Wydarzenia


Ekipa forum
Czarodziejski wąwóz
AutorWiadomość
Czarodziejski wąwóz [odnośnik]12.11.18 10:27
First topic message reminder :

Czarodziejski wąwóz

W pewnym zakątku zamglonego lasu znajduje się wąska ścieżka - odnajdzie ją tylko ktoś niezwykle spostrzegawczy. Ścieżynka zdaje się wydeptana setką bosych nóżek, prowadzi też w dół, w gęste krzewiny, za którymi rozciąga się widok na zadrzewiony wąwóz. Jego ściany są niezwykle strome, do wąwozu można zejść wyłącznie tą jedną drogą, a i ona nie należy do łatwych.
Dno wąwozu wysypane jest kamieniami, większymi i mniejszymi: pulsują one dziwną energią, są przez cały rok ciepłe, nie zalega tu więc śnieg, a strome nawisy wąwozu nie pozwalają dotrzeć tutaj zawiejom. Dzięki magicznej specyfice tego miejsca przez cały rok w wąwozie panuje wiosna: rosną tutaj zielone kwiaty, płożą się świeże pędy, a spomiędzy kamieni wyrastają ciepłolubne rośliny. Choć panuje tu duchota, to miejsce jest wyjątkowe i, jak powiadają, przeklęte. Gdzieniegdzie na kamykach lśni zaschnięta krew a na ścianach wąwozu tkwią drewniane drzazgi. Ta anomalia przyrodnicza przyciąga wielu badaczy oraz miłośników flory - bowiem zwierzęta omijają to miejsce z daleka, nie sposób ujrzeć tu nawet gryzonia czy ptaka.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]16.02.19 23:12
Nie udało się. Transmutacja zawsze była jego słabą stroną, zbyt skomplikowana i w jakiś sposób cholernie nużąca choć i to w sumie jest niemały eufemizm: był z niej zwyczajnie beznadziejny. Westchnął ciężko w koszmarnej bezsilności, nie podejmował już kolejnej próby, choć i wzdychanie nie było już łatwe, bo oddychanie w pożarze stawało się coraz trudniejsze. Muszą stąd uciekać, pod tym względem Justine miała absolutną rację.
- Just, jak zamierzasz przeżyć, jeśli wejdziesz w ogień do cholery? - była zdeterminowana żeby uciec i pod tym względem ją rozumiał, jednak nie zamierzał wchodzić w płomienie. Zastanawiał się, co może zadziałać na większą skalę, w końcu po krótkiej chwili wpadł na pomysł. - Będziemy mieć utrudnioną widoczność jeśli mi się uda. Ale daj mi przynajmniej dwie szansę, ugaszę go. - ostrzegł, jednak wydawało mu się to o wiele lepsze. Deszcz powinien oczyścić powietrze z pyłu i ugasić dużą część ognia. O ile dobrze pamiętał, zaklęcie obejmowało dość spory teren. I wierzył w swoje możliwości, wierzył, że dadzą radę. Złapał dłoń Justine i wstał uważając przy tym na okaleczoną nogę i ruszył wraz z nią, przy jej pomocy, choć widział że musi być jej ciężko z nim i z kobietą za sobą. Później wykombinuje jak pomóc z tamtą, na pewno znajdzie się sposób, w tej chwili w sumie cieszył się że jego próba zmienienia się w ptaka się nie udała - miał ważniejszy cel. Skierował więc różdżkę w stronę w której zniknął Mulciber. Skupił się. na zaklęciu o którym czytał nie raz. Zacisnął mocno palce na różdżce, aż końce mu zbielały, nim wypowiedział inkantację.
- Pluviasso.
Wypowiedział zaraz uważnie, starając sobie przypomnieć w tej chwili wszystko co czytał o tym zaklęciu, każdy detal, wykonać gest różdżką jak najuważniej, jakby od tego zależało czy dadzą radę opuścić to miejsce. Ta dziedzina od zawsze była jego mocną stroną. Musi się udać. Szczególnie, że mieli jeszcze wiele do zrobienia. W napięciu oczekiwał efektów czaru.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]16.02.19 23:12
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 90

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Czarodziejski wąwóz - Page 20 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]18.02.19 14:28
Kaszle chaotycznie, powietrza nie wciągając już tylko nosem, ale i spierzchniętymi, popękanymi ustami. Widzi malutkie drobiny popiołu i pyłu unoszące się tuż nad nimi, jest przekonana, że lada moment nie będą mieli czym oddychać.
Musi się pospieszyć.
Dziecko, choć ledwie żywe, zarzuca wątłe ramiona na jej szyję, powierza Alix swoje życie - wie, że od teraz, od tego momentu jest za nie odpowiedzialna. Jest jedynym, który przeżył.
- Kim jest Ana?- pyta cicho, choć nie oczekuje od chłopca odpowiedzi. Być może mamrocze bez sensu, być może mówi o matce, o ile taką jeszcze posiada. To bez znaczenia.
Próbuje podtrzymywać go obiema rękoma, ale zadanie to okazuje się trudne przy nieuleczonych obrażeniach zmasakrowanej dłoni. Nieustępliwe fale gorąca uderzają w nią z coraz większą siłą; ma wrażenie, że pot zraszający ciało przemieni się lada moment w żywą lawę. Rozpuści się, wsiąknie w parzący piach i stanie się jednością z przeklętym lasem.
Słysząc słowa kobiety, zerka na nią i na Tildę. Są gotowe do wyjścia.
- Ruszamy - odpowiada jej zdeterminowana, choć wie, że przejście do którego zmierzają, nie gwarantuje bezpiecznej ucieczki z zapadającego się piekła. Z chłopcem zawieszonym na szyi, podąża za resztą, do ścieżki, w której zniknął czarnoksiężnik Mulciber. Może nie dobiec, może na nią runąć deszcz ognia, ale musi spróbować.

|nie wiem czy potrzebnie, ale rzucam na ucieczkę z dzieckiem na szyi?



Change in the air
And they'll hide everywhere. And no one knows who's in control


Alix Lestrange
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Czarodziejski wąwóz - Page 20 5c8e360beef9b333e33e9e19bb3f481b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6354-alix-e-lestrange#160659 https://www.morsmordre.net/t6410-daphne#163152 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6431-alix-lestrange#164054
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]18.02.19 14:28
The member 'Alix Lestrange' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]20.02.19 18:18
Justine udało się pociągnąć za sobą Tildę; umiejętnie, trzymając różdzkę w zębach, szarpnęła za rękawy płaszcza, podążając w stronę wyjścia z wąwozu. Uprzednio, krzyknięciem, zaalarmowała Bertiego, który bez żadnego problemu, pomimo odniesionych obrażeń, sprowadził na rozgorzałe płomienie ulewę: deszcz zgasił zarzewia pożaru, wsiąknął w spaloną ziemię, zapewniając wam - na dłuższą chwilę - bezpieczne i całkiem komfortowe przejście dalej. Tonks z trudem udało się także podeprzeć ramię Bertiego, który podźwignął się na nogi. A raczej na nogę; lewa stopa krwawiła, zostawiał za sobą równy, wilgotny ślad krwi, znacznie też spowalniał wychodzenie z wąwozu.
Poobijaną dwójkę wyprzedziła Alix a jej srebrzyste włosy lśniły w blasku księżyca. Przytrzymujący ją za szyję Chłopiec wymamrotał coś niewyraźnie; chwiał się na krawędzi przytomnośći. Siostra wybełkotał, a później zamilkł - i z każdym krokiem szczuplutkiej półwili wydawał się coraz cięższy, utrudniał poruszanie się, a już droga wyprowadzająca z wąwozu była spacerem przez mękę. Lady Lestrange jeszcze nigdy nie czuła się tak zmęczona, spocona i przeciążona, udało się jej jednak wydostać z wąwozu, tak samo jak pozostałej trójce.

Nie musieliście szukać drogi ucieczki z płonącego lasu, droga na górę zajęła wam tak dużo czasu, że prawie od razu wpadliście na oddział Służb Kontroli Magicznej oraz służby pogotowia Ministerstwa Magii; wszyscy zostaliście ostro oświetleni snopami światła z różdżek. Justine, pracująca do niedawna w podobnym departamencie, mogła poznać kilkoro mundurowych, którzy jednak najpierw pobiegli zająć się Alix - urok półwili, nawet polepionej krwią, zabłoconej i zmęczonej, mocno wpływał na czarodziejów. Wokół was zaroiło się od ludzi, głowy rozbolały was od pokrzykiwań i rzucanych zaklęć: próbowano okiełznać potężny pożar lasu, który jednak wymykał się spod kontroli. Nigdzie nie widzieliście Ramseya ani jego śladu. Byliście osłabieni, zmęczeni i wystraszeni, a natarczywe pytania urzędników i magicznych policjantów nie pomagały wam w uspokojeniu się. Ciągle czuliście lęk i niepokój a do waszych nozdrzy docierał zapach palącego się mięsa - wiedzieliście, że dzieci pozostawione w wąwozie zamieniają się w popiół.

Chłopiec nie odzyskał przytomności - ciągle wisiał w ramionach Alix, bezwładny, zakrwawiony, z licznymi poparzeniami: w ferworze akcji gaszenia pożaru na razie nikt nie zwracał na niego uwagi. Mogliście oddać go Służbom albo oddalić się z nim; w żadnej z tych sytuacji nie zostaniecie zatrzymani, o ile wykorzystacie gwar i chaos.

| Mistrz Gry bardzo dziękuje wszystkim za udział w wydarzeniu - za szybkie odpisy, pomysły i wkład w fabułę. Podsumowanie wraz z punktami doświadczenia pojawi się niedługo w temacie z wydarzeniem. MG dziękuje też za cierpliwość oraz słuszne pytania/wątpliwości zgłaszane na PW! Dużo się dzięki Wam nauczył.

Możecie uleczyć obrażenia u uzdrowicieli, fabularnie, ale możecie też uznać - podkreślając to w postach fabularnych - że pięć dni (do 21 października) spędzilście na hospitalizacji w Świętym Mungu.

Powinniście zdecydować, co robicie z Chłopcem. Jeśli nie oddajecie go Służbom, proszę o PW na Deirdre z informacją, gdzie/u kogo Chłopiec się znajduje.

MG prosi także o wstrzymanie się z zaczynaniem wątków poeventowych do jutrzejszego wieczora, do 21.



Wasze obrażenia:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]23.02.19 18:25
Każdy jeden mięsień palił ją ogniem, nie żywy, ten też zbliżał się w ich kierunku nieubłaganie jednak to w ruchy wkładała całą pozostałą w jej organizmie siłę. Wiedziała, że była w stanie tego dokonać dzięki codziennym treningom podczas kursu. Wylane litry potu wzmacniały jej ciało, choć do zadowalającego sukcesu nadal było daleko.
- Ogień nie zabija od razu. Jeśli tu zostaniemy też zginiemy. Lepiej spróbować. - odpowiedziała mu spokojnie. Znała uczucie przypalanej skóry, jednak nie całego ciała, ale nie mogła tu zostać, zatrzymać się. Nie teraz, nie dzisiaj, miała jeszcze zbyt wiele do zrobienia. Może i była słaba, jeszcze nie gotowa, ale udało jej się ciągnąć Tildę i pomagać utrzymać Bertiemu równowagę.Skinęła głową patrząc jak rzuca zaklęcie. Deszcz zaczął zacinać nad ich głowami. Napięła mięśnie ponownie ruszając. Musieli się stąd wydostać. Wyglądali dziwacznie, ale nie miało to znaczenia. Nie miała pojęcia jak długo szli, nim natrafili na Oddział Służb Kontroli Magicznej i oddziały z Pogotowia Ratunkowego. Dostrzegła wśród nich Hellen i Dallasa, widziała jak podbiegają do Alix. Rozwiązała płaszcz.
- Wszyscy będą musieli podjąć decyzję, Tilda. - powiedziała do niej, łapiąc jej spojrzenie. Wiedziała do czego się odnosi. Musiała wiedzieć. Nie dało się pozostawać neutralnym podczas wojny, która dotykała wszystkich.
- Dallas, tutaj. - uniosła dłoń by zwrócić jego uwagę. - Potrzebują natychmiastowej pomocy. - wskazała na Tildę i nogę Bertiego. Gdy ktoś zdjął z jej ramiona ciężar mężczyzny opadła na kolana. Dłonie oparły się o podłoże, oddychała ciężko, było jej niedobrze. Wnętrzności skręcały się, a przed oczami miała twarze małych dzieci, których ciała zajmowały się ogniem. Całe ciało przeszedł dreszcz, a ona zwymiotowała tym, co pozostało w jej żołądku. Żółć paliła jej przełyk. Jeszcze przez chwilę została w tej pozycji, oddychając ciężko. Odepchnęła się i usiadła na nogach rozglądając się dookoła. Ktoś znalazł się nad nią. Pytania posypały się, odpowiadała na nie spokojnie, wskazała obecność Mulcibera, którego nigdzie nie mogła dostrzec. Musiało mu się udać uciec. Zacisnęła dłoń w pięść. W końcu została sama. A może bardziej pozostawiana sama sobie. Rozejrzała się a jej wzrok padł na Łobuza. Służby się nim zajmą, wiedziała, że tak. Ale co, jeśli zrobią tak tak, jak poprzednio? Co jeśli trafi do kolejnego sierocińca w którym spotkają go straszne rzeczy. Nie mogła na to pozwolić. Nie znała się na dzieciach w ogóle, ale u niej powinno mu być lepiej, profesor Bagshot, albo ojciec jej pomogą, prawda? Dźwignęła się na nogi i podeszła do niego podciągając go do góry. Mięśnie rozogniły się, nie miały szans na regenerację po wysiłku. Tak, nie mogła go ty zostawić. Rozejrzała się raz jeszcze napotykając spojrzenie Bertiego. Skinęła mu lekko głową i ruszyła w noc, by dotrzeć do domu. Będzie potrzebowała pomocy, żeby go uleczyć. Będzie… będzie musiała zrobić dużo rzeczy. Ale dzisiaj, dzisiaj musiała dotrzeć do domu.
Oh, to była głupia decyzja, nie znała się na dzieciach i obawiała się ich. Bardzo głupia zważywszy uwagę na wszystko, ale nie umiała inaczej postąpić.

| zt, dziękuję! :pwease:



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Czarodziejski wąwóz - Page 20 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]25.02.19 23:26
Nie wiedział, jak długo szli. Wszyscy zapewne byli już wyczerpani. Mieli dość. Bertie prawie wcale nie myślał. Zamknał się, wyłączył starając się nie przypominać sobie wszystkich tych koszmarów, nie wspominać widoku dzieci zjadających ciało, krwi kobiety która on sam skrzywdził, lęku, niepewności, tej dziwnej kobiety która z jakiejś przyczyny widziała w ciemności, jej dziecka, anomalii. Wszystkiego. Trudno było mu tak po prostu zająć umysł czymś zwyczajnym, dał jednak radę się zamknąć, wyłączyć i po prostu iść, podparty o Justine, aż nie dotarli między ludzi. Najpierw poraziło go światło, ktoś zabrał go od Tonks. Służby chyba miały za zadanie ugasić ten las, nie odzywał się dopóki ktoś nie zwrócił na niego uwagi, opierał się o drzewo i po prostu patrzył za Justine kiedy dostrzegł, że ta odchodzi z chłopcem. Skinął jej lekko głową - miała rację, nie można go tu zostawić i to teraz jest istotne. Bott niestety w żaden sposób nie mógł pomóc, zaraz z resztą i na niego ktoś zwrócił uwagę. Kobiecie, która go przesłuchała, dość wysokiej i dość pulchnej szatynce powiedział co wiedział, więc właściwie prawie nic. Nie do końca nadal odróżniał prawdę od fikcji, domyślał się jedynie że wciągnęła ich wszystkich anomalia, o której jednak także niewiele wiedział. Nie wspominał o naprawianiu jedynie, udając że nie ma pojęcia co dalej się działo. Był wyłączony psychicznie, wyczerpany, w sumie to chyba kobieta nawet nie do końca go słuchała, a rozmowa była bardzo krótka. Podeszła kolejna osoba i w sumie to wszyscy byli cholernie natarczywi, jednak chyba był zbyt otępiały w tej chwili by robiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Mówił co uważał za słuszne, chcąc tylko spokoju, który w końcu mu dano. Chyba dotarł do niego w końcu jakiś uzdrowiciel, chyba go uśpił, a może to on sam zostawiony na kilka sekund usnął - nieistotne.
Grunt, że wylądował w szpitalu - bezpiecznym, spokojnym Mungu.

zt. <3



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]26.06.19 15:27
| 7 grudnia?

Nie był zaskoczony, gdy otrzymał informację z Ministerstwa w sprawie jednego z wystosowanego ku niemu zleceń. Długie poszukiwania i łowy uciekinierów jednej z prywatnych hodowli hipogryfów, zahaczały zbyt mocno o dodatkowe komplikacje, by początkowe założenia uznać za właściwe. Ucieczka, okazywała się czymś więcej a najmłodsza para w hodowli, wyjątkowo dzika, schwytana niedawno, jednak nie umknęła samopas. Ktoś wyjątkowo zaradny musiał ich w tym wspomóc, tylko po co?
Nuta zdziwienia i nieuchwytnego niepokoju pojawiła się dopiero, gdy dostał dodatkowe wskazania na temat zaangażowania w sprawę... aurorów. Nie odmówił jednak, składając potwierdzenie swojej obecności, zaangażowania i kontynuacji zlecenia. Nie lubił się wycofywać, gdy wietrzył finalizację zadania. Nawet w perspektywie niemiłych komplikacji.
na miejscu, pojawił się się daleko przed wskazanym czasem. Wszystko po to, by najpierw obejść okolicę, nie starając się jednak kryć i na pytanie jednego z obecnych w wąwozie aurorów, potwierdził personalia i faktyczny powód swojej obecności. zachował dystans i lakoniczność wypowiedzi, czując na sobie przenikliwe spojrzenie jednego z urzędników Ministerstwa. Krótka wymiana zdań pozwoliła mu zorientować się kto prowadził sprawę i bardzo ogólnie, dlaczego rościli sobie prawo do zatrzymania - jak się okazało - rozczłonkowanych fragmentów zwierzęcego ciała. Już z odległości, Dorian mógł zauważyć, że większość hipogryfich zwłok zniknęła. A pozostałości, nie wyglądały "dobrze". Avery widział rozmaite formy polowań i traktował ów działalność, jak rodzaj męskiej sztuki. To, co przedstawiał widok, nie miała nic wspólnego ze szlachetną formą łowiectwa. Coś nawet nieprzyjemnie pulsowało mu w piersi na myśl, że tak dumne i niezwykle silne stworzenie, mogło skończyć tak paskudnie, plugawiąc wszystko czym było. I chociaż sam akt śmierci nie przerażał młodego dziedzica, tak dewastacja, jakiej dokonano trącała zapomnianą emocję, do której nie umiał się przyznawać.
Wielokrotnie czuł na sobie czujne spojrzenia, ale dopiero jedno odwróciło jego uwagę i zainteresowanie od obserwowanego zjawiska. W okolicy nie znalazł śladów, które świadczyły o obecności innych fragmentów powalonego stworzenia. Spojrzał na jasnookiego mężczyznę, bez skrupułów odnajdując parę jasnych źrenic - To wszystko co znaleźliście? - zapytał sucho, lakonicznie. Nie znajdował się w charakterze świadka, a specjalisty od magicznych stworzeń. I nic ponad to nie miał zamiaru odkrywać. nawet faktu, że dostrzegł na krwawych ranach wyraźne ślady czarnomagicznych zaklęć. Jeśli nie byli tak nieudolni, jak słyszał, musieli zdążyć zauważyć to pierwsi, być może ukrywając jeszcze więcej.


Ostatnio zmieniony przez Dorian Avery dnia 18.07.19 2:08, w całości zmieniany 1 raz
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]26.06.19 23:11
[07/12]

Rzucona - ubogo wyposażona - teczka wylądowała na biurku Tonksa, który podniósł znużone spojrzenie znad papierów. W środku nie było nic oprócz zgłoszenia co równało się z kolejną sprawą. Mimo szalejącej na zewnątrz pogody, z entuzjazmem powitał możliwość zajęcia się nową sprawą. Otulił się szczelniej płaszczem i udał się na miejsce, które podobno już od jakiegoś czasu zabezpieczali pracownicy Biura Aurorów i Ministerstwa. Podejrzewał, że zgłoszenie, które otrzymał miało związek ze sprawą, która nadal była otwarta. Ściślej chodziło o handel ingrediencjami zwierząt i bestialskich ataków z użyciem czarnej magii. Tonks miał już pewne podejrzenia i teorie co do sprawy, ale ostateczne wnioski miał wysnuć dopiero po obejrzeniu miejsca zdarzenia. Jako jeden z pierwszych pojawił się na miejscu i jak się okazało wyprzedzili go jedynie nieliczni koledzy z biura oraz... ciemnowłosy mężczyzna z uwaga przypatrywał się porozrzucanym szczątkom zwierząt. Dzięki specyfice tego miejsca wszystkie szczątki zachowały się w dobrym stanie, nie zostały przykryte warstwą nieustannie padającego śniegu czy też zmoczone deszczem, lejącym się z nieba nieustannie właściwie od początku listopada. Zorientował się w sytuacji, pochylił się nad strzępkami ciała tego wielkiego, jakże szlachetnego zwierzęcia. Nie spuszczał czujnego wzroku z pleców przybysza, który - jak został poinformowany przez Jonesa, będącego na miejscu wcześniej - miał być ekspertem od magicznych stworzeń. Po krótkiej chwili nawiązali kontakt wzrokowy i Tonks nie miał zamiaru poddać się silnemu spojrzeniu nieznajomego. - Na razie tak, nasi przeszukują jeszcze okolice, czy poza wąwozem nie zostały jakieś ślady - mruknął w odpowiedzi, ściągając brwi do środka, pochylając się nad kawałkami truchła, nad którym przyszło im stać. - Gabriel Tonks, Biuro Aurorów, prowadzę tę sprawę - przedstawił się i jednocześnie wylegitymował, jak nakazywałaby tego powszechna kultura osobista, prawda? Poza tym chciał wiedzieć też z kim rozmawia, czy ten tajemniczy, ciemnowłosy przybysz ma jakieś imię? Czarna magia? Niejednokrotnie spotkał się z jej śladami na ciałach czarodziejów i mugoli, którzy stracili swe życie z powodu czarnomagicznego uroku i szaleńca, który w tym momencie trzymał różdżkę. - Jakich konkretnie części ciała nam brakuje? - wyrzucił z siebie pierwsze pytanie, które było wstępem do szczegółowej rozmowy, którą miał zamiar przeprowadzić. Musiał wiedzieć, czy założenie z jakim się tu pojawił mogłoby być słuszne.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]18.07.19 2:40
Wilgotne powietrze sprawiało, że intensywny zapach zwierzęcych wnętrzności, coraz mocniej rozchodził się dalej. Jeśliby zostawić martwe cielsko, Avery obstawiał pojawienie się nietypowych padlinożerców. I na tę myśl, coś buntowało się w sercu młodego łowcy. Być może nie wiedział jeszcze wielu rzeczy na temat magicznych stworzeń, daleko mu było do wiedzy, jaką posiadał Tristan, ale - wciąż wypełniała go młodzieńcza werwa i wrażenie, że mógł wiele. Nachylił się mocniej nad rozwleczonym ciałem, by obleczoną w rękawicę dłonią, musnąć wypływającą dosyć obficie, wydzielinę. Przetarł palcami substancję, by nachylić się, chwytając w nozdrza mdła woń. Odchylił się szybko, odcinając dopływ zapachów. Wyciągnął wolną dłonią chustę, w którą wytarł dłoń - W pobliżu nie zauważyłem większych śladów - skonfrontował się z odpowiedział, która uzyskał. A wiadomość oznaczać mogła kilka rzeczy - Nie wiem, jak, ale walka nie odbyła się tutaj - zmrużył piwne źrenice, wciąż przyglądając się mężczyźnie, który bez kłopotu utrzymał spojrzenie w kontakcie. Gdyby hipogryfa pochwycono w okolicy, więcej niż pewne, że byłoby mnóstwo śladów walki. A miejsce, w którym leżały zmasakrowane zwłoki, przypominało bardziej porzuconą przez dziecko zabawkę. Przypadkowo kopniętą i odsuniętą w bok. Dorian spojrzał w górę, czując, jak mżawka rosi mu oblicze. Wąwóz był w tym miejscu szeroki, więc zrzucenie ze stromizny nie kalkulowało mu się - Dorian Avery, łowca - nie odwrócił się zdradzając swoją tożsamość i pełnioną funkcję, chociaż to, auror zapewne już wiedział. Ruszył za to do pozostawionego ciała, obchodząc je dookoła, od czasu do czasu nachylajac się, jakby chciał z bliska dostrzec niektóre elementy - Brak głowy, wyrwane pazury, cześć piór. Rozerwana część brzuszna  - zapewne czarnomagiczną klątwą - świadczy o brakach we wnętrznościach, ale sadząc... po obrażeniach, za wiele nie wyciągnęli. - zawiesił głos, by kucnąć przy plamie krzepnącej posoki - Czyli najbardziej cenne ingrediencje nie zostały wycięte - a to już świadczyło albo o czystej głupocie, ignorancji, totalnym partaczu, albo piekielnie przemyślanej zbrodni. Ale do ostatniej wizji, nie miał żadnych pomysłów. Całość przypominała zlepek przypadkowo zebranych elementów i niewiele z nich miało coś ze sobą wspólnego.
Mimo, ze jego rola była ekspertyza w sprawie samego stworzenia, to nie mógł oprzeć się wrażeniu, że tkwiło w zdarzeniu coś więcej - To bardzo młody samiec, który zniknął z jednego, z prywatnych rezerwatów - odwrócił się w stronę mężczyzny - Brakuje jego towarzyszki - i była to kolejna niepokojąca go rzecz. Hipogryfy łączyły się na całe życie. Jeśli samiec zginał, gdzieś w pobliżu powinna też być samica. A nie dostrzegał czegokolwiek, co by o tym świadczyło. Co się z nią stało? Odetchnął cicho, rozglądając się wokoło, jakby otoczenie miało mu powiedzieć więcej. Być może tak było.
Dorian Avery
Dorian Avery
Zawód : Łowca magicznych stworzeń
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
And he'll brace for battle in the night
He'll fight because he knows he cannot hide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6775-dorian-avery#200339 https://www.morsmordre.net/t7352-anskari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t7353-skrytka-bankowa-1704#200792 https://www.morsmordre.net/t7351-dorian-avery#200786
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]31.07.19 1:54
Próbował znaleźć w tym jakiś sens, wzór, wskazówkę - krótko mówiąc cokolwiek, co naprowadziłoby go na konkretny trop, za którym mógłby podążyć niczym pies myśliwski. Na razie jednak ta układanka miała zbyt wielkie braki. Elementy nie układały się chociaż częściowo w coś, co można było nazwać logicznym i sensowym początkiem. Wiedział, że to najważniejszy etap śledztwa - zgromadzenie jak największej ilości dowodów, śladów z miejsca zbrodni, aby jak najszybciej dotrzeć do sprawcy tego bestialskiego aktu przemocy na tych majestatycznych zwierzętach. Nie musiał mieć rozległej wiedzy na temat magicznych stworzeń, aby doceniać siłę i niezwykłość hipogryfów.
Ktoś zacierał ślady, to pewne. A raczej chciał je zatrzeć i w ten sposób porzucił ciało zamordowanego stworzenia w wąwozie, prawdopodobnie daleko od miejsca, w którym rozegrała się cała tragedia. Pytanie brzmiało: po co? Liczył, że na to pytanie odpowie mu lord Avery, który specjalizował się właśnie w wiedzy na temat magicznych stworzeń. Tymczasem, jego zdaniem nie zniknęły żadne wartościowe ingrediencje, które mogłyby skusić potencjalnych handlarzy rzadkimi składnikami. - Czyli albo ktoś nie wiedział co robi, albo wręcz przeciwnie - burknął pod nosem i sam nie wiedział, czy kierował te słowa bardziej do Doriana, czy do samego siebie. Miał wrażenie, że coś istotnego mu umyka sprzed nosa. Pod płaszczem zwykłego ataku i zamordowania zwierzęcia kryło się coś jeszcze, czego nie mógł dostrzec. - Czy w obliczu zagrożenia samica opuściłaby swojego towarzysza? - zagadnął. Mogłaby to być kluczowa kwestia - znalezienie miejsca, w którym znajdowała się samica mogło przynieść jakieś odpowiedzi. Miał tylko nadzieję, że zwierze odnajdzie się żywe. - Ktokolwiek to zrobił użył czarnej magii do rozerwania jamy brzusznej i mimo pozostawienia tych najcenniejszych ingrediencji, wydaje mi się, że to czego szukał nie było przypadkowe - tak mu się zdawało. Może pod przykrywką sprawy dotyczącej handlu rzadkimi składnikami, kryło się coś więcej. Cała sprawa mogła być jedynie przykrywką, inscenizacją, która miała odciągnąć prawdziwe podejrzenia od sprawcy. Rozejrzał się dookoła - ktoś musiał jakoś przetransportować to ciało, a używanie do tego celu magii było naprawdę nierozsądne. Nie teraz, nie w czasie gdy każde wypowiedzenie zaklęcia równało się z wysokim zagrożeniem wizyty w Mungu. - Muszę wiedzieć, czego dokładnie brakuje oprócz głowy, pazurów i piór - zawyrokował, chociaż podejrzewał, że dokładna ekspertyza może trochę zająć. Może złożenie hipogryfa w ofierze było częścią rytuału?
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]06.11.22 22:13
8 maja 1958 r.

Każda okazja do zaznania kawałka lasu, wynurzenia się z przytłaczającego labiryntu świateł i kominów mogła być iluzją domowego oddechu. Nie szukałam sposobu na fałszowanie swoich wrażeń i rwanie głowy w stronę wschodnich pieśni. Polować jednak musiałam. Wytężać zmysły, wyszukiwać cenne tropy spośród tysięcy porzuconych w przestrzeni niepotrzebnych nikomu śladów. Mało tu było zwierzyny, gatunki różne nieco od tych, które znałam, ale dzięki temu mogłam nauczyć się więcej. Oswoić z kolejnymi temperamentami, poznać przyzwyczajenia. Zapolować. Wędrowałam lasem po raz pierwszy. Zaopatrzona w kuszę, poruszająca się niemal bezszelestnie. Spojrzeniem cięłam porcje mgły, zginałam kolana, czaiłam się niczym drapieżnik. Zdawało mi się, że złapałam trop czegoś większego, kopytne, jedna tylko para kończyn. Wierzyć mi się nie chciało, że to kudłoń, ale wypchanie takiego mogłoby być strzałem w dziesiątkę. Wietrzna pogoda zmywała wskazówki szybko, nie mogłam się zbytnio zamyślić. Im dalej jednak szłam, tym większe ciepło rozlewało się po ciele. Zupełnie jakbym zbliżała się do słońca. Brudna krew i słońce - nie istniało coś, czego nienawidziłam bardziej od nich. Łowiecki płaszcz zaczynał ciążyć, ruchy stawały się mniej precyzyjne, a to prowadziło tylko prosto do porażki. Myśliwy, który powraca, nie zanurzywszy nawet jednej strzały w ciele, jest nic nie wart. Obecność stworzenia czułam bardzo dobrze. Ruchy planować musiałam z wyprzedzeniem, oczy otwierać jeszcze szerzej.
Zwodnicza mgła wpędziła mnie jednak do wąwozu. Surowe, porośnięte kąty natury musiały być kompletnie zapomniane. Sprawnie przedostałam się po stromych ziemskich ściankach, choć musiałam przyznać, że nie nie była to przeszkoda zupełnie przyjemna. A już na pewno nie tego spodziewałam się po okolicach stolicy.
Przykucnęłam, by przegrzebać palcami płytką warstwę ziemi. W promieniu kilku metrów ani jednego śladu. Ścisnęłam usta wściekle, wiedząc już, że przegrałam, że zmyliły mnie wciąż mało znane terytoria. Miejsce jednak wydawało się tajemnicze, magia zaklęta w byle gałęzi, natura zdziczała. Choć w kwestii zielarstwa zawsze pozostawałam ignorantką, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie było to zupełnie zwyczajne skupisko roślinności. Szłam powoli, wzdłuż wąwozu. Nie usłyszałam nawet jednego ptasiego pisku. Tylko szelest liści. Ciepło zmusiło mnie do zdjęcia płaszcza i przewieszania go przez skórzaną torbę. Kusza wreszcie wygodnie spoczęła na plecach. Ustał wiatr, za plecami daleko unosiła się mgła. Po pokonaniu ostrego zejścia, dalsza część ścieżki pozwalała na powolny spacer. Kroki dalej stawiałam ostrożnie, bo nauczyłam się, że czujności nie powinno się nigdy usypiać, a to miejsce już raz mnie dzisiaj zdołało zwieść.
Za zdjętym płaszczem pozwoliłam sobie jeszcze na poluzowanie guzika przy szyi. Gorące powietrze stawało się coraz bardziej uciążliwe. Do tego stopnia, że zaczynałam myśli truć rosyjskimi plugastwami, wciąż pamiętając o ciszy. Pięćdziesiąt kroków przemierzyłam, przeżywając konflikt wrażeń. Ciekawość i poczucie straconego czasu. Później jednak, w dość sporej odległości przed sobą ujrzałam kobietę. Uwagę jej pochłaniała tutejsza roślinność. Nie łamałam dzielących nas metrów. Obserwowałam, analizując ewentualne zagrożenie.
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]18.12.22 21:48
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz znalazła się w tej okolicy, kiedy porzuciła znajome ulice na rzecz ścieżek pośród zarośli. Dawniej była pierwsza do podobnych wycieczek, wędrówek po terenach o wiele mniej przystępnych niż okolice wąwozu, które jednak nadal znajdowały się blisko miasta. Brak hałasu, jaki panował w stolicy, był dziwny. Otaczająca ją cisza, jakaś podejrzanie obca i wzbudzająca więcej czujności niż zwykle. Pozornie nie pasowała tutaj, ale w praktyce było to jej bliższe, niż można było sądzić. Otaczający ją las przywodził wspomnienia terenów, które rozciągały się wokół rodzinnego miasteczka. Tych, które przeszła wzdłuż i wszerz, gdzie poznała stworzenie, które przerażało ją bardziej niż cokolwiek innego. Tutaj, miała szczerą nadzieję, że nie natknie się na coś równie wstrętnego. Zwłaszcza że powoli zbliżała się do wąwozu, tego, który zwierzęta unikały jak ognia. Pamiętała, jak najłatwiej zejść na dno, pokryte nierównymi kamieniami. Tam mogła być bezpieczniejsza i również tam mogło znajdować się to, czego dziś poszukiwała. Parę rzadkich okazów roślin, kilka sztuk, które były jej potrzebne. Miała względem nich plan, który w końcu musiała zrealizować.
Przygryzła nerwowo dolną wargę, czując na twarzy pierwsze uderzenie dusznego powietrza. Temperatury w Anglii powoli szły w górę, kilka dni było już niemożliwie ciepłych, lecz tutaj i teraz, było jakby gorzej. Zsunęła z ramion cienką kurtkę, by owinąć jej rękawy wokół pasa dla własnej wygody, ale bluzka mimo to nieprzyjemnie zaczynała lepić się do ciała. Stawiała kroki ostrożnie, cięższe buty niż zwykła nosić, trzymały się jednak podłoża. Jeszcze parę kroków i może dotrze do celu. Wcale by się nie obraziła, gdyby mogła opuścić to miejsce szybciej. Uważne spojrzenie zaczęło wędrować po ścianach wąwozu, poszukując tego, dlaczego przyszła. Nie spodziewała się spotkać tu żywej duszy, więc ignorowała dobiegające z około dźwięki. Parę niewartych uwagi szumów, jakiś kamyk, który skądś się oderwał i upadł na dno. Nic interesującego.
Przystanęła w miejscu, by zaraz przykucnąć przy niepozornie wyglądającej roślinie. Wyciągnęła z torby dwie małe fiolki i odcięła kilka drobnych listków, które zaraz umieściła w szkle. Przyjrzała im się, zanim schowała z powrotem do torby. Pół sukcesu, ale potrzebowała jeszcze jednej rzeczy. Wyprostowała się powoli, wygładzając dłońmi materiał spódnicy i rozejrzała się po otoczeniu. Ciemne spojrzenie spoczęło na nieznajomej osobie. Kobiecie, która stała w oddali. Naprawdę tu była czy temperatura robiła jej figle, doprowadzając do zwidów? Ani drgnęła, obserwując. Słyszała, że wąwóz był przeklęty, lecz czy właśnie miała przekonać się, że to prawda? Wolałaby nie.
Ze spokojem wsunęła dłoń do kieszeni wszytej w spódnicę, czując się nieco pewniej, gdy pod palcami czuła różdżkę. Nie była biegła w zaklęciach, które wychodziły poza zakres leczniczych, ale jednak dobrze było mieć w zasięgu ohię. Niespiesznym krokiem, zaczęła zbliżać się do nieznajomej. Musiała to zrobić, naruszyć dystans, bo to w tamtym kierunku potrzebowała iść.
- Dzień dobry.- odezwała się łagodnie, lustrując wzrokiem sylwetkę swej niespodziewanej towarzyszki.- Wybacz, jeśli ci przeszkadzam.- dodała w podobnym tonie.- Nie spodziewałam się tutaj nikogo. To raczej zapomniane przez świat miejsce, chyba że jest się pasjonatem flory.- podjęła jeszcze. Sama nie mogła nazwać się kimś takim, ale dziewczyna przed nią tym bardziej na takową nie wyglądała. Coś w niej zwyczajnie nie pasowało do jednostki, która włóczy się po podobnych miejscach za roślinami.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]20.12.22 19:17
W tym miejscu powietrze stało. Pochylające się do wąwozu drzewa były dziwnie ciężkie, wymęczone wieczną służbą. Gdy nieznajoma znajdowała się tam w oddali, miałam wrażenie, że gałęzie pokładają się, by ją złapać i ostrymi patykami powyciskać z niej wnętrzności. Stała, bajkowa panna pośród roślin, rozglądająca się, zamyślona. Czy mnie dostrzegła? Chyba wciąż nie. Zamiast natrafić na zwierzynę, udało mi się przyłapać tutaj ją. Nieszczęśliwy to był finał mojego tropienia. Zbłądzony łowca musiał się cofać tak długo, aż na nowo odnajdzie wonny ślad. Ona była daleka od tego, co potrzebowałam znaleźć. Rwała liście, z widoczną pewnością okręcała się wokół wiosennej gęstwiny. Patrzyłam, odciągając uwagę swych myśli od duszącego się w cieple ciała i własnej sparzonej duszy. Podeszłam bliżej, choć zasada nakazywała wrócić. Złamałam ją, wystawiłam się świadomie na jej spojrzenie. Na reakcje nie musiałam czekać zbyt długo.
Nie przeszkadzała. To raczej ja ciężkim butem wsunęłam się do jej zielarskiego wąwozu. Nie znałam wartości roślin, które zbierała, nie poruszałam się biegle ani nawet choć trochę świadomie miedzy zlewającymi się ze sobą krzewami. Doceniałam ich naturalność, pozwalałam im na istnienie, zauważając, że były temu światu potrzebne tak samo jak zwierzęta, na które polowałam. Ekscytacji jednak nie wywoływały we mnie żadnej. Ona jednak zdawała się posiadać jakąś o nich wiedzę.
Z moich warg nie spłynęło powitanie. Zamiast tego bacznie obserwowałam, kiedy się przybliżała, ofiarowując mi coraz więcej słów. Witając, przepraszając, poszukując powodu mojej obecności. Ten jednak wydawał się dziwaczny i jednocześnie zupełnie prosty. Między jej słowami jednak pojawiły się problematyczne zwroty. Sensów znów szukałam w jej łagodnym spojrzeniu i znaczenia pojedynczych słów. – Polowałam – wyjawiłam coś, co pewnie już wiedziała, jeżeli tylko dobrze się przyjrzała. Zdradzał mnie strój, ułożenie sylwetki i osadzona dobrze na plecach kusza. Pierwsze skromne słowo wypowiedziałam ostrożnie, ale z akcentem, który mógł jej dużo o mnie opowiedzieć. Nie byłam stąd. – Tutaj… zwierzęta nie lubią być – zauważyłam, nieco koślawo składając zdanie. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że mogło ono zabrzmieć źle. – Ty i rośliny tak – pozwoliłam sobie na wyłożoną wprost obserwację. Kobieta ta wydawała się niegroźna, dość dobrze czująca się przy tych roślinach. Z jej brytyjskich słów nie byłam w stanie pojąć, że sama nie widziała w sobie zafascynowanej zielarki.
Nagle odeszłam kawałek i minęłam ją. Dwa metry dalej zauważyłam interesujący ślad w leśnym runie. Schyliłam się i lekko przyłożyłam palce do wyraźnego wgłębienia, które dla przypadkowego przechodnia nie oznaczało niczego. Ja jednak dowiedziałam się, że niedawno temu wędrowało tędy stworzenie. Szybko, w panice, rozmazując w podłożu każdy chaotyczny odcisk. – Już nie mam tutaj czego szukać stwierdziłam po rosyjsku, bardziej do siebie, cicho. Powoli się podniosłam i rzuciłam rozczarowane spojrzenie temu miejscu. Dla łowcy było pułapką. Tajemniczy, pociągający wąwóz nie mógł nam zaoferować nic. Zwierzęta zdawały się unikać go, a jeśli już się zjawiły w tej dolinie, to był to całkowity przypadek. Zdusiłam westchnienie i obróciłam się powoli w stronę nieznajomej kobiety.
Coś z tym miejscem było nie tak. Zmrużyłam oczy, analizując każdy, najmniejszy szczegół. Nie ufałam niczemu. Może nie bez przyczyny próżno było poszukiwać tutaj stworzeń.

K3:
1 – łamie się gałąź, z drzewa spada gniazdo owadów podobnych do pszczół i rozbija się obok nas.
2 – pod naszymi stopami zapada się ziemia i lądujemy w dole
3 – kawałek ściany wąwozu osuwa się, ujawniając makabryczny widok
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Czarodziejski wąwóz [odnośnik]20.12.22 19:17
The member 'Varya Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czarodziejski wąwóz - Page 20 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 20 z 21 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21  Next

Czarodziejski wąwóz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach