Wydarzenia


Ekipa forum
Central Park
AutorWiadomość
Central Park [odnośnik]08.05.16 1:32

Central Park

Jedna z magicznych części parku centralnego wypełniona jest niezliczonymi drzewami czereśni, które dzięki magii zaczynają kwitnąć już wraz z pierwszymi promieniami wiosennego słońca. Najznamienitsi zielarze oraz znawcy alchemii dbają o to, aby różowawe kwiaty kwitły tu od marca do końca lipca, kiedy to przeobrażają się w delikatne, słodkie owoce. Można do woli zrywać je z drzew i delektować się ich smakiem.
Park jest uwielbiany przez dzieci, zakochanych oraz artystów szukających tu inspiracji; spacerującym akompaniuje śpiew słowików oraz kosów. Tylko zimą nie występuje tu cała paleta barw - wtedy śnieżny puch otula wszystkie gałęzie i park skąpany jest bieli, co nie czyni go jednak ani trochę mniej urokliwym.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Central Park Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Central Park [odnośnik]30.06.16 14:02
Człapię po parku, prawie że od niechcenia, a na pewno z przyzwyczajenia, zaliczając moją codzienną trasę. Narzuciłam sobie pokonanie co najmniej piętnastu kilometrów każdego dnia, aby nie wyjść z formy. Dość... nikłej, bo przecież nigdy nie prezentowałam tężyzny fizycznej a moja sylwetka przypomina figurę wychudzonego wyrostka, aniżeli kobiece kształty, aczkolwiek podobno ruch to zdrowie. Powinnam zażywać go dużo, zwłaszcza dlatego, że stojąc jak kołek z pewnością szybko pokryłabym się szronem i zamarzła na amen, a jakoś nie uśmiecha mi się utrata kilku palców. Nawet jednego nie chciałabym się pozbywać, wszystkie są mi przecież niezwykle potrzebne!
Spacerując wzdłuż zadrzewionych alejek tym razem skrzętnie omijam ludzi, czerpiąc przyjemność z delektowania się zimowym krajobrazem. Ośnieżone korony wyglądają bardzo ładnie, zwłaszcza, że jest jeszcze dość wcześnie i słońce lekko ogrzewa zmrożone pejzaże. Prócz kilku wytrwałych spacerowiczów oraz jakiegoś zapchlonego kundla (wygląda agresywnie, odganiam go więc groźnym wzrokiem i równie nieprzyjemnym ruchem stopy imitującym kopnięcie) w parku nie widać żywej duszy, co pozwala mi nasycić się do woli owym niezwykłym zjawiskiem. Londyn to prawdziwy kocioł, tygiel rasowy i zauważam to, choć przecież w Stanach również spotykałam się z mieszanką kulturową. Tutaj jednak uwydatnia się to bardziej, zwłaszcza w zderzeniu z elitą arystokratyczną...
Pomyśleć, że ten, kto to wymyślił, już dawno gnije w ziemi...
Niespodziewanie dotykają mnie czyjeś obce ręce; nie przywykłam do pukania po ramieniu, więc odwracam się napięcie, już-już unosząc pięść, aby w razie wypadku walnąć tego kogoś prosto w gębę, ale widząc twarz swego napastnika, momentalnie łagodnieję. Podoba mi się, chociaż sposób na podryw wybrał dość pretensjonalny. Postanawiam pójść za ciosem.
-Czego chcesz - pytam, krzyżując ręce na piersi i taksując mężczyznę wzrokiem. Wszystkich angielskich dżentelmenów chyba naprawdę trafił szlag.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Central Park [odnośnik]30.06.16 16:03
W końcu poczułem, że puściła ta dziwna, niewidzialna blokada. Kajdany, w które własnoręcznie się zakułem opadły. Przestałem być więźniem własnego domu. Mogłem go opuścić, chociaż pogoda naprawdę średnio sprzyjała tym okolicznością. Jednak po tym jak obudziłem się w pustym salonie czułem potrzebę częstego opuszczania domu. Jak gdyby nagle ktoś zabrał mi jakąś część tego pomieszczenia, z której brakiem nie mogłem się pogodzić. Przecież to śmieszne, skoro ona była tam zaledwie tylko raz. Zrzucałem to jednak do jakieś dalszej części umysłu. Po prostu potrzebowałem się przewietrzyć, bo przed ostatni miesiąc niespecjalnie opuszczałem swoje cztery ściany.
Nie zwykłem malować pejzaży, a zwłaszcza miejsc pięknych. To banalne, umieszczać na płótnie coś tak oczywistego, sielankowego, co potem powieszą w poczekalni jakiegoś prywatnego dentysty czy gabinetu terapeuty, bo wpływa na petentów kojąco. Jednak ilekroć pojawiałem się w parku centralnym budziła się we mnie chęć namalowania go. Z książek wiedziałem, że kwitnące wiśnie to domena kraju dalekiego wschodu, którego prawdopodobnie nigdy nie zobaczę. Był to więc dla mnie mały skrawek egzotyki. Chociaż wszystkie różowe płatki dawno opadły to owe miejsce ani trochę nie straciło na swoim pięknie. Wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, że to jest ten moment, w którym naprawdę wydobywa swój urok. Pokazuje niezwykłość w krzywiznach gałęzi delikatnie przyprószonych śniegiem skrzącym się delikatnie w świetle bladego dnia. Tylko dziś coś przeszkadzało mi w odbiorze tego całego krajobrazu. A właściwe ktoś. Mignęła mi gdzieś w oddali, biała plama na i tak białym już tle. Poczułem jak bardzo brakuje mi w dłoni ołówka i jak mocno żałuję, że go nie zabrałem. Przypomniało mi się jak dawno nie malowałem już ludzi. Nie tylko aktów, które w moim mniemaniu pokazywały najmocniej nie ciało, ale duszę. Po prostu od dłuższego czasu nie malowałem żadnego modela. Pod wpływem impulsu postanowiłem pójść za nią, jedynie ciekaw, czy rzeczywiście się nadaje. Nie szukałem jej specjalnie, po prostu nasze ścieżki się przecięły. Krótką chwilę mogłem oglądać jej profil. Wydawała się trochę chłopięca, inna, ciekawa. Dlatego delikatnie złapałem ją za ramię. Nie spodziewałem się jednak, że odwróci się z pięściami. Zaimponowała mi.
- Nie chcę przeszkadzać w spacerze, ale muszę przyznać, że przykuła pani moją uwagę - mówię spokojnie, a przede wszystkim całkowicie szczerze. - Niezwykłe włosy, praktycznie białe, ale widać w nich zbożowy odcień. Matka natura niezwykle panią obdarowała. Bo są naturalne, prawda? - Już się zamykam, ale naprawdę nie mogę się oprzeć, bo z bliska jest jeszcze bardziej intrygująca.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Central Park [odnośnik]01.07.16 11:58
Mężczyźni rozumują inaczej od kobiet. Często sądzą przy tym, że są lepsi, ale to zwykłe bzdury, nijak mające się do rzeczywistości. I tak myślą drugą głową, tą, która zwisa im między nogami, zatrzymując się w stanie intelektualnego zacofania, rozwojem przypominając protoplastów gatunku z epoki kamieniał łupanego. Są prości w obsłudze i raczej nieskomplikowani. Przeważnie wiem, czego chcą, czego oczekują, o czym marzą, a nawet czego się boją. Potrafię wyciągnąć z nich informację. Sprytem lub z użytkiem własnych wdzięków, te wykorzystuję mądrze, rozpoznając tych, wartych mej uwagi.
Nie jest ich wielu, a liczba wciąż spada, kurczy się wręcz boleśnie. Nie wiem, czy to moje wymagania są wyższe niż panujące tutaj standardy, czy też Brytyjczycy po prostu jacyś nadzwyczaj niedorobieni. Nie chcę przecież nikogo do siebie przykuwać na stałe, za bardzo cenię sobie wolność i niezależność, aczkolwiek nigdy nie gardzę męskim towarzystwem, licząc na przyjemną rozrywkę w postaci ciekawej rozmowy. Jako pobudzającej zmysły gry wstępnej albo i niekoniecznie. Lubię rozkoszować się drinkami i bystrymi ludźmi, nie znoszę palantów i arogantów; niestety z takimi typami stykam się najczęściej i wyczuliłam się na ich punkcie. Unikać się ich nie da, bo są jak chmara i szarańcza, ale przynajmniej staram się przed nimi osłaniać.
Przed tym tutaj nie mogę. Choć jestem wysoka i przewyższam wzrostem większość tych bubków, ten tutaj może spojrzeć na mnie z góry. Nie podoba mi się to, ale i tak czuję się pewnie, mając za plecami tego ujadającego kundla - może rzuci się na faceta, w razie czego? Sama jestem gotowa wydrapać mu oczy paznokciami, jeśli będzie nawet odrobinę zbyt natarczywy, ale... chyba nie ma takiej potrzeby. Pierwszy raz słyszę tego rodzaju komplementy, więc zamieram nieco skonsternowana, zastanawiając się, czego u licha chce. I dlaczego nie odpowiedział na moje pytanie. Uśmiecham się jednak nieznacznie i kiwam głową.
- Polałam sobie głowę wybielaczem, żeby uzyskać taki odcień - odpowiadam sarkastycznie, ale spuszczam z tonu i rozluźniam się, nie dostrzegając w mężczyźnie zagrożenia. Jest zbyt... oderwany, a i tak to za mało powiedziane na określenie jego stanu.
-Kim jesteś? - pytam po prostu, żądając od niego wyjawienia tożsamości. Może to świr, może koleś chcący namówić mnie do ścięcia włosów, żeby zrobić z nich perukę, albo jakiś pożal się Merlinie artysta. Nie wiem, która z opcji jest najgorsza.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Central Park [odnośnik]03.07.16 0:54
Kiedyś myślałem, że całkiem nieźle znam się na kobietach. Wydawały mi się dosyć proste w obsłudze, całkiem łatwe do zrozumienia, doskonałą rzeczą było je kochać. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że już samymi takimi założeniami wbiłem sobie gwóźdź do przysłowiowej trumny. Opuściłem na oczy klapki, zawęziłem horyzont i było mi z tym wygodnie. Stałem się nieświadomie ślepy na wszystko to, co działo się wokół mnie. Nawet nie zdążyłem się obejrzeć, a zostawiła mnie ta, którą kochałem najbardziej na świecie. Odeszła z moim sercem, nie oddała mi go, a proces wyhodowania nowego był niezwykle długi i jeszcze bardziej bolesny.
Jednak dzięki temu wszystkiemu jestem w miejscu, w którym jestem. Nie zwykłem żałować swoich czynów, wszelkie konsekwencje przyjmuję z pokorą starając się wyciągnąć jak najwięcej odpowiednich wniosków na przyszłość. Jeśli nauczyłem się czegoś o przedstawicielka płci pięknej to na pewno tego, że są nieobliczalne. Genialność tych istot opiera się na drzemiącym gdzieś głęboko w nich pierwiastku szaleństwa, którego nikt nie jest w stanie opanować. Chyba nawet one same tego nie potrafią, ale naprawdę świetnie idzie im ukrywanie tego faktu. Jestem więc teraz o niebo ostrożniejszy, kiedy wchodzę z nimi w jakiekolwiek relacje. Staram się być wycofany, dosyć neutralny. Co prawda przez jedną Osę poniosłem naprawdę sromotną klęskę, ale nie myślę o tym teraz. Zostawiam jej obraz za sobą, bo wiem, że później nadejdzie czas, aby o niej myśleć. Zawsze przychodzi.
Teraz skupiam się na tym wypełniającym mnie natchnieniu, potrzebie ujęcia pędzla w dłoń i poprowadzenia łagodnych linii, które w tym przypadku wyjątkowo stworzyłyby dosyć ostro nakreśloną sylwetkę. Przyglądam się nieznajomej uważnie, próbuję rozgryźć ją chociaż trochę, aby łatwiej byłoby mi się z nią porozumieć. Nie można nazwać mnie mistrzem konwersacji, ale zdarza mi się całkiem dobrze rozczytać ludzi, a co za tym idzie - prowadzić z nimi przyjemne rozmowy. Dlatego uśmiecham się bezwiednie, gdy odpowiada mi ironią. Widzę, że wcale nie jest to poza obronna, ale coś, co rozładowało ciężkie napięcie i mam wrażenie, że pójdzie mi teraz lepiej.
- To dosyć ogólne pytanie - zauważam podobnym tonem, co ona na początku. Wyciągam jednak rękę w jej stronę. - Jeśli jednak pytasz o moje personalia to nazywam się Leonard Mastrangelo. A ty? - pytam, unosząc lekko brwi ku górze. Chyba nie poskąpi mi tej wiedzy?


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Central Park [odnośnik]03.07.16 13:06
Wydaje się inny. Trochę marzycielski i nieobecny, ale mimo wszystko konkretny. Zazwyczaj nie lubię ludzi i staram się robić co tylko mogę, aby i oni nie pałali do mnie sympatią - to naprawdę dużo ułatwia - jednakowoż coś mnie w tym mężczyźnie urzeka. Nie wiem, czy to kwestia długich, rozwianych przez wiatr włosów, czy może brak tego uśmieszku, który tak mnie irytował u Douglasa... Albo po prostu jakaś dziwna delikatność w sposobie bycia, łącząca się wszakże z męską twardością i siłą. Dość, że moje wrogie nastawienie zmienia się w ułamku sekundy na uroczą obojętność z silnymi zakusami w stronę niezobowiązującego flirtu. Zaczepki. Początku całkiem miłej znajomości, bo wygląda na takiego, co chętnie moczy usta w alkoholu.
Korci mnie, żeby bezpardonowo wyciągnąć go na piwo - niegrzeczne, lekkomyślne, bo w końcu to facet a do tego znacznie postawniejszy ode mnie - ale cóż mnie to obchodzi. Robię to, na co mam ochotę a w tym momencie spala mnie chęć podyskutowania z nim o życiu ogólnie nad szklaneczką czegoś mocniejszego. Wstrzymuję się jednak, wiedziona jakimś impulsem, ciekawością, jak też mężczyzna sobie ze mną poradzi. Co takiego planuje. Nie wierzę w bezinteresowność, każdy ma jakieś cele, jawne bądź tajone i brodacz nie jest żadnym wyjątkiem. Może jednak uda mu się mnie zaskoczyć?
Chcę tego, bo rzadko komu się to udaje; wytrzymuję więc chwilowe napięcie, cichą ironię sączącą się z jego ust - podoba mi się coraz bardziej, od razu wiedziałam, że nie należy do kasty nadętych bufonów - i sama uśmiecham się. Lekko. Prowokacyjnie. Niedbale, jakbym nie kontrolowała grymasu, wykwitającego samoistnie na mojej twarzy. Spoglądam na wyciągniętą dłoń - mam nią potrząsnąć? Przybić piątkę? Dość męski sposób powitania, aczkolwiek zupełnie mi nie przeszkadza traktowanie mnie jak kumpla. Ściskam jego rękę, dość mocno, ale nie przesadnie, chociaż pewnie i tak nie posiadam tyle siły, żeby połamać mu palce.
-Bleach - przedstawiam się krótko, bo moje nazwisko i tak mu nic nie powie. Nie tutaj, może w innych rejonach. W Londynie jestem nie tylko czysta, ale zapewne nawet nie istnieję.
-ale do rzeczy, Leo - od razu skracam dystans, bo nie wyobrażam sobie mówić do zapewne mężczyzny zaledwie o kilka lat ode mnie starszego per pan. Jak zresztą do nikogo - czego ode mnie potrzebujesz? - pytam, bo niestety sama nie potrafię tego rozgryźć.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Central Park [odnośnik]07.07.16 0:18
Malowanie nie jest takie proste. To nie tylko dotykanie pędzlem płótna we właściwej kolejności, odpowiedni dobór kolorów czy nawet talent. Tam chodzi o coś więcej. Przynajmniej mi. Nie potrafię malować tylko dla samej przyjemności malowania. Nie chcę pozostać niezrozumianym malarzem, którego obrazy podziwiają ludzie potakując głowami, a tak naprawdę nie mają pojęcia, o co w nich chodzi. Nie lubuję się też w przekazywaniu jakichś ponadczasowych treści, związanych z ojczyzną czy życiowymi wartościami. Każdy człowiek sam sobie sterem, żaglem i okrętem. Nie umiem pisać, więc obrazami opowiadam historie. Historie ludzi zwykle niezwykłych. Coś, co porusza, nawet, jeśli nie widać tego na pierwszy rzut oka. Człowiek to doprawdy interesujący twór, a przecież tak często w ogóle nie zwracamy na siebie żadnej uwagi. Dlatego próbuję to robić, dlatego tak lubię malować ludzi. Nagich ludzi.
Niektórzy uważają to za przekraczanie granicy dobrego smaku, za wyuzdanie i totalne zepsucie. Cóż, jak dla mnie to bardziej świadczy o nich niż o mnie. Nie robię tego, aby popatrzyć sobie radośnie na goliznę. Tylko do jednej modelki w życiu poczułem czysty pociąg fizyczny i zapłaciłem za to naprawdę słono. Teraz nie kierują mną takie niskie pobudki. Po prostu uważam, że ciało w całej swej okazałości potrafi opisać człowieka, jego wnętrze. Za to lubię to, co robię. Odkrywam niezwykłych ludzie, niespodziewane historie i mam szansę podzielić się nimi z innymi.
Dlatego zaczepiłem tę kobietę. Mam wrażenie, że ma ona mi coś do opowiedzenia. Widzę przecież, że to, co zaserwowała mi na początek jest tylko fasadą, za którą skrywają się inne, na pewno ciekawe rzeczy. Ściskam jej drobną dłoń i odkrywam z zaskoczeniem jak zdecydowany ma uścisk. Widocznie nie jest kobietą, która daje sobie w kaszę dmuchać. Znam już jedną taką. Nie jestem pewien, czy dobrze mi to wróży. Uśmiecham się na dźwięk jej imienia. Pasuje.
- Pozowałaś kiedyś do aktu, Bleach? - pytam unosząc lekko brwi do góry. Jestem ciekawy jak zareaguje. Ludzie różnie reagują na początku i często bardzo ciekawie przechodzą przez cały proces powstawania obrazu. Jak będzie z nią?


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Central Park [odnośnik]07.07.16 11:09
Nie uciekam przed nim, bo podświadomie wyczuwam w nim coś pozytywnego. Tak długo żyję wśród ludzi, ale nie z nimi, że umiem odróżnić tych paskudnych od tych, którzy są nastawieni przynajmniej neutralnie. Tego tutaj oceniam całkiem wysoko, akceptuję jego zdecydowanie, które nawet mi się podoba. Nie patyczkuje się, nie owija w bawełnę i przede wszystkim nie kłamie, nie ukrywa, że zaczepił mnie w określonym celu. Nie cierpię, gdy ktoś ukrywa swoje zamiary i usiłuje pod płaszczykiem pięknych słówek przemycić niezbyt chlubne cele. Sama nigdy tak nie robię, wolę grać w otwarte karty. Chyba, że do kłamstwa rzeczywiście zmusza mnie konieczność, kiedy nie ma już innego wyjścia.
Co nie zmienia faktu, że mogę tego nie lubić ogólnie w ludziach. Może to hipokryzja, ale czuję się usprawiedliwiona. Nie mam żadnego prawdziwego przyjaciela, zatem nie muszę odczuwać wyrzutów sumienia. Wszystkie przypadkowe spotkania służą jedynie mojej wygodzie. Czyjejś wygodzie. Obopólnej, lecz chwilowej przyjemności tudzież wzajemnym korzyściom. Teraz... pewnie i za fasadą przystojnego, delikatnego, acz męskiego bruneta coś się kryje. Doceniam jego bezpośredniość, że nie tai przede mną niczego, że bezpardonowo mówi mi, czego chce. Pytanie nie jest przecież zwykłym pytaniem, a propozycją. Dostrzegam to i po raz kolejny Leonardo imponuje mi swoim wyczuciem oraz taktem. Cóż, jeśli można tak mówić o mężczyźnie, który zaczepia na ulicy nieznajomą kobietę i proponuje jej pozowanie do aktu.
Nie wiem do końca, co o tym myśleć. Z jednej strony nie czuję absolutnie żadnych oporów, a moja intuicja podpowiada mi, że nie muszę się spinać, bo ten człowiek to... rzeczywiście artysta. Nie pierwszy raz stałabym przed mężczyzną całkiem naga; skoro wcześniej nie odczuwałam wstydu, nie sądzę, aby teraz coś przeszkadzało mi w obnażeniem się przed Leonardem. Krótsze znajomości zaczynały się i kończyły w taki sposób.
Uśmiecham się lekko, jakby jego pytanie połechtało moje ego, ironicznie unoszę brew i odpowiadam:
-Codziennie słyszę takie sugestie - mówię, po czym mrugam do niego, żeby na pewno zrozumiał, iż jestem w tym zupełnie zielona. Choć to całkiem szalone i podoba mi się sama idea zaprezentowania się. Na płótnie. Przed nim. Bez podtekstów erotycznych, choć nie przeczę, że ma w sobie coś interesującego - masz pracownię? - pytam, wyrażając zgodę, bez konieczności dalszych ostrożnych podchodów. Oczywiste, że nie przepuszczę podobnej okazji.
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Central Park [odnośnik]08.07.16 13:00
Podobno określać znaczy ograniczać. Może coś w tym jest, ale ja nie lubię mówić o sobie, bo tak naprawdę nie wiem, kim naprawdę jestem. Wiem, że jakieś tam cechy mojego charakteru ulegają powtarzalności, łatwo je zauważyć, przez co stają się moimi wyznacznikami, ale staram się tego unikać. Przecież już raz założyłem coś z góry, a potem moje założenie sprzedało mi soczystego kopniaka. Kwestie osobowości wolę pozostawiać niepoodmykane, szufladki niedomknięte do końca, aby w razie czego móc przełożyć siebie czy inną osobę z jednej do drugiej. To prosty system, bardzo wygodny. Pozwala człowiekowi ograniczyć przykre niespodzianki, uniknąć zawodów. Jedynie kilka osób jest w przypieczętowanych kieszonkach. Mój brat. Benjamin. Moja była żona – oficjalnie skreślona z nadzieją na niezobaczenie jej nigdy więcej.
Kim będzie Bleach?
Sam nie wiem, na jakiej półce początkowo ją położyć. Wydaje się być wielobarwna niczym ręcznie zdobiony wachlarz. Z daleka wydawała mi się delikatna, lekko eteryczna wręcz, zwiewna i dopasowana do otoczenia dzięki niezwykłemu kolorowi włosów. Potem, gdy stanąłem z nią twarzą w twarz okazało się, że jest zbudowana z ostrych, mocnych linii. Drobna, ale pozbawiona tych krągłości, których mężczyźni podświadomie poszukują u kobiet. Nie szczupła, po prostu chuda. Z charakterem tak samo. Uderzyła mnie jej ostrożność i bezpośredniość. Widać było, że jest gotowa na ucieczkę (dlaczego?), że nie rozdaje swojego zaufania na prawo i lewo. Wystarczyło, abym i ja zagrał w otwarte karty, żeby poczuła się przy mnie względnie dobrze. Chyba czułem z nią nić porozumienia. Wydawała mi się jednocześnie bliska i zupełnie różna ode mnie. Kontrasty oraz podobieństwa sprawiały, że tym bardziej chciałem utrwalić ją na płótnie. Oczyma wyobraźni ustawiałem ją w różnych pozycjach, zastanawiając się, co też będę mógł tym obrazem opowiedzieć. Bo tak naprawdę nie wiem, czy ta kobieta uchyli przede mną rąbka swojej tajemnicy. Wbrew pozorom o wiele łatwiej pokazać nagie ciało niż nagą duszę.
- Nie martw się, większość moich modeli nie miała zielonego pojęcia, co robi. – Uśmiecham się do niej pogodnie. Podoba mi się jej podejście, jej zadziorny język i zaprzeczenia ukryte za twierdzeniami. Jest intrygującą rozmówczynią. – Oczywiście. Nie maluję od wczoraj – upewniam ją, że przecież nie chcę malować jej aktu w parku w środku zimy. – W moim domu. Niektórzy czują się nieswojo z tym faktem, więc często zapraszam ich wcześniej do siebie, żeby przekonali się, że nie jestem seryjnym mordercą.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Central Park [odnośnik]08.07.16 17:31
Uderza we mnie jakiś przyjemny, niezidentyfikowany powiew przygody. Pierwsza myśl - czy wytrzymam nieruchomo przez kilka godzin, z wzrokiem utkwionym w określonym punkcie, bez możliwości obrócenia głowy, czy podrapania się po nosie. Właśnie to frapuje mnie najbardziej. Co się stanie, jeśli nagle kichnę? Gdy coś mnie zaswędzi? Czy jeśli poruszę się, choćby i odrobinę, praca Leonardo pójdzie na marne?
Nie, żeby obchodził mnie ten mężczyzna. Jeszcze nie. Jest przecież tylko kolejnym przechodniem, z którym zamieniłam kilka słów więcej, niż z przypadkowym mijającym mnie człowiekiem. Nie zawarliśmy żadnego porozumienia ani umowy, choć między nami kiełkuje powoli jakaś nić. Wzajemnych oczekiwań? Zastanawia mnie to ot tak, po prostu, jakby te szczegóły malarskich zawiłości okazały się nagle niezwykle ważne oraz zajmujące. Jestem zaciekawiona, jak długo i jak często powinniśmy się spotykać. Czy obraz powstaje miesiącami, czy też Masterangelo od razu zadowoli się wynikami pociągnięć swego pędzla. Ponoć tylko zadufani w sobie głupcy nie mają zastrzeżeń do własnego dzieła, on nie wygląda na idiotę... Ale sądzę, że potrafi ocenić obiektywnie, to co, wyjdzie spod jego rąk. Dlatego całkiem chętnie go słucham, nie tyle oczarowana, ile przychylnie nastawiona do propozycji mężczyzny.
Poważnieję jednak natychmiast, po jego wyznaniu, sparaliżowana tą beztroską w jego tonie. Oczy mi się zwężają, kiedy cofam się kilka kroków i pytam, znacznie wyższym i bardziej piskliwym głosem niż wcześniej.
-Ach tak? Brałeś ich siłą? - prawie krzyczę, po czym jednak puszczam mu oczko, nie wytrzymując za długo z pokerową twarzą wobec takiego szaleństwa - cieszę się ogromnie, że przynajmniej zechciałeś mnie wtajemniczyć - burczę, udając jednocześnie obrażoną i przestraszoną - świetnie - dodaję, kiedy już wyjawia mi tajemną lokalizację swej siedziby - nie seryjnym, zatem będę pierwszą ofiarą? - dopytuję dalej, z uporem grając w dziwną grę niedopowiedzeń. Kto ją zaczął? Trudno stwierdzić, lecz całkiem mi się podoba, dlatego też nie stwarzam przeszkód, by nie bawić się dalej - Wpadnę na obiad, wyślij sowę - zapowiadam się, bo przecież nie zamierzam rozbierać się przed nim za darmo. Nigdy tego nie robiłam i robić nie będę, niezależnie od usług, jakie mam zaoferować. Całuję Leonardo w zarośnięty policzek, po czym znikam z gracją między zaśnieżonymi drzewami. Z uśmiechem zadowolenia na twarzy, bo nigdy nie przypuszczałam, że ktoś doceni w taki sposób moją urodę i zapragnie uwiecznić ją na płótnie.

|zt Blicz
Bleach Pistone
Bleach Pistone
Zawód : Wagabunda
Wiek : 27
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Nic mnie nie dręczy, niczego nie żałuję. Bez przeszłości, bez jutra. Wystarcza mi teraźniejszość. Dzień po dniu. Dzień dzisiejszy! Le bel aujourd'hui!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2179-bleach-pistone#33158 https://www.morsmordre.net/t3081-karton-blicz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3163-blicz
Re: Central Park [odnośnik]09.07.16 12:06
To miła odmiana. Porozmawiać z kimś tak po prostu, niezobowiązująco. Z kimś, kto nie daje ci do zrozumienia, że zachowujesz się bezdennie głupio albo nie pokazuje jak bardzo go irytujesz. Podobno jestem całkiem przystępnym człowiekiem, ale widocznie ostatnio coś poszło nie tak. Może sam się do tego przyczyniłem, może to mój niezbyt dobry okres odbił mi się czkawką. Mam nadzieję, że mam to w końcu za sobą, że definitywnie pokonałem tę przeszkodę. Nie chcę już do tego wracać. Wycierpiałem już tyle i chyba wyciągnąłem odpowiednie wnioski. Póki co powinienem się skupiać tylko na teraźniejszości, która widocznie też chce posprawiać mi trochę problemów.
Tym bardziej cieszę się, że spotkałem tutaj Bleach. Jest ciekawa, inna w dobrym tego słowa znaczeniu. Niczym powiew ciepłego, ale rześkiego powietrza podczas tej zimowej stagnacji. Daje mi nadzieję, że wiosna nadchodzi nie tylko jako pora roku. Liczę na jakąś odwilż w sobie, jakąś zmianę, oby na jak najlepsze.
Chociaż nie powiem, na początku mnie zmroziło, gdy blondynka nagle zamarła i odegrała bezbłędnie rolę przestraszonej. Szczerze nabrałbym się, nawet mimo tego, że przecież nie robiła tak pierwszy raz. Jednak to pawie oczko, które mi puściła raptownie spuściło ze mnie powietrze i parsknąłem niekontrolowanym śmiechem. Może jest jakąś aktorkę? Może gra w kabarecie? Absolutnie się do tego nadaje. Uśmiecham się nadal szeroko, kiedy na mnie burczy. To urocze.
- Podobno wyjątek potwierdza regułę – odpowiadam, chociaż nawet nie ukrywam swojego rozbawienia. Nie spodziewałem się, że gdy wyjdę na prosty spacer w celu głównie dotlenienia się po prawie miesiącu siedzenia w domu dostanę jeszcze taką dawkę humoru. I odprężenia. Wreszcie nie muszę walczyć z kimś na słowa, nie wymieniam się z nią tymi półsłówkami, aby pokazać swoją wyższość czy się chronić, ale ot tak po prostu, dla zabawy. To niezwykle przyjemna odmiana. Chcę, żeby była początkiem czegoś dobrego. Na przykład dobrego obrazu.
- Wiesz, krwią jeszcze nigdy nie malowałem – mówię z pełną powagą, ale oczy nadal zdradzają moje rozbawienie. Zaraz potem zastępuje je zaskoczenie, gdy Bleach żegna się raptownie i w dodatku tak otwarcie To miłe, bo ostatni raz, gdy pocałowałem kobietę dostałem w twarz. – Do szybkiego zobaczenia! – wołam za nią. Stoję jeszcze chwilę w miejscu i przyglądam się jej niknącej w oddali sylwetce. Chyba uśmiecham się trochę jak kretyn.

|zt


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Central Park [odnośnik]31.07.16 13:03
| koniec stycznia, czy początek lutego?

Zmaterializowała się w parku, prawie lądując w zaspie. Szybko jednak otrzepała płaszczyk i rozejrzała się. Miejsce, choć najbardziej urokliwe wiosną i latem, wyglądało naprawdę pięknie nawet teraz, gdy było przykryte śniegiem. Idealne na ich pierwsze spotkanie po tak długim czasie, i obiecane lepienie bałwanów, które w poprzednich latach uskuteczniały na błoniach Hogwartu lub na sylwestrowych zabawach w Dolinie Godryka.
Ale wiele się wydarzyło, odkąd ostatni raz się spotkały. Przez zmiany w życiu Lyry oraz fakt, że początki dorosłego życia zrzucały na nie obie coraz to nowe obowiązki, ich dawna, szkolna przyjaźń została wystawiona na próbę. W Hogwarcie wszystko wydawało się prostsze, poznały się jako dzieci, bo dzielił je zaledwie rok nauki. Spędzały ze sobą czas w dormitorium Gryffindoru, na błoniach czy w bibliotece, w tych cudownych i beztroskich czasach, gdy Lyra nie myślała jeszcze o błękitnej krwi płynącej w swoich żyłach, ani o odpowiedzialności, jaka będzie się z tym wiązać, gdy opuści mury szkoły i dostanie zaproszenie na pierwszy, debiutancki sabat. Wypadek na szóstym roku zamknął drogę do dziecięcych marzeń zainspirowanych sukcesami starszego brata, ale otworzył ją na coś innego, malarstwo, które do tej pory było tylko pasją.
Lyra szczerze pokochała malowanie i szybko zapragnęła osiągnąć więcej. Była nieśmiała i niepozorna, ale nie brakowało jej przecież ambicji. Nie buntowała się przeciwko zaaranżowanym zaręczynom, które spadły na nią tuż przed osiemnastymi urodzinami, bo szczerze lubiła Glaucusa (a mogła trafić znacznie gorzej), uświadomiła sobie też, że to może być dla niej niespodziewaną szansą, by wyrwać się z biedy i osiągnąć coś w swoim młodziutkim życiu. Poza tym, odmowa takiemu rodowi, jak Traversowie, na zawsze położyłaby kres jej śmiałym marzeniom, tak przynajmniej wierzyła, świadoma swojej niższej pozycji, i tym sposobem w grudniu została żoną dużo starszego od niej mężczyzny. Mężczyzny, który nie był jej obojętny i coraz bardziej sobie to uświadamiała.
Nie przewidziała jednak, że zaręczyny, a potem ślub, mogą wpłynąć na inne jej znajomości.
Prawdę mówiąc, obawiała się tego spotkania z Minnie. Obawiała się reakcji byłej Gryfonki, której przyjaźń nadal była dla niej cenna. Wiele rzeczy mogło się zmienić, ale ślub nie sprawiał automatycznie, że Lyra nienawidziła mugoli i osób nieczystej krwi. Może po prostu miała świadomość, że nie mogła już zachowywać się tak swobodnie, jak kiedyś, wałęsać samotnie po mugolskiej części miasta i robić wielu innych rzeczy, które mogła robić przed ślubem, musiała za to robić inne, na przykład bywać na salonach w towarzystwie męża. Chciała jednak spotkać się i porozmawiać w cztery oczy. Cofnąć się myślami do dawnych czasów i przypomnieć sobie beztroskie zabawy na śniegu, nawet jeśli teraz wszystko było inne.
Ale co, jeśli z Minnie skończy się tak samo, jak z Garrettem? Kłótnia z bratem, z dawnym ideałem dzieciństwa, była niczym cierń, który uwierał, a którego nie dało się pozbyć. Stojąc w parku, znowu o nim myślała, o tym, że kilka lat temu w ferie świąteczne to on ją tutaj zabierał, gdy z mamą odwiedzała go w Londynie, a tymczasem teraz od tak dawna ze sobą nie rozmawiali!




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Central Park Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Central Park [odnośnik]14.08.16 21:08
/ 1 luty?? obojętne mi /

Nie bardzo wiedziała, czego się spodziewać.
Już prawie zdążyła zapomnieć o zawodzie, jaki jej sprawiła - i nie chodziło już tylko o bałwanka, powinna zrozumieć, Lyra miała już męża, niedługo zostanie matką, budowała swoje życie gdzieś obok - i Minnie nie mogła jej mieć za złe, że nie była jej całym światem. A jednak, coś zgrzytnęło, Lyra nie zaprosiła jej na swój ślub, a Minerwa wiedziała, dlaczego. Bo nie była dość godna, bo jej ojciec - ojciec, którego kochała, ceniła i którego bynajmniej się nie wstydziła - był tylko mugolem. Przez bite siedem lat szkoły udowadniała na każdym kroku, że czarownica mugolskiego pochodzenia może znacznie przewyższyć umiejętnościami czystokrwistych rozkapryszonych dziedziców, by kilka lat po szkole jej przyjaciółka zrobiła jej coś podobnego. Co więcej, zgodziła się na ten ślub z człowiekiem, którego nawet dobrze nie znała, w imię - w imię czego? W imię idei czystej krwi? Lyro, jesteś dziś bardziej Lyrą Weasley, którą pokochałam, czy już lady Travers, której nikt nie powinien zobaczyć z dziewczyną o moim pochodzeniu? Wstydziła się jej, może nią już gardziła, nie wiedziała. Gdzieś w jej sercu tliła się naiwna wiara w to, że cały ten ślub, całe to zachowanie Lyry, ma drugie dno, którego Minerwa nie dostrzegała. Że może jednak się zakochała, że może jej mąż był złym człowiekiem, że może wydarzyło się coś, co było dla niej niewidoczne. I miała nadzieję, że dziś Lyra jej to powie.
Nie spędziły razem sylwestra, spędziły go osobno, czy nie lepiej bawiłaby się przy bałwanku? Wiedziała dobrze, co się wydarzyło w Hampton Court, gazety się o tym rozpisywały: zmarł stary Travers, pewnie w jakiś sposób powiązany z rodziną jej nieznajomego męża. Glaucusa. Należał do Zakonu Feniksa, przez myśli Minnie przemknęła ponura konkluzja, że być może to jednak Minerwa wie o nim więcej niż Lyra - skoro był Zakonnikiem, decyzja o niewpuszczeniu na ślub mugolaków nie została podjęta przez niego. Tego jednego mogła być pewna - i to jedno martwiło ją teraz najbardziej.
Dostrzegła jej sylwetkę w oddali, lekki wiatr rozwiewał jej ogniste włosy, tak mocno wybijające się z wszechobecnej bieli. Nie zdziwiło jej, że pojawiła się pierwsza - Minerwa wciąż nie miała zdanego egzaminu na teleportację, co niesamowicie utrudniało jej ostatnio życie, wbrew temu, co jej się wydawało, kiedy wprowadziła się do stolicy, kominki nie prowadziły jednak do każdego miejsca  w Londynie. Zatrzymała się, obserwując ją z daleka, wkładając dłonie otulone wełnianymi rękawiczkami do kieszeni, dopiero po chwili ruszając w jej kierunku. Powoli, w zamyśleniu, wiatr powiewał poły jej błękitnego płaszczyka. Stanęła w niewielkiej odległości, na jej bladej, zarumienionej chłodem twarz wstąpił subtelny uśmiech, choć oczy się nie uśmiechnęły.
- Lyra - przywitała się niepewnie, podchodząc bliżej dziewczyny, w końcu - zarzuciła jej ramiona na szyję, przytulając się do niej tęsknie, coś w niej pękło, a opory zostały przełamane.
Cieszę się, że nic ci nie jest.


Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?




Minnie McGonagall
Minnie McGonagall
Zawód : Kariera naukowa
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Be careful as you go,
cos little people grow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1950-minerwa-mcgonagall https://www.morsmordre.net/t1967-niktymene#27808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f264-maxwell-lane-17 https://www.morsmordre.net/t3014-skrytka-bankowa-nr-559 https://www.morsmordre.net/t3213-minnie#53350
Re: Central Park [odnośnik]15.08.16 10:10
| ok, to jakoś na początku lutego, może 5-6?

Bała się tego spotkania. Skoro nawet Garrett, któremu zawsze tak bardzo ufała i z którym relacje zawsze miała za coś absolutnie stałego i niepodważalnego, tak ją potraktował, na co miała liczyć teraz? Czego mogła spodziewać się po przyjaciółce ze szkolnych lat? Wiedziała, że Minnie jest odległa od szlacheckich ideałów, ale jej, Lyrze, przecież nigdy to nie przeszkadzało, wręcz nie wyobrażała sobie delikatnej, wrażliwej Minnie w tym świecie. Bardzo zdolnej i bystrej Minnie, której talentu do transmutacji mógłby pozazdrościć niejeden czarodziej czystej krwi. Ale kiedyś nie wyobrażała sobie w nim również siebie, a jednak nadszedł taki czas, kiedy zapragnęła zostać prawdziwą szlachcianką. To przyszło samo, nawet nie wiedziała, kiedy. Tak samo, jak nawet się nie obejrzała, kiedy matka powiedziała jej o czekających ją zaręczynach. Tak samo, jak sowa przyniosła wieść o przyspieszeniu ślubu, przesuniętego ze stycznia na końcówkę grudnia. Wszystkie zmiany w jej życiu pojawiały się nagle, wywracając jej naiwną rzeczywistość do góry nogami. Nie o wszystkich mogła decydować, bo ani zaręczyny, ani ślub, nie były jej własną inicjatywą, zostały zaaranżowane przez Traversów. Nie mogła nawet zaprosić na ślub własnych znajomych, bo to nie ona, ani nawet nie Glaucus mieli decydujące zdanie w kwestii listy gości, a rodzice Glaucusa, którzy wiedząc, że ani ich syn, ani Lyra nie są osobami o absolutnie nieskalanej opinii, woleli wziąć sprawy w swoje ręce, by uniknąć skandalu i nie narazić się rodom. Tym sposobem Lyra nie mogła zobaczyć na ślubie Minnie, choć ta z pewnością wyglądałaby prześlicznie w zwiewnej sukience druhny. Tylko czy czułaby się dobrze wśród tych wszystkich szlachciców, często nastawionych wrogo lub przynajmniej podejrzliwie wobec osób nieczystej krwi? Pewnie nie, bo nawet Lyra czuła się niezręcznie pod oceniającymi spojrzeniami niektórych.
Gdyby wiedziała, jak skończy się sabat, wolałaby pojawić się w Dolinie Godryka, może namówiłaby męża, by pojawił się tam z nią, chociaż pewnie nie wypadało opuścić pierwszego sabatu po ślubie. Żadne z nich nie wiedziało, że wydarzy się coś tak strasznego, że posadzki Hampton Court spłyną krwią nestorów i kilku innych czarodziejów. Minął ponad miesiąc, ale wciąż doskonale pamiętała ten widok, powracał do niej w snach pomiędzy majakami o zimnych i ciemnych korytarzach Tower, zielonym świetle uderzającym w aurora w mieszkaniu na Nokturnie, topieniu się i ściskających ją dłoniach. Intensywność koszmarów słabła im lepiej opanowywała oklumencję, ale nadal się pojawiały, może za sprawą uszkodzenia w jej pamięci?
Stała tak w parkowej alejce i patrzyła, po niedługim czasie dostrzegając drobną, jasnowłosą sylwetkę, którą tak dobrze pamiętała. Z tej odległości Minnie sprawiała wrażenie, jakby się wahała. Lyra, patrząc na nią, poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle, jak wtedy, gdy materializowała się na ulicy przed kamienicą Garretta i spoglądała z tęsknotą w jego okna, czekając i jednocześnie bojąc się, kiedy go ujrzy.
Ale zaraz miała nastąpić chwila prawdy. Także Lyra zaczęła powoli iść w stronę Minnie i po chwili już stały naprzeciwko siebie, obserwując się wzajemnie podczas tego pierwszego spotkania od dłuższego czasu. Pierwszego po ślubie Lyry. Najbardziej niezręcznego w ich młodym życiu.
- Minnie – powiedziała cicho, a kiedy Minerwa objęła ją, także Lyra wyciągnęła dłonie i odwzajemniła uścisk. – Dobrze cię znowu zobaczyć. Cieszę się... Że chciałaś się spotkać.
Po chwili znowu się od siebie odsunęły.
- Wiem, że to wszystko może wyglądać dziwnie, ale w moim życiu naprawdę sporo się zmieniło – dodała po chwili. Było to zresztą widać, Lyra wyglądała teraz bardziej jak przystało na młodą szlachciankę, ale jej zielone oczy, choć poważniejsze i mniej ufne, błyszczały tak jak dawniej. – Musiałam się tam pojawić, po prostu musiałam! A potem... to wszystko tak okropnie się skończyło – westchnęła, starając się nie myśleć o feralnym zakończeniu sabatu. – Nie wiem, jak mogę ci wynagrodzić te ostatnie kilka miesięcy, kiedy... – Kiedy co? Kiedy absorbowały ją nowe, szlacheckie oraz malarskie obowiązki? Kiedy w jej życiu tyle się działo, i to nie zawsze przyjemnych rzeczy, ale przyjaciółka o tym nie wiedziała, bo widywały się znacznie rzadziej niż kiedyś? – Kiedy się nie widziałyśmy – zakończyła kulawo, z lekkim rumieńcem na policzkach, bo wciąż tkwiła pomiędzy nimi pewna niezręczność. Lyra nie była pewna, czy ich relacje wrócą do tego, co było, czy może ulegną zmianie, jak te z braćmi, na myśl o których przez jej jasną buzię znowu przemknął cień.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Central Park Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Central Park [odnośnik]22.08.16 14:34
może być 5

W moim życiu dużo się zmieniło. Lyra już na start przypomniała jej o przepaści, jaką między nimi zbudowała, a Minerwa ciekawa była, czy przyajciółka jej to w jakikolwiek sposób wytłumaczy. Spędzała dnie i noce na rozczytywaniu się w starych księgach, przejrzała pół olbrzymiej hogwardzkiej biblioteki i pozjadała już więcej rozumów, niż mieściło się w jej własnej głowie, a wciąż nie mogła zrozumieć, co mogło sprawić, że Lyra z jej przyjaciółki, normalnej, przyjaznej dziewczyny, zamieniła się w kogoś, komu na pieniądzach zależy bardziej niż na przyjaciółce. Bo czymże innym był ten ślub z mężczyzną, którego Lyra nie znała? Odwieczną kultywacją idei czystości krwi, idei sprzecznej z istnieniem Minerwy, idei jej wrogiej i automatycznie stawiającej ją w opozycji. Idei wymierzonej w jej ojca bezpośrednio, ojca, którego Minerwa kochała i jakiekolwiek insynuacje, że fakt, że ten był mugolem, mógłby mieć na to jakikolwiek wpływ, kwitowała odważnym śmiechem. Niegdyś była Gryfonką, wychowanką Gryffindora, potrafiła stawiać właściwe wartości ponad pustymi i potrafiła gardzić tymi, którym właściwa hierarchia pozostawała obca. Kiedyś to byli Ślizgoni, grupka młodych arystokratów zbyt wysoko zadzierająca nosa, by ujrzeć je - w ich ślepych oczach malutkie, w rzeczywistości większe od nich. Lyra zmalała. Straciła godność. Jej hierarchia wartości obróciła się drastycznie. Wolała ich towarzystwo niż towarzystwo osób brudnej krwi, dokonała wyboru.
Mimo to Minerwa pozostawała zdeterminowana, wierzyła w swoich przyjaciół, bo też dobierała ich uważnie. A przynajmniej tak jej się dotąd wydawało. Znała Lyrą jako normalną dziewczynę - nie ozłoconą panienkę z domu, któremu się wydaje, że jest lepszy od innych. Co dziwne, bo Traversowie, co wiedziała z zajęć historii magii, nigdy dotąd nie występowali przeciwko mugolom. Coś się zmieniło?
- Miałyśmy ulepić bałwanka - rzuciła w nicość, zastanawiając się, czy lady Travers wciąż odpowiadały takie niegodne rozrywki. Gdyby ujrzał ją tutaj reporter Czarownicy lub członkowie jej rodziny, taką - bawiącą się, jak to śmiesznie brzmiało, motłochem - z pewnością nie zostawiliby tego bez odzewu. Skandal, lady i półszlama. Ale Minerwa się nie przejęła, pochyliła się, zbierając z ziemi garść śniegu, formując ją w niewielką kulkę. To Lyra dokonywała wyboru, nie ona. - Zacznę od głowy, na przyjęciu w Dolinie Godryka wyszła mi doskonała. Niestety, profesor Bartius... - westchnęła nad zepsutym bałwankiem, zupełnie jakby to miało w tym momencie większe znaczenie. Nie miało, wiedziała o tym.
- Lyra, jestem przekonana, że zrobiłaś dokładnie to, co podyktowało ci serce - odparła, zmieniając temat i powracając do słów przyjaciółki, tym razem spoglądając jej prosto w szmaragdowe oczy. Zraniła ją swoim zachowaniem, ale o tym wiedziała, nie była przecież głupia. Jeśli nie miała zamiaru się z tego tłumaczyć, Minerwa nie miała zamiaru jej do tego zmuszać.


Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?




Minnie McGonagall
Minnie McGonagall
Zawód : Kariera naukowa
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Be careful as you go,
cos little people grow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1950-minerwa-mcgonagall https://www.morsmordre.net/t1967-niktymene#27808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f264-maxwell-lane-17 https://www.morsmordre.net/t3014-skrytka-bankowa-nr-559 https://www.morsmordre.net/t3213-minnie#53350

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Central Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach