Wydarzenia


Ekipa forum
Miasteczko Reculver
AutorWiadomość
Miasteczko Reculver [odnośnik]12.09.20 0:00
First topic message reminder :

Miasteczko Reculver

Reculver to niewielkie, mugolskie miasteczko położone w południowo-wschodniej Anglii, w hrabstwie Kent, stosunkowo niedaleko od Londynu. Miejscowość od północy sąsiaduje z morzem, a od południa otaczają je gęste lasy. Choć dawniej Reculver służyło jako port, dziś czasy świetności ma już dawno za sobą. Tocząca się niedawno wojna również dołożyła swoje.
Wokół dwóch błotnistych uliczek, które przecinają się ze sobą niemal na samym środku, ciągnie się kilkadziesiąt maleńkich domków jednorodzinnych; niektóre z nich wyglądają, jakby groziły zawaleniem. Centralny punkt miasteczka zajmuje niewielki plac, na którym w cieplejsze dni można zobaczyć mugolskie dzieci grające w piłkę. W każdy weekend odbywa się tu targ. Tuż obok placu znajdują się mikroskopijna gospoda i apteka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Reculver - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]15.04.21 21:49
Nigdy nie ukrywał, że chciałby przestać być tylko sojusznikiem Rycerzy. W czasach szkolnych bardziej był w to wsiąknięty i wtedy może nawet mógł się nazwać rycerzem, teraz jednak był jedynie sojusznikiem. Brakowało mu poniekąd przynależności do tej organizacji, bo przecież w szkole bardziej był aktywny. Jednak nieobecność Czarnego Pana w Anglii przez tamte lata sprawiły, że jego zainteresowania czarną magią i jej pochodnym trochę ucichło, choć nie zniknęło całkowicie. Wiedział, że dzięki pomocy Mathieu w tym śledztwie, polowaniu, wyprawie, jakkolwiek by to nazwać, w pewien sposób z pewnością przybliży go do tego celu. Jednak nie to było głównym powodem dla którego się tutaj pojawił tego wieczora. Przyjaciel poprosił go o wsparcie, a ten nie zamierzał mu w żaden sposób odmówić.
- Nie neguje tego. Po prostu jest głupią kobietą. - zgodził się z Rosierem i mimowolnie lekko uśmiechnął się pod nosem.
Bawiła go czasami ludzka głupota i zadziwiała przy okazji. Przecież wyraźnie było do przewidzenia, że spiskowanie i podejrzane zachowanie nie przejdzie niezauważone, a mimo to ludzie dalej to robili. To definitywnie można było nazwać głupotą, bo przecież oczywistością było, że kara z pewnością zostanie wymierzona za takiego zachowanie. Zwłaszcza teraz, kiedy trwała wojna zakrojona na szeroką skalę, było powszechnie wiadomo, że zdrady i knowania nie będą wybaczane, a wręcz karane z największą surowością. U ich hrabstwie jak na razie nie dochodziło do takich incydentów. Wszyscy dobrze wiedzieli, że zdrada będzie karana natychmiastową śmiercią, więc był spokój. Nie ważne czy ze strachu czy z lojalności, najważniejsze, że był spokój.
Po chwili już całkowicie skupił swój wzrok na postaci w kapturze. Lekko się spiął, jednocześnie będąc cały czas gotowy na to co ewentualnie miało się wydarzyć, kiedy pojawiła się druga osoba. Po chwili obserwacji on również doszedł do wniosku, że w tym spotkaniu będą brały udział tylko dwie osoby. Nikt więcej się raczej nie pojawi. Przez pogodę średnio słyszał o co się kłócili, jednak wyraźnie można było wyczuć, że kobieta jest zdesperowana. Gdy ustał wiatr, Xavier lekko się rozluźnił i jeszcze bardziej wytężył słuch, jednocześnie pewniej zaciskając różdżkę w dłoni.
- Możemy działać. - powiedział cicho ze spokojem gotów do działania.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]17.04.21 12:43
Lydia Bishop knuła przeciwko nim i tego był bardziej niż pewien, dlatego nie mógł pozwolić sobie na puszczenie jej tego płazem. Czas mijał nieubłaganie, a przez niemal miesięczny odpoczynek od jakiegokolwiek działania musiał teraz nadrabiać. Nie chciał, aby całokształt pracy, która włożył w to razem z Friedriechem czy innymi poszedł na marne. Wiedział, że może liczyć na pomoc zarówno Rycerzy, jak i Sojuszników, w dokładny sposób pojmujących działanie całego systemu i konieczność jednoczenia się w oczyszczaniu świata ze szlam i ich przyjaciół. Nie rozumiał i nie zrozumie nienawiści, która przeciwnicy tak chętnie szastali, hipokrytów uważających się za świętych, którzy sami siali zamęt i doprowadzania do śmierci. Pamiętał dokładnie jak dwie kobiety, zdawało się Zakonniczki doprowadziły do wykrwawienia się mężczyzny na ulicach Londynu. Zabawne, a to właśnie Rycerzom przypisywało się te najgorsze i najpodlejsze cechy. Ironia losu sprawiała, że dostrzegał w nich jedynie robactwo, które samo doprowadziło do istnienia całej tej sytuacji.
Kłótnia wzmagała, a on i Xavier nie powinni dłużej czekać, to był odpowiedni moment, najlepsza chwila aby przejść do ataku. Mathieu nigdy nie miał problemu z tym, aby podnieść różdżkę w stronę kogoś, kto był zwyczajnym zdrajcom. Rozmowa nie wchodziła w grę i zdawał sobie z tego sprawę. Tu nie było o czym rozmawiać, chociaż… z pewnością będzie chciał wyciągnąć od kobiety konkretne informacje, zanim pośle ją do jej ukochanego męża. Mieli się za cierpiętników, męczenników i nie wiadomo kogo jeszcze, a byli robactwem pełzającym po tej ziemi i nikim więcej.
Wyszedł z ukrycia, narzucając kaptur na głowę. Pogoda nie była odpowiednia, wolał nie dać się niepotrzebne rozproszyć, a im bliżej nich się znajdował tym większą satysfakcję odczuwał. Pochłonięcie kłótnią zauważyli ich w dość późnym momencie, kiedy jednych i drugich oddzielało ledwo kilka, być może kilkanaście metrów. Xavier był gotów, Mathieu miał pewność co do przyjaciela, któremu powierzyłby naprawdę wiele.
- Zdaje się, że powinniśmy porozmawiać Bishop. – mruknął do kobiety, a widząc jak sięga po różdżkę wiedział, że bez tego się nie obejdzie…


Prosto do szafki



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]17.04.21 21:23
Kiedy jego przyjaciel wynurzył się z ich chwilowej kryjówki, będącej jednocześnie ich punktem obserwacyjnym, on również wyprostował się i ruszył za nim. Różdżkę już miał w pogotowiu dawno przygotowaną, więc nie było opcji by by ktokolwiek czy cokolwiek go zaskoczyło. Na jego głowie również pojawił się kaptur, co by w razie czego, gdyby przypadkiem napatoczył się jakiś niechciany gap, go nie rozpoznał. I choć wcześnie nie zauważył tu nikogo, to lepiej było nie kusić losu.
Naprawdę się zdziwił widząc zaskoczenie na twarzach tej dwójki. Czyżby byli aż takimi głupcami, że nie spodziewali się iż ktoś może ich obserwować? Chcieć ich znaleźć, przesłuchać? Czy naprawdę myśleli, że knowania i zdrada przejdzie niezauważona? Xavier nie wierzył w ich głupotę.
Kiedy tylko ich zobaczyli, oboje sięgnęli po różdżki. Nie podeszli na tyle blisko, żeby było widać ich twarze, ale to wystarczyło by ich sprowokować. Chociaż, szczerze mówiąc, przecież dokładnie o to chodziło.
Pojedynek zaczął się od zaklęcia Mathieu. Wydawałoby się, że wszystko trwało dosłownie kilka sekund. W rzeczywistości cała walka zajęła im dobre 10 minut. Pierwsza poległa Lydia Bishop, Rosier zajął się nią po mistrzowsku na koniec łamiąc jej kości, gdyby przypadkiem chciała uciec pieszo jak jakiś obrzydliwy mugol. Pokonanie jej towarzysza stanowiło troszkę większe wyzwanie, gdyż mężczyzna miał silną magię obronną. Xavier raz oberwał przez swoją własną głupotę tak naprawdę. Zaklęcie obronne jak na złość mu nie wyszło i dostał zaklęciem zamrażającym. Bolało lekko przez chwilę, troszkę go osłabiło, ale nie na tyle by nie był w stanie wyprowadzić ataku. Na sam koniec zarówno on jak i Mathiue rzucili na swojego przeciwnika udane zaklęcia, które pozbawiły delikwenta przytomności.
- No cóż...muszę przyznać, bardzo rozrywkowy wieczór. - powiedział spokojnie kiedy było już po wszystkim.
Rozejrzał się jeszcze po okolicy, by upewnić się, że nikt ich nie widział, po czym zdjął kaptur z głowy i zaczesał dłonią włosy do tyłu. Podszedł do leżącego mężczyzny, po czym butem obrócił go na plecy i przyjrzał się mu dokładnie.
- Byłeś blisko kolego, ale nie na tyle blisko... - mruknął, po czym wyprostował się i poprawił marynarkę, po czym szczelniej owinął się peleryną, bo jednak pogoda im totalnie nie sprzyjała.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]18.04.21 19:00
Satysfakcja, którą odczuł kiedy i drugi mężczyzna padł nieprzytomny na zimną ziemię była przeogromna. Dwie pieczenie na jednym ogniu, choć nadal Lydia Bishop stanowiła dla niego punkt imprezy numer jeden. To na złapaniu właśnie jej zależało mu najbardziej, posiadała informacje, które z pewnością przydadzą się nie tylko jemu, ale i ułatwią wiele spraw związanych z pozbyciem się robactwa zatruwającego Kent. Dla niego istotnym było, aby sprawy przybierały odpowiednio dobry obrót, dlatego cieszył go fakt, że poszło tak sprawnie. Zarówno jemu, choć nie ustrzegł się błędu, jak i Xavierowi, który dał całkiem niezły popis. Wiedział, że zabranie przyjaciela na tą małą misję było odpowiednim pomysłem i nie wątpił, że cokolwiek mogło stanąć im na przeszkodzie. Skupił się teraz na zabezpieczeniu wesołego, nieprzytomnego towarzystwa, stosując profilaktycznie zaklęcie Esposas, zarówno na kobiecie, jak i na mężczyźnie.
- Powinniśmy się tak bawić częściej. – stwierdził rozbawiony, kiedy Xavier uznał, że ten wieczór był rozrywkowy. Udany z całą pewnością i przy okazji bardzo satysfakcjonujący. Odwrócił wzrok od Lydii w momencie, kiedy Xavier przewracał na plecy mężczyznę, aby przyjrzeć się jego twarzy. Na jego ustach pojawił się nieco złowrogi, nieprzyjemny uśmiechem. – A to niespodzianka. – mruknął, rozpoznając mężczyznę. Wcześniej nie miał okazji przyjrzeć się jego twarzy, z której chusta zsunęła się w momencie obracania. – To Mark Landshaw. Dostarczał żywy towar do Rezerwatu, zdrajcy czają się wszędzie, bracie. Dwie pieczenie na jednym ogniu. – powiedział mu, po krótce, żeby Xavier czuł się wprowadzony w temat. To dość istotna informacja i uważał, że Burke powinien zostać wtajemniczony. Ich współpraca mogła być bardzo interesująca i z całą pewnością tak się właśnie rozwinie, tym bardziej, ze Xavier jako sojusznik Rycerzy będzie miał się teraz czym pochwalić. Przysługa za przysługę, jak to mówią.
- Zabieramy ich do Chateau Rose, wyciągniemy informacje na tyle, na ile to możliwe, a później zrobimy małe przedstawienie. Czasem trzeba pobrudzić sobie dłonie. – stwierdził. Był przygotowany na taką okazję i w Kryptach Chateau Rose miał przygotowane specjalne miejsce na przyjazd wyjątkowych gości. Nie zamierzał składać kobiety, co najwyżej zatamuje jej krwawienia, podobnie jak u mężczyzny, chociaż oczywiście będzie musiał to zrobić ktoś kompetentny, on od magii leczniczej stronił. – Dobra robota, Xavier. – dodał, patrząc na przyjaciela. Powinni się stąd zbierać jak najszybciej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]19.04.21 19:57
- Definitywnie. - zgodził się ze słowami przyjaciela, po czym cicho zaśmiał się pod nosem - Powiem ci, że sam jestem lekko zaskoczony. Niby jakiś czas nie praktykowałem takiej magii, a mimo wszystko nie najgorzej mi to wyszło. - pokiwał głową z zadowoloną miną.
Był pozytywnie zaskoczony swoimi umiejętnościami, których ostatnimi czasy nie pielęgnował należycie. Oczywiście odczuwał tak zwane skutki uboczne, ale to było nie do ominięcia. Był na to gotowy, kiedy postanowił podczas tej potyczki spróbować czarnej magii. Nie był pierwszym lepszym chłystkiem, który nie znał ceny jaką należało ponieść za praktykowanie tego typu magii. Za dużo czasu spędził nad tym tematem za młodu, by o tym nie wiedzieć. Czuł w kościach, że będzie potrzebował kilku dni, by całkiem dojść do siebie. Teraz było mu zimno i nie wiedział czy zwalić to na pogodę czy na zaklęcie, którym oberwał.
Spojrzał na leżącego na ziemi mężczyznę, po czym uniósł wzrok na przyjaciela, kiedy ten obwieścił, że zna tego jegomościa.
- O popatrz, to ci niespodzianka.- pokręcił głową z niezadowoloną miną - Ja totalnie nie rozumiem dlaczego oni wszyscy nadal się buntują. Powinno już dawno do nich dotrzeć, że nic nie ugrają swoim zachowaniem, a jedynie pogorszają swoją, i tak już beznadziejną, sytuację. - westchnął zniesmaczony.
Słysząc o zamiarach przyjacielem względem ten dwójki uśmiechnął się lekko pod nosem. Czuł, że w murach Chateau Rose czeka tych dwóch zdrajców nie lada rozrywka. Domyślał się, że nie skończy się to na zwykłym zadawaniu pytań, o nie. Nie po tym jak przed chwilą stoczyli walkę. Gdyby byli tak wylewni, z pewnością by do niej nie doszło. Zastanawiał się tylko, czy ta dwójka w ogóle zdawała sobie sprawę w jakie gówno wdepnęła, w momencie kiedy postanowiła zdradzić lodów Kent. Podejrzewam, że nie posiadali tak szerokiej wyobraźni by to pojąć swoimi pustymi móżdżkami.
Pokręcił głową z uśmiechem, bo ta myśl wywołała u niego mimowolne rozbawienie.
- Dałeś definitywnie lepszy popis aniżeli ja, ale mimo wszystko dzięki. - odparł patrząc na Rosiera z zadowoloną miną - Na przedstawienie z chęcią wpadnę, jak również, gdybyś miał jeszcze kiedyś podobne sprawy do załatwienia, to wiedz, że z chęcią się na nie piszę. - dodał patrząc na niego znacząco.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]20.04.21 19:14
Zastój w treningach i praktykowaniu każdego rodzaju magii źle wpływał na rozwój i działania. Mathieu postanowił obudzić w Xavierze jego dawne „ja” i przypomnieć mu jaką przyjemność można z tego czerpać. Ot, przyjacielska przysługa całkiem za darmo. Najwyraźniej się opłaciło, skoro przyjaciel bezsprzecznie uznał, że jest nie tylko zadowolony, ale również zaskoczony. Oby przyszło im częściej móc korzystać z tejże możliwości, a przynajmniej taką nadzieję żywił Rosier.
- Przestałem nawet próbować pojąć ich pobudki. – stwierdził machnąwszy ręką. Nie zamierzał prowadzić rozważań, dlaczego wszyscy szlamolubni tak bardzo buntowali się przeciwko nim, powinni podporządkować się polityce i nowemu porządkowi, a zamiast tego wszczynali bunty i doprowadzali do jeszcze większego rozlewu krwi. Byli sami sobie winni, bo te wszystkie walki, w których wielu traciło zdrowie i życie, było efektem ich działań. Dlatego Rosier postanowił zwyczajnie robić swoje i dążyć do wyznaczonego celu, dlatego ciągle parł na rozwój sytuacji i nie zamierzał odpuszczać. Naruszenie dóbr rezerwatu był ciosem przeciwko niemu, trafieniem w coś, co było dla niego najważniejsze, na to nie miał zamiaru pozwolić. Nie ważne ile krwi się przeleje i jak wielu z nich będzie musiało umrzeć.
W Chateau Rose przygotował dla nich specjalne miejsce, które na pewno zadowoli ich uwielbiające ból i cierpienie tyłki na pewien czas. Nie zamierzał być pobłażliwy, ani nie zamierzał przejmować się tym jak wiele będą cierpieć, zanim wyśpiewają mu wszystko – co do ostatniego, choćby miały im od tego powypadać zęby albo języki. Nie miało to dla niego znaczenia, szczególnie, że paląca potrzeba uspokojenia sytuacji w Kent była dla niego najistotniejsza. Chcieli cierpieć, to cierpieć będą.
- Czekam na więcej informacji od Friedricha, ten trop był najważniejszym. Reszta powinna pójść sprawnie, a jeśli Schmidt nic nie znajdzie to liczę na wymowność tej dwójki. – wskazał brodą na dwie nieprzytomne osoby, które leżały skute, bez najmniejszego ruchu. Nadal zadowalał go ten widok. – Ruszajmy, zanim ktoś zauważy naszą obecność. – dopowiedział jeszcze i przygotował się do transportu, wszystko było gotowe i w pełni zaplanowane.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]21.04.21 22:09
- Racja, pobudki są nie ważne. - pokiwał głową zgadzając się z przyjacielem.
Najważniejsze było to, że w ogóle dopuścili się zdrady. Nie ważne z jak szlachetnego, według nich, powodu zdradzili ludzi, którzy im ufali...dopuścili się czynu niewybaczalnego.
Miał nadzieję, że w jego hrabstwie nie wydarzy się nic podobnego. Jeden porządny człowiek już zginął próbując zatrzymać uciekających mugolaków i do tego było to człowiek, który w latach młodości Xaviera uratował mu niewątpliwie życie. Mieszkańcy wiedzieli, że jeśli chodzi o pomoc w biedzie, to lordowie Durham zawsze pomogą, ale jednocześnie zdawali sobie sprawę, że muszę się odwdzięczyć lojalnością. Wszyscy znali podejście Burke'ów do zdrady i temu pochodnych.
Jednak nawet jeśli miał spokój u siebie, to zawsze chętnie pomagał uspokoić sytuacje u sąsiadów, a tym bardziej u przyjaciół. Już o tym dzisiaj myślał, ale nadal cieszył się, że Mathieu poprosił go o wsparcie. Nie dość, że miał możliwość sprawdzenia swoich umiejętności to jeszcze wykazał się. Miał nadzieję, że przyjaciel szepnie tam może komuś kilka dobrych słów na jego temat w organizacji. Na pewno taka pomoc i fakt, że dał całkiem niezły pokaz sprawi, że będą wiedzieli, że można im zaufać i znów, tak jak za starych szkolnych czasów, będzie mógł wrócić do grona.
- Jestem przekonany, że skoro włosa Fredericha na ten temat się potwierdziły, to jeśli wróci z kolejnymi to też będą dużo warte. - pokiwał głową - Z resztą jestem również przekonany, że z tej dwójki wyciągniesz dużo, istotnych informacji. Znam cię już na tyle długo, żeby wiedzieć, że przygotowałeś dla nich piękne przesłuchanie. - powiedział poruszając zabawnie brwiami.
Przez moment jeszcze rzucił okiem na nieprzytomnych, po czym rozejrzał się w około i ponownie opatulił szczelniej peleryną.
- Tak, zdecydowanie na nas już pora. Zamarudziliśmy tutaj i tak dłużej niż powinniśmy. - odparł spokojnie, lekko przy tym kiwając głową.
Zdecydowanie wolałby aby nikt ich nie widział. Mimo wszystko, to nie jest miejsca dla Lordów. Pomógł Mathieu z ciałami i raz dwa ich nie było.

2x zt


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]26.05.21 23:10
10.10.1957

Październik był ulubionym miesiącem Prudence. Pomimo niesprzyjającej aury i tego, co działo się na świecie ostatnio pozwalała sobie na nieco więcej swobody. Spowodowane było to tym, że wyczuwało się już powoli zbliżającą się zimę. Dni robiły się coraz krótsze, chciała więc wykorzystać jak najwięcej czasu mogła na krótkie wyprawy. Siedzenie w domu ją przygnębiało, póki więc istniała możliwość starała się spędzać, jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu.
Wstała tego dnia wczesnym rankiem, jak miała w zwyczaju. Szkoda jej było czasu na sen. Dni i tak mijały wystarczająco szybko, by marnować je na tak niepotrzebne czynności. Nie zamierzała marnować czasu, tylko jak najwięcej spędzić go na wędrówce. Miała ochotę wybrać się na spacer nieco dalej niż zazwyczaj. Może niepotrzebnie? Wiązało się to z ryzykiem, jednak, każdy czasem potrzebował nieco adrenaliny. Nie mogła sobie pozwolić na wyprawy, jak te, kiedy wszystko były normalne, musiało jej wystarczyć to, co było na wyciągnięcie ręki.
Zdawała sobie sprawę, że Kent nie było dla niej w tej chwili odpowiednim miejscem. Wpadła jej w ręce jednak ostatnio książka, która spowodowała, że musiała się tutaj pojawić. Miejsce wydawało się jej atrakcyjne ze względu na swoją bliskość do morza, które tak bardzo kochała. Było mugolskie, co powodowało u niej fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Usprawiedliwiała w ten sposób swoją wizytę w tym miejscu.
Pojawiła się w Reculver rankiem. Zamierzała wybrać się na długi spacer. Gdy znalazła się w miasteczku naciągnęła na głowę czarny kaptur płaszcza - nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Powodował on u niej złudne poczucie bezpieczeństwa, jakby kaptur mógł kamuflować to, kim była. Miała świadomość, że jej rodzina ostatnimi czasy nie była mile widziana wśród innych szlacheckich. Wychylili się, głośno mówili o swoich poglądach, przez co jej kuzyn był teraz ścigany listem gończym. Ona również musiała na siebie uważać, wszak jej poglądy nie różniły się od jego. Była dumna, że jako jedni z nielicznych głośno wyrażali swoje zdanie. Może nie skończyło się to dla nich kolorowo.. Jednak Macmillanowie nie bali się konsekwencji.
Zdawała sobie sprawę, że musi być ostrożna. Nie chciała sprawiać rodzinie kolejnych problemów. Przemierzała uliczkę miasteczka powolnym krokiem. Podziwiała urocze, mugolskie domy. Kierowała się na północ, w stronę tego - co najbardziej kochała. Morza. Starała się przemykać między budynkami niczym cień, by nie wplątać się znowu w jakieś tarapaty. Liczyła na to, że tym razem jej się to uda. Nie potrafiła usiedzieć na miejscu, dusiła się w domu i potrzebowała od czasu do czasu takiej odskoczni, by nieco oczyścić umysł, oderwać się od szarej rzeczywistości.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Reculver - Page 2 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]27.10.21 11:29
13 stycznia 1958 roku
Mroźny poniedziałkowy poranek nie zachęcał do pieszych wycieczek, ani tym bardziej do opuszczania ciepłych pieleszy własnych komnat. Mimo to lady Evandra podniosła się z łoża i przywitała nowy dzień chłodną kąpielą, by prędko wystroić się w jedną z mniej zdobionych sukni. Wybór padł na długą spódnicę w kolorze burgunda i dopasowaną doń białą koszulę zapinaną rzędem drobnych, złotych guziczków. Misterne hafty o różanym motywie zebrane przy dekolcie i mankietach dodawały sylwetce lekkości, zwłaszcza w połączeniu z upiętym w romantyczny kok włosami; złote pasma podtrzymywały szpilki zakończone perełkami. Ubiór miał być w założeniu elegancki, ale i prosty, by nie onieśmielać towarzystwa, z jakim przyjdzie jej się dzisiaj spotkać.
Położone niecałe trzydzieści mil od Dover miasteczko Reculver było niegdyś miejscowością w pełni zamieszkaną przez mugoli, jednak dynamicznie zmieniającą się sytuacja w kraju naprawiła ten stan rzeczy. Niemagiczni mieszkańcy opuścili Reculver o własnych siłach bądź z pomocą uczynnych popleczników Czarnego Pana, lecz wciąż tliło się tu życie. Okoliczne domy na powrót zaludniali co biedniejsi przedstawiciele czarodziejskiego społeczeństwa, dobrze wiedząc że na terenach będących pod panowaniem rodu Rosier zaznają należnego spokoju.
Tętent kopyt niósł się kamienną ścieżką prowadzącą nie do centrum, lecz na obrzeża miasteczka. To tu znajdował się sierociniec, który wraz Fantine planowały odwiedzić już od pewnego czasu. Evandra wzięła sobie do serca słowa najmłodszej z Róż i jej chęć zaangażowania się w działalność charytatywną, więc gdy tylko dowiedziała się o organizowanym bezpiecznym schronieniu dla pozbawionych rodzin dzieci, posłała sowę i zaoferowała pomoc. Jeszcze nim przekroczyły próg budynku, zatrzymała się przy powozie, by ogarnąć spojrzeniem całą konstrukcję. Stojący przed nimi budynek był niegdyś jednym z domów mieszkalnych: wysoki na dwa piętra, o elewacji z cegieł, noszących już wyraźne ślady mijającego czasu. Stromy dach, tak jak i okolica wokół budynku, pokryte były cienką warstwą białego puchu, a prowadząca do drzwi wejściowych ścieżka odśnieżona, zapewne w ramach przygotowań do przyjęcia szlachetnych lady.
W drewnianych ramach wisiały bielone zasłony, jedna z nich poruszyła się nagle, jakby wyglądający ze środka osobnik spłoszył się od spojrzenia doyenne.
- Sądziłam, że będzie nieco większy - powiedziała na głos, zwracając się do szwagierki lekko ściągając brwi w zastanowieniu. Po prawdzie nigdy wcześniej nie była w żadnym sierocińcu, trudno było więc odnaleźć odpowiednie porównanie, lecz w wyobraźni Evandry budynek miał przynajmniej dwa dodatkowe skrzydła. Próbując nie zniechęcać się już od pierwszego spojrzenia, posłała Fantine nieco wymuszony uśmiech.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]08.11.21 18:58
Kilka tygodni wcześniej, kiedy jeszcze śnieg nie przykrył grubą warstwą całego Kent i pozostałej części Wielkiej Brytanii, a zima stulecia nie zaczęła dawać się we znaki wszystkim jej mieszkańcom, nie zważając jak bardzo wyniszczała ich sama wojna, Fantine zdradziła swej szwagierce, lady doyenne, że pragnie jej pomóc i zaangażować się w działania charytatywne w Kent i nie tylko. Ominęła ją dobroczynna akcja w Londynie, gdzie wraz z lady Black i lady Burke zorganizowały zbiórkę jedzenia dla najbardziej potrzebujących, której tak bardzo nie doceniono (i pogłębiło to przekonanie Fantine o niewdzięczności, prymitywności oraz zazdrości klas niższych), dlatego też tym goręcej pragnęła coś zrobić. Pomysł zrodził się jakiś czas temu i wzbudził w Fantine dość pozytywne odczucia; czytanie bajek dla magicznych sierot brzmiało zdecydowanie lepiej niż marznięcie na placu wśród każdego, kto tylko mógł poruszać się po Londynie. Wierzyła, że opiekunki sierocińca zadbają o to, by dzieci te nie zbliżyły się do nich, jeśli były chore, nieumyte, czy brudne. Nie mogła powiedzieć, że z niecierpliwością wyczekiwała tego dnia, traktowała to jako jeden ze swych obowiązków wobec rodziny i czystej krwi, niewiele więcej mogła wszak zrobić, lecz zbudziła się tego dnia bez niechęci i starała się nastawić pozytywnie. Humor delikatnie zdążyła Fantine popsuć jeszcze przed opuszczeniem Chateau Rose konieczność wybrania wyjątkowo skromnego, prostego stroju; nie powinna była wyglądać zbyt bogato, obwiesić się rodowymi rubinami i błyszczeć tak jak lubiła. Do powozu, który miał obie lady Kent zabrać w okolice Reculver wsiadła więc w prostej sukni o barwie ciemnej zieleni, podkreślającej chociaż kolor jej oczu, dopasowanej w talii, z długimi rękawami i kwadratowym dekoltem; włosy kazała sobie spleść w warkocz-kłos, zaś na szyi zawiesiła jedynie najprostszy łańcuszek z medalionem z wygrawerowaną różą. Czuła się wręcz brzydka w tak prostym stroju, szczególnie przy Evandrze, która mogłaby założyć nawet i worek po kartoflach, a olśniłaby wszystkich, musiała jednak zagryźć zęby i skupić się na tym, że ich cel był ważniejszy niż jej ego. Co dla Fantine bywało wyjątkowo trudne.
Podróż nie zajęła im wiele czasu, miasteczko leżało niedaleko, teraz całkowicie opuszczone - na całe szczęście - miało czekać na zaludnienie przez magiczną część społeczeństwa. W opuszczonym domu na jego obrzeżach zdążono jednak już urządzić sierociniec dla małych czarodziejów, którzy stracili rodzinę przez szaleństwo rebeliantów. Róża, myśląc o nim, wyobrażała sobie także coś... większego. Ponoć było tam kilkanaście dzieci. Mieściło się tam w ogóle tyle pokoi?
- Ja... nie wiem. Wygląda na niewielki, pewnie ma mało sypialni i mieści niewiele... dzieci - odpowiedziała w końcu Fantine z wyraźnym zawahaniem. - Może powiększyli wnętrza przy pomocy czarów - zasugerowała po chwili zastanowienia. Niejednokrotnie się wszak z tym spotykała. Z zewnątrz budynek wyglądał niepozornie, w środku zaś mogło okazać się, że to prawdziwy labirynt. Przywołała na usta promienny uśmiech, założyła kolejną z masek, po czym włożyła rękę pod ramię Evandry. - Nie marznijmy. Czekają na nas - wyrzekła, starając się zabrzmieć entuzjastycznie, spojrzenie zielonych oczu Róży mówiło jednak: im szybciej będziemy mieć to za sobą, tym lepiej.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]24.11.21 21:13
Zacisnąwszy wargi wąską linijkę, westchnęła ciężko, słuchając słów szwagierki w zastanowieniu. Nie może być aż tak źle, przemknęło jej przez myśl i zaraz skinęła jej głową pocieszająco. Gdy tylko ruszyły w stronę budynku, drzwi otworzyły się szeroko i stanęła w nich kobieta w średnim wieku o surowym wyrazie twarzy. Widać było jak bardzo stara się, by jej uśmiech nabrał miłego wrażenia.
- Dzień dobry, lady Rosier. Oczekiwaliśmy waszej wizyty z nieukrywaną radością. - Skłoniła głowę z szacunkiem, gestem zapraszając je do środka.
Po przekroczeniu progu sierocińca natychmiast można było nabrać mało przyjemnego, niepokojącego wręcz wrażenia. Gromadka dzieci w różnym wieku została ustawiona w równym rzędzie. Każde z nich nosiło szary mundurek złożony z prostej sukienki i fartuszka u dziewcząt, bądź sztywnych spodni i wsuniętej doń koszuli u chłopców. Jasne buzie musiały zostać wyszorowane do czysta, o czym świadczyć mogły pojedyncze zaczerwienienia na niektórych policzkach. Jedne dzieci stały ze wzrokiem wbitym w drewnianą, świeżo piaskowaną podłogę, inne unosiły nieśmiało spojrzenia, chcąc dostrzec jacy to goście ich dzisiaj odwiedzili. Kiedy tylko szlachcianki wkroczyły do przestronnego, acz skąpanego w pewnym półmroku holu, odezwały się chóralnym głosem, witając swoje dobrodziejki.
- Dzień dobry, dzieci - zwróciła się do nich pogodnie Evandra, świetnie maskując swój niepokój wyćwiczonym przez lata uśmiechem. - Dziękujemy, że zgodziliście się nas dzisiaj gościć. - Nie mieli wyboru. Wysłany przed tygodniem list do dyrektora sierocińca zgłaszał uprzejmą prośbę o przyjęcie, tylko pozornie pozwalając na podjęcie decyzji innej, niż pozytywna. Nikt, kto liczył na dodatkowe pieniądze na codziennie funkcjonowanie oraz rozwój placówki, nie śmiałby odmówić zaklejonej różaną pieczęcią prośbie.
Zaraz po tym jak zabrano szlachciankom płaszcze, by zawiesić je w szatni, zostały poprowadzone krótkim przejściem do świetlicy, w której panowała sterylna wręcz czystość. Na każdej z półek czy w kącie pokoju próżno było szukać najmniejszej choćby drobinki kurzu. Na ustawionych pod ścianami regałach leżały zabawki oraz książki, tuż obok znajdowały się stoliki, które w ciągu zwykłego dnia zapewne służyły do rysowania oraz nauki pisania. Szlachciankom wskazano miejsca na jedynych dwóch wygodnych fotelach, jakie znajdowały się w pomieszczeniu. Evandra usiadła na skraju poduszki, odruchowo prostując plecy; zerknęła jeszcze na swoją szwagierkę, sprawdzając czy przypadkiem nie mdleje od jakże różnego od pałacowego otoczenia. Tuż za nimi poniósł się korytarzem stukot obcasów drobnych bucików, a następnie po wysokich, pustych ścianach sali. Dzieci rozsiadły się na drewnianych krzesełkach i utkwiły zafascynowane spojrzenia w strojnie ubranych czarownicach, pilnie wyczekując każdego ich słowa.
- Zabierzemy was dziś do krainy niezwykłej baśni - zaczęła uroczystym tonem Evandra, poprawiając brzeg swojej spódnicy, jednocześnie przesuwając wzrokiem po dziecięcych twarzach, czując jednocześnie jak kraja jej się serce na samą myśl, że tkwić muszą w tym miejscu do dnia rozpoczęcia nauki w Hogwarcie. - To opowieść o czarodzieju o dobrym sercu, który wyruszył w świat, by uratować swą ukochaną z rąk okrutnych rozbójników. Czy słyszeliście tę historię? - Wśród dzieci rozległy się ciche pomruki,
- Ja nie znam - odezwała się nieśmiałym głosem jedna z dziewczynek o mysich włosach związanych w dwa warkocze.
- Ja też nie - zawtórował jej siedzący obok chłopiec, ośmielony odwagą koleżanki.
- W takim razie pozwólcie, że zaczniemy - uśmiechnęła się z nutą ulgi w głosie półwila, szczerze wierząc, że wraz z pierwszymi wersetami bajki dzieci wezmą bardziej czynny udział w dzisiejszym spotkaniu. Wysunęła z kieszeni niewielką, oprawioną w twardą, czerwoną oprawę książeczkę, otworzyła na wybranej przez siebie wcześniej stronie i zaczęła czytać, przybierając gawędziarski ton. - ”Jechał raz kupiec przez las gęsty i ciemny. Błądził długo i w pomroce nocnej ugrzązł w bagnie bez ratunku. Zasmucony począł rozpaczać, gdy nagle stanął przed nim zły duch.”



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]06.03.22 13:30
Nie może być aż tak źle? Dla nich obu już było źle, nie mogły jednak odmówić, zaniedbać swojego obowiązku wobec rodziny i kraju, wobec samego Kent. Jako arystokratki jedynie w ten sposób mogły pomóc, działając zakulisowo, zajmując się działalnością charytatywną na wszelkie możliwe sposoby, by społeczeństwo uwierzyło w słuszność czynów Ministerstwa Magii i Rycerzy Walpurgii, bo przecież to właśnie nich między innymi ich reprezentowały, skoro Rosierowie otwarcie opowiedzieli się za Lordem Voldemortem.
Oczywiście mogło być gorzej. Zamiast czystego, ciepłego sierocińca mogły teraz rozdawać jedzenie w brudnej, zawszonej dzielnicy, gdzie ubóstwo panowało od lat, wojna zaś jedynie je pogłębiło. Świadomość tego nie poprawiło nastroju Fantine. Próg sierocińca przekroczyła jednak ciepło uśmiechnięta, na gromadkę czekających na nich dzieci spoglądając łagodnie, przyjaźnie. Splotła przed sobą dłonie, przyjmując grzeczną, niewinną pozę, słuchała pracownicy sierocińca z uśmiechem, jakby naprawdę cieszyła się z tej wizyty. Taką maskę nosiła często, rzadko jednak aż tak w duchu czuła prawdziwą niechęć, choć wbrew temu czego się spodziewała, dzieci czekały na nich czyste, grzeczne i schludnie ubrane. To dobre słowo - schludnie. W Chateau Rose lepszej jakości były ścierki do podłogi.
Nie dało się jednak zaprzeczyć temu, że sierociniec przygotowano najlepiej jak tylko można było. Fantine spodziewała się kurzu, brudu, porwanych firanek, obdrapanych podłóg, tymczasem wszystko zostało wysprzątane i odnowione. Wciąż jednak obawiała się czegokolwiek dotykać, na sofie, obok Evandry, przysiadła ostrożnie, mając w dłoniach drugi egzemplarz tej samej książki.
- Dzień dobry. Miło was poznać - zwróciła się do sierot, które otoczyły ich kręgiem, utkwiwszy w dwóch arystokratkach swoje ufne, naiwne spojrzenia. Evandra i ona musiały im się wydawać nierealne, niczym postaci jednej z baśni, bogate, piękne i wyperfumowane, otoczone dostatkiem i bogactwami, mimo że każda z nich starała się prezentować dziś skromnie,
Lady doyenne, jako główna dowodząca, całym tym przedsięwzięciem przemówiła do nich pierwsza, zagadując dzieci. To dobry ruch, miały wejść z nimi w przyjaźniejsze interakcje, wywrzeć jak najlepsze wrażenie, dlatego i Fantine uśmiechnęła się ciepło i serdecznie do jednej z dziewczynek, gdy uchwyciła spojrzenie jej wielkich, czekoladowych oczu.
- Zapewne nawet ta ukochana nie miała tak ładnych warkoczy jak ty - pochwaliła ją, spoglądając na dwa kłosy związane wstążkami.
Zaraz potem Evandra zaczęła czytać, jej szwagierka zaś otworzyła swój egzemplarz baśni na tej samej stronie, odszukując odpowiedni fragment. Czekając aż skończy czytać pierwszy wers, weszła jej w słowo, odczytując kolejny podobnie gawędziarskim, ciepłym tonem.
- Nie smućcie się człowieku! - wyrzekł do kupca: ja was wyciągnę z błota i do domu wskażę drogę, ale pod warunkiem, że to, co masz w domu, a o czem ty nie wiesz, moją zostanie własnością.
 Kupiec pomyślał trochę i przystał rado na podany warunek, nie wiedząc, że żona powiła mu w czasie podróży dalekiej, urodnego syna. Duch wyciągnął go z błota, wyprowadził na szeroki gościniec, a zmusiwszy kupca do wydania cyrografu, raz jeszcze umowę przypomniał i zniknął.

- Duch to zrobił? Duchy nie mogą niczego podnosić... - wtrącił się chłopiec, a Fantine zerknęła na niego znad książki.
- Duchy niekiedy mogą przesuwać przedmioty, wpływać na żywioły, jeśli tylko bardzo chcą - pouczyła go.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]08.03.22 13:32
Początkowe niechęć i nieśmiałość sierot z wolna odchodziły w niepamięć, gdy snuta przez szlachcianki opowieść roztaczała przed nimi historię pełną akcji, jak i wzruszeń. Dzieci coraz żywiej uczestniczyły w spotkaniu, dopytując o szczegóły, wtórując między sobą w pytaniach oraz domysłach. Na wychudzonych twarzach pojawiały się zszokowane miny, gdy bohaterowie wpadali w tarapaty, ale i radosne uśmiechy, kiedy historia nabierała humorystycznego nastroju. Choć na chwilę mogły oderwać się od przykrej rzeczywistości, zajmując myśli fantazją. Baśń, mimo iż oparta na prawdziwych wydarzeniach, to zdawała się dotyczyć zupełnie innych realiów - nie ich życia, ponurego sierocińca, szorstkich materiałów szarych mundurków i głębokiego smutku, spowijającego drobne, acz silnie bijące serduszka. Nawet stojące przy drzwiach opiekunki zdawały się być poruszone, trudno jednak stwierdzić czy wynika to ze wzruszenia powieścią, czy też zrozumienia morału, który dla osób w różnym wieku mógł przyjmować inny wydźwięk.
Przesuwając wzrokiem po twarzach dzieci Evandrze towarzyszyły różne, także skrajne odczucia, jakie ujmowały jej serce. Choć z własnych wspomnień starała się wymazać wszelkie mało przyjemne chwile, ciężką chorobę i długie rozstanie z bratem, wciąż pamiętała jak wielki ból przynosiło niezrozumienie zasad rządzących otaczającym ją światem. Nie była jednak w stanie wyobrazić sobie co myślą i czują te małe istoty. Niektóre z nich pierwszy raz doświadczały pustki oraz tęsknoty za rodziną, jaka miała już nigdy do nich nie wrócić. Na myśl od razu nasunął się obraz leżącego w kołysce syna; Evan miał już rok, aż dziw brał, że czas gnał tak prędko. Pierworodny nestorstwa Rosier miał zapewnioną bezpieczną przyszłość, w razie gdyby coś stało się jej bądź Tristanowi. Myśli o wypadku naturalnie starała się trzymać z dala od siebie, zwłaszcza w obecnym okresie, kiedy pielęgnowała w sobie wiarę w słuszność podejmowanych działań.
- Czyli to wszystko z zazdrości! - odezwał się jeden z chłopców, kiedy opowiadana historia dotarła do końca. - Z zawiści i zazdrości! - zawtórował inny, ciesząc się z nowo poznanych słów, a świetlica wrzała od wzniesionych dziecięcych okrzyków.
- Zazdrość nigdy nie jest celem samym w sobie - odparła ze spokojem Evandra, kiedy jedna z opiekunek aż podniosła się z miejsca, chcąc doprowadzić dzieci do porządku, uznawszy iż są zbyt niesforne w stosunku do arystokratycznych standardów. Krótki gest dłoni półwili powstrzymał ją jednak przed interwencją. Wedle jej opinii młodzi pełni byli energii, której potrzebowali dać upust; pełni ciekawości, która domagała się nasycenia; pełni emocji i wrażeń, jakimi chcieli się dzielić. - Ludźmi wiedzie strach. Boją się, że coś zostanie im odebrane. Ziemie, skarby, bliskie im osoby. - A także o bezpieczeństwo, władzę i możliwość panowania nad sytuacją, dopowiedziała we własnych myślach, nie będąc pewną czy aż tak powinna przybliżać najmłodszym bezduszną i okrutną prawdę. - To dlatego posuwają się do haniebnych czynów i krzywdzą innych.
Nie uświadomiwszy sobie jeszcze źródła własnej pobłażliwości, przeniosła błękit spojrzenia na szwagierkę. Z początku nieco obawiała się czy Fantine odnajdzie się w takim miejscu; w oczach Evandry jawiła się jako delikatny kwiat, który z wolna otwierał się ku prawdziwemu życiu. Nie wątpiła w jej umiejętności ani wrażliwość, dostrzegała ciepło oraz dobroć Róży, których może i nie okazywała wszystkim wokół, lecz bliskim z pewnością. Czasem w ciemnym spojrzeniu Fantine widziała przemykający cień drapieżności, pewną wyniosłość, ale która szlachcianka go nie miała? Wychowywane w przeświadczeniu o własnej wyższości, mało która wyzbywała się ich w dorosłym życiu - u niektórych zaś przybierało to wręcz odwrotną formę.
- Ja się nigdy nie będę bać!- rozlegały się kolejne okrzyki.
- Ani ja!



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]10.03.22 15:51
Niełatwo było Fantine odnaleźć się w tym miejscu. Czuła się obco, nieswojo i po prostu źle, bladą twarz rozjaśniał jednak uśmiech ciepły i łagodny, wyrażający chęć zawarcia przyjaźni i pomocy wszystkim tym dzieciom, które zgromadziły się wokół dwóch arystokratek, wsłuchane w czytaną opowieść. Współczuła im, poniekąd, wzbudzały w niej jakiś rodzaj wstrętu i niechęci, jednakże myśl o tym, że pozostały teraz zupełnie same, pozostawione na pastwę losu, bez nikogo bliskiego przywoływały smutek. Wiedziała jak to jest stracić kogoś naprawdę bliskiego, nigdy jednak nie była sierotą, nie była w zbliżonej nawet sytuacji - pozbawiona możliwości i szans na jakąkolwiek przyszłość. Otoczona bogactwem, luksusami, innymi krewnymi nigdy nie musiała się o nic martwić. Świadomość zaś, że pochodziły z różnych klas społecznych i mogły mieć mieszaną krew nie pozwalała na to, aby poczuła najszczersze współczucie - uczucia Fantine nie grały dziś jednak żadnej roli. Miały tu zadanie do wykonania i zamierzała je wypełnić jak najpilniej, bez względu na to, co kotłowało się w niej środku. Bajkę czytała z zapałem, spoglądała na dzieci z uśmiechem, grała swoją rolę tak jak zawsze - bez zająknięcia, doskonale. Miały im pomóc, wesprzeć, tak się więc stanie. Nigdy nie uciekała od swoich obowiązków, dziś zaś przyszedł moment, aby wypełnić jeden z nich.
Zerknęła jedynie na Evandrę, gdy skomentowała słowa chłopca o zazdrości. Ona sama była przekonana, że nienawiść przeciwników Czarnego Pana wobec jego popleczników, Ministerstwa Magii i arystokracji determinowana była właśnie przez zazdrość. Zazdrość i strach jednocześnie. Nie zaprzeczyła jednak słowom szwagierki, tę melodię grały dziś wspólnie i miały być zgodne.
- Warto jednak wiedzieć, że w chwilach zwątpienia jest się do kogo zwrócić, jest ktoś, kto zawsze pomoże małym czarodziejom - takim jak wy. Ministerstwo Magii pragnie waszego dobra i bezpieczeństwa - dopowiedziała po Evandrze łagodnym tonem, wyśpiewując kolejne słowa propagandowej piosnki, powtarzanej ostatnimi czasy tak często podczas podobnych do tej wizyt. - Pamiętajcie też, że po każdej burzy wychodzi słońce. Po każdej zimie przychodzi wiosna - dodała Fantine, nie chcąc zabrnąć też przy dzieciach w tematy zbyt poważne, a utrzymać rozmowę na bardziej metaforycznym poziomie.
Uchwyciła spojrzenie Evandry i uśmiechnęła się do niej lekko. Miała wrażenie, że lady doyenne ma wobec dzieci nieco cieplejsze uczucia niż ona sama. Czy była to zasługa macierzyństwa, którego doświadczała już od roku? Fantine nie potrafiła jednak porównać swego umiłowanego bratanka do tych sierot, spojrzeć na nie z prawdziwą czułością i miłością taką, z jakimi spoglądała na Evana.
- Strach to nic złego, moi drodzy, każdy czasami się boi. Tylko głupcy się nie boją, wtedy lekceważą niebezpieczeństwo, postępują nieostrożnie - wyrzekła Fantine, zwracając się do dzieci, które odważył się zająć głos. - Odczuwanie leku nie czyni czarodzieja mniej odważnym.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Miasteczko Reculver [odnośnik]12.03.22 13:12
Nie musiały się z Fantine zgadzać w pełni, każda miała przecież inne spojrzenie na świat, doświadczenia, które je determinowało. ”Po każdej burzy wychodzi słońce. Po każdej zimie przychodzi wiosna.” Słowa Róży zatrzymały się na dłuższą chwilę w umyśle Evandry. Sama wierzyła w przeznaczenie, które wyznaczało jej ścieżkę prowadzącą do szczęścia, wszak dobro powstaje w odpowiedzi na dobro. Ministerstwo Magii pragnęło ich bezpieczeństwa, a stosowane przez nich sposoby były radykalne oraz bezwzględne. Lady doyenne była w przekonaniu, że należało podjąć się tak zdecydowanych kroków. Dość było im życia w ukryciu oraz strachu. Nadszedł czas, aby sięgnęli po to, co im się należy, o piękny, bezpieczny świat dla nich, ich dzieci i całego czarodziejskiego społeczeństwa. Zebrane przed nimi dzieci z wymalowanymi na ustach uśmiechami wkrótce zrozumieją, że mimo iż są teraz ofiarami mugolskiej nieludzkości, śmierć ich rodzin nie pójdzie na marne, zostaną pomszczeni.
Wyłapała uśmiech Fantine, odpowiadając tym samym. Ciepłe uczucia wobec dzieci towarzyszyły jej od zawsze. Szczególnie kiedy odwiedzała ciotkę w Lancashire, której gromadka chwytała ją za serce. Miłość do własnej pociechy przyszła natomiast z czasem, początkowo nie bardzo chcąc spędzać z małym Evanem czas. Pogrążona w depresyjnej bezradności z trudem przekonała się do chłopca. Dziś nieśmiało marzyła o córce.
- Dzieci, przed nami teraz zabawa - odezwała się jedna z opiekunek, a sieroce twarze zwróciły się w jej kierunku. - Każdy ma za zadanie wymyślić własną opowieść. Napiszcie je lub narysujcie. - Młodzi podnieśli się z krzesełek i wśród podekscytowanych głosów przenieśli się do stolików, na których pojawiły się już pergaminy i ołówki.
Wśród całego zamieszania Evandra także powstała, chowając książeczkę do kieszeni i skierowała swoje kroki ku opiekunkom, zamierzając zamienić z nimi jeszcze kilka słów przed opuszczeniem sierocińca.
- Dziękujemy lady za waszą działalność i zaangażowanie. - Czarownica o surowym wyrazie twarzy wymusiła na swojej twarzy uśmiech, nadając jej bardziej grymaśnego, niż radosnego wyrazu.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że taka placówka ma wiele potrzeb i wymaga wsparcia - oświadczyła lady doyenne, kiedy już w gronie dorosłych mogły pomówić o sprawach istotnych. - Czy jest coś jeszcze, co moglibyśmy dla państwa zrobić? Jak pomóc dzieciom oraz samemu przytułkowi? - zapytała łagodnym tonem, chcąc dać dowód swojemu zaangażowaniu i chęci pomocy. Nie zamierzała poprzestać na czytaniu bajek. Budynek zdawał się potrzebować odświeżenia, a same sale dodatkowego wyposażenia w przybory oraz zabawki dla sierot.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Miasteczko Reculver
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach