Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]30.03.15 23:42
First topic message reminder :

Korytarz

Całe szczęście!, ten nadzwyczaj paskudny okres, podczas którego większość pomieszczeń była na tyle przepełniona pacjentami, że łóżka stawiano właśnie na korytarzach, już się skończył. Pozostały po nim jednak dosyć wyraźne ślady w postaci powycieranej gdzieniegdzie drewnianej podłogi, zarysowań i obdrapań na ścianach w miejscach, gdzie kończą się powierzchnie pomalowane farbą olejną, a zaczynają te pociągnięte tylko najzwyklejszą, białą farbą łuszczącą się pomiędzy drzwiami prowadzącymi do poszczególnych sal. Dźwięk kroków niesie się tutaj głośnym echem, a stukot wszelkiego rodzaju próbek, pojemniczków na maści czy eliksiry praktycznie nie milknie. Jeśli nie chcesz, by złapał Cię ból głowy, lepiej zwyczajnie jak najszybciej przenieś się w inne miejsce.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Korytarz [odnośnik]26.01.19 23:02
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 7 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]29.01.19 16:59
Elvira wróciła po niedługiej chwili, zwinnie balansując w jednej ręce metalową tackę na której zgromadziła wszystko, co będzie jej jeszcze potrzebne; szklankę letniej wody, maść śmierdzącą ostrymi ziołami oraz eliksir uzupełniający osocze. Jeszcze przed wyjściem z sali zdołała zauważyć, że dziecko zupełnie przestało krzyczeć, pozwalając trochę odsapnąć starym, sypiącym się ścianom korytarza. Gdyby w tej chwili natknęła się na jakiegokolwiek uzdrowiciela z pozaklęciówki, bez żadnych skrupułów oddałaby mu ten przypadek, tak jak należało według wydziału, miała jednak nurtujące i nieprzyjemne wrażenie, że wszyscy pochowali się, specjalnie pozostawiając jej tę wątpliwą przyjemność. Nie mogła już nawet zostawić tego dzieciaka i kazać mu czekać na dalsze leczenie, bo podnosząc na niego swoją uzdrowicielską różdżkę chcąc nie chcąc wzięła za niego odpowiedzialność. Teraz to ona stałaby się obiektem skarg, gdyby chłopiec spędził na chłodnym korytarzu więcej niż wypadało, a jeżeli dobrze zarejestrowała, opiekunka wspomniała szlacheckie nazwisko; Macmillan, czy Malfoy, w każdym razie na M. I pomyśleć, że zeszła tutaj na przerwę! Co za niefortunny dzień.
Do pocieszającej malca kobiety zbliżyła się bez słowa, odstawiając tackę na twarde szpitalne łóżko - na tyle blisko, by mieć ją pod ręką, lecz w bezpiecznej odległości od nóg dziecka, na wypadek, gdyby nagle zdecydowało się nimi wierzgnąć. Patrzenie na to, jak opiekuńczym gestem ściera z jego twarzy wilgoć nie zrobiło na niej wrażenia, odczuła jedynie drobną ulgę w uszach, w których przez najbliższe kilka sekund będzie jeszcze pewnie dzwonić ten potępieńczy wrzask.
Druga strona medalu była taka, że przytomne dziecko nie oznaczało wcale przyjemniejszego dziecka. Elvira nie miała już żadnej wymówki, by wydawać oschłe polecenia i reperować obrażenia bez wyjaśnienia. Musiała trzymać nerwy na wodzy bardziej niż przy innych pacjentach, ponieważ niedelikatne słowo skierowane do małego czarodzieja odbiłoby się na niej bardziej niż otwarta obelga wobec zarozumiałego dorosłego. Jak zwykle więc zamierzała posiłkować się jego opiekunką.
- Proszę unieść mu głowę do góry i przez chwilę przytrzymać brodę - poleciła, znów wyciągając długą różdżkę. Starała się nie patrzeć dziecku w oczy, nie chcąc konfrontować jego niewinności z własną zgryzotą. - Reparifarge - mruknęła; jej umiejętności w transmutacji były na tyle w porządku, że nos dziecka wrócił do swojej dawnej formy względnie bezboleśnie. Potem sięgnęła po szklankę. - Niech wypije całą wodę, ale małymi łykami i powoli - i tym razem podała ją kobiecie, zrzucając na nią obowiązek przymuszenia chłopca do posłuszeństwa.

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Korytarz [odnośnik]01.05.19 19:27
Ja Cię bardzo przepraszam... ale oto jestem

Cóż, Heath przez tę chwilę, kiedy Elvira była zajęta czymś zupełnie innym zdołał się już mniej więcej uspokoić. Nie płakał, nie krzyczał… a po chwili nawet otarł sobie rękawem łzy, a potem dał się spokojnie w miarę doprowadzić do porządku opiekunce.
Gdy uzdrowicielka powróciła do szpitalnego łóżka razem z tacką z jakimiś potrzebnymi rzeczami, Caroline jeszcze się na szybko upewniła, że mały Macmillan nie zacznie z powrotem płakać i odsunęła się nieco, żeby zrobić uzdrowicielce miejsce. Jednakże tym razem okazało się, że jej asysta będzie potrzebna, więc przysunęła się z powrotem i zgodnie z poleceniem uniosła nieco głowę Heatha i przytrzymała tak, żeby się nie ruszył znienacka przy okazji starając się do niego mówić w miarę spokojnie by dzieciak się nie wyrwał. No bo wcale mu się ta pozycja nie podobała. Czy każdy musiał widzieć ten jego świński nosek? Nie cierpiał tej anomalii, chociaż jeśli już miałby wybierać to dużo bardziej wolał mieć przerobiony nos niż oberwać po raz kolejny kulą ognia. Szkoda tylko, że nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tym temacie.
Niechętnie dał na siebie rzucić zaklęcie i zaraz potem poczuł, że coś się zmieniło. Zaskoczony sięgnął rękami do swojego nosa. -Ten świński ryjek zniknął!- Dokonał odkrycia roku. Z wrażenia nawet usiadł na łóżku. Normalnie pewnie by wstał i podskoczył parę razy, ale po ostatnich atrakcjach po prostu nie miał siły. -Dziękuję! - rzucił wesoło do Elviry. Wszystko wskazywało na to, że przez naprawienie ryjka uzdrowicielka nie będzie miała zbyt dużego problemu ze zmuszeniem do współpracy Małego Lorda.
Opiekunka chłopca odebrała szklankę z wodą. Przez moment patrzyła to na szklankę to na Heatha, aż w końcu widać doszła do jakiegoś wniosku, bo po prostu podała mu szklane naczynie -Słyszałeś Panią, prawda? Pij powoli… - Heathowi pozostało tylko odebrać szklankę z rąk Caroline i wykonać polecenie. W sumie to nawet chciało mu się pić po tych wszystkich wrzaskach, więc spełnił je całkiem chętnie. Raz tylko czy dwa został upomniany, żeby pić wolniej.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Korytarz [odnośnik]01.05.19 19:27
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 7 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]20.06.19 12:59
Dziecko było ocalone, po paskudnych obrażeniach zostały jedynie białawe blizny, ciągnące się cienką siateczką przede wszystkim na ramieniu. Dzięki jej uzdrowicielskim umiejętnościom chłopiec siedział spokojnie, uśmiechnięty, pełen ulgi po zakończeniu przeciągających się minut katorżniczego dla jego niewielkiego ciała bólu. Wdzięczny, przede wszystkim, ponieważ niemal natychmiast po jej powrocie mogła usłyszeć słowa grzeczności. Tylko częściowo świadomie skinęła głową, myślami odpływając już w kierunku badań i recept, jakie miała jeszcze do wykonania.
- W porządku - odpowiedziała cicho, ponieważ radość małego chłopca nie wzbudziła w niej żadnych nadzwyczaj ciepłych uczuć.
Ot dziecko, ledwo rozwinięte, nieświadome i zadowalające się prostymi wygodami. Mógłby to być jakikolwiek inny uzdrowiciel, a reakcja byłaby taka sama. Elvira preferowała, gdy pacjenci doceniali jej pracę, potrafili zrozumieć ogrom wysiłku, jaki wkładała w rozwój, naukę, staże i dodatkowe godziny na dyżurach tylko po to, by w jednym, kulminacyjnym momencie wyciągnąć ich ze szponów śmierci, jednak ten chłopiec był zbyt młody, by zrozumieć którąkolwiek z tych spraw. Dziękował Elvirze jedynie za własny komfort, nic innego się dla niego nie liczyło. Duże oczy kryły w sobie niewinność, która wprawiała uzdrowicielkę w podejrzanie piekący stan niezadowolenia; odwracała głowę, jakby wstydziła lub brzydziła się zetknąć z tak szczerymi uczuciami. Mali ludzie, tacy bezbronni, wrażliwi na każdy atak. Zagryzła wargę.
- Imię i nazwisko dziecka i opiekuna, jeszcze raz, jeżeli można - zażądała, gdy chłopiec zajął się szklanką, uzupełniając braki w osoczu spowodowane rozległymi oparzeniami. Wiedziała, że kobieta obecna przy chłopcu mówiła o tym już wcześniej, ale w toku leczenia nie przywiązała do tego wagi, nie mogła bowiem dać się rozproszyć - Muszę cię jeszcze zbadać. Nie ruszaj się - dodała stanowczym tonem, gdy dzieciak oddał opiekunce pustą szklankę. Potem przyłożyła mu do piersi białą różdżkę, by upewnić się, że rytm serca pozostał niezachwiany.
Miała nadzieję, że przypadek - zupełnie przypadkiem zrzucony na jej barki - przebiegnie bezproblemowo do końca i nie będzie musiała mierzyć się z dziecięcą zmiennością nastrojów.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Korytarz [odnośnik]09.07.19 20:53
Och, no dobra. Może i nie zdawał sobie sprawy z tego jak wiele czasu uzdrowicielka poświęcała na samodoskonalenie, szkolenia i ogólnie powiększanie swoich umiejętności. To jeszcze nie był ten etap kumania. Świat Heatha jak na razie był dużo prostszy i pewnie przez jakiś czas tak jeszcze zostanie. W każdym razie w jego głowie wyglądało to tak, że bolało i było źle, a dzięki Elvirze wszystko było w porządku, więc wypadałoby jej podziękować. Chociaż tak najbardziej humor poprawiło mu pozbycie się tego okropnego świńskiego ryjka. Wiadomo były gorsze anomalie ale ta, pozornie niewinna zmiana wyglądu nosa, działała najbardziej Heathowi na nerwy. W każdym bądź razie z radością przyjął do wiadomości fakt, że ryjka już nie ma i jego własny nos wrócił do normalności.
Mały Lord nie zwracał później już większej uwagi na uzdrowicielkę, bo zajęty był podziwianiem własnego normalnego nosa, a potem przyjrzał się uważnie całkiem sporej siateczce blizn jakie ciągnęły mu się od ramienia. -Uhm… one zejdą? Czy tak zostaną?- zapytał zaciekawiony. Nie był zbytnio przejęty taką zmianą w wyglądzie. Może nie zdawał sobie sprawy z tego jak z takimi bliznami później się żyje… pewnie tak było. Wyobraźnia pięciolatków nie była zbyt duża, z wielu rzeczy nie zdawał sobie sprawy.
Opiekunka chłopca nie miała za złe Elvirze, że jeszcze raz pyta o personalia. Wiadomo takie rzeczy mogły umknąć szczególnie, że czarownica musiała się wcześniej skupić na leczeniu dzieciaka.
-Chłopiec nazywa się Heath Macmillan, a ja mam na imię Caroline Johnson. Opiekuję się nim dzisiaj – wyjaśniła jeszcze raz nie okazując zniecierpliwienia cały czas nie spuszczając wzroku z pijącego Heatha. Najważniejsze, że już było po wszystkim i jej podopiecznemu już nic nie było. Może nawet uda jej się zachować posadę. Nie była taka zła, mimo że najmłodsi Macmillanowie od czasu do czasu dawali popalić.
-Okej…- Heath zgodził się niechętnie i postarał się przez moment siedzieć nieruchomo. Nie czuł się zbyt komfortowo, gdy ktoś w niego celował różdżką, ale nie miał chyba zbyt dużego wyboru, prawda?
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Korytarz [odnośnik]09.07.19 20:53
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 7 QpizO5w
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]11.07.19 13:49
Zanotowała informacje dane przez opiekunkę na wolnym kawałku pergaminu, żeby móc potem odnotować obecność Heatha i proces leczenia w dokumentacji szpitalnej. Nazwisko, które zapisała nieco bardziej pochyłym pismem, wzbudziło na jej twarzy krótki, drobny uśmiech pozbawiony cieplejszych uczuć. A więc mały książę. Jak na szlachcica nie zachowywał się najgorzej, choć zapewne powinna dziękować losowi za to, że zesłał go tutaj razem z wystraszoną opiekunką, a nie rodzicem - lady i lordowie bywali paskudnie roszczeniowi i wymagający, a kiedy w grę wchodził ich mały dziedzic utrudniali uzdrowicielom pracę swoimi prośbami, zmieszanymi z dyskretnymi rozkazami. Po badaniu Elvira odsunęła się od chłopca, zabierając różdżkę, na którą oglądał się z taką nieufnością. Wyglądało na to, że wszystko naprawdę było w porządku; dziecko nie wydawało się ani ospałe ani obolałe, dobrze kojarzyło rozmówców i wypełniało proste polecenia. Wystarczyło teraz tylko zapisać receptę na maść przeciw bliznom po oparzeniach oraz eliksiry wzmacniające, uzupełniające krew.
- Zejdą z czasem. Można przyspieszyć ten proces stosując odpowiednie maści - chociaż pytanie zadał Heath, Elvira zwróciła się do Caroline, kobiety mu towarzyszącej - Wypiszę je razem z eliksirami wzmacniającymi. Będzie pani mogła za chwilę opuścić szpital, uczulam jednak, że przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny dziecko powinno pozostawać pod stałym nadzorem. Każdy niepokojący objaw należy zgłosić uzdrowicielowi - wyciągnęła z kieszeni karteczkę i pióro, lecz wtedy jej uwagę przykuła zmiana na twarzy małego pacjenta.
Na ich oczach nos chłopca spłaszczył się i powiększył, nozdrza nabrzmiały. Świński ryjek najwyraźniej przylgnął do niego na dobre. Gdyby nie ścisła samokontrola Elvira najprawdopodobniej odważyłaby się zachichotać - szlachcic i świnie, najdoskonalsze połączenie.
Zanim dzieciak mógłby wpaść w dziecięcą złość i zacząć rozkopywać się na łóżku, Elvira wcisnęła kobiecie do ręki pióro, by raz jeszcze sięgnąć po białą różdżkę.
- Siedź spokojnie to się go pozbędę - powiedziała stanowczo, zawieszając jej czubek ponad jego drobną twarzą i niepasującym nosem - Reparifarge
Miała tylko nadzieje, że jej własne ciche rozbawienie tą sytuacją nie osłabi mocy zaklęcia.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Korytarz [odnośnik]11.07.19 13:49
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 14
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]11.07.19 19:27
O nie czy Elvira powiedziała, że zapisze mu jakieś eliksiry? Heath skrzywił się nieco na samą myśl o tych magicznych specyfikach. - Nie chcę żadnych eliksirów- burknął tylko. Wiedział, że zbyt wiele do gadania w tej kwestii nie miał, ale może akurat go posłuchają? Problem tak naprawdę polegał na tym, że w większości magiczne mikstury miały nienajlepszy smak. W końcu nie miały smakować tylko działać, co nie? Dorosłemu czarodziejowi pewnie by to nie zrobiło większej różnicy, ale dla pięcioletniego chłopca to była istna mordęga. Pewnie kontynuował by swój protest gdyby nie to, że kapryśna magia znów postanowiła dać o sobie znać. Ten znienawidzony przez niego świński ryjek, który dopiero co zniknął pojawił się z powrotem. -O nie…- jęknął Heath prawie tak jakby coś mu się stało gdy sięgnął do twarzy i znów pod palcami wyczuł ryjek. Ile można? -Nie chcę takiego nosa- przez chwilę sprawiał wrażenie jakby próbował sobie wyrwać narząd powonienia tak jakby pod nim miał się skrywać jego własny nos. Na szczęście ostrzegawczy ból powstrzymał go przed dalszymi próbami, a w efekcie pewnie też przed zrobieniem sobie krzywdy. Niechęć do ryjka przyćmiewała nawet zdrowy rozsądek, którego Heath i tak miał niewiele. Na razie co prawda ze względu na wiek, ale wszystko wskazywało na to, że z wiekiem mu się niewiele poprawi.
Słysząc prośbę Elviry przestał się wiercić i dał jej działać. W końcu raz już mu zlikwidowała ten niechciany dodatek to może i uda się po raz drugi. Byłoby w każdym razie miło. Niestety zaklęcie nie zadziałało, co spotkało się z protestem Heatha -Dlaczego nie zniknął!? Ja go nie chcę!- zaprotestował tak jakby to miało cokolwiek pomóc. Opiekunka chłopca zaczęła przeczuwać co się święci, więc jak najszybciej zebrała karteczkę wypisaną przez uzdrowicielkę, podziękowała raz jeszcze i jak najszybciej ogarnęła Heatha, żeby mogli zmyć się stąd zanim mały lord zacznie pokazywać bardziej dobitnie swoje niezadowolenie z powodu zmiany wyglądu.

/zt x2


Ostatnio zmieniony przez Heath Macmillan dnia 13.07.19 17:05, w całości zmieniany 2 razy
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Korytarz [odnośnik]11.07.19 19:27
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 7 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]11.08.19 1:33
| 7 stycznia? <3

Nie znosił szpitalnych korytarzy.
Charakterystyczny, ziołowy zapach leczniczych naparów zdawał się wdzierać prosto do jego umysłu, mieszając się z nieprzyjemną wonią strachu i choroby, brutalnie – i niezawodnie – cofając go myślami do odległej, ale wciąż żywej przeszłości. Takiej, o której wolałby zapomnieć, a która uparcie zapomnieć o sobie nie dawała, przypominając o sobie za każdym razem, gdy na końcu korytarza trzaskały drzwi, a wzdłuż pustych ścian niosło się echo przyspieszonych kroków. Kiedyś wsłuchiwał się w ten dźwięk bez końca, pocąc się intensywnie na prostym, niewygodnym łóżku, mając wrażenie, że z całego ciała odchodzi mu skóra i chwytając się przerażającej nadziei, że umrze – i że koszmar, który sam wywołał, wreszcie się skończy. Przeżył, uzdrowiciele wyleczyli jego poparzenia i zniwelowali większość blizn, poddając się tylko przy tych najgorszych – podrapał się bezwiednie po schowanych pod koszulą przedramionach, rozpalonych nagle fantomowym swędzeniem – ale on sam od tamtego czasu zupełnie świadomie unikał pojawiania się w Mungu, najpierw poddając się opiece zaufanych uzdrowicieli wzywanych bezpośrednio do Ashfield Manor, później – korzystając z usług stacjonującego w rezerwacie medyka.
Do wizyty w szpitalu ostatecznie zmusiła do konieczność: chociaż zapierał się tak długo, jak tylko mógł, paskudne poparzenie, którego nabawił się w czasie ostatniego zrywu anomalii, końcem grudnia wstrząsającego rezerwatem, uparcie się nie goiło – a zatrudniony przez Peak District magomedyk, który sam został ranny w trakcie incydentu, wciąż przebywał na zwolnieniu. W normalnych okolicznościach poratowałby się po prostu używanymi przez smokologów maściami, ale te zdawały się nie zapewniać żadnej poprawy – a krótka konsultacja na oddziale urazów magizoologicznych pozwoliła na udzielenie odpowiedzi, dlaczego: podłużne poparzenie, ciągnące się od łopatki aż do żeber, nie pochodziło od – jak mu się w początkowym chaosie wydawało – smoczego ognia, a od magicznego wyładowania, tego samego, które tak bardzo rozdrażniło ogniomiotkę, że zdecydowała się zaatakować swoich opiekunów. Percival, ku swojemu rosnącemu niezadowoleniu, został więc wysłany na piąte piętro, gdzie miał czekać na pojawienie się uzdrowiciela – a jedynym, co trzymało go wciąż na niewygodnym krzesełku przed salą, było polecenie służbowe, jednoznacznie stwierdzające, że ma nie pojawiać się w rezerwacie bez zaświadczenia, że może.
Bił się więc z myślami w samotności wypełnionego czarodziejami korytarza, przez jakiś czas starając się zabić agonalnie dłużące się minuty nerwowymi spacerami w tę i z powrotem – dopóki nie został upomniany przez starszą czarownicę z brodawką na nosie, która jak gdyby nigdy nic siedziała na metalowym krzesełku, robiąc na drutach. Przyglądał się jej pracy przez chwilę, odliczając kolejne centymetry wydłużającego się z każdą minutą szalika, dopóki za to również go nie ofukała; resztę czasu spędził więc na bezsensownym wpatrywaniu się w kafelki, nieświadomy, że jego prawa noga podskakuje niekontrolowanie w jakimś nerwowym tiku.
Być może właśnie dlatego go nie zauważyła – pochylony, ze wzrokiem wbitym w podłogę, musiał wyglądać jak tuzin innych pacjentów – ale on nie potrzebował więcej niż niosący się korytarzem głos, by bez najmniejszych wątpliwości dopasować go do konkretnej postaci. Poderwał głowę od razu, mięśnie zareagowały szybciej niż rozsądek – a w następnej sekundzie coś nieprzyjemnie przekręciło mu się w żołądku, gdy dotarło do niego, że to naprawdę była ona. Stała tyłem do niego, spędzili ze sobą jednak wystarczająco dużo niekończących się wieczorów, by był w stanie wyróżnić ciemne, wymykające się z upięcia loki, i odtworzyć z pamięci charakterystyczny sposób, w jaki gestykulowała, próbując przekonać kogoś do swojego zdania. Przez ostatnie miesiące wyobrażał sobie dziesiątki razy, jak zwraca się w ten sposób do niego, stając się bohaterką jednego z nierozegranych nigdy scenariuszy, ale gdy rzeczywiście ją zobaczył (wiedział, że tu pracowała, czy powinno go to aż tak zdziwić?) początkowo zamarł w bezruchu, nie mając pojęcia, co robić. Pierwszą, tchórzliwą myślą była ewakuacja – ale powstrzymało go przed tym nagle ciepło, rozchodzące się po klatce piersiowej, wbrew pozorom niestłumione wcale czasem, który upłynął – ani nie przysypane tymi wszystkimi listami, których nie wysłał. Czy wybaczyłby sobie, gdyby tak po prostu ją zignorował?
Wstał z miejsca instynktownie, prawie bezwiednie, robiąc kilka kroków w jej stronę. Rozmawiała z kimś, może z pacjentem, może ze stażystą – nie wiedział, i mało go to interesowało, bo w tamtym momencie był w stanie skupić się już tylko na brzmieniu doskonale znajomego głosu, w przeszłości niejednokrotnie doprowadzającego go do porządku albo budzącego do życia zdrowy rozsądek. – Bel? – odezwał się, nie potrafiąc odgonić od siebie wrażenia, że znalazł się w jakiejś odrealnionej rzeczywistości – albo wprost przeciwnie, że jakaś część jego świata wróciła właśnie na swoje miejsce.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Korytarz [odnośnik]11.08.19 23:03
Dzisiejszy dyżur powoli się kończył, co przyjmowała ze szczerą radością. Mimo że anomalie zniknęły, zmniejszając ilość pracy i konieczność pozostawania po godzinach, dyżury wcale nie stawały się prostsze. Dalej było co robić, lecz wszystko było bardziej stateczne i przewidywalne, acz dzisiejszego dnia, gdy przejmowała pacjentów i robiła szybki obchód po oddziale, wiedziała, że będzie ciężej. W części oddziału, gdzie miała dziś swoich pacjentów, powinno przebywać cały czas trzech uzdrowicieli, którzy zajmowaliby się wszystkim. Niestety jeden z nich sam został pacjentem, zapadając na ciężką, lecz na całe szczęście niezagrażającą życiu chorobę, a przynajmniej dziś nie udało się przesunąć nikogo z pozostałych pięter, aby wesprzeć urazy pozaklęciowe. Tak więc pracując bez jednej niezbędnej osoby, mieli masę roboty, a przy tym ani chwili na odpoczynek. Dlatego właśnie widząc, że do końca zmiany pozostało tylko półtorej godziny, czuła jeszcze większy entuzjazm niż normalnie.
Kochała swoją pracę, bez wątpienia zasługując na tytuł pracoholika, lecz robiła to z pasji, którą obudziła u siebie jeszcze za czasów szkoły. Chociaż nie raz słuchała opowieści innych uzdrowicieli, że w końcu przychodzi etap wypalenia zawodowego, była gotowa wątpić, aby kiedykolwiek ją to dotyczyło. Wchodziła do szpitala św. Munga z uśmiechem na ustach i z nieco bardziej zmęczoną wersją wychodziła, by odpocząć kilka godzin, nim wracała. Nie czuła się przytłoczona tym wszystkim, umiejąc nadal znaleźć czas dla innych zainteresowań, dla ludzi i prostych przyjemności, których nigdy sobie nie odmawiała. Była po prostu na właściwym miejscu.
Po długich konsultacjach, aby mieć pewność, że wszystko będzie w porządku, że wszelkie badania, które zleciła po drodze wyszły dobrze i całodniowej obserwacji jak organizm reaguje na podane eliksiry, wypisała ze szpitala trzy osoby, pozbywając się trochę pracy. Nie miała jednak złudzeń, że ten stan rzeczy będzie utrzymywał się dłużej niż godzina, napływ kolejnych osób na oddział nie zmniejszał się. Przechodząc samym korytarzem, widziała ilu pacjentów czeka na konsultacje, leczenie lub inne sprawy, z jakimi przyszli. Zatrzymała się w pewnej chwili na jednym z bardziej zatłoczonych korytarzach, widząc, że nowych stażystów nie może poradzić sobie z wyjaśnieniem czegoś rodzinie pacjenta. Podeszła bliżej, pomagając młodemu, bo przecież nadal pamiętała, jak sama czuła się przytłoczona i zagubiona w czasie stażu, a przynajmniej w pierwszych dwóch tygodniach.
Z wyuczonym już spokojem i uprzejmym uśmiechem, odpowiedziała na wszelkie pytania, umiejętnie uspokajając nerwową atmosferę, jaka panowała w pierwszej chwili, gdy stanęła obok. Zależało jej na tym, aby czarodzieje dobrze się tu czuli i to bez znaczenia czy był to sam pacjent, czy jego najbliżsi. Mieli mieć pewność, że dba się tu o wszystkich, nawet w tak ciężkich oraz nieco niepewnych czasach. Szpital miał być miejscem, gdzie niesiono pomoc w każdej postaci, bez znaczenia względem statusu, krwi czy poglądów. Wiedziała jednak, że nie wszyscy podzielają jej pogląd, bo nawet sam dyrektor szpitala był dość rygorystyczny w pewnych sprawach i nie krył się w tym przed swoimi pracownikami.
Od pewnego momentu rozmowy, a raczej swojego monologu, czuła, że ktoś ją obserwuje. To dziwne wrażenie, gdy czyjś wzrok zatrzymuje się na tobie, było zbyt intensywne, rozpraszające i wzbudzało pewien dyskomfort. Oczywiście przywykła do skupiającego się na niej spojrzenia, bo sama praca do tego zmuszała, ale tym razem było to nieprzyjemne. Nie mogła się jednak od razu odwrócić i znaleźć ową osobę, dlatego dzielnie znosiła ten stan, jedynie w myślach przeklinając tego, kogo nie widziała.
Pożegnała się w końcu, chcąc spojrzeć przy okazji przez ramię, ale nie zdążyła. Usłyszała głos, zbyt znajomy, aby nie potrafiła dopasować go do konkretnego mężczyzny. W pierwszej chwili szok zmieszał się ze złością, że po takim czasie w ogóle pojawia się tutaj… że ma czelność. Zaraz jednak złość minęła, ustępując miejsca specyficznej radości.
Odwróciła się, spoglądając na niego z uwagą, przez chwile jeszcze działając jak typowy uzdrowiciel i szukając obrażeń, które widać byłoby na pierwszy rzut oka, ale nie dostrzegając nic, skupiła wzrok na jego twarzy.
- Percival – szepnęła, robiąc kilka kroków w jego stronę i stając już dość blisko niego. Zawahała się na moment, nim przytuliła go, jak zwykle to robiła w późniejszym etapie ich przyjaźni.- Skrzywdziłabym Cię, za tą ciszę, ale nie wypada mi robić czegoś tak nieprofesjonalnego w miejscu pracy – rzuciła poważnie, bo w jakimś stopniu nadal była na niego zła. Za to, że zniknął, że nie odezwał się słowem i teraz pojawiał się nagle, chociaż sądząc po jego minie, nie planował przynajmniej tego ostatniego. Cofnęła się o krok.
- Masz wiele do wytłumaczenia, ale to później.- zdecydowała, nie przyjmując nawet innej wersji najbliższych wydarzeń, jeszcze raz sunąc spojrzeniem po jego sylwetce. Nikt całkowicie zdrowy i w pełni sił nie pojawiał się na oddziale.- Co tu robisz? – spytała, chcąc się najpierw upewnić co do jego stanu.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Korytarz [odnośnik]07.09.19 13:29
Niewiele było wydarzeń w jego życiu, które szczerze i zdecydowanie wolałby wymazać z pamięci – od zawsze uważał, że każde doświadczenie, nawet trudne, pozostawiało po sobie jakąś mądrość i naukę – ale smocza wyprawa do Peru stanowiła w tym przypadku paskudny wyjątek, po latach wciąż nieprzerwanie kładąc się cieniem nie tylko na przeszłości, ale również całej teraźniejszości. Podobno czas leczył rany, Percival był jednak pewien, że tej jednej nie zdoła wyleczyć nigdy; nie, nie odtwarzał bolesnych wspomnień każdego dnia, od wielu miesięcy sam świadomie nie powracał myślami do spopielonych płomieniami pustkowi, ale nie potrafił pozbyć się wrażenia, że przez jego umysł przebiegała głęboka wyrwa, oddzielająca całe jego poprzednie życie od smakującego popiołem chaosu, który nastąpił później; smak porażki, mieszający się z niemożliwym do odpędzenia poczuciem nieuniknionego powtórzenia własnych błędów, nie dawał się w żaden sposób stłumić; nie niwelował go powrót w teren, a ponowne objęcie dowództwa nad własną grupą nie zatarło niewypowiedzianego strachu – chociaż obecnie odczuwał go już rzadziej, niejako pogodzony z tym, jak to wszystko miało się dla niego zakończyć.
To dlatego tak długo się do niej nie odzywał. Jako jedna z nielicznych osób, na których mu zależało, należała do świata przed, będąc co prawda naocznym świadkiem rozgrywającej się z jego winy katastrofy, ale nigdy nie mając okazji, by poznać to, co po sobie pozostawiła. Nie chciał jej tego pokazywać ani wplątywać jej w wir własnych destrukcyjnych zachowań; jeszcze nie teraz, przekonywał sam siebie, odkładając na bok pergamin i pióro – początkowo powstrzymywany palącym wstydem, później rozczarowaniem, gdy mimo upływu czasu nic nie wracało do normy, a w miarę, jak mijały kolejne tygodnie, to, co w pierwszej chwili było trudne, stało się niemal niemożliwe do zrealizowania. Nie wiedział o tym, ale w pewnym sensie sam wpadł w zastawioną samodzielnie pułapkę, bo starając się poukładać na nowo własne życie, bezsensownie odsunął od siebie jedną z nielicznych osób, która mogłaby mu w tym pomóc. Próbował wyciągnąć do niej rękę tylko raz, nieporadnie, niemal rok remu (czy naprawdę minęło aż tyle?) wysyłając jej zaproszenie na ślub i żałując tego prawie od razu, a jeszcze bardziej – gdy zamiast jej obecności otrzymał sowę z prezentem i życzeniami.
A teraz tak po prostu stała przed nim, sprawiając, że czuł się jak idiota, starając się powstrzymać te wszystkie słowa, które cisnęły mu się na język. Spodziewał się wszystkiego, od siarczystego policzka po odejście bez słowa, dlatego kiedy go objęła, w pierwszej chwili nie wiedział jak zareagować. Jego ciało zdawało się jednak pamiętać o tym, o czym zapomniał już umysł – zawahał się, ale odwzajemnił uścisk, po przyjacielsku obejmując ją ramionami i przyciągając bliżej do siebie, nie przejmując się, że znajdowali się na korytarzu pełnym ludzi. Przynajmniej przez moment, zdrowy rozsądek powrócił z opóźnieniem; nie powinien był wystawiać jej na celownik, zwłaszcza z pozycji poszukiwanego przez Rycerzy Walpurgii zbiega. – Jeżeli chcesz rzucić we mnie czymś paskudnym, możemy znaleźć bardziej ustronne miejsce – odpowiedział na wpół żartem, na wpół poważnie, wypuszczając ją z objęć i dopiero teraz przyglądając się uważniej jej twarzy. Zasługiwał na wszystkie wyrzuty świata, nie miałby więc jej za złe, gdyby celowo otruła go jakimś mało przyjemnym eliksirem.
Słysząc padające z jej ust pytanie, wzruszył ramionami. – Miałem tutaj zaczekać na uzdrowiciela, jakiegoś… - Zmarszczył brwi. – Otterego? – Wydawało mu się, że coś pomieszał. – Na pewno miał w nazwisku O-cośtam. Mieliśmy wypadek w rezerwacie, poparzyło mi plecy – podobno przez anomalie, choć mógłbym przysiąc, że oberwałem od ogniomiotki. To właściwie nic takiego, ale nasz magomedyk jest na zwolnieniu i wszyscy są trochę nerwowi. – Trudno było uwierzyć, jak łatwo mu to przychodziło: rozmawianie z nią po tylu miesiącach milczenia. Chociaż początkowo miał wrażenie, że nie wydusi z siebie absolutnie nic, pokonany sztuczną niezręcznością i poczuciem winy, słowa zdawały się płynąć same – a on miał ochotę opowiedzieć jej znacznie więcej niż tylko o niegodnym niczyjej uwagi poparzeniu. – Nie wiesz, gdzie go znajdę? – zapytał po chwili, zduszając w pół drogi pytanie o to, czy to ona nie mogłaby zwyczajnie podpisać mu zgody na powrót do pracy. Nie tylko dlatego, że podejrzewał, iż jako uzdrowicielka nigdy by tego nie zrobiła – ale przypominając sobie, że nie miał prawa prosić jej o żadne przysługi.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Korytarz [odnośnik]09.10.19 23:30
Nie raz od katastrofy w Peru zastanawiała się co z Percivalem, jak poradził sobie z konsekwencjami tamtych błędów. Brakowało jednak okazji, aby od kogokolwiek zasięgnąć informacji, aż w końcu postanowiła czekać. Większość ludzi kiedyś wracała, świadomie bądź nie stawała jej na drodze w towarzystwie ciszy. Bo jak wyjaśnić wszystko, co działo się miesiącami lub latami, usprawiedliwić się, aby stłamsić poczucie winy i wstyd z błędnych decyzji w różnych sprawach. Ciężko było zaakceptować kogoś, kto stawał się prawie obcy przez upływ czasu, jednak Belvina była pewna, że tego kłopotu nie miałaby z Percivalem. Był jej przyjacielem, czasami czując, jakby był wręcz bratem, chociaż dzieliła ich przepaść względem wychowania i sposobu życia.
Kiedy rok temu dotarło do niej zaproszenie na ślub, czuła, że to ten moment. Właśnie wtedy był idealny moment, aby spróbować porozmawiać, upewnić się, że w ich relacji nic się nie zmieniło, a więc mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji, nawet najbardziej skrajnej. Właśnie to wypracowali na przestrzeni czasu. Chwilowa radość minęła prędko, ustępując rozsądkowi i logice, która była tak niezbędna w pracy uzdrowicielki. Przemyślenie tego zmieniło jej decyzję, bo nawet jeśli powinna, to nie mogła tam być. Była jedynie czarownicą czystej krwi, nie dla niej było uczestniczenie w ślubach szlachty i towarzystwo arystokratów przez te kilka godzin. Dlatego zamiast pojawić się osobiście, postanowiła wysłać Senu, aby dostarczył życzenia i drobny prezent. Czuła się z tym źle, ale jak inaczej miała postąpić?
Teraz za to w najmniej spodziewanej chwili, stał przed nią i wyglądał, jakby chciał uciec. Ciekawiło ją na ile to są pozory, a na ile faktycznie potrzeba, by jednak nic nie zmieniać w ich znajomości.
Nie pozwoliła mu znów zniknąć, reagując w końcu gestem tak normalnym dawniej. Uściskała go, a gdy odwzajemnił ten najprostszy ruch, uspokoił ją nieco. Może nie zmienili się tak bardzo.
Drgnęła lekko, spoglądając w bok na dwie starsze kobiety, które komentowały głośno ich zachowanie. Wywróciła tylko oczami, nie przejmując się tym, jak przytulenie przyjaciela zostało odebrane przez otoczenie. Skupiła się ponownie na nim, gdy postanowił w taki sposób zażartować.
- Nigdy nie proponuj tego kobiecie, która w innych warunkach i mniej zszokowana twoją obecnością, wygarnęłaby Ci wiele rzeczy, których pewnie się spodziewasz – stwierdziła poważnie, może nieco karcąco.
Uśmiechnęła się nieco pobłażliwie, gdy Percival próbował przypomnieć sobie, jak nazywał się uzdrowiciel.
- O-cośtam? – powtórzyła, próbując się nie zaśmiać.- Prawdopodobnie wysłano cię nie do uzdrowiciela, ale do stażysty, bo nie mamy żadnego magomedyka z nazwiskiem nawet minimalnie zbliżonym do tego, co zapamiętałeś — wyjaśniła mu spokojnie.- Bardzo możliwe, że uznano, iż nie wymagasz obligatoryjnej pomocy uzdrowiciela i stażysta może ci również pomóc — dodała, tłumacząc takie zachowanie kogoś, kto przysłał tu Percivala.
Słuchała z uwagą, co się wydarzyło, czując lekki niepokój i walcząc z impulsem, aby samej się tym zająć. Rozejrzała się szybko, ale jak co dzień i – co gorsza – o tej godzinie ruch na oddziale zawsze był największy, więc nawet jeśli chciałaby pokierować go do kogoś innego, najpewniej czekałby dość długo. Nie chciała tego robić.
Zerknęła na niego ponownie, by zaraz zdecydować się na to, co obecnie najlepsze.
- Mogę sprawdzić, jak wygląda oparzenie i dać ci coś, co przyspieszy gojenie – odparła w końcu. Proponowała, bo w tej chwili nie miała nawet pewności czy mężczyzna zgodzi się na jej pomoc. Poza tym nawet, gdyby poprosił ją tylko o podpisanie dokumentu, nie zgodziłaby się. Wiedziała, jaki jest Percival, że potrafi nie przyznać się, gdy coś mu dolega… a może był taki kiedyś? Zmienił się pod tym względem? Była gotowa przyznać, że byłoby to miłe zaskoczenie.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach