Wydarzenia


Ekipa forum
Teren przed domem
AutorWiadomość
Teren przed domem [odnośnik]03.08.16 1:11
First topic message reminder :

Dom w głębi lasu

Rudera - bo i ta nazwa przylgnęła już raczej na stałe do domu pod numerem 24 w Dolinie Godryka znajduje się na samym końcu drogi, czy jeszcze trochę za nią, chowana niezbyt głęboko w lesie. Od około stu lat stała całkowicie pusta, dostarczając plotek i legend o duchach swojej okolicy i będąc miejscem zabaw nastolatków rządnych dreszczyka emocji.
W listopadzie 1955 roku rozeszły się plotki, że ktoś ten dom zamierza kupić i odremontować. I bardzo szybko okazało się, że to nie są plotki! Choć do domu nie prowadzi żadna konkretna dróżka, wydeptana w trawie ścieżka jest już całkiem wyraźna. Podobnie, jak światło niewielkiej latarenki, które co noc świeci się przy drzwiach wejściowych, żeby każdy mógł bez problemu trafić do tego domu.
Widoczny jest właściwie tylko dwuspadowy dach z wmurowanymi drzwiami i kilkoma oknami. Cała reszta domu znajduje się pod ziemią. Całość otacza typowa dla starych miejsc atmosfera i niewątpliwie magiczna aura. Dom nie wzbudza już niechęci, czy podejrzeń, nie grozi już zawaleniem i z dnia na dzień nabiera coraz więcej życia za sprawą piątki lokatorów.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Re: Teren przed domem [odnośnik]15.09.19 14:34
- Może poprosiłbyś Susanne? Ona doskonale się na tym zna. - Skoro już mieli domowników, którzy potrafili takie rzeczy to czemu po prostu nie spytać? Sue to w końcu taka fajna dziewczyna, ucinała sobie z nią spokojne pogawędki i to takie przyjemne, że aż trudno było Lanie nie zatrzymac się na chwilę i nie poświęcić dziewczynie choć chwili ze swojego zupełnie nienapiętego grafiku.
Bertie najwyraźniej nie wiedział, że zupełnie inaczej działały wspomnienia ducha od wspomnień zwykłego człowieka. Choć wspomnienie życia Lany było już bardzo, bardzo odległe, to nie było nawet w połowie tak zatarte jak wspomnienie poprzednich dziesięciu lat. Każdy dzień w jej życiu po życiu zupełnie cię zacierał, zupełnie gasł, był kompletnie identyczny, nawet jeśli nieznacznie zmieniła siebie i swoje postępowanie wobec ludzi. Dogadała się z Abbottami, pozwalając sobie być duchem przewodnim tego miasteczka. Może zmieniła się trochę na lepsze? Ona sama tego nie oceni.
- Każda pora roku jest dobra, by romansować, głuptasie! - powiedziała rozbawiona duszyca. - Zimne wieczory grudniowe również powinny być ogrzane przez drugą osobę. - Aż westchnęła ni to słodko ni to cierpko, obejmując swoje półprzezroczyste ramiona jasnymi dłońmi i aż zrobiła piruecik w powietrzu. Latanie to jednak cudowna umiejętność, kiedys nie była tak ruchliwa podczas rozmów, a teraz! Ledwo można było ją utrzymać w miejscu.
Skąd wiedziała, że sobie odpuści to śpiewanie? Bertie nie jest tak uparty jak ona. Skąd, on jest zmienny jak woda i właściwie niby to szczęściem niby przypadkiem wychodziło mu to, czego chciał. Choć często też zmieniał to, czego właśnie chciał.
- Czy ja Ci mogę tego zabronić? Co roku są święta, co roku są tutaj ludzie, czasami nowi, czasami starzy. - Westchnęła. Jej bliscy odeszli, ale to nie znaczy, że inni mogli nie mieć bliskich. - Tylko mają przywitać mnie z należnym szacunkiem, pamiętaj, w końcu jestem panią tego domu. - Aż prychnęła. Przecież nikt nie śpiewa głośniej od niej! - Wyzywasz mnie na pojedynek, Albercie?
Lana Begmann
Lana Begmann
Zawód : Właścicielka Rudery
Wiek : 148
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I want to choke him,
want to maltreat him,
I want to squeeze him
and break his
neck, neck, neck, neck
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t7137-lana-begmann#189616 https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-rudera-dolina-godryka https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844
Re: Teren przed domem [odnośnik]20.12.19 21:27
- Prawda. Ona pewnie od razu by dała radę. - przyznał, bo Sue to jedna z tych osób w które wierzył pod względem bardziej skomplikowanych dla niego dziedzin. Była bystra i łatwiej cokolwiek łapała, a przy tym była pracowita w dziedzinach, które Bertie często z góry przekreślał jako te nudne i nie warte uwagi. Jak niedawno zaczął odkrywać, często całkiem niesłusznie.
Na rozbawiony ton głosu kobiety zaraz uśmiechnął się szerzej, a z jej słowami musiał się zgodzić.
- Prawda, prawda. - potwierdził patrząc uważnie na tę unoszącą się lekko, przezroczystą, rozmarzoną postać. O wspomnieniach ducha niby w teorii coś wiedział, chyba jednak nie do końca potrafił myśleć o tym świadomie. Mimo, że właśnie rozmawiał z duchem, śmierć była dla niego chyba zbyt abstrakcyjna, by całkiem poważnie mógł traktować podobne rozważania.
- Na takie rzeczy nie ma złej pory. - w sumie to miał nawet w głowie trochę planów w tym temacie i jego łagodny, ciepły uśmiech chyba nawet to zdradzał, choć o dziwo gadatliwy Bott nie zaczął za mocno rozwijać tematu, skupiając się zamiast tego na dalszych słowach swojej duszy towarzyszącej.
- Absolutnie nie możesz, przede wszystkim dlatego, że takich cymbałów jak ja, zakazy tylko zachęcają do dalszego działania. Można więc powiedzieć że byłyby działaniem całkowicie pozbawionym sensu. - zaśmiał się pod nosem i rozłożył ręce, niby to on taki bezradny i nic na to poradzić przecież nie może.
- Oczywiście, gdyby ktoś ci szacunku nie okazał, sam osobiście wykopałbym delikwenta za drzwi. - zapewnił, choć był przekonany, że czeka go świąteczna sprzeczka między Laną i Mattem i, że ta sprzeczka stanie się jakiegoś rodzaju świąteczną tradycją. A może nawet nie świąteczną, ale co poradzić.
- Nie wiem kto ci to imię zdradził, ale kłamał. - oznajmił zaczepnie z figlarnym błyskiem w oku. - I nie śmiałbym cię wyzywać, choć jeśli to sugerujesz, mógłbym się skusić. Jaką piosenkę wybierasz?
Spytał, znów uśmiechając się szeroko i oczekując na decyzję.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Teren przed domem [odnośnik]23.12.19 4:09
Lana wręcz uwielbiała Sue, jako jedną z naprawdę niewielu kobiet, które pojawiały się w tym domu. To czyniło ją wybitnie wyjątkową, niemal jak różę pośród mleczy, a przecież wiadomo, że to Lana ustalała co jest wyjątkowe a co nie. W dodatku Lana zachwalała Susanne jak tylko mogła. Kochana dziewczyna i jeszcze taka biedna! Przeżyła taką straszną tragedię, Bagmann aż cieszyła się, że może gościć ją pod swoim dachem i pomóc.
- Masz całkowitą rację! - Od razu potwierdziła. Nie ma jednej pory na amory! Każda pora roku ma w sobie coś słodkiego, co można wykorzystać, by pokazać kobiecie, że jest się jej oddanym rycerzem w lśniącej zbroi. Och jak marzyła, by jeszcze jeden raz stać się znów żywa i ponownie poczuć to mrowienie na dnie żołądka. Byłoby tak słodko, jak marzenie. Nigdy nie zdradziła Bertiemu swojej historii. Wiedział zapewne tylko o śladach na jej szyi świadczących o duszeniu pod koniec jej słodkiego żywota. Nie miała łańcuchów, więc nie popełniła samobójstwa.
A prawda była o wiele smutniejsza.
- Ależ ja nigdy niczego Ci nie zabraniam przecież! - To nie była do końca prawda, trochę krzyczała o niedotykaniu jej mebli, pamiątek rodzinnych. Albo o zabranianiu sprowadzania Matta do tego domu, kiedy ten pojawiał się na horyzoncie, Lana stawała się absolutnie nieznośna, krzyczała, robiła sceny. On porąbał jej ukochaną komodę siekierą! Nieważne, że mieszkały w niej grzyby, to żadna wymówka.
Poczuła sie teraz bardzo zasmucona. Spojrzała na Bertiego oczami biednego szczeniaczka. - Jak to? - Teraz była kompletnie skonsternowana. Przecież miała tę informację z zaufanego źródła! - Zdradzisz mi swoje imię? Wtedy ja powiem moje pełne. - Musiała go zaskoczyć, bo nikt nie nazywał jej nigdy inaczej niż Lana. Okazywała się kobietą pełną sekretów!
Zachichotała od razu, kiedy to usłyszała. Nie było mowy, żeby ktokolwiek przegonił ją w śpiewaniu.
- Może jakąś kolędę? Tak, żebyś mógł lepiej poczuć klimat Julu, mogłabym pokazać Ci te tradycyjne, nie te takie... nowoczesne.
Kiedyś to było, teraz to nie ma, jak to mówią.
Lana Begmann
Lana Begmann
Zawód : Właścicielka Rudery
Wiek : 148
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I want to choke him,
want to maltreat him,
I want to squeeze him
and break his
neck, neck, neck, neck
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t7137-lana-begmann#189616 https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-rudera-dolina-godryka https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844
Re: Teren przed domem [odnośnik]24.12.19 14:56
- Bo ja to mądry człowiek jestem. Tyle razy ci to powtarzam, a ty nie możesz mi coś uwierzyć. - zacmokał i pokręcił lekko głową. A Botty to tylko mądre istoty i warto im we wszystko wierzyć na słowo przecież. Dalej zaśmiał się szczerze i wesoło. Czuł już święta i weselił się jeszcze łatwiej niż na codzień, choć normalnie w końcu wiele mu do śmiechu nie trzeba.
- Nigdy nie podejrzewałbym cię o to. - zapewnił, choć ton jego głosu niewątpliwie wskazywał na coś innego. Zaraz nabrał jeszcze trochę śniegu i wrócił do poprawiania bałwana i doprowadzania go do stanu perfekcji bałwanowej. No, był trochę pokraczny, ale pokraczność to perfekcja świata bałwanów.
- Blisko, ale jest jeszcze gorzej. - zapewnił wesoło. - Zaraz, nie jesteś po prostu Laną? - zdziwił się wyraźnie. Nawet jej zeszycik, który kiedyś gdzieś wyszperał w jakiejś skrzyni był opisany jako Lana Begmann, brał to więc za pewnik. No i od czego to skrót? - Adalbert. Więc usłyszałaś pół-zdrobnienie. Nie wiem która wersja mniej mi pasuje. - przyznał z rozbawieniem. Całe życie był po prostu Bertiem i chyba wszyscy do tego przywykli, wszyscy tak na niego mówili, nawet w Hogwarcie raczej swojego pełnego imienia, czy nawet wersji pół-zdrobnionej nie słyszał później niż po miesiącu szkoły. Łatwo było dostrzec, że Bertie to Bertie i inaczej być nie może.
- Twoja kolej. - zachęcił jeszcze, bo nie ma że teraz się duszyca wykręci, skoro obiecała i on swoją część umowy spełnił. Zaraz poczuł, że jego ręce na nowo przemarzają, więc dał spokój bałwanowi i schował dłonie do kieszeni.
- Tradycyjne, hm? Myślę, że mogę to częściowo znać, ale sprawdźmy, przyjmuję wyzwanie. - uśmiechnął się zaraz. Lana była mniej więcej w wieku jego pra-pra-pradziadostwa, najstarsza część Bottarium czasami psioczyła im i śpiewała te swoje starsze piosenki, a co młodsze dzieciaki namawiała do tego samego. - Zacznij, aż jestem ciekaw. - zachęcił jeszcze, spokojnie kierując się przy tym do domu. Pośpiewają w cieple.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 14:05
| 18 maja, wieczór

Szwadron magicznej policji w oficjalnych, ciemnofioletowych szatach z przyszytymi złotymi nitkami znakami Ministerstwa Magii, pojawił się w Dolinie Godryka jakiś czas temu. Zbliżał się zachód słońca, powietrze wypełniał intensywny zapach bzów oraz pełni wiosny, dzieci bawiły się na podwórkach domostw - szybko jednak zagoniono je do środka, okiennice zaczęły się zamykać a zaaferowani dorośli chować w domach. Mimo to oddział rozdzielił się, a poszczególni funkcjonariusze rozeszli się po ulicy. Informacje otrzymane od anonimowej czarownicy były obiecujące, a schwytanie poszukiwanego listem gończym Bertiego Botta mogło stać się okazją do szybkiego awansu dla każdego z czarodziejów wykonujących rozkazy samego Ministra Magii - nic więc dziwnego, że przykładali się do swej pracy z drobiazgowością i ujętym w profesjonalne ramy podekscytowaniem.
Zwiad nie musiał trwać długo: dopytanie o czarodzieja, który słynie z przygotowywania magicznych słodyczy i posiada popularną cukiernię na Pokątnej szybko zakończyło się sukcesem, a choć część osób zbyła funkcjonariuszy kłamstwem, to dwie rodziny, zastraszone - albo wyznające słuszne, czystokrwiste wartości - wskazały odpowiedni budynek.
Po krótkim przegrupowaniu, udzieleniu ostatnich wskazówek - Poszukiwany żywy lub martwy, pamiętajcie, chłopcy - oraz poprawieniu mundurów, grupa kilkunastu funkcjonariuszy magicznej policji, pod dowództwem Daniela Belby'ego (tak przynajmniej głosił wyszyty srebrzystą nitką napis na przodzie koszuli, tuż obok magicznej gwiazdy, symbolizującej stopień kapitana) ruszyła w stronę głównych drzwi prowadzących do Rudery. Część z czarodziejów zniknęła w panującym już półmroku, być może udając się po posiłki, być może otaczając budynek albo pilnując spokoju na reszcie ulicy - gęste krzewy oraz gasnące światło utrudniały rozeznanie się w ich działaniach.
Postawny Daniel śmiało stanął niedaleko drzwi i mocno w nie uderzył, trzykrotnie. - Magiczna policja, otwierać. Poszukujemy niebezpiecznego zbiega i terrorysty. Proszę wyjść z podniesionymi rękami, bez różdżek - zagrzmiał magicznie wzmocniony głos kapitana, słyszalny zapewne w całej Ruderze.

| Czas na odpis: 24h. Prosimy o dokładne opisywanie swych działań.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 16:17
Duchy nie sypiają. Nie jedzą, nie robią nic ciekawego, właściwie przez większość swoich przezroczystych dni się nudzą. Przynajmniej Lana się nudziła, jej życie poza życiem było bardzo ciągnące się swoim nieprzewidywalnym rytmem. W tym domu naprawdę nie powinna się nudzić - a jednak ludzie czasami doprowadzali ją do ostatecznych ostateczności. Do krzyczenia i robienia hałasu na przykład. Dawno temu już doprowadzała swoich lokatorów do szału, ale jednak była przecież właścicielką tego miejsca. Bez niej nie było Rudery!
Przyznać trzeba było, że kiedy snuła się swoim półprzezroczystym cieniem po okolicy domu, nie spodziewała się że na terenie Doliny Godryka pojawi się bardzo zorganizowana i bardzo niebezpiecznie wyglądająca banda czarodziejów. Nie spodziewała się, że w ogóle zwrócą uwagę na postać ducha, snującego się niedaleko, jednak kiedy dostrzegła, że zblizają się do jej domu, poczuła się przez chwilę jakby znowu miała krew w żyłach i ona momentalnie zawrzała. Lana wleciała do wnętrza domu przez dach, tak, by nikt jej nie zauważył i poczęła informować domowników o problemach. - Bertie! - Pisnęła z lekką histerią. - Nie wiem, który z was jest terrorystą, ale jak zniszczą mi mój dom, to przyrzekam, że was znajdę i się dowiem, czyja to wina. - Burknęła zła, gdy tylko policjant z ogromną siłą zastukał w drzwi i wypowiedział swoje słowa. Odetchnęła po chwili ciężko. - Uciekajcie, zatrzymam ich. - Powiedziała, nie interesując się już dalej w jaki sposób to zorganizują. Jej przenikające ręce raczej się im nie przydadzą. Wzięła głębszy wdech, tak jakby miało jej to pomóc w jakikolwiek sposób i jakby rzeczywiście w płucach mogła mieć jakiekolwiek powietrze. Uniosła dłonie i przeniknęła przez drzwi domu, prosto przed oblicze magicznego policjanta, jak twierdziła plakietka, Daniela Belby. - Proszę nie rzucać zaklęć, jestem nieuzbrojona. - powiedziała piskliwym, bardzo teatralnym głosem, nawet nieco płaczliwym. - Drogi panie, nikt mnie nie nazwał terrorystką od ponad stu lat, od kiedy wysadziłam domek Charity Fudge kociołkiem. Nigdzie też nie zbiegłam, to mój dom od stu czterdziestu ośmiu lat! I przeszkadzają mi panowie troszeczkę.
Lana Begmann
Lana Begmann
Zawód : Właścicielka Rudery
Wiek : 148
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I want to choke him,
want to maltreat him,
I want to squeeze him
and break his
neck, neck, neck, neck
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t7137-lana-begmann#189616 https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-rudera-dolina-godryka https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 18:51
Dzień jak co dzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud... chociaż z tym cudem to bym akurat mógł polemizować, bo już od jakiegoś czasu zmagałem się z bólem egzystencjalnym, a to z kolei wiązało się z faktem, że do cudownego życia było mi teraz naprawdę bardzo daleko. Każda kolejna doba zlewała mi się z poprzednią i szczerze powiedziawszy nawet nie wiem kiedy dokładnie wróciłem do Rudery i nie miałem także pojęcia kiedy znowu z niej wyfrunę, wracając do portu, gdzie na nowo zajmę się zaspokajaniem czysto hedonistycznych potrzeb w pogoni za czym? Za jakąś marną iluzją szczęścia; jedynym stałym punktem w moim beznadziejnym życiu była praca, w balecie pojawiałem się regularnie, tudzież załatwiałem sprawy listownie i szczerze powiedziawszy dawało mi to znacznie więcej radochy niż wcześniej, być może czułem swego rodzaju namiastkę bezpieczeństwa przebywając pod skrzydłami jednego ze szlachetnych rodów czystej krwi, a może po prostu chodziło o kobiety, których w Fantasmagorii było przecież na pęczki... No nie ważne, teraz przebywam w swoim pokoju, leżę na podłodze, twarzą zwróconą w stronę parkietu i słucham audycji radiowej, z której sączą się głównie smutne piosenki o miłości, co jeszcze bardziej pogłębia mój nieciekawy nastrój, w dłoni ściskam piersiówkę, co kilka refrenów pociągając z niej soczystego łyka. Gdzieś obok mnie, na jednej z puf siedzi Łapserdak, mój domowy skrzat i dzierga na drutach kolejny szalik; kiedyś powiedziałem mu, że właściwie nie musi tylko łazić i sprzątać, może sobie znaleźć jakieś hobby i cóż, chyba potraktował to trochę jak rozkaz, bo od tamtej pory każdą wolną chwilę spędzał nad wyrabianiem wełnianych szalików, swetrów, czapek, kalesonów, skarpet oraz innych części garderoby, założę się, że każdy mieszkaniec Rudery dostał od niego przynajmniej kilka takich prezentów, na pewno przydadzą się na przyszłą zimę, o ile w ogóle jej dożyjemy. W każdym razie pewnie gniłbym tak przez kolejny tydzień, gdyby nie poruszenie w chacie, które właściwie momentalnie postawiło mnie na nogi, ba, powiem więcej! Ono w jednej chwili wygnało mnie na korytarz, gdzie gromadzili się także inni mieszkańcy, zapewne zaniepokojeni równie mocno co ja sam - Co tu się odpierdala? - zerkam na każdego po kolei, ale właściwie nie potrzebuję żadnych odpowiedzi. Czuję za to jak moje serce mocno pompuje krew, a adrenalina buzuje w żyłach i... jest to tak kurewsko przyjemne, że przez chwilę znowu chce mi się żyć; ja wiem, że sytuacja nie wygląda za ciekawie, ale po prostu każdy zastrzyk jakichkolwiek emocji jest dla mnie aktualnie wart więcej niż wór galeonów. Przesuwam spojrzeniem po twarzach reszty, na dłużej zatrzymując wzrok na Bertim, a później Florku, no bo kurwa, przecież to jasne, że przyszli po któregoś z nich, skoro to te dwie facjaty pojawiły się we wczorajszym wydaniu Walczącego Maga z podpisem GROŹNY, NIEBEZPIECZNY, PRZECIWNIK RZĄDU, POSZUKIWANY ŻYWY LUB MARTWY!!! Aha, pewnie się zastanawiacie jak to się stało, że ktoś taki jak ja czytał takie pismo jak Walczący Mag, ale przecież trzeba być na bieżąco, nie? A po drugie musiałem o czymś rozmawiać ze znajomymi z baletu, więc zacząłem prenumerować tego szmatławca, Horyzonty Zaklęć i Czarownicę. Nie no, akurat Czarownicę prenumeruję już od lat, bo to zajebiste pisemko - Łapserdak! - odwracam się w kierunku domowego skrzata, który niepewnie wygląda zza skrzydła drzwi od mojego pokoju; Podnosi uszy i widzę, że jest już zwarty i gotowy do wypełniania rozkazów, a to chyba logiczne, że wszyscy musieliśmy się stąd ewakuować, najlepiej zanim policjanci rozprawią się z Laną i wparują do wnętrza. Skrzat mógł w tej sytuacji okazać się jeszcze bardziej pomocny niż zwykle - Zabierz nas stąd w bezpieczne miejsce, doooo - rzucam półgłosem, coby mnie nikt nieodpowiedni nie usłyszał; w pierwszej chwili do głowy przychodzi mi dom mojej matki, ale zanim zdążę rozłączyć wargi, Sue wcina mi się w pół słowa, proponując inną posiadłość - Do Kłębka, w Little Witcombe, pamiętasz? Byliśmy tam niedawno, u Cory - kiwam głową i znowu omiatam spojrzeniem okolicę, zastanawiając się, kto powinien iść na pierwszy ogień. W sensie, kto pierwszy powinien wiać i chociaż najlepiej byłoby pozbyć się niebezpiecznych terrorystów, to wiem, że na bank się na to nie zgodzą, skoro mieliśmy na kwadracie wiele innych osób - Zabierz Clare, Florence i Erna do Kłębka, a później wróć tu po Berta, Floreana i Sue, no a później po mnie! Tylko błagam, zrób to jak najszybciej - zwracam się bezpośrednio do mojego skrzata mając szczerą nadzieję, że nie zajmie mu to więcej niż kilka chwil; chciałbym ewakuować się stąd jako pierwszy, ale szczerze powiedziawszy byłem chyba w najlepszej sytuacji ze wszystkich tu obecnych, bo nie ścigano mnie listem gończym, a już na początku kwietnia zarejestrowałem swoją różdżkę i to jako nie byle kto. Więc w teorii nie powinienem się obawiać starcia z policją, prawda?...




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 21:28
Jeszcze wczoraj Sue patrzyła na zdjęcie Bertiego w Walczącym Magu, podsuniętym jej pod nos przez Bojczuka i dziwiła się, że ktokolwiek mógłby uznać Botta za niebezpiecznego, widząc tę fotografię. Szczerze mówiąc, chętnie by ją sobie wycięła i powiesiła w ramce, tam na pewno prezentowałaby się lepiej niż w tym okropnym piśmie. Nie była spokojna; niepokój nie mijał od chwili ujrzenia listów gończych, pełnych znajomych twarzy, dlatego wytrwale truła cukiernikowi, że chce z nim porozmawiać - chwilę udało się znaleźć po obiedzie. Razem z dwoma puchatymi króliczkami zasiedli więc w jej pokoju i dumali, co z tym wszystkim zrobić, jak szybko się wynieść, co powiedzieć niewtajemniczonym w Zakon Feniksa współlokatorom, jak ich ochronić.
- ... nie wiem, kto i jak szybko mógłby na ciebie donieść ale powinniśmy... - urwała, wytrzeszczając oczy, gdy w pokoju zjawiła się Lana. Lovegood przeniosła zszokowany wzrok na Bertiego. - ... wyprowadzić się właśnie teraz - dokończyła o wiele szybciej, czując, jak wszystko w ciele nagle przyspiesza. Z bólem serca wcisnęła królika do klatki Rogera - w jednej łatwiej było im zabrać dwa - po czym zerwała się na równe nogi i chwyciła niezawodną torbę, zawsze gotową, zawsze spakowaną - na wszelki wypadek, nie pierwszy raz dziękowała sobie za tę małą przezorność; nie mogła zapomnieć też o młodym memortku, uratowanym ze śniegu podczas sylwestra. W biegu próbowała wymyślać jakiś plan, ale nic składnego nie przyszło jej do głowy przez te parę sekund. Wszyscy zbierali się solidarnie  w jednym miejscu, rodzeństwo Fortescue zeszło z góry, dobrze. Susanne zignorowała pytanie Bojczuka, palcem licząc wszystkich po kolei. Clarence nie widziała od jakiegoś czasu, Artemis wybył na parę dni (jej ulga była nie do opisania), wyglądało więc na to, że zgromadzili się wszyscy. Razem ze zwierzętami. Zostawał tylko ghul w piwnicy. - Wszyscy są? Są - mamrotała pod nosem. - Do Cory, do Kłębka, Little Witcombe - rzuciła cicho do Johnatana, nie zastanawiając się długo, gdy zawahał się, podając skrzatowi miejsce docelowe. Nie protestowała - wyglądało na to, że nie mieli lepszego planu niż Łapserdak.
- Nie mogą was zobaczyć - powiedziała, patrząc na Floreana i Bertiego. Skierowała różdżkę na tego drugiego i spróbowała rzucić na niego zaklęcie Kameleona, niewerbalne, dobrze jej znane. Przygryzła wargę w zastanowieniu. - Trzeba kupić czas, wejdą siłą jeśli nie odpowiemy - była tego pewna.


| Sue ma ze sobą: zmiennokształtny koral, fluoryt, kryształy z Białego Deszczu, magiczną torbę i w niej: wodę, linę, nóż (bez bonusów) oraz poniższe eliksiry (17):
eliksiry:

k100 na zaklęcie Kameleona, rzucane na Bertiego


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Teren przed domem - Page 5 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 21:28
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 21:48
Byłem poszukiwany listem gończym. Ja, Florean Galahad Fortescue, byłem poszukiwany listem gończym. Przez dwadzieścia sześć lat życia nawet muchy nie skrzywdziłem, a potem wszystko potoczyło się tak szybko... Jedna misja, druga, trzecia. Ataki, kradzieże, włamania. Naprawdę zamieniałem się w kryminalistę. Cały czas powtarzałem sobie, że to wszystko dla większego dobra, ale czasem i tak budziłem się w nocy zlany potem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Florence musiała poznać całą prawdę. Starałem się ją przed tym uchronić, a teraz przeze mnie trafiła w sam środek wojny. Nie była bezpieczna, tak jak ja nie byłem. Nie wiedziałem jak ją przed tym wszystkim uchronić, ale coś wymyślę.
Nie dało się nie usłyszeć głosu Lany. Bertie i terrorysta – to wystarczyło, żebym domyślił się o co chodzi. Spojrzałem przerażony na Florence. - Musimy uciekać - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć, szybko zabierając wszystkie potrzebne rzeczy. Juchtowa szarfa niedbale, ale mocno, przewiązana w pasie. Woreczek ze skóry wsiąkiewki, który zawsze miałem w pogotowiu: białe kryształy, fluoryt, miniaturowy pantofelek. Dopchałem jeszcze do kieszeni kilka eliksirów, drżącymi rękoma wybierając odpowiednie fiolki: eliksir niezłomności, przeciwbólowy, ochrony i smocza łza. Nie wiem jak mi się to zmieściło. Sowę szybko wypuściłem w klatki, żeby sama mogła wylecieć i mnie odnaleźć. Gdziekolwiek będę. Nawet Norvel był zaniepokojony, powarkiwał. - Musimy zejść na dół do reszty. Weź psa, uciekaj, spotkamy się po wszystkim - uścisnąłem ją szybko i zacząłem schodzić na dół. Tak jak parę miesięcy temu w lodziarni. Zawsze z góry na dół.
Wszyscy byli już zaalarmowani. Całe szczęście, że Bojczuk zdobył tego skrzata. Już więcej nie będę się z niego śmiać. Kiwnąłem siostrze głową – musiała nam zaufać, niech od razu stąd ucieka. Nie jest przyzwyczajona do walki. - Tak... - zgodziłem się z Susanne. Nie powinni nas zobaczyć. Wyjąłem różdżkę i rzuciłem na siebie zaklęcie kameleona.

różdżka, juchtowa szarfa, woreczek ze skóry wsiąkiewki (białe kryształy, fluoryt, miniaturowy pantofelek), eliksiry (niezłomności, przeciwbólowy, ochrony, smocza łza)

rzucam na siebie kameleona


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Teren przed domem [odnośnik]17.04.20 21:48
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 29
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Teren przed domem [odnośnik]18.04.20 1:27
Palce suną czule po strunach, pozwalając, by dźwięki wypełniły powietrze wraz z gryzącym papierosowym dymem, który wypuszczał ze świstem spomiędzy ust. Przez chwilę nie liczyło się nic ponad miarowe bicie serca, poddającą się dłoniom gitarę oraz syk dopalanego fajka, którego popiół opadnie na kanapę, by zaraz to mógł zniknąć w tajemniczy sposób podobnie jak jego kapcie, trzy kanapki oraz kwiatek podarowany przez Sue, żeby nie było mu przykro, kiedy ten łajdak i zdrajca Fortescue po raz kolejny nastanie na wolność jego pokoju, gdy praca porwie nieszczęsnego muzyka w swe niezbyt czułe ramiona. Na co się średnio swoją drogą zapowiadało, bo bez zarejestrowanej różdżki trochę nie bardzo mógł sobie pozwalać na kursy do Londynu, co mu podpowiadało z kolei, że to chyba serio najwyższy czas porwać Błędnego i żyć długo i szczęśliwie z maszyną jego życia. To były wielce ambitne plany, aczkolwiek potrzebował nieco czasu na ich dopracowanie, albowiem chyba jeszcze się nie otrząsnął z tego, że nawet po latach nieobecności i braku odzewu, jego ojciec nadal potrafił mu tak dosrać, że się średnio mógł pozbierać — jak nie pięść, to krew psidwacza jego mać. Czy komisja pojęłaby, że on z tego owocu związku niezbyt namiętnego jest totalną ofiarą? Że cierpi niezmiernie, mając tego rodzaju juchę w żyłach? Że w zasadzie wolałby nie być Prangiem, nawet jeśli jest nader czarownym Prangiem? Że powinni się odczepić od jego mugolskich ziomków, od niego i od jego mugolskich ziomków? Oczywiście, że nie! Bo po co zobaczyć człowieka w człowieku?! Po co mieć serce w Jezusie?! I jeszcze na dodatek Bertie Bott był terrorystą, terrorystą! Jak mu Johnny pokazywał tę swoją gazetę, to mógł tylko pokiwać głową w zadumie, że zdecydowanie wiedział o tym od początku, w końcu cukiernik próbował od niego wyciągnąć kasę, ale karmił go ciastkami i przynosił resztki z cukierni, więc tylko uniósł kciuk nad papierami do Botta i począł szukać krzyżówek, mamrocząc pod nosem, że oczywiście, że ten lodziarz i kradziej też był zamachowcem, ale że z Malfoya był niezły wacek, to kierowca nawet bliźniakowi tej ładnej brunetki mógł wybaczyć. Nie, żeby ładna brunetka miała coś z tym wspólnego. O memrotek! — Ooch, Floreanie, ty wstrętny baranie, jeśli mojemu pokojowi raz jeszcze coś się stanie, to dostaniesz w banie — zanucił wybitnie znudzony, szarpiąc mocniej struny, kiedy tylko dogasił papierosa, a błogą i dosyć patetyczną formę zemsty zakłóciło zamieszanie, pogłębione tylko obcym głosem — znacznie brzydszym niż jego, całkowite trzy na dziesięć — i myśl przebiegła mu przez głowę: przesrane. Zerwał się z miejsca, pierwsze co robiąc, to otwierając klatkę, żeby Keto, ta ledwo dychająca sowa mogła zwiać i wrócić do niego bezpiecznie. Zgarnął z szafki prawo jazdy, kurtkę skórzaną i złapał za pokrowiec, żeby wsadzić tam gitarę. Mógł zostawić swoje ciuchy, ulubiony grzebień, a nawet szczoteczkę do zębów, ale Lucille wyrwą mu z jego sztywnych rąk, dranie — Berta, wrócę po ciebie maleńka. Jeśli dasz radę, to upierdol kogoś — poprosił swoją kanapę i albo odpowiedział mu gardłowy pomruk, albo to któryś ze współlokatorów właśnie ruszał do reszty, nie bardzo o to dbał, kiedy pękało mu serce na wieść, że musi pozostawić ukochany mebel. Zebrał się z całą resztą, rozglądając się w tym chaosie ludzi potwierdzających jego teorię, że totalnie mieszkał w melinie i było mu z tym zajebiście.
Stary, zabrałeś wszystkie swoje papiery, nie? zwrócił się do Bojczuka, bo jeśli powiążą ich jakoś z tym miejscem, to życie pośród panienek w balerinach będzie dla Johnatana ciut utrudnione — A tobie mam nadzieję, że idzie lepiej z dzierganiem, bo niebawem wszyscy będziemy potrzebować twoich dzieł — tutaj uśmiechnął się do skrzata, bo mimo wszystko wciąż był burakiem. Burakiem gotowym zniknąć razem z dziewczynami, bo jego umiejętności nie przydadzą im się na nic — chyba, że chcą, żeby kogoś poderwał. Mógłby to zrobić, mógłby się poświęcić, laski w mundurach są super. Chociaż może nie w tym momencie.

| różdżka, prawo jazdy, onyks czarny, gitara


The risk I took was calculatedBut man, I'm so bad at math...

Ernie Prang
Ernie Prang
Zawód : kierowca Błędnego Rycerza, lep na kłopoty, twoje marzenie
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't do the right thing

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nanananana Ernie!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6139-ernest-prang https://www.morsmordre.net/t6223-keto https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6224-skrytka-bankowa-nr-1526 https://www.morsmordre.net/t6225-ernest-prang
Re: Teren przed domem [odnośnik]18.04.20 4:59
Jeszcze parę miesięcy temu Florence sądziła, że gorzej już być nie może - że utrata domu to najstraszniejsza rzecz, jaka mogła się jej przydarzyć. Utrata czegoś, na co pracowali z bratem tak ciężko, a co dało im nadzieję i siłę po rodzinnej tragedii. A jednak każdy dzień przynosił coraz to nowe, gorsze wieści. Florence stała się niezwykle płochliwa, odrobinę płaczliwa, czujna. Nie wysypiała się, często budząc się w środku nocy, co mocno odbiło się na jej wyglądzie. A to wszystko jeszcze pogorszyło się, gdy dowiedziała się o tych listach gończych...
Grunt usuwał jej się spod stóp i to niemalże dosłownie. Oczami wyobraźni już nie raz widziała, jak Florean oraz Bertie są zakuwani w kajdanki i zawlekani do ciemnej dziury. Ale do tej pory to były tylko koszmary, nie miało to przecież odzwierciedlenia w rzeczywistości. Aż do tego dnia...
Nie miała wielu rzeczy, ale to, co udało jej się uratować z ich mieszkania i tak przechowywała tylko w jednym miejscu - kierowana zarówno przeczuciem, jak i słowami brata, była właściwie gotowa na to, żeby uciekać. Nie miała pojęcia gdzie, ani co miałaby potem robić - ale odruch ratowania własnego życia wciąż był w niej silny. Co nie znaczyło, że nie zaczęła lekko panikować, kiedy nagle w Ruderze zrobiło się... gorąco.
Słowa Floreana zadziałały jednak trochę jak zapalnik. Kobieta szybko i sprawnie zgarnęła najpotrzebniejsze rzeczy do jednej torby, wypuściła sowę, na ręce złapała zarówno psa, jak i swojego królika. Nic nie odpowiedziała na słowa brata, ale ze spojrzenia, które mu posłała, mógł być pewny jednego - miał wyjść z tego całego bajzlu cało, inaczej Florence sama miała zamiar zrobić mu krzywdę. Duet Flo&Flo nie mógł się rozpaść.
Prawie się wywróciła na schodach, kiedy zbiegała w dół. Znalazła się jednak u boku pozostałych razem z całym kompletem zębów, a także dwójką zaniepokojonych zwierzaków na rękach. - Bądź tak dobry i pomóż trochę - słowa te skierowała do Erniego, niemal siłą wciskając mu w ręce Norvela. Musiała mieć chociaż jedną rękę wolną, jeśli mieli uciekać, nie dałaby rady trzymać i psa i królika i jeszcze rękę skrzata. Na szczęście psina nie była duża i łatwo ją było umiejscowić nawet pod pachą, Ernie da sobie radę, dużym chłopakiem przecież był.
Nie upierała się, że zostanie i będzie stawiać opór władzom. Nie miała na to ani zdolności, ani śmiałości. Ucieczka to jedyne, co jej pozostało - zapewnienie bratu i pozostałym komfortu psychicznego - świadomości, że nic jej nie było. Jeszcze raz spojrzała na brata, potem na Bertiego, aż dopiero potem swój wzrok utkwiła w skrzacie, niepozornej, drobnej istotce, która najprawdopodobniej miała ich dziś uratować - może nawet ocalić życie.

| Różdżka


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Teren przed domem - Page 5 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Teren przed domem [odnośnik]18.04.20 10:10
Kiedy usłyszał słowa Lany, serce podskoczyło mu do gardła. Spojrzał uważnie na Sue, nie musząc nawet tego komentować. Wiedział że musi się wynosić, był nawet właściwie spakowany, nie w pełni, ale otwarta torba z kilkoma ciuchami czy podstawowymi rzeczami leżała pod jego łóżkiem. Chyba jednak sądził, że ma jeszcze odrobinę czasu. Jak to mogło się stać tak szybko?
Natychmiast wyszedł z pokoju Sue widząc, że pozostali także się zbierali, wszedł do siebie szybko, by otworzyć klatkę z Jerrym i złapać niedopakowaną torbę, cokolwiek w niej jest - wystarczy. Nie mógł być pewien czy chodzi o niego czy o Floreana, trudno jednak mieć wątpliwości, że o któregoś z nich i żaden nie powinien dać się tutaj znaleźć. Powinni byli zniknąć stąd już wczoraj, cholerny dzień zwłoki okazał się katastrofalny w skutkach, tym bardziej odczuł olbrzymią wdzięczność kiedy Bojczuk w sekundę zebrał się do działania.
Gdyby to miało zawieźć, czuł że on i Flo musieliby się po prostu poddać. Nie było możliwości, by - przynajmniej Bott - ryzykował, że wmiesza pozostałych we własne problemy. Tym bardziej, że większość z nich to nie Zakonnicy. Póki co jednak zacisnął palce na różdżki, aż zbielały, nie zamierzając poddawać się oczywiście z miejsca.
- Bez Clary. Nie ma jej, potem wyślę jej wiadomość, żeby nie wracała. - uprzedził kiedy odezwał się Bojczuk i spojrzał na Łapserdaka. Johnny mógł w gruncie rzeczy przeoczyć absencję Clary, która wiecznie starała się nie rzucać w oczy. On sam zaczekał aż w przedpokoju na dole znajdą się wszyscy - aż wszyscy wyjdą ze swoich pokoi, a także Flo i Flo zbiegną po schodach. Tylko oni mieszkali "na piętrze", czyli w gruncie rzeczy strychu - w części znajdującej się nad ziemią.
Kiedy tylko się zebrali, sam uniósł różdżkę ku drzwiom na końcu schodów.
- Clausana Foreno. - wyinkantował, poruszając różdżką najdokładniej, jak tylko był w stanie. Liczył, że w ten sposób zablokuje przejście na dół, a dokładniej że drzwi na końcu schodów nie będzie się dało otworzyć. Jako, że część domu w której byli znajduje się pod ziemią, na chwilę powinno im to zapewnić bezpieczeństwo.
- Ern ma rację, zabierzcie to co was z tym miejscem wiąże.
Cholera, o tylu rzeczach musieli myśleć już teraz, na szybko. Nie był pewien czy policja zamierzała robić problemy przypadkowym osobom, lepiej jednak dmuchać na zimne. Mało wśród nich czystej krwi ostatecznie.
Miał przy sobie różdżkę, pierścień Zakonu, broszę z alabastrowym jednorożcem, a w zasięgu ręki także eliksiry takie jak ożywiający, niezłomności (w dwóch porcjach) czy wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu. Na ramieniu lekko wisiała mu niewielka torba. Wszystko inne było do zastąpienia tak na prawdę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Teren przed domem [odnośnik]18.04.20 10:10
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teren przed domem - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Teren przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach