Wydarzenia


Ekipa forum
Podwodna scena
AutorWiadomość
Podwodna scena [odnośnik]05.03.16 22:10
First topic message reminder :

Podwodna scena

★★★★
To jedyne miejsce, w którym można zobaczyć trzy syreny będące gwiazdami i ozdobą tego miejsca: Partenopę, Ligeę i Keto. Partenopa jest najmłodsza i najsmuklejsza, ma delikatną, jeszcze nieco dziecięcą twarz okalaną przez miękkie srebrne włosy sięgające pasa, rozsypujące się w wodzie śnieżnym welonem. Jej ogon błyszczy srebrną łuską. Ligea zwykle wiąże włosy w kunsztowne upięcie, są krucze, nosi się w ciemnych odcieniach zgrywających się z jej granatową łuską. To siostry, Keto jest ich matką - najstarszą i o najbardziej kobiecych kształtach, wciąż piękna z racji długowieczności; jej złote, kręcone włosy wiązane są u dołu rzemieniem w bardzo luźny kuc. Ich pokazy odbywają się w przysłoniętym ciężką czarną kotarą akwarium, które daje doskonałą widoczność na ich ruchy pod wodą; tańczą Partenopa i Ligea, Keto zwykle wynurza się u szczytu akwarium i rozpoczyna śpiew - jej głos jest najsilniejszy, przeszywa pomieszczenie przejmującą, miękką melodią, która rządzi wodą; koi ją lub sprowadza sztorm. Widownia składa się z czarnych, stromo usytuowanych fotelach oraz trzech lóż usytuowanych dokładnie naprzeciwko akwarium. Samo akwarium połączone jest z Tamizą, ale ponoć trzy muzy Fantasmaogrii nieczęsto do niej wypływają - tutaj mają znacznie czystsze, chronione potężną magią wody.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:21, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Podwodna scena - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Podwodna scena [odnośnik]29.12.20 2:08
Jak dobrze, że Chiny były tak daleko i lady Selwyn nie musiała się zbyt często użerać z tymi... tymi okropnymi ludźmi! W całej swojej obeldze kompletnie nie myślała o Wren Chang, która dostarczała specyfików dla jej ciotki, całą swoją irytację przelewając tylko na madame Deidire Mericourt. Nikt nie powinien dopuścić, aby TAKIE RZECZY miały miejsce w TAKIM MIEJSCU. Zalanie, zepsuta klamka, te okropne... obrzydliwe substancje, które teraz dotykały jej bucików, jej nóg, psuły piękną suknie i sprawiały, że wokół cuchn... zaraz... właściwie to czemu zapach wcale nie wskazywał na wylew z toalety? Przed chwilą wydawało jej się, że go czuła, a teraz? Przywykła? No przecież nie! Była alchemikiem. Jej zmysł węchu być może przywykł do brzydkich zapachów i sprawiał, że odporność żołądka Wendeliny była stosunkowo wysoka, ale jednocześnie rozróżniała różnorakie wonie sprawniej, niż przeciętna osoba. Musiała – to była część jej pracy.
Nie było jednak czasu, aby nad tym dłużej się zastanawać. Zaklęcie skutecznie otwarło drzwi toalety (rzecz jasna, musiała zawsze radzić sobie sama! ZAWSZE. Ci ludzie wokół byli kompletnie do niczego) i Wendelina niemal wyskoczyła z toalety niczym oparzona, podnosząc stópki tak wysoko, aby nie sięgały obrzydliwej, brudnej, już wcale nie śmierdzącej wody.
Bezpieczna?! – krzyknęła, biorąc głęboki wdech. Spokojnie, lady Selwyn, spokojnie. Zachowuj się. Stanowczym, lecz już nieco bardziej stonowanym głosem, spytała: – Czy madame uważa, że ta toaleta jest BEZPIECZNA?
W tej chwili wzięła głęboki oddech, spoglądając w stronę zdewastowanej toalety. Szczęka Wendeliny powędrowała w dół, wypuszczony z fryzury lok zakrył jej oko, a z gardła wielkiej poszkodowanej wyrwało się ciche:
Ja... ja... Jak? – szepnęła sama do siebie, robiąc krok w stronę łazienki.
Podłoga była zdewastowana, drzwi również nadawały się tylko do wymiany, ale zalania nie było widać. Czy to jakiś gnom pracujący w tym ohydnym miejscu zaczarował to miejsce? O co tu w ogóle chodziło?
Wybita z pantałyku dama zamarła, ledwo będąc w stanie odpowiedzieć madame. Jej umysł pracował prędko, starając się znaleźć wyjaśnienie sytuacji, w której właśnie uczestniczyła. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że tak zaszkodzić mogły jej spożyte dzień wcześniej specyfiki.
Nie... ja... nic nie potrzebuje – mruknęła ponownie. – Rozumiem – odparła już nieco głośniej na kolejne słowa kobiety, powoli odzyskując rezon.
W końcu wzięła głęboki oddech i spojrzała na Deirdre:
Nie wiem, co tu miało miejsce – zaczęła. Jej policzki wciąż były zaczerwienione, ale na twarz wracał pewny, spokojny wyraz:  – ale coś zdecydowane miało. Madame, to miejsce lub też ja sama zostałam celem jakiegoś niewybrednego żartu. Ledwo przed chwilą cała łazianka niemal nurzała się w wodzie z toalety i umywalki! Któż mógł mieć tak okrutne poczucie humoru, madame Mericourt? Wkrótce i do toalety będzie strach samodzielnie wyjść! Musi madame dojść do tego, kto poczynił takie okropieństwo, to się nie może dziać w takim miejscu! – Powstrzymała się siłą woli, aby nie tupnąć.
Po wywodzie poprawiła delikatnie dłonią fryzurę, dopiero orientując się, że w tym stanie nie będzie mogła wrócić do towarzystwa. To oznaczało kolejną wizytę w toalecie, a to... Na Merlina, co ten świat dzisiaj z tymi łazienkami? Czy ona którejś coś zrobiła?


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Podwodna scena [odnośnik]29.12.20 9:31
Deirdre jak zwykle zachowywała stoicki spokój, niewzruszona wrzaskami, rozpaczą, histeriami i subtelnymi obrazami padającymi z ust lady Wendeliny. Uczernione powieki nie zmrużyły się, a ułożone na nieco orientalną modę brwi nie uniosły się w wyrazie skrajnego oburzenia: może gdyby faktycznie wychowała się jako madame, chroniona przed wybuchami intensywnych emocji, zachowanie arystokratki wytrąciłoby ją z równowagi. Nie takie jednak erupcje rozpaczy i lęku obserwowała; te w wykonaniu naćpanych mężczyzn, wykrzykujących jej swoje największe obawy lub wyżywających się na niej za niepowodzenia sprawiały, że dramatyczne przygody rudowłosej wydawały się całkowicie niegroźne. Choć dla samej autorki łazienkowego spektaklu na pewno druzgoczące – gdy lady Selwyn wyłoniła się już z impetem zza drzwi kabiny, wyglądała jak siedem merlińskich nieszczęść. Elegancko upięte włosy rozpadły się w nieładzie, talia strojnej sukni nieco się przekrzywiła, a szlachetnie blade lico krewnej Morgany czerwieniło się pysznie niczym rumiana bułeczka świeżo wyjęta z pieca.
- Oczywiście, że tak. La Fantasmagoria zabezpieczona jest dziesiątkami zaklęć ochronnych, a nad bezpieczeństwem gości czuwają nie tylko lokaje oraz kelnerzy – odparła niewzruszona retorycznym oburzeniem szlachcianki, nie zdradzając rzecz jasna sekretów zaplecza baletu ani tego, że przebywała w miejscu należącym do najzdolniejszego czarnoksiężnika, tuż obok śmierciożerczyni. Tylko skończony głupiec i szaleniec porwałby się na atak magicznego baletu, a i jemu nie udałoby się zapewne przekroczyć nawet trzech głównych schodów prowadzących do Foyer. Zresztą, czy lady Wendelina była aż tak politycznie ważna, by nasyłać na nią zabójców? Albo nawet żartownisiów; nie, tu musiało chodzić o coś innego. O co, Deirdre nie wiedziała, obserwując w milczeniu kalejdoskop wirujących na twarzy Selwynówny emocji. Wściekłość, obrzydzenie i szok ustępowały miejsca konsternacji, zawstydzeniu i całkowitemu skołowaniu. Gdyby nie brak odurzającej woni alkoholu, buchającej z uszminkowanych ust rudowłosej, Mericourt uznałaby, że dziewczę przesadziło z skrzacim winem.
- Czy lady podejrzewa, kto mógłby ośmielić się dosypać lub dolać czegoś do lady kieliszka? Albo jaki rodzaj eliksiru mógłby osiągnąć taki…skutek? – spytała konkretnie, gdy Wendelina opanowała się na tyle, by móc spokojniej porozmawiać. Z ich dwójki to rudowłosa posiadała znacznie większą wiedze o alchemii, a Mericourt nie znała żadnego zaklęcia, które mogłoby spowodować łazienkowe halucynacje tego kanalizacyjnego typu. Dziwne. – Każdy trunek i przekąska są podawane od razu przez naszych kelnerów, nikt inny nie ma do nich dostępu, a ufam naszym pracownikom. Wiedzą, co grozi za choćby pomylenie zamówienia, o jakiejś złośliwości nawet nie wspominając – kontynuowała ostrożnie, w myślach robiąc przegląd potencjalnych podejrzanych. W La Fantasmagorii zatrudniali najlepszych, najbardziej zaufanych czarodziejów, którzy nie ryzykowaliby dobrze płatną, nobilitującą posadą tylko po to, by spłatać Wendelinie niezbyt śmieszny żart. – Przykro mi, że spotkała lady taka przykrość, lecz zapewniam, że dokładamy wszelkich starań, by jakość naszych potraw i napojów była jak najwyższa – dodała dumnym tonem, zastanawiając się, czy powinna zasugerować, że Wendelina padła ofiarą przejedzenia lub niestawności domowymi specyfikami, ewentualnie zatrucia jakimś podejrzanym proszkiem przeznaczonym dla alchemików. Powściągnęła te sugestie, przywołując na twarzy uprzejmy i troskliwy (ale nieprzesadnie, by nie wprowadzić panny w jeszcze większe zakłopotanie) uśmiech. – Czy mogę pomóc lady doprowadzić się do porządku? – zaproponowała z szacunkiem, bo wcześniej arystokratka odmówiła przywołania służki lub krewnej, mogącej ułatwić upięcie tyłu fryzury. Bycie garderobianą nie należało do obowiązków madame Mericourt, ale dbanie wszelkimi sposobami o to, by załagodzić nerwowa sytuację – już tak.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]30.12.20 21:07
Gdyby nie wielkie odkrycie Wendy arystokratka pewnie kłóciłaby się dalej z szanowną madame Mericourt, która wszak na takie tytuły w odczuciu lady Selwyn wcale nie zasługiwała. Byli, na Merlina, w Anglii i tego typu rysy twarzy raczej były tymi, które miedzianowłosa wolała widzieć co najwyżej jako salonową ciekawostkę lub też jako służbę niższego sortu. Nie istotną personę w kulturalnej sferze magicznego świata. Druzgocące odkrycie sprawiło jednak, że przynajmniej tymczasowo lady Selwn wyrzuciła z głowy myśli o różnicach w wyglądzie i pochodzeniu, które dzieliły ją z Deirdre.
Och, każdy! – Nie trzeba było się przecież nad tym długo zastanawiać. Wszak lady doyenne nie pasowała wielu szlachetnie urodzonym, a ich ród mógł być postrzegany zarówno jako ten należący do zdrajców, jak i ten, który jest zbyt postępowy, a co za tym idzie, jako Selwynówna miała naprawdę wielu potencjalnych wrogów, o czym nie miała prawa zapominać. – Chyba musi madame sprawdzić swoich kelnerów, to na pewno był ktoś z nich – zarzekła, zastanawiając się chwilę nad tym, co mogło wywołać tak mocne halucynacje: – Właściwie to wcale nawet nie musiała być trucizna, zapewne nie jedno zaklęcie działa podobnie. Ale działanie minęło dość prędko, a tu nikogo nie było... Nie było to na pewno nic o mistrzowskim wykonaniu, tego jestem pewna. W pierwszej kolejności niech jednak madame może sprawdzi, czy ktoś nie ma przy sobie jakiś nielegalnych środków, wie madame o czym mówię. One... wywołują różne działania. – Zakończyła swój wywód, kiwając głową.
Wendelina uniosła brew:
Niech madame się nie produkuje. Niech czyny świadczą o tym miejscu, a nie słowa, a te są... jak sama madame widzi – powiedziała wzdychając i spoglądając na swój strój. Och, to naprawdę jakaś katastrofa.
Propozycja Deirdre była jak najbardziej na miejscu i Wendy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że musi z niej skorzystać. Nie mogła tak przecież wrócić! Udała jednak zawahanie, westchnęła przeciągle i kręcąc głową, rzekła:
Niech będzie. I potrzebuje kieliszka wina. Wytrawnego. I tym razem bez dodatków proszę.
A jeśli takie się jakimś cudem trafią to balet następnego dnia na pewno nie będzie już stał w jednym kawałku
– dodała w duchu.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Podwodna scena [odnośnik]06.01.21 14:23
Tak, z pewnością każdy marzył o tym, by uprzykrzyć życie tej konkretnej rudowłosej arystokratce - Deirdre szczerze wątpiła w takie wyjaśnienie, ale w odpowiedzi uśmiechnęła się tylko lekko, ze smutkiem, po czym z równie subtelnym współczuciem pokiwała głową. To nie był ani czas ani miejsce na próby wychowania Wendeliny oraz sprowadzenia bujającej w obłokach arystokratki na ziemię, zresztą, nie należało to nawet do obowiązków madame Mericourt. Miała dbać o to, by goście La Fantasmagorii opuszczali marmurowy hol zadowoleni: nawet ci dość problematyczni, aroganccy, megalomańscy i ściągający na własną głowę szereg problemów. - To musi być niezwykle ciężkie: być stale na celowniku - skomentowała tylko ze zrozumieniem, zaplatając przed sobą dłonie na podołku sukni. Tak naprawdę wcale nie współczuła tego przykrego doświadczenia Wendy, sama to na siebie sprowadziła, najprawdopodobniej zbyt długo wąchając podejrzane opary kociołka albo przesadzając z sączonym w czasie antraktu Toujours Pur. - Oczywiście, dołożę wszelkich starań, by sprawdzić wszystkich, którzy obsługiwali lady podczas tego wieczoru. Jeśli wydarzyło się cokolwiek podejrzanego - lub jeśli natrafię na kogoś o niepotwierdzonych referencjach - wyciągnę odpowiednie konsekwencje, najokrutniejsze i dostosowane do poziomu przewinienia - obiecała solennie, choć przecież już wiedziała, że żaden z kelnerów nie spróbowałby dosypać lub dolać czegokolwiek do kielicha należącego do któregokolwiek z gości magicznego baletu. Zamierzała jednak wykazać, że zajęła się tą złożoną nieoficjalnie skargą, by lady Wendelina nie rozsiała jakichś szkodliwych plotek. Madame Mericourt wątpiła, by te zagroziły na poważnie renomie artystycznego przybytku, lecz wolała dmuchać nawet na lodowato zimne. - To zadziwiające, jak wielka moc może tkwić w chociażby kilku kroplach eliksiru, nieprawdaż? - zagadnęła jeszcze z idealnie odważoną - niczym w skomplikowanym, alchemicznym procesie - mieszaniną empatii oraz zaintrygowania siłą eliksirów, mając nadzieję, ze ta względnie delikatna zmiana tematu okaże się na tyle kusząca, by lady Selwyn skupiła się pogawędkowo na tym, co lubiła najbardziej. Zaoferowanie przestrzeni na podzielenie się pasją, hobby lub innymi, dobrze kojarzącymi się informacjami, zjednywało ludzi oraz działało na nich uspokajająco, a tego właśnie potrzebowała w tej chwili rudowłosa arystokratka, przeglądająca się z irytacją w lustrze. Nie wyglądała za dobrze, ale szczęśliwie nie zadziało się nic, czego nie można było naprawić. Deirdre znów skinęła ze zrozumieniem głową, po czym machnęła kilkukrotnie różdżką, niewerbalnie przywołując tacę z napojami - ta pojawiła się w łazience po upływie minuty, a w tym czasie brunetka zdążyła delikatnie rozczesać najbardziej niegrzeczne kosmyki lśniących płomiennie włosów damy, korzystając z pozłacanego grzebyczka. - Jestem pewna, że kolejna wizyta lady w tym przybytku przyniesie jedynie ekstatyczne doznania estetyczne, które nieco złagodzą przykre doświadczenia z tego pechowego wieczoru - kontynuowała uprzejmie, najpierw ściągając z tacy kieliszek, który podała Wendelinie, a potem - znów wróciła do poprawek fryzury. Gdy misterna konstrukcja została odświeżona, kilkoma delikatnymi ruchami unormowała także ułożenie materiału sukni, nie mogąc wyjść z niewyrażonego podziwu nad fakturą drogiej tkaniny. Doprowadzona do porządku Wendelina dalej była odrobinę wymięta, lecz nie rzucało się to w oczy, a kilka łyków wina przywróciło na twarz panienki zdrowe rumieńce. - Odprowadzę lady do loży - zaproponowała jeszcze, otwierając drzwi z łazienki, pewna, że wykonała swoje obowiązki z odpowiednią dozą wyczucia oraz szacunku: i że już nic więcej jej nie zaskoczy.

| zt x2


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]25.03.21 11:11
| 5 X po pogrzebie

Do powozu pakuję się już z Aresem, choć nie przeczę, że z wyszczekaną kuzyneczką z Nottów i lady Bulstrode było miło. Bo owszem, było, lecz kiedy tylko z Carrowem we dwójkę wsiadamy do karocy, stukam w jej dach, czym daję woźnicy sygnał, by ruszył. Mało ekonomicznie, ale co mnie to obchodzi, najwyżej obróci dwa razy. Zakładam, że płacą mu od kursu albo od godziny. Wtedy właściwie powinien być wdzięczny, czuć, że te osławione ciężkie czasy są już na zakręcie. Nawet dla nas.
Może i szczególnie dla nas, przyzwyczajonych, że wszystko, co najlepsze, dostajemy na pstryknięcie palcem. U mnie te moce się wyczerpały, życzenia się nie spełniają: dostaję próbkę życia bez czarodziejskich mocy. To zcharłaczenie jest dość upokarzające, ale ja, jak to ja - myślę, że za jakiś czas po prostu bym przywykł. Ludzie to są ciężkie skurwysyny, łatwiej nas zabić niż byle karaczana, ale potrafimy się adaptować do najcięższych nawet warunków. Też tak zrobię. Przystosuję się, bo inaczej, co za traf, wychodząc z powozu mój obcas nieopatrznie ląduję na przechodzącej kolumnie tramwajarzy i kilka tych biednych kowali ginie marnie pod my butem. No, mniej więcej coś takiego spotka mnie, jeżeli... tu przełykam ślinę i uśmiecham się uprzejmie do lady Rowle, która wygląda, jakby to był jej pogrzeb, a nie Alpharda.
Jak uroczo.
Gdyby nie obowiązki - bo inaczej nazwać tego nie mogę, zmyłbym się stąd, ale swoje odbębnić muszę. Na stypach bawię się zazwyczaj lepiej, niż na weselach, bo faktycznie zjeżdża się cała rodzina, można nałykać i nasłuchać się soczystych dram, a wszystko naturalnie przy kielichu no i jest miło. Żadnego porównywania sukien i prób sabotowania tortu. Zmarły dostaje swój hołd na cmentarzu, a żywi naprawdę mogę odetchnąć po pogrzebie. Szkoda jednak, że tutaj wszystko aż krzyczy o nieszczerości, a obecność Deirdre przed butami mojej siostry boli, jakbym miał kurwa stulejkę.
Na posępny wyraz twarzy mam wymówkę, ale na wszelki wypadek trzymam się z daleka od elity, zarówno Śmierciożerców, jak i Rosierów. Pięści swędzą mnie bardziej niż zwykle, odzywa się to nawet w uciętym uchu, ale przecież nie odwinę bandaża, żeby podrapać się po kikucie.
Z talerzem w ręce uciekam na dolne piętro po masywnych schodach - zakładam, że zgrabniejsze, kręcone, nie utrzymałyby tej konstrukcji - i zaszywam się przy scenie znajomych syren. Śpią albo schowały się, zirytowane tłumem i muzyką, która nijak nie przewyższa ich umiejętności. A może umknęły przed wzrokiem mężczyzny, dość nietaktownie gapiącego się w szybę akwarium? Tyłem go nie poznaję, profilem już owszem. No i wypada cośpowiedzieć.
-Charonie - witam się raczej obojętnie i nawet podaję mu rękę, uważając przy tym, by nic nie wypadło z przeładowanego talerza - próbowałeś już chevre chaud? - pytam, ja banan - Blackowie naprawdę przeszli samych siebie, nie widać, by czegokolwiek brakowało - kontynuuję wątek, to, że nie widać, nie znaczy, że nie brakuje. Spryciule - nie widziałem cię w krypcie - dodaję neutralnie, może to ta Burke'owa umiejętność wtapiania się w tłum - Alphard był dla ciebie...? - próbuję dociec stopnia powinowactwa, pokrewieństwa, czy choćby koleżeńskich relacji. Jeśli przyszedł tu tylko dlatego, że umarł Black, to cóż... pewnie dlatego przy stołach nie ma winietek z nazwiskami. O sobie akurat nie myślę, ale Charona, przynajmniej do czasu, oceniałem lepiej. Ogólnie i lepiej od siebie.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Podwodna scena - Page 5 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Podwodna scena [odnośnik]14.05.21 14:08
20.11

Madame Mericourt rzadko kiedy miała okazję w pełni korzystać z piękna spektakli wystawianych w La Fantasmagorii. Choć bywała w majestatycznym budynku praktycznie codziennie, spędzając tam więcej czasu niż w Białej Willi, to nigdy nie poświęcała całej uwagi przedstawieniu. Albo przemykała podcieniami, dyskretnie zmierzając ku nowym obowiązkom – wyzwaniom? – albo, gdy miała szansę zasiąść w loży lub na widowni, zawsze towarzyszyła jakiemuś wyjątkowemu gościowi. Czasem był to wymagający opieki senior, czasem arogancki recenzent, mający wyjść z baletu więcej niż zadowolony, najczęściej jednak – kapryśna szlachcianka, domagająca się zabawienia podczas antraktu rozmową, podczas której narzekała na zbyt głośną muzykę lub wyzywające stroje baletnic. Tego listopadowego wieczoru Deirdre szalenie chciała obejrzeć nowy spektakl w spokoju: potrzebowała chwili wyrafinowanego relaksu, nie zaznała go przecież od tak długiego czasu. Zamierzała więc zająć jedno – jedyne – z wolnych miejsc z tyłu głównej sali, spędzając kolejne trzy godziny na błogim niemyśleniu, przenosząc się w świat szkockiej magii Sylfidy. Pierwszy wolny wieczór od kilku miesięcy lśnił na horyzoncie niczym soczysta brzoskwinia lub łyk chłodnej źródlanej wody po długim marszu przez piach pustyni. Opiekunka La Fantasmagorii właśnie z przyjemnością rozpuszczała właśnie ściśle spięty kok, pozwalając czarnym, jedwabistym włosom opaść na ramiona, gdy do jej gabinetu, punktualnie kwadrans przed rozpoczęciem widowiska, zapukał jeden z pracowników. Nie musiał nic mówić, po jego uniżonej i nieco wystraszonej minie widziała, że nie przyszedł tu po to, by zaproponować jej kieliszek wina do celebracji wolnego wieczoru. Szeptem przekazał wieści o nagłym zawirowaniu z miejscami oraz obecności lady Parkinson, którą warto byłoby udobruchać towarzystwem madame Mericourt. Cudownie, możliwość rozkoszowania się w spokoju długo oczekiwanym występem zniknęła jeszcze zanim się pojawiła, ale Deirdre nie westchnęła, szybko przestawiając się znów na działanie. Ciągle była elegancka, wyniosła, zadbana, nie miała jednak czasu spinać włosów w kok. Poprawiła zapięcie sukni stylizowanej na dalekowschodnie quipao, odrzuciła długie, sięgające już do bioder włosy i ruszyła w stronę loży, po drodze udzielając pracownikowi wskazówek dotyczących opanowania pomylenia kilku zaproszeń z numerami siedzeń. Później zaś skierowała się ku górnej loży, do której przesadzono lady Parkinson w wyniku tego nieporozumienia. Zapukała w framugę i odgarnęła zasłonę, wchodząc do środka eleganckiego, półotwartego na scenę pomieszczenia dopiero po sygnale zapraszającym.
- Lady Parkinson, to niezwykły zaszczyt móc gościć lady w La Fantasmagorii – dygnęła lekko, może nie po szlachecku, ale umiejętnie, by okazać arystokratce niezbędny szacunek. – Proszę wybaczyć to niefortunne zamieszanie z przygotowanymi dla lady miejscami. Musiało dojść do jakiejś pomyłki. Wyjaśnię ją i zajmę się wyciągnięciem konsekwencji. To niedopuszczalne, by oddzielono lady z rodziną, ale mam nadzieję, że moje towarzystwo oraz ten wyjątkowy widok na scenę nieco wynagrodzą lady tę niewygodę – kontynuowała, wyciągając różdżkę, by szybkim gestem przywołać lewitującą tacę bliżej zasiadającej na wygodnym fotelu damy. Nie znała jej, a przynajmniej nie tak dobrze; ot, kojarzyła piękność pochodzącą z rodu Parkinsonów, doceniała urodę oraz onieśmielającą jakość sukni, jakie miewała na sobie. Myśli, poglądy czy stopień rozkapryszenia pozostawał jednak tajemnicą. – Przyjemnością będzie z lady omówić libretto Sylfidy i razem obserwować wyjątkowy spektakl. Może chce lady usłyszeć o nim coś więcej? Obserwowałam próby oraz czuwałam nad procesem jego produkcji. To wyjątkowe dzieło – ciągnęła, pozwalając sobie zasiąść na fotelu obok damy, posyłając jej swój ujmujący uśmiech. Uprzejmy, pełen kokieteryjnego uroku, ale jednocześnie nienachlany, nieprzesadzony, pozbawiony fałszywości.

kość na konsekwencje locus nihil


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]16.05.21 1:18
Odetta niewiele przyjemności miała w życiu, na które mogła sobie bezkarnie pozwolić. Nie chodziło nawet o to, że sama podążała drogą ekstrawagancji, jednak jako szlachcianka, musiała pilnować swojego zachowania bardziej, niż przeciętny obywatel tego kraju. Nie mogła żadnym, nawet najdrobniejszym gestem narazić rodzinę na pośmiewisko i coraz bardziej zastanawiała się, czy ma w ogóle do tego predyspozycje. Najczęściej całkowicie oddawała się zachowaniu takim, jakim akceptowane było to przez ojca czy brata, nigdy nie kwestionując ich decyzji i poddając się nawet najmniejszemu słowu, kaprysowi czy decyzji. Nigdy jej to nie przeszkadzało, bo czemu by miało. Cieszyła się jednak, jeżeli pośród tego wszystkiego istniało coś, co mogłoby być czymś ciekawym, będącym również zainteresowaniem które by sprawiało jej przyjemność. Taniec, sztuka, delikatne ruchy – wszystko to śledziła z zapartym tchem, wiedząc, ile czasu potrafiło to wymagać i wysiłku. Sama nigdy nie mogła oficjalnie nic robić w tym kierunku, ale cieszyła się, że przynajmniej jakkolwiek mogła być częścią tego świata.
Wyjście do La Fantasmagorii nie było jednak tylko zwykłą przyjemnością – każde publiczne pojawienie się Odetty wiązało się z jej pracą, o ile tak można było to nazwać. Musiała w końcu pokazywać najnowsze kreacje wychodząc spod ręki jej krewnych, tak aby każdy wiedział, że Dom Mody Parkinson nigdy nie odstawał w swoich staraniach do dążenia w idealnym kreowaniu współczesnej mody. Wszyscy mieli chcieć być jak Parkinsonowie – wszyscy mieli chcieć się u nich ubierać, nawet jeżeli nie było ich na to stać. Dzisiejszy więc wieczór był tak naprawdę kolejną prezentacją sukni, tym bardziej dopasowaną do idealnego wieczoru wśród piękna syren. Intensywnie granatowy materiał mienił się lekko zaznaczonymi łuskami, wykonanymi z drobnych połyskujących elementów, tak aby mieniła się ona w rozświetlonej wodzie i ich falach. Biżuteria z dodatkiem ametystu wpasowywała się w temat, a sama Odetta gotowa była lśnić i wyglądać tak, jakby nagle miała być najniezwyklejsza istotą na świecie.
Pewnym zaskoczeniem było to, że napotkali na pewien problem. Nie interesowała się aż tak tym, co się działo, bo w towarzystwie krewnych i służby nie jej przypadło zajmowanie się tym problemem. Za to ostatecznie skierowano ją do loży, w której zdawało się, nie ma żadnych dodatkowych osób. Czuła pewien zawód, ale nie robiła żadnych uwag czy narzekań. Pewnie już obsługa nasłuchała się tego, a i ktoś z jej krewnych postanowił zainterweniować. Pozostawało jej się cieszyć więc spektaklem, nawet jeżeli obecnie zajmowała lożę bez nikogo innego.
To ostatnie jednak nie okazało się prawdą, bowiem nie minęło dużo czasu zanim nie usłyszała pukania. Zapraszając gościa do środka, obróciła się sprawnie, zerkając na to, kto postanowił też do niej zawitać.
- Madame Mericourt. – Przywitała się uprzejmie, nawet mimo zajścia przy drzwiach nie miała wobec niej powodów do nieprzyjemności. Obserwowała, jak kobieta zasiadła obok niej, mając szczerą nadzieję, że jej towarzystwo pomoże jej dowiedzieć się nieco więcej o sztuce, którą właśnie miała obejrzeć.
- Mam pełną wiarę, że sprawa zostanie rozwiązana. – Cokolwiek to miało oczywiście oznaczać, bo przecież sama nie do końca tego rozumiała. Być może po dniu dzisiejszym ktoś straci pracę i wyląduje na bruku, nie mogąc sobie poradzić w żaden sposób, ale przecież ona była zbyt odległa od świata aby to zrozumieć. – Ma pani niezwykle prześliczne włosy, stosuje pani coś specjalnie na nie? – Oczywiście, że musiała o to zapytać, przecież nawet jeżeli były rozpuszczone i dziwaczne z dzisiejszą modą, to dalej musiała docenić blask i wygląd. Sięgając po napój na tacy, spojrzeniem jeszcze na szybko uciekła w stronę sceny, by zaraz wzrokiem wrócić na Deidre.  
-   Bardzo chętnie usłyszę wszystko na temat tej sztuki. Co prawda zdarzało mi się już o niej słyszeć, lecz pierwszy raz będę widzieć występ na żywo. Czy jest jakaś gwiazda wieczoru, na którą warto zwrócić uwagę, nawet jeżeli nie występuje w głównej roli? Czy też może któraś rola sprawiała jakieś wyzwanie? – Emanowała tą delikatną kobiecością i spokojem, wynikającymi raczej z jej usposobienia niż chęci kokieterii. Nawet jeżeli, siedziała w idealnie wystudiowanej pozie, tak aby jak najlepiej prezentować suknię, którą przyszło jej dziś nosić.
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Podwodna scena [odnośnik]19.05.21 10:27
Spokojna aura niewymuszonej elegancji, jaką emanowała Odetta, dawała nadzieję na to, że obędzie się bez histerii rozkapryszonej arystokratki. Miła odmiana po utrzymywaniu w miarę naturalnego, skruszonego oraz zatroskanego uśmiechu podczas wysłuchiwania dramatycznych skarg panienek z bogatych rodów, narzekających, że światło w loży uwypukla ich nieistniejące zmarszczki. Lady Parkinson wydawała się dużo dojrzalsza, wręcz stateczna, a jej duże oczy w kolorze ujmującego, ciepłego brązu, od razu wzbudzały sympatię. Deirdre potrafiła coraz lepiej rozpoznawać prawdziwą naturę ludzi, także kobiet; im dłużej pracowała w La Fantasmagorii, tym łatwiej przychodziło jej wyczuwanie nastroju, ale również wiodących cech charakteru. Pomagało to w spełnianiu niewypowiedzianych potrzeb, choć bez wątpienia trudniej było zaspokoić gusta szlachcianek niż ich braci, ojców czy mężów w zupełnie innych okolicznościach, które pożegnała już na dobre.
Witając nowe obowiązki, skupiające się na sprawianiu przyjemności damom - i w przypadku uroczej lady Parkinson wydawało się to pracą naprawdę lekką. - To już się nie powtórzy, a lady i lady rodzina otrzymają specjalne zaproszenie na debiutancki spektakl naszej urodziwej Hiacynty, w ramach choć drobnego wynagrodzenia tej dzisiejszej przykrości - schyliła z szacunkiem głowę, mając nadzieję, że krewni brunetki przyjmą rekompensatę - oraz, co równie ważne, że wyjdą z pierwszego występu baleriny więcej niż zadowoleni, puszczając w niepamięć tę tragedię, jaką bez wątpienia była dla nich pomyłka miejsc. - Cieszę się, że będę mogła spędzić z lady ten wieczór. Interesujące towarzystwo to ważna część każdego artystycznego doświadczenia, nie sądzi lady? - zagadnęła, gdy już usiadła wygodniej w fotelu, zwracając się jednak bokiem ku scenie, przodem zaś: ku rozmówczyni. Balet się jeszcze nie zaczął, na sali pod nimi panowało rozkoszne podekscytowanie nadchodzącą rozrywką, które - jak madame Mericourt miała nadzieję - udzieli się również odseparowanej od rodziny damie.
Zaskakująco uprzejmej. Deirdre mrugnęła nieco szybciej, słysząc swobodny komplement, przez dłuższą chwilę zastanawiając się, czy pod pochlebstwem nie kryła się krytyka podobnej fryzury. A może wręcz sugestia tego, że była obca? Że te proste, jedwabiste i nietypowo czarne włosy są czymś nieadekwatnym do wypomadowanych fryzur w odcieniu złota i szlachetnego brązu? Odruchowo sięgnęła do tafli włosów, skromnie przerzucając je przez ramię do tyłu. - Dziękuję, lady Parkinson. Taki komentarz z ust czarownicy znającej się na pięknie jak nikt wiele dla mnie znaczy - odparła uśmiechając się lekko, ujmująco, czarująco, tak, jak tylko ona potrafiła, kondensując w uniesieniu kącików ust wiele emocji. Postanowiła odebrać słowa szlachcianki na dobrą monetę, uznając je za przejaw otwartego rozmiłowania w estetyce a nie ironicznego rasizmu. - Stosuję orientalne olejki, lecz bywam w tym nieregularna. A poza tym...Mam wrażenie, że to kwestia pochodzenia i magicznej genetyki. Moja matka miała piękne, długie włosy, rodem z starych rycin czy kosmetycznych pergaminów, a praktycznie w ogóle ich nie pielęgnowała - odpowiedziała zgodnie z prawdą, wiedząc, że tematy dotyczące nienagannej prezencji są bliskie Odettcie. Przeniesienie rozmowy na znany i lubiany przez nią teren mogło pomóc zatrzeć złe wrażenie po wstydliwym nieporozumieniu z rozdysponowaniem miejsc.
- Sylfida to balet wyjątkowy, ma w sobie niespotykaną magię oraz jej bliski czarodziejskiemu światu - rozpoczęła opowieść, wspierając dłonie o podłokietniki. Wyglądała na zrelaksowaną, zadowoloną z towarzystwa i absolutnie nie zmęczoną, co w tym ostatnim przypadku przeczyło prawdzie. - Ten dwuaktowy balet powstał na bazie opowieści o Chochliku z Argyle. Pierwszy raz wystawiono go ponad sto dwadzieścia lat temu, lecz cieszy się nieustającym zainteresowaniem. Nic dziwnego, to właściwie jedna z niewielu tak mocno osadzonych w Szkocji historii opowiedzianych za pomocą muzyki i tańca. Adolphe Nourrit, który napisał pierwsze libretto, skupił się na kobiecej magii, na świecie istot i wróżek, wplatając w to tajemniczą, mistyczną aurę magicznego lasu - kontynuowała, dzieląc się swoją wiedzą. - Warto zwrócić uwagę na baletnicę grającą Effie. To postać tragiczna, narzeczona, której miłość została wystawiona na wielką próbę. Gra ją nasz nowy nabytek, niezwykle zdolna Francuzka Julietta. Choć jest postacią nieco drugoplanową, warto przyjrzeć się detalom tańca, ma w sobie niesamowity czar - wyczerpująco odpowiedziała na pytania Odette, ciesząc się jej wnikliwością. Rzadko kiedy spotykała się - Balet w choreografii Filippo Taglioniego otworzył nową, romantyczną erę w tym artystycznym świecie. Zwłaszcza pod względem stylu tańca, ale także strojów: to od premiery tego tytułu baletnice w swych białych, zwiewnych i eterycznych wręcz sukniach stały się głównymi gwiazdami występów. Jestem pewna, że doceni lady kostiumy: lady dzisiejsza suknia jest więcej niż zachwycająca. Czy to projekt Domu Mody Parkinsonów? - zagadnęła, postanawiając w końcu dać upust nie tyle ciekawości, co uznaniu dla kreacji tak wspaniale odnoszącej się do dziedzictwa baletu oraz jego głównych atrakcji, trzech niezwykłych syren.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]23.05.21 13:34
Delikatność i dojrzałość Odetty wynikała z tego, iż od dziecka czuła tym brzydkim kaczątkiem pośród rodziny Parkinsonów. Nie chodziło tutaj wcale o wygląd, bo delikatne ciało, błyszczące, gęste brązowe włosy czy ciepłe oczy w barwach czekolady budziły raczej pozytywne skojarzenia – ciężko tak po prawdzie było znaleźć wybitnie brzydką szlachciankę, bo każda z nich inwestowała w kosmetyki tyle, że pewnie wydawały na to tyle, ile przeciętny człowiek nie zarabiał nawet w ciągu roku. Jednak powodem dla jej zachowania była ta bolesna świadomość własnego idiotyzmu. Wiele rzeczy dochodziło do niej z opóźnieniem, o ile w ogóle dochodziło, a przez tak wiele lat, na temat niektórych kwestii nie wyrobiła sobie nawet jakiejkolwiek opinii, ślepo i bezgranicznie ufając ojcu i bratu, gotowa zrobić nawet najdrobniejszą rzecz gdyby tylko wyrazili się o niej pochlebnie. Była więc niczym szczenię, gotowe podążyć wszędzie za rodzina nawet za ochłap jej aprobaty. Nie wykształciła więc zadziorności ani niechęci, czy to wobec innych, czy w sytuacjach takich jak obecnie – ciężko było budować dumę na nieistniejącym poczuciu własnej wartości. Nie była jednak zupełnie otwarta na życie – chociaż nie rozumiała wielu rzeczy odnośnie mugoli, nie rzucała się aby ich ratować ani im pomagać.
Samej madame Mericourt nie znała, nawet jeżeli oczywiście o niej słyszała. Jej charakter pozostawał dla niej nieodgadniony, a dokładne opinie o poszczególnych członkach szlachty również były czymś, czego do końca się nie wiedziało. W końcu każdy szanujący się człowiek miał nieco oleju w głowie, aby część niepochlebnych opinii zostawiać albo dla siebie, albo dla zaufanego grona.
- Dziękujemy, jesteś pani niezwykle pomocna. Jestem pewna, że pomimo tego początkowego niepokojącego incydentu, cała moja rodzina i ja będziemy się jeszcze cieszyć się dzisiejszym wieczorem. – Na pewno Edward sporo na ten temat będzie miał do powiedzenia, ale Odetta naprawdę nie była nastawiona na to tak negatywnie. Wiedziała jednak, że rodzina będzie musiała ponarzekać, zaznaczając swoje niezadowolenie za takie zachowanie. Na to nie mogła nic poradzić, pozostawiając im tę decyzję, samej chcąc bardziej cieszyć się z nowego towarzystwa, pięknej sztuki oraz również z zaproszenia na następną sztukę.
- Czy debiut jest już ustalony, czy jeszcze państwo dogrywają spektakl i ostateczna decyzja co do kompozycji nie zapadła? – Nie, żeby wzgardziła jakąś sztuką, która miałaby już dość klasyczne podłoże, albo wręcz przeciwnie, była niespodziewaną nowością, raczej do tego pytania pchnęło ją zaciekawienie. Chociaż zainteresowania sztuką miała szerokie, to niekoniecznie rozumiała wszystkie decyzje sceniczne, a obecność Deidre mogła być w tym wypadku całkiem pomocna. – I zgadzam się całkowicie, sztuka wiele zyskuje, kiedy można ją z kimś przeżywać i omówić. Dobrze jest poznać czyjś punkt widzenia, zwłaszcza osoby, która w tych tematach jest obeznana.
Oczywiście, nikt się ze znajomością sztuki nie rodził, Odetta jednak pochodziła z dwóch rodzin, które na sztukę nacisk kładły. Dlatego być może tak wielkie czuła podekscytowanie, iż jej rozmówczynią był ktoś, kto w tematach przedstawień miał nieco pola do popisu. Usiadła nieco swobodniej, tak ostrożnie i delikatnie, żeby jednak było jej wygodnie, ale również aby nie było to jakkolwiek niestosowne, wciąż musząc zachować się w towarzystwie, nawet jeżeli nie była pod okiem rodziny. Uśmiechnęła się lekko, nawet nie dostrzegając drugiego dna w swojej wypowiedzi i ciesząc się, że komplement został tak dobrze przyjęty.
- Z tego, co pamiętam, to rzeczywiście damy ze Wschodu już od dawna dość szeroko rozwijały tematy dbania o własną urodę, nic więc dziwnego, że sporo inspiracji na ten temat można odnaleźć właśnie w tamtejszych stronach. Czy madame kiedyś poleciłaby mi któryś z tych olejków? – Mogła mieć własne preferencje, ale przecież nigdy nie szkodziło wypróbowanie czegoś nowego. A i nie musiała od razu na sobie, mogąc najpierw przekazać to do wypróbowania służącej. Nie na każdy typ włosów przecież taka odżywka mogła pasować! Albo olejki! – Prawda, odpowiednie geny potrafią sprawić, iż czasem nawet nie trzeba się zbytnio wysilać! – A mimo to każdy Parkinson chuchał i dmuchał na swoją urodę, tak jakby nagle ta miała zniknąć.
Chociaż jej wzrok skierował się jeszcze na scenę i otoczenie, kiedy Odetta podziwiała dekoracje i wystrój, słuchała jednak wnikliwie wszystkich informacji, zapamiętując, na kogo na pewno warto zwrócić uwagę oraz również same informacje na temat sztuki. Było to o wiele przyjemniejsze niż domówienie sobie tego z programu. Lekko pochylona głowa sprawiła, że loki jej spłynęły wzdłuż ramienia, tak jakby część misternie upiętej fryzury postanowiła upodobnić się do tej, którą miała madame Mericourt. Panna Parkinson poczuła, jak poliki lekko jej się czerwienią, ostrożnie próbując poprawić całość kiedy tak siedziała w loży. Przynajmniej były jedynie we dwójkę, więc nie widział tego żaden kawaler.
- Czy goszczone są tutaj czasem osoby z zagranicznych szkół baletowych? Albo całe zespoły? Wiem, iż niektórzy chętnie przyjmują gościnne występy, w zamian mogąc liczyć na coś ciekawego, jeżeli chodzi o wyjazdy zagraniczne. Czy takie kwestie również mają tu miejsce? Wiem, że część projektów zdecydowanie jest naszego projektu, jednak z tego co rozumiem, dotyczy to głównych ról. Obecnie nasze siły są skupione na głównej kolekcji zimowej, stąd i nie mamy obecnie tak wiele czasu na podejmowanie dodatkowych zobowiązań które mocno by nas obciążały. Nie chcemy też całkowicie porzucać klienteli, która nas odwiedza.
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Podwodna scena [odnośnik]25.05.21 8:44
Uspokajająca pewność, słyszalna w melodyjnym głosie Odette, pozwalała Deirdre nieco odetchnąć. Całkowity relaks nie był możliwy, musiała pomyśleć o konsekwencjach, które wyciągnie wobec odpowiedzialnego za zaproszeniowe zamieszanie idioty, zbyt beztrosko podchodzącego do swych obowiązków, lecz podejście lady Parkinson nie zwiastowało tragedii. O ile najbliższa rodzina wykaże się podobną wyrozumiałością – lecz ją też można było wypracować odpowiednim poprowadzeniem rozmowy, a na tym madame Mericourt znała się jak mało kto, z mistrzowską precyzją lawirując pomiędzy kokieterią, uprzejmością a subtelną niczym niewidoczne niemal nitki pajęczyny manipulacją. Mającą światły cel: zadowolenie wszystkich zainteresowanych.
- Hiacynta wytrwale trenuje pod okiem wybitnych baletowych mistrzów, których sprowadzamy prosto z Paryża – odpowiedziała na pytanie brunetki, zadowolona, że ta podjęła temat debiutu, mającego stać się rekompensatą dla przedstawicieli rodziny wyjątkowo wielbiącej piękno, nawet jak na wygórowane standardy arystokracji. – Występ wypada na okres przedświąteczny, a więc będziemy mieli zaszczyt zaprosić honorowych gości na odświeżoną wersję Dziadka do orzechów. Chętnie zdradziłabym imponujące szczegóły nowatorskich rozwiązań – w tym z kategorii magicznej pirotechniki oraz krawiectwa– które udało się wpleść w tę tradycyjną sztukę, ale może lady chciałaby zrobić sobie niespodziankę? Taką bliską podekscytowaniu, wypełniającemu skrzącą aurą nasze salony, gdy czekamy na otworzenie obsypanego śniegiem prezentu – kontynuowała, jak zwykle barwnie i z emfazą, uśmiechając się do Odetty kącikiem ust, delikatnie, sugestywnie, zastanawiając się, czy prowadzenie rozmowy w ten swobodny, kreatywny sposób wpasuje się w gusta szlachcianki. – Zapewne żałuje lady, że nie będzie mogła omówić Sylfidy na bieżąco pod względem strojów? Muszę wyznać, że niezwykle zależy mi na szczerej opinii pod tym względem. W tym spektaklu stroje przygotowywała nasza nowa współpracowniczka, artystka o nienagannej opinii i wielu referencjach, jednak niektóre rozwiązania wydawały mi się nieco…zbyt nowoczesne – zawiesiła głos, dając damie przestrzeń na wyrażenie własnej opinii. Zerknęła na nią i choć spojrzenie przemknęło po prześlicznej buzi na krótko, to Deirdre starała się wyłuskać z zmarszczenia noska, uniesienia brwi lub błyśnięcia oka jakąś sugestię dotyczącą preferencji Odetty. Wiernie podążała konserwatywną ścieżką, czy może wielbiła to, co nowe, nieodkryte i egzotyczne? – Oczywiście decyzje dotyczące wizualiów zostawiam profesjonalistom, znam się tylko na muzyce, nie na magicznym designie – zastrzegła skromnie, otwierając sobie drogę ewakuacyjną na wypadek, gdyby opinia Parkinson zdecydowanie skrystalizowała się na którymś końcu spektrum. Zawsze należało mieć przygotowane retoryczne angielskie wyjście, pozwalające na uniknięcie faux pas. Dei wiedziała o tym doskonale, dlatego też zwinnie poruszała się w meandrach rozmowy, nawet, jeśli brnięcie w swe orientalne pochodzenie wiązało się z wieloma uprzedzeniami.
Słysząc pytanie o olejki, upiła łyk szampana, rozkoszując się przez moment namiastką relaksu – przynajmniej pozornie, bo tak naprawdę logicznie porządkowała potencjalne profity płynące z teoretycznych odpowiedzi. Wyrafinowany smak trunku mile pieścił język przez krótką chwilę; odstawiła kryształowy kieliszek, znów uśmiechając się do ciemnowłosej szlachcianki, tym razem z leciutkim zawstydzeniem. –Jest lady niezwykle miła: naprawdę chciałaby usłyszeć moje polecenie? – upewniła się skromnie, bez piszczącej uniżoności, ale wyraźnie podkreślając dzielącą je społeczną przepaść. – Z przyjemnością opowiedziałabym lady o olejach, których używam. Większość sprowadzam ze sprawdzonych źródeł, dzięki rodzinie mojej matki, ciągle mieszkającej na Wschodzie. Ostatnio bywa to niestety utrudnione – dodała w zamyśleniu, odruchowo poprawiając przód quipao. Odzwyczaiła się od rozmawiania o swym wyglądzie: w Wenus notorycznie zachwycano się jedwabiście czarnymi włosami, ostrymi rysami, drobną sylwetką oraz kocimi oczami, tutaj raczej szeptano o niej w kuluarach. Zdarzali się jednak zafascynowani orientalistyką artyści, gotowi rozmawiać z nią o tamtejszej kulturze tak, jakby cokolwiek na ten temat wiedziała: była przecież Angielką z krwi i kości, ale Angielką potrafiącą perfekcyjnie kłamać. Przy Odetcie nie musiała tego robić, naprawdę czuła się przy niej w miarę swobodnie i chciała, by to wrażenie było odwzajemnione. Zauważyła speszenie rozluźnioną fryzurą damy: pochyliła się ku niej z teatralnym szeptem na pełnych ustach. – Proszę się nie krępować, lady. Te nieobyczajne fryzury będą sekretem naszej loży – rzuciła lekko, wesoło, z czułym rozbawieniem, prostując się i przenosząc spojrzenie na scenę, jeszcze zakrytą czerwonym suknem. – Na razie nie organizujemy występów gościnnych, ze względów wojennych jest to utrudnione, zresztą, nasza czarodziejska Anglia jest bogata w niezwykle utalentowanych tancerzy, muzyków oraz choreografów. Pozostajemy jednak w stałym kontakcie ze śmietanką towarzyską Europy, zwłaszcza Paryża i Sankt Petersburga – odparła wyczerpująco, po czym z zainteresowaniem wysłuchała wieści z zakresu działalności domu mody, zwracając jednak dalej szczególną uwagę na wyjątkową kreację Odetty. – Czy za projektem tej sukni stoi jakaś konkretna inspiracja? Historia? – zapytała, z uznaniem śledząc długi tren oraz delikatne przeszycia materiału. Nie było to tylko ubranie, a prawdziwe dzieło sztuki, mieniące się intensywnymi barwami i zdobieniami.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]27.05.21 10:26
Pozostawiała już całe ustawienie wszystkich sytuacji w La Fantasmagorii, nie mając absolutnie wątpliwości, że cokolwiek się nie zadzieje, madame Mericourt będzie w stanie zażegnać kryzys. Za to Odetta mogła po prostu posłuchać informacji na temat występu i nie musiała zamartwiać się czymkolwiek i mogła się jedynie zrelaksować.
- Oczywiście, najchętniej będę miała jakąś niespodziankę z najnowszego występu. W końcu nawet już znaną opowieść można przedstawić na zupełnie nowy sposób, a nawet jeżeli nie zmienia się formuły, to stroje i dekoracje mogą przynieść odświeżenie. Mam nadzieję, że nie ma żadnego problemu podczas prób, nie ma większej frustracji niż kiedy próbuje się coś doprowadzić do końca, a to niezbyt działa. – Czasem tak bywało z projektem albo kolekcją, kiedy dostawy materiału miały opóźnienia albo coś postanowiło się spruć. – Postaram się jak najlepiej aby ocenić stroje w obecnym spektaklu uczciwie i obiektywnie. Czasem jednak nie możemy być zupełnie bezkrytyczni wobec tego, co się nam podoba.
Sama na pewno miała słabość do rodowych zieleni czy do błyszczących elementów, tak więc często wiedziała, że jeżeli człowiek tracił do czegoś głowę, ciężko było odmówić temu uroku. Nawet jeżeli częściej satysfakcję przynosiło samo pożądanie czegoś niż posiadanie tej rzeczy.  
- Cóż, nazywają mnie ekspertem od piękna, a przecież takie odnaleźć można wszędzie i obiektywnie, należy mu się rozpoznanie. – Jakby się zastanowić, chociaż na pewno nikt nie był z tego zachwycony, tak nawet niektóre mugolki i mugolaczki bywały śliczne. – A kiedy jest piękno, to warto z niego zaczerpnąć. Niektórzy robią to kosmetykami, inne damy kierują się w stronę kąpieli w krwi, jednak jeżeli chodzi o piękno i modę, tak często korzystamy z różnych zapożyczeń,  inspirując się na przykład modą paryską albo najnowszymi trendami z innych państw. Z urodą jest podobnie – ma pani przepiękne, zadbane włosy i myślę, że zdecydowanie nie ma co się ograniczać w zapytaniu na poradę. Najwyżej mi pani nie odpowie, prawda? – Zaśmiała się lekko, nie wiedząc, czemu miałaby się zamykać na nowości, zwłaszcza jeżeli jeszcze nie przesądzone było, aby te kosmetyki na nią zadziałały. – Poleciłabym coś ze swojej strony, ale wiem, że to niekoniecznie uprzejme aby oferować takie polecenia. Nie chcę zarzucać nikomu brzydoty. – Trochę się zamotała, co było w jej przypadku czymś normalnym, dlatego znów zamilkła. Może siadanie samotnie nie było takim dobrym pomysłem? Potem gadała takie głupoty.
To jeszcze w tym momencie jej fryzura postanowiła, aby naznaczyć ten drobny upadek. Na szczęście w okolicy nie było żadnego kawalera, który mógłby zobaczyć lady Odettę w tak żenującej chwili, że na pewno powiedziałby o tym swoim przyjaciołom i znalezienie dla niej wybranka mogłoby nie być tak łatwe. Pewnie najbardziej z tego wszystkiego to martwiła się sama panna Parkinson, tak jakby nawet najmniejsza sytuacja mogła być skazą na jej honorze. Nawet nie umiała zadecydować o sobie nieco bardziej niż w podstawowych sytuacjach, a co dopiero nie martwić się drobnymi sytuacjami.
- Dziękuję, pani Mericourt, jest pani niezwykle uprzejma. – Uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, wciąż jednak próbując nawet w jakiś sposób poprawić swoją fryzurę. – Nie chcę do końca wiedzieć, co moja rodzina by powiedziała, gdybym nagle do nich wybiegła z rozwianymi włosami. Gdyby była tu moja siostra, pewnie zaśmiałaby się na ten widok. – Na chwilę nawet posmutniała, wspominając siostrę i to, że w sumie nigdy nie będzie mogła już nacieszyć się jej towarzystwem, tęskniąc za czasami, kiedy wpatrywała się z fascynacją jak Isadora wybiera prześliczne kolczyki ze swojej szkatułki i podsuwała je Odettcie do oceny. Dość szybko jednak przerwała rozmyślania – nie było sensu rozmyślać teraz o tym, kto żył, kto umarł czy kto opowiadał ich historię, miała tu przyjść dla rozrywki i zabawy, dlatego zaraz wrócił jej dobry humor, wraz z delikatnym uśmiechem.
- Dobrze wiedzieć, iż nawet w czasach wojny kontaktu są regularnie utrzymywane. Oczywiście rozumiem, iż mamy teraz dość poważne priorytety i to jasne, iż tak wiele środków nie może być przeznaczonych na rozrywkę, jednak miło wiedzieć, iż kultura wysoka również kwitnie. – Tak w sumie nie do końca rozumiała całej wojny, nie chcąc zbytnio interesować się tą całą śmiercią która ją przerażała, ale wychowano ją w hołdzie piękna, stąd raczej śliczne rzeczy czy zajęcia przyciągały jej spojrzenie. Na pytanie o suknię, odruchowo powędrowała spojrzeniem na materiał, obracając się lekko w stronę Deidre tak, aby lepiej było widać wszystkie wzory.
- Zapewne pani nie zadziwi, iż inspiracją do tej sukni były syreny. Od dawna są jednym ze standardów piękna, przyciągającym wzrok i wrażenia, ale również ciągnącym na zgubę żeglarzy. Ich gracja w wodzie jest niezrównana, więc starałam się oddać chociaż trochę tego uroku na lądzie.
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Podwodna scena [odnośnik]27.05.21 13:42
Dobiegający z dołu gwar cichych rozmów, podekscytowanych nadchodzącym występem, stanowił przyjemne tło dla równie satysfakcjonującej konwersacji. Płynnej, pozbawionej jakichkolwiek katarakt, łagodnej i ujmującej niczym cicha muzyka, umilająca czas oczekiwania. – Próby to właściwie festiwal frustracji – ale to dobrze, to znak, że artystom zależy, by doprowadzić wszystko do perfekcji – pozwoliła sobie na własną opinię, zdradzając przy tym szczegóły zza kulis. Lubiła obserwować przygotowania baletowe: gdy miała choć krótką, względnie wolną, chwilę, często pojawiała się na widowni, niczym duch przyglądając się pracy baletnic, choreografów i reżyserów. Bez splendoru sukni, bez napięcia płynącego z wypełnionej po brzegi widowni, bez rozbuchanej scenografii: tylko magia talentu oraz wyćwiczonego ciała. Pozwalało to docenić kunszt tancerek oraz każdy detal, wypracowany w pocie i nierzadko krwi, uwypuklony ostrym, sztucznym światłem, nie pozwalającym ukryć niedoskonałości. – Ćwiczenia przeprowadzane przed występem mają swój niezwykły urok. To, co podczas premiery wydaje się przychodzić twórcom z baśniową łatwością, jest okupione wielotygodniowym bólem i wysiłkiem. Zdziwiłaby się lady, jak silne muszą być te eteryczne tancereczki, fruwające po deskach sceny niczym piórka niesione lekkimi podmuchami wiatru – kontynuowała, uśmiechając się lekko. Pozory myliły w większości przypadków, pozwalając prześlizgiwać się pomiędzy stereotypowymi oczekiwaniami. Obydwie zdawały sobie z tego sprawę, Deirdre może mocniej od wychowanej pod kloszem szlachcianki, lecz przecież i Odetta wymykała się nudnym, wyniosłym ramom, pozwalając sobie na obdarzenie sympatią czarownicę niższą stanem. Sympatią i otwartością, pozwoleniem na pogawędkę niemalże jak równa z równą, dzieląc się tajnikami magii kosmetycznej. Mericourt nie przepadała za tym tematem, lecz posiadała dużą bazę wiedzy – znów, wyniesioną z Wenus. Nauczyła się tam zaskakująco wiele: o ludziach, o psychice, o ciele, ale i o strojach i urodowej alchemii, co pozwalało na umiejętne prowadzenie dyskusji w tych tematach. – Lady stosuje krwawe zabiegi? Słyszę o nich często na salonach – zagadnęła, znów okazując zainteresowanie życiem – i opiniami – lady Parkinson, najlepiej obracającej się w kwestiach estetyki. Ciekawe, czy miała do czynienia z Wren: i czy jej mała, zdolna uczennica zdołała wkupić się nawet w łaski tak wymagających lordów, królując w łazienkach, by skrapiać krwią mugolek nienaganną skórę Odetty.
- Proszę polecić, absolutnie nie odbiorę tego jako taką sugestię! – odparła szybko, zupełnie nieprzejęta ewentualną krytyką swego wyglądu. Lubiła siebie, w końcu, po latach w najlepszym przypadku ignorowania swej inności. Cery pozbawionej brytyjskiej bladości, rumieńców bliższych kolorem złotu niż czerwieni, wąskich oczu, zbyt wydatnych ust i przesadnie akcentowanych kości policzkowych, sylwetki odbiegającej od krągłych standardów. Podobała się, owszem, ale głównie mężczyznom: z powodu swojej inności, orientalności, skojarzeń z czymś zakazanym, odległym, dzikim. Madame Mericourt była jednak oswojona, poskromiona, akcentująca dalekowschodnie pochodzenie strojem, będącym dla gości intrygującym powiewem orientu. – Lady siostra została na dole, na głównej widowni, z resztą rodziny? – dopytała, nieświadoma, że porusza temat trudny i bolesny. – Muszę przyznać, że lady włosy prezentują się równie dobrze rozpuszczone – podsunęła lekki komplement, znów uśmiechając się do Odetty znad kieliszka. Szlachcianka wydawała się coraz bardziej rozluźniona, spokojna i – nie bez powodu – dumna ze swego stroju. – Piękna suknia, nadaje lady morskiej aury. To wspaniałe nawiązanie do dziedzictwa La Fantasmagorii – skomentowała, przyglądając się odsłanianym kolejnym połom materiału. Wkrótce przeniosła jednak wzrok na scenę. Światła w całej wielkiej sali powoli gasły, rozmowy przycichały. – Zaraz rozpocznie się przedstawienie – poinformowała, pochylając się ku lady Parkinson, by podać jej napisane po francusku libretto, pozwalające lepiej odnaleźć się w sztuce. Piękne doświadczenie czas zacząć.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]30.05.21 0:03
Na krótką, ledwie dostrzegalną chwilę wychyliła głowę aby zerknąć poza lożę. Było coś ciekawego i interesującego w spoglądaniu na coś z zupełnie innej perspektywy. Podobnie chyba zresztą czuła Madame Mericourt, kiedy wspominała temat prób – pozbawionych blichtru i świateł, całej tej mistycznej oprawy którą zyskiwała dopiero w momencie, gdy sztuka miała być zaprezentowana przed większą publicznością. To właśnie najbardziej Odetta pamiętała, swoje ćwiczenia które sprawiały, że świat wypełniała jedynie pustka i muzyka. Uchylony fragment z prób jedynie potwierdzał jej przypuszczenia, że niewiele się to różniło oprócz presji, którą mieli na sobie tancerze, rosnącą wraz z upływem czasu.
- Ciekawi mnie, czy zauważyła pani jakie emocje najbardziej oddziałują na tancerzy? Nie tańczę zawodowo – co dość oczywiste – stąd ciężko powiedzieć, abym była w tej kategorii ekspertem, wiem jednak, iż każdy ma swoją własną siłę, która go pcha. Czasem jest to gniew, czasem chęć zwycięstwa, czasem po prostu chęć pokazania talentu. Czy może madame zaobserwowałaś, jaka z nich jest najczęstsza?
Zrobiło się może trochę filozoficznie, zadała jednak to pytanie bardziej pod wpływem chwili, dość poważnie teraz zastanawiając się, jak mogło to wyglądać w takiej szkole baletowej. Co prawda podczas edukacji na pewno wiele osób z Beauxbatons mogłoby powiedzieć coś więcej, niż Odetta wyniosła z prywatnych zajęć i doświadczeń, ale prawdziwym wyznawaniem była właśnie szkoła, z której wychodzili tancerze mający być godni londyńskich przedstawień i tego, aby oglądała ich towarzyska śmietanka. Taki trening najpewniej łamał nie tylko ciała ale i dusze.
- Oh, to zdecydowanie fakt, że nie tak łatwo jest wytrenować ciało na tyle mocno. Niektóre pozycje są tak wymagające, że trenuje się je tylko po to, aby zapamiętać je do końca życia, nawet jeżeli trwać mają tylko sekundę. To w sumie całkiem interesujące, że tak łatwo jest zaprzepaścić cały wysiłek czymś tak trywialnym jak ustanie w zły sposób. A jednak i to się zdarza. – Czasem zdarzało jej się słyszeć o osobach, które musiały zakończyć wieloletnią karierę przez jedną kontuzję. Czy to się zdarzało często? Nie wiedziała nawet, bo bardziej zajmowała się technicznymi zagadnieniami. Być może jednak nie było to niczym dziwnym, a wręcz przeciwnie, zdarzało się o wiele częściej niż można było przypuszczać.
Najpewniej teraz jej podejście powinno spotkać się z dezaprobatą, kiedy o wielu rzeczach mówiła tak otwarcie, ze swobodą którą powinno rezerwować się dla jedynie części rodziny, albo dla bardzo bliskich znajomych. Chciała jednak spędzić mile wieczór, a budowanie dystansu pomiędzy sobą a Deidre pozostawiać mogła na bardziej oficjalne rozmowy, kiedy spotykać miały się publicznie. Wyuczone przez lata kłamstwa teraz przechodziły jej gładko przez gardła, tak że nawet ciężko było podejrzewać ją o coś więcej albo wątpić w jej słowa. Chyba tym bardziej korzystała z tych chwil, gdzie mogła pokazać się z nieco bardziej otwartej strony i nikogo nie udawać.
- Przyzna, nigdy się nie zdecydowałam. Nie do końca zbadałam jeszcze ich działanie, głównie też zastanawiając się, czy przy mojej większej bladości nie odbiłoby się to na barwę skóry. Znam jednak osoby, które chętnie po nie sięgają. – Miała do tego zupełnie neutralne podejście, nie do końca jeszcze wiedząc, jak mogłoby to wpływać na całość postawy, zarówno też w kwestii przykładowego zapachu czy odniesień na włosy. Temat poznała powierzchownie, nie chciała więc wypowiadać się tak mocno w jego sprawie.
- W takim razie chętnie w wolnej chwili przygotuję jakąś listę swoich ulubionych i prześlę w wolnej chwili. Niektóre z nich nie tylko są bardzo przyjemne jeżeli chodzi o efekty, ale sam zapach czy odczucia są zniewalające. – Za to Odetta musiała przyznać, że ten temat stanowił jej zdecydowane zainteresowanie. Wydawało się ono dość powszechne, bo przecież każda arystokratka czy nawet i bogatsza dama prędzej czy później się tym zajmowała, musiała jednak przyznać, że w takich wypadkach doceniała bardzo, że mogła o tym z kimś porozmawiać. Nie przychodziło jej na myśl, że egzotyczna uroda Deidre sprawiała, że Mericourt miała w tej materii nieco inne doświadczenia – w tej materii wyglądało to nieco inaczej.
- Moja siostra niestety odeszła jakiś czas temu, niestety niektóre choroby wciąż nie znalazły całkowitego wyleczenia. – Słowa te wypowiadała nieco inaczej niż te wcześniejsze, nie obraźliwie a raczej bardziej delikatnie i ostrożnie, tak jakby nagle duch byłej pani Burke miał się pojawić tuż obok. Temat jednak dość szybko zmienił się na inny, dlatego też uśmiechając się, Odetta skinęła lekko głową.
- Dziękuję, może jednak niech pozostaną takie na jedynie specjalnie okazje. A komplement odnośnie sukni zaiste oddaje jej naturę. Zostanie wystawiona później na sprzedaż, dlatego mam szczerą nadzieję, iż kolejna nabywczyni będzie w niej wybitnie szczęśliwa. – Już dawno przyzwyczaiła się do noszenia czegoś, co potem trafiało w dłonie kogoś innego. Liczyło się w końcu to, że to ona zaprezentowała to jako pierwsza, a to, gdzie potem zostało to założone i przez kogo już jej nie zajmowało. Oczywiście szlachcianki na okazje wolały mieć uszyte coś specjalnie dla siebie, sięgały więc po to najczęściej bogate panny spoza grona szlacheckiego.
Przedstawienie jednak miało się zacząć, dlatego panna Parkinson spojrzenie skierowała w stronę sceny, gotowa zanurzyć się w nowym świecie który miał zostać przedstawiony jej przez tancerzy.
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218
Re: Podwodna scena [odnośnik]02.06.21 18:03
Podobała się jej ciekawość Odetty, skrząca się w jej dużych, pięknych oczach, podkreślonych ciemną oprawą długich rzęs. Szlachcianka nie spoczywała na laurach, nie wspierała się na nudnych, wyświechtanych frazesach, owszem, uprzejmych, ale pozbawionych głębi: wykazywała się natomiast autentycznym zaciekawieniem, błyskotliwością typową dla umysłów światłych i kreatywnych, otwartych na nowe wyzwania. Stawiane także Deirdre - jeszcze żaden z gości La Fantasmagorii nie zadał jej takiego pytania, wnikliwego i niebanalnego jednocześnie, menadrującego w głębię artystycznych przygotowań. Musiała zastanowić się dłużdszą chwilę nad odpowiedzią, co stanowiło miłą odmianę po tych samych, powtarzanych w nieskończoność, scenariuszach rozmów z zadufanymi w sobie szlachciankami. - Myślę, że jest to miłość. I wszystkie emocje, które jej towarzyszą - odpowiedziała powoli, w zamyśleniu prześlizgując się palcami po kosmykach czarnych, jedwabistych włosów, które znów opadły na przód sukni. -Nie będzie pewnie dla lady zaskoczeniem informacja, że wśród artystów zdarzają się związki i przeróżnego typu romanse oraz miłosne uniesienia - kontynuowała, kontrolnie zerkając na nadobną damę, by odczytać z jej twarzy reakcję: zawstydzi się, zatka uczy, poruszona nieobyczajnością, czy z zaintrygowaniem posłucha plotek z zupełnie innego rejonu ludzkich doświadczeń? - Największy wpływ na siłę tanecznego czy muzycznego przekazu ma więc targające aktorami uczucie. Czasem jest to tęsknota za niemożliwą do zdobycia wybranką: gościliśmy raz baletmistrza, który zakochał się, oczywiście bez wzajemności, w jednej z panienek z rodu Nottów. Nigdy potem nie widziałam tak przejmującego spektaklu, pełnego rozżalenia, gniewu, ale i bezdennego smutku oddawanego w każdym ruchu ciała - ciągnęła, barwnie wprowadzając Odettę w zakulisowe dramaty tych, którzy gwarantowali im przecież rozrywkę. - Czasem pojawia się zazdrość - i wtedy płomienne, bardziej nowoczesne nurty baletu odgrywane są z niebywałą pasją. Czasem jest to niezwykła czułość wobec scenicznej partnerki, przywiązanie, oddanie. Znam parę, która tańczyła razem za młodu na deskach najlepszych teatrów, a teraz, zbliżając się już do stu dziesięciu lat, ciągle są razem, wychowując kolejne pokolenia dumnych i niebywale utalentowanych czarodziejów - zawiesiła głos, uśmiechając się lekko do Odetty. Czy i jej serce biło kiedyś - teraz? - szybciej? Czy i na nią miała wpływ miłość, którą oddawała w swych tanecznych próbach? - Wiem, że występowanie przed szeroką publiką nie przystoi damie, ale czy lady zaszczycała swym tańcem teatry lub balety? Lub czy dalej trenuje? Lady wiele wie o trudzie tego zawodu - zagadnęła, ciekawa, czy i na deskach scen brunetka poruszała się z taką niewymuszoną gracją, z jaką lawirowała w tej rozmowie. Szczerej, prostej, pozbawionej zbędnych ozdobników, skupionej na tym, co najważniejsze: na sztuce i pięknie, których miały doświadczyć tego wieczoru w swym wyjątkowym towarzystwie. Skąpanym w blasku świec, nie w aromacie krwi; Deirdre tylko skinęła krótko głową na wspomnienie o krwawych zabiegach. Skoro dama z rodu Parkinsonów nieco dystansowała się od tego procederu, istniała nadzieja, że interes Chang nie rozwinie się na tyle, by uczennica wolała skupić się na zdobywaniu galeonów od zdesperowanych narcyzek. Większych oczywiście od nich samych, wymieniających się poglądami i radami na temat pielęgnacji włosów wyłącznie z czystej sympatii, nie z przesadnej miłości własnej. - Będę zaszczycona mogąc spróbować rutyny pielęgnacyjnej samej lady Parkinson! Nie mogę się doczekać wymiany korespondencji - odparła szczerze, z uśmiechem, upijając ostatni łyk trunku, po czym odłożyła kielich na lewitującą tacę. Zbyt wcześnie: informacja o zmarłej siostrze szlachcianki sprawiła, że Mericourt chętnie zacisnęłaby palce na szkle, zyskując na czasie. Czy to faux pas należało do tych z rodzaju niewybaczalnych?D Dei zamilkła na dłuższą chwilę, spoglądając na Odettę ze współczuciem, troską i szacunkiem. - Bardzo mi przykro, lady Odetto. Nawet nie wyobrażam sobie bólu i tęsknoty, jakie musi lady odczuwać - skomentowała cicho, wzdychając lekko nad trudami życia - oraz jego końca. - Mam nadzieję, że spektakl pozwoli trochę oderwać myśli od ciążącego na lady smutku - dorzuciła jeszcze, przyglądając się nieodgadnionym spojrzeniem tej poważnej, wrażliwej i empatycznej arystokratce. Nie umknęła jej informacja o charytatywnym przeznaczeniu przepięknej sukni - cóż za gest! sam materiał kosztował zapewne krocie, nie mówiąc już o renomie stroju uszytego przez Dom Mody Parkinson, noszonego debiutancko przez samą reprezentantkę rodu - lecz nie zdążyła jej skomentować. Spektakl się rozpoczynał, kurtyna odsłaniała przed nimi zupełnie nowy, wspaniały świat, pełen niewyobrażalnej magii oraz wypracowanej w pocie i krwi scenicznej perfekcji. Mericourt zerkała dyskretnie na Odettę, ciekawa jej reakcji już na pierwsze sceny, gotowa odpowiedzieć na ewentualne, wyrażone szeptem, pytania lub zwrócić uwagę na najciekawsze elementy scenografii czy detale taneczne: chciała, by lady Parkinson opuściła tę lożę więcej niż zadowolona, zapamiętując ten wieczór - i samą madame Mericourt - jak najprzyjemniej.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Podwodna scena [odnośnik]05.06.21 19:01
Chciała poznać głębie, to co stało za uczuciami tancerzy kiedy postanowili wykonać skok bądź ryzykowną figurę. Każdego z nich coś pchało do tego, każdy miał powód, aby postawić stopy na deskach sceny. Dla Odetty z początku było to przyzwyczajenie. Wpajane przez matkę, która jako Rosier ceniła sobie wychowanie wyniesione z rodzinnego domu, gdzie umiłowano nie tylko to, co francuskie, ale również sztukę samą w sobie. Podobnie jak Parkinsonowie miłowali piękno w czystej postaci, tak i Rosierowie zwracali swoje twarze w kierunku sztuki i dzieł rozmaitych. Dlatego chociaż od początku rozważano posłanie jej za granicę do szkoły magii, ostateczniej decydując się na Hogwart, gdzie jej przypadkowe działania mogły być ograniczone do minimalnej szkody. Za to przyzwyczajano ją od małego do baletu, który chociaż z początku był wymagający, dość szybko jednak stał się jej pasją.
Bo było coś nieziemskiego i niezwykłego w tym uniesieniu ciała, wycięciu się w rytm muzyki. W obrocie, który wprawiał świat w wirowanie, rozmazując go na chwilę by zaraz potem się wyostrzył. Ból był potem niesamowity, ale wyrzeźbione przez miliony ćwiczeń ciało pozostawało smukłe, delikatne i poruszało się wiotko.
- Miłość…brzmi odpowiednio. W końcu często jest to motyw sztuki, którą artyści muszą zaprezentować, a chociaż wielu z nich jest dobrym aktorem, tak nic nie przynosi większego szczęścia niż oglądanie emocji w ich surowym, najczystszym stanie. Scena przecież tworzy swój mały, niezwykły świat, dlatego przyjemnie ogląda się ludzi dokładających wszelkich starań, aby był on prawdziwy. Łatwiej wtedy uwierzyć nawet przez tę parę chwil przez to, że znajdujemy się w innym świecie. – Świecie, który nie miał problemów, nie miał wojny. A może wręcz miał, ale człowiek wiedział, jak kończy się taka opowieść i nic go nie dziwiło. Teraz zaś jedynie pozostawało jej zadecydowanie na to, aby wybrać odpowiednią sztukę. – Niesamowicie się słucha takich opowieści. Widzieć to jedna sprawa, ale wiedzieć więcej…to zawsze pobudza wyobraźnię. -  Zwłaszcza kiedy prawdziwa miłość mogła trwać i rozkwitać. Nawet jeżeli Odetta przypuszczała, że nigdy jej nie zazna i wcale nie będzie jej to pisane. Szlachcianki musiały być o wiele bardziej pragmatyczne.
- Niestety, nie było mi dane zatańczyć. Może to i lepiej, całe przedstawienie wobec którego trzeba by się dopasować zdecydowanie wymagałoby zbyt wiele czasu. Tańczyłam za to już za czasów dziecięcych, potem jednak zmniejszając tę częstotliwość. Nie występowałam jednak przed publiką. Słuchałam jednak pilnie opowieści, stąd i wyniosłam nieco więcej niż znajomość figur tanecznych. – Była właścicielka szkoły baletnic i wieloletnia nauczycielka zdecydowanie miała sporo do powiedzenia na temat występów, byłych uczniów czy rozmaitych wydarzeń towarzyszących występom. Świat tak piękny z powierzchni miał też w sobie dużo mroku.
- Postaram się przesłać madame informacje najprędzej, jak będę mogła. – Sama również odstawiła swój kieliszek, spoglądając jeszcze za lewitującą tacą kiedy rozmowa znów zeszła na smutny temat. Uśmiechnęła się, tym razem subtelniej, delikatnie. – Proszę się nie martwić. Wydaje mi się, że w ostatnich miesiącach życia moja siostra już sama była z tym pogodzona. Na pewno gdziekolwiek jest teraz, jest szczęśliwa. – Żałobę i smutek nosiła w sercu, nie dawała im jednak zaplamić wspomnień których miała odnośnie siostry. Wolała wyciągać te radosne wspomnienia, w których pamiętała siostrę w jej najlepszym stanie, nie przykutą do łóżka.
Chciała powiedzieć coś jeszcze na ten temat, mimo wszystko dość szybko milknąć. Nie wiedziała wszystkich informacji na ten temat, ale przedstawienie się rozpoczęła. Przez najbliższe godziny poświęciła się wszystkiemu, pozwalając sobie na odpoczynek i relaks. Na pewno był to dzień, który miała zapamiętać na długo.

|ztx2
Odetta Parkinson
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9654-odetta-eimher-parkinson#293343 https://www.morsmordre.net/t9761-kitri#296220 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9839-skrytka-bankowa-nr-2212 https://www.morsmordre.net/t9759-odetta-parkinson#296218

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Podwodna scena
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach