Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro Magicznej Sasanki
AutorWiadomość
Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]04.12.16 1:03
First topic message reminder :

Jezioro Magicznej Sasanki

Niewielkie, zdumiewająco przejrzyste jezioro, jak na londyńskie okolice; fakt trzymania go z daleka od mugoli z pewnością pomaga tę czystość utrzymać. Jest to sztuczny zbiornik stworzony przy pomocy magii, pośrodku którego znajduje się wielki głaz, kształtem przypominający sasankę - stąd jego nazwa. Sasanka jest fontanną, z jej kielicha co jakiś czas wytryskują strumienie różnobarwnej wody, która zamienia się w krystaliczną, kiedy wchłonie ją jezioro. Potężna bariera sprawia, że mugole instynktownie omijają to miejsce.
Kiedy dni są cieplejsze, kilka stóp nad zadbanymi trawnikami lewitują dywany, na których piknikują czarodzieje, a na wodę wypływają drewniane łódki o zaczarowanych sterach, bezpiecznie dryfujące po przyjemnie kołyszącej nimi się wodzie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]14.12.19 12:52
Odetchnęła szybciej mroźnym powietrzem, odczuwając nieuświadomione w pierwszym momencie oburzenie na słowa mężczyzny. Czy to możliwe, by istnieli ludzie, którzy popełniali błędy z ochotą i zamiast wyciągać żelazne wnioski, które pomagałyby wykrywać nie tylko znane, ale również dziewicze zagrożenia, z nadzieją oczekiwali kolejnych? Oczywiście, nie po raz pierwszy w jej głowie zaświtała przecież myśl, że istnieli ludzie głupi, dziecinni, prości. Tacy, którzy zadowalali się półśrodkami i przyziemnymi przyjemnościami, ponieważ nie mogło czekać ich w codzienności nic więcej. Rozchwiani idealiści, tworzący najbardziej absurdalne tezy na fundamencie swojego przepełnionego pustką życia. Myśli tego typu były dla Elviry zazwyczaj jak nasiąknięty przyjemną goryczką chleb, którym mogła się karmić, by nie stracić panowania i nie zacząć wytykać innym tego, jak byli słabi w porównaniu do niej samej. Tym razem jednak myśl odpłynęła dość szybko i bez wysiłku, a nawet z ulgą. Jakby naprawdę nie miała dzisiaj ochoty w ten sposób tłumaczyć sobie świata. Każdy neuron krzyczał, by opuściła przerdzewiałe fasady i po prostu cieszyła tym, że niespodziewanie stała się czyjąś muzą; to, za czym optowała dawniej matka, a przed czym Elvira broniła się rękami i nogami, stając najbardziej antypatyczną, jak tylko była w stanie.
- Tak, nuda to nasz najgorszy wróg - stwierdziła cicho, decydując się rzucić komentarz neutralny. Swego rodzaju pomost pomiędzy ich skrajnie różnymi osobowościami.
Następne pytanie było kluczowe, tym bardziej, że mijające minuty zaczynały już upominać się o uwagę uzdrowicielki. Nie mogła siedzieć tutaj wiecznie, jakkolwiek przyjemne by to nie było.
Idea odrzucenia portretu w kąt momentalnie spotkała się z milczącym protestem kobiety, nawet jeżeli, zupełnie logicznie, nie powinna przywiązywać wagi do czegoś tak trywialnego jako rysunek. Ogromne płótno równie irracjonalnie połechtało jej ego. Żadna z opcji nie wydawała się jednak decydująco właściwa; Elvira nie była ani przelotnym elementem krajobrazu, o którym można by zapomnieć ani bezwolną modelką do wystawiania na wzrok tłumów. Mogła zrobić tylko jedno, nawet jeżeli przed odpowiedzią dla pewności ugryzła się jeszcze w język.
- Jeżeli tak mówisz, z chęcią go wezmę.
I to było tyle. Skończony projekt, kartka papieru w rękach, minimalny i nie trwający dłużej niż sekundę kontakt cielesny ze skórą obcego człowieka. To właśnie ta stabilna struktura w jej dłoniach sprawiła, że czar w końcu prysł.
- Muszę już iść - powiedziała głosem wcale nie cieplejszym od temperatury, ale zanim wstała, dopowiedziała jeszcze; - Nazywam się Elisabeth.
Drugie imię, dużo bardziej melodyjne i dziewczęce niż Elvira. Jakby zupełnie inna persona, którą miała zamiar pozostawić - tutaj, nad tym jeziorem, na tej przypadkowej ławce i w pamięci obcego mężczyzny.

/zt <3

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]15.12.19 14:40
- Więc jest twój - kiwam lekko głową i uśmiecham się, rzucając krótkie spojrzenie dziewczynie. Wciskam ołówek do kieszeni i ściągając brwi zaciskam palce na zapełnionych kartkach szkicownika, wyrywając je jednym, szybkim ruchem; kilka wron spłoszonych nienaturalnym dźwiękiem zrywa się z pobliskich gałęzi, a ja wyciągam różdżkę, by prostym zaklęciem złączyć je w jeden obraz; kolejnym sprawiam, że rysunek zaczyna się poruszać - dziewczyna odwraca się powoli w stronę widza, rzucając mu krótkie spojrzenie i powraca do obserwowania zimowych, nieco odrealnionych pejzaży.
- Jeszcze sekundka - mówię, pochylając się niżej nad obrazkiem i umieszczam na tyle datę oraz jakąś krótką myśl po czym składam papier na kilka części, oddając go wreszcie w dłonie mojej dzisiejszej inspiracji.
- W takim razie do zobaczenia, Elisabeth - uśmiecham się lekko, odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Sam nie wstaję od razu, właściwie nigdzie mi się nie spieszy, a poza tym nie wiem gdzie mógłbym się podziać. Przyszedłem tutaj pomyśleć, odpocząć od zgiełku codziennego życia i chociaż pozornie pragnąłem samotności (a przynajmniej tak sobie wmawiałem), to krótkie spotkanie na moment oderwało moje myśli od wszelkich trosk, które zbierały mi się nad głową. Wsuwam dłonie w kieszenie płaszcza i wyciągam nogi, krzyżując je na wysokości kostek. Myślę o Elisabeth - o jej jasnych włosach, bladym licu i pięknych oczach, o chłodnym spojrzeniu na świat i o tym, jak szybko zapomni, że to wydarzenie miało miejsce. Zastanawiam się czy otrzymany obrazek rzuci w kąt dopiero po wejściu do mieszkania, czy zgubi go gdzieś po drodze. Moje usta układają się w lekkim uśmiechu. Z jednej z obszernych kieszeni wyjmuję pogniecionego, własnoręcznie skręconego papierosa i z wolna umieszczam go między wargami, odpalam fajkę zapalniczką, którą zakosiłem jednemu staremu, wąsatemu mugolowi i mocno zaciągam się dymem, jego języki, niespiesznie wysuwające się z moich ust, szybko znikają w mroźnym powietrzu. Jezioro Magicznej Sasanki wygląda pięknie o tej porze roku.

/zt




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]31.08.20 18:57
20 lipca 1957 roku

Panna Burroughs nie sądziła, że przyjdzie jej jeszcze raz ujrzeć młodą, śliczną adeptkę alchemii oraz astronomii, nawet jeśli poprzednia lekcja zdawała się przebiec pomyślnie. Wielkim zaskoczeniem więc była dla niej nieznana sowa na parapecie z prośbą, o kolejne spotkanie. Tym jednak razem, eteryczna alchemiczka zaplanowała coś innego. Nauka wymagała odpowiedniej dozy zarówno teorii oraz praktyki,  to właśnie tą drugą miały zająć się dzisiejszego wieczoru.
Z panną Blythe umówiła się o zmierzchu. Świat spowijał się w szarości, gdy jasne pantofelki alchemiczki delikatnie zapadły się w plażowym piasku. Wszystkie przybory, jakie pomógł jej zdobyć ojczym Angelique, posiadała spakowane w niewielkiej torebeczce, pomniejszone odpowiednim zaklęciem. Szaroniebieskie tęczówki uważnie przeczesały okolicę, by w końcu odnaleźć dziewczynę, z którą miała się spotkać, a gdy zauważyła znajomą sylwetkę, pomachała jej dłonią i ruszyła w jej kierunku.
-Dzień dobry! - Przywitała się, przystając kilka kroków przed dziewczęciem, z zaciekawieniem się jej przyglądając. Była ciekawa, czy podczas dzisiejszego spotkania dziewczyna okaże się chociaż odrobinę śmielsza, zwłaszcza, że okoliczności temu sprzyjały. Frances sama była osobą dość nieśmiałą, wiedziała jednak, że bez odrobiny naukowej śmiałości, Angelique zapewne nie osiągnie tego, o czym mogła marzyć.
- Miło mi Cię widzieć, przeczytałaś którąś z książek, które wcześniej dla Ciebie przygotowałam? - Spytała z zaciekawieniem, unosząc ku górze brew. Odpowiedź na to pytanie miała mieć wielkie znaczenie. Panna Burroughs lubiła osoby ambitne, faktycznie dążące do powiększenia swojej wiedzy. Szkoda jej było swojego wolnego czasu (którego nie posiadała wiele) na osobę, leniwą, bez faktycznego zapału do nauki, gdyż miała lepsze oraz ważniejsze sprawy na swojej głowie.
Ostrożnie wyjęła odpowiednie przedmioty z torebki, by ustawić je na niewielkiej kępce trawy, wyrastającej z pośród piachu. Następnie wyjęła jasne drewno swojej różdżki by wypowiedzieć odpowiednią inkantację i przywrócić ich prawdziwy rozmiar.
-Domyślasz się, co będziemy dziś robić? - Kolejne, podchwytliwe pytanie opuściło usta alchemiczki. W końcu, jeśli faktycznie poświęciła czas na zapoznanie się z materiałami, jakie dla niej przygotowała, z pewnością była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Szaroniebieskie spojrzenie na dłużej spoczęło na twarzy towarzyszącej jej panny Blythe.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]31.08.20 21:31
| 20 lipca 1957 r.

Domyślała się, że rozwijanie umiejętności będzie wymagało czegoś więcej niż jedna lekcja czy dwie grube księgi. Owszem – posiadała już jakąś wiedzę, podstawy, z których mogło zrodzić się coś więcej. Nie była jednak w stanie pójść o krok dalej bez odpowiedniego nauczyciela, który sprawowałby nad nią pieczę i korygował od czasu do czasu jakieś drobne błędy. Bez odpowiedniego zwrócenia uwagi łatwo wszak było zboczyć z właściwej ścieżki i pogrążyć się we własnych niewłaściwych wyobrażeniach bez jakiejkolwiek możliwości na zmianę. A Angelice przecież nie o to chodziło – miała zamiar być dzięki temu lepsza, pomagać innym ; ani trochę nie chciała ogrzewać się w tym nadchodzącym blasku sama.
Tak więc – pożyczając sowę od brata – wystosowała do Frances list z prośbą o spotkanie. Domyślała się, że jako tako była specyficzną uczennicą, nie można było odmówić jej jednak wytrwałości w dążeniu do celu i prawdziwego zapału. W końcu, postanowiła wysłać list dopiero po całkowitym przerobieniu zadanego materiału, nie omijając żadnej z zapełnionych mapami nieba stron.
Co za tym idzie – ćwierćwila pojawiła się pewnego lipcowego dnia, jak same ustaliły, przy czystym jak łza jeziorze. Słońce dawno temu skryło się już za horyzontem, zalewając niebiosa krwawą purpurą i odrobinę studząc ziemię. Na wszelki wypadek Angelique przywdziała więc prócz lekkiej, niemalże eterycznej sukienki bolerko, które miało zmniejszyć wpływ siły chłodnego wiatru na jej drobne białe ramiona. Nie była co prawda tak słaba jak się wydawało, ale zdecydowała zabezpieczyć się na wszelki wypadek. Nie chodziło tu tylko o pogodę – mężczyźni mieli tendencję do widzenia w nagich kobiecych ramionach czegoś wybitnie erotycznego, a co dopiero w ramionach wilej potomkini. Wolała nie ryzykować konfliktem, a już zwłaszcza kiedy powinna się skupić na rozwoju własnych zdolności, które mogła z całą pewnością stwierdzić, że przychodziły jej z większym trudem niż te czysto artystyczne.
Kiwnęła głową, gdy zauważyła machającą do niej Frances. Wygładziła niespokojnie dół sukienki, po czym wzięła wdech i się wyprostowała.
Dzień dobry – powiedziała, składając przed sobą ręce. – Tak, przerobiłam cały materiał, bazując głównie na książce pana Leonarda.
Powiodła z zaciekawieniem wzrokiem za dłońmi panny Burroughs, śledząc uważnie, co kobieta wyciąga z torebki. Sądząc po tych dziwnych konstrukcjach, wyglądało to trochę jak jakieś przyrządy. Czyżby do astronomii? Słyszała co prawda o takich, dzięki którym lepiej obserwowało się niebo… Więc może to dzisiaj miały robić?
Będziemy obserwować gwiazdy? – odpowiedziała na zadane pytanie, przechylając głowę lekko w bok w ramach kontemplacji. Może niekoniecznie chodziło o gwiazdy, ale może ogólnie o ciała niebieskie. W końcu prócz części teoretycznej astronomia miała także część praktyczną. Musiały zgłębić jej tajniki również od tej strony. Na to jej przynajmniej wyglądało. Bo co innego miałyby robić z tymi przyrządami?
Zwróciła głowę w stronę ciemnego już nieba, na którym zaczęły się powoli pojawiać gwiazdy. Miała wrażenie, że przez chwilę widziała mknącą smugę światła wśród mroku. Był to jednak taki ułamek sekundy, że nie była do końca pewna, co to było. Może to była spadająca gwiazda? A może tylko jej się przywidziało? Zmarszczyła brwi lekko, ale się nie odezwała. Zamiast tego zwróciła się z powrotem w stronę Frances.

[bylobrzydkobedzieladnie]




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]10.09.20 0:57
Panna Burroughs kiwnęła głową, a wyraz zadowolenia pojawił się na jej twarzy. Cieszyła się, że jej wysiłek w przygotowanie odpowiednich podręczników nie został zignorowany. Cieszył ją również fakt, że panna Blythe widocznie była żądna wiedzy. Praca z takimi osobami jawiła się w oczach ambitnej alchemiczki jako przyjemność, zwłaszcza gdy sama wykazywała się podobną postawą. Łatwiej było jej opracować zagadnienia dla kogoś, posiadającego chociaż odrobinę podobne ambicje, nawet jeśli Frances nie do końca znała Angelique... W zasadzie, nie miała okazji poznać jej w ogóle.
- Wspaniale, ta wiedza z pewnością Ci się dzisiaj przyda. - Rzuciła, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech. Dzisiejszego wieczoru mogły pozwolić sobie na odrobinę więcej luzu oraz odprężenia. Nie będą im towarzyszyły żadne podręczniki, jedynie wiadomości jakie znajdowały się w ich umysłach, by móc sprawdzić je w praktyce.
Eteryczna alchemiczka kiwnęła delikatnie głową, w ruch wprawiając jasne pukle, które zatańczyły koło jej twarzy. - Tak, będziemy obserwować gwiazdy, miałaś już kiedyś okazję, aby to robić? - Spytała, chcąc się upewnić, czy winna wytłumaczyć jej działanie teleskopu czy też nie. Szaroniebieskie spojrzenie skupiło się na obu narzędziach. - Muszę je przygotować, w tym czasie możesz mi powiedzieć co wiesz o konstelacjach. - Oznajmiła, przez chwilę musząc skupić się na wykonywanej czynności.
Dokładnie ustawiła oba teleskopy, by w równym czasie mogły przeszukiwać niebo. Wtedy lekcja z pewnością będzie skuteczna, gdyż panna Burroughs będzie w stanie korygować możliwe błędy. Przygotowanie przyrządów zajęło jej kilka minut, podczas których uważnie słuchała słów, jakie padały z ust panny Blythe. Nim rozpoczną pracę, chciała się upewnić, że będą miały na czym bazować - jeśli Angelique nie znała podstaw dotyczących konstelacji, bezsensownym byłoby ich wyszukiwanie pośród nieba. Wtedy, zapewne musiałaby wprowadzić ją w odpowiednią tematykę, nim rozpoczną zajęcia praktyczne.
A gdy wszystko było już ustawione, Frances przezornie zerknęła przez oba teleskopy by sprawdzić, czy skierowanej są w odpowiednie miejsce na nieboskłonie. - Gotowa? - Szaroniebieskie spojrzenie z zaciekawieniem przyjrzało się ślicznej twarzy panny Blythe.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]20.10.20 23:04
W zasadzie posiadała ambicje, choć ci, którzy widzieli w niej tylko potomkinię wil, zastanawiali się pewnie, czego jeszcze brakuje jej do szczęścia… Była wszak niesamowitej urody, mało kto by się jej oparł. Nawet kobiety czuły charakterystyczną aurę, która od niej biła. Jej ambicje były jednak dalekie od tych zwykłych czarodziejów i czarownic. Owszem, kiedyś powiedziałaby, że jedyne o czym marzy to duża willa przy plaży z gromadką dzieci i ukochanym mężem... i może służba będąca na każde skinienie jej rodziny, w końcu z tyloma domownikami ciężko byłoby utrzymać włości w pojedynkę w dobrym stanie. Teraz jednak jej myślenie przybrało inne tory. Pomimo nikłych śladów, które mogłyby ją doprowadzić do morderców brata, była pewna, że podąża w dobrym kierunku. I że niedługo zrobi to, co powinna – zaprowadzi przestępców przed wymiar sprawiedliwości, aby wymierzył im on należytą karę.
Nie miała jednak z kim podzielić się swoimi planami. Zresztą, po co jej to było? Domyślała się, że każdy członek rodziny ją wyśmieje albo się rozgniewa. Była w końcu taka delikatna, ktoś łatwo mógł ją skrzywdzić; daleko było jej do wojownika. Bardziej przypominała nimfę niż krwiożerczą bestię. Ale przez całe życie zdarzyło się raz, że pomimo tej eterycznej otoczki zapragnęła rzucić się komuś do gardła i rozszarpać krtań tak dogłębnie, by ten ktoś nie stąpał już po tym świecie. Chociaż osobiście uważała swojego brata za głupca, nie zasługiwał na śmierć. Ten, kto tego dokonał, musiał być potworem, który nie powinien dostąpić szansy na odkupienie. Problemem w tym wszystkim było jednak to, że nie wiedziała jeszcze nawet, na kogo powinna przelać cały jej gniew.
Pokiwała głową na słowa swojej nauczycielki. Nigdy nie była osobą szczególnie gadatliwą, guwernantkom w jej młodym wieku musiała wystarczyć jej pilność i jej zrozumienia materiału przekładające się na późniejszą praktykę. Angelica jednak czuła ukłucie niepokoju, bo mimo wszystko były gdzieś indziej niż w zaciszu biblioteki, gdzie i tak prawie nikogo nie widywała. Zaczęła się zastanawiać, czy podoła wyzwaniu, które Frances przed nią postawi… Ale miała nadzieję, że tak i dzięki temu ćwierćwila będzie mogła zgromadzić w swoich rękach jeszcze większą potęgę – służącą wyższemu dobru, oczywiście.
Pozwoliła sobie na drobny gest w postaci zaciśnięcia ust w wąską linię na pytanie Frances. Rozmyślając przez chwilę, czy miała okazję obserwować gwiazdy, doszła do wniosku, że jedyną bliższą styczność, którą kiedykolwiek z nimi miała, wiązała się z chwilą, gdy pomyślała to, och jakże niemądre życzenie. Spadająca gwiazda dla dziewczynki, którą wtedy była, mimo wszystko stanowiła coś naprawdę magicznego. Złotowłosa nie zastanawiała się wtedy nad szkodliwością swojego czynu. Zresztą, nieważne jak bardzo wierzyłaby w moc spadającej gwiazdy, dzięki podstawowej wiedzy z historii swojej rodziny zdawała sobie sprawę, że główną rolę w jej nieszczęściu grał dar przekazywany z pokolenia na pokolenie. Zaczęło się od jej babki.
Chyba nie. Nie miałam okazji, by skorzystać z tych wszystkich narzędzi. – Potrząsnęła w końcu głową, a jej długie włosy zatańczyły na moment na wietrze. – Niestety, moja wiedza ograniczała się głównie do teorii.
Jej ojczym raczej rzadko bywał w domu, więc informacje czerpała w dużej mierze z książek, choć niezaprzeczalnie to on i jej matka zapoczątkowali pasję Angelique do astronomii. W ważniejszych sprawach obecnie zawsze radziła się ojczyma, jednak sporadycznie miała okazję do wykorzystywania swoich umiejętności. W końcu kto chciałby eliksir od jakiejś niedoświadczonej półwili? Poza tymi, dla których byłoby to pretekstem do przyjemnej rozmowy z przedstawicielką jej wyjątkowego rodzaju, oczywiście.
Cóż… Przechodziły teraz do mniej lubianej przez Angelicę części, ale w porządku. Wiedziała coś o konstelacjach. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Konstelacje to w wielkim skrócie zbiory gwiazd leżących bardzo blisko siebie – odpowiedziała niemal książkowo po wcześniejszym namyśleniu. – Łączenie gwiazd praktykowali już Babilończycy oraz starożytni Grecy. Jednymi z najbardziej znanych gwiazdozbiorów są Mała Niedźwiedzica, Duża Niedźwiedzica oraz Łabędź. – Nie sądziła, żeby wzmianka o tym, że Łabędź był jej ulubioną konstelacją, była konieczna. Przyszły to głównie dla nauki, nie na herbatkę i pogawędki.
Wzięła oddech, szykując się do kolejnej odpowiedzi. Ta jednak miała być o wiele bardziej zdawkowa, dosadna. Nie potrzebowała do niej wiedzy z książek. Była jednak jak nigdy zdeterminowana, by jej udzielić.
 – Tak. Zacznijmy, proszę.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]04.11.20 21:18
Panna Burroughs od zawsze skupiała się na tej, naukowej wartości gwiazd będąc pewną, że ich zrozumienie, zwłaszcza w kwestii przyrządzanych przez nią eliksirów, doprowadzi ją w końcu do spełnienia marzeń. Pierwsze już miały miejsce - dzięki ciężkiej pracy oraz prowadzonym przez nią projektom, eteryczna alchemiczka była w stanie wyprowadzić się z toksycznego otoczenia, jakim był dla niej port. Posiadała własny, przede wszystkim bezpieczny, nowym dom, nawet jeśli na jego zakup musiała wziąć pożyczkę w banku. Rozpoczęła w końcu kolekcjonować własny dorobek naukowy, mający doprowadzić ją do tego, najskrytszego marzenia - wielkiego odkrycia, które zapisałoby jej nazwisko na kartach historii.
- Och, to nic takiego. - Odpowiedziała przyjemnie, odrobinę pocieszająco. Nawet jeśli to wyznanie wydawało jej się odrobinę dziwne. Doskonale pamiętała nocne lekcje astronomii w hogwardzkich murach, nie pamiętała jednak z nich twarzy panny Blythe, mimo iż prawdopodobnie były w zbliżonym do siebie wieku. - Nadrobimy to dzisiejszego wieczoru. Teoria daje najlepsze skutki w połączeniu z praktyką. - Dodała jeszcze, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech. Nigdy nie było za późno, aby zasięgnąć praktyki, zwłaszcza jeśli dziewczyna posiadała pewne podstawy.
- Wiesz, czym są asteryzmy? - Spytała, gdy dziewczyna odpowiedziała na jej pierwsze pytanie pytanie, samej będąc zajętej rozstawianiem odpowiednich sprzętów. Definicja, jaką podała nie była błędna, nawet jeśli była bardzo pobieżna. Sama Frances lubiła zgłębiać się w większe detale. Na tę chwilę, było to jednak wystarczającym. Panna Burroughs ustawiła odpowiednio teleskopy, dbając o to, by na pierwszy raz ustawione były w tym samym kierunku.
Uśmiechnęła się, gdy dziewczyna uznała, że jest gotowa do rozpoczęcia lekcji. I już, już chciała zaproponować, aby od razu przejść do obserwacji. Zawahała się jednak, przypominając sobie, że Angelique nie miała doświadczenia z teleskopami.
- Dobrze. Ta część to obiektyw… - Zaczęła, wskazując na tę część obiektywu, która była wycelowana w niebo. - Dalej jest osłona, tuba teleskopu, oprawa tuby ostrości, sama tuba ostrości, lusterko skośne oraz okular, przez który można spoglądać w niebo. - Spokojnie wodząc dłonią po przyrządzie, by wskazywać kolejne jego części. - Tym pokrętem… - Tu przeniosła dłoń na pokrętło przy lunecie ostrości. - Ustawiasz ostrość obrazu, gdyby nie był dostatecznie wyraźny. - Po tych słowach, eteryczna alchemiczka podeszła do swojego teleskopu, aby przyłożyć do niego twarz. Przez chwilę przyglądała się gwiazdom, a uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Patrzymy teraz na to samo. Opisz mi proszę, co widzisz. - Polecenie powędrowało w kierunku złotowłosej towarzyszki. Tak najlepiej sprawdzi, czy potrzebowała jakiegoś uzupełnienia wiedzy bądź wyjaśnień.



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]24.11.20 23:41
Angelica bardziej postrzegała tysiące gwiazd jako setki legend i motywów spotykanych w książkach i baletach niż elementy potrzebne przede wszystkim nauce. Oczywiście, przy warzeniu eliksirów cała teoria astronomii była przydatna, żeby nie powiedzieć niezbędna. Ale dla niej nie był to tylko suchy papier, zlepek słów czy przymus wykucia na pamięć. To było coś znacznie więcej. Nie umiała tego wyjaśnić, ale wiązało się to pośrednio z jej historią. Jako dziecko często opowiadano jej o tym, jak słońce wędruje po niebie. Robił to nikt inny jak jej matka, którą tak szanowała i kochała. To właśnie to zostało najbardziej w pamięci dziewczyny tuż po jej odejściu.
Zmartwienie mieszało się tego dnia z ekscytacją. Z jednej strony była ciekawa, co będzie obejmować dzisiejsza lekcja. Z drugiej zaś przepełniała ją obawa, że nie podoła. Wiedziała jednak, że tak długo jak starczy jej sił, czyste poddanie się nie wchodziło w rachubę. Robiła to przecież nie dla siebie, a dla niego. Dla nich.
Pokiwała głową bez słowa. Nie sądziła, że powinna powiedzieć w tym temacie coś więcej. W końcu doświadczenie można zdobyć w różnym wieku – a lepiej późno niż wcale.
Asteryzmy to, generalnie rzecz biorąc, układy gwiazd tworzące pewien widoczny wzór – zaczęła powoli, przypominając sobie wiedzę, którą już od dawna miała. – Nie zalicza się ich jednak do żadnego z oficjalnych gwiazdozbiorów. Zazwyczaj po prostu stanowią część gwiazdozbioru albo kilku sąsiadujących gwiazdozbiorów. Pas Oriona zdaje się jest jednym z najpopularniejszych z nich.
Starała się udzielić pełnej odpowiedzi tak, aby udowodnić, że niczego nie zapomniała. Była dość pewna swoich odpowiedzi – w końcu astronomia nie należała do materiału, którego nie powtarzała od lat.
Uważnie śledziła ruchy Frances, podążając wzrokiem od jednej części teleskopu do drugiej. Rzeczywiście wszystko wydawało się teraz prostsze niż na początku dzięki jej instrukcjom. Może więc powinna zebrać się na odwagę i sama spróbować?
Nie zdążyła jednak tego zaproponować, bo została popchnięta na głęboką wodę. No cóż, teraz nie miała wielkiego wyjścia. Wytężyła wzrok w poszukiwaniu jakiegoś charakterystycznego punktu, do którego mogłaby się odnieść.
Widzę… – Zmrużyła lekko oko. – Czy to Hydra?




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]25.11.20 8:24
Eteryczna alchemiczka dokładnie wsłuchiwała się w słowa, jakie padały z ust towarzyszącej jej, jasnowłosej piękności. Dziewczyna, choć małomówna, robiła na niej coraz lepsze wrażenie. Nie sądziła, że dziewczyna tak dobrze odrobi zadane jej lekcje, tym samym przygotowując się do dzisiejszego spotkania. Dobrze, nawet bardzo dobrze, takim osobom chętnie przekazywała swoją wiedze.
- Doskonale. - Skwitowała jej odpowiedź, a malinowe usta ułożyły się w ciepły uśmiech. Dobre zapamiętanie materiału oraz obfite w szczegóły odpowiedzi upewniły ją, że dziewczyna z pewnością poradzi sobie z dzisiejszym zadaniem.
Uważnie pokazywała pannie Blythe wszelkie tajemnice, powiązane z budową teleskopu, chcąc oswoić ją z przyrządem jednocześnie mając nadzieję, że w ten sposób poczuje się przy nim pewniej. Każdy kiedyś musiał poczynić pierwsze kroki w tym kierunku, jeśli chciał posiąść pełnię wiedzy dotyczącej astronomii.
Obserwowanie nieba nie sprawiało większego problemu pannie Burroughs. Długie noce spędzone w wieży astronomicznej i jeszcze więcej godzin we własnym oknie bądź w towarzystwie map nieba sprawiały, że nie miała większego problemu w obserwacjach.
- Nie, moja droga. Z tej pozycji nie ujrzysz Hydry. - Skorygowała uczennicę spokojnie, bez choćby cienia wyrzutu. Pierwsze spotkanie z żywymi gwiazdami potrafiło być przytłaczające. - Patrzymy na Kasjopeję, w naszym położeniu widać ją przez cały rok. Caph, Schedar, Gamma Cassiopeiae, Ruchba oraz Segin to najbardziej rozpoznawalne gwiazdy tegoż układu. - Wyjaśniła spokojnie, nie odrywając jasnej buzi od teleskopu. Och, jakże ona była piękna! Daleko wprawdzie było do jej ulubionych konstelacji, nadal jednak zachwycała swoją gracją. - Jeśli przesuniesz teleskop odrobinę w lewo, ujrzysz gwiazdozbiór Żyrafy, i… - Zaczęła, nie było jej jednak dane dokończyć swojej wypowiedzi. Usta Frances mimowolnie otworzyły się w niemym zachwycie, gdy zauważyła jasną smugę przecinającą niebo, by chwilę później zniknąć. - Och, widziałaś? Powiedz mi, droga Angelique, co wiesz o tak zwanych spadających gwiazdach? - W głosie alchemiczki słychać było wyraźny zachwyt, a przez jej umysł przemknęło życzenie… Jedno, acz niezwykle silne oraz istotne. Jedyny zabobon, w który przyszło jej wierzyć.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]09.12.20 0:18
Nigdy nie była typem prymuski – od chwil spędzonych nad książkami znacznie bardziej ceniła towarzystwo bliskich sobie osób. W poezji i powieściach nie odnajdywała takiej samej przyjemności jak zatracając się w tysiącach półnut i całych nut, tonąc w słodkich objęciach muzyki. Chyba że akurat chodziło o opowieści jej matki – w jej ustach nagle wszystko nabierało sensu i zyskiwało czar, którego nie sposób było znaleźć gdziekolwiek indziej.
Dziękuję – odpowiedziała cicho wdzięczna za komplement. Nie czuła, że powinna dodawać coś więcej. Pochwała też była przecież równie skromna. To było jednak szczerą prawdą, że przygotowała się sumiennie do lekcji. Nie zaniedbywała nauki, szczególnie jeśli nazajutrz miała spotkać się z Frances.
Badała wzrokiem każdy element teleskopu, który pokazywała jej panna Burroughs. To było dla niej zdecydowanie coś nowego – w końcu tego typu przyrządy widziała jedynie na kartach książek. Mimo to nie zamierzała się zniechęcać – robiła to nie tylko dla siebie, ale dla innych. Dla każdego, kto ucierpiał z ręki buntowników i zwolenników czystokrwistych. Dla całej swojej rodziny. Nawet tej już nieżyjącej.
Spłonęła na chwilę rumieńcem, słysząc słowa alchemiczki. Nie spodziewała się, że popełni tak trywialny błąd. W końcu uczyła się przedtem i dokładała wszelkich starań, by się tak nie zdarzyło. Ale i tak zawiodła…
Niemniej Frances nie potraktowała tego jako wybitnego przeoczenia, a po prostu spokojnie ją naprostowała. Angelica więc mogła z ulgą odetchnąć w myślach bez lęku, że zrobiła coś znacznie gorszego, niż myślała.
Kojarzyła Kasjopeję dość dobrze – podobno otrzymała swoją nazwę po mitologicznej postaci, całkiem pięknej. Królowa ta była jednak tak próżna, że zaczęła się swoją urodą przechwalać, co wzbudziło złość nimf, które później nieomal doprowadziły do porwania jej córki. Wiedziała o tym jednak jedynie dzięki wiedzy z dziedziny astronomii. Poza tym nie wiedziała nic więcej.
Już miała zrobić to, co powiedziała Frances, kiedy jej uwagę przyciągnęło naprawdę specyficzne zjawisko. Ćwierćwila widziała je w całym swoim życiu chyba tylko raz. Ale i tak wywołało w niej spore emocje. Teraz i wcześniej.
Spadające gwiazdy – szepnęła niemal niedosłyszalnie. Nie zdziwiła się więc, że Burroughs spytała ją o deszcz meteorów, nazywając go właśnie „spadającymi gwiazdami.”
Odsunęła się lekko od teleskopu i skupiła wzrok na niebie. Wyglądało naprawdę pięknie. Szkoda tylko że przywodziło na myśl wydarzenie, które swego czasu obwiniała za całą sytuacją ze swoją mocą. Jako dziecko wierzyła, że życzenie pomyślane do spadającej gwiazdy było powodem, dla którego odziedziczyła wile geny. A raczej – chciała w to wierzyć. Każde męskie spojrzenie skierowane w stronę jej matki przypominało jej o tym, że aura otaczające kobiety z jej rodziny była dziwna. Niepokojąca wręcz. Niezwykła.
To potoczna nazwa na deszcz meteorów – zaczęła ze szklistymi oczami utkwionymi w niebo. – Zjawisko polegające na przelocie przez naszą atmosferę w tym samym momencie wielu meteorów należących do tego samego roju.
Dla Frances to był zwykły termin astronomiczny, praktycznie codzienność. Dla Angelici to było jednak jak rozdrapywanie dawnej rany. Nie chciała o tym pamiętać. Ale i tak sobie przypomniała.
Fortuno, ty jedyna wiesz, jak dobrze utrudniać zjadaczom chleba życia. A już zwłaszcza gdy pragną się czegoś nauczyć, pomyślała, wzdychając w myślach aż nader dramatycznie.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]10.12.20 15:20
W przeciwieństwie do uczennicy, eteryczna alchemiczka nie odsuwała się od swojego teleskopu będąc pewną, iż to właśnie w ten sposób będzie mogła lepiej przyjrzeć się zjawisku, jakie miało miejsce na niebie. Nie skarciła jednak panny Blythe, zbyt zajęta uważną obserwacją, która mogła przydać się w jej pracy naukowej. Tak ambitni naukowcy jak ona nie mogli przepuszczać żadnej, chociażby najmniejszej ku temu okazji.
Uważnie wsłuchała się w słowa, jakie padły z ust jasnowłosej czarownicy z zamyśleniem wypisanym na delikatnej buzi. - I tak, i nie. - Zaczęła, na chwilę odsuwając się od teleskopu by zerknąć w jej kierunku. Widząc, że dziewczyna przerwała obserwacje pogoniła ją gestem dłoni, by powrócić do narzędzia pracy. - Spadające gwiazdy to faktycznie potoczna nazwa na deszcz bądź rój meteorytów. Nie chodzi jednak o sam przelot przez atmosferę. Dokładniej mówiąc, jest to zjawisko polegające na spalaniu się drobinek materii z tegoż roju w górnych warstwach atmosfery. Meteory zwykle wybiegając z jego punktu w sferze niebieskiej, nazywanego radiantem. - Odpowiedziała spokojnie, uważnie wypowiadając każde kolejne słowo. Tłumaczyła, by dziewczyna dokładnie wiedziała, z czym ma do czynienia, nie mając pojęcia o jej wspomnieniach bądź sentymentach. Na to jednak, w tym momencie nie było czasu - noc nie trwała wiecznie, a panna Burroughs miała dziewczynie niezwykle wiele do przekazania. Nie mogły tracić czasu.
- O tej porze roku możemy mieć do czynienia z dwoma rojami. Jeden z nich posiada radiant w gwiazdozbiorze koziorożca, drugi posiada radiant w gwiazdozbiorze wodnika... Jesteś w stanie wskazać, który możemy teraz obserwować? - Spytała, ponownie szaroniebieskie spojrzenie na jedną chwilę skupiając na towarzyszącej jej czarownicy. Doskonale wiedziała, że to zadanie nie jest prostym i była ciekawa, jak podeszłaby do tego młoda dziewczyna.
Dopiero kilka chwil później, gdy usłyszała już odpowiedź panna Burroughs powróciła do obserwowania nieba przez teleskop. - Na określenie radiantu jest kilka sposób... - Zaczęła, by rozpocząć długie, prawie półgodzinne objaśnienia powiązane z poruszonym przez nie tematem. Dokładnie opowiadała dziewczynie o tym, jak odnaleźć wspomniany przez nią punkt, jakie obliczenia mogą przydać się jej podczas odnajdywania punktu w momencie, kiedy nie może obserwować nieba.
A później przyszedł czas na inne zagadnienia okraszone równie obfitymi tłumaczeniami. Panna Burroughs dokładnie poruszała każde zagadnienie, nie szczędząc pannie Blythe zarówno teorii jak i praktyki. Godziny mijały, a młode dziewczęta rozstały się dopiero na godzinę przed świtem, gdy obserwacja nocnego nieba nie była już możliwa. Frances w ogólnym rozrachunku uznała noc za niezwykle udaną - udało im się obejrzeć spadające gwiazdy, a panna Blythe miała okazję zaczerpnąć lwiej porcji praktyki oraz odpowiedniej teorii.

| zt. dla Frani :pwease:


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]25.12.20 22:24
Gdyby nie słowa matki i powiązanie astronomii z eliksirami, Angelica nie wątpiła, że spadającymi gwiazdami nie interesowałaby się teraz w ogóle. Cóż, może w ogóle to za mocne wyrażenie, ale na pewno jej uwaga nie byłaby przykuta bardziej niż ta reszty społeczeństwa. Większość czarodziejów traktowała gwiazdy raczej jako przyjemny widok, miłą odmianę od palącego słońca. Jeśli byłaby dzisiaj w gorszym humorze, być może zaczęłaby narzekać w myślach na tych, którzy nie doceniają piękna gwiazd i ich wpływu na świat, ale nie tym razem. Była pogrążona w nostalgii za czasami, kiedy większość jej rodziny była jeszcze żywa.
Wiedziała, że nie mogła odwrócić tego, co się stało. Jej przyrodni brat zginął z rąk tych, o których wolność walczył i którym tak bardzo ufał. Matka umarła w tragicznych okolicznościach, wychylając do samego dna truciznę. Ojca zaś nie pamiętała, ale to akurat nieszczególnie ją bolało – dzięki temu łatwiej było się przyzwyczaić do obecnej sytuacji. Wielokrotnie przecież słyszała historie o dzieciach, które przez żal i złość nie mogły zaakceptować ojczyma.
Nie mogła jednak w zupełności oddać się wspomnieniom. Musiała nauczyć się panować nad swoimi emocjami, żeby być lepszą osobą. Ale nie tylko. Zamierzała doprowadzić do ujęcia tych całych „buntowników”, aby już nikt nie ucierpiał. A do tego potrzebowała nie tylko spokoju ducha, ale i wiedzy, której Frances zgodziła jej się przekazać. Nie mogła dać się ponieść fali uczuć, a przynajmniej nie dzisiaj.
Na chwilę odpłynęła, ale szybko powróciła. Słuchała uważnie słów Frances. Pokiwała głową ze zrozumieniem. Rzeczywiście, powinna to trochę bardziej uściślić… Nie była przyzwyczajona do takiego stylu wypowiadania się. Bardziej kojarzył jej się słownictwem z nauczycielami i badaczami.
Pomyślała chwilę nad odpowiedzią. Pytanie brzmiało na dość podchwytliwe – oba gwiazdozbiory z tego, co pamiętała, były dość podobne względem siebie. Ostatecznie jednak wolała zaryzykować niż pozostawiać kobietę bez odpowiedzi.
Wydaje mi się, że może chodzić o Koziorożca – odparła, niepewnie potrząsając głową. – Jesteśmy bliżej miejsca i miesiąca, w którym najłatwiej byłoby go zobaczyć. – O ile dobrze pamiętała, Wodnik był lepiej widoczny trochę wyżej, a spadające gwiazdy tego roju najczęściej były obserwowane majem albo pod koniec lipca. Był jednak jeszcze dwudziesty, a te miały zacząć spadać chyba dopiero trzy dni później. Niemożliwe że się pospieszyły. Nie były tak niezdecydowane jak magiczni, prawda?
Bez względu na jej odpowiedź Frances dalej ciągnęła lekcję. A choć młodej Blythe ze względu na późną porę zaczęły powoli zamykać się oczy, cierpliwie słuchała dalej, notując w myślach każdą nową i przydatną informację.
W końcu jednak ich lekcja dobiegła końca. Angelica wyniosła z niej naprawdę sporo. Pomogła nauczycielce pozbierać wszystkie rozłożone rzeczy i skierowała się w stronę domu. Noc była jeszcze młoda i jasna, ćwierćwila była mimo to już trochę zmęczona i wolałaby odpocząć od nauki. Zjawisko, które zaobserwowała, przywołało nie tylko wiele dobrych, ale i złych wspomnień, z którymi preferowałaby się już dzisiaj nie mocować.

[z/t]




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Jezioro Magicznej Sasanki - Page 3 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]23.03.21 14:54
28 października 1957 r.

Bimber był ciekawski. Płochliwy i zarazem ciekawski. Gdy tylko otwierała się klatka, zerkał ostrożnie i nie wybiegał tak szybko, jak pozostali. Po kilku wspólnych tygodniach nie uszło jej uwadze, że wolał czasami przesiadywać z pyskiem przylepionym do szyby, z kuprem wygodnie usadzonym na parapecie. Przyglądała się temu wtedy z wyraźną wątpliwością. Kiedy pozostałe dwa niuchacze fruwały jak oszalałe, maluch, który wyraźnie też czegoś chciał, zerkał na Philippę nieśmiało i trzymał się tych kilku monet. Wciśnięte w kieszonkę na brzuchu pobrzękiwały czasami, skupiając na sobie jej spojrzenie. Lubił się też tulić, rzadziej od pozostałych miewał napady szaleńczego pościgu za błyskotką. Kiedy stygła poranna kawa, kiedy w przeciągu powiewały strony porzuconego na stoliku przestarzałego wydania Czarownicy,  okazywało się, że czesała w łazience malutkim grzebykiem grzbiet stalowoszarego skurczybyka, a ten mruczał rozkosznie. Lubił to. Naprawdę to lubił. Drewniane zęby łapały potężne kulki futerka, a umywalka stawała się coraz bardziej puchata. Moss, która odkrywała w sobie niespotykane instynkty wobec tych stworzeń, uznała, że musi coś dla niego zrobić. Jako najmłodszy z całej trójki wyraźnie potrzebował innej uwagi, w znacznie większej ilości. Przyszykowała się więc do wyjścia i zgarnęła cwaniaczka tak, by wygodnie usnął na dnie magicznej torby. Szyję owinęła niedbale szalem, a cienki płaszcz pozostał niezapięty, kiedy wychodziła z ponurej klatki schodowej. Po własnym porcie nigdy nie bała się wędrować, ale czasy były zdradliwe, więc nie pozwalała sobie na przedłużającą się zadumę. W kieszeni okrycia trzymała garść całkiem kuszących skarbów, które pomogą im w dzisiejszym zajęciu. To musiało być miejsce, w którym nie będzie ani jednego mugola.. Skrzywiła usta, łapiąc szybko i dość brutalnie, że przecież dziś taki był cały Londyn. Oczyszczony. Pociągneła za lok, który wysunął się z wiązania szalika i przyspieszyła kroku. Powiewało, ale słońca wabiło przelotnymi iskrami ciepła.
Gdy wkroczyła na opustoszałe uliczki przedmieść stolicy, kolejny raz ujrzeć mogła, jak bardzo miasto było wysiedlone, jak życie poznikało z najbardziej ruchliwego zakątka kraju. Nie było pisków dzieci, nie było pojazdów. Cisza przerywana świstem wiatru i podejrzanymi krokami, do których zdążyła się już przyzwyczaić. Skradali się, by nie wpaść lub skradali się, by kogoś złapać. Tajemnica popędzała tajemnicę, choć zdawało się, że miasto, które ogłosiło się królestwem wielkiego ministra, stało się jednomyślne i podporządkowane. Uśmiechnęła się na tę myśl, bo dobrze wiedziała, że potrzeba czegoś więcej niż kilku miesięcy zastraszania i natarczywych patroli czy nowego zarządcy w porcie. Głód i nędza zmuszały ludzi do wyborów często niezgodnych z ich sumieniem, wielu walczyło o przetrwanie, ale Moss ufała, że nadejdzie w końcu dzień sądu.
Trawa wokół jeziora była wilgotna, oklapnięta, poprószona dość obficie kruszącymi się pod naciskiem buta liśćmi. Kręcili się tu ludzie, magiczny spacerowicze, koneserzy złotoczerwonych widoków natury. Wyjęła z torby małego śpiocha i wcisnęła go nieco za materiał rozpiętego płaszcza, blisko piersi. Przeszła kawałek nad brzegiem, oswajając tym samym niuchacza z nowym otoczeniem. Z oddali dochodziły różne głosy. Zerknęła na przejrzystą, idealną wodę w jeziorze. Magia opiekowała się tym miejscem. Bimber kwiknął nieco niemrawo przy jej szyi. Zerknęła na niego z góry i lekko pogłaskała. Więc to już pora? Przykucnęła i ułożyła na trawie monetę, lekko okryła ją liśćmi. Pozostali spacerowicze zdawali się pozostawać w bezpiecznej odległości. Odeszła kawałek i wypuściła ostrożnie niuchacza na trawę. Zerknął na nią, a potem na trawę. Przez chwilę chyba nie wiedział, co robić. – No dalej, ruszaj. Znajdź ją, Bimber – mówiła spokojnie i lekko zmrużyła oczy. Gdy zaś wystrzelił przed siebie, okazało się, że w otoczeniu znajdowała się błyskotka o wiele bardziej kusząca od galeona. Przebiegł przez wiele metrów, by dotrzeć do mężczyzny  i wspiąć się po jego ciele. Cholera. Natychmiast pobiegła w tamtą stronę.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]24.03.21 15:31
Październik był burzliwym dla niego miesiącem. Dużo się działo, wiele rozmów odbyła, a jeszcze więcej było przed nim. Zaangażował się mocniej w wojnę, stanął po stronie rebeliantów. Uznał, że neutralność nie leży w jego naturze, a ta wołała o sprawiedliwość. Nie mógł znieść tego całego bełkotu jak to Londyn jest czysty i piękny. Był brutalny i smętny. Niczym nie przypominał radosnego miasta i dziw go brał, ze państwa ościenne zupełnie nie reagują na to co się dzieje na wyspach. Pamiętał szczątkowo z historii jeszcze w szkole mugolskiej, że na Anglię mało kto zwracał uwagę. Dopiero wojna mugolska sporo zmieniła. Nie wiedział jednak co się dzieje w innych krajach. Czy tam też doszły idee Czarnego Pana, wielkiego czarnoksiężnika, który wielkość zdobył tylko dlatego, że mordował niewinnych. Nie widział w tym człowieku nic wielkiego, jedynie kanalię. Nie wiedział o nim nic, ale to nie stanowiło problemu tym aby go nienawidzić.
Liczył jednak na to, że pewnego dnia ten kolos na glinianych nogach padnie. Miał tylko nadzieję, że wygrani nie popełnią błędów przegranych. Jeden terror zastąpiony innym, to była najgorsza z możliwych wizji. Ale ci po drugiej stronie, pogardliwie nazywani – rebeliantami, mieli sumienie. Nie oceniali po pochodzeniu, nie patrzyli na urodzenie, a na czyny. To one świadczyły o człowieku. Minister Magii, był ministrem garstki ludzi rządnych krwi i bezwzględnego posłuszeństwa. Zwykli ludzie cierpieli i zwyczajnie nie mieli sił ani odwagi aby się przeciwstawić i nie winił ich za to. Strach potrafi zakuć kajdany będąc jednocześnie złym doradcą.
Kiedy dotarł do jeziora Sasanki przystanął na brzegu w zakątku gdzie mało kto przychodził. Zresztą kto dzisiaj miał czas na spacery? Na beztroskę? On przyszedł aby zebrać myśli i zastanowić się nad tym co zamierza robić dalej. Musiał być sprytny i ostrożny, Anthony w swojej rozmowie chyba podkreślił to z cztery razy, a potem powtórzył jeszcze dwa. Doskonale wiedział o co mu chodzi, nie mogli pozwolić sobie na straty. Należało wrócić do portu, poszukać lokacji dla Szmidta jak najszybciej i jednocześnie się nie zdradzić. Ryzykował wiele, bardzo dużo, ale to ryzyko warto było podjąć.
Przechadzając się niespiesznie wzdłuż brzegu jeziora w dłoni bawił się małą, złotą płytką, z dziwnymi wzorami, którą przywiózł z jednej ze swoich wypraw. Nie miał pojęcia, że stała się celem małego zwierzątka, które właśnie czmychnęło swojej opiekunce i biegło w jego stronę. Bimber dopadł do mężczyzny koło trzydziestki, z burzą ciemnych włosów na głowie, niebieskimi oczami, ubranego w trencz oraz owiniętym wokół szyi puchońskim szalikiem, z którego ubiła się naśmiewać Despenser. Poczuł szarpnięcie w okolicach nogawki, ale nim spojrzał na swoje nogi mały niuchacz był na jego plecach.
-Co do Merlina? – Zapytał sam siebie zaskoczony tym, że c o ś przerwało mu rozmyślania. Wtedy dojrzał biegnącą w jego stronę kobietę. Co tym razem? Jaka katastrofa się wydarzyła?
W tym momencie na ramieniu miał Bimbra, który czarnymi oczkami jak paciorki wpatrywał się w złotą płytkę w dłoni Greya.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Jezioro Magicznej Sasanki [odnośnik]05.04.21 23:22
Do niedawna sądziła, że nie istniały sprawy, które mogły aż tak odciągnąć ją od tej wojny, od nowych porządków panujących w porcie, od nietypowego, niespodziewanego oddania mieszkańców Londynu ostrej władzy, ideom czystej krwi, poglądom, które pozwalały przebywać na terenie stolicy wyłącznie czarodziejom, umysłom, które skazywały na zagładę pozamagicznych. Zamknięte mury miasta stały się chłodne i elitarne, a pośrodku tej wyjątkowości, między zdobnymi alejami i dumą czarodziejskiej społeczności istniał ten bury port ze śmierdzącymi dokami i mętnymi taśmami zwodniczej Tamizy. Tam była zatrzaśnięta, tam kończył się i zaczynał jej dzień i tam też odnajdywała solidarne dusze, przywiązane do charakterystycznej dzielnicy, niezbyt zadowolone z sytuacji, marzące czasami o naprawdę dalekich oceanach. Między barowymi stołkami byli także ci drudzy, mniej przyjaźni. Ostrym wąsem kreślili w powietrzu groźby, pięścią przybijali słabeuszy do chodników i ścian – rozróżniali tych godnych i niegodnych. Życie portu toczyło się dalej, statki wpływały i odpływały, choć było ich znacznie mniej, a umieszczone na nich towary nie zachęcały już tak jak kiedyś. Coś tu umierało, coś tu się zmieniało, oddech konfliktu, świeżych zasad nowego zarządcy i głodu wyraźnie malował się na twarzach tutejszych sierot. Bolał ją ten widok, ta inność, zdradliwość dobrze oswojonych ulic, ale od kilku dni myślami błądziła gdzieś ponad pomazane kominy fabryk, gdzieś wyżej niż te dachy wysokich kamienic. Dlatego poszukiwała innych miejsc, dlatego wypełzała z nory, dlatego obejmowała uwagą wszystko, byleby nie siebie. Prosta codzienność, nieproste rozwiązania, a Bimber sam wyprowadził ją w dzikość, rozjeżył i tak już roztańczone myśli. Nie zdążyła zaciąć się w czasie i przestrzeni, wyjść daleko za ciało. Nie zdążyła, ale nie po to tutaj przyszła. Przecież mieli ćwiczyć.
Wracaj tu, wymówiła w myśli, a zajadła mina malowała na twarzy pewien rodzaj udręki, pewną obietnicę złośliwości. One nigdy jej nie zawodziły, małe kudłate potworki, słodkie, niedocenione bestie. Zapach błyskotki sprawiał, że cała ich miłość rozpływała się natychmiast. Sensem stawało się złoto, każda drobina błysku i tajemnica bogactwa. Musiały ją dostać w łapki. Nie musiała biec daleko. Stworzenie wygodnie ulokowało się na mężczyźnie. Uniosła wyżej brew, a dłonie wbiła w talię, przyjmując oskarżycielską, nieco oceniającą postawę. Patrzyła jednak nie na nieznajomego, ale na zwierzę, któremu aż ślina pociekła po brodzie na widok okrągłego kawałka złota. Pazurek wczepił się trochę za mocno w ubranie, a druga łapa wysunęła się ostrożnie w stronę monety, choć na pierwszy rzut oka było już widać, że ten dystans jest za długi dla tak krótkiej kończyny. Co to jednak dla stworzenia, które potrafiło wyszarpać koronę z królewskiego sejfu?
– Tylko spróbuj
wymówiła do stworzenia, a jej ostre spojrzenie stało się tak naganne. – Zaraz go zabiorę – odpowiedziała mężczyźnie, choć nie spuściła oka z niuchacza, wiedząc dobrze, że jedna sekunda nieuwagi i cały plan na marne. – Zostaw pana, Bimber, ale już. Złaź, dam ci coś smacznego – mówiła dalej, skupiona, choć ton po drodze stał się jednak bardziej miękki. Włożyła dłoń do kieszeni, a tam coś zaszeleściło. Była to co prawda mała podpucha, ale przez te wspólne miesiące nauczyła się już, jak należy działać, jak wzniecać pokusę u tych małych poszukiwaczy przygód.

Co zrobi niuchacz?
1 – niuchacz ma Philippę w nosie, skacze, a w locie drapie policzek Herberta. Ostatecznie ląduje z łapami na jego monecie i ją mu podstępnie wykrada
2 – niuchacz nie jest przekonany, wyraźnie się waha i potrzebuje dodatkowej zachęty
3 – niuchacz posłusznie, choć z oporem, złazi z Herberta i wspina się do kieszeni Philippy. Tam wciska swój kuperek i znika, by zbadać potencjalne skarby
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Jezioro Magicznej Sasanki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach