Wydarzenia


Ekipa forum
Hol
AutorWiadomość
Hol [odnośnik]03.05.15 2:04
First topic message reminder :

Hol

Przestronny hol na parterze rozchodzi się korytarzami do wszystkich skrzydeł dworu, to reprezentacyjna przestrzeń, w której witani są goście - niekiedy zatrzymywani na wyłożonych miękkim błękitnym aksamitem ławeczkach okrytych futrem z białych lisów, ustawionych wzdłuż ścian, w oczekiwaniu na odwiedzanego domownika. Zdobione kolumienki wydają się zgrabne, lecz nie przyciągają wzroku równie mocno, co liczne rzeźby, w tym popiersia przodków oraz liczne portrety przedstawiające co istotniejszych członków rodziny oraz krajobrazy Kentu - na wielu z nich pojawiają się sylwetki smoków. Otwartą salę oświetlają kryształowe żyrandole, których świece płoną całą noc. W porcelanowych wazach hodowane są rośliny ozdobne, głównie czerwone róże. Obszerna przestrzeń pozwala nieść hałasy echem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hol [odnośnik]13.08.20 22:04
Rozbawił ją swą śmiałością czy też powagą, zdawało się nie mieć to żadnego znaczenia, kiedy tym, co było istotne, zdawał się tylko jej śmiech. Elegancko wyważony, a jednak na tyle dźwięczny i ciepły, aby mógł uznać go za jak najbardziej szczery. Miała prawo czuć się swobodnie w otoczeniu dobrze jej znanym, należącym właśnie do niej, lecz nie spodziewał się, że dotknie go bez skrępowania. Niby nic zobowiązującego, jej dłoń ledwie na ulotną chwilę opadła na jego przedramię, a mimo to poczuł w tym jednym miejscu coś na kształt mrowienia, ale takiego z rodzaju przyjemnych. Chyba po raz pierwszy doświadczył tego jak bardzo czyjś dotyk może człowieka zdekoncentrować. Jego dusza stanęła w ogniu, wystarczyła ledwie iskra, aby zaczął pragnąć więcej. Potem był zawód, pustka, a całe gorąco opuszczało go drażniąco powoli, bo niezobowiązujący dotyk znikł tak szybko, co został zainicjowany.
Otwarcie wyznał przed nią do czego zmierza i kogo pragnie, ale na jej twarzy dostrzegał jedynie spokój, a w jasnych oczach krył się analityczny chłód, tak bardzo odmienny od targającej nim gorączki. Nie było zdumienia, oburzenia czy gniewu, a to tych emocji oczekiwał w pierwszej kolejności. Po swym wyznaniu czuł się w jakiś sposób oszukany, bo chciał wzbudzić w niej uczucia, ale przede wszystkim ujrzeć je na własne oczy. Wcześniejszy śmiech lady Rosier rozbrzmiał w jego głowie jak szydercze echo. Kpiła z niego? A może rzucała mu wyzwanie? Narastał w nim gniew, który w jego przypadku zawsze stanowił odpowiedź na upokorzenie.
Ale czy dotrwasz do końca? Za tym pytaniem mogła się kryć nie tyle ciekawość, co rzucony w eter niesprecyzowany zarzut. Być może chciała mu udowodnić, jak niewiele znaczy w jej oczach, przez co mocniej zacisnął prawą dłoń w pięść, próbując powstrzymać się od nieprzemyślanego działania. Tym razem nie mógł być porywczy. Przecież powinien był spodziewać się tego, że Melisande w żadnym razie nie zachowa się jak jedna z wielu dam, co pozostaje zaślepiona tanimi romansami. Czyż nie z tego powodu to właśnie po nią wyciągał dłonie?
Tak bardzo nie wierzysz w moją stałość, że nawet nie spróbujesz znaleźć dla siebie drogi ucieczki ode mnie? – spróbował spytać bardzo spokojnie, jednak w jego głosie wciąż było dobrze słyszalne napięcie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Hol [odnośnik]14.08.20 16:18
Jej wzrok przesunął się z jego twarzy na dłoń, zaciskającą się z mocą w pięść, która jej uwagę na kilka sekund, by za chwilę wrócić do twarzy na której widziała napięte mięśnie, słyszała to napięcie również w słowach, które wypowiedział w jej kierunku. Nie obawiała spojrzeć się mu w oczy. Jej podbródek pozostawał w górze, jednak nie na tyle wysoko, by można uznać to za objaw zarozumiałości.
- Nie jesteś pierwszym, Alphardzie, który podejmuje się tego zadania. - stwierdziła w końcu ze spokojem, nie udając, że nie dostrzegła jego poruszenia. Czego właśnie się spodziewał? Powinna się obruszyć, że miał taką śmiałość? Uznać, że próbuje zrobić jej na złość? Zdziwić, że coś takiego przeszło mu przez myśl? Co wzniecenie w niej gniewu, było na tyle cenne, by mogło kosztować jego własną wolność. W końcu doskonale zdawał sobie sprawę z tego, czym było małżeństwo.
- Nie widzę wielu powodów, dla których miałbyś gościć na naszych włościach. Sam zaś jasno stwierdziłeś dlaczego dziś cię tu widzę. Co nie jest znów aż tak zaskakujące, zważywszy na przysięgę, którą jesteś związany. To logiczne posunięcie. Biorąc pod uwagę historię szalone, ale logiczne. - zgodziła się, postanawiając powiedzieć coś więcej na słowa, którymi jej odpowiedział. - Jak najlepiej dotrzymać słów przyrzeczenia odnośnie rodu, któremu szkodzić nie możesz jeśli dalej chcesz żyć? Poprzez sojusz, a ten jak oboje wiemy, czasem niż tylko przez słowa, silniejszy okazuje się gdy w grę wchodzi małżeństwo. A jeśli już poddawać się szaleństwu, czemu ograniczać się do pomniejszych kwiatów, kiedy można spróbować zerwać, ten z głównej gałęzi? Jeśli zaś wypowiadasz swoje intencje tak jawnie, świadczyć to może tylko o jednym -   Tristan postanowił dać ci - jedynie, albo aż - szansę. Niewielu dotarło do tego momentu. - i nie zrobił tego przez wzgląd na nią, czy jej własne upodobania. Od zawsze było dla niej jasnym, że miłość nie jest czymś, co zostanie wzięte pod uwagę. Dlatego też nie zwykła się jej poddawać. Nie widziała jej też tak jak innych. Dla niej miłość, ta wielka, potężna, opisana w powieściach i wierszach, była tym, czego winna pragnąć, na co powinna czekać. Nie robiła tego, bo samą miłość widziała inaczej. A w przypadku małżeństw w wielkich rodach liczyły się zyski, zwłaszcza że jej wartość wzrosła równie wysoko wraz z momentem w którym Tristan otrzymał pierścień i tytuł nestora. Wątpiła, by Alphard dostał cokolwiek więcej, poza szansą. Wątpiła, by padło jakieś zapewnienie. Tristan był rozsądny i nie zamierzał oddać jej w ciemno. Za nic. Znał jej wartość, tak jak i ona ją znała. A ponad wszystko troszczył się o nią i dbał o jej dobro. Gdyby nie sądził, że jest w stanie podołać małżeństwu z Blackiem, Alphard nie dostałby nawet szansy na przedstawienie własnych pobudek czy chęci.
- Powiedziałam ci wcześniej, jestem ciekawa, dokąd zaprowadzą cię twoje własne wybory. Swoje podejmowałam z pełną świadomością tego, dokąd mogą mnie zaprowadzić. - czy uwierzysz, jeśli powiem ci, że taka była moja wola? - to, że jesteś dokładnie w tym miejscu w którym dzisiaj się znajdujesz. Spotkanie po spotkaniu, niezauważanie i nienachalnie przyciągała go, intrygując, pozwalając się na chwilę dogonić, by później znów umknąć. Uzyskać nić porozumienia, by zaraz podnieść mu ciśnienie i wtłoczyć w żyły gniew i irytację. Nie, nie twierdziła, że Black nie zaskoczył jej kilka razy, że wszystko szło całkowicie i dokładnie tak, jak planowała. Ale pamiętała dokładnie swoją decyzję w różanym ogrodzie, by pożałował tego, że odrzucił niegdyś wyciągniętą do niego dłoń. Ileż musiało go kosztować, by pogodzić się z własnymi pragnieniami, mimo że logika podpowiadała coś przeciwnego? Czy żałował, że nie docenił jej siły od początku? Nie była pewna, ale zdawała sobie sprawę, że jej działania mogą doprowadzić do tego, że zapragnie jej dla siebie. I ta myśl, jednocześnie ją kontentowała i mierziła. Ostatecznie jednak, pozostawiała decyzję bratu. Jego decyzji nie zamierzała się sprzeciwić.
- Mogłam gwałtownie skręcić i nie dopuścić by ta myśl która zakwitła w twojej głowie przerodziła się w decyzje, którą zacząłeś wprowadzać w życie. Choć oczywiście, mogła się w niej pojawić niezależnie, od moich własnych działań. To twoja odpowiedź, lordzie Black. Nie zamierzam uciekać, nie zwykłam tego czynić. Twoje słowa mi schlebiają, fakt że podejmujesz się czegoś, czego kilka miesięcy temu byłeś pewien, że nigdy nie zrobisz mnie kontentuje. Jeśli twoje zamiary są prawdziwe, a twoja wola i umiejętności dostateczne z pewnością udowodnisz, że jesteś wart tego, by mieć mnie przy swoim boku. - czy ta odpowiedź była dla niego bardziej satysfakcjonująca, czy też nie?


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Hol [odnośnik]16.08.20 21:24
Wzmianka o wcześniejszych kandydatach nie była dla niego wielkim zaskoczeniem, był przecież świadkiem fasadowych zaręczyn podczas przyjęcia francuskiego ambasadora pod koniec zeszłego roku, mimo to poczuł ukłucie w okolicy serca. Odczuł na własnej skórze fizyczny objaw zazdrości, jakże żałośnie. A jednak uczono go, by przywiązywał wagę do zamierzchłych czasów, kim więc byli ci wszyscy starający się o jej rękę? Jakie nazwiska nosili, co do zaoferowania mieli? Zainteresowanie jej osobą znacząco wzrosło przez wzgląd na wywyższenie Tristana do pozycji nestora rodu, ale nikt na salonach nie wspominał o żadnej oficjalnej propozycji mariażu. Rozluźnił dłoń, spłycił oddech, choć na policzkach wciąż kwitły czerwonawe plamy. – Nikt jednak nie podołał – stwierdził stanowczo, nad wyraz pewny tego, że jemu ta trudna sztuka się uda.
Jej kolejne słowa, przedstawiany przez nią logiczny ciąg wniosków, upewniał go w przekonaniu, że jego wybór był słuszny. Krok po roku poddawała analizie jego motywy, odwoływała się do kwestii rozsądku i prawdopodobnych korzyści. A jednak koncepcja zawarcia sojuszu pomiędzy ich rodami miała również inne podłoże. Już wcześniej sam Alphard racjonalizował swoje posunięcia, dokładnie opracował listę argumentów przed negocjacjami z własnym ojcem i później z nestorem, ale dla niego większe znaczenie miało pragnienie, które rozgorzało w jego duszy. Lecz to uczucie zdawało się być jej obojętne, bo swą dumna postawą wcale nie udawała nieświadomości, przeciwnie, poniekąd kpiła z tego jak go sobą omotała. Naprawdę myślała, że to się na niej nie zemści?
Miała rację, dostał szansę od jej brata, zadanie skomplikowane, ale wciąż możliwe do wykonania. Sprowadzi smoka do rezerwatu w Kent, był co do tego przekonany. Chwila cichego tryumfu nie trwała długo, bo chwilę później ponownie gryzły go słowa wypowiedziane w przyszłości, co wypadły z ust lady Rosier. Szczyciła się swą intrygą, budząc w nim irytację. Wiele kosztowało go zachowanie nad sobą panowanie, kiedy płonął od środka. Naprawdę był marionetką w jej rękach? Tylko do tej roli można było go sprowadzić?
Otrzeźwienie przyszło wraz z kolejnymi konkluzjami damy. Spojrzał na nią zupełnie inaczej, z podanych przez nią prawd wyłuskując własne fakty. – Jednak nie skręciłaś – odparł zduszonym głosem, ledwo trzymając na wodzy swą wrzącą duszę. Tym razem złość ścierała się z czymś innym. – Doprowadziłaś nas do tego momentu i nie wydajesz się tym ani trochę zatrwożona – skoro była wszystkiego świadoma, musiała z jakiegoś powodu podjąć ryzyko. Mogła chcieć tylko z niego zakpić, a jednak w jej spojrzeniu nie było szyderstwa lub Black stał się ślepy, aby je dostrzec. – Moja odpowiedź jestem również twoją odpowiedzią, bo właśnie tego chciałaś, nieprawdaż? – spytał śmiało, stawiając pół kroku ku niej, aby znaleźć się bliżej. – Nie zaplanowałaś wszystkiego, ale pociągałaś za odpowiednie sznurki, brawo dla ciebie – uniósł dłoń, chcąc dotknąć jej twarzy, lecz powstrzymał się w ostatniej chwili, słysząc poruszenie za swoimi plecami. Czy to lokaj mierzył w niego różdżką, a może usłużna skrzatka pragnęła już zareagować? Z bladym uśmieszkiem odsunął się z powrotem na odpowiednią odległość, szczerze wierząc, że musi tylko trochę poczekać. Niekiedy brakowało mu cierpliwości, ale teraz musiał wytrzymać. – Będziesz wspaniałą lady Black – oznajmił z dumą, płonącym spojrzeniem pochłaniając jej sylwetkę. Z pewnością nie będzie jedynie pustą ozdobą, będzie brylowała, wykorzystywała każdą szansę na to, aby nikt nie ośmielił się kwestionować jej pozycji w rodzie męża.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Hol [odnośnik]18.08.20 16:18
- To fakt. - zgodziła się ze słowami, które wypadły z jego ust. Melisande zdawała sobie sprawę z tego, że do Tristana napływały propozycje, wcześniej z pewnością pojawiały się też u ojca, jednak wraz z awansem w rodzinie Tristana i ją zaczęto postrzegać inaczej. Nie pytała jednak o to, bo jeśli sam nie rozpoczynał tematu, oznaczało to jedynie tyle, że kandydaci nie byli odpowiedni, albo nie przekonali go, by oddał im ją. Wiadomym było, że mężczyzna biorący ją za żonę i jego ród zyska potężnego sojusznika, bo Tristan nigdy nie pozwoli, by stała jej się jakakolwiek krzywda.
-Nie. - zgodziła się ze swobodą i spokojem. - Nie mam powodów do obaw. A sama Przysięga jest jedynie dodatkiem w równaniu, której się nie spodziewałam. - i tym razem potwierdziła stwierdzenie, które padło z jego ust. Nie pozwoliła, by jej ciało drgnęło kiedy zbliżył się do niej. Nie poruszyła się też, kiedy uniósł dłoń, choć jej serce zabiło trochę mocniej. Wiedziała, że nie musi. Mimo że wydała polecenie by dać im przestrzeń, wiedziała, że byli w stanie zareagować szybciej, niż ona sama sięgnęłaby po różdżkę. Ich dom nie ufał Blackom, więc każdy jego ruch był uważnie śledzony. I nie pomyliła się, kiedy dotarł do jej uszu charakterystyczny dźwięk teleportacji. Nie spojrzała jednak w tamtą stronę jasne spojrzenie krzyżując z tym należącym do stojącego obok niego mężczyzny. Ze spokojem, ale i ciekawością tego, co uczyni jako następne. Widziała ogień w jego oczach chłodnych oczach, wiedziała czym jest on spowodowany. Ona sama uniosła jedynie dłoń, by zatrzymać wierną służkę. Choć ta nie musiała nic czynić, bo Alphard sam zatrzymał swoje działanie, wycofując się na wcześniejszą pozycję. -  Zasugerowałam ci to już kiedyś, lordzie Black, potrafię też improwizować. - oznajmiła. nawiązując do jednego z pytań, które kiedyś rzuciła w przestrzeń między nich. Tak śmiałe stwierdzenie sprawiło, że przez kilka chwil mierzyła go spojrzeniem dostrzegając dumę i to, jak w tęczówkach odbijają się targające nim emocje, w tym niecierpliwość, którą udało mu się utrzymać na wodzy. Ułożyła wargi w promiennym uśmiechu, jedynie nim okraszając planowaną przez niego przyszłość. Ruchem dłoni zaproponowała by ruszyli dalej w kierunku wyjścia kilka kroków pokonując w ciszy.
- Znieważyłeś mnie, Alphardzie. Musiałeś zapłacić za to, że nie przyjąłeś ręki, którą wtedy ku tobie wyciągnęłam. - podjęła na nowo splatając dłonie przed sobą. Stawiała nieśpiesznie stopę za stopą nadając wędrówce powolny, spacerowy ton. - A cóż napsułoby ci więcej krwi, jeśli nie wewnętrzny konflikt skierowany ku mojej osobie? Jeszcze lepiej, gdybyś doprowadził się do niego sam, tylko z niewielką, niezauważalną, pomocą. Nie ukrywam, przypadkowość naszych spotkań była mi na rękę, eliminując potrzebę tworzenia konkretnych sytuacji. O inne zaś, postarałeś się sam. - wykorzystywała po prostu okazje, które się pojawiły. Była behawiorystą, umiała czytać z zachowań i mowy ciała nie tylko smoków. Ona sama spotkanie zainicjowała tylko raz. Dwa jeśli liczyć też moment, gdy rozmyślnie zniknęła z sali podczas sylwestrowej nocy. Szybko zdradził się ze swoją niechęcią do niej i nie miało znaczenia, że nie była bezpośrednim celem kołaczącej w nim złości. Czy utrapieniem nie byłoby gdyby jednocześnie chciał być blisko by móc zamienić z nią kilka słów, a w tym samym czasie ledwie znosił jej obecność, lub irytował się słowami, które ośmieliła się wypowiedzieć? zerknęła do góry na jego profil posyłając w jego kierunku łagodny uśmiech. - W swym gniewie zapomniałeś, że w moich żyłach płynie krew Mahaut. - potężnej czarownicy z którą każdy się liczył i której nikt się nie sprzeciwiał, jeśli chciał zachować swe życie. Wrota wejściowe znajdowały się coraz bliżej. Ale Melisande nie zdawała się tym przejmować. - Nie skręciłam, ponieważ moje zdanie się nie zmieniło. Pozwoliłam Ci niegdyś do siebie podejść, bo sądziłam, że winniśmy budować naszą siłę, kiedy łączą nas te same ideały. Tristan miał rację wskazując na fakt, że ta obleczona przymusem czy kierowana kwestią wydarzeń może okazać się krucha i mało znacząca. To był błąd w ocenie, którego się dopuściłam. - wyznała ze spokojem. Nie była nieomylna. Nadal się uczyła i zmieniała - dostosowywała. Popełniła wtedy błąd. Postąpiła nieroztropnie, nie negowała tego. - W międzyczasie zrozumiałam, że sytuacja może zmienić się, kiedy nie będzie to jeno obowiązek, który ktoś otrzyma odgórnie, bądź polecenie o które należy zadbać. Jeśli kogoś będzie obchodzić moje dobro, zadbanie o trwałość sojuszu, będzie w jego interesie i nie dopuści by stała mi się krzywda. - jej spojrzenie znów rejestrowało drogę, która rozpościerała się przed nią. Rozplotła na chwilę dłonie, by unieść jedną z nich i poprawić zbłąkany kosmyków który opadł na jej twarz. - Nie powinieneś jednak dopowiadać więcej, niźli zostało powiedziane. - zastrzegła z niezmąconym spokojem. - Jesteś propozycją, którą uznałam że może trafić pod osąd mojego brata. Nie obstawiłam swoich emocji czy uczuć, dla możliwości która może się nie ziścić. - oznajmiła bez skrępowania. Logiczna do bólu. Twardo stąpająca po ziemi. - Nie zrobi mi różnicy decyzja Tristana. To tobie na niej zależy. - jej usta wypowiedzą słowa jej brata, bo ostatecznie w kwestii zamążpójścia, jej opinia mogła być jedynie głosem, ale nie miała znaczenia. Dlatego nie pozwalała sobie na wyrobienie żadnej. A przynajmniej do żadnej, nie zamierzała się przyznać. Wiedziała, że Tristan nie pozwoli, by stała jej się krzywda. Ale zdawała też sobie sprawę, że w jej przypadku, nie liczyły się uczucia, a najbardziej intratny dla rodu związek. I sama takiego pragnęła, dlatego też decyzję, całkowicie pozostawiała w dłoniach brata, nie zamierzając na niego w żaden sposób wpływać. Tak jak powiedziała mu wcześniej, była nagrodą, ale miała też swoją cenę. Pionkiem, choć w nomenklaturze warcab, odpowiednio rozegrana, mogła stać się królową. -  Nie obawiam się, bo wątpliwym jest, by groziła mi przy tobie nuda. Choć prawdopodobnie, napsujesz mi jeszcze krwi nie raz. Ostatecznie, niezmiennie jesteś i pozostaniesz Blackiem. - zatrzymała się, zwracając swoje spojrzenie znów w jego kierunku. Malinowe wargi posłały w jego stronę krótki uśmiech. Dotarli do drzwi wejściowych rodowej włości. - A sama zgoda Tristana - jeśli oczywiście, uda ci się ją uzyskać - będzie dopiero początkiem wyzwań które się przed tobą pojawią. -  wypowiedziała z niezachwianą pewnością. Krocząca za nimi Prymulka, tym razem pozostawała blisko uważnie obserwując każdy najmniejszy ruch Blacka. A Melisande mogła przysiąc, że gdy zwracała się w kierunku mężczyzny, dalej w jednym z korytarzy, mignął jej ich wierny lokaj. - Czy po usłyszeniu tego, nadal zamierzasz kontynuować? - zapytała wiec na koniec swoich wyjaśnień ponownie splatając dłonie przed sobą, przekrzywiając odrobinę głowę w bok. Mogła nie zdradzać mu co nią kierowało, mogła nie przyznawać się, do poczynionych przez siebie kroków. Zrobiła to jednak rozmyślnie i z premedytacją. Potrafiła być wspaniała, odpowiednia, idealna i zgrywać pozory tak, jak tego od niej oczekiwano, ale jeśli Alphard prawdziwie zamierzał wziąć ją za żonę, musiał wiedzieć, dokładnie, że posiada własny rozum i własne zdanie. A jeśli uzna, że zajdzie potrzeba podejmie własne kroki. Nie była bezradną pannicą, była kobietą o własnej sile. Była Melisande Rosier.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Hol [odnośnik]19.08.20 1:11
W przeszłości wielokrotnie marzył o tym, aby zetrzeć uśmiech z jej twarzy, jednak w tej chwili tak po prostu pomyślał o tym, że w przyszłości będzie mógł go scałować. To wcale nie było szaleństwo, on zwyczajnie zgłupiał, przyglądając się jej z głodem w oczach w obecności karłowatej istoty. Dokładnie czuł jak wyłupiaste oczyska skrzatki dźgają go w tył głowy z pragnieniem przepędzenia go stąd raz na zawsze. Musiał się uspokoić, dlatego milcząco przyjął zaproszenie i ruszył w stronę wyjścia, stawiając kolejne kroki bez pośpiechu. Kiedy Melisande zaczęła przedstawiać wszystko ze swojej perspektywy, Alphard uważnie słuchał, obiecując sobie w duchu nie poddać zbyt łatwo złości. Lżej mu było na duszy, gdy nie postrzegał każdego jej ruchu jako ataku na jego godność. Miała rację, popełni błąd i musiał za to zapłacić. Dlaczego więc w jej oczach dostrzegał ciepło? Czemu na jej ustach kolejny raz zagościł uśmiech?
Czy odpokutowałem już wystarczająco? – pytanie opuściło jego usta, choć wydawało mu się, że zna odpowiedź. – Czyż najgorszą karą nie jest dla mnie to, że staram się teraz o twoją rękę, którą odrzuciłem? – to zasugerowała sama, a jednak w tej chwili nie cierpiał katuszy, męczarnie przeżywał wcześniej, kiedy walczył sam ze sobą. Teraz nawet wspomnienie Tristana nie budziło w nim wstrętu, skoro po zawiązaniu sojuszu miał stać się poniekąd stałym elementem ściśle otaczającej go rzeczywistości. Dokonał wyboru i nie zamierzał się cofnąć, na to było już za późno. Również dzięki jej staraniom dotarł do tego momentu. Mogła to racjonalizować, sprowadzać tylko do kwestii unormowania stosunków pomiędzy ich rodami, ale dla niego to było coś więcej. Zależało mu, nawet jeśli rzucała mu w twarz, że wynik jego starań jest jej obojętny. Przystanął przed frontowymi drzwiami i spojrzał na nią z ostrożnym uśmiechem.
Wciąż nie wiem, czy chcesz mnie teraz zniechęcić, czy może jednak zachęcić bardziej – oznajmił spokojnie, choć zdołała wywołać już obie reakcje podczas ich niedługiej rozmowy. Porażało go to, z jaką łatwością budziła w nim emocje, jak szybko przy niej przechodzi z jednej skrajności w drugą. Gdy przed nią stanął pośrodku eleganckiego holu, poczuł gniew na myśl, że w jej oczach mógł być tylko marionetką, jaką można kierować w oparciu o męskie ego. To była jego największa obawa, która nie tyle została spotęgowana, co po prostu się ziściła. Nie bez powodu w tak bezpośredni sposób wyjawiła mu motywy, które kierowały nią od samego początku. Podważyła istnienie jakiejkolwiek więzi między nimi, a wszystkie jej gesty kierowane ku niemu stały się fałszem. Jakże przenikliwe spojrzenia, blade uśmiechy, słodki śmiech. Dał się podejść jak dziecko, uparcie doszukując się drugiego dna, a potem zaczął ścigać mrzonkę. Ostatecznie to Melisande odniosła zwycięstwo nad nim, bo wpadł w jej pułapkę, choć doskonale wiedział, że ta na niego czeka. Z tego właśnie powodu miotał się tak długo, ponieważ nie chciał być zdegradowany do roli zabawki, co po spełnieniu swego celu zaczyna nudzić, więc zostaje odrzucona w kąt. Porażka była trudna do przełknięcia, ale musiał po prostu pogodzić się z faktami. Czy cała ta kobieca intryga cokolwiek zmieniała? Jego duma skruszała, a jednak to wcale nie wypleniło z niego pragnienia. – Rozegrałaś swoją grę perfekcyjnie, ale wraz z postawieniem sprawy jasno rozpoczęłaś nowe rozdanie.
Liczyły się już tylko jej obecne intencje. Mimo burzliwego początku ich relacji potrafiła przyznać, że nie jest dla niej najgorszym wyborem. Rzeczywiście przy nim trudno byłoby jej być znużoną, ale tego samego mógł oczekiwać od niej. Była wyjątkowa, stanowiła wyzwanie i wcale nie chciał zmieniać jej natury, jednak musiała być jego. Twierdziła, że nie powinien wplątywać w jej plany uczuć, a mimo to właśnie to czynił. Jeśli w tej chwili nie czuła tak wiele i tak gwałtownie, on to zmieni. – Umil mi życie w każdy możliwy sposób, potomkini Mahaut – może właśnie ściągał na siebie marny koniec, wszak czarownica, która dała początek różanemu rodowi na wielu sprowadziła wieczny sen. Ale ta groźba, która już między nimi padła w formie bladych sugestii, wszak do serca mężczyzny trafia się przez żołądek, wcale nie wydawała mu się straszna. – Odwdzięczę się tym samym – złożył jej obietnicę, czyniąc ich wspólną przyszłość barwniejszą. Chciał mieć przy swoim boku kobietę niezwykłą i gotów był pogodzić się z idącymi za tym konsekwencjami.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Hol [odnośnik]19.08.20 13:39
Ich niespieszne kroki odbijały się echem od kamiennej posadzki, po której się przemieszczali. Po drodze nie wszystko poszło po jej myśli. Kilka razy wyprowadził ją z pozornego spokoju, co objawiło się napięciem żyły na policzku. Ale finalnie, efekt jej działań zarówno zamierzonych, jak i tych, które przydarzyły się przypadkiem, był zadowalający, bo spełniał jej cel. Potwierdzało to spojrzenie Alpharda, pełne pragnienia. Potwierdzała to jego postawa. Potwierdzał to też jego stosunek względem niej. Podjęła wypowiedź postanawiając zdradzić mu wszystko, tak jak wcześniej zdradziła mu sekret jej zaręczyn z baronem. Tym razem jednak, sprawa dotyczyła stricte jego jednostki jego sylwetki. Gdy jego słowa zapełniły ją, że koło puszczono w ruch, nie było potrzeby by dłużej ukrywać to pod kurtyną milczenia.
- Nie obiecam, że nie użyję tego argumentu ponownie, jeśli uznam że może mi jeszcze przysłużyć. - odpowiedziała bez większego wzruszenia, nawet nie kryjąc się z tym, że może do tego dojść w przyszłości, tak jeszcze nieokreślonej i nieznanej. - Bardziej było. Albo mogłoby być, gdyby poza logiką nie kierowało tobą pragnienie, a polecenie, które dostałeś od głowy swego rodu. - wraz z momentem w którym zaprowadził spokój w swoim wnętrzu i dokonał wyboru, podejmując się działań całe ciężar i udręka musiała odejść, zastąpiona, a może zalana przez pragnienie, które przy niej zdawało się wymykać z granic jego ciała, najśmielej odznaczając się w tęczówkach. Zatrzymała się przy frontowych drzwiach, unosząc na niego spojrzenie, kiedy zwracał się ku niej. Różane wargi oblekł uśmiech, który pogłębił się bardziej, jej ręce rozłożyły się po bokach w niewerbalnym geście niewiedzy.
- Czy nie zależy to od tego w którą z tych możliwości uwierzysz bardziej? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę w prawą stronę. Widocznie towarzyszył jej dobry humor, ale nie było powodu, by było inaczej. Określiła mu jasno, że jej uczucia są neutralne, nie skierowane w żadną ze stron mniej lub bardziej. Nie próbowała go zachęcać. Jednocześnie jak sam wcześniej wspomniał, nie robiła też nic, by spróbować znaleźć dla siebie drogę ucieczki. Choć wyjawiła mu swoje motywy, nie nakreśliła ich w sposób okrutny, czy pogrążający go bardziej, dosadniej. Nie wzbraniała się przed roztoczoną wizją, obietnicą. Ale nie przyklaskiwała też jej radośnie.
- Pion na e4, lordzie Black. - potwierdziła jego słowa, jedynie krótkim odwołaniem do najczęstszych ruchów figury, przy rozpoczęciu nowej partii gry. Oboje wiedzieli o co gra będzie toczyć się dalej. Niezmiennie o nią, ale otrzymanie zgody od Tristana, a później posiadanie jej na własność mu nie wystarczy. Już nie, kiedy jego emocje wariują, a rozsądek szaleje, kiedy pragnie by była jego, wtedy nie tylko zrobi wszystko by nie tylko nic się jej nie stało. Zapragnie, by i ona pragnęła jego.
- Bywaj, Alphardzie. - powiedziała jedynie, bo nie zamierzała mu niczego dziś obiecać. Wiedziała też, że i ona przyniesie mu gniew czy irytację, które pojawią się - tak jak pojawiały się wcześniej. Pożegnała go odpowiednie, patrząc, jak zamykają się za nim główne wrota, a gdy te domknęły się z cichym trzaskiem, obróciła się na pięcie ruszając w głąb rodowych włości. Dzień się nie skończył, miała do zrobienia coś jeszcze.

| zt :pwease:


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Hol [odnośnik]25.08.20 20:49
Cenił sobie jej obycie, lubił sposób w jaki wypowiadała ku niemu kolejne słowa, nawet jeśli te w pierwszej chwili brzmiały drażniąco. Każda szlachetna panna była dobrze wychowana, jednak mało która mogła poszczycić się podobnie analitycznym umysłem i śmiałym spojrzeniem. Wcześniejsza złość stała się ledwie wyblakłym wspomnieniem, przez co można było prawie uwierzyć, że dawna sytuacja wcale nie miała miejsca, a nad jego umysłem wcale nie zapanowała kilka chwili temu irytacja wymieszana z rozczarowaniem równoznacznym z ogromnym żalem. Prawdopodobnie byłby bardziej rozczarowany, gdyby zaprzestała się z nim dalej ścierać. Już powinien przywyknąć do rzucanych sobie wzajemnie prowokacji, jednak po uznaniu własnej słabości odsłonił się przed nią bardziej niż kiedykolwiek w całym swoim życiu. Miała prawo korzystać z tego, że jego słabym punktem od pewnego czasu była ona.
Stała się świadoma targającego jego duszą uczucia, lecz wciąż podchodziła do niego w sposób zdroworozsądkowy. Z jednej strony taką postawę damy uznać należało za zrozumiałą, a nawet konieczną, ponieważ nie miała możliwości wyrażać zbyt wielu życzeń odnośnie swego zamążpójścia, a tym bardziej stawiać żądań. Mimo tych oczywistości Alphard liczył na jakikolwiek gest z jej strony, który zaświadczyłby o wzajemności. W różanych uśmiechach i jasnych spojrzeniach doszukiwał się z choćby cienia sympatii, na którym mógłby w przyszłości zbudować coś więcej. Nic jednak nie było pewne, kiedy nie poczynił jeszcze żadnych kroków, aby ściągnąć do Anglii ogniomiota katalońskiego. Czuł, że będzie to bardzo złożone przedsięwzięcie, wymagające od niego użycia wielu kontaktów i środków, ale nie zamierzał się wahać. Zależało mu i udowodni to dobitnie, wypełniając powierzone mu przez samego nestora zadanie. A przecież nic nie zostało powiedziane wprost, otrzymał tylko wyzwanie, a kwestia nagrody nie została jednoznacznie ustalona. Trzymał się nadziei, ale czy była ona złudna?
Wierzę w to, że jesteś na tyle zdolną czarownicą, aby w mgnieniu oka jedno przekonanie przemienić w drugie według swoje uznania, jak i wobec zmieniających się okoliczności – nie zarzucał jej niestałości, zamiast tego w pełni uznawał jej spryt, z którego pomocą doskonale go podeszła. Dalej pozostawała wyzwaniem i tego wieczoru złożyła mu tylko jedną obietnicę – nigdy tym wzywaniem nie przestanie być.
Na wykonany przez nią ruch w nowej partii gry odpowiedział uśmiechem, który sięgnął również jego oczu, nieustannie wpatrzonych w nią z fascynacją. Jego upadek zaczął się w chwili, w której zaczął być jej ciekaw. Ukorzenie się przed nią mogło jednak ostatecznie pomóc mu wznieść się wyżej niż kiedykolwiek. Chciał mieć ją przy sobie, zawsze po swojej stronie.
Odprowadziła go do samych drzwi i dygnięciem jasno oznajmiła, że nadszedł koniec ich rozmowy. – Do zobaczenia, Melisande – po wypowiedzeniu słów pożegnał ją jeszcze krótkim skinieniem. Ciężkie wrota zamknęły się za nim, wówczas ruszył w stronę bramy, by tuż za nią teleportować się z powrotem w pobliże Londynu, gdzie nie sięgały silne bariery blokujące podstawowe narzędzie czarodziejskiego transportu.

| z tematu
fluffy
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Hol [odnośnik]07.09.21 20:52
24.02

Nie sądził, że kiedykolwiek zostanie zaproszony tutaj - o ile można było mówić o zaproszeniu gdy chodziło jedynie o błyskawiczną przysługę, wsparcie w ramach jednej misji, wyrażone praktycznym podarunkiem poparcie dla kwestii umocnienia Shropshire. Czuł tremę, choć nie zobaczy dzisiaj przecież lorda Rosier. Ten miał jedynie zostawić dla niego obiecany eliksir, który Cornelius Sallow odbierze za pośrednictwem służby. Nestor rodu był z pewnością zajętym człowiekiem, a Sallow doskonale to rozumiał. Tak młody, a tak wpływowy - Tristan Rosier był zdumiewającym zjawiskiem na scenie politycznej, charyzmatyczny i obrotny, przewodzący nie tylko w Kent, ale i - jako Śmierciożerca - w całej Wielkiej Brytanii. Czasem Cornelius zastanawiał się, czy lord Rosier ma smaka sięgnąć po jeszcze więcej niż władza nad Kent i potęga u boku Czarnego Pana. Minister Malfoy... Cornelius szczerze go podziwiał, ale Cronus doszedł do władzy mając swoje lata. No i nie pisał najlepszych przemówień, od tego miał Sallowa. Kim był w wieku młodego Rosiera?
Z doświadczenia wiedział, że każdy, kto do czegoś dojdzie, ma smaka na jeszcze więcej. Każdy ambitny, rozsądny i odpowiedzialny człowiek pragnął piąć się w górę, wyżej i wyżej, na tym w końcu polegało życie. Cornelius wiedział, że samodzielnie nie wespnie się na sam szczyt, przynajmniej jeszcze nie, ale właśnie dlatego sprzymierzał się z osobami, które miały na to największe szanse. Z Rosierami, na przykład.
Miał nadzieję, że oferta przekazania eliksiru jest wynikiem dobrej woli, a nie litości - że lord Mathieu Rosier nie opowiedział nikomu ze szczegółami o tym, jak w grudniu kanałowy szczur odbił w Corneliusa jego własne Lamino. Przynajmniej Sallow wyniósł odrobinę pokory rozsądku i nie zamierzał wychodzić z domu bez odpowiedniego przygotowania. Musiał zadbać o kontakty z alchemikami, ale tymczasem skorzysta ze wsparcia organizacji.
Przywitał się ze służącym w hallu, potwierdził własną tożsamość, a potem czekał cierpliwie aż służba przyniesie mu eliksir niezłomności, eliksir ochrony i eliksir Garota.
Powstrzymując chęć obejrzenia portretów w hallu, stał w dumnym bezruchu. Otrzymawszy fiolki, podziękował i udał się do wyjścia, nie chcąc marnować czasu służby ani gospodarzy. Był tutaj jedynie przelotnym gościem, a znając savoire-vivre, doskonale znał również swoje miejsce.

/zt


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 3 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Hol [odnośnik]11.11.21 19:36
3 lutego 1958

Wizyty w Kent były dla niej pewnego rodzaju przygodą. Za każdym razem, kiedy przechodziła się po miejscu, które należało do jej kuzynów, miała wrażenie, że odkrywa coś nowego. Zamiłowanie do róż, a przez to i do piękna sprawiało, że chociaż przeważnie była bardziej kłębkiem nerwów, nie wiedząc, jak dokładnie radzić sobie w świecie, ale przynajmniej umiejąc się z tym kryć. Ale tutaj raczej czuła, że wszystko jest w porządku i nie musi się martwić. Trochę jak w towarzystwie Edwarda. Tylko tutaj przenosiło się to na całe miejsce.
A może chodziło też o samą Evandrę? Były w podobnym wieku i od zawsze była w porównaniu do Odetty jakimś ideałem. Przynajmniej tak lady Parkinson ją widziała, ale nie w ten sposób, który wypełniała zazdrość i zawiść, a po prostu szczery podziw. Piękna, inteligentna, rozmowna, potrafiąca oczarować chłopców i wiedząca, jak poruszać się w życiu. I zawsze mająca dla niej czas, kiedy tego Odetta potrzebowała.
Dziś rzeczywiście jej potrzebowała – miała wrażenie, że czas było o wiele lepiej sprawdzać się jako lady trzech hrabstw, nie tylko w teorii, ale też w praktyce. Potrzebowała jednak skonsultować swoje pomysły z tym, jak wyglądać mają w rzeczywistości, czy mają ręce i nogi, a także czy po prostu ktoś na tym skorzysta. W takich działaniach pani Rosier miała o wiele większe doświadczenie od niej, być może więc będzie w stanie służyć jej wsparciem i uświadomi jej, czy to ma sens czy nie.
Przybyła do Kent gotowa na rozmowę, w dłoniach dzierżąc również drobną paczkę z ręcznie malowanym jedwabnym szalem – miała szczerą nadzieję, że Evandrze przypadnie do gustu – przekraczając próg domu i czując ekscytację na myśl o tym, że spotkają się już niebawem. Niemal nie mogła się doczekać oddania swojego wierzchniego odzienia, kierując się zaraz za służbą w stronę miejsca, gdzie odnaleźć mogła już czekającą na nią panią domu.
- Evandro, tak dobrze cię widzieć! – Zachwycona Odetta skierowała się w stronę stojącej niedaleko lady Rosier, wyciągając dłonie aby ostrożnie ją objąć, zaraz też wręczając jej drobny prezent. – Mam nadzieję, że ci się spodoba. Nic wielkiego, ale będzie pasować ci do karnacji.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Hol [odnośnik]24.11.21 17:18
Enigmatyczny list od lady Parkinson pozostawił Evandrę z licznymi niewiadomymi. Odetta w swym pięknie wykaligrafowanym liście pisała o pewnym pomyśle, jaki zrodził się w jej głowie, jaki to chciała skonsultować z doyenne. Półwila musiała przyznać, że przez pewną chwilę głowiła się nad tymi słowami, przesuwając kilkakrotnie wzrokiem po szorstkim pergaminie, lecz obowiązków na swych barkach miała nazbyt wiele, by zbędnie trwonić czas, wszak dama obiecała rozwinąć nurtujący ją temat podczas najbliższego spotkania.
Tego dnia wybrała jeden z saloników na niższych piętrach, by w oczekiwaniu na wizytę gościa zanurzyć się jeszcze w lekturze o podstawach numerologii. Wczorajsze spotkanie z Primrose zainspirowało ją do powrotu do nauki przedmiotu poznanego w czasach hogwarckich, kiedy to zajmowały ją zupełnie inne kwestie, niezwiązane z zawiłością liczb. Niechętnie sięgała wtedy do magii zaklętych przedmiotów, lecz teraz, widząc z jak wielką pasją przyjaciółka miesza kolejne cenne ingrediencje celem wytworzenia czegoś nowego, zaczęła zastanawiać się czy sama podołałaby podobnemu zadaniu. Wczesnym rankiem napisała list do profesora Vane’a, prosząc o lekcje, które mogłyby przybliżyć jej potrzebne tajniki, ale nie potrafiła cierpliwie czekać, już teraz samodzielnie próbując przypomnieć sobie zapomniane szczegóły. Słysząc kroki w korytarzu, odłożyła na bok książkę i utkwiła wzrok w uchylonych drzwiach.
- Odetto, kochana! - przywitała ją z ciepłym uśmiechem, podnosząc się z obitej miękkim atłasem ławki, by podejść do lady Parkinson i odpowiedzieć uściskiem. Cicho zaszeleścił miękki materiał bordowej, nieco opiętej w talii sukni. - Prezent, dla mnie? - zdziwiła się zaraz, kiedy między jej dłonie wsunął się niewielki pakunek. Posłała młodej czarownicy porozumiewawcze spojrzenie z pewnym błyskiem w oku i rozerwała papier, uwalniając jedwabny materiał. Misterny, ręcznie wykonany malunek wywołał szerszy uśmiech na twarzy półwili, więc zaraz ponownie, choć nieco mocniej uścisnęła Odettę, szczerze zadowolona z otrzymanego podarku. - Jest piękny, dziękuję - przyznała z zachwytem, dostrzegłszy że prezent został uważnie dobrany. Podobnych szali miała w swej garderobie wiele, lecz każdy z nich budził w niej sentymentalne wrażenia. - Usiądź, proszę. Mam nadzieję, że nie zdążyłaś zmarznąć. - Szerokim gestem zaprosiła ją w głąb pokoju, samej zajmując miejsce na kanapie, unosząc spojrzenie błękitnych oczu na bladość pięknej twarzy szlachcianki. Skrzat, który przyprowadził lady Parkinson do saloniku, wycofał się z misją przyniesienia poczęstunku. - Od przesilenia zimowego nie było sposobności, by się zobaczyć. Powiedz mi jak się miewasz? - Była szczerze zaciekawiona jak żyje się w Broadway Tower i, co najważniejsze, jakiż to pomysł błąkał się po umyśle ambasadorki Domu Mody Parkinson.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Hol [odnośnik]24.11.21 22:39
Nie chciała zdradzać wszystkiego w liście, nie przez niepewność i niechęć, ale raczej przez fakt, że chociaż naprawdę miała pewną sprawę do poruszenia, tak w tym momencie zechciała po prostu też spotkać się z Evandrą. Może i była dość nieśmiała momentami, ale uwielbiała wszelkie spotkania towarzyskie (kiedy tylko mogła podczas nich porozmawiać o modzie, to czuła się jeszcze lepiej, dlatego bardzo chętnie korzystała też z towarzystwa dam, którym wyczucie smaku nie było obce), a tym bardziej jeżeli wybrać się mogła do ludzi bliskich jej sercu. Jej kroki delikatnie rozbrzmiewały pośród holi chateau, a wzrok jak zawsze kierował się na dekoracje. Dłoń też sięgała w stronę barierki kiedy tylko została poproszona do środka przez skrzata, kierując się w miejsce gdzie prowadził ją skrzat, uśmiechając się z sympatią, dlatego od razu skierowała się w stronę, z której kierowała się do niej sylwetka Evandry, wyciągając dłonie w jej kierunku i przysuwając się, aby ucałować lekko jej policzki na powitanie.
- Tak miło cię zobaczyć Evandro. Mam nadzieję, że sabat minął ci w sposób wyśmienity, wiem, że lady Adelaide nigdy nie ustaje w prześcignięciu każdego kolejnego działania, ale przypadki niestety chodzą po ludziach. Udało ci się może zdobyć jagodę jemioły? Podejrzewam, że nawet z maską na twarzy zwracałaś na siebie uwagę niejednego mężczyzny. – Pamiętała, jak w czasach szkolnych niejeden chłopiec oglądał się za panną Lestrange, zainteresowany chociaż odrobiną uwagi z jej strony. Trochę tak jak teraz Odetta, ale w mniej romantyczny sposób, a bardziej w ten, kiedy tylko czuła ekscytację.
Wyciągając paczkę w jej kierunku, Odetta z zainteresowaniem przyglądała się reakcji na szal, uśmiechając się kiedy znalazła uznanie w oczach pani Rosier, która w tym momencie przeciągnęła dłonią po tkaninie.
- Bardzo się cieszę, że ci się podoba, pomagałam w malowaniu wzorów. Nie przyznam sobie całej zasługi, bo dopiero zaczynam, ale ćwiczę malowanie i rysunek, tak aby móc teraz zacząć projektować i dołożyć swój wkład. Niestety na ten moment nie będę mogła jeszcze wziąć udziały w wiosennej kolekcji, ale w tym momencie, kiedy nadejdzie lato, być może to moje własne projekty będą już pokazywane? Kto wie. – Nie mogła się powstrzymać przed pochwaleniem się, nad czym właśnie pracowała, nie wiedząc, jakie wrażenie zrobi to na Evandrze, ale jednocześnie chwaląc się jak najlepiej.
- W Boradway Tower dni mijają spokojnie, w przerwie pomiędzy pracą staram się też odkryć, gdzie zaginęły rodowe lustra. I poświęcam się dalej eliksirom. Chciałam ci jakiś zrobić na dziś, ale zdałam sobie sprawę, że nie do końca spytałam, co ci było potrzebne. – Sama uśmiechnęła się lekko, kierując się aby zająć miejsce. – Mimo wszystko, pozwolisz, że przejdę też do kwestii, którą chciałabym poruszyć, tak aby nie trzymać cię w niepewności.
Siadając wygodnie obserwowała siedzącą naprzeciwko jej kobietę, zastanawiając się, czy teraz miała szansę na to, aby jej pomysł został potraktowany poważnie.
- Mocno zainspirowałam się rozdawaniem żywności dla ludzi w Londynie i chciałabym zrobić coś dla poddanych moich hrabstw. Przyszły mi na myśl przede wszystkim dwie kwestie, pierwszą z nich to założenie przychodni na terenie hrabstw. Nie myślę tutaj o pełnych szpitalach takich jak Mung w Londynie, ale teraz w okresie, gdy rozmaite choroby się wzmagają, a podróż do Londynu nie zawsze jest łatwa, dobrze by było mieć jakieś rozwiązanie które pomogłoby mieszkańcom. Drugą kwestią byłoby może coś o zasięgu nieco krajowym, ale chciałabym zorganizować pokaz mody dotyczący historii naszych wspaniałych rodów, tak by później przeznaczyć zysk z aukcji strojów na pomoc w naprawianie szkód po Zakonie Feniksa w naszych hrabstwach. Nie wiem jednak, na ile te pomysły mają w ogóle możliwości.
Wiedziała, że poza modą jej pomysły często były nietrafione i potrzebowała drugiej opinii. I jeżeli w którą chciała uwierzyć, to na pewno w tę od Evandry.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Hol [odnośnik]30.11.21 12:30
Dobór słów lady Parkinson nieco zmartwił Evandrę, nie uważała jej za wychodzącą przed szereg, afiszującą się z negatywnymi komentarzami, zwłaszcza w ciągu kilku chwil od momentu rozpoczęcia rozmowy. Zasady nakazywały zwykle, by wprowadzić towarzystwo uprzejmościami w przyjemny nastrój, by wtem przejść do mniej satysfakcjonujących tematów.
- Przypadki chodzą po ludziach? - ściągnęła brwi w zastanowieniu i lekkim przestrachu. - Co masz na myśli? Czyżby starania lady Adelaide okazały się niewystarczające? Chętnie wysłucham twojej opinii - dopytywała, chcąc mieć najlepszy wgląd w przemyślenia Odetty, zwłaszcza po to, by w przyszłości lepiej zaplanować wydarzenie. Za bardzo przywiązała się do tego projektu, by pozwolić swoim bliskim na opuszczenie sabatu niezadowolonym. Miło byłoby mieć zresztą kogoś, z kim mogłaby otwarcie pomówić o rozwiązaniach, które i ona sama podawała w wątpliwość, choćby obecność nieszlachetnie urodzonych czarodziei w formie gości. Podczas przygotowań do balu lady Rosier starała się wyważyć elementy awangardowe ze znaną klasyką, by jednocześnie przypaść do gustu młodym, jak i mocno lubującym się w tradycji gościom, a tym ostatnim najtrudniej się przypodobać. - Śmiem twierdzić, że moja tożsamość prędko przestała być tajemnicą - zaśmiała się krótko, przypominając sobie, że podczas rozpoczęcia balu już w pierwszych słowach kuzyn zwrócił się do niej po imieniu. - Żadna z jagód nie trafiła do mych rąk, lecz spodziewam się, że ty, moja droga, zdobyłaś niejedną. - Uniosła porozumiewawczo jedną z brwi, domyślając się odpowiedzi. - Przygotowania rozpoczęliśmy już dużo wcześniej, w tym roku dołączyła do nas moja kuzynka Eurydice Nott, był to jej pierwszy zimowy bal. - Uśmiechnęła się, zadowolona i dumna z zaangażowania młodej półwili, która zachwyciła towarzystwo swoim debiutem.
- Doprawdy, to twoje dzieło? - spytała zaskoczona, a jej kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej, kiedy obracała w dłoniach miękkość materiału, podziwiając kunszt prowadzenia zgrabnych, barwnych linii. - Wobec tego gratulacje, swoją twórczością zaskakujesz mnie na każdym kroku. Jestem pewna, że z twoim wkładem letnia kolekcja okaże się niewątpliwym sukcesem. Liczę na zaproszenie na pokaz. - Puściła jej oczko, ciesząc się z podjętych przez Odettę działań. Uważała ją za wycofaną, lecz ciepłą i otwartą czarownicę, której należało dać szansę, by mogła otworzyć się niczym kwiat. - Przyznaję też, że miałam się do ciebie wybrać z prośbą o dopasowanie czegoś nowego. Tegoroczne fasony różnią się od sukien, które posiadam w garderobie. Choć przywykłam do szerokich spódnic, nie ukrywam, że podoba mi się ten powiew świeżości i chętnie skorzystam z twojej porady. - Już latem podczas wizyty w Domu Mody Parkinson przyglądała się jesiennym krojom, które zyskały jej aprobatę pod względem widowiskowości i nowoczesności rozwiązań, lecz przywiązanie do tradycji oraz chęć spełniania oczekiwań starszyzny trzymały ją nadal w miejscu.
Widząc wyraźnie dostrzegalną na twarzy Odetty ekscytację, pozwoliła jej przejść do tematu, który poruszał ją dogłębnie od momentu przekroczenia progu pałacu - a pewnie i od chwili, gdy opanowując drżenie dłoni zapisywała równym pismem pergamin zaadresowany do lady Rosier. Zawiesiła na niej błękit spojrzenia, milknąc w skupieniu.
- To wspaniałe pomysły, Odetto - pochwaliła ją, pozwalając sobie na ciepły uśmiech. - Cieszy mnie, że nie pozostajesz niewzruszona na sytuację kraju i chcesz aktywnie wspomóc nas w poprawie bytu mieszkańcom Anglii. - Wyciągnęła rękę, by ująć bladą dłoń szatynki we wspierającym geście, a półwila twarz nabrała poważniejszych rysów pozbawionych uśmiechu. - Lecznica z pewnością przyda się czarodziejom, którzy nie tylko ucierpieli podczas tych licznych ataków, ale i walczą o naszą wspólną przyszłość. Organizacja wiąże się ze zbiórką funduszy na budowę i wynagrodzenie dla uzdrowicieli. Nie jest to prosta sprawa, zwłaszcza że obecnie mamy coraz więcej wydatków związanych z samym konfliktem. Nie chcę jednak, by to cię zniechęciło, nie możemy się poddawać, tylko sięgać po kolejne wyzwania. - Podobna kwestia blokowała obecnie rozwój domów pracy, którymi zajmowała się z Primrose. Samo Ministerstwo Magii zadeklarowało brak środków, jakie mogłyby wykorzystać przy tym projekcie, zasłaniając się wydawaniem pieniędzy na wojnę. Czyżby zapomnieli, że byt obywateli także się z nim wiąże i nie można planować krótkowzrocznie, ograniczając się do najbliższych miesięcy? - Drugi pomysł zdaje się być niejako rozwiązaniem na problem z brakiem funduszy. Sądzę, że szlachetnie urodzone damy chętnie wezmą w nim udział, zarówno służąc wskazówkami i inspiracją o swoich rodach, jak i później wykupując każdy z projektów. Zamierzasz stworzyć je także pod kątem praktycznym, czy też będą pełniły wyłącznie funkcję wystawową? Zastanawia mnie czy taki inspirowany historią strój byłby atrakcyjny dla przedstawicieli innych rodów - podzieliła się od razu swoimi spostrzeżeniami, dochodząc do wniosku, że niekoniecznie chciałaby kupić strój inspirowany historią rodziny Rowle, by później czuć się w nim niekomfortowo, nosząc barwy rodu, do którego nie należy.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Hol [odnośnik]01.12.21 13:25
Czasem mówiła coś, co bez większego kontekstu brzmiało dość negatywnie, zdarzało jej się powiedzieć komentarz, za którym nie stały żadne negatywne przemyślenia, a jednak brzmiał nieuprzejmie. Taka już była jej słabość i przywara, ale co mogła zrobić, kiedy po prostu tego nie chciała? Robiła co w jej mocy aby prezentować się odpowiednio, zachowywać się odpowiednio, a wychodziło jak zawsze. Teraz też spojrzała dość zaskoczona na Evandrę, kiedy ta zwróciła uwagę na niefortunny dobór słów.
- Czasem tak się zdarza, że planujemy jedno, a wychodzi drugie. Mieliśmy z Rigelem udać się na wyścigi gondolami, a okazało się, że zamiast tego dostaliśmy przepłynięcie gondolą z poezją miłosną, winem i bardzo dobrymi makaronikami. Chociaż tak między nami… - w tym momencie lady Parkinson ściszyła głos, tak jakby ktoś miał je podsłuchiwać, ale wiedziała, że opinia, którą miała wyrazić, nie była popularna wśród wielu ludzi. Nie chciała się nikomu narażać, ale jeżeli z kimś mogła mówić szczerze, to na pewno z Evandrą. Niemal jak w Edwardzie, Odetta widziała w niej osobę, której mogła zaufać i od której krytykę mogła przyjąć bez wątpliwości ani niepewności. - …dalej nie wiem, czy podoba mi się zapraszanie innych osób niż szlachty na to wydarzenie. W jakiś sposób sabaty zawsze były przynależne tylko nam, a teraz są nobilitacją. Czy zaraz zasłużone osoby powinny otrzymać ziemię pod opiekę, tak jak my? – Może przesadzała, ale ta sama obawa trzymała się jej na spotkaniu z Elvirą przed sabatem i wtedy, kiedy pomagała Melisande wybrać sukienkę. Jej świat zawsze był zamknięty, ale miał wyraźnie nakreślone granice, zasady, przywileje i obowiązki. A teraz coś się zmieniało i nie mogła powiedzieć, aby była z tego powodu szczęśliwa.
- Wszyscy wiemy, że to dlatego, że twojej urody i wdzięku nie zakryją nawet maski. – Wiedziała, że to prawda, bo Evandra miała w sobie taki urok, że nawet gdyby przywdziała najbrzydsza szatę bądź łachmany, wciąż wyglądałaby pięknie jak zawsze i nikt nie mógłby temu zaprzeczyć. Na wspomnienie o jagodach na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, chociaż nie odbiło się to zażenowaniem na jej twarzy. – Być może trafiła mi się jedna, ale nie ma nawet co o tym wspominać. Edward też był już wcześniej na miejscu, mam nadzieję, że nie przeszkadzał?
Było, minęło, mało prawdopodobne, aby jeszcze spotkała tego mężczyznę, albo miała z nim dalszą styczność. W końcu nie wiedziała nawet, jak wyglądał, więc rozważania i poszukiwanie go mogły doprowadzić ją właśnie do tej niemiłej konkluzji, że wcale nie życzyła sobie tego, co sprawiło, że bardziej cieszyła się samym faktem jagody, którą mogła wykorzystać w swoich eliksirach.
- Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Wiedz, że zawsze jesteś mile widziana w progach Domu Mody Parkinson, dlatego jeżeli chcesz odświeżyć swoją garderobę albo przyjąć coś dla siebie, pomogę Ci bez problemu. Mogłybyśmy wykreować taką linię specjalnie dla Ciebie, wiesz? Tak abyś odznaczała się od innych, gdybyś chciała. Myślałaś może nad jakimś kolorem jako motywem przewodnim? – To oczywiście mogło zawężać rodzaje ubrań, ale wiele rzeczy dało poddać się koloryzowaniu, więc może nie byłoby to najgorszym rozwiązaniem.
Sprawy jednak przeszły w poważniejszym kierunku, zwłaszcza, że przyszła tutaj na rozmowę, a ona bardzo uważnie słuchała wszystkiego, co miała jej do powiedzenia lady Rosier. Nie łudziła się, że sama by sobie poradziła, nie dążąc tak często do działań na terenie polityki albo społeczeństwa.
- Martwię się, mimo wszystko. Mamy szerokie połacie terenu na których czarodzieje mogą znajdować schronienie i mieszkać, a zależy mi na tym, aby mieszkańcy hrabstw czuli, że nie zostają sami i ich lordowie mają ich w opiece. Znasz jednak mnie i moje pomysły, zawsze takie…niepewne. – Miałkie. Nijakie. Niedopracowane. Nie to, że tak właśnie chciała, aby były, po prostu…jej umysł nie był najlepszy w tworzeniu nowych rzeczy poza strojami.
- Przyznam ci się, rozmyślałam w kwestii strojów nad przedstawieniem w twojej rodowej operze, gdzie historia rodów mogłaby zostać uwieczniona nie tylko na kostiumach, ale również w pieśniach i przedstawieniu. Naszły mnie jednak wątpliwości, czy niedawno po koncercie i sabacie szlachta będzie chętna uczestniczyć nie tylko w kolejnym wydarzeniu, ale po raz kolejny przekazać też pieniądze. – To ją właśnie zastanawiało, bo przecież…wytworzenie strojów to nie był problem, ale sprzedanie ich potem było najważniejszym punktem. – Rozumiem, że to spore i być może skomplikowane przedsięwzięcie…dlatego chciałam ci o nim opowiedzieć, zastanawiając się, czy w ogóle ma ręce i nogi i czy mamy szansę w tym momencie.


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Hol [odnośnik]08.12.21 22:38
Brak obiecanej atrakcji mógł rzeczywiście irytować, zwłaszcza jeśli oczekiwało się nań cały wieczór. Evandra ściągnęła brwi w zastanowieniu, dziwiąc się, że któreś z wydarzeń na sabacie zostało odwołane. Jakiż był tego powód?
- Przykro mi, że nie udało się z wyścigiem. Nie zdziwiłabym się, gdyby była to zmyślna sprawka lady Nott, która mimo swego wieku wciąż nie poprzestaje w kojarzeniu par - mruknęła, kręcąc głową z niedowierzaniem, choć nie była tak pewna czy jej słowa pokrywają się z prawdą. Lady Adalaide także i przed nią utrzymywała w sekrecie część atrakcji wieczoru, nie mogła więc stwierdzić czy wyścig rzeczywiście został odwołany, czy jednak stał się mglistą przykrywką dla niecnego planu. Nieznacznie pochyliła się, by lepiej usłyszeć słowa ściszonego tonu Odetty. Zaraz westchnęła cicho i wyprostowała plecy. - Jeśli nie wiesz, czy ci się podoba, to znaczy, że masz wątpliwości. - Wykonała niedbały gest dłonią, widząc że przy lady Parkinson nie musi ukrywać się ze swoimi odczuciami. - Przyznaję, że również byłam zaskoczona. Chciałabym wierzyć, że stoi za tym większy plan, decyzja nie została przecież podjęta lekkomyślnie. - Usadowiła się wygodniej między poduszkami sofy, kątem oka zauważając jak na stoliku pojawia się złota taca z serwisem do różanej herbaty oraz talerzyki z kawałkami ciasta z kremem limonkowo-marakujowym. - W swej przemowie nakłaniała do odrzucenia różnic i skupieniu się na tym, co nas łączy, jednocześnie przekonując, że ma to związek z podtrzymywaniem tradycji. Ja również nie wiem, co o tym sądzić, ale finalnie wydarzenie zakończyło się sukcesem. - Kontrowersyjne decyzje lady Nott mogły osiąść się cieniem na całym sabacie, lecz ilość przelanego alkoholu z każdą chwilą wypłukiwała zły nastrój, pozwalając starszemu gronu pozbyć się wątpliwości.
Na widok wypływającego na blade lico rumieńców ściągnęła usta w dzióbek, zaraz uśmiechając się szeroko. Czy kiedykolwiek wcześniej widziała Odettę w romantycznej relacji? Choć w Hogwarcie były na jednym roku, tak nie były najbliższymi przyjaciółkami, nic więc dziwnego, że ta nie zwierzała się ze swych wrażeń. Lady Parkinson była w wieku, w którym pannom wskazuje się mężów, więc wkrótce z pewnością zatańczy na jej weselu. Evandra była zdania, że do czasu stanięcia na ślubnym kobiercu można było sobie pozwolić na pewne słabości.
- Ah jedna - pokiwała wolno głową. - Czy udało ci się rozpoznać tożsamość tego zauroczonego kawalera? - Półwili udało się w kilku przypadkach poznać zamaskowanych, lecz nie były to zaskakujące odkrycia. Bardziej od tych interesowały ją wrażenia Odetty, czy i ów kawaler przyprawił ją o szybsze bicie serca. - Z Edwardem nie mieliśmy okazji mówić przed sabatem. Czym się zajmował podczas przygotowań?
Przed oczami wyobraźni tańczyły już sylwetki wystrojone w kreacje przygotowane specjalnie dla niej. Mimo gorącego serca i całej swej dobroci, Evandrę cechowała także próżność. Uwielbiała moment wyłapywania osadzonych na sobie spojrzeń, z satysfakcją chłonęła kolejne komplementy, nic więc dziwnego, że propozycja Odetty mile ją połechtała.
- Czuję, że jasne, pastelowe kolory już do mnie nie pasują. Coraz częściej sięgam po czerwień, mocniej wrastam w różane krzewy. - Odruchowo wygładziła brzeg bordowej sukienki. - Mimo to ciemny chaber, wiążący mnie z Wight, wciąż króluje, nie chcę go porzucać. Ale skoro przyszedł czas na coś nowego, to dlaczego nie zaryzykować? Masz rozległą wiedzę w temacie mody, jak i posiadasz wielką wrażliwość. Lubię zdawać się na wizję artysty, chciałabym spojrzeć na to dzieło twoimi oczami.
Sięgnęła po swoją filiżankę, upijając łyk różanej herbaty. Strach jej towarzyszki był w pełni uzasadniony, dla osoby świeżej w organizacji podobnych przyjęć.
- Musisz przestać w siebie wątpić, Odetto - przybrała poważniejszy ton, wysłuchawszy wszystkich obaw lady Parkinson. - Przedstawiciele szlachty nie lubią wielkich zmian. Nawykli do pewnego poziomu, który gwarantuje status - do sabatów, koncertów, spektakli i wystaw dzieł sztuki. Obecnie, w czasie wojny, naturalnym jest, że nie wszystko pracuje tak, jak powinno. Stawia to pewne ograniczenia, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni. Nie lubimy, kiedy coś nas omija, z absencją nam nie do twarzy. - Odstawiła filiżankę z powrotem na stolik, wracając spojrzeniem do Odetty. Nie chciała dziś tak brutalnie zderzać jej prawdy, ale wolała mieć pewność, że dzięki konkretnym przykładom uwierzy w swoją pracę i pomysły. - Każdy dowód podtrzymania normalności będzie odbierany z entuzjazmem. Wszyscy z zachwytem wyszli z koncertu z aukcją, zebrano wiele datków. Każda z premier w La Fantasmagorie w Londynie czy Czarodziejskiej Operze w Hampshire mają pełne obłożenie. Wśród gości często widać te same twarze, nikt nie przepuści okazji do pokazania się na salonach, dawania świadectwa swej wielkiej hojności. - Sięgnęła dłonią do szczupłych palców młodej czarownicy, lekko zaciskając nań swoje. Uśmiechnęła się cieplej, utkwiwszy spojrzenie w głębi brązowych oczu. - Idea jest szczytna, zarys planu gotowy. Jedyne, czego ci teraz trzeba, to zacząć działać.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Hol [odnośnik]12.12.21 14:21
Oczywiście atmosfera otrzymana na gondolach była niezwykle romantyczna, ale Odetta nie spodziewała się, że mogłaby zadziałać. Wydawało się, że Rigel był bardziej zainteresowany nauką i, jak później się okazało sierocińcem, a nie romantycznymi podrywami, a lady Parkinson nigdy w to nie wnikało.
- Ah, to wyjaśniałoby całą gondolę z romantyczną atmosferą. Wiesz że nawet gołębie zrzuciły mi na kolana tomik poezji romantycznej? Powiedziałabym, że to bardzo mało subtelne, ale w sumie jak tak wspominasz, to rzeczywiście mało mnie powinno to dziwić jeżeli chodzi o Adelaidę Nott. – Odnosiła się do wspominanych przez Evandrę zabiegów mających na celu związać ze sobą dwie osoby. Czy tak było na pewno? Nie miała bladego pojęcia, czy w tym momencie rzeczywiście była to prawda, ale wcale by się nie zdziwiła, skoro jednak lady Rosier nie była tego świadoma, tak przypuszczała że już nie będą w stanie tego we dwójkę zweryfikować.
- Mam nadzieję, że w tym momencie sama bawiłaś się jednak dość dobrze? Na pewno o wiele lepiej obserwuje się takie wydarzenie, kiedy uczestniczyło się w jego przygotowaniu, wyobrażam sobie że wtedy istnieje taka…satysfakcja z własnych starań jest chyba najlepsza. – W każdym razie, chociaż mogła mówić za siebie, bardzo lubiła kiedy ludzie wychodzili zachwyceni z pokazów mody, do których mogła przyłożyć rękę. – Mam wrażenie, że jednak…są pewne różnice. Nie wypada, by osoby czystej krwi cieszyły się szlacheckimi przywilejami, jednocześnie nie posiadając równych obowiązków ani obciążeń. W końcu te różnice od lat wyznaczały nasze pozycje. – W statusie szlacheckim Odetta upatrywała swój ratunek jak i to, że wychowanie zawsze mówiło jej, że była o wiele lepsza. W tym momencie nie uśmiechało jej się zrównywać z osobami statusu niższej krwi.
Nigdy nie miała okazji wejść w romantyczną relację, raczej starając się jak najlepiej aby po prostu ukończyć szkołę, nigdy nie miała też śmiałości czy kokieterii tak częstej wśród członków i członkiń jej rodów. Przypatrywała się koleżankom z rodu, w tym Evandrze, ale odwagi nigdy w jej nie było. Czy to był czas, aby jednak dojrzeć i postawić parę kroków naprzód, samodzielnie zajmując się mężczyznami, być może zwracając ich uwagę na siebie. W końcu była całkiem ładna!
- Niestety, nie wiedziałam kim był. Miał wzrost wyższy znacznie od mojego, brązowe włosy i błękitne oczy. Ah, jeszcze miał takie dziwne dłonie, w środku jakby oparzone, a tak to jego dłonie też miały taką siateczkę skaz. – Nie spotkała Cilliana Macnaira poza sabatem, nie miała więc żadnego porównania do osoby, którą mogłaby spotkać w formie niezamaskowanej. Nie zamierzała go jednak odszukiwać – nie sprawił na niej wrażenia manierami (czy też raczej brakiem ich), dlatego odpuszczała sobie jego obecność. – Z tego co zrozumiałam, Edward pomagał przygotować się lady Nott i jej sukni jeszcze przed sabatem, może dlatego nawet nie mignął.
Evandra była jedną z najpiękniejszych kobiet, więc chyba nikogo nie dziwiłoby, że komplementy spływają do niej niczym strumienie do większego źródła.
- To wszystko jest tak naprawdę zależne od tego, jakie wrażenie chcesz sprawiać, droga Evandro. Nie wyobrażam sobie ciebie w strojach innych, niż tych, które podkreślałyby twoją sylwetkę, ale strojem możesz podkreślić zarówno władczość jak i niewinność, swobodę i skrępowanie. Wszystko zależy od tego, jak chcesz się prezentować, ale jeżeli zależy ci na podkreśleniu swojego statusu, na pewno damy rade to zrobić. Gdybyś miała wolną chwilę, proszę, zawitaj do Domu Mody – najlepiej będzie, gdybyś mogła dotknąć tkanin, wyczuć je pod palcami i stwierdzić, czy będą dla ciebie komfortowe. – Uśmiechnęła się, wiedząc, że nie każdy kto interesował się modą albo chciał dobrze wyglądać musiał kojarzyć cały proces od początku do końca.
Wysłuchała uważnie wszystkich słów, wpatrując się w Evandrę wciąż z pewną nieśmiałością, a jednak ciesząc się, że ta przejawiała jakąś wiarę w jej stronę. Uśmiechnęła się lekko, ściskając dłoń która ją złapała i odwzajemniając to połączenie.
- Dziękuję…zarówno za twoje słowa jak i cenne porady. Jeżeli jeszcze mogę dopytać…czy jako osoba, która o wiele lepiej zna świat przyjęć od strony organizacji…czy masz może jakieś porady, które przydałyby się teraz?


Someone holds me safe and warm
Horses prance through a silver storm,
Figures dancing gracefully across my memory
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Hol
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach