Wydarzenia


Ekipa forum
Przystań, port w Cromer
AutorWiadomość
Przystań, port w Cromer [odnośnik]28.03.20 21:20
First topic message reminder :

Przystań

Przystań stanowi serce całego portu. To właśnie to miejsce najmocniej tętni życiem. Wielkie statki cumują przy drewnianych dokach, utrzymywanych w dobrym stanie za pomocą magicznych zaklęć. Idzie tu usłyszeć języki z różnych stron świata oraz ujrzeć ludzi o egzotycznych kolorach skóry. Przechadzają się tu również ludzie pracujący dla rodu Travers, pilnujący, aby każdy statek i każdy towar został odnotowany w księgach. Przystań jest też miejscem, w którym należy szczególnie uważać, gdyż od świtu do samego zmierzchu ruch jest tu naprawdę spory.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przystań, port w Cromer - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przystań, port w Cromer [odnośnik]24.03.24 22:52
Nie – odpowiedział jej, choć od razu pojął, że rzucone w przestrzeń pytanie było retoryczne; uniósł wyżej brwi, a kącik ust drgnął mu w rozbawieniu, przełamującym udawaną powagę. – Ale żadnego z moich załogantów nie wziąłem sobie za żonę – dodał lekko, jakby poczynienie tego rozróżnienia rzeczywiście było konieczne, a wizja świata, w którym jako kapitan troszczyłby się o odpowiedni ubiór żeglarzy, nie stanowiła konceptu całkowicie absurdalnego. Zatrzymał na dłużej spojrzenie na Melisande, przyglądając się jej zgrabnemu profilowi i zaróżowionym od wiatru policzkom; nie umknęło mu, że zdawała się być w dobrym humorze, co w jakiś sposób wprawiło w lepszy nastrój również i jego. – Nie śmiałbym sugerować, że jest inaczej – sprostował, krzyżując dłonie za plecami – a jedynie, że pogoda na morzu bywa kapryśna. – I nieprzewidywalna; wiedział o tym każdy, kto spędził na otwartych wodach przynajmniej parę tygodni. Manannan zawsze odnajdywał coś niezwykłego w tym, jak spokojny i bezwietrzny dzień potrafił w kilka chwil zamienić się w szalejący sztorm. Przez lata nauczył się tych groźnych kaprysów wypatrywać, dostrzegać nieoczywiste zapowiedzi, ale morze i tak nadal go zaskakiwało – a on pojął, że musiał być na tę niewiadomą zawsze gotowy.
Zatrzymujemy się – wyjaśnił swobodnie, podążając za spojrzeniem Melisande; dostrzegając, że działania uwijających się na pokładzie żeglarzy zwróciły jej uwagę. On sam nie śledził ich zbyt uważnie, manewr należał do tych standardowych, a warunki – do łatwych, załodze Szalonej Selmy nie przeszkadzał ani silny wiatr ani wysokie fale. Mgła ograniczała co prawda widoczność, ale znajdowali się na znajomych wodach; był przekonany, że w tych okolicznościach jego marynarze mogliby pracować z przepaskami zawiązanymi na oczach. W środku sztormu biegałby pośród nich, wykrzykując rozkazy i reagując na najdrobniejsze zmiany, teraz mógł jednak skupić się wyłącznie na spokojnej rozmowie z żoną i szarej sylwetce krakena, wyłaniającej się właśnie spośród jasnych oparów. – Nie na długo; nie będziemy zarzucać kotwicy – dodał jeszcze. To nie był pierwszy raz, kiedy ośmielił się na podpłynięcie bliżej dzikiej, morskiej bestii, która od czasu bitwy w Landguard Fort zdawała się nie widzieć w Selmie ani zagrożenia ani potencjalnej ofiary; nie spodziewał się, by tego dnia miało być inaczej, nie miał jednak zamiaru uniemożliwienia sobie szybkiego odwrotu. Był ryzykantem, ale nie idiotą – nigdy nie ośmieliłby się zlekceważyć zagrożenia, jakim w ułamkach sekund mógł stać się kraken, zwłaszcza po tym, czego świadkiem stał się w Suffolku.
Tak jak przypuszczał, nie potrzebował dużo czasu, żeby zwrócić w jego stronę uwagę Melisande; przyglądał jej się z zainteresowaniem, kiedy przykładała do oka lunetę, niemal dostrzegając stopniowo pojawiające się na jej twarzy zrozumienie. Gdy wyciągnęła ku niemu rękę, odsunął się bez słowa, robiąc jej miejsce, trochę rozbawiony – nie przypuszczał, by ta zmiana pozycji miała zrobić jakąkolwiek różnicę, nie przy tej odległości. Lekki komentarz zgasł jednak na jego wargach, nie chciał jej przeszkadzać, doskonale rozumiejąc uwidaczniające się w gestach podekscytowanie – odbijające się również w jej spojrzeniu, gdy zerknęła na niego na krótko, po chwili znów przykładając oko do lunety. Żałował, że nie mógł pokazać jej krakena w pełni okazałości – gdy oplatał długimi mackami okręt, żeby bezlitośnie wciągnąć go pod wodę, albo łamał maszty z taką łatwością, jakby były zaledwie wykałaczkami. Uśpiony, mógł wydać się niemal nieszkodliwy, choć Manannan i w tym uśpieniu wyczuwał pewną grozę, cichą groźbę, która zgubiła dziesiątki, setki nieuważnych żeglarzy. – Tak – przytaknął, odzywając się dopiero, kiedy odwróciła się ku niemu, zadając pytanie. Nie potrafił nie odwzajemnić jej uśmiechu; był zaraźliwy. – Gae Bulg – dodał, ciekaw czy wychwyci nawiązanie do celtyckich historii, według których Gae Bulg była legendarną włócznią wykonaną z kości morskiego potwora.
Otworzył usta, chcąc odpowiedzieć na pierwsze z jej pytań, ale zanim zdążyłby to zrobić, w morskim powietrzu zawisły kolejne, a potem Melisande zniknęła z jego pola widzenia, bez zastanowienia ruszając w stronę olinowania. – Melisande – upomniał ją, gdy chwyciła za gruby sznur, szczęśliwie nie musiał jednak fizycznie jej zatrzymać, bo sama porzuciła ten pomysł, w którymś momencie najwidoczniej dostrzegając w nim oczywiste wady. Zrobił dwa kroki w jej stronę, z trudem ukrywając rozbawienie tą sceną, powstrzymując się przed przytaknięciem, że liny, owszem, z pewnością by ją utrzymały – majtkowie wspinali się po nich cały czas – ale nie mając wprawy, mogłaby szybko polec w starciu z kołyszącą się konstrukcją, zwłaszcza jeśli spróbowałaby jednocześnie trzymać lunetę.
Gwizdnął na jednego z młodych marynarzy, który znajdował się najbliżej. – Smith! Przynieś tu tę beczkę! – krzyknął. Chłopak wyprostował się, odkrzyknął krótko: aye, kapitanie!, po czym wprawnie – zwłaszcza jak na swoją niepozorną posturę – przewrócił na bok ciężką, drewnianą beczkę i zaczął turlać ją w ich stronę. – Możemy tu być ile chcesz, ale kraken wkrótce schowa się pod wodę – wypływa głównie nocą i wczesnym rankiem, w dzień przebywa w głębinach – wyjaśnił; to był główny powód, dla którego wyruszyli jeszcze przed świtem. – Wiesz dlaczego? – zapytał z ciekawością; zdawał sobie sprawę, że Melisande zajmowała się smokami, a nie morskimi bestiami, ale podejrzewał, że i tak miała większą szansę na wysnucie poprawnych wniosków. Dla niego większość zachowań krakena pozostawała niewiadomą, tajemnicą, którą musiał z pomocą żony rozwikłać – jeśli miał wykorzystać potwora do przejęcia kontroli nad tymi wodami.
Przesunął się nieco, kiedy spocony majtek postawił pomiędzy nimi beczkę, po czym wyciągnął dłoń w stronę Melisande. – Jesteś pewna, że potrzebujesz wejść wyżej? – upewnił się, nie mając wątpliwości co do tego, jaką usłyszy odpowiedź. – Chwyć się mnie – polecił, chcąc pomóc jej w wejściu na podwyższenie i utrzymaniu równowagi; nie miał zamiaru pozwolić jej spaść.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Przystań, port w Cromer [odnośnik]25.03.24 16:31
Błąkający się po wargach uśmiech rozszerzył się bardziej, na krótkie słowo zaprzeczenia, które wypadło jako pierwsze. A to co padło ledwie chwilę później sprawiło, że zaśmiała się unosząc rękę by zasłonić usta w charakterystycznym geście.
- Całe szczęście - jest od nich trochę ładniejsza. - orzekła w żartobliwej manierze, jakby to istotnie było argumentem przeważającym w tej sprawie spojrzeniem przesuwając po pokładzie i znajdującym się na nim mężczyznach, dłonie splatając przed sobą. Uniosła odrobinę jedną z brwi, odnajdując spojrzeniem męża na kolejne stwierdzenie, kącik jej ust drgnął. - Nie pozostaje mi wiele ponad wiarą w to stwierdzenie wszak znajdujemy się w twoim królestwie. Nie wygląda jednak na to, by miało nadejść załamanie pogody. - orzekła, choć tak naprawdę jedynie domniewywała, nie miała doświadczenia ani na morzu ani w określaniu pogody.
Zatrzymywali się? Zerknęła na Manannana z początku nie rozumiejąc, ale nie zapytała gotowa poczekać mimo, że coś - intuicja, przeczucie mimowolnie podpowiadało jej tylko jedno. A jedno szybko okazało się faktem, kiedy otrzymała w swoje dłonie lunetę. Nie potrafiła jej ukryć radości i podekscytowania. Uwielbiała bestie, wśród nich się wychowała, smoki były jej dziedzictwem, teraz patrzyła na coś innego. Z pewnością równie potężnego. Brwi zmarszczyły się odrobinę kiedy po potwierdzeniu potoczyły się kolejne zgłoski.
- Adekwatnie. - zgodziła się. - Choć dość przewrotnie. - orzekła w krótkim zastanowieniu, kwestia imienia jednak umknęła w ważności od chęci spojrzenia z innego miejsca. Naprawdę rozpatrywała wejście na liny, ledwie zarejestrowawszy wypadające z ust męża imię, jej własne. Chciała by móc spojrzeć z góry, ułatwiłoby to zdecydowanie sprawę, ale mimo wszystko nie sądziła, że powinna, statek był dla niej pewnego rodzaju nowością - obserwacje w Smoczych Ogrodach prowadzone były ze stałego gruntu. Spojrzała na Manannana zadając pytanie, unosząc brwi w krótkiej manierze oczekiwania na odpowiedź, ale te drgnęły mimowolnie kiedy gwizdnął na jednego z marynarzy. Zerknęła w tamtym kierunku pozwalając im zejść się ze sobą, zanim połączyła fakty.
- Pragnęłabym więc pozostać tu do momentu w którym tego nie uczyni. - wypadło z jej warg w formie prośby - a może bardziej życzenia, niezmiennie pozwalając by finalnie to on zdecydował czy je spełni, czy to spotkanie zakończy się szybciej. Zaplotła dłonie na piersi, pozwalając brwią zejść się do siebie. - Bez obserwacji trudno mówić o całkowitej pewności, źródła w większości są dość… niekompletne. - z ust Melisande wydobyło się krótkie niezadowolone westchnienie. - Choć trudno się dziwić. Ale mam kilka teorii. - przyznała kucając przy torbie, uprzednio wkładając lunetę do kieszeni płaszcza. Wyciągając z niej notatnik i drewniane pudełko. - Pierwszym może być wrażliwość na światło. Jako osobnik przystosowany do życia w głębinach, światło słoneczne może go drażnić. Niewiele dalej będzie temperatura wody przy powierzchni. Wchodzące na niebo słońce jest ją w stanie ogrzać - przynajmniej wierzchnią warstwę - podniosła się, jedna z jej dłoni uniosła się w poziomie nad drugą w której trzymała notatnik, pudełko wcisnęła pod pachę, tą wyżej zatoczyła koło - przeniosła spojrzenie na męża - to lato było nad wyraz ciepłym dla całej Anglii. Jeśli istotnie dnie spędza pod wodą może to sugerować, że preferuje temperatury zbliżone do tamtych, nieporównywalnie przecież zimniejszych. Istnieje też szansa, że obie z tych tez są błędne, a pojawienia się słońca używa jako wyznacznik kolejnego dnia - cyklu, byłoby może bardziej właściwe. Choć - powiedziała przerywając na chwilę, żeby otworzyć notatnik. - to wcale nie musi być prawdą. Trzeba się bowiem zastanowić i zrozumieć, co sprawia, że w ogóle wyłania się z głębin - możliwe, że pojawienie się w tych porach uwarunkowane jest jego upodobaniami żywieniowymi i porą migracji albo ruchów gatunków, na które poluje. Choć może po prostu lubi, kiedy wiatr muska jego ciało. - zakończyła słowem krótkiego wstępu ostatniemu zdaniu nadając lekkiej formy półżartu - choć widocznie nawet nie zaczęła. Pozwoliła jednak by Manannan zobaczył i usłyszał sposób w który rozpatrywała możliwości, strumień informacji który przepływał w świadomości rozpatrując za i przeciw postawionych tez. Zamilkła też, spoglądając na rzeczywiście pojawiając się obok beczkę.
- Dziękuję, panie Smith. - wypadło z jej warg, oplatając słowa uprzejmym uśmiechem, choć marynarzowi poświęciła w tej chwili jedynie krótkie spojrzenie. Sięgnęła po różdżkę wprawiając notatnik zaklęciem w stan lewitacji trochę ponad beczką, po jej lewej stronie. Otworzyła pudełko dmuchając lekko w piórko, które poderwało się zajmując miejsce przy notatniku.
- Jestem pewna, że tego chcę. - odpowiedziała Manannanowi chowając pudełko do torby, spoglądając na niego z dołu, rozciągając wargi w urokliwym uśmiechu. - Potrzeby i pragnienia, nie zawsze idą ze sobą. - orzekła podnosząc się, stanęła tyłem do beczki, wyciągając za siebie dłonie, by oprzeć je o jej brzegi i wsunąć się na nią. - Czy istotnie tego potrzebowałam dowiem się za chwilę. - dodała. Uniosła nogi, przesuwając spódnicę tak by nie nadepnąć na nią podnosząc się do pionu, wtedy wyciągnęła do niego dłonie pozwalając by jej pomógł. A kiedy je złapał a ona dźwignęła się na nogi, pozostała w kucnięciu nachylając się trochę bliżej, pociągając go odrobinę za ręce gestem zachęcając by podszedł bliżej. - Powinieneś zapytać, zanim uczyniłeś to możliwością. - przyznała beztrosko przyznając, że wynik mógłby być inny gdyby tak właśnie postąpił. Stawiając beczkę obok ofiarował jej możliwość i zgodę by istotnie na niej stanęła - a Melisande nie zwykła odrzucać szans, które pojawiły się przed nią. - Sprawiłeś mi tym jednak wielką radość. - przyznała szczerze przesuwając spojrzeniem po twarzy męża. Może rzeczywiście pasowała tu lepiej. Z ogładą we właściwych momentach, wychodząc poza jej ramy kiedy było to odpowiednie. Nigdy nie rozmyślała nad tym wcześniej akceptując fakt że miała zostać żoną. Ale czy u Blacków nie zadusiłaby się brakiem przestrzeni? Może nie, bo nigdy nie zasmakowały jej w taki sposób. Gdyby jej matka teraz ją widziała - niezadowolenie to łagodny stan na określenie tego co by sobą prezentowała. Podniosła się, podyktowała datę i wyciągnęła lunetę przykładając ją na nowo do oka. Zamilkła skupiona na obserwacji i odpowiednim balansowaniu choć nie miała obaw, wiedziała, że jeśli straci równowagę obok znajduję się Manannan gotowy ją pochwycić.
- Zapisuj wszystko - poleciła magicznemu przyrządowi. - Gatunek: Kraken, Wiek: nieznany, Umaszczenie: szare do złudzenia przypominające skały. Pytanie: kolor umaszczenia gatunkowy, czy kamuflaż powodowany warunkiem otoczenia a może sposób wabienia? - pióro zgodnie z poleceniem notowało kolejne słowa. - Przyjęta pozycja tylko z pozoru może wydawać się stateczna - załamanie wody sugeruje ruch. Możliwe, że ten nie ma na celu utrzymania ciała na powierzchni a pobór informacji z otoczenia. Macki którymi operuje są w stanie prawdopodobnie zebrać dostatecznie wiele danych albo pokarmu. Ile mogą mieć… przy tej wielkości biorąc pod uwagę odległość… - zastanawiała się na głos marszcząc trochę brwi. - kilkanaście-dziesiąt jardów…? - odsunęła lunetę spoglądając z góry na męża. - Widziałeś je, potrafisz ocenić? Ogólne rozmiary. Po widocznym fragmencie mogę snuć tylko przypuszczenia. - stwierdziła, powracając do obserwacji. - Opowiedz mi o tym, co udało ci się przyuważyć podczas wcześniejszych spotkań. - poprosiła, i choć mówiła, jej uwaga skierowana była w większości na niepozornie wyglądającą wysepkę. A tak właściwie, krakena.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Przystań, port w Cromer
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach