Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]27.11.16 15:11
First topic message reminder :

Wybrzeże

Pokryte zaczarowanym drobnym, białym piaskiem wybrzeże, zejście do którego prowadzi od sali balowej; szerokie, o miękkiej, przyjemnej dla bosych stóp powierzchni jest doskonałym miejscem do dalekich spacerów bez towarzystwa zbędnych gapiów. Przyjemna bryza stanowi rześkie orzeźwienie w trakcie dusznych przyjęć, a na co dzień - pozwala na zaznanie odpoczynku. Od tej strony wybrzeża można obserwować imponujące wschody słońca.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]20.03.18 1:21
2 czerwiec

Trzynaście gwiazd błyszczało najpiękniej. Noc rozlała się na niebie atramentową czernią, uwypuklając błysk srebrzystych gwiazd, zwiastując wieczór, zbyt późny, by wciąż znajdowała się na zewnątrz. Matka posłała za nią służkę, ale odprawił ją, nim do końca dosłyszała dyspozycje, zamierzając uczynić to samemu. Odkładał tę rozmowę już wystarczająco długo, zbyt długo, czas najwyższy rozmówić się wreszcie z siostrą i włożyć jej do głowy coś rozsądniejszego niż słoma. Samotny wieczór był ku temu najlepszą porą, choć mocniej zapamiętałaby, gdyby zrobił to przy rodzinie, to nie chciał częstować matki kolejną porcją zmartwień, miała ich na głowie wystarczająco wiele. Założył na ramiona płaszcz, nie dopinając guzików - wiatr szarpał jego poły, a on wolnym krokiem skierował się w stronę, od którego dobiegał go szum morskich fal. Dobrze wiedział, że nad wodą lubiła patrzeć w gwiazdy najbardziej, widok na niebo był tam w pełni odsłonięty, doskonale widoczny. Między gwiazdami czasem błyszczały smocze łuski rodowego dziedzictwa. Pozostawiał ślady stóp w rozmokłym piasku, kiedy, idąc, dostrzegł w oddali jej majaczącą sylwetkę. Nie rozmawiał z nią od tamtego dnia, poza wymianą codziennych, koniecznych uprzejmości, do których starał się podchodzić ze spokojem. Wciąż nie dowierzał jej lekkomyślnemu zachowaniu, ani w związku z tym, co wydarzyło się wtedy, ani w związku z tym, o czym wiedział dzisiaj -  i zamierzał domknąć przynajmniej jedną z tych dwóch kwestii. Poczuł lekką, łagodną woń różanego olejku zmieszaną z morską bryzą, kiedy znalazł się bliżej, obserwując jej dłoń, powoli obracającą okularem teleskopu i wyraz twarzy, skupiony na mapie nieba. Szedł w milczeniu, ale z pewnością nie bezszelestnie, ani nie potrafił, ani nie widział celu w zaskakiwaniu jej swoją obecnością. Krok za krokiem, piasek trzeszczał pod powierzchnią jego skórzanych butów podkutych łagodnym męskim obcasem. Wyminął siostrę, znów bez słowa i bez zbędnego gestu, stając nieopodal niej, parę kroków za jej prawym ramieniem, nieśpiesznie podążając spojrzeniem za kierunkiem, w którym ustawiony został teleskop.
Nie wiedział, od czego zacząć - bo czuł, że zacząć należało tutaj od dnia narodzin, kształtując ten umysł w innym kierunku. Ale Fantine była jego siostrą, krwią z krwi, tylko dlatego starał się ją jeszcze ocalić przed zgubą, którą sama próbowała na siebie sprowadzić. Wysunął z kieszeni płaszcza papierośnicę, rozpalając jednego z ogarków - i zaciągnął się nikotyną równie rozkosznie, co wcześniej świeżą bryzą. Zapowiadała się długa rozmowa.
- Tęsknisz za Maynardem, Fantine? - zapytał, ze spojrzeniem wciąż zastygniętym na błyszczących gwiazdach. Maynard, dziedzic mało istotnego według niego rodu, uganiał się za jego siostrą od kilku lat. Domyślał się, że była tym umizgom bardziej, niż obojętna, być może ją je bawiły, dlatego je znosiła, a przynajmniej tak wydawało mu się dotychczas. To nie bezpośrednio od niego dowiedział się prawdy, ale za sprawą jego kuzyna, ten idiota wkładał Fantine do głowy zgubną, fałszywą ideologię, która swoją drogą mogła sprowadzić zgubę na nich wszystkich. Gdyby do Czarnego Pana dotarły wieści, że w jego rodzinie szerzy się kult Grindelwalda, byłby skończony. Cieszył go jej szlaban, zapobiegawczo uziemił ją w domu, dzięki czemu nie mogła się już z nim spotykać. Bądź znosić jego wizyt, bez znaczenia. Domowy areszt najwyraźniej wychodził jej na dobre, brała się za rzeczy pożyteczne - naukę. Gdyby tylko potrafiła od niej zmądrzeć, byłby ukontentowany. - Przeważnie potrafiłaś odróżnić złoto od tombaku - westchnął z zażenowaniem, z niezadowoleniem, wyrzutem, który tylko on sam mógł rozumieć. Naprawdę, przyszło jej do głowy pokłonić się fałszywemu królowi? - Co się zmieniło? - Dopiero teraz odjął spojrzenie od nieba, badawczo przesuwając je na bok twarzy Fantine. Spodziewał się z jej strony w pierwszej kolejności zaprzeczenia, w drugiej  - sam nie wiedział, co robić. Informacja o jej politycznej orientacji spadła na niego jak grom z jasnego nieba - i musiał zwrócić ją z tej ścieżki, nim będzie za późno.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.03.18 2:05
Gwiazd z całą pewnością było na niebie więcej, niźli trzynaście. Błyszcząc na niebie przywodziły na myśl okruchy diamentów rozsypane na granatowy aksamit nieba, lecz w rzeczywistości większość z nich nie miała wiele wspólnego z klejnotami. W samym gwiazdozbiorze centaura, któremu Fantne przyglądała tej nocy ze szczególną uwagą uwagą, nieuzbrojonym okiem, a więc bez używania astronomicznych, dodatkowych instrumentów, dostrzec można było około stu pięćdziesięciu gwiazd tegoż zbioru. Zbliżywszy oko do okularu teleskopu odkrywała ich jeszcze więcej, niezliczenie więcej. Nigdy nie byłaby w stanie ich policzyć, ani ona, ani obecnie nikt inni. Ani czarodzieje, ani mugole nie zdawali sobie wciąż sprawy jak maleńkim ziarnkiem piasku byli we wszechświecie rozciągającym się nad ich głowami, a oni o tym jak był wielki, ani tym jak wiele krył wciąż przed nimi tajemnic.
Odkrywanie sekretów nieba sprawiało Fantine ogromną przyjemność; rzecz jasna nie dostrzegła wciąż na nieboskłonie żadnej gwiazdy, ani innego ciała niebieskiego, którego nie ujrzało jeszcze cudze oko - poznawała je nieśpiesznie, wciąż krocząc po utartych przez innych ścieżkach. W naukowych dziedzinach nigdy nie miała wielkich ambicji, nie widziała siebie w roli ni naukowca, ni badawcza, w przeciwieństwie do starszej siostry, która pragnęła poświęcić młodość, by badać smoki. Gwiazdy i inne ciała niebieskie były jednak wyjątkiem, a w roziskrzonym ich blaskiem niebie dostrzegała niezwykle romantyczne piękno, które poeci zwykli ujmować w słowa w wierszu - choć żaden wers nie był w stanie oddać uroku bezchmurnej nocy, kiedy ciemność odkrywa w pełni srebrną tarczę księżyca.
Wiedziała, że spędziła na wybrzeżu stanowczo zbyt wiele czasu. Dawno minęła już pora kolacji, a ona powinna znaleźć się już w łóżku - nie potrafiła jednak zmusić się do odejście. Niewiele miała ostatnio powodów do uśmiechu, a cisza mącona jedynie przez szum spokojnych fal i towarzystwo gwiazd przynosiło Fantine ukojenie. Zbliżało się lato, po raz pierwszy miała więc okazję dostrzec na niebie gwiazdozbiór centaura; w książce traktującej o alchemii wyczytała, że najlepiej warzyć eliksir wzmacniający, jeśli Pluton znajdzie się na określonym miejscu na mapie nieba w stosunku do gwiazdozbioru centaura właśnie - musiała więc sprawdzić także i to.
Odsunęła się od teleskopu, by sięgnąć po pióro, leżące na stoliku, który tu dlań postawiono: oprócz niego stał na nim równie kałamarz i mapa. Z najwyższą ostrożnością i uwagą nakreśliła położenie Plutona, upewniając się dwukrotnie, czy robi to poprawnie. Dopiero wówczas uchwyciła jego sylwetkę kątem oka. Była tak zaskoczona, że wyprostowawszy się spojrzała wprost na niego, lekko rozchylając usta i unosząc brwi wyrazie zdziwienia. Odwróciła się prędko, dziwnie spłoszona, lecz zbliżywszy twarz do okularu, nie potrafiła skupić się już na błyszczących gwiazdach.
Z pewnością nie szedł tu, by ją przeprosić - za to dałaby uciąć sobie rękę.
Czuła się dziwnie nieswojo, choć nie powinna, nigdy przecież nie uczyniłby jej prawdziwej krzywdy; nie potrafiła jednak na bijącym mocniej od niepokoju sercem, kiedy stanął tak blisko, a poza zasięgiem jej spojrzenia, wciąż milcząc. Nie odezwała się pierwsza, nie wiedziała co miałaby mu teraz powiedzieć: w ostatnich dniach z jej ust padały jedynie doskonale wyuczone uprzejmości, ograniczone do absolutnego minimum.
Czyżby przyszedł rozmówić się z nią ponownie? Uznał, że szlaban nie jest dość surową karą? A może podpisał tego wieczoru kontrakt narzeczeński z lordem Avery i uznał za stosowne, by poinformować o tym osobiście?
Spodziewała się wiele, lecz z pewnością nie pytania o Maynarda, które wyraźnie zbiło Fantine z pantałyku. Odwróciła się powoli ku bratu, a na bladej twarzy malował się uprzejmy wyraz zdziwienia - absolutnie szczery.
-Dlaczego miałabym za nim tęsknić? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, lekko unosząc brwi. Dlaczego pytał akurat o niego? Otaczał ją zastęp wielu adoratorów, których nie potrafiła zliczyć na palcach obu dłoni - większość nie interesowała ją wcale, lecz zwyczajnie lubiła być w centrum uwagi, uwielbiała adorację własnej osoby, lord Maynard zaś tkwił w uwielbieniu do niej od kilku dobrych lat - i wytrwałość tego uczucia zwyczajnie Fantine bawiła. Nic więcej, nic mniej.
-Słucham? - spytała jeszcze bardziej zaskoczona zażenowaniem w głosie brata.
Nic co uczyniła względem Maynarda nie miało prawa wzbudzić u Tristana podobnego tonu głosu.
-Twoje słowa są dla mnie zagadką, Tristanie, bądź więc tak uprzejmy i wyjaśnij mi skąd to pytanie - odezwała się po chwili, spokojnie, uprzejmie - choć serce biło jej mocno z obawy przed dziwnym spojrzeniem brata.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Wybrzeże [odnośnik]23.03.18 11:25
Kiedy odwróciła się w jego stronę, badawczo powiódł po jej twarzy spojrzeniem, wypatrując na niej oznak lęku, niepokoju czy dezorientacji. Nie odnalazł niczego poza niezrozumieniem, co z jednej strony wydawało mu się w tym momencie całkiem zrozumiałym stanem dla niezbyt bystrej, za jaką ją miał, siostry, a z drugiej - nie zapominał o jej zdolnościach aktorskich, które bez wątpienia mogły wyprowadzić go w pole, wmawiając mu, że czarne wcale nie było czarnym. Ale było - nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, kuzyn Maynarda jasno wyraził się o swoim krewnym, stawiając go na półce obok manipulantów i fanatyków, co gorsza głoszących swoje herezje bez pomyślunku. Dziwiło go, że rodzina tolerowała takie wybryki - on nie miał zamiaru na niej pozwalać własnej siostrze.
- Odpowiadasz mi pytaniem na pytanie, Fantine? - zapytał, drążąc dalej, odbijając piłeczkę i nadal zadając jej kolejne pytania. Sposób, w jaki podjęła konwersację, nie był ani grzeczny ani satysfakcjonujący dla samego Tristana. Zadawał pytania i chciał usłyszeć na nie odpowiedzi, jasne, konkretne, pomimo zaskoczenia tak wyraźnie wymalowanego na jej twarzy, chciał usłyszeć jej głos, być może przesycony kłamstwem sączonym w jadzie równie obficie, jak obficie sączył go w nim skretyniały Maynard. - Brakuje ci go? - ponowił więc pytanie, na które mogła odpowiedzieć i bez zrozumienia. Jego głos był ostry, pozbawiony troski, którą wszak się kierował, inicjując tę rozmowę, ale zasłużyła na to - wszystkim, co ostatnimi czasy nawywijała. Nie poznawał własnej siostry, a to wystarczająco wiele, by mieć do niej żal: zawsze dotąd ufał jej, jak reszcie rodziny ufał jej ponad wszystko, zawiodła to zaufanie raz, a teraz wiedział już, że uczyniła to znacznie poważniej, niż mu się początkowo wydawało - chwaląc imię Grindelwalda. Musiała być szalona. Odetchnął lekko, bez ulgi, ze zmęczenia, przenosząc spojrzenie zawiedzionych źrenic na nocne, upstrzone gwiazdami niebo. Mieniły się światłem nadziei, której w nim nie było już dawno. Ich rodzina rozpadała się jak ususzony krzew róży, pierwszy opadł kwiat ojca łączącego ich ze sobą twardą ręką. Kwiat Cedriny, załamanej ostatnimi wydarzeniami, wisiał na krańcu gałęzi, Fantine kwitła w innej barwie niż pozostali i jedynie Melisande pozostała mu bliska. Być może powinien zająć miejsce ojca i doprowadzić rodzinę do porządku - ale ojciec zawsze zapominał, że każde z nich było autonomią, która potrafiła podejmować decyzje samodzielnie. Niektóre z nich zgubne, ale to wciąż były ich decyzje. Ród przetrwa, Fantine i tak zostanie wydana za mąż - ale nie mogła przy okazji zrujnować reputacji ich wszystkich, wierząc na domiar złego w ideologię samego Grindelwalda.
- Doszły mnie słuchy, że wisi nad nim naprawdę zła reputacja - wyjaśnił w końcu, powracając spojrzeniem ku siostrze, tym samym, przepełnionym zawodem i chłodnym dystansem, którego względem siostry w jego oczach nigdy wcześniej nie było. I czymś, co dla Fantine również było u niego nieznane, czymś ostrzegawczym i złowrogim, był gotów zrobić bardzo dużo, żeby zatrzymać szerzenie się tych herezji w jego rodzinie. Służył Czarnemu Panu, służył mu jako jeden z najwierniejszych, nie mógł sobie na to pozwolić. - Biedak, zagubił się w odmętach własnego umysłu i pogrążył w szaleństwie, na prawo i lewo rozpowiadając fałszywe herezje. Wiem, że głosił je również tobie. - Uciął, badawczo przyglądając się jej twarzy, usiłując odnaleźć na niej choć kroplę lęku, odrobinę samokrytyki. Od urodzenia wiele od niej wymagano i być może nie zdawała sobie sprawę z tego, że od niej dorosłej wymagano jeszcze więcej niż od niej jako dziecka. - Polityczne sieci nie są proste do zrozumienia - wyjaśnił pobłażliwie, nie spodziewałby się po niej większego zorientowania w owych machinacjach, nie teraz, nie po tym wszystkim - dlatego w tych kwestiach lepiej jest zaufać mądrzejszym od siebie - W tym przypadku wierzył, że był to on sam, póki Fantine znajdowała sie pod opieką mężczyzny, miała obowiązek głosić te same poglądy, co mężczyźni w jej domu. Jeśli komuś odbije na tyle, żeby oddać ją w ręce fanatyka Grindelwalda, wtedy będzie mogła robić, co będzie chciała, ośmieszając własnego męża - a nie swoją rodzinę. - To nie jest tego warte - obwieścił stanowczo, wierząc, że to utnie temat. Fantine i tak musiała zdystansować się teraz od tego człowieka, uwięziona pod domowym szlabanem - nie była w stanie się z nim skontaktować. Inaczej, niż listownie, ale sowę tez mógł jej zabrać, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]28.03.18 22:58
W pierwszym momencie miała ochotę odpowiedzieć złośliwie, niemądre pytanie zasługiwało na niemądrą odpowiedź, a takim właśnie było w mniemanie Fantine dopytywanie o adoratora, który nigdy nie cieszył się szczególnymi względami panny Rosier - prędko zorientowała się, że oblicze, które prezentował światu to ułuda, w rzeczywistości nie był ani zbyt bystry, ani zbyt zabawny. Nie miała jednak śmiałości, by tak się do Tristana odezwać, nie teraz, gdy patrzył na nią tak dziwnie, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Nie, nie brakuje mi go - powiedziała w końcu spokojnie, posłusznie, skoro tego właśnie oczekiwał. Przeczucie mówiło jej jednak, że taka odpowiedź, choć prawdziwa, nie będzie dla Tristana satysfakcjonująca - inaczej nie pytałby o niego tutaj, teraz, kiedy nie było wokół nich nikogo, kto mógłby tę niewygodną dla obojga rozmowę podsłuchać. - Naprawdę? Mnie nie - odpowiedziała uprzejmie zdziwiona, lecz gdy napotkała pełne zawodu spojrzenie brata, czując chłodny, narastający wciąż dystans pomiędzy nimi, choć stał zaledwie kilka kroków dalej, poczuła ukłucie lęku w sercu. Wciąż większe było jednak zdziwienie, nie słyszała wszak nic niepokojącego, inaczej dawno już zakończyłaby tę znajomość; dbała przecież o reputację zarówno swoją, jak i rodziny; zarówno ze względu na to, jak i zwykłą kobiecą ciekawość była wyczulona na plotki i krążące po kątach historie, nasłuchiwała ich chętnie i niekiedy sama puszczała w obieg. Zazwyczaj była doskonale poinformowana, miała na salonach swe lojalne przyjaciółki, które nauczyła przekazywać jej informacje. Czuła, że coś jednak ją ominęło. Coś niesłychanie ważnego i szokującego, inaczej nie byłoby tu Tristana. Od ponad miesiąca wszak pozostawała na czarodziejskich salonach nieobecna, a choć z wieloma damami i lordami utrzymywała kontakt listowny, to niektórych wiadomości nie sposób było przelewać na papier. Musiały zaczekać, aż przeminie okres ścisłej żałoby, by Fantine znów mogła wyściubić nos poza Chateau Rose - a teraz także i szlabanu, który nałożył nań Tristan.
Usłuchała go, nie próbowała naginać zasad owej kary, nie szukała ratunku u matki. Nie miała serca, by dręczyć lady Cedrinę ich konfliktem, dość mała już cierpienia, pod którego ciężarem zapadała się coraz bardziej. Przez ostatnie dwa tygodnie wszystko dusiła w sobie, posłusznie wypełniając wolę brata każdego dnia zjawiała się w rezerwacie albionów czarnookich, gdzie służyła rodowemu dziedzictwu swymi dłońmi i wiedzą o alchemii. Nie można było powiedzieć, by czyniła to w pokorze i z pełnym zrozumieniem własnych błędów, lecz wszystko to trzymała wyłącznie dla siebie.
- Jedyną herezją jaka padła z jego ust w mojej obecności było stwierdzenie, że Anquetin malował piękniej od Moneta - odpowiedziała mu po chwili marszcząc brwi - Tristan, choć rozmiłowany w sztuce, większe przywiązanie przejawiał do słowa pisanego, niźli piękna na płótnach, nie sądziła więc, by to miał na myśli; mówiła jednak prawdę, nie kłamała, a mimo to kiedy uniosła spojrzenie do oczu brata zadrżała zlękniona przez to, co w nich ujrzała - złość, zawód i złowrogą iskrę. Bała się tym bardziej, bo nie rozumiała wcale ich powodu. Fanny była przekonana, że będzie czekał, aż przyjdzie do niego sama, prosząc o przebaczenie, zamiast samemu poruszyć temat tego, co miało miejsce w Białej Willi - choć nic nie wskazywało na to, by do tego dążył. Tym bardziej czuła się zdezorientowana i zagubiona, jakby tak naprawdę znalazła się nagle w zimnej mgle, bo oprócz tamtego incydentu nie uczyniła nic, by jeszcze bardziej nadwyrężyć zaufanie Tristana - bądź sprowadzić na ich rodzinę ciemne chmury. Dobro ich rodziny było dla niej najważniejsze.
- Ja nigdy nie... - zaprzeczyła od razu, odruchowo, przez oburzenie, wchodząc mu w słowo, umilkła jednak natychmiast, [i]nigdy nie próbowałam ich zrozumieć[/b], mówiło jej spojrzenie. - Nie rozmawialiśmy o polityce, nigdy mnie nie interesowała - odezwała się dopiero wówczas, gdy skończył mówić; starała się mówić spokojnie, lecz do łagodnego tonu wkradło się lekkie drżenie. Pod wpływem oskarżycielskiego spojrzenia Tristana czuła się jak zagonione w kozi róg zwierzę, na którego zaraz miał paść okrutny wyrok - nie próbowała jednak uciekać, nie miała ku temu powodu, bo nie czuła się winna, nie oszukiwała go, nie sączyła w jego uszy jadowitej nieprawdy.
- Co nie jest tego warte? Mącisz mi w głowie, a ja wciąż nie mam pojęcia o czym mówisz - powiedziała z wyrzutem, czując, że drży i to wcale nie z powodu zimna; niepewność i dezorientacja ją dręczyły, sprawiały, ze w piersi boleśnie kołatało się serce. Czymże zasłużyła na tak okrutną z jego strony grę? - Dlaczego to robisz? Czy moja praca w rezerwacie nie jest wystarczającą karą? - spytała z goryczą, nie próbując nawet ukrywać już drżenia głosu. - Wiem, że nie powinnam była podważać twojej decyzji, lecz... Co ma z tym wspólnego Maynard? Nie odpisuję na jego listy od tygodni - do tonu Fantine wkradła się błagalna nuta, by wyjawił w końcu prawdziwy cel tej rozmowy.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Wybrzeże [odnośnik]30.03.18 17:14
Nie był pewien, czego szukał na jej twarzy. Oznak arogancji, buty, lekceważenia, kłamstwa, za którym kryła chwalącego Grindelwalda idiotę nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak wiele ryzykowała, będąc siostrą śmierciożercy, na jakie ryzyko - on wystawiał ją przez sam fakt pokrewieństwa. Będzie wymagane od niej wiele, musiała mieć prawidłowe poglądy - w innym przypadku zaszkodzi tak jemu, jak - zapewne bardziej - sobie. Jednak im dłużej przyglądał się jej twarzy, tym bardziej dostrzegał, że widzi ją jedynie odległą: roztrzaskana więź między nimi rozciągnięta została długimi dniami zawziętego milczenia, podważyła jego autorytet, wykorzystała zdradzone jej sekrety, obraziła jego gościa, a na koniec: jak cielę ssała poglądy dworskiego głupca. Jego usta nie drgnęły, wzrok nie został odjęty, kiedy Tristan usłyszał jej uprzejme zdziwienie, jego twarz nie przecięła ani jedna świeża zmarszczka. Patrzył bez wyrazu.
- Zadziwiłoby mnie, gdyby jakiekolwiek informacje do ciebie dotarły, kiedy jesteś uwięziona pod domowym szlabanem - oznajmił cierpliwie, bo nie wszystkie informacje nadawały się na papier - ta jedna, z pewnością nie. Nie interesowało go malarstwo, podobnie jak nie interesowała go malarska krytyka, przepychanki który wielki artysta był lepszy od którego, przeważnie nie miały w sobie pierwiastka obiektywizmu - pasja Fantine była jednak ognista jak sama ona. Pojawiło się u niego zwątpienie, czy może Maynard zachował swoje chore poglądy dla siebie - ale było to równie prawdopodobne, jak podejrzenie, że zagubiona, ostatnimi czasy bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, Fantine nie uważała ich za herezję. Fakt, nie spodziewał się, by nagle zaczęło ją ciągnąć do polityki - ale czy to ułatwiało jedynie sączenia jej do głowy tych wszystkich kłamstw?
- Polityka - odpowiedział na jej pytanie, krótko, polityka nie byłą warta jej śmierci, zła polityka nie była warta rzucania się na barykady. Droga Grindelwalda prowadziła donikąd, jego sprawa była rozdziałem zamkniętym. Zniknął, nikt nie znalazł jego ciała, pewnie powróci - kiedy Czarny Pan będzie dużo potężniejszy, niż jest teraz. - Maynard jest głupcem. - Nie wiedział, czy mówiła prawdę: nie mógł wiedzieć, niegdyś uwierzyłby jej bez mrugnięcia okiem, dziś nie potrafił jej zaufać. Początkowo zignorował wtrącenie o szlabanie, Fantine powinna wiedzieć, że grą na emocjach nie wskóra zbyt wiele. - Zbłądził i uwierzył w coś, co jest tylko ułudą kwitnącą wyłącznie w jego głowie. Co gorsza, sączy swoje irracjonalne przekonania do uszu młodych dam. - Doszły go słuchy, że również do niej - tego jednak nie zamierzał mówić na głos. - Jest niebezpieczny - skwitował krócej, dobierając słowa, które Fantine jest w stanie pojąć. - Jego towarzystwo może sprowadzić na ciebie coś znacznie gorszego od hańby. - Zadarł lekko brodę, przyglądając się reakcjom jej ciała, ekspresjom twarzy, najmniejsze drgnięcie mogło wyjawić więcej, niż jej słowa. - Nie spotkasz się z nim nigdy więcej - zapowiedział, wciąż obserwując, bo jeśli Fantine rzeczywiście nie zdążyłą zbliżyć się o niego na tyle, by tego żałować, odsunięcie się od niego nie powinno jej zanadto dotknąć. Jeśli naprawdę nie odpisywała na jego listy, nie musiało jej to w ogóle obchodzić. Nie zamierzał pozwolić jej sprowadzić zguby na całą rodzinę. Poprawił poły płaszcza, targnięte silniejszym porywem wiatru, powiedział już wszystko.
- Gdybyś rozumiała, co zrobiłaś tamtego dnia źle, rozumiałabyś także, że nic nie byłoby wystarczającą karą - odparł spokojnie, ojciec nigdy nie dopuszczał do głosu emocji - to byłoby dziecinne i niedojrzałe, był lordem i winien się zachowywać, jak na lorda przystało. Fantine była dzieckiem, ale nadszedł czas, by dorosła - dla ich rodziny przyszły trudniejsze czasy. Ojciec zmarł, a na horyzoncie majaczyło widmo nieuchronnej wojny. Mógł wydać ją za mąż za kogokolwiek i pozbyć się problemu - ale nie chciał tego robić. - Jedno z drugim nie ma nic wspólnego - zastrzegł, równie surowo, Maynard nie miał być częścią jej kary - był potencjalnym niebezpieczeństwem, od którego zamierzał ją odciąć. - Wracaj do domu, robi się późno.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]08.04.18 20:23
Polityka była od zawsze bardzo brudną grą, w którą bawili się dobrze wychowani i eleganccy panowie, noszący białe rękawiczki, by nie pobrudzić sobie rąk; Fantine brzydziła sama myśl o brudzeniu nawet tychże rękawiczek. Uznawała to od zawsze za domenę mężczyzn, ich rozrywkę i pasję, tego nauczono ją w domu i nigdy nie pomyślałaby, że mogłoby być inaczej - gardziła kobietami, które kalały się pracą w Ministerstwie Magii, bądź próbowały wtrącać się w polityczną grę w jakikolwiek inny sposób. Przede wszystkim Fantine miała o niej dość nikłe pojęcie, oczywiście pobierała nauki historii magii, zarówno jako dziecko, jak i uczennica Akademii Magii Beauxbatons, byłaby skłonna przyznać, iż niektóre omawiane zagadnienia były fascynujące i intrygujące, lecz traciła zainteresowanie nader szybko - to nie była jej bajka. Jedyna władza jaka pociągała Fantine Rosier była tą nad uczuciami, nad męskim sercem i jego pragnieniem, żadna inna nie leżała w kręgu jej zainteresowań. Pozostawiała to mężczyznom, wujowi, ojcu, Tristanowi; podczas toczonych przy stole o niej, rzadkich jednak, rozmów, zwykle taktownie milczała, co najwyżej wtrącając pytanie z ciekawości, bądź cichą, oburzona reakcję (och, jak mogą!), na co zwykle odpowiedzią było jedynie pełne pobłażliwości spojrzenie. W gruncie rzeczy nie była zupełnie obojętna na polityczną grę, nie mogłaby, inaczej można by uznać, iż odstaje od swojej rodziny - Rosierowi mieli ściśle określony światopogląd na sprawę czystości krwi, a Fantine w pełni, posłusznie go podzielała. Za młodu wsączono do jej serca jad nienawiści wobec szlam, pielęgnowany przez lata stał się niczym cierń nie do wyplenienia. Zapytana wzgardziłby mugolakami, zdrajcami krwi i niemagicznymi osobnikami, wygłosiła opinię, że jest podrasa, istota niższa, mniej ważna, brudna. Nie brała, ani nie miała zamiaru jednak brać czynnego udziału w jakichkolwiek działaniach mających na celu zrobienia z tym z tym porządku - właściwie nie miała ochoty o tym nawet słuchać. Żyła w swojej złotej klatce i uwielbiała ją, nie brakowało w niej przestrzeni do życia, bogatego i wystawnego, pełnego przyjemności, dworskich rozrywek i piękna - na tym etapie w zupełności ją to satysfakcjonowało.
Słuchała Tristana w milczeniu, coraz bardziej blednąc na twarzy; serce kołatało się w drobnej piersi tak boleśnie, że poczuła jak robi się jej słabo. Zrozumiała, że Maynard musiał rozsiewać prawdziwe herezje nie do przyjęcia, wciąż nie wiedziała jakie, lecz sama myśl, że mogłaby być łączona z takim człowiekiem (a jego występek musiał być wszak wielki, skoro Tristan zdecydował się na taką rozmowę, będąc przy tym tak śmiertelnie poważnym), sprawiła, że zmiękły pod nią nogi. Zawsze dbała o to, by jej reputacji nie naznaczyła żadna nieprzyjemna plotka, była dość przebiegła, by korzystać z przyjemności życia i wciąż grać niewiniątko - żadna jednak rozrywka nie miała żadnego związku z polityką, z którą dotąd nie była łączona i nie chciała być.
- Nie spotkam - przytaknęła posłusznie, kiwając głową na znak zgody i braku protestu. - Nie chcę widzieć ani jego, ani listu od niego. skoro tak jest - zapewniła brata gorliwie; nie poddała wątpliwości słów Tristana, nie zaprzeczała im, nie zastanawiała się czy mówił prawdę - bo Fantine wciąż mu ufała i była przekonana, że musiał mieć powód do tej rozmowy. - Musisz jednak wiedzieć, że w moim towarzystwie nigdy nie poruszył niewłaściwego tematu, przysięgam, o czymkolwiek mówisz, nie mam z tym nic wspólnego - wyrzekła głosem rozedrganym, słabym; emocje wzięły ją we władanie, drobne ciało zadrżało, skuliła się w sobie jeszcze bardziej i objęła ramionami, jakby nagle targnął nią chłód.
Uwaga, iż rozmowa o Maynardzie nie ma najmniejszego związku z tym, co miało miejsce nie tak dawno w gabinecie brata, poluzowała nieco uścisk na żołądku Fantine, lecz nie poczuła znacznej ulgi.
- Rozumiem już - powiedziała, wyrywając się nagle do przodu, szybkim krokiem zbliżając się do brata, nim odszedł; nie chciała wracać do domu, jeszcze nie teraz. Miała już dość ciszy pomiędzy nimi, jego stalowe spojrzenie raniło dotkliwiej niż mogłaby jakakolwiek czarnomagiczna klątwa. Zacisnęła drobne dłonie na połach płaszcza brata, dopiero po chwili zmuszając się, by unieść brodę i spojrzeć mu w oczy - jej, piwne, wielkie, zaszkliły się od łez, które za chwilę wilgotnym śladem naznaczyły policzek. - Nie powinnam była podważać twojej decyzji - powiedziała cicho, pokornie, niemal prosząco - Przepraszam, naprawdę, ja... - nie chciała, by ktokolwiek stanął pomiędzy nimi; nie miał do tego prawa. - Nie wiem co sobie myślałam - ciągnęła dalej; na swoje usprawiedliwienie miała jedynie rozchwianie emocjonalne po śmierci ojca i głęboką pogardę dla stanu niższego, wpojony za młodu rasizm i nietolerancję - lecz wciąż nie były powodem, aby siostra stawała przeciwko bratu. - Zachowałam się głupio - zaszlochała, nie próbując nawet powstrzymać łez. Tak bardzo chciała, by zimna, zawiedziona iskra zniknęła z brązowych oczu, które tak kochała, pragnęła tego na tyle mocno, by się ukorzyć, ugiąć kark, powiedzieć wszystko, byleby było jak dawniej - choć żałowała podważenia decyzji brata szczerze. - To już nigdy więcej się nie powtórzy, obiecuję - wyszeptała prosząco, zaciskając blade palce na materiale płaszcza.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Wybrzeże [odnośnik]08.06.18 15:26
Kiedyś wierzył, że Fantine nie odważyłaby się okłamać jego - teraz nie mógł nie mieć co do tego wątpliwości. Była manipulantką, owszem, wiedział o tym od dawna, wierzył jednak że nigdy, ale to nigdy, nie będzie zachowywała się podobnie w stosunku do niego. Wyłamała się ze schematu, zwróciła przeciwko rodzinie, przełamała bezwzględne oddanie jednego za drugich, był za to na nią złą - mniej za konsekwencje, bardziej za sam fakt, że to uczyniła. Słowa, które padły podczas jej rozmowy z Deirdre były zbyt ostre, co więcej, wykorzystała podle wiedzę, którą jej zdradził - ze względu na panującą między nimi szczerość. Minie dużo czasu, nim do tej szczerości powrócą - Tristan uczył się na błędach szybko, wbrew temu, co najwyraźniej sądziło o nim otoczenie, nie był też głupcem. I nie rozumiał, dlaczego jego siostra go za głupca wzięła - ale tylko ostra postawa mogła ją przekonać, że było inaczej. Gdyby zareagował na jej zachowanie łagodniej, nigdy nie doszłoby do przeprosin, którymi za moment go uraczyła - to też go złościło. Jeszcze parę tygodni temu dla wygody Fantine zrobiłby wszystko - dlaczego to przekreśliła?
Patrzył jej prosto w oczy, badał jej twarz, kiedy zapewniała go, że więcej się z Maynardem nie spotka - ale Tristan znał siostrę na wylot, znał jej zdolności, a one niczego nie ułatwiały. Wiedział, że i tak nie rozpoznałby na jej twarzy kłamstwa.
- Jest zwolennikiem Grindelwalda - oświadczył więc przewrotnie, szukając u niej oznak zaskoczenia lub lęku, czegokolwiek, co świadczyłoby o jej wiedzy lub braku o tym niewygodnym fakcie. Nie mogły niczego zmienić, Fantine mogła udać wszystko. Nawet ona powinna znać pewne priorytety - Grindelwald zaszedł za skórę arystokracji, manifestując swoją siłę na zimowym balu lady Nott.
Uniósł lekko brew, kiedy wyrwała się do przodu.
Konflikt, który między nimi nastał, wymagał czasu. Odbudowania tego, co zostało zrujnowane, co zrujnowała ona. Nie cofnął się, kiedy podeszła bliżej, uchwyciła poły jego płaszcza - otulił go znajomy zapach jej perfum, których nie czuł od tak dawna. Z jej winy. Może rozumiała, może nie, słowa nie były w stanie tego zweryfikować. Tristan nigdy nie popełniał tych samych błędów dwa razy. Łzy iskrzyły w jej w oczach - czy równie prawdziwie, jak omdlenie w gabinecie? Wysłuchał jej słów w milczeniu, wbijając chłodne tęczówki prosto w jej czarne źrenice. Nie był już tylko jej bratem, stał się opiekunem  - odkąd ojciec odszedł, musiał zająć jego miejsce. Przejąć obowiązki - zadbać o solidarność Fanitne względem rodziny. Gdyby sprzeciwiła się ojcu, zostałaby zamknięta w domu do momentu ślubu - jeśli chciał mieć autorytet równie wielki, co jego ojciec, musiał sobie na niego zapracować. Stanowczością i konsekwencją.
Zadarł lekko brodę, spoglądając ponad jej głową na falujące morze, w milczeniu, kiedy słowa zgubiły się w cichym płaczu. Ojciec nie byłby miękki, nie puściłby zniewagi od tak, nie pozwalałby ledwie dorosłej dziewczynie podważać własnych decyzji. A ona - nigdy nie odważyłaby się tego zrobić ojcu. Jemu - miała odwagę. Może była w tym jego wina, może powinien zacząć zachowywać się inaczej, z większym dystansem. Był zagubiony, był pierworodnym synem, wobec którego rodzina miała największe oczekiwania - i którym musiał sprostać już teraz.
- To zrozumiałe - odparł w końcu, dziwnie pusto, z chłodem. - Broniłaś mnie. Nie myślę trzeźwo, kiedy jestem wiedziony pożądaniem. - Czy sądziła, że i ona miała taką moc - omotać mężczyznę, by stracił kontrolę nad własnym życiem? Czy tyle sądziła o nim - że był podlotkiem, łatwym do zmanipulowania parą piersi i sprawnym językiem? Lubił rozpustę, tak lubił zabawę, ale nie był głupi - a jego młodsza siostra poniżała go w oczach pogardzanej przez siebie prostytutki. Jego słowa nie były zwątpieniem w siebie, były przesiąknięte wewnętrzną, niewyczuwalną w tonie jego głosu ironią. Czy kiedykolwiek dał jej powody, by wygłaszała na jego temat podobne sądy? Nie sądził, była na to zbyt młoda, kiedy faktycznie był podlotkiem. - Twoja siostra nie była w stanie mi pomóc, przecież całkiem poprzewracało jej się w głowie. - To też były jej słowa. Raniące i krzywdzące dla Melisande, której siła umysłu oraz podejście do rodowych smoków zasługiwały na szacunek młodszej siostry. Znów - młodszej. Melisande również była winna szacunek i posłuszeństwo - którym się sprzeniewierzała równie łatwo. W głosie Tristana nie pobrzmiewało nic przyjaznego - nachylił się lekko nad siostrą, odgarniając z jej twarzy sklejone łzami kosmyki włosów - odsłaniając czoło, na którym złożył protekcjonalny braterski pocałunek. - Dziękuję, Fantine, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. - Coś sprawiało, że jego słowa pobrzmiewały surowością, niepokojem. - To już się nigdy więcej nie powtórzy, obiecuję - powtórzył jej własne słowa, wciąż odlegle, chłodno, a jego głos przeszedł w ton, z którego dało się odczytać coś na wzór groźby. Milczącej, niedopowiedzianej i zawieszonej w powietrzu - groźby. Mogło brzmieć, jakby mówił o sobie i swoich błędach, ale znała go dość dobrze, by wiedzieć, że mówił o niej.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]02.07.18 18:43
Wybałuszyła oczy, gdy z ust brata padło imię tego czarnoksiężnika. Nogi niemal się pod nią ugięły, kolana miała jak z waty. Kością w gardle stanęło powietrze, przez chwilę nie wiedziała co opowiedzieć, tak bardzo poczuła się zniesmaczona i zszokowana; na myśl, że inni mogliby by łączyć jej osobę ze zwolennikiem Grindelwalda zakręciło się jej w głowie z oburzenia.
- Nie wiedziałam - odpowiedziała Fantine zgodnie z prawdą. - Nie sądziłam też, że posądzisz mnie o taką znajomość - nie zdążyła ugryźć się w język. Powaga w oczach brata, jego badawcze spojrzenie, jakby starał się przejrzeć ją na wylot i sprawdzić czy kłamie - naprawdę ją zraniły. Nigdy dotąd nie dała rodzinie powodu, aby wątpić w jej lojalność, bądź zainteresowanie polityką. Jeśli wypadało, powtarzała słowa Tristana, ojca, wuja nestora, w pełni się z nimi zgadzając - nie poddawała ich przekonań w wątpliwość, wierzyła, że są słuszne. Żadne inne jej nie interesowały.
- Nigdy - wyrzekła z nagłą mocą, wyzbywając się na moment drżenia głosu - Powtarzam - nigdy nie rozmawiałam z Maynardem o... o tym człowieku. Nie wiedziałam o tym. A gdybym wiedziała, zakończyłabym tę znajomość natychmiast i o wszystkim ci powiedziała - dokończyła z niezachwianą pewnością, nie odwracając spojrzenia, patrząc bratu prosto w oczy. Nie kłamała. A chociaż przysięgła już, miała wrażenie, że nadal jej nie wierzył -i ta świadomość była jak ostry kamień w pantofelku.
Cóż mogła jednak zrobić więcej? Jeśli to go nie przekonało, to co mogło?
Poczuła się zbita z pantałyku. Przemawiał do niej tonem poważnym, choć chłodnym; nie od razu wyczuła ironię, zorientowała się po kilku słowach. Nie musiała być wyraźna, znała go na tyle dobrze, by zrozumieć, że były nią podszyte. Poczuła, że żelazna pięść na żołądku zaciska się jeszcze mocniej. Czy kpił z niej teraz? Myśl tak zabolała tak bardzo, jak gdyby ktoś cisnął w nią Lamino Glacio, a lodowe sztylety wbiły się brutalnie w plecy. Puściła także jego płaszcz, splatając dłonie przed sobą, opuściła pokornie spojrzenie; łzy płynęły gęsto po policzkach, lecz w ciszy, nie szlochała już, słuchając go uważnie - i nie dowierzając tym słowom.
Złożony na czole, braterski pocałunek wcale nie przyniósł jej ulgi; zapiekł wręcz boleśnie, nie było w nim nic z dawnej czułości. Każde kolejne słowo rozrywało jej serce na strzępy; nie spodziewała się, że ta rozmowa będzie prosta - sądziła jednak, że i Tristanowi zależy na niej na tyle, by dążyć do zgody, zwłaszcza, gdy przyznała się do błędu, schyliła kark, poprosiła o przebaczenie. Na przestrzeni lat zdarzały im się sprzeczki i kłótnie, poważniejsze, bądź mniej - Fantine była jednak przekonana, że nic nie jest w stanie im zagrozić. A już z pewnością nie podła, skośnooka nierządnica; ciężko było jej w to uwierzyć. Wszelkie konflikty potrafili zażegnać szczerą rozmową; dlaczego nie mogło dojść do niej teraz? Zraniło ją, że jej tego odmówił; rozumiała gniew, nawet jeszcze przez kilka dni, może tygodni - tego jednak wcale. Złośliwy głosik w jej głowie podpowiadał, ze znaczyła dla brata mniej niż przypuszczała i podobne myśli zapiekły bardzo boleśnie.
Wzięła głęboki oddech, nim w ogóle się odezwała po nieznośnie długiej chwili milczenia, aby opanować drżenie głosu, by nie wybuchnąć płaczem. Zabrzmiała jednak dziwnie piskliwie i pusto. - Czy mogłabym już wrócić do siebie? Proszę. - spytała błagalnie o przyzwolenie na powrót do domu; nie czuła się na siłach, by kontynuować pracę nad mapą niebie. Kolana Fantine były miękkie, serce biło mocno i niespokojnie, głowa pulsowała bólem; od nadmiaru silnych emocji zrobiło jej się słabo. Nie podniosła już wzroku, bała się i czuła, że nie wytrzyma już spojrzenia Tristana; nie takiego. Patrzyła gdzieś w dal ponad jego ramieniem, jej własne wciąż trzęsły się od z trudem powstrzymywanego płaczu, oczy miała puste i smutne.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Wybrzeże [odnośnik]08.07.18 16:18
Patrzył na nią bez wyrazu, kochał siostrę, oczywiście, że tak, i zapewne właśnie dlatego zachowywał się w ten sposób - Fantine nie mogła sobie pozwolić na głupotę, a w swoim rozkapryszeniu musiała pozostać lojalna wobec rodziny. Melisande miała rację, rozpieścili ją, nigdy jednak nie sądził, że w tym rozpieszczeniu Fantine poczuje się lepsza - mądrzejsza? - od nich. Wytykała Tristanowi brak rozumu, Melisande nieadekwatne zajęcie, a na końcu - dziwiła się, że nie wiedział już, czego powinien się po niej spodziewać.
- Wcześniej bym cię o nią nie posądzał, Fantine - przyznał otwarcie, bo powinna to zrozumieć - że go zawiodła, nadwyrężyła jego zaufanie, wykorzystała przeciwko niemu fakty, które przekazał jej w zaufaniu. Wiedział, że nigdy więcej nie popełni tego błędu - trudno przychodziło mu zaufanie, trudno przychodziło też wybaczenie, a jego młodsza siostra nie sprawiała wrażenia rzeczywiście skruszonej. Łzy nie robiły na nim wrażenia, nie mógł wiedzieć, czy były szczere - była dobrą aktorką. Czas pokaże przyszłość - zaleczy rany i ukaże rzeczywiste dążenia Fantine. Jedna rozmowa nie mogła posklejać tego, co zdecydowała się tamtego dnia roztrzaskać w pył. Musiała to zrozumieć: wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie. Po raz pierwszy - tak jak po raz pierwszy wystąpiła wprost przeciwko niemu. Wiedział, że zrobiła to po raz ostatni - jeśli nadal będzie nielojalna naprawdę będą musieli wydać ją za maż jak najprędzej. Ciąg zdarzeń, które do tego doprowadziły, wywoływały ból - ale Tristan dorósł, dorosnąć musiał; emocje - wbrew temu, co jej się wydawało - nie były tym, co kierowało nim w pierwszej kolejności. Wyższe dobro, wychowanie, honor rodziny, była gotowa wystawić wszystko na pośmiewisko. Myślą uciekł do własnej rózdżki, zastanawiając się, czy - również dla jej dobra - nie było najrozsądniej usunąć jej pamięci, wymazać wspomnienia o sprzeczce z siostrą, o Białej Willi, o Deirdre. Nie uczynił tego jednak - dając jej jeszcze jedną szansę, ostatnią. Skinął głową, nie wiedząc, czy Fantine i w tym względzie mówiła prawdę, czy nie - ale dając jej szansę, że niezależnie od przeszłości, zatroszczy się o przyszłość. W jej żyłach krążyła ta sama krew co w jego, być może jej również trudno było uczyć się na własnych błędach. Nie wiedział, czy była korna postawa, którą przyjęła: oznaką rzeczywistego smutku, ciszą przed burzą czy teatralnym niezadowoleniem. Patrzył na nią niewzruszony, bo wzruszyć się nie mógł, choć przepaść między nimi rozdzierała również jego serce. Miał nadzieję, że po powrocie do swoich komnat przemyśli sobie tę rozmowę - że wyciągnie z niej wnioski, że spróbuje go zrozumieć. Pierwszy sprzeciw był naturalny, nigdy nie otrzymała od niego nagany. Przeprosiny wypowiedziane bez zrozumienia, choć pokazywały pewien postęp, wciąż niewiele znaczyły. Patrzył na nią, choć nie złapał jej spojrzenia - jej zamyślony wzrok dawał nadzieję, że jeszcze dostrzeże nonsens swojego zachowania.
- Tak - odpowiedział już tylko, krótko, wciąż sucho; nadmierna czułość z jego strony, troska, sprawiłaby że wszystkie wypowiedziane słowa poszłyby na marne - Fantine musiała zrozumieć, że jej czyny miały swoje konsekwencje. Dorosnąć - przyjąć odpowiedzialność. I nigdy - absolutnie - nie popełnić swojego błędu po raz drugi. Czynnikiem spajającym ich rodzinę od zawsze była lojalność, złamała ją. - Służba to zabierze - dodał, spozierając na teleskop, po czym, odczekawszy, aż Fantine skieruje się w stronę dworu - i ruszył parę kroków za nią.

/zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]17.10.18 13:16
Całe niewysokie, smukłe ciało Fantine drżało z oburzenia i przykrości, że jej brat, własny brat, którego miłowała nad życie, ponad wszystkich innych, posądzał ją o tak haniebną znajomość. Jak mógł tak myśleć? Nigdy dotąd nie dawała rodzinie powodów do zmartwień nad jej zainteresowaniem polityką, bo ono nie istniało. Posłusznie uczęszczała na lekcje historii magii, była zdolną i bystrą uczennicą, lecz akurat one nigdy nie przynosiły jej przyjemności. Wiedziała to, co wiedzieć wypadało, co elokwentna i wykształcona lady wiedzieć powinna, jednakże w samą polityczną grę wtrącać się nie miała zamiaru. Ufała w osąd wuja, ojca i brata, święcie przekonana, że na tym polu mają absolutną rację, a jej rolą jest trwać u nich boku. W towarzystwie, jeśli już mężczyźni (bo dam, które wybierała sobie za przyjaciółki, wiedziały o czym powinny były rozmawiać, a o czym nie) poruszali ten temat, to milczała taktownie, bądź powtarzała słowa mężczyzn ze swej rodziny, na tyle ostrożnie, aby nie sprowokować dalszej dysputy.
Wiedziała doskonale, że Grindelwald jest im wrogiem, że trzymać się od niego i jego zwolenników należy z daleka. Nie do końca rozumiała dlaczego, lecz to nie było jej rolą, by rozumieć. Gdyby tylko Maynard był na tyle bezczelny, by o tym wspomnieć... Tristan byłby pierwszą osobą, której by to powiedziała. I to od razu. Sądziła, że to wie, że zna ją jak nikt inny, ale najwyraźniej o tym zapomniał - nie potrafiła sobie tego inaczej wytłumaczyć. Rozumiała, że go zawiodła, że był zły o kłótnię, która miała miejsce w Białej Willi, lecz koniec końców - czyż nie była to jedynie kobieca sprzeczka, nieporozumienie? Fantine miała płomienny charakter, wiedział to, łatwo poddawała się emocjom, nigdy jednak nie posunęłaby się do prawdziwej zdrady własnego rodzeństwa.
Wypowiadane przez nią przeprosiny były szczere, przemyślane, wbrew temu co sądził. Odnosiła wrażenie, że nie zostały przyjęte, że nie nic dla niego w tym momencie nie znaczyły - i nie wiedziała co powinna była teraz uczynić. Serce jej krwawiło, a z oczu płynęły gorzkie łzy.
- Dziękuję - odparła słabym i cichym głosem. Posłała puste spojrzenie w kierunku map nieba i przyrządów astronomicznych; przez to wszystko zupełnie o tym zapomniała. Nie byłaby teraz w stanie kontynuować pracę nad mapą nieba.
Bez zbędnej zwłoki odwróciła się i zaczęła kroczyć w stronę dworu, słyszała, że Tristan idzie za nią - i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że spojrzenie jego ciemnych oczu za chwilę wypali dziurę w jej plecach.

| zt


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Wybrzeże [odnośnik]03.04.21 23:12
| 05/11/1957

Ostatnie wydarzenia dały mu całkiem sporo do myślenia i zmusiły do chwilowego zatrzymania się przemyślenia kilku istotnych kwestii. Przede wszystkim dostrzegał nieśmiertelność i kruchość własnego życia, a w tak trudnych czasach było to bolesne spostrzeżenie, którego wolałby nadal unikać jak ognia. Stracił sporo krwi i tylko dzięki szybkiej reakcji i zdolnością Zachary’ego był w stanie funkcjonować w jakikolwiek sposób, nawet nie wstając z łóżka. Niebywale frustrującym był fakt, że nie mógł się specjalnie poruszać, a przemieszczenie się do łazienki i zaczerpnięcie kąpieli sprawiało mu problem. Ta sytuacja była dla niego na tyle niekomfortowo, że zaczynała go nadmiernie irytować. Nie miał czasu na wylegiwanie się z łóżku i czytanie kolejnych woluminów o smoczych gatunkach… znał już je prawie na pamięć, ale każde kolejne zapoznanie się z obszerną treścią dawało możliwość dostrzeżenia większej ilości szczegółów. To nie zmieniało kompletnie faktu, że sytuacja polityczna i tocząca świat wojna zagrażała dosłownie każdej strukturze otaczającej ich rzeczywistości. Nie mógł leżeć i czekać, aż szlamoluby zaszkodzą poważnie Rezerwatowi i całemu hrabstwu Kent, narażając ich na nieprzyjemności i nieprzychylność mieszkańców. Wolałby czynnie brać udział w tych działaniach, więc powrót do formy był dla niego swoistym priorytetem.
Z przyczyn od siebie niezależnych musiał również przesunąć termin spotkania z Primrose, nad czym ubolewał. Czarownica była bardzo bystra, szybko się uczyła i angażowała we wszelkie sprawy z tym związane. Wymienili korespondencje i liczył na to, że nie znajdzie sobie innego nauczyciela w czasie, gdy Mathieu był niedysponowany. Z drugiej strony, całkiem przyjemnie spędzało mu się z nią czas i być może dobrze to rokowało dla ich znajomości. Rosier niespecjalnie był skory do ufania komukolwiek, ale przychodził taki czas, że lepiej gromadzić wokół siebie sojuszników, niż wrogów. Sam fakt, że Primrose ciągnęło do Czarnej Magii pozwalał stwierdzić, że urocza Lady Burke nie zamierzała nagle stawać po stronie Zakonu i szlam. Byłby zawiedziony, widząc jak kolejna dama odchodzi od słuszności rodzinnych poglądów i kieruje się w nieodpowiednią stronę. Dlatego właśnie umówił się z nią na spotkanie najszybciej jak to było możliwe, a raczej najszybciej jak sam czuł się na siłach do działania.
Oczekiwał na nią w pokaźnym holu Chateau Rose. A kiedy zjawiła się wraz ze swoją obstawą, która raczej była nieodłącznym elementem żywota młodej damy, powitał ją z lekkim uśmiechem, w szarmancki sposób. Była odpowiednio przygotowana, co przekazał jej w liście. Sam również postawił na strój bardziej… służbowy. Zestaw, którego zwykł używać przy smokach dobrze sprawdzał się również w taką pogodę. Listopadowy poranek był dość ciepły, więc mieli trochę szczęścia w tym wszystkim. Kiedy tylko byli gotowi ruszył z nią na Wybrzeże, gdzie było kilka przyjemnych miejsc do odbycia treningów.
- Mam nadzieję, że księgi się przydały. – zaczął rozmowę, stając w końcu na przyjemnym piasku nieopodal linii wody. – Chciałbym, żebyś dzisiaj popróbowała na mnie kilka zaklęć. Z uwagi na fakt, że nie jestem nadal w wyśmienitej kondycji wybrałem takie, które nie wpłynął nazbyt na mój organizm. Anathema, Servio oraz Movo. Na rybach spróbujesz natomiast Scindet. – powiedział słowem wstępu i spojrzał na Primrose. – Wiesz co to za zaklęcia? – spytał, przekręcając lekko głowę w bok.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]04.04.21 15:27
Wyczekiwała tego dnia, aż w końcu nadszedł. Gdy otrzymała list od Mathieu z propozycją spotkania poczuła jak radość oraz niepokój mieszają się wewnątrz niej powodując kłębowisko emocji. Otrzymując list z informacjami, że jest niedysponowany i musi przesunąć ich spotkanie zaniepokoiła się stanem zdrowia lorda Rosier. Nie wnikała jednak i nie dopytywała co było tego przyczyną. Mogła zaś się domyślać, że podobnie jak jej bracia i kuzyni oddaje się całym serce słusznej sprawie i właśnie ponownie tego konsekwencje. Jednak każdy ład i porządek rodził się w okowach krwi, cierpienia i łez, które później zamieniono na uśmiechy, spokój i poczucie bezpieczeństwa. Nie pozostało im nic innego jak wymiana listów, w której mogli dzielić się swoimi spostrzeżeniami oraz rozważaniami na temat natury czarnej magii i jej zastosowań. Z przyjemnością czytała wiadomości od czarodzieja, który dzielił się z nią chętnie swoją wiedzą i przez myśl nawet jej nie przeszło aby porzucić jego nauki na rzecz kogoś innego. Bywała porywcza i niecierpliwa, ale nie miała w zwyczaju nadwyrężać czyjegoś zaufania i łamać raz danego słowa. Choć nie raz musiała płacić za to wysoką cenę. Nie raz chciała mówić kiedy obiecała milczeć, a zdarzały się sytuacje gdy wolała nie wypowiadać ani słowa, a musiała wyjawiać co wie lub myśli. Tuż przed wyjściem przejrzała jeszcze swoje notatki, które poczyniła z książki podarowanej jej przez Mathieu oraz z tych, które znalazła w domowej bibliotece w Durham. List mówił wyraźnie aby ubrała się ciepło i wygodnie, gdyż mieli mieć aktywność na świeżym powietrzu. Wiedziała, że strój który nałoży mógłby przyprawić o palpitacje serca bratową będzie najlepszy na ich zajęcia, toteż właśnie na niego się zdecydowała. Spodnie w grubej, czarnej wełny na szelkach, do tego wpuszczona koszula ze stójką oraz kamizelka z ciepłego materiału i na to żakiet oraz jedwabna chustka owinęła wokół szyi, zdawały się najlepsze na zajęcia na zewnątrz. Całości dopełniał tweedowy żakiet, wysokie buty do połowy łydki na niewysokim obcasie oraz czarny beret z perłową broszą jak ozdobą. Ciemne włosy zebrane miała w gruby warkocz, choć parę kosmyków nadal wymykało się i wiło wokół twarzy.
Przybyła do Chateau Rose o umówionej godzinie wraz z wiernym skrzatem Smarkiem, po czym udała się wraz z Mathieu na miejsce ich ćwiczeń. Do momentu przybycia na spotkanie ogarniała ją euforia, ale gdy już się tam znaleźli dotarło do niej, że dziś wiedza teoretyczna, wszystko co wie ma przekuć w praktykę. Nie byli w bezpiecznych murach biblioteki gdzie snuli rozważania.
-Mam nadzieję, że z każdym dniem czujesz się coraz lepiej - zagadnęła nim jeszcze przeszli do konkretów. Nie pytała z czystej grzeczności, gdyż wiedziała, że czarno magiczne zaklęcia będą miały na niego wpływ, a nie chciała pogorszyć jego stanu zdrowia swoimi działaniami. Choć nie spodziewała się, że porazi go zaklęciami. - Jeszcze raz dziękuję za książkę, pomogła mi uporządkować wiedzę, którą już miałam, a była dość chaotyczna i nieutrwalona.
Stanęła na piasku lekko się w nim zapadając na przeciwko Mathieu, a słysząc jakich zaklęć ma na nim użyć kiwnęła głową.
-Anathema to ogólna słabość, poczucie zniechęcenia - zaczęła mówić powoli sięgając po różdżkę.- Servio, dotyczyło zmuszenia do jakiejś czynności, prostej… zaś polecenie ma być wydane jednym słowem?
Nie była pewna do końca czy dobrze pamiętała to zaklęcie. Nie wszystko było jeszcze dla niej oczywiste. Z każdym wypowiedzianym słowem czuła coraz większy ciężar na żołądku. Ogarniał ją stres. Miała rzucić zaklęcie na innego człowieka. Nie w drzewo, nie w przedmiot, w człowieka. I to takiego, któremu była życzliwa. Musiała chcieć je rzucić, nie czyniły one większej krzywdy. Ograniczały cel, ale mimo wszystko musiała je rzucić.
-Movo, sprawia, że atakowana osoba nie może się poruszać. - Odpowiedziała patrząc na Mathieu uważnie. W dłoni ściskała swoją różdżkę. - Zaczynamy?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Wybrzeże [odnośnik]09.04.21 22:45
Nie twierdził, że aktualna forma pozwala mu na większe szaleństwa, za to zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele brakuje do optymalizacji. Nie sadził, że to może skończyć się w taki, a nie inny sposób, jednak doświadczenia i nabywanie ich było nieodłączną częścią życia każdego człowieka. Dlatego każdą porażkę starał się przekuć w coś dobrego, coś innego. Był dzisiaj tutaj z Primrose w pełni świadomym, że młoda dama będzie rzucała zaklęcia w niego. Nie bez powodu wybrał takie, które spowodują najmniej uszkodzeń jak to możliwe, musiała mu darować, a praktykę od czegoś musieli zacząć. Uważał Primrose Burke za pojętną uczennicę, która z niebywałą pewnością siebie dzierżyć będzie różdżkę w dłoni i nie będzie się wahać. Czarna Magia niosła za sobą wiele konsekwencji i mogła przynieść coś tak tragicznego w skutkach, że było to aż niepojęte. Mogła dzisiaj poczuć ból, mogła cierpieć, kiedy Czarna Magia zacznie odbierać jej energię. W inny sposób nie dało się tego nauczyć, musiała poczuć to na własnej skórze, każdą komórką ciała. To poświęcenie było warte, było jedyną możliwością, która im pozostawała. Im więcej bólu na początku, tym lepsze efekty będzie osiągała później.
- Każdy dzień jest lepszy od poprzedniego. Również cieszę się, że mogliśmy się dzisiaj spotkać. – delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, Mathieu zdecydowanie potrzebował spotkań z ludźmi innymi niż mieszkańcy Chateau Rose lub ich własna służba. Wojna była trudnym czasem, ale należało być gotowym na dosłownie wszystko.
- W przypadku używania Servio trzeba uważać, to musi być coś prostego, podskocz, klaśnij, klęknij… – wyjaśnił, dla odświeżenia pamięci. Dobrze, że Primrose wiedziała z jakimi zaklęciami ma styczność, po co są jej potrzebne i jakie efekty mogą przynieść. Kiwnął głową, kiedy dopowiedziała jeszcze o Movo. Wspaniała uczennica, która starała się przygotować w odpowiedni sposób do każdego kolejnego spotkania. Podobała mu się jej zawziętość i upartość w dążeniu do celu. Doceniał jej starania i mógł podziwiać za te cechy, których wielu brakowało.
- Przypominam, że zaklęcie może przynieść niespodziewane działania, szczególnie to nieudane. Oddziaływanie na psychikę, męczące i bolesne. – dodał jeszcze, oddalając się od niej na kilka kroków. Nie sięgał po różdżkę, nie czuł palącej potrzeby bronienia się czy innego świrowania. To ona miała się dzisiaj nauczyć i to ona powinna mieć możliwość wykorzystania tego w stu procentach.
- Zacznijmy. – kiwnął głową, czekając aż wykona ruch.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Wybrzeże [odnośnik]10.04.21 12:56
Wiedziała, że może jej w tych zajęciach towarzyszyć ból, zniechęcenie. Liczyła się z tym, ale nie to powodowało niepokój w młodej kobiecie. Fakt, że musi kogoś zaatakować, kogoś kto się nie broni był dla niej ciężki do pokonania. Lord Rosier stał przed nią gotowy na przyjęcie ciosu, w końcu mógł się on jej udać. Mogła też ponieść porażkę, a czarna magia upomni się o swoje. Przychodząc tutaj, prosząc go o naukę wiedziała z tym się to wiąże. Przeczytała książki o czarnej magii, miała dużą wiedzę teoretyczną a teraz należało przekuć ją w praktykę. Weszła na ścieżkę, z której jeszcze mogła zawrócić, to był ostatni dzwonek. Wraz z wypowiedzianym zaklęciem drzwi do powrotu zamkną się za nią i już nigdy się nie otworzą. Taka była cena czarnej magii. Jeżeli ktoś mówił, że próbował jej z czystej ciekawości, z chęci sprawdzenia się kłamał albo był skończonym głupcem. W takiej sytuacji nie wiadomo co lepsze. Trzymać z kłamcą czy z głupcem?
Jako ambitna czarownica nie miała zamiaru się cofać. Nie była ani kłamcą ani głupcem, to była świadoma decyzja i wiedziała jaką cenę za nią musi zapłacić. Nie chwaliła się jednak nią, a trzymała tą wiedzę jedynie wśród najbliższych i przyjaciół.
-Cieszy mnie to - odpowiedziała kiedy została zapewniona o stanie zdrowia Mathieu. Na początku nie wiedziała, czy uda się jej złapać nić porozumienia z lordem Rosier, w końcu praktycznie się nie znali. Zresztą jak na arystokratkę przystało lepszy kontakt miałam Fantine czy Melisande, z którymi bywała na sabatach, rozmawiała i ot zwyczajnie spędzała czas. Zresztą już niedługo miała z nimi jechać do sierocińca w Kent aby zobaczyć jak wygląda stan budynku i jak można pomóc dzieciom go zamieszkującym.
Słuchała uważnie ostatnich instrukcji czarodzieja i kiwnęła głową, że rozumie ostrzeżenie odnośnie efektów ubocznych. Czy można być gotowym na ból? Zapewne po jakimś czasie tak. Ona jednak nigdy jeszcze go nie doświadczyła, jak to zniesie? Jak to przyjmie i czy po pierwszym nie zostanie rozłożona na łopatki. Wzięła głębszy oddech chcąc się uspokoić i zmarszczyła lekko brwi zaciskając mocniej dłoń na różdżce z drzewa różanego mając nadzieję, że jej własne emocje teraz jej nie zdradzą. Stanęła pewniej na nogach jakby szykowała się do zaciętej walki. Różdżka wystrzeliła do przodu celując w nogi mężczyzny, a z ust lady Burke padło zaklęcie.
- Movo!

|rzucam zaklęcie Movo, ST 60, czarna magia + 8



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 13 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Wybrzeże [odnośnik]10.04.21 12:56
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 31

--------------------------------

#2 'k10' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 13 z 18 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 18  Next

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach