Wydarzenia


Ekipa forum
Boczne ognisko
AutorWiadomość
Boczne ognisko [odnośnik]26.09.15 22:24
First topic message reminder :

Boczne ognisko

Palenisko na plaży nieco oddalone od głównego, mniejsze, nie tak okazałe i usytuowane bardziej na uboczu, lecz nie mniej tłumnie nawiedzane w okresie festiwalu lata organizowanego corocznie przez Prewettów. Przez cały rok kamienne palenisko stoi nieużywane, lecz początkiem sierpnia otula się potężnym ogniem, w okół którego przy subtelnych dźwiękach lutni po zmroku tańczą przybyli czarodzieje.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczne ognisko - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczne ognisko [odnośnik]06.01.24 12:01
Ledwo docierały do niego słowa Justine, bo kiedy tylko usłyszał padające z ust Kerstin zaprzeczenie – nie widziała Hannah, nikt nie wiedział, gdzie była – jego myśli rozpierzchły się we wszystkich kierunkach. Rozglądał się dookoła gorączkowo, raz po raz przemykając spojrzeniem po mozaice obcych twarzy, bojąc się, że jeżeli tylko na chwilę odwróci wzrok, przegapi mignięcie tej jednej, najważniejszej. Chociaż rozsądek podpowiadał mu, że Mike już dawno temu dostrzegł zagrożenie i wyprowadził z terenu festiwalu, kogo tylko mógł, to serce nie pozwalało tak po prostu odbić się od ziemi i uciec; nie mógł zawieść, nie po raz kolejny. – Nic mi nie b-b-będzie – odpowiedział tylko, trochę nieprzytomnie, na sekundę spoglądając znów na Justine. Kącik ust drgnął mu nerwowo, w innych okolicznościach by się zaśmiał – ale napięte do granic możliwości mięśnie zdawały się nie pamiętać, czym był śmiech. Pnący się w górę klatki piersiowej strach oplatał go coraz ciaśniej, czuł, jak lęk ściska mu gardło; nie tyle o siebie – co o bliskich, o ludzi, którzy wciąż mogli przebywać w Weymouth. Zaledwie parę dni temu widział tu Hugh i inne dzieciaki z Oazy, czy nadal tu były? Na myśl o tym, że po raz drugi musieli przeżywać ten sam horror, poczuł się tak, jakby worek kamieni wpadł mu do żołądka; tym razem nie byli w stanie powstrzymać potężnego żywiołu przed wdarciem się w ląd. Tym razem byli zdani wyłącznie na siebie. – Tak, idź. P-p-pomóż Gwen i Kerstin – pokiwał głową, nie chciał, żeby z nim zostawała; to była jego odpowiedzialność, nie miał zamiaru narażać nikogo więcej.
Odwrócił się na chwilę w stronę Gwen, słysząc własne imię. – Idź. Znajdę was później – powiedział, siląc się na uśmiech. Nie mając rzecz jasna na myśli terenów festiwalu, te lada chwila miały znaleźć się pod wodą; składał obietnicę bez pokrycia, zdawał sobie z tego sprawę – ale w tamtej chwili był w stanie myśleć tylko o jednym.
Gest Herberta go zaskoczył, opuścił wzrok, zatrzymując go na ciemnej fiolce w dłoni. Eliksir przeciwbólowy? Zacisnął na nim palce, skinął głową. – Dzięki – wydusił przez ściśnięte gardło, rzucając krótkie spojrzenie czarodziejowi. Wsunął naczynie do kieszeni, po czym wyciągnął rękę, żeby mocno klepnąć go w ramię. – Wam też. Idźcie! – powiedział jeszcze, popędzając ich – ale nie śledząc już ich spojrzeniem, kiedy ruszyli w kierunku przeciwnym do niego, bardzo szybko znikając zresztą pośród przelewającego się obok tłumu. On również w nim utonął – przepychając się dalej ku polu namiotowemu, tłumacząc sobie, że jeżeli Hannah również szła w stronę świstoklików, o ile jeszcze do nich nie dotarła – to powinni spotkać się w połowie drogi. Szansa była nikła, istniała setka sposobów, na które mogliby się minąć – ale musiał spróbować. – HANNAH! – krzyknął znów, przykładając dłoń do ust; jego głos zlał się z innymi nawoływaniami, krzyki dobiegały do niego ze wszystkich stron; stopniowo powietrze coraz szczelniej wypełniało się też innym hałasem, niskim hukiem, który narastał wraz z każdą sekundą. Zerknął nerwowo w bok, fala miała uderzyć w wybrzeże lada moment.
W pierwszej chwili nie dostrzegł srebrzystej, pojawiającej się przed nim poświaty, błędnie biorąc ją za błysk różdżki któregoś z przepychających się czarodziejów; dopiero widok materializującego się wilka sprawił, że William zatrzymał się gwałtownie, wpatrując się w patronusa. Serce zabiło mu niespokojnie, ktoś mocno go popchnął; zachwiał się, ale nie upadł, pochylając się jedynie, żeby usłyszeć wiadomość – rozpoznając bez trudu głos Tonksa.
Ulga, która go zalała, prawie go obezwładniła; wypuścił powietrze z płuc, czując falę niewypowiedzianej wdzięczności, która potrzebowała jednak chwili, żeby zdusić oplatający go wciąż ciasno strach. – Są b-b-bezpieczne – powiedział sam do siebie, tak, jakby wypowiedzenie tych słów na głos miało sprawić, że naprawdę w nie uwierzy. – Dziękuję – wyrzucił z siebie na wydechu, wiedząc doskonale, że Mike nie miał szans usłyszeć tych podziękowań.
Z chwilowego otumanienia wyrwał go rozlegający się gdzieś niedaleko krzyk. Wyprostował się gwałtownie, część ludzi zaczęła podbiegać do krawędzi wzniesienia, pokazując sobie coś palcami. Fala była tuż-tuż; a spadające wciąż z nieba odłamki raz po raz sprawiały, że ziemia pod jego stopami trzęsła się i drżała. – Uciekajcie! – krzyknął, mieli zamiar tam po prostu stać? – Już! Do świstoklików!Ocknijcie się, błagał w myślach – nie czekał już jednak, żeby sprawdzić, czy go posłuchają. Nie miał na to czasu, a Hannah tu nie było; torując sobie drogę łokciami, przepchnął się do pierwszego skrawka wolnego terenu, jaki udało mu się znaleźć, po czym przerzucił nogę przez miotłę. Odepchnął się mocno od wydeptanej ziemi, a później zadarł rączkę wysoko – chcąc jak najszybciej nabrać wysokości, a później pomknąć w kierunku przeciwnym do fali. Spojrzał w dół, przez moment starając się wypatrzeć pomiędzy uciekającymi ludźmi znajome sylwetki Justine i Kerstin, było to już jednak niemożliwe – więc rzucił się do ucieczki, pochylając się nisko nad miotłą, czując, jak w uszach świszczy mu wiatr. Musiał znaleźć bezpieczne miejsce, a później…
Później zadecyduje, co dalej.

| Billy zt <3




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Boczne ognisko [odnośnik]19.01.24 22:15
Chaos, który ogarnął wszystko, był chyba jednym z większych, jak widziała w swoim życiu. Krzyki, ludzie, którzy w nieładzie próbowali zadbać o samych siebie, lecące z nieba ogniste części meteorytu - to wszystko ściągło na jej usta przekleństwo jedno za drugim. Ale wiedziała, że nie może dać ponieść się panice, wiedziała jak sobie z nią radzić bo w swoim życiu - choć nie takim długim - zdążyła przeżyć już wiele. Decyzja Moore’a nie zaskoczyła jej bardzo, gdyby nie Kerstin poszłaby przecież z nim. Rozumiała ją, a jednocześnie martwiła się. Ale nie próbowała go przekonywać, by ruszył z nimi. Ona by nie ruszyła. Próbując to zrobić, tylko straciłaby cenne sekundy, które mógł wykorzystać na poszukiwanie. Zamiast tego popędziła pozostałych, nie było na co czekać. Musieli stąd wiać, możliwie jak najszybciej - i oby przed falą. Spojrzała na Herberta, który - dzięki Merlinowi - podążył jedną z jej myślą zaczynając utorować im drogę. Cóż miało to najwięcej sensu - był mężczyzną, miał na to zdecydowanie większe szanse, niźli miała ona. A myśl, by złapać się była logiczną, potrącani, z ludźmi, którzy przechodzili obok, nie pilnując się, mogli przecież łatwo stracić się z oczu - zwłaszcza, że wcale nie należały do najwyższych i wybijających się spośród tłumu. Spojrzała za siebie, sylwetka Billy’ego zaczynała niknąć jej z oczu. - Tak, tak. - potwierdziła słowa Gwen, choć nie okłamywała samej siebie, bezpieczeństwo pozostałej dwójki kobiet leżało w dłoniach jej i Herberta, nie miała co do tego żadnych złudzeń. Nie wiedziała ile czasu zajęła droga, ale wypadające słowo potwierdzenia padające z ust Herberta owinęło ją ulgą. Ulgą, chyba tylko dlatego, że jeszcze nie wiedziała, co znajduje się dalej. Spojrzała na Gwendolyn, a potem na Kerstin. - W tym samym czasie. - przypomniała wszystkim, najmocniej siostrze, która nie miała do czynienia aż tyle ze światem magicznym. - Teraz to nieważne, byle z daleka od fali, innej opcji nie ma. - powiedziała, bo nie mieli pojęcia dokąd się udadzą - przynajmniej ona nie wiedziała. Przeważnie teleportowała się w okolice festiwalu. Żyła zawsze niby w nim, a niby obok. - Na trzy - raz, dwa… - zaczęła odliczanie nie było czasu, nie mogli się już na nikogo obejrzeć, ale jeśli patronus wilka - znajomy, więc nie miała wątpliwości - mknął ku Williamowi, musiał nieść mu wiadomość. Zerknęła jeszcze ostatni raz za nim ale wiedziała, że przecież nie stał w miejscu, tak jak oni już nie stali. Nim wyciągnęła rękę, by w tej samej chwili co inni sięgnąć za świstoklik.

| ztx4 tutaj? → przenosimy się gdzieś dalej?



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Boczne ognisko - Page 9 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Boczne ognisko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach