Wydarzenia


Ekipa forum
Plaża
AutorWiadomość
Plaża [odnośnik]17.08.15 18:39
First topic message reminder :

Plaża

Linia brzegowa wyspy Wight obfituje w piękne plaże o złocistym piasku oraz wysokie kamieniste wybrzeża. Według wielu słynie z pięknych, malowniczych krajobrazów - i trudno odmówić im racji. Woda jest krystalicznie czysta, zaś piasek delikatny, przyjemny w dotyku; nie ma powodów, by obawiać się chodzić po nim na bosaka. Wśród majestatycznych, leniwie podmywających brzegi fal czasami da się nawet dostrzec ogony mieszkających przy wyspie syren.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plaża - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plaża [odnośnik]21.02.21 13:47
31 października 1957 r.

Tego dnia była głodna. Była kurewsko głodna. Przełykała godziny, zapijała burczenie łykami czarnej kawy i tak od śniadania przeliczała resztki październikowych zapasów. Trochę podjadała w Parszywym, ale mdliło ją coś od alkoholowych oparów. Nawet na wódkę nie miała ochoty, nawet na tę spijaną szybko po pracy, w zacisznych kątach nie takiej osamotnionej pustki. Bojczuka gdzieś wywiało, Łapserdak walczył dzielnie, by przygotować coś na kolację, ale nie miał zbyt wielkich możliwości. Przełknęła kęsy starego chleba, który chociaż próbował w ustach chrupać. Zirytowana sama wpadła do kuchni i zaczęła grzebać chaotycznie po wszystkich tych szafkach. Wywalała puste pudełka, a słoiki toczyły się po popękanych deskach – głucho i dość płynnie. Przyduży sweter zsunął się z jej ramion i spoczął na zgięciach, na wysokości łokcia. Bose stopy unosiły się, kiedy tylko przykucnęła, by sięgnąć za wysuniętą szufladę, jakby wierzyła, że wpadło tam coś, co mogło przynieść ulgę tym irytującym wołaniom dobiegającym z brzucha. Zakołysała się, by zanurzyć ciało w tej skrytce jeszcze bardziej, a wtedy… wtedy to poczuła.
Nutę mięty. Miętę, którą ostatni raz czuła na początku lipca, świeżą, wonną i kojącą. Poruszyła lekko nosem i powoli, jakby w transie, rozprostowała przykurczoną sylwetkę. Gdy w końcu stanęła, nos załaskotał po zderzeniu z falą pachnącego cynamonu. Ha, ten to już w ogóle był niemożliwy. Nieosiągalny. Czy to głód sprawiał, że wyczuwała coś tak abstrakcyjnego? Czy to iluzja? Psotna halucynacja? Obróciła powoli głowę, jakby pociągana przez bukiet tych woni, a wtedy ujrzała na kuchennym parapecie ciastko. Smakowite, kolorowe, zanurzone w barwie dyni, w cieple promieniującym aż do jej wnętrza. Odruchowo przyłożyła dłoń do brzucha i zgniotła cienki materiał sukienki. Długo spoglądała na tajemniczy wypiek, rozważając, czy ten widok nie był oznaką ostatecznego szaleństwa. W dokach takie rarytasy były tak samo dostępne jak szklane pantofelki. Podejrzenia rozmywały się, wydawało jej się, że to jakiś podarek od losu, że naprawdę mogłaby sięgnąć  po babeczkę i wgryźć się w cukrową rozkosz, zanurzyć w niej jak w najmilszym wspomnieniu. Nie trwało długo, nim szczupłe palce zacisnęły się na krawędzi parapetu. Wdychała aromat jak najlepszy narkotyk prosto od ulubionego dostawcy, jak obietnicę namiętności i ciepło konieczne do przełknięcia. Rozmyły się wątpliwości. Musiała spróbować, rozluźnić te palce, a potem pochwycić apetyczne ciastko jak najlepszy skarb wydobyty z dna głębokiego oceanu. Teraz.
Szarpnęło nią ledwie chwilę po tym, kiedy pyszne nadzienie rozlało się po wytęsknionych ustach. Słodko i owocowo, w zaklęciu trudnym do pojęcia. Potem zszokowane ciało zatrzęsło się w wodzie. Stopy zwabione w pułapkę grząskiego mułu zatapiały się i zatapiały, kiedy ona starała się pojąć, co się właśnie przytrafiło. Woda mroźnym jęzorem przesuwała po całym jej ubraniu. Moss czuła, jakby tonęła. Tonęła we własnym szoku. Nosz kurwa mać, co to miało być?! Dookoła nieznajoma ciemność, a pod nią fale raniące ciało przy każdym lodowatym podrygu. Przed nią malowany mrokiem brzeg, ale niewiele zdołała dojrzeć. Tkwiła tak jeszcze chwilę, nie potrafiąc połączyć faktów. Wciąż czuła na języku posmak słodyczy. Zaklęty kęs podejrzanie miłym łaskotaniem rozpływał się w jej brzuchu, przekazując mrowiące uczucie gdzieś na całe wyziębione ciało. Gdziekolwiek się znajdowała, magia zamierzała popsuć jej i tak już wątły wieczór. Czy aby na pewno? Zakręciło jej się w głowie, widok ciemności stał się jeszcze bardziej przymglony, a serce zaczęło bić szybciej. Czuła się tak odurzona i tak wciąż zmarznięta. Położyła się na bujającej tafli i popłynęła w stronę lądu, kompletnie nie przeczuwając, co mogło ją tam czekać. Zdawało jej się, że woda migocze, że księżycowe światło rozlewa się po powierzchni, że błyski tak miło tańczą wokół niej. Drętwiejące kończyny potrzebowały jednak najszybciej wydostać się z przerażającej lodowni. A mięta? Wciąż czuła pod nosem wabiącą miętę. Gdy zbliżała się do brzegu, woń stawała się tylko bardziej intensywna, konieczna do pochwycenia. Co kryło się w ciemnościach?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Plaża [odnośnik]22.02.21 16:00
Miał taki zwykły dzień. Nie przelewało się, nie było specjalnie źle. W Londynie było nudniej. Mniej rozrywek. Bary opustoszały albo nie działały. Na Camden nie było już neonów. Ale to nie tak, że nie dało się znaleźć zupełnie nikogo. Najczęściej i najłatwiej trafić było na policję. Zakupy zaś - to dopiero była przygoda. Jak z jakiegoś alternatywnego wszechświata i był pewien, że jakiś jego wujek od strony babki ze strony ojca opowiadał kiedyś o podobnych sytuacjach w NRD. Przychodziłeś do sklepu, najlepiej gdzieś w porcie, gdzie żeglarze mieli świeżutkie dostawy wszystkiego. Najpierw szła partia do najbogatszych, oddzielana od tego plebejskiego ludu, do którego należał Will, a dopiero po tym można było zgłosić się do tego, co było. I brało się dosłownie to, co było, nie to na co się miało ochotę. Na sklepach półki były puste, więc żeby dostać jakiekolwiek jedzenie w miarę świeże i nieohydne, trzeba było brać co jest. I co z tego, że w sumie nie lubił sandacza - był sandacz, to go brał. Prawdziwym cudem udało mu się dorwać ostatnią paczuszkę z tytoniem i to nawet nie tej najgorszej jakości. Ma się to szczęście. Nie narzekał więc, gdy wrócił do domu ze swojego małego polowanie. Rzucił zakupy gdzieś w kąt i zajął się swoim życiem. Spokojnym życiem.

Zwilżył końcem języka bletkę i zawinął sprawnie palcami papierosa. Dał sobie ograniczenie - trzy dziennie, co swoją drogą doprowadzało go do nerwowości, coraz częściej niekontrolowanie drżała jego noga. Usadził się w swojej pracowni, zgarniając z półki książkę o fazach księżyca - bo z tego musiał się doszkolić, nie był w tym ekspertem, a nawet tak genialna głowa nie pomieści całej wiedzy świata. Nogi oparł na biurku, papierosa wsunął między wargi, a książkę otwartą ułożył na udach. Zapalił sobie spokojnie, gdy ktoś dotknął jego przydługich włosów, wprawiając go w drganie, jednak smukłe dłonie o długich palcach były znajome i stały się tej nocy na tyle bliskie, że bez trudu je rozpoznał, gdy wsunęły się za uchyloną koszulę.
Koleżanka po prostu pomagała mu w przygotowaniu jedzenia. - Uciekasz już? - Spytał, nie chłodno, choć nieco bez zainteresowania, na co kobieta potwierdziła, zostawiając za sobą zapach wywietrzałych perfum i duży bałagan w sypialni.
A Will... Był teraz zajęty. Czytaniem.
Wieczorem przypomniał sobie o żołądku, chyba dlatego, że wiedział, że nie czeka na niego tylko kawał surowej ryby. Pozaglądał na zostawione naczynia, kuszące go swoją zawartością, ale największą uwagę przykuła... Ona.
Miał wrażenie, że aż błyszczała, że w jakiś sposób na niego patrzyła. Sam widok małego ciastka na kuchennym blacie w ogóle go nie zdziwił, może po prostu jego koleżanka go zostawiła? Ale skąd wiedziała... Pachniało jak aromatyczna, suszona mięta. Jakby ktoś wyciągnął z niej całą woń i skroplił z niej esencję, bez żadnej gorzkości... Ta mięta. I towarzyszył jej lekki zapach drogiego tytoniu. To ciastko... Zainteresowało go. Przykuło ciekawość od razu, obserwował je przez chwilę tak, jakby zastanawiał się co powinien z nim zrobić. Przez chwilę myślał, czego ona tam dodała, że wydaje mu się takie atrakcyjne. Im dłużej był pod działaniem tego zapachu, tym mniej się zastanawiał. Po prostu miał ochotę je zjeść... Złapał więc za ciasteczko i zatopił w nim usta, powoli, pozwalając by ten smak rozszedł się po podniebieniu... Niestety nie był on w sumie w ogóle konkretny.
Zamiast pysznego smaku, który już układał się w jego głowie, poczuł nieoczekiwane szarpnięcie i znajome zawroty głowy. Teleportacja.
Mógł się domyślić, że coś było nie tak. Gdzie go wcięło? Nie miał pojęcia. Wiedział, że upadł na kolana... Na piasek? Jego kolana wbiły się w grząski grunt. Oczywiście, że najpierw się podniósł na równe nogi i rozejrzał po zaciemnionym krajobrazie. Było już po zmierzchu, ale doskonale widział kontury rzeczy, które działy się wokół. Usłyszał jakby... Pluskanie. Zwrócił swój wzrok w stronę tego dźwięku. W tym momencie poczuł się przedziwnie. Uderzyła go mięta, tytoń, przedziwne drżenie w ciele. Któż to był? Nie miał pojęcia, ale wiedział jedno - musiał jej dotknąć... Może to nimfa? Syrena? Chciał się nad tym zastanawiać, ale nie mógł. Jego myśli zataczały pętlę, jedyne kręcąc się wokół tej istoty... Tej osoby. Ruszył w stronę wody, zamoczył w niej buty, nogawki, a spotkał się z nią w momencie, gdy był w wodzie do kolan. Złapał jej ramiona, ułożył dłonie na łokciach i spotkały się jego oczy z tymi ciemnymi, pięknymi czekoladowymi. - Philippa... - Jego głos brzmiał inaczej niż kiedykolwiek gdy wspominał jej imię. Otaczała ich lodowata toń wody, a on temperatury w ogóle nie czuł. Ją, całą mokrą, zupełnie zmarzniętą, objął ramieniem pozwalając się oprzeć o koszulę, prawą dłonią sunąc niczym rzeźbiarz po swym dziele, po gładkim policzku, trapionym chłodem. Lewą dłoń zacisnął na przemoczonym materiale i choć przez głowę przeszła myśl, że kobieta może czuć chłód, nie potrafił powtrzymać się by najpierw nie skraść jej pocałunku.
Will Cattermole
Will Cattermole
Zawód : twórca amuletów, numerolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
wise man wonder
while strong man die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7370-will-cattermole#201215 https://www.morsmordre.net/t7390-poczta-willa#201850 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f198-grimmauld-place-6-1 https://www.morsmordre.net/t7418-skrytka-bankowa-nr-1786#202870 https://www.morsmordre.net/t7389-will-cattermole#201833
Re: Plaża [odnośnik]07.03.21 2:17
Przed nią głośniejszy plusk, postać przedzierająca się przez wilgotne języki chłodu. Ciężkie kroki, napastliwe, gwałtowne – wciąż tak tajemniczo skąpane w mroku nocy. Nie wiedziała, kim była rozmazana sylwetka,  w co lub w kogo przeobrazić się miał wkrótce ten cień. Przez tę chwilę pragnęła jedynie wydostać się z pułapki, wpłynąć na suchy ląd, odetchnąć ściśniętą przez niewygodną temperaturę piersią, zaczerpnąć ulgi, a nie paraliżującej niepewności. Mięta, bliżej mięty. Czuła ją, jej świeżość i rześkość, jej hipnotyczny posmak przesuwający się zielonym śladem po zwilżonych wargach. Przebierała nogami mocniej, choć dno prawie ścierało się z płynącym ciałem, było już płytko, już blisko, jeszcze tylko kilka mocnych wdechów, szarpnięcie kolan. Nie była syreną, choć knypki z doków lubiły tak na nią wołać. Zamiast zgrabnej, łuskowat płetwy posiadała dwie dość krótkie, choć czarujące nogi. Teraz zziębnięte odtwarzały dobrze przyswojone ruchy. Ciało wypowiadało zaklęcie, posuwając się bliżej i bliżej brzegu. Cokolwiek to było, gdziekolwiek przyszło jej przez chwilę tonąć, chciała już skończyć, posmakować swojej mięty, złamać jej sekret.
Zbliżał się. Bardziej wyraźny, promieniujący niemożliwym ciepłem. On, to on, czuła, że musi natychmiast znaleźć się przy nim, dopłynąć do wysokiego mężczyzny gnającego na wyzwanie. Czy wyciągał w jej stronę ramiona? Czy gnał, by wybawić ją z tej udręki? Zachłysnęła się miętą, gdy tylko zamknął ją w swoim ciele. Już koniec, już jest. Przyległa do niego ochoczo, był jej tęsknotą, wieczną, niespełnioną. Konieczną. To on, Will Cattermole, znów dla niej wrócił, znów wyłaniał się z niebytu, jak ten wyśniony strażnik, przyjaciel, kochanek. Przyjemnie wybrzmiało jej własne imię, dziesiątki dreszczy rozpłynęło się po dziewczęcym ciele, ciele zmaltretowanym przez ostatnie tygodnie, noszącym ślady krzywdy i ciężkiej pracy, ciele wychudzonym i zapomnianym. Targała ze sobą zbyt wiele historii, powinna razem z nimi utonąć. Nie mogła jednak, bo niemożliwe uczucie pchało ją w stronę brzegu. Prosto do niego. Wcisnęła się w jego ciało, kurczowo, zbyt silnie i w potrzebie trudnej do pojęcia – olbrzymiej. Czuła, że jest jej wybawieniem, jej księciem, jej już ostatnią nadzieją. Przecież nikogo poza nim już nie miała, już nikt jej nie pragnął. Wszystko było jedynie łatwą do rozwiania iluzją. On jednak pachniał, grzał jej zmarznięte ciało. Wydawał się tak cholernie rzeczywisty. Ścisnęła go mocniej, ale nie zdołała zmusić ust, by również powitały go imieniem. Jego imieniem. Trzęsła się, ni to z zimna, ni z ulgi. Drżała gotowa zgodzić się na wszystko, byleby już jej nie pozostawiał. Parzył dotyk jego pieszczotliwych palców. Patrzyła z zachwytem, z obietnicą skrytą w głębi oczu. Mógłby po prostu być blisko. A wtedy nie mogłoby się stać im nic złego. I nikt nie mógłby też ich rozdzielić, już żaden sztorm, żadna pijacka burda, żadna wojna, żadni źli i dobrzy chłopcy. Nikt.
Kiedy zaś złączył ich wargi, poczuła wulkany, pustynie, rzeki ognia, które mogłyby wygotować całą wodę wokół nich. Ochoczo wchłonęła to uczucie. Był taki pewny, męski, konkretny. Był idealny. Przycisnęła się jeszcze bliżej, odpowiadając na miętową pieszczotę. Woda pozwoliła jej płynniej wskoczyć w te ramiona, wznieść się i objąć go udami w pasie. Jedną dłoń zakotwiczyła na jego ramieniu, a drugą wcisnęła w te ciemne włosy. Rozumiał, dzielił uczucia. Żądza wyszła naprzeciw żądzy, ocierające się wargi, tulące ciała i ruch wskazujący na potężne pragnienie. Odkleiła usta ledwie na moment, wilgotnym śladem pocałunków znaczyła drogę od nich, przez policzek, aż do ucha. Szeptem rozcałowała skórę tuż przy nim. Już był jej, ona jego. Odwrotu nie będzie. Więc jednak. To od początku miał być on, od pieprzonej zapchanej rury, albo może nawet wcześniej. Po prostu on. – Wynośmy się z tej wody. Ogrzejmy wymówiła cicho, sunąć odważnie dłońmi po jego ramionach, plecach, wszędzie, gdzie tylko zdołała dotrzeć. Chłód przenikał i jego ciało. Nie mogła na to pozwolić. – Zabierz nas na brzeg, Willricu – wymówiła, nim znów zapieczętowała jego usta pocałunkiem. Najpierw ląd, a potem będą należeli już tylko do siebie.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Plaża [odnośnik]22.03.21 10:14
Choć dzisiaj była Noc Duchów, choć abstrakcja tego dnia wychodziła poza jego najśmielsze oczekiwania, trzymał w ramionach żywą, ciepłą istotę, którą wojna zniszczyła swym piętnem, którą chciał zabrać gdzieś z otoczenia tej zimnej wody. Ona zawsze wydawała mu się do tej wody należeć, otoczona nią, zupełnie nią owładnięta, zależna od niej. Dzisiaj nie było to ważne, ważne były usta, mokre i ciepłe, rozgrzewające go od środka i choćby nawet nie był zupełnie spokojny magią momentu, jego umysł gdzieś z tyłu… Nie buntował się. Nie analizował tego, nie próbował zastanowić się dlaczego właśnie tak się dzieje. Jego umysł po prostu to przyjmował, zwyczajnie akceptował to, że ta Filipa była w jego ramionach. Choćby nie upoił się ciastkiem pachnącym miętą, mogła w nich wylądować. Mógł okryć ją swoją kołdrą i sobą, choć z pewnością nie byłby taki jak teraz. Odsunięty od pocałunku nie patrzyłby na nią z tak upojony spojrzeniem czekoladowych oczu, nie spełniałby każdej zachcianki. Teraz zaś, gdyby tylko poprosiła, rozstąpiłby jej ziemię. Teraz jednak, zrobił to tylko z morzem. Gdy tylko Moss wypowiedziała życzenie, wyciągnął swoją mokrą różdżkę i niewerbalnie zaczarował wodę tak, by rozstąpiła się przed nimi, dając obojgu przejść po suchym dnie. Posłuchał jej grzecznie jak mężczyzna, którego dotąd nigdy nie poznawał. Złapał jej dłoń, oddał pocałunek, zamknął się w nim jeszcze na krótką chwilę. - Chodźmy… Już blisko. - Powiedział i zabrał ją ze sobą, powoli stawiając kroki ku… Ogniu? Pojawił się jakby znikąd, był ciepłą odmianą od zimnej, nieprzeniknionej wody. Choć jego głowa zaalarmowała, że tak nie powinno się stać, że to ognisko, te wszystkie rzeczy musiały się skądś pojawić… Tylko, że to była tylko maleńka myśl z tyłu głowy. Ważniejsza była Filipa, jej ciepło, jej komfort, jej dobre samopoczucie. Jednoczesnie też sam zaczynał czuć, że zimna woda nie działa na niego dobrze.
Na suchym piasku, na kocu, przy ciepłym ognisku już było przyjemniej. Pozwolił kobiecie usiąść w najlepszym miejscu, takim jak najlepiej sobie wybrała. - Chodź, pomogę Ci. - To nawet nie była propozycja. Gdy zajął miejsce obok niej, najpierw wsunął dłoń pod jej zupełnie przemoczoną bluzkę, by pozbyć się jej, jak niepotrzebnego śmiecia. Męska dłoń przesunęła po gęsiej skórce, po lekko wystających żebrach, po ciele doświadczonym życiem i jedyne o czym był w stanie myśleć to jak bardzo zakochany był w tym ciele. Uniósł jej biodra i zsunął z nich rozłożystą spódnicę, również przemoczoną i równie niepotrzebną teraz, ale choć w piwnych oczach zatlił się cień pożądania, gdy przed jego oczami odkrywało się ciało najpiękniejsze z pięknych, znowu ją zakrył, otulił ciepłym kocem niczym zawinięty naleśnik, a następnie objął ją samym sobą, dając jak najwięcej ciepła.
Problemy jego dolnej głowy zupełnie się teraz nie liczyły. Liczyło się ciepło jego wybranki. Jej zdrowie.
Will Cattermole
Will Cattermole
Zawód : twórca amuletów, numerolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
wise man wonder
while strong man die
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7370-will-cattermole#201215 https://www.morsmordre.net/t7390-poczta-willa#201850 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f198-grimmauld-place-6-1 https://www.morsmordre.net/t7418-skrytka-bankowa-nr-1786#202870 https://www.morsmordre.net/t7389-will-cattermole#201833
Re: Plaża [odnośnik]05.04.21 21:23
Niczym wyśniona grzałka. Wygodne, bezpieczne ramiona. Ukojenie po tygodniach krzywd i niepewności. Przylegała do niego ufnie, bezwarunkowo. Obejmowała może zbyt mocnym chwytem, jakby obawiała się go zaraz utracić. Willric Cattermole, ten sam Will, ten znany, gdzieś zawsze obecny, wychodzący z cienia w tak dziwaczną noc. To nie mógł być przypadek. Z pierwszym dotykiem, z muśnięciem gorących ust czuła, jak okrywają się wzajemnie miłością. Nie musiała jej rozumieć, nie musiała jej analizować. Wilgotne ciało sklejało się z nowym źródłem ciepła. Był gniazdem, z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak skrupulatnie je budował. Ze wszystkich jego wynalazków najbardziej potrzebowała jego, jego samego. Dopracowanego najpiękniej. Gdyby tylko poszli teraz razem, na zawsze już razem, mogłaby pozostawić za sobą rozczarowania i lęki, mogłaby gdzieś zacząć od nowa. Przy nim i z nim. Stęsknionymi ustami zacałowywała mokre smugi na jego twarzy, od czoła po brodę, ze zbyt długim przystankiem na ustach. Miał jej każde westchnienie, miał smaki mięty i wieczne obietnice. Kompanie dreszczy wędrowały po jej ciele, wystarczyło, że gdzieś bardziej zacisnął palec, a przyjemny pomruk wydostawał się z rozchylonych lekko warg. W szale splotły się te dwa serca. Dotąd przyjazne, a teraz odkrywające wszystkie miłosne oblicza. Nie spoglądała na wodne czary, nie potrafiła oderwać od niego nawet palca, a co dopiero zachwyconych oczu. Był piękny, idealny. Dłońmi badała zagłębienia i twardości, oswajała, trochę głodna, trochę spragniona. Z niego mogła czerpać, nim mogła nakarmić wszystkie swe pragnienia. Czuła na sobie oddane, czujne oczy. Wiedział dobrze, dokąd powinni iść i jak o nią zadbać. Dookoła nie było nikogo, trwali sami, przy żarze, nad wodą i księżycem. Całą tę noc była gotowa mu oddać, siebie, wszystkie marzenia, wszystkie plany. Jej oddech muskał jego ucho, jej policzek ścierał się z jego. Nie mogła odsunąć się ani o milimetr, lecz czy temu się dziwił? Wspólnie dotarli do ogniska, ale ono zdawało się rozgrzewać ją o wiele łagodniej od niego. Zaczarowana postacią znajomego amuleciarza nie zastanawiała się nad tym, skąd tak posłuszny wobec ich potrzeb los, skąd płomień, poduszki i koce, skąd wonne, ciepłe wino i ten bezpieczny kąt pośrodku piasków, pośrodku niczego. A może śniła? Dotyk jego dłoni wydawał się najprawdziwszy, chociaż wciąż lekko kręciło jej się w głowie.
Posłusznie usiadła, upewniając się szybko, czy nigdzie nie próbował zbiec. Zajął się nią zmartwiony, wybawił mokre ciało z tej męki. Rozbierał z chłodu, a opuszkami palców rysował iskrzące linie, elektryzował, rozpalał. Drżała, lecz nie z zimna, a z pragnienia. Pod jego opieką rozpuszczały się smutki. Pozwoliła, by zniknęła bluzka, by spódnica opuściła ciało, obnażając jej chude, wymęczone ciało. Mimowolnie dotknęła ramion, podciągnęła kolana. W bieliźnie czuła się naga, choć przed nim wcale nie musiała się kryć.
– Tak za tobą tęskniłam. Gdy wyjechałeś, a potem gdy wróciłeś – wymówiła, układając głowę przy jego ramieniu. Dłoń ciekawsko wysunęła się z koca, przepełzła między warstwami ubrania, poszukała ciała, które również zasługiwało na suchość i ciepło. – Chodź pod koc, przecież jest ci zimno, do mnie, chodź do mnie – wymawiała, rozkładając puchate skrzydła. – Zdejmuj koszulę – szeptała miękko, przyjemnie, a zwinne palce sięgały do guzików. Czy nie tak powinno być? Czy też nie tonął w wilgoci? Chyba nie tak bardzo jak ona. Ustami delikatnie musnęła jego szyję, a potem przymknęła lekko oczy, wędrując dłonią, pod kocem, między rozpiętymi kawałkami materiału, blisko. Jak dobrze, że był obok, że znalazł ją, wyłowił z morza smutku. – Nie znikaj – dodała równie cicho, przelękniona, różna od tej zawadiackiej Moss, którą tak dobrze znał. Chciała go przy sobie zatrzymać już na zawsze. O ile zgodziłby się zostać. – Nalać ci wina? – zapytała, lekko poruszając głową osadzoną na jego ciele. Oczy powędrowały w górę, do jego brody. Miał ochotę? A może wiedział, skąd to wszystko się wzięło? Tylko wcale nie poszukiwała odpowiedzi na to pytanie. Pod materiałem koca splątała ich nogi, przylegając tylko bardziej i bardziej. Już czuła się dobrze, już przestawała się bać. Rozkołysana w tym objęciu otrzymywała dodatkową siłę. Trwał przy jej boku, zakochiwała się w każdej wspólnej minucie. Czy mogła pragnąć jego obecności jeszcze bardziej? Nad nimi dumnie błyszczały gwiazdy, ale żadne jej spojrzenie nie obdarowało ich uwagą. Liczył się już tylko on. Czuła, że od wielu lat czekała tylko na niego, że on był tą jedyną i upragnioną miłością.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Plaża [odnośnik]25.08.21 15:44
2 III 1958

Spokojne morze było największą i jedyną łaską.
Cicho muskające, chłodne języki spienionej wody dotykały skalistych żłobień i porozrzucanych przez naturę odłamków, słońce błyskało nieśmiało, raz po raz chowając się za białymi obłokami; nawet chłód zimowego wiatru nie był w stanie przyćmić pozornego opanowania krajobrazu – wolnego od ludzkich obecności, wyzwolonego spod ciężaru obcych spojrzeń i zapachu zgiełku; nie docierał tutaj, a jeśli faktycznie jego ślad błąkał się w pobliskich ścieżkach, nader prędko porywała go bryza i woń soli.
Niemal samotnia, o tej porze roku zapomniana i prawie całkowicie pozbawiona uwagi, naznaczona morskim tchnieniem i kurzem przemykającego między kamieniami piachu; niemal wyzwolona i czysta.
Właśnie taką tutaj była; ona – w dziwny sposób złączoną z żywiołem nieokiełznanej toni, z grafitem uśpionego morza, z szorstką plażą zwykle oplatającą piachem stopy, dziś muskającą jedynie wysokie trzewiki.
Długi płaszcz w kolorze srebrnoszarym wydawał się z odległości stanowić kolejny głaz rozrzucony na plaży; powiewał dziko, a wraz z nim plątały się w przestrzeni umykające spod ciasnego koka, białawe nitki włosów. Stała prosto, wyniośle, bardziej przypominając muskaną wiatrem rzeźbę, niż faktycznego człowieka. Zwrócona w stronę morskiego bezkresu, oczekująca. Tracąca cierpliwość.
Prawdę mówiąc posiadająca jej maleńkie ochłapy, zmieszane ze zwyczajną niechęcią – bo choć do szlacheckich obowiązków nawykła lata temu, przykładając do ich sprawowania należytą uwagę i zaangażowanie, infantylność drżąca w prośbie rodu Travers działała na tyle nużąco, że lady Lestrange bliska była nieeleganckiemu wywróceniu oczyma.
W polityce nie było jednak miejsca na kaprysy, w rozstawieniu pionków na arystokratycznej planszy nie mogły pojawiać się uczucia; wyższe słowa, wyższe rozporządzenia, podpisy i spisane jedynie ulotnymi słowami umowy – w imię tego wszystkiego miała łaskawie uchylić rąbka tajemnicy i ujawnić kunszt własnej pracy.
Nie tak pochłaniającej i spektakularnej jak podczas lata – wtedy trytońska nacja nader często decydowała się spędzać popołudnia częściowo na lądzie, rozleniwiając i rozciągając błogi czas na skalistych wzniesieniach, tuż pod rozkosznie świecącym słońcem.
Ale pierwsze dni marca były zupełnie inne. Pierwsze dni marca miały dla lady Lestrange mróz, wicher i rozeźlenie.
Skrzyżowała ręce na piersi wraz z następnych podmuchem wiatru, piasek pod stopami szeleścił, służka u stóp zejścia na piaszczysty teren stała w gotowości.
Traversówna, kimkolwiek to biedne dziewczątko było, powinna pamiętać o punktualności.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953
Re: Plaża [odnośnik]10.03.22 12:59
Widział ją z daleka – smukłą sylwetkę owiniętą szarym, targanym wiatrem płaszczem, piękną twarz zwróconą w stronę morskiego horyzontu, jasne kosmyki włosów tańczące w zimowym powietrzu; sprawiała wrażenie odległej, wyniosłej, nieosiągalnej – złudzenia majaczącego czasami ponad falami, a niknącego pomiędzy nimi, gdy tylko popychany leniwymi podmuchami okręt zbliżył się wystarczająco do połyskującej w słońcu wody. Też za nią kiedyś tak podążał – jak zafascynowany żeglarz poszukujący owianego tajemnicą skarbu, zaginionego przed wiekami statku, kryjówki schowanej gdzieś poza krawędzią mapy; stanowiła dla niego milczące wyzwanie, niespełnione pragnienie, niewypowiedzianą tęsknotę – a wreszcie i zadrę, gorącą i przysypaną gniewem, rysę na dumnej fasadzie – nieniknącą nawet wraz z upływem bezlitosnego czasu, choć jeszcze kilka minut przed pojawieniem się na piaszczystej plaży był niemal pewien, że towarzyszka zaplanowanego naprędce spotkania była mu zupełnie obojętna. Minęły w końcu lata, miesiące spędzone na dalekich wodach; tygodnie, w trakcie których pochylał się głównie nad ogarniającą kraj wojną, odnawiając stare sojusze i u boku Rycerzy Walpurgii planując przejęcie strategicznych, tonących w chaosie hrabstw. W tym wszystkim nie myślał: ani o przeszłości, ani o niej, nie szukając urwanego gwałtownie kontaktu z Astorią, mniej lub bardziej świadomie unikając kierowania kroków na białą wyspę Wight.
Aż do dzisiaj.
Wieść o konieczności przejęcia ciążącego na Junonie zobowiązania spadła na niego niespodziewanie, rozlewając się goryczą po już i tak przesiąkniętym nią języku; konsekwencje niedawnej i wyjątkowo niechlubnej eskapady młodszej kuzynki zdawały się nie mieć końca – tak, jakby sam fakt odnalezienia jej w samym sercu zajętego walkami hrabstwa nie wstrząsnął murami Corbenic Castle wystarczająco mocno. Miał nadzieję, że plotki o prawdziwym powodzie nieobecności Junony nie dotarły aż tutaj; nie, gdy pozycja Traversów wśród angielskiej arystokracji wciąż wydawała się krucha, nadszarpnięta błędami poczynionymi przez poprzedniego nestora, rozchwiana gwałtownie zmieniającą się polityką. Gdyby sytuacja była inna, mogliby bez zawahania zwyczajnie odwołać to spotkanie, więzi łączące ich z Lestrange’ami musiały jednak pozostać silne – dlatego bez protestów pojawił się we wskazanym miejscu, zwalniając kroku, gdy znalazł się bliżej; w odległości, z której jego głos miał szansę ponieść się wyraźnie, niezagłuszany szumem wiejącego od morza wiatru. – Lady Lestrange – odezwał się, skłaniając niżej głowę, pozbawioną palca dłonią jednocześnie zsuwając z niej kapelusz; ciemnogranatowy jak jego szata, jak wzburzone morze; jak barwy zdobiące żagle i flagi powiewające na masztach ich okrętów. – Astorio – pozwolił sobie dodać; chociaż minęło tyle czasu, to noszone przez nią nazwisko wciąż nie spływało z jego ust naturalnie, z trudem przeciskając się przez struny głosowe. – Mam nadzieję, że wybaczysz mi tę niezapowiedzianą zmianę planów, moja droga kuzynka nie mogła się jednak pojawić – stan zdrowia nie pozwala jej na opuszczenie zamku – wyjaśnił, podnosząc spojrzenie; pilnując, by głos nie zadrżał mu na poszczególnych głoskach. – Jestem tu w jej imieniu – dodał. Nie chciał, by pomyślała, że przyszedł tu z własnej woli, że chciał tu być – że wciąż podążał za nią jak przed laty, jak głupi szczeniak – mimo że kiedy zatrzymał wzrok na parze chłodnych, zielonych tęczówek, coś nieprzyjemnie szarpnęło się w jego klatce piersiowej; jak morski potwór próbujący wyrwać się na wolność – którego powstrzymał tak samo, jak powstrzymał cisnące się na usta słowa.
To nie był dobry czas na rozpamiętywanie przeszłości.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Plaża [odnośnik]16.03.22 11:41
Chybotliwe fale niosły ze sobą dziwaczne pokłady ulgi; góry i doliny spiętrzonego bezkresu w kolorze ciemnego grafitu falowały, wyraźny błękit południowego nieba odcinał się od mętnych wód; krótkotrwała nostalgia, pogardzana i niechciana osiadła gdzieś na dnie oliwkowego spojrzenia, na kilka krótkich chwil przysłaniając okolice stworzoną z marcowego chłodu wietrzystej plaży.
Kąt oka wyłapywał sylwetkę, dostrzegał ciemną plamę przemieszczającą się piaszczystym lądem; uparcie wciąż patrzyła przed siebie, nieruchoma statua z targanym przez wiatr odzieniem, spojrzeniem wbitym w punkt wykraczający poza horyzont. Nie musiała zerkać na zegarek, by wiedzieć, że panna Travers się spóźniła; a Astoria spóźnialstwa nie znosiła, zwłaszcza w sytuacji, w której sama się doń zwróciła z prośbą o pomoc.
Ceniła sobie własną pracę i czas, który jej poświęcała; ciekawskie lico rudowłosej dziewczyny nie było pożądanym dodatkiem do jej codzienności, a mimo to, w ślad za życzliwością i kruchością relacji, jaka łączyła ich z rodem morskich wojaży, zgodziła się. Gdyby wiedziała o ekscesach młodej lady, zgoda bynajmniej nie nadeszłaby tak sprawnie.
Głos wpływający w przestrzeń nie miał w sobie niczego, czego mogłaby się spodziewać po swoim gościu. Odwróciła się; wpierw gwałtownie i prędko, by w połowie zwrócenia sylwetki w przeciwną stronę zwolnić, wpuścić nonszalancję w ciało, zaraz potem pozwolić zwyczajnemu szoku zawładnąć postawą, którą prędko pokrył zwykły paraliż. Spojrzenie naznaczone niemym pytaniem, któremu towarzyszyła uniesiona ku górze brew.
Odnalazła wzrokiem jego oczy; pewnie, nieustępliwie, wciąż pytająco, nie mówiąc niczego przez kilka kolejnych chwil, choć odpowiedzi niewątpliwie wymagała sytuacja. Pytań także. Zjawił się tutaj przypadkiem, czy celowo?
Dowiedziała się tego zaraz potem, w międzyczasie wypuszczając spomiędzy ust zimne, choć dziwnie poruszone lordzie Travers; sylwetka wyprostowała się raz jeszcze, zęby na ułamek sekundy skubnęły dolną wargę, nim zwróciła się do niego frontem, bokiem do spiętrzonego morza.
– Okropna wiadomość, mam nadzieję, że prędko dojdzie do siebie. Tyle wszakże chciałam jej pokazać... – nie była pewna, czy brak towarzystwa Junony jest ulgą czy niewygodnym kamykiem w bucie; nie wiedziała też, czy tytułowanie go lordem nie kłóci się z potrzebą zwrócenia się ku niemu imieniem, tak jak czyniła to dawno temu.
Kojący podmuch wiatru zatrzepotał migotliwymi płowami sukni; drobne kosmyki włosów splecionych w powabną sieć przedostały się na blade lico; uśmiech mignął na kilka krótkich chwil, spowodowany kolejnymi słowami.
– Interesują cię morskie zwyczaje i badanie skamielin? – swoboda retorycznego pytania przyszła niespodziewanie, gdzieś na skraju zabawości a sarkazmu, by niedługo później na nowo przerodzić się w wypracowaną życzliwość.
Mogła taka być wobec niego? Musiała, choć bezustannie ogarniało ją dziwne poczucie bezdechu, kiedy spojrzenie prześlizgiwało się po jego twarzy; po zmarszczkach i wgłębieniach, zaroście, w końcu oczach, jak gdyby chciała odnaleźć i wyliczyć wszystkie zmiany jakie zaszły w przeciągu lat rozłąki.
– Przejdziemy się? – wiedziała, że nie musi proponować mu herbaty i spoczynku po podróży; rozmowa w ustronnych zakamarkach wyspy majaczyła na horyzoncie niewygodą i skrępowaniem, jednocześnie będąc tym, czego obydwoje potrzebowali.
Astoria Lestrange
Astoria Lestrange
Zawód : opiekunka syren, magioceanograf, arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
plus loin que la nuit et le jour
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10375-astoria-lestrange#313698 https://www.morsmordre.net/t10409-lou#314729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t10408-skrytka-bankowa-nr-2312#314723 https://www.morsmordre.net/t10486-a-lestrange#317953

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Plaża
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach