Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki pod ścianą
AutorWiadomość
Stoliki pod ścianą [odnośnik]17.09.15 21:46
First topic message reminder :

Stoliki pod ścianą

Stoliki nie wyróżniają się z otoczenia. Równie brudne jak bar przyklejają się do dłoni, którą czasem zdarzy się na nich nierozważnie położyć. Źle oświetlone, ustawione daleko od siebie, a przy nich niezbyt wygodne krzesła, które skrzypią przy wstawaniu i siadaniu. To co jednak dla jednego jest wadą, dla innego będzie zaletą. Bo gdzie lepiej przeprowadzić cichą, tajemną, czasem może nawet nie do końca legalną rozmowę, jak nie w równie zacisznym, zapewniającym całkowitą prywatność miejscu? Nawet jeśli zapach nie jest najpiękniejszy, a paskudny smak napitków zabija ilość dodanego do nich alkoholu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 18.09.15 18:26, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]21.05.18 12:38
Gdy patrzyła na niego, przekazując mu całą swoją wiedzę na temat nie tylko jego stanu, ale przede wszystkim stanu Zakonu Feniksa i całej Gwardii, gdzieś w podświadomości zastanawiała się, jak to z nim było. Nie podchodziła do tego emocjonalnie, raczej refleksyjnie. Jak to jest stać się w jednej chwili ludzką wydmuszką, która zmuszona została do napełnienia się jeszcze raz swoim wnętrzem, tym razem jednak zupełnie innym, jakby obcym? Jak to jest zapomnieć, kim się jest, ale wciąż pozostawać w tym samym ciele, dzierżąc w dłoniach tę samą różdżkę? Jak to jest istnieć, zniknąć i znów zaistnieć? Kojarzyło jej się to z narodzinami dziecka, chociaż tylko powierzchownie – Alexander musiał bowiem narodzić się znów w świecie brutalnym, który w jednej chwili zrzucił na niego cały swój brud, wszystkie swoje błędy i zagrożenia.
Palcami wodziła po szczupłych, wystających kostkach na dłoniach, słuchając go uważnie. Dobrze, że to Wright był ogniwem łańcucha wspomnień, który Alexander musiał odtworzyć niemal na własną rękę.
Znam teorię – odpowiedziała mu, wzrokiem uciekając w bok, gdy jej uszy wychwyciły obce tony, niepokojące. Okazało się jednak, że wywoływał je zwykły pijaczyna. Mimo wszystko była czujna. – Mogę ci opowiedzieć o wszystkim, co wiem, ale nie polegaj tylko i wyłącznie na mnie. Pozwól, żeby twój instynkt podążył znajomym śladem magii Zakonu. To proste, Alexandrze. Nie bez powodu dołączyłeś do organizacji. Jeśli wciąż zależy ci na uratowaniu ludzi, którzy tego ratunku potrzebują, staniesz do walki. Przejście próby jest wiążące, ale mówię to tylko dla przypomnienia, bo sądzę, że sam to czujesz – odchrząknęła cicho. Nie była przyzwyczajona do ciągłego nadawania, zresztą gardłu przywykłemu do zirytowanych krzyków ciężko było przestawić się na szept. – Prócz tego, że walczymy z wszechobecną tyranią, istnieje jeszcze trzecia siła, która również w wojnie chce wyrwać ochłap dla siebie. Rycerze Walpurgii. Nie wiem o nich zbyt wiele, ale… - sięgnęła do swojej torby Proroka Codziennego, w którym zaczytywała się od zawsze. Nie wierzyła w żadne ze słów tam napisanych, ale gazeta była doskonałym źródłem plotek i doniesień, a to czasami było wszystko, czego potrzebowała. Położyła przed Alexandrem prasę złożoną na trzy, jak biuletyn ministerialny, wskazującą na ostatni fragment pierwszej strony z ruchomym zdjęciem czaszki, z której otwartych szczęk wypełzał wąż. Palcem wskazała na dwa słowa – Lord Voldemort. – To on, według informacji, które krążyły od zakonników, stoi na czele tej organizacji.
Obróciła się za siebie, szybko okalając wzrokiem całą salę. Wzbudzali podejrzenia, ale póki nikt ich nie zaczepiał, mogli rozmawiać w miarę swobodnie – co nie znaczy, że nieostrożnie. Kiedy wspomniał o kamieniu wskrzeszenia, popatrzyła na niego w skupieniu.
Jeśli to prawda i wszystkie informacje się zgadzają, odnajdziemy go w Nurmengardzie, w Bułgarii. Nie obędzie się bez straży, bez pułapek, jestem tego pewna – poszła jego taktyką, jej głos niemal ścielił się ciszą, ale sens był dobrze słyszalny. – Późny wieczór to najlepszy czas, żeby się tam udać. Mam świstoklik, który nas tam zabierze. Wszystkie pozostałe drogi komunikacji są zdradliwe i nie wiadomo, co się stanie. Weź miotłę. Może znajdziemy tam miejsce, gdzie moglibyśmy je zostawić. Jeśli nie, trudno. Na pewno przydałyby się eliksiry. Najważniejsze jednak jest, żebyśmy razem wykonali nasze zadanie. Ty jesteś uzdrowicielem, Gwardzistą, świetnie znasz obronę przed czarną magią. Ja jestem aurorem, znam sztukę oklumencji. Jeśli połączymy siły, będziemy w stanie dostać kamień i do takiego efektu dążmy, jasne? – zadała proste pytanie i wymagała prostej odpowiedzi. – Profesor Bagshot nas z tego rozliczy. To ona sprawuje piecze nad Zakonem.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Stoliki pod ścianą - Page 3 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]21.05.18 22:35
Słowa Jackie były niezwykle rozważne, toteż nie zamierzałem uronić z nich ani jednego. Zgadzałem się z nią - instynkt był aktualnie jedynym, na czym mogłem w pełni polegać. Nie było to jednak takie proste - łatwo jest powiedzieć "zaufaj instynktowi", jednak pozostawała jeszcze kwestia tego, jak skonfrontować to co podsuwała mi intuicja z rzeczywistym światem. Światem, który nie miał dla mnie taryfy ulgowej, który oczekiwał ode mnie tego wciąż tego samego, mimo że nie czułem się już tym samym człowiekiem jakim musiałem być wcześniej. Miałem wrażenie, jakbym tak naprawdę istniał w dwóch osobach, przy czym jedna z nich została zamknięta gdzieś w głębi drugiej i teraz próbowała w jakiś sposób powrócić. Wyłapałem spojrzenie Rineheart - wydawała się nad czymś zastanawiać dość głęboko, a ja chyba domyślałem się o czym mogła rozmyślać. Widziałem taki wzrok już parę razy u innych.
- Jakbyś kiedyś chciała zapytać jak to jest zapomnieć siebie to mogę ci opowiedzieć. Ale to innym razem - rzuciłem cicho, wbijając spojrzenie w blat. I tak Jackie zachowywała się bardzo taktownie, powiedziałbym wręcz że profesjonalnie, biorąc pod uwagę właściwy powód naszego spotkania. - Ale masz rację mówiąc, że czuję co powinienem robić. Zachowałem pamięć emocjonalną, wracają do mnie moje uczucia względem ludzi. Nie tylko konkretnych, ale i grup. Czasem zanim zastanowię się co powinienem zrobić mam już odpowiedź. To jest dość osobliwe jednak wydaje mi się, że dzięki temu możesz na mnie polegać jeśli się na to zdecydujesz - odparłem, kiedy ona sięgała po coś do torby. Nachyliłem się nad gazetą, którą mi pokazała i kiwnąłem głową.
- Przeglądałem wydania gazet z ostatniego roku - mruknąłem pod nosem, jednak nie zaniechałem i tak ponownego pobieżnego przejrzenia końcowego kawałka artykułu. Słyszałem już trochę o Rycerzach Walpurgii, każdy spotkany Zakonnik starał się dorzucać od siebie kilka knutów wiedzy, którą powinienem posiadać. W końcu musiałem wiedzieć, z kim walczę. A informacji do nadrobienia miałem sporo.
Uniosłem brwi w zdziwieniu, kiedy zaczęła mówić o kamieniu wskrzeszenia. Bułgaria? Nie do końca spodziewałem się takiego obrotu spraw, lecz nie pozostało mi nic innego jak po prostu zaakceptować ten stan rzeczy.
- Jasne. Spotkajmy się w takim razie na Szmaragdowej Strzyży o dziesiątej - powiedziałem cicho, nachylając się do niej, po czym podniosłem się z krzesła i skinąwszy Jackie głową opuściłem gospodę.

| zt x2


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stoliki pod ścianą - Page 3 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]21.07.18 19:40
stąd

Wszystkie składniki, które pozwolono jej ze sobą zabrać, staranie ułożyła w torbie, tak aby się nie pogniotły i nie uległy zniszczeniu; były zbyt cenne i czułaby się bardzo źle ze świadomością, że poszły na zmarnowanie przez jej niedbalstwo. Bardzo cenny odłamek spadającej gwiazdy zawinęła w chusteczkę, aby dodatkowo go ochronić; nie chciała, aby się skruszył. Mogła zastąpić nim dowolne serce w każdym eliksirze; miała więc duże powody do zadowolenia. Próżno było jednak szukać na twarzy Poppy uśmiechu. Policzki wciąż miała purpurowe od rumieńców, aż piekły niemiłosiernie, a oczy wilgotne od powstrzymywanych łez. Opuszczając pokój gościnny szła zgarbiona, do cna zawstydzona, nie miała odwagi, aby spojrzeć komuś w oczy. Już na korytarzu, dostrzegłszy znajomą sylwetkę, przyśpieszyła kroku.
- Eileen! - zawołała cichutko, nim delikatnym gestem złapała ją za łokieć; nie chciała jej przestraszyć, albo co gorsza - przewrócić, lecz zależało jej na by zwrócić uwagę gajowej. - Czy mogę cię prosić o chwilę rozmowy? Wypijemy herbatę? - starała się mówić cicho i spokojnie, lecz zabrzmiała dziwnie piskliwie i aż zbyt płaczliwie. Wbiła w panią Bartius błagalne spojrzenie; wiedziała, ze na pewno ma swoje problemy, swoje sprawy i obowiązki, które czekały w domu, a już z pewnością - większe zmartwienia, których panna Pomfrey miała świadomość, lecz wyjątkowo nie potrafiła się powstrzymać. Bardzo nie chciała być teraz sama i potrzebowała kilku słów otuchy. Sally, ze względu na tajemnicę Zakonu Feniksa, wygadać się nie mogła. Innym nie miała odwagi.
Uzyskawszy zgodę zeszły na dół, trzymając się pod ramię. - Usiądź, ja zamówię - zapewniła Eileen, wskazując brodą na stoliki pod ścianą, gdzie będą miały nieco więcej intymności. Nie miała zamiaru przyjmować odmowy; pani Bartius była w stanie brzemiennym i nie mogła długo stać. Poppy sama podeszła do baru i zamówiła dwa wielkie kubki gorącej herbaty. Patrzyła na ponurego barmana jak zbity pies, nie mając nawet odwagi, aby zwrócić uwagę na czystość naczyń, która była absolutnie naganna - przynajmniej jak na jej pedantyczne przyzwyczajenia.
Podeszła do zajętego przez Eileen stolika z parującą herbatą; zajęła krzesło obok i zacisnęła dłonie na swoim kubku. Był tak gorący, lecz zdawała się nie zwracać na to uwagi. Nerwowo obracała go w dłoniach, wcale herbaty nie pijąc, zanim się odezwała.
- Och, Eileen, ja nie miałam tego na myśli, c-co wszyscy po-pomyśleli, że m-mam... - zaczęła spokojnie, lecz prędko głos jej zadrżał i się załamał, a z oczu popłynęły łzy. - T-teraz myślą, że m-mam ich za po-potwory... - zaszlochała żałośnie.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]02.08.18 21:35
Dość wyraźnie wzywało ją łóżko, choć wiedziała, że bezskutecznie – znowu będzie miała problem tej nocy z zaśnięciem, pogrążeniem się w leczniczym, błogim śnie, którego tak jej brakowało. Jego brak nie był wywołany już strachem o koszmary, które niczym demony zacierały obraz rzeczywistości, tym razem chodziło o stres i ogrom problemów, które tak nagle rzuciły się na jej barki. Będzie po raz setny albo i tysięczny rozpatrywać minione sprawy, próbując odnaleźć jakieś rozwiązanie, zmusić się do myślenia w pozytywny sposób, mając nadzieję, że jej różdżka z rdzeniem z włosa centaura podpowie jej, którą drogę powinna podjąć, żeby wyjść z tego przeklętego labiryntu, który sama stworzyła. Myślała już tylko o Lord Street, o swoim nowym, ciepłym azylu, gdzie wystarczyło zaparzyć białą herbatę z rumiankiem, żeby poczuć się bezpiecznie, spokojnie. Rozmyślania przerwał jej dotyk, kobiecy, jak stwierdziła po sile nacisku. Odwróciła się, szukając ciała, do którego owy dotyk należał, a kiedy je zobaczyła, poczuła ukłucie zmartwienia. Poppy nigdy nie wyglądała tak źle – nawet wtedy, gdy widziała ją w szpitalu, zmęczoną i spracowaną.
Poppy… – wybąknęła mimowolnie, nie wiedząc, o co zapytać, jak jej pomóc. – Tak, oczywiście – rozwiązanie okazało się znacznie łatwiejsze. Nigdy nie odtrąciła niczyjej prośby o pomoc i tego chciała się trzymać. Panna Pomfrey była zbyt bliska jej sercu, by mogła ją zostawić w takim stanie. Dłonią lekko obejmowała balustradę, kiedy schodziły na dół gospody. Usiadła we wskazanym przez Poppy miejscu, cały czas nienachalnie ją obserwując. Spotkanie, na którym jeszcze przed chwilą obie brały udział, nie należało do najłatwiejszych, mnóstwo dotknięto tam kwestii, które były niezwykle drażliwe i trudne do zaakceptowania. Domyślała się, skąd u Poppy to rozstrojenie nerwów, ale nie była niczego pewna. Kiedy jednak młoda kobieta usiadła tuż przy niej, okazało się, że tak bardzo się nie myliła.
Poppy, nie, nie myśl tak – dostrzegła, jak mocno zaciska na kubku palce swoich jasnych dłoni. Łagodnie je od nich odjęła i objęła swoimi, chcąc dodać jej otuchy. – No już, już, jestem tu przy tobie – po chwili wahania zdecydowała się przytulić ją, pogładzić po plecach otwartym dłońmi. Zamknęła oczy. – Wokół nas wszystko się wali, ale żeby temu zapobiec, musimy podjąć pewne… radykalne środki. Mówiąc „my” mam na myśli cały Zakon Feniksa. Walczymy na różne sposoby, oni podjęli się tego, który… który nikomu jeszcze nie przyszedł łatwo. Ale to nie znaczy, że stali się potworami – zwłaszcza w myślach swoich przyjaciół. Na pewno tak nie myślą, Poppy. Pogodzili się już, że są jedynymi, którzy są zdolni do walki o wolność w tak… brutalny sposób. I musimy się z tym pogodzić również i my – odsunęła się od niej, żeby na dłoń naciągnąć miękki, biały materiał służący za ozdobnik przy rękawie i otrzeć nim mokre policzki panny Pomfrey. – No już, nie płacz – uśmiechnęła się do niej ciepło, z troską. – Kilka dni temu mówiłaś mi to samo. Musimy być silne. Dobrze?


Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że

Nasze serca świecą w mroku

Eileen Bartius
Eileen Bartius
Zawód : Magibotanik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
didn't i show i cared?
i do
oh, i do

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki pod ścianą - Page 3 1hKUbRW
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1515-eileen-wilde https://www.morsmordre.net/t1553-krolicza-poczta#14938 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t3930-skrytka-bankowa-nr-429#74545 https://www.morsmordre.net/t1578-eileen-wilde#15736
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]08.08.18 9:14
Z całą pewnością nie miała zamiaru zatrzymywać Eileen na długo, zmuszać ją, by spędziła z nią w Gospodzie pod Świńskim Łbem jeszcze wiele godzin, zamiast wrócić do domu i odpocząć, co zresztą sama jej nakazała nie dalej jak trzy dni temu, podczas wizyty zielarki w szpitalu św. Munga. Nie miałaby śmiałości, a przede wszystkim nie pozwoliłoby jej na to uzdrowicielskie sumienie - sama przecież potwierdziła ciążę Eileen, kwitnące pod sercem życie, była więc świadoma, że ani nie może zadręczać jej swoimi problemami, ani zmuszać do trwania na niewygodnym stołku.
Zależało jej po prostu na chwili rozmowy i upewnieniu się, że nie wszyscy myślą o niej źle przez opatrznie zrozumiane słowa; miała przecież dobre intencje i chciała, aby o tym wiedzieli.
Z wdzięcznością przyjęła dotyk dłoni Eileen, którego naprawdę teraz potrzebowała, nie mniej niż spokojnych, wyrozumiałych słów, płynących z jej ust chwilę później. Puściła kubek herbaty i splotła na kilka chwil palce z palcami kobiety, a kiedy zielarka objęła ją serdecznie - zaszlochała jeszcze kilka razy, emocje musiały znaleźć ujście. - Tak, masz rację - wyrzekła cichutko po chwili, niemal szeptem - Głupia jestem i tyle. Naiwna bardzo - to prawda, był naiwna; wojna nadeszła, a ona nie była na nią gotowa. Miała w sobie za dużo łagodności, miękkości, ideałów. Te ostatnie były wyraźnym problemem. Westchnęła ciężko w ramię pani Bartius, z wolna się uspokajając; takie serca jak jej nie były stworzone do życia, aby funkcjonować w tak brutalnym świecie. Serce miała jakby ze szkła - mogło rozpaść się w pył przy mocniejszym uderzeniu.
- Dobrze, będę - przytaknęła już grzecznie, pozwalając otrzeć sobie łzy; wzięła później od zielarki tę chusteczkę i ocierała nią resztki łez, które cisnęły się do oczu. - Będziemy - poprawiła się prędko. - Dziękuję ci, Eileen - wyrzeka cicho, siląc się na blady uśmiech. Sięgnęła do jej dłoń i zamknęła ją w czułym uścisku. - Już mi lepiej, naprawdę. Pijmy, zanim wystygnie - wskazał brodą na dwa kubki herbaty, wciąż nietknięte; tak jak jedzenia nie powinno się wyrzucać, tak grzechem było wylewać herbatę. Nawet taką dość słabą i nie najlepszą z Gospody pod Świńskim Łbem. Gorący napój i obecność przyjaciółki wsparły jednak Poppy na duchu i zmotywowały do działania. Po powrocie do siebie zamierzała usiąść do książek i popracować.
Niedługo potem obie opuściły Gospodę i udały się do Londynu.

| zt x2
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]08.09.20 0:35
3 września

W Gospodzie pod Świńskim Łbem pojawiłem się przed umówioną godzinę spotkania. Przekroczywszy próg przybytku przesunąłem spojrzeniem po całym wnętrzu i kilkorgu klientów, którzy jak na tę porę i dzień tygodnia i tak było więcej, niż się spodziewałem. Dwójka grała w karty w kącie, a garbata czarownica przy barze sączyła coś zielonego i nie chciałem wiedzieć co to naprawdę było. Jaydena nie dostrzegłem póki co. Od razu podszedłem do baru, aby zamówić u siwowłosego barmana z długą, skołtunioną brodą dwie butelki kremowego piwa. Swymi dziwnie czujnymi, niebieskimi oczyma spojrzał na mnie jak na idiotę, lecz wyciągnął spod baru dwie zakurzone butelki. Wręczyłem mu kilka monet i skierowałem się pod wschodnią ścianę, zajmując jeden ze stolików, z dala od pozostałych gości. No i stół ten był ciut większy. Może nie były to wymarzone warunki do nauki, lecz do Hogwartu by mnie nie wpuszczono, w Hogsmeade zaś brakowało biblikoteki. Nie chciałem Vane'a zmuszać do podróży po całym kraju, zwłaszcza w obecnej sytuacji, do tego zaczął się rok szkolny. Z jego listu wynikało, że miał mnóstwo roboty, więc nie chciałem zajmować mu więcej czasu, niż było to konieczne. Sądziłem, że spotkanie w Hogsmeade będzie dla niego pewnym ułatwieniem.
Moja pedantyczna natura nakazała mi wyczyszczenie obu butelek z kurzu (barman prychnął wtedy z pogardą na tyle głośno, by mieć pewność, że to słyszę, ale zdecydowałem się go zignorować) i sprawdzenie daty ważności na etykiecie. Wyglądały jednak nieotwierane, zawartość chyba pozostawała bez zarzutu. Nie napiłem się jednak kremowego piwa, które przywodziło mi na myśl lata szkolne, dopóki nie miał pojawić się mój nauczyciel tego wieczoru. W Hogwarcie byłem pilnym uczniem i to raczej nie uległo zmianie. Ze skórzanej torby wyciągnąłem swój własny podręcznik o podstawach numerologii, pergamin, kałamarz i pióro. Księgę zdążyłem przeczytać już trzykrotnie w ciągu tych dwóch miesięcy, odkąd postanowiłem wrócić do numerologii, z którą ostatnio miałem styczność w szkole, wciąż jednak potrzebowałem, aby ktoś mi to porządnie wytłumaczył, rozłożył na czynniki pierwsze i wyjaśnił. Wiele kwestii wciąż pozostawało dla mnie niejasnych.
Skrzypnięcie otwieranych drzwi nakazało mi podnieść wzrok. Tak jak się spodziewałem ujrzałem w nich Jaydena, uniosłem więc rękę, by zaprosić go do stolika gestem. Nie musiał fatygować się do baru, bo zamówiłem już kremowe piwo, w nadziei, że będzie miał na nie ochotę. Mocniejszy alkohol nie sprzyjał nauce.
- Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas. Ciężki początek roku?
Wstałem z krzesła, aby podać mu rękę na przywitanie.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]09.09.20 15:08
Rozpoczęcie minęło bez większych problemów, chociaż rozmowy przeprowadzone z uczniami, którzy zostali podczas wakacji w Hogwarcie były przykre - nie mogli mówić o tym swoim kolegom ani koleżankom, udając, że wyjechali do dalszych rodzin. Musieli udawać, że pomimo odebrania im domów oraz bliskich podczas odcinania Londynu od reszty Wielkiej Brytanii, wciąż mieli się dobrze. Jayden czuł się okropnie, prosząc ich o zachowanie dyskrecji i wymyślenie czegoś takiego, jednak nie był to jego wymysł. Dyrektor Dippet wyraźnie zaznaczył, że nie powinni byli się tym z nikim dzielić z oczywistych względów. Być może również i podczas następnych ferii letnich sytuacja miała się powtórzyć? Ciężko było powiedzieć. Vane zadbał jednak o to, by czternaścioro dzieci, którym odebrano domy, mogło chociaż na chwilę odetchnąć od Hogwartu. W którym spędzili i tak cały rok szkolny i mieli trwać jeszcze kolejne dziesięć miesięcy. Nie wiedział, czy powinien, ale dostrzegł, że zabranie ich do Irlandii - do Upper Cottage - było im potrzebne. Jak i jemu samemu... Nie z tego względu, że życie na zamku było uciążliwe. Absolutnie! Po takim czasie jednak człowiek potrzebuje oderwania się od rutyny, odświeżenia. I chociaż Roselyn patrzyła na niego jak na wariata, gdy przyprowadził zgraję nastolatków, wiedział, że nie miała mu tego za złe. Starsi uczniowie świetnie zajmowali się młodszymi kolegami i Jayowi wydawało się, że stworzyli wspaniałą, małą rodzinę przyjaciół. Sam w tym czasie mógł odpocząć i skupić się w większym stopniu na własnej trójce identycznie patrzących na niego chłopców.
List od Cedrica wspominał o całkiem niedawnym spotkaniu, chociaż Jaydenowi wydawało się, że było to w poprzednim życiu. Gdy jeszcze niefrasobliwie mógł egzystować gdzieś w swoim niewinnym świecie. Nie było idealnie, ale nie było też tak... Odmiennie, jak było właśnie teraz. Pojawiając się w Gpospdzie pod Świńskim Łbem, czuł, że Dearborn miał się spotkać z inną wersją astronoma. Bardziej zdystansowaną, powściągliwą. Uścisnął wyciągniętą dłoń, gdy tylko podszedł do stolika, dostrzegając dawnego aurora od razu. Nie wiedział, czy powiedzenie, że pasował do tego miejsca, było odpowiednim komentarzem, dlatego czarodziej zatrzymał ją dla siebie. - Trudniejszy niż kiedykolwiek - odparł, ale posłał mężczyźnie ciepły uśmiech. Dopiero zaczął orientować się w całej tej poronionej sytuacji, a intensywność wakacyjnego okresu i czuwanie nie tylko nad trojaczkami, lecz również nad uczniami było męczące. Gdy pozostali opiekunowie zjawili się na zamku, a zajęcia powoli zaczynały nabierać dawnego tempa, Jayden mógł odpocząć. Dnie spędzał we własnym domu, zajmując się już tylko Cassianem, Ardenem, Samuelem oraz Melanie, podczas gdy noce należały do szkoły i lekcji. Co ciekawe jego synowie byli bezproblemowi, że aż jego samego to szokowało. Zupełnie jakby wyczuwali od swojego ojca potrzebę odpoczynku i nie utrudniali mu tego. Mała panna Wright również była pomocna, a gdy pojawiała się jej mama wszystko jakby... Samo wskakiwało na odpowiednie tory, sprawiając, że astronom czuł się spokojniejszy. W małym stopniu, ale jednak... Musiał nauczyć się nowego trybu życia. Podobnie jak Cedric nowej dziedziny. - Widzę, że masz Numerologię i gramatykę. Przeczytałeś? - W zależności od tego czy do niej zaglądał i jak często profesor mógł dostosować terminowość tego spotkania. Podziękował w międzyczasie za zamówienie kremowego piwa, doceniając, że jego towarzyszy nie wyskoczył z żadnym alkoholem. Vane miał całą noc zajęć, a żadne wspomagacze nigdy nie były mu potrzebne. Zaczął wyciągać na stolik zabrane za sobą najpopularniejsze podręczniki używane nie tylko przez nauczycieli w Hogwarcie, lecz również wystawiane na półkach księgarni jako absolutne fundamenty dla każdego, kto chciał chociaż odrobinę zagłębić się w temacie nauki, jaką była wiedza o liczbach. Numerologia i gramatyka, Nowa teoria numerologii oraz Numerologia dla Zaawansowanych trafiła na blat, chociaż ta trzecia od jakiegoś już czasu towarzyszyła profesorowi, który sam uczył się szerszego materiału. List od Cedrica okazał się więc niejako trafiony w punkt. - Z tego co pisałeś, chodzi o całkowite podstawy. Zacząć więc od samej definicji i pójdziemy dalej? - spytał, próbując znaleźć punkt wyjściowy.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]11.09.20 18:34
Odkąd sprzedałem swoje mieszkanie w Londynie i przeniosłem się do Oazy, zdecydowanie częściej bywałem w Hogsmeade, a każda taka wizyta przywodziła na myśl wspomnienia z lat szkolnych. Gdy tylko przechodziłem obok stacji kolejowej, na której zatrzymywał się Express Hogwart, kiedy mijałem Pub pod Trzeba Miotłami, gdzie wypiliśmy z przyjaciółmi mnóstwo butelek kremowego piwa, przenosiłem się w czasie w przeszłość. Niekoniecznie lepszej, do szkoły uczęszczałem bowiem wtedy, kiedy otwarto Komnatę Tajemnic, a Grindelwald święcił swoje triumfy, lecz dla mnie, jako młodego człowieka, chyba prostszej. Pamięć ludzka zresztą tak działa, że woli wypierać to co złe.
- Niedziwne. Nikomu nie jest lekko. Dzieciom zwłaszcza - odpowiedziałem z ciężkim westchnieniem, zajmując z powrotem swoje krzesło po krótkim uściśnięciu dłoni. Przed nauczycielami stało teraz trudne zadanie. Dorosłym niełatwo było stawić czoła temu, co miało miejsce podczas Bezksiężycowej Nocy i nie tylko - stracie bliskich, a co dopiero tak młodzi ludzie jak uczniowie Hogwartu. Opuszczenie w takiej chwili rodziców, o ile jeszcze ich mieli, nie mogło być proste dla obu stron. Czy w Hogwarcie będą teraz bezpieczniejsi? Trudno stwierdzić, lecz nie sądziłem, aby Rycerze Walpurgii zdecydowali się zaatakować szkołę - naraziliby się tym zbyt wielu osobom, a teraz zdawali się zabiegać o szerzenie swojej kłamliwej propagandy. Poniekąd współczułem Jaydenowi tych obowiązków, które teraz spadły na jego barki, jako nauczyciel i pedagog musiał nie tylko nauczać, ale i wspierać tych uczniów. Potrzebowali wsparcia, tego byłem pewien, bo sam w tym wieku straciłem ojca. Nie zdecydowałem się jednak drążyć tego tematu, naciskać, Vane od razu przeszedł do numerologii, która była powodem tego spotkania - jak wspominał w liście nie miał czasu, był zajęty, a ja chciałem wykorzystać ten, który mógł mi poświęcić jak najlepiej.
- Tak. Oczywiście - odpowiedziałem, kiwając głową, niczym pilny uczeń, który potwierdza, że odrobił pracę domową. Trochę też się tak czułem. Wizyta w Hogmseade, bliskość Hogwartu, towarzystwo samego profesora ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa przenosiła mnie w przeszłość. Nigdy nie miałem prywatnych lekcji, czy korepetycji, dobrze radziłem sobie z nauką, nawet podczas kursu aurorskiego i później w pracy brałem po prostu udział w grupowych szkoleniach, lecz sądziłem, że skupienie wyłącznie na jednej osobie przyśpieszy niejako przyswojenie materiału. - Kilkukrotnie, lecz to tylko sucha teoria, wiele zagadnień brzmi wciąż niejasno - uściśliłem, spoglądając na wyciągnięte przez niego książki, zwłaszcza grube tomisko Numerologia da zaawansowanych - cóż, to na pewno nie dla mnie. - Zgadza się. Zacznijmy od podstaw, by fundamenty był solidne - poprosiłem Jaydena.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]15.09.20 10:41
Nikomu nie jest lekko. Dzieciom zwłaszcza.
- To prawda, ale umieją mnie zaskakiwać swoją wewnętrzną siłą. - Patrząc po uczniach, Jayden wiele się nauczył o wytrwałości mniejszych od siebie. Wakacje spędzone na zajmowaniu się czternastką nauczyły profesora kolejnych poziomów dziecięcych zachowań i mimo że Vane uczył za czasów Grindelwalda i również był świadkiem młodej odwagi, te dwa miesiące ukazały mu nowe spektrum. Życie ze świadomością, że już nigdy nie miało się zobaczyć swojego domu, rodziny potrafiło dewastować, a jednak jego podopieczni nie chcieli się poddawać. Nie poddali się rozpaczy, żalowi i rozgoryczeniu. Być może wciąż było za wcześnie, by poczuli ten prawdziwy, dotkliwy smutek - rozciągający się w czasie i dający o sobie boleśnie znać. Jeszcze nie przeżywali żałoby, nie znając dokładnych losów swoich bliskich, ale być może kiedyś miało to w nich uderzyć. Młode umysły rzadko kiedy pojmowały kategorię na zawsze, wszak miały za sobą zaledwie kilkanaście lat życia, z czego pamiętały też niewielką część. Astronom widział to jako nierozerwalną część dorastania oraz uczenia się egzystencji przez cały swój okres bytowania na ziemskich padole. Jemu samemu przydarzyło się tak wiele w ostatnim roku, że ciężko było pojąć to niektórym osobom z jego otoczenia - po części rozłamy dotykały i jego samego, lecz musiał iść dalej. I wcale nie obraziłby się w żaden sposób, gdyby Cedric zadał mu to pytanie, które kołatało się w jego umyśle. Jayden był zajęty, ale nie było to niezdrowe zajęcie, a od samego początku pracy w Hogwarcie mężczyzna nie widział się w żadnym innym miejscu na świecie. Dla niego bycie nauczycielem równało się równocześnie z byciem ojcem, opiekunem dla tych, którzy trafiali pod jego skrzydła. Dlatego też nie było dla niego trudnym, by być wsparciem dla potrzebujących - od zawsze to robił i teraz się to nie zmieniło. Jedyne co męczyło profesora to ciągłe bycie na warcie przez cały lipiec i sierpień, jednak nie narzekał. Nastał wrzesień i reszta grona pedagogicznego wróciła - w niewielkich zmianach - do Hogwartu. Vane nie dostrzegał kilku znajomych twarzy, zastąpionych przez dyrektora Dippeta - nie miał czasu jeszcze rozmawiać z mężczyzną, ale koniec końców miało się to wydarzyć. W końcu musieli też w końcu rozwiać wątpliwości dotyczące Ministerstwa, bo tego, że władza nie miała się pchać do najważniejszego miejsca edukacji młodych czarodziejów, była znikoma... Równa tak naprawdę zeru i tylko trzeba było czekać, aż odpowiedni przedstawiciele mieli się pojawić u bram Hogwartu. Teraz jednak był w Hogsmeade i skupiał się na czymś innym.
- Z ciekawości... Co cię tknęło, żeby teraz ruszyć numerologię? - zagaił, układając swoje notatki, pióro oraz otwierając różdżką książki na właściwych stronach. Nawet tę grubą i na pierwszy rzut oka kompletnie nieprzydatną laikowi. Ale Jayden wiedział, co mógł z niej wyciągnąć i przedstawić w prosty, zrozumiały sposób Dearbornowi - co prawda nie był nauczycielem numerologii, ale miał doświadczenie na polu samego wykładania wiedzy i jeśli chodziło o podstawy, znał je nie tylko ze szkoły, lecz również i naukowego dorobku. - To jedna z najtrudniejszych dziedzin naukowych - dodał, zerkając na mężczyznę obok i próbując odczytać tę zachciankę. A może leżało w tym coś więcej? Z tego co zauważył, wiele osób szukało teraz odrobiny ów wiedzy, by móc operować świstoklikami. Jednak czy Cedric miał inne powody? Jayden nie przeciągał jednak niczego dalej, tylko przeszedł do tematu. - Trochę suchej teorii, ale najłatwiejsze opisanie czym jest numerologia, to rozłożenie jej nazwy na czynniki pierwsze. Można zauważyć, że składa się z dwóch członów numero i logia. Pierwsza część pochodzi z łaciny. Numerus oznacza liczbę, zaś druga część wywodzi się z greki. Lógos tłumaczymy jako naukę. Nic więc prostszego, by połączyć oba słowa i utworzyć definicję. Numerologia to po prostu nauka o liczbach. Przeliterować ci te łacińskie i greckie człony? - spytał profesor, przerywając i patrząc na Cedrica. Nie było to w żadnym wypadku złośliwe - w Jaydenie naprawdę obudziła się ta sama troska, którą posiadał w stosunku do uczniów oraz każdego, kto go słuchał. W końcu musiał być pewny, że to, co mówił, było zrozumiałe.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]20.09.20 22:15
Uśmiechnąłem się lekko, ze zrozumieniem.
- W to nie wątpię. Tak młodzi ludzie mają niekiedy... więcej nadziei, chyba, która im tę siłę daje - odpowiedziałem po chwili zastanowienia.
Nie miałem takie doświadczenia w obcowaniu z młodymi ludźmi tak jak Jayden. Nigdy nie planowałem, nie myślałem nawet o karierze nauczyciela, zwyczajnie się do tego nie nadawałem. Do nauczania potrzeba było cierpliwości, pasji i rodzicielskiego zacięcia. Mnie brakowało drugiego, o trzecim nie zdążyłem się właściwie w pełni przekonać. Dziś dręczyło mnie poczucie, że zbyt niewiele czasu poświęciłem Annie, że za często nie było mnie w domu i straciłem mnóstwo chwil. Wiedziałem jednak, że nawet mając naście lat można pozostać silnym, a przynajmniej się starać i taki stwarzać pozór. Mogłem zrozumieć tę część uczniów, którzy właśnie przez czarną magię stracili rodzica - bo mnie spotkało to samo, gdy byłem na piątym roku. Nie w wojnie, lecz to czarnoksiężnik odebrał mu życie i wcale nie bolało przez to mniej. Czułem jednak, że muszę się trzymać, że muszę być silnym, dla mojej młodszej siostry i matki, która całkiem załamała się po śmierci męża i zaczęła chorować. Czy tak było w przypadku niektórych uczniów Jaydena? Czy też czuli, że muszą przejąć pewne obowiązki, szybciej dojrzeć i wziąć na swoje barki odpowiedzialność? Mogli czuć, że podołają sami, może nawet i by to zrobili, ale nieocenioną pomocą w takich chwilach byłoby wsparcie dobrego nauczyciela.
- To nie tak, że coś nagle mnie tknęło... - odparłem, unosząc dłoń, aby odgarnąć włosy do tyłu, gdy kosmyk połaskotał mnie w czoło. Powinienem był je przystrzyc. - Od dłuższego czasu chciałem do tego przysiąść, ale zawsze coś stawało mi na przeszkodzie, brakowało mi czasu, przez pracę, ciągle coś mi wypadało... A teraz cóż... - Nie mam pracy, to mogę się zająć tym, czym chciałem, a dotąd nie mogłem. Jayden wiedział, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej pracowałem w Biurze Aurorów i na pewno wiedział też, że w kwietniu zostało ono rozwiązane. - Korzystam z kilku wolnych chwil, aby nadrobić zaległości. Numerologia mogłaby mi pomóc zrozumieć bardziej zaawansowane zaklęcia i transfiguracje magiczne - wyjaśniłem. Pokiwałem głową ze zrozumieniem, gdy wspomniał, że to jedna z najtrudniejszych dziedzin magicznych. - Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego szukałem pomocy.
Świadomość, że będę musiał poświęcić numerologii wiele czasu wcale mnie nie przerażała, nie zniechęcała. Miałem naturę Krukona i wrodzony głód wiedzy, lubiłem się uczyć i poznawać nowe zaklęcia i teorie.
Gdy tylko Jayden zaczął mówić, przytaczając definicję samej numerologii, z którą zdążyłem się już zapoznać, chwyciłem za pióro i tak, mocząc jego koniec w atramencie i zacząłem skrobać drobnym pismem po pergaminie. Potrząsnąłem głową, gdy zaproponował przeliterowanie łaciny, zdążyłem zapisać te słowa i wydawało mi się, że poprawnie. Dla pewności przesunąłem w jego stronę pergamin, aby na to zerknął.
- I rozumiem, że za pomocą tych liczb można ułożyć odpowiednie wzory, aby obliczyć, dla przykładu, moc zaklęć? - spytałem, bo z tym właśnie kojarzyła mi się numerologia, choć może trochę się z tym pośpieszyłem.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]26.09.20 3:53
Rozmów o dorosłości, które na przestrzeni lat swojego nauczania Jayden musiał odbyć, było bez liku. I wcale nie chodziło o żadne wychowawcze obowiązki - przychodził taki czas, że dzieci same szukały wsparcia u dorosłych niespowinowaconych z nimi. Rodzice przestawali być wszak autorytetami w chwili przyjścia do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, gdzie młody człowiek zaczynał poznawać świat na własną rękę. Nauczyciele, którzy rozpościerali przed nimi tajniki nowej wiedzy, byli więc idealnymi figurami do przełożenia własnych wątpliwości oraz ciekawości, co do tego co leżało dalej. Poza granicami Hogwartu, poza czasem edukacji. A Vane nie zamierzał im w żaden sposób blokować tej możliwości - z chęcią wychodził naprzeciw każdego, kto tylko potrzebował otworzyć usta i z nim o tym podyskutować. Gdy w Londynie zaczęły się okrutne przetasowania, wielu młodych ludzi zaczęło patrzeć na życie inaczej. Zaczęło równocześnie poruszać cięższe, poważniejsze tematy, które wcześniej były zahaczane jedynie przez nielicznych. Astronom doskonale rozumiał ów chęć ekspresji własnego wnętrza - sam wciąż to w sobie posiadał, a był przecież dorosłym, który powinien był kontrolować swoje emocje. Dzieci, nastolatkowie i młodzi dorośli odczuwali wszystko mocniej i głębiej. Dotykali świat takim, jakim był w istocie. Być może właśnie też dzięki nim i sam Vane pozostawał w prawdzie? Nieważne jak okrutnej.
Smutno pokiwał głową, gdy Cedric wyjawił swoje motywacje. Biuro aurorów rozpadło się w formie, w jakiej było znane do tej pory i chociaż ludzie w nim pracujący byli zdolnymi czarodziejami, w aktualnej sytuacji nie miało to znaczenia. Utracili stały grunt pod nogami i musieli nauczyć się egzystować w rzeczywistości odmiennej, od tej którą znali tak długo. Vane postrzegał tę sytuację z odmiennej perspektywy - z perspektywy uczniów. I to nie tylko tych, których rodzice stracili nagle prawo wykonywania zawodu, ale głównie tych, którzy całe dzieciństwo marzyli o tym, by móc dołączyć do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów właśnie w tym konkretnym dziale. Problemy piętrzyły się jednak same, a oni nie mieli tyle czasu, by poradzić sobie z chociażby garstką. Musieli jednak próbować bez względu na wszystko. I jak Cedric uczyć się nowych rzeczy, by móc to osiągnąć. - Tak. Owszem - przytaknął, gdy mężczyzna podał przykład dla zastosowania numerologii. Profesor nie omieszkał również powtórzyć łacińskich nazw. Po Jaydenie było widać, że wszedł w odpowiedni, nauczycielski tryb. Nie oznaczało to, że był całkowicie zamknięty, bo wiele osób zapominało, że profesorowie również się uczyli. Nie tylko od większych od siebie, ale również i od swoich uczniów. - Można powiedzieć, że to co my widzimy jako snop zaklęcia, numerologia widzi w postaci rozłożonych na czynniki pierwsze liczby. W jaki sposób? Otóż to bardzo proste. Dostarcza nam ona narzędzi do otrzymywania ścisłych wniosków z przyjętych założeń, zatem dotycząca prawidłowości rozumowania. Ponieważ ścisłe założenia mogą dotyczyć najróżniejszych dziedzin myśli ludzkiej, a muszą być czynione w naukach ścisłych, technice, a nawet w naukach humanistycznych, zakres numerologii jest szeroki i stale się powiększa - przerwał, dając czas Cedricowi na odpowiednie adnotacje oraz poszukanie przez siebie odpowiednich stron w książkach. Vane widział, że to, co zapisywał sobie Dearborn było celne i wróżył mu dobrą przyszłość z nauką tej dziedziny magii. W końcu... Miał do czynienia z aurorem. Musieli być bezwzględnymi ludźmi tak samo jak gotowymi na nowe wyzwania. - Innymi słowy, numerologia jest sztuką wyciągania wniosków z założeń. Jeśli rozumowanie jest poprawne, to przy poprawnych założeniach istnieje pewność otrzymania poprawnych wniosków. I odwrotnie. Jeśli w rozumowaniu jest jakakolwiek nieścisłość, takiej gwarancji nie ma. Stąd wynika olbrzymi nacisk, kładziony w numerologii na ścisłość rozumowania. Bo cyfry są ścisłe. W utrzymaniu tej ścisłości pomaga formalizm logiczny oraz zapis liczbowy. - Odczekał odpowiednią chwilę, układając w głowie odpowiednie słowa, by przekazać swoją wiedzę w najprostszy, najbardziej sensowny sposób. Całe szczęście, że się do tego przygotował. Nie był wszak specjalistą, sam wciąż się uczył, ale możliwość pomocy Cedrikowi miała usprawnić jego własne rozumowanie. - Nie znaczy to jednak, że wyobraźnia, głębia, czy intuicja nie są ważne. Bo jak wtedy istniałyby opcje nowych odkryć? Poszerzania wiedzy? Numerologia nie może sensownie istnieć bez aparatu formalnego, ale formalizm tworzy tylko ramy dla inwencji i twórczego myślenia badacza, podobnie jak gramatyka języka tworzy ramy dla inwencji pisarza. Formalizm, choćby w praktyce tylko przybliżony, jest metodą obiektywnego porozumiewania się numerologów. Można używać do omawiania pojęć numerologicznych zwykłego języka naturalnego, jednak ma to sens tylko tak długo, jak długo da się taki opis jednoznacznie przetłumaczyć na formalizm. Język numerologii jest więc językiem uniwersalnym i można się nim porozumiewać nawet wówczas, gdy nie umiemy powiedzieć słowa w języku naszego współbadacza. - Urwał, wiedząc, że był to dopiero przedsmak tego, co miał właśnie przedstawić swojemu uczniowi. - Wszystko jest na razie zrozumiałe? - spytał kontrolnie.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]18.10.20 19:33
Rozwiązanie Biura Aurorów, które od lat funkcjonowało w niezmiennej formie, nawet gdy rządy sprawował tak naprawdę Grindelwald, martwiło mnie nie tylko z powodów materialnych i utraty gruntu pod nogami na ścieżce zawodowej. Właściwie to nie utrata stałego źródła dochodów spędzała mi sen z powiek. Miałem odłożone niemałe oszczędności, udawało mi się póki co łapać różne zlecenia, nie mogłem powiedzieć, by równało się to aurorskiej pensji, lecz na tę chwilę nie narzekałem - inni znaleźli się w dużo gorszej sytuacji. Dorabiałem nakładając zaklęcia ochronne (nauka numerologii niezwykle by mi w tym pomogła, bo nie mogłem poradzić sobie ze zrozumieniem niektórych czarów), jako ochroniarz, a nawet pracownik fizyczny. Praca w magicznym tartaku bynajmniej nie urągała mojej godności. Ważne, że miałem zajęcie.
Przede wszystkim martwiło mnie to co się stało z Biurem Aurorów ze względu na przekaz jaki zakomunikowało tym samym Ministerstwo Magii. Mówiło czarodziejskiemu społeczeństwu: nie ścigamy już czarnoksiężników, czarna magia nie jest już zbrodnią, a czymś akceptowalnym. Nie tylko Rycerze Walpurgii poczuli się pewniej - jak władcy tego świata. Teraz całe to plugastwo, parające się czarną magią, wyjdzie z ukrycia, nabierze sił i pewności siebie. Przerażało mnie to tak po prawdzie, jeśli miałem być szczery. Na odzyskanie wpływów w Ministerstwie Magii nie było w tym momencie żadnej szansy. Wystarczyło wspomnieć to, co się stało zaledwie dwa tygodnie wcześniej na placu egzekucji. Władza Rycerzy Walpurgii była tak silna, że dokonywano publicznych egzekucji na wrogach reżimu.
Dziś skupiłem jednak myśli na tym, o czym opowiadał mi Jayden. Zbyt mocno ceniłem jego osobę i czas, który mi poświęcał, aby nie uważać - a zawsze byłem pilnym uczniem i z biegiem lat to nie uległo zmianie. Słuchałem uważnie, chłonąłem każde słowo, unosząc na niego skupione spojrzenie od czasu do czasu. Głównie jednak skrobałem piórem po pergaminie, a potrafiłem pisać bardzo szybko. Wykładowcy podczas kursu aurorskiego nie mieli nawyku czekania i dyktowania przekazywanej wiedzy.
- Tak. Zrozumiałe. Pozwolisz, że zapytam - czy aparat formalny, o którym mówisz, opisujemy właśnie liczbami, tak? Czy w takim wypadku istnieje do tego jakby... słownik? Czy konkretne liczby oznaczają takie i takie założenie, zamiar? - spytałem, na kilka chwil przestając skrobać piórem po pergaminie, aby unieść wzrok na Jaydenie. To, o czym opowiadał, było naprawdę ciekawe, choć skomplikowane - mnie zawsze jednak bardziej fascynowały nauki ścisłe, dlatego czerpałem z tego spotkania naprawdę niemałą satysfakcję, a dopiero się zaczęło.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]20.10.20 20:13
Czy nie było to w pewnym sensie ironiczne? Fakt, że musieli mierzyć się z tym wszystkim? Z rzeczywistością, która od dekad w ogóle się nie zmieniła i najpewniej nie miała się zmienić jeszcze na długie lata. Patrząc na surową twarz Cedrica, Jayden zastanawiał się nad tym, ilu jeszcze ludzi miało potracić dotychczasowe życia, aby cokolwiek się unormalizowało. Wszak nie tylko oni, teraz, w tym pokoleniu ścierali się z chaosem. Byli wszak mniej więcej w wieku swoich rodziców, gdy za czasów starszego pokolenia miała miejsce Wielka Wojna Czarodziejów i zapewne już wtedy czarodzieje pragnęli, by przekleństwo konfliktu, walk o życie i spokojną codzienność nie przeszło na ich dzieci. Tak się jednak nie stało, a wręcz się nasiliło. Wszyscy zaś znali swojego wroga, jakim można było nazwać Grindelwalda i tych, którzy pozwalali mu trwać. Tak się jednak wydawało, bo jak się okazało, pod fasadą większego problemu, tworzyła się zginilizna sięgająca głębiej i dalej w przeszłość. Zniknięcie dawnego dyrektora Hogwartu nic nie zmieniło, a jedynie uwypukliło problemy, które wcześniej pozostawały nieuchwytne.
Jakże więc odmienny był ten świat od chwili zatrzymanej w bańce, jaką poświęcało dwóch mężczyzn nad pochyleniem się nad sztuką nauki. Odgrodzeni własnymi umysłami na moment zatrzymali czas, skupiając się nad kolejnymi krokami postępującymi w celu zgłębienia tajników numerologii. Jak widać, sukcesywnie i skutecznie. - To się cieszę - odparł zadowolony profesor i zaraz też skinął głową, gdy usłyszał padające pytanie tyczące się formy struktury formalnej. - Owszem. Jednak nie będę ci w stanie powiedzieć o tym bardziej szczegółowo, bo formalna struktura numerologii jest... No, nawet ja wciąż uczę się w niej poruszać. Pozwolisz, że spróbuję to w miarę sensownie skondensować - dodał, pozwalając sobie na nikły uśmiech. Zaraz jednak przerzucił parę stron w jednym z podręczników i postukał różdżką w odpowiednim miejscu. - Z definicji aparat formalny to nic innego jak podzbiór zbioru wszystkich słów nad skończonym alfabetem. W wypadku numerologii takim alfabetem są cyfry, znaki działań i te związane z obliczeniami. Dzięki nim tworzony jest następnie język formalny. I tak jak dzięki literom możemy tworzyć słowa, zdania, tak z cyfr możemy tworzyć proste działania, jak i pełne równania. Opis podstawowych i przykładowych znaków możesz znaleźć w każdym podręczniku - w końcu teoria to spora część numerologii. - Umilkł na chwilę, łapiąc oddech i pozwalając sobie na moment zamyślenia. Czy nie mówił za dużo? W końcu nie miał pojęcia, jak bardzo mógł się rozgadać. Patrząc jednak kontrolnie w stronę Cedrica, Jayden mógł zauważyć, że mężczyzna nie tylko jedynie notuje, ale też słucha, przetwarza zasłyszane informacje. Wszak miał zgoła inną motywację niż jedynie czyjś kaprys. Na spełnianie zadań powierzonych mu przez rodziców był już zdecydowanie za stary. - Numerologia jako wiedza o liczbach jest o tyle fascynująca, że jedna na całym świecie. Wszyscy wszak uczą się jednakich cyfr i działań. Wszyscy jednako obliczają. I chociaż sama liczba to tylko zbitek kilku cyfr, która nie niesie w sobie nic ponad to, co widzimy przed sobą, to jeśli jednak nadasz jej znaczenie - i nie mówię tutaj o żadnym wróżeniu - stanie się czymś... Sensownym. Możesz wtedy dzięki niej tkać sieci zaklęć czy próbować się rozłożyć na czynniki pierwsze kod, jakim jest sama magia. To jest jednak dość zaawansowana sprawa. Zajmuje się tym dział logiki numerologicznej, z którym przychodzi formalne pojęcie prawdy. A je można zdefiniować na wiele sposobów. - Przez chwilę panowała cisza i dopiero po kilku uderzeniach serca Vane zerknął na swojego kompana. - O coś jeszcze chciałbyś zapytać? Mamy jeszcze chwilę czasu.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]31.10.20 18:44
Nasze spotkanie w istocie przypominało prawdziwą, szkolną lekcję. Profesor z jednej strony, z drugiej zaś ja z piórem i pergaminem. Tyle, że mnie od przeciętnego ucznia odróżniała motywacja. Nie byłem tu, bo musiałem, bo trzeba skończyć Hogwart, a chciałem. Naprawdę pragnąłem zrozumieć numerologie i cieszyłem się, że zwróciłem się akurat do Jaydena. Miał prawdziwy dar, tak mi się wydawało, w przekazywaniu wiedzy. To dość rzadkie. Nie wszyscy potrafili nauczać. Ja, na ten przykład, chyba średnio się do tego nadawałem, choć tak po prawdzie to nie miałem jeszcze okazji, aby sprawdzić się w tej roli naprawdę, poza kilkoma rozmowami o starożytnych runach. Vane brzmiał jednak jak prawdziwy... cóż, profesor. Do tego w jego głosie rozbrzmiewała fascynacja tym, o czym mi opowiadał, słuchałem go zatem z uwagą i przyjemnością zarazem.
- Rozumiem. Muszę przyznać, że i tak naprawdę znasz się na rzeczy, naprawdę. Dzięki tobie zrozumiałem więcej, niż przez samotne godziny spędzone z tą książką - przyznałem szczerze, odkładając na chwilę pióro, by poklepać podręcznik o podstawach numerologii. Książki takie miały chyba to do siebie, że cechował je o wiele bardziej zawiły i skomplikowany język nauki, dlatego dobrze było porozmawiać z kimś, kto przełoży go na nasze.
- Nigdy nie myślałem o numerologii jak o formie wróżbiarstwa - odpowiedziałem na słowa Jaydena. Z jego wykładu zrozumiałem, że dzięki magii liczb można było przewidzieć pewne skutki, wynikające z zamiaru, intencji i cech tychże cyfr, jednakże to miało naukowe potwierdzenie, wyróżniało się stałością pewnych wzorów, uporządkowaniem - w przeciwieństwie do mglistej dziedziny wróżbiarstwa, do której podchodziłem z dużą dozą nieufności i sceptycyzmu.
Nadał szybko skrobałem po pergaminie, zapisując wszystko, co wydawało mi się ważne, a ważne było chyba wszystko, dlatego niemal cała przestrzeń wypełniona była drobnymi literami. Nie wiedziałem ile dokładnie już tu siedzieliśmy, nie odczuwałem upływu czasu, nie zerkałem na zegarek tak jak uczeń nie mogący doczekać się końca lekcji. Faktem było jednak, że ogrom informacji mógł wydać się przytłaczający i powinienem był go na spokojnie przetworzyć.
- Właściwie tak. Z liter można wyliczyć daną sumę, sprawdzić znaczenie tej cyfry, dlatego chciałbym wiedzieć jak duży ma to wpływ na ułożenie odpowiedniej inkantacji zaklęcia. To nie jest przypadkowy zlepek liter, czyż nie? Z tego co się orientuję, to wiele inkantacji pochodzi z łaciny. Czy to język ściśle związany z numerologią? - spytałem zaciekawiony.
Chciałem skorzystać z czasu, który Jayden mógł mi poświecić, a skoro miał jeszcze kilka chwil... Nie mogłem się oprzeć pokusie. Zatrzymywać go dłużej, niż mógł jednak nie zamierzałem. Na pewno miał wiele obowiązków. Zrobiło się dość późno. Wstałem, aby podać mu rękę - a jednocześnie wcisnąć w dłoń sakiewkę z kilkoma monetami.
- Jayden, jestem naprawdę wdzięczny za twoją pomoc, dlatego weź to proszę, będę miał spokojniejsze sumienie - powiedziałem z nadzieją, że nie zwróci mi tej sakiewki. - Dbaj o siebie. Spokojnego roku szkolnego i do zobaczenia - pożegnałem się z nim, po czym sam sięgnąłem po kufel kremowego piwa, aby je dopić. Zamknąłem kałamarz, schowałem do torby książki i notatki - miałem sporo do przemyślenia w domu.

| zt


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki pod ścianą - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Stoliki pod ścianą [odnośnik]03.11.20 21:07
Słowa oraz chęci, które przebijały się przez Cedrica, wyznaczały Jaydenowi wyraźną granicę spełnionego obowiązku. Dobrze wyświadczonej znajomemu przysługi. Widać było, że mężczyźnie zależało na tym, by nauczyć się podstaw i, mimo że na początku sam twierdził, że potrzebuje zupełnych filarów bez pogłębiania tematu, jego pilny umysł potrafił świetnie poradzić sobie z zasłyszanymi informacjami. Zupełnie jakby urodził się dla nauki. Nic więc dziwnego, że był jednym z Krukonów, których aktualnie to Vane miał pod opieką. Dostrzeżenie zainteresowania u swoich słuchaczy było największą nagrodą. Obok faktycznego zrozumienia przedstawianego tematu - wszak już same chęci zbadania niewiadomej było krokiem do sukcesu. Sam astronom wciąż się dokształcał i to nawet z dziedziny, z której słynął - nauka wszak non stop się rozwijała, on sam prowadził badania, które mogły zrewolucjonizować nie tylko astronomię, lecz holistyczne postrzeganie magii, jak i świata. Czy to było możliwe? Być prekursorem czegoś podobnego? W największych marzeniach Jayden nie potrafił tego sobie wyobrazić, dlatego za każdym razem próbował tonować podekscytowanie, trzymać je na wodzy i uważać, by zbytnio nie wybuchło. Nie chciał wszak czuć zawodu, który był bardzo możliwy. Sprawdzał więc po setki razy swoje obliczenia, kalkulacje, możliwości. Z tego też powodu złapał się również numerologii, chcąc rozumieć więcej i móc robić więcej. Składało się to też z jego awansem - nie powinien był spoczywać na laurach i nie zamierzał tego robić.
Dlatego gdy tylko dostał kolejne pytanie, nie omieszkał na nie odpowiedzieć, wcześniej dając sobie jednak chwilę na zastanowienie i przeanalizowanie tego, co miał powiedzieć. - Nie jestem teoretykiem zaklęć, dlatego nie odpowiem ci dokładnie, ale... Łacina była językiem mieszkańców wielu rzymskich prowincji w Europie i - o ile dobrze pamiętam - północnej Afryce. Później wkroczyła między innymi jako język urzędowy, naukowy czy chociażby literacki. Nic więc dziwnego, że zaczęto również wiązać za jej pomocą w pewnym momencie magiczne inkantacje - mówił ostrożnie, stąpając po dość pobieżnie znanym przez niego temacie. Nigdy nie był asem z historii magii, ale wraz z poszerzaniem wiedzy związanej z numerologią, przeczytał wiele książek o niej prawiących. Znajdowały się w niej również informacje, o które pytał Cedric. - Ostatnio miałem w rękach artykuł o tym, że sama łacina również zmieniała się na przestrzeni dziejów. Pierwotny zapis, chociażby posiadał dwadzieścia jeden liter, w antycznym Rzymie używano jednak dwudziestu trzech. Przykładowo? Litera Z została usunięta w czwartym wieku przed naszą erą jako zbędna. Na to miejsce wprowadzono literę G, która jest graficznym wariantem litery C. Z tego co się orientuję chodziło o wymowę. Zmiana ta spowodowała także ograniczenie stosowania litery Q, a K prawie zupełnie wyszło z użycia. Co za tym szło - zmian w zaklęciach. W innych krajach jednak wiąże się inkantacje za pomocą dialektu charakterystycznego dla obszaru czy historycznie odpowiedniego. To człowiek dostosowuje się pod magię. Dlatego, jeśli mam być szczery, uważam, że jest odwrotnie. To łacina zależy od numerologii - odparł, mając nadzieję, że wszystko dobrze wyjaśnił. - Są od tych spraw konkretne zawody, ludzie poświęcają na to całe swoje życie. Nie wyjaśnię tego najlepiej w ciągu nawet i czterech godzin - zaśmiał się jeszcze na koniec, nie chcąc, żeby jego uczeń kompletnie się pogubił. Ich pożegnanie okazało się jednak dla Jaydena nieco onieśmielające zważywszy na sakiewkę i świadomość, że Cedric nie pracował już w Ministerstwie i być może nie posiadał stałej pracy. Początkowo astronom chciał odmówić, ale w połowie ów zamiaru zawrócił z tej drogi. Dearborn miał pełne prawo do płacenia za naukę i to ze strony profesora byłby brak szacunku, gdyby odrzucił ciężko zarobione pieniądze drugiego czarodzieja. Podziękował więc z ciepłym uśmiechem oraz słowem życzenia powodzenia. Mieli się jeszcze zobaczyć? Vane miał nadzieję, że tak. Prędzej czy później. Zabrał z gospody swoje rzeczy i wyszedł, kierując się w stronę Hogwartu. Kolejne nocne oglądanie nieba należało zacząć.

|zt :pwease:


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Stoliki pod ścianą
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach