Wydarzenia


Ekipa forum
Foyer
AutorWiadomość
Foyer [odnośnik]08.08.17 18:34
First topic message reminder :

Foyer

★★★★
Wejście do Fantasmagorii prowadzi przez hol, foyer jest obszernym, półokrągłym pustym pomieszczeniem, pod ścianami którego ustawiono białe ławy okryte miękkimi jedwabnymi poduszkami. Wysokie schody osłonięte barierkami kutymi w roślinne wzory prowadzące do wyższych kondygnacji rozgałęziają się na kilka stron, tworząc tylko pozornie trudny labirynt. Na każdym z półpięter ustawiono siedziska, na których goście mogą usiąść i odpocząć w trakcie przerw w spektaklach - i nie tylko. Całość, wysoko, zakrywa przeszklona kopuła lśniąca szmaragdem w odcieniu szmaragdu z szafirowymi przebłyskami. Eleganckie witraże przedstawiają sceny z najpiękniejszych czarodziejskich przedstawień. Nieopodal wejścia, w przyciemnionym korytarzu, znajduje się przejście, którego posadzka lekko pulsuje; jego wnętrze zdaje się żyć. Kiedy tam wejdziesz, ściana, którą się kończy, zaczyna pulsować mocniej i nieregularniej, aż w końcu przebija ją kolejne przejście - możesz sprawdzić, dokąd prowadzi.

Aby określić przejście, rzuć kością k6.

1: Wyprowadza cię na zakurzoną, pustą scenę, która nie jest używana. Stajesz naprzeciw zaciemnionej widowni, nie wiedząc, czy ktoś na niej zasiada. Za tobą zwisa ciężka błękitna kotara, jeśli ją miniesz, znajdziesz się z powrotem w korytarzu. W pierwszej chwili wydaje ci się, że jesteś na scenie całkiem sam, lecz po chwili wokół zaczynają się materializować duchy, który rozpoczynają odgrywać scenę z jednego z szekspirowskich przedstawień.
2: Wyprowadza cię do pomieszczenia, w którym jako pierwsze na twój widok wychodzi obszerne lustro zajmujące całą ścianę naprzeciwko. Ma niebieski odblask, widzisz w nim siebie smuklejszego i zgrabniejszego, a odbicie twojego ruchu wydaje się być spowolnione. Szybko orientujesz się, że to nie są moce lustra: rzeczywiście poruszasz się dwukrotnie wolniej, choć wcale tego nie odczuwasz. Drąg po drugiej stronie daje podstawy sądzić, że jest to sala przeznaczona do ćwiczenia tańca baletowego. Prawdopodobnie niewykorzystywana.
3: Zakurzone, nieduże pomieszczenie upchane kuframi w pierwszej chwili wydaje się gospodarcze. Dopiero, kiedy przyjrzysz się bliżej, dostrzeżesz, że jedno z wiek jest uchylone - w środku znajduje się berło, korona i sztuczne rude orle skrzydła. To stara rekwizytornia, znajdziesz tu wiele wyjątkowych skarbów. Na szerokich wieszakach znajdują się porozwieszane stroje, raczej należące do statystów; dobrze skrojone, wykonane z historyczną dokładnością, należące do różnych postaci. Lekko rozstrojone instrumenty i prawdopodobnie już nieużywane zbierają kurz; znajdują się wśród nich dwa fortepiany, puzon, trzy wiolonczele i kilka par skrzypiec, ale też cała kolekcja cymbałów i trójkątów. Jeśli się postarasz - być może znajdziesz tego więcej.
4-6: Tunel przedłuża się i schodzi pod ziemię, do podziemnej sadzawki; domyślasz się, że to miejsce jest domem syren, trzech muz tego miejsca, które tutaj odpoczywają w wolnych chwilach. Jaskinia wydaje się pusta, ale jeśli będziesz miał szczęście, usłyszysz plusk wody i skrzący w oddali ogon magicznej istoty. Jeśli będąc w środku po raz drugi rzucisz kością - masz szansę na interakcję z syreną; nie porozmawia z tobą, jeśli nie znasz języka trytońskiego, ale:
- jeśli wyrzucisz liczbę parzystą: może dać ci pamiątkę z morskiego dna, wianek wykonany z podwodnych roślin lub muszlę; syrena szybko zniknie, ale jeszcze długo będziesz słyszał jej śpiew;
- jeśli wyrzucisz liczbę nieparzystą: kapryśnie rozdrażniona wciągnie cię pod wodę - jeśli nie potrafisz pływać, będziesz miał problem!
Lokacja zawiera kości.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:21, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Foyer - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Foyer [odnośnik]11.04.20 14:35
Hogwart nie dbał o talenty. W każdym razie – nie artystyczne. Dbał za to o umiejętności, których salony nie uznawały za przydatne, w każdym razie nie u kobiet, których rolą było dobrze wyglądać i stanowić ozdobę rodu i męża. Po co więc tak bardzo męczono ją tymi wszystkimi zakurzonymi księgami i nudnymi lekcjami, na których bujała w obłokach, rozmyślając o balach i sukniach? Nic dziwnego, że jej oceny z owutemów były dość przeciętne, bo choć nie była magicznym beztalenciem, nie chciało jej się uczyć czegoś, co i tak uważała za nieprzydatne, bo nie zamierzała nigdy pobrudzić pracą nawet jednego małego paluszka. A jeśli chodzi o towarzystwo, w Slytherinie nie musiała użerać się z hołotą, ale niestety nie miała lekcji wyłącznie z członkami swojego domu. Na równi z sobą traktowała młodzież o szlachetnej krwi, niżej w hierarchii stali uczniowie krwi czystej, a mieszańców i szlamy ignorowała, choć niezmiernie irytowało ją to, że nauczyciele tak bardzo pielęgnowali ideę równości i traktowali wszystkich jednakowo, przynajmniej przed nadejściem Grindelwalda.
Beauxbatons zawsze jawiło jej się jako idealne miejsce dla damy, choć wiedziała, że tak naprawdę tylko Durmstrang miał rozsądny stosunek do czystości krwi i zachowywania społecznej hierarchii, ale to z kolei nie było miejsce dla wrażliwych, artystycznie uzdolnionych dam, a raczej dla mężczyzn, którzy mieli rosnąć silni, by nieść jedyne słuszne wartości. Nawet edukacja domowa była lepszą opcją od Hogwartu. Ale przeszłość już się dokonała, uczyła się w Hogwarcie i nawet jeśli uważała to za stratę czasu, pewne korzyści towarzyskie i tak z tego wynikały, bo dzięki temu mogła obcować z innymi młodymi damami, które tam wysłano.
- Och, więc zajmujesz się muzyką. Wspaniale, kocham muzykę – powiedziała; sama też nieźle śpiewała, ale najlepiej radziła sobie z grą na fortepianie. Ale żadnego z tych talentów nie mogła prawdziwie wykorzystać, bo nie wypadało jej wystawiać się na pokaz i śpiewała oraz grała jedynie dla rodziny i przyjaciół rodu, uświetniając rozmaite rodzinne wydarzenia swoimi talentami. Nottowie cenili dobrą sztukę, zwłaszcza tą, która mogła podkreślić oprawę organizowanych przez nich wydarzeń. Talenty Elise były więc mile widziane przez jej ród.
- Lady Elise Nott – przedstawiła się z dumą, jak przystało na prawdziwą lwicę Nottów.
Pewnie porozmawiałyby dłużej, gdyby nie to, że występ już się rozpoczął. W pomieszczeniu przygasły światła, a na scenie pojawili się tancerze. Elise ucichła więc, całą swą uwagę poświęcając pokazowi, a po nim nie było już okazji kontynuować grzecznościowej pogawędki, bo matka i siostra zaciągnęły ją do towarzystwa innych szlachetnych dam. Możliwe że jeszcze kiedyś miała napotkać Angelicę, ale dziś musiała się skupić na pogawędkach z innymi lady, z którymi wypadało nadrobić towarzyskie zaległości i wymienić się ploteczkami, by dowiedzieć się, co tam słychać w innych dworach.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Foyer [odnośnik]10.07.20 11:48
8 kwiecień

To co się działo w Londynie przechodziło ludzkie pojęcie, naprawdę. Harry nigdy nie spodziewał się, że konflikt, o którym jak dotąd jedynie czytał w gazetach, bo przecież na ulicach zawsze odwracał wzrok od niewygodnych zdarzeń, o których myśleć nie chciał, zaogni się aż tak mocno, że dotknie go właściwie osobiście. Przez pierwszych kilka dni przełomu marca i kwietnia w ogóle nie wyściubiał nosa spoza swojego mieszkania, obserwując to co się działo na ulicach jedynie z okna, z czystym przerażeniem. Obawiał się, że w pewnej chwili Ministerstwo Magii zapuka i do jego drzwi, chcąc wypędzić go z miasta, przez ojca, który był synem dwójki mugoli. Naprawdę się tego obawiał. Z drugiej jednak strony matka jego wywodziła się z czystokrwistej rodziny czarodziejów, miał więc solidne podstawy, by móc zarejestrować różdżkę w odpowiednim urzędzie - bo ogłoszono taki obowiązek, by móc poruszać się po Londynie.
Harry wiedział, że powinien uczynić to w pierwszej kolejności. Jak najszybciej udać się do Ministerstwa Magii, uzyskać odpowiedni świstek papieru, potwierdzający jego tożsamość i móc poruszać się po Londynie - przecież nie mógł opuścić stolicy Wielkiej Brytanii. Tutaj mieszkał i głównie tutaj pracował. Często podróżował po najróżniejszych scenach, barach i restauracjach, by dawać występy w całym kraju, lecz cała śmietanka towarzyska muzycznego świata znajdowała się własnie tutaj.
To tu znajdowały się sceny, na których pragnął występować. Nie na darmo wszak spędził długie godziny na poszukiwaniu osoby, do jakiej mógłby się zwrócić w sprawie przesłuchania, a później nad pergaminem, by nakreślić odpowiednie słowa, zachęcające do zaproszenia go do La Fantasmagorie - nie mógł ani opuścić Londynu, ani nie śmiał zaproponować przełożenia terminu spotkania. Madame Mericourt napisała w swym liście, by zjawił się w czwartek - tak też uczynił. Przejęty i poddenerwowany szykował się cały poranek, wybierając odpowiednią szatę przez długie godziny, trochę niczym kobieta, lecz musiał dobrze się zaprezentować. Od tego spotkania mogła zależeć cała jego kariera. Zdecydował się na elegancką szatę o szmaragdowej barwie, lecz nie galową, nie wieczorową, to było wciąż przesłuchanie, a nie bankiet. Odpowiednio elegancka, ale bez przesady. Spróbował ujarzmić też burzę loków, jednakże bezskutecznie. Opuścił swoje mieszkanie pełen wiary i obaw o to, czy w ogóle uda mu się dotrzeć do magicznego portu - wciąż nie miał zarejestrowanej różdżki, odkładał to na później, spotkanie z madame Mericourt było dla niego ważniejsze.



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Foyer [odnośnik]10.07.20 11:48
The member 'Harry Smith' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Foyer - Page 5 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Foyer - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Foyer [odnośnik]10.07.20 20:57
Jak wiele była w stanie poświęcić dla la Fantasmagorii? Jak wiele zaryzykować? Od dawna odpowiedź na te pytania zmieniała się, a na szali sukcesu magicznego przybytku piękna i sztuki Deirdre kładła coraz więcej, wraz z ciężarem odpowiedzialności, spoczywających na wątłych ramionach. Stawiała na artystów młodych, nieznanych, a przez to bardziej otwartych na nowatorskie rozwiązania - jednocześnie pielęgnowała wiekowych, platynowych doświadczeniem muzyków (a raczej ich wrażliwe ego), utrzymując cały projekt w trudnej do osiągnięcia równowadze. Chciała czegoś nowego, powiewu świeżości, mogącego zachwycić londyńską artystyczną śmietankę towarzyską, nie narażając przy tym dość skostniałych poglądów wiekowych reprezentantów szlachty. Nie było to łatwe, tańczyła na cienkiej linie, lecz kto, jeśli nie dawna Miu, mógł zadowolić tak wiele osób na razi? Nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Ten szeptał, by od razu po otrzymaniu listu od pewnego Smitha, wrzuciła go do kominka. Powinien spłonąć w ogniu, razem z jego nadawcą, ale...nie mogła ukryć, że przesłane nagranie robiło wrażenie. Tak samo jak opinia tego samozwańczego króla gitary, o którym wieść dotarła do co odważniejszych kręgów muzycznych. Potrzebowali czegoś świeżego, ciekawego, co dopasuje się do aranżacji nadchodzącego sezonu. Letniego, a więc mniej wymagającego; większość tetryków spędzała cieplejsze dni w swych rezydencjach, nie zapuszczając się do miasta, korzystając raczej z możliwości polowań, bankietów i odwiedzin w winnicach niż tłoczenia się w przybytkach kultury, z zasady w okresie najbardziej słonecznych miesięcy przechodzących remonty lub przygotowujących się do jesiennego otwarcia. Nie inaczej było z la Fantasmagorią, Deirdre postanowiła więc zaryzykować. Dla dobra magicznego baletu, nie dla zaspokojenia własnej ciekawości, jak też potoczyły się losy dawnego, prawie zapomnianego szkolnego kolegi.
Gdy został wprowadzony przez odźwiernego do gabinetu, nie okazała zdziwienia. Właściwie początkowo stała tyłem, kątem oka widząc wchodzącego bruneta w odbiciu wiszącego nad kominkiem lustra. Dopiero po niezbyt komfortowej dla gościa chwili ciszy, odwróciła się nieśpiesznie, odkładając na półkę grubą książkę.
- Mam nadzieję, że nie miał pan kłopotów przy wejściu - powiedziała miękko, prawie sympatycznie w ramach przywitania, ale skośne oczy pozostawały chłodne, bystre, lecz jednocześnie niepokojąco beznamiętne. Inne niż wtedy, gdy błyszczały chęcią mordu, gdy przeklęty Gryfon brylował na zajęciach transmutacji. Dawne dzieje. A oni w niczym nie przypominali tamtych nastolatków. - Proszę się rozgościć - łaskawym gestem wskazała fotele stojące pod oknem, w mniej zobowiązującej formacji niż te przed dębowym biurkiem. Sama także przeszła w tamtą stronę, wysmukła, opanowana, odziana w czerń opinającą każdy cal ciała, od stóp, przez nadgarstki aż do szyi oplecionej dodatkowo ostentacyjnym, złotym wisiorem. Zasiadła na szezlongu, zakładając nogę na nogę i wbiła intensywne spojrzenie w Harry'ego. Loki dalej szalone, oblicze dziwnie posępne i zawadiackie zarazem, z pewnością siebie widoczną nawet w tych okolicznościach. - Rozumiem, że odpowiedź na me listowne pytanie padnie tutaj - może to i dobrze, chętnie usłyszę, jakie są pańskie motywacje do rozpoczęcia współpracy z la Fantasmagorią - płynnie przeszła do konkretów, jakby zapobiegawczo ucinając werbalne miejsce na zdziwienie. A może w ogóle jej nie rozpoznał? Inne nazwisko nie było jednak czymś dziwnym, czarownice wychodziły za mąż, na Deirdre też przyszedł ten czas, choć siedziała przed nim w zupełnie innej, oceniającej roli. Czyli takiej, którą uwielbiała najmocniej.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Foyer [odnośnik]12.07.20 18:56
Podróż do magicznego portu z Hereford Square na przedmieściach Londynu, gdzie wynajmował poddasze, potrwała znacznie dłużej niż zazwyczaj. Gdyby tylko znów nie działała w stolicy teleportacja, pojawiłby się tam w mgnieniu oka. Zdążyli się tym jednak nacieszyć zaledwie kilka krótkich miesięcy, bo tym razem nałożono na miasto odpowiednie zaklęcia ochronne, by to uniemożliwić. Sieć Fiuu nadal uszkodzona, więc to także odpadało. Wezwania Błędnego Rycerza Harry wolał nie ryzykować. W środku mógł przecież znajdować się nieugięty funkcjonariusz, gotów, by wdrożyć w życie nowe zarządzenie Ministerstwa Magii.
Podróż dłużyła mu się z jeszcze jednego powodu - poddenerwowania. Był pewien swojego talentu i umiejętności, repertuaru, który pragnął zaprezentować i siły głosu, lecz nigdy jeszcze nie występował na tak prestiżowej scenie. Musiał się postarać, by zdobyć nazwisko osoby odpowiedzialnej za przesłuchania i artystów w La Fantasmagorie, lecz na całe szczęście się udało. Deirdre Mericourt niewiele mu jednak mówiło. Imię, niebanalne, lecz angielskie, znał w szkole jedną Deirdre, ale przecież nie ona jedna nosiła takie imię. Francuskie nazwisko sugerowało zaś obce pochodzenie. Czuł uścisk na żołądku na myśl, że mogłaby poprosić go o rozmowę w języku francuskim, bo dopiero zamierzał ubłagać Blanche, by zaczęła mu udzielać korepetycji...
Dotarł jednak na miejsce bez większych problemów. Nikt go nie zatrzymał w celu kontroli i mógł odetchnąć z ulgą. Smith na miejscu pojawił się przed czasem, nieelegancko byłoby się spóźnić i jakby to o nim świadczyło? Przyszedł odpowiednio wcześniej, by wiedziano, że mu zależy. Zgodnie z odpowiedzią, którą przesłała mu madame Mericourt, odźwierny, zapytawszy go wpierw o nazwisko, zaprowadził go do odpowiednich drzwi. Harry starał się nie rozglądać niczym pierwszoroczniak w Hogwarcie po bogatych wnętrzach, obrazach w złotych ramach, zachwycającym przepychu spoglądającym nań z każdej strony, lecz trudno było mu się powstrzymać. Od razu poczuł się kimś lepszym, stąpając po drogim dywanie. Podziękował odźwiernemu, kiedy wpuścił go do gabinetu madame Mericourt, po czym dumnie wyprostowany, lecz bez aroganckiej miny, przekroczył próg - i powitało go niezręczne milczenie odwróconej doń plecami czarownicy.
- Dzień dobry, madame Mericourt. Chciałbym, na wstępie, bardzo pani podziękować, że zgodziła się ze mną spotkać - zaczął Smith, przerywając tę dziwną ciszę; mówił szczerze, bo niekiedy muzycy byli skreślani na samym początku, niezależnie od talentu, wystarczyło, że nie mieli dość znanego nazwiska. Akurat jego było popularne, ale tylko dlatego, że nosiła je chyba połowa Wielkiej Brytanii, czego wciąż się wstydził... - Nie - zaprzeczył od razu, zawieszając spojrzenie na dziwne znajomej twarzy, gdy się odwróciła.
Cóż, tego się nie spodziewał.
Nie chodziło o to, że Deirdre, którą znał z lat szkolnych, Deirdre Tsagairt, była ostatnią osobą jaką posądziłby o związek ze sztuką - choć nie przypominał sobie, by była nią wtedy zainteresowana - a po prostu zaskoczyło go to po spotkanie po takim czasie. I to w takich rolach! Poczuł ukłucie poddenerwowania, bo przypomniał sobie, że wtedy go po prostu nie znosiła.
- Oczywiście, dziękuję - odpowiedział Harry, przechodząc w stronę wskazanego przez czarownicę fotela, choć nie mógł oderwać od niej wzroku - wyglądała oszałamiająco w czerni i złotej biżuterii, a on był przecież estetą. Odchrząknął lekko, zająwszy miejsce i z podziwem obserwując z jakim wdziękiem Deirdre zakłada nogę na nogę. Skup się, Smith. - Moja sowa musiała zgubić list, za co najmocniej przepraszam... Pozwoli pani, madame, że w istocie odpowiem zatem dzisiaj - wytłumaczył się, prostując w fotelu, bo pomimo odczuwanego zaskoczenia i lekkiego przytłoczenia tym oceniającym spojrzeniem Deirdre, nie stracił swojej pewności siebie. Wiedział po co tu przyszedł.
- La Fantasmagorie to najpiękniejsza perła spośród wszystkich scen Wielkiej Brytanii, skupiająca tyle talentów i klejnotów świata sztuki, że nie mogę przestać o niej myśleć. Możliwość wystąpienia na tej scenie, współpraca z takimi artystami, byłaby dla mnie zaszczytem, a wiem, że mogę La Fantasmagorie zaoferować niemało, co słyszała madame na nagraniu - powiedział tonem pewnym siebie, lecz zaskakująco spokojnym, mimo że wracały wspomnienia z lat szkolnych.



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Foyer [odnośnik]13.07.20 11:13
Obserwowała go bez mrugnięcia okiem, śledząc charakterystyczną linię nosa, prześlizgując się po ramionach eleganckiej, szmaragdowej szaty, jakby spojrzeniem mogła wypalić obecność choćby najmniejszego pyłka. Takiego nie dostrzegła, dobrze, widocznie Harry wraz z nastoletnią pokracznością - wizualnie zmienił się zdecydowanie na lepsze - porzucił również gryfońską niefrasobliwość i brak szacunku do autorytetów. Był zaskoczony, widziała to, ale gładko przeszedł z tym specyficznym spotkaniem do porządku dziennego, znów poskramiając dawną bezpardonową żywiołowość, nakazującą raczej rozpoczęcie wspominek oraz nostalgicznych westchnień. Zaskakiwał ją pozytywnie, czego nie okazała w żaden sposób, nieruchoma niczym rzeźba ułożona w nieco przechylonej pozie na szezlongu. Lekko przekrzywiona głowa, lewa dłoń wsparta o materiał mebla, prawa ułożona na kolanie. Nie musiała poprawiać włosów ani sukni obnażającej bladą łydkę, była skoncentrowana całkowicie na zadaniu. Ocenienia, czy warto podjąć wysokie ryzyko.
- Cieszy mnie taka opinia o la Fantasmagorii, choć nie przeczę, że jest ona raczej oczywista. To miejsce wyjątkowe na mapie Londynu, ba, rzekłabym nawet, że całej czarodziejskiej Wielkiej Brytanii - odparła spokojnym, wyważonym tonem, bez megalomanii, w końcu zdradzając ludzkie odruchy. Mrugnęła, sięgnęła też nieśpiesznie na stolik, by z ciężkiej, złotej papierośnicy wyjąć magicznego papierosa. Odpaliła go nieśpiesznie pstryknięciem palcami, świadoma przedłużającej się ciężkiej, napiętej ciszy - i spojrzenia bruneta oscylującego w niższych niż jej twarz rejonach. - Przyznaję, że ma pan interesującą barwę głosu. Muzycznie również prezentuje pan zdolności z wysokiego poziomu - odezwała się, zdecydowanie akcentując każdą głoskę tej subtelnej pochwały. Komplementy rzadko padały z ust Mericourt, zwłaszcza w odniesieniu do kogoś, kogo kiedyś nie darzyła przesadną sympatią. Zaciągnęła się głębiej papierosem, dając przestrzeń, by te słowa wybrzmiały z odpowiednią mocą i słodyczą; taktyczne i profesjonalne zagranie. - Czy masz za sobą jakieś doświadczenia w występach przed większym gronem? Możliwość przesłania referencji? Profesjonalne szkolenia, dyplomy Magicznej Akademii Muzycznej? - Po chwili przeszła do konkretów, chcąc zapoznać się z dokonaniami Harry'ego. Miała pewne podejrzenia co do jakości jego edukacji, ale wolała się upewnić - lubiła też obserwować powolny proces wytrącania z równowagi, tracenia pewności siebie przez dumnych mężczyzn. - Jaka muzyka cię najbardziej interesuje? Na jakich emocjach skupiasz się, grając? Który artysta jest dla ciebie wzorem? - kontynuowała zarzucanie pytaniami; brzmiała nienachalnie, a melodyjny, miękki głos, o zaledwie cieniu zachowawczej, chłodnej nuty, łagodził wrażenie wystawienia na magiczny pluton egzekucyjny, wyrzucający serię torturujących zaklęć. Podobnie jak subtelne, chwilowe zejście z poziomu pana - oby nieodwzajemnione. Naprawdę chciała dowiedzieć się wszystkiego, co mogło mieć wpływ na ocenę Harry'ego jako potencjalnego twórcy, występującego na salonach la Fantasmagorii. Odjęła na moment wzrok od Smitha, strzepując popiół na popielnicę w kształcie muszli, nonszalancko, od niechcenia, po czym powróciła do tej samej pozycji. I równej intensywności wzroku, wyczekującego, i, co ją dziwiło, szczerze ciekawego obrazu kariery muzycznej, jaki mógł odmalować dawny znajomy. Nie sądziła, że nadpobudliwy Gryfon skrywał pod zawadiacką i przyprawiającą panienki o palpitacje serca fizjonomią coś głębszego.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Foyer [odnośnik]15.07.20 21:11
Z biegiem lat całkiem dobrze nauczył się panować nad własną mimiką, mową ciała, potrafił powściągnąć emocje i założyć maskę - w końcu występował na scenie, nie tylko jako muzyk, lecz niekiedy także jako aktor. Musiał uczyć się jak ukryć prawdziwe uczucia, a te, które pragnął zaprezentować odpowiednio zaimitować. Nie był w tym jeszcze tak dobry, jakby sobie tego życzył, nie powstrzymał w pierwszej chwili zmarszczki zaskoczenia, lekko rozchylonych powiek, gdy zorientował się, że madame Mericourt to nikt inny jak Deirdre, z którą przez kilka lat w latach szkolnych łączyły go dziwne relacje. W dniu, gdy ją poznał, w pociągu Express Hogwart, wydała mu się całkiem sympatyczna, lecz Tiara Przydziału bardzo szybko zweryfikowała prawdziwe cechy charakteru...
Nie dziwiło go inne nazwisko, kobiety wychodziły wszak za mąż, zaś Deirdre była niewątpliwie urodziwą kobietą i utalentowaną czarownicą - choć może nie w dziedzinie transmutacji, z tego co pamiętał - nie mogła narzekać na brak męskiego zainteresowanie. To raczej miejsce pracy, nigdy nie łączył jej osoby z muzyką i sztuką, cała ta sytuacja, w której się znalazł. Liczył, że nie pamięta wszystkich tych zabawnych rymowanek jakie wymyślał w zemście za szlabany - wtedy był pewien, że otrzymuje je tylko dlatego, że nie mogła znieść tego, co działo się na lekcjach transmutacji. Z drugiej jednak strony kobiety jak mało kto były pamiętliwe...
- Niewątpliwie, madame - zgodził się z nią Smith uprzejmym tonem, uśmiechając się lekko i spoglądając jak zapala papierosa. Merlin wiedział jak sam miał teraz ochotę, by sięgnąć po własną paczkę, lecz powstrzymał się, mając dziwne wrażenie, że byłoby to przez Deirdre źle odebrane - a on zaś zamierzał się w tej chwili pilnować jak mało kiedy. Na komplement odpowiedział uniesieniem dłoni do piersi i skłonił się lekko, uśmiechając przy tym szerzej. - Dziękuję, miło mi to słyszeć - uzupełnił. Pochwała mile połechtała jego ego, bo jeśli wciąż miała do niego uraz ze szkolnych lat, to pewnie trudno jej te słowa przeszły przez gardło - ale nie uskrzydliło to Smitha nie wiadomo jak mocno. Miał świadomość, że natura obdarzyła go niezwykłym głosem i słuchem doskonałym.
- Nie ukończyłem Magicznej Akademii Muzycznej... - zaczął, natychmiast odczuwając ukłucie wstydu, które dopadało go niekiedy w najmniej odpowiednich momentach - ... lecz nie jestem jedynie samoukiem. Przez kilka lat pobierałem prywatne lekcje emisji głosu i muzyki u pana Andreasa Lockharta. Uznanego muzykologa, absolwenta Magicznej Akademii Muzycznej i nauczyciela śpiewu. Bierze pod swoje skrzydła wybitne talenty, wybaczy pani, że zabrzmię nieskromnie, lecz jego zgoda na nauczanie mnie jest powodem do dumy. Myślę, że nie będzie żadnego problemu, by przesłał pani list, jeśli będzie potrzebny - wyjaśnił ze spokojem. - Występowałem przed większą publicznością. Nie tylko w barach - powiedział natychmiast, by zapobiec takiej sugestii, choć może niepotrzebnie. Może za bardzo martwił się tym, że Deirdre przy każdej możliwej sposobności spróbuje podstawić mu nogę podchwytliwym pytaniem. - W restauracjach, w teatrze, na wydarzeniach towarzyskich - uzupełnił. - Ludzie chętnie przychodzą na moje koncerty, madame. - Tego, że nawet zaczęli płacić za bilety już nie dodał, bo chwaląc się tym wyszedłby na kompletnego biedaka.
Mimo że Deirdre zwróciła się do niego po imieniu, niby to schodząc z bardziej oficjalnego tonu do bardziej spoufałego, Smith nie uczynił tego samego z obawy, że to był test. Wciąż miał na uwadze, że to rozmowa kwalifikacyjna, że to od jej decyzji może zależeć teraz jego kariera, że to Deirdre jest teraz górą - i stresowała go ta myśl.
Wypuścił lekko powietrze z ust, unosząc dłoń w mimowolnym geście potargania czarnych loków, lecz zorientowawszy się co robi, usiłował je dyskretnie przygładzić.
- Czy zabrzmi to banalnie, jeśli powiem, że z każdym gatunkiem muzycznym jestem w stanie się zachwycić? Nie zamykam się na jeden konkretny. Mój gust jest bardzo eklektyczny, jeśli mogę tak to ująć, bo interesuje mnie zarówno muzyka rozrywkowa, jak i w zachwyt wprawiają mnie klasyczne utwory wiedeńskich klasyków - odpowiedział po chwili zastanowienia. - To zależy, madame, od utworu, od wieczoru, od publiczności. Moja muzyka oddaje całe spektrum emocji, nie skupiam się na jednych, myślę, że mam zbyt wiele do przekazanie z jej pomocą madame.
Chyba zawsze miała go za niezbyt bystrego, takie odnosił wrażenie, w latach szkolnych ciężko znosił tę myśl, pogłębiała kompleksy i poczucie niższości, z którymi walczył, dlatego odwzajemniał jej złośliwości z zaciętością. Za sugestię, że nie kryje się w nim jednak nic głębszego - śmiertelnie by się obraził. Był wszak mężczyzną o niezwykłej wrażliwości, zwłaszcza artystycznej.
- Jeśli miałbym wybrać artystę, który jest dla mnie wzorem, to biorąc pod uwagę muzykę klasyczną to Victor Maurel. Francuski baryton. - Tutaj nie musiał się zastanawiać, bo odpowiedź była oczywista. To dzięki Lockhartowi poznał tego wybitnego śpiewaka. - Bella jest niezwykle inspirującą artystką - dodał. O Ricku Charliem i jego Zmiataczkach wolał nie wspominać. Tym bardziej o Człowieku w Czerni - nie w takim miejscu.



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Foyer [odnośnik]20.07.20 12:51
Oczywiście, że pamiętała złośliwe wierszyki o swych kocich, skośnych oczach, które wtedy bolały spiętą panienkę naprawdę mocno - te czasy zostawili jednakże za sobą, znajdowali się w sytuacji w pełni profesjonalnej, dorośli, pewniejsi siebie i względnie niezależni. Wciąż to ona wydawała się dominować, tylko pozornie posiadając mniejszą władzę niż wtedy, gdy brutalnie rozdawała szlabany oraz wręczała upomnienia, wiernie wypełniając obowiązki prefektki. Bo czy wysmukła, spokojna czarownica zajmująca się sztuką mogła stanowić realne zagrożenie? W teorii ciągle tak, decydowała przecież o przyszłości kariery Harry'ego, lecz tym razem wyrok nie miał zniszczyć marzeń bruneta o wycieczce do Hogsmeade, a ewentualnie zmienić ścieżkę rozwoju z salonów na podłe spelunki.
Sama do końca nie wiedziała, gdzie ten nowy, dojrzały Smith bardziej by pasował, gdy jednak usłyszała nazwisko Lockharta uśmiechnęła się z lekkim zdziwieniem. No proszę, takiego towarzystwa się naprawdę nie spodziewała. - Oczywiście znam Andreasa, jest częstym bywalcem naszych bankietów. Wyjątkowy człowiek, niespotykany głos oraz maniera - odparła miękko. Zależnie od tego, czy mówił prawdę, mogło go to wystraszyć - być może tylko przeczytał periodyk wychwalający mistrza Lockharta i jego uczniów - lub oznaczać zadowolenie z posiadania rekomendacji takiego człowieka. Wolała wierzyć w pierwszą wersję, nie lubiła, gdy marnowano jej cenny czas gierkami, podchodami albo fałszowaniem rzeczywistości. La Fantasmagoria przyjmowała tylko najlepszych w artystycznym fachu. - Będę więc wyczekiwać rekomendacji. Mogą być również osobiste, żeby nie kłopotać Andreasa pisaniem listu - zaoferowała gładko, zaciągając się ponownie, głęboko, a wypuszczany powoli dym papierosowy w końcu złagodził przeszywające spojrzenie czarnych oczu, dając Harry'emu moment wytchnienia. Tuż przed przejściem do tej mniej przyjemnej części konwersacji.
- Nie wątpię, że twój głos przyciąga widownię, ale...kto pojawia się na twych występach? Oprócz zachwyconej nowoczesnymi melodiami młodzieży? Czy wśród fanów pojawiają się osoby wątpliwego pochodzenia? - spytała wprost, zdecydowanie. Smith miał talent, ale oprócz tego posiadał także niesprecyzowany rodowód. Nie, nie skreślała osób półkrwi, wśród nich znajdowały się prawdziwe perły czarodziejskiego świata, ale w obecnej sytuacji te musiały wykazać się jeszcze bardziej. - Nie ukrywam, że tutaj, na deskach la Fantasmagorii, potrzebujemy kogoś odnoszącego się w swej sztuce do magicznej klasyki - ale jednocześnie potrafiącego patrzeć w przyszłość, przemycającego w tradycyjnej aurze muzykę znajdującą coraz większe uznanie choćby na kontynencie - subtelnie przedstawiła wymagania, ciekawa, jak Smith zapatrywał się na częstsze uleganie klasykom. Wiedział, z jakiego repertuaru słynęła la Fantasmagoria, kto się tutaj pojawiał - i że otrzymałby wtedy szansę na naprawdę wielką karierę i jeszcze większe pieniądze, które hojnie płynęły z sakw znudzonych arystokratów, szukających poruszenia skostniałej duszy poprzez muzykę. - Wspominasz szanowane nazwiska, to dobrze. Inspiracja zbyt postępowymi a przez to wręcz agresywnymi twórcami, sięgającymi po prymitywne rozwiązania, byłaby problematyczna - uśmiechnęła się, znów strzepując papierosa. Nie dokończyła go, a odłożyła na brzeg popielniczki, splatając ręce przed sobą na piersi. Nie czytała w myślach rozmówcy, wyciągała jedynie wnioski: skoro grał na gitarze i zgromadzał rzesze widzów, to pewnie doskonale odnajdywał się w tych przesadnie głośnych i szybkich utworach granych przez różne zespoliki, nadające się tylko do barów a nie do szanowanej instytucji, jaką był magiczny balet. - Chciałabym usłyszeć cię na żywo. Nie będziesz miał nic przeciwko? - zagadnęła w końcu z uśmiechem sugerującym, że odmowa nie wchodzi w grę. Nieśpiesznie sięgnęła po różdżkę i leniwie machnęła nią w kierunku bocznych drzwi; te otworzyły się bezszelestnie. - Znajdziesz tam instrument dla siebie - poinformowała; znała muzyków nie od dziś i niejednokrotnie przekonała się, jak nerwowo reagują na przenoszenie umiłowanych przedmiotów za pomocą magii lub nakazywanie wyboru akurat tej lutni, gitary czy pianina. W otworzonym pomieszczeniu Harry mógł wybierać w tworzonych na zamówienie instrumentach.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Foyer [odnośnik]07.08.20 23:04
Smithowi pozostawało zatem jedynie mieć nadzieję, że zapamiętała owe przytyki jako złośliwe przepychanki nieprzepadających za sobą nastolatków, ot młodzieńcze wygłupy, uszczypliwości wobec dziewcząt, właściwe dorastającym chłopcom. Złościł się na nią wtedy, kiedy tak brutalnie i bardzo często zupełnie bezpodstawnie - tego nadal był po prostu pewien - wymierzała szlabany tylko dlatego, że na szacie nosił barwy czerwieni i złota, ale w tych rymowankach nie było prawdziwego szyderstwa. W naturze Harry'ego nie leżało okrucieństwo, bywał uszczypliwy, lecz zawsze czynił to w żartach. Nie chciał nikogo prawdziwie ranić, dotykać czułych strun duszy. Wtedy miał jednak pstro w głowie tak jak każdy nastoletni chłopak. Nie wiedział jeszcze, że nawet błaha złośliwostka wypowiedziana w ramach żartu może zostać zapamiętana na długie lata - zwłaszcza jeśli została skierowana ku bardziej wrażliwej dziewczynie. Płeć piękna posiadała zadziwiającą pamięć doskonałą do podobnych rzeczy. Wtedy tego nie wiedział, teraz znał kobiety o wiele lepiej. Na tyle dobrze, by mieć świadomość tego, że zachowana po latach uraza do jego osoby mogła mu mocno zaszkodzić, dlatego musiał naprawdę mieć się na baczności i zrobić na Deirdre dobre wrażenie - niech wie, że się zmienił, że z uszczypliwego, klasowego śmieszka i barda wyrósł na poważnego mężczyznę i wrażliwego artystę. Może i nie miał szlacheckiego pochodzenia, ale na pewno zdążył nabrać dobrych manier.
- Pan Lockhart wielokrotnie wspominał o La Fantasmagorie, był zachwycony - odpowiedział Harry, wyraźnie promieniejąc przez reakcję Deirdre na jego wspomnienie o Andreasie; dziwnym byłoby, gdyby nie znała tego człowieka, jeśli teraz robiła karierę w świecie muzyki i sztuki, a szacunek który wydawało mu się, że usłyszał w głosie czarownicy, dobrze zwiastował. Lockhart naprawdę za nim przepadał, często podkreślał, że Smith dobrze rokuje i wróży mu wielką karierę, nie sądził więc, by nie zechciał mu pomóc i nie zarekomendował go podczas rozmowy z madame Mericourt. Harry w myślach już snuł plany listu do swego mistrza, by poprosić o odwiedziny - zamierzał zjawić się u jego progu z butelką drogiego wina i ogromną prośbą.
Kolejne, zdecydowane pytanie trochę zbiło go z pantałyku. Nie potrafił powstrzymać uniesienia brwi, kiedy czarownica zapytała kto pojawiał się na jego widowni. Wątpliwościom nie ulegało, że miała na myśli osoby pochodzenia mugolskiego. W obecnej sytuacji, która zapanowała w Londynie, obowiązku rejestracji różdżek, nastrojom antymugolskim - byłoby dziwne, gdyby miała na myśli co innego. Zastanowił się jednak nad odpowiedzią, ostrożnie dobierając słowa, bo prawda była taka, że przecież nie sprawdzał nikogo, kto pojawiał się by go posłuchać. Cieszyła go każda para uszu, nieważne, czy należała do czarodzieja czystej krwi czy mugolskiej. On sam był synem mugolaka, nigdy więc nie należał do zwolenników ideologii czystej krwi, ale i się im nie przeciwstawiał. Od dawna unikał opowiedzenia się po którejkolwiek stron, umykał przed wyborem, odwracał wzrok od tego, co działo się na ulicach - zajmował się sobą. Pieprzony egoista.
- Muzyka łączy ludzi, niewątpliwie, zawsze bardzo mnie to cieszy, lecz właśnie przez moją miłość do klasyki, pragnę zdobyć szansę wystąpienia przed czarodziejami i czarownicami, którym jest równie bliska, którzy ją docenią - odpowiedział w końcu, mając nadzieję, że udało mu się gładko wybrnąć z sytuacji. - Nie ukrywam, że rock'n'roll i nowocześniejsze brzmienia sprawiają mi dużo radości, lecz jest to muzyka, że się tak wyrażę, prostsza. Mniej wymagająca. Nie dorównuje klasyce, skomplikowanej, trudnej, dlatego tak zachwycającej - a ja chciałbym sięgnąć wyżej - mówił dalej, skupiony i poważny, by wiedziała, że nie jest tylko ulicznym grajkiem - a człowiekiem pełnym ambicji i determinacji, by wspiąć się po szczeblach kariery. Miał apetyt na więcej i był gotów na wiele, aby to zdobyć. - Ależ nie, madame, miałem gorącą nadzieję, że mnie o to pani poprosi. - Przesłał nagranie, ale to nie było to samo, co słuchanie muzyki na żywo. Jeśli chciała, by zaśpiewał, to chyba nie było tak źle. Nie sądził, aby czarownica pokroju Deirdre Mericourt pozwalała sobie na marnowanie swojego czasu. Z uśmiechem, wyraźnie czujący się już bardziej swobodnie, skinął głową z wdzięcznością i wstał z fotela, by podejść do wskazanych drzwi. Stanął przed nimi i lekko rozchylił wargi z zachwytu. Wszystkie instrumenty wyglądały na cenne, doskonale wykonane, przez najznamienitszych rzemieślników i dałby sobie rękę uciąć, tak był pewien, że kosztowały fortunę. Harry powstrzymał się przed dotknięciem każdego z nich, choć wielką miał na to ochotę, sięgnął po gitarę - czując i tak lekkie zdziwienie, że się tam pojawiła. Odwrócił się ku brunetce, mając ją już w rękach, chwilę poświęcił, by dostroić struny pod siebie.
- Szanowna madame, sam piszę swoje piosenki i tworzę poezję, lecz dziś pragnę oddać hołd znamienitym angielskim twórcom - powiedział Smith, podnosząc spojrzenie na czarownicę i spoglądając w jej czarne oczy, nie potrafił z tej odległości odróżnić źrenicy od tęczówki. Przygotował się na to. Nie był głupi. Jego palce zaczęły szarpać struny, zaś komnatę wypełniły nieśpieszne, łagodne dźwięki, romantyczne - pasujące do słów, które do dołączyły do melodii. Zdecydował się zaśpiewać wiersz klasyka i romantyka - Williama Blake'a. - Nie próbuj mówić o miłości,
Bo ona w słowach się nie mieści.
Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny,
Co tylko czasem zaszeleści...



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Foyer [odnośnik]10.08.20 11:09
Uśmiechnęła się z łagodną satysfakcją, nie dając jednak poznać po sobie w pełni, że uznanie maestra Lockharta mile połechtało jej ego: jakby wychwalał jej dziecko, rozpływając się nad talentami i urokiem. Taką dumę czuła tylko, gdy opowiadano o la Fantasmagorii, wzmacniającej swoją renomę nie tylko wśród połączonej więzami krwi szlachty, ale i w sercach niezależnych artystów z wyższych sfer, od dekad meandrujących po zwodniczych wodach muzycznego piękna. Również reakcja Harry’ego, który nie spąsowiał niczym przyłapany na kłamstwie uczniak, uspokoiła Deirdre, pozwalając mieć wiarę w to, że Smith naprawdę porzucił poczwarkę irytującego rozrabiaki na rzecz garnituru dojrzałych zachowań diabelsko zdolnego twórcy. – Nie mogę się więc doczekać spotkania, cenimy wizyty oraz opinie tak szanowanych w środowisku specjalistów, słynących z surowej krytyki wobec nawet najbardziej zdolnych muzyków – skwitowała ze spokojem, szczerze, bo ceniła rozmowy z Andreasem, a jego częstsze pojawianie się w magicznym porcie podniosłoby rangę baletu jeszcze wyżej, zwłaszcza w oczach tych bardziej nowatorskich i otwartych na nieco kontrowersyjne trendy wielbicieli muz.
Utrzymywanie w niezbędnej równowadze obydwu obozów – tych mocno broniących niezmiennego klasycyzmu i tych, którzy poszukiwali tchnienia nowoczesności – sprawiało wiele trudności, lecz Deirdre miała spore doświadczenie w zadowalaniu różnorodnych zachcianek arystokracji. Kiedyś było to nawet trudniejsze; w la Fantasmagorii musiała pogodzić potrzeby tylko dwóch przeciwległych biegunów, tak, by nie zniechęcić żadnego z nich do zostawiania majątku i rozsławiania imienia magicznego baletu.
Pozwalając na występy w tym przybytku ludziom z marginesu społecznego – nawet jeśli wykazywali się niezwykłym, zapierającym dech w piersiach talentem – zagroziłoby dobremu imieniu oraz mogłoby oburzyć nawet bardziej wyrozumiałych członków arystokracji. Przymknięcie oka na półkrwi pochodzenie artysty było czymś innym niż przyjęcie z otwartymi ramionami szlamy. Czy jako twórcy, czy nawet jako widza: dlatego Mericourt uważnie, prawie drapieżnie przyglądała się ostrożnie ważącemu słowa Smithowi, próbującego znaleźć gładkie wyjście z sytuacji. Brunetka skrzywiła się lekko, słysząc o rock’and’rollu, tak, jakby jej rozmówca paskudnie przeklął.
- Cenię tak ambitne podejście oraz ustawienie tych wulgarnych melodii w odpowiedniej hierarchii – zaczęła w końcu powoli przeciągając głoski, w zastanowieniu. – jednakże na przeszkodzie w obdarzaniu swym talentem czarodziejów z najwyższych sfer często stoi na przeszkodzie pochodzenie - zawiesiła pytająco głos, jasno sugerując, do czego pije. I co wydaje się w la Fantasmagorii równie ważne, co niesamowite, ponadczasowe zdolności artystyczne – a mianowicie, czysta krew i odpowiednie poglądy.
Przyglądała mu się uważnie, gdy wstawał – postawny, wysmukły, dawno zostawiający za sobą nastoletnie, źrebięce wręcz cielesne niedopasowanie – i potem, gdy z namaszczeniem powracał do pokoju z gitarą. Traktował drogi sprzęt z szacunkiem, ba, wręcz z czułością i podziwem. Kolejny plus, który jednak nie równoważył w pełni szemranego pochodzenia. Irytujący ją kolega Smith nie zajmował w jej głowie zbyt wielkiego miejsca, pamiętała jednak, że nie pochodził z znanej rodziny czarodziejów. A to znacznie zmniejszało szansę na zachwycenie publiki Fantasmagorii swym głosem i grą – a talent w tych zakresach posiadał niezwykły. Musiała to przyznać; gdy zaczął śpiewać, niskim, nieco ochrypłym, ale czystym głosem, poczuła miłe drżenie. Pamiętała go jeszcze z okresu dojrzewania; cóż, zmienił się pod każdym względem, czarując słowem, muzyką, dźwiękiem, prezencją. Oczyma wyobraźni widziała go na mniejszej scenie, w kameralnej atmosferze, w odpowiednim oświetleniu i magicznych dekoracjach, które mogłyby na czas występu zamienić to miejsce w jedną z francuskich kawiarni, przytulnych i wyrafinowanych jednocześnie. Chciała dla Fantasmagorii takiego klimatu, sporadycznych, ale znaczących wieczorów, idealnych dla bardziej artystycznie liberalnych szlachciców, którzy nie mogli przenieść się do Paryża, zajęci obowiązkami trzymającymi ich w Wielkiej Brytanii. Czy jednak byłoby to możliwe – i czy przyniosłoby finansowe oraz wizerunkowe korzyści?
Gdy Harry skończył śpiewać i grać, milczała dłuższą chwilę. Pozostawała pod wrażeniem umiejętności oraz kunsztu mężczyzny, jego styl wpisywał się też w oczekiwania samej Mericourt. Pozwoliła mu to zobaczyć w swoim spojrzeniu, przychylniejszym, zadowolonym, choć niepozbawionym typowego dystansu. – Nie da się ukryć, że potrafisz doskonale operować głosem oraz wykorzystywać swe zdolności do oczarowania słuchaczy – powiedziała w końcu, obdarzając Smitha czymś wyjątkowym: szczerym komplementem. – Nie wiem jednak, czy jesteś odpowiednią osobą pod względem pochodzenia – powiedziała wprost, nieustępliwie wpatrując się w Harry’ego, ciekawa, czy ten wyrzuci z siebie koronny argument: może się myliła, może jednak jego rodzice nie byli brudnymi jugolami? – Na pewno jednak wezmę twoją kandydaturę pod uwagę. Chcę stworzyć w la Fantasmagorii pewną niszę, nonkonformistyczną, otwartą na muzyczne nowości, pozwalającą chętnym na zapoznanie się nie tylko z muzyką klasyczną – kontynuowała, nieśpiesznie dopalając papierosa. – Skonsultuję ten pomysł jednak z innymi twórcami oraz właścicielem tego miejsca. I wtedy pozwolę sobie na ewentualny kontakt – postanowiła nie podejmować decyzji już teraz, musiała przemyśleć to na spokojnie, bez słabości do aury wibrujących nostalgią strun. – [b]Gdzie najcześciej występujesz? Być może warto posłuchać cię również w…naturalnym środowisku[/b ] – dopytała jeszcze z szerokim uśmiechem o niepokojącej aurze. Kto wie, może zobaczy na widowni znanych marszandów – a nawet jeśli wpadnie w sam środek spędu miłośników szlam, będzie bawić się równie dobrze; kto wie, czy nie lepiej.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Foyer [odnośnik]15.08.20 20:28
Na miejscu Deirdre pewnie przyjmowałby takie komplementy podobnie. Z uśmiechem wyrażającym satysfakcję, lecz jednocześnie bez przesadnego entuzjazmu, co wynikało pewnie ze świadomości, że są w pełni zasłużone i oczywiste. La Fantasmagorie było młodym miejscem w świecie kultury i sztuki, lecz niezwykle szybko zdobyło renomę, prestiż i jego uznanie. Odkąd tylko wyczytał o podwodnym balecie w gazetach zapragnął choćby zasiąść na widowni, by móc podziwiać kunszt tutejszych artystów, lecz bilety długo pozostawały poza jego zasięgiem ze względu na koszty, pozostawała też kwestia statusu krwi i właśnie...
Pan Lockhart, dowiedziawszy się, że Smith nie jest czarodziejem czystokrwistym, na początku również kręcił nosem, lubił otaczać się ludźmi z dobrych rodzin, a on nosił nazwisko po swym ojcu, synu mugoli, lecz muzykoznawcę ostatecznie przekonał jego talent. Zgodził się go nauczać, co więcej, połączyła ich duża sympatia, może nawet przyjaźń, Harry czuł się do tego człowieka niezwykle przywiązany i czuł wobec niego ogromną wdzięczność - za podarowaną szansę, wsparcie i naukę. Gdyby nie Lockhart, nie zaśpiewałby teraz przed Deirdre tak czysto i perfekcyjnie, prezentując swoje umiejętności i talent, który nie był już jedynie diamentem - a oszlifowanym brylantem, mogącym lśnić coraz jaśniej, jeśli tylko możliwości rozwoju nie przekreśli pochodzenie.
Czy i madame Mericourt zaryzykuje, przymknie oko na większą, niźli zazwyczaj, skazę w jego krwi? Poniekąd rozumiał wahanie - do takiego miejsca jak to nie wszyscy mieli wstęp. Gdyby tylko był czarodziejem mugolskiego pochodzenia, mógłby o tym zapomnieć, nawet jeśli śpiewałby jeszcze lepiej, grał na pianinie niczym wirtuoz i jednocześnie tańczył.
- Moja matka jest czarownicą czystej krwi, jej nazwisko panieńskie to Pinkstone, madame - odpowiedział na pytające spojrzenie Deirdre, wciąż ostrożnie, starając się, by jego głos nie zabrzmiał nerwowo. Z premedytacją wspomniał jedynie o matce, omijając kwestię ojca, którego się nie wstydził, lecz... Wstydził się tego, że jest półkrwi, że status ten zamykał mu tak wiele drzwi, że to nazwisko w połączeniu z imieniem czyniło go pozornie tak szarym i banalnym, podczas gdy on był przecież kolorowym, rajskim ptakiem.
Naprawdę dawał z siebie wiele, aby zrobić na Deirdre Mericourt dobre wrażenie. Do tego przesłuchania przygotowywał się dłużej, niż zazwyczaj, dbając o dobór repertuaru i ćwicząc ten utwór tak długo, że niemal ochrypł - ale kiedy tylko wziął gitarę w dłonie, palce dotknęły strun, poczuł jak nerwowość znika. Dawno przestał już czuć tremę. Nieważne, czy słuchała go jedna osoba, czy może cała sala - śpiewając i grając czuł się tak pewny siebie jak tylko mógł.
Skończywszy podniósł na Deirdre spojrzenie, starając się wybadać jej reakcję, dziwiąc się dłuższemu milczeniu. Smith nie spodziewał się entuzjastycznej reakcji, owacji na stojąco, zachwytu w oczach, lecz zaprotestowałby śmiało, gdyby uznała, że jest beztalenciem, bądź brakuje mu warsztatu...
- Dziękuję, madame - odpowiedział z ulgą Harry, kiedy wreszcie się odezwała. Jego oblicze rozjaśnił uśmiech, który prędko zgasł, gdy ponownie odniosła się do jego pochodzenia. - Rodzina mojej matki to czarodzieje czystej krwi, mój ojciec to czarodziej - dodał, znów czując tę nieprzyjemną nerwowość; Mericourt znów wtrąciła go w niepewność, nienawidził tego, to źle wpływało na jego ego. - Będę czekał na pani decyzję, z niecierpliwością, chciałbym jedynie poprosić, by mnie pani nie przekreśliła, dała mi szansę, nie zawiodę. Znam i kocham klasykę, ale także świeże brzmienia, sam także takie tworzę - mówił dalej, chcąc ją przekonać do tego, by zaangażowała właśnie jego do tego projektu. Umilkł jednak, nie chcąc wzbudzić w czarownicy irytacji zbytnią namolnością, pragnął jedynie, by wiedziała, że mu zależy.
Odłożył ostrożnie gitarę do szafy, żałując, że nie może zabrać jej ze sobą.
- W ostatnim czasie często w restauracji Glob Księżyca. Będę zaszczycony, jeśli madame zdecyduje się ją odwiedzić podczas mojego występu - wyrzekł z dumą. Glob Księżyca był lokalem niezwykle często odwiedzanym przez arystokrację i osoby z wyższych klas, to działało na jego korzyść.



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Foyer [odnośnik]16.08.20 20:22
Informacja o posiadaniu w swym bliskim rodowodzie czarownicy krwi czystej nieco złagodziła podejrzenia Deirdre; dalej nie świadczyło to o idealnym pochodzeniu Harry'ego, lecz przynajmniej nie splamił się wyjściem na świat z łona byle szlamy. Nazwisko Pinkstone także miało swe miejsce na polityczno-społecznej arenie czarodziejskiej Wielkiej Brytanii, nie skreślała więc od razu utalentowanego artysty, choć wciąż towarzyszyły jej spore wątpliwości. Grał niesamowicie, z polotem, z czułością i fantazją, przy jednoczesnym zachowaniu wszelkich podstaw muzyki względnie klasycznej. Wybrany przez niego utwór również wskazywał na wielką wrażliwość oraz poszanowanie tradycji; nie było nic, do czego mogłaby się przyczepić, poza tym nieszczęsnym pochodzeniem. Czy jednak było ono aż tak istotne, by rezygnować z zatrudnienia człowieka doskonale uzupełniającego repertuar? Nie zamierzała wszak uczynić z niego największej gwiazdy i tym pospolitym nazwiskiem przyciągać tłumów, a jedynie urozmaicić muzyczne doznania gości, przy okazji delikatnie przedstawiając im inny rodzaj recitalu czy występu. Była ciekawa, jak Harry odnalazłby się w zespole, w grupie muzyków; czy udałoby mu się dopasować do linii melodycznej i wymagań dyrygenta - i jak współpracowałby z niezwykle kapryśnymi tancerkami, zarówno tymi ludzkimi, jak i czarującymi podwodnym baletem? Miała wiele pytań, jeszcze więcej wątpliwości, lecz na razie musiała skupić się na podstawach. Czyli na określeniu, czy siedzący przed nią artysta skrywa w sobie niebywały talent (tak było) oraz czy pasuje swym pochodzeniem, renomą oraz poglądami do la Fantasmagorii (tu pojawiał się grząski grunt niedopowiedzeń). Ważyła kolejne słowa w milczeniu, dostrzegając widoczną na twarzy Harry'ego ulgę, że nie zrównała go z ziemią lub nie skrytykowała w brutalnych słowach, jak miała to w zwyczaju jako biurokratyczna prefektka, stanowiąca postrach przestępców z Gryffindoru. Spoglądała więc na niego dość wyrozumiale - przynajmniej jak na standardy, do jakich przywykł przed laty - rozumiejąc pewne napięcie wybrzmiewające w prośbie. Zależało mu na posadzie w la Fantasmagorii, oczywiście, że tak, byłby głupcem nie starając się o miejsce w tym przybytku, mekce artystów, świątyni muzyki; a choć kiedyś powiedziałaby, że Harry Smith ma więcej wspólnego z gumochłonem niż twórcą, to w ciągu kilkunastu lat wiele się zmieniło.
Powoli podniosła się z szezlongu, poprawiając suknię. - Oczywiście, powiadomię cię niezwłocznie, gdy tylko podyskutuję o twym talencie z odpowiednimi osobami - powiedziała w końcu konkretnie, nie chcąc dawać mu ani złudnych nadziei ani obcesowo kończyć spotkania. Kto wie, może nawet jeśli nie odnajdzie w la Fantasmagorii swojego miejsca na ziemi, za dekadę stanie się rozchwytywanym, kapryśnym śpiewakiem? W tym środowisku należało działać ostrożnie, perspektywicznie, bez zatrzaskiwania żadnej z dróg. - Mam więc nadzieję, że uda mi się ciebie zobaczyć w tym wspaniałym przybytku. Nie będę narzucała swej obecności, oczywiście, nie chcę rozpraszać twórcy w swym naturalnym środowisku - dodała z lekkim uśmiechem, szczerze, choć z intencjami dość przeciwnymi. Pragnęła ujrzeć reakcje widowni, poziom klienteli lokalu a przede wszystkim towarzystwo, w jakim będzie obracał się tam Harry. Na razie jednak skinęła głową, prostym gestem zakańczając ich spotkanie, i odprowadziła wzrokiem wychodzącego z gabinetu Smitha, pewna, że za progiem przejmie go jeden z odźwiernych. Kierując mężczyznę do wyjścia przez reprezentacyjne boczne sale, by ten na długo pozostał pod wrażeniem przepychu la Fantasmagorii.

| zt x2


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Foyer [odnośnik]06.11.20 11:48
7 września 1957, sobota

Pośród pąków róż przechadzała się stara czarownica zamartwiając nad losem swoich cór. Wpatrywała się w słońce, które opowiadało niestworzone historie i wypytywała o przyszłość księżyc który milczał.
O księżycu, pytała, gdzie mnie powiedziesz w resztce mego istnienia? O księżycu, pytała, czy samotnie przyszło mi śmierci doczekać?
Na pąkach siadały wrony i nie pozwalały im kwitnąć, chociaż czarownica próbowała przeganiać ptaszyska, te zawsze wracały. Za każdym razem śmiejąc się tylko głośniej i głośniej nad losem staruchy. Ta, na tym ludzkim padole łez, łatwo nigdy nie miała.
Jedna z jej cór wyszła za mąż za łotra, druga rzuciła się do rzeki bo rąbek sukni podarła, a trzecia przed laty opuściła dom rodzinny nie zostawiając po sobie ni słowa. Czarownica przeglądała się w kałuży, a nad nią fruwały trzy wrony, które jedna po drugiej siadały na jej włosach. Czarownica płakała nad swym losem gdyż nigdy nie spowiła syna, który mógłby zabrać jej te troski i przyprawić o dumę.

Lament trwał długo, tak długo, że brzmiał w uszach wszystkich zgromadzonych jeszcze długie minuty od kiedy tylko ostatni dźwięk pieśni wydobył się gardła śpiewaczki. Gdy tak się stało cała sala powstała by pożegnać artystów brawami. Aquila zasiadała w jednej z loży Fantasmagorii razem ze swoją matką, wujem i kuzynem. Oczywiście pomimo tego, że to wyjście miało odbyć się w ramach rodzinnego spotkania najbliższych, część męskiej linii nie była w stanie opuścić swoich stanowisk w Ministerstwie Magii, ze względu na ciągle trwającą wojnę. Miło było oderwać się od tych wszystkich niecnych sytuacji, które ostatnio przydarzały się młodej szlachciance. Ubrana w niebieską suknię i ciasno wiązany pod nią gorset chłonęła całe to widowisko starając się odrzucić od siebie wszystko co złe. Była premia. Cudowna premiera "Sforzo della vita", włoskiej opery wystawianej dziś przez oryginalną obsadę. Aquila po włosku nie potrafiła powiedzieć prawie słowa, może poza jakimiś podstawowymi zwrotami, które i tak musiałaby sobie przypomnieć. To jednak nie miało dziś znaczenia. Rozkoszowała się tu symfonią dźwięków, nie słowami.
Gdy brawa się skończyły, a obsada opuściła scenę przyszła pora na wyjątkowy bankiet we foyer. Cała przestrzeń udekorowana była w szkarłaty i czernie, dokładnie te same kolory które królowały na scenie. Raz na jakiś czas nad ich głowami przelatywały wrony, a na sali nie dało się dostrzec obsługi. Srebrne tace same przelatywały w powietrzu tworząc iście intymny klimat dla tych najlepiej postawionych w Londynie. Lady Black rozkoszowała się tym widokiem popijając szampana z wysokich kieliszków o kryształowej nóżce wrony. Wyglądało na to, że zjawiła się tu śmietanka towarzyska Wielkiej Brytanii, a to stanowiło doskonałą okazję do plotek i nawiązywania kontaktów. Ręka rękę myje. Kątem oka dostrzegła w oddali lady Selwyn, której Aquila kiwnęła uprzejmie brodą, jedynie na milimetry. Selwyn miała odwagę, to trzeba było przyznać. Jej ród nie zasłynął w dobrym świetle przez ostatnie lata i chociaż lady Morgana Selwyn, nestorka rodu, budziła w pannie Black wyjątkowy szacunek i podziw, to dalej nieprzychylne wrażenie na temat rodzinny pełnej zdrajców pozostawało.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Foyer [odnośnik]09.11.20 11:39
Matka bez syna, z córami nieposłusznymi i pechowymi, to nie raz los gorszy od kobiety bezdzietnej, która może jedynie psioczyć na los,  nie na własne umiejętności wychowawcze. Występ poruszył wiec serce lady Selwyn, choć przy tym nie ujął jej swoim urokiem. Glos syren lepiej mocniej do jej serca, zapraszając do nauki trytońskiego oraz zagłębiania tajemnic głębin oceanów. Wendelina ceniła naukę ponad sztukę i preferowała dzieła, które skłaniały ją do myślenia nad tym ile jeszcze jako młoda i zdolna czarownica może osiągnąć.
Ceniła opery, bo była nauczona, aby je cenić, ale to nie oznaczało, że odpowiadał jej w pełni ten sposób przekazu. Dlatego gdy przedstawienie w końcu się zakończyło ze skrzętnie ukrywaną ulgą opuściła salę, na której była wraz z rodziną, i ruszyła na bankiet organizowany z okazji premiery, który miał być dla niej tym milszym elementem tego wieczoru. Odziana w rodowe barwy, z kolczykami w kształcie salamandr oraz włosami wyglądającymi tak, jakby miała ich co najmniej kilkukrotnie więcej, swobodnie konwersowała z napotkanymi arystokratami oraz czarownicami z dobrych rodzin, co rusz wysyłając pojedyncze spojrzenia w stronę urodziwych kawalerów, licząc, że któryś w końcu zwróci jej uwagę. Niestety, po zdradzie Belli wszystko się jakby skomplikowało. Propozycji było jeszcze mniej, a lady Selwyn powoli traciła nerwy. Nie miała przecież zamiaru dzielić losów swojej ciotki, a wychodziło na to, że wszystko do tego zmierzało. Na Merlina, czemu nikt nie rozumie, że ona n i e j e s t jak jej głupi, zdradzieccy krewniacy? Czy jej poglądy, jej postura, jej rysy twarzy, nie świadczyły o nieskalanych złą myślą szlachectwie?
W dłoni trzymała lampkę wina. Poruszała się swobodnie, bez wahań i niepewności, choć jej wewnętrzne myśli wcale nie były aż tak kolorowe i beztroskie. Miała się o co martwić, podobnie jak jej kochana ciotka. Jeszcze trochę i z powodu czarnych myśli o swojej rodzinie nie będzie mogła spać! To dopiero będzie! Na szczęście, była alchemiczką. Przygotowanie eliksiru słodkiego snu nie stanowiło dla niej najmniejszego problemu, a służka bez problemu pomoże jej go zażyć.
Gdy dostrzegła skinienie głowy młodziutkiej lady Black, Wendelina uśmiechnęła się grzecznie i podeszła do Aquili. Stosownie odziana, młoda szlachcianka z panującego nad Londynem rodu była niewątpliwie odpowiednim towarzystwem, skoro młodzi panowie tego dnia postanowili ją ignorować.
Lady Black – powitała ją z grzecznym uśmiechem. Głos Wendy brzmiał jedwabiście. Niestety, z powodu nauki w innych szkołach znała kobietę jedynie pobieżnie, z salonowych spotkań. – Lady rodzina zasługuje na uznanie. Proszę przekazać nestorowi mój podziw za utrzymanie Londynu w takim stanie, mimo buntów. Mniemam, że z pomocą Ministerstwa lady rodzina nie ma w tym względzie większych niedogodności?
Kto jak kto, ale przedstawiciel rodu Black musiał orientować się w obecnej sytuacji. Niezależnie od płci, choć Wendelina dobrze wiedziała, że młode szlachcianki potrafiły często wykazywać się ignorancją. Nic dziwnego, że co rusz wybuchały kolejne ogniska buntu. Tylko czy Aquila należała do tej grupy? O tym nie miała pojęcia.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Foyer [odnośnik]11.11.20 2:22
Lament śpiewaczki zdążył już kompletnie zgasnąć w uszach Aquili i przykrył go gwar zgromadzonych we foyer gości La Fantasmagorii. Śmiechy dobrze urodzonych kobiet i wcięci już gentlemani dokazywali sobie nawzajem, zostawiając w głębokim poważaniu problemy własnego świata i rozkoszując się chwilą i natchnieniem która dała im ta forma sztuki.
- Lady Selwyn - odpowiedziała na przywitanie damy ponownie delikatnie kiwając głową.
Ród Selwynów nie niósł za sobą dobrej sławy. Zdrada jego członków która miała miejsce na Stonehenge odbiła się mocno na szlacheckim półświatku, a plotki nigdy tak naprawdę nie ustały. Oczywiście, lady Morgana robiła wszystko co w swojej mocy by wybielić nazwisko i właściwie szło jej to całkiem dobrze, ale niektórych waśni w sercu się nie zapomina. Jednak, czy tego chcieli czy nie, Selwynowie dalej stanowili jedną z podstaw etykiety i potęgi kart Skorowidzu Czystości Krwi. Lord Acrux Black zresztą, nestor rodu, wyraźnie mówił, że należy okazać im szacunek i zrozumienie w tych trudnych chwilach.
Ubrana w płomienne kolory lady Wendelina prezentowała sobą szyk, a jej blada skóra dobrze współgrała z miedzianymi włosami szlachcianki. Dumnie wyprostowana kroczyła przez foyer nie pozostawiając za sobą skazy zwątpienia w jej intencje. Wyraźnie nie w smak było jej to co stało się z Alexanderem, Isabellą i Lucindą. Czy była to kwestia złych genów, nieprawidłowego wychowania czy może ktoś zafascynował ich kłamstwami o wolności mugoli? Nie mniej, lady Selwyn trwała w wierności dla swojego rodu i własnej krwi.
- Och, dziękuję za ciepłe słowa, lady Selwyn. Przyznaję, że w stolicy od ostatnich wydarzeń żyje się o wiele przyjemniej. Zapewne zdaje sobie lady sprawę, że Londyn pozostaję największym miastem bez obecności mugoli - powiedziała dumnie.
Rodzina Blacków rzeczywiście miała w tym swoje zasługi, z racji bliskości Ministerstwa, wielu jej członków wybierało ścieżki właśnie w tej instytucji, a to przecież dzięki rządom Cronosa Malfoya mogli teraz spać spokojnie. Było przyjemniej. Dla Aquili przejście po ulicy nie wiązało się z unikaniem wzroku parszywego towarzystwa, a było teraz bezpieczne i niezwykle urokliwe. Marzenia potrafiły się spełniać.
- Bunt należy stłumić w zarodku. Czasem przewidzenie niektórych zachowań wynika z... z czystej analizy sytuacji - posłała kobiecie pogodny uśmiech.
Czy ród Selwynów był w stanie przewidzieć to co zrobią jego zdrajcy? W końcu ryba psuje się od głowy.
- Jak płyną dni w Pałac Beaulieu? Essex co prawda leży niedaleko Londynu, ale domyślam się, że życie wygląda tam nieco inaczej, prawda, lady Selwyn? - musiało być tam nieco pusto. - Czy jest tu lady z innymi członkami swojej rodziny czy wybrali inne zajęcia...? - powiedziała rozglądając się ostentacyjnie.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Foyer
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach