Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet towarzyski
AutorWiadomość
Gabinet towarzyski [odnośnik]24.02.19 22:57
First topic message reminder :

Gabinet towarzyski

★★★★
Wejście do gabinetu znajduje się tak od głównego korytarza Fantasmagorii, jak bezpośrednio od najwygodniejszych lóż głównej sceny; w trakcie antraktów miejsce to służy do spotkań towarzyskich znamienitszych gości, odbywają się tutaj poczęstunki szampanem, po spektaklach niekiedy organizowane są spotkania z artystami. Niekiedy odbywają się tutaj także autonomiczne wieczorki poetyckie. Czarodzieje pogrążają się w intelektualnych dysputach, racząc się przy tym drogim alkoholem i wykwintnymi przystawkami. Poza wydarzeniami, w trakcie tygodnia, gabinet służy przede wszystkim artystom oraz pracownikom Fantasmagorii - zarówno jako miejsce odpoczynku, jak i bardziej formalnych spotkań. Dalej, za gabinetem, mieszą się główne dyrektorialne pomieszczenia.
Wnętrze urządzone jest w morskich barwach nawiązujących fantazją do morskiego świata, główne ozdoby stanowią muszle z różnych zakątków świata, należące głównie do rzadkich wodnych stworzeń, podczas gdy na ścianach znajdują się zaczarowane obrazy wykonane w całości z masy perłowej. Wygodne kanapy, podobnie jak fotele i pufy, mogą pomieścić większą grupę czarodziejów - a wzory na marmurowej posadzce zdają się poruszać jak morskie fale, hipnotycznie przyciągając wzrok. W powietrzu unosi się słodki zapach róż docierający zza okien wychodzących na ogród.
Nałożone zaklęcia: Muffiato.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet towarzyski - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]14.05.19 14:21
Z każdą chwilą odczuwała coraz większą podejrzliwość wobec siedzącego naprzeciwko niej jegomościa. Potrafiła doskonale kłamać, a w związku z tym – rozpoznawać łgarstwo, zwłaszcza ubrane w za duże, zbyt eleganckie i zdecydowanie zbyt mocno wyperfumowane ciuchy. Zmysł powonienia rozkwitł w czasie ciąży, rozważała więc coraz intensywniej wyszeptanie zaklęcia, by otworzyć nim okno, ale to byłoby niegrzeczne. A na razie nie miała pewności, skąd kojarzy uprzejmego malarza – wolała skupić się na otrzymanej teczce, pełnej przeróżnego rodzaju rekomendacji. Dziesiątki pochlebnych listów stawiało pana Johnatana w jak najlepszym świetle, wychwalając etos pracy, wypełnianie zobowiązań w terminie oraz wyjątkowe podejście do każdego malarskiego zamówienia. – Imponujące – skwitowała, choć w jej tonie próżno byłoby doszukać się zachwytu: raczej uprzejme zadowolenie, z dobrze skrywaną podejrzliwością. – Posiada pan wiele kontaktów, choć przyznam, że z większością tych nazwisk spotykam się po raz pierwszy – dodała ostrożnie, podnosząc spojrzenie znad dokumentów: spojrzenie czujnych, kocich oczu, zdających się przyszpilać artystycznego eleganta do fotela. Czy to jej obycie w malarskim świecie było zbyt małe – czy też prezentowane personalia opiekunów malarza należały do osób niezbyt zdolnych i rozpoznawanych? – Może pan to przetłumaczyć? – podała mu z powrotem pergamin nakreślony dziwnymi znaczkami, obcą dla niej cyrylicą.
Pierwszy etap rozmowy Bojczuk przeszedł bez większych problemów, przynajmniej pozornie – ciągle nie wiedziała, co sądzić o pewnym siebie twórcy, na razie jednak zachowywała wątpliwości dla siebie, gotowa podzielić się nimi po prezentacji obrazów. To przecież one stanowiły sedno wymiany handlowej, mającej rozpocząć potencjalną współpracę. Zamieniła się więc we wzrok – starając się nie myśleć o węchu, narażonym na intensywną woń farb oraz wody kolońskiej – w milczeniu obserwując prezentacje dzieł pędzla nieznanego jeszcze artysty.
Uwagę Deirdre przyciągnęły zwłaszcza nadmorskie pejzaże, odmalowane bogactwem barw, ciężkie i oleiste, pasujące sytością do wnętrz Fantasmagorii. Doceniała też impresje, lecz reszta, zwłaszcza nowoczesne wariacje na temat kształtów i kolorów, pasowały raczej do nie bojącej się kontrowersji galerii sztuki. Specyficzne podejście do kobiecego piękna również nie miały wiele wspólnego z uwielbianym przez szlachtę klasycyzmem – jedynie baletnica oddawała w pełni chaotyczny, nieco gniewny charakter syren, które występowały w magicznym balecie Rosiera.
- Widać, że skłania się pan ku bardzo nowoczesnym rozwiązaniom a pański talent nie zna jakichkolwiek ograniczeń– skomentowała powoli, znów zachowując werdykt dla siebie, a niewzruszona twarz nie zdradzała żadnej myśli lub emocji, płynących za tym dość wieloznacznym komplementem.
Nieśpiesznie otworzyła szkicownik, wiedząc, że to najbardziej intymna sfera każdego artysty, coś w stylu pamiętnika, powiernika nagłych porywów weny. Dominowała czerń i szarości, a tematyka… Cóż, faktycznie była kameralna, ostrzejsza, pełna półcieni i drżącego w pewnych ruchach ołówka niepokoju. Spojrzenie kobiety instynktownie na dłużej zatrzymywało głównie na prostytutkach o pustych oczach, półleżących w brudnych pokojach i stojących pod światłem portowych latarni.
Lekki śmiech mężczyzny w końcu zalśnił oświeceniem: kojarzyła ten chichot, chłopięcy pomimo upływu lat, radosny i beztroski. Porozrzucane elementy zagadki znalazły się na swych miejscach, uruchamiając pod nogami Deirdre zapadnię, na moment wyłączającą ją z skupienia na monologu Bojczuka. Tego Bojczuka, którego kojarzyła przecież z Hogwartu. Zmienił się, urósł, zmężniał, lecz pewne aspekty pozostawały takie same. Choćby – poruszanie się po najniższych rejestrach konwersacji. Pisuar. Drgnęła, gdy usłyszała to haniebne słowo, nie dlatego, że naprawdę czuła się nim zdruzgotana, ale dlatego, że tak wypadało. Wyprostowała się na fotelu, wsłuchując się w pełną pasji wypowiedź – to musiała mu oddać, szczerze interesował się artystycznymi nowinkami zza oceanu, biegle poruszał się wśród tych dość niespotykanych malarskich innowacji. Pokręciła głową, kiedy spytał o Pollocka – ceniła klasykę, a im więcej słyszała o zamiłowaniu Bojczuka, tym bardziej żałowała, że nie przyłożyła się do odpowiedniego prześwietlenia kandydata. Nie mogła go przecież tak po prostu wyrzucić albo zlikwidować problematycznego petenta bezbolesną Avadą. – Wspomniane przez pana eksperymenty oraz umiłowanie nowoczesności robią wrażenie – niekoniecznie wrażenie dobre, zwłaszcza biorąc pod uwagę podejście naszych gości oraz renomę Fantasmagorii – odezwała się w końcu po dość długiej chwili milczenia, przyglądając się uważnie rozświetlonej wewnętrznym zaangażowaniem twarzy Johnatana. Niektóre elementy jego twórczości naprawdę trafiły w jej gusta, większość jednak zupełnie nie nadawała się, by pojawić się na ścianach baletu. – Zdaje sobie pan sprawę z poziomu tego przybytku? I personaliów jego właściciela? – spytała miękko, podejrzewając, że Bojczuk wyczuje pewną zawoalowaną sugestię, dotyczącą odkrycia jego dość niegodnego pochodzenia.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]14.05.19 16:09
- W moim domu rodzinnym często bywali różni artyści, moja matka, a później i ja, mieliśmy mnóstwo znajomych w artystycznym świecie. Pewnie nie rozpoznaje pani tych nazwisk, bo w większości są to malarze, którzy z różnych powodów zawiesili swoją działalność, albo wyjechali poza granice kraju, w poszukiwaniu kolejnych inspiracji. Ja również większość doświadczenia zdobywałem w świecie, kontakt z moimi przełożonymi przebywającymi w innych państwach jest aktualnie trochę utrudniony ze względu na szalejące wokół anomalie i niezbyt sprzyjającą pogodę. Wątpię by jakakolwiek sowa poradziła sobie z takimi dalekimi podróżami w takich beznadziejnych warunkach. To cud, że posłaniec pana Vadima dotarł do nas przed tym spotkaniem. - mówię, kiwnąwszy lekko głową, co wprawiło w ruch aureolę loków otaczających moje lico. Kiedy zaś podaje mi list, odbieram go i marszczę lekko brwi. Nie znam cyrylicy, ale treść tego listu znam z kolei na pamięć, więc nie sprawia mi to żadnego problemu. Moje spojrzenie przesuwa się po kolejnych wersach, a usta układają w słowa - czytam więc o tym, że pan Vadim uważa mnie za bardzo zdolnego artystę, o moim wielkim talencie oraz pracowitości, o tym, że w każdy obraz wkładam ogrom pracy i jestem perfekcjonistą... Ogólnie opisuje moją osobę w samych superlatywach, chwaląc nie tylko umiejętności, ale także ogrom wiedzy teoretycznej. No tak, to by się zgadzało. Unoszę spojrzenie na panią Mericourt, zginając list w pół. Przez moje usta przebiega kolejny cień uśmiechu, a w odpowiedzi na ten pozorny komplement kiwam jeno głową, niemo dziękując za przychylną(?) opinię.
A później wzdycham przeciągle i poprawiam się na siedzisku, zanim odpowiem na kolejne pytania, wystrzelone w moim kierunku jak słupy świetlistych zaklęć. Czy giętki język pozwoli mi sprawnie lawirować między kolejnymi oskarżeniami? No cóż, pani Mericourt nie wyglądała na zbyt zadowoloną.
- Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z poziomu Fantasmagorii oraz z personaliów jej właściciela. Zdecydowałem się pokazać różne prace po to by zaprezentować cały wachlarz swoich umiejętności, by pokazać, że mogę, a przede wszystkim potrafię malować jak klasyczni mistrzowie, ale jednocześnie nie zamykam się w obrębie wysokich tematów i staroświeckich technik. Jasne, swoją malarską drogę mógłbym skończyć na etapie realistycznych pejzaży i dokładnych portretów ale czy wtedy wciąż byłbym artystą, czy już tylko rzemieślnikiem? Malarstwo jest jak każda inna dziedzina i jak w każdej innej dziedzinie najdalej zajdą ci, którzy nie boją się wyzwań, którzy wciąż szukają i próbują nowych rozwiązań. Wydaje mi się, że właśnie takich pracowników potrzebuje Fantasmagoria - odważnych i pewnych swoich umiejętności. Mam wrażenie, że ludzie trochę mylnie odczytują intencje awangardy i dlatego odtrącają wszystkie jej dokonania, że klasycy boją się tego, co mogłaby przynieść współpraca z młodymi twórcami, być może głównym tego powodem jest to, że po prostu boją się konkurencji. Widzi pani, w malarstwie awangardowym nie chodzi o to by sprzeciwiać się historii, estetyce i utartym kanonom piękna, chodzi o to by szukać nowych dróg, by budować nowe zasady w oparciu o to, co już znamy. Jeśli spojrzymy w przeszłość to nietrudno dojść do wniosku, że na kartach historii sztuki zapisują się innowatorzy i ci, którzy prą do przodu, bo czy oni wszyscy nie byli czasem awangardzistami swoich czasów? Czy gdyby nie ciągłe poszukiwania doszlibyśmy do punktu, w którym aktualnie się znajdujemy? Czy znalibyśmy perspektywę, światłocień, zasady kompozycji? Teraz wydaje nam się to oczywiste, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że kiedyś, całe wieki wstecz, malarstwo wyglądało całkiem inaczej i być może wciąż skrobalibyśmy rylcem po ścianach jaskiń, gdyby jakiś szaleniec nie stwierdził, że można inaczej. - wzruszam lekko ramionami. To wcale nie było takie oczywiste - my, współcześni, byliśmy przyzwyczajeni do konkretnych kanonów piękna, ale często zapominaliśmy o tym, że na początku dziejów świata i długo, długo później, sztuki plastyczne wyglądały całkiem inaczej, że kształtowały się na przestrzeni całych wieków i gdyby nie grupy twórców, którym nie wystarczyły dokonania przodków, sztuka teraz wyglądałaby całkiem inaczej. Niestety łatwo było o tym zapomnieć.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]15.05.19 9:26
Im dłużej Johnatan przemawiał, z werwą i iskrą, niczym natchniony bożek sztuk malarskich, tym bardziej przypominał młodszą wersje siebie. Wspomnienia Hogwartu nieco się już zatarły, umysł Deirdre skupiał się na teraźniejszości, lecz i tak potrafiła przywołać z odmętów historii widowiskowe próby wyślizgnięcia się niesfornego Bojczuka z kłopotów. Jego rozwinięte tłumaczenia działały na większość uczniów, ba, nawet na prefektów – nigdy jednak na młodziutką Tsagairt, spoglądającą na niego z podobną uwagą, niczym sęp na jeszcze dogorywające ciało, pewien, że wkrótce agonia się zakończy a on zdoła wbić w miękką, pożywną tkankę swe pazury. Mogłaby mu przerwać, ukrócić odczytanie rosyjskich peanów na własną część – widocznie posiadacz bujnych loków, jak każdy mężczyzna, pilnie pielęgnował w sobie gen Narcyza – ale nie widziała w tym większego sensu. Sam nabijał się na ostrzony przez siebie pręt zbyt intensywnego monologu.
- Ach tak – skwitowała tylko tłumaczenia dotyczące trudności w zdobyciu referencji. Wsparła dłonie na końcach podłokietników, powstrzymując się od zniecierpliwionego stukania palcami w obite drogim materiałem drewno. Ceniła dobrą konwersację, lecz Johnatan nie dawał jej pola manewru, nie tylko swą bujną gadatliwością. To pochodzenie kłopotało ją tym bardziej, im głębiej w analizę wartości malarstwa i eksperymentów zapędzał się mężczyzna, rysując przed nią wizję dość sensowną. O ile łatwiej byłoby po prostu przekreślić jego starania, wyprosić z gabinetu towarzyskiego: bez problemu znalazłaby stabilną podstawę takowej wymówki, ba, dzięki doświadczeniu w obchodzeniu się z mężczyznami, mogłaby ubrać odmowę w tak przepiękne słowa, uśmiechy i subtelności, że blondyn opuściłby la Fantasmagorię szczerze zadowolony z takiego obrotu spraw. Coś jednak nie pozwalało Mericourt tak postąpić. Coś w tonie jego głosu, w pasji, z jaką wypowiadał się o zmianach w malarstwie, o innowacjach, o prezentowaniu czegoś wcześniej niespotykanego. Czyż nie to miał na celu nowy repertuar la Fantasmagorii? Być wariacją na temat klasycyzmu, przedstawiać klasyczne sztuki w odświeżonej formie, sprowadzając do Londynu gwiazdy światowej sławy? Opera czy balet narodowy, finansowany przez rząd cechowały się większą zachowawczością – magiczny przybytek wykupiony przez Rosiera przyciągał bohemę, niespokojne dusze, co wcale nie świadczyło źle o ich manierach. Powinni czerpać inspirację z paryskich śmietanek towarzyskich, otwartych na nowości – na to, co przyśpieszało rytm serca i pokazywało pełnię magii, skrzącej się perfekcją zarówno w tańcu, jak i w jego otoczce.
Znów milczała, długo, ważąc w myślach wszystkie za i przeciw – na zbawienną chwilę skupiona wyłącznie na pracy, na podejmowaniu decyzji, na porządkowaniu chaosu i tworzeniu bilansu zysków i strat.
- W pańskich słowach jest wiele racji – zaczęła powoli, gdy już mogło się wydawać, że Deirdre padła ofiarą niewerbalnego Silencio. – Myślę, że mogę zaoferować panu współpracę przy tworzeniu scenografii do występów baletowych. Duże płótna, jeszcze większe wyzwania – oczywiście mówimy o malarstwie wzbogaconym magią, wytrzymałym na specyficzne warunki części naszych podwodnych spektakli– kontynuowała spokojnym tonem: to tam Bojczuk mógł pozwolić sobie na największą swobodę twórczą, puścić wodze fantazji, rzecz jasna w granicach normy. Było to bezpieczne rozwiązanie, pejzaże nie znalazłyby się na stałe, zdobiąc korytarze la Fantasmagorii, a pojawiałyby się efemerycznie podczas występów. – Satysfakcjonujący dla obydwu stron mariaż nowoczesności i klasyki: postawmy na to – zaproponowała: potrzebowali powiewu nowości, iskry błyszczącej w tle, pozwalającej dodać baletowej historii nowej aury. – Bez wulgarności i amerykańskich wpływów – zastrzegła, pozwalając sobie na lekki uśmiech, nie obejmujący ciemnych oczu. Wierzyła, że zrozumie, że chodzi o brak pisuarów i innych szaleństw. – Hojnie opłacamy artystów dyskretnych i pracowitych. Jeśli pańskie pierwsze dzieła zasłużą na uznanie, spełniając oczekiwania, możemy nawiązać długotrwałą umowę – zawiesiła głos, oczekując odpowiedzi: mając jednocześnie nadzieję, że nie popełnia pierwszego dużego błędu w karierze opiekunki Fantasmagorii. Cóż, i tak nie miała prawie nic do stracenia.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]15.05.19 13:59
Wokół zapanowała cisza, która zdawała się trwać w nieskończoność, a chociaż uważnie przyglądałem się twarzy pani Mericourt, nie potrafiłem odczytać z niej nic i przez dłuższą chwilę nie miałem bladego pojęcia czego się spodziewać. Aż w końcu powietrze przecięły pierwsze słowa, a mnie, całe moje ciało zalała jakaś dziwna, przyjemna fala ciepła. Chociaż każda kolejna sylaba bardzo mocno wwiercała się w moje uszy, czułem się trochę jak we śnie, z którego zaraz się wybudzę... A jednak - czyżby naprawdę mi się udało? Wsłuchiwałem się w brzmienie jej głosu i znaczenie słów, kiwając tylko głową. Czułem, że moje serce zaczyna bić jakby szybciej, bo oto właśnie wstępowałem na drogę prowadzącą do bogactwa. Zawsze byłem biedny i zawsze marzyłem o tym by zarabiać krocie; poczuję się całkowicie spełniony jeśli pewnego dnia zamiast wodą wypełnię wannę złotymi galeonami i będę się w nich kąpał popijając Quintin z 1792. Oczami wyobraźni już widziałem tę scenę, więc moje usta wyciągnęły się w nieco szerszym uśmiechu, a wzrok uciekł na moment w bok.
- Niezmiernie cieszy mnie pani decyzja, to prawdziwy zaszczyt mieć szansę współtworzyć z osobistościami Fantasmagorii. Wychowano mnie w poszanowaniu magicznych tradycji i w miłości do sztuk klasycznych, ale to żar współczesności najmocniej rozpala moje serce, niemniej myślę, że uda mi się zadowolić nawet najbardziej wyrafinowane gusta gości baletu. Nie będzie pani żałować. - zapewniam, powracając spojrzeniem do twarzy mojej rozmówczyni; choć jej usta układały się w miękki uśmiech, nie widziałem odbić radości w czarnym, przenikliwym spojrzeniu. Nie zmieniła się wcale - te same przerażająco chłodne oczy czujnie lustrowały korytarze Hogwartu, wyłapując najmniejsze nawet złamanie regulaminu, wtedy jednak były częściowo skryte pod elegancką, równo przyciętą grzywką, która mnie osobiście zawsze wydawała się trochę karykaturalna.
- Czy zechce pani od razu przedstawić mi szczegóły współpracy, czy dotrą do mnie drogą listowną? - no chciałem się dowiedzieć co nieco więcej o planowanym repertuarze; do której sztuki będę mógł dorzucić swoje trzy knuty i kiedy właściwie mogę zaczynać. Ciekaw byłem jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce, co prawda zdarzało mi się czasem pomagać przy scenografii w mugolskim teatrze należącym do dziadków Oscara, ale z pewnością nie były to przedsięwzięcia takiego formatu. No cóż, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, a ja nie mogłem się doczekać słodkich bąbelków satysfakcji rozpływających się na języku.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]16.05.19 9:16
Radość, widoczna na twarzy Johnatana, nie wzbudzała w Deirdre wzruszenia: przywykła do tego typu spojrzeń, rozkochanych, zaspokojonych, zafascynowanych, wdzięcznych – w Wenus robiły nieco większe wrażenie, uodparniając ją jednocześnie na współodczuwanie. Empatia stała się zupełnie obca, zbędna, co pozwalało beznamiętnie obserwować spełnianie się najskrytszych marzeń młodego artysty. Podjęta przez madame Mericourt decyzja mogła obsypać go nie tylko złotem, ale i zaszczytami oraz pewnym awansem społecznym – o ile nie zawiedzie. Obawiała się, że Bojczuk może popłynąć prosto w wir ekstatycznej kontrowersji, odmalowując tło baletu w skrzących się fluorescencją aktach, ale nie zamierzała przecież rezygnować z kontroli nad procesem tworzenia dzieła scenograficznego.
- Oczywiście, że nie będę żałować – odparła, a ton jej głosu – słodki i uprzejmy – mógł wskazywać na wiarę w talent malarza… w odróżnieniu od spojrzenia, sugerującego raczej, że prędzej udusi czarodzieja własnymi rękami niż pozwoli na to, by okazał się nieopłacalną inwestycją. Liczyła, że uszczęśliwiony twórca skutecznie odczyta niewerbalną sugestię i pohamuje artystyczny ekshibicjonizm. Te przeklęte pisuary; nie mogła pozbyć się tego okropnego słowa z głowy. Uspokajały ją jedynie wizualizacje krwawych konsekwencji, jakie wyciągnęłaby po stworzeniu czegoś równie niedorzecznego i łamiącego tabu przyzwoitości.
- Przedyskutuję jeszcze dokładnie zakres zamówienia na elementy scenografii, wytyczne otrzyma więc pan poprzez sowę – odpowiedziała, przechodząc na trwalszy grunt konkretów, zasad oraz technikaliów. Rozluźniła się nieco, lekki uśmiech nie znikał z twarzy: jeśli wszystko potoczy się po jej myśli, podjęte ryzyko się opłaci. Z nawiązką. Na razie pozostało doprecyzowanie detali współpracy. – Na pewno jednak motywem przewodnim będą morskie pejzaże, ciemność jaskiń, wzburzone tafle – niespokojna woda, wstrząsana chaosem. Nadchodzące występy będą poniekąd nawiązywać do otaczającej nas aury anomalii – założyła nogę na nogę, na sekundę obnażając w wycięciu sukni smukłą łydkę. – Może pan więc zacząć już projektować i szkicować a także zbierać niezbędne inspiracje. Listownie prześlę również wymiary scenografii oraz dane techniczne, które uzyskam od czarodziei zajmujących się ustawianiem scenografii – kontynuowała, przenosząc spojrzenie na moment za wysokie okno, na krzewy róż chłostane nieustającą ulewą. – Czy potrzebuje pan zaliczki na farby i materiały? Nie muszę chyba podkreślać, że powinny być najwyższej jakości – zerknęła na Bojczuka: nie musiała być jasnowidzem, by znać odpowiedź na to pytanie, ale mogła się przecież pomylić – kto wie, jakie niespodzianki pojawiły się w życiu dawnego, szkolnego kolegi, już wtedy pielęgnującego w sobie żyłkę do interesów. Niezbyt legalnych. Zamierzała bardzo czujnie obserwować poczynania Johnatana, nie dopuszczając go zbyt blisko la Fantasmagorii: ani jej szanowanych gości, ani pokaźnych funduszy. Tak na wszelki wypadek, przezorny – zawsze ubezpieczony.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]16.05.19 14:18
Jej spojrzenie mroziło mi krew w żyłach, nijak z kolei nie pasując do raczej pogodnego i uprzejmego tonu głosu. Była enigmą, zagadką, której nie potrafiłem rozgryźć, gdzieś z tyłu głowy wciąż mając obraz tamtej prefektki. Pozornie nie zmieniła się w ogóle, jednak czy nie była to tylko elegancka maska każdego poranka zakładana na... no właśnie, na co? Chyba nawet nie chciałem się nad tym zastanawiać, bo cała jej aura jakby trochę mnie przerażała. Ponownie zmieniam pozycję i ponownie słucham w milczeniu kobiecych słów, w ramach odpowiedzi kiwając lekko głową. Okej, wszystko zdaje się jasne, a nachodzący repertuar może okazać się naprawdę interesującym. Oczami wyobraźni już widzę kłębiące się nad głowami burzowe chmury, upstrzone światłem błyskawic i wstęgi niespokojnych, morskich fal. Gdzieś tam w umyśle zaczynają rodzić się pewne wizje i idee, wymagające jednak sporo pracy i zaangażowania.
- Mhm. - w całym swoim zamyśleniu zerkam przelotem na smukłą łydkę pani Mericourt, ale pospiesznie wracam do obserwowania jej egzotycznych rysów twarzy - Jeśli byłoby to możliwe chciałbym zobaczyć scenę zanim zacznę projektować. - byłem typem wzrokowca, to raz, dwa, że po prostu intrygowały mnie luksusowe wnętrza baletu i z czystej przyjemności chciałem się zanurzyć w nich chociaż na chwilę - Jeśli pani pozwoli zacznę już zbierać swoje obrazy. - kłaniam się lekko i podnoszę na równe nogi, równie niespiesznie co wcześniej zbierając pojedyncze płótna i upychając je we wnętrzu zaczarowanej torby. Ale zamieram wraz z pytaniem o zaliczkę; przez chwilę biję się z własnymi myślami, bo jedna część mnie krzyczy głośno bym brał póki dają, jednocześnie jasno dając do zrozumienia, że najprawdopodobniej nie kupiłbym za to żadnych farb. Druga z kolei podchodzi do sprawy nieco bardziej rozważnie, podpowiadając bym całość zapłaty odebrał dopiero po skończonej robocie, bym w najbliższym czasie faktycznie skupił się na pracy, by nie kusiło... Znałem siebie, wiedziałem, że nagły napływ nadmiaru gotówki może sprawić, że odbije mi palma, a przecież w ostatnim czasie nie byłem wcale taki biedny. Prewett słono opłacał swojego konserwatora, dostawałem też hajs za pomoc w Ognisku Artystycznym, no i w ogóle jakoś się żyło. Wciskam w torbę kolejny obraz, a gdy znika całkowicie w jej wnętrzu, to dopiero rozłączam wargi.
- Zaliczka na pewno się przyda. - mówię ostrożnie, w duchu karcąc się za tę odpowiedź. O Boże, już teraz pożałowałem, że jestem takim chciwym skurwielem, ale nie było już odwrotu - słowo się rzekło, oczy nie mogły doczekać pieszczot migotliwego blasku galeonów, a uszy słodkiego śpiewu obijających się o siebie monet. Już teraz czułem wyimaginowany ciężar zapełniający kieszenie dosyć skromnej szaty i było to bardzo przyjemne.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]16.05.19 17:22
Zastanowiła się chwilę nad propozycją Johnatana - miał wiele racji, dojrzenie całej sceny, oświetlenia oraz ułożenia widowni pozwoliłoby mu lepiej rozplanować malarskie arcydzieło, coś jednak wzdrygało się w Mericourt przed zaproszeniem malarza na salony. Prędzej czy później musiał jednak zjawić się w sali kameralnej, by dopilnować odpowiedniego zainstalowania dekoracji, a im prędzej przeminie pierwszy szok, tym lepiej. O tej porze w la Fantasmagorii nie znajdowało się zbyt wiele ludzi, a niezbędny personel znajdował się za kulisami, wypełniając swe mrówcze obowiązki. - Dobrze, z przyjemnością zaprezentuje panu technikalia sceny kameralnej. To tam odbędą się pierwsze wiosenne występy - kiwnęła powoli głową, równie nieśpiesznie powstając z fotela. Krótki spacer dobrze jej zrobi, czuła się zmęczona i ospała, choć nie dawała po sobie poznać jakiegokolwiek dyskomfortu. - Oczywiście - skwitowała, obserwując z góry poczynania Johnatana, troskliwie traktującego dzieła, które przed momentem jej prezentował. Pakował je dość starannie, z szacunkiem podchodząc do swej pracy - i oby tak samo traktował zadania postawione przed nim przez la Fantasmagorię. - Będziesz odpowiadał bezpośrednio przede mną a ja - będę przekazywać ci wszystkie niezbędne informacje oraz fundusze - podkreśliła, poprawiając leciutką wierzchnią pelerynę, spływającą z wąskich ramion. Nie chciała, by mężczyzna miał zbyt wiele szans na kontakt z prawdziwymi gwiazdami la Fantasmagorii, nie wspominając już o kapryśnych syrenach lub zbyt wyniosłych marszandach, reagujących alergią na ludzi nieposiadających rodowodu potwierdzonego w kilku szlacheckich periodykach.
Mericourt cierpliwie czekała, aż Bojczuk spakuje swój cenny dobytek - w tym czasie podeszła do bocznego sekretarzyka, wyjmując z jednej z szuflad, otwieranej wyłącznie na odcisk konkretnych różdżek, sakiewkę ciężką od sykli i galeonów. Nie była to fortuna, dla arystokraty stanowiła pewnie dwugodzinny zarobek, ale dla młodemu malarzowi z pewnością pozwoli na zakupienie najlepszych farb, płócien - i być może wiekowego wina, pozwalającego na głębsze nasiąknięcie weną i inspiracją. - Odwiedźmy salę kameralną teraz - postanowiła, powracając do już gotowego do drogi Bojczuka. Podała mu też skórzaną sakiewkę, mając nadzieję, że posiada tyle ogłady, by nie wysypać jej teraz na dłoń i przeliczać ofiarowaną kwotę. - Proszę za mną - zakomenderowała, rozczulająco podobnie do chwil w przeszłości, gdy dumnie prowadziła zagubionych pierwszorocznych do odpowiedniej sali, spełniając się jako prefekt Slytherinu. Zmieniło się tak wiele, lecz pewne detale uniesionej brody, lodowatego tonu i pewnych, zwinnych ruchów pozostały takie same: przekroczyła próg drzwi i skierowała się ku Scenie Kameralnej, chcąc zaprezentować Bojczukowi przestrzeń, do której miał stworzyć scenografię.

| ztx2? <3


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]09.07.19 23:03
18 grudnia

Wieczór osiemnastego grudnia pozornie nie różnił się od innych. Nad Londynem wciąż kłębiły się burzowe, stalowoszare chmury, ciężkie od anomalii; niebo raz po raz rozcinała plątanina licznych błyskawic i wciąż grzmiało, huczało i wył wiatr, tak potężnie, że cale miasto drżało. Lało tak od kilku tygodni i Fantine zaczynała już myśleć, że zwariuje od kropel deszczu, wybijających miarowy rytm o okiennice, ale nie dziś - tego wieczoru czuła się spokojna i zrelaksowana. Na elegancki salonik, przeznaczony dla najważniejszych gości, w La Fantasmagorie, podwodnym balecie, należącym do starszego brata, nałożono odpowiednie zaklęcia, dzięki którym na kilka godzin deszcz i potężna burza stały się nieprzyjemnym wspomnieniem. Wszystkie te huki i hałas nie mogły przeszkodzić w kontemplacji sztuki, jaka im tego wieczoru towarzyszyła; zaproszono utalentowanych muzyków, by zagrali maleńki recital dla wysoko urodzonych, a niektórzy aktorzy pieścili ich uszy doskonałą recytacją najpiękniejszych poematów. Czy je­steś, Pięk­no, z nie­ba czy też z pie­kła ro­dem?, pytał młodzieniec o rysach tak doskonałych, że przywodził na myśl klasyczne rzeźby starożytnych, greckich rzeźbiarzy; wejrzał wtedy prosto w zielone oczy Fantine, mówiąc dalej: w twym spoj­rze­niu aniel­skim i sza­tań­skim pły­nie, cno­ta mą­co­na zbrod­nią, prze­syt tru­ty gło­dem, mo­żesz przejść się w so­bie jak pra­gnie­nie w wi­nie.
Róża, tak jak i inni goście, słuchali go jak zaczarowani, zachwyceni jego interpretacji wiersza Charlesa Baudelaire'a, francuskiego poety, emocjami, tak wyraźnie malującymi się na jego twarzy. Będzie to jeszcze długo wspominać, tego Fantine mogła być pewna, zwłaszcza to roziskrzone spojrzenie młodzieńca... Czy inni zauważyli jak na nią spoglądał? Nawet jeśli, czy mogli się temu dziwić? Tego wieczoru wyglądała zjawiskowo, choć zrezygnowała z krwistej czerwieni na rzecz złota, bardziej pasującego do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Górę sukni zdobiły złote koronki i drobne klejnoty szlachetne, lśniące w blasku świec, zaś szeroka spódnica z muślinu ściągnięta była u góry ciemniejszą wstęgą, podkreślającą wąską talię. Czerwień jawiła się na pełnych ustach, które rozciągnęły się w uprzejmym uśmiechu, kiedy Fantine podchodząc do rudowłosej młódki, gdy recytacja dobiegła końca i obwieszczono krótką przerwę, by goście mogli swobodnie po dyskutować.
- Lady Fawley - przywitała się z Cressidą uprzejmie, wskazując miejsce na miękkiej sofie obok niej. - Może usiądziemy? - zaproponowała; wtedy natychmiast zmaterializowała się przy nich lewitująca, złota taca, na której stały dwa kieliszki pełne wybornego szampana. Fantine wzięła jeden z nich.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]10.07.19 14:48
Pogoda wpływała depresyjnie i na Cressidę, której brakowało możliwości przebywania na wolnej przestrzeni. Jako dawna lady Flint zawsze ceniła bliskość natury i możliwość cieszenia się kontaktem z nią. Po zostaniu lady Fawley spacery po lesie zmieniły się w spacery po ogrodach, a teraz nie mogła korzystać nawet z tego, co najwyżej patrząc na zrujnowany przez pogodę ogród z okien i tęskniąc za choćby najwątlejszymi promieniami słońca nadającymi światu bardziej optymistyczne kolory.
Jej mąż zauważał, że dziewczątko staje się coraz bardziej smutne i zatroskane, więc zaraz po jej powrocie z kilkudniowego pobytu u rodziców postanowił zabrać ją na występ do Fantasmagorii, by nacieszyła się sztuką, a także miała możliwość porozmawiania z innymi damami spoza jego czy swojej rodziny.
To było dobre miejsce dla artystycznych dusz, a dzięki nawróceniu rodziny męża nie była tu źle widzianym gościem. Wiedziała, że teraz musiała bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zwracać uwagę na to, z kim się zadawała, bo najwyraźniej minęły czasy, kiedy mogła jednocześnie przyjaźnić się z członkami rodzin o różnych poglądach. Polityka była kwestią ciężką do przyswojenia dla jej kobiecej natury i artystycznej duszy, ale chciała być dobrą, niebudzącą kontrowersji damą pielęgnującą szlacheckie tradycje. Dlatego też odsunęła się od niektórych dawnych znajomych, a nawet od części dalszej rodziny – zresztą obecna pogoda i rzadkie wyjścia były do tego doskonałym pretekstem a także pozwalały zmniejszyć wyrzuty sumienia.
Występ obejrzała wraz z małżonkiem, także wsłuchując się w recytację poezji. William trzymał ją dyskretnie za dłoń, delikatnie gładząc jej jasną skórę, a ona mogła choć na trochę uwolnić się od uporczywych myśli i obaw. Oprócz nich byli tu też inni wysoko urodzeni goście, żadnego gminu.
Podczas przerwy William pozwolił jej udać się do saloniku, by mogła porozmawiać z damami, a sam udał się do miejsca, gdzie gromadzili się mężczyźni. Dziewczątko nieco nieśmiało wsunęło się do pomieszczenia, gdzie po chwili pojawiła się lady Rosier. Cressidy ani trochę nie zdziwił widok Rosierówny w przybytku należącym do jej brata. Wyglądało też na to, że od czasów Beauxbatons nic się nie zmieniło i Fantine nadal była olśniewającą damą potrafiącą robić znakomity użytek ze swojej urody. Cressida znajdując się w pobliżu niej zawsze bladła i czuła się niewidzialna, była ledwie cieniem dla Rosierówny. Gdy przed laty trafiła do francuskiej szkoły była zahukaną, niemal zdziczałą Flintówną z lasu, która wcześniej praktycznie w ogóle nie opuszczała posiadłości dalej niż w celu odwiedzin u krewnych i przyjaciół rodu. Początki swej nauki spędzała, rozmawiając głównie z obrazami i ptakami (choć o tym drugim prawie nikt nie wiedział, bo w szkole była już na tyle świadoma, że ukrywała swój dar przed rówieśnikami, by nie budzić uwagi i zainteresowania), i dopiero z czasem zaczęła się otwierać i spędzać więcej czasu wśród innych szlachetnych dam z brytyjskich rodów. Zawsze jednak pozostawała tłem dla tych bardziej pewnych siebie, nieśmiałą szarą myszką o ciemnorudych puklach i śnieżnobiałych policzkach pokrytych konstelacjami miodowych piegów. Po debiucie na salonach również zmieniło się niewiele, dziewczęciu nadal brakowało śmiałości i pewności siebie.
- O-oczywiście – zgodziła się, kiedy lady Rosier zaproponowała jej, by razem usiadły na sofie. Cressie przysiadła obok niej, przygładzając materiał ciemnoniebieskiej sukni, długiej do ziemi, rozszerzającej się ku dołowi i zwężonej w talii, swym krojem podkreślającej jej smukłość. Ponad dziewięć miesięcy po porodzie znów była bardzo szczupła i drobna, wręcz filigranowa. – Co u ciebie słychać, droga lady Rosier? Dawno nie miałam okazję cię nigdzie widzieć – próbowała zagaić rozmowę; rzeczywiście dawno nie widziała Fantine, ostatnio chyba w czerwcu, podczas sabatu z tańcem na lodzie. Nie wiedziała, jak toczyło się jej życie później, bo kiedy początkiem grudnia gościła w posiadłości Rosierów odwiedzając Evandrę, najmłodszej z róż tam nie było. Sięgnęła też po szampana, zaciskając szczupłe palce na nóżce kieliszka, po czym leciutko uniosła go do ust, sącząc łyczek wysokiej jakości napitku.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]13.07.19 22:14
Poczuła lekko zaskoczona, słysząc to zająknięcie w głosie rudowłosej, czyżby czegoś się obawiała? Lękała się o swoje bezpieczeństwo, swoich dzieci? Miała przecież u swego boku lorda Williama Fawley, swego małżonka, a wokół nie było żadnych wrogów - w La Fantasmagorie nic wszak jej nie groziło. Poza ich hermetycznym, zamkniętym światem także wschodziło metaforyczne słońce; stanowisko Ministra Magii objął odpowiedni człowiek, lord Malfoy, kolejne rodziny zawracały z niewłaściwej ścieżki, zaś rebelia Harolda Longbottoma wkrótce zostanie rozbita - tego Fantine była pewna. Z jej w szkolnych wspomnień wyłaniał się jednak obraz Cressidy jako zahukanego, nieśmiałego dziewczęcia, lady Flint, której bliżej było do lasu centaurów niż eleganckiego salonu. Pozwoliła wtedy mimo wszystko, by trzymała się blisko, lubiła mieć wokół siebie wianuszek wiernych przyjaciółek, Cressida zaś dzieliła jej pasję - już wtedy palce rudowłosej tworzyły niezwykłe obrazy; próbowała ją ośmielić i wzbudzić w niej pewność siebie, z marnym jednak skutkiem. Sądziła jednak, że małżeństwo powinno ją już zmienić. Zadebiutowała na salonach, wyszła za maż, urodziła dwójkę dzieci, była już kobietą, dojrzalszą i doroślejszą od panienki Fantine, choć ta liczyła sobie o rok więcej w metryce. Czy towarzystwo małżonka nie dawało jej poczucia bezpieczeństwa? Róża nie dała po sobie poznać zaskoczenia, niezmiennie uśmiechała się uprzejmie, zajmując miejsce na miękkiej, eleganckiej sofie. Uwadze lady Rosier nie umknął krój sukni, podkreślający szczupluteńką, filigranową sylwetkę Cressidy; to zachwycające, że tak szybko odzyskała figurę po porodzie, a urodziła przecież bliźnięta! To albo godne pozazdroszczenia geny, albo powściągliwość w sięganiu po słodkości. - Wspaniale wyglądasz, milady - pochwaliła ją szczerze, w pełni zasłużenie. Niektóre lady, urodziwszy dzieci, bardzo długo nie potrafiły zrzucić nadprogramowych kilogramów. Może wcale się nie starały, uznając, że skoro dopełniły obowiązku wobec męża, nie muszą już dbać o swoją prezencję - co było oczywistym pchnięciem męża w ramiona licznych kochanek. Choć tak po prawdzie to żaden z nich nie potrzebował podobnej zachęty, nawet i z zachwycającą żoną u boku, szukali wrażeń poza małżeństwem. Tacy już byli mężczyźni.
- Zdecydowanie upłynęło zbyt wiele czasu, niefortunnie musiałyśmy się mijać, pani - odparła Fantine, wygładzając złoty materiał spódnicy, gdy już usiadła; zawsze dbała, by w każdej chwili prezentować się nienagannie. - Wszystko układa się bardzo dobrze, dziękuję. Lada chwila powitamy na świecie pierwszą pociechę mego brata, lorda Tristana i lady Evandry, święta niewątpliwie będą dzięki temu jeszcze bardziej magiczne i radosne. Czuję się podekscytowana rolą przyszłej cioci! - wyznała jej z uśmiechem, nie kryjąc swojego szczęścia z tego podniosłego wydarzenia; wybieranie prezentów dla dziedzica Tristana przynosiło jej wiele radości. - A ja staram się cieszyć chwilą - uzupełniła, lekko wzruszając ramionami, z szelmowskim uśmiechem; czerpała z życia pełnymi garściami, starając się nie zwracać uwagi na to, co działo się na zewnątrz. Nie musiała się tym martwić. Jako siostra nestora, Tristana, była bezpieczna - i nie miała żadnych zmartwień. - A ty, droga Cressido? Pewnie cieszysz się macierzyństwem, czyż nie? Czy twoje słodkie pociechy dobrze się chowają?


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]13.07.19 23:52
Pewność siebie nie była mocną stroną Cressidy. W przeciwieństwie do Fantine nie była ubóstwianym dzieckiem, a żyła w cieniu starszego rodzeństwa i pan ojciec poświęcał jej najmniej uwagi, bo w jego ocenie była zbyt miękka i wrażliwa nawet jak na kobietę. Nie dorastała też w jednym z tych najbardziej „salonowych” rodów, a wśród lasów Flintów, rzeczywiście bliższa zamieszkującym je centaurom i innym stworzeniom niż salonowym gierkom. Jej zachowanie nie miało więc podłoża w tym, że czegoś się tutaj bała, a po prostu w jej nieśmiałości i zahukaniu, choć pod okiem męża starała się pracować zarówno nad swoim otwieraniem się na świat salonów, jak i nad pewnością siebie i poczuciem własnej wartości. Jednak musiało pewnie minąć więcej czasu, by pochwały i dobre słowa, których nie szczędził jej William, wreszcie zakiełkowały w jej sercu na dobre i wypleniły rozrastające się tam latami przekonanie, że nigdy nie będzie dość dobra, by pan ojciec pokochał ją na równi z jej rodzeństwem. Pragnęła usłyszeć, że był z niej dumny, a podobne słowa z ust męża nigdy nie miały takiej wagi, bo otrzymywała je ot tak i nigdy nie musiała walczyć o aprobatę męża tak, jak latami walczyła o uwagę ojca.
Mimo tej swojej nieśmiałości i zaniżonej samooceny pozostawała jednak lady wierną tradycjom; jak przystało na dawną lady Flint nie szła z duchem czasu, nie ulegała zgubnemu postępowi i pragnęła pielęgnować szlacheckie wartości i w przyszłości wpoić je swoim dzieciom.
W Beauxbatons czuła się osamotniona, więc kiedy pokonała początkową niepewność w obcym miejscu, zaczęła lgnąć do innych szlachetnych dam z brytyjskich rodów, niejako orbitując gdzieś w pobliżu panienek takich jak Fantine, ale zawsze w ich cieniu. Bywały momenty, kiedy skrycie zazdrościła Rosierównie jej pewności siebie i umiejętności salonowych. Cressie, choć bardzo utalentowana malarsko, posiadała spore braki i daleko jej było do lwicy salonowe, bo była zbyt prostolinijna na kłamstwa i grę pozorów, a w obecności mężczyzn łatwo się peszyła i oblewała rumieńcem.
Jej wygląd i figura były zasługą dobrych genów, ale też podejmowanych aktywności. Dopóki nie nastała burza Cressida dużo jeździła konno, brała nawet udział w wyścigu podczas Festiwalu Lata, a po jej nastaniu pod okiem kuzynki męża, Hortense, doskonaliła swoje umiejętności taneczne, by nie przynosić mężowi wstydu podczas sabatów, ślubów i innych wydarzeń. Jako Flint lepiej czuła się w siodle niż na parkiecie, ale jako Fawley musiała nadrobić pewne braki. Mimo pozornie kruchego i delikatnego wyglądu dobrze zniosła zarówno ciążę, jak i poród i późniejszy powrót do formy. I wierzyła, że William pozostawał jej wierny; była zbyt naiwna i prostolinijna, by myśleć inaczej.
- Dziękuję – powiedziała, leciutko się rumieniąc, ale była mile połechtana komplementem, zwłaszcza że pamiętała Fantine jako osóbkę, którą nie tak łatwo było zadowolić. – I cieszę się, że wiedzie ci się dobrze. Niedawno miałam okazję odwiedzić drogą Evandrę w waszej posiadłości, jakoś początkiem grudnia, ale nie dane nam się było wówczas spotkać. Mam nadzieję że także czuje się dobrze i że wszystko potoczy się pomyślnie.– dodała. Naprawdę martwiła się o chorą, zbliżającą się do porodu Evandrę, którą darzyła dużą sympatią, ale wierzyła, że mąż zapewni jej możliwie najlepszą opiekę. Ale Cressie była osóbką która często martwiła się o swoich bliskich i przyjaciół, a najbardziej o swoje dzieci. – Oczywiście, że się cieszę. Bycie żoną i matką to niezwykłe szczęście, największe jakie mogło mnie spotkać – zapewniła. Jak przystało na tradycyjną lady, jej marzenia koncentrowały się głównie na tej sferze, nie roiła sobie w głowie żadnych niestosownych ambicji jak niektóre damy, które zapominały o swojej najważniejszej roli i wybierały karierę na wzór mężczyzn, zamiast wyjść za mąż i urodzić dzieci. – Staramy się zapewnić im możliwie najlepszą opiekę. – Czasy nie sprzyjały, ale dzięki możliwościom, jakie dawało należenie do szlachetnego rodu, na pewno było im łatwiej niż zwykłym kobietom z gminu, które nie miały na zawołanie opiekunek ani osób z przeszkoleniem uzdrowicielskim, które mogły zaradzić skutkom anomalii. – Czy o twoją uwagę zabiega aktualnie jakiś kawaler? Może jest ktoś, kto pragnie wsunąć pierścień na twoją zgrabną dłoń? – zapytała nagle. Była oczywiście zbyt prostolinijna na jakiekolwiek przytyki, jej pytanie było jak najbardziej miłe i życzliwe, była też pewna, że panna taka jak Fantine, piękna i znakomicie poruszająca się po salonach, nie może opędzić się od adoratorów, dlatego jej ród nie musiał drżeć o jej przyszłość, ani oddawać jej pierwszemu lepszemu kandydatowi. Ojciec Cressie mógł mieć pewne obawy, dlatego kiedy o rękę jego najmłodszej córki zaczął ubiegać się lord Fawley, zdecydował się mu ją oddać. Był na tyle konserwatywnym ojcem, że nie wyobrażał sobie, by któraś z jego córek zbyt długo była panną, dlatego też Cressie została zaręczona już w wieku osiemnastu lat, a trzy miesiące przed dziewiętnastymi urodzinami wyszła za mąż. I była szczęśliwa, że mogła wypełnić obowiązek.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]20.07.19 15:32
Kilka lat spędzonych w murach szkoły z Cressidą zdążyły Fantine przyzwyczaić do rumieńców na jej policzkach, pojawiających się z taką częstotliwością, że niemal cały czas cera zlewała się z ognistym kolorem włosów. Lekko kiwnęła głową, sugerując, że komplement był w pełni zasłużony - nie tak łatwo odzyskać doskonałą figurę po powiciu potomka, co dopiero dwojga podczas jednego porodu! Na pochwałę należało, że lady Cressida tak szybko doszła do siebie. Bliźniacza ciąża musiała być trudna do zniesienia.
- Och, tak, słyszałam o twych odwiedzinach u naszej drogiej Evandry, żałuję, że nie mogłam do was dołączyć, przebywałam jednak wówczas w rodzinnym rezerwacie - powiedziała, nie ukrywając lekkiego żalu; swoje źródło miał jednak z rozminięciem się z lady Fawley, nie samej obecności w laboratorium rezerwatu. Nie żałowała spędzanego tam czasu: po ukończeniu Instytutu Magii Beaxubatons nie osłabło jej zamiłowanie do alchemii, lecz warzenie eliksirów w zaciszu Chateau Rose nie mogło równać się z rozwinięciem skrzydeł pod okiem doświadczonego alchemika w rezerwacie. Trudno było traktować to jak pracę, nie myślała o tym w ten sposób, w duchu szczerze gardziła kobietami, które podążały zawodową ścieżką niczym mężczyźni. Spełniała jedynie obowiązki wobec swojej rodziny i czyniła to z przyjemnością, czując, że więź pomiędzy nią, a rodowym dziedzictwem się zacieśnia. Korzystała z tych chwil, w której jeszcze dane było jej blisko niego przebywać: nie wątpiła w to, że wkrótce na jej placu zalśni pierścionek zaręczynowy, później obrączka, być może przyszły pan mąż nie będzie życzył sobie, by poświęcała czas rezerwatowi.
- To dobrze, że myślisz o tym w ten sposób. Cieszę się twoim szczęściem, lady Cressido - wyrzekła łagodnie, z przyjemnością stwierdzając, że małżeństwo i macierzyństwo wyraźnie rudowłosej służyły. Piękniała, kwitła, dojrzewała: nie była już dziewczątkiem, a kobietą, wciąż jedynie brakowało jej jedynie pewności siebie. Fantine zaczynała jednak szczerze wątpić w to, czy ulegnie to już zmianie, być może takie po prostu miała usposobienie - uległe, łagodne, zahukane. Nie wszystkim dane było się urodzić z genem zwycięzcy. Najważniejsze, że Cressida odnalazła swoje miejsce i szczęście w życiu. Dla samej Fantine byłoby to zbyt niewiele. Pragnęła, by jej gwiazda lśniła zdecydowanie mocniej. - Och, opowiedz mi o nich, z pewnością są już rozkoszne, czyż nie? Ileż już mają? - dopytała z ciekawością. W ostatnich miesiącach, z powodu brzemienności Evandry, częściej podejmowała temat dzieci i macierzyństwa, ciekawa tego, co czekało na nią samą w przyszłości.
W odpowiedzi na pytanie lady Fawley najpierw odrzuciła lekko głowę, śmiejąc się perliście i szczerze.
- Och, żeby to jeden, milady - odparła szeptem, szczerze rozbawiona; napiła się jeszcze szampana, po czym lekko przechyliła głowę. Czyż to nie było oczywiste? Była piękną, utalentowaną młodą damą, córą Rosierów, siostrą samego nestora i potężnego czarodzieja - była partią doskonałą. O jej rękę zabiegało wielu, to wiedzieli wszyscy. - Nie byłabym w stanie zliczyć ich na palcach obu dłoni, pani, nie wiem jednak, który z nich zaskarbił sobie uznanie mego drogiego brata - zdradziła jej cicho. To, czy ona zwróciła uwagę na kogoś szczególnego miało mniejsze znaczenie - decyzja należała do Tristana.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]21.07.19 1:44
Cressida, o dziwo, zniosła ciążę wyjątkowo dobrze, chociaż kobiety w jej panieńskiej rodzinie zawsze wyrażały obawy, że posiadając tak wąską talię i biodra może mieć problem z powiciem syna. Jednak młódka zaskoczyła wszystkich, wydając na świat dwoje dzieci, co wzmocniło uwielbienie, jakim darzył ją mąż. Jej kompleksy prawdopodobnie brały się właśnie stąd, że wielu, z jej ojcem na czele, nie wierzyło w nią i dawało jej to odczuć. Dlatego też i Cressida często cierpiała na brak wiary w siebie, od dziecka deprecjonowana przez ojca, który zawsze wymagał więcej i więcej, a ona, kochając go i pragnąc odwzajemnienia uczuć, starała się spełniać jego oczekiwania, choć niełatwo było wybić się ponad dwójkę starszego rodzeństwa, które ojciec stawiał jej za wzór.
- Rozumiem. Wasz rodowy rezerwat z pewnością jest niezwykłym miejscem – rzekła, świadoma tego jak interesującymi, ale i potężnymi istotami były smoki. – Czym się tam zajmowałaś? Nadal pasjonujesz się alchemią? – spytała po chwili z ciekawością. Choć i ona patrzyła z niechęcią na kobiety pracujące jak mężczyźni, plamiące dłonie zajęciami niegodnymi, nie było nic złego w kultywowaniu tradycji rodowych, a rezerwat był dziedzictwem Rosierów, zajmowali się nim tak jak Fawleyowie malarstwem, a Flintowie ziołami i innymi skarbami lasu. Gdyby Cressie nie została tak szybko wydana za mąż, pewnie pomagałaby ojcu z ziołami. Jednak kiedy została lady Fawley skupiła się mocniej na szlifowaniu rozwijanego od dzieciństwa, poprzez całą naukę w Beauxbatons malarstwa, pod okiem męża i jego krewnych osiągając mistrzostwo.
Uśmiechnęła się lekko, ciesząc się z pochwalnych słów wygłaszanych przez Fantine. Mimo swoich kompleksów w głębi duszy czuła, że to prawda: małżeństwo i macierzyństwo sprawiały, że kwitła, nawet jeśli anomalie napawały ją głębokim zmartwieniem i przysparzały cieni pod zielonymi oczami. Z zahukanego dziewczęcia stawała się powoli kobietą, a choć przez ostatnich parę lat nabrała urody, nadal zachowała w sobie wiele z natury leśnej Flintówny. Pozostawała skromna i nie pragnęła więcej, niż otrzymała – może poza końcem anomalii, nastaniem spokoju oraz doczekaniem się większej gromady dzieci. Jej gwiazda zawsze była mocno przyćmiona blaskiem większych i jaśniejszych gwiazd należących do jej brata i siostry. Nawet po ślubie pozostała mała, blada i przygaszona. Nie potrafiła lśnić tak jasno jak Fantine ani poruszać się po salonach równie pewnie jak ona.
- Mają już dziewięć miesięcy. Jeszcze minie trochę nim postawią pierwsze kroki i wypowiedzą pierwsze słowa, ale to kwestia czasu – wyjaśniła nie bez dumy; jak większość matek cieszyły ją wszelkie postępy dzieci, choć w ostatnich miesiącach mówiła o nich dość powściągliwie, wciąż drżąc z powodu anomalii. Tak pragnęła, by jej dzieci mogły dorastać bezpiecznie i w spokoju, a z biegiem czasu miały przyswoić wszystko to, co ważne w szlacheckim wychowaniu. Cressie zamierzała wraz z mężem zadbać, by nigdy im niczego nie zabrakło. Zarazem była też ciekawa, kiedy Evandra powije swoje dziecko.
Była przekonana, że panna taka jak Fantine musi mieć wielu adoratorów i mogła w nich przebierać, nie musząc martwić się, że podczas balów będzie samotna. Cressidę za panieńskiego czasu adorował w zasadzie tylko William, a w każdym razie tylko jego zaloty widziała; być może inni, widząc jak bardzo zabiegał o wtedy jeszcze Flintównę i podczas każdej towarzyskiej okazji prosił ją do tańca, rezygnowali. Po trzech miesiącach od skończenia szkoły była już zresztą zaręczona.
- Gdybym nadal była panną z pewnością mogłabym ci pozazdrościć takiego zainteresowania płci przeciwnej, droga lady Rosier – odezwała się. Teraz jednak już należała do jednego mężczyzny, więc inni jej nie interesowali ani ona nie interesowała ich. Obrączka na palcu trzymała ich na dystans, a spojrzenie Cressidy było wpatrzone w Williama. – Jesteś jednak piękną damą o wielu talentach. Twój brat z pewnością dokona dobrego wyboru, tak jak mój pan ojciec wraz z nestorem dobrze wybrali męża dla mnie.
Do tej pory zastanawiało ją, dlaczego jej ojciec uległ usilnym staraniom Williama i oddał mu Cressie. Czy to dlatego, że bał się, że lepszej partii dla tej gorszej córki nie będzie? To były jednak tylko jej paranoiczne myśli, ponieważ trudno jej było ogarnąć myślami to, że spotkało ją takie szczęście jak małżeństwo z Williamem. Bywały i trudniejsze momenty, ale kiedy Fawleyowie nawrócili się i po kilku miesiącach błądzenia podążyli tą samą ścieżką co Flintowie, z jej serduszka spadł spory kamień. Nie zniosłaby odcięcia od swej rodziny, rodziców i rodzeństwa.
- Co myślisz o dzisiejszych występach? – zapytała nagle. – Pokazy w Fantasmagorii są naprawdę zachwycające. Jakiś czas temu, w październiku, miałam okazję namalować obraz do jednej z komnat – dodała po chwili. Było to dla niej spore docenienie, a biorąc pod uwagę dobre relacje z Evandrą, cieszyła się mogąc ofiarować temu miejscu obraz, który wyszedł spod jej pędzla. Pamiętała też że w Beauxbatons Fantine również była Harpią i malowała, pewnie i jej płótna można było tu znaleźć.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]21.07.19 18:40
Nigdy nie rozumiała dlaczego Cressida, w latach szkolnych jeszcze lady Flint, była tak niepewną siebie i zahukaną dziewczyną; czasami zachowywała się tak, jakby po raz pierwszy znalazła się w towarzystwie szlachetnie urodzonych dam, choć jej rodzina była częścią angielskiej socjety i widniała w skorowidzu czystości krwi. Flintowie żyli w izolacji, ceniąc mądrość centaurów i piękno natury, jednakże nie byli też dzikusami. Róży zawsze brakowało jednak empatii, by próbowała zrozumieć problem lady Cressidy, co dopiero go rozwiązać; czasami wspierała ją słowem, zachęcała do rozwinięcia skrzydeł, lecz niezbyt nachalnie, nie lubiła, gdy uwaga innych nie skupiała się na niej. Towarzystwo cichej, skromnej lady Flint, wolącej skryć się w cieniu przez swoje kompleksy, odpowiadało spragnionej świateł jupiterów Róży; miała wokół siebie wianuszek przyjaciółek, stanowiących dla niej dobre tło. Nigdy nie czuła wyrzutów sumienia z powodu wykorzystywania tej sytuacji, bo dlaczegóż by miała? Uważała, że to po prostu jej się należało. W przeciwieństwie do Cressidy pewność siebie Fantine tańczyła na granicy arogancji. Od samego początku powtarzano jej, że ona i jej siostry są najlepsze, najpiękniejsze, pełne talentów i wdzięku; powtarzano to z takim uporem i przekonaniem, że uwierzyła w to. Ego Róży było rozbuchane do granic możliwości.
- Och, tak! Nawet sobie nie wyobrażasz, pani, jak bardzo - odparła Fantine z enigmatycznym uśmiechem, jakby rada z tego, że dane jej było przebywać w miejscu niedostępnym dla innych; nie tylko dla klas niższych, ale i zdecydowanej części arystokracji. Czuła się tak, jakby dostępowała poznania tajemnicy, przeznaczonej wyłącznie dla elitarnego grona. - Dokładnie tym, milady, alchemią, czymże innym? - zaśmiała się, lekko przechylając głowie. Cóż innego mogła wyobrażać sobie Cressida? Damie nie wypadało chwytać się za ciężką pracę, zbyt niebezpieczne zajęcie, zbliżenie się za nadto do smoków nie wchodziło w grę. - Warzę mikstury w naszym laboratorium, zajmuję się też organizacją przyjęć w rezerwacie i przyjęciem naszych honorowych gości, pewnie o tym słyszałaś - przypomniała jej łagodnie; jako alchemiczne wsparcie przebywała tam dopiero od wiosny, lecz wcześniej często zajmowała się gośćmi i bankietami wyprawianymi na rzecz smoków, nigdy tego nie ukrywała.
Z ciekawością słuchała o bliźniętach, które rudowłosa powiła lordowi Fawley, okazała się jednak oszczędna w słowach. Spodziewała się czego innego; młode matki miały to do siebie, że mogły godzinami opowiadać o swoich latoroślach, zachwalając ich talenta i urok osobisty, nawet gdy jeszcze nie postawiły pierwszego kroku. Cressida, z jakiejś przyczyny, mówić o nich nie zamierzała - być może miała ku temu niepokojący powód - dlatego Fantine nie ciągnęła jej za język, uznając to za niegrzeczne.
- Pewnie nim się obejrzysz, a będziesz tańczyć na ich weselach. Moja pani matka zawsze powtarza, że nie wie kiedy minęło tyle lat - zaśmiała się znów; wciąż pozostawała nieświadoma tego, jak szybko biegł czas i przeciekał przez palce, gdy miało się własne dzieci.
W odpowiedzi na licznej komplementy - w pełni zasłużone - uśmiechnęła się promiennie. Przepadała za towarzystwem Cressidy, bo nie dość, że nie próbowała jej przyćmić, to i zawsze mile łechtała ego młodej Róży. - Najważniejsze, że spojrzenie twojego małżonka jest skupione tylko na tobie, pani - skłamała gładko; nie wierzyła w idealne małżeństwa, nie chodziła z głową w chmurach aż tak, dzięki matce miała dość realne wyobrażenie o związku. Mężowie zawsze szukali wrażeń poza małżeństwem, zwłaszcza, gdy ich małżonka stawała się brzemienna i w okresie połogu, kiedy to nie mogła dać mu przyjemności i spełnić małżeńskiego obowiązku.
Mówiąc też szczerze: miała nadzieję, że i po ślubie zainteresowanie jej osobą nie osłabnie. Pragnęła miłości, a na miłość w małżeństwie liczyły zwykle jedynie naiwne gąski.
- Mój drogi brat, lord nestor, dokona najlepszego wyboru, jestem tego więcej niż pewna - podsumowała Fantine, uśmiechając się łagodnie. Wierzyła, że ją i Melisande do ślubnego kobierca poprowadzą jedynie czarodzieje potężni, mądrzy i wpływowi; innym Tristan nie oddałby ręki siostry. Nazywały się Rosier, były klejnotami i nagrodą, nie musiał się śpieszyć, oddawać ich w ręce pierwszego lepszego jak to miało miejsce w przypadku Cressidy.
Wygodniej rozparła się na miękkiej sofie, przyjmując nonszalancką pozę, gdy lady Fawley poruszyła temat dzisiejszych występów. - Zachwycające, bardziej niż zawsze, Baudelaire zawsze był mi bliski - odparła Fantine, powracając spojrzeniem do młodego aktora, który pogrążył się w rozmowie z jednym z lordów w drugim kącie sali. - Czy jesteś blaskiem gwiazdy, czy prochem ciemności? - rzekła nagle cicho, wciąż sącząc szampana. - Och, nie przekazano mi tej wiadomości. W której komnacie można podziwiać twe dzieło, lady Fawley?


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Gabinet towarzyski [odnośnik]22.07.19 23:20
Niestety Cressidzie nikt nie powtarzał, że jest najlepsza i najpiękniejsza. Pan ojciec dawał jej odczuć, że odstaje od rodzeństwa, więc ona desperacko próbowała dogonić brata i siostrę, a kiedy nie do końca jej to wychodziło, popadła w kompleksy i stała się nieśmiała nawet bardziej, niż wynikałoby to z jej wrodzonej delikatnej i spokojnej natury. Obie z Fantine prezentowały więc dwie przeciwne skrajności, kiedy jedna z nich była chorobliwie wręcz niepewna siebie, a druga butą i arogancją mogłaby obdzielić kilka dziewcząt. Dzięki temu w Beauxbatons nie ścierały się, do czego niewątpliwie by doszło, gdyby Cressida miała inny charakter, ale jej nie zależało na tym, by znajdować się w centrum uwagi, więc nie miała nic przeciwko staniu w cieniu Fantine. Wystarczało jej to, że może przebywać przy innych szlachetnie urodzonych damach, trzymała się ich w tym obcym środowisku, unikając spoufalania się z osobami nieczystej krwi. Może tylko czasem w głębi duszy odrobinę zazdrościła Rosierównie jej urody, pewności siebie i umiejętności odnajdywania się w towarzystwie, ale nie potrafiła jej naśladować. Jak każda lady została naturalnie zapoznana z niezbędnymi umiejętnościami i wiedziała, że powinna bywać na salonach, więc bywała, ale nie czuła się tam jak ryba w wodzie, choć William nie pozwalał jej podpierać ścian, a wyciągał ją na parkiet i zachęcał do poznawania nowych ludzi. Przez naukę w Beauxbatons trochę zaległości miała, bo absolwentów Hogwartu nie znała szczególnie dobrze, nie licząc tych, którzy byli z nią spokrewnieni lub należeli do przyjaciół rodu, lub jakimś trafem poznała ich podczas wakacyjnych szlacheckich wydarzeń, jak śluby. Tak poznała między innymi Evandrę i mimo licznych różnic odnalazła z nią wspólny język.
- To musi być fascynujące, tworzyć eliksiry dla smoków – zgodziła się, słysząc o warzeniu mikstur dla rezerwatu i organizowaniu przyjęć na jego rzecz. Na pewno radziła sobie w tym lepiej, niż radziłaby sobie nieśmiała Cressida. A alchemia była odpowiednio stosownym i kobiecym zajęciem, choć Cressie nigdy nie przejawiała szczególnych talentów w tym kierunku i od czasów szkolnych właściwie nie dotykała kociołka. – Wygląda na to, że masz wiele sposobności do wykorzystywania swoich talentów.
Gdyby czasy były inne, pozbawione anomalii, Cressie, niedręczona niepokojami, z pewnością zdradziłaby więcej. Anomalie spędzały jej jednak sen z powiek i kładły się głębokim cieniem na radości z rozwoju dzieci, dlatego była dość powściągliwa i zachowawcza, ilekroć o nich mówiła, co uwypuklało jej wrodzoną skromność i brak skłonności do przechwałek, nawet takich dotyczących dzieci. Choć kto wie, może za jakiś czas, kiedy jej koleżanki także zostaną matkami, zacznie się wzajemne porównywanie postępów dzieci? Póki co Cressie wyprzedziła większość rówieśniczek, z których jeszcze nie wszystkie wyszły za mąż, nie mówiąc o posiadaniu dzieci.
- Czas zaiste płynie bardzo szybko. Ani się obejrzę, jak trzeba będzie wyprawić je do szkoły, a kolejnych kilka lat później zaaranżować małżeństwa – uśmiechnęła się lekko, mając nadzieję, że taki scenariusz rzeczywiście się sprawdzi. Że jej dzieci będą miały szczęśliwą, spokojną i bezpieczną przyszłość, i że będzie mieć ich pewnego dnia więcej, a za ileś lat będzie doradzać mężowi odnośnie zaaranżowania ich związków i ze łzami wzruszenia w oczach patrzeć, jak zawierają małżeństwa i zaczynają własne dorosłe życie, a potem obdarowują ją wnukami, które będzie mogła rozpieszczać.
Może była naiwną gąską (bo była), ale wierzyła, że William rzeczywiście adorował tylko ją – było to jednak powodowane jej prostolinijnością i ufnością, które nie pozwalały jej podważać zapewnień i intencji małżonka, nawet jeśli czasem w głowie pojawiały się obawy, że niedostatecznie spełnia oczekiwania i że jej małżonek może kiedyś zwrócić uwagę na inną, niewybrakowaną młódkę, choć zawsze zapewniał, że to ją pragnął poślubić, odkąd pierwszy raz ją ujrzał. Jej pan ojciec ucieszył się zaś, że w ogóle był jakiś kandydat do jej ręki.
Pokiwała z uśmiechem głową, pewna że o przyszłość Fantine ma się kto zatroszczyć i pewnie kwestią niedługiego czasu był jej ślub.
- Wraz z mym mężem na pewno jeszcze chętnie odwiedzimy kolejne występy. Nie tylko poetyckie, tutejsze pokazy baletowe również budzą mój zachwyt – odezwała się, sącząc łyk szampana. – Mój obraz od listopada wisi w jednym z pokoi gościnnych dla artystów – dodała jeszcze, pamiętając, jak była tutaj by przyjąć zamówienie, a później, po wykonaniu obrazu, zatroszczyła się by trafił na przeznaczone mu miejsce. – Czy można tu gdzieś podziwiać i twoje dzieła? Dawno nie widziałam niczego, co wyszło spod twojego pędzla. – Pamiętała, że Fantine w Beauxbatons również malowała. Czy zajmowała się tym nadal? Czy ofiarowywała swoje obrazy galeriom i przybytkom sztuki takim jak ten?


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Gabinet towarzyski
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach