Wydarzenia


Ekipa forum
Magiczne zbiory
AutorWiadomość
Magiczne zbiory [odnośnik]10.02.16 14:59
First topic message reminder :

Magiczne zbiory

Wystrój utrzymany jest w zgodzie z architekturą budynku. Z wejścia zaskakują swoimi mocarnymi wielkościami wysokie regały z książkami. Aby ułatwić znajdowanie odpowiedniej lektury, co rusz ustawiono bezpieczne drabiny z podestem otoczonym barierką, umozliwiając czarodziejom poruszanie się wzdłuż wyższych kondygnacji półek, przesuwając się po szynach drabiny z pomocą magicznego zaklęcia: Depulso, popychającego podest dalej.  Wstępu mugolom do tego miejsca broni magiczne zaklęcie otaczające pobliskie korytarze, wywołujące w mugolach poczucie, że czegoś zapomnieli zrobić i natychmiast powinni opuścić teren wokół katedry, udając się w inną lokalizację. Zaczarowane księgi znajdują się również w innych częściach sali, tutaj jednak są zgromadzone ich największe zbiory.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:06, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Magiczne zbiory [odnośnik]14.07.19 20:42
Nieznajomy nie zdawał się być pod wrażeniem widoku trolla spośród książek. To dobry znak, kiedy jednak on zrobił krok w stronę przedmiotu, Meg cofnęła się o dwa w tył, byle dalej od rogatego bydlaka. Po chwili już książka była zamknięta i jakby spokojna, a Attenberry mogła odetchnąć z ulgą. To. Był. Koszmar.
- Żadna tam dobra książka, napastliwy gnom z wścieklizną obrażający piękne słowo jakim jest literatura. - prychnęła odważnie, skoro książka była w ramionach czarodzieja i raczej nie zrobi jej już krzywdy. Choć nie planowała zbliżać się do tej pozycji, tak na wszelki wypadek. - Dużo książek tutaj napada ludzi?
Prychnęła jeszcze oburzona, a jak, aż zapomniała, że w sumie to chłopak za nic nie odpowiada, tylko w sumie to uratował jej skórę. Dopiero po chwili chyba dotarło to do niej, bo jednak zrobiła krok w jego stronę i uśmiechnęła się trochę zakłopotana. No, ale kto nie byłby zdenerwowany, gdyby go książka chciała podźgać?
Kolejne pytanie trochę zbiło ją z tropu, a w jasnych oczach aż zabłysła jakaś iskierka fascynacji. Gdyby czarodziejski świat nie odpowiadał za zniszczenie jej własnego, pewnie byłaby podekscytowana o wiele bardziej, nawet teraz jednak opieka nad magicznymi stworzeniami brzmiała totalnie jak zajęcia na których nigdy nie zmrużyłaby oka. Czy to tam uczą się o jednorożcach, gnomach i tak dalej?
- Um... - mruknęła średnio elokwentnie, nie do końca chcąc się przyznawać do bycia niemagiczną, skoro żadna szaleńcza anomalia jej jeszcze nie zdradziła. - Chyba taką mam naturę, że nie potrafię głaskać czegoś, co jest wredne.
Stwierdziła, uśmiechając się przy tym w końcu i przyglądając się rozmówcy. Ta scena była tak absurdalnie mdła, jakby pochodziła z romansidła pisanego przez piętnastolatkę marzącą o magicznym świecie. A Meg wiedziała o tym doskonale, bo jako piętnastolatka bardzo marzyła o magicznym świecie i kochała romansidła.
- Tak czy inaczej dziękuję za ratunek. - dodała zaraz. - Czy... mógłbyś ją odłożyć? Nie polubiłyśmy się i nie chcę jej bardziej prowokować.
Wyjaśniła zaraz, bardzo ale to bardzo nie chcąc brać tego tomiszcza we własne dłonie, bo kto wie, jeszcze by książce zęby wyrosły i by jej tę rękę książka ucięła. W tym świecie wszystko jest realne, ona sama jeszcze tego ranka miała w końcu kaczy dziób.
- W czym ci przeszkodziłam?
Spytała zaraz ciekawsko. Niby wiedziała, że nie powinna za wiele rozmawiać z czarodziejami, jednak najzwyczajniej w świecie brakowało jej ludzi. Miała już dość siedzenia w miejscu i patrzenia na pergamin i to denerwujące pióro, które chciało latać zawsze, kiedy wypuściła je z dłoni.
Meg Attenberry
Meg Attenberry
Zawód : Złodziejka
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Niestety, nie mogę się wytłumaczyć, ponieważ nie jestem teraz sobą.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
https://66.media.tumblr.com/325c8e1a7af4b4ef1851975e09687ecd/tumblr_ohj9mzZcl31veydt5o1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6727-meg-attenberry https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]14.07.19 20:42
The member 'Meg Attenberry' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Magiczne zbiory - Page 8 YfWsreo
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]16.07.19 13:01
Steff uniósł wysoko brwi. Czy ta dziewczyna nie miała instynktu samozachowawczego?
-Ani ogr, ani gnom! - wypalił i asekuracyjnie pogłaskał książkę, na wypadek gdyby podręcznik poczuł się obrażony.
Podniósł wzrok na dziewczynę i zmiękł nieco na widok jej ładnego uśmiechu. Dopiero teraz mógł się jej w spokoju przyjrzeć i właściwie cała była ładna. Blond loczki, okrągła (ale nie pyzata!) buzia o delikatnych rysach, urocze piegi, niższa od niego (uff)... Stanowczo jest dziewiątką! Tylko figlarny wyraz jej oczu nieco zaprzeczał tym anielskim rysom twarzy i pięknemu uśmiechowi, ale - prawdę mówiąc - właśnie to było intrygujące.
Ach, coś tam mówiła. Szybko przestawił się ze wzrokowego odbioru świata na odbiór wzrokowo-słuchowy i usłyszał coś o głaskaniu wrednych rzeczy.
-Czyli nie pogłaskałabyś kuguchara? - wyrwało mu się. Za późno uświadomił sobie absurdalną naturę tego pytania, ale sam miał taką naturę, że strasznie nie lubił kugucharów ani mugolskich kotów. Zjadały w końcu szczury i nawet jako człowiek czuł się przy nich nieswojo!
Na podziękowania, wyprostował się dumnie i posłał dziewczęciu (w założeniu) szarmancki uśmiech. Może te taktyki na pewnegosiebiedupka faktycznie działały?
Nie ma za co, mała.
-Nie ma za co, m...iło mi. - jednak nie odważył się powiedzieć "mała", ale jeszcze się wyrobi. -Znaczy, miło mi, że mogłem pomóc. - odchrząknął, pozorując większą pewność siebie. -Masz rację, lepiej ją odłóżmy, na wypadek gdyby znowu poczuła się obrażona. Wzięłaś ją stamtąd? - wskazał dłonią w kierunku działu podręczników, bo książka z pewnością poczułaby się obrażona, gdyby odłożył ją na niewłaściwe miejsce. Podręczniki bywały bardzo pedantyczne, pisali je w końcu pedantyczni mózgowcy. Kujony z Ravenclawu i tacy tam, wśród których nie odnajdywał się zdolny, ale niefrasobliwy Steff.
-Och, nic szczególnego, pogłębiam wiedzę z cyklu zaawansowanego łamania klątw, bo pracuję w Ministerstwie. - obwieścił nieznajomej tonem mugoli, którzy oznajmiali wszystkim, że studiują prawo. Po sekundzie dotarło do niego, że nie znajdują się w dziale poświęconym klątwom, więc dodał usprawiedliwiająco:
-Ale teraz, w ramach intelektualnej przerwy, odświeżam swoje wiadomości z zakresu opieki nad magicznymi stworzeniami. - chwila, czy nie zabrzmiał zbytnio kujonowato? Zerknął kontrolnie na nieznajomą i rozdziawił buzię.
-...cała się iskrzysz! - stwierdził, a potem syknął z bólu, bo poraził go prąd! Z zaskoczenia wypuścił książkę z rąk.
-Jesteś....charłakiem?! - wydusił zafascynowany i zdezorientowany Steff, kątem oka widząc jak inni w bibliotece też krzywią się z bólu.
Upadek (a może nawet wyładowania?) najwyraźniej zabolał też książkę. Podręcznik, uderzywszy głucho o podłogę, stanął na nóżki i zarejestrował, że miłygłaszczącychłopiec został porażony prądem przez bezczelnąpanią. Nastroszył zatem sierść, wysunął rogi i znów zaszarżował w stronę Meg!






intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]20.07.19 0:21
- Nie, gdyby był wredny. - stwierdziła. Dzięki Kajce poznała magiczne koty, więc mogła udawać całkiem dobrze. - To nieuprzejme względem nich, że całą rasę oceniasz jak jednego. - dodała poważnym tonem, przyglądając się chłopakowi. Uśmiechnęła się dopiero po dobrych kilku sekundach, zdradzając że nie do końca mówi poważnie.
W sumie to mówiła poważnie, ale nie bardzo jej to przeszkadzało.
Był uprzejmy i jakby zagubiony, ale w tym zagubieniu całkiem uroczy. Bawiła go jej postawa i entuzjazm. Nie spieszyła się więc z odchodzeniem. Brakowało jej ludzi. Większość czasu siedziała w miejscu bojąc się anomalii, wychodzenie jednak kusiło, aż za bardzo kusiło.
- Tak, dokładnie. - potwierdziła, wskazując półkę na której wyraźnie widoczna była luka pomiędzy książkami. To tomiszcze było spore i zabierało dość dużo miejsca.
Uniosła lekko brwi, słuchając jego dalszych słów. Nieznajomy był całkiem zabawny, jak te dziwadła które zawsze trzymają się na boku klasy bo trochę nie wiedzą jak się zachować kiedy są między ludźmi. Meg dobrze o tym wie, bo do nich należała.
- Oh no dobrze, panie Pracuję w Ministerstwie i pogłębiam zaawansowaną wiedzę czegośtam w intelektualnych przerwach od dbania o to by nigdy nie zdobyć przyjaciół. - uśmiechnęła się szerzej, tonem głosu starając się go przedrzeźniać, bo taki oto wielki mądrala. Choć może faktycznie był mądralą, może to całe łamanie klątw to jak prawo czy medycyna w mugolskim świecie, kto wie.
Eh, zdecydowanie powinna być milsza dla ludzi którzy ją ratują. Nie dane jej było jednak dodać czegokolwiek miłego, bo zaraz okazało się, że zmienia się wchodzącą błyskawicę.
- Odsuń się, odsuń się, szybko! - niemal pisnęła, cofając się byle szybciej kilka kroków, nie chcąc żeby obecny to chłopak czymś od niej oberwał. A jednak się stało. Poczerwieniała trochę zdenerwowana, bo po nie tylko ten chłopak oberwał, a i kilka innych osób. Na szczęście chyba nie bardzo poważnie.
- Przepraszam. Nic ci nie jest? - spytała zamiast odpowiadać. Nie podchodziła jednak bliżej, jakby trochę się jednak bała, że jak się zbliży to stanie się coś gorszego. Na pytanie chłopaka nie odpowiedziała. Chciała w sumie się byle szybciej zmywać i szukać Caileen, żeby nie narobić sobie problemów, ale w tym momencie Książkognom znów na nią ruszył.
A ona chciała tylko poczytać!
- O nie... - jęknęła, nie wiedząc gdzie ma uciekać i w ogóle co robić, niewiele myśląc po prostu wskoczyła na krzesło. Kucnęła na nim, bo trochę się bała, że jak ją jakaś bibliotekarka zobaczy to ochrzani, a bibliotekarki potrafią być straszne. - Chyba znowu potrzebuję ratunku...
Nie ma to, jak kogoś wyśmiewać, razić prądem, a chwilę potem robić do niego słodkie oczka. Gratulacje, Meg, pełnia klasy.
Meg Attenberry
Meg Attenberry
Zawód : Złodziejka
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Niestety, nie mogę się wytłumaczyć, ponieważ nie jestem teraz sobą.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
https://66.media.tumblr.com/325c8e1a7af4b4ef1851975e09687ecd/tumblr_ohj9mzZcl31veydt5o1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6727-meg-attenberry https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]23.07.19 1:48
-A spotkałaś kiedyś kuguchara, który nie jest wredny? Bo ja nie! - wzruszył buntowniczo ramionami. To wcale nie było tak, że kuguchary chciały go zjeść, gdy był szczurem. Nie uprzedzałby się do nich tylko z takiego powodu (chyba). Po prostu, były...wredne, no. Przynajmniej dla niego, nawet w ludzkiej postaci! Nastroszył się do obrony, bo nie lubił jak mu zarzucano, że nie lubi zwierząt, bo lubił wszystkie poza kotami i kugucharami, ale Meg szybko się uśmiechnęła, więc on też. Miała ładny uśmiech, ale chyba żartowała sobie trochę z niego, niczym jakiś kuguchar.
-Nie czegośtam, tylko łamania klątw i to nie wyklucza zdobywania przyjaciół! Każdy potrzebuje łamacza klątw za przyjaciela gdy wyrosną mu ośle uszy, bo niechcący dotknie czegoś przeklętego. - nastroszył się lekko, ale tylko lekko, bo sam wyczuwał absurd własnych słów. Najchętniej codziennie ściągałby klątwy z przyjaciół i przechwalał się potem codziennie jak to uratował im życie, ale tylko raz jeden jego kolega nabawił się oślich uszu i został spektakularnie odratowany. Steff całe życie czekał na kolejną taką okazję i już się nie doczekał, a codziennie zdejmowane ośle uszy w Ministerstwie (wbrew pozorom, to powszechna klątwa!) nie były już tak zabawne, bo należały do obcych ludzi.
Dziewczyna chyba sobie z niego żartowała i nie wiedział dlaczego. To znaczy, zdążył już się nauczyć, że dziewczyny mają we wszystkim ukryty cel (w żartowaniu szczególnie), ale nie potrafił go odgadnąć. Chciała, żeby odłożył na miejsce książkę? Przecież już obiecał, że to zrobi...
...i nie zdążył, bo cała się roziskrzyła.
-Chyba ni... - wymamrotał zdezorientowany na jej przeprosiny i nie dokończył, bo znów poraził go prąd! Widział, że po skórze Meg nadal pełzają iskry. I że ruszył na nią książkognom, to znaczy całkowicie zwyczajny i niewinny podręcznik.
-Nie bój się go, tylko się zestresował! I nie mów nic nie miłego! - zakrzyknął spanikowany, bo wcale nie bał się książkognoma, ale powiedzmy, że znał konsekwencje obrażania tego podręcznika.
-Najlepiej go pogłaszcz...albo nie, nie głaszcz, porazisz go prądem i bardziej się zestresuje! - układał plan na bieżąco.
-Już dobrze, zaraz cię odłożę... - zapewnił księgę łagodnym tonem, nie zbliżając się jednak, bo nadal czuł się...naelektryzowany. I miał wrażenie, że włosy stanęły mu dęba. I jeszcze piekły go dłonie, czy ta dziewczyna właśnie go poparzyła?!
Książka odwróciła się do niego nieufnie, jakby chcąc oszacować jego prawdomówność. Miły pan wydawał się jednak skrzywdzony, a groźna dziewczyna stała na krześle i piszczała. Dlatego księga nie dała za wygraną - gruby tom z całej siły wbiegł w nogę krzesła, waląc w nie rogiem!

książka atakuje twoje krzesło i całe zaczyna chybotać, rzucasz na zwinność:
0-30: spadasz tuż pod książkę i musisz ją uspokoić, bo zaraz cię dorwie
31-60: sama zeskakujesz z krzesa z dala od książki, może w roziskrzone ramiona Steffena?
61-100: utrzymujesz się na swoim schronieniu!

Steffen -60 obrażeń elektrycznych : c


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]23.10.19 23:48
5. lutego 1957 r.
Åsbjørn pojawił się w bibliotece z samego rana. Próbował warzyć eliksiry, jednak około ósmej nad ranem doszedł do wniosku, że nie poświęca się temu tak, jak by mógł w pełni. Jego umysł wciąż wędrował w kierunku badań, które w końcu wchodziły w jakąś bardziej kształtną fazę. W końcu mógł wyjść z szopy, spotkać się z kimś, kto widział w nim naukowca, a nie szemranego typa z Nokturnu. Z kimś, kto nie miał na jego temat wyrobionej opinii - a przynajmniej taką miał nadzieję. Nadal nie do końca rozumiał Anglików. Tych ze szlachty to już w zupełności. W Norwegii po prostu patrzyli na krew, a czarodziejska arystokracja choć była, to skupiała się tylko wokół rodziny królewskiej. Byli całkiem niedostępni. Innych szlachciców wybili - brak konkurencji, brak zagrożenia. Całkiem sprytne, jakby ktoś o to spytał Ingissona.
Norweg zjawił się więc w bibliotece zdecydowanie wcześniej, postanawiając zacząć nie od magicznych zbiorów, a od archiwum. Tam bowiem znajdował najdziwaczniejsze i najstarsze księgi. A ponieważ poruszał temat, który w alchemii od czasów wynalezienia leku na smoczą ospę pozostawał w dużej mierze mgliście opisany, właśnie takich pozycji potrzebował. Skrupulatnie wypisywał rewersy, na których jego nazwisko wyglądało dziwnie egzotycznie. Ściany książek rosły wokół Norwega, gdy ten zagłębiał się intensywnie w lekturę o zastosowaniach smoczej krwi. Dokładnie prześledził już wczesne prace prowadzące do wynalezienia antidotum na smoczą ospę, szczególnie dużo uwagi poświęcił temu, dlaczego smocze oko i smocza krew były stosowane zamiennie. Skrupulatne notatki dotyczące dawek i obserwowanych efektów oraz skutków ubocznych zajmowały wiele ze stron jego oprawionego czarną tkaniną notesu. Skrzętnie wynotował i przeanalizował dane już wcześniej, a wyniki były jasne. Krew smoka stanowiła część tej bestii o zdecydowanie najwyższym potencjale magicznym. Organizm czarodzieja reagował na takie stężenie energii obroną: w zdecydowanej większości przypadków nie współpracował z ingrediencją, starając się ją zwalczyć. Norweg bardzo ostrożnie całymi miesiącami badał stężenia, temperatury i dawki, wyrysowując wykresy i zbierając dane. Teraz pozostawało mu uzupełnić wiedzę o próbach innych alchemików, a informacje wręcz zastępowały mu pożywienie i wodę, kiedy siedział z nosem zakopanym w pożółkłych stronicach. Czytał wszystko, nawet z pozoru najbardziej nieznaczące notatki o tym, jak ktoś kiedyś pomylił krew smoka z krwią salamandy i stworzył Rosno-Włos, który powinien być raczej nazwany Gubi-Włosem. Wyszukiwanie takich wspomnień było zajęciem niezwykle żmudnym i powolnym, jednak Ås robił to nie pierwszy raz. Zdecydowanie najbardziej zainteresował go traktat niejakiego Erwanda z Berwick-upon-Tweed, który schyłek swojej wieloletniej - bo ponad stupiętnastoletniej - kariery alchemicznej poświęcił próbom zneutralizowania krwi smoka tak, aby otrzymać z niej wodę. Ingisson sam cel pracy uważał za nieszczególnie trafiony, bo w końcu krwi smoka nie znajdowało się ot tak na ulicy. Była dość drogą ingrediencją, dlatego próby przemieniania jej w wodę uważał za co najmniej niespełna rozumu. Cała praca jednak stanowiła dla niego niesamowitą wartość: ktoś w końcu zajmował się tym, co sam odkrył, że musi zrobić. Nie tak drastycznie jednak: wystarczyło mu zniwelować toksyczność krwi, nie zaś jej ogólny charakter i potencjał. Musiał jakoś obłaskawić tę bestię. Dlatego poświęcał się temu traktatowi od przeszło miesiąca, co rusz weryfikując swoje notatki. Wiedział już, że będzie potrzebował przynajmniej jednej anty-ingrediencji zwierzęcej i silniejszej roślinnej, jednak to nie na tym skupiał się najbardziej. Od tego miał ludzi. Siebie miał od tego, żeby przeszukiwać wszelkie alchemiczne dzieła w poszukiwaniu nielicznych wspominek o zastosowaniach smoczej krwi.
Mimo wszystko Norweg nie stracił poczucia czasu. Pracę zaplanował sobie dokładnie tak, żeby przed przybyciem Ollivandera mieć czas na oddanie wszystkich książek archwialnych, przeniesienie się do części z magicznymi zbiorami i przyniesienie do czytelnianego stołu na uboczu wszystkich książek, które wydały mu się przydatne. Oczywiście pewnie nie pomyślał o wszystkich, jednak już przedwczoraj pojawił się w bibliotece, aby w spisie sprawdzić jakich pozycji potrzebować będą na pewno. I tak znalazło się parę średnio i bardzo zaawansowanych ksiąg numerologicznych, w szczególności tych zahaczających o dziedziny białej magii. Naniósł też kilka pozycji o podstawach alchemii i tego, jak bazy eliksiralne korespondowały z zaklęciami. Przede wszystkim jednak naniósł kilka rolek pergaminu, parę kałamarzy i piór do pisania. I akurat na pięć minut przed przybyciem pana lorda udało mu się przygotować stanowisko. Obrzucił jeszcze raz wszystko uważnym spojrzeniem, jednak nie wydawało mu się, aby zapomniał o czymś bardzo istotnym. Swój notes trzymał pod pachą - nie rozstawał się z nim. Poprawił jeszcze jedną książkę, która leżała krzywo względem krawędzi stołu i w końcu skinął głową, kierując się w stronę kontuaru. To przy nim w końcu umówił się z Ollivanderem, wpół do szóstej.
Przyszedł trzy i pół minuty przed czasem.


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]31.12.19 17:22
| 13 marca

Chciała mieć więcej czasu, który mogłaby spędzać w bibliotece. Naprawdę: ta ilość książek, pomysłów, historii i wiedzy inspirowały i sprawiały, że artystyczna praca Gwen była po prostu łatwiejsza. Nadmiar obowiązków sprawiał jednak, że nieczęsto mogła spędzić spokojne chwile w tym przybytku. Mimo wszystko pracowała pędzlem, nie piórem, więc bibliotekę odwiedzała głównie wtedy, gdy musiała coś sprawdzić bądź akurat miała ochotę oraz na jakąś rozrywkową literaturę.
Dziś w czeluścią biblioteki sprowadziła ją nie praca i nie sztuka, a czary. Magia wciąż nie słuchała jej tak, jakby tego sobie życzyła. Czary nie zawsze się udawały, nawet jeśli nie należały do szczególnie trudnych. Choć w szkole nie była z uroków wcale najgorsza to widząc innych czarodziejów, którzy brylowali w tej dziedzinie, widziała, jak wiele ma braków. Skupiała się ostatnio na wielu dziedzinach, nie stając się specjalistą w niczym szczególnym i ostatnio zaczęła usilnie myśleć nad tym, by zacząć to zmieniać.
Owszem, w ostatnim czasie ćwiczyła różnorakie magiczne i mugolskie zdolności. Eliksiry nie szły jej wcale najgorzej, transmutacyjne czary słuchały się jej jakby trochę lepiej. Poszerzyła wiedzę o zielarstwie, co już zdążyło przydać jej się w pracy, a niedawno zdobyte umiejętności związane z fotografią naprawdę ją cieszyły. Czasy były jednak trudne i dobrze było umieć się bronić. Jakimś cudem nigdy nie potrafiła się jednak skupić w wystarczającym stopniu na czarach defensywnych. Być może była na nie zbyt emocjonalna? Rzucanie uroku kojarzyło jej się z wyrzuceniem z siebie tkwiących wewnątrz emocji. Obrona, odwrotnie, na zamknięciu ich w sobie i próbie zapanowania nad nimi. A z tym zawsze miała problem, choć przecież tarcze i inne zaklęcia z tej dziedziny czasami mimo wszystko jej wychodziły.
Uznała jednak, że lepiej będzie się skupić na tym, co na tę chwilę sprawiało jej większą przyjemność. Wciąż czuła opór przez krzywdzeniem innych, zwłaszcza bezpodstawnie, ale tak chyba powinien mieć każdy zdrowy na rozsądku człowiek, czyż nie? A co z tego, że odbije tarczą cudzy atak, skoro nie przerwie ciągu kolejnych zaklęć? Uroki były istotną dziedziną i nie miała najmniejszego zamiaru z nich rezygnować. Choć musiała przyznać sama przed sobą, że miała do pokonania jeszcze wiele barier, zarówno tych związanych z umiejętnościami, jak i własną psychiką.
I tak było lepiej, niż jeszcze pół roku temu, prawda? Wspominała w duchu spotkanie z Artutem Longbottomem, któremu tłumaczyła, że nikogo nie chce skrzywdzić. A jakimś cudem w trakcie ostatniego spotkania Klubu Pojedynków pozbawiła przytomności swoją przeciwniczkę… i wcale nie czuła się z tym aż tak źle, jak myślała, że będzie.
Rozłożyła przed sobą książki dotyczące uroków. W dłoni trzymała pióro, gotowa robić notatki w swoim starym, poniszczonym zeszycie. Chyba będzie musiała go za jakiś czas zmienić na inny, bo kartki ledwo trzymały się oprawy. Na razie jednak sentyment do przedmiotu był zbyt silny, aby była w stanie go zmienić. Kawałek dalej, choć wciąż na wyciągnięcie ręki, leżała jej różdżka. Oczywiście nie miała zamiaru czarować w bibliotece, przyszła tu, by zdobyć wiedzę teoretyczną, nie praktyczną. Ale niektóre zaklęcia wymagały specyficznego ruchu nadgarstkiem, którego po prostu nie mogła przećwiczyć bez tego zaczarowanego kawałka drewna.
Grzebiąc w książkach, wdychała biblioteczny kurz. Pamięć podsunęła jej wspomnienia ze szkolnej biblioteki, w której próbowała przygotowywać się na zajęcia. Nigdy jednak nie robiła tego tak skrupulatnie, jak teraz, naiwnie wierząc, że magia niekoniecznie jej się w dorosłym życiu przyda. Przecież jak mogła chcieć być częścią świata, który wcale nie chciał jej? Przeglądała wtedy książki, raczej bezmyślnie gapiąc się na strony i licząc, że część wiedzy skapnie na nią w iście nadnaturalny sposób. Teraz wczytywała się w tekst, próbując znaleźć w nim coś dla siebie.
„Confundus” będąc raczej prostym zaklęciem, nie stanowił dla panny Grey szczególnego wyzwania, ale lektura jednej ze znajdujących się przez nią pozycji uświadomiła ją, że to chyba znacznie bardziej użyteczny czar, niż myślała wcześniej. Jeśli był szczególnie udany, mógł wyczyścić pamięć drugiej osoby na dłuższy czas, niż kilka ostatnich chwil. To mogłoby być przydatne, choć raczej nie w codziennym życiu Gwen. Chociaż kto wie? Miała przecież talent do mówienia nieprzemyślanych głupot, z czego w pełni zdawała sobie sprawę. Jeden udany „confundus” załatwiłby problem.
Chwilę później wzrok dziewczyny padł na „clamario”. Nie znała tego czaru ze szkoły i nigdy go nie użyła. Z tego, co pamiętała, nie było go w spisie pojedynkowych zaklęć. Ogłuszający czar, nie zadający przy tym żadnych szczególnych obrażeń, wydał się Gwen doskonały do ewentualnej dezorientacji przeciwnika. Jeśli ktoś ją zaatakuje, pozbawienie go słuchu na pewno da jej chwilę przewagi i powoli na ucieczkę. W końcu jeśli przypadkiem zaatakowałby ją jakiś czarnoksiężnik raczej próbowałaby się jak najszybciej teleportować z miejsca zdarzenia, a nie bić się do upadłego. Chociaż z drugiej strony… w wielkich emocjach czasem łatwiej jest rzucić czar, niż przemieścić się w inne miejsce, bez ryzyka rozszczepienia.
„Horatio” fascynowało ją zawsze, choć nigdy nie miała wystarczających zdolności, aby rzucić ten czar. Nie przeszkodziło jej to jednak w kilkukrotnym powtórzeniu tego słowa w głowie. Kiedyś na pewno będzie na niego gotowa. Musi być. Będzie się starać, dopóki nie będzie! Tak, to chyba dobre postanowienie noworoczne. Szkoda, że nie wpadła na nie przed Sylwestrem.
Chwilę później zapisała w zeszycie słowo „Solis” i chwyciła różdżkę, machając nią pod stołem. Milczała przy tym, nie chcąc przypadkiem oślepić sama siebie. To kolejny czar, który podobnie jak Clamario, mógł dać jej szansę na ucieczkę w razie prawdziwego starcia. I on chyba był zakazany w Klubie Pojedynków, ale nie była tego taka pewna. Przed kolejnym starciem sprawdzi listę dozwolonych czarów i jeśli będzie mogła, spróbuje go użyć. Ciekawe, jak zadziała w praktyce?
Gdy dotarła od Terremotio drgnęła. To ten czar zniszczył Stonehenge. Był trudny i naprawdę paskudny. Czasem dziwiło ją, że tak groźne czary mieszczą się w urokach, a nie obronie przed czarną magią. Czarodzieje w ten sposób dawali swoiste przyzwolenie na używanie ich, a przecież przez takie trzęsienie ziemi mogła zginąć nie jedna, a wiele osób, co udowodniło już spotkanie arystokracji. Jednocześnie jednak nie zabijało wprost, jak to najgorsze z czarnoksięskich zaklęć. Dało się je przetrwać i w gruncie rzeczy, może czasem było przydatne? Kto wie. Chyba nie każdy potężny czar powstawał z myślą o tym, by zabijać i mordować innych, prawda? Nie zmieniało to faktu, że czytając o tych wszystkich groźnych urokach, przeszła jej przez głowę myśl, że czarodzieje są mimo wszystko o wiele bardziej pomysłowi w kwestii zadawania obrażeń niż mugole. A może po prostu tak jak się tylko wydawało, bo nigdy nie dane było jej poznać dogłębniej niemagicznej historii? W końcu uczęszczała do magicznej szkoły, która takich rzeczy po prostu nie nauczała.
Zerknęła na strony w zeszyciku. Zapisała już dwie z nich. Odłożyła różdżkę na biurko i powoli zaczęła powtarzać zapisane zaklęcia. Półszeptem, tak, aby przypadkiem komuś nie przeszkadzać, starając się, aby inkantacje były wypowiedziane jak najczyściej. To w końcu połowa sukcesu zaklęcia! Musiała dokładnie pamiętać inkantacje, aby w ogóle móc spróbować rzucić dany urok, a w chwili stresu łatwo było zapomnieć własne imię. Co dopiero brzmienie zaklęcia, które nie niosło dla nieznającej łaciny Gwen żadnego konkretnego znaczenia.
Poczuła, że jej głowa zaczyna powoli narzekać. Niewiele dzieliło ją od bólu głowy spowodowanego długotrwałym skupieniem i powoli narastającym głodem. Zerknęła na znajdujący się nieopodal zegar. Spędziła już przy tym stoliku co najmniej dwie godziny, jeśli nie więcej. Nie pamiętała, kiedy dokładnie przyszła. Och, ale ją to wciągnęło! Czy jednak czytanie o urokach będzie miało przełożenie na praktykę? Miała nadzieję, że tak. To przecież zazwyczaj tak działało. Najpierw trzeba było o czymś przeczytać, aby następnie wprowadzać zdobyte informacje do działania w praktyce. Może za jakiś czas spróbuje wyczarować Horatio? Ale najlepiej byłoby, gdyby chyba ktoś jej towarzyszył. Samotne ćwiczenia były nie tylko nudne, ale i niebezpieczne. Magię nie zawsze dało się przewidzieć.
Wstała od stolika nieco pokracznie: jej ciało ponownie musiało przywyknąć do innej pozycji. Wzięła głęboki oddech i schowała zeszyt do torebki, a różdżkę do kieszeni. Tak, by była pod ręką. Następnie zabrała się za spokojne roznoszenie książek na miejsce, kątem oka dostrzegając, że pilnie przygląda jej się jedna z bibliotekarek. Gdy Gwen rzuciła jej krótki uśmiech, kobieta natychmiast odwróciła wzrok. Dziewczyna pokręciła głową, śmiejąc się w duchu. Czy pracujące tu osoby naprawdę zawsze musiały być tak nieprzyjemne? Musiały mieć chyba smutne i nudne życie, choć z drugiej strony… praca w tak inspirującym miejscu powinna działać na nie wręcz w przeciwny sposób. Ale kto wie, może po latach, po przeczytaniu wszystkiego, co znajdowało się na tych półkach… rzeczywistość po prostu robiła się nudna?

| zt


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]14.01.20 3:23
Nie wiedział o Ingissonie zbyt wiele, choć równie dobrze mógł posiadać wiedzę tą samą, co reszta członków Zakonu Feniksa - nie dopytywał Fredericka o szczegóły, gdy auror rzucił mu parę faktów, z których najbardziej istotny dotyczył umiejętności Norwega. Ollivander nie znał się na alchemii, nigdy nie interesował się tą dziedziną ponad podstawy, a i z nich wiele zdążyło wymknąć się z pamięci. Czas skutecznie zacierał szkolną wiedzę i mimo postanowień o regularnym odświeżaniu umiejętności nabytych w Hogwarcie, nie sposób było zajmować się wszystkim, dlatego eliksiry prędko poszły w niepamięć. Na szczęście nie musiał się tym przejmować, na własny użytek potrzebował eliksirów, które warzyli nawet ci średnio-zdolni, a pozycja i brzęcząca sakiewka torowały drogę do niezawodnych. W drodze na spotkanie zastanawiał się nawet, czy jego drogi skrzyżowały się z jakimkolwiek alchemikiem w związku z ambitniejszym projektem albo bardziej skomplikowaną współpracą, nic jednak nie wyłaniało się z pamięci, tylko parominutowe spotkania, szybkie przedstawienie oczekiwań. Był ciekaw tej współpracy i w przeciwieństwie do reszty Zakonników, nie zastanawiał się zbyt intensywnie nad zagrzebaną (cóż, nie do końca, skoro wciąż Asbjornowi nie ufano) przeszłością mężczyzny, nie spieszyło mu się do oceniania albo nieufności - ostrożny był zawsze i w tym przypadku nic się nie zmieniało. Ulysses skupiał się na naukowym aspekcie, szukał dróg i rozwiązań, pożytkując czas właśnie na nie. Na opinie miał jeszcze czas, ufał swojemu przenikliwemu spojrzeniu, niepostrzeżenie wyłapującemu szczegóły. Rzadko ograniczał się do cudzych koncepcji, utkanych z uprzedzeń. Alchemik nie był więc w błędzie - Ollivander nie sądził na jego temat (jeszcze) nic.
Przygotował się zawczasu, skrupulatnie, ale nie przesadnie, ceniąc swój czas, swoje obowiązki oraz projekty - odpoczynek nieustannie zaniedbywał, choć z nowym rokiem wreszcie poczuł trochę wytchnienia i ulgi, mimo wielu przeciwności, z uporem maniaka tłukących po łbie. Wytrwale uciszał źródło dobrego uczucia, w czym niezwykle przydatny okazywał się natłok pracy - chociażby nad eliksirem. Rozmyślania nad samą smoczą krwią, składnikami, proporcjami i każdą alchemiczną zawiłością pozostawił Asbjornowi oraz reszcie. Zadanie Ollivandera związane było ze zdecydowanie bliższą mu dziedziną - podjął się już poszukiwań na temat zaklęcia Protego, nie chcąc późniejszych zaskoczeń. Korzystał z własnych materiałów, rodowej biblioteki - tam też wynotował ostatnią książkę, której potrzebował. Ograniczał źródła, planując sięgać do kolejnych tylko wtedy, gdy posiadane się nie sprawdzą - zresztą, w numerologii lubił dochodzić do pewnych wniosków samodzielnie, dopiero po wykonanej pracy weryfikując swoją drogę i jej poprawność. Nie chciał popaść w schematy - zawsze doceniał ich wartość, również w różdżkarstwie, lecz często ograniczały pole działania.
Również zjawił się w bibliotece przed czasem, niespiesznie odnajdując potrzebną książkę - już z nią w dłoni dostrzegł Ingissona, któremu skinął głową jeszcze zanim się zbliżył.
- Dzień dobry, panie Ingisson - wypowiedział cicho słowa powitania, nie mącąc spokoju biblioteki - wplótł się w szelest kartek. Biblioteki były mu prawie tak bliskie, jak lasy. Podążał za mężczyzną do miejsca pracy, które omiótł krótkim spojrzeniem, analizując w ułamku sekundy pedantyczny porządek. Lubił ład, choć bardziej istotne było to, czy panuje w zapiskach - jego własny pedantyzm ograniczał się do nich. - Jak idzie praca? - zapytał, zajmując miejsce przy stole i dając sobie chwilę na ustawienie własnego stanowiska. Dopiero po odpowiedzi dodał coś od siebie. - Zrobiłem wstępne rozeznanie w literaturze - uniósł lekko trzymane notatki.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]04.02.20 21:10
Z daleka już widział sylwetkę Anglika. Wyprostowaną i dumną; jednak w przeciwieństwie do wielu innych Anglików, tego Norweg rozumiał. Szanował wiedzę, jaką posiadał lord Ollivander i dlatego fakt, że lord nosił się... no, jak lord, nie przeszkadzał mu. W oczach Ingissona każdy musiał zasłużyć sobie na szacunek – był to jeden z powodów, dla których sam miał duży problem z wybaczeniem sobie i przyjęciu tego, co los mu dawał. Lecz większość arystokracji zwyczajnie zakładała, że z samego faktu, że urodzili się tak a nie inaczej należały im się specjalne względy. Świat Åsbjørna ułożony był na inny sposób. Najpierw szły czyny i dokonania, a później idące z nich skutki. O Ulyssesie słyszal już dość
Dzień dobry, panie Ollivander – odpowiedział cicho, trochę zapominając o tym, że należało zastosować słowo lord. Być może z tego powodu, że przez lata w celu asymilacji niczym lustro odbijał zachowania otaczających go osób po prostu powtórzył powitanie Ulyssesa. A może dlatego, że nie do końca interesował go tytuł szlachcica, a bardziej skupiał się na zawartości jego głowy. Jeżeli chodziło o kwestie statusu, Ingisson mógł uchodzić za podręcznikowego Zakonnika. Oceniał ludzi tylko i wyłącznie po tym, jakimi byli ludźmi.
Gestem dłoni wskazał mężczyźnie, aby ten podążył za nim do miejsca, w którym Norweg już rozbił swój "obóz" naukowy. Raz po raz rudowłosy czarodziej zerkał w mijane alejki, po cichu zastanawiając się, czy nie powinien wziąć jeszcze paru książek. Decyzję podjął dopiero w momencie, w którym dotarli do stołu pokrytego równo ułożonymi woluminami: nie, miał wszystko, czego na razie potrzebowali. Jeżeli w pracy napotkają bardziej skomplikowane kwestie, wtedy ponownie uda się pomiędzy wysokie regały. Oderwał jednak spojrzenie od czekających na nich materiałów i spojrzał na różdżkarza. – Dobrze – oznajmił, odkładając swój notes na drewniany blat. – Wydaje mi się, że w tej bibliotece nie ma naukowego traktatu o smoczej krwi, który umknąłby mojej uwadze. Chociaż, zawsze można się mylić – przyznał, pozostawiając charakterystyczną dla siebie nutę zwątpienia. Znał się na swoim fachu, lecz zbytnia pewność siebie zgubiła już zbyt wielu alchemików, aby Ås nie wyciągnął z ich losów żadnej nauki. Ostatnie trzy miesiące spędził na analizowaniu magicznych zbiorów zarówno w archiwum, jak i w głównej części biblioteki i ostrożnym wysnuwaniu wniosków. Zasoby były ogromne, lecz bardzo wysoki stopień organizacji ułatwiał wyszukiwanie informacji. Na wspomnienie rozpoczęcia prac przez swojego towarzysza Norweg ożywił się. Skinął głową i usiadł na krześle, zaciekawione spojrzenie przyklejając do lorda Ollivandera. – Bardzo chętnie o tym posłucham. Sam mam pewne rozeznanie w numerologii, jednak za rzadko pracuję z zaklęciami, aby czuć się wystarczająco stabilnie na tym polu – przyznał, jednak nie powiedział nic więcej, gestem zachęcając Ulyssesa do podzielenia się z nim swoimi spostrzeżeniami.
Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]08.02.20 10:10
Starał się nie nosić nosa zbyt wysoko i raczej mu to wychodziło, ale zgodnie z tym, co zauważył alchemik - wciąż pozostawał lordem, nie wyrzekał się swojego pochodzenia, a nazwisko rodowe nosił z dumą. Dziedzictwo Ollivanderów było wspaniałe i obok zainteresowania czystą nauką, różdżkarstwo dawało Ulyssesowi wiele spełnienia.
Szybko zauważył, że pierwsze wrażenie pozostanie niezmienione - Asbjorn, tak jak i on sam, był człowiekiem konkretnym, co rokowało współpracy bardzo dobrze. Nie miał problemów ze skupianiem się, ale w takim towarzystwie i miejscu koncentracja była wręcz naturalna. Kiwnął głową z uznaniem, doceniając zorganizowanie i skrupulatność Norwega.
- To problematyczny składnik, prawda? - pytał z czystej ciekawości, nie posiadając wyspecjalizowanej wiedzy ani z zakresu alchemii, astronomii, ani opieki nad magicznymi stworzeniami oraz ingrediencji - intuicja pozwalała domniemywać, że smocza krew jest bardzo silną składową, o wielkim potencjale, lecz to niosło za sobą dodatkowe trudności i przeszkody. Nie mieli okazji zamienić ze sobą słowa, teraz był idealny moment na dowiedzenie się więcej na temat badań. Swoje zadanie Ollivander znał i wiedział, co robić, jednak reszta procesu była dla niego zagadką, nie miał zbyt dużego pojęcia o działaniach reszty badaczy. - Dlaczego akurat smocza krew? - dodał, zastanawiając się trochę nad tym, czy były inne drogi do tego samego celu i skąd akurat ta. Może chodziło o wyzwanie? Doceniłby to, sam ich nie unikał, i choć potrafiły wystawiać cierpliwość na próbę, bez nich świat stałby w miejscu.
- Vice versa - nieczęsto sięgam do alchemicznych sztuk, mógłbym się w nich poprawić - odparł, niechętnie przyznając się do jakichkolwiek braków w wiedzy, lecz by je nadrobić - potrzebował ekspertów, a Ingisson do nich należał. - Czytałem o eliksirze ochrony, mającym przełożenie na zaklęcie Protego Totalum i sprawa przedstawia się tak… proszę spojrzeć - mruknął pod nosem, odszukując w notatkach właściwą stronę. Odwrócił ją w stronę Absjorna i podsunął, pokazując obliczenia, komentarze, uwagi i rozpiski, wszystko podane w bardzo przejrzysty sposób. Kolejne notatki dołączyły do poprzednich po chwili. - W ten sposób wykorzystano Protego w Smoczej Łzie. Wyłania się pewien schemat, którym będziemy się posiłkować, tutaj - wskazał na kolejnej stronie. - Nie wyjdziemy dokładnie z tego wzoru, potrzebne będą modyfikacje - wyjaśnił, prostując. To właśnie było zadanie na dziś, wraz z kontynuowaniem poszukiwań odnośnie samego zaklęcia tarczy - o tym wiedział już sporo, było w końcu jednym z najbardziej potrzebnych i podstawowych.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]18.02.20 20:48
Na pytanie Ulyssesa Ingisson podniósł spojrzenie od razu.
Tak – odpowiedział. Przez chwilę mogło się wydawać, że będzie to cała odpowiedź Norwega. Ås mówił jednak dalej. – Posiada bardzo dużo potencjału magicznego. Nie wiem jak to jest z różdżkami – mruknął – ale w alchemii takie składniki najczęściej wysadzają alchemików w powietrze – wyjaśnił. – Sama krew smoka jest dodatkowo silnie toksyczna – mówił dalej ściszonym tonem. Adekwatnie do miejsca, w którym się znajdowali. – Praca z nią jest żmudna. Ingrediencja jest droga i łatwo ją spartaczyć przypadkowym spadkiem temperatury przy warzeniu. Po tym jak w maju Ministerstwo ubiegło mnie z opracowaniem receptury na eliksir tojadowy poświęciłem się w pełni temu składnikowi – z lekko zgryźliwą obojętnością nakreślił Ollivanderowi powody swojej fascynacji tą właśnie ingrediencją, wskazując przy tym swoją torbę, z której wystawało jeszcze parę rolek pergaminu. Zapisanych. Prawda była bowiem taka, że Åsbjørn był bardzo uparty. I bardzo ambitny: po fiasko z lekarstwem na wilkołacwo potrzebował czegoś przynajmniej tak samo trudnego do osiągnięcia w alchemii. Na kolejne pytanie spojrzał się na Ollivandera odrobinę intensywniej.
Smocza krew, bo nie mogło mi przyjść do głowy nic ciekawszego – oznajmił i opuścił wzrok, kartkując swój notes. – Po tym zostanie mi już chyba tylko kamień filozoficzny – mruknął na koniec, a chociaż teoretycznie mogło to być żartem to brzmiało na żart zbyt poważnie.
Norweg mówił to całkowicie serio.
Zaraz zagłębili się jednak w analizowanie notatek. Brwi alchemika nastroszyły się, a on uważnie przeczesywał wzrokiem numerologiczne zapiski. Część o eliksirze ochrony była dla niego całkiem zrozumiała, chociaż osobiście zapisywał to odrobinę inaczej. W milczeniu słuchał Ollivandera, po chwili dopiero sięgając po własne notatki. – Rozpisałem schematycznie sploty magiczne tworzone przez smoczą krew i wydaje mi się... – zaczął, po czym przysunął papier bliżej i sięgnął po różdżkę, zmieniając kartkę na półprzeźroczystą. Następnie nałożył ją na zapiski różdżkarza i obrócił, przechylając trochę głowę. Niemo wskazał punkty, gdzie wykresy się pokrywały. – Węzły? – zapytał, wierząc, że Ollivander zrozumie jego komentarz w kwestii przekształcania schematu. Ingisson nie był w stanie tego zrobić, ale był właściwie pewien, że siedzący naprzeciw czarodziej owszem.


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]20.02.20 17:30
Przewertował swoje notatki kolejny raz, słuchając równocześnie odpowiedzi Asbjorna - spodziewał się, że w temacie stricte alchemicznym mężczyzna okaże się bardziej rozmowny i nie przeliczył się. Widział w nim trochę podobieństw do siebie, nie strzępili języków na marne, lubili konkrety, skupiali się na swoich sprawach i brnęli do celu. Wyjaśnienie odnośnie składnika także nie było zaskoczeniem, jedynie toksyczne właściwości smoczej krwi były dla Ollivandera nowością, lecz wartość wybranej ingrediencji była wręcz oczywista. Dało się to wyjaśnić jednym słowem - smoki. Potężne, trudne do okiełznania - ich krew oddawała ich naturę.
- Te silne są trudniejsze do okiełznania także w różdżkarstwie, ale efekty są o wiele bardziej wyraziste, dlatego warto - odpowiedział, najpierw dając Norwegowi skończyć wypowiedź. Nie miał pojęcia o jego równoległych badaniach nad eliksirem tojadowym - prawdopodobnie mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że Ingisson również takowe prowadził; niemniej - wciąż wydawały się sporym osiągnięciem, skoro ich rezultaty ostatecznie miały stanowić skuteczny środek zapobiegający przemianie. Ulysses nie pozwolił myślom wybiec zbyt daleko od tematu, zostawiając kwestię wilkołactwa bez dłuższego komentarza, ale posłał alchemikowi spojrzenie będące mieszaniną zaciekawienia i uznania, lecz w przystępnej dawca - nigdy nie był zbyt ekspresyjnym człowiekiem. Postanowił zapytać zamiast dopowiadać historie. - Ubiegło? - rzucił krótko, spodziewając się, że Asbjorn ma coś więcej do powiedzenia. Ollivander zwracał uwagę na detale i zgryźliwa obojętność nie umknęła jego obserwacjom.
- Ciekawe - odparł szczerze, zastanawiając się nad kamieniem filizoficznym. Podobne osiągnięcie zawsze wydawały mu się bujdą, wymysłem - podchodził do nich z dużą rezerwą, ale nigdy nie wątpił całkowicie. Sądził jednak, że potęga gdzieś się kończy i nie zawsze istnieje potrzeba, by docierać do jej granic. Ludzie robili się wtedy rozbestwieni i zazwyczaj więcej psuli niż korzystali z dobrodziejstw prawdziwej siły. Ile razy historia świadczyła o nadużyciu mocy? Innymi słowy - nie wszystko warto było odkrywać, aczkolwiek naturalnie rozumiał ciekawość, której sam doświadczał nader często. Nie kpił więc z alchemika, ale postanowił nie wdawać się z nim w dyskusję, zamiast tego musieli skupić się na wspólnym celu. Przyglądał się z uwagą zapiskom Ingissona, początkowo poświęcając się rozszyfrowaniu ich oraz zrozumieniu - tak, jak mówił, na co dzień nie pracował nad eliksirami - następnie zaś przyjrzał się zaproponowanemu rozwiązaniu, analizując przez chwilę punkty wspólne, po czym kiwnął głową z rezerwą. - Jest szansa, że ugramy to w ten sposób - przyznał, od razu zabierając się za rozpisywanie i tworzenie nowych tabel.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]22.02.20 16:19
Åsbjørn podejrzewał, że składowe używane do eliksirów i do różdżek nie różnią się między sobą drastycznie od strony problematyczności. Ingrediencja była w końcu ingrediencją, część ich trudności po prostu była, nie ważne czy wrzucało się je do kociołka czy pakowało w drewno na różdżkę.
Nie inaczej – mruknął w odpowiedzi, zatapiając się na moment wśród zapisków w swoim notatniku. Rozmowa obu mruków kleiła się dziś jednak wyjątkowo. Ingisson raz jeszcze spojrzał na Ollivandera, nie kryjąc w swoich słowach starej irytacji. – Ubiegło. Finansowałem badania z własnych pieniędzy – powiedział, na moment strzelając oczami w bok. W tamtych czasach zarabiał na truciznach i bazach pod klątwy, które opychał na Nokturnie. Płaca była dobra, tylko uczciwość cierpiała. – Trwało to parę lat. Kiedy w końcu skończyłem i poszedłem do Ministerstwa zgłosić recepturę powiedzieli mi, że dwa tygodnie wcześniej jakaś lady Carrow wraz z grupą za rządowe pieniądze skończyła pracę nad tym samym problemem – wyjaśnił, wyraźnie krzywiąc się na słowa lady, grupa i rządowe. Zrobił dokładnie to samo co oni, w pojedynkę, przez lata odmawiając sobie kosztownych podróży do domu i żyjąc na niezbędnym minimum dlatego, że jego oszczędności pochłaniały badania. Choć złość była już prawie zamierzchła to nie do końca potrafił pogodzić się z tą porażką. Ugodziło to w jego dumę naukowca zbyt mocno, aby potrafił zapomnieć. A na pewno nie teraz, to było jeszcze za prędko.
Nie powiedział już za wiele, dźwięk słów zastępując szelestem kartek. Słowa Ulyssesa, że jest szansa, że ugramy to w ten sposób napawały go nadzieją. Dlatego powierzył zapiski w ręce lorda, samemu siadając do ksiąg o ingrediencjach. Ta część poszukiwań była o wiele łatwiejsza niż to było ze smoczą krwią. Tam musiał przeczesywać tomiszcza, o których ludzie już wieki temu pozapominali. Wiedza, do której sięgał teraz była wręcz podstawowa. Sam potrafił wymienić wiele ingrediencji, które dobrze działały z białą magią. Sądził jednak, że lepiej coś sprawdzić niż później żałować. W księgach zapisana była mądrość i wielu przed nim zajmowało się tym konkretnym tematem, dlatego wolał po prostu zrobić listę. Zaczął od zielników, a zgromadził ich przy stole kilka. Wertował książki, nie tracąc jednak czasu na czytanie o roślinach, które znał na wylot. Szukał w bardziej zaawansowanych źródłach, piórem notując w coraz dłuższej liście kolejne ingrediencje. Gdzie nie gdzie stawiał znaki zapytania, żeby skonsultować z Prewettem swoje podejrzenia i to, co podpowiadała mu wiedza alchemiczna. Raz tylko zerknął na Ollivandera, lecz ten pogrążony był w rozpisywaniu numerologicznych ciągów, przekształcając zapiski, które poczynili wcześniej.


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]22.02.20 20:47
Rzeczywiście nie było wielu różnic - do umieszczenia rdzenia w różdżce, należało odpowiednio go przygotować, zaś zasada co to stopnia trudności była niezmienna. Im silniejsza ingrediencja, tym bardziej skomplikowana, tym więcej rzeczy brano pod uwagę.
Spojrzenie lorda wyostrzyło się nieco, z zainteresowaniem wyłapując emocję ze słów Norwega - dzielił się nimi rzadko, a przynajmniej w towarzystwie niezbyt sobie znanych ludzi, bowiem trudno było stwierdzić, jak Ingisson zachowuje się wśród bliskich. W każdym razie, Ulysses przyglądał mu się, słuchając z uwagą historii o eliksirze tojadowym; kwestia finansowa wiele wyjaśniała. Ollivander nie miał z pieniędzmi problemu, ale zdołał się już nauczyć, że ich brak potrafi solidnie utrudniać życie - co prawda nie na własnej skórze, posiadał znajomych w różnych kręgach, również tych uboższych. Prawdę mówiąc, teraz, gdy zbierał fundusze na odbudowę dziedziczonego dworku, sam zauważył pewne... utrudnienia. Różdżkarz znał wspomnianą lady i żywił do niej raczej pozytywne uczucia, ale irytacja Asbjorna nie dziwiła go w najmniejszym stopniu. Badaniom trzeba było poświęcić mnóstwo czasu i energii, by osiągnęły jakikolwiek skutek, nie wspominając o spektakularnych, przełomowych wynikach - do jakich bez dwóch zdań należało stworzenie rzeczonego eliksiru.
- Przykro mi to słyszeć - odpowiedział szczerze, lecz nie przesadnie wylewnie - Asbjorn na pewno zdążył zauważyć, że podobnie do niego, Ulysses nie porywał się na zbyt intensywne wyrażanie odczuć. Chciał dodać, że trudno winić Ministerstwo za prowadzenie podobnych badań, w końcu wiele osób chciało znaleźć rozwiązanie tego swoistego... problemu, lecz powstrzymał się w porę. Mógłby tym rozdrażnić alchemika, co zupełnie nie pomogłoby w prowadzeniu aktualnych badań, zresztą, było to po prostu nie na miejscu. - Aczkolwiek nie wątpię, że nadrobisz to osiągnięcie - dodał, zgodnie z prawdą. - Skoro samodzielnie dobrnąłeś do takiego etapu, wciąż warto gratulować - kiwnął głową, doceniając wielkie osiągnięcie, nawet jeśli zakryte bliźniaczym, równoległym. Tak już w historii bywało, nie raz. Niestety, nie miał pojęcia, ilu wyrzeczeń wymagało prowadzenie tego projektu, żył w zupełnie innym świecie - jego świadomość nie sięgała wszędzie, tym bardziej w sakiewkę Norwega. Mógł się tylko domyślać.
Zajął się pracą - analizował przez chwilę podsunięte przez alchemika wykresy, po czym ostrożnie zaczął je przekształcać, co jakiś czas - choć względnie rzadko, zerkając do książek oraz umieszczonych w nich tabel. Przekształcał niespiesznie, ale uważnie wzory, obliczał, grupował - zapominając się w pracy całkowicie. Całość była dosyć skomplikowana, ale ostatecznie prowadziła do wniosków, im więcej cyfr pojawiało się na kartkach, tym więcej rozumiał.

| rzucam na numerologię (III, +60), poszukiwania i analizy zaklęcia Protego, aby nadać eliksirowi właściwości obronne


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Magiczne zbiory [odnośnik]22.02.20 20:47
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Magiczne zbiory - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Magiczne zbiory
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach