Wydarzenia


Ekipa forum
Stara kuźnia
AutorWiadomość
Stara kuźnia [odnośnik]17.07.17 1:53
First topic message reminder :

Stara kuźnia

Nie od dziś wiadomo, że najstarsza część doków kryje wiele tajemnic. Podobnie rzecz się ma ze starą, oczywiście nieużywaną już kuźnią.
Budynek znajdował się na skraju portowej ulicy, jako jeden z niewielu wciąż będąc w stanie niezrujnowanym. Wielokrotnie można spotkać na jego terenie bezpańskie koty, czy panoszące się psy i szczury, a także... ludzi. Najczęściej w okolicach kryją się postaci o mniej lub bardziej marginesowych poglądach. Okazjonalnie pojawiają się tu patrolowe służby, ale ograniczają się raczej do mniej oficjalnych akcji.
Sama kuźnia, o dziwo, wciąż mieści w sobie większość starych, pordzewiałych narzędzi, które wyglądają, jakby ktoś jeszcze przed chwilą ich używał: jakby czeladnik przed momentem zajmował się kuciem tarcz czy podsycaniem ognia wielką dmuchawą. Jednak osmolone palenisko tętni chłodem, a czarne smugi w wielu miejscach pozostawiają drobiny popiołu.
Tajemnicą tak zachowanej przestrzeni, niemal wyrwanej z przeszłości, są duchy. Nikt nigdy nie widział kto i co zajmuje dawną kuźnię, ale niejednokrotnie słyszano świszczące wycie, dostrzegano lewitujące przedmioty, a nocą odgłosy, które sugerowały użytek narzędzi. Jaka jest prawda? Tego prawdopodobnie nie dane będzie się dowiedzieć, przynajmniej dopóki duchy same nie zechcą zdradzić tajemnicy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stara kuźnia - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stara kuźnia [odnośnik]29.12.20 19:59
Przyszedł tutaj w celach właściwie służbowych, więc spodziewał się wiele (ryzyka, patroli, dementorów), ale nie... empatii. Drgnął i spojrzał na Hagrida jakoś tak cieplej, słysząc w jego głosie szczere współczucie. I chyba... sympatię? Nagle uświadomił sobie, że półolbrzym to przecież nie tylko potencjalny sojusznik sprawy Zakonu i szpieg w porcie. Rubeus Hagrid był przecież półczłowiekiem, darzącym Michaela serdecznością i zaufaniem. Tonksowi zrobiło się nagle trochę głupio i postanowił tym bardziej zadbać o bezpieczeństwo półolbrzyma. Alex miał rację, nic pochopnie.
-Ja... uhm, dzięki, Rubeusie. Ale jaki głaz? - uśmiechnął się blado, bo skupiony na czymś innym przestał nadążać za metaforami.
Z satysfakcją spojrzał na swoje magiczne i unoszące się w powietrzu graffiti, które wydawało się radować również Hagrida. Trudno było jednak zapomnieć o trupie na jego rękach. Tonks nie miał doświadczenia w organizowaniu pochówków, szczególnie w mieście. Jedyne, co potrafił to rzucać Orcumiano w plenerze. Na szczęście, Hagrid myślał zadziwiająco trzeźwo - szczególnie jak na kogoś, kto nosił trupa. Mike spojrzał za nim zaintrygowany, a potem skinął z dumą głową, widząc skrzynkę.
-Doskonały pomysł. Wzbudzimy też mniej podejrzeń, niosąc ją nad wybrzeże. - przytaknął. Na razie byli bezpiecznie ukryci za Salvio Hexia, ale jakoś trzeba się dostać nad wodę.
Pomógł Hagridowi ułożyć kobietę w skrzyni i zamknął wieko, przekazując mu zarazem istotne informacje. Półolbrzym wydawał się skupiony i poruszony, więc Tonks miał nadzieję, że wszystko zapamięta.
-Och, nie... nie wszyscy arystokraci. - poprawił się, gdy Rubeus wspomniał Macmillana. -Niektórzy wspierają naszą sprawę, ale tych porządnych nie znajdziesz w Londynie. Macmillan i Prewett są nawet na listach gończych. Ci, którzy pozostali w stolicy, są po stronie Ministerstwa i Czarnego Pana, na przykład Blackowie, Burke'owie, Rosierowie. - wyliczył tych, którzy najczęściej przewijali się na tablicy ogłoszeń w Starej Chacie.
-Umiesz szyfrować listy? Choćby mugolskim sposobem? - zagaił, zastanawiając się jak bezpiecznie przekazać te wszystkie informacje. -Zawsze mogę też wpaść do Londynu. Znam bezpieczne miejsca w lesie na obrzeżach miasta. - zaproponował, sam zabezpieczał w końcu strategiczne lokacje w londyńskim lesie. Tego nie zamierzał na razie zdradzać Hagridowi, ale spotkanie na obrzeżach może być łatwiejsze niż przedzieranie się do portu.
-Zatem spotkajmy się w Dolinie we wtorek za dwa tygodnie. Jak już odwiedzisz ten grób. - zaproponował, w pamięci notując sobie termin. Da znać Alexowi.
Drgnął, słysząc hałasy. Skierował różdżkę w tamtą stronę.
-Nikt nas nie widzi, zadbałem o to. - szepnął do Rubeusa, wytężając wzrok. -Ale podobno to miejsce jest nawiedzone. - nie czuł obecności żadnego ducha, gdy zaczynali rozmowę, ale teraz zrobiło mu się jakoś nieswojo. Może się zbiegły, zwabione ich głosami albo trupem? O nie, nikt nie będzie ich podsłuchiwał! Coś zgrzytnęło, a potem załomotało. -To poltergeist! - uświadomił sobie i wygiął usta w gniewnym grymasie. Złośliwe stwory! -Anima Expellare! - syknął, chcąc go stąd przepędzić.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Stara kuźnia - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Stara kuźnia [odnośnik]29.12.20 19:59
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stara kuźnia - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stara kuźnia [odnośnik]02.01.21 22:39
- No bo to je ta... Idziesz se po tym ziemskim padole, nie? Najpierw Cię rodzą, potem se dorastasz i ptaszki oglądasz i tyle, a potem nagle bum... - wypuścił mocno powietrze. - I to je tak jakby Ci ktoś kamień kazał nosić, tyle, że ten kamień za każdym dniem to ciężej, nie? Tak jakby dokładali tam więcej kamieni i ten, no... No głaz. No i se niesiesz ten kamień, znaczy głaz, przez życie, ciągle trudniej i trudniej, męczysz się. No i rozwiązania na to nie ma... Jest tak, nie? Chociaż ja osobiście to bym wolał takim głazem w jakąś szumowinę przypieprzyć i czaszkę roztrzaskać - zakończył te pokrętną metaforę.
Hagrid wpakował ciało kobiety do skrzyni i jeszcze ostatni raz na nią spojrzał zanim zamknął wieko. Zdążył wyjąć płaszcz i oddać go Tonksowi co by się chłopina okrył w zimniejszą noc, bo noce bywały przecież zdradliwe. Nie wiedział Rubeus czy będzie chciał nosić taki płaszcz po trupie, ale Michael się na jakiegoś delikatnego nie wydawał, w końcu auror prawdziwy, to pewnie nie jedno już widział i dotykanie czegoś co przed chwilą okrywało zwłoki wcale nie było dla niego szczególnym wyczynem.
- Jak Macmillana spotkasz, w sensie Antka, to go pozdrów od starego Hagrida - uśmiechnął się blado pod nosem. - Prewetta też znałem, też z Hogwartu, pa jaki to świat mały. Jak mnie pamięć nie myli, a może mylić to Archibald był, dobry chłopina... Jak sprawę wspiera to mnie duma rozpiera, że go znać mogłem. Porządny szlachcic znaczy się widać - czyli nie wszyscy jednak tacy źli byli.
Zapamiętał nazwisko Burke, Black i Rosier. Coś tam mu się o uszy obiło kiedyś, kogoś w Hogwarcie poznał takiego pewno, ale kto by to po latach spamiętał. Jak to i tak szumowiny były to nie warto było o nich myśleć, trzeba im było najzwyczajniej w świecie przy najbliższej okazji w ryj dać i tyle.
- Znaczy chyba ta, nie wiem w sensie, że... Znaczy, że jak szyfrować? - dopytał jeszcze.
Hagrid był prosty chłopak, co mu się powiedziało to przecież by zrobił, zwłaszcza dla takiego Tonksa, ale żeby szyfrować listy to nawet nie wiedział jakby miał. Może jakieś słowa trzeba było pozamieniać? Jak jeszcze smarkiem był to go coś tam tatko uczył.
- Wiem! - półolbrzyma olśniło. - Tatko mnie opowiadał, że jak brzdącem był kiedyś, niech mu ziemia lekką będzie, to z braciszkiem listy wymieniał tak co by ich matulka nie złapała na knuciu. Ma-li-no-we bu-ty, ta. Tak to się jakoś nazywało. Chyba mnie kiedyś uczył, tam się coś te literki zamieniało, ja to nigdy żem w literkach dobry nie był, ale to taka zabawa myślałem żeby szyfrować, no ale mogę jak chcesz, chyba, że Tobie o co innego chodzi to też w porządeczku, ja to wiesz... Byleby ta wojenka wygrana już była - kiwnął głową.
Nie wiedział jeszcze jak dotrze do Doliny Godryka, ale to znaczenia dużego nie miało. Na grób psora Dumbledore'a wypadało iść.
- Powiedz mnie Tonksie... Jak to się stało, że Dumbledore'a starego wykończyli? Przecie to czarodziej ponad czarodzieje był, nigdy żem takiego innego nie spotkał jak jego - zamyślił się. - Kto go trzasnął?
Z chaty huknęło, ale Tonks, chociaż go Hagrid własnym ciałem próbował osłonić, ani się ruszył, tylko różdżkę uniósł i jakieś magiczne słowa wypowiedział. W środku zadudniło, a chwilę potem jakaś srebrna poświata wyleciała w przeciwnym kierunku, prosto przez ścianę. No wrażenie to zrobiło piorunujące, może by tak powiedzieć.
- To to taki hałas dało? - dopytał jeszcze, bo się na czarach nie znał. - Tonksie, jak to z tymi aurorami jest? Kiedyście w Ministerstwie siedzieć przestali, bo ja pamiętam, żeście stamtąd byli, nie?



No i idę z tym brzemieniem ku Golgocie
Co ja pieprzę idę przecież w
jasną dal
Rubeus Hagrid
Rubeus Hagrid
Zawód : robol w porcie
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I should NOT have said that...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t8954-rubeus-hagrid https://www.morsmordre.net/t8983-gog https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8982-skrytka-bankowa-nr-2106 https://www.morsmordre.net/t8963-rubeus-hagrid
Re: Stara kuźnia [odnośnik]03.01.21 1:34
Uniósł lekko jedną brew, bo nie pamiętał aby kiedykolwiek świadomie obserwował ptaszki, ani w dzieciństwie ani w Hogwarcie. Spróbował jednak zachować sympatyczno-skupiony wyraz twarzy, widząc, że Hagrid się nakręcił.
-Ale... Jakie bum? Ptaszki robią bum? - upewnił się, nie chcąc zgubić gdzieś sensu historii (o ile ta posiadała sens), po czym pozwolił Rubeusowi mówić dalej. -Uhm...coś o tym wiem. Kamieniu, znaczy. - mruknął nagle, szerzej otwierając oczy. Jego głaz nie siedział mu co prawda na plecach, a w kościach i w głowie. I warczał i ślinił się na widok krwi. -Czasem te głazy są strasznie krnąbrne. - dodał ściszonym głosem.
Sądził, że zostawią jego płaszcz w skrzyni, że Hagrid nie będzie w stanie jeszcze raz spojrzeć w martwą twarz kobiety. Półolbrzym wykazał się jednak mocnym charakterem i żołądkiem (lub troską o płuca Michaela - choć wieczór był ciepły, a Tonks nosił płaszcz głównie po to, by móc przysłonić twarz kapturem), więc auror bez słowa odebrał swoją własność i zarzucił na plecy. Nie takie rzeczy widział, ubierał i robił.
-Nie jesteś taki stary... - zauważył, pamiętał przecież, że był już chyba kursantem, gdy Hagrida wywalali z Hogwartu. -Pozdrowię, tańczyłem nawet na jego weselu. Obaj są bardzo... porządni. - skonkludował i urwał na tym temat. Może Rubeus dowie się więcej, w swoim czasie. Może kiedyś wszyscy spotkają się w Starej Chacie.
Jak szyfrować? Najprościej magicznym sposobem Zakonu, ale...
-...nie masz różdżki, prawda? - upewnił się, a potem podrapał po głowie. -Słuchaj, jest taki mugolski sposób, może na to szumowiny nie wpadną. Macie w Parszywym dużo cytryn? - oby, ale pewnie tak, cytrusy są podobno chodliwe u marynarzy. -Pisz mi listy atramentem z cytryny, po wsiąknięciu w papier jest niewidzialny. Ujawnia się dopiero nad ogniem. Oprócz tego, możesz dodać... nie wiem, przepisy, i nazywaj mnie Ciocią, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Może być? - zaproponował. -Ten sposób twojego papy też możesz stosować, albo oba na raz, jak ci wygodniej. - nie chciał zupełnie skołować półolbrzyma, chociaż z każdym momentem coraz bardziej przekonywał się do Hagrida, to słyszał jednak, że olbrzymy bywają... no, inteligentne inaczej. Niech sam wybierze, jak mu łatwiej - grunt, by Tonks, a w istocie Gwardia, dostali informacje.
-Grindelwald. - odparł posępnie, słysząc o Dumbledorze. -Gdzie byłeś, że cię to ominęło? To była szumowina jakich mało, wywołał wojnę, zgromadził wokół siebie popleczników, jako auror wyłapywałem jego dawnych zwolenników jeszcze zeszłej jesieni. Ale ten nowy, Czarny Pan, Lord Voldemort, jest równie groźny i jeszcze podlejszy. To przez niego... to wszystko. - machnął ręką, wskazując na skrzynię z trupem i całą resztę skundlonego Londynu.
-No i po sprawie. Jeśli duch wróci, nas już tu nie będzie. Wingardium Leviosa. - wycelował w skrzynię. -Chodźmy ją pochować, panie Hagrid. - zadecydował i ruszył ostrożnie w kierunku morza. Ze skrzynią wyglądali już jak dwaj tragarze - byle nikt nie powiązał ich z Flagrate-graffiti, ale to raczej się nie stanie, zaułek był pusty, a oni już po chwili szli w przeciwną stronę.
-W nocy z trzydziestego marca na pierwszego kwietnia Minister Magii nakazał zabijać mugoli, w nocy, znienacka. - zaczął odpowiadać ściszonym głosem, dając gestem Hagridowi znać, by i ten zachował ciszę. -Policja stanęła po jego stronie, aurorzy przeciw. Walczyliśmy na ulicach Londynu, ale tych szumowin było zbyt wiele... od tej pory zeszliśmy do podziemi, nadal działamy, ale poza Ministerstwem. Chcemy odbić miasto od tych szumowin. Kiedyś opowiem ci więcej, ale na razie im mniej wiesz, tym lepiej - dla bezpieczeństwa nas wszystkich.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Stara kuźnia - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Stara kuźnia [odnośnik]03.01.21 1:34
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stara kuźnia - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stara kuźnia [odnośnik]03.01.21 21:38
Hagrid roześmiał się smętnie, bo choć sytuacja nieodpowiednia była to trochę humorku w najgorszym czasie nawet powinno pomóc, a Tonks śmiesznie gadał.
- Nie, że ptaszki robią bum tylko, że Ty tym kamieniem robisz bum w ryje wrogów - podsumował.
Poeta by to ładniej powiedział, coś, że "skorzystaj z własnych doświadczeń by zniszczyć przeciwności swego losu", ale Hagrid ani poetą nie był ani nawet takich słów za bardzo nie znał. Nie znał też za bardzo takiego słowa jak "krnąbrny". Znał "rąbny", znał "nietomny", ale żeby "krnąrbny"? Może to jakiś rodzaj głazów? Na drzewach w miarę się znał, na zwierzątkach też, ale na kamykach nie do końca.
- No ta, Tonksie... Pewno dobrze gadasz, ale... e... Co to ten "krnąbrny" znaczy? - dopytał ciekawy.
Jeszcze jakby się języka poduczył to by dobrze było, skoro sobie listy mieli pisać z kodem, to wypadało słownictwo rozbudowane mieć. Hagrid idąc do Londynu to myślał, że raczej sobie zostanie mięsem armatnim niż szpiegiem, a tu proszę, taka fucha. Kto by się mógł spodziewać? Hagrid by to nawet za awans społeczny uznał jakby nie takie okropne uczucie żołądku, że to się wcale dobrze skończyć nie może. Wolał robótki ręczne i ręczne mordobicie, ale Tonks to bohater był i skoro tak mówił żeby robić to kim był by mu powiedzieć, że nie?
- Dobra jest, w Parszywym mamy, to cytryn użyje i tego kodu tam, jak nie będę miał cytryn to kodu i tego no... Ma-li-no-we-bu-ty. Bierzesz jak coś piszesz to sobie literki ze sobą w parze podmieniasz. To taki stary mugolski sposób, tatko mnie uczył, ale skąd on go znał to nie wiem, no ale u mugolów to też żem to spotkał to widać popularne. A wiesz jak to? Jak oni mugolów nie lubią to wiedzieć nie będą pewnie, nie, Ciociu - no na logikę przynajmniej. - No nie mam - spuścił głowę. - Kiedyś żem miał różdżkę, dalej resztki mam tego, na pamiątkę, ale to złamane leży... Nic z tego nie będzie - wzruszył ramionami, czarodziej z niego to był żaden.
Tak słuchał kto psora zabił i uwierzyć nie mógł, że wszystko go ominęło, ale co robić skoro pół życia pod Keswick przesiedział drewno robiąc. Zapamiętał nazwisko Grindelwald, głupio brzmiało, coś zagramanicznego jakby. Jak go spotka to mu łeb oderwie gołymi łapksami, przysięgał sobie. O Czarnym Panie słyszał już, szumowina jakich mało, naprawdę. Najchętniej to by ich wszystkich do jednego wora wsadził i do oceanu wrzucił co by sobie popłynęli daleko stąd i dali wszystkim ludziom w spokoju żyć. Co komu ta wojna dawała? Na ulicy trupy, w rynsztoku krew, a uśmiechu to tylko przy rumie można było słuchać i to po całej butelce, a nie, że od razu.
Pochowali kobietę na dnie rzeki, smutny to był moment jak się skrzynia pod powierzchnię wody zanurzała pod czarem Tonksa. Hagrid przetarł jedno oko i pociągnął nosem. Nie znał jej, ale co to biedne dziewczę komu zrobiło?
- Dobra, listy słać będę, a za 2 tygodnie do Doliny zajdę, Pani Boyle mnie puści pewno - mówił ściszonym głosem. - Jakby mnie się co stało to, no... To nie będę pisać - poklepał mężczyznę po ramieniu.

zt x2



No i idę z tym brzemieniem ku Golgocie
Co ja pieprzę idę przecież w
jasną dal
Rubeus Hagrid
Rubeus Hagrid
Zawód : robol w porcie
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I should NOT have said that...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t8954-rubeus-hagrid https://www.morsmordre.net/t8983-gog https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8982-skrytka-bankowa-nr-2106 https://www.morsmordre.net/t8963-rubeus-hagrid
Re: Stara kuźnia [odnośnik]09.10.24 20:11
Nie spodziewała się, że dziewczyna tak szybko poderwie się z ziemi. Chwyci ją za rękę i zacznie biec ile sił w nogach. Huxley nie miała wyboru, ciągnięta ruszyła za blondynką, przeklinając ją w myślach, ponieważ mężczyzna teraz uzna, że wygrał. A to ona miała ustanowić dominację. Wiedziała, że ich kolejne spotkanie będzie pełne emocji. Wątpiła w to, że napastnik będzie omijać ją szerokim łukiem, wręcz przeciwnie, sprowokuje spotkanie i Rain nie będzie miała już wtedy tyle szczęścia. Szklanka się przewróciła, mleko się wylało. Będzie się tym martwić przy kolejnym spotkaniu z Marcusem.
Biegła za blondynką mijając kolejne budynki, kilka razy skręcając raz w prawo, raz w lewo. Dziewczyna chyba nie do końca wiedziała, gdzie chce uciekać, nie znała portu, bo zamiast biec w kierunku centrum Londynu, to ona zapuszczała się na sam koniec dzielnicy portowej. W pewnym momencie Huxley, dobrze wiedząc, gdzie się znajdują, gwałtownie wyhamowała, szarpiąc młodą dziewczynę za rękę i zaciągając ją do starego budynku, który pachniał spróchniałym drewnem, metalem i rdzą.
- Ja pierdolę…. Kurwa… jak ty szybko… biegasz - sapnęła, nie była w kondycji i przez ten bieg miała wrażenie, że zaraz wypluje swoje płuca.
Huxley musiała pochylić się na chwilę do przodu i głęboko pooddychać, aby uspokoić swoje ciało. W międzyczasie w końcu bezpiecznie schowała różdżkę za pazuchę, przynajmniej na razie nie będzie jej ona potrzebna. Uniosła wzrok na dziewczynę i dopiero teraz mogła jej się lepiej przyjrzeć. Miała ładną twarz, blond włosy lekko kręcące się przy twarzy. I jasne szaro-zielone oczy. Ubrana też była całkiem dobrze, skromnie, ale nie wyglądała na bidulkę, żebraczkę czy dziwkę. W porównaniu z Huxley która miała na sobie już wysłużone ubrania, wyglądała bardzo zacnie. Zdecydowanie odróżniała się od osób, które na co dzień spotykało się na portowych ulicach.
- Słuchaj, zaciągnęłaś nas w najdalszą część portu. Tu wcale nie jest bezpieczniej niż w tamtej uliczce. Po co taki ktoś jak - zmierzyła dziewczynę wzrokiem - ty, szwendał się sam po porcie. Ile ty w ogóle masz lat? Piętnaście?
Dla Rain dziewczyna, która naprzeciwko niej stała wyglądała jeszcze jak dziecko. Powinna być teraz w Hogwarcie, chociaż Huxley nawet nie orientowała się czy ta szkoła jeszcze stoi na swoich murach. A jak nie w Hogwarcie to w domu, a nie w szemranych uliczkach portu.
- Jeżeli szukasz pracy, to pomyliłaś ulice. Czerwone latarnie były kawałek dalej, ale, nie wyglądasz na taką - dodała, lekko wzruszając ramionami.
Westchnęła głęboko i podeszła do framugi, w której pozostały już tylko jakieś szczątki okna i szyb w nim zamontowanych. Rozejrzała się po okolicy, a przynajmniej tyle ile było widać z tego miejsca, ale nic nie widziała i nic nie słyszała.
- Trzeba będzie jakoś wrócić - mruknęła pod nosem, słychać było, że nie jest zbytnio zadowolona tą całą sytuacją.
I nic przecież dziwnego, miała trochę inne plany na dzień dzisiejszy. I wszystko szlag trafił. I jeszcze sama narobiła sobie problemów, bo zachciało jej się uratować obcą dziewczynę. Gdzie ta dawna Rain, co jej było wszystko jedno? Kiedyś przeszłaby obok, jej przecież nikt nie ratował, kiedy sama wpadała w podobne tarapaty. A jednak nie przeszła obojętnie.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Stara kuźnia [odnośnik]05.12.24 12:10
Dominacja to ostatnie, o czym myślała Maria — jej celem było przecież tylko i wyłącznie przetrwanie, choć nie mogła być ze sobą w pełni szczera, gdyby miała powiedzieć, że to przetrwanie za wszelką cenę. Ostatecznie przecież mogła oddać wiele, ale to ograniczało się wyłącznie do rzeczy, które miała na własność. Wisiorek z jednorożcem od Elviry, zakupiony za oszczędności fartuszek z ruchomymi wzorami, spinki, paczka, jej własne życie. Nigdy jednak przez myśl jej nie przeszło, żeby ryzykować czyimś dobrobytem. Nie w tym czasie, nie w samym środku wojny, gdy linie między bezpieczeństwem a jego brakiem rozmywały się i wyostrzały według własnego widzimisię. Miała więc jedno zadanie, wyprowadzić je stamtąd jak najszybciej, bez patrzenia na to, czy cierpi duma nieznajomej kobiety, czy może płoną jej płuca, nieprzyzwyczajone do tak intensywnego wysiłku.
Chciała zmylić ewentualny pościg, dlatego wybierała — wydawać by się mogło — losowe kierunki. Dwa razy w prawo, jeden raz w lewo. Potem trzy razy w lewo i raz w prawo, jeszcze dwa razy w prawo i tym razem sześć razy w lewo. Siedem, na szczęście. Nie wiedziała zresztą, gdzie dokładnie powinna biec, brukowane ulice portu wyglądały niemal bliźniaczo, wszystkie mokre od wilgoci, czekające tylko na niepewne ułożenie stopy, aby sprowadzić na nieostrożnego uciekiniera nieuniknione widmo upadku. Sama Maria myślała, że to właśnie się stało, gdy przyszło im nagle wyhamować. Mocne ściągnięcie w bok sprawiło, że blondynka uratowała swój balans kilkoma drobniejszymi krokami, w których trakcie wyglądała zapewne tak, jakby tańczyła.
Jednakże nie dosłyszała plaśnięcia upadającego ciała, łomotu potrąconych przedmiotów. Kobieta stała przed nią, wyraźnie zmęczona, a przez rozbite szyby wpadało nieśmiało światło okolicznych latarni. Wystarczająco, aby móc się jej przyjrzeć we względnym spokoju. Bo z szarozielonych oczu Marii ostrożność nie znikała — przypominała teraz sarnę, gotową skoczyć do kolejnej ucieczki, gdyby tylko dostrzegła jeden nieodpowiedni ruch. Stojąca przed nią kobieta nie wyglądała najlepiej. Nosiła znoszone ubranie, po jej stylu wypowiedzi i używanych słowach było jasne, że życie jej nie oszczędzało. Coś, może długo zdobywane doświadczenie, podpowiedziało jej, aby nie wierzyć tej kobiecie na słowo, choć ją uratowała. Słuchała jej pytań, przygryzając nerwowo wargę, gdy wspomniała, że tu wcale nie było bezpieczniej. Ten cały port, całe miasto wydawało się być teraz jedną wielką pułapką. Podobno ludzie z miast bali się wyjść do lasu w obawie przed atakiem. Ale to tutaj, w samym sercu miejskiej dżungli czaiło się tyle niebezpieczeństw, że nikt nie mógł ich porządnie zliczyć.
Dopiero, gdy kobieta przywołała w rozmowie Czerwone Latarnie, przerażenie malujące się dotychczas na twarzy młodej blondynki ustąpiło innej emocji. Głośniejsze wciągnięcie powietrza i spięcie ramion w tył już podkreśliły zmianę postawy, ale dopiero ściągnięcie brwi i zmarszczenie noska ucementowały ujawnienie się złości, tak nietypowej dla tej konkretnej panny Multon.
— B—bo taka nie jestem! — zaperzyła się natychmiast, nie zauważając nawet, że zacisnęła mocno pięści do tego stopnia, że paznokcie poczęły wbijać się we wnętrze dłoni. Złość jeszcze bardziej odejmowała jej lat, ale nie poprawiała kobiety, skupiona bardziej na szoku, że ktoś mógł w ogóle pomyśleć, że była... taka. Zrobiło jej się niedobrze, żołądek podszedł do gardła, a na skórę wystąpiła gęsia skórka. Nie mogła jednak pokazać tej kobiecie, że się jej boi. Kim mogła być? Może... Może kimś, kto porywał dziewczęta, żeby tak pracowały? Dlatego jej pomogła? Dlatego pytała, ile ma lat? Obserwowała ją w milczeniu, gdy podchodziła do framugi wybitego okna, choć sama nawet się nie poruszyła. Pamiętała, skąd wbiegły do środka i gotowa była ruszyć tą samą drogą, gdyby tylko poczuła jakiekolwiek zagrożenie. Lepiej było nawet utonąć w brudnej wodzie, niż dać się zaciągnąć do... do domu publicznego... Nie była wszak Carmen, nie chciała nią być. Czekano na nią. Ktoś pewnie zacznie jej szukać. Niedługo godzina policyjna. A jak je zatrzymają? Nagle wszystkie myśli poczęły przywdziewać czarne barwy.
— Wiesz, jak wrócić na Pokątną? — spytała wreszcie, zupełnie nieśmiało i cicho. Gardło z trudem pozwalało głoskom na przeciśnięcie się przez siebie, a twarz dziewczęcia przybrała ponownie blade barwy strachu.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : początkująca sanitariuszka, pomoc domowa
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Stara kuźnia [odnośnik]08.12.24 21:17
Odzyskiwała swój oddech. Mogła skupić się na otoczeniu. Uważnie obserwować czy nikt nie zbliża się do ich aktualnej kryjówki. Nasłuchiwać kroków, które nie należały ani do niej, ani do jej towarzyszki. Biegły tu tak zawiłą trasą, że była niemal pewna, że jeżeli ktoś ich gonił — to po drodze zdążył zgubić je z pięć razy. I chociaż w międzyczasie sama Huxley się zakręciła i w pewnej chwili nie miała pojęcia, gdzie są, to już odnalazła się w nowej sytuacji i jeśli chodzi o trasę, to powrót do domu nie powinien być trudny. Ale czyhające przeszkody na trasie mogły ten powrót skomplikować.
Z zaciśniętymi ustami spoglądała na towarzyszkę i na malujące się na jej twarzy emocje. Z jednej strony wyglądała na przerażoną, ale gdy Rain wypowiadała swoje słowa, przerażenie na chwilę ustąpiło złości. Dziewczyna wyglądała przy tym uroczo. Młode panienki tak ślicznie się złościły. Czy ona, gdy była w jej wieku, również tak słodko się denerwowała? Prychnęła lekko pod nosem. Nie na słowa dziewczyny, bardziej na własne myśli, aczkolwiek można było odebrać to dwuznacznie.
- Oczywiście - powiedziała jednak poważnym tonem. - Rzadko jednak panienki takie jak ty wybierają się do portu same. To nie było mądre.
Nie była osobą, która powinna ją pouczać. Aczkolwiek ze względu na to, że uratowała jej dupę, i nie tylko, to w pewnym sensie miała prawo do tego, by powiedzieć parę słów na ten temat. Nie będzie krzyczeć, wbijać coś tej dziewczynie do główki. Nie była jej matką. Ale czuła się w pełni uprawniona do wyrażania swojego niezadowolenia tą sytuacją. Co prawda sama się w to wpakowała, mogła po prostu odwrócić głowę i odejść. Ona to wiedziała. Jej towarzyszka to wiedziała. Tylko ta druga nie mogła powiedzieć tego na głos. Nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby tego na głos.
- Czy wiem? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
I przez chwilę nie mówiła nic. Czasami zapominała, że w porcie pojawiają się osoby takie, które niekoniecznie są z tego świata. Dla których bycie częścią portu jest czymś dziwnym, niewyobrażalnym. Każdy stąd wiedział jak dojść na Pokątną, dla Rain to pytanie było głupie.
- Na Pokątną się nie wybieram, ale mogę wyprowadzić cię z doków… jeśli poprosisz - uśmiechnęła się lekko.
Chociaż Rain się ostatnio zmieniła, to nie zmieniło się wszystko. Nadal, jeśli tylko wywietrzyła okazję, nie działała bezinteresownie. Jeśli mogła coś ugrać, zarobić, coś zyskać, to była gotowa zdziałać dużo. Ale jeśli jej towarzyszka nie miała jej nic do zaoferowania, to podróż na Pokątną może być dla niej długa i niebezpieczna. I nagle Rain zmierzyła dziewczynę wzrokiem. Zdała sobie sprawę, że po pytaniu o Pokątną, nie padły żadne słowa wdzięczności. Zrobiła ku niej krok, przechylając głowę. Nie było w tym żadnego gwałtownego ruchu, ot, odsunięcie się od framugi okna.
- Uratowałam twoją… - chciała powiedzieć „dupę”, bo z pewnością na kradzieży by się nie skończyło, ale zawahała się, szukając najbardziej prawidłowego słowa - godność… To, co on chciał zrobić, mogłoby być twoim końcem. Chyba jesteś mi winna solidne podziękowania.
I liczyła na coś dobrego. Jeszcze nie wiedziała na co, bo cóż ta dziewczynka mogła jej zaoferować. W oczach Rain ona naprawdę wyglądała ledwie na nastolatkę. Bezbronne pisklę, które znalazło się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Ale nie oznaczało to, że nie można wymagać od niej podziękowania. A jeśli ona nie będzie w stanie się odwdzięczyć, to ktoś będzie musiał zrobić to za nią. Czasy były trudne, trzeba było grać ostro.
- Jak ci na imię? - zapytała.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Stara kuźnia [odnośnik]11.12.24 17:20
— Nie jestem z Londynu — wyznała wreszcie, gdzieś pomiędzy złością, a kolejną falą przerażenia. Propaganda rządu Malfoya mówiła, że miasto było bezpieczne, nie spodziewała się więc, że może przydarzyć się jej jakiś nieprzyjemny wypadek. Dopiero po chwili uderzyła w nią świadomość — miejsce było uznane za bezpieczne, bo nie było w nim mugoli. Ale przecież to nie mugole ją zaatakowali, nie przed mugolami musiała ją bronić nieznajoma, odziana w łachmany kobieta. Nagle zrobiło jej się jeszcze ciężej na żołądku i przez moment myślała, że naprawdę zaraz zwymiotuje. Z nerwów, które szarpały jej umysłem raz za razem, coraz mocniej, aż wreszcie dała im za wygraną; łzy, ciepłe łzy pociekły po jej policzkach, pozostawiając po sobie palące ślady. Podniosła drżącą rękę szybciej, niż miała szansę o tym pomyśleć, palce roztarły wilgoć na skórze. — Szłam do mojego szwagra, mam dla niego... — powoli opuściła głowę w dół, spojrzenie uciekło na trzymaną kurczowo paczkę. Zagryzła lekko wnętrze policzka, wyglądało na to, że jej wcześniejsza energia powoli uciekała, a sama Maria zdolna była przyjąć każde kazanie, nawet z ust nieznajomej. Bo zapewne miała rację, była starsza, wyglądała na bardziej doświadczoną w więcej niż jeden sposób. A Maria stawała twarzą w twarz ze swoją głupotą jeszcze jeden raz, nie uświadamiając sobie nawet, jak wiele szczęścia miała, że nie znalazła się w tamtej uliczce sama. Współczuła ludziom, którzy musieli tak żyć całe swoje życie. Czy kiedykolwiek widzieli słońce? Czuli powiew świeżego wiatru, bez zapachu uryny czy ryb? Czy gdy trafiało się do doków, można było z nich wyjść, odbić się od dna?
Chciała wierzyć, że tak.
Ale powstrzymała się przed ponownym zabieraniem głosu jeszcze przez chwilę. Spoglądała tylko gdzieś koło głowy Rain, chyba niezdolna do skoncentrowania wzroku na jej twarzy i oczach. Przez głowę blondynki przechodziło tysiąc myśli, jedna popędzała drugą, a palce lewej ręki powoli gładziły krawędzie paczki. Szwagier mógł zrobić jej awanturę, że nie dotarła na miejsce i na czas, ale gdyby udało jej się dotrzeć na Pokątną, do mieszkania, które zajmowali z najstarszą siostrą Marii, nawet z pustymi rękami, mogłaby to przeżyć całkiem nieźle. A potem, z samego rana wrócić do Warwick, przerzucić kartę na drugą, czystą stronę. Nie wspominać nikomu o tej wątpliwej przygodzie, to na pewno. Wszyscy o zdrowych zmysłach zapewne nie szczędziliby jej słów krytyki.
Drgnęła jednak, gdy Rain odsunęła się od framugi okna. W tym samym momencie poprawiła uchwyt na paczce, a nim ta skończyła mówić, wyciągnęła ją przed siebie, w jej kierunku, podając ją oburącz.
— Nie mam nic więcej, żeby wyrazić swoją wdzięczność — zaczęła, tylko na sekundę podnosząc wzrok na twarz kobiety, niemalże zachęcająco, a może nawet pospieszająco. — Tam w środku jest obiad. Zupa do podgrzania, kilka placków ziemniaczanych. Teraz to... Więcej warte, niż pieniądze — dodała cicho, a gdy przesyłka zmieniła swojego właściciela, wyprostowała się wreszcie. Głęboki wdech i duży wydech. Pozostała jeszcze jedna kwestia, którą musiała poruszyć. — Maria. Mam na imię Maria. A pani?


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : początkująca sanitariuszka, pomoc domowa
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Stara kuźnia [odnośnik]11.12.24 21:59
Uniosła lekko brew ku górze. Widać było, że dziewczyna nie była z Londynu. Nie do końca była pewna, czy pojawiła się w dokach przez przypadek, czy specjalnie, ale tak czy siak powinna uważać, gdzie chodzi. Przecież zmierzając w stronę portu widać, że wchodzi się w nieciekawe rejony. I nie tylko dlatego, że zaczyna pachnieć rybami czy szczynami w zaułkach. Ale po samych budynkach i wyglądzie ludzi mieszkających w okolicy i snujących się po ulicach. Takich jak Rain na ulicy było pełno. Niezbyt dobrze ubranych, czasem pijanych, czasem stojących pod jakąś bramą i gadających między sobą. Nikt się nie wyróżniał, nikt nie starał się zwracać na siebie uwagi. Chociaż nie mogła powiedzieć, żeby wszyscy tacy byli. Czasami trafiali się ci porządni. Ci, którym zależało. Ale oni opuszczali wtedy port i doki wiedząc, że w tym miejscu nic nie zadziałają. Rain wiedziała również, że tu się nic nie da zmienić. Ale tkwiła w tym miejscu. I może nawet by mogła wypłynąć na powierzchnię, jak to niektórzy mówili. Przenieść się do tej bardziej reprezentatywnej części Londynu? Jednak wtedy to ona byłaby tą dziewczynką zagubioną we mgle. Każdy powinien być tam, gdzie jego miejsce.
- Nie rycz - powiedziała ostro. - Przecież nic się nie stało.
Może nawet trochę zbyt ostro. Nie było żadnego powodu do płaczu. Młodej dziewczynie nic się nie stało, ot, tylko się wystraszyła. Będzie miała nauczkę i więcej do portu sama nie przyjdzie. Huxley nie uważała, żeby był to zaraz powód do płaczu. Westchnęła ciężko, próbowała być twarda i nie dać się łzom dziewczyny. Ale patrząc na nią, zrobiło jej się trochę żal, więc szybko odwróciła wzrok, aby pozbyć się tego okropnego uczucia, jakim było współczucie. Mało kto współczuł jej, tym bardziej w tych czasach, kiedy w dokach została sama. Dlaczego miała to czuć w stosunku do innych?
To był najgorszy możliwy moment, kiedy mogło zaburczeć jej w brzuchu. Akurat wtedy, kiedy dziewczyna zamiast pieniędzy czy obietnicy przysługi, wyciągnęła przed siebie pakunek z jedzeniem. Nie wiodło jej się dobrze. Ludzie mieli mało pieniędzy, mało więc jej płacili. Czasem coś znalazła do jedzenia, czasem coś ukradła, czasem nie zjadła nic. Ostatnio miała parę takich dni, że głód jej doskwierał. Więc jak usłyszała, że w tej paczuszce są takie dobrocie, to mimowolnie ślina zaczęła napływać jej do ust. Dziewczyna miała rację, ta paczka w tym momencie była cenniejsza niż pieniądze.
- Nada się - mruknęła.
Dziwne uczucie. Jakby wstyd? Poczuła, jak policzki zaczynają ją piec i dlatego biorąc od niej pakunek, spuściła wzrok i utkwiła go w paczuszce. Przynajmniej przez chwilę. Musiała przetrawić to uczucie. Rzadko czuła wstyd. Zrobiło jej się przykro? Okropnie dziwne uczucie. Wzięła głęboki wdech, potem dużo głębszy wydech i uniosła spojrzenie ponownie na dziewczynę. Rain dzisiaj zje ciepły posiłek.
- Rain - odpowiedziała krótko. - Chodź, wyprowadzę cię stąd.
Nie czekając na żadną reakcję dziewczyny, skierowała się do wyjścia. Zanim otworzyła drzwi, upewniła się, że nikogo nie ma w okolicy i dalej ruszyła szybkim krokiem. Nie oglądała się, wiedziała, że blondyneczka za nią idzie. Czuła, że trzyma się blisko niej. Rain również była czujna. Różdżka w gotowości. Poprowadziła ją najkrótszą i najbardziej bezpieczną trasą, jaką była w stanie w tej chwili wymyślić. Już po kilkunastu minutach stały na granicy portu i ulic Londynu, które dla Marii powinny być bezpieczne. Odprowadziła ją kawałek wzrokiem, jakby chciała się upewnić, że dziewczyna idzie w odpowiednią stronę i już po chwili sama odwróciła się na pięcie. I wraz ze swoim dzisiejszym obiadem zaczęła iść w stronę doków.

zt x2


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Stara kuźnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach