Wydarzenia


Ekipa forum
Statek "Brzask"
AutorWiadomość
Statek "Brzask" [odnośnik]10.08.21 10:25
First topic message reminder :

Statek "Brzask"

Smukły kliper nosił na rufie nazwę portu macierzystego Gorleston. Na trzech wysokich masztach miał aż siedem żagli i wyróżniał się na tle innych statków w porcie. „Brzask” obsługiwał dalekie trasy, a w porcie stawał kiedy należało uzupełnić zapasy lub zabrać nowy towar na pokład.
Patrząc na łajbę, można było odnieść wrażenie, że widziała już nie jeden sztorm i brała udział w nie jednej bijatyce morskiej. Ślady użytkowania były widoczne, ale nie odbierało to „Brzaskowi” uroku, wręcz przeciwnie – był to statek z duszą i historią.
W środku mieściła się ładownia, pomieszczenia dla załogi takie jak kajuty, kubryk czy część szpitalna, a wszystko to określano mianem pokładówki. Kapitan oraz Pierwszy mieli swoje kajuty, reszta załogi zaś spała w głównej części na hamakach rozdzielonych między sobą płachtami materiałów, aby oddzielić starszych marynarzy od młodszych i majtków.
Górny pokład lśnił od czystości, co świadczyło o tym, że załoga w trakcie przerwy nie próżnowała tylko dbała o łajbę, która przez większość miesięcy w roku stanowiła ich dom.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek "Brzask" - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Statek "Brzask" [odnośnik]13.09.21 13:36
Nie wiedział jak to działało, ale morze koiło nerwy, pozwalało zostawić troski na lądzie. Zmieniało człowieka, niezależnie kim był i czym zajmował się w życiu to głębia morza odkrywała największe sekrety i pragnienia, pozwalała zrozumieć siebie. Pamiętał, że jak słyszał to od jednego wilka morskiego to prychnął uznając to za bajanie, do czasu gdy sam tego nie doświadczył. Zmęczenie na twarzy Rosiera mu nie umknęło, było widoczne, wręcz milcząco krzyczało. Nie chciał wiedzieć jakie troski chodzą po głowie przyrodniego brata, ale wiedział, że coś w nim pęknie w trakcie pierwszego sztormu. On sam wynudził się na lądzie. Miesiąc dokowania to zdecydowanie za dużo czasu, a teoretycznie winien się cieszyć. Miał czas aby spędzić go z matką i wujem, mógł poszwendać się po Londynie, ale ten był najzwyczajniej nudny i szary. Wojna odcisnęła na nim swoje piętno, a to mocno zniechęcało Pierwszego, wolał płynąć do Port Royal czy na Tortugę gdzie było barwnie, wesoło i nie patrzyłeś wciąż na te same, smętne i bure twarze.
-Przede wszystkim handel, tak. – Potwierdził słowa Rosiera, bo to właśnie on był głównym źródłem utrzymania statku, ale również przemyt, który kwitł w czasie wojny. Dla Kennetha nie było ważne dla kogo przewozi towar, kto dał więcej ten go otrzymywał, choć marynarz miał parę długów do spłacenia. Nie opowiedział się po żadnej ze stron do tej pory, dobrze mu było ze staniem po środku i wybieraniem tej opcji, która była dla niego korzystniejsza w danym momencie. –Statek handlowy ma mniej dział. Potrzebujemy miejsca by przewozić towar, nie zaś amunicję. Poza tym jest bardziej zabudowany i ma większe zanudzenie. To zwykle są mocne statki, nasz jest lżejszy i przez to szybszy, ale ma mniejsze zanurzenie i w starciu odnosi więcej strat. – Odpowiadał cierpliwie na każde pytanie bo za to mu płacono. To właśnie robił aby zarobić i mieć na swoje utrzymanie. –Rufa, burty oraz maszt. To są elementy statku, które najczęściej obrywają i  w trakcie walk i w trakcie sztormu. – Odszedł kawałek aby wskazać, które dokładnie elementy statku są otoczone magią. Zatrzymał się aby zerknął na Rosiera kiedy pytał o to jakie są jego zadania na statku. Na początku zmarszczył lekko brwi, ale potem uświadomił sobie, że nigdy nie wspomniał jakie są obowiązki Pierwszego na statku więc zaraz odpowiedział ze spokojem. – Odpowiadam za dokumentację i załatwianie spraw formalnych związanych z naszą pracą, środki łączności i ratunkowe. Ponadto zastępuję kapitana gdy  ten nie może pełnić swoich obowiązków lub musi na jakiś czas je złożyć na ręce Pierwszego, nadzoruję prace funkcyjnych niższego szczebla, odpowiadam za rozpiskę wacht. Odpowiadam bezpośrednio przed Kapitanem. – Był dumny, że osiągnął ten stopień swoim zaangażowaniem i wytrwałą pracą. Osiem lat ciągłej żeglugi, wspinania się po stopniach kariery morskiej. Był to dla niego awans społeczny choć czarodzieje raczej żeglugą pogardzali uważając, że miotły, świtokliki są lepszą formą transportu niż statek. W żegludze jednak było coś pociągającego i wyzwalającego, nie zamieniłby statku na żadną inną formę podróżowania. Ich rozmowę jednak przerwało pojawienie się kapitana na pokładzie, a to oznaczało, ze zaraz będą odbijać od brzegu.
-Bardzo możliwie. – Zgodził się kapitan dając Lordowi krótki, mocny uścisk, a następnie zerknął na Pierwszego. –To dobrze. Panie Fernsby proszę wprowadzić pana Rosiera w sztukę żeglarstwa. Odbijamy!
-Tak jest! – Pierwszy zszedł szybko na pokład z okrzykiem na ustach, mocnym i nie znoszącym sprzeciwu. –Podnosić kotwicę, cumy rozwiąż. Odbijamy!
Po pokładzie poniósł się odgłos biegających nóg, okrzyki potwierdzające przyjęcie rozkazu, a każdy doskonale wiedział co miał robić. Nie należało poleceń powtarzać dwa razy. Kotwica została sprawnie podniesiona, a statek  powoli opuszczał port. Toczył się leniwie, póki nie wypłynęli poza teren portu kiedy kapitan spojrzał na przyniesione mapy. Ląd zostawał w tyle, powoli się zmniejszając, ale nadal pozostawali w zatoce, jeszcze chwilę musieli poczekać nim znaleźli się na szerszych wodach.
-Pogoda zapowiada się dobra, nie powinniśmy mieć większych problemów. Proszę spojrzeć na niebo… jak chmury się poruszają. – Zwrócił się do Rosiera. –Samo niebo jest jasne, a chmury pierzaste, to oznacza, że zaraz złapiemy mocny wiatr i nie trzeba będzie używać czarów do tego aby przyspieszyć nasz rejs. Zaraz pan poczuje.
Nie musieli długo czekać aż morski wiatr uderzy w ich twarze targając włosy i poły strojów. –Opuścić żagle! – Zawołał ponownie Kenneth, a załoga rzuciła się do olinowania by sprawnie się po nich wspiąć. Po chwili widzieli jak ciężki materiał opada w dół i zaraz zaczyna się nadymać, a statek zaczyna nabierać prędkości, morskie fale rozbijały się o dziób statku. Port został daleko za nimi, a przed nimi rozciągał się bezkres morza.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t10122-devil-of-the-seas#306723 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]15.09.21 22:24
Młody mężczyzna zwany Pierwszym na statku niewiele wiedział o Rosierze, oceniając jedynie po jego szlachetnym pochodzeniu. Nie miał więc pojęcia kim był Mathieu, czym się zajmował, jak wiele myśli zaprzątało jego głowę i jak wiele musiał poświęcić, aby dopiąć swego. Często wiązało się to z rezygnacją z wielu rzeczy, porzuceniem myśli na rzecz czegoś zupełnie innego. Nikt nie rozumiał i nie zrozumie. Niemniej jednak, nie zamierzał się z nim dzielić własnymi problemami. Każdy musiał mierzyć się ze swymi demonami i finalnie znaleźć na nie sposób, w odkrywczy sposób dojrzeć i odnaleźć rozwiązania, które często były banałami ukrytymi pomiędzy słowami. Brak tolerancji dla zmian, które w nim zachodziły, problemy z zaakceptowaniem ich to jedynie wierzchołek góry lodowej. A jednak zjawił się dzisiaj w Corbenic Castle i taszcząc za sobą bagaż ruszył na statek o nazwie Brzask, aby odbyć swoją podróż i zdobyć wiedzę. Nie mógł być pewien jak potoczy się ta wyprawa, ani tym bardziej co może się wydarzyć. Nie ufał sobie w wielu kwestiach i to chyba jego największy problem.
Skrzętnie notował w pamięci każde jego słowo. Statki handlowe nie miały typowo bitewnego wyposażenia, co było w zasadzie bardzo logiczne. Powinny być szybkie, zwinne i dostosowane do transportu surowców, materiałów i towarów. To właśnie do tej kategorii należał Brzask, a Mathieu obserwował go z zainteresowaniem, nawet jeśli jego wyraz twarzy świadczył o czymś zgoła innym. Niemniej jednak, prowadził wnikliwą obserwację i zapamiętywał, w tym był od zawsze dobry. – Taktycznie, biorąc pod uwagę, że są istotne w odniesieniu do całości. – powiedział unosząc głowę i spoglądając na maszt. Zrobiłby dokładnie to samo, jeśli przyszłoby mu atakować jednostkę pływającą. Najpierw pozbawiłby ją możliwości ucieczki, później torturował… Otrząsnął się, zanim jego myśli pognały w nieznane, a obraz znów zamazał się nieco i przybrał czarno-białą barwę. Znów to robił, zapędzał się, a mrok w jego umyśle tylko czaił się, aby znaleźć możliwość ucieczki i przejęcia kontroli.
- Czyli prawie jak ja w Smoczych Ogrodach. – stwierdził, bo to trafne porównanie. Mathieu też zajmował się dokumentacją, zabezpieczeniami, środkami ostrożności i całą resztą. Zabawne, bo robili dokładnie to samo, jednak w dwóch różnych dziedzinach. Tak zapewne łatwiej będzie im dojść do porozumienia. – Wysoko Pan zaszedł, pani Fernsby, jak na swój wiek. – stwierdził. Nie widywał wcześniej tak młodych mężczyzn na statkach, piastujących tak wysokie stanowiska. Ciekaw był, jak doszło do tego, że Kenneth – choć bardzo młody – szybko osiągnął w hierarchii tak wysoką pozycję.
Zaczęło się. Nadeszła pora odbić od bezpiecznego portu i udać się w nieznane. Przynajmniej dla niego, bo miejsca o których mówił Fernsby nie bardzo były mu znane. Nie szkodzi, przygoda miała swoje prawa. Nie musiał wiedzieć wszystkiego, ani znać szczegółów. Obserwował z podwyższenia pracę całej załogi, jak jeden mechanizm, jedna maszyna, która napędzała się do działania i bez jakiegokolwiek z elementów nie byłaby w stanie pracować normalnie. Wszyscy, którzy znaleźli się tutaj byli jak rodzina, widział ich komunikację, sposób porozumiewania się. To zjednoczenie z pewnością trwało latami, zastanawiał się jak mógłby osiągnąć takie efekty w krótkim czasie, znaleźć odpowiednie rozwiązania i środki, aby jego załoga równie dobrze prowadziła się na statku. Rzecz jasna nie będzie to proces łatwy, ale pod wodzą kogoś doświadczonego szybko znajdą rozwiązanie na niezliczone problemy. Przez chwilę spoglądał na ląd, który stawał się coraz bardziej odległy. To tam zostali jego bliscy i dźwięczące nadal obietnice, które złożył. Wziął głęboki oddech i spojrzał na Kennetha.
- Macie tu jakiś… rum, prawda? – spytał, przekręcając głowę w bok. Życie mogłoby być o wiele prostsze, gdyby można było tak po prostu zostawić wszystko za sobą.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t7325-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]19.09.21 23:49
Szkolenie Rosiera w żeglowaniu nie mogło trafić na gorszy rejs niż ten. Nie płynęli tylko po towary, które mieli wpisane w zlecenie. Płynęli po znacznie więcej i Rosier nie mógł się o tym dowiedzieć. Doskonale wiedział, że musi tym razem być czujny i uważny; załoga też była tego świadoma. Pierwszy był niemal pewien, że ludzie gadali co na statku robi Rosier i czy będą mieli z tego powodu problemy. To zadaniem zastępcy kapitana było uspokojenie ich i zapewnienie, że nikt z nich nie poniesie konsekwencji. Te na siebie miał zamiar wziąć on, ale liczył, że jednak uda się przepłynąć rejs bez większych ekscesów. Rosier będzie siedział na jego ognie więc musiał inaczej zorganizować spotkanie ze swoim człowiekiem. W głowie miał już dawno ułożony plan, ale w tym momencie obserwował jak załoga się uwija wykonując kolejne rozkazy, a statek zaczął nabierać prędkości.
-Upierdliwa czasami funkcja. - Zaśmiał się cicho pod nosem. Lubił to co robił. Stojąc, jak teraz, na pokładzie statku czuł, że żył. Krew płynęła szybciej, serce waliło jak młotem a jednak nabierał, niczym statek, wiatru w żagle. -Rzucić boję!
Rozkaz został wykonany od razu. Poniosły się krzyki marynarzy, rzucona została boja, a młody chłopak w jasnym ubraniu trzymał mocną linię w dłoniach. Nie minęła dłuższa chwila jak zawołał: Dziesięć węzłów, panie Fernsby!”.
-To dobra prędkość. - Zwrócił się Pierwszy do Rosiera i wskazał na szur, który zwijał chłopak. -Przy takim wietrze dopłyniemy o czasie, a może nawet dzień wcześniej.
Obrócił się jeszcze aby zerknąć na kapitana, który stał ze spokojem przy sterze i patrzył przed siebie. Pierwszy wiedział, że mają jakieś trzy godziny nim kapitan poleci komuś innemu by pilnował steru, a sam zacznie analizować mapy, a następnie zaprosi do siebie Pierwszego aby jeszcze raz dokładnie omówić plany, a o pewnych nie będą mogli powiedzieć jeżeli będzie im w kajucie towarzyszył Rosier.
-To prawda. - Odparł z dumą, bo uważał, że ma prawo tak się czuć. Dumny, z tego co osiągnął.-Lata uporu spędzone na morzu. Praktycznie zaraz po ukończeniu Hogwartu zaciągnąłem się na dłuższy rejs. Wcześniej zdarzało mi się pływać na krótkich wyprawach. - Wcześniej odwiedził rezerwat, ale Mathieu nie raczył nawet z nim zamienić parę słów i odprawił chłopaka zupełnie nie zainteresowany tym co ma on do powiedzenia. Od tego czasu niechęć do Rosiera w dzieciaku narastała z każdym dniem, aż teraz się spotkali. -Mamy też i grog.
Ruchem głowy zachęcił Mathieu aby ten ruszył za nim pod pokład, a dokładniej do kubryku.
-Kilick, grodu dla pana Rosiera! - Zawołała przechodząc do kubryku schylając się aby nie uderzyć głową o poszycie statku. Pod pokładem wyraźnie słychać było jak statek pruje przez morze i wysokie fale. Kuk zaś podszedł do beczki i do dwóch kubków rozlał trunku, a te zaraz postawił przed mężczyznami. Kenneth posłał jeden z nich w stronę Rosiera.
-Za udany rejs! - Uniósł do góry swój kubek. Grog składał się z mocnego rumu, zmieszanego z cukrem. Posmak pozostawał na języku, a moc trunku piekła w gardle.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t10122-devil-of-the-seas#306723 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]22.09.21 22:41
Na pierwszy rzut oka widać było, że Fernsby idealnie odnajduje się w swojej roli. Wszystko na statku przebiegało według pewnego schematu, który musiał obserwować od najmłodszych lat. To naturalne, że ktoś, kto wychował się niemal na statku był zaznajomiony z każdym aspektem dotyczącym żeglugi. Many nieraz opowiadał mu jak to jest, ale słuchać opowieści z zapartym tchem, a przeżyć to na własnej skórze, poczuć morską bryzę na twarzy i przyjemne dryfowanie na tafli wzburzonego morza to zupełnie coś innego. Opowieści same w sobie były niebywale zachwycające, a teraz tutaj był – mógł to przeżyć sam.
- Brzask i jego rejsy można nazwać żeglugą trampową? – spytał. Chciał wiedzieć jak najwięcej, poszerzyć własne horyzonty. Czytał o tym, o rodzajach żeglugi. Kabotażowa, liniowa, trampowa, wahadłowa. Chciał poznać same pojęcia, żeby nie wyjść na kompletnie głupiego paniczyka, który wsiada na statek, bo ma takie widzimisię. Kierował się dobrymi intencjami, miał pewnego rodzaju plan, który musiał zrealizować. Rosier taki właśnie był, jak postawił sobie zadanie, dążył uparcie do celu, czasem nawet po trupach, jeśli zachodziła taka konieczność. – Rozumiem, że odległości i czas ich pokonywania zostały spisane dużo wcześniej. Ja bym tak zrobił… – stwierdził, kiedy Kenneth stwierdził, że może uda im się dopłynąć nawet wcześniej. Musiał znać dokładne dane na temat długości pokonywanych odcinków i uśrednionych czasów ich realizacji. Oczywistym było, że to jedynie szacunkowa liczba, wszak z powodu różnych warunków na morzu… mogło się dziać naprawdę wiele. Mathieu przynajmniej w ten sposób to sobie wyobrażał. Zapewne najistotniejszy był kierunek wiatru, to on nadymał żagle i nadawał statkowi prędkości. Być może rodzaj fal na morzu, stopień jego wzburzenia. Zawsze był dobrym obserwatorem, szybko rozeznawał się w takich rzeczach i starał się je zapamiętywać. Kiedy już uda się do swojej kajuty, będzie musiał sporządzić wszelkie notatki. Był skrupulatny. Od kiedy pamiętał.
Pokierował swoje kroki za Kennethem, który najwyraźniej preferował inny rodzaj alkoholu. Mathieu wolał whisky, znał doskonale jej smak i nuty, które wirowały przyjemnie na języku. Rum najczęściej pijał w Corbenic Castle, to jego… poznał go właśnie tam. A grog za to był zupełną nowością, ale Rosier był tak zmęczony, że wypiłby cokolwiek by mu tylko podano.
- Za udany rejs, panie Fernsby. – powiedział nieco cisze, wychylając zawartość szklanki niemal na raz. Mocno piekący trunek, całkiem dobry w smaku. Aż zaskakujące. Ile by dał, żeby napić się do odcięcia i odpocząć… chociaż chwilę. Pamiętał, że to jego zadanie i nauka, a nie wypoczynek na słodkiej łajbie, wśród kołyszących morskich fal. – Jak mogę pomóc w realizowaniu Twych zadań? – spytał, odstawiając szklankę na stolik. Proste, chciał wiedzieć co może zrobić, żeby im pomóc i z rejsu wynieść jeszcze więcej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t7325-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]05.10.21 22:17
Spojrzał z uznaniem na Mathieu kiedy ten zapytał o rodzaj żeglugi jaką zajmuje się “Brzask”.
-Zgadza się, panie Rosier. - Kiwnął głową. - Nie mamy stałego rozkładu rejsów, chociaż pływamy w konkretnych miesiącach częściej a w innych rzadziej, ponieważ prądy morskie są różne. Pływając przez dłuższy czas kapitan doskonale wie kiedy najlepiej zaplanować rejs. Taki spis przekazuje do lorda Traversa. - Zleceniodawca musiał wiedzieć kiedy najlepiej wysłać łajbę w rejs po załadunek lub z pełnym pokładem. W ten sposób najlepiej im się pracowało i nikt do nikogo nie miał pretensji.
-Nie myli się pan, mamy oszacowany czas danego rejsu, z uwzględnieniem przystanków oraz potencjalnych opóźnień. Na podstawie wiatru i prędkości możemy określić czy uda się nam dopłynąć gdzieś wcześniej, co chociażby da nam dodatkowy czas w porcie. - To zaś dobrze wpływało na interesy kiedy mogli załatwić pewne sprawy bez pośpiechu. Uniósł swoją szklankę w szybkim i prostym toaście. -Za udany rejs, panie Rosier! - Wychylił od razu całą szklankę, a trunek piekł w gardle. -Grog marynarze uwielbiają i jest idealnym wynagrodzeniem za ciężki dzień żeglugi lub zmagania ze sztormem. - Szklanka przesunięta po blacie trafiła prosto do Kilicka, który pochwycił ją sprawnie i od razu umył i odłożył do przyczepionej do podłogi skrzyni z resztą naczyń. Kenneth rozsiadł się wygodnie słysząc pytanie i przez chwilę dłuższą milczał nim odpowiedział.
-Będzie pan ze mną pilnował waht, był przy rozładunku i załadunku towaru, pilnował porządku na pokładzie w trakcie rejsu. Nauczy się pan też żeglugi, ponieważ jako Pierwszy też mam obowiązki i swoje wahty. - Wyjaśnił pokrótce i nagle do ich uszu doszedł głos ponad ich głowami. Po chwili dołączyły do niego inne męskie głosy, które zaczęły śpiewać jedną z szant.

Gotowe łodzie i wszystko jest klar.I harpuny w stojakach pokrył śnieg. Jeszcze kilka dni – wielkie stada muszą przyjść. Pod Grenlandii stromy brzeg.

Szanta była przejmująca i przepełniona pewną tęsknotą za domem czy też dalekim horyzontem gdzie czekała rzeczona Grenlandia. Kenneth wstał ze swojego miejsca i wskazał Rosierowi aby ruszył za nim. Wyszli na górny pokład gdzie marynarze ciesząc się chwilą spokoju, że statek spokojnie pruł fale przed siebie, usiedli w jednym miejscu i śpiewali, a za nimi stał kapitan z nieodzowną fajką w ustach. Pierwszy podszedł bliżej by samemu dołączyć do śpiewy załogi, która powitała zachowanie mężczyzny z nieukrywanym zadowoleniem, a chór głębokich basów i barytonów niósł się niesiony przez morskie fale aż po ciemniejący z każdą minutą horyzont zapowiadający zmierzch i następnie głęboko noc.

|zt dla Kennetha


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t10122-devil-of-the-seas#306723 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]08.10.21 22:58
Lata doświadczeń, tysiące mil morskiej żeglugi – to definiowało wiedzę zdobytą na morzu i zdolności kapitana statku. To również tyczyło się każdej innej dziedziny, każdego innego zawodu. Mathieu pracował w Rezerwacie od kiedy tylko zakończył szkołę, wiedział, że to jego przeznaczenie i największe życiowe pragnienie jednocześnie. O smokach zamieszkujących Ogrody wiedział dosłownie wszystko, znał się na wielu innych gatunkach. Zainteresowanie smokami zaszczepił w nim ojciec, a Mathieu kontynuował jego dzieło i od niemal dziesięciu lat dbał o Rezerwat. Kapitan Brzasku z pewnością zmierzył się z wieloma trudnościami na morzu, posiadał wiele informacji, znał wody jak własną kieszeń. Dlatego Rosier chciał podjąć próbę zrozumienia morskiej żeglugi, aby wykorzystać to na własną korzyść, a raczej na korzyść całego hrabstwa Kent.
Ze słów Kennetha wynikało jasno, że czeka ich wspaniała przygoda. Jego entuzjazm był spory, Mathieu zauważył też, że Fernsby po wejściu na statek zmienił nieco swoje nastawienie. Miał jednak nadzieję, że nic nie stanie im na przeszkodzie, żadne trudności nie będą w stanie przerwać tego czasu nauki i zdobywania nowych doświadczeń. Miał też nadzieję, że nic nie zakłóci jego spokoju ducha, nie zmąci myśli w jego głowie i nie pośle go w czeluści mroku, bo wtedy mogłoby być niezbyt ciekawie.
Alkohol palił przełyk, miał intensywny smak. A dźwięk szant dobywający się z góry był zwieńczeniem tego toastu. Oto właśnie zaczynał swoją morską przygodę, gdzie słony wiatr niosący krople morskiej bryzy uderzy mu w twarz, rozwieje włosy… Gdzie być może uda mu się odnaleźć odpowiedzi, których oczekiwał, których pragnął i potrzebował. Poczuł to, kiedy wyszedł na pokład. Wesoła załoga oddawała się chwili zabawy, radośnie śpiewając i bawiąc się. Kenneth śpiewał wraz z nimi. Mathieu przystanął gdzieś przy rufie, obserwując ich wszystkich. Nie znal szant, nie umiał śpiewać, nie pasował tutaj… Miał nadzieję, że kolejne dni rejsu pozwolą mu odczuć ulgę i znaleźć miejsce. Teraz pozostało mu tylko obserwować, jak bliscy byli żyjący na statku ludzie. Mieli tylko siebie, a ich żonami były morskie fale. To im ślubowali, to im byli wierni…

| zt



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t7325-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]19.08.22 23:24
|12.04.1958

-Gdzie z tym leziesz? Rozum wysrałeś za stodołą? - Niósł się krzyk bosmana na pokładzie gdzie załoga wnosiła towar. Kenneth uniósł spojrzenie na sufit jakby chciał przewiercić go spojrzeniem na wylot i sprawdzić co się dzieje. Wiedział, że bosman sobie da radę, ale dziś był wyjątkowo nie w sosie. Najwidoczniej w domu uciech w porcie nie zabawił się tak jak chciał. Pierwszy westchnął ciężko, ponieważ rejs nie należał do najłatwiejszych, morze szalało i uszkodziło statek. Cieśla wraz z pomocnikami naprawiał już prawą burtę oraz maszt, który został mocno naruszony przez wysoką falę, która zalała pokład. Kenneth spojrzał na papiery, które leżały przed nim. Miał udać się do dostawcy i dobić dobrego targu, towar miał trafił do najbardziej znamienitych rodzin czarodziejskich w Anglii. Kolejny tupot nóg i wrzask bosmana sprawiły, że zerwał się z miejsca mieląc przekleństwo pod nosem.
-Na pijanego krakena, panie Barell! - Zawołał wchodząc na pokład piorunując bosmana srogim wzrokiem. Mężczyzna była od niego starszy, należał do doświadczonych żeglarzy ale nigdy nie dał odczuć Pierwszemu, że ten jest młodszy od niego i mógłby być bosmana synem. -To pokład rodu Traversów czy potańcówka? - Zapytał patrząc jak marynarze biegają w popłochu po pokładzie.
-To wszystko duch tej kobiety! - Zawołał jeden z marynarzy trzymając na różdżce lewitujące worki z towarem, który miał trafić pod pokład.
-Jaki znowu duch… - Fernsby zerknął ponownie na pana Barella, który wywrócił wymownie oczami.
-Proszę ich nie słuchać panie Fernsby. Wczoraj została znaleziona damska suknia na pokładzie. Marynarze uznali, że statek posiada własnego kobiecego ducha, zapewne panny, która zmarła tragiczną śmiercią tuż przed własnym ślubem. - Pospieszył z wyjaśnieniem Barell. Marynarze niezależnie czy byli mugolami czy też czarodziejami wszyscy wierzyli w przesądy i byli na nie bardzo poddatni. Kenneth nasłuchał się opowieści kiedy zaczynał swoją przygodę z morzem. Wtedy był nimi zafascynowany, a teraz jedynie drażniły kiedy wychodziły w trakcie pracy.
-Niech sobie tu będzie, ale nie wpływa na waszą pracę, panie Barell. Po wszystkim idź się napić, bo zrzędzisz jak stara baba.
-Aj, panie Fernsby! - Mężczyzna zasalutował, a Kenneth wskazał na zejście z pokładu.
-Idę na spotkanie z dostawcą. Gdzie Kapitan?
-Zszedł do portu!
-Zszedł do portu… - Powtórzył za nim Kenneth i westchnął ciężko. Jak zwykle miał w głowie jakiś plan i pomysł, którym się nie dzielił z Pierwszym, a potem liczył, że ten się domyśli. Czy ja jestem pieprzonym legilimentom? Pytał sam siebie w myślach schodząc na ląd. Hałas i szum targu portowego uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Londyn był cichy i ponury, pełen duchów przeszłości w kolorach szarości niczym nie przypominał radosnego miasta takiego jak tu. Pełen życia targ, kolorów i zapachów wręcz dusił odbierając dech w piersi. Tutaj było życie, którym człowiek chciał się zachłysnąć. Chowając papiery za pazuchę udał się w głąb miasta zmierzając w stronę niedużego sklepu handlarza, który uwielbiał się targować tak samo jak lubił dobrej jakości dżin. Ciężko było zdobyć to drugie, ale udało się, bo Kenneth miał swoje dojścia i układy, a wielu zalegało mu przysługi więc w odpowiedniej chwili je wykorzystywał.
-Fernsby! - Postawny mężczyzna o łysej głowie wyszedł mu na powitanie. Zielone, bystre oczy przyglądały mu się uważnie kiedy handlarz poklepał go przyjacielsko po plecach. Miał parę w ręku więc uderzenie siadło na kurcie mocno. Pierwszy nie dał po sobie nic poznać. -Wchodź dobry druhu. Zapalisz?
-A co masz?
-Kubańskie, skręcane na udach kubańskich kobiet. Czysta poezja.
-Dawaj.
W powietrzu uniósł się dym palonych cygar, który zmieszał się z oparami ziół jakie wisiały pod sufitem. Handlarz posiadał wszystko, należał do tej grupy kupców, którzy załatwią każdą rzecz jeżeli tylko odpowiednio im się zapłaci. Butelka dżinu stała na stole. Napoczęta. Kupiec przyjął cenę.
-Nie wesoło tam u was w Anglii - Powiedział wypuszczając spory kłąb dymu z ust mierząc Kennetha wzrokiem. -Ale ty wyglądasz dobrze.
Marynarz usiadł wygodnie w fotelu wyciągając długie nogi przed siebie krzyżując je w kostkach. Pociągnął solidnie z cygara by następnie wypuścić duży kłąb dymu ku górze.
-Ano pogoda paskudna jak zawsze. - Odparł, ponieważ nie chciał zajmować się polityką kraju. Nie leżało to w jego kręgu zainteresowań. Ważne było przetrwanie i życie dalej w tym popieprzonym kraju gdzie brat mordował brata. Nie był miłośnikiem mugoli, uważał, że są trochę zaściankowi, ale sztukę żeglarską mieli świetnie opanowaną i za to ich podziwiał. Co mu szkodziło, że żyli obok siebie? Jemu zupełnie nic. Handlarz zaśmiał się w głos i sięgnął potężną łapą po butelkę dżinu.
-Znasz moje słabości, Fernsby. Mów, ale uszanuj moje skołatane nerwy. - Odkorkował butelkę i rozlał trunek do dwóch szklanek, które na ruch różdżki pojawiły się przed nimi.
-Trzydzieści za każdą beczkę. - Rzucił ceną bez cienia wahania w głosie nachylając ku mężczyźnie.
-Myślisz, że ja na galeonach śpię, Fernsby?
-Mówisz, że nieciekawie tam w Anglii mamy, no mamy. Także trzydzieści, nikt nie da ci lepszej ceny.
-Daj spokój, na Merlina! Przecież to rabunek w biały dzień!
-Wiesz co jest rabunkiem? To pieprzone cło, które muszę płacić za każdą beczkę, którą stąd wynoszę. Dolicz do tego podatek od transportu i opłaty dla tragarzy i ceny za magazynowanie w porcie i podbicie dokumentów na dalszą dystrybucję. Administracja mnie dojeżdża, a ty mi tu wyskakujesz z rabunkiem w biały dzień. - Końcówka cygara zajarzyła się niebezpieczną czerwienią, która pasowała do ponurego spojrzenia Pierwszego, który nie chciał zostawiać więcej galeonów niż musiał w kabzie handlarza. Zwłaszcza, że czekała go jeszcze wizyta u dwóch innych, a tamci też będą chcieli go oskubać niczym kaczkę z piór.
-Czterdzieści, Fernsby. I powiem ci gdzie są nowe dziewczyny.
-Trzydzieści pięć i powiesz mi, gdzie ta gnida Maurizio się ukrywa.
-Wysoka cena jak zawsze.
-Dobrze wiem, że masz kontakty ze swoim szwagrem choć nazywasz go szmaciarzem jakich mało.
Handlarz cmoknął z cygarem w kąciku ust. Miękł, Kenneth to widział więc rozsiadł się ponownie na swoim fotelu delektując się teraz smakiem cygara. Raz… dwa… trzy…
-Niech ci będzie. - Bingo! - Trzydzieści pięć za beczkę, a Maurizio ostatnio był widziany pod Martwym Rycerzem, ale to było dwa dni temu. Teraz nie wiem gdzie przebywa.
-To mi wystarczy. - Kenneth wstał dopalając cygaro po czym wychylił rozlaną wcześniej szklaneczkę. Przyjemna goryczka rozlała się po języku. -Przyślę chłopców po towar. Niech na wieczór będzie przygotowany.
-Będzie, Fernsby. Będzie. - Handlarz uniósł swoje szkło w górę odprowadzając marynarza wzrokiem. Gdy zamknęły się za nim drzwi Kenneth odetchnął głębiej i spojrzał na zegarek kieszonkowy. Czas miał całkiem dobry więc jeżeli odpowiednio się spręży to uda mu się jeszcze zahaczyć o jednego handlarza, a następnie dopaść Maurizio. Ten szubrawiec unikał Kennetha od jakiegoś czasu. Miał dostarczyć tytoń oraz materiały, które ostatecznie mają trafić do sklepów w Londynie, tych gdzie kogoś stać na takie rzeczy. Resztę Fernsby miał zamiar przemycić i odpowiednio sprzedać wśród handlarzy półświatka w Londynie. Czarny rynek kwitł, a wraz z nim fortuna marynarza, który wiedział, że na pensji nie pociągnie zbyt długo, a kontakty w szarej strefie były bardzo przydatne i przynosiły owoce. Nogi go same niosły na miejsce kolejnego spotkania.
-Fernsby! - Usłyszał znów swoje nazwisko, tym razem niski, przysadzisty mężczyzna z gęstą czupryną opierał się o worki i szczerzył się do niego szeroko. Sam Pierwszy przybrał uśmiech rekina, który idzie na żer. Znał tego człowieka i wiedział, że z nim tak łatwo nie pójdzie jak z poprzednim, a jednak na każdego miała swoistego haka. Niezależnie jakim kto był człowiekiem, jak biegłym czarodziejem, każdy z nich miał swoje słabości, które Fernsby wiedział jak wykorzystać.
[i]Panie i Panowie, zapraszamy do tańca.[i]

|zt




































I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t10122-devil-of-the-seas#306723 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Statek "Brzask"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach