Wydarzenia


Ekipa forum
Brukowana uliczka
AutorWiadomość
Brukowana uliczka [odnośnik]04.12.16 0:49
First topic message reminder :

Brukowana uliczka

Niewielka, wąska uliczka w londyńskiej dzielnicy Bexley zamieszkiwana jest zarówno przez czarodziejów, jak i mugoli. Brukowaną uliczkę po obu stronach otaczają zbudowane z cegły kamienice, które lata świetności mają już za sobą. Na ich parterach mieszczą się sklepy, kilka z nich należy do czarodziejów - ich właściciele urzędowali  niegdyś na ulicy Pokątnej, dzisiaj to tu znaleźli spokojną przystań dla swoich interesów. Magiczne sklepy są starannie ukryte przed wzrokiem mugoli, którzy mijają je nieświadomi, że to, co udaje nieczynny lokal lub kolejną przybrudzoną, ceglaną ścianę, w rzeczywistości skrywa sklep z czarodziejskimi kociołkami, zapuszczony antykwariat pełen starych, magicznych ksiąg czy salon mało znanej projektantki magicznych ubrań, która nie wytrzymała konkurencji ze strony madame Malkin. Czarodzieje, którzy wiedzą, czego szukać, z pewnością znajdą tutaj coś dla siebie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brukowana uliczka [odnośnik]26.03.19 22:19
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 88

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Brukowana uliczka - Page 5 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]26.03.19 22:50
Obiecała sobie, że po zakończeniu tej misji pogłębi wiedzę z zakresu mugoloznawstwa; zamierzała poprosić Maxine by zabrała ją na spacer po mugolskim Londynie bądź wyjaśniła działanie sprzętów, które dla rudowłosej były niczym (tylko) przysłowiowa czarna magia. Bo chociaż jej główną ambicją podczas dołączenia do Zakonu Feniksa było zapewnienie bezpiecznej przyszłości synowi, nie zapominała także o tych osobach, które nie miały szans ani możliwości bronić się przed piekłem anomalii i spustoszenia, jakie na Wyspach siali Rycerze oraz poplecznicy Voldemorta. Gdyby nie miała w sobie nawet odrobiny altruizmu, jaki sens miałoby jej członkostwo w organizacji, która dziś ją tu przysłała?
Wydawało jej się, że skutecznie przemówiła zebranym gapiom do rozumu – kilka osób rzeczywiście zaczęło czym prędzej umykać z okolic transformatora, choć niektórzy robili to z ociąganiem i z nieukrywaną ciekawością wciąż spoglądali to na nią, to na Gabriela i Samuela. Tonks zajął się rozwinięciem taśmy, a gdy już to uczynił, Jessa posłała jeszcze kilka uśmiechów do reszty obserwatorów. Zapewniła, że nie mają się czego obawiać i gdy ostatnia osoba ruszyła z powrotem do domu, Diggory powędrowała w stronę swoich towarzyszy.
Zanim jednak zdążyli przedyskutować plan działania, kolejna błyskawica przecięła niebo, a następujący po niej grzmot sprawił, że rudowłosej ścierpła skóra na karku. Nienawidziła burz od momentu udanej naprawy anomalii na początku miesiąca, tym razem jednak to nie piorun stanowił największe zagrożenie, a tajemnicza, zielonkawa mgła, która na ich oczach pomknęła prosto w kierunku zabudowań. Jasna cholera. Życia mieszkańców stanęły pod znakiem zapytania, a oni musieli podjąć błyskawiczną decyzję, na szczęście podział zadań nastąpił szybciej, niż Jessa się spodziewała. Nie zamierzała przeciwstawiać się poleceniu Sama nie tylko z powodu jego rangi; rozdzielenie się wydało jej się po prostu najlepszą z możliwych opcji.
- Tak jest – odpowiedziała więc szybko, przyjmując od Gabriela jedno z dwukierunkowych lusterekA jeśli tutaj zrobi się za gorąco, dawajcie znać – poprosiła.
Wyciągnęła z torby pelerynę niewidkę i zarzuciła ją na siebie, zapinając szczelnie. Znikając z oczu towarzyszom misji, ruszyła w kierunku zabudowań, by nieść pomoc mugolom.

| rozdzielamy się, Jessa biegnie do budynków, Gabriel i Sam zostają na miejscu


when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water

Jessa Diggory
Jessa Diggory
Zawód : łowczyni talentów
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
when it all goes
up in flames
we'll be
the last ones
s t a n d i n g
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Brukowana uliczka - Page 5 Ce647ec3fe24bd170c32be56a874bb97
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5833-jessa-diggory https://www.morsmordre.net/t5851-krasna#138351 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f146-devon-otterton-dom-diggorych https://www.morsmordre.net/t5856-skrytka-bankowa-nr-1442#138516 https://www.morsmordre.net/t5854-jessa-diggory#138467
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]18.07.19 20:36
20. grudnia '56
Zasiedział się i był to fakt całkowicie niezaprzeczalny. Alexander oparł się plecami o ceglaną ścianę, przyciskając do niej dłonie i zamykając oczy. Niesiony wiatrem śnieg smagał go po twarzy, jednak Farleyowi nie było zimno. W lekko rozchełstanym płaszczu walczył z falą ciepła, która ogarniała go od koniuszków palców u stóp aż po kędzierzawy czubek głowy. Nie powinien był tak długo zostawać u Foxa i nie powinien pozwalać sobie na więcej ognistej whisky niż mógł przyswoić bez szkody dla własnej koordynacji. A zdecydowanie nie powinien nalegać, że poradzi sobie sam z powrotem do domu - nie chciał jednak przywoływać Błędnego Rycerza w  zamieszkanej przez mugoli dzielnicy, więc skończyło się na tym, że Alexander kręcił się po zmroku po Londynie, nie do końca wiedząc czego tak właściwie chce i co powinien w tej sytuacji zrobić. Cztery kończyny i prawie dwa metry wzrostu stawały się dość ciężkie do okiełznania w warunkach alkoholowego upojenia, nie mówiąc o tych cholernych, ciągle zamykających się oczach. Alexander wziął głęboki oddech, a lodowate powietrze zapiekło go w nos. Użył jednak tego przebłysku względnej trzeźwości percepcji by uchylić jedno oko i przyswoić sobie swoje położenie. Stał na ulicy. Znaczy się, nie na ulicy ulicy. Stał na chodniku przy ulicy. Idealnie w cieniu kładącym się pomiędzy dwoma latarniami, tyle chociaż z tego dobrego, że nie był widoczny na pierwszy rzut oka.
Farley sięgnął dość leniwie do kieszeni,wyciągając z niej różdżkę i starając się zebrać swoje rozpierzchnięte myśli. Ściana za jego plecami była właściwie jedyną naprawdę solidną przestrzenią, która go otaczała. Odchylił więc głowę do tyłu skupiając się na tym, aby uformować w głowie jakieś sensowne zdanie. Jego uwaga jednak rozpierzchła się zatrważająco szybko, kiedy dotarło do niego, że to uporczywe łupanie wcale nie pochodzi z jego zamroczonej alkoholem głowy, a od echa kroków odbijających się od kamienic. Młody uzdrowiciel od razu otworzył oczy, z alkoholowym przestrachem w spojrzeniu przyglądając się sylwetce, która jakby znikąd wyrosła przed nim na chodniku.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Brukowana uliczka - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]23.07.19 19:45
Świąteczny nastrój udzielał się wszystkim, choć błyskawice rozcinające nieco i śnieżne zawieje próbowały za wszelką cenę zdusić w czarodziejach każdą cząstkę nadziei i jakiekolwiek pojęcie o szczęściu. Przedświąteczna zabawa u Margaret miała być pocieszającą, babską formą upojenia tykających zegarów, młodzieńczą próbą zafałszowania ciemnych czasów, obrysowania ich grubą kreską. W siódemkę uśmiechały się i rozmawiały mimo bólu – Demy straciła kilka tygodni temu matkę, jej osłabiony przez anomalie organizm nie wytrzymał presji i poddał się, pochowali ją pod ogromnym, starym dębem na cmentarzu na obrzeżach Londynu; Sarah w wybuchu Ministerstwa Magii straciła ojca i brata, w dodatku każda z nich miała na co dzień do czynienia z ludźmi, którzy podzielili ich los i również kogoś straciły lub wręcz przeciwnie, byli tymi, których śmierci ktoś żałował. Tego wieczoru miało być jednak inaczej, obiecały to sobie. Rozlały wino do kubków, bo Margaret nie miała w domu odpowiedniego szkła – nie miało to jednak znaczenia. Najważniejsze, że były razem i świetnie się bawiły. Gdy w radiu popłynęły pierwsze dźwięki rockandrollowych przebojów Ike’a Turnera, stara podłoga posłużyła za doskonały parkiet, nie potrzebowały partnerów – miały siebie. Czas płynął zdecydowanie za szybko, ale wszystkie razem musiały stawić się jutro w Mungu, żeby dalej nieść pomoc. Rozeszły się do domów z uśmiechem na ustach, Demy zaproponowała, że potowarzyszy Idzie do najbliższego zakrętu, a potem się rozdzielą – Ida musiała dostać się do najbliższego magicznego pubu, z którego świstoklikiem mogła wrócić w rejony najbliższe swojego domu.
Buty grzęzły w śniegu, gdy szły przez chodnik, trzymając się pod ramię i śpiewając cicho „Rocket 88”. Rozstały się przy kolejnej ulicy, ucałowały policzki na pożegnanie i Ida miała już ruszać żwawym krokiem przed siebie, kiedy pod latarnią zauważyła znajomą sylwetkę. Gdy broda owej znajomej sylwetki uniosła się w dziwnie niestabilny sposób, poznała też twarz. Zmarszczyła jasne brwi i, przytrzymując szalik przy ustach, kiedy zawiało, podeszła bliżej.
Alexander – lubiła mówić jego pełne imię, miało w sobie coś dobrego, coś za czym przepadały jej uszy. Brzmienie głosek, połączenie liter. I ta jasna twarz chłopca, który dopiero poznawał dorosłe życie. Uśmiechnęła się nieco drwiąco, zaraz jednak chichot wydobywający się zza jej ust zabrzmiał bardziej przyjaźniej. – Podchmielony Alexander. Och, co ja gadam! Jesteś pijany jak garboróg w rozlewni Macmillanów. Dotrzesz sam do domu?
Wsunęła dłonie do mandarynkowego płaszcza, przyglądając mu się badawczo.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]24.07.19 19:14
Myślami już sięgał do resztek trzeźwości. Serce zabiło mu mocniej w piersi kiedy zaczął przedzierać się do krążącej w nim mocy, gotów ratować skórę Zakonną umiejętnością teleportacji. Okazało się to jednak bardziej niż zbędne - kiedy kobieta podeszła bliżej Alexander rozpoznał pomarańczowy płaszcz i skrywaną pod szalikiem twarz. Ulga jaką poczuł wyraźnie wymalowała się na poznaczonej dawnymi odmrożeniami, czerwonej od zimna twarzy.
- Iiiiida - przeciągając pierwszą literę westchnął śpiewnie, rozpogadzając się w alkoholowym rozluźnieniu. Ignorował zimno - w czym zdecydowanie pomagała ognista krążąca w jego ciele. - Jak dobszsze masz takie krótkie imię - powiedział lekko bełkotliwie. Chciał chyba dodać coś jeszcze, ale z tak ciężko utrzymywanego toku myśli w jednej ledwie chwili wyrwał go donośny chichot. Alexander ściągnął brwi i popatrzył się na Idę trochę spode łba. - No i co cię tak bawi - wyburczał, wyraźnie obruszony. Na odpowiedź na szczęście nie musiał czekać zbyt długo. Mimo, że przychodziło mu to z trudem to połączył wątki i pytanie. Westchnął, a zmarszczki na jego twarzy wygładziły się, kiedy odchylił się do tyłu i oparł głowę o oblepione śniegiem cegły. - A czy gdyby... gdybym mógł dotrzeć to czy nadal stałbym tutaj w tym śniegu? - zadał pytanie na dobrą sprawę retoryczne, bo nie sposób było zaprzeczyć, że jego rozmówczyni - wybawicielka? - już sama się domyśliła jego niedyspozycji. Otworzył jedno oko i spojrzał na Idę czując, jak końce uszu zaczynają mu się czerwienić nie tylko od targającego nimi wiatru, ale również ze wstydu. Miał pecha że już drugi raz trafiał na nią w sytuacji, w której nie powinien by się znajdować. Tak, to było bardzo dobre postanowienie - uważać z ognistą. Aktualnie zaistniała zbieżność wydarzeń nie mogła być przypadkowa. - Mogłabyś pomóc mi z przywołaniem Błęnd... Błed... Błednegorysesza? - wyrzucił z siebie nazwę tak szybko, jakby po prostu chciał mieć już to słowo za sobą, polegając całkowicie na zdolnościach interpretacyjnych panny Lupin. - Do Doliny Godryka, jakbym mógł cię prosić - dodał, powoli otwierając drugie oko, Patrzył się na nią z nagłym przypływem czułości. Był pijany i łatwiej było mu przeskoczyć bariery, które na co dzień wokół siebie wznosił, starając się odciąć od wszelkich rozpraszających rzeczy. Skupiał się na Zakonie i na pracy, później na czytaniu w domu i na siostrze - chociaż ta bardziej przypominała kota, który wychodził i wchodził kiedy tylko przychodziła mu na to ochota. I Alexander tak właściwie wcale nie oponował - tak długo, jak wiedział gdzie i z kim jest to z tą wiedzą było mu dobrze. Ufał siostrze i chociaż wciąż się o nią troszczył tak nie zamierzał jej się narzucać, zwłaszcza że ich relacja i wspólne życie dopiero zaczynały się kształtować.
Farley zamyślił się lekko - nietrudno było mu w tym stanie odpłynąć - lecz zaraz do jego głowy zapukała inna myśl.
- A co ty tu tak właściwie robisz? - zapytał, a jego głos pełen był troski. - Nie powinnaś być sama po zmroku, to niebezpieczne - powiedział przejęty, brzmiąc i wyglądając nagle odrobinę bardziej trzeźwo niż jeszcze przed chwilą. Wyprostował się przy tym i rozejrzał, znów zaciskając mocniej dłoń na różdżce, przez chwilę znów przypominając siebie: ciągle czujnego i nieustannie oglądającego się za siebie. Robił to nawet wtedy, gdy spędzali ze sobą w pracy. Starał się robić to dość rzadko w przestrzeniach wspólnych, nie chcąc by ktokolwiek za często ich razem widywał. Alexander zdawał sobie sprawę z tego, że miał na plecach wymalowany wielki cel, który powiększał się nieustannie, obejmując swoim zasięgiem każdą kolejną osobę, którą młody Gwardzista do siebie dopuszczał.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Brukowana uliczka - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]01.08.19 12:04
Chłód nocy wciskał się pod uwypuklenia płaszcza, gryzł w skórę, walcząc o terytorium. W ciele Ida czuła jednak wciąż ciepło tańca i wina rozlewającego się po trzewiach, czuła tętno nadrabiające swoim tempem rytm śpiewanej z cicha piosenki. Święta były wspaniałą porą roku – choć otoczone dzisiaj przez wojenną zawieruchę, z odrobiną dobrej woli wyciskano z nich wszystko, co najlepsze. Po chwilach spędzonych w szpitalu na leczeniu i pocieszaniu chorych, brakowało jej chwili wytchnienia, otoczenia się ludźmi, choć czasem ze złamanymi sercami, o wciąż zdrowych ciałach. Sylwetka ciemnowłosego, wysokiego chłopca o niebieskich oczach zamajaczyła w jej umyśle, kiedy w swoim dziewczęcym gronie zaczęły rozmawiać o damsko-męskich relacjach, o trudnościach, które pozostałe dziewczęta spotykały w swoich związkach, o nadziejach i obawach dotyczących miłości. Sama tylko słuchała, czerwieniące się policzki zdradzały niedojrzałość, ale i chęć zbierania wiedzy w podobnych tematach. Nie znała wcześniej tego uczucia. Nie wiedziała jeszcze jak obezwładniające potrafiło być.
A teraz powód, dla którego czerwieniła się jak dojrzewająca malina, ledwo trzymał się na nogach tuż przed nią. Przechyliła głowę lekko na bok, przyglądając się mu, jakby był eksponatem w muzeum. Był tak uroczy w swojej nieporadności, tak zawzięty w próbach obrażenia się na nią. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Proszę mi wybaczyć, proszę pana, za tak prostackie zachowanie! – wypiła tylko kieliszek wina, nic w porównaniu z tym, co pochłonął najwyraźniej on. – Moja krótkowzroczność nie miała zamiaru pana obrazić, szanowny panie, a zaledwie zwrócić uwagę na pewne szczegóły relacji pańskiego ciała ze ścianą. – zaśmiała się cicho, kiedy tak bardzo usiłował wytłumaczyć jej, że potrzebuje środka transportu, żeby dostać się… do Doliny Godryka. Kiedy zdała sobie sprawę, że to zupełnie nie w stronę jej domu, uśmiech nieco opadł, stał się czymś na pograniczu kwaśnego grymasu i zastanowienia. Ale miała go tutaj tak zostawić? Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i uniosła ja nad głowę w celu przyciągnięcia magicznej aury Błędnego Rycerza. Potem podeszła bliżej, proponując Alexandrowi swoje ramię, na którym mógł się wesprzeć. Nie wiedziała, czy to miało sens, był od niej wyższy co najmniej o głowę, ale instynkt w takich momentach działał niemal sam. – Chodź, pomogę – rzuciła do niego przyjemnie, głos zaczynał blaknąć pod naporem wiatru. – No… miałyśmy świąteczny wieczór, wiesz? – pijany czy nie, lubiła z nim rozmawiać. Był wdzięcznym słuchaczem, miał tyle samo lat, co i ona. Podobał jej się. – Tańczyłyśmy, śpiewałyśmy przeboje Ike’go Turnera. Kojarzysz taki przebój – Rocket 88? You woman have heard of jalopies, you heard the noise they make, let me introduce you to my Rocket '88 – zaśpiewała kawałek, palcami drugiej dłoni pstrykając palcami w rytm melodii. – Ale śmierdzisz… ile ty tego wypiłeś? – zapach jej perfum mieszał się z alkoholem. Czuła to. I nie była pewna, czy jej się to podoba.
Fioletowy autobus podjechał niespodziewanie szybko i otworzył swoje drzwi, zapraszając do środka. Wygrzebała z kieszeni kilka knutów i zakupiła za nie bilety, korzystając chętnie z pomocy przy wprowadzaniu Alexandra do środka. Odjechali.
Nie w stronę jej domu.

| zt x2


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]17.06.20 22:17
Kontynuacja tego wątku - 12 maj.

Powoli wycofaliśmy się z uliczki, która prowadziła w stronę Białego Mostu, skręcając w inną. Ostrożnie cofałem się, nie wykonując gwałtownych ruchów, by nie sprowokować hordy rozwścieczonych psów. Wyglądały na wychudzone i zdziczałe. Ryzyko podjęcia próby ich spacyfikowania nie było warte zachodu, skoro wystarczyło wybrać inną drogę. Zniknęliśmy za zakrętem, w ciemnościach nocy, która nie byłaby dla zwierząt żadnym problemem, lecz na całe szczęście nie zdecydowały się za nami gonić. Może złapały trop czegoś, co mogłyby wrzucić na ząb.
Majowa noc była chłodna i bardzo cicha. Londyn już od kilku miesięcy milkł tak po zachodzie słońca, ludzie od dawna bali się wychodzić na ulice i ukrywali się w domach, w obawie, że wojenna zawierucha dosięgnie ich nawet i w biały dzień, lecz dziś to miasto miało w sobie coś jeszcze bardziej niepokojącego. Cisza, mącona jedynie przez stukot naszych butów o bruk, lepiła się do nas jak mgła, złowroga i jakby wilgotna. Kroczyłem przed siebie z napiętymi mięśniami, czujny, spodziewałem się ataku w każdej chwili. Miałem już za sobą kilka wizyt w Londynie. Podczas jednej natknąłem się na zmasakrowane czarną magią zwłoki gnijące na środku ulicy, tak po prostu, dlatego teraz spodziewałem się właściwie wszystkiego. Patrolu magicznej policji, znęcających się nad niemagicznym dla rozrywki czarnoksiężników, bądź innych bandytów, którzy wykorzystywali sytuację. Londyn zmienił się nie do poznania, nie przestawałem jednak wierzyć, że jeszcze zdołamy go odbić z rąk Rycerzy Walpurgii i tego, który nimi dowodził. Lorda Voldemorta, jak sam siebie nazywał, lecz nie sądziłem, by tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko.
Dotarliśmy do jednej ze znanych mi ulic, na całe szczęście póki co nikogo oprócz nas tu nie było.
- Mieszkali tu zarówno czarodzieje, jaki mugole - powiedziałem cicho, w stronę Skamandera, brodą wskazując na witrynę sklepu z kociołkami, o tej porze już zamkniętego, mającego miejsce tuż obok mugolskiej piekarni. Byłem ciekaw, czy zaklęcia zabezpieczające dalej działały, a może zostały już ściągnięte, skoro na niemagicznej ludności dokonano krwawej rzezi. - Możemy sprawdzić kamienice - zaproponowałem.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]17.06.20 22:17
The member 'Cedric Dearborn' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Brukowana uliczka - Page 5 47dpYdT
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]18.06.20 6:07
Słysząc gardłowy pomruk zatrzymał się gwałtownie. Szata zafalowała na wietrze w odpowiedzi na nagły postój. Ciemne źrenice poruszyły się wyłapując poruszającą się, powarkującą masę składającą się z wielu łap, par uszu i niezliczoną ilość zębów skrytych w zdecydowanie zbyt dużej ilości pysków szczerzących się złowróżbnie w ich kierunku. Opuszki palców zacisnęły się miarowo na drewnie różdżki w jakiejś niemej zachęcie. Zdrowy rozsądek jednak czuwał. Na usta nie wcisnęła się żadna inkantacja, a ręka nie poruszyła magicznym przewodnikiem. Skamander zdawał sobie sprawę z tego, że gwałtowniejszy ruch może zostać odebrany jako prowokacja. Gdzieś kołysała się również (a może przede wszystkim...?) obawa o to, że zwierzęta mogły ściągnąć nieco bardziej niebezpieczną, lecz nie mniej liczną od siebie chmarę zaalarmowany niepokojącymi dźwiękami patrol.
Skamander skiną głową na zwerbalizowane przez Dearborna myśli. Nie spuszczając spojrzenia ze zwierząt przed sobą zaczął metodycznie cofać sie w tył aż ostatecznie mógł odwrócic się i podażyć za swoim towarzyszem, który najwyraźniej już wprowadzał w życie plan podążenia inną ścieżką mającą prowadzić do Londynu.
- Za cicho tu - mrukną pod nosem nieświadomie ubierając w słowa to co myślał sam Cedric w chwili w ktorej przemierzali brukowane uliczki dalszych dzielnic Londynu. Uwaga ta była podszyta ostrzeżeniem, koniecznością wzmożenia czujności. Wieczór co do zasady nie był czasem w którym kwitło tu bujne życie, lecz nie aż do tego stopnia by spiłować dźwięki dzikiego ptactwa, utrzymać w domach lubiących zaznać przyjemności płynącej z przechylenia kufla w pobliskim barze, czy rozgonić bezdomnych. Chilę później obaj otrzymali więcej niż jedną poszlakę świadczącą o tym, że sprawcą zasianej wokół ciszy jest Walka - niedawno rozegrana, prawdopodobnie brutalna. Przykucną przy jednym z ciemnych śladów rozciągniętych na skrawku chodnika badając go dłonią. Zebraną na opuszkach ciecz przetarł miedzy palcami analizując jej smolistą strukturę. Ślady walki prowadziły do wnętrza kamienicy.
- Sprawdźmy - nie było innej opcji - Idź przodem - sięgną po różdżkę sugerując tym samym, że on będzie w tej formacji krył tyły. Wiedział, że Cedric jest bardziej spostrzegawczy z ich dwójki i jeżeli we wnętrzu opuszczonej kamienicy kryło się niebezpieczeństwo - pierwszy je wypatrzy


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]22.06.20 22:27
- Mhm... - zgodziłem się ze Skamanderem jedynie cichym pomrukiem. To prawda. Było za cicho. Podejrzanie cicho. Nawet teraz, kiedy Londyn był opustoszały, bo przepędzono przecież większość mieszkańców (magiczna społeczność stanowiła wszak jedynie niewielki odłamek), to tak być nie powinno. Zdołałem już wkraść się do Londynu kilkukrotnie w ciągu minionych kilku tygodni i nieustannie gdzieś w oddali słyszałem a to wrzaski, a to krzyki, a to dźwięki awantur. Patrole Ministerstwa Magii kręciły się po ulicach nieustannie, zatrzymując każdego, kto się nawinął, by sprawdzić dokumenty potwierdzające rejestrację różdżki. Kilka dni temu niemal złapali i mnie, a dokumentów żadnych nie miałem, było blisko, lecz udało mi się wymknąć w ostatniej chwili. Moja wizyta w Tower, z racji wcześniej wykonywanego zawodu, zapewne potrwałaby zdecydowanie dłużej, niż w przypadku innego czarodzieja o statusie nie do końca czystej krwi. O ile w ogóle dobiegłaby końca.
Niepokoiło mnie to, co działo się - a raczej właśnie nie działo się - wokół, dlatego pozostawałem jeszcze bardziej czujny i uważny, a wszystkie moje mięśnie napięły się, gotowe, by odpowiednio zareagować, jeśli dojdzie do ataku, którego spodziewałem się w każdej chwili.
- Wiesz co to może być? - spytałem krótko, zawieszając na Skamanderze spojrzenie, gdy uklęknął, by zbadać jakąś smolistą substancję, której sporo było na bruku. Skinąłem jedynie głową w odpowiedzi na jego sugestię, bym ruszył przodem. To właśnie zrobiłem. Może i prywatnie ciężko było mi go choćby tolerować, lecz ufałem mu jako aurorowi i czułem się pewnie ze świadomością, że zabezpiecza tyły.
Ledwie przekroczyłem próg kamienicy, o której wspominałem, a ujrzałem męską sylwetkę, wspartą o ścianę. - Stój - powiedziałem, celując w niego różdżką, ale nie zareagował. W ogóle się nie ruszał, co wzbudziło we mnie podejrzenia. Ostrożnie zbliżyłem się do niego, w myślach wypowiadając Lumos, by niewielkie światło rozproszyło ciemność. Wtedy dostrzegłem puste, martwe oczy i pobladłą twarz. Czarodziej już nie żył, to jedynie przypadek, że utknął w tej pozycji. W palcach wciąż miał różdżkę.
- Nie żyje - rzekłem cicho, informując Skamandera o jego stanie, nie oglądając się w sumie przez ramię, by sprawdzić, czy wszedł do kamienicy za mną. Słyszałem jego kroki.
Poza kilkoma powierzchownymi stłuczeniami na twarzy, to nie można było stwierdzić, że został zmasakrowany, tak jak niemagiczni, których znajdowałem na ulicy. Miał też na sobie porządną szatę czarodzieja, na piersi miał broszkę sygnowaną symbolem czystokrwistej rodziny Crabbe. Z tyłu w srebrze wygrawerowano to nazwisko. Istniały więc podstawy, by przypuszczać, że różdżka była zarejestrowana.
- Jemu się już nie przyda - stwierdziłem, wyjmując różdżkę z zimnej dłoni i wsuwając za swoją pazuchę. Rozejrzałem się wkoło, by znaleźć miejsce, gdzie mógłbym przenieść ciało. Nie czułem się z tym komfortowo, lecz zarejestrowana różdżka mogła mi uratować życie - a zarazem innym, którym obiecałem pomóc.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]02.07.20 12:03
Podpierając się jednym kolanem o bruk, pochylał się nad tłustą smugą. Brudna, niemal czarna, połyskiwała w półmroku. Magia iskała jednak opuszki palców. Dzięki naukom Ulyssesa umiał już to wyczuć.
- Adiposio. A właściwie to co z niego zostało. Najpewniej ktoś uciekając rzucił je za siebie, lecz nieszczęśliwie dla rzucającego nadmiar został wchłonięty przez protego - po uważniejszym zbadaniu zjawiska dało się zauważyć, że bliźniacze, wąskie smugi rozchodziły się w stożkowym układzie. Ktoś uciekał, ktoś był ścigany, ktoś próbował zgubić pościg, ktoś z powodzeniem temu zapobiegł. Nie było to takie skomplikowane, a wszystkie ślady prowadziły w stronę mizernej kamienicy. Pewniej ujmując różdżkę podążył za Cedriciem zagłębiającym się w ponurym wnętrzu budynku.
Przyjemne uczucie podekscytowania, jak i niepokoju zachęcały do rozlewania się po ciele słodkiej adrenaliny. Zmysły się wyostrzyły, pokątnie ogniskując się na ludzkiej sylwetce wypatrzonej przez towarzysza. Anthony pilnował jednak tyłów nasłuchując jednak każdy kolejno nadchodzący dźwięk ze zwielokrotnioną uwagą, będąc gotowym skierować swoją różdżkę z okrutną inkantacją na języku w stronę zagrożenia - jak na razie wciąż potencjalnego. I jak miało się po chwili okazać - nieistniejącego.
- Homenum Revelio - poruszył różdżką starając się ocenić czy w budynku i jego okolicach znajdował się ktoś poza ciałem pozwalając jednocześnie Cedricowi uważniej zbadać nieboszczyka. Nie dopatrzył się jednak nikogo poza kilkoma statycznie rozsianymi między sąsiednimi kamienicami punktami - prawdopodobnie reprezentujących śpiących mieszkańców - Jest czysto. Ktokolwiek kto zrobił to nie ma po nim śladu - poinformował podchodząc bliżej. Uniósł jasna brew widząc jak towarzyszący mu sojusznik zaczął się mimo wszystko rozglądać po wnętrzu budynku. Nie trzeba było wiele by połączyć kropki co do tego co planował - Dearborn, nie masz szesnastu lat, a to nie jest butelka ognistej by wepchnięcie jej pod materac sprawiło, że przestanie istnieć - mrukną z nutą politowania - Przeszukaj go dokładniej. Sprawdź czy ma w kieszeniach jakieś dokumenty, inną charakterystyczną biżuterię, pieniądze - skoro zdaniem Cedrica różdżka nie była mu potrzebna to galeony również. Idź za ciosem - Nie bądź niechlujny - jak już postanowiłeś być hieną to bądź najlepszą - Ja już się zajmę tym, by nikt go nie rozpoznał - przekręcił miedzy palcami różdżkę w znaczącym geście. Znał wiele uroków potrafiących zdewastować ludzkie ciało i wszystkie znajdowały się w jego zasięgu. Już to zresztą robił - przeistaczał kogoś z historią w bezimienne ciało bez przeszłości.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]08.07.20 22:27
Na krótką analizę tego, co oblepiało posadzkę klatki schodowej kamienicy, odpowiedziałem jedynie skinięciem głowy. A więc jedynie Adiposio. Na pierwszy rzut oka wyglądało na coś innego, groźniejszego, bardziej podejrzanego, a może to jedynie ciemność i ponura atmosfera Londynu, który w moich wspomnieniach wyglądał zupełnie inaczej, trochę przeinaczyły rzeczywistość. W tej materii można było jednak Skamanderowi zaufać, więc nie drążyłem tematu, skupiony na tym co dostrzegłem jako pierwszy - nieboszczyku. Różdżkę ukryłem w swojej szacie bez wahania i wyrzutów sumienia, mogła się przydać w przyszłości, jeśli istotnie była zarejestrowana jak przypuszczałem.
- Na całe szczęście jestem ze specjalistą od ukrywania zwłok - odparłem, nie kryjąc przy tym ironii, gdy zwrócił się do mnie z politowaniem jak do niesfornego dziecka, które trzeba pouczać po raz kolejny o tym samym. Może istotnie potraktowałem przeszukanie zwłok czarodzieja zbyt pobieżnie, przez pośpiech i chęć pozbycia się ich jak najszybciej, lecz nie potrafiłem powstrzymać przewrócenia oczyma - bo krytykował mnie właśnie Skamander. Spojrzałem na niego ostro, kiedy wspomniał o biżuterii i pieniądzach, w tym samym czasie dogłębniej przeszukując już kieszenie nieboszczyka. Żadnych dokumentów nie znalazłem, za to dość ciężką sakiewkę już owszem, co pozwoliło mi wysnuć wniosek, że nie został zamordowany w trakcie rabunku. - Biżuterię i pieniądze. Nie odłożyłeś na czarną godzinę, co Skamander? - spytałem z tym samym politowaniem, którego użył on sam jeszcze przed chwilą. - Nie mam zamiaru brać tych pieniędzy, a jeśli w tobie wstydu nie ma... - ...to bierz. Bez ostrzeżenia i zbędnych ceregieli rzuciłem w jego kierunku sakiewkę z brzęczącymi monetami. Skoro nikogo w okolicy nie było, to nie musiałem martwić się tym, że zawiedzie go refleks i monety zabrzęczą o brudną posadzkę. Ja sam nie miałem zamiaru być taką hieną. Różdżka tego mężczyzny mogła mi się przydać, by zdobyć przewagę nad wrogiem, a pieniądze? Miałem na tyle dumy i honoru aby nie dać się zwieść pokusie wzbogacenia na trupach. Wstyd by mi było przed samym sobą.
- Zajmij się tym, a ja sprawdzę piętro. Może coś po sobie zostawili, jeśli ich tu nie ma - odparłem na jego propozycję, że zajmie się nieboszczykiem tak, by nikt go nie rozpoznał. Nie to, żebym był wrażliwy, lata pracy pozbawiły mnie tej wrażliwości, znieczuliły właściwie, nie chciałem po prostu marnować czasu na sterczenie obok. Skamander nie potrzebował do tego mojego towarzystwa i pomocy, ruszyłem zatem schodami na górę, a różdżkę trzymałem uniesioną w pogotowiu - na wypadek, gdyby mój towarzysz jednak się pomylił i kamienica nie była taka pusta.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]16.07.20 13:00
W pierwszej chwili, nim jeszcze nie poświęcił większej uwagi oblepiającej bruk mazi byłby gotów stwierdzić, że to czarnomagiczny szlam mający związek z anomaliami. Czas, kiedy te zatruwały kraj był jednak już przeszłością. Sam w końcu o to zadbał wyruszając do Azkabanu w którym położył kres tej zarazie. Nie wyciągając pochopnych wniosków ze spokojem i otwartym umysłem zbliżył i zbadał substancję tak, jak należało. Oleista struktura i charakterystyczna magiczna aura iskająca opuszki nie pozostawała złudzeń co do tego, że natknął się na znany mu efekt zaklęcia. Nie zdążyło się jeszcze wchłonąć, wyparować. Za to minęło dostatecznie dużo czasu by smolista ciecz zmieszała się z brudem ulicy w półmroku przywodząc na myśl dużo upiorniejsze pochodzenie. Nie zawsze należało ufać oczom te jednak musiały nieraz robić za przymusowego przewodnika. Tak tez było i teraz kiedy Cedric swoim bystrym spojrzeniem przeszukiwał zapadłą kamienicę w poszukiwaniu życia napotykając ostatecznie jego przeciwieństwo - trupa. Anthony poruszył drobinkami magii wokół chcąc się dowiedzieć, czy sprawcy zajścia znajdują się w okolicy. Zaklęcie nie wykazało jednak niczego niepokojącego.
Faktycznie, masz szczęście. Westchną w myślach widząc bagatelizujące zachowanie byłego aurora, a może bardziej zirytowane wytykaną uwagą będącą w uznaniu Skamandera słuszną. Oni tu trafili z łatwością, a za kilka dni, kiedy fetor rozkładającego ciała zacznie się nieść po kamienicy to kto wie, czy ktoś inny nie trafi tu szybciej. Nie było potrzeby by ryzykować wątłą wiarą, że zwłoki nadgryzione przez szczury, może psy będą pozbawione twarzy. Należało wygłodniałym dzikim zwierzętom, jak i czasowi dopomóc. Wyeliminować niepewność tym bardziej skoro Cerdic zamierzał polegać na przywłaszczonej, cudzej różdżce.
Przytrzymał na sobie ostre spojrzenie przelewając je zaraz na mknącą w jego kierunku sakiewkę. Monety oparły się z ciężko na zakleszczonej wokół nich dłoni wydając z siebie brzękliwy jęk.
- No tak, bo obdarcia martwego czarodzieja z różdżki, tego co go definiuje od najmłodszych lat jest jedynie praktyczne i wstydzić się tego nie należy - mrukną podrzucając sakiewkę wyceniając jej ciężar, wartość. Spokojnie wyartykułowana, podszyta ironią uwaga miała powoli przesiąkać Dearborna. Miał się poczuć źle z tym co robił. Nie planował wyceniać tego co robili miarą moralności bo oboje wykraczali w tym momencie gdzieś poza jej skalę. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Był jednak do tego prowokowany. Cedric starał się ubierać swoje czyny w szaty honoru, jakiejś dumy niesplamionej wstydem czy niegodziwością, zupełnie jakby grabież różdżki nieboszczyka miała być uświęcającą koniecznością, a jego zamiary - plugawą obrzydliwością, której powinien się wstydzić. Tak nie było - Bierzesz to co ci potrzebne korzystając z okazji. Nie staraj się wywyższać - nazwał to co robił Cedric. To co oboje robili. Oboje szurali po dnie. Nie różnisz się w tym momencie ode mnie. Jesteś pieprzonym pragmatykiem, Dearborn, tylko się tego wstydzisz. Tak to widział Anthony który podszedł do nieboszczyka skinięciem głowy przyjmując informację o tym, że towarzysz zostawia go na chwilę samego sobie. Całe szczęście. Przykucną przy trupie przeszukując go raz jeszcze - miał wątpliwości co do tego, czy towarzyszący mu sojusznik zrobił to należycie, czy jednak unosząc się dumą i honorem pominą wewnętrzne kieszenie szaty, nie zajrzał pod przykleją do chłodnej skóry koszulę w poszukiwaniu wiszących na szyi łańcuszków... Głupio byłoby gdyby prócz charakterystycznej rodowej broszy mieli przeoczyć inną biżuterię po której mógłby zostać zidentyfikowany. Podciągnął rękawy z trudnością wyginając sztywne ramiona w poszukiwaniu zegarku, mrocznego tatuażu czy innego znamienia. Na koniec, usatysfakcjonowany skierował w martwego człowieka różdżkę - Lamino... - z takiej odległości, wycelowane w twarz magiczne ostrza zrobiły swoje


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]30.07.20 0:44
- Może się tego nie domyślasz, ale tej różdżki nie zamierzam używać, by poprawić własny komfort życia - odparłem nie mniej kąśliwie niż on, obserwując jak podrzuca sakiewkę pełną monet, może nawet i złotych galeonów, by wycenić łup. Dla mnie odebranie tej różdżki, a zabranie pieniędzy nie było ze sobą tożsame. Posiadanie tego kawałka drewna mogło ściągnąć na mnie duże kłopoty, jeśli będę się nią legitymował, a wyjdzie na jaw do kogo należała, nie zamierzałem zaś robić tego w celach prywatnych, by odnieść jakąś korzyść dla samego siebie. W chwili, kiedy wsuwałem różdżkę za pazuchę myślałem głównie o tym jak mogę ją wykorzystać, by częściej pojawiać się w Londynie, odbywać więcej patroli i zinfiltrować Londyn przejęty przez wroga. Przemawiał przeze mnie pragmatyzm, oczywiście, nie wstydziłem się tego. Tyle, że pomimo wszystko nie zamierzałem być hieną, która żeruje na trupach, to wciąż wydawało mi się nieodpowiednie.
- Nie powiedziałbym, że to ja mam skłonność do wywyższania się z własnym idealizmem.
Mój ton głosu zabrzmiał sucho i lekko pobłażliwie. Nawiązywałem, rzecz jasna, do awantury sprzed lat, która poróżniła nas najmocniej, a jakiej nie potrafiłem teraz zrozumieć, bo jak dla mnie w Skamanderze nie było już wiele z tamtego idealisty. Wtedy zarzucał mi, że powody, przez które wybrałem aurorską ścieżkę, nie były wystarczająco czyste i idealistyczne, że czyniłem to z prywatnych pobudek i pragnienia zemsty. Owszem, taka wtedy była prawda, ale co to wtedy zmieniało? Stałem się dobry w tym, co robiłem. Prywatne pobudki nie przeszkodziły mi w wypełnianiu swoich obowiązków, a po osiągnięciu celu nie porzuciłem swojej drogi, co więcej - poczułem, że jestem we właściwym miejscu, na odpowiedniej drodze. Potrzebowałem czasu, by to zrozumieć. A Skamander wciąż wydawał się mieć mi za złe, że miałem czelność wybrać się na kurs aurorski z powodu morderstwa ojca.
Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem powoli schodami na górę. Moje zaklęcie nie wykazało żadnej ludzkiej obecności, była tam żywa istota, ale na pewno nie czarodziej. Jedynie stary puchacz rozłożył szeroko skrzydła, kiedy pchnąłem drzwi - były lekko uchylone, niezamknięte. Wyglądało na to, że czarodzieje, o których mówiłem, opuścili je w dużym pośpiechu. Część ubrań leżała rozrzucona po posadzce, gdzieniegdzie walały się zdjęcia, na których ruchome sylwetki czmychnęły przede mną i blaskiem Lumos. Obszedłem wszystkie pomieszczenia, mrucząc pod nosem odpowiednie zaklęcia, by sprawdzić, czy nie jest to jedynie zabezpieczenie, czar sprawiający, ze mieszkanie wyglądało na opuszczone - ale najwyraźniej naprawdę się wynieśli.
Zszedłem na dól z poczuciem zawodu, kiedy Skamander akurat masakrował twarz czarodzieja ostrymi nożami. Poczułem lekkie ukłucie zazdrości, zawsze był ode mnie o wiele lepszy w urokach, lecz prędzej zjadłbym śluz gumochłona, niż poprosił go o pomoc w nauce i wspólny trening.
- Niewiele jak na ciebie - rzuciłem prowokująco.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brukowana uliczka - Page 5 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Brukowana uliczka [odnośnik]30.07.20 21:35
Wcale. Wywrócił oczami. Swobodne rozbijanie się po Londynie wcale nie było udogodnieniem. Prawie prychną z rozbawienia nad tym, jak Cederic silnie wypierał hipokryzję, jak bardzo pieczłowicie wierzył że to co robi miało większą wartość, było bardziej dumne - Nazywaj to jak chcesz - osądził jego postawę, pozostawiając go już samego sobie z tym przekonaniem. Dziś nie mógł na nią wpłynąć, pokazać mu jak zamknął się z kłamstwami we własnym świecie, który prędzej czy później runie zmuszając go do spojrzenia na wszystkie swoje decyzje, dokonania z szerszej, bardziej świadomej perspektywy. Jego wybór. Skamander nie miał jednak zamiaru od zakłamującego samego siebie człowieka słuchać uwag o sobie. Pozwalać mu na narzucanie swojego wykrzywionego, idealistycznego jarzma słuszności - To dobrze - Skwitował krótko. Dobrze, że by nie powiedział. Bo byś się mylił - przeszło mu przez myśl. Zmrużył przy tym powieki mając nadzieję, że tym samym utnie dalszą wymianę zdań od której zaczynała wrzeć w żyłach krew. Nie chciał wplatać w to co tu robili nadmiar prywatnych wrzutek wiedząc, że może to zaburzyć jego czujność. Tym bardziej jeżeli postanowi odbyć podróż ku przeszłości.
Szczęśliwie pozostawiony sam sobie zdołał szybko odzyskać rozchwianą równowagę. Skupił się na martwym czarodzieju. Nie znalazł przy nim żadnych tatuaży, znamion. W wewnętrznej kieszeni znalazł paczkę magicznych papierosów wypalonych do połowy. Nie było przy czarodzieju innej charakterystycznej biżuterii chyba, ze do tej zaliczymy kieszonkowy zegarek, który Anthony postanowił również skonfiskować. Obie błyskotki zamierzał zrzucić w odmęty Tamizynie dopuszczając ich do obrotu. Chciał mieć pewność, że nikomu przez myśl nie przejdzie, że ktoś miał styczność z martwym właścicielem ozdób.
- Lamino glacio - wypowiedział gładko zaraz po uwadze Dearborna patrząc na to jak przywołane sople przebiły się zza pleców tak, że z klatka piersiowa momentalnie nastroszyła się lodowymi ostrzami. Ciało tracąc miejscami ciągłość, a nawet podporę w kościach przechyliło się opadając bokiem na posadzkę. Spojrzał Cedricowi w oczy. Usatysfakcjonowany? Dając mu do zrozumienia, że jeżeli zbezcześcił dziś ciało bardziej niż powinien to była jego zasługa. Miał nadzieję, ze weźmie sobie to do serca i następnym razem nie będzie próbował go prowokować. Chcąc nie chcąc zauważał, że zaczynało mu brakować cierpliwości. Dla kogokolwiek - Zostaw drzwi uchylone - dodał wychodząc przodem przypominając sobie o tych dzikich psach, które dziś mijali. Jeżeli nie dziś to najpewniej za kilka dni fetor rozkładającego się, posiatkowanego ciała powinien je skusić.

|zt


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Brukowana uliczka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach