Wydarzenia


Ekipa forum
Zagajnik
AutorWiadomość
Zagajnik [odnośnik]24.10.15 23:25
First topic message reminder :

Zagajnik

Nieopodal gęstej kniei, gdzie można spotkać niezwykłej urody kwiaty i magiczne stworzenia znajduje się niewielki zagajnik z wciąż młodymi, zaledwie kilkuletnimi drzewami, głównie brzozami i jesionami. Nie jest gęsty, więc nie ma mowy o zgubieniu się pomiędzy pniami. W jego centralnej części znajduje się niewielka polana otoczona przez krzaki dzikiej róży i jeżyny, które można zbierać o tej porze roku, by nacieszyć się ich smakiem.  


Arena

Nieodłącznym elementem święta Lughnasadh pozostawała wszechstronna rywalizacja sportowa. Na Arenie czarodzieje zmagali się z różnego rodzaju fizycznymi konkurencjami, uprawiane były zapasy, w których prym wiódł jeden z potężnie zbudowanych lordów Macmillanów, przygotowywano aetonany na tradycyjny wyścig pod Durdle Door, urządzono sparingi Quidditcha, popisywano się męstwem i fizyczną sprawnością. W zdrowym ciele zdrowy duch, dało się słyszeć co jakiś czas z ust naganiaczy widowni. Na nieco chwiejnych drewnianych trybunach mogło się zmieścić kilkadziesiąt czarodziejów - był z nich doskonały widok na większość odbywających się na Arenie dyscyplin. Udeptane, wysuszone magią błoto stanowiło stabilne, miękkie i bezpieczne podłoże dla zmagań.

Aby przystąpić do jakichkolwiek zmagań wystarczy zgłosić taki zamiar jednemu z czarodziejów pilnujących w pobliżu porządku. Należy wówczas napisać posta, w którym postać deklaruje taką chęć jeszcze bez jakiegokolwiek rzutu kością (aby możliwe było zawarcie zakładu przez jakiegokolwiek gracza).


Wyścigi
Wyścigi:

Wspinaczka
Wspinaczka:

Zapasy kornwalijskie
Zapasy kornwalijskie:

Siłowanie na rękę
Siłowanie na rękę:


Zakłady
Przy Arenie nieprzerwanie kręci się cwaniakowany półgoblin w połatanym cylindrze, który chętnie przyjmuje zakłady na każdego przystępującego do zmagań zawodnika. Pykając pachnącą ziołami fajkę inkasuje kolejne monety, z uśmieszkiem śledząc kolejne zmagania. Czasem można go znaleźć opartego biodrem o zagrodę lub ścianę trybun, innym razem przesiadywał na jednej z pobliskich ław, przecierając leniwie nieco wyszczerbionego na krańcach monokla. Do pasa przytroczonych miał kilka sakiewek, można było tylko podejrzewać, że wypełnione były złotem.

Aby postawić kwotę na konkretnego zawodnika należy napisać w temacie posta w momencie, w którym przystępuje on do zmagań (sam napisze wiadomość, w której deklaruje przystąpienie do zmagań). Można założyć pieniądze zarówno na jego wygraną, jak i przegraną. W przypadku trafienia końcowego wyniku postać zyskuje dwukrotność założonej kwoty. W przypadku postawienia na niewłaściwy wynik postać traci swoje pieniądze.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 30 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.23 23:58
- Kim jest Percy? - zapytałam jej, domyśliłam się, że tym wielkoludem o którym mówił Marcel. - Chłopaki nie rozumieją, czemu poszłaś z nim. - powiedziałam jej zgodnie z prawdą. - Marcel cię szukał i starał się obronić i sądzę, że poczuł się odrzucony chyba. Leczyłam mu nos po wszystkim. - wyjaśniałam dalej. - Nie wybrałaś źle, Cellie. Wybrałaś w zgodzie ze sobą, ale to o czym zawsze pamiętać musimy - jak wuja gada - że inni też właśnie w taki działają sposób. A pokazać mu się moja nimfo powinnaś tak, jak się staje przed przyjacielem. - decydowałam i opiniowałam łagodnie. - Jeśli nie pozna ktoś twojego punktu widzenia i czucia ma tylko swój. Ja też się martwiłam Cellie. A wczorajszy dzień to w ogóle pełen był katastrof. Jim posprzeczał się z Eve tak poważnie. Zarządzili tą swoją noc bez dziewczyn.- wywróciłam oczami, ale gest pozostał niewidoczny dla niej. - Jest. - zgodziłam się potakując lekko głową. Bo był - wiedziałam i widziałam to. - Ale to nie znaczy, że nie ma rzeczy których się obawia. - zaśmiałam się łagodnie. - Nie zapadniesz się na pewno. Milion razy o tym marzyłam walcząc ze wstydem którego sama sobie narobiłam. I choć bardzo chciałam i prosiłam ziemia nigdy się nie rozstąpiła by mnie pochłonąć. I wiesz co ci powiem, trzeba go po prostu przełknąć i brodę wysoko trzymać a potem to co wielkie było nagle mniejsze się okazuje. Nie sądzisz że warto zawalczyć jeszcze o waszą przyjaźń? - zapytałam jej. Zapomniałam trochę, że Celine nie było na plaży. - Pokłócili się. Właściwie to pobili. Pożarli. Krzyczeli dużo. Jim mówił słowa, którym nie mogę przytaknąć, nawet mimo tego że wiem, że sam jest zraniony i robił to dla Marcela, próbowaliśmy ich rozdzielać, Ania w nos dostała, Steffen też. A potem sprawy wymknęły się spod kontroli. Złość ogarnęła ich całkiem, Jim się utopił, znaczy Marcel go podtopił, ale go uratowaliśmy. Wszyscy żyją. - zreferowałam krótko. Włosy nadal miałam mokre. - Teraz tak myślę, że Marcel mówił coś, że chciał żebyś miała życie lepsze, albo bezpiecznie. Może dlatego ci nie powiedział, bo sam nie widzi swojej własnej wartości. Oboje mają z tym problem. I Marcel i Jim. Lidka przetrąciła Marcelowi szczęke, a potem kiedy myślała… kiedy myślała że Jim no wiesz, miała atak paniki. Tyle się wydarzyło w tak krótkiej chwili, że mówię o tym, a wtedy zdawało się to dziać tak szybko i wolno jednocześnie. Nie bierz tej winy na siebie tylko, Celine. Dlatego musicie ze sobą porozmawiać moim zdaniem. Wyjaśnić to, co myśleliście że między wierszami wybrzmiewa dobrze. Nie mówię, że dziś. Ale rozmowa, nawet kłótnia - jak mama moja mówiła - oczyszcza i z ramion ściąga.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Zagajnik [odnośnik]03.11.23 23:59
- Pamiętasz jak mówiłam ci o człowieku, którego uratował Elric? Tym, który pomógł mi z ogrodem, uprzątnął go, zajął się naprawami, i którego los tak doświadczył? To Percy - odpowiedziała bez zawahania, nie dopowiadając jednak wszystkiego, całego spektrum emocji i przeżyć okalających teraz jego osobę, wcześniej kojarzoną ze współczuciem i opieką, dziś... Dziś z czym? - Dziękuję - odpowiedziała na wspomnienie wyleczonego nosa, jednocześnie chwytając najbliższą dłoń Neali we własne. Na nią zawsze mogli liczyć, zawsze była tam, gdzie pomoc akurat była potrzebna. Jak dzisiaj. Tutaj. Choć zwykle to nie do niej Celine zwracała się z prośbą o wsparcie, gdy duszę rozrywano w niej na tak wiele strzępów, to odnalazła ją w leśnych głębinach i służyła głosem rozsądku, wysuwając z płuc półwili długie westchnienie, niepewne, zakłopotane i zlęknione. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie wyobrażała sobie ponownego spotkania z Marcelem, nie po tym, co usłyszała; nie mogłaby udawać, że do niczego nie doszło. Czy on chciałby z nią rozmawiać? Dziś nawet na nią nie patrzył. - Miało być inaczej... - skrzywiła się lekko, Eve i Jim, potem Marcel, mieli cieszyć się latem i korzystać ze słodkiej beztroski. - Oczywiście, och, oczywiście, że warto, ja go wcale nie chcę tracić. Ale czy po tym już go nie straciłam? Skoro tak się porobiło, czy nie będzie mu lepiej beze mnie na horyzoncie? - zastanawiała się lękliwie, by ten lęk za chwilę przerodził się w czyste, obezwładniające przerażenie. Oczy wielkie jak galeony taksowały twarz Neali, jakby mogła wyprosić los, by przyjaciółka stwierdziła, że to żart i nikt nie doznał krzywdy, lecz zamiast tego w epopei bólu pojawiały się nowe postaci i nowe obrażenia i Celine niemal zamroczyło, gdy poderwała się nagle na równe nogi, wplatając palce w srebrne włosy. Leśna ściółka uginała się miękko pod gwałtownym, prędkim krokiem w tę i we w tę. - Oszaleli? Obaj? Przecież to mogło się skończyć tragedią! I jak mam nie brać tego na siebie? Spójrzmy prawdzie w oczy, Nel, Jim nigdy by tego nie powiedział, gdyby Marcel nie był zraniony, a Marcel nie byłby zraniony, gdyby nie ja, głupia, pusta idiotka, która nie potrafi nic zrobić dobrze. Co by było, gdyby Jim utonął? Na ile kawałków roztrzaskałoby się serce Marcela? Przecież on sam rzuciłby się w te fale za nim! - zaszlochała, tak przytłoczona, jak i pełna gniewu na siebie - zawsze rozpadając się zbyt łatwo, spopielając w mgnieniu oka jak ćma, która ufnie wlatywała do ogniska. - Co z Liddy? Z Anne i Steffenem? I co z tobą?


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Zagajnik [odnośnik]04.11.23 0:00
Machnęłam ręką. Nie było za co dziękować przecież. Robiłam co mogłam i co umiałam - dla przyjaciół się tak robiło przecież.
- Tego jak miało a nie jest chyba nie ma co rozliczać. - powiedziałam wzruszając ramionami lekko. Milknąć potem żeby jej wysłuchać a na kolejne słowa i padające pytania odsunęłam się lekko i dałam jej prztyczka w nos. - Widzisz. Już zaczynasz zakładać jak będzie obierając najgorsze tory. A co jeśli nie straciłaś go wcale? Co jeśli może nie będziecie parą - teraz, na razie, nigdy, ale nadal możecie sobie ufać i sobie pomagać? Nie możesz wiedzieć jak mu będzie łatwiej. Ani czy łatwiej, to to czego pragnie w ogóle. Bo może woli trudniej, ale nie tracić z tobą kontaktu przez jeden amabarns. Wiesz ile razy darliśmy się na siebie z Jimem? Albo ile razy kłóciłam się z Brendanem? Z ciocią? - zapytałam jej przekrzywiając lekko głowę. - Nadal są ze mną. Znaczy Brendan no… - odwróciłam spojrzenie na bok. - Ale rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć? Przyjaźń potrafi przejść przez huragan, który można nazwać prawdą, albo raną, albo wyrzutem czy niezrozumieniem, jeśli obie strony otwarte na to są żeby spróbować się zrozumieć. - orzekłam więc, własną prawdą mówiąc. Poderwałam się za nią, łapiąc ją w objęcia. - Jesteś Cellie tylko człowiekiem, wszyscy jesteśmy. Wiem, że się zmartwiłaś, ale nie zgadzam się, żeby się za wszystko całkowicie obwiniła. Czy częścią tego byłaś i jesteś? Tak, nie mam wątpliwości co do tego. Ale czy twoje wybory były złe albo czy mogłaś wybrać inaczej, zrobić lepiej? Nie wiem, ale ja uważam, że nie będą tak długo, jak będziesz pewna że za sercem swoim poszłaś. Nawet jeśli ktoś inny uważać będzie inaczej. Bo na końcu Celine, to z sobą musisz się rozliczyć - nie ze mną, Jimem, Erliciem czy Marcelem. - powiedziałam do niej odsuwając się, łapiąc ją za policzki. - Na to wszystko złożyło się wiele spraw, wiele nieporozumień, Steffen i jego zaklęcia. Zbiegło się ze sobą wszystko i wybuchło. Drżę na myśl, jak się potoczyło, ale ten plaster musieli widocznie dla siebie zerwać, choć ich metod nie pochwalam. Nie znam odpowiedzi na to co by było wiem tylko co jest. Powiedzieli sobie wszystko, co leżało im na sercach i teraz pójdą dalej, razem, jak zawsze. - tego byłam pewna. Ich dusze były bratnie. - Liddy? Powiedziała że wszystkich kocha, Anne naprawiłam nos. Steffen też żyje. Szczęka na miejscu, Jim z oddechem w piersi. Ja? Zmroziło mnie najpierw. Marcel z Anne zaczęli działać szybciej. Zmarłam całkiem, zanim poruszyłam ciałem w ogóle. Trochę jestem zmęczona, ale tylko przeleciałam nad nimi, nic mi się nie stało. Przyszłam sprawdzić czy z twoim sercem w porządku jest. Zaproponować byś wróciła ze mną, ale nie będę naciskać, jeśli nie czujesz się gotowa jeszcze. Tylko Cellie, chciałabym wiedzieć gdzie jesteś i że bezpieczna jesteś też.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Zagajnik [odnośnik]04.11.23 0:01
Jej ramiona opadły, dusza powoli stygła. Łzy przestały cieknąć po policzkach, choć ich ślady wciąż malowały się błyszczącą membraną na zaróżowionej skórze, pod oczami, które nagle wydawały się okrutnie zmęczone. Była zmęczona, chociaż to na nabrzeżu wydarzyło się tyle trudów podszytych gniewem i adrenaliną. - Tak myślisz? - podjęła z nadzieją. Stracić Marcela, młodzieńca, który wydarł ją z wnętrzności blaszanej bestii i zwrócił wolność, a potem odeskortował do bezpiecznych gniazd, ilekroć nad głową znów czaiło się niebezpieczeństwo, zabolałaby potwornie. - Och, gdyby tylko to była prawda... - westchnęła, dziś nie mogąc już utrzymać w dłoniach optymizmu. Wyślizgiwał się jej, uciekał i miała w głowie tylko czarne scenariusze. Jeszcze, bo Neala z uporem i łagodnością jednocześnie wtłaczała jej do myśli to, czego Celine sama nie potrafiła powiedzieć. Skąd taka mądrość w tak młodej istocie? Szamotała się lekko w objęciach przyjaciółki, ciało błagało, by wytrąciła skumulowane emocje ruchem, opierała się więc czułym i przytwierdzającym do rozsądku ramionom jak ptak bijący skrzydłami o kleszcze klatki, dopóki nie zatrzymała się powoli, patrząc na rudowłosą roziskrzonym od paniki spojrzeniem. - Tylko za tym sercem chodzę, gdzie mnie poniesie. Próbuję je dogonić - i co mi z tego? Jedno wielkie nic. Bo ono mnie nie słucha i samo ustala reguły. Idę więc za nim. Idę. Donikąd - wylewała z siebie słowa z goryczą, bo serce od pewnego czasu spoglądało tam, gdzie spoglądać nie powinno, niepokorne i samodzielne, głuche na jej upomnienia, że to, co nowego sobie umyśliła, nigdy nie będzie mieć racji bytu. Serce spojrzało więc na Bena, pozwoliło mu ocieplić i wyzwolić ciało z kajdan, i chociaż nie żałowała wcale, to teraz ta rześka radość uleciała z oddechem. - Jakie zaklęcia? - zamrugała w niezrozumieniu, odetchnąwszy głęboko, kiedy dotknęła jej ulga na wiadomość o pojednaniu Marcela i Jima, prawdziwym i trwałym, pozbawionym pary spuszczonej bójką i wiszącą w powietrzu tragedią. Chłopięce sposoby. Dziwne i niebezpieczne. - Więc między nimi już jest dobrze? - upewniła się ponownie, nie wybaczyłaby sobie, gdyby było inaczej. - Najadłaś się strachu - szepnęła, unosząc dłonie do policzków Neali, tak jak dłonie przyjaciółki spoczywały na jej własnych. - Wszyscy się najedliście, a ten strach znów was nie pokonał. Ale ja... Ja dziś już nie wrócę, Nel. Myślałam, żeby w końcu zapalić gałązkę za tatę, przy tych ogniskach. Wiesz, on zawsze mi powtarzał uważaj na chłopców, Celine, żeby żaden ci w głowie nie zawrócił. Domyślam się co by powiedział, gdyby mnie dziś widział... Jak by zakręcił wąsem i powiedział a nie mówiłem, że będzie nieklawo? Chyba będzie lepiej, jeśli teraz... pobawicie się beze mnie. Nie chciałabym tego robić przy wszystkich. Rozmawiać z Marcelem. I nie chcę udawać, że nie muszę z nim porozmawiać, bo wszystko jest dobrze - westchnęła, opuszczając spojrzenie na ziemię, zieleń skąpaną w miękkich cieniach wieczoru. - Ale ty powinnaś iść. Do nich. Po adrenalinie przychodzi przyjemne zmęczenie, spędzicie miło czas, a ja... sobie poradzę - obiecała cicho. - To znaczy dla mnie więcej niż wiele, że mnie odszukałaś, promyku.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Zagajnik [odnośnik]04.11.23 0:01
Potaknęłam lekko głową. Myślałam tak jak mówiłam, nie ukrywałam tego przed nią i nie starałam się w nią wlewać fałszywej nadziei.
- Myślę, że musisz spotkać się twarzą w twarz z prawdą. A ja będę obok, by cieszyć się jeśli okaże się taka jakiej pragniesz i wspierać, jeśli cię zrani. - zapowiedziałam lojalnie i ze spokojem, choć ja i spokój to może nie do końca tak całkiem. Ale pewna byłam tego, za co obstawałam. - Wcale nie donikąd. - nie zgodziłam się kręcąc głową przecząco. - Może cel jest dalej i jeszcze go nie widzisz po prostu. A czujesz więcej i bardziej bo jesteś przecież artystką. - wyjaśniałam jej wedle własnych myśli i osądów. Wierzyłam w to że Celina była dobra i nie miała na celu krzywdy nikogo. Dobra i w jakiś sposób krucha, trochę jak piękna rzeźba, która może zaraz pęknąć. Nie wiedziałam dlaczego tak mi się wydawało. Ale wiedziałam, że przeszła przez piekło i życie nie było dla niej łatwe. Miała ból, który niosła ze sobą. Na kolejne pytanie pokręciłam głową. - Nie wiem nawet, ale jakoś tak wyszło że mnie i Anne od wody ochroniło, a chłopaków dalej wrzuciło w wodę. - wyjaśniłam marszcząc brwi. - Tak myślę. - bo nie wyglądało na to, żeby było tak tragicznie jak wcześniej. Potknęłam głową raz jeszcze. Najadłam się. - Wystraszyłam się. - powiedziałam odwracając spojrzenie na bok. - Jim zawsze to robi. Wtedy w Brenyn, jak zobaczyłam jak mu te żebra wystają. - pokręciłam głową żeby odgonić łzy. - Myślałam, że umrze, rozumiesz? - szepnęłam do Celine biorąc wdech w płuca. Mimowolnie parsknęłam cicho kiedy to nieklawo padło z jej ust.
- Twój tata musiał być super. - powiedziała, spoglądając znów w niebo, uśmiechając się łagodnie. Potem zamilkłam na chwilę. - Część mnie mówi, żebym próbowała namawiać cię dalej. - przyznałam głośno. - A druga jakoś rozumie. - zastanawiałam się dalej. - Mogę zostać, Cellie. Nie musisz radzić sobie sama. Ale jak moment z tatą chcesz mieć całkowicie dla siebie, to rozumiem. Tylko obiecaj mi, że będziemy w kontakcie. - zapewniłam ją raz jeszcze nienachalnie na jej kolejne słowa unosząc rękę, żeby nią machnąć. - Mówiłam ci, duszą bratnią mi jesteś. Moją przyjaciółką. - powtórzę to tyle raz, aż w końcu całkowitej pewności nabierze.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Zagajnik [odnośnik]04.11.23 0:02
Wzruszenie postawą Neali na moment owinęło się wokół gardła, mogła tylko wtulać się w nią bez słowa i wdychać słony zapach morza zaplątany w wiązkach naturalnego zapachu przyjaciółki. Spotkania z prawdą, konfrontacji, zawsze bała się najbardziej. Zamierała przed nimi i oczekiwała, że świat ruszy dalej, a lęk nigdy nie będzie musiał zetknąć się z potencjalną reakcją, jednak los tak nie działał, zabraniając jej rozmycia się w nicości, gdy najbardziej tego potrzebowała. - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym cię nie poznała - szepnęła wdzięcznie i odchyliła głowę, by spojrzeć na swoją rudzinkę napuchniętymi i zaczerwienionymi oczyma. - To działa w obie strony, Nel, zawsze będzie wzajemne - przypomniała na wszelki wypadek, nie chciała, by Weasley kiedykolwiek o tym zapomniała. By poczuła się samotna i przytłoczona emocjami, z którymi nie miałaby się z kim podzielić - bo miała. - Tak, podobno tak jest. Ale czasem wolałabym wcale nią nie być - westchnęła z goryczą. Po co serce, które tyle przeżywa? Po co wrażliwość szturmowana z każdej strony nowym doznaniem? Zamieniłaby je za stałość i rozwagę, gdyby tylko mogła. Z drugiej strony sama Neala czuła więcej i bardziej, a jednocześnie miała w sobie tyle mądrości, twardo stąpając po ziemi, ach, jak jej tego zazdrościła.
Półwila niewiele rozumiała z opowieści o zaklęciu Steffena, które przynajmniej odciągnęło dziewczęta na brzeg. Ale to, co stało się z chłopcami... Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Jedna wielka fatamorgana, jedno wielkie mamidło abstrakcji. Niedorzeczny scenariusz spisany atramentem ogromnych emocji. - Czy czegoś im nie trzeba? - spytała lękliwie. Mogłaby poszukać wprawniejszego uzdrowiciela i wskazać mu drogę do przyjaciół, nawet gdyby miała pozostać gdzieś w kuluarach, na granicy widoczności, nieobecna i obecna jednocześnie, ciałem i duszą. - Rozumiem - szepnęła, pociągnęła nosem i przyciągnęła przyjaciółkę do siebie, tym razem zamykając ją we własnych ramionach, wciąż lekko drżących. - Ale Jim - on jest uparty. Ma w sobie wolę przetrwania i życia, która nie pozwoli mu ciebie zostawić. Nas wszystkich. Oni... Dziś na pewno wyciągną z tego lekcję. Przestaną ładować się w kłopoty? Nie, ale zawsze będą silni. I zawsze wyjdą z nich z tarczą - odpowiadała płomiennie, pełna przekonania. Doświadczyli wielu krzywd i żadna z nich nie zdołała ich złamać tak, by nie poskładali potem pogruchotanych kości i nie zalizali ran. Wychodzili pobliźnieni i poobijani, ale za każdym razem zwycięscy.
- Był - uśmiechnęła się smutno, przytakując. Najbardziej super, jakiego można było sobie wymarzyć. - Znajdę cię później, dobrze? W namiocie, zahaczę o niego choćby na chwilę, a jeśli się rozminiemy, nadrobimy to o poranku - przyrzekła ciepło, po czym nachyliła się i oparła czoło o czoło Neali, opuszczając powieki. - Ty jesteś słońcem, ja księżycem - nazwała je cicho. Jedna nosiła w swoich włosach płomienie, druga lunarny blask nocy. Dopełniały się nawzajem, uzupełniały puste fragmenty puzzli. - Złączył na zawsze nas los. Na dłużej niż na zawsze - a miłość Neali potrafiła ukoić jej najgorszy strach. Spętana przerażeniem dusza zaczynała stygnąć, łzy zaczynały wysychać. Ból, który dziś poczuła, pozostanie z nią na długo, ale potrafiła już odetchnąć nieco spokojniej, być może zdoła poukładać w głowie każdą drobinę tej pogmatwanej chwili, wyciągnąć wnioski. Spojrzeć na każde wspomnienie z Marcelem i zrozumieć - jak mógł zaprzeczyć jej katastroficznym ocenom i poczuć coś, czego nie powinien, nie do kogoś tak zniszczonego. - Znajdę cię - powtórzyła, nie chcąc zabierać tego wieczoru swojej Jutrzence, która przecież powinna się bawić i cieszyć obecnością przyjaciół, zdrowych i w jednym kawałku. Tata natomiast pomoże Celine to wszystko oswoić, nawet jeśli miał dziś nie pojawić się pośród dymu wznoszącego się do nieba. Musiała zostać z nim sama.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Zagajnik [odnośnik]04.11.23 0:02
- Trudno przewidzieć, pewnie ktoś pocieszałby cię lepiej. - zażartowałam lekko, choć serce miałam ciężkie, bo wcale jej nie było łatwo. Rozumiałam, że nie. - Wiem. - zapewniłam ją. - Już cię zarzucałam sobą, podczas tych niesnasków z Eve. - przypomniałam jej. Bo przecież to nie tak, że nie pomogła mi wcześniej. Była dla mnie i przy mnie kiedy potrzebowałam. Nawet jeśli to nie było łatwe, bo przecież wiedziałam, że lubi Eve. Ja też lubiłam Marcela i też nie chciałam, żeby cierpiał. Ale może wierzyłam, że jeśli powiedzą sobie wszystko, jeśli pozbędą się tego, co niewypowiedziane - może nie od razu, ale z czasem znów będą cieszyć się własną obecnością.
- Wtedy nie tańczyłabyś tak pięknie. - powiedziałam przekrzywiając lekko głowę. - Z sercem zawsze jest ciężej, Celine. - powiedziałam coś, co kiedyś powiedział mi Brendan. - Ale Brendan mówił, że żyć tak trzeba by ze swoim być w zgodzie i jak najmniej ran innym zanieść. Czasem niestety nie wszystko się da. Sama mi pisałaś, o tych ranach i sercach nad którymi panować się nie da i że nic się z tym zrobić czasem nie da. Wtedy co ten list o tym płaczącym dostałam.
- Ah, hm, raczej nie. - zastanowiłam odwracając na chwilę tęczówki. Zamilkłam, słuchając tego co mówiła i wiedziałam, że miałam rację. Ale to nie zmieniało faktu, że serce mi stanęło, ścisnęło się boleśnie na myśl samą że więcej nie zaśmiałby się ze mnie głupkowato. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie taty trochę zazdroszcząc - swojego nie poznałam w ogóle. Spojrzałam znów na blondynkę przez chwilę mierząc ją wzrokiem nie byłam całkowicie przekonana. Ale w końcu potwierdziłam krótkim skinieniem głowy. Nachylenie się Celine było niespotykane. Przymknęłam oczy. Zaśmiałam się lekko cichutko w głowie mi przeszło że słońcem chyba nie do końca, raczej burzą jakąś, ale nie przerwałam jej zamiast tego oplatając dłonie wokół niej. - Na dłużej z pewnością. - zgodziłam się przed odsunięciem składając jej całusa na policzku. - Pożałujesz tego, jak będę gadać swoje zdania i nie popierać twoich. - zapowiedziałam jej, chąc trochę rozładować napięcie. - Ale zawsze będę, okej? Nawet wtedy jak zdania różne będą. - zapowiedziałam jej jeszcze. Nie wiedziałam, czy bym tak zrobiła. Bo gdybym uznała że kocham, to powiedziałabym o tym szybko, żeby z głowy mieć, żeby plaster zerwać a potem niech się dzieje co chce. Ale ja, to ja byłam. A może tak mówiłam, bo nie kochałam. Może jakbym to inaczej bym zrobiła. - Znajdź mnie. - zgodziłam się w końcu, łapiąc ją jeszcze za ręce i cofając się kroków kilka. - Przed światem jakby coś, Cellie, przyjemniej się chowa z kimś. - dodałam jeszcze wzruszając ramionami. - Przynajmniej nie jest nudno, co nie? - dodałam jeszcze na koniec. Nadal się martwiłam, ale teraz trochę lżej, na tyle, by Celine rzeczywiście móc puścić samą jeśli chciała na osobności właśnie rozmówić się z tatą.

| zt x2


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Zagajnik [odnośnik]15.11.23 17:54
/z polany dla Just


- Podstawy to właśnie to czego potrzebuje – zaczęła z pewnością w głosie. Na razie nie potrzebowała kompleksowego szkolenia. Tak naprawdę nie wiedziała czy magia transmutacyjna była tym czego Lucinda chciała się nauczyć. Podziwiała efekty rzucanych czarów, ale czy właściwie mogła się w tym odnaleźć? Wiedziała, że w życiu można nauczyć się wszystkiego, ale jeśli pamięć jej nie myli, to w szkole raczej była dość kiepska z tego typu magii. – Wciąż wiem o niej niewiele. Nawet nie wiem czy tego typu magia mi podejdzie, czy uda mi się skupić na tyle by nagiąć rzeczywistość. Wiem, że to nie jest twój konik, ale też powinnaś to ćwiczyć, a przecież można połączyć przyjemne z pożytecznym. – nie chciała oczywiście narzucać się przyjaciółce. Wręcz odwrotnie. Ostatni czas pokazał jej jednak, że za małą wagę przywiązuje do innych ludzi. Do spotkań, rozmów, chociażby listów. Głowa buzowała od nadmiaru planów, ale żaden z nich nie zakładał życia. Podążając jedynie jedną ścieżką zapomniała, że istnieje coś poza nią.
Blondynka skinęła głową całkowicie zgadzając się z Justine. – To przerażające, że nawet z najbliższymi nam osobami musimy prowadzić wojnę o życie na własny rachunek – doskonale wiedziała, jak to jest musieć ciągle wygrzebywać się spod oczekiwań. – Może kiedyś zrozumie, moja nigdy nie rozumiała. – naprawdę życzyła czarownicy tego by nie poszły z Kerstin tą samą ścieżką, którą podążyła Lucinda z Wendeliną. To ścieżka, na której końcu nic nie czeka. Nic.
Czarownica chętnie zgodziła się na spacer. Ciężko było jej ustać w miejscu, a ogień z ogniska sprawiał, że dosłownie gotowała się w środku. – Nie wiem czy wole, ale chyba po prostu byłam tym zaskoczona. – westchnęła. Nie należała do osób, które czują się skrępowane w sytuacjach społecznych, ale sposób w jaki została wychowana bardzo często o sobie przypominał. Może to było normalne, a ona tylko robiła z tego niepotrzebny szum? W końcu była dorosła, miała całkowite prawo być nieokrzesaną. A może nie chodziło wcale o pocałunek? Kolejne pytanie kobiety wyrwało ją z rozmyślań. Przez chwile musiała zastanowić się nad odpowiedzią. Tak jakby ta nie była jednoznaczna. – Chyba na poważnie – zaczęła spoglądając na kobietę z rezygnacją. – Jest dobrym człowiekiem i wiem, że przyszłość z nim również będzie dobra. Z jednej strony wiem, że mam prawo na to szczęście – na dom, na bycie kochaną. Z drugiej co, jeśli dziś pozwolę się kochać, a jutro umrę? Czy żyjąc w taki sposób w ogóle mogę mówić o prawie? Dlatego w wielu kwestiach cię rozumiem i nie potępiam. Co, jeśli nie zasługuję na nic, bo wszystko co mam to niepewność? – pokręciła głową zrezygnowana. – Nie tak miało to dzisiaj wyglądać, Just. Miałyśmy się upić na wesoło, zapalić kadzidło i odlecieć od codziennych rozterek i problemów. Przepraszam. – dodała jeszcze ściskając mocniej ramię kobiety.
Szły dalej, a temat stawał się coraz to bardziej poważny. Chyba faktycznie nie wyszło im to spotkanie. Odniosło całkowicie odwrotny skutek od oczekiwanego. Na zadane pytania odpowiedziała skinieniem głowy. Nie musiała potwierdzać tego na głos. Długo rozmawiali, wałkowali to. Mógł przemilczeć kwestie mało istotne, ale te poważne… raczej wszystkie głośno wybrzmiały. – Nie zmieniam zdania. To twoje decyzje i każdy ma prawo żyć w zgodzie ze sobą – powtórzyła choć czaiło się za tym wielkie, ale. – Zanim do tego wszystkiego doszło mogliście rozmawiać, mogliście być ze sobą szczerzy. Będzie wiele sytuacji, w których będziecie na siebie skazani i tak jak teraz w trakcie zawieszenia broni nic nam nie grozi tak kiedy zawieszenie się skończy… nie wiem, jak mają wyglądać wasze spotkania, jak ma wyglądać ta kooperacja i zaufanie, a bez tego przecież mogą zginąć ludzie. Wy możecie zginąć. Teraz wszystko jest żywe i ciężko znaleźć wspólny język, ale ta gorycz w was w końcu będzie nie do odwrócenia. – westchnęła. – Powiem ostatnią rzecz, a potem zamknę się i pójdziemy pić bez choćby jednego mojego słowa. Spróbujcie porozmawiać ze sobą raz jeszcze. Teraz gdy nie ma już odwrotu, gdy emocje nie są tak żywe. Czasem nie chodzi o wybaczenie, a oczyszczenie atmosfery. – dodała. Wiedziała jak znosił to Vincent i domyślała się co przeżywała Justine. Nie była swatką, nie bawiła się w ich uzdrowiciela. Chciała jedynie spojrzeć na to z łagodniejszej perspektywy. Nie mogli się nie widywać, nie mogli też udawać, że się nie znają. To by znaczyło, że to wszystko co przeżyli nie istniało.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 30 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539

Strona 30 z 30 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30

Zagajnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach