawsze może się przydać.
Oderwała się od rzeczywistości do tego stopnia, że nie zauważyła nawet, gdy mężczyzna podszedł do stolika.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Taras [odnośnik]12.04.20 21:01
Starannie zaplanowany dzień, niemal co do minuty był czymś wyjątkowym w ostatnich dniach, tygodniach, a nawet miesiącach. Mimo bycia do głębi poukładanym uzdrowicielem, szajchem or lordem, w ostatnim czasie działo się wyjątkowo wiele. Tak wiele, iż jakiekolwiek plany nie były możliwe do ustalenia, a co dopiero do zrealizowania. Także i teraz, gdy kwiecień chylił się ku swej ostatniej dekadzie, nie miał w zanadrzu nic, poza spotkaniem, na które zmierzał. Decydując się na spacer ze szpitala, wiedział, co zastanie. Opustoszałe ulice były mu ukojeniem, ukoronowaniem spokoju, którego ostatnio doświadczał. Ciszy przed burzą, jak zwykła mawiać ciotka Fathme podczas skromnych kolacji jadanych wspólnie w rezydencji. Jako jedyna opierała się namowom, wręcz rozkazom, by opuściła Wyspę i wróciła do Kairu. Wiedział, że wkrótce to zrobi, jeśli nie za słowami Zachary'ego to interwencji samego Wielkiego Szajcha. Nie chciał tego robić. Czuł się jednak w obowiązku zadbać o tym, by niewinna, a tak cenna krew Shafiqów nie została przelana. Wkroczywszy w okowy wojny wiedział, że musiał zrobić wszystko, aby utrzymać rodzinę z daleka od tego wszystkiego. I był rad z sukcesu, który udało mu się odnieść w tak krótkim czasie.
Pusta ulica przypominała mu o tym, dawała przedsmak samotności czekającej na niego na Wyspie, na którą – dla własnego dobra – wracał każdego wieczora, każdej nocy, każdego poranka. Spędzając niebotyczne godziny w szpitalu, nie odczuwał żadnych emocji. Teraz nim targały, choć twarz nieustannie zdobiła maska uprzejmej obojętności, a oczy lśniły zwyczajowym chłodem. Mijając szare budynki, odczuwał dziwny niepokój, jakby ktoś obserwował go, lecz nie spoglądał za siebie, szatom pozwalając ukazać jego sylwetkę jako znacznie większą niż była w rzeczywistości. Zielona abaja, obszyta złotą nicią opływała go, a długi szal misternie opleciony wokół szyi oraz ramion nakreślał nikłego kształtu, gdy przekraczał mur prowadzący na Ulicę Pokątną. Pokonując odległość dzielącą go od herbaciarni, w której umówił spotkanie, powoli schował różdżkę pod abaję. Liczył, że nie będzie mu potrzebna, że rozmowa z panną Burroughs przyniesie wniosków równie interesujących jak sporządzone przez nią notatki. Pozwolił sobie przeczytać je także dzisiaj, mając w pamięci co trafniejsze uwagi, lecz nie mając najmniejszego zamiaru udzielać tej samej pochwały raz jeszcze. Pisemna była w zupełności wystarczająco, choć nie liczył, aby dzięki niej alchemiczka rzeczywiście coś zyskała. Tak samo on; nie oczekiwał, że wyniesie z tego spotkania coś dla siebie. Mimo istotnego zaintrygowania, dzierżył w rękach rolę bezinteresownego konsultanta, zdolnego nieść pomoc tam, gdzie była potrzebna. Wolał jednak nie osadzać własnych myśli w tym przekonaniu zbyt mocno.
Znalazłszy się w rzeczonej herbaciarni, pozwolił sobie rzucić krótkie Imbryk najlepszej herbaty, nim zabrał się za przemierzanie samego pomieszczenia w poszukiwaniu panny Burroughs. Nie zidentyfikowawszy jej wewnątrz, kroki skierował ku tarasowi, tam odnajdując czarownicę. Jak spostrzegł, wyraz twarzy Frances przypominał ten, w którym człowiek znajdował się daleko poza otaczającą go rzeczywistością. Być może układała równie piękne słowa jak ten, którymi raczyła go w korespondencji. Nie wiedział. Przyjął za to, że niegrzecznym było nagłe przerywanie takiego stanu i w ciszy zajął swoje miejsce, spoglądając na obsługę niosącą imbryk z herbatą. Uprzejmym skinieniem głowy podziękował, w spokoju rozpoczynając zwyczajową dla niego celebrację picia naparu. Ostrożnym ruchem nalał waru do filiżanki, którą po chwili chwycił w dłoń, po czym upił niewielki łyk, z uwagą obserwując zamyśloną czarownicę. Rozbawienie zdradzały kąciki ust uniesione nieco wyżej niż zwykle, gdy spostrzegła, że zjawił się i zdążył zająć miejsce.
Dzień dobry, panno Burroughs — odezwał się, rzucając jej dość mocne, znaczące spojrzenie. — To musiały być bardzo dobre migdały, skoro mnie panna nie zauważyła — stwierdził, po czym wziął kolejny łyk herbaty. — Pytania? — Postawił przed nią krótko i zwięźle, nie chcąc bawić jej towarzyską rozmową. Nie sądził, aby doceniła ją, skoro jej celem było pozyskanie informacji związanych z badaniami, które prowadziła. Obiecał poświęcić całą swoją uwagę, a poza tematyczne stwierdzenia zdecydowanie temu nie służyły w jego opinii. Musiał jednak czekać na pytania, które miały paść; póki co, mógł jedynie obserwować Frances i jej poczynania po drugiej stronie stolika.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Taras [odnośnik]13.04.20 22:25
Zmęczenie ciała coraz bardziej dawało pannie Burroughs o sobie znać. Nic z resztą dziwnego, gdy pracowało się o wiele więcej godzin, niż można by uznać to za przyzwoite. Pracowała w szpitalu, później przygotowywała eliksiry ze zleceń prywatnych by zakończyć dzień długimi godzinami pracy naukowej, mającej być pierwszym krokiem w dążeniu do marzeń o wielkich, naukowych odkryciach. Może to dlatego jej zmysły były na tyle przytępione, by nie wyczuć zbliżającego się mężczyzny? Myśli dziewczyny dryfowały gdzieś, w kierunku tematów jakie mieli dziś poruszyć. Ustaliła już konkretne składniki, jakie chciała wykorzystać w pierwszym eliksirze który planowała przyrządzić. To jednak w połowie tych badań naszła ją myśl dotycząca kolejnej, zapewne równie przydatnej mikstury, nad którą nie zaczęła jeszcze pracować. Coraz bardziej jednak kolejne badania chodziły jej po głowie, a skoro miała możliwość skorzystać z pomocy specjalisty, nie chciała tej okazji zmarnować. W końcu czas lorda Shafiq (nawet jeśli miano lord nie potrafiło przejść jej przez gardło) z pewnością należy do tych cennych.
Głos mężczyzny sprawił, że dziewczyna aż podskoczyła na krześle, tak samo jak jej zajęcze serce podskoczyło w piersi, a szaroniebieskie tęczówki błysnęły strachem. Nigdy nie należała do grona tych, odważnych czarodziejów. Gdy oczy dziewczyny napotkały znajomą ze szpitalnych korytarzy twarz, Frances odetchnęła z ulgą, posyłając mężczyźnie blady uśmiech.
- Och, dzień dobry! - Odpowiedziała prędko, na chwilę przykładając dłoń do piersi, jakby chciała upewnić się, że jej serce nadal się tam znajduje. - Migdały wymieszane z nadgodzinami nadgodzin. - Odpowiedziała, wzruszając ramionami. Z zaskoczeniem zauważyła i jej zamówienie na blacie niewielkiego stolika, to też ostrożnie, upiła łyk gorącej herbaty, jaką zamówiła na wejściu. Szaroniebieskie spojrzenie powiodło po postaci mężczyzny, odzianej w jakże egzotyczny dla jej oczu strój. Musiała przyznać, że postać uzdrowiciela potrafiła robić wrażenie, w pewien sposób wzbudzając podziw jasnowłosej dziewczyny.
Pytanie, jakie padło z jego ust sprawiło, że dziewczyna kiwnęła głową, po czym podniosła przewieszoną z przez oparcie krzesełka torebkę, aby wyjąć z niej opasły notes oraz pióro. Nie chciała, by jakiekolwiek ważne słowo mężczyzny umknęło z jej pamięci, jednocześnie zapewniając sobie możliwość posiołkowania się swoimi notatkami, dotyczącymi planowanych eliksirów.
- Wpierw chciałabym prosić o dyskrecję. Zależy mi na tym, aby moje plany naukowe pozostały tajemnicą, przynajmniej dopóki nie będę mieć pewności w ich powodzeniu. - Zaczęła, posyłając mężczyźnie uważne spojrzenie i kolejny, nieśmiały uśmiech. Nie wątpiła, aby mężczyzna był w stanie dotrzymać tajemnicy, wolała jednak mieć pewność, że zdaje sobie sprawę z jej woli. Panna Burroughs upiła kolejny łyk herbaty, ostrożnie kartkując zeszyt, z którego finalnie wyjęła kilka złożonych kartek pergaminu, które wręczyła mężczyźnie.
- To kartki z jednej z ksiąg dotyczących anatomii. Autor wspomina o procesach zachodzących w mózgu i to ten temat mnie interesuje. Chcę zrozumieć, na jakiej zasadzie działa zaufanie, jakie czynniki bądź procesy za nie odpowiadają. - Wyjaśniła, mając nadzieję, że uzdrowiciel będzie w stanie rozjaśnić jej te kwestie, jakże potrzebne do stworzenia eliksiru, o którego planowanym działaniu, zapewne będzie musiała mu również opowiedzieć. - Ponad to interesuje mnie również proces zapisywania wspomnień w pamięci. - Dodała jeszcze, nie odrywając spojrzenia od twarzy swojego towarzysza, wyszukując na niej jakichkolwiek emocji bądź reakcji na jej słowa. - Byłbyś w stanie wytłumaczyć mi obie kwestie? - Zakończyła pytaniem, bo i o pytania została wcześniej zapytana. Szaroniebieskie tęczówki lśniły ekscytacją oraz zainteresowaniem, gdy oczekiwała odpowiedzi i możliwego rozjaśnienia tego, co było dla niej niejasne.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Taras [odnośnik]16.04.20 12:49
Przez chłodną maskę obojętności przemknął grymas samozadowolenia wymieszany z krytycznym spojrzeniem posłanym w stronę czarownicy. Krótki i nikły, ledwie zauważalny, mający być wyrazem tego, jak lekceważąco w opinii Zachary'ego podchodziła do kwestii bezpieczeństwa. Nie skomentował tego głośno. Słowa wypowiedziane przed chwilą stanowiły wystarczającą krytykę lekkomyślności, nawet jeśli ta spowodowana była wielkim, naukowym namysłem.
Oczywiście, panno Burroughs — odparł cicho, przytakując jej słowom. Wiedział doskonale o tym, ile pracy czekało na nią na oddziale, jak wiele zamówień na eliksiry czekało na przygotowanie oraz rozdysponowanie. Chaos z początku miesiąca nieco ustąpił, przynajmniej takie odniósł wrażenie we własnej pracy, jednak nie sądził, aby z tego powodu było alchemikom łatwiej. Uszczuplonych zasobów ludzkich nie dało się odbudować w tydzień. Uważał, że nawet miesiąc nie był w stanie zażegnać tego problemu, a kontrole, których on sam dopuścił się nakładały znacznie więcej obowiązków niż przeciętny uzdrowiciel czy alchemik był w stanie podołać. Siebie samego za takiego naturalnie nie uważał, nigdy bowiem nie sięgał po zamiary przekraczające jego możliwości.
Brew drgnęła nieznacznie, gdy usłyszał prośbę o zachowanie dyskrecji. Chęć utrzymania wszystkiego w tajemnicy stanowiła coś, co pobudzało jego ciekawość. Nie zamierzał jednak ciągnąć Frances za język. Swoboda, niemal ignorancja, z jaką zwracała się do niego nakazywała mu być czujnym oraz cierpliwym. Praktyka jasno wyrażała się w tej kwestii: między wierszami sama zdradzi, jakie motywacje przyświecały jej zamiarom. W odpowiedzi skinął jedynie głową, nie chcąc marnować słów na obietnice. Oczywistym było, że tajemnic dochowywał, wszak był spętany kilkoma, które czyniły jego życie nieco bardziej atrakcyjnym, choć przez to znacznie bardziej niebezpiecznym. Wolał upić łyk herbaty z własnej filiżanki, zastanawiając się, oceniając, czy zaparzony czaj był wystarczająco dobry. Z werdyktem wstrzymał się, sięgając po karty księgi, niemal od razu ściągając brwi w czymś, co przypominało niezadowolenie. Jeśli rzeczywiście zostały bezceremonialnie wyrwane z opasłego tomu, winien był udzielić pannie Burroughs jeszcze jednej lekcji.
Magipsychiatra byłby w stanie wytłumaczyć ci z doskonałą precyzją, czym jest konstrukt zaufania — odpowiedział po chwili, odkładając karty na bok, by przypadkiem nie zostały zalane herbatą. — Choć zapewne sama wiesz najlepiej, czy pokładasz w kimś zaufanie i jakie uczucia temu towarzyszą — dodał, oczekując cichego zapewnienia, że tak właśnie było w istocie. Przez moment milczał, zastanawiając się między kolejnymi łykami herbaty, jak powinien siegnąć do tematu. Filiżankę odstawił na talerzyku z cichym brzdękiem, jednocześnie ofiarowując czarownicy dość znaczące spojrzenie.
Nikomu jeszcze nie udało się rozwikłać tajemnicy, jak działa ludzki mózg. Jego złożoność jest wszak tym, co czyni nas dominującym gatunkiem. Całe nasze ciało jest niczym alchemiczny stół, jak zwykli mawiać kapłani Kleopatry. Dążący do wewnętrznej równowagi organizm, w którym tysiące skomplikowanych procesów zachodzi w tym samym czasie. To, co jest niezmiernie ważne, to obecność hormonów stymulujących, pobudzających do pewnych zachowań. W przypadku mózgu ważne jest, by pełnił rolę neuroprzekaźnika. Zapewne taki efekt zechcesz osiągnąć w swojej pracy. — Rzucił znaczące spojrzenie Frances, co nieco domyślając się, w jakim kierunku podążały jej myśli oraz z jakiego powodu zadawała takie, a nie inne pytania. — Nawet ta herbata jest w stanie osiągnąć podobne pobudzenie przy dużej motywacji pijące. — Wtrącił, sięgając po filiżankę, by upić niewielki łyk. — Wprowadzenie w taki stan można osiągnąć eliksirem euforii, choć ten raczej niewiele ma wspólnego z zaufaniem. Infantylność zachowań pod jego wpływem bywa niedorzeczna. I uzależnia, oczywiście. Jestem pewien, że znasz sposoby na wywołanie takiego pobudzenia mniej inwazyjnymi środkami. Abstrahując od tego, zaufaniu towarzyszy zwykle radość, szczodrość, chęć współpracy. Hormonem odpowiedzialnym za to jest oksytocyna, choć rola ta jest znacznie szersza i z pewnością jej omówienie zajęłoby więcej czasu niż potrzeba go do twoich badań. — Umilkł, tym samy robiąc przerwę na kolejny łyk herbaty. Zwilżenie gardła nieco nadwyrężonego tak długim przemawianiem, choć to zaledwie kilka minut, w odczuciu Zachary'ego stanowiło wyczyn, którego zwykle się nie podejmował. Milczenie i kilka rzeczowych słów od zawsze było jego domeną. Stawianie trafnych diagnoz nie odbywało się w godzinnej perorze, lecz cichej analizie podsumowanej rzetelnymi notatkami.
Pamięć czy też same wspomnienia — rzucił cicho — to dość skomplikowana sprawa — odpowiedział, nie brnąc dalej w temat. Nigdy nie uchodził za specjalistę w tym zakresie i wątpił, by Burroughs odpuściła mu, mając okazję do odpytania go w każdym możliwym, anatomicznym zakresie, który studiował w swoim życiu. Musiał jednak przemyśleć swoją odpowiedź; był pewien, że nadejdzie, lecz najpierw wolał, aby France oswoiła się z tym, co powiedział jej o zaufaniu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Taras [odnośnik]17.04.20 4:17
Ignorancja panny Burroughs w kwestiach politycznych oraz długie zapewnienia Macnaira oraz Sheridana sprawiały, że dziewczyna czuła się całkiem bezpiecznie nawet w płonącym mieście. Była na tyle beznadziejnym przypadkiem, że przez długie lata mieszkania w portowych dokach nauczyła się nie zauważać tego, co nie pasowało do stworzonej przez nią rzeczywistości oraz maski perfekcji, jaką przybrała aby uchronić się przed wszelkimi nieprzyjemnościami. I nawet jeśli po ulicach chodziły patrole, dziewczyna odbierała to jedynie za wzmożone działania Ministerstwa aby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo. A przecież ona, nie miała na sumieniu nic, co sprawiłoby, że mogłaby się obawiać. A to oznaczało, że dziewczyna starała się wrócić do swojego, normalnego życia, skupiając się na ważniejszych, bardziej palących kwestiach, chociażby dążeniu do awansu bądź swojej, świeżo rozpoczętej karierze naukowej.
Dłuższe spojrzenie szaroniebieskich tęczówek spoczęło na buzi uzdrowiciela, gdy chłonęła każde słowo, jakie padało z jego ust. Ach, jakby rozmowa z magipsychiatrą była czymś łatwym! Frances miała wrażenie, że niektórzy z nich sami powinni udać się na kozetkę. Zdawali się jej co najmniej przerażający. Pannę Burroughs wprawiało w strach uważne spojrzenie, jakim raczyli ją gdy mówiła, jakby cały czas, niezmiennie próbowali przedrzeć jej duszę na wylot jednocześnie starając się wydrzeć z niej wszelkie tajemnice, jakie tylko mogły się w niej kłębić. Ugh, nie wiedziała co bywało gorsze - rozmowy z jej matką dotyczące staropanieństwa czy uprzejme próby zamienienia kilku słów z magipsychiatrą.
- Och, próbowałam porozmawiać z magipsychiatrą. - Zaczęła, korzystając z chwili przerwy w wypowiedzi mężczyzny. - Skupiał się jednak na aspektach czysto psychicznych, a ja potrzebuję poznać procesy chemiczne, jakie temu towarzyszą. - Ciepły uśmiech ponownie pojawił się na jej ustach. - Oczywiście wiem, co wtedy się czuje, potrzebuję jednak zrozumieć jaki mechanizm to uczucie uruchamia. - Prosto, technicznie, bez przykładów typu, ktoś może na Ciebie liczyć, Ty go nie zawodzisz. Takie proste formy, związane czysto z czuciem były jej znane, mimo iż sama nie posiadała wielu osób, których darzyłaby zaufaniem. Jej eliksir nie mógł jednak bazować na takim odczuwaniu, a wpływać na pracę mózgu by wywołać odpowiednie reakcje oraz powiązane z tym uczucia i zachowania.
A gdy mężczyzna zaczął mówić, panna Burroughs wlepiła w niego szaroniebieskie tęczówki, chłonąc każde, nawet najmniejsze słowo, jakie padło z jego ust. Co jakiś czas jednie przenosiła spojrzenie z jego błekitnoszarych (swoją drogą przyjemnie odstających od urody mężczyzny) oczu na swój notes, by zgrabnym, eleganckim pismem. Delikatnie kiwnęła głową na wzmiankę o neuroprzekaźniku, a gdy kolejne słowa padły z jego ust, ponownie uniosła spojrzenie na jego twarz. W szaroniebieskich tęczówkach błysnęło zaciekawienie oraz dominujące podekscytowanie. W końcu, odpowiedź na jej pytanie była taka prosta!
- Fascynujące! - Rzekła, gdy mężczyzna umilkł. - Nie tylko to, o czym mówisz, ale i sposób, w jaki o tym opowiadasz... Doprawdy fascynujące. - Zaczęła, a ogniki uznania pojawiły się w jej spojrzeniu. Czyżby do tej pory, nieświadomie nie doceniała małomównego uzdrowiciela? Nie wiedziała, nie było to jednak w tym momencie najważniejsze. - Z początku recepturę chciałam oprzeć na amortencji, pomijając czynniki wywołujące obsesyjną iluzję miłości. Ale teraz... Eliksir euforii dzieli niektóre składniki z amortencją, wystarczy wydzielić te, które wykazują pożądane działanie, wzmocnić ich oddziaływanie innymi składnikami oraz aktywować, najlepiej odpowiednią toksyną wpływającą na odpowiednie obszary mózgu, odpowiednio zmodyfikowaną czynnikiem magicznym. - Skomplikowane słowa dla zaawansowanej w eliksirach alchemiczki brzmiały prosto, wręcz banalnie. Odpowiednio nakierowany, chłonny umysł dziewczyny niemal od razu odnalazł odpowiednie rozwiązanie. Czyżby naprawdę było to takie proste? tego nie wiedziała, teoria zdawała się być odpowiednia, pozostawało jej przeprowadzić szereg skomplikowanych badań oraz wypróbować ją w praktyce aby móc sprawdzić, czy jej myślenie było prawidłowe. Z przepraszającym spojrzeniem, szybko zanotowała w tylko sobie znanych skrótach cały pomysł, aby przypadkiem podczas rozmowy jej nie uciekł.
Filiżanka z herbatą powędrowała do ust eterycznej blondynki, by po jej ostawieniu subtelnie nachyliła się nad stołem.
- Och, panie Shafiq! Zapewne jest to niezmiernie skomplikowana sprawa, jestem jednak pewna, że dla tak uzdolnionego uzdrowiciela nie będzie stanowiła ona najmniejszego wyzwania.- Słodkie acz szczere słowa opuściły jej usta okraszone równie słodkim uśmiechem oraz niewinnym spojrzeniem szaroniebieskich tęczówek. - Po za tym nie interesuje nas głównie proces zapisywania wspomnień, na którym moglibyśmy się skupić... - Kolejne, delikatne napomknięcie tematu popędzone zostało niemym to jak? jakie pojawiło się w jej oczach. Była pewna, że Zachary będzie potrafił wyjaśnić jej dane zagadnienie, bądź chociaż nakierować na odpowiednie rozwiązanie, bez dwóch zdań wyjawiając o wiele szerszą wiedzę z zakresu anatomii niż skupiająca się na astronomii oraz alchemii młoda alchemiczka.
To jak?


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Taras [odnośnik]20.04.20 22:17
Przez cały ten czas spoglądał na Frances z uprzejmym zainteresowaniem. Nie myślał o niej, o żadnych aspektach dotyczących jej osoby choćby w najmniejszym stopniu. Miał o to przed sobą czarownicę, wprawdzie pochodzenia niezbyt dumnego, która pragnęła coś osiągnąć, zdobyć. Szanował to. Ambicja stanowiła zaletę wielkich umysłów i to właśnie wobec tego odczuwał rosnącą z wolna ciekawość. Uczucie to jednak zamieniło się w, nieco obojętne w wyrazie, rozbawienie. Wiedział, że w takich chwilach jego chłodne spojrzenie lśniło, choć twarz pozostawał nieubłaganie poważna i spokojna. Były zwierciadłem jego duszy – jedynym fizycznym znakiem tego, co naprawdę rozgrywało się pod znacznie ciemniejszą karnacją. W porównaniu do panny Burroughs, oczywiście. Jego rodzina od wieków szczyciła się dosyć unikalnym odcieniem skóry pośród niemal całkowicie czarnych niewolników czy bladych najeźdźców z północy. Zachary samego siebie, jak i swoich krewnych postrzegał w ten wyjątkowy dla niego sposób, lecz nigdy nie pozwolił, aby duma z rodowych przymiotów została przysłoniona przez arogancję czy gorącokrwisty poryw emocji.
Siedząc na krześle niczym rzeźba, poruszał się tylko wtedy, gdy mówił, bądź popijał zamówioną herbatę. Absolutnie niewrażliwy na zewnętrzne zmiany, porywy rześkiego, angielskiego powietrza oraz wilgoć skręcającą jego włosy w loki i pomniejsze loczki. Ilekroć nie starałby się nad nimi zapanować, brytyjska aura pogodowa zawsze robiła z nienaganną fryzurą to, na co miała ochotę. Jedynym, co w takim wypadku całkowicie świadomie kontrolował, były jego słowa.
Jestem pewien, że postawiona diagnoza dość niecelnie zahacza o szaleństwo — skomentował, lekko przytakując zasłyszanym słowom, zgadzając się z nieco psychotycznym i wyjątkowo odstającym od normalności zachowaniem części magipsychiatrów Świętego Munga. Ich wiedza, mimo tej oczywistej ułomności, pozostawała niezwykle cenna w diagnozowaniu przypadków, nad którymi należało pochylić się także od strony tego, co działo się wewnątrz głowy pacjenta. Płacili straszliwą cenę za to, niemal profanując własne osobowości, nieuleczalnie kalecząc je w imię wyższego dobra. — Myślisz zbyt teoretycznie, Frances — skrytykował ją całkiem otwarcie, racząc ją swoim tonem uzdrowiciela niezadowolonego z nieprzestrzegania zaleceń. — Twoje ciało to czysta alchemia. Pozwól mu płynąć w niezmąconej równowadze. Nigdy nie próbuj jej zaburzać. Zawsze, zawsze staraj się uchwycić delikatny balans. — Kiedy mówił te słowa, nie mógł sobie zbyt łatwo przypomnieć, gdzie usłyszał je po raz pierwszy. Na pewno wydarzyło się to jeszcze w gorącym Kairze, gdy praktykował w jednej z najznamienitszych lecznic Shafiqów. Dość dalecy kuzyni wpoili mu kilka ważnych kwestii, zauroczyli teoriami o wątłej, ludzkiej istocie, aż wreszcie nadali mu dyscyplinę oraz spokój ducha, którymi kierował się po dziś dzień.
Czy fascynuje cię to, ponieważ dostrzegasz alchemię, którą i ja widzę, czy tylko dlatego, że wchodzisz w posiadanie wiedzy? — zapytał spokojnie, jednak w jego głosie zabrzmiało ciche, wyjątkowo wyraźne zainteresowanie. Mógł poświęcić jej niezliczoną ilość godzin, by wyjaśnić zawiłości. Mógł to zrobić z dobrej woli, ale znał samego siebie – wszystko miało cenę. Nie zdążył tylko powiedzieć jej, ile te konsultacje będą ją kosztować. On także tego nie wiedział. Pozyskiwał informacje; tyle w obecnej chwili go satysfakcjonowało, lecz nie wiedział, czy w finalnym tchnieniu tego spotkania, nie okaże się niewystarczająco. — Amortencja jest wyjątkowo inwazyjna wobec ciała. I musi być ciągle przyjmowana, by utrzymać efekty. Obsesyjna miłość z pewnością pobudzi produkcję oksytocyny, wprawiając w tak pożądaną radość oraz lekkość, jednakże szybko zostanie zduszona przez inne hormony wytwarzane w nadmiernych ilościach. To, co charakteryzuje miłość to wierność, a tak się składa, że również takie cząstki krążą w naszych ciałach. Z resztą jak wiele innych, które działają razem, wytwarzając pożądany stan. — Mówił dalej, nieco komentując dobór substratów, od których wychodziła w swoich teoriach, nieco wprowadzając mały zamęt w tym, co powiedział jej wcześniej. Mając za cel uświadomienie jej o poziomie złożoności ludzkiej alchemii, a jeszcze większym alchemii organizmów obdarzonych magicznym potencjałem, ufał, że ambicje nie zwiodą jej na niewłaściwą ścieżkę. Musiała wiedzieć, z czym igrała, sięgając wprost do tak wrażliwego zagadnienia. W końcu pracowała na jego oddziale i każdego dnia stykała się z ofiarami wszelkich możliwych zatruć; tych powiązanych z eliksirami miłosnymi również.
Zmniejszającą się odległość między nimi potraktował z przymrużeniem oka. Nie zmienił własnej pozycji na krześle. Jedynie sięgnął po filiżankę przestygłej już herbaty i upił mały łyk. Barkami skrytymi pod abają oraz szalem poruszył nieznacznie. Cena rosła w zastraszającym tempie. Czuł to wyjątkowo mocno na dnie własnej świadomości.
Pamięć jest naprawdę skomplikowanai nawet ja nie będę ci w stanie tego wyjaśnić tak, byś zrozumiała, dokończył we własnych myślach. — Postaram się ująć to tak prosto, jak to tylko możliwe. — Opuścił na moment wzrok na własną filiżankę, przez chwilę szukając słów, którymi mógłby wyjątkowo prosto streścić temat, nie zagłębiając się w niepotrzebne teraz szczegóły. — Pamięć nie jest jednolita, co z resztą sama zauważysz, gdy zaczniesz analizować sposób, w jaki przypominasz sobie pewne fakty. Samo powstawanie wspomnienia, pomijając oczywiście przejścia z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej, przypomina zaplatanie supłów. Im silniejsze emocje będą towarzyszyły danemu zdarzeniu, tym mocniejszy węzeł zostanie zawiązany. Z czasem, oczywiście, gdy nie będziesz odpowiednio dbać o wspomnienia, ulegną one zatarciu, a w konsekwencji bezpowrotnemu usunięciu. Z wiekiem także przychodzi coraz trudniej zapamiętać. Organizm traci siły na utrzymywanie tak wielu wspomnień, jest także słabszy w ich tworzeniu, co w istocie objawia się mniejszą ilością szczegółów, które będziesz w stanie odtworzyć. Tak, dość w brutalnym uproszczeniu, opisałbym proces tworzenia wspomnień. Czy też zapisywania pamięci. — Umilkł, patrząc na nią wyczekująco. Nie wątpił, że miała jeszcze kilka pytań zmuszających go do odświeżenia własnej wiedzy z zakresu, do którego zbyt często nie sięgał. Pozostawał wyjątkowo świadomym przypadkiem tego, jak dbanie o pewne momenty i doświadczenia życia wypychało inne, tworząc dziur, których nie dało się w żaden sposób załatać.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Taras [odnośnik]24.04.20 2:05
Dziewczyna uniosła z zaciekawieniem brew, gdy Zachary skrytykował jej myślenie. Na jej buzi nie pojawiło się jednak oburzenie lecz czyste, proste zainteresowanie. Wszak nawet czarodzieje oraz naukowcy czasem się mylili. Ona dopiero stawiała pierwsze kroki w świecie tworzenia nowych eliksirów, nie posiadała bardzo szerokiej wiedzy, jeśli chodzi o anatomię, ledwie tyle, aby była w stanie mniej więcej wskazać, co na co winno działać - reszta jej pracy nad eliksirami opierała się na wiedzy czysto alchemicznej, łączeniu faktów oraz odrobinie naukowej improwizacji.  Tu zapewne powstawał pewien dysonans między sposobem spojrzenia na sprawę Zacharego oraz spojrzeniem na sprawę panny Burroughs. On widział to wszystko oczami uzdrowiciela znającego wszystkie procesy zachodzące w ludzkim ciele. Ona - oczami alchemika, dodającego dwa do dwóch, by utrzymać to, co ją interesowało.
Kiwnęła jedynie głową na słowa, jakie nastąpiły po krytyce, pozwalając sobie zastanowić się chwilę nad ich brzmieniem. Balans zdawał się być czymś istotnym nie tylko w kwestii ludzkiego ciała, gdy jednak przychodziło o eliksiry które na nie wpływały (w szczególności te, igrające z rozumem), że w dziewczynie pojawiała się dziwna chęć igrania z balansem; sprawdzenia granic oraz tego, jak wiele mogłaby naruszyć. Kto wie, może pewnego dnia będzie posiadać odpowiednią wiedzę oraz odwagę, by przekroczyć te granice? Z pewnością, byłaby do tego zdolna.
- W zasadzie… - Zaczęła, a szaroniebieskie spojrzenie utkwiło w oczach mężczyzny. - Oba powody są prawdziwe. Lubię zdobywać nową wiedzę, sprawia mi to przyjemność. Jednocześnie to co mówisz, jest najzwyczajniej fascynujące. Dostrzegam zapewne jedynie wierzchołek tego, o którym mówiłeś, ale i tak, naprowadziło mnie to na chęć spojrzenia z innego punktu widzenia na ten temat. - Wzruszyła ramionami, nie pewna, czy wyraziła się odpowiednio jasno. Jej wiedza anatomiczna była podstawowa, a Frances podchodziła do tego wszystkiego w dość realny sposób - nie sądziła, aby jedna rozmowa zrobiła z niej eksperta, z pewnością jednak będzie miała o czym myśleć.
Uważnie słuchała kolejnych słów uzdrowiciela dotyczących amortencji, co chwila notując niektóre z jego słów, połączone ze skrótowymi notatkami, które zapewne tylko ona była w stanie rozszyfrować. Co prawda nie planowała tworzyć eliksiru miłosnego, była jednak pewna, że w którymś momencie te informacje mogą się jej przydać. Kto wie, co przyjdzie jej stworzyć w przyszłości?
Uśmiech zagościł na jej ustach.
- Miłość akurat nie jest tematem mojej pracy, potrzebuję z niej jedynie niewielkiej cząstki. - Odpowiedziała dość tajemniczo, nie wchodząc w szczegóły eliksiru, jaki chciała przyrządzić. Nie sądziła, aby eliksir nie powiązany z leczeniem zainteresował uzdrowiciela, jednocześnie będąc pewną, że jeśli tak jednak by się stało, ten zada odpowiednie pytanie.
Panna Burroughs przez całe, długie piętnaście lat, jakie przyszło jej przeżyć w dokach londyńskiego portu nauczyła się jednego - nic nie przychodzi za darmo, nawet jeśli chodzi o najbliższych. Ta jedna prawda pozostała z nią, nawet jeśli wszystkie inne aspekty związane z portowym życiem uparcie ignorowała. Nawet za przysługi ze strony wujostwa szło jej zapłacić, podejrzewała więc, że i Zachary będzie chciał czegoś w zamian. A skoro i tak miało jej przyjść zapłacić cenę za informacje, czemu nie miałaby z tego bardziej skorzystać?
Pytania zdawały się same napływać do jej głowy, gdy słuchała słów mężczyzny, jedynie czasem dołączając do nich cichutkie skrobanie pióra po pergaminie. Nie chciała, aby jakakolwiek informacja jej umknęła, nawet jeśli zdawało się to być jedynie wstępem do tego, co najbardziej ją interesowało. A gdy mężczyzna zamilkł, panna Burroughs pozwoliła sobie upić łyk swojej herbaty, na chwilę zamyślając się nad jego słowami. Rozumiała tyle ile potrzebowała zrozumieć, by móc wysnuć dalsze teorie, zapewne mające o wiele więcej wspólnego z alchemią, niż anatomią. Od czegoś jednak powinno się zaczynać, czyż nie?
- Skoro przypomina to zawiązywanie węzła… - Zaczęła, wyraźnie zamyślonym tonem. - Musi być jakiś sposób, w jaki się go wiąże. - Jednego Frances była niemal pewna - nic nie dzieje się bez przyczyny.  I to właśnie ta przyczyna najbardziej ją interesowała. - Czy temu towarzyszą jakieś hormony? Czy jest to związane z jeszcze jakimś ośrodkiem? Byłoby cudownie, gdybyś był w stanie mi wytłumaczyć, jak ten węzeł się wiąże. - Kolejne pytania opuściły jej usta,  a uważne spojrzenie nie odrywało się od twarzy uzdrowiciela, nawet, gdy filiżanka powędrowała do jej ust. Frances czuła, że jest ledwie dwa kroki przed odkryciem tego, co najbardziej ją interesowało; tego, czego potrzebowała, aby ruszyć dalej ze swoimi badaniami, które miały doprowadzić do stworzenia eliksirów, które z pewnością się jej przydadzą, nawet jeśli nie była w stanie jasno stwierdzić do czego. W głowie brzmiały jej jeszcze inne pytania, nie chciała jednak zarzucać mężczyzny zbyt wielką ich ilością, by te nie czuł się przytłoczony jej dociekliwością.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Taras [odnośnik]28.04.20 22:20
Reakcja Frances była dla niego wyjątkowo widoczna, gdy wygłosił swoją uwagę. Nie podjął się jednak drążenia tematu dalej – wypowiedziane słowa z pewnością padły na podatny grunt. Co do tej jednej rzeczy zdołał nabrać wystarczająco mocnego przekonania, że jego rozmówczyni posiadała w sobie intelekt godny uwagi. Rozmowa z wolna – przynajmniej w odczuciu Zachary'ego – zmierzała w dobrym kierunku. Dwa dość rozbieżne światy znalazły równowagę. Elementarny punkt w całej jego osobowości pozostawał niezmiennie zaspokojony potrzebą utrzymania balansu. Choć nie odczuwał z tego powodu żadnych dodatkowych uczuć, to mógł rozkoszować się satysfakcją spokojnych myśli; wszelkich połączeń nerwowych, skumulowanych w jego głowie wokół rozciągającej się chwili.
Ze spokojem przyjął wyczerpującą argumentację będącą odpowiedzią na zadane pytanie. Tu także nie podjął się polemiki ani dociekliwości. Uznał, że dowiedział się wystarczająco wiele, tak o samych poglądach alchemiczki nazwiskiem Burroughs jak i szczególnie o niej. Bezwzględnie odniósł wrażenie, że poznał czarownicę lepiej niż mógłby to zrobić w innym, znacznie dogodniejszym oraz dłuższym okresie czasu. Mijając ją na korytarzach oddziału nie miał szansy zamienić więcej niż dwa czy trzy zdania przepełnione profesjonalnymi uwagami, spostrzeżeniami lub zawodowymi poleceniami, których potrzebowali, by sprawnie działać i przynosić ulgę cierpiącym pacjentom. W obliczu katastrofalnych braków kadrowych działanie to traktował jako idealną, wręcz perfekcyjną równowagę – gorzka prawda smakowała na języku lżej, gdy brał pod uwagę to, jak alchemicy i uzdrowiciele dochodzili do porozumienia, posiadając wspólny cel.
Na uśmiech Frances nie zareagował inaczej niż poprzez sięgnięcie po filiżankę przestygniętej herbaty, upijając łyk z niesmakiem zamaskowanym uzupełnieniem z imbryka znacznie świeższej porcji. Ciepło niemal natychmiast rozlało się w jamie ustnej, przełyku i prędko powędrowało w głąb ciała, przenikając je na wskroś, dotykając każdego kawałka, o którym był w stanie pomyśleć. Jego dusza pozostała natomiast niewrażliwa pomimo gorąca – chłodna, spokojna, całkowicie opanowana w obliczu fizycznych doznań.
Uszczknąć z najpotężniejszej emocji, targającej ludzkość od zarania dziejów? — zapytał cicho, głęboko, czując, że retorycznym pytaniem sięgał znacznie dalej poza temat toczącej się rozmowy. — Równowaga upomni się o konsekwencje — odpowiedział, w zasadzie sam sobie, oczekując szeregu komplikacji, ubocznych skutków miotających ciałem pozbawionym kontroli. Dokładnie tego oczekiwał, świadomie sięgając do wspomnień pełnych doświadczeń z ofiarami wszelkich miłosnych eliksirów. Nie podejrzewał ani przez moment, że taki właśnie efekt Frances chciała osiągnąć. Znał jednak wszystkie konsekwencje poznanych dotąd wywarów i był w stanie snuć dość pesymistyczne prognozy; nie zająknął się o nich choćby słowem. Przemilczenie tego uznał za taktowne, pozwalając własnemu doświadczeniu zebrać żniwo.
Jak już wspomniałem, emocje pozostają kluczowe w zapamiętywaniu — przypomniał profesjonalnym tonem. — Wszystkiemu towarzyszą hormony. Z uzdrowicielskiego punktu widzenia to właśnie hormony są tym, co emocje wywołuje. Psychologiczny sposób nazwania tego, jak zmienia się równowaga alchemii ciała. Oczywiście, jeśli skupimy się tylko na tym aspekcie. Rozpiętość ich działania obejmuje praktycznie wszystkie układy organizmu, pobudzając do działania w określony sposób. Co się tyczy samego zawiązywania wspomnienia, pozostanę skłonny stwierdzeniu, że empiryzm ma tutaj największe znaczenie. Mózg nie jest elegancko skrojoną księgą, którą można przeczytać od początku do końca. Pozostaje szeregiem nieustannie zawiązywanych i rozsupływanych węzłów, nawet teraz, gdy rozmawiamy wszystko to ma miejsce. Choćby herbata, którą pijemy. Jej ciepło, zapach, smak relaksują, wyzwalają w tobie wspomnienia, wzmacniając je, leczo osłabiając inne, które przestają mieć znaczenie. — Choć przez cały ten czas mówił całkowicie pewien własnej wiedzy oraz przekonania w przekazywaniu skomplikowanej, anatomicznej wiedzy, tłumaczeniu na język zrozumiały dla każdego, kto uzdrowicielem nie był, to nie miał pewności, nie potrafił jej mieć, że wszystkie wypowiedziane słowa osiadły i zakwitły we właściwy sposób. Czas pozostawał tym, który miał to ostatecznie rozsądzić.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Taras [odnośnik]29.04.20 23:50
Panna Burroughs nieświadomie wzruszyła delikatnie ramionami, na słowa, jakie wypowiedział uzdrowiciel. Była pewna, że eliksir jaki chciała przyrządzić nie był czymś, co brutalnie wyrywałoby część najpotężniejszej emocji, jaka targała ludzkością. Po pierwsze, miała wątpliwości co do oceny - nie kojarzyła, aby były faktyczne, naukowe badania potwierdzające, że akurat ta emocja posiadała największą siłę…. W zasadzie nie była pewna, czy w ogóle dałoby się zmierzyć moc emocji, aby pomiary były wiarygodne oraz obiektywne. Nie była jednak jeszcze w pełni pewna, że Zachary był osobą która chciałaby się wdawać w podobne rozważania, postanowiła więc jeszcze w nie nie wchodzić. Podczas tego spotkania jej spojrzenie na uzdrowiciela w pewien sposób uległo zmianie, z pewnością w tą lepszą stronę - podziała stopień, w jakim znał ludzkie ciało oraz procesy w nim zachodzące. Miała również wrażenie, że nie należy do osób, które wyjawiałyby sekrety, których właściciele nie chcieli wyjawiać. Nie przychodziło jej łatwo zaufać, podskórnie czuła jednak, że może dać kredyt zaufania mężczyźnie, który siedział przed nią.
- To nie do końca tak wygląda… - Zaczęła, przenosząc spojrzenie na swoją filiżankę. Dopiero po upiciu z niej łyku, odnalazła swoim spojrzeniem jasne tęczówki uzdrowiciela. - Planuję stworzyć eliksir wzbudzający krótkotrwałe zaufanie. Taką… Przyjaźń w fiolce, trwającą przez krótki, określony czas. Mam wrażenie, że taki eliksir mógłby przydać się w naszej pracy… - …I nie tylko. -… Mógłby uspokoić przestraszonego bądź zdenerwowanego pacjenta, który na chwilę obdarzałby uzdrowiciela zaufaniem. Wydaje mi się, że mogłoby to ułatwić pracę uzdrowicieli. Oczywiście, jeśli wyrażono by zgodę na wdrążenie go szpitala. - Miała wrażenie, że jej słowa brzmią obiecująco. Taki eliksir był w stanie rozwiązać kilka problemów, o których przyszło jej słyszeć na szpitalnych korytarzach. - Aby to uzyskać, chcę rozłożyć amortencję na czynniki pierwsze, dokonać analizy i wyodrębnić składniki wywołujące zaufanie, by później wzmocnić je innymi składnikami. Pozbędę się tego, co wywołuje miłość oraz chorą obsesję… Według moich obliczeń powinno się udać. -  Dodała nieco ściszonym głosem, uchylając przed mężczyzną rąbka dziań, jakie zaplanowała w związku z eliksirem. Była niemal pewna, że uda jej się osiągnąć zamierzony efekt, nawet jeśli miałoby jej to zająć dłuższy czas. Zachary pomógł jej zrozumieć dokładniejszy tego mechanizm, dokonała już części badań, dotyczących przygotowania eliksiru, pozostawało jej dobrać dobrać odpowiednie serce eliksiru oraz proporcje wytypowanych składników i przejść do praktyki.
Uważnie słuchała słów, jakie padały z ust uzdrowiciela, starając się zrozumieć wszystko, o czym przyszło mu mówić. Zapewne będzie musiała po tym spotkaniu jeszcze raz przestudiować skrzętnie zapisywane notatki, miała jednak wrażenie, że słowa uzdrowiciela będą stanowić fundament do dalszych poszukiwań; że ten naprowadził ją na to, czego powinna szukać aby móc stworzyć solidna bazę pod kolejny eliksir, jaki chodził jej po głowie.
Milczała, przez długą chwilę pozwalając, aby słowa przesiąknęły do jej umysłu, pozwalając odpowiednim teoriom oraz myślą zakorzenić się w jej głowie. Rozmowa sprawiła, ze panna Burroughs odczuwała przyjemne zaspokojenie intelektualne.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy. - Powiedziała z uznaniem, tonem głosu potwierdzając swoje słowa. Sama dążyła do pojęcia zaawansowanej wiedzy z zakresu astronomii oraz alchemii, co sprawiało, że miała świadomość tego, ile serca oraz czasu trzeba włożyć, aby stać się biegłym w skomplikowanych dziedzinach. - Naprawdę nie wiem, jak Ci dziękować, za udzieloną mi pomoc. - A wiedziała, że w jakiś sposób będzie musiała mu podziękować, chociażby dla własnego spokoju serca. Nie lubiła długów, nawet tych, będącymi długami wdzięczności. - Jest jednak, jeszcze jedna rzecz o którą chciałabym spytać… - Ponownie nachyliła się odrobinę nad stolikiem. Nieświadomie, jakby słowa, jakie miała powiedzieć winny dolecieć jedynie do jego uszu. - W liście wspominałeś coś o różnicach między mózgiem czarodzieja, a mózgiem mugola… Byłbyś w stanie powiedzieć mi o tym coś więcej? Albo chociaż polecić jakieś dzieła w tej kwestii, jeśli takie istnieją? - Szaroniebieskie spojrzenie błysnęło czystą ciekawością. Wszak takie informacje były w stanie otworzyć wiele możliwości, chociażby w dziedzinie alchemii.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Taras [odnośnik]10.05.20 0:14
Głęboka zaduma stała się stanem towarzyszącym Zachary'emu w tym spotkaniu. Im więcej słów padło, im szerszy horyzont pełen informacji jawił się przed jego oczyma, tym więcej myśli napływało do świadomości, nawołując do opamiętania, do przemyśleń, refleksji nad tym, czy rzeczywiście powinien aż tak poważnie angażować się w praktyki panny Burroughs. Choć bez wahania tłamsił każde takie spostrzeżenie, nie mógł robić tego bez końca. Poszanowanie ambicji zamkniętych w świecie alchemiczki udzielało się jego własnym znacznie szybciej, przerastając oczekiwania skrupulatnie spychane na bok przez dumny obowiązek pełnienia swoich uzdrowicielskich obowiązków jak najlepiej.
Słowo określone zaufaniem utkwiło mu w głowie na dłużej. Wiedział, co oznaczało, do czego wiodło, co prowokowało. Jeszcze lepiej zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkim zagrożeniem było ofiarowanie go komuś, kto na nie nie zasługiwał, przez co koncepcja obdarzenia kogoś nagłą, nieszczególnie rzeczywistą i szczerą sympatią stała się w jednej chwili wrogiem, którego powinien jak najszybciej zwalczyć, choć wyjątkowo kusząca okazywała się wizja pacjenta udzielającego wszystkich niezbędnych informacji. Jednak był w stanie istnieć bez tej wiedzy; nie był głupi i umotywowanie to nie zwiodło, jeśli tego Frances oczekiwała. Nie zamierzał dzielić się tym spostrzeżeniem, taktowanie przemilczając własne zdanie, poglądy. Zamiast tego przytaknął w zrozumieniu, niemej akceptacji dla propozycji.
Być może taki eliksir byłby w stanie nieco uprościć opiekę nad pacjentem — odpowiedział w końcu, wziąwszy łyk herbaty markujący pozostałe odruchy. Nie chciał wyglądać na nazbyt oczywistego w tym, co ofiarowywało spojrzenie niebieskich oczu, gdy śledził ruchy panny Burroughs. — Mam nadzieję, że wszystkie twoje wyliczenia i plany skończą się pomyślnie. Naturalnie oczekuję informacji o wyniku tego eksperymentu. Z pewnością zaowocuje to kolejną, równie interesującą, dyskusją o skutkach ubocznych oraz innych, długofalowych aspektach stosowania. — Dopowiedział, niejako zachęcając czarownicę do prowadzenia badań, lecz także w pewien sposób otwierając jej drzwi, zapraszając, aby miała kogoś, z kim mogłaby omówić to, czego się dowiedziała. Zrobił to z czystej uprzejmości, samemu sobie tłumacząc, że jego ożywione zainteresowanie tematem nie miało z tym nic wspólnego. Wystarczało, iż myśl ta brzmiała dostatecznie obojętnie i nie wywoływała dodatkowych rozważań, którym oddałby się bez chwili zwątpienia.
Pochwałę oraz wdzięczność przyjął ze spokojem. Wciąż nie wyznaczył ceny i – prawdę mówiąc – nie zamierzał tego robić. Świadomie pozostawiał Frances w tym stanie, w niepewności, może również niepokoju, a może w pewności, że Shafiq był dobrym samarytaninem. Nie wiedział, która z możliwości wzbudzała w nim większą satysfakcję; o tym miał przekonać się dopiero na końcu ścieżki, gdy wszystkie karty zostaną odsłonięte. Póki co trwał w postanowieniu i milczeniu, z wolna analizując pytanie, przypominając sobie korespondencję słaną do czarownicy, by ustalić warunki spotkania. Gdy przemówił, spojrzeniem na moment uciekł w bok, po czym wrócił do jej twarzy, unoszą nieco kąciki ust do góry.
Może nie tyle mózgi, co różnimy się w całości — odparł cicho, jakby zdradzał jej wielki sekret. — Nas chroni magia, ich – nie — odpowiedział i nie sięgnął po temat dalej, wierząc, że panna Burroughs domyśli się, co przez to miał na myśli, wszak w trakcie tego spotkania zabłysnęła błyskotliwym intelektem oraz imponującą mu logiką i dociekliwością, czymś, co dla niego samego było prawdziwą istotą analitycznego, naukowego umysłu, nawet jeśli nie wykazywał większej działalności na tym polu, pozostając wykwalifikowanym praktykiem.
Pora na mnie — rzucił, odstawiwszy pustą filiżankę na spodek. — Prześlę ci listownie kilka pozycji wartych uwagi. Niestety w tym zakresie nie liczyłbym na wylewność oraz precyzję wyjaśnień, ale jestem przekonany, że wyniesień z nich coś użytecznego w kwestii swoich badań. Miłego dnia, panno Burroughs. — Zwieńczywszy ofertę pożegnaniem, powoli odsunął krzesełko od stolika, uprzejmym ruchem skinął głową ku czarownicy i ruszył z powrotem do środka herbaciarni. Pokonanie drogi do kontuaru, by uiścić rachunek, połączone było z szeregiem rozważań, pierwszych przemyśleń dotyczących tego spotkania. Niepewne w ocenie wnioski kreowały się w jego głowie, gdy płacił oraz w trakcie narzucania na siebie abai; zniknęły, kiedy tylko wystawił czubek buta za próg lokalu, mrużąc nieco oczy od nadmiaru światła. Cichy dzwoneczek zadzwonił za zamykającymi się za nim drzwiami, lekko niosąc echem w uszach, kiedy szedł już ulicą z zamiarem zboczenia z drogi i odwiedzenia apteki. Myśli związane z Francescą i jej badaniami towarzyszyły mu jeszcze przez moment nim odpłynęły, pozwalając spokojnie sporządzić zamówienie na ingrediencje.

z/t x2




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Taras - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Taras [odnośnik]24.07.23 21:25
|15.07.1958

Wydarzenia z Groty Krzyku nie dawały jej spokoju, nie było dnia aby chociaż przez chwilę o tym nie myślała. Sprawa mocno leżała jej na sercu i w końcu uznała, że potrzebuje jeszcze jednej opinii nim całkowicie skupi się na rozwiązywaniu zagadki.
W myśl tego postanowienia napisała list do lorda Shafiqa prosząc go o pomoc. Primrose Burke może nie była lwicą salonową, nie udzielała się towarzysko jak inne panny, ale potrafiła słuchać oraz zbierać informacje. A plotki były wielkim ich źródłem. Uznała, że Czerwony Imbryk z zacisznym tarasem będzie idealnym miejscem na spotkanie i rozmowę. Wkraczając do kawiarni wspomnienia wróciły. Nim zaczęła się wojna, nim świat tak bardzo się zmienił to właśnie w takich miejscach spotykała się z potencjalnymi klientami. Przedstawiała im swoje projekty, omawiała potrzeby i dopiero wracała na Nokturn, aby w zaciszu pracowni oddać się swojej pasji. Teraz klienci przychodzi bezpośrednio do sklepu, nie musiała się z nimi umawiać w kawiarniach czy restauracjach. Spojrzenie wstecz dało jej możliwość zrozumienia jak daleko zaszła.
Ile kroków zrobiła, jak wiele odkryła o samej sobie. Zmieniła się, choć nie wiedziała jeszcze jak bardzo.
Pogoda zachęcała, aby usiąść na tarasie i delektując się zimnym napojem czerpać z gorącego powietrza. Zdecydowanie wolała chłodniejszy klimat, mgliste wzgórza Durham były jej domem i tam czuła się najlepiej. Jasna skóra źle znosiła palące słońce więc skrywała twarz pod kapeluszem z szerokim rondem, a ramiona w długich, zwiewnych i jedwabnych rękawach narzut malowanych w kwiaty.
Kiedy doszło do spotkania z czarodziejem powitała go delikatnym uśmiechem podając dłoń w tym samym czasie dłoń.
-Lordzie Shafiq, dziękuję za możliwość spotkania. - Zwróciła się do mężczyzny i zajęła miejsce przy stoliku jaki dla nich został przeznaczony. Nie było tajemnicą, że Maahes jest znawcą run więc mógł rzucić nowe światło na zagadnienie z jakim się zmagała od jakiegoś czasu. Kiedy przyjęto od nich zamówienie wyciągnęła, z teczki jaką zabrała ze sobą, starannie zapisane kartki runami z jakimi miała styczność w Grocie. -Jakby mógł pan na to spojrzeć. - Starała się bardzo dokładnie je odwzorować. -W grocie świeciły jasnym, bursztynowym światłem. - Dodała jeszcze, bo być może to też będzie jakąś wskazówką dla jej rozmówcy. Runy te pojawiły się na ilustracjach ksiąg traktujących o Galahadzie i jego historii. Miały ewidentnie przeznaczenie silnie ochronne lub tworzyły coś na kształt pułapki. To jak zostały wykonane wskazywało na człowieka posiadającego niezwykły kunszt. Lady Burke dzięki swoim umiejętnościom plastycznym była w stanie niemal idealnie odwzorować runy ze ścian na kartkę papieru. -Czy spotkał się pan kiedyś z czymś takim? Kuzyn sugeruje, że może to nawiązywać do zdobień i zabezpieczeń jakie były stosowane w starożytnym Egipcie. - Każda poszlaka była dobra, każdą należało sprawdzi, bo kto wie czy nie doprowadzi jej do rozwiązań. Nie mogła ich ignorować, a determinacja w niej rosła z każdym kolejnym dniem jaki spędzała nad rozwiązaniem zagadki.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Taras - Page 6 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Taras [odnośnik]28.07.23 20:11
List obracany w palcach wielokrotnie niósł na sobie ciężar jego spojrzenia; informacje w Anglii rozchodziły się szybko, zaskakująco na tyle, by zaledwie w ciągu kilku tygodni od jego przybycia zaskoczono go wiadomościami, którymi nadawcami była przede wszystkim brytyjska arystokracja. Nie pozostawał skryty w cieniu, ale też nie obwieszczał oficjalnie swego przybycia - wiedział, że wydarzenia tego typu w jego ojczyźnie były oznajmiane hucznie i zwykle za pomocą odpowiedniego przyjęcia - ale Wyspa Man powitała jego i jego dzieci z subtelnością i wyważeniem, pozwalając odsapnąć po podróży przed ponownym odświeżaniem dawnych znajomości.
Niektóre z twarzy pamiętał doskonale, inne stanowiły pewną namiastkę przeszłości, zupełnie jak gdyby były punktami ulokowanymi w oddali, na tyle daleko, by wzrok nie mógł wyłapać szczegółów - lady Burke należała do drugiej grupy, bo choć jej nazwisko i profesja pozostawały dość klarowne w jego pamięci, nie mógł dopasować reszty do elementów małej układanki pamięciowej. Dopiero kiedy przekroczył próg lokalu, a spojrzenie wyłapało ciemne pasma włosów i charakterystyczne rysy twarzy - dopiero w tamtym momencie domniemania i przypuszczenia stały się jaśniejsze.
Taras urokliwej kawiarni spotkał się z łagodnym spojrzeniem aprobaty; lniane odzienie w jasnej kolorystyce pozwalało ciału radzić sobie z wysokimi temperaturami - bo choć był do nich przyzwyczajony, klimat na Wyspach był całkowicie odmienny od znanego do tej pory. Spojrzenie prędko odnalazło inicjatorkę spotkania, a kiedy ta wyciągnęła dłoń, schylił się odpowiednio i ledwie musnął wierzch skóry własnymi ustami.
- Lady Burke, przyjemność po mojej stronie - namiastka uśmiechu pojawiła się na jego wargach kiedy zajmował miejsce przy niedużym, metalowym stoliczku; kelnerka pojawiła się przy nich prędko, ale zrezygnował z możliwości poznania specjałów tego miejsca na rzecz filiżanki herbaty - Nie będę ukrywał, iż zaskoczył mnie lady list, ale zdecydowanie było to zaskoczenie pozytywne. Cieszę się, że możemy się spotkać ponownie - ostatnim razem była ledwie panną, sylwetką w tle innych; teraz mógł przyjrzeć jej się bliżej - dosłownie i metaforycznie.
- I o ile tylko będę mógł, pomogę lady w tej... zagadce - w liście wspomniała o runach, które spędzały jej sen z powiek - nie musiał długo czekać by wyciągnęła zapiski i rysunki; przejął je od kobiety prędko, brwi zmarszczyły się nieco, a wzrok kilkukrotnie wędrował po kreślonych przez nią kształtach.
- W jakiej grocie je lady znalazłaś? - zapytał, spoglądając na nią ukradkiem, by niedługo znów wrócić do kartek. Linie i specyficzne rysy zdawały się dziwacznie znajome, choć nie na tyle intensywne, by mógł od razu wydać jakikolwiek osąd - Być może. Te zagłębienia - o tutaj - - wskazał palcem na wybrzuszenie w jednej z run, które namalowała - Są dość charakterystyczne dla run używanych do zabezpieczeń w grobowcach w dolinie Nilu. Ale są to miejsca pochówku prostych czarowników - co zatem mogły robić w Anglii? - Proszę opowiedzieć o grocie.



the sun is hiding
and if you do not have a name, you have nothing
Maahes Shafiq
Maahes Shafiq
Zawód : badacz run, finansista, książę Egiptu
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
shadow, don't try to act like the sun
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11784-maahes-shafiq#363778 https://www.morsmordre.net/t11819-geb#364963 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t11818-skrytka-bankowa-nr-2559#364962 https://www.morsmordre.net/t11820-maahes-shafiq#364995
Re: Taras [odnośnik]30.07.23 19:38
Lord Shafiq był personą jakich znała wiele. Oczytany, wykształcony, obyty ze światem. Takich mężczyzn prezentowano im na debiutach, wskazywano jako wzór dżentelmena i obiekt pożądania każdej panny. Nie inaczej było z nią kiedy jako młoda dziewczyna, ledwo wkraczając w wiek dorosły wodziła oczami za lordami zastanawiając się czy przyjdzie jej być żoną jednego z nich. Z czasem okazało się, że ambicje młodej lady Burke są odmienne od tych przyjętych w socjecie, a to nie przeszkadzało rodzinie, choć ta podkreślała, że pewnego dnia zostanie żoną jednego z nich. Dziś miała dwadzieścia trzy lata i nie zanosiło się, aby miała zmienić nazwisko i miejsce zamieszkania. Młodsze od niej stawały na ślubnym kobiercu, ale nie ona. Opinia jaką się szczyciła nie ułatwiała niczego, a sama lady Burke zdawała się zupełnie tym faktem nie poruszona. Na ile to było jej opanowanie, a na ile prawdziwa obojętność - ciężko było stwierdzić.
Witając się z lordem Shafiqiem uśmiechnęła się delikatnie na jego kurtuazję i następnie zamówiła chłodną lemoniadę, po czym przeszła bezpośrednio do omawiania sytuacji, w związku z którą poprosiła o spotkanie.
-Tym razem przyszło nam się spotkać w sytuacji innej niż czysto towarzyskiej. - Odparła na jego słowa mając w pełni świadomość, że mógł nawet jej nie kojarzyć. Nie oczekiwała, że będzie pamiętał wszystkie panny jakie były mu kiedyś przedstawiane.
Czekając, aż czarodziej zapozna się z rysunkami jakie przedstawiła upiła łyk chłodnego napoju. Kelnerka postawiła przed Maahesem filiżankę herbaty, po czym niemal bezszelestnie, odeszła zapewniając, że wystarczy jedno skinienie gdyby czegoś potrzebowali.
-Grota znajduje się na terenie hrabstwa Durham. - Pospieszyła z odpowiedzią. Wydawało się na początku abstrakcyjne myślenie, że znaki mogą mieć coś wspólnego z egipską kulturą, ale przecież Anglicy uwielbiają wszystko co egzotyczne. Indie, Azja, Egipt - to były ich ścieżki podróży od bardzo dawna. Nie powinno więc dziwić, że nawet w magii mogą sięgnąć po inną niż rodzima magia. Nie mogła powiedzieć mu wszystkiego, wiedząc, że pewna wiedza jest zarezerwowana dla członków organizacji. Musiała odpowiednio i umiejętnie dobierać słowa. -Grota aż do swojego ujawnienia się nie była nam znana. Byliśmy w jaskiniach przy wybrzeżu, jest ich tam wiele, ale ta konkretna była przed nami ukryta. - Nadal ją zadziwiało to, że nikt w rodzinie nic nie wiedział. -W jej wnętrzu nikogo ani niczego nie zastaliśmy, poza tymi runami oraz potencjalnie miejscem, gdzie mogło coś lub ktoś być przetrzymywane. -Wolała się nie dzielić informacją, że mógł być to cień lub coś znacznie gorszego. Nie miała żadnej pewności, a jedynie swoje przypuszczenia, które opierała na razie na słabych przesłankach.
Pochyliła się nieznaczne celem przyjrzenia się rzeczonym wybrzuszeniom na jakie zwracał uwagę mężczyzna. Nieznacznie zmarszczyła brwi, czy rzeczywiście runy, które widywała w legendach arturiańskich mogą mieć swoje podłoże i źródła w egipskiej magii? -Od razu zaznaczę, że rodowe zapiski milczą na ten temat. - A to niczego nie ułatwiało, ponieważ nie wiedziała gdzie szukać i od czego zacząć skoro nawet rodzina Burke zataiła tę wiedzę i teraz kolejne pokolenia miały utrudnioną pracę. -Nie jest chyba niemożliwe, że ktoś mógł połączyć runy znane nam z czasów celtyckich tymi z Egiptu? - Śmiała teza, ale przecież tylko w ten sposób mogli dojść do poznania prawdy.




May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Taras - Page 6 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Taras [odnośnik]28.08.23 12:39
W zawiłościach przyzwyczajeń i upodobań, oczekiwań i nakazów; Anglia była pewnym labiryntem, zagmatwaną siatką korytarzy przeszłości, strzępków wspomnień i ledwo odkurzonych zakamarków. Lawirowanie w dawnych znajomościach i potencjalnie pielęgnowanych dziejach nie należało do zadań najłatwiejszych, choć każdy dzień pod upalnym słońcem i nieuchronnym działaniem poniekąd przybliżał go do rozpoznania tego, co zapomniane.
Kurtuazyjna życzliwość pozwoliła im wymienić słowa powitania, zająć miejsce przy stoliku, wypowiedzieć swoje życzenia i nareszcie pochylić się nad sprawą; fakt, że przyszła bezpośrednio do niego wciąż odbijał się pewnym zaskoczeniem w odmętach myśli, choć skrupulatnie przekonywał samego siebie, że zdziwienie było zdecydowanie niekonieczne.
Angielki żyły w sposób zgoła inny od tego, który mógł obserwować w rodzinnych stronach, a persona lady Burke zdawała się wręcz emanować różnicą kulturowych poglądów i dozwolonych aktywności.
Skinął głową na jej słowa; towarzyskie meandry układów i ustaleń były mu obce, stan, w jakim go witała – wciąż panieński i wciąż wolny – mógł stanowić pewne zaciekawienie, choć zdecydowanie zdawał sobie sprawę, że nie w jego polu zainteresowania leżało to, czy Primrose Burke ociągała się z zamążpójściem.
– Durham? – miejsce, które wskazała prędko w kolejnych słowach było nijak związane z jego ojczystą ziemią; wzrok, który studiował jej spojrzenie na nowo potoczył się w dół, odnajdując kręte zapiski runiczne – Czy Durham słynie z podróżników? Runistów? Samozwańczych szamanów? – zapytał od razu, wędrując po ciemnych kreskach i zawijasach na pergaminie, uważnie, powoli, jakby chciał upewnić się, że faktycznie mogły mieć cokolwiek wspólnego z tym, co sugerowała.
Widywał podobne – nieznaczące wiele, choć zabezpieczające miejsca pochówków na tyle, by uchronić je przed pospolitymi rabusiami – być może ktoś przeliczył ich moc?
– Pytam, ponieważ to jedyne, co nasuwa się na myśl, lady Burke – stwierdził, podnosząc znów spojrzenie na kobietę. Przy stoliku pojawiła się młoda panna, dźwięk porcelany na moment wypełnił przestrzeń, drobny uśmiech i skinięcie głową oznajmiło podziękowanie – później sięgnął po filiżankę z herbatą, wciąż obserwując Primrose.
– To, że ktoś poznał tego typu runy daleko poza Anglią i próbował ich używać, nie do końca świadom tego, co znaczą i co mogą powodować – naczynie z drobnym brzdękiem uderzyło o spodeczek – To runa zabezpieczająca, ta – palcem wskazał na jeden z malunków, które sporządziła – Podstawowa, nie uchroni przed większą magią, być może ktoś przeliczył swoje możliwości?



the sun is hiding
and if you do not have a name, you have nothing
Maahes Shafiq
Maahes Shafiq
Zawód : badacz run, finansista, książę Egiptu
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
shadow, don't try to act like the sun
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11784-maahes-shafiq#363778 https://www.morsmordre.net/t11819-geb#364963 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t11818-skrytka-bankowa-nr-2559#364962 https://www.morsmordre.net/t11820-maahes-shafiq#364995

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach