Wydarzenia


Ekipa forum
Biuro zarządcy portu w Cromer
AutorWiadomość
Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]28.03.20 21:17
First topic message reminder :

Biuro zarządcy portu

Budynek, w którym urzęduje zarządca portu, od razu rzuca się w oczy. Elewacja w kolorze pomarańczy oraz granatu ma przypominać, do kogo tak naprawdę należy port. Mimo kilku pięter petenci mają wstęp jedynie na pierwszy poziom, gdzie znajduje się proste biuro, jedynie z kilkoma dekoracjami w stylu marynistycznym. Na drugim piętrze znajduje się zabezpieczony zaklęciami pokój do bardziej prywatnych rozmów, przeznaczonych jedynie do uszu znajdujących się w nim czarodziejów. Archiwa wszelkich spraw znajdują się w piwnicy, również zabezpieczonej zaklęciami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biuro zarządcy portu w Cromer - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]14.01.22 2:39
Oh, doskonale wiedział, jak czuje się jego stary towarzysz, bo niedawno podobne rozmowy odbywał z Nestorem swego rodu. Przed rozpoczęciem nowego roku znajdował się w niemal identycznej sytuacji, kiedy został mianowany kapitanem Zemsty mimo złowróżbnych miesięcy pod kluczem własnej komnaty, w izolacji od świata zewnętrznego. Kto by się spodziewał, że jego starania w rekonwalescencji zostaną dostrzeżone i mianują go takim tytułem? Było to poniekąd podyktowane koniecznością obrony terytorium Norfolku i uniezależnieniem Rodachana od starszego brata, gdyż obaj predyspozycje mieli niebagatelne, jednak takie wyróżnienie w rodzinie Travers było niby osiągnięcie żeglarskiej dojrzałości. Mógł więc czuć się wyróżniony, bo jak na kapitana, wciąż był młody wiekiem i wielu krewnych spoglądało na niego z niekrytą zazdrością.
Kenneth nie był osamotnionym załogantem na pokładzie Zemsty Kruka Padlinożercy. Travers wybrał kilkoro członków załogi z Brzasku, którzy przejdą na jego pokład z Fernsbym, ale ku zaskoczeniu młodego marynarza, była jeszcze jedna miła niespodzianka.
- Wybierz dwójkę najbardziej zaufanych z Brzasku, będziesz potrzebował lojalnej kompanii na Zemście. Będą tam także inni wykwalifikowani załoganci i nie wszyscy będą darzyć Cię należytym szacunkiem, więc na niego zapracuj. - kto jak kto, ale Travers własnej załogi niańczyć nie będzie. Przed Kennethem stał szereg wyzwań, ale możliwość przewodzenia grupie lojalistów dawała mu większe szanse na zachowanie pozycji.
Wkrótce nastąpiła wymiana uścisków między Kapitanem Brown i Fernsbym, a ten pierwszy wreszcie opuścił gabinet, zostawiając dawnych kumpli sam na sam.
Rodachan roześmiał się w głos, zapewne słyszalny nawet dla Browna zza drzwi, w odpowiedzi na komentarz swojego nowego oficera.
- Na Krakena, dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem pulsującą żyłę na Twoim czole. Witaj na pokładzie, stary druhu. - raz jeszcze powitał go, tym razem serdeczniej, z marynarskim ściskiem dłoni i poklepaniem po plecach. - Obracasz się w wysokich kręgach. Jak zaszedłeś Rosierowi za skórę, że posunął się nawet do skargi i skąd Wy się w ogóle znacie? - arystokratyczna etykieta, poważny ton i wysublimowana teatralność odeszły z wiatrem wpuszczonym przez okno zadymionej izby. W pomieszczeniu unosił się teraz kojący zapach morskiej bryzy, a wraz z nim iście żeglarski, prostacki dialog. - Wiesz, że takie sytuacje się nie zdarzają, Fernsby. Trafiłbyś na innego Traversa, to jak kosa na kamień, ale poszczęściło Ci się - sam otrzymałem ostatnio nieoczekiwany awans. Moja Zemsta przyjmuje na pokład tylko najlepszych, a Twoje zasługi podpowiadają mi, że lepszego Pierwszego bym nie znalazł. Ile to już lat pływałeś na Brzasku? Jak czujesz się z transferem? - spytał całkiem szczerze, chcąc poznać perspektywę dawnego przyjaciela, wszak cenił sobie zdanie swoich ludzi. - Pamiętaj o jednej istotnej zasadzie, Fernsby. Przymykaliśmy oko na przemyt, ale nie będziemy go przymykać na współpracę z terrorystami. Jakiekolwiek towary zdobędziemy, mogą trafić w ręce każdego - ale nie Zakonu Feniksa. Zemsta Kruka Padlinożercy to zbrojne ramię rodu Travers i Rycerzy Walpurgii. - podkreślił dla jasności, choć wiedział, że Fernsby nie jest głupi i przyswoił tę zasadę, odkąd pływał na usługach tej rodziny.
Rodachan Travers
Rodachan Travers
Zawód : Kapitan Zemsty Kruka Padlinożercy
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10852-rodachan-travers https://www.morsmordre.net/t10900-badb-catha#332054 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10902-skrytka-bankowa-nr-2382#332058 https://www.morsmordre.net/t10901-rodachan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]20.01.22 15:23
Powietrze stało się lżejsze, nie było tak trudne do oddychania. Czuł, że miał ogromne szczęście i realnie fortuna stała po jego stronie, o czym nie mógł powiedzieć jeszcze przed chwilą. Brak możliwości pływania mogłoby go pogrążyć. Widział żeglarzy, którzy tracili poczucie i sensu życia kiedy już nie mogli stawiać na szali swojego życia wśród rozszalałych fal. Kiedy nie słyszeli ryku morza, nie czuli chwiejnego pokładu pod nogami to kurczyli się w oczach, a cały ich wigor ulatywał niczym z pękniętego balonika powietrze. Nie chciał tak skończyć i jak się okazało, jeszcze mu to nie groziło.
-Tak jest! - Wybrać dwóch zaufanych ludzi nie będzie łatwo, bo to oznaczało zabranie z Brzasku naprawdę dobrych ludzi, którym powierzył by swoje życie. Szanował kapitana Browna więc zdawał sobie sprawę, że będzie to dla niego duży cios, ale z drugiej strony Kenneth musiał dbać o to aby w załodze mieć kogoś kto nie będzie szeptał za jego plecami. Miał pełną świadomość, że czeka go przeprawa, gdzie będzie musiał udowodnić, że pomimo młodego wieku nadaje się na Pierwszego. Zarządzanie zgrają zaprawionych w bojach żeglarzy było nie lada wyzwaniem. Wyzwaniem, które chciał podjąć i palił się do pracy. Czuł jak krew pulsuje w żyłach, jak nabiera wiatru w żagle. Czuł, że żył!
Wypuścił głośno powietrze z płuc.
-Odliczałem już galeony na kupowanie speluny, w której brudną szmatą będę wycierał wyszczerbione kubki. - Rzucił z rozbawieniem oddając przyjacielski gest staremu kumplowi. -Lub jak zwiać spod szafotu. Obydwie opcje brałem pod uwagę.
Kiedy padło pytanie o Rosiera przez chwilę się wahał, ale uznał w końcu, że chciał czy nie chciał prawda w końcu wyjdzie na jaw, lepiej aby Rodachan dowiedział się od niego.
-Mathieu Rosier jest moim przyrodnim bratem. - Powiedział po dłuższej chwili milczenia i od razu spoważniał. Nie była to kwestia, z której potrafił kpić, gdzieś głęboko leżała zadra i mocno kuła młodego marynarza.-Lord Rosier miał przelotną znajomość z moją matką. Efekt stoi przed tobą. Na początku roku okazało się, że mam Mathieu Rosiera przeszkolić z żeglarstwa. A jak zapewne wiesz Diana Rosier, jego matka jest z domu Travers więc wybrała żeglarzy, którzy pływają pod komendą twojego rodu. Padło na Brzask. Lord Rosier dowiedział się o przemycie, a ja nie byłem zbyt chętny aby wdrażać go w całą procedurę. Uznał, że na mnie doniesie. -Ot cała tajemnica, jaka kryła się za tą małą aferą, która sprawiła, że znaleźli się właśnie w tym miejscu. Skrzyżował ramiona na piersi i oparł się o ścianę przy oknie, które wychodziło na port. Patrząc na kręcących się na nim ludzi czuł się jak u siebie, był u siebie.  -Pięć lat. - Ciemne oczy spoczęły na Traversie. -Brown nie był przekonany. Miałem ile? Dziewiętnaście lat. Dopiero co zszedłem z Mariny. Pierwsza wyprawa Brzaskiem, w przesmyku nas zdybali piraci. To była walka. Świst kul w powietrzu, trzask łamanego drewna od uderzeń zaklęć. Wyglądaliśmy jak siedem nieszczęść. Grog lał się strumieniami. Cud, że nie wpadliśmy na skały. -Wspomnienia rozjaśniły jego twarz. -Przy okazji były to urodziny nestora rodu Travers więc piliśmy jego zdrowie bardzo głośno. Transfer mi nie przeszkadza. Jest zaskoczeniem, ale to dla mnie duże wyróżnienie. - Spokój na twarzy Pierwszego nie zniknął kiedy padło hasło odnośnie Zakonu Feniksa, kiwnął nieznacznie głową. -Nie działam z nimi. Raczej mam szemrane kontakty, a Zakon psuje interesy. - Bo dla niego liczył się przede wszystkim biznes, a ten o wiele bardziej wolał robić ze Zlatą niż Zakonem, który z tego co słyszał głównie powodował zamieszki i zachwianie niż budowanie silnych struktur. -Jestem wierny rodzinie Travers.- Dodał jeszcze i odsunął się od okna. -Nie ma co. Pójdę po swoje rzeczy i papiery od Browna. Widzimy się na pokładzie.


|zt dla Kennetha


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]22.01.22 0:20
Uśmiech kapitana Travers, zaiste rzadkie zjawisko w toku ostatnich miesięcy, dziś rozpromienił się w kierunku przyjaciela, ażeby dodać mu otuchy na drodze awansu. Czuł, że podjął słuszną decyzję, choć wiele ryzykował wstawiając się za Fernsbym u załogi, której znaczną część stanowili zaprawieni w boju żeglarze, którym niestraszny był sztorm, ni bitwa na morzu i lądzie. Oddanie komendy nad załogą komuś tak młodemu było trudną decyzją, acz sam Rodachan awansował na ten stopień drogą nepotyzmu w podobnym, a może i młodszym wieku, sprawdzając się w roli nad wyraz genialnie. Kenneth miał sporo farta i w duchu mógł dziękować Rosierowi za tę wsypę, bo chociaż odnieść miała inne skutki, zwróciła na niego uwagę Kruka Padlinożercy.
- Myślisz, że otrzymałbyś tak łaskawą karę? - spojrzał na niego z rozbawieniem, choć nie byłoby mu do śmiechu ujrzeć starego druha na szafocie. Prawdą było jednak, że współcześnie za mniejsze przewinienia można było stracić głowę - a za przemyt najpierw czekałyby go długie, czarnomagiczne i transmutacyjne tortury, które miałyby na celu określić współpracę z terrorystami Longbottoma. - Wierz mi, że miałeś naprawdę wielkiego farta, trafiając na mnie, druhu. - dodał, ale przemyślenia co do potencjalnej kary zachował już dla siebie.
Mężczyzna zdołał sięgnąć po butelkę rumu i rozlać z niej po dwóch kuflach, kiedy zasłyszał o rodzinnych koneksjach nowego załoganta z jego kuzynem. Miał wtedy trunek w ustach, a jego głośne przełknięcie było słyszalną dla towarzysza z Zemsty reakcją na absurdalne wyznanie. Wysłuchał tej historii do końca, a tedy w izbie Traversa rozległ się głośny, przeciągły gwizd.
- Teraz już jasne, dlaczego tak się pieklił z tą skargą. Chyba nie przepada za młodszym braciszkiem, co? Teraz to się lord dopiero wpieni. - powiedział z cwaniackim uśmiechem i błyskiem w oku. Nic go specjalnie z Mathieu Rosier nie łączyło, poza relatywnie bliskimi więzami krwi. Nie dzielił z nim pasji, zainteresowań, widywali się raczej rzadko i zdecydowanie nie mieliby wielu wspólnych tematów. Mieli za to identyczny gust do kobiet, o czym Rodachan miał się dowiedzieć za parę miesięcy.
- Swoje z Brownem przeżyliście. Myślisz, że kręciłby nosem na większy pokład? - spytał z ukrytą sugestią. Brzask miał już swoje lata, podobnie jak Brown, który w dalszym ciągu pływał dla rodowej floty Travers; skoro tylu dobrych ludzi wyszło spod jego skrzydeł, czyż nie zasługiwał na awans? To już nie było w ocenie Rodachana, ale swoje słówko mógłby szepnąć bardziej wpływowym krewnym.
- Załatw kwestię papierologii naprędce, chcę Cię przedstawić załodze. - dodał na koniec, dopijając zawartość rumu z kufla i podnosząc się zza biurka, żeby wyjść równo z Fernsbym.

zt
Rodachan Travers
Rodachan Travers
Zawód : Kapitan Zemsty Kruka Padlinożercy
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10852-rodachan-travers https://www.morsmordre.net/t10900-badb-catha#332054 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10902-skrytka-bankowa-nr-2382#332058 https://www.morsmordre.net/t10901-rodachan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]30.12.22 12:12
|26.05.1958

Morze było niespokojne tego dnia, podobnie jak myśli Kennetha, który zmierzał do biura zarządcy. Po raz kolejny miał się stawić przed Traversem, ponieważ coś przeskrobał. Zdawało mu się, że od kiedy na jego drodze pojawił się Mathieu Rosier, to nic innego się nie działo jak ciągłe wpadki i donosy na Pierwszego. Śmiało mógł stwierdzić, że Rosier stał się jego przekleństwem; wręcz utrapieniem, z którym musiał się mierzyć każdego dnia.
Nie mógł jednak zaprzeczyć, że jego interwencja w Kent uratowała Kennethowi głowę i tym samym mógł spokojnie dalej śledzić poczynania tego człowieka. Chciał zebrać na niego najwięcej haków, aby ostatecznie dopaść i postawić przed wymiarem sprawiedliwości. Musiał jeszcze trochę poczekać, a Kenneth potrafił być cierpliwy. Cook od zawsze był problematyczny, ale co innego być upierdliwym na pokładzie, a co innego parać się handlem żywym towarem i jeszcze oskarżać innych o przemyt uciekinierów. Jeszcze tego mu brakowało, a Rosier z jednej strony mówił o zaufaniu, a z drugiej chętnie pisał listy z donosami. Jak on przetrwał w tym świecie?
Prawda była taka, że dał się podejść Cookowi jak jakiś dzieciak i dostał za to niezły łomot. Chociaż wszyscy byli czarodziejami to jednak pięści szły częściej w ruch niż różdżki. Ot, taki typ ludzi, czego nie żałował. Magia pomagała na morzu, ale to siła mięśni była potrzebna do przetrwania i wiedza na temat tego dzikiego żywiołu.
Idąc portem jak zawsze podziwiał statki stojące i czekające na kolejny rejs. Szalona Selma prezentowała się majestatycznie, wzbudzała respekt i podziw. Czuł dumę jak został przeniesiony właśnie na nią. Pływanie pod jej żaglami stanowiło zaszczyt jakiego nie spodziewał się, że dostąpi. Nie chciał niszczyć swojej kariery tylko dlatego, że Rosier uznał iż będzie się o młodszego brata troszczyć. Swoją drogą, w przedziwny sposób rzeczoną troskę okazywał. Wchodził w życie Kennetha z butami, nie pytając się nawet o zgodę. Po wejściu do budynku wskazano mu pomieszczenie na górze. Nie, kurwa, znowu. Rozgoryczenie rozlało się w umyśle marynarza. Czuł się, jakby powtarzał wydarzenia sprzed pół roku. Ta znajomość przynosiła mu same kłopoty, a nie profity. Gra nie warta świeczki. Zapukał, a gdy uzyskał pozwolenie na wejście, przekroczył próg i zasalutował.
-Kenneth Fernsby, Pierwszy na Szalonej Selmie, melduje się, sir! - Wypowiedział formułę pełnym głosem i bez wahania. Nie służył od wczoraj. Pomimo młodego wieku można go było nazwać doświadczonym żeglarzem. Pływał nieprzerwanie od siedmiu, prawie ośmiu lat.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]05.02.23 15:31
Stosunkowo rzadko zdarzało mu się korzystać z budynku mieszczącego biuro portowego zarządcy, tego dnia jednak spędził w porcie większość przedpołudnia, starając się rozeznać w poczynionych pod jego nieobecność zmianach. Za późno; ostatnie miesiące, spędzone przede wszystkim na opanowywaniu sytuacji na sąsiednich ziemiach Suffolku – gdzie wciąż drzemał kraken, czyhając na przepływające tamtędy, mugolskie okręty, ale z jakiegoś powodu nie ruszając tych należących do Traversów – sprawiły, że stracił z oczu to, co miał najbliżej. Odkrycie przemytniczej jaskini i kara, którą razem z Deirdre wymierzyli zdrajcom, odkryły zaledwie wierzchołek góry lodowej, doprowadzając Manannana – jak po nitce do kłębka – do przebywającego w Cromer handlarza artefaktami, który podobno od miesięcy ubijał interesy przede wszystkim z ukrywającymi się jak szczury rebeliantami. Tuż pod jego nosem.
Echa awantury, którą wytoczył zaledwie parę godzin wcześniej zarządcy, jeszcze nie do końca ucichły, kiedy w drzwiach do ukrytego na piętrze pokoju pojawił się Fernsby. Manannan, rozłożony wygodnie w stojącym za biurkiem fotelu, zmierzył go spojrzeniem, spoglądając na Pierwszego znad opatrzonego podpisem Tristana listu, zastanawiając się, co sam zainteresowany będzie miał w tej sprawie do powiedzenia. On sam nie był jeszcze pewien, co myślał o tym całym ambarasie z Cookiem, rezerwatem, oskarżeniami o przemyt szlam i zagubionymi listami kaperskimi; jedynym punktem wspólnym łączącym te wszystkie wydarzenia zdawali się być lordowie Kentu, co nie miało jednak ani trochę więcej sensu niż uznanie, że miał do czynienia z serią niepowiązanych ze sobą przypadków. W zbiegi okoliczności powątpiewał, chociaż jednocześnie dopuszczał możliwość, że Fernsby działał jak accio na kłopoty; nawet jeśli przed zatrudnieniem go na Szalonej Selmie słyszał o jego umiejętnościach same dobre rzeczy. – Fernsby – odezwał się teraz, mierząc go przenikliwym spojrzeniem jasnych oczu od stóp do głów. Ruchem podbródka wskazał na krzesło. – Dobrze widzieć, że dalej masz wszystko na swoim miejscu – zauważył, nie mając wątpliwości, że starcie z Cookiem i jego ludźmi mogło dla żeglarza zakończyć się co najmniej paskudnie. Handlarze żywym towarem i przemytnicy nie lubili, gdy ktoś krzyżował im plany i narażał na straty, i nie byli specjalnie subtelni w okazywaniu tej niechęci.
Odłożył list na blat biurka, pozwalając mu opaść z cichym szelestem. Listy kaperskie, które wraz z wiadomością zwrócił Tristan, póki co znajdowały się bezpiecznie w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. Miał zamiar o nie zapytać, a przede wszystkim: dowiedzieć się, co jego Pierwszy robił w należących do Rosierów Smoczych Ogrodach, ale póki co skupił się na sprawie dla siebie istotniejszej. – Opowiedz mi o Cooku – powiedział, bezwiednie bawiąc się pierścieniem tkwiącym na pozbawionym dwóch paliczków kikucie serdecznego palca. Wciąż nie był zachwycony faktem, że rozsiewającego plotki handlarza nie pojmano od razu, ale właściwie: nic straconego. Miał zamiar dopilnować, by w najbliższej przyszłości nie było miejsca, w którym parszywiec mógłby się schować.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]07.02.23 14:16
Ostatnio zbyt często wpadał w kłopoty i miał tego świadomość. Wpadki piętrzyły się niczym piramida i powodowały kolejne. Do tej pory miał dobrą i solidną opinię, ostatnio zaś nic nie wskazywało na to, że ma się to utrzymać. Nie zdziwi go jak dostanie reprymendę lub zostanie przeniesiony, musiał bardziej uważać na to co robił i z kim rozmawiał. Całego swojego pecha zrzucał na Rosierów, bo to właśnie od nich się zaczęło. Musiał uważać na swój niewyparzony język, ponieważ nie kto inny, ale człowiek siedzący przed nim miał za żonę kobietę z ich rodu.
Najgorsze w tym wszystkim było, że zgubił listy kaperskie i musiał wnieść o ponowne ich wydanie przed kolejną żeglugą, a to wiązało się z papierkową robotą. Dodać należało do tego tłumaczenie się co stało się z poprzednimi. Nie miał podstaw, aby posądzać lorda nestora Rosier o złośliwość i wierutne kłamstwo odnośnie tego, że dokumenty zawieruszyły się wśród jego papierów. Taksujące spojrzenie Traversa przeczekał w spokoju, nie drgnął ani na moment, póki nie otrzymał niemego zezwolenia do zajęcia krzesła; co od razu uczynił.
-Poza paroma siniakami i urażoną dumą to nic mi nie dolega. -Odpowiedział od razu. Pytania o Cooka się spodziewał i był na to przygotowany, bo i tak miał złożyć pełne sprawozdanie ze swoich działań. Równie dobrze mógł to uczynić również teraz. -Thomas Cook, były bosman na Brzasku, po opuszczeniu służby zajął się przemytem. - Rozpoczął Kenneth, a wzrokiem poszukał najbliższej mapy, gdzie mógł wskazać szlaki jakimi tamten pływał. Gdy dostrzegł starą mapę od razu do niej podszedł. -Nie mogę mu odmówić tego, że jest dobrym żeglarzem, ale nie należał do ideału marynarza. - Podobnie można było powiedzieć o samym Fernsbym. -Pływa głównie na linii Zachodniego Morza, do Norwegii. Zaczęło być podejrzane kiedy wnosił w magazynach o większą ładowność swojego statku, ale w magazynach nic się nie zgadzało. Zaczęliśmy dokładnie śledzić jego trasę oraz częstotliwość. Skontaktowałem się ponad trzy miesiące temu. Zaoferowałem współpracę, celem uśpienia jego czujności. Swoją kryjówkę miał na Wyspie Bressay. - Wskazał miejsce na mapie i następnie wrócił na wcześniej zajmowane krzesło.-Z czasem okazało się, że nie zajmuje się on zwykłym przemytem, ale handlem żywym towarem. Oprócz tego brudził sobie ręce przemytem mugolaków i mugoli, którzy jeszcze się ostali w Anglii. Przekupił paru zarządców oraz miał układy z wodna strażą. Zbierałem na nich dowody, aby ostatecznie je przedstawić i przyskrzynić. Mieli się nie zorientować. - Fernsby przetarł dłonią twarz, ponieważ doszedł do mniej przyjemnej części opowieści. -Po czym Cook skontaktował się ze mną, że potrzebuje pomocy w przemycie dzieci, do handlarzy niewolników, do trzeciego świata gdzie miały zostać sprzedane do fabryk czy domów publicznych. Sieroty, dzieci czarownic i czarodziejów, które miały pecha, że ich rodzice zginęły na wojnie. - Kenneth był oportunistą, nie miał czystego sumienia, ale nie był bezduszny i łasy na pieniądze za wszelką cenę, a Cook miał płacić dużo. Marynarz zastukał palcami o podłokietnik.-Odmówiłem i wtedy wyszło, że nie byłem tak sprytny jak myślałem. Też mnie obserwował. Parę dni temu jego ludzie i on sam, dali mi jasno do zrozumienia, że nie ujdzie mi to na sucho. Postanowili zgłosić mnie do Wiedźmiej Straży wraz z oskarżeniem o zdradę, przemyt szlam. Wtedy też pojawił się lord Mathieu Rosier, który przyszedł mi w sukurs z pomocą. Tylko dzięki temu nie siedzę jeszcze w Tower, ale Cook myśli, że nadal jestem przyskrzyniony i chciałbym z tego skorzystać. - Skończył swoją historię. Teraz musiał wyczekiwać reakcji Traversa.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]27.03.23 0:09
Odchylił się mocniej w fotelu, opierając wygodniej łokcie i dłonie splatając przed sobą, ciekaw historii, którą miał mu do opowiedzenia Fernsby. Już kiedy po raz pierwszy usłyszał o Cooku – najpierw z listu Mathieu, później z tego nadesłanego przez Kennetha – próbował sobie przypomnieć, czy ich ścieżki kiedykolwiek się skrzyżowały, ale chociaż bosman niewątpliwie żeglował pod ich banderą, Manannan go nie pamiętał. Lata spędzone poza krajem dawały o sobie znać, poza tym: nie mógł znać wszystkich marynarzy pływających na okrętach Traversów. – W jakich okolicznościach odszedł ze służby? – wtrącił, obracając się, żeby sięgnąć spojrzeniem mapy, przy której zatrzymał się Fernsby. Był ciekaw, czy niesławny przemytnik zrezygnował sam, czy może został wyrzucony; a jeśli to drugie – to co, oprócz handlu żywym towarem, miał na sumieniu.
Podążył wzrokiem w kierunku kreślonym na mapie, na dłużej zatrzymując się na Szetlandach; w zamyśleniu dotknął podbródka palcem wskazującym. – Miał? – powtórzył, wychwytując czas przeszły; przekrzywił głowę, posyłając Kennethowi pytające spojrzenie, upewniając się, czy był to przypadek – czy może wskazana przez niego wyspa rzeczywiście została już przez Cooka i jego ludzi opuszczona. Resztę historii chwilowo skomentował jedynie milczeniem, samo przemytnictwo nie brzmiało w jego uszach jak zbrodnia godna ukarania – zdarzało mu się zresztą współpracować z przemytnikami, w przeszłości – zanim do władzy doszedł Malfoy – regularnie narażał się z tego powodu Ministerstwu Magii, parę razy wdając się nawet w zaognione sprzeczki z co bardziej irytującymi urzędnikami.
Wzmianka o handlu ludźmi sprawiła, że zainteresował się bardziej; opuścił dłonie, prostując się w fotelu i pochylając się do przodu, żeby oprzeć łokcie o blat biurka zarządcy. Przez moment mogło się wydawać, że sięgnie po jeden z leżących na nim pergaminów, ale jego dłoń zamiast tego odnalazła fajkę, którą zaczął wprawnymi ruchami nabijać. – Których zarządców? – zapytał, na moment unosząc spojrzenie na Fernsby’ego. W jego głosie zatańczyły ostre nuty, miał nadzieję, że podobne zepsucie nie sięgnęło Norfolku; już i tak miał ręce pełne roboty, starając się odbudować dobre imię swojej rodziny, zmazać hańbę pozostawioną przez poprzedniego nestora – nie potrzebował zdrajców ratujących szlamy i mugoli z jego ziem. – Udało ci się zdobyć nazwiska? – doprecyzował, powracając do przerwanego zajęcia. Sięgnął po różdżkę, żeby jej końcem odpalić fajkę, po czym zaciągnął się dymem, wydmuchując go w kierunku sufitu – i znów odchylając się do tyłu, wysłuchując dalszej części opowieści, uzupełniając fragmenty, które skreślone do niego listy omijały. Na wzmiankę o przemycie sierot zmarszczył brwi, nie grzeszył empatią – ale mimowolnie przypomniał sobie o swojej ostatniej rozmowie z Imogen, i o jej planie zorganizowania w Cromer przytułku dla owdowiałych kobiet i osieroconych dzieci. – Ten przemyt – podjął, zatrzymując uważne spojrzenie na pierwszym – doszedł do skutku? Wiesz, co stało się z tymi dzieciakami? – zapytał, czy było już za późno?
Zamilkł na dłuższą chwilę, o udziale Mathieu w całej sprawie już wiedział – a ze słów Kennetha wnioskował, że wszystko to w istocie było dziełem przypadku. Szczęśliwym – czy wprost przeciwnie? Tego ocenić nie był w stanie, do niedawna był pewien, że mógł zawierzyć kuzynowi w każdej sprawie, ale ten ostatnio zachowywał się co najmniej dziwnie; wymieniając z nim listy odniósł wrażenie, że z jakiegoś powodu chce go od kwestii Thomasa Cooka odsunąć, a ich niedawne spotkanie również pozostawiło po sobie jakiś niesmak. – Hm – mruknął, nie odzywając się jeszcze przez parę sekund; niespiesznie przyglądając się umykającym w górę oparom. – Jaki masz plan? – zapytał w końcu, powracając spojrzeniem do twarzy Fernsby’ego. Skoro chciał wykorzystać niewiedzę przemytnika, to z pewnością miał na to jakiś pomysł.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]12.04.23 18:13
Fale życia potrafiły targać Fernsbym dość intensywnie, ale zawsze unosił się na powierzchni. Ostatnio zaś czuł, jak rzeczywistość zalewa mu usta, dusi, zimna woda przedziwnych zdarzeń wypełnia płuca i kiedy wydawało mu się, że już złapał wiatr w żagle, zaraz był wyprowadzony z błędu.
Spojrzenie ciemnych oczu utkwił w lordzie Travers.
-Cook rzucił papierami dość niespodziewanie informując, że musi zająć się prywatnymi sprawami i musi przenieść się na inny statek, aby być bliżej rodziny. - Zmarszczył nieznacznie brwi. -Jak o tym teraz myślę, że niezły był z niego aktor. Wszyscy się nabraliśmy. Połknęliśmy jego śpiewkę jak młode pelikany.
Po nieszczęsnym spotkaniu, w którym udział miał Mathieu Rosier pilnował Cooka, sprawdzał każdy jego ruch starając się działać na tyle dyskretnie, aby ten nie zorientował się, że Kenneth depcze mu po piętach. Tu już chodziło o coś więcej niż tylko prywata pomiędzy mężczyznami. Pierwszy mógł nie być zwolennikiem aktualnych rządów, mógł sarkać na to co się działo, ale Traversom był wierny niczym pies. Zwyczajnie nie kochał szlachty, nie za to mu płacono. Powrócił na swoje miejsce, rzucił mapie ostatnie spojrzenie.
-Miał. - Potwierdził z ponurą nutą w głosie. -Po wydarzeniach w Kent przestał tam dokować. Jednak, nasi ludzie donoszą, że żadna łódź nie opuściła wyspy, jest więc szansa na to, że część towaru nadal tam leży, a Cook na razie jest przyczajony i czeka aż kurz opadnie. - Sam Kenneth uczyniłby podobnie gdyby wpakował się w podobną kabałę. Przeszperał kieszeni swojej kurtki marynarskiej, aby zaraz wyciągnąć z jej wnętrza notatnik, niezbyt duży, ale ewidentnie często używany przez czarodzieja. -Nate Carr, Robin Harvey, Zac Phillips. - Przeczytał dane zarządców, którzy byli zamieszani w machlojki Cooka. Ten ostatni bolał Pierwszego najbardziej, ponieważ znali się od lat i Kenneth mógł zawsze na nim polegać. Tak przynajmniej uważał, teraz zawiódł się na starym druhu i nie miał zamiaru zostawić tego, ot tak. Czasami pewne sprawy przedkładał nad własny interes, a to się często nie zdarzało. -Część, reszta zdołała uciec. Wypuściliśmy je z magazynu nim Cook przyszedł. Skopał własnych ludzi uznając, że nie dopilnowali towaru. - Nie udało się uratować wszystkich dzieciaków. Miał świadomość, że pewna grupa popłynęła statkiem i straciła na zawsze swoje dzieciństwo. Miał słabość do tej małej szarańczy choć tego po sobie nie pokazywał. Plan nie był trudny, wręcz był iście prosty, ale wymagał koordynacji. Choć kiedy usłyszał pytanie to przez krótką chwilę zastanowił się czy plan ten jest przedstawienia kapitanowi. Spomiędzy kartek notatnika wyciągnął kartkę złożoną bardzo starannie na sześć części. Kiedy rozłożył ją na blacie biurka przed Traversem okazała się planem portu.
-Tu najczęściej dokuje i to tu ma swój magazyn, a dokładniej wynajmuje przestrzeń. Z racji akcji w Kent nadal się nie wychyla, ale wiemy, że średnio raz w tygodniu składuje tam towar. Następnie dochodzi do przekazania go dostawcy lub odebrania przez niego towaru, jak są to ludzie akcja trwa w nocy i o świcie statek wypływa. - Wskazał na odpowiednie budynki i to jak daleko się znajdują od dokującego statku.-Kolejne spotkanie ma się odbyć za trzy dni. Złapanie go wraz z jego ludźmi sprawi, że będzie można przesłuchać więcej niż jedną osobę. Człowiek, z którym ma się spotkać to Sean Green, należy on do grupy zwanej Chochlikami, którymi zarządza Brooklyn Poole. - Kenneth odrobił swoje zadanie domowe, śledził Cooka od dłuższego czasu, deptał mu po piętach, tylko ostatnie wydarzenia mocno pokrzyżowały mu plany i musiał zacząć tworzyć cały plan od nowa. -Poole nigdy nie spotyka się osobiście, ma od tego swoich ludzi, a każdy z nich wysyłany jest do tej samej osoby tylko trzy razy. W ten sposób Poole chroni się przed potencjalną zdradą. Brooklyn idzie na spotkanie po raz pierwszy. Na przedramieniu tatuują sobie chochlika i noszą odpowiednie apaszki, w ten sposób można ich rozpoznać. Cook nie wie jak Brooklyn wygląda, chcę podstawić naszego człowieka, który będzie się podawał za członka Chochlików. Wyciągnie co trzeba od Cooka i kiedy dojdzie do przekazania kluczy do magazynu, wtedy wchodzimy my. - Oparł się o blat biurka. -Wcześniej dobrze jest spacyfikować ludzi Cooka… a na to jeszcze nie mam pomysłu.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]09.07.23 22:45
Milczał przez dłuższą chwilę, spoglądając na zawieszoną na ścianie mapę, pozornie po prostu słuchając słów Fernsby’ego, a w rzeczywistości – przypatrując się niewielkiej, wskazanej przez niego wysepce, ledwie widocznym konturom na tle znacznie większej przestrzeni. Rozsiadł się wygodnie, łokcie opierając o skórzane podłokietniki, a brodę wspierając na zetkniętych ze sobą palcach. Zbyt długo nie było go w kraju, wypadł z obiegu; wciąż był jednak w stanie przypomnieć sobie kilka faktów na temat portu w Bressay, choć żaden póki co nie wydawał się przydatny w odniesieniu do sprawy Cooka i jego paskudnej działalności. – Mówiąc o części towaru masz na myśli pojmanych ludzi? – doprecyzował. Z opowieści Kennetha wywnioskował, że handel żywym ładunkiem stanowił od jakiegoś czasu główne źródło dochodu zniesławionego przemytnika, ale nie był pewien, czy jedyne. – Jeśli tak, to nie będzie trzymał ich tam długo – zasugerował. Jeżeli nie chciał, żeby jego towar utracił na wartości, musiał utrzymywać go we względnie dobrej kondycji, a to wymagało nakładów finansowych; domyślał się, że Cook – bez względu na to, jak bardzo nie spłoszyłby go incydent w Kent – nie będzie siedział bezczynnie w nieskończoność, był na to zbyt chciwy.
Słysząc wymienione przez Fernsby’ego nazwiska, poruszył się nagle, prostując się w fotelu. Brwi Manannana ściągnęły się ku sobie. – Znam Harveya – napomknął. Ze starym zarządcą nie łączyła go nigdy szczególnie mocna przyjaźń, ale znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że niejedno miał za uszami; z tego samego powodu ani odrobinę nie zdziwiła go jego obecność pośród wskazanej trójki. – Wisi mi parę przysług, o których prędko nie zapomni. – Miał zbyt wiele trupów w szafie, które mocno by mu zaszkodziły, gdyby przypadkiem z niej wypadły. – Jeżeli chcesz zebrać jeszcze trochę brudów na Cooka, mogę go uprzedzić, że wpadniesz z wizytą – zaoferował. To było śledztwo Fernsby’ego, i to jemu Cook nadepnął na odcisk najdotkliwiej, nie miał więc zamiaru mieszać w jego planach – ale nie mógł też odmówić mu pomocy. Skoro przemytnik i jego ludzie zdecydowali się zadrzeć z jednym z członków jego załogi, to oznaczało, że zadarli również z nim; Kenneth pływał pod jego banderą, oskarżenie go o przemyt szlam było prawie jednoznacznie z oskarżeniem Traversów, że przymykają na podobny proceder oko. A na to pozwolić sobie nie mogli.
Hm – mruknął, jedynie w ten sposób komentując informację o dzieciach, którym udało się uciec z magazynu. Nie wiedział jeszcze, czy powinien wykorzystać jakoś tę kwestię, być może powinien porozmawiać o tym z Imogen; grupka dzieciaków z pewnością nie mogła na własną rękę zbiec daleko.
Szelest pergaminu zwrócił jego uwagę; wyciągnął spomiędzy ust nabitą już fajkę, żeby nachylić się nad blatem. Wolną dłonią przyciągnął do siebie szkic, przez chwilę bez słowa śledząc wzrokiem linie zarysowujące plan portu. – Rozumiem, że zadbałeś już o to, żeby sam Brooklyn nie dotarł na spotkanie? – podjął, bez trudu wychwytując szczegóły prostego, ale dobrze przemyślanego planu. – Jeśli potrzebujesz różdżek do rozprawienia się z jego ludźmi, da się to załatwić – wspomniał; byli czarodzieje, do których mógł bez zawahania zwrócić się o pomoc. Tacy, z którymi sługusy Cooka nie mieliby szans. – Lord Rosier bierze w tym udział? – zapytał, niby mimochodem, znów wsuwając fajkę między zęby. Odchylił się do tyłu, a w jasnych tęczówkach zamigotało coś nieodgadnionego. Przypatrywał się Fernsby’emu przez moment. – A jeśli już o Rosierach mowa – odezwał się po chwili, nie gubiąc ani na moment zwyczajnego, konwersacyjnego tonu – to dostałem niedawno przedziwny list od lorda nestora – kontynuował. Wolną ręką sięgnął do szuflady biurka, odsunął ją lekko i wyciągnął ze środka plik pergaminów, które zaraz potem przesunął po blacie w stronę Kennetha. – Jesteś mi w stanie wyjaśnić, w jakich okolicznościach to znalazło się w jego posiadaniu? – zagadnął, unosząc wyżej brew – pilnując, żeby rozbawienie nie zabarwiło poważnych, składających się w pytanie głosek. Na biurku, pomiędzy nimi, leżały zwrócone przez Tristana listy kaperskie.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]10.07.23 14:16
-Ludzi oraz przedmiotów, którymi ta szuja aktualnie handluje. - Przytaknął od razu. W trakcie obserwacji zebrał dużo informacji na temat działalności Cooka więc kiedy handel żywym towarem stanowił główne źródło dochodu, to nie stronił też od innych towarów. Łapał się czego mógł, aby dobrze zarobić i to tuż pod ich nosem. -Zwykle trzyma ich maksymalnie od dwóch do trzech dni. Ma na tyle sprawny system, że nie pozwala sobie na przetrzymywane ich dłużej.
Zmęczeni, wygłodzeni nie stanowili dobrego zarobku. Może i trwała wojna, ale poza granicami nadal chcieli całkiem nieźle odżywionych ludzi do ciężkiej pracy. Brzydził się tym na samą myśl. Sam nie miał w życiu łatwo, od najmłodszych lat pływając na najróżniejszych statkach, aż do otrzymania pozycji Pierwszego. Ciężka, ale uczciwa praca. To co czynił Cook narażało na szwank dobre imię wielu wilków morskich. Słysząc, że kapitan zna Harveya od razu złapał haczyk. Taka okazja może się więcej nie nadarzyć.
-Chętnie. - Przyznał bez wahania w głosie. Przesłuchanie zarządcy mogło doprowadzić ich do innych działań lub osób, które należało szybko spacyfikować. Siatki przestępcze zawsze miały kilka odnóg, a Kenneth najprawdopodobniej trafił na jedną z nich, a jeżeli miał możliwość przyszpilenia ich więcej… cóż, były głupcem nie wykozystując takiej sytuacji.
Plan był prosty, ale dzięki temu ryzyko, że coś pójdzie nie tak było znikome, a wszelkie wpadki były szybko naprawialne i na tym mu zależało. Wspomniany zaś Brooklyn już poznawał uroki okolicznych tawern oraz przyjazne nastawienie ich pracownic. -Tak jest. Nie pojawi się na miejscu, już jest pod czułą opieką jednego z naszych ludzi. - Uśmiechnął się przy tym wilczo, był łowcą w trakcie polowania i na wszystkich morskich bogów, bardzo dobrze się czuł w tej roli. Spojrzał uważnie na Traversa przez chwilę analizując jego propozycję. Parę dodatkowych różdżek i być może udałoby się zrobić cichy najazd na ich kwaterę. Skuteczne zaklęcia i wszyscy zostaliby wyeliminowani z gry, nim Cook się zorintuje, że został sam.
-Dziękuje kapitanie. - Odezwał się w końcu. -Wsparcie się przyda. Dzięki temu będziemy mogli zatrzymać ludzi Cooka, a samo unieruchomienie go, będzie wtedy szybką akcją. - Przyszpilenie zaś kłamliwego zdrajcy czystą satysfakcją dla samego Pierwszego, który niczego tak bardzo nie pragnął jak przywalić Cookowi prosto w twarz. Z pięści. Ręka na chwilę zamarła nad planami portu, kiedy po nie sięgnął, celem zebrania wszystkich papierów jakie rzucił na stół kapitana. -Nie. Nie ma takiej potrzeby, aby lord Rosier był obecny. - Odpowiedział sztywniej niż zamierzał. Kolejne słowa zaś zmroziły mu krew w żyłach. Cholerni Rosierowie, znów mogą mu namieszać w życiu. Pojawienie się listów kaperskich sprawił, że pobladł, ale nie stracił rezonu, jedynie zrozumiał, że lord nestor go oszukał.
-Zostałem zapewniony przez lorda nestora rodziny Rosier, że dokumentów żadnych nie znaleziono, dlatego miałem wystąpić o wydanie nowych, kapitanie. - Wyjaśnił tą koszmarną sytuację, ale czemu miał się dziwić. Widząc wyczekujące spojrzenie Traversa nie mógł udawać, że nic się nie dzieje. -To dość nieprawdopodobna sytuacja, ale miałem przypadłość zwaną czkawką teleportacyjną. Nie wiem czy kiedyś o niej słyszałeś, kapitanie. - Zaczął zarysowywać cały obraz tego nieporozumienia. -W jej wyniku zostałem gwałtownie teleportowany do Smoczych Ogrodów, gdzie czystym przypadkiem i niewiarygodnym szczęściem nie wpadłem wprost na gabloty. W trakcie twardego lądowania dokumenty wypadły i zostały zmieszane z innymi, które akurat strąciłem. Kiedy tylko zorientowałem się, że nie mam ich przy sobie wystosowałem list z lorda nestora, w którym jeszcze raz przeprosiłem za najście oraz wyraziłem prośbę o zwrot dokumentów. W odpowiedzi otrzymałem informację, że takowych nigdy nie znalazł. - Czuł się jak uczniak, który tłumaczy profesorowi od eliksirów dlaczego nie przygotował składników tak jak stoi w przepisie. Jednak widząc, że rodzina Rosier coraz częściej przewija się w jego rozmowach z innymi oraz uroczy, starszy brat może coś palnąć na spotkaniu rodzinnym, uznał, że czas wyznać inne rzeczy. Tak na wszelki wypadek. -Jest jeszcze jedna sprawa, kapitanie. - Nie przychodziło mu to łatwo. O wiele bardziej wolał, aby nikt się nie dowiedział. -Zabrzmi to… wręcz nierealnie, ale lord Mathieu Rosier, jest moim przyrodnim bratem. - Miał nadzieję, że nie pożałuje w swoim życiu tego wyznania. -Mamy tego samego ojca.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]08.09.23 13:45
Hm – mruknął, nie tyle zastanawiając się nad słowami Fernsby’ego, co dając znać, że słuchał. Wnioski wysuwające się z ich krótkiej wymiany zdań były oczywiste, wisiały nad rozłożonymi na blacie dokumentami w sposób prawie namacalny; wtrącił więc jedynie: – Trzeba w takim razie dalej obserwować wyspę. Cook wyśle ludzi po towar raczej prędzej niż później – zawyrokował – i nie miał co do tego wątpliwości. Ludzie tacy jak Cook byli krótkowzroczni, nie potrafili dostrzec szerszej perspektywy, kreśląc plany brali pod uwagi wyłącznie liczby – a w tej konkretnej sytuacji liczby jednoznacznie świadczyły o tym, że każdy dzień zwłoki oznaczał utratę dziesiątek, jeśli nie setek galeonów; Manannan gardził podobną małostkowością, ale nie mógł zaprzeczyć, że w tym przypadku była dla nich wygodna – bo oznaczała, że zniesławiony przemytnik prędzej czy później podejmie niepotrzebne ryzyko.
Napiszę do niego. Będzie się ciebie spodziewał – zadecydował w reakcji na krótkie przytaknięcie Kennetha; przez moment mogło się wydawać, że miał zamiar zrobić to od razu, bo wyprostował się w fotelu, żeby przyciągnąć do siebie jeden z arkuszy pergaminu, ale wpół ruchu zmienił zdanie. – To krętacz i kombinator, nie daj się namówić na jakieś szemrane układy. Jest mi winny znacznie więcej niż garść informacji – dodał. Nie wątpił w to, że Fernsby poradzi sobie z negocjacjami, ale nie było powodu, żeby wysyłał go tam na ślepo; gdyby porządnie mu podpadł, być może celowo wpuściłby go w maliny, ale zagubione listy kaperskie były co najwyżej zabawną anegdotą, nawet jeśli Manannan miał zamiar wypominać mu je jeszcze przez długi czas. Co jak co, ale pamięć miał dobrą.
Kiwnął głową powoli w reakcji na wspomnienie o Brooklynie, jednocześnie opuszczając spojrzenie, wcześniej czujnie utkwione w Kennecie; wziął do ręki leżącą na stole monetę i zaczął od niechcenia przesuwać ją między palcami, drugą dłoń przez cały czas zaciskając na fajce. – Dobrze. Daj mi znać, jak będziesz chciał dopaść drania – skwitował. Pytanie o Mathieu zadał od niechcenia, niemal pewien, że odpowiedź będzie twierdząca; jeśli dobrze pamiętał otrzymany od kuzyna list, to ten jeszcze niedawno miał zamiar zająć się sprawą Cooka osobiście. Dziwne napięcie targające głoskami wypowiedzianego przez Fernsby’ego zdania zwróciło jego uwagę, dłoń obracająca monetę zamarła, a sam Manannan przeniósł wzrok na pierwszego, unosząc w górę brew. Pytanie zatańczyło mu na wargach, nie odezwał się jednak, zamiast tego podejmując temat listów kaperskich.
Odchylił się wygodniej w fotelu, opierając się plecami o skórzane oparcie, wysłuchując wyjaśnienia z pozornie pozbawioną wyrazu twarzą. W postaci Kennetha, tłumaczącego się z niespodziewanego zmaterializowania się w Smoczych Ogrodach i znokautowania tamtejszych gablot, było coś zabawnego – nie przerywał mu więc, ożywiając się dopiero, gdy ten wspomniał o teleportacyjnej czkawce. – Ha! Czy słyszałem? – wyrwało mu się; oczy mu rozbłysły, wargi wykrzywił uśmiech; przechylił się nieco na bok, opierając się łokciem o fotel i odsuwając fajkę od ust. – Nigdy nie zapomnę, jak mi się dziewczę teleportowało zaraz za sterburtą. Wpadła do wody jak kamień, utopiłaby się, jakbyśmy jej nie wyciągnęli. Nie opowiadałem ci o tym? – zastanowił się, po czym sam sobie odpowiedział. – Pewnie nie, to było niedługo po tym, jak dostałem Selmę. – Wyprostował się, po czym wyciągnął rękę, żeby przesunąć listy kaperskie w stronę Fernsby’ego. – Pilnuj ich porządniej – rzucił, z naganą tylko trochę dźwięczącą między sylabami.
Kiedy Kenneth wspomniał o kolejnej sprawie, kiwnął w jego stronę głową na znak, żeby kontynuował – a później otworzył szerzej oczy, bo wyznanie na temat pokrewieństwa jego pierwszego z Mathieu z pewnością nie było tym, czego się spodziewał, choć wbrew pozorom to nie fakt posiadania wspólnego ojca dziwił go najbardziej, a fakt, że Fernsby postanowił się z nim akurat teraz tą wiedzą podzielić. Spojrzał na niego z zaintrygowaniem, odchylając się w fotelu; w tym, że Rosier miał bękarta, nie było nic szokującego – podejrzewał, że jego ojciec miał ich co najmniej kilku w różnych portach – ale zbieg okoliczności rzeczywiście był niecodzienny. Czy to dlatego Kenneth zdawał się mówić o Mathieu z niechęcią? – Mathieu o niczym nie wspominał – stwierdził, chociaż w tych słowach zdawało się czaić niezadane pytanie. – Jest jakiś szczególny powód, dla którego mnie o tym uprzedzasz? Bo wiesz, jeśli planujesz zapytać o awans, to będziesz potrzebował lepszych argumentów niż wpływowa rodzina – zażartował, uśmiechając się trochę zaczepnie, a trochę drwiąco, choć nie drwił z samego Fernsby’ego – ten był dobrym żeglarzem, i to właściwie obchodziło Traversa bardziej niż nazwisko ojca, którego pewnie nigdy nie poznał.
[bylobrzydkobedzieladnie]




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green



Ostatnio zmieniony przez Manannan Travers dnia 12.12.23 22:26, w całości zmieniany 1 raz
Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]22.09.23 11:50
Plan był gotowy, on potrzebował jedynie ostatecznej akceptacji ze strony kapitana. To właśnie lord Travers miał ostateczne słowo, dlatego też czekał na komentarz i końcową zgodę. Tą uzyskał, nie spodziewał się niczego innego. Nikt nie lubił jak ktoś bruździł we własnym gnieździe, a to właśnie czynił Cook. Zdradził ich, a takie zachowanie nie mogło zostać zignorowane.
-Wyspa będzie cały czas uważnie obserwowana, na ogonie Cook też ma naszego człowieka. - Kenneth miał ochotę udusić zdrajcę gołymi rękoma. Czarodzieje przyzwyczajeni do walki różdżkami rzadko sięgali po własne pięści, ale nie marynarze. Nawet jeżeli nosili przy boku różdżkę, wiedzieli do czego służą dłonie w trakcie starcia. Zerknął uważnie na czarodzieja kiedy ten sięgnął po pergamin, a potem dał jeszcze przestrogę. Co jak co, ale Kenneth też był kombinatorem, przez co nie raz wpadł w tarapaty. Jednak oszusta na pewno wyczuje na kilometr. Kiwnął głową, że przyjął do wiadomości informacje i będzie uważniejszy przy tym człowieku.
-Tak jest! - Obawiał się, że Cook tego nie przeżyje, ale taka kanalia nie zasługiwała na życie i kolejną szansę. Już ją dostał od Kenneth i postanowił napluć mu wprost na twarz. Takiej zniewagi nie miał zamiaru puścić płazem.
Nie każdy wiedział czym jest czkawka teleportacyjna, zorientował się, że nie każdy wierzył w jego słowa. Nie dziwił się temu, kiedy lady Black wylądowała na pokładzie Brzasku, też zdawał się nieufny wobec jej wyjaśnień. -Nie wspomniałeś kapitanie, ale miałam podobną sytuację. Lady Black teleportowała się na środek pokładu wyglądając jak siedem nieszczęść. - Napomknął na temat swojego pierwszego zetknięcia się z rzeczoną przypadłością. Miał nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiał tego przeżywać ponownie. nachylił się nad stołem, aby złożyć wcześniej rozłożoną mapę, a następnie sięgnął ku listom kaperskim, które schował za pazuchą. -Tak jest, kapitanie. - Jeszcze raz upewnił się, że listy znajdują się w wewnętrznej kieszeni kurty, a potem obserwował jak zdziwienie zmieszane z zaskoczeniem odmalowuje się na twarzy Traversa. Cóż, sam miał podobne, podkolorowane niedowierzaniem i buntem nastolatka kiedy dowiedział się z czyjej krwi powstał. Nigdy nie czuł się Rosierem i nie miał zamiaru nim się stać. Nie był jedynym bękartem, którą nosiła ta ziemia. Sam zapewne spłodził paru i nie miał zamiaru się tym biczować. Czego nie mógł mówić o samym Mathieu, który nagle uznał, że muszą zacieśniać więzy. Nie ukrywał, że od czasu do czasu lubił go drażnić wołając do niego bracie.
-Może to i lepiej, że się tym nie chwali. - Skomentował nieco zbyt kąśliwie. -Wspominam o tym, ponieważ lord Rosier zdaje się, że obrał sobie za punkt honoru, dyscyplinowanie mnie. - Te wszystkie listy ze skargami na niego do Traversów, wtrącanie się w każdy aspekt jego życia, niezapowiedziane wizyty. Nigdy nie chciał i nie miał zamiaru korzystać z przywilejów płynących z nazwiska rodziciela. Nie był jego ojcem i nie miał zamiaru tak go nazywać. Nic go nie łączyło z Rosierami.-Nie chciałbym, aby działanie lorda Rosiera miały wpływ na ocenę mojej osoby, kapitanie. - Zawsze polegał na sobie i swoich umiejętnościach. Wszystko co osiągnął zawdzięczał wyłącznie swojej ciężkiej pracy i temu, że otrzymał możliwość i ją wykorzystał do polepszenia swojego bytu. -Jestem dumny ze swojego nazwiska, nie mam zamiaru podpierać się innym. - Nie czuł, że jest zbyt butny w swojej deklaracji.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Biuro zarządcy portu w Cromer [odnośnik]12.12.23 23:00
Dobrze – przytaknął, kiwając głową z zadowoleniem. – Daj mi znać, jeżeli sytuacja się zmieni – dodał. Nie planował interweniować bez wyraźnej prośby ze strony Fernsby’ego, wierzył, że był w stanie sam wyrównać rachunki z Cookiem, ale wolał też być poinformowany; nie lubił nieprzyjemnych niespodzianek, zwłaszcza, gdy zaskakiwały go na jego własnych ziemiach.
Słysząc historię o arystokratce, która niespodziewanie pojawiła się na pokładzie Brzasku, uniósł wyżej brwi; czy to była jakaś klątwa ciążąca na ich okrętach, czy niebywały zbieg okoliczności? – Doprawdy, lady Black? – podjął, odchylając się w fotelu; palcami potarł krawędź żuchwy, to brzmiało jak wstęp do dobrej historii – ale dzisiaj nie miał czasu, by porozmawiać z Kennethem dłużej, miał do załatwienia jeszcze kilka spraw, nim uda się z powrotem do zamku. – Która? – nie powstrzymał jednak cisnącego się na usta pytania, w pierwszej chwili dziwiąc się, że wieści o tym incydencie do niego nie dotarły – dochodząc jednak do wniosku, że musiał mieć miejsce, gdy nie było go w kraju.
Nie wpłynie – zapewnił go, nie przestając przyglądać mu się uważnie, gdy mówił, zastanawiając się, czy Mathieu uprzykrzał Fernsby’emu życie ze zwyczajnej złośliwości, czy może problem leżał gdzieś indziej. W ostatnim czasie miał trudności ze zrozumieniem motywów kuzyna, wydawał mu się wyjątkowo nieswój; nie miał jednak zamiaru wspominać o tym Kennethowi. – Nie ukrywam, że wolałbym nie czytać o twoich spontanicznych wycieczkach do Smoczych Ogrodów, ale nie mam wątpliwości co do tego, że na pokładzie radzisz sobie jak druzgotek w jeziorze – dodał, pozwalając sobie na pochwałę. Fernsby był młody, ale miał głowę na karku i dobrą intuicję, nie tracił zimnej krwi w sytuacjach kryzysowych. Oprócz wiedzy miał też talent. – Dobrze to słyszeć – wtrącił jeszcze, po czym stuknął dwa razy rzeźbionym pierścieniem o blat, dopił resztkę rumu ze szklanki i podniósł się z miejsca, gotów opuścić biuro. – Obowiązki nas wzywają, Fernsby, tak mnie, jak i ciebie; powodzenia z Cookiem, będę czekał na twój list – powiedział, zgarniając jeszcze przewieszony przez oparcie fotela kapelusz – po czym rzucił ostatnie spojrzenie pierwszemu i skierował się do wyjścia.

| zt x2 <3




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Biuro zarządcy portu w Cromer
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach