Wydarzenia


Ekipa forum
Plaża
AutorWiadomość
Plaża [odnośnik]02.05.15 3:16
First topic message reminder :

Plaża

Plaża wypoczynkowa nad brzegiem morza w Cliodnie słynie z niezwykle miękkiego i czystego piasku, codziennie nocą przemierza jej hektary kilkunastu czarodziejów, którzy dbają, by taką właśnie pozostała. Woda jest przejrzysta, kryształowa; żyje w niej wiele urokliwych magicznych stworzeń, w tym rzadki gatunek rybek świecących nocą różnymi kolorami jak świetliki.
Czarodzieje rozkładają się na kocach i leżakach, inni po prostu na piasku, damy chronią się przed słońcem eleganckimi, płóciennymi parasolami. Czarodzieje mogą bez przeszkód przebywać na plaży z dziećmi, które nie kontrolują swoich mocy, bowiem miasteczko Cliodna jest silnie chronione przed mugolami.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plaża [odnośnik]06.11.22 20:46
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 67

--------------------------------

#2 'k10' : 7

--------------------------------

#3 'k100' : 71

--------------------------------

#4 'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plaża [odnośnik]10.11.22 14:49
- Czarna magia może cię ponieść. Skusić. Popchnąć na samą krawędź - odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy, znów mile zaskoczona jego konkretnym i celnym pytaniem. Szanowała czarodziejów o wnikliwych umysłach, nie spodziewałaby się też, że - oceniając stereotypowo - żeglarz, pirat, a więc pijak i zabijaka, będzie w stanie tak racjonalnie podejść do zgłębienia tajemnic mrocznej magii. Z otwartym umysłem, z chłonnym sercem, ze śmiałością i dociekliwością, jakiej wymagała zawsze od swych podopiecznych, którzy do tej pory tylko ją zawodzili. Przez głowę przemknęła jej jedna ostra myśl - może to dlatego, że szkoliłaś czarownice a nie magów? może kobiety naprawdę są niewystarczające? - lecz szybko ją stłumiła. To nie był czas na filozoficzne rozważania. Miała pomóc Manannanowi sięgnąć po pełnię potencjału, a nie przeprowadzać rozważania na społeczne tematy. - To od silnej woli zależy, czy to ty będziesz kierować czarną magią - czy ona tobą. Gdy sięgasz po klątwy, które mają zadać ból i cierpienie, balansujesz na krawędzi. Musisz dać magii pełnię siebie, swych motywacji, uczuć, talentów, ale jednocześnie nie pozwolić mrocznej mocy przejąć nad sobą kontroli. Jeśli nie sprostasz temu wyzwaniu, ona pożywi się tobą. Upuści twoją krew. Oszołomi umysł. Pozbawi zmysłów. Możesz przestać widzieć, czuć, słyszeć - a w ostateczności możesz sam paść ofiarą zaklęcia, które rzuciłeś - kontynuowała z pasją, a choć opowiadała o ostatecznych konsekwencjach czarnej magii, nie brzmiała smutno lub lękliwie. Rzadko kiedy mogła pozwolić sobie na swobodnę rozmowę o tym, co pokochała, uśmiechała się więc lekko, uśmiech ten nie obejmował jednak oczu, pustych jak morskie głębiny, pozbawione życia i jakiegokolwiek blasku. - Tak - odpowiedziała ponownie, nauczyła się przyjemności płynącej z przekraczania granic. - Kiedyś, w poprzednim życiu, postępowałam zgodnie z zasadami. Nie przyniosło mi to spełnienia, a jedynie stratę i słabość. Dopiero, gdy zaczęłam sięgać po to, co zakazane, poznałam, co to potęga - podzieliła się niemal intymnymi faktami ze swojego życia. Rzadko kiedy wspominała o tym, co było, odcinała się od przeszłości, lecz coś w Traversie budziło jej całkowite zaufanie. Zapewne jego fundamentem był szacunek, jaki jej okazywał; wielu Rycerzy dyskredytowało ją lub od razu próbowało uwieść, sprowokować na wiele sposobów, dowieść swej wyższości nad Śmierciożerczynią. Manannan nie musiał tego robić, znał swą wartość. - Śmiem twierdzić, że wiesz o czym mówię. Was, żeglarzy i podróżników, też kusi to, co nieznane. Niewskazane na mapie. Wymykające się historii i dotychczasowym odkryciom. To, co kryje się dzikie, w głębinie, czasem przeczące wszelkim prawom i zasadom - spojrzała z ukosa w jego błyszczące oczy.
- Metaforyczne uzasadnienie. Ładne. Zaryzykuję jednak, że mężczyźni często lubią akurat tę klątwę. Nie muszą brudzić sobie rąk pudrem zdobiącym kobiece szyje - zawiesiła głos w zastanowieniu, niemal zadumie; poznała już samczy świat, ich pragnienia i skłonności. Zaciskanie na gardle kobiety mocnych dłoni, czasem nawet jednej, pętając w nich dech, szastając dopływem zbawiennego powietrza, stanowiło dla większości najsłodszą rozrywkę, podnietę. Plumosa była wariacją na ten temat. Czyżby Manannan skrywał bardziej skomplikowany głód pod maską odpowiedzialnego mężczyzny? Odwzajemniła jego krótki uśmiech, być może powinna zmartwić się dobrostanem Melisande, lecz znów - to Traversa stawiała wyżej nawet niż przyszywaną rodzinę. - To dobry start. Mocna klątwa. Wymaga skupienia. Stworzenia czegoś, co nie istnieje. Jeśli już pojąłeś podstawy, będzie ci łatwiej kroczyć dalej - kontynuowała już na powrót poważnym, nauczycielskim wręcz tonem. Sama zaczynała przecież od tego zaklęcia, zachwycona, oszołomiona dymem unoszącym się znad rozpaczliwie zaciskających się warg ofiary. Dotarła jednak do dalszych etapów, ciągle potrafiących ją zaskoczyć. Tak, jak pytanie Traversa. Po jaką magię sięgała? Co kusiło ją najbardziej? Zmrużyła oczy. - Lubię krew. Jej zapach. Lepkość. Smak. Pękającą skórę ofiary. Proste cięcia. Vulnerario i Sectusempra, tak myślę. Najwięcej potencjału kryje jednak Imperius. To klątwa ostateczna, według mnie silniejsza czasem od tej najpotworniejszej, śmiertelnej. Przeraża. Wiąże na zawsze z tym, kto pozostaje pod twą pieczą. Otwiera drogę do zakamarków umysłu, woli, pragnień - zamilkła nagle, wsłuchując się w narastający szum wiatru. Nie znajdowała słów odpowiednich, by opisać pełnię doświadczenia związanego z sięgnięciem po inkantacje ostateczne, mordujące w czarodzieju resztkę człowieczeństwa. - Na to jednak przyjdzie odpowiedni czas. Nie daj się zwieść pysze, dumie czy arogancji. Gdy z twych ust padną Niewybaczalne, stawiasz swoje życie na szali niemal każdej chwili - urwała, nie mówiąc już nic więcej. Kochała władzę, jaką dają, potęgę, niemożliwą do osiągnięcia przez byle kogo, lecz znała też cenę, najwyższą, jaką przychodziło zapłacić za wzbudzanie w sobie takich pokładów nienawiści, gniewu, głodu i szaleństwa.
Dziś nie musieli się zagłębiać w te stany; mogli oczyścić wilgotne jaskinie skutecznie i bez nich. Jamy spowijał półmrok, lecz migoczące cienie sylwetek uwidocznionych przez świece pozwalały na rzucenie zaklęć; mniej lub bardziej skutecznych. Poderżnęła gardło jednemu z buntowników bez większego trudu, krew rozlała się parującą kałużą a ciało padło na podłogę, druga klątwa nie osiągnęła pełni swego potencjału a wręcz...zwróciła się przeciwko niej? Poczuła nieprzyjemne łaskotanie, dziesiątki włochatych nóżek sunących po ciele, przeciskających się przez dziurki w nosie, mknących po śliskich zębach. To na przeciwnika chciała zesłać plagę pająków, nie na siebie; magia z niej zakpiła, obróciła się przeciwko niej, tak, jak przed momentem opowiadała o tym Manannanowi.
Gwałtownym gestem strąciła z nosa pająka, ignorowała ból ugryzienia, ale irytującego wrażenia pełzania po niej tysiąca owadzich nóżek nie mogła już całkowicie pominąć. Nerwowo odgarnęła włosy i strzepnęła rękaw sukni, czując przechodzące ją dreszcze, wywołane ukazaniem się pająków, śmiało spacerujących po każdym kawałku jej ciała. Mimo to koncentrowała się na walce; Manannan śmiało przejął różdżkę pierwszeństwa, skuteczne czarnomagiczne klątwy cięły powietrze, lecz i Deirdre nie zamierzała zostawać w tyle. Zacisnęła mocno palce na różdżce, skupiając się na mrocznej magii, na tym, co potrafiła, jak igrała z tym, co rzeczywiste a złudne, martwe a pełne życia. Sekundę później z ciemnej mgły wyłoniły się czarne pumy, rozmyte sylwetki drapieżników, rozbiegających się pod sklepieniem jaskini w stronę nadchodzących przeciwników. Część z nich była łatwym kąskiem, dzięki zaklęciom Manannana jeden z mężczyzn nie mógł się poruszać, drugi czynił to w ograniczonym stopniu, a czarna magia uosobiona w dzikich zwierzętach, dokonywała swego zadania, kąsając, rozrywając i rozdrapując podatne ciała, zadając głębokie rany pojawiającym się w półmroku jaskini rywalom.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Plaża [odnośnik]17.12.22 15:21
Nie potrafił nie przyrównywać jej słów do doświadczeń na morzu – im dłużej mówiła, opisując czarną magię jako niekontrolowaną, nieprzewidywalną siłę, tym wyraziściej widział przed oczami rysujący się krajobraz sztormu, żagli napiętych do granic możliwości, trzeszczących lin, krzyków załogi; słyszał huk wiatru i ryk przelewających się przez burtę fal. Wciągnął bezwiednie powietrze, wdychając ledwie wyczuwalny zapach soli i wilgotnego piasku; próby poskromienia wszechmocnej bestii, jaką bywało morze, wyglądały dla niego podobnie – słabi charakterem łamali się przy pierwszej próbie, pożerał ich strach, lęk, a sekunda zawahania decydowała o życiu i śmierci. Równie zgubna bywała nadmierna brawura, buta, których najbliższą sąsiadką – czyhającą za cienką, trudną do zauważenia granicą – była lekkomyślność. Raz dał się jej zwieść, spadł z cienkiej, naprężonej liny; stracił załogę, prawie odebrano mu też statek i życie. – Hm – mruknął znów lakonicznie, potakująco, przyjmując wskazówki Deirdre – nie chcąc jednak dzielić się z nią tymi konkretnymi myślami; lubił opowiadać historie, ale tą jedną nie dzielił się nigdy, podczas zakrapianych mocno wieczorów snując co najwyżej jej fragmenty, podkoloryzowane i przerobione. Wbrew pozorom nie słuchał jednak z obojętnością, w jasnych oczach połyskiwało zainteresowanie, ciekawość, fascynacja; widział już skrawek tego, co potrafiła zdziałać czarna magia, a jednocześnie zdawał sobie sprawę, że istniało całe mnóstwo możliwości, o których jeszcze nie miał pojęcia.
W poprzednim życiu? – podjął zaintrygowany, odrywając spojrzenie od spokojnego horyzontu i starając się uchwycić wzrok Deirdre, przypominając sobie, że wciąż praktycznie jej nie znał. Co robiła, kim była, zanim zdecydowała się związać swój los z Czarnym Panem? Postępowała zgodnie z zasadami – czyli jak? Była czyjąś żoną, matką, strażniczką domowego ogniska, skupioną na nauce zaklęć gospodarskich – niebrudzącą dłoni niczym bardziej śmiercionośnym niż używane do rozpalenia paleniska incendio? W żaden sposób nie potrafił wyobrazić jej sobie na tle podobnego krajobrazu. – Znasz ich wielu? – zapytał. – Żeglarzy i podróżników – doprecyzował, unosząc brew. Nie kpił, naprawdę był ciekaw; w słowach Deirdre kryła się prawda, ciągnęło go to wszystko – i o wiele więcej, z jego doświadczenia wynikało jednak, że większość czarodziejów miała problemy ze zrozumieniem tej niezaspokojonej nigdy potrzeby wypływania w morze, poszukiwania tego, co nieodkryte. Nikt, kto przez całe życie nie opuścił Anglii, nie mógł tego zrozumieć – Wyspy Brytyjskie wydawały się być ich światem; dopiero po przekroczeniu oceanu, po wielomiesięcznych rejsach, stawało się jasne, że tak naprawdę stanowiły maleńki fragment suchego terenu; plamkę, w żaden sposób nieodznaczającą się na rozłożonej na kołyszącym się stoliku mapie.
Kącik ust Manannana drgnął, sprawiając, że jaśniejąca na części twarzy siatka blizn stała się na moment bardziej widoczna. – Nie przeszkadza mi brudzenie sobie rąk – powiedział, nie precyzując, jakie okoliczności miał na myśli. Był Traversem – ale swojego tytułu kapitana nie dostał wyłącznie z uwagi na nazwisko, najpierw musiał nauczyć się pokory – służąc pod swoim ojcem i kuzynem, ucząc się najprostszych, wymagających fizycznej siły czynności, poznając pracę załogi od podszewki. Uwielbiał poczucie potęgi, jakie dawało władanie magią, kształtowanie rzeczywistości wedle własnej woli, przemierzanie mil pod postacią sokoła – nie nigdy nie polegał wyłącznie na niej, zdając sobie sprawę, że bywała zwodnicza i kapryśna. – Jak dużo czasu zajęło ci opanowanie tych klątw? – zapytał. To, w jaki sposób o nich mówiła, sprawiało, że miał ochotę sięgnąć po nie już teraz, obietnice zawładnięcia czyjąś wolą zaostrzały apetyt. Nie należał do ludzi cierpliwych, czekanie budziło w nim frustrację, podobnie jak brak natychmiastowych efektów; jednocześnie – nie był pobłażliwy, ani wobec innych, ani wobec siebie. Przestroga wypowiedziana przez Deirdre brzmiała jak skrojona pod niego – pycha i arogancja nie były mu obce.
A powściągnięcie ich – nie było proste, zwłaszcza, gdy czarna magia odpowiedziała na jego rozkaz, kształtując magię w dwa celne zaklęcia. Uderzenie adrenaliny było natychmiastowe, obserwował przez sekundę, jak jeden z czarodziejów się przewraca, upadając w płytką wodę, pokrywającą dno groty – przecinaną wąskimi, śliskimi, skalnymi ścieżkami. Krew wypływająca z rozoranego przez Deirdre gardła zaczęła barwić przejrzystą ciecz szkarłatem, wypełniając przestrzeń rdzawą wonią – sprawiając, że wcześniejsze słowa Śmierciożerczyni nabrały sensu. Zrobił krok do przodu, koniec różdżki przesuwając na wykrwawiające się ciało, zapewne – jeszcze ciepłe. – Coccineus – wypowiedział, oczy mu rozbłysły; chciał wprawić pozostałą w żyłach krew we wrzenie, wyobraził sobie, jak bulgocze – a później przesunął rękę ku czołgającemu się przez wodę przemytnikowi, niemal w tej samej chwili, w której tuż obok niego przemknął cień, mignięcie czerni na krawędzi pola widzenia. Nie zdołał się powstrzymać, odwrócił wzrok – dostrzegając trzy utkane z mroku stworzenia (pumy? Nie był pewien), które rzuciły się mężczyznom do gardeł. Widok istot musiał zaskoczyć ich równie mocno, co Manannana, wytrzeszczyli oczy, unosząc różdżki, ale stworzone z czarnej magii zwierzęta były od nich szybsze, pazury rozorały skórę i mięśnie, znacząc kamienną posadzkę kolejnymi smugami krwi. Przeniósł spojrzenie na Deirdre (dopiero teraz zauważając przemykające po sukni pająki; zamrugał, nie łącząc tego z wcześniejszym zaklęciem ani nie proponując pomocy – bo czarownica nie wyglądała, jakby jej potrzebowała) w oczach błysnęło uznanie, może podziw, ale też zazdrość, której nie potrafił zdusić. W jaki sposób to zrobiła? Znał transmutację, dzięki rodowemu dziedzictwu był w niej biegły, i do tej pory wydawało mu się, że kształtowanie materii podług własnej woli nie kryło już przed nim wielu sekretów; potrafił tkać iluzje, nadawać im realności, ale to, czego był świadkiem, było czymś zupełnie innym – żaden z jego tworów nie miał nigdy aż takiej siły.
Pytanie jak? zamarło na jego ustach, to nie był jeszcze czas na naukowe dyskusje. Skierował różdżkę ku ostatniemu z przemytników, temu, który wbiegł do groty, żeby pomóc swoim kompanom. – Gladium – rzucił, robiąc kolejne dwa kroki do przodu, pewnie stawiając stopy – by nie pośliznąć się na gładkich skałach, omijając kałuże z wody i krwi. – Ilu was tu jest? – zażądał odpowiedzi, nie opuszczając różdżki. Człowiek, do którego się zwrócił, ledwie dychał, różdżka wypadła mu z dłoni, leżąc bezużytecznie obok niego. Dyszał ciężko, dłoń przyciskając do ziejącej na boku rany – gdzie pazury cienistego stwora wydarły kawałek ciała. Nie zostało mu wiele czasu. – Są oprócz was inni? – inaczej sformułował pytanie, wystarczyło mu potaknięcie – lub potrząśnięcie głową.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Plaża [odnośnik]17.12.22 15:21
The member 'Manannan Travers' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 81

--------------------------------

#2 'k10' : 6

--------------------------------

#3 'k100' : 95

--------------------------------

#4 'k10' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plaża [odnośnik]25.12.22 18:49
- Dawno temu. Historia nie warta opowiedzenia - odpowiedziała szybko i gładko po pytaniu o poprzednie życie. Ufała Manannanowi, widziała w nim potencjał, rozmawiała z nim z przyjemnością, wcale niezirytowana zdawkowymi pomrukami, lecz nikomu nie zdradzała tajemnic ze swej przeszłości. Miałkiej i głupiej, tak przynajmniej sądziła teraz, nie chcąc w żaden sposób powracać do tamtej Deirdre, skrępowanej zasadami, oczekiwaniami i całkowicie zależnej od rządzących jej życiem mężczyzn. Naiwnie sądziła, że zostawiła ten schemat daleko za sobą - cóż, stopień zaślepienia najwyraźniej nie zmieniał się jednak wraz z upływem lat. Towarzystwo także, uśmiechnęła się lekko na kolejne słowa Traversa, na sekundę mrużąc oczy. Powiedziała coś nie tak, coś, co skłoniło go do zadania tego pytania? Kierowała się stereotypami, była tego świadoma, lecz te wdrukowane przekonania wiele razy pozwoliły jej osiągnąć zamierzony cel. - Kiedyś tak. Powiedzmy, że pracowałam w dyplomacji. I magicznych stosunkach międzynarodowych - zdradziła nieco, w duchu nawet gorzko rozbawiona, o jak szerokim zakresie swych doświadczeń opowiada. Od pomagania podróżnikom i żeglarzom w kwestiach wizowych, handlowych i dotyczących ceł, przez goszczenie tych najbardziej wpływowych kapitanów w komnatach Miu, gdzie snuła baśni o swym egzotycznym pochodzeniu, tak nęcące miłośników dalekich podróży. - Obecnie odwiedzam wielu zarządców portu, współpracuję też z magicznym portem w Londynie, ale to inny poziom kontaktów. Nigdy w pełni nie zaznałam przyjemności morza i żeglugi. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni - zerknęła na Manannana z ukosa, bynajmniej sugestywnie, nie oczekiwała zaproszenia na pokład od lorda Traversa, ostatnia podróż statkiem zakończyła się dość problematycznie, ale chciała przełamać złą passę i zrzucić z siebie ciężar przebytej traumy. Brakowało jej dzikości, a choć obserwowała morze niemal każdego poranka, budząc się na Wyspie Sheppey, to potęga żywiołu obserwowana z bezpiecznej przystani miała się nijak do prawdziwych doświadczeń pośród fal, w starciu z własnymi słabościami. Bała się stagnacji, a im bardziej ciążyła jej korona odpowiedzialności - ta wymarzona nobilitacja, spełnienie najśmielszych marzeń, ziszczenie dziewczęcych snów o władzy - tym silniejsza stawała się tęsknota za ryzykiem. Za zabawą. Za rozlewaniem krwi hojnie, nonszalancko, z perwersyjną uciechą, bez oglądania się na propagandowe potrzeby i własny wizerunek.
Czuła, że Travers może te pragnienia - i ich sprzeczności - zrozumieć. Słuchał jej z uwagą, nie przerywał, nie próbował forsować własnych poglądów czy przekonań, nie był też typowym reprezentantem szlachty. A przynajmniej tak sądziła, być może zakładając zbyt wiele mylnych przekonań na temat barczystego brodacza o oczach mogących złamać niejedno niewieście serce i mocnych dłoniach żeglarza, które, nawet brudne, zapewne mogłyby ten organ swobodnie wyrwać z klatki żeber. - Około dwóch lat - odparła po chwili ciszy, tłumiąc syndrom oszustki, nakazujący zwiększyć ten czas.. Długi, krótki? Nie jej było to oceniać, choć w głębi serca wiedziała, że osiągnęła naprawdę wiele w zaledwie mgnieniu oka, prześcigając często tych, którzy zgłębiali arkana mrocznej magii wiele dekad. - Ale miałam niezwykle surowego i wymagającego nauczyciela. Mogłam albo być perfekcyjna, oddając nauce czarnej magii cały czas i siły, albo umrzeć - dodała nieco lżej, aczkolwiek z powagą. Zawdzięczała Rosierowi naprawdę wiele, bez jego niejednokrotnie skrajnie surowych lekcji, wskazówek i kar nigdy nie zasłużyłaby na Mroczny Znak. Nie miała też wątpliwości, że gdyby zawiodła, podzieliłaby los każdej z jego - z ich - ofiar. - Dlatego tak ważny jest wybór mentora, choć oczywiście zgłębianie tajników czarnej magii to również samotna praca - dodała już niemal pogodnie, grymuarom, księgom i zaklętym tomom poświęcała wiele wieczorów i nocy, teoria pozwalała śmielej sięgać po nawet wymagającą praktykę.
W której Travers miał już przecież doświadczenie, z uznaniem i ciekawością słuchała o jego dokonaniach, wolała jednak przekonać się na żywo, niemal na własnej skórze, do czego był zdolny. Nie istniała bowiem lepsza okazja do ujrzenia prawdziwej twarzy czarnoksiężnika niż obserwowanie go w akcj, w działaniu, w nieprzewidywalnych okolicznościach, jakie z pewnością gwarantowała im wilgotna jaskinia. Do niedawna pełna przeciwników, teraz zaś, po kilku minutach - i jednym widowiskowym, pajęczym upokorzeniu - skapana w krwi i parujących wnętrznościach. Deirdre ciągle mocno ściskała palce na fioletowym drewnie różdżki, wezwane przez nią z mgły istoty dokonywały widowiskowej masakry, śledziła ją, lecz większość uwagi kierowała na poczynania Manannana. Śmiałe, zdecydowane i zaskakująco skuteczne. To nie tak, że w niego nie wierzyła, wręcz przeciwnie, lecz gładkość i siła z jaką dwa trudne, czarnomagiczne uroki uderzyły w przeciwników, sugerowały, że ma do czynienia z kimś znacznie bardziej doświadczonym w użyciu klątw. Krew rozprysnęła się z martwych ciał, buchała żywym strumieniem, zalewając śliskie skały czerwienią. Mericourt machnęła powoli różdżką, a czarne cienie drapieżników rozmyły się w półmroku jaskini niczym zły sen; nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek się tu pojawiły, jedynie poszarpane i pokąsane ciała mężczyzn, rozwleczone pod niskim sklepieniem groty, mogły opowiedzieć historię niefizycznego ataku.
Przy życiu pozostał tylko jeden z przeciwników, lecz i on chwiał się na krawędzi pomiędzy światami, mogąc jednak zapewnić im resztki niezbędnych informacji. Mericourt przystanęła za Manannanem, nie przeszkadzając mu w rozmowie; zwróciła się do niego dopiero chwilę później, gdy leżący przed nimi buntownik panicznie zaczął kręcić głową.
- Zadziwiające skupienie i siła. Jestem pod wrażeniem - powiedziała z nieprzesadzonym uznaniem. - Widać, że w krwi ci do twarzy - dodała swobodniej, obydwie klątwy dotyczyły czerwieni tryskającej z żył, wymagały sięgnięcia głębiej, koncentracji na obrażeniach początkowo niewidocznych. - Upewnijmy się - kontynuowała niemal bez zatrzymania, unosząc różdżkę raz jeszcze. - Homenum revelio - wypowiedziała zdecydowanie, chcąc objąć zasięgiem działania zaklęcia dalszą część groty, a później podzielić się zdobytą informacją z Traversem. Czy mieli tutaj jeszcze coś do zrobienia, czy udało się już im zakończyć oczyszczenie groty?


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Plaża [odnośnik]25.12.22 18:49
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plaża [odnośnik]05.01.23 19:25
Przytaknął w odpowiedzi na jej słowa, decydując się nie naciskać mocniej. Osobiście uważał, że każda historia była warta opowiedzenia – a te, których ludzie zdradzać nie chcieli, należały często do najciekawszych – ale nie przyszedł tu studiować przeszłości Deirdre, ani tym bardziej nie zależało mu na jej zirytowaniu. Nie rzucał więc podszytymi podtekstem żartami, nie próbował jej sprowokować – zamiast tego słuchając tego, co miała do powiedzenia. Dyplomacja, kontakty międzynarodowe – a więc ministerstwo magii; odwrócił twarz w stronę morza, starając się powstrzymać odruchowy grymas. W przeszłości ministerialne regulacje i uporczywe kontrole zwykły przysparzać Traversom kłopotów, zwłaszcza pod rządami szalonej Tuft; on sam niejednokrotnie wdawał się w spory z nadgorliwymi urzędnikami, a jego porywczy charakter nie pomagał mu w pokojowym ich rozwiązywaniu – ale na szczęście tamte czasy powoli zyskiwały miano zamierzchłych. – Jeżeli będziesz chciała przemienić te nadzieje w rzeczywistość, chętnie pomogę – podjął, z uśmiechem tańczącym na wargach. Kobieta na pokładzie okrętu była kuszeniem losu, mogła ściągnąć na nich pecha – ale podszepty kamiennego, zawieszonego na szyi odłamka, w jakiś sposób sprawiały, że przestawał się tego obawiać. Albo inaczej: lęk istniał, zakorzeniony głęboko w świadomości żeglarza, nie miał nigdy zniknąć – ale rzucenie wyzwania przeznaczeniu nigdy nie pociągało go tak bardzo jak teraz.
Brwi powędrowały w górę w słabo tłumionym zaskoczeniu, dwa lata; opanowanie animagii zajęło mu więcej czasu, był jednak w swojej nauce mało konsekwentny – zdawał sobie sprawę, że brakowało mu wtedy, celu, motywacji, wizji. Żeglował w stronę horyzontu, nie mając pojęcia, co zobaczy za nim – nie wiedząc, dokąd właściwie chciał dopłynąć. Dzisiaj było inaczej, przyszłość rysowała się przed nim w zaskakująco wyrazistych barwach; wydarzenia w mugolskim forcie może i prawie odebrały mu życie, ale za to dały mu coś znacznie cenniejszego – całkowitą klarowność; możliwość dostrzeżenia tego, czego krótkowzroczni, wciąż opierający się Czarnemu Panu czarodzieje nie mieli dojrzeć nigdy. – Ach, nic tak nie wydobywa z nas potencjału jak walka o przetrwanie – skomentował jej słowa, znów spoglądając w stronę spokojnych fal, wciąż myśląc o animagii; i o tym, że pierwszej pełnej przemiany udało mu się dokonać dopiero wtedy, gdy zależało od tego jego życie.
Nie wiedział, co dodało mu sił tym razem – czy była to obecność Deirdre, czy mimowolnie – i zupełnie nieświadomie – starał się jej zaimponować? Czy to jej wskazówki okazały się aż tak trafne? Nie miał pojęcia, skupiony wyłącznie na drżącej pod palcami magii, która jeszcze nigdy nie była mu tak posłuszna. Nozdrza wypełniły się zapachem rozgotowanej krwi, obserwował ją – jak wyrwawszy się z martwego ciała, uderzyła w drugiego z czarodziejów, opryskując też wilgotne ściany skalnej groty; poczuł ciepłe krople na twarzy, rdzawy zapach połączony z charakterystyczną, słoną, morską wonią, wdarł się do nozdrzy. Podchodząc do wykrwawiającego się mężczyzny prawie nie pamiętał już o tym, że planował pozostawić któregoś z nich przy życiu – przesłuchać, dowiedzieć się, z kim współpracowali. Teraz nie miało to dla niego znaczenia, kolejne zaklęcie rozorało przedramiona nieszczęśnika, sprawiając, że wrzasnął, kręcąc rozpaczliwie głową na boki – słabł jednak widocznie, nie miał dożyć kolejnego dnia. Trudno; być może wcale nie musiał wyciągać z nich strzępów wiedzy, ktoś miał prędzej czy później zgłosić się po przemycane przez nich towary – wystarczyło wystawić ludzi do obserwowania groty.
Słowa Deirdre wywołały na jego twarzy uśmiech; skłonił się jej lekko, prawie kurtuazyjnie, dotykając palcami ronda nieistniejącego kapelusza – zupełnie jakby obdarzyła go komplementem w trakcie towarzyskiego przyjęcia, a nie w przepełnionej zapachem krwi grocie. – Być może dobrze wybrałem mentora – zasugerował, odnosząc się do jej poprzedniej uwagi. Nie chowając jeszcze różdżki, przykucnął przy omdlałym czarodzieju, żeby odchylić poły skórzanej kurtki, szybkimi ruchami sprawdzając wewnętrzne i zewnętrzne kieszenie. Pobrzękującą cicho sakiewkę odrzucił na bok, podobnie jak coś, co wyglądało na rachunek z nieodległego baru (zanotował jednak w pamięci, żeby się do niego wybrać i rozpytać barmana); płaski kamień z nieznanym symbolem zwrócił jego uwagę, być może był znakiem szajki przemytników – a może bezużyteczną pamiątką. Klucz znaleziony w kieszonce na piersi wyglądał zwyczajnie, nie miał pojęcia, co otwierał – ale z pewnością nie miał już wydusić tej odpowiedzi z na wpół martwego człowieka.
Inkantację zaklęcia rzuconego przez Deirdre rozpoznał bez trudu, odwrócił się więc, rzucając jej pytające spojrzenie – i przytakując, gdy potrząsnęła głową, potwierdzając, że byli w grocie sami. A więc czarodziej nie kłamał; Manannan spojrzał na niego, po czym zaparł się, przesuwając bezwładne ciało nogą po gładkim, śliskim od krwi i rozchlapanej wody kamieniu; zsunęło się do płytkiej sadzawki. – Niech tu zostaną jako przestroga – powiedział. Jeśli sojusznicy zdrajców się tutaj zjawią, powinni wiedzieć, jaki los ich czeka; a jeśli będą mieli szczęście, wpadną prosto w ich ręce. – Co powiesz na dokończenie naszej rozmowy przy kieliszku wina? – zapytał, poniekąd odnosząc się do ich poprzedniego spotkania. Wciąż miał wiele pytań.

| zt x2 :pwease:




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Plaża
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach