Wydarzenia


Ekipa forum
Carkitt Market
AutorWiadomość
Carkitt Market [odnośnik]31.07.16 22:20
First topic message reminder :

Carkitt Market

★★
Carkitt Market jest popularnym centrum handlowym ukrytym pod szklanym dachem, które zostało zbudowane tuż przy ulicy Pokątnej. W środku znajduje się mnóstwo przeróżnych sklepów - zarówno tych wykwintniejszych, jak i o cenach przystępnych dla przeciętnych czarodziejów - wskutek czego o każdej porze dnia można natrafić tu na tłumy. Do spotkań w Carkitt Market zachęcają także liczne kawiarenki znane z serwowania najznamienitszego ciasta dyniowego.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carkitt Market - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Carkitt Market [odnośnik]04.06.19 7:00
Michael i Coriander znaleźli się chyba w podobnym, starokawalerskim, momencie życia, w którym dopadały ich myśli o założeniu rodziny, dzieci ich kolegów rosły jak na drożdżach, ale oni sami pozostawali zamknięci we własnym świecie i chyba zbyt wessani we własną rutynę aby otworzyć się na życie małżeńskie. Ale przynajmniej mieli swoją przyjaźń! Żadna dziewczyna nie zagościła w życiu Michaela równie długo, jak Coriander. Jego najdłuższe, beznadziejne i nieskonsmowane zauroczenie trwało już prawie osiem lat, ale Lovegooda poznał przecież jako trzynastolatek. Pomimo tak długiej znajomości pozostawali na przeciwnych biegunach w kwestii osobowości czy podejścia do życia. Czasami Michael zupełnie nie rozumiał Coriandra, ale czasami rozumieli się bez słów i te momenty bywały naprawdę piękne i cenne. Szczególnie, że dotyczyły zwykle ważnych i trudnych kwestii, jak na przykład niedawnej izolacji Tonksa, tak dziwnie podobnej do zniknięcia Lovegooda. Michael czuł się winny rozluźnienia kontaktów z rodziną i przyjaciółmi po przemianie w wilkołaka i czasami zdarzało mu się zapominać, że Cory jest chyba jedyną osobą, która nie chowa do niego urazy o tamte miesiące i rozumie. Tonks też cieszył się, że pomimo trudności losu - trudności, z którymi z nich każdy musiał się zmagać sam - wrócili do swojego życia.
-Bo teraz mija już sezon na dynie, szczególnie w tą pogodę. - skomentował praktycznie preferencje smakowe Coriandra, bo nie wpadło mu do głowy, że za preferencją do spożywania ciasta dyniowego w październiku może kryć się cokolwiek innego niż jakość dyni.
Nawet jeśli Coriander był przyzwyczajony do bycia półprzeźroczystym, Michael nigdy nie pogodzi się z tym, że niektórzy traktowali jego przyjaciela wręcz lekceważąco. Dla niego Lovegood był jak najbardziej realny i potrącanie go na ulicy było zwyczajnie niegrzeczne, nawet jeśli Cory bywał trochę...rozproszony lub nie zauważał, że zastawia komuś drogę. Tonks wiedział, że on sam wygląda zbyt groźnie aby trącać go bez słowa "przepraszam", więc złościło go, że ludzie traktowali Coriandra z większym lekceważeniem. Zacisnął jednak tylko bezsilnie usta i ruszył za przyjacielem, nie zdążywszy go w porę powstrzymać przed wejściem w menu (na szczęście sam się zreflektował).
-U ciebie niezbyt wiele, a w świecie...sporo. - uśmiechnął się do swojego polityczne niezorientowanego przyjaciela, ale jego oczy pozostały smutne.
-Dwa ciasta dyniowe, proszę. - zamówił, wiedząc, że inaczej potrwałoby chwilę zanim Coriander przypomniałby sobie o tym prozaicznym obowiązku. Ciasta dyniowe nie brały się w końcu znikąd, nawet w magicznym świecie. -Napoje domówimy później. - obwieścił kelnerce, dając przyjacielowi szansę zastanowienia się nad wyborem. Sam zwykle pijał czarną kawę, mocną jak whiskey (lecz w inny sposób).
Gdy kelnerka odeszła, nachylił się nieco do Coriandra, aby tylko on mógł go usłyszeć.
-Mamy nowego Ministra Magii, Malfoya. Nie cierpi mugoli, mugolaków i aurorów i trzyma z konserwatywną arystokracją. Boję się, że lada moment mnie zwolnią, Cory. - Lovegood był jedną z nielicznych osób (jeśli nie jedyną), którym Mike bezproblemowo przyznawał się do lęku, nie udawając siły ani nie dając ponieść się dumie. Wiedział też, że jego przyjaciel nie orientuje się w takich ogólnikach jak poglądy nowego Ministra i szersze konsekwencje, jakie jego decyzje mogą nieść dla świata czarodziejów. Wyłożył mu więc bezpośrednio jedną z takich potencjalnych konsekwencji. Niechęć do szlam i aurorów w Ministerstwie rosła, a Mike był nie tylko mugolakiem, ale też szlamą-wilkołakiem. Idealny kandydat do zwolnienia pod byle pretekstem. Cory wiedział, że powrót do pracy był jednym z głównych bodźców, które przełamały polikantropią depresję Tonksa. I że zwolnienie na powrót odebrałoby mu cel w życiu (kariera nie była najbardziej szlachetnym celem, ale lepszym niż bezczynne i samotne siedzenie w chatce w oczekiwaniu na pełnie, no i Mike zawsze był trochę pracoholikiem) i pewnie złamałoby mu serce.


Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Zaręczony
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Wilkołak
Carkitt Market - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t7129-wilkolak-mugolak https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Carkitt Market [odnośnik]01.05.20 14:00
19 V 1957

Jeden z raportów, które zostały mu przesłane przez Hopkirka, wspominał o obecności podejrzanych typów w Dziurawym Kotle, a wśród kilkuosobowej grupy znajdował się Eric Larson, niegdyś ścigany za stosowanie czarnej magii, przez dwa lata nieuchwytny. Dwójka patrolujących aurorów nie mogła wyjść mu naprzeciw, kiedy istniało ryzyko, że w jego obronie staną wcale nie mniej niebezpieczni towarzysze. To było do przewidzenia, że szumowiny zaczną ściągać do stolicy, szukając dla siebie szansy na zysk czy nowych możliwości. Skoro zdarzało się, że zaklęcia, również te mroczne, latały w powietrzu samopas i nie trzeba było brać za nie odpowiedzialności, jeśli trafiały w kogoś o niegodnej krwi, Londyn stał się atrakcyjnym miejscem dla wszelkiego plugastwa. Kieranowi już kilkukrotnie wytknięto, że zbyt łatwo zapomina o tym, iż w mieście dalej znajdują się osoby postronne, niewinne, nieświadome nawet tego, o co toczy się cała walka. O wiele prościej było myśleć, że na ulicy prędzej spotka się jakieś bydle niż kogoś szukającego ratunku, bo chwilę zawahania można było przypłacić życiem.
Chciał sprawdzić, dlaczego kanalie zbierają się w okolicy Pokątnej. Czy było to związane z jakimś konkretnym ruchem w okolicy? Ponoć ludzie wciąż próbowali żyć normalnie, w miarę możliwości prowadzić swoje interesy, dbać o lokale i klientów, jacy im pozostali. Rineheart wolał to zbadać, tak na wszelki wypadek, obawiając się tego, że nokturnowe zwyczaje rozlały się również na porządną część czarodziejskiego Londynu.
Wdzieranie się w pojedynkę do miasta nie było rozsądne, lecz nie zamierzał narażać kogokolwiek z powodu swoich własnych przypuszczeń. Tym razem nie przemykał się ulicami pod osłoną nocy, co nastręczało dodatkowej trudności. Nawet pomyślał o tym wcześniej, nim zdecydował się opuścić domostwo, ale za cholerę nie mógł znaleźć kaszkietu. W jego głowie zrodził się pomysł, aby sztywny daszek naciągnąć mocno na czoło, lecz plan spalił na panewce już na etapie przygotowań. Maszerował więc z naciągniętym na głowę ciemnym kapturem stanowiącym część długiego płaszcza, próbując jak najlepiej zakryć twarz i jednocześnie nie ograniczać tym sobie znacząco pola widzenia. Obawiał się, że tym jednym elementem ubioru ściąga na siebie więcej uwagi niźliby sobie życzył, a nocą byłoby to mniej podejrzane. Z drugiej strony ludzie zawsze wyczekują, że zagrożenie nadejdzie właśnie późną porą, w blasku słońca instynktownie człowiek czuje się bezpieczniej.
W miarę możliwości wybierał te wąskie uliczki, choć czasem musiał przeciąć większe ulice, już nie tak tłoczne co kiedyś, ale należało liczyć się z tym, że jednak kogoś się na nich ujrzy. Trudno było nie zauważyć rozwieszonych na murach plakatów. Nawet na ścianach opuszczonych kawiarenek w Carkitt Market, w okolicy Pokątnej, roiło się od ruchomych podobizn członków Zakonu. Ciężkie czasy nadeszły dla porządnych ludzi, zwłaszcza dla bojowników walczących w imię dobra.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 53
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
when we all fall asleep where do we go
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t5891-aurorskie-sprawki#139384 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Carkitt Market [odnośnik]01.05.20 14:00
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Carkitt Market - Page 5 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Carkitt Market - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Carkitt Market [odnośnik]12.01.21 1:15
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec przed centrum handlowym list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:


Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:

  • Rody Ogden – mugolski urzędnik, znaleziony martwy na poboczu jednej z dróg, jego ciało posiadało ślady po czarnomagicznych torturach.
  • Caradoc Morgan – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.
  • Edmund Rodgers – sklepikarz na Ulicy Śmiertelnego Nokturna. Został znaleziony martwy w jednym z parków. Zmarł na wskutek gwałtownego urazu głowy. W okolic znaleziono ślady po magicznym pojedynku.



Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Carkitt Market - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta http://morsmordre.forumpolish.com/f5-powiazania http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Carkitt Market [odnośnik]28.02.23 17:33
6 lipca 1958


A co, jeśli walnie w Ministerstwo? A co jeśli bym tego chciała?
To głupie tak myśleć, ale nie skupiam się na własnym kroku, a właśnie tym cichym życzeniu, niewypowiedzianym, niegrzecznym i zupełnie abstrakcyjnym. To coś nadal błyszczy na niebie, złowrogo i dziwacznie, dopełniając wrażenia surrealistycznej rzeczywistości, która nosi nazwę zawieszenie broni.
Tego dnia śniło mi się nawet – lub sobie to zmyśliłam – że wielka kometa lecąca na niebie to zmyłka, pułapka i absolutne apogeum; przedsmak tego co miało nadejść, kiedy zawieszenie się odzawiesi.
Znam Londyn; znam go na wylot, jednocześnie nie potrafiąc rozróżnić konkretnych ulic od dobrych kilku miesięcy, kąpiących stolicę w szarudze i względnej czystości, podkreślanej w każdym kolejnym wydaniu Walczącego Maga, plakacie informującym o zwycięstwie i rozporządzeniu, w końcu na korytarzach Ministerstwa, które pokonuję ze ściśniętym żołądku.
Jak będzie dzisiaj?
Ile dowiem się na temat tego dziwnego zjawiska na niebie, jak długo potrwa cała sytuacja pauzująca wojnę i w końcu jak wysoki będzie stosik dokumentów lądujący na moim biurku, absolutnie nieposortowanych dokumentów z błędnie wypełnionymi danymi; gmach Ministerstwa plasuje się na horyzoncie mojego wzroku, tuż za szklanym centrum handlowym, a ja instynktownie sięgam różdżki, gdyby komuś na wejściu zachciało się rutynowej kontroli tożsamości.
Mam szczęście, albo ogromnego pecha – w ułamku sekundy waham się jeszcze pomiędzy dwoma, bo zderzenie z niskim, krępym mężczyzną wydłuża moment od rozpoczęcia nielubianej pracy, jednocześnie ściągając na mnie potencjalny gniew przełożonego. Lawiruję i manewruję, z ust wylatuje ciche och, mielę nawet między zębami niedbałe przekleństwo, a wtedy coś błyska mi przed oczami.
Coś złoto-białego, na wisiorku z równie intensywnie żółtego kruszcu; zanim zidentyfikuję to, co mignęło przed moją twarzą, czuję ciągnięcie w lędźwiach, strach w głowie, panikę w ustach. Obawa przed upadkiem na mokry chodnik jest instynktowna; instynktownie też sięgam w prawo, pragnąc spotkać jakikolwiek opór, choć ten, który dosięgam, jest dość miękki.
W końcu w moich palcach zostaje materiał koszuli, szarpnięcie pępka sprowadza chęć wymiotów, a kiedy kolana spotykają się z podłożem, w moich uszach jest tylko hałas.
Coś dudni, krzyczy, wrzeszczy.
Dłonie sięgają uszu, powieki zaciskają się mocno; nie ma szklanego pasażu, nie widzę stoisk i tłumu ludzi kupujących lub spieszących się dalej, mając za Carkit Market jedynie nieistotny przystanek. Nie ma już Carkit Market.
Widzę za to mężczyznę obok siebie, leżącego tuż przy mnie, podnoszącego się z ziemi w tej samej chwili co ja. Wzrok pada na dłonie – są brudne od błota i czerwieni.
Od krwi.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Carkitt Market [odnośnik]17.03.23 18:40
Zastanawiał się dlaczego ostatnimi czasy ma jakiegoś pojebanego pecha. Czy to przez ekspansję Familii na Warwick, czy przez to, że dziwka fortuna zdawała się go nienawidzić, czy może przez tę jebaną kometę. W zasadzie, czynników mógłby wymienić jeszcze kilka, ale już te trzy wystarczyły by dostatecznie zepsuć mu humor i utwierdzić w przekonaniu, że cokolwiek się dzieje ― będzie tylko, kurwa, gorzej.
Dzisiejszy poranek spędził w tej “lepszej” części Londynu, choć nie do końca wiedział, czego tu właściwie szuka. Wspomnień? Ducha starych czasów? Jego miejsce było na Nokturnie, w rynsztoku społecznym, nie na wysprzątanej ulicy pełnej osób spieszących do pracy lub domu. Czuł, że tu nie pasuje. Może nie ściągał natarczywych spojrzeń, nie wyróżniał się przesadnie z tłumu, bo nawet jak na oprycha, wyglądał całkiem porządnie, ale czuł, że tu nie pasuje.
Z tą myślą przystanął na moment przed jednym ze skrzyżowań i łypnął w górę, na kometę. Jarzyła się na niebie wciąż tak samo agresywnym światłem, wcale nie słabła i nie dawała za wygraną. Czy to będzie już stały element codzienności? Czy będą musieli trwale dostosować się do kolejnego intruza na niebie, który rozpraszał miękkie cienie skrywające winy i przestępstwa?
Co za gówno ― podsumował mruknięciem, nieprzychylnie łypnął w stronę jakiejś kobiety, która posłała mu spojrzenie pełne świętego oburzenia. Zapaliłby. Gdyby tylko miał jednego, jebanego papierosa ― zapaliłby.
Wepchnął dłonie głębiej w kieszenie spodni i powlókł się dalej; przed siebie, dokądkolwiek, nie ważne. Chciał się uwolnić od chujowych wspomnień, od chujowych sentymentów i równie chujowych więzów rodzinnych, które nie dawały mu ostatnio spokoju. Dobrze zrobił, odcinając od siebie Hectora? Widział po listach jak spuścił z tonu i jak mocno się zdystansował, ale przecież poświęcił kurwa wszystko by tak właśnie się stało. O co mu teraz chodziło?
Sam już nie wiedział.
Pogrążony w niewesołych rozmyślaniach nawet nie zauważył dokąd doszedł, nie rozpoznał rysującego się w oddali gmachu Ministerstwa Magii, który przecież znał tak dobrze. Nie zauważył, nie wyczuł, że dziwka fortuna czai się za rogiem i tylko czeka na okazję by spierdolić mu dzień. Nie zrozumiał nawet wtedy, kiedy wpadła na niego jakaś dziewczyna, szukając w nim ratunku przed upadkiem.
Zrozumiał, kiedy pociągnęło go za nią.
Padł na ziemię jak worek kartofli, nie zdołał zwinnie osłonić głowy ramieniem, ani zamortyzować upadku; rąbnął głową w płytę chodnikową z taką mocą, że aż zadzwoniło mu w uszach, a przed oczami pojawiły się mroczki i Merlin tańczący kankana.
Kurwa ― podsumował całe to wydarzenie i ciężko przekręcił się na bok, na oślep podparł dłońmi i… ― Ja pierdolę ― skwitował, widząc, że dłonie wsadził w kałużę krwi. Nie był to dla niego widok specjalnie przykry, czy niecodzienny; bardziej zaskakujący.
Zaklęcie świsnęło mu nad głową, gdzieś w oddali potoczyły się krzyki, a reszta odgłosów ― dudnienie, wrzaski, świsty i trzaski ― pojawiały się stopniowo, jakby dopiero teraz odzyskiwał słuch. Obejrzał się na przymusową towarzyszkę, jeszcze nie rozumiejąc co się stało, choć może nie musiał ― sytuacja była chujowa i bez zrozumienia.
Uważaj! ― Szarpnął ją za ramię i pociągnął do siebie, ratując przed ciśniętą w eter skrzynką na listy. Ta wbiła się z impetem w miejsce z którego przed sekundą ją zabrał, dobitnie ukazując, że była cal od śmierci. ― Co tu się odjebało? Coś ty, kurwa, narobiła? ― warknął, przytrzymując ją za nadgarstki; boleśnie i bez śladu skruchy, jak ktoś nawykły do podobnych chwytów.
Mógł nie wiedzieć, co się stało, mógł nie wiedzieć, jak to odkręcić. Ale wiedział, że to wszystko jakoś musi wiązać się z nią. Że to ona jest teraz kluczem.


You get what's due, I'd square the vendetta
You get it together, it's a matter of time

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : kryminalista
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
No tellin' what I'd do
With my hands stuck on you
No tellin' what I'd do
With my hands
OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t11554-soul-for-sale#358093 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Carkitt Market [odnośnik]19.03.23 16:11
Momentalnie robi mi się niedobrze, ale zamiast wymiotów, czuję w ustach tylko ciężkie powietrze. Wciska mi się do gardła, tak że na moment zapominam jak się oddycha. Kiedy świadomość wraca - stopniowo, odsłaniając następne karty rzeczywistości, nie potrafię zrozumieć zbyt wiele.
Wzrok rejestruje krew na moich dłoniach, biodro i cały lewy bok upomina się o uwagę drażniącym bólem; ale niespecjalnie mam sposobność przejąć się własnym stanem, bo coś krzyczy, potem uderza, a kiedy obok mnie przelatuje zielone światło, czuję, jak coś - a raczej ktoś - ciągnie mnie w swoim kierunku. Metalowe pudełko wbija się w ziemię, rozbryzguje mokre od deszczu podłoże i brudzi ubranie; zarówno moje jak i jego - tego, który zaciska dłonie na moich nadgarstkach.
- C-co? Ja... - zaczynam, nie wiedząc jakie słowa powinnam wypluć z ust; z całą konsternacją i przerażeniem, które powoli przejmują kontrolę i nie dają dojść do słowa racjonalności mu się przyglądam. W końcu rozpoznaję; jego imię mam już na końcu języka, ale nie wybrzmiewa. Zamiast tego mój wzrok jeździ po otoczeniu, dostrzega, że okolica wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze chwilę temu. Dostrzega kurz i leżące klocki na ziemi; klocki, w których dopiero po chwili rozpoznaję ciała. Przekleństwo więźnie mi w gardle, strach zakradał się powoli by teraz eskalować; cofam się, choć sama nie wiem dokąd. Jego ręce wciąż mnie trzymają, a ja panikuję paskudnie i zaczynam się szamotać.
- To nie ja! - cokolwiek tutaj się dzieje, nie jestem sprawcą. Nie mogę być. Nie, nie nie.
Szumi mi w uszach, a na podniebieniu czuję smak krwi - swojej czy czyjejś, niczego nie jestem już pewna. Dostrzegam następne elementy krajobrazu; zdewastowanego, pogrążonego w chaosie. Chodnik na wpół zniszczony, błoto mieszające się z krwią, trupy, światła, wybuch, wrzask. Śmierć.
Dostrzegam dziwne oznaczenie na budynku niedaleko, a później mundury na sylwetkach, które gdzieś nas otaczają. Jak w kostiumowym filmie. Gdzie, do cholery, jesteśmy?
- To nadal Londyn? - syczę, niemal jękliwie, głową rozglądając się na wszystkie strony, to samo próbując robić w gąszczu swoich myśli, spłoszonych i irracjonalnych. Co się stało?
- Kurwa, puśćże mnie wreszcie! - krzyczę, bo on nadal oplata palcami moje nagarstki, za plecami słyszę śmiercionośne zaklęcie, które wbija się w szeroką okiennicę starego budynku. Sklep z płytami analogowymi. Ten sam, który stoi dziś przed Carkitt Market.
To nadal Londyn.
Potrzebuję chwili, żeby zrozumieć, że on jest prawdziwy. Że wszystko wokół dzieje się naprawdę, choć przypomina drastyczny koszmar. Co on do cholery tu robi? Wspomnienie dawnego życia i dziwacznej sytuacji na wsi wślizguje się do mojej głowy, ale nie potrafię na dłużej się na nim skupić. Nie teraz.
- Musimy się schować. Gdziekolwiek - wyrzucam z siebie, serce w piersi obija się o żebrową klatkę jak oszalałe. I w kolejnej dawce pompowanej krwi przypominam sobie o złotym wisiorku. Tym, którego mężczyzna na ulicy obracał między palcami.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Carkitt Market [odnośnik]26.03.23 12:36
Wszystkie słowa, które cisnęły mu się na usta były jebanymi przekleństwami. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, ani jakim kurwa cudem; co się stało i dlaczego. Jedyną kotwicą łączącą go z tym co znane była ona ― jebana panikara. Z początku miał jeszcze w sobie jakieś pokłady cierpliwości, może nawet łagodności, ale narastające wokół huki, krzyki i wybuchy niczego mu nie ułatwiały. Kiedy dziewczyna zaczęła się szamotać ― mocniej wpił palce w jej nadgarstki, nie dbając o to, czy sprawia jej ból. Była jedyną stałą wśród otaczających zmiennych, więc naturalnie przypisał jej całą winę za tę pojebaną sytuację.
Jak nie ty, to kurwa kto? ― warknął; błękitne oczy błysnęły gniewem. ― Helga Hufflepuff?
Jedyna stałą wśród zmiennych ― ta myśł kołatała mu się w głowie niezmiennie od momentu w którym wykwitła po raz pierwszy. Zdał sobie sprawę z tego, że skądś ją kojarzy, że zna barwę głosu, a ciemne oczy przywołują bliżej nieokreślony obraz. Wspomnienie ciemnozielonej koszuli munduru brygadzisty mignęło mu przed oczami, podobnie jak widmo jakiejś zapadłej dziury chuj-wie-gdzie.
Nie wiem ― burknął, ale zanim zdołał powiedzieć cokolwiek więcej, puścił jedną jej rękę i osłonił własną głowę ramieniem, skulił się nieznacznie. Gdzieś niedaleko znowu wyjebało powietrze z hukiem, przemknęły kolejne wiązki zaklęć. ― Kurwa ― powtórzył po raz kolejny, odkaszlnął pyłem, puścił ją w końcu i osłonił się przed kolejną falą gruzu z nikąd.
Otarł oczy brudną dłonią, przymrużył powieki. Wszechobecny pył i dym gryzły w gardło, wdzierały się do nosa, utrudniały oddychanie, widoczność też pozostawiała wiele do życzenia. Szybko omiótł okolicę wzrokiem, ale obraz nadal pozostawał dla niego niezrozumiały, nie potrafił ogarnąć tego, co się stało, gdzie wylądowali i dlaczego Londyn wygląda jak podczas Bezksiężycowej Nocy, albo nawet kurwa gorzej.
Co ty, kurwa, nie powiesz ― burknął kąśliwie, ale nie tracił więcej czasu na przepychanki słowne. Mimo szoku i bolącego od upadku biodra, podniósł się z ziemi zwinnie i płynnie; nie wyprostował sylwetki, pozostał przy ziemi, mocno pochylony, przyczajony. Pomógł jej się pozbierać, widział przecież, jak mocno zawładnęła nią panika. Złapał ją za rękę ― tym razem bez tamtej siły, ale wciąż stanowczo ― i odciągnął w bok, byle dalej od ulicy. Przemknęli po połamanym chodniku, Victor dostrzegł znajomo wyglądający zaułek i pociągnął towarzyszkę w tamtą stronę.
Stała wśród zmiennych, powtarzał sobie za każdym razem, kiedy nachodziła go ochota, żeby ją zostawić w pizdu.


You get what's due, I'd square the vendetta
You get it together, it's a matter of time

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : kryminalista
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
No tellin' what I'd do
With my hands stuck on you
No tellin' what I'd do
With my hands
OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t11554-soul-for-sale#358093 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Carkitt Market [odnośnik]28.03.23 17:19
Ciemnozielone mundury, dziwaczne nazwy, kursywa na znaku – mielę wszystkie nowe informacje i chcę wrzucić w konkretny filtr, ale żaden z nich nie działa. Chodnik wygląda zupełnie inaczej, okolica – pomijając wybuchy, zaklęcia, krew i martwe ciała – jedynie strzępkowo jest podobna do Londynu.
Walczę z uchwytem jego dłoni tylko przez chwilę, w panice przejmującej władzę nad ciałem ignoruję ból i się wierzgam, do momentu czerwonych pręg na skórze, łez w oczach i rozdrażnienia w słowie – wypluwam z siebie nieskładne przekleństwa, uchylam i znowu podnoszę.
– To Londyn – wyrokuję w końcu, z ciężkim bezdechem na piersi. Te same znaki, ta sama strzałka z napisem Pokątna. Inni ludzie, inny wymiar, inna rzeczywistość.
To wojna?
Na pewno nie ta trwająca obecnie, bo Londyn jest bezpieczny, a ludzie tak nie wyglądają; kolejne fragmenty pozornej racjonalności sklejają się w twory, które mają doprowadzić mnie – nas – do odpowiedzi. Jakiejkolwiek.
Puszcza mnie; prawie w momencie, w którym znów się unoszę, wyzywam go od najgorszych skurwysynów i piszczę jak opętana – ale, ku chwale Merlina, chowam to wszystko na bok i, zaraz po tym jak wycieram policzek z mokrej, czerwonej brei, odzyskuję coś, co mogłoby przypominać rezon.
– To ten naszyjnik – mamroczę, bardziej do samej siebie, choć na pewno mnie słyszy; zwłaszcza kiedy wstajemy i drepczemy przez chodnik w bok. Od głównego pola – bitwy, rzezi, cokolwiek się tam rozgrywa – dzieli nas wysoka ściana kamienicy.
– Ten cholerny naszyjnik, to zmieniacz czasu! – wyrzucam z siebie w końcu, gestykulując, zaraz potem przykładając plecy do budynku, w próbach odzyskania oddechu, nerwów, rozumu finalnie.
– Cofnęło nas w czasie… – wypowiadam zaraz potem, wzrok gorączkowo znów krąży po okolicy; po mundurach, po ciałach, po zaklęciach i specyficznym budownictwie. Ten pieprzony nieznajomy.
Aktówka w miejscu, w którym wylądowaliśmy jest otwarta; gdzie jest jej właściciel? Spojrzenie zaczyna krążyć znowu; szukam niskiego, krępego czarodzieja, tego, na którego wpadłam jeszcze chwilę temu na Carkitt Market. Co za gumochłon używa takich przedmiotów na środku ruchliwej ulicy?
Fakt, że myślałam, że zmieniacze czasu są poza zasięgiem zwykłych ludzi zostawiam dla siebie – musimy znaleźć tego mężczyznę. Znaleźć i wynosić się stąd; zwłaszcza, kiedy coś znowu uderza w budynek nad naszymi głowami, a tynk zasypuje wizje na moment, sprawiając, że krztuszę się doniośle.
– Musimy znaleźć tego, który nas tu wpakował.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Carkitt Market
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach