Ogrody
AutorWiadomość
First topic message reminder :


Ogrody
Obszerny, rozległy ogród znajdujący się przy dworze rodzinnym Rosierów jest niezwykle zadbany; skrzat domowy, zgodnie z tradycją, więcej czasu poświęca na jego pielęgnację, niż konserwację wnętrz. Poprzecinany wieloma dróżkami, mniej lub bardziej krętymi, mocniej lub słabiej usypanymi kamieniami, otaczają zieleń przewrotnymi serpentynami. Otoczony żywopłotami pozostaje niewidoczny dla osób z zewnątrz; i choć roślinny płot odchodzący w elegancki labirynt nadaje całości francuskiego charakteru, to sam ogród stworzony jest raczej w angielskim, dzikim stylu. W głębi znajduje się niewielki staw rozświetlony wielobarwnymi egzotycznymi rybkami, otoczony gęstą, tajemniczą zaroślą; tuż przy niej wznosi się najpiękniejsza rzeźba ogrodów - przedstawiająca śliczną nimfę. Wewnętrzna altana znajduje się na brzegu klifu; z jej wnętrza nocą czasem widać smoki z pobliskiego rezerwatu, tańczące na niebie. Szum morza koi, a roślinne werdiury nadają cienia i intymności. Najpiękniejszą ozdobą tych ogrodów są krzewy dojrzałych róż.
Zawód : naczelny mąciciel
Wiek : odwieczny
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : 99
UROKI : 99
ALCHEMIA : 99
UZDRAWIANIE : 99
TRANSMUTACJA : 99
CZARNA MAGIA : 99
ZWINNOŚĆ : 0
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne


Fantine była całkowicie odrealniona. Nie miała zielonego pojęcia o tym jak wygląda prawdziwy świat, poza murami Chateau Rose. Żyła w maleńkim, hermetycznym świecie czarodziejskiej arystokracji, ograniczonym do salonów, sal balowych i miejsc tak pięknych, że warto było uwieczniać je na obrazach. Miała w nim wszystko, czego chciała - poza wolnością wyboru, ale nie znała innego świata, więc na to nie narzekała. W nim ona sama i jej krewni byli epicentrum wszechświata. Najlepsi we wszystkim, najważniejsi, lepsi od każdego. Wszystkich innych, zwłaszcza klasy niższe, traktowała protekcjonalnie, patrzyła nich wyniośle, nie raz z pogardą. Służbę Chateau Rose uważała właściwie za rodzaj skrzatów domowych, niewolników, wydawało jej się, że oni także żyją po to, aby im służyć - zapominała, że za to im płacili, tak bardzo była oderwana od rzeczywistości. Co więcej: uważała, że powinni być za to wdzięczni! Za to, że mogli spędzać czas w ich towarzystwie, być częścią ich świata. Claude wydawał się to naprawdę doceniać, dlatego i ona ceniła jego towarzystwo - znał swoje miejsce i odpowiednio je traktował.
- I przychylność dam, które w większości nie znają się na polityce, nie docenią więc jej misternych intryg - uściśliła Fantine, tonem znawcy, który łaskawie uświadamia swego rozmówcę, święcie przekonany, że umknął mu istotny szczegół. Prawda była taka, że ona zaliczała się do tego grona dam - bo o politycznych zawiłościach miała nikłe pojęcie. Nie chciała mieć większego. Zapewniała Tristana, że trzyma się od tego z daleka - wciąż drżenie wzbudzało w niej wspomnienie rozmowy z bratem, kiedy to oskarżył ją o przyjaźń ze zwolennikiem Grindelwalda. Wzdrygnęła się aż. Polityką wolała nie brudzić sobie swoich rączek. Od tego miała ingrediencje w pracowni alchemicznej.
- Och, schlebiasz mi, Claude, ale w przypadku Selwynów to nie jest aż tak trudne... Mają zdradziecki gen - stwierdziła Róża, mrużąc przy tym gniewnie oczy, bo na samo wspomnienie Isabelli czuła złość. Cóż za upokorzenie dotknęło Mathieu! Lepiej, że wyszło to przed ślubem, niż po, ale wciąż... Niewybaczalne, absolutnie niewybaczalne i nie do przyjęcia. Może nawet współczułaby Morganie tak szalonych krewnych, gdyby tylko nie nabrała uprzedzeń co do całej ich rodziny. Spędzanie czasu w towarzystwie lady Wendeliny będzie wymagało od niej naprawdę wiele samokontroli i starań, by grać uprzejmą, zainteresowaną i serdeczną. Bynajmniej nie miała na to ochoty, ale skoro już postanowiła...
- Dziękuję. Nie, nic więcej nie potrzebuję, możesz odejść - odpowiedziała łaskawym tonem, pozwalając się lokajowi oddalić; odwróciła od niego spojrzenie i powróciła do lektury Czarownicy, nie zauważyła nawet, kiedy zniknął. W chwili, kiedy skończyła i wzięła Mademoiselle Choupette w ramiona, by wrócić do zamku, lokaja już dawno przy niej nie było.
| zt
- I przychylność dam, które w większości nie znają się na polityce, nie docenią więc jej misternych intryg - uściśliła Fantine, tonem znawcy, który łaskawie uświadamia swego rozmówcę, święcie przekonany, że umknął mu istotny szczegół. Prawda była taka, że ona zaliczała się do tego grona dam - bo o politycznych zawiłościach miała nikłe pojęcie. Nie chciała mieć większego. Zapewniała Tristana, że trzyma się od tego z daleka - wciąż drżenie wzbudzało w niej wspomnienie rozmowy z bratem, kiedy to oskarżył ją o przyjaźń ze zwolennikiem Grindelwalda. Wzdrygnęła się aż. Polityką wolała nie brudzić sobie swoich rączek. Od tego miała ingrediencje w pracowni alchemicznej.
- Och, schlebiasz mi, Claude, ale w przypadku Selwynów to nie jest aż tak trudne... Mają zdradziecki gen - stwierdziła Róża, mrużąc przy tym gniewnie oczy, bo na samo wspomnienie Isabelli czuła złość. Cóż za upokorzenie dotknęło Mathieu! Lepiej, że wyszło to przed ślubem, niż po, ale wciąż... Niewybaczalne, absolutnie niewybaczalne i nie do przyjęcia. Może nawet współczułaby Morganie tak szalonych krewnych, gdyby tylko nie nabrała uprzedzeń co do całej ich rodziny. Spędzanie czasu w towarzystwie lady Wendeliny będzie wymagało od niej naprawdę wiele samokontroli i starań, by grać uprzejmą, zainteresowaną i serdeczną. Bynajmniej nie miała na to ochoty, ale skoro już postanowiła...
- Dziękuję. Nie, nic więcej nie potrzebuję, możesz odejść - odpowiedziała łaskawym tonem, pozwalając się lokajowi oddalić; odwróciła od niego spojrzenie i powróciła do lektury Czarownicy, nie zauważyła nawet, kiedy zniknął. W chwili, kiedy skończyła i wzięła Mademoiselle Choupette w ramiona, by wrócić do zamku, lokaja już dawno przy niej nie było.
| zt

Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : 5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 22
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni


Wielu ludzi rodziło się by służyć. Niewielu jednak się z takim losem godziło. Wychodzili mu na przeciw nieraz czy dwa przełamując jarzmo narzuconego fatum odziedziczonego z krwią, nazwiskiem, statusem społecznym. Claude nie miał takich ambicji. Nie wyciągał rąk dalej, niż to było potrzebne. Godził się i dumny był z roli, która mu przypadła w rodzinnej tradycji. Wielu postrzegałoby takie zachowanie jako apatyczne lub godne politowanie nie rozumiejąc, że tacy ludzie też byli potrzebni.
Cisi strażnicy podający niewidzialną dłoń wtedy, kiedy ktoś tego potrzebował. Nie potrzebujący chwały, dobrze czujący się w cieniu kulis. Pokorni i cierpliwi. Cunningham z dumą mógł się utożsamiać z ich gronem. Nie było się czego wstydzić. Nie, kiedy cechy te były doceniane przez tak wielki ród jakim byli Rosierowie.
- Owszem - przyznał rację czarownicy, bo przecież była to prawda. To nic, że sama lady nie bardzo odstawała od tej grupy, lecz nie miał powodu do tego by zaginać jej dumę i pewność siebie. Wręcz przeciwnie - był gotowy ją polerować i czynić piękniejszą. Dlatego też pomógł lady Fantine nakierować ją na odpowiedni tok rozumowania, zachęcić by podjęła odpowiednie decyzje mające być faktycznym świadectwem jej inności od większości szlachcianek. To jak o sobie myślała nie musiało być w końcu pustym wyobrażeniem. On już zadba o to by stało się czymś pełnowartościowym i godnym uwagi.
Pochylił się w lekkim ukłonie wdzięczności, zupełnie jakby dostrzeżenie przez nią pochlebstwa miało być dla niego czymś za co powinien dziękować. Poniekąd przecież tak też było. Była arystokratką, rodowym kwiatem, księżniczką. Musiał to uhonorować i podkreślić ze swej pozycji sługi.
- Do usług, madame - mruknął zatem nie przejmując się tym, że w chwili w której wypełnił swa powinność momentalnie stał się dla czarownicy powietrzem, czymś bardziej trywialnym od kolejnej rubryki Czarownicy. Pochylił się w geście pożegnania. Wyprostował się po wykonaniu kilku kolejnych kroków w tył. Kroki stawiał lekko na chodniku nie chcąc by jego kroki mierziły lady. Dopiero po tym jak się oddalił teleportował się na powrót do rodowych winnic skontrolować czy skrzat i nieszczęsny kuchmistrz doszli do ładu i składu z zawartością piwnic.
|zt
Cisi strażnicy podający niewidzialną dłoń wtedy, kiedy ktoś tego potrzebował. Nie potrzebujący chwały, dobrze czujący się w cieniu kulis. Pokorni i cierpliwi. Cunningham z dumą mógł się utożsamiać z ich gronem. Nie było się czego wstydzić. Nie, kiedy cechy te były doceniane przez tak wielki ród jakim byli Rosierowie.
- Owszem - przyznał rację czarownicy, bo przecież była to prawda. To nic, że sama lady nie bardzo odstawała od tej grupy, lecz nie miał powodu do tego by zaginać jej dumę i pewność siebie. Wręcz przeciwnie - był gotowy ją polerować i czynić piękniejszą. Dlatego też pomógł lady Fantine nakierować ją na odpowiedni tok rozumowania, zachęcić by podjęła odpowiednie decyzje mające być faktycznym świadectwem jej inności od większości szlachcianek. To jak o sobie myślała nie musiało być w końcu pustym wyobrażeniem. On już zadba o to by stało się czymś pełnowartościowym i godnym uwagi.
Pochylił się w lekkim ukłonie wdzięczności, zupełnie jakby dostrzeżenie przez nią pochlebstwa miało być dla niego czymś za co powinien dziękować. Poniekąd przecież tak też było. Była arystokratką, rodowym kwiatem, księżniczką. Musiał to uhonorować i podkreślić ze swej pozycji sługi.
- Do usług, madame - mruknął zatem nie przejmując się tym, że w chwili w której wypełnił swa powinność momentalnie stał się dla czarownicy powietrzem, czymś bardziej trywialnym od kolejnej rubryki Czarownicy. Pochylił się w geście pożegnania. Wyprostował się po wykonaniu kilku kolejnych kroków w tył. Kroki stawiał lekko na chodniku nie chcąc by jego kroki mierziły lady. Dopiero po tym jak się oddalił teleportował się na powrót do rodowych winnic skontrolować czy skrzat i nieszczęsny kuchmistrz doszli do ładu i składu z zawartością piwnic.
|zt
Zawód : lokaj
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 25
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni


Ogrody
Szybka odpowiedź
W tym miejscu możesz przelogować się na inne konto i przesłać wiadomość. Pamiętaj, że treść posta zapisywana jest w obrębie danego konta. Aby uniknąć ewentualnej straty, pamiętaj o skopiowaniu treści posta przed przelogowaniem się.
Obecnie zalogowany jako:
Zmień konto