Wydarzenia


Ekipa forum
Wagon Marcela
AutorWiadomość
Wagon Marcela [odnośnik]26.01.22 23:00
First topic message reminder :

Wagon Marcela
Arena Carringtonów



I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wagon Marcela - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta http://morsmordre.forumpolish.com/f5-powiazania http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wagon Marcela [odnośnik]26.07.22 14:10
Rozumiał. Marcel mógł dostrzec iskry w jego oczach; James widział jak Steff ochoczo kiwał głową. Odwzajemnił uśmiech, szczerze wierząc, że pióro tli się ciepłem, że Feniks nad nimi czuwał. Potrzebował tej wiary, a może zawsze miał żywą wyobraźnię - ale zarazem widział jak łzy Feniksa przywracają życie Tonksowi, słyszał opowieść Marcela o cudownym ocaleniu z wagonu. Wierzył Marcelowi, wierzył Zakonowi, nie potrzebując więcej dowodów. Zawsze był romantykiem, zawsze wierzył, że dobro zwycięża, jako dziecko i nastolatek nie doświadczy nigdy takich trudności jak James i Marcel. Dopiero wojna zachwiała jego światem, a gdyby nie miał w co wierzyć - pewnie by się rozsypał.
-Ono jest ciepłem i rozgrzewa też serce. - szepnął, uśmiechając się do Marcela i nie przejmując się tym, jak brzmi. Naiwnie wierzył, że Jim też podziela ich zachwyt.
-Czyli ta karta może - być warta fortunę? - zainteresował się, nie zbierał Czekoladowych Żab z równą pasją jak przyjaciele, ale chyba rozumiał, jak do jej wartości kolekcjonerskiej podeszłyby gobliny. Poczekać aż wycofają ją ze sprzedaży, poczekać do końca wojny, wtedy sprzedać, jak najdrożej. Urwał jednak wpół słowa, spoglądając na Ministra - w sprzedaniu jego było coś niewłaściwego. -być bezcenna? - dobrał ostrożniej słowa, bezcenna, a więc nie na sprzedaż, więcej niż droga.
-Masz jakieś bezpieczne miejsce, dla nich? - zainteresował się, spoglądając na kartę i pióro. -Mogę ci pomóc, jeśli nie. Lepkie ręce czy coś. - w pracy non stop myślał w jaki wyrafinowany sposób zabezpieczyć skrytki wybrednych klientów, trudno było mu wyłączyć ten instynkt przy Marcelu i jego bezcennych znaleziskach.
Ale był temat zdolny rozproszyć Steffena nawet od pułapek, nawet od arcyciekawych plotek o Roselyn (mieszkała bez ślubu z profesorem?!) i groźnej siostrze Kerrie. Harold Longbottom. Wyprostował się i cały aż pojaśniał, ale taktownie wstrzymał się z mówieniem dopóki nie odezwał się Marcel - byli w jego domu (wagonie...), to on miał dziś trudny dzień, a żona ostatnio wytknęła Steffenowi, że często przegaduje innych i starał się nad tym pracować. Wyciągnął z ciekawością szyję, dostrzegł litery sława cię wyprzedza i poczułby przelotną zazdrość gdyby nie pamięć, że sam opisywał przecież Billy'emu swoje misje z Marcelem - i przekonanie, że Minister ceni ich wszystkich.
-Wow... to też jest bezcenne. - skomentował cicho list z pochwałami od Ministra, z wrażenia zapominając nawet, jak jest niebezpieczne. Poczuł na sobie pytające spojrzenie Marcela i spojrzał najpierw na niego, potem na Jima, uśmiechając się jeszcze promienniej niż wtedy gdy raz spytali go o runy (potem jakoś przestali).
-Jest... jak ojciec, którego chciałbyś mieć, chociaż ja bardzo kocham swojego tatę, więc może jak ojciec chrzestny, którego chciałbyś mieć. - zaczął z patosem, choć po drodze nieco się zaplątał, uświadamiając sobie, że nieświadomie stawia Harolda ponad własnego ojca. Właściwie zrobił to całkiem świadomie - pozostał tutaj, w Anglii, gdy zmartwieni rodzice siedzieli za granicą - ale wygodnie postanowił o tym nie myśleć. -Ale zarazem jak... jak król, jak bohater, o których czyta się w książkach. - dodał od razu, przypominając sobie groźny wzrok Ministra, jego majestatyczny krok w Oazie, oraz to niesamowite uczucie, gdy... -Dwa razy na mnie spojrzał - wtedy, w Oazie, gdy wybrał go do misji ratunkowej dla Gabriela Tonksa; i oczywiście na spotkaniu Zakonu. Wtedy może spoglądał na niego częściej, ale raz prosto w oczy, a przynajmniej tak Steffen go zapamiętał. -W sensie, nie tylko spojrzał, ale wiecie, spojrzał, tak jakby zaglądał mi prosto w duszę. Jakby widział wszystkie moje słabości - zarumienił się lekko, do dziś pamiętając reprymendę za wpadkę z "Prorokiem", chciał się wtedy spalić ze skruchy i wstydu i Marcel pewnie doskonale o tym wie, ale Jimowi jakoś wolał się tym nie chwalić -ale jakby pomimo nich widział też wszystkie moje mocne strony, nawet te, których sam nie jestem świadom, jakby chciał dać mi szansę. Zresztą, dwa razy mi ją dał. To dzięki niemu pracuję w Gringottcie, odważyłem się znowu iść na egzamin tylko dlatego, że on we mnie uwierzył. - Minister prawdopodobnie pozostawał tego nieświadomy, ale Steffen nigdy nie zapomni tamtego dnia - gdy Harold Longbottom dostojnie (ale szybko) kroczył w Oazie, gdy wyznaczył go do ryzykownego włamania w jego obecnym miejscu pracy, nieświadomie podarowując mu zarówno doświadczenie jak i pewność siebie potrzebne do zaimponowania goblinom. -A potem, na spotkaniu Zakonu... czułem się tak, jakbym spotkał mądrego wieszcza, albo Merlina. Zrobiłem wtedy błąd, i oczywiście mi go wytknął - a jednak się przyznał, ale ogólnikowo - -ale wiecie, nie tak boleśnie wytknął jak profesor Sykes pomyłki w runach - nie wiedzieli, bo nie chodzili na runy -tylko tak produktywnie, dał mi kolejne zadanie do wykonania, i był taki... surowy, ale sprawiedliwy! Widać, że to potężny czarodziej, ale przede wszystkim to dobry człowiek. - stwierdził z zapalczywym przekonaniem, całkowicie nieświadom trudnych decyzji podejmowanych w Biurze Aurorów ani surowej sprawiedliwości - gdy Harold był Ministrem, nie interesował się tym, co o nim mówiono. Brutalnych kulisów wojny był świadom, ale szczerze wierzył, że każda decyzja Harolda jest słuszna. Był dwudziestodwuletnim chłopakiem potrzebującym męskiego wzorca, a Minister Longbottom zdawał się niedoścignionym ideałem. -Słyszeliście - że Ministerstwo zabiło całą jego rodzinę, że przeżył - nie był pewien ile, ale dużo -kilkadziesiąt zamachów na swoje życie? Jakbyście go spotkali, to nie martwcie się tym, że wydaje się... zimny, on chyba nie może się uśmiechać. Jakby zabili moją rodzinę to pewnie też bym nie mógł. Myślę, że jest bardzo samotny, bardzo niezrozumiany, ale bardzo szlachetny i że teraz to my, jego wojsko, jesteśmy jego rodziną. A wrogowie się go boją i dobrze. - zakończył wreszcie, aż zarumieniony z emocji. Przy każdym spotkaniu z Haroldem był zestresowany, zapamiętał go zatem właśnie tak, jak ideał utkany po części z faktów, po części z własnego idealizmu.
Po tym, jak opisał kolegom Harolda, sprzątanie wydawało się zbyt prozaicznym tematem, by Steff w pełni zszedł na ziemię - w domu czekała na niego żona, pewnie powinien już wracać, ale wzięty z zaskoczenia chętnie skinął głową.
-Jasne! Pomogę. - zadeklarował i dopiero wtedy dotarło do niego, że chyba właśnie zobowiązał się do zbierania papierków z widowni. No nic, zgodziłby się chyba nawet wtedy, gdyby zachował czujność - Marcel potrzebował dziś towarzystwa, miał ciężki dzień.
-Jutro przyjdę do domu. - obiecał Jimowi, Sheila też pewnie będzie na niego czekać.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t7411-xoxo-gossip-boy https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Wagon Marcela [odnośnik]26.07.22 14:58
W pierwszej chwili przyjął zachwyty chłopaków z lekkim rozbawieniem. Zabawne wydało mu się, że z takim namaszczeniem i oddaniem wielbią pióro, nawet jeśli to był feniks. Czy naprawdę istniał? Podobnie ze sceptycyzmem podszedł do słów na temat całego tego Longbottoma. Kiedy był ministrem wydawał mu się zwykłym czarodziejem, praktycznie przegapił jego rządy, mając inne zmartwienia na głowie, ale to z jakim oddaniem do niego podchodzili czyniło go niemalże ikoną. Najpotężniejszym czarodziejem jakiego znali. Ale chłopaki nie żartowali, a to co mówił to były dowcipy na rozładowanie napięcia. Oni naprawdę wierzyli w tego człowieka. Spoważniał więc momentalnie, nie umiejąc wyśmiać tego, co naprawdę czuli, byli przyjaciółmi. Spojrzał na list, przeczytał jego treść, ale dopiero słowa Steffena rozjaśniły mu wagę pergaminu, który miał w dłoni. Longbottom do niedawna był dla niego jednym z terrorystów, wywrotowców. Poszukiwanym i niebezpiecznym czarodziejem, który ciągnął za sobą rebelię. Chciał się trzymać z dala od jednych i drugich — od rządzących i tych, którzy rządzącym się sprzeciwiali. Ale teraz już nie mógł. Teraz zgodził się pomóc.
— Podziwia cię — mruknął, spoglądając na Sallowa i oddając mu list. Człowiek, którego podziwiał Marcel napisał mu słowa uznania. To musiało być dla niego ważne. Mamiące? Ile w tym było manipulacji? Jak bardzo wykorzystywał pozycję, by wizją bohatera, ojca, króla zmusić złamanych ludzi, by za nim podążali, a ile w tym było prawdy i wielkości? Głęboka i obszerna charakterystyka Steffena zaprowadziła go od rebelianta do władcy jakiego pragnęli, aż po zwyczajnego człowieka, który mógł być tak samo osamotniony, zniszczony i skrzywdzony przez zło. Nie miał pojęcia, ale mimo sceptycyzmowi jaki posiadał i jakim darzył przywódcę rebelii, nie potrafił chłodno odeprzeć słów przyjaciół; ich nastrój naturalne mu się udzielał. Wierzył im. I w nich. Odkąd ich poznał. Milczał, nie wiedząc, co powiedzieć i czując, że każde słowo popsuje ten dziwny nastrój. A wszyscy chyba mieli sporo do przemyślenia.
— Okej — przytaknął w końcu, mijając chłopaków w kilku krokach i zatrzymał się przy wyjściu z wagonu. — Jakby co to... wiecie — rzucił, nieba luźno, ale słowom towarzyszyło głębokie napięcie. — Narazie — pożegnał się i zeskoczył na ziemię. Chłód otulił go szczelnie.

| zt Jim


Czas także ulega potknięciom i wypadkom
i dlatego może się rozbić i zostawić
w jednym pokoju ułamek swojej wieczności.
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
How do you love?

Like a fist. Like a knife.
But I want to be more like a weed,
a small frog trembling in air.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 28
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t9300-skrzypek-na-dachu https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Wagon Marcela [odnośnik]26.07.22 16:28
- Pewnie. Tu są bezpieczne - rzucił, nie do końca będąc pewnym, co Steffen miał na mysli, mówiąc o lepkich rekach, ale wolał nie wnikać, bo znowu zacznie się cieszyć, że jest złodziejem. Wrzucił wszystko z powrotem do szafki, dbając o to, by karta i list znalazły się głęboko pod jego rzeczami. Słuchał Steffena z uwagą, z uśmiechem; nie był wcale szczęśliwy, wszystko, co wydarzyło się ostatnio, kładło się cieniem na wszystkim. Ale to właśnie w tym, w złocistym piórze i odległej sylwetce dzielnego aurora, szukał pocieszenia. Po części dlatego, że tylko to mu pozostało. Nieco sposępniał, kiedy Steffen wspomniał o zabijaniu rodziny. On swojej tez nie miał. Czy to sprawiało, że Harold Longbottom był jeszcze bliższy jego sercu? Czy Zakon Feniksa mógłby się stać jego rodziną? Nikt go tam tak nie traktował, przeważnie nim pomiatali, bo tez niewiele znaczył. Może kiedyś, kiedy zdoła udowodnić swoją wartość - i oni w niego uwierzą?
Pewnie już nie, Skamander sądził, że nie potrafił zadbać o Celine. I miał rację, tylko przypadek sprawił, że dowiedział się o listach Thomasa. Tylko to, że Samuel mu o nich powiedział. A przecież Thomas mógł napisać do każdego.
- Sześćdziesiąt cztery - podpowiedział Steffenowi, kiedy zastanawiał się, ile popełniono zamachów na Longbottoma. Ta informacja znajdowała się na spodzie jego karty Czekoladowej Żaby, znał ją na pamięć. Obraz rysowany słowami Steffena sprawiał, że chciał go poznać jeszcze bardziej. Usmiechnął się, kiedy James powiedział, że go podziwia. To słowo wydało mu się zbyt duże, ale list wykazywał uznanie. Za wszystko, co zrobił. Był z tego bardzo dumny.
- Trzymaj się - rzucił, kiedy James opuszczał wagon. Steffen mial go jutro odwiedzić, coś zakuło go boleśnie, ale nie dał tego po sobie poznać. - Też lecimy. Chodź, pokażę co i jak - we dwóch sprzątanie na pewno pójdzie im znacznie szybciej.

/zt steff i marcel


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
jesteśmy ziemią.
skrwawionym brukiem.
jesteśmy piachem
spod waszych stóp
OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 40
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t8835-marcelius-sallow#263320 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Wagon Marcela
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach