Wydarzenia


Ekipa forum
Bawialnia
AutorWiadomość
Bawialnia [odnośnik]03.09.15 23:59
First topic message reminder :

Bawialnia

★★★★
W tej części restauracji, która jest wiernie strzeżona przez portret rzymskiej bogini piękności Wenus, centralny punkt stanowi bawialnia. Znajdują się tu mniejsze i większe loże, o prywatności całkowitej bądź tylko pozornej, oraz porozrzucane między podestami stoliki. Właśnie przy nich siedząc można podziwiać cowieczorne występy dziewcząt Francisa, które za każdym razem zaskakują czymś widzów, nie ważne jak stałym bywalcem lokalu ktoś jest. Obsługa, ubrana w fatałaszki pobudzające fantazję, płynnie lawiruje między gośćmi, zbierając i roznosząc zamówienia, upewniając się jednocześnie, że każdy klient opuści bawialnię co najmniej zadowolony.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bawialnia - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bawialnia [odnośnik]26.10.21 23:32
Z jednej strony bawiła go butność Corneliusa. Z drugiej nieco zaskakiwała.
Aby dożyć tylu lat, najpierw trzeba przeżyć — mężczyźni w wojnie ginęli szybciej, tylko głupiec uznałby inaczej, jednak przecież on zajmował wygodny gabinet w gmachu Ministerstwa Magii. Cóż miało mu się stać? Nie polował, nie ruszał w akcje, siedział na stołku i pisał. Adalbert nie wyobrażał sobie takiego życia, aż kalectwo nie sprowadziło go za biurko, skąd zarządzał teraz majątkiem. Był jednak dalej sprawny, ciało miał silne, a przede wszystkim kilka lat młodszy i żonaty. Czy tego chciał, czy nie, kwestia dziedzica leżała jednak w przepowiedni. Cornelius zdawał się być tym faktem całkowicie niezainteresowany. Sam pomyślałby zresztą, że z jego towarzyszem jest coś nie tak, gdyby nie fakt, jak obłapiał wzrokiem kobiety wdzięczące się przy nim i pragnące dotykać go.
Nie skomentował faktu, że kobiety poprawiała artykuł Corneliusa, spodziewał się, że mężczyzna miał w tym jakiś cel. Zapewne załatwienie ciepłej posady siostrzenicy było ważniejsze niż najwyższa jakość tekstu. Kobiety niestety chciały pracować, podobno taki duch czasu, zmiana wisząca w powietrzu, ale on nigdy tych zmian nie zaakceptował. Na szczęście, oni wszyscy byli obcy. Kobiety rodu Rowle, jego żona i córki nigdy nie podjęłyby się pracy w Ministerstwie Magii, co najwyżej służąc swoją radą w ramach rozwoju pasji, którą pozwalał im się zajmować w wolnym od obowiązków czasie.
Oczywiście — odpowiedział pokrótce. Czarnej magii nauczano w szkole, w której spędził młodzieńcze lata, a chociaż brak tam było zaklęć niewybaczalnych, to przecież był starszym mężczyzną, który przeżył i widział już wiele. Równie wiele bawiło go w młodości, gdy to podobne czary wywoływały znacznie bardziej szalony uśmiech, zwłaszcza gdy były surowo zakazane. Sallow wyraźnie był zainteresowany ludzkim umysłem bardziej niż przeciętny człowiek. Przez chwilę nawet wydawał się być szczególnie podekscytowany na samą myśl. — Dziwi mnie, że jeszcze nie spróbowałeś. Co stoi ci nie przeszkodzie? — z jednej strony twierdził, że potrzebuje jedynie siebie, że ma jeszcze przed sobą lata, a z drugiej z nich nie korzystał. Był wystarczająco zamożny, miał dobrą pozycję. Bał się? Albert nie lubił tchórzy.
Zastanawiającym było, z jak wielką starannością dba o szerzenie się w kraju odpowiedniej propagandy. — Mało u nas mugoli, pokażę wam puste wsie — odpowiedział z uśmiechem, bo gotów był nawet przygotować żywe przedstawienie, ale ostatecznie być może i to była przesada. Nie chciał zachęcać ludzi do odwiedzin, chciał, aby miejsce straszyło, unosiło się odpowiednią renomą, a przede wszystkim sprowadzało tych, którzy mieli się tam znaleźć. Nie przypadkowych głupców. Nie celem była promocja, a odpowiedni prestiż. Cornelius z pewnością to rozumiał, nie znali się od wczoraj. Pieniądze, jakie przepływały przez jego kieszeń wystarczająco mocno znaczyły mu wymagania Rowla. — Wymyśl, co chcesz im pokazać, a dam ci to w Cheshire, ale nie rób tam wycieczki krajoznawczej. Te lasy nie są dla wszystkich — na wszelki wypadek ostrzegł towarzysza, lecz nie groził palcem. Uśmiech spływał na jego twarzy, gdy biust nowych kochanic ocierał się o jego kolana. Jędrne uda młódek tańczyły w rytm muzyki, ciało obijało się o ciało, a wszelkie zmysły to miejsce wodziło na pokuszenie.
Odwiedź mnie w nowym tygodniu — zaciągnął się cygarem, dymem dmuchając w twarz kobiecie, która na kolanach podawała mu właśnie drinka, aby zaraz potem podnieść się wyżej, próbując dotrzeć do jego ust. Prywatna loża zapewniała rozmowę w kameralnym gronie, dziwki się przecież nie liczyły. Miały jeden cel na tę noc, który wypełniony miał zostać już za moment. W miarę upływu godzin butelki z alkoholem pękały, a krawat luzował się przy koszuli Adalberta, gdy to czerwona szminka zostawiała ślady na jego koszuli. To nie miało znaczenia, nawet gdyby zobaczyła go takim żona. Wiele nie mogłaby mieć do powiedzenia. Nie był romantykiem, nie był oddanym i uległym mężczyzną, goniącym za jej wdziękami, ale za to był silny, stateczny i przede wszystkim zdeterminowany, aby nieść ich nazwisko ku bogactwom.
A kto by cię powstrzymał? — spytał na odchodne, ale nie spoglądał już w jego stronę, podparty o laskę i kobietę u boku zmierzając w stronę pokoju u góry, w którym to miał spędzić noc z dwiema wdzięczącymi się kurtyzanami.

zt x2
Albert Rowle
Albert Rowle
Zawód : zarządca terenów łowieckich Delamere
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
The more a thing is perfect, the more it feels pleasure and pain.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10483-albert-rowle https://www.morsmordre.net/t10668-vegvisir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f361-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t10669-skrytka-bankowa-nr-2262 https://www.morsmordre.net/t10677-albert-rowle
Re: Bawialnia [odnośnik]18.12.21 0:29
|10.02.1958

Nigdy nie miałam czegoś podobnego w planach. Życie jednak potrafi zaskakiwać, stawiać przede mną kolejne przeszkody, testować granice moich możliwości. A ja, jak ten karaluch od zawsze zmieniałam się, dostosowywałam, aby przetrwać i pełznąć dalej.
Spoglądając na swoje odbicie w małym, zakurzonym lusterku, powoli i dokładnie nakładałam kolejne warstwy makijażu. Usta nabierają barwę czerwieni i miękkich kształtów. Oczy delikatnie podkreślam czernią. To jak malowanie barw wojennych albo kamuflaż. No cóż. W pewnym sensie są i jednym i drugim. Ukrycie ostrych rysów twarzy i cieni pod oczami, nadanie skórze zdrowszego koloru. W końcu idę do ludzi udawać normalność, więc muszę wyglądać… odpowiednio.
Wślizguję się w prostą i elegancką czarną suknię, z dodatków wybieram czarne rękawiczki, a ciężkie za duże buty, ukochany sweter, jak i poprzecierane spodnie muszę zostawić w domu. Na tym etapie będę stwarzać pozory normalności. Ja to juz wiem, jak bardzo ci jebani Anglicy czepiają się wszystkich tych niuansów. Jakby spodnie na kobiecej dupie mogły zniszczyć fundamenty ich przepięknego świata.
Moje dzisiejsze spotkanie ma być konkretne. Nie potrzebuje zbędnych pytań i wpychania w ramy. "Pojebana", "zboczona". Zostawię to na kiedy indziej.
Jedyne, czego nie ruszałam - to włosy. Niech pozostaną takie, jakie są, bo długi warkocz to symbol przeszłości, o której należy zapomnieć.
Na złote ręce Ragnuka, po chuj w ogóle wpadłam na ten pomysł? Ale nie było już odwrotu. Będzie ciężko. Będzie kurewsko niezręcznie. Ale ma być skuteczna, a to jedyna możliwość, by rozwiązać mój problem w miarę sprawnie.
Byłam wcześniej w “Wenus”. Oczywiście, nie przychodziłam tu na dziwki - bo nie potrzebuje płacić nikomu za seks - ale żeby zjeść coś lepszego i się napić. Wiedziałam, że miejsce to odwiedzają najróżniejsi ważniacy, więc obsługa była nauczona dyskrecji. Idealne miejsce, by w spokojnej atmosferze zając się problemami natury prywatnej.
Oczywiście na wejściu nie obeszło się bez krzywych spojrzeń i prawie wypowiedzianych komentarzy, ale złoto oraz moje dość jednoznaczne spojrzenie pozwoliło tym wypindrzonym kutasom zamknąć parszywe mordy i zaprowadzić mnie do loży.
W pomieszczeniu już panowała ciężka atmosfera, przepełniona dymem, alkoholem i seksem. Nie przeszkadzało mi to. W końcu kto nie lubi pogapić się na półnagich ludzi?
Byłam trochę przed czasem, więc na poprawę humoru i dla zabicia czasu zamówiłam whiskey z lodem, po czym zapaliłam cygaro. Drogie, smaczne. Ostatnio zaczęło mi się powodzić, więc w końcu mogę pozwolić sobie na odrobinę zbyt drogich przyjemności.
Pozostawało jedno zasadnicze pytanie - czy całe to spotkanie będzie miało sens. Czy dostanę konkrety, czy raczej będę się mierzyć z durnym pierdoleniem tak zwanego speca od mózgów?


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]30.12.21 18:42
10.02

Nieco zdziwił go wybór miejsca spotkania i to przez kobietę, ale nie zamierzał odmawiać. Potrzebował klientów, zwłaszcza nowych. Nawet nieznajomych - nazwisko Raskolnikovej niewiele mu mówiło, ale wiedział, że w Londynie przebywało wielu wpływowych cudzoziemców. Rozważał różne wyjaśnienia wyboru lokum - od tego, że po prostu nie wiedziała co to za restauracja, przez fakt że jest kobietą wyzwoloną manifestującą w ten sposób swoje nowoczesne poglądy, aż do prywatności, z której znana była Wenus. Walia była daleko, a nie każdy chciał się spotykać we własnym domu. Wielu pacjentów wolało utrzymać wizyty w sekrecie przed wszystkimi, nawet rodziną. Wbrew pozorom, prywatna loża Wenus mogła być nawet logicznym wyborem.
Ubrał się schludnie i elegancko, jak zawsze - zarazem starając się, by wyprasowany garnitur nie zdradzał o nim nic osobistego. Ślad po noszonej przed śmiercią żony obrączce zdążył zblednąć od sierpnia (nie było to zresztą trudne, Vale mało wychodził na zewnątrz), nie zdradzając o Hectorze Vale nawet stanu cywilnego.
Jego twarz nie zdradzała zaś, że znał to miejsce. Zapach opium, dobiegający z sypialni na piętrach. Każdą z kelnerek i prostytutek, a najlepiej te, na których ciałach zostawiał krwawe pręgi - by leczyć je rano prostymi zaklęciami. Spróbował pozostawić tamtego Hectora za sobą, oddzielić się od płomiennych wspomnień grubą szybą. Wszedł do Wenus z podniesionym podbródkiem, a złapawszy kontakt wzrokowy z rudowłosą Nessą ledwo dostrzegalnie pokręcił głową. Nie dziś, Nessa.
Albo raczej - nie teraz. Po spotkaniu... się zobaczy. Nessa zrozumiała, sugestywny uśmiech spełzł z jej ust. Jako jedna z nielicznych osób na świecie wiedziała, że Hectora lepiej nie drażnić. Odczuła to kiedyś na własnej skórze.
Kelnerka zaprowadziła go do oczekującej już kobiety - jedynej kobiety w prywatnej loży - a Hector zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Suknię miała elegancką, makijaż staranny, ale uszy... lekko spiczaste? Półgoblinka? Kojarzył pokerowe twarze ćwierć-, pół- i czystokrwistych goblinów z Banku Gringotta, ale nigdy nie zamienił z żadnym więcej niż kilka zdań.
Ciekawe.
-Pani Raskolnikova? Hector Vale, do usług. - uśmiechnął się łagodnie, zajmując miejsce naprzeciwko kobiety. -Zamówię to samo. - poprosił kelnerkę, odprawiając ją wymownym spojrzeniem. Zwrócił wzrok na Zlatę, a dłonie splótł na stole. -O czym chciała pani porozmawiać?


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Bawialnia [odnośnik]30.12.21 23:24
Nie zdążyłam się porządnie napić, kiedy do mojej loży kelnerka wprowadziła pana magipsychiatrę. Koleś wyglądał nijak. Ot typowy facet - każdy drugi tak wygląda w tym parszywym mieście. Jedyne, co faktycznie wyróżniało go z tłumu, to sposób, w jaki chodził... no i laska. Kolejny kaleka? Ciekawe, ciekawe. Zobaczymy, czy uda nam się dogadać.
-We własnej osobie. - odpowiedziałam, siląc się na coś, co mogłoby wyglądać na przyjazny wyraz twarzy. Lekkim ruchem różdżki przywołałam do siebie popielniczkę, która posłusznie zastygła w powietrzu na wyciągnięcie mojej ręki, żebym mogła strzepnąć do niej popiół z cygara. Nie chciałam przecież na starcie upierdolić sobie nowej sukienki.
-Proszę się nie obawiać, nie zajmę Panu całego cennego wieczoru. Zdąży Pan również uraczyć się innymi przyjemnościami, a nie tylko naszą rozmową. - uśmiechnęłam się dwuznacznie, robiąc nieznaczny ruch głową w stronę dość skąpo ubranej kelnerki. Nie jestem ślepa. Wyraźnie przecież widać, że typek nie jest tu pierwszy raz. Ale co się dziwić, pewnie cały Londyn chodziłby tu zaruchać albo się upić, gdyby tylko nie toną w biedzie i syfie.
-No to do rzeczy, panie Vale.
Rozsiadłam się wygodnie na swoim siedzisku, ekspansywnie, po męsku, po czym podniosłam szklankę, i paroma ruchami nadgarstka wprawiłam w ruch kostki lodu, unoszące się na powierzchni ciemno-miodowej cieczy.
-Chcę skorzystać z Pana usług w jednym konkretnym celu. Żeby znowu móc wyczarować Patronusa.
Upiłam łyk ze szklanki. Poszło nie tak chujowo, jak myślałam.
-Ja Panu płacę, a Pan jest dyskretny. - i dodałam, wbijając spojrzenie wprost w jego oczy. - I skuteczny. Nie lubię marnować pieniędzy na coś, co nie przynosi efektów.
Po prawdzie za chuj nie wiedziałam, ile takie coś może trwać i kiedy spodziewać się pierwszych pozytywnych wyników. Wcześniej nie miałam potrzeby w ogóle tykać tych tematów. Nie jestem przecież jakimś świrem, którego należałoby zamknąć w pokoju bez klamek i napierdalać prądem aż padnie. Czy tam, nie wiem, wbić mi w mózg szpikulec przez oko…
Teraz temat Patronusa powrócił, bo w kraju, gdzie o dementora łatwiej niż o bochenek chleba, trzeba cały czas uważać i mieć jak odeprzeć atak.
-Dobra, to co mam brać i ile, żeby wszystko wróciło do normy?


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]31.12.21 5:06
Celowo usiłował zlać się z tłumem, wyglądać zarazem elegancko i jak najbardziej typowo. Dla swoich pacjentów chciał być niewidzialny. Czasem stawał się projekcją, na którą przelewali własne wyobrażenia lub traumy - surowym ojcem, delikatnym paniczem, popychadłem, macho, czymkolwiek chcieli, kogokolwiek potrzebowali. Nie był w stanie pozbyć się jedynie łatki kaleki, ale w gabinecie i przy stole - gdy siedział - zapominali nawet o tym. Odłożył na bok laskę, usiadł i zauważył, że pani Raskolnikova uważnie lustruje go spojrzeniem. Wydał się tym zupełnie niespeszony. Przywykł.
Speszyć mogłaby go za to uwaga rzucona o kelnerce, ale - choć uniósł lekko brwi - nie okazał jawnie zażenowania. Wstyd i lepkie poczucia bycia przyłapanym gnieździły się gdzieś na dnie duszy; wyrzuty sumienia nie opuszczały go zresztą odkąd po raz pierwszy zaznał tutejszych rozkoszy. Niczym narkoman, wyrósł jednak z etapu obiecywania sobie, że nigdy więcej. Pogodził się z tym, że właśnie Wenus zapewnia mu spokój, a w pracy starał się oddzielić od siebie uczucia grubą szybą. Może zareagowałby inaczej, gdyby Zlata podzieliła się podobnymi podejrzeniami znienacka, w gabinecie - ale zmierzając na zapowiedziane spotkanie tutaj, miał czas przygotować się psychicznie.
-Miło mi panią poznać i z przyjemnością poświęcę pani tyle czasu, ile potrzeba. Mam wolny cały wieczór. - odpowiedział spokojnie, nie wypierając się innych... planów. Gentlemanowi nie wypada ani potwierdzać ani zaprzeczać.
Uniósł własny kieliszek, przyniesiony przez kelnerkę, ale ledwo zamoczył w nim usta - obserwując ekspansywną mowę ciała klientki. Ciekawe.
-Rozumiem, że niemożność wyczarowania zaklęcia wynika z... nieumiejętności przywołania odpowiednich wspomnień? A może doświadczeń, które odbiły się na psychice? Jeśli tak, to w obu przypadkach dobrze pani trafiła. - uściślił. Nie mógł pomóc, jeśli zaniedbała swoje umiejętności z dziedziny białej magii, ale skoro chciała znowu wyczarować patronują, to chyba nie w tym rzecz.
-Słynę z dyskrecji i skuteczności. - odparł nieskromnie, odwzajemniając spojrzenie i nie mrugając. Czasem konsultowali się u niego lordowie, co jedynie podsycało jego perfekcjonizm i ambicję. Nie, żeby byli wyjątkowi - ale reputacja była dla nich wszystkim, no i mieli pieniądze.
-Brać? - zdziwił się, tym razem szczerze. -Rozumiem, że słyszała pani o mojej licencji alchemika? Mikstury mogą pomóc, ale nie są kluczem w przypadku patronusa, ocenię to podczas terapii behawioralnej. Proszę mi najpierw opowiedzieć, kiedy przestała pani go przywoływać i czy domyśla się pani co jest powodem tej... blokady? - zaczął konkretnie, bo wydawała się typem kobiety, która lubi konkrety.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Bawialnia [odnośnik]31.12.21 18:50
-Cudownie. - mówię, przeciągając samogłoski. Podobało mi się, że koleś w ogóle się nie speszył, nie panikował i nie beształ mnie za poruszenie tematu, który do przyzwoitych raczej nie należał. - W takim razie w pełni z niego skorzystam.
Porządnie zaciągnęłam się cygarem, żeby nuty drogiego tytoniu połączył się w idealną całość ze smakiem całkiem przyzwoitą whiskey. Chwila przyjemności i odpoczynku przed kolejną częścią niewygodnej rozmowy.
-Pan tu jest specjalistą. - przekrzywiłam lekko głowę. - Ja wiem tylko tyle, że teraz nie mogę go wyczarować, a wcześniej mogłam i to bez większego problemu.
Bardzo trudno było się powstrzymać, żeby nie zmierzyć się z nim spojrzeniami. Taki mały pojedynek, ustalanie granic. Nie sądziłam, że typ zaryzykuje zrobienie czegoś podobnego. Może dlatego, że po prostu nie wiedział, czym zajmuję się w czasie wolnym od udawania, że wciąż jeszcze jestem człowiekiem? No dobrze, niech ci będzie, dziś wyjątkowo dam ci wygrać… i w tym samym momencie przeniosłam wzrok na jego laskę. Ciekawe, kto cię, przyjacielu uszkodził.
-Aha. I na czym ta cała terapia będzie polegać? - wszystko podlega zasadom, a jak czegoś nie wiem, to wolę sprawdzić, na czym stoję. Ale żeby rozmawiać? Obrzydliwe…
No i jeszcze to pytanie. Trudne.
Musiałbym się poważnie zastanowić.
Nie zwróciłam nawet uwagi na to, jak ręka sama zaczęła bawić się szklanką, obijając kostkami lodu o przeźroczyste ścianki naczynia.
Brzdęk.
Czy to było wtedy, kiedy krew mojego męża zalała moje dłonie, włażąc głęboko pod paznokcie?
Brzdęk
Może, kiedy tamte skurwysyny pozbawiły mnie domu i córki, odebrawszy godność, okaleczając na zawsze?
Brzdęk
A może, kiedy po raz pierwszy zrozumiałam, jak bardzo podoba mi się patrzeć w oczy wszystkim moim cierpiącym ofiarom?
-Trudno mi powiedzieć, kiedy dokładnie do tego doszło. Ale jeśli miałabym mówić tak mniej więcej... to będzie jakieś… - przyłożyłam brzeg szklanki do ust, poprawiając na niej, już i tak dość widoczny czerwony ślad od szminki. - Ponad dziesięć lat.
Na drugą część pytania jedynie wzruszam ramionami.
-Czy brak snu można zaliczyć do takich powodów?
Nie do końca rozumiałam, co mówić. Szkoda, że po prostu nie chciał mi wlać do gardła końskiej dawki eliksiru i zostawić w spokoju. Poczułam, jak powoli zaczęła wzbierać we mnie złość. Odstawiłam szybkim ruchem szklankę na stół, wylewając przy tym alkohol na drewniany blat i moją nową rękawiczkę.
-Żesz kurwa pierdolona mać... - wypaliłam odruchowo, kompletnie zapominając o zasadach dobrego wychowania.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]31.12.21 22:29
Nie był pewien, czy słyszy w jej głosie ironię czy szczerą aprobatę. Miał wrażenie, że powitanie było swego rodzaju testem i nie zamierzał go przeciągać. Paliła, piła whiskey i bez skrępowania umawiała się w Wenus. Fascynująca kobieta - a on uwielbiał ciekawych pacjentów.
-Próbuję ustalić, że to nie kwestia - z całym szacunkiem - braku umiejętności. - uściślił z uprzejmym uśmiechem. W teorii trauma była najbardziej logicznym powodem zatracenia tej zdolności, w praktyce - niećwiczona magia zanikała, pamiętał przecież doskonale z jaką łatwością zmieniał jeże w szyszki na lekcjach transmutacji i że teraz przychodziło mu to z o wiele większą trudnością.
Zadawała konkretne pytania, wyraźnie oczekując jasnych odpowiedzi. Proszę bardzo.
-Przepracujemy powody zaniku umiejętności, na początku rozmową. Pozwoli ona ustalić genezę problemu. Jeśli nie ma pani odpowiednio silnych pozytywnych wspomnień, doradzę jak ożywić te istniejące albo na czym się skupić przy budowaniu nowych. Jeśli jakieś... przykre wspomnienie zachwiało resztą wspomnień na tyle, by uniemożliwić wyczarowanie patronusa, skupimy się na leczeniu traumy. Eliksirami, jeśli będzie potrzeba - ustalę to już na terapii. Nie pomogę, niestety, z aspektem samej białej magii - jeśli jest pani pewna swoich umiejętności w tej dziedzinie to wspaniale, jeśli nie, sugeruję dodatkowo zaangażować instruktora obrony przed czarną magią. - wyjaśnił rzeczowo.
Brzdęk. Zwrócił uwagę na zabawę szklanką - odruch nerwów, albo gest samo-pokrzepienia? W przeciwieństwie do Zlaty zwracał uwagę na takie rzeczy. Na wszystko zwracał uwagę. Na przykład na to, że odpowiadała do bólu konkretnie i dość zwięźle, a jej twarz stężała, jakby budowała wokół siebie mur. Znał to doskonale, opornych pacjentów, własną szybę oddzielającą go od emocji.
Czy ten mur to dla niego - czy dla niej?
Musiał go zburzyć żeby jej pomóc, choć zacznie delikatnie.
-Zaliczyłbym brak snu raczej do symptomów, nie przyczyn. - zauważył łagodnie. -Co jest jego powodem?
Nie okazał zdziwienia, gdy zademonstrowała swoją złość. Chyba się tego spodziewał, już od jakiegoś czasu.
-Coś nie tak?


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Bawialnia [odnośnik]05.01.22 0:38
-Oczywiście, że to nie kwestia umiejętności. - uniosłam brew. Czego ja się mogłam spodziewać? Przecież to typowy facet. Jak kobieta ma się z czymś problem, to wiadomo, że pewnie nie umie, a nie stoją za tym jeszcze inne przyczyny. Ale taki stan rzeczy ma jednak swoje plusy. Doktorek nie musi wiedzieć, co tak naprawdę potrafię. Mogę zostać dla niego tylko zwyczajną babą.
Może przyda mi się kiedyś ten element zaskoczenia?
Jak to mówi się u mnie w kraju - чем чёрт не шутит, когда Бог спит.
Tak że na tym etapie zdecydowałam, że jeśli będę mogła uniknąć jakiegoś tematu - zrobię to. Nie chcę mi się wysypywać z tego całego syfu, w którym się budzę i zasypiam, oddycham, żyję. Kto zrozumie, czym jest prawdziwe piekło, nie będąc w mojej skórze? Odpowiem od razu - nikt. Więc po co to pierdolenie? Jaki to ma sens?
W sumie to mogłabym olać to wszystko, wstać i wyjść. Poradzić sobie ze wszystkim, dokładnie w taki sam sposób jak zawsze - zmęczyć się w robocie, napierdolić jak szmata i zasnąć przed kominkiem na kanapie.
Tylko że to nie pomagało. Jak nie mogłam wyczarować tego przeklętego Patronusa, tak nadal nie mogę.
Trauma
To brzmiało tak…dziwnie. Jaka znowu trauma? Słowo, które zawsze jest beznadziejnym wytłumaczeniem dla ludzi, którzy nie mają chyba żadnych lepszych zajęć w życiu. Lenie, cholerne beksy, leżące na łóżku, gapiąc się bez sensu w sufit, byle by unikać odpowiedzialności i roboty.
-Moja praca jest… stresująca. - przyznałam niechętnie, w pewien sposób naginając prawdę. Tak odrobinę. - Jestem komornikiem i to nie jest miłe zajęcie. Pewnie wie Pan, czym zajmują się komornicy, prawda?
Jego spokój mnie wkurwiał. Jego pytania tym bardziej. Jak grzebanie w czymś takim ma mi pomóc?
Wewnątrz coś się poruszyło, coś, co chciało się odegrać, zemścić za grzebanie tam, gdzie nie trzeba. Sama jestem sobie winna. Mogłam żyć sobie spokojnie bez tego wszystkiego.
Ale nadal byłabym nieefektywna. A brak efektywności w mojej pracy - obu pracach - i szczególnie w takich czasach, oznacza tylko i wyłącznie śmierć.
Kozłem ofiarnym stała się pierdolona szklanka i jej cenna zawartość. Uderzenie nią o blat - wyżycie się w taki sposób - pomogło na powrót wziąć pod kontrolę emocje. Chociaż tak bardzo chciałam rozbić szklankę o twarz kolesia. Zobaczyć krawo-różowe mięśnie między płatami skóry, cieszyć się widokiem wypływającej posoki, brudzącej drewniany, bardzo drogi drewniany parkiet i tą pieprzoną białą, starannie wykrochmaloną koszulę.
Pokusa była straszliwa.
Oparłam się rękami o blat stołu, niebezpiecznie blisko nachylając się do mężczyzny.
-Czy wszystko w porządku? - uśmiechnęłam się dziwacznym, drapieżnym uśmiechem. - Pewnie, że tak.
Nawet nie zauważyłam, że położyłam dłonie wprost w kałuży rozlanego alkoholu. Jebać to. Przynajmniej moje rękawiczki uraczą się drogim drinkiem.
Gniew nadal był gdzieś tam, zwijał się wewnątrz mnie jak cholerny wąż. Dusił, kąsał.
Jak dobrze by było, go w końcu nakarmić…
-Po prostu czasami bywam okrutnie nieuważna. - odpowiedziałam spokojnie i, nie odrywając wzroku od Hectora, powoli, jak robią to tancerki erotyczne, chwyciłam zębami za środkowy palec czarnej rękawiczki, po czym ściągnęłam ją, odsłaniając dłoń. Piękną, połyskującą metalicznym blaskiem w ciepłym świetle lampy, niczym dzieło sztuki. Bo w końcu tym właśnie była.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]06.01.22 4:04
-Po prostu się upewniam. - odpowiedział pośpiesznie, łagodnie, uspokajająco. Miał nadzieję, że jej nie uraził - poczuł się więc zobligowany do dalszych wyjaśnień. -Zwykle pacjenci wyczerpują wszystkie możliwe alternatywy, zanim udadzą się do magipsychiatry. Nie mamy zbyt dobrej opinii. Czasem zdarza się jednak, że jest odwrotnie - musiałem już odsyłać ludzi do uzdrowicieli specjalizujących się w schorzeniach fizycznych, albo nawet do łamaczy klątw. Zawsze chcę najpierw ustalić, czy jestem odpowiednim specjalistą do danego problemu. Nie naciągam swoich pacjentów. - uściślił, spoglądając jej prosto w oczy. Domyślał się, że była tym pierwszym rodzajem pacjentki, kimś, czyja duma nie tolerowała grzebania sobie w psychice. Jeśli tak, to był ciekaw jak bardzo musiała być zdesperowana, by poszukać jego pomocy. Jeśli jednak się pomylił, nie korzystałby z jej desperacji, nie przedłużał bezowocnej terapii gdyby takowej nie potrzebowała. Wojna skłaniała ludzi do najróżniejszych czynów, nawet profesjonalistów. Próbował sobie wmówić, że nie jego, nigdy jego. Reputacja i etyka - to one decydowały o jego karierze, to im musiał zawierzyć jeśli chciał kontynuować rozwój zawodowy po wojnie. Czasy były nieciekawe, ale na pewno wkrótce zapanuje pokój, prawda?
-Wiem. - odpowiedział krótko, gdy przyznała, czym się zajmuje. Niektórzy jego pacjenci dbali o anonimowość tak obsesyjnie, że nie chcieli zdradzać nawet tego. Poczuł pewną ulgę, że Zlata Raskolnikova się tak nie zachowywała - już i tak podejrzewał, że współpraca nie będzie... najprostsza. -Domyślam się, że od kilku miesięcy jest bardziej stresująco niż... przedtem? - zapytał ostrożnie. Nie wnikał w szczegóły wojny, ale z Londynu dosłownie zniknęli najpierw mugole, potem mugolacy, a wreszcie czarodzieje z mugolami w najbliższej rodzinie. Domyślał się, że ci, których nie aresztowano ani nie zabito, nie odchodzili pokojowo.
Drgnął lekko, gdy zamiast odpowiedzieć na pytania gwałtownie uderzyła szklanką w blat. Był specjalistą, przywykł do wybuchów agresji, ale nigdy się całkiem do nich nie przyzwyczaił.
Któreś z jego słów musiało poruszyć czułą strunę - ale które?
Tylko ślepiec nie zauważyłby ironii w jej uśmiechu. Zapewnienie, że wszystko w porządku zdawało się ociekać hipokryzją.
Uśmiechnął się chłodno, z uprzejmym dystansem. Prawie nie mrugał. Pracował z lordami i damami, ze schizofrenikami i zboczeńcami, próby zastraszania nie mogły już robić na nim wrażenia. Każdy czegoś od niego chciał - dyskrecji, zniżki, fałszywej diagnozy. Jedne prośby mógł spełnić, innych nigdy. Przywykł do tego, że bywa workiem, na którym pacjenci wyładowują swoje lęki, frustrację, potrzebę dominacji. Często zgadzał się na to dla dobra terapii, choć czasem nakreślał wyraźne granice.
Sposób, w jaki zdjęła rękawiczkę, był dość wulgarny, ale szybko o tym zapomniał - utkwiwszy wzrok w metalowej kończynie.
W jasnych oczach błysnęło zrozumienie.
Czasem łatwiej jest coś pokazać niż o tym mówić.
-Od kiedy nie możesz wyczarować patronusa? Odkąd straciłaś rękę? - zapytał powoli, wiedząc, że nie może przyznać, że sam nie potrafił nigdy.
Szewc bez butów chodzi.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Bawialnia [odnośnik]06.01.22 19:57
Wytłumaczenie, jakie mi zaoferował, było logiczne i w pełni zrozumiałe. Pozostawało tylko jedno ważne, a nawet najważniejsze "ale" - na chuj tłumaczyć coś, co i tak wiem? Nie chodzę przecież po tym jebanym padole od wczoraj. Klątwę rozpoznam - to podstawa programowa w Durmstrangu. Zła kondycja fizyczna? Mam zajebistą kondycję, a jak by coś było nie halo, to kurwa, wiem, gdzie w tym zapiździałym mieście jest szpital.
Pierdoleni specjaliści.
-Ja Panu powiem wprost… - zaciągnęłam się dymem i odłożyłam cygaro na lewitującą obok popielniczkę. - Nie pisałabym do Pana, gdybym nie upewniła się sto razy, gdzie dokładnie leży problem. Ale doceniam troskę o moje pieniądze.
Trudno było w tamtym momencie się nie uśmiechnąć. Jego słowa brzmiały jak przestroga albo sygnał, że nie zamierzał zajmować się każdym pacjentem. Cóż, pewnie w ustawiają się do niego kolejki, biorąc pod uwagę sytuację w kraju i to, jak bardzo ci Anglicy są zjebani.
-Ta. Jest… Inaczej. Ale co tu dużo mówić. Wystarczy, że przejdzie się Pan Pokątną. - widok pustych, zakurzonych witryn był dość charakterystycznym symbolem nowego porządku. Biznesy upadały i to nie tylko te, prowadzone przez ludzi mugolskiego pochodzenia albo tych, co lubili się ze starą władzą. Społeczeństwo plajtowało każdego dnia, dłużników było tylu, że chyba niedługo Gringott będzie musiał zająć się naborem nowych komorników. O ile pieniądz jeszcze będzie miał jakieś znaczenie. Bo jak spojrzeć na to z zupełnie innej strony, to opłacało się bawić w handel wymienny. Jedzenie było cenniejsze od złota.
W tej mojej drugiej pracy też zrobił się ruch. Korzystając z tego, że wszystkie siły obecnego Ministerstwa zostały rzucone, by napierdalać się po kątach ze szlamami i różnymi innymi ugrupowaniami, półświatek jakby się ożywił. W ruch poszły układy i układziki, obrót specyficznymi towarami na potrzeby klątw i trucizn, jakby lada chwila miało to zostać zalegalizowane. Ale z drugiej strony… Teraz łatwiej było skończyć na stryczku. Wystarczy, że rywal biznesowy doniesie, że jesteś zamieszany w pomoc mugolom… i chuj. Jesteś w dupie, a kutas zajmuje twój interes.
Zupełnie jakbym się przeniosła te jakieś dwadzieścia lat wstecz do Moskwy. Wtedy też wszyscy usłużnie donosili, żeby zdobyć mieszkanie po sąsiedzie.
Kiedy wilgotna od alkoholu rękawiczka wylądowała na stole, w oczach Pana Doktora zauważyłam w końcu ślad emocji. Trafiłam w jakiś czuły punkt. Czyli kalectwo. To cię boli. I jeszcze to nagłe przejście na “ty”. Cóż, ja nie zamierzałam przekraczać tej granicy. Nie piliśmy razem, nie robiliśmy interesów, nie łączą nas mroczne sekrety o zapachu pieczonego ludzkiego mięsa.
Okropne monstrum wciąż pragnęło nasycić się cierpieniem, ale nie mogłam nic mu dać w tamtym momencie. Dlatego pozostawało nakarmić go inaczej.
-I córkę. - dodałam, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie. W głosie mocniej niż wcześniej dało się usłyszeć wschodni zaśpiew. - Czy Wy w ogóle wiecie, jak to jest stracić coś tak cennego?
Zapytałam, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy.
-Bezradnie patrzeć, jak powód, dla którego jeszcze nie pierdolnęliście sobie w łeb, zostaje Wam odebrany? Zgładzony?
W mówieniu o tym było tyle masochistycznej przyjemności, że na chwile bestia ucichła.
-Gdybym mogła, to oddałabym i drugą rękę. - nawet nie zauważyłam, jak mocno zaciskam palce na blacie stołu, a głos zmienia się w desperacki szept. - Wszystkie moje kończyny, zdrowie i dusze, żeby tylko żyła.
Wzrok sam powędrował w stronę laski.
-A za jakie błędy Wy musieliście zapłacić swoją sprawnością?


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]06.01.22 20:54
-Oczywiście. Warto po prostu postawić sprawę uczciwie. - przytaknął ze spokojnym i zapewne irytującym już Zlatę uśmiechem. Zamrugał i spoważniał, chyba wychwytując coś w jej spojrzeniu. Może wtedy, gdy mówiła o Pokątnej - głos jakoś jej stwardniał, a Hector nie zamierzał dopytywać. Chodził przecież tą ulicą, widział jak pustoszały mieszkania, widział jak z miasta znikali ludzie. Nie chciał widzieć. Nie chciał o tym rozmawiać, nie chciał nic komentować. Rozmawiał z pacjentami o najdelikatniejszych sprawach, ale nie urodził się wczoraj i był świadom, że w tych czasach są tematy, które nagle stały się niebezpieczne. I nie są to dewiacje seksualne, choroby psychiczne, ani zdrady małżeńskie. To coś tak nudnego, że Hector wcześniej nie zwracał na to uwagi - polityka, papiery i czystość krwi.
Zamrugał prędko, gdy uświadomił sobie, że właśnie przeszedł nieopatrznie na "ty", że zbyt poruszył go widok metalowej kończyny. Nie powinien. Zganił się w myślach i postanowił czym prędzej powrócić do formy grzecznościowej i...
...córkę.
Nie oderwał od Zlaty wzroku, ale spojrzenie wyraźnie posmutniało.
-Przykro mi. - grzecznościowa, bezwartościowa formułka. Powiedział ją i tak, ale skrzywił się w duchu. Wiedział, jak to jest kochać dziecko. Wiedział, że żadne słowa nie pomogą. Spytała go - wprost i bezceremonialnie - czy wiedział, jak to jest je stracić. Zacisnął mocniej szczękę na myśl o Deimosie, na wspomnienie trwogi jaka towarzyszyła mu od narodzin syna, szeregu uzdrowicieli i łamaczy klątw, którzy upewniali się, że będzie zdrowy. Ale nie, nie wiedział, jak to jest. Stracił żonę, ale nie poczuł wtedy nic - nic, co mógłby poczuć gdyby cokolwiek stało się synowi.
-Moja matka omal się nie dowiedziała. - odpowiedział cicho, zastanawiając się, jaką kobietą stałaby się Martha Vale gdyby klątwy nie wykryto, gdyby odszedł z tego świata jako dziecko, słaby i chory. Wciąż miałaby rękę i trójkę dzieci.
Nie wątpił, że też oddałaby za niego ręce i trochę nie wiedział, jak żyć z tym poczuciem. Uważaj na siebie, Hector - pierwsze słowa, jakie zapamiętał jako dziecko były zarazem ostatnimi, które powiedziała na łożu śmierci. Prześladowały go, gdy wcale nie chciał już na siebie uważać. A jeśli już, to dla Deimosa, nie dla niej.
-Zatem to jest powód. I geneza. - skwitował cicho. -Nagła trauma i żałoba. Ile to już lat? - odchrząknął, przechodząc do tonu profesjonalisty. -Utrata patronusa po takich doświadczeniach jest normalna. Nie przywróci go pani eliksirami ani z dnia na dzień. Czy to wspomnienia córki używała pani, by go przywołać? Jeśli tak, musi pani nauczyć się myśleć o niej bez negatywnych emocji, albo stworzyć nowe wspomnienia. Znaleźć powód, by nie pierdolnąć sobie w łeb. - był dobrze wychowany, ale nie wahał się przed mocniejszymi określeniami. -Sugerowałbym spotkania raz w miesiącu, ewentualnie raz na dwa tygodnie - przepracowanie tych wspomnień, omówienie nowych. Jeśli miewa pani ataki paniki lub stresu pourazowego, mogę przepisać eliksiry, ale alchemia sama w sobie to za mało.- zaproponował.
Mrugnął, gdy spytała o jego kalectwo.
-Podobno dzieci mogą płacić tylko za winy własnych rodziców. - odpowiedział cicho, spuszczając wzrok. Nie lubił o tym mówić. Nie lubił zastanawiać się nad tym, komu i jak naraził się jego ojciec, spokojny naukowiec, który zabijał upolowane zwierzęta z precyzyjną metodycznością. Zanim zebrał się na odwagę by go o to spytać, Vale senior spadł ze schodów.
-Zapraszam do gabinetu na kolejne spotkanie. Tutaj jest dyskretnie, ale atmosfera nie sprzyja pracy nad wspomnieniami rodzinnymi. - podniósł wzrok, w głosie zabrzmiała stanowcza nuta.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Bawialnia [odnośnik]06.01.22 22:14
Nie zdziwiło mnie to, co usłyszałam. Zawsze wszystkim było pierdolenie “przykro”. Te słowa za chuj mi nie pomagały, bo wypowiadane były zawsze jako grzecznościowa forma. Jak słowo “nawzajem”, kiedy ktoś składał życzenia, a nie nie wiedziało się co lepszego odpowiedzieć. Zero szczerości.
Chyba powinnam się po prostu do tego przyzwyczaić.
Patrzyłam uważnie na magipsychiatrę, bo coś znowu się poruszyło gdzieś tam za tak zwaną profesjonalną maską zobojętniałego dupka.
Rzuciłam szybkie spojrzenie na dłonie i zauważyłam ten drobny detal - prawie niewidoczny ślad po obrączce. Czyli coś tam o ojcostwie może wiedzieć. Prawdopodobnie.
-Wasza matka miała wielkie szczęście, że ją to ominęło. - odpowiedziałam powoli. Żaden rodzic, szczerze kochający swoje dziecko, nie powinien przez to przechodzić. Zastanawiałam się, czy typ doda coś jeszcze… jednak temat szybko wrócił na stare tory.
Jakoś tak łatwiej było rozmawiać, kiedy miało się wrażenie, że obok siedzi człowiek, a nie pozbawiony emocji magiczny mechanizm. Ale może tak już powinno być? Ten świat powoli się stawał właśnie tym - pozbawionym duszy zbiorowiskiem zębatek. Wszystkie zamknięte w pięknym pudełeczku, które po bliższym przyjrzeniu się jest zrobione z gówna, patyków i pięknych kłamstw. A jedyna emocja, jaka będzie prawdziwa - to strach. Bo na gniew nie wystarczy już sił.
-Czternaście. - odparłam, przechodząc na podobnie odarty z jakichkolwiek emocji ton. Ta krótka chwila słabości solidnie mnie wymęczyła. Za mało alkoholu na tego typu rozmowy.
-Były to różne wspomnienia. - teraz każde z nich nie przynosiło już żadnej radości, tylko przypominało o tych wszystkich porażkach, stratach, czasach, które bezpowrotnie odeszły. Ból, gorycz i nic więcej. -Wiem, że powinnam to zrobić.
Jak znaleźć powód? Tyle lat wciąż szukałam i szukałam. Przez chwile było normalnie, a później wszystko się spierdoliło. Niedawno odzyskałam swoich chłopców, lecz oni podchodzą do mnie z dystansem. Wiedzą, że przeze mnie zginęła Wjera? Są bystrzy - na pewno się domyślają.
Dlatego pozostaje mi praca. Więcej pracy, więcej wyprutych flaków, połamanych kości i utoczonej krwi. Więcej strachu w oczach ofiar, więcej przekleństw, łez. Pozostało mi już tylko to.
-Coś na sen by się przydało. O alkohol, jak sami pewnie wiecie, jest coraz trudniej. - to mówiąc, dopiłam resztkę drinka, który mi pozostał. Lód zdążył się już rozpuścić, ale na szczęście nie zabił mocnego smaku whiskey. - Niech będzie dwa razy w miesiącu. A dalej to już zdecydujecie, co dalej ma być. Przecież to Wy tutaj jesteście lekarzem.
Uśmiecham się do niego chłodno. Przyjemne szczypanie w gardło pomogło mi wrócić do emocjonalnego stanu używalności. Jak wrócę do domu, to strzelę sobie jeszcze setkę.
Na samą myśl, że to dopiero początek męczarni, chciało mi się wrzeszczeć, a ręce same ciągnęły się po różdżkę, żeby wyuczonym ruchem nadgarstka sprowadzić na otoczenie zniszczenie. Ale sama się na to zdecydowałam. Jeśli mam osiągnąć wszystkie postawione cele, muszą być skuteczna. Nie ma innego wyjścia.
Sięgnęłam po cygaro, żeby włożyć je ponownie między zęby, przenosząc też wzrok z laski na samego Vale’a. Kolejna ofiara porachunków rodzinnych? Albo ojczulek nie spłacił się na czas. Nie zdziwiłabym się. To całkiem popularna praktyka. Porwać komuś dzieciaka, okaleczyć, czasem zabić w ramach nauczki.
-No cóż. Mam szczerą nadzieję, że Wasza rodzina nigdy nie będzie musiała za nic płacić w taki sposób. - ponownie skrzyżowaliśmy spojrzenia. To, ile koleś sekretów trzymał w swojej głowie, sekretów, które mogłyby zniszczyć reputację niejednej osoby, sprawiają, że wciąż balansuje na granicy życia i śmierci. Ciekawe, czy kiedykolwiek o tym myślał?
Powoli podniosłam się ze swojego miejsca. Chyba jednak wyłącznie alkohol mi dziś nie pomoże. Potrzeba tutaj… "kompleksowego leczenia".
-To do zobaczenia w gabinecie, Panie Vale. - zgarnęłam wilgotne rękawiczki z blatu, rzucając mężczyźnie ostatni wymowny uśmiech. - Chociaż prawdopodobnie spotkamy się tu rano.

/ztx2


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Bawialnia - Page 7 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Bawialnia [odnośnik]31.07.22 15:15
9 kwietnia

Ostatnio miał dość dużo pracy i mało czasu na przyjemności. Postanowił to zmienić, przecież jedna noc oddechu i zabawy nic złego nie zrobi, a wręcz przeciwnie. Pozwoli mu wyczyścić umysł i spojrzeć na kilka rzeczy z nowej perspektywy.
Opuścił prace o normalnej godzinie, jednak nie skierował się do domu, tak jak przeważnie miał to z zwyczaju. Jego kroki skierowały się prosto do Wenus, ale nie szedł tam z zamiarem zjedzenie, oj nie. W kieszeni spoczywała mała sakiewka z pewnym specyfikiem, którego działanie bardzo ciekawie i przyjemnie działało na użytkownika. Nie była to używka typowa dla czarodziejów. Poznał ją podczas swoich podróży po Europie, pewien francuski rzeźbiarz podzielił się nią z nim kiedy przebywał w Paryżu. Był to mugolski narkotyk, który przy odpowiedniej ilości działał również na czarodziei. Lucien nie był może fanem mugoli, ale musiał przyznać, że mieli talent do tworzenia narkotyków. Chciał się dzisiaj zabawić, a w Wenus mógł przy okazji doświadczyć miłego towarzystwa, na które dzisiaj liczył.
Kiedy w końcu doszedł na miejsce od razu skierował sie do bawialni, ukrytej za portretem Bogini Wenus. Zawsze przystawał na chwilę by napawać się jej widokiem, dzisiaj uczynił to samo. W końcu jednak jego osoba przekroczyła portret i mężczyzna skierował się do jednej z mniejszych loży zajmując miejsce na wygodnym fotelu. W kilka sekund później pojawiła się przy nim kelnerka, na której Cassidy zawiesił oko zdecydowanie na dłużej niż wypadało, ale w tym miejscu nie musiał się tym przejmować.
- Magiczne Laudanum raz, może być podwójne, kochana. - odparł uśmiechając się do niej czarująco, po czym odprowadził ją wzrokiem dopóki nie zniknęła mu z pola widzenia.
Wtedy dopiero skierował spojrzenie na scenę, gdzie panie dbały by goście się nie nudzili. Lubił oglądać ich występy, zawsze wywoływały u niego dobry nastrój i pobudzały wyobraźnie dokładanie tak jak tego oczekiwał. Nie odrywając wzroku od kobiet sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął sakiewkę. Zanurzył w niej palec, a kiedy proszek się do niego przykleił wyciągnął go i substancje wtarł sobie w dziąsła. Moment później sakiewka znów zniknęła w kieszeni, a on oparł się wygodnie o fotel.
Zapowiadał się bardzo miły wieczór.


You are perfection.

There is no canvas on which I can perpetuate you.
There are no paints that can capture your colors.
Nobody has the skills to capture your beauty.
Lucien Cassidy
Lucien Cassidy
Zawód : znawca sztuki, symbolista i malarz
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Malarstwo polega przede wszystkim na patrzeniu.
OPCM : 9 +1
UROKI : 6 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11025-lucien-cassidy https://www.morsmordre.net/t11092-poczta-luciena#341678 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-newham-stansfeld-road-7 https://www.morsmordre.net/t11282-skrytka-2409#346808 https://www.morsmordre.net/t11091-lucien-cassidy#341677
Re: Bawialnia [odnośnik]04.11.22 20:27
|02.04.1958

Hep!

Wirowanie w żołądku wywołujące nieprzyjemności ustało dopiero jak wylądował twardo w kolejnym miejscu. Cichy trzask i skupienie magii zwiastowało jego gwałtowne pojawienie się, a tego raczej młody Black się nie spodziewał. Tym bardziej nie spodziewał się tego sam Kenneth, który przeklinając wpadł do kolejnego miejsca, w którym może i chciałby być, ale zwyczajnie go nie było stać.
-Kurwa… - Mruknął kiedy odzyskał rezon i uświadomił sobie, że stał się niechcianym towarzyszem młodego człowieka. Człowieka, którego kojarzył jeszcze ze szkolnych korytarzy. Nie byli w tym samym domu, ale byli z tego samego rocznika. Tiara przydziału jego przydzieliła do Slytherinu, zaś kruchego dzieciaka jakim był Rigel do domu Roweny Ravenclaw. Szybki rzut oka pozwolił mu stwierdzić, że Black był sam i musiał na kogoś czekać. W końcu do takich miejsc jak to przychodzi się na drinka i uciechy cielesne. Posejdon mu świadkiem, że nie raz z takich korzystał, ale zwykle o klasę niższych. -Wybacz. Nie chciałem przeszkadzać. Czkawka teleportacyjne.
Kolejny, cholerny arystokrata. Z iloma miał dzisiaj się spotkać? Najpierw mały Macmillan, potem lord nestor Rosier na kacu gigancie, a teraz młody Black. Brakuje aby wylądował u kogoś jeszcze po drugiej stronie. Może ogrody Prewettów albo zamczysko Abbottów byłoby pięknym dopełnieniem całej tej, szalonej i nieoczekiwanej wycieczki. Potężne czknięcie przerwało ten, jakże smutny i trochę ironiczny wywód myślowy. -Zaraz pewnie zniknę, także zamówię coś dla siebie. Nie stracę przez to całej pensji? - Zagadał jeszcze, choć arystokrata miał pełne prawo wznieść raban i kazać go wyprowadzić z przybytku. Kenneth po mocnym lądowaniu, prawie, na gablocie w smoczych ogrodach i w stroju prosto ze statku nie wyglądał jak stały bywalec tego miejsca. Dostrzegając jedną z kuso ubranych kelnerek, nie omieszkał spojrzeniem przejechać po jej ciele uznając, że ma na czym zawiesić oko, po czym zamówił szklaneczkę Ognistej. Na trzeźwo kolejnej podróży dzięki czkawce nie zniesie. Ileż można wirować jak ten bączek, iście dziecięca zabawka rzucana przez ślepy los z kąta w kąt. Los był teraz jak kapryśne dziecko, które się wybitnie nudziło.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Bawialnia [odnośnik]10.11.22 0:33
Rigel był jak w transie, kiedy przekraczał progi “Wenus”, kierując się dalej - do ukrytej części przybytku, oficjalnie uchodzącym za zwyczajną restaurację. To zdumiewające, bo prawie wszyscy w ich środowisku wiedzieli, czym w rzeczywistości było to miejsce. Wszyscy… oprócz panien, które to za wszelką cenę, próbowano odgrodzić od tej wiedzy. Zdaniem Blacka było to kompletnie idiotyczne.
Równie idiotyczne, co przychodzenie tu w takim stanie, kiedy kolory otoczenia wydawały się jaskrawsze, a wszystkie myśli i obawy nie zatrzymywały się w głowie dłużej niż na kilka chwil. Tak, tym razem Widłom udało się zagłuszyć cały ból, całą rozpacz, rozrywającą na strzępy duszę i serce młodego lorda. Nie udało mu się niestety pozbyć uczucia pustki, samotności, z którą nie był w stanie sobie poradzić. A może było to co innego - chęć upodlenia się tak bardzo, ukarania się za bliżej nieokreślone przewinienia na tyle, by nie być w stanie bez odrazy spojrzeć na siebie w lustro.
I tym razem nie wystarczyłoby już zatopienie ostrego noża we własny ciele.
Wszystko zniszczyłem.
Nic nie miało znaczenia.
Smoczy pazur podarował mężczyźnie na tyle pewności siebie, że bez zbędnego wahania znalazł odpowiednią osobę, która miała sprowadzić mu kogoś, z kim spędzi noc: przystojnego, rosłego blondyna, w którego ramionach Rigel zapomni, przynajmniej na chwile, o całym świecie. Czarodziej nie zaryzykowałby czegoś podobnego w innym miejscu. W "Wenus" jego tajemnice były bezpieczne, jak i tajemnice całej śmietanki towarzyskiej. Ah, ile brudnych sekretów kryły te ściany? Nawet sam Merlin, gdyby żył, pewnie nigdy by się tego nie dowiedział.
Rigel zajął miejsce w jednej z lóż, racząc się przyniesionym przez urokliwą kelnerkę drinkiem, kiedy nagle tuż obok pojawił się mężczyzna… i nie był to bynajmniej wynajęty towarzysz przyszłych cielesnych uniesień.
Lord Black dałby wiele, gdyby w jego otoczeniu na skutek czkawki teleporatcyjnej pojawiali się wyłącznie ludzie, których nie znał.
-Cóż za niespodzianka, Fernsby - wycedził przez zęby. Kenneth był jedna z tych osób - tuż obok wszystkich Crouchów i Rosierów - jakich Rigel nie trawił jeszcze z czasów szkolnych. Może to jego aura, może niechęć przeniesiona z boiska quidditcha na życia… a może zwyczajnie to, że to przez tego drania, wpadał w różne tarapaty. Przecież to świetny pomysł, by odpalić w nocy fajerwerki na wieży astronomicznej, prawda? Black wtedy próbował je ugasić, by nie uszkodziły tych wszystkich delikatnych przyrządów, lecz kiedy na miejsce przybyli nauczyciele, również i on został pociągnięty do odpowiedzialności jako “wspólnik” tego przebrzydłego ślizgona.
Teraz znowu zjawił się w najmniej odpowiedniej chwili.
Przecież jeśli zobaczy, kto właściwie po mnie przyjdzie… to na pewno to wykorzysta!
Czarodziej musiał pozbyć się intruza za wszelką cenę, ale w sposób dyskretny i niewzbudzający żadnych podejrzeń.
-Nie mogę ci tego zagwarantować… - zaczął, lecz Kenneth już zamówił drinka.
Na cierpliwość Roweny, ja mu chyba zaraz ukręcę ten łeb!
Zamiast jednak wypowiedzieć przekleństwo, jego usta ułożyły się w coś na kształt krzywego uśmiechu.
-Parszywa dziś pogoda, prawda? - Mimo niechęci trzeba było zachować przynajmniej resztki kultury i spróbować przebrnąć przez zwyczajową gadkę o niczym. Kto wie, może faktycznie nieproszony gość zaraz zniknie? - Dawno się nie widzieliśmy... Czym się obecnie zajmujesz?

|zużywam działkę Wideł


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Bawialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach