Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]01.11.18 16:21
Może nie wyglądał, ale potrafił słuchać uważnie. I umiał zachować względną trzeźwość umysłu, kiedy wymagała tego sytuacja. Nie był obecnie w najlepszej kondycji, co oczywistym zdawało się być dla każdego w pomieszczeniu, wliczając samego Traversa, ale nie oznaczało to, że zatracił zupełnie zdolność logicznego rozumowania. Nie raz i nie dwa musiał podejmować decyzje, od których zależało życie nie tylko jego, ale i całej załogi, gdy bywał w porównywalnie złym stanie. Czasem nawet i gorszym. Walcząc jednak z ogarniającą słabością zdołał się skupić na padających słowach, a nawet odnaleźć w jednej z kieszeni fajkę, którą zapalił pospiesznie. Kojące działanie tytoniu wyostrzyło jego zmysły na chwilę, wyrywając Salazara z otumanienia, które cały czas próbowało zagnać go w objęcia słodkiego snu. Nie wiedział, o czym toczyła się rozmowa, z pewnością o bardzo zaawansowanych planach, o których i tak nie miał żadnego pojęcia. Nie interesowało go specjalnie, jak Rycerze Walpurgii planują osiągnąć swoje cele. Były zbieżne z jego przekonaniami i, na nieszczęście kapitana, z obecnym kierunkiem, jaki obrał ród Traversów. Dlatego popierał wszystko, co organizacja Czarnego Pana zamierzała czynić. Nie oznaczało to jednak, że musiał planować, nie aspirował do kierowania jej ruchami, nie chciał decydować o następnych krokach. Słuchał jednak próbując zrozumieć, o czym wszyscy tak zawzięcie dyskutowali i ignorował pełne pogardy i obrzydzenia spojrzenia, jakie mu posyłali obecni szlachcice. I tak nie lubił w zasadzie większości z nich. Nadęte szczury lądowe. Był zmęczony i nie miał siły myśleć zbyt intensywnie czy zmuszać swoje usta do wypowiadania przydługich i nieprawdziwych wyjaśnień. Został do tego jednak zmuszony kelpim spojrzeniem, jakim nie przestała go taksować Deirdre. Spojrzał prosto w oczy śmierciożerczyni i odkaszlnął doprowadzając swój głos do porządku zanim odpowiedział zza chmury dymu z fajki z rozbrajającą szczerością.
- Wykonuję moje rozkazy, całkiem bezpiecznie odstawiłem pewną śmierciożerczynię do uzdrowiciela, jeśli pamięć mnie nie zawodzi - na pewno go nie zawodziła. To wtedy pierwszy raz spotkał Czarnego Pana i wtedy postanowił, że wpisze to przeżycie na listę tych, których powtarzać nie chce. - Nie ma nic ważniejszego - dodał też doskonale zdając sobie sprawę, że to są słowa, które powinien wypowiedzieć. I choć nie chciał tego przyznać, musiał się z nimi zgodzić. Nagle bowiem zaczęło od nich zależeć jego życie. - Co do osiągnięć - raczej nikomu nie zaimponuje, jeśli powiem, że wczoraj po butelce rumu wspiąłem się na maszt szybciej niż mój oficer. Ale jeżeli jest coś, co któryś z szanownych śmierciożerców pragnie mi zlecić, jestem tutaj, żeby wysłuchać zlecenia i je wykonać. Oddaję do dyspozycji Rycerzy moje umiejętności i zasoby, jakkolwiek nie będą potrzebne - przetarł zmęczoną twarz dłonią. Był żołnierzem, nie strategiem, nie dowódcą i nie zamierzał aspirować na nic więcej. Jedyne miejsce, gdzie chciał być kapitanem, to jego statek. - Jeśli chodzi o moją ograniczoną przydatność, przyniosłem ingrediencje dla alchemików - dodał wyciągając jagody z jemioły, kości człowieka i czułki szczuroszczeta. Nie ruszył się jednak z miejsca. Miał nadzieję, że Deirdre doceni jego posłuszeństwo, nie miał siły się z nią dzisiaj przekomarzać. - Traversowie też opowiedzą się przeciwko Longbottomowi - między innymi dlatego przyszedł na to przeklęte spotkanie. W tym momencie nie wiedział, czego żałuje bardziej, że się na nie spóźnił, czy że w ogóle na nie przyszedł. Miał nadzieję, że te deklaracje i przeprosiny wystarczą. Jeśli Tsagairt zamierzała rozkazać mu wykonanie jakichś upokarzających, ale koniecznych działań ku chwale organizacji, mógł to przełknąć, więcej niż raz czyścił pokłady na statkach. Przyjąłby to nawet z pokorą, bo doskonale wiedział, że zawalił. Miał tylko nadzieję, że kara, jakakolwiek miałaby nie być, zostanie ogłoszona szybko, tłumaczenie się w jego obecnym stanie wymagało naprawdę olbrzymich zapasów sił.


Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.

Salazar Travers
Salazar Travers
Zawód : kapitan, pirat, grabieżca
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I butelkę rumu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
We will rant and we will roar
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5840-salazar-travers https://www.morsmordre.net/t5903-capricorn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle
Re: Mniejsza sala [odnośnik]01.11.18 18:13
Prawdopodobnie problem polegał na tym, że Longbottom jako jeden z nielicznych nie był szalony. Fakt, można by tak nazwać determinację do unicestwienia czarodziejskiej tradycji i dziwaczną, zakrawającą o fetysz miłość do mugoli, ale aurorski staż i zdecydowane podejście, którego dał już popis, nakazywały zachowanie przynajmniej ostrożności. Pogłoski, które wygłaszał - nieostrożnie, prawda, bez lęku - były prawdziwe, właściwie każdy czarodziej wiedział, jaki asoryment znajduje się w sklepie, którego właścicielami byli Burke'owie. O wątrobie wiedzieli nieliczni. Zgadzał się z Morgothem, mogła zgubić ich pycha - nie mogli traktować swojego wroga jak przygłupiego, ślepego i głuchego półidioty, który już na zawsze będzie lękał się powiedzieć nie. Wierzył jednak, że ten problem dało się rozwiązać.
- Nie wszyscy wiedzą, że informacje, które minister podał do gazet, mają związek z pożarem w Ministerstwie - stwierdził w końcu, wziął pod klątwę imperiusa samego asystenta ministra magii pod pretekstem szemranych interesów, ze smoczej wątroby wytwarzano eliksir dla zamkniętej w Azkabanie Minister. Smoki były jego dziedzictwem, nie rozdawał ich fragmentów urzędnikom dla zysku - były zbyt cenne, otoczone czcią. - Transakcja dotycząca smoczej wątroby odbyła się u nas tylko raz, a wszyscy jej świadkowie są już dzisiaj martwi, włączając w to obu poprzednich ministrów i obstawę jednego z nich, pod którą podszyliśmy się w drodze do Azkabanu. Oznacza to, że minister może wiedzieć znacznie więcej, niż nam się wydaje. Należy go usunąć, nim to zabrnie zbyt daleko. - Ostatniego dodawać nie musiał, wiedział to każdy siedzący w tej sali; już od dawna na czele ministerstwa nie stał nikt tak mocno niewygodny dla nich. Ale przecież to oni - 27 uświęconych - rządziło losami czarodziejskiego świata. Longbottom prezentował tylko jeden z tych 27 głosów - i to pozbawiony poparcia. - Zmusimy go, by ustąpił - popasł słowa Yaxleya, wotum nieufności musiało paść. Nie mógł stać sam naprzeciw nim wszystkim - nie mógł aż tak sprzeniewierzyć się tradycji. - Rosierowie stawią się przeciwko niemu - i do tego samego wezwą swoich przyjaciół - Bo kto nie wypełni tego obowiązku - nie będzie już godzien tego miana, minister odważył się obrazić ich personalnie. Lestrange'owie, których pośród nich nie było, musieli stanąć za nim murem - do tego przekona ich jego małżonka, Parkinsonowie nie mogli tego zignorować, od Slughornów też wymagano działania.
Obejrzał się na Traversa spode łba, jego wuj poczyniał sobie arogancko - mógł po przeprosinach dołączyć do spotkania w stanie mniej naprutym, alkohol nie mógł zakłócać jego obowiązków. Wbrew temu co mówił - nie dokonał wszystkich. Tristan jednak nie powiedział ani słowa, sięgając po stojącą przed nim szklankę whisky.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 12 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Mniejsza sala [odnośnik]01.11.18 20:17
Temat wzmocnienia ich różdżek, które miały wyzwalać z nich więcej energii bardzo go zaintrygował. Przysłuchiwał się temu uważnie, próbując zgromadzić wszystkie informacje na owy temat i przeanalizować takowy proces. Fascynował go. Uważał go za wielkie i niedocenione przez wszystkich odkrycie. Odkrycie możliwości i zbudowanie na nich planu, który uczyni ich silniejszymi był wyjątkowo ważny dla ich organizacji, szczególnie teraz, kiedy wróg był bardziej realny niż kiedykolwiek wcześniej. Jednostkę badawczą Rycerzy Wallpurgii tworzyli sami najlepsi.
— To wielkie osiągnięcie — przyznał głośno, przemykając po twarzach zgromadzonych. Badacze mogli się spodziewać, że będzie jednym z pierwszych, którzy przekroczą ich progi w celu wprowadzenia ich pomysłów w życie. Zamierzał skorzystać z ich dobrodziejstw, zweryfikować pomysły i zaspokajając swą naukową ciekawość przyjrzeć się temu z bliska, od środka. — Sporządzę dla ciebie listę — odpowiedział Cassandrze nieco zawiedzionym tonem, widząc, że nikt inny nie palił się do sprawdzenia tych miejsc i zgromadzenia informacji. Dla niego to nie było zbyt wymagające. Rozezna się w sytuacji, będzie wiedział kto odpowiada za co, będzie z łatwością mógł ocenić ich skuteczność i zaangażowanie wszystkich tych, którzy się dziś odezwali, zaświadczając o podjęciu wszelakich środków do osiągnięcia sukcesu.
— Mniej więcej gdzie zgubiliście trop? — pytał badaczy o dzieci i Bathildę, ignorując przy tym pytania Cadana i jego — nieśmieszną — propozycję towarzyszenia mu w drodze do Danii. — Możliwe, że jeśli urwał się tak nagle zniknęła w kryjówce chronionej Zaklęciem Fideliusa. Miałbym tamte okolice na oku. Zakonnicy mogą się tam czasowo pojawiać.— Tego typu zaklęcia nie były mu obce, znał ich strukturę, sposób działania. Były to bardzo potężne czary, byle kto nigdy nie zdołałby rzucić podobnych uroków na mieszkania, domy, czy inne schronienia, ale nazwisko Bagshot również było mu znane. Nawet jeśli sama nie posiadała takich umiejętności znała ludzi, którzy bez trudu by sobie z nim poradzili.
— Może warto złożyć Nottom wizytę i sprawdzić, czy nie zmienili zdania — zasugerował subtelnie, spoglądając na Deirdre. Chętnie odwiedziłby któregoś z nich, skoro te spotkania były tak ważne, a nieobecnych należało traktować surowo.
Wtargnięcie Traversa usiłował ignorować, niewiele więcej się po nim spodziewał, ale próbę ustawienia arystokraty uznał za całkiem bezsensowną i jedynie przeciągającą ich spotkanie. Iście szkolnej reprymendy nie skomentował, nie spojrzał nawet na Salazara, ani na karcącą go Deirdre. Nie wątpił, że potrafiła przywołać w tym miejscu porządek, ale zaczynał się niecierpliwić. Osunął się nieco na krześle i westchnął, przecierając palczami przymknięte oczy. Przysłuchiwał się za to kwestii Longbottoma, która go nurtowała. Nie podobały mu się jego decyzje. Plotki i informacje o nim krążące nie zwiastowały niczego dobrego. Arystokraci musieli zrobić wszystko, by doprowadzić do jego zguby podczas tego spotkania.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Mniejsza sala - Page 12 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Mniejsza sala [odnośnik]01.11.18 21:05
Lyanna była zainteresowana możliwością wzmocnienia swojej różdżki. Niestety jak dotąd miała za sobą tylko jedną naprawioną z sukcesem anomalię, więc nie wyrywała się – musiała stoczyć jeszcze przynajmniej jedno udane starcie z mocą anomalii, żeby móc uzyskać wystarczającą ilość materiału według tego, co mówili badacze. Zabini nie do końca rozumiała wszystkie zawiłości tej procedury, ostatecznie nie uczestniczyła w ich pracach badawczych i słuchała jedynie o gotowych wnioskach i rezultatach, ale była zainteresowana tematem. Dodatkowe wzmocnienie różdżki na pewno nie zaszkodzi, a może okazać się pomocne, więc skoro taka możliwość istniała, to warto było się postarać by móc z niej skorzystać.
- Kiedy już naprawię wymaganą ilość anomalii, również będę zainteresowana wzmocnieniem swojej różdżki i mogę służyć członkowi grupy badawczej za towarzystwo podczas odwiedzin w miejscach ujarzmionych anomalii – powiedziała. W czarnej magii była jeszcze dość mierna, ale za to przyzwoicie znała się na obronie i urokach, więc mogła służyć za obstawę, na wypadek gdyby jakieś szlamoluby postanowiły się tam pałętać. Chętnie zobaczyłaby też na własne oczy całą procedurę, mając nadzieję, że rozstanie z różdżką na dłużej nie będzie konieczne, traktowała ją jak przedłużenie dłoni i bez niej czułaby się bezbronna – a nie znosiła się tak czuć.
Oczywiście zamierzała w nadchodzących tygodniach jakieś anomalie odwiedzić – w tym celu po spotkaniu planowała wyposażyć się w eliksiry oraz podrzucić alchemikom trochę ingrediencji, które specjalnie przyniosła. Póki co siedziała jednak w miejscu, przeczuwając, że do końca i tak bliżej niż dalej.
W sprawie planowanego szlacheckiego szczytu nie mogła się w żaden sposób przydać. Choć pochodziła z szanowanej rodziny o czystej krwi, sama była ledwie mieszańcem, a więc nikim kogo zdanie mogłoby się liczyć. Nie liczyło się nawet dla jej własnej rodziny, w której była czarną owcą i wyrzutkiem. Nie znała zbytnio środowiska wyższych sfer, choć liczyła na to, że słuszne wartości zatriumfują nad zgnilizną, którą nieśli ze sobą szlamy i ich miłośnicy. Deptanie tradycyjnych wartości nie mogło być tolerowane – a co gorsza dochodziło do tego na samym szczycie władzy w osobie obecnego szalonego ministra, który zezwalał na używanie zaklęcia uśmiercającego, więc kolejnym krokiem równie dobrze mogła być legilimencja. A to nie oznaczałoby nic dobrego, Lyannę głęboko odrzucała sama myśl o tym, że ktoś, a zwłaszcza aurorzy lub Zakon, mieliby jej grzebać w umyśle i wydzierać z niej wszystkie tajemnice wbrew jej woli. Już wystarczało że miłośnicy szlamu działali i mieszali im szyki.
Nie zwracała też większej uwagi na spóźnionego Traversa, choć początkowo spojrzała na niego z lekką dezaprobatą; prowadzący spotkanie jednak się nim odpowiednio zajęli, więc nie było to sprawą Lyanny. Cóż, najważniejsze że się tu stawił, o czym niektórzy niestety zapomnieli. Mogła tylko przypuszczać, że rycerze nie będą zadowoleni, sama więc nie pozwalała sobie na podobne niedbalstwo i lekceważenie.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 2:44
Znakomita większość osób obecnych na spotkaniu ze względu na swoje szlacheckie pochodzenie zdawała sobie sprawę z tego, jak ogromną wagę ma organizowany przez Malfoyów  polityczny szczyt w Stonehenge. Najpotężniejsze czarodziejskie rody od wieków wpływały na politykę i wpływy te starały się wciąż utrzymać. Wielu arystokratów zasilało szeregi ministerialnych urzędników, powoli pnąc się po szczeblach kariery zawodowej, co wcale nie wynikało z osobistych aspiracji, ale przede wszystkim z potrzeby realizacji rodowych interesów. I choć nie wszystkie szlachetne rodziny za swój główny obszar zainteresowania stawiało politykę, to jednak wciąż pozostawało jej nierozerwalną częścią. Choćby rezerwaty różnego rodzaju pozostawały dobrym instrumentem do spełniania swoich celów, gdy dbały o zachowanie monopolu, wobec którego Ministerstwo, również zatroskane o rozwój ekonomiczny, nie miało środków zaradczych. Skupienie się na działalności artystycznej także dawało pole manewru w polityce, wszak ludzie polityki chętnie mieszali się z towarzystwem olśniewającym dzięki artystycznym talentom.
Spokojnie wysłuchał stanowisk innych rodów, choć to nestorzy mieli ostateczny głos w tej sprawie. Jednak łatwo można było domyślić się jakie nastroje panują wśród konkretnych rodów. Oczywistym było, że Yaxleyowie i Rosierowie sprzeciwią się rządom nowego Ministra. Również po wyraźnej zmianie kierunku polityki Traversów ich stanowisko też było łatwe do przewidzenia. Aczkolwiek Salazar nie wystawiał dobrego świadectwa swojej rodzinie. Pijany i beztroski, nieokrzesany. Alphard wolał na niego nie spoglądać.
Zerknął w stronę Lupusa, zastanawiając się, czy nie jemu oddać prawo do przedstawienia stanowiska Blacków. Choć, jak się okazało dzięki słowom Craiga, to Cygnusowi mógł przypaść ten zaszczyt, gdyby był obecny na spotkaniu. Kolejny brat w szeregach Rycerzy, który nic o tym nie wspomniał. Jemu akurat się nie dziwił, lecz milczenia Lupusa nie mógł przeboleć. Ciemne spojrzenie Deirdre zachęciło go do podjęcia się tego zadania osobiście. Choć przed nią chciał mówić o czymś zupełnie innym, o własnych myślach i uczuciach, o chaosie, jaki opanował jego umysł. To nie były dogodne okoliczności do uzewnętrzniania się. I chyba nie znajdą do tego odpowiedniej chwili, wszak zerwała z nim kontakty.
Blackowie rzecz jasna opowiedzą się przeciwko rządom Longbottoma – odparł spokojnie, nie zamierzając argumentować zbyt szeroko tego faktu, tej ogromnej oczywistości. – Odsunięcie go od władzy jest realną opcją – dodał w końcu, w głowie snując już pierwsze scenariusze, wciąż jednak rozmyte. – Wybrany został w akcie desperacji, kiedy nikt nie wiedział, do kogo zwrócić się w trudnej chwili. Nie ma on za sobą całego Ministerstwa, tak naprawdę cała jego władza opiera się na wpływach w Kwaterze Głównej Aurorów, które z czasem rozlały się na cały Departament Przestrzegania Prawa. Ma też poparcie znaczącej części Wizengamotu, w którym działał przez lata – spojrzał po zgromadzonych, próbując dostrzec błysk zrozumienia w ich oczach. – Na chwilę obecną Minister nie dokonał żadnych zmian personalnych na stanowiskach kierowniczych, niezbyt kładąc nacisk na funkcjonowanie innych departamentów. Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów daje odpór jego chorej polityce, pełen ludzi rozsądnych i o godnym pochodzeniu. Magiczne rządy innych państw patrzą mu uważnie na ręce, co można wykorzystać. Zdyskredytowanie go na arenie międzynarodowej całkowicie zniszczy te resztki jego autorytetu.
Takie ujęcie władztwa Longbottoma pokazywało, że ten polega na sile aurorów oraz innych organów ściśle z nimi współpracującymi. Za nic miał polityczne roszady, o czym dobitnie świadczyło to, jak śmiało wystąpił przeciwko szlachcie, rzucając na prawo i lewo zarzutami bez pokrycia. Jednak jego przypuszczenia w dużej mierze pokrywały się z rzeczywistością. Również ten szczegół rzucał inne światło na sprawę. Jeśli do Zakonu mogli należeć aurorzy, to czy zatem mogli szukać posłuchu u samego Ministra? Ten przecież decydował się na drastyczne kroki, nie przebierając przy tym w środkach. To właśnie polityka mogła go zniszczyć, ale do tego potrzeba czasu i mnóstwa cierpliwości. Czy Rycerze Walpurgii mogli czekać z usunięciem kłopotliwego Ministra?
Zerknął w stronę Ramseya, gdy został poruszony temat złożenia wizyty Nottom. Ten pomysł nieco go szokował, choć sam poznał możliwości Mulcibera w tym zakresie. Domyślał się jednak, że ta wspomniana wizyta miałaby zupełnie inny charakter.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 10:26
Słysząc, że podczas wyprawy do Kumbrii będzie miał towarzystwo, przeniósł wzrok na młodego mężczyznę z papierosem, któremu nie poświęcał do tej pory szczególnej uwagi. Nie znał jego imienia i nie wydawało mu się, aby pochodził ze szlacheckiego rodu, lecz mimo to skinął mu w odpowiedzi głową – w tej sytuacji nierozsądnie byłoby odrzucać pomoc, zwłaszcza że postawione przed nimi zadanie miało olbrzymią wagę.
Nie przyglądał się już dłużej Traversowi, uznając, że w obliczu innych, znacznie pilniejszych spraw ten żałosny teatrzyk nie zasługiwał na więcej uwagi. Skupił się więc na dyskusji, krążącej teraz wokół Harolda Longbottoma i zbliżającego się szczytu w Stonehenge, po którym – jeśli tylko ich wysiłki okazałyby się skuteczne – rządy obecnego Ministra Magii miały dobiec końca. Ilekroć Amadeus myślał o Longbottmie, nie mógł nadziwić się, jakim cudem na czele rządu Wielkiej Brytanii stanął człowiek tak kontrowersyjny i odznaczający się całkowitym brakiem dbałości o stosunki ze szlacheckimi rodami, będącymi przecież fundamentem czarodziejskiego społeczeństwa. O tym, że była to katastrofalna decyzja, świadczył już sam fakt, jak szybko praktyki Ministra Magii spotkały się z głosami sprzeciwu i Amadeus liczył na to, że po szczycie głosów tych będzie jeszcze więcej. Jego zdaniem w Stongehenge należało przede wszystkim przemówić do rozsądku tym szlachcicom, którzy ślepo wierzyli w słuszność działań Longbottoma, a czując na sobie spojrzenie Craiga, domyślił się, że ci spośród Rycerzy Walpurgii, którzy wybierali się na szczyt, mieli za zadanie o to zadbać.
- Pojawię się na szczycie jako reprezentant rodu Crouchów, który naturalnie opowiada się przeciwko Longbottomowi – odezwał się, odpowiadając na słowa Deirdre. - Longbottom za nic ma opinię szlacheckich rodów. Już sam Walczący Mag pisze, że poparcie nestorów dla Ministerstwa od lat nie było tak zatrważająco niskie. Arogancja zdecydowanie podważa więc jego kompetencje – dodał z przekąsem, po czym przypomniał sobie wcześniejsze słowa lorda Blacka, do których postanowił nawiązać, mając jednak w sobie zbyt wiele dumy, by otwarcie przyznać mu rację.  - Zagraniczna opinia również nie jest tu bez znaczenia. Jeśli magiczne rządy innych państw nie będą traktować go poważnie, ucierpi na tym reputacja Wielkiej Brytanii, a podejrzewam, że nie chcieliby tego nawet sympatycy Longbottoma – uniósł kąciki ust w krzywym uśmiechu, po czym umilkł. Wiedział, że biorąc pod uwagę naturę jego zawodu, powinien był dążyć do umocnienia pozycji Wielkiej Brytanii na arenie międzynarodowej, lecz czasem okoliczności wymagały zachwiania tą pozycją, by następnie na powrót ją ustabilizować.
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 10:42
Wsłuchiwałem się uważnie w każde głosy, zerkając na twarze ich właścicieli, o ile było to technicznie możliwe. Niecierpliwie poruszyłem palcami rąk złożonych teraz na kolanach; jak zwykle siedzący sztywno, tak jak tego ode mnie oczekiwano, prężyłem się nieco na krześle. Skinąłem głową Tristanowi odnotowując w myślach, by zająć się tą sprawą możliwie jak najszybciej. Na razie najważniejsze było zabezpieczenie Azkabanu i wkrótce przekonałem się, że było sporo osób chętnych do ruszenia na misje w celu zrobienia z wyspy fortecy nie do zdobycia. To było więcej niż zadowalające.
- Wszystko zależy od zaangażowania oraz wygospodarowanego czasu – zacząłem z wolna odpowiadać na pytania Magnusa oraz Craiga. – Osoba, której różdżka ma być wzmocniona, musi udać się wraz z badaczem do naprawionych przez nią anomalii – kontynuowałem, zerkając na Cassandrę i dziękując spojrzeniem za uzupełnienie luk w moich wypowiedziach. – Następnie uzdrowiciel musi przebadać różdżkę oraz jej właściciela, numerolog spreparować cząsteczki wytrącone w trakcie naprawy anomalii, potem alchemik musi je wtopić w różdżkę. Na końcu jest wzbudzenie mocy, najtrudniejszy etap. Przy sprzyjaniu losowi oraz sprawnej organizacji wystarczyłby nawet dzień. Kwestia dostępności czasu, konkretnych osób wyznaczonych do działania i tak dalej – zakończyłem, pozostawiając tę sprawę do ich interpretacji. Nie umiałem im dokładnie wyliczyć czasu jaki potrzeba na wzmocnienie różdżki.
- Tak. Z jednym z członków jednostki badawczej – przytaknąłem Sigrun kiedy wybrzmiało pytanie. Skrupulatnie przy tym ignorowałem zarówno odrażający nietakt Traversa jak i niezbyt dobre wychowanie Rowla. Czasem dziwiłem się, że byliśmy bliską rodziną, ale nie powiedziałem tego na głos. Nigdy. Teraz też nie zamierzałem.
- Cygnus jest nieobecny już od dłuższego czasu – podjąłem temat, skoro Burke zwrócił się personalnie w stronę mojego brata, który nie siedział przy tym stole. – Ministerstwo wysłało go na ważną delegację. Naciskał na niego także nasz nestor, lord Acrux. Z powodu wysokiej rangi problemu politycznego. Cygnus nie mógł mu odmówić – doprecyzowałem, by nie pojawiły się zaraz kolejne zarzuty. Starszy z Blacków mógł zostawić spotkanie wiedząc, że będą na nim jego uszy. Kto by pomyślał, że nawet dwie pary? – Na szczęście jest wśród nas Alphard, który na pewno godnie go zastąpi – dodałem z przekonaniem, po raz pierwszy na dłużej zawieszając wzrok na starszym bracie. Chłodny, zdystansowany. Rychło w czas, bo ten zaczął rozmawiać o polityce naszego rodu. Widocznie miałem rację, lubiłem ją mieć, choć teraz czułem niepotrzebną gorycz na końcu języka. – Każdy – potwierdziłem w ramach pytania zadanego przez Deirdre. Obojętnie który z badaczy uda się na miejsce anomalii, i tak w ostatecznym rachunku będziemy musieli pracować wspólnie lub podzielić się maksymalnie na dwie grupy. Udałem też, że nie zrobiła na mnie wrażenie informacja o zdolnościach Morgotha, ale w istocie było dokładnie na odwrót. O polityce nic nie mówiłem, Alphard zdecydował się powiedzieć wszystko, co istotne. Zresztą każdy wiedział, że Blackowie byli najsurowszym rodem pod kątem wydziedziczeń oraz poglądów na sprawę mugoli, więc raczej nikt nie spodziewał się odmiennego stanowiska. Na pewno zrobimy wszystko, by zdetronizować Longbottoma. – To było gdzieś na obrzeżach Londynu – rzuciłem jeszcze, tym razem do Ramseya, zainteresowanego urwanym śladem Bagshot oraz dzieci. To chyba wszystko, co miałem do powiedzenia, przynajmniej na tę chwilę.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 11:48
Antonia już dawno nie widziała tak wielkiego poruszenia wśród zgromadzonych Rycerzy. Zwykle spotkanie przebiegało w ciszy, a jedyne podniesione głosy były tymi karzącymi za źle wykonane zadania. Dzisiejszego dnia swoje racje wypowiedział niemalże każdy. Spierali się w kwestiach wartych przemyśleń i zgadzali w najważniejszych aspektach. Pomimo faktu, że kilkoro z nich nie dotarło na spotkanie to ci wydawali się być zjednoczeni jak nigdy wcześniej. To było godne zaobserwowania, a nawet powiedzenia tego głośno choć nie zdobyłaby się na to wiedząc, że takie chwile są ulotne i bardzo często zwiastują rozłam, którego ogarnięcie przyćmi to do czego w ostatnich miesiącach doszli.
Skupiła się na tym co można było zrobić dla ich miejsca by nikt nie mógł go tak łatwo odkryć jak miało to miejsce wcześniej. Przypominała jej się klątwa jakiej użyli by trzymać w ryzach Bagmana. Napracowali się nad jej naturą, ale ta była na tyle silna by mężczyzna nie mógł nawet zauważyć, że coś w jego zachowaniu jest nie w porządku. Nie mógł odczuć, że jest niczym marionetka. Borgin ufała, że gdyby chcieli mogliby podobną klątwę rzucić na miejsce, w którym się spotykali, albo chociaż na jakąś jego część. Nie tylko ona tutaj znała się na klątwach. Było ich wielu i każdy kto dołożyłby cegiełkę do tego miejsca na pewno przyczyniłby się do realizacji planu. Czarownica miała zamiar po skończonym spotkaniu przysiąść do tego i rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze. Może właśnie tego potrzebowali by na coś wpaść.
Słysząc, że Deirdre wyraża chęć wyruszenia wraz z nią do ruin zamku uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową. Razem były w stanie wykonać zadanie i sprostać komplikacjom jakie mogą się pojawić. Wszystkie omawiane tematy były ważne, ale i tak najważniejsze pozostawały zadania przydzielone im przez Czarnego Pana i właśnie na nich kobieta wolała się skupić. W ciągu miesiąca i tak ich magia zostanie jeszcze niejednokrotnie wystawiana na próbę.
Rządy Longbottoma musiały się skończyć. W Ministerstwie panował chaos, ale nie był to chaos, który chciała oglądać. - Mój departament zbiera tylko zawiadomienia, ale w ostatnim czasie nic z nimi nie robi. Mam wrażenie, że przymykają oko na wszystko co nie może doprowadzić ich do nas. Czekają aż ktoś zgłosi czarnomagiczne zaklęcia, a resztę ignorują. Chyba nikt nie będzie miał problemu z zastąpieniem go, chociaż sam w sobie jest dość niebezpiecznym człowiekiem. - odparła zgodnie z własnymi przemyśleniami na temat ich Ministra Magii. Dla niej niebezpieczny był ten, który bez patrzenia na konsekwencje prze do przodu. Wybrany z braku laku chciał się pokazać jako godny tego miejsca. Wiadomo, że pycha zgubiła już w ich świecie niejednego.
Spóźnienie Traversa dla Borgin także było nie do pomyślenia. Cokolwiek go zatrzymało nie powinno wpływać na przebieg ich spotkania, a jednak tak właśnie się działo.



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 12:23
- Sprawdzę co da się zrobić - powiedziała, spoglądając w stronę Craiga; jeśli rodzina Valerija nie zabezpieczyła dobytku wcześniej, miała zamiar sama o to zadbać na tyle, na ile pozwolą jej umiejętności. Zerknęła na Dolohova - powrócą niebawem do tego tematu. W sprawie run, czy klątw niewiele miała do zaoferowania, gdy jednak Deirdre wspomniała o magicznych zwierzętach, a Yaxley wciąż milczał, zdecydowała się odezwać.
- Trójgłowe psy sprawdzają się jako strażnicy - powiedziała ostrożnie; marzyła o podobnym od lat, lecz nie natrafiła nigdy na trop, który doprowadziłby ją do tego zwierzęcia - niewiele było ich w Wielkiej Brytanii. Wielka szkoda. W pierwszej chwili wizja podobnego potwora w piwnicy Valerija jawiła jej się niedorzecznie, lecz mieli przy tym stole czarodziejów utalentowanych w dziedzinie transmutacji - odpowiednie czary powiększą komnatę, a alchemikowi należało zdradzić sekret uśpienia stworzenia, a była nim gra na instrumencie.
Dotąd sądziła, że przeciwnicy będą zbyt słabi, nie dość silni, by sięgnąć po mocniejsze narzędzia jakim niewątpliwie była legilimencja, czy zaklęcie uśmiercające; była przekonana, że nie pozwoli im na to ich własna moralność, że będą trzymać się uparcie białej magii - pomyliła się jednak. Błąd tkwił w niedocenieniu przeciwnika i to musiało się zmienić. Byli najwyraźniej niezwykle zdeterminowani - i gotowi na wiele w imię wyższego dobra. Zgadzała się z tym, by nie przypominać Ministrowi o legilimencji; skoro pozwalał zabijać, nie cofnie się przed zezwoleniem na penetrację umysłów. Nie brała jednak udziału w politycznej części dysputy, słuchała jej z uwagą, niewiele jednak miała do powiedzenia, a nie chciała - wyjątkowo - strzępić języka na próżno. Pojęcie o politycznej grze miała znikome, w Ministerstwie Magii sprawowała zupełnie inną funkcję. Zainteresował ją planowany szczyt; a choć wziąć w nim udział miały najważniejsze, czarodziejskie rodziny, to pamiętała, że i te, które nie znalazły się w skorowidzu, a mogły poszczycić się czystą krwią, angażowały się w podobne spędy - sądziła, że i jej ojciec nie odpuści, co do tego nie miała jednak pewności.
Temat peleryny-niewidki porzuciła, przyjmując do wiadomości, że jest to sprawa znacznie mniejszej wagi. Skupić musieli się na najistotniejszym - na wzniesieniu magicznej bariery wokół Azkabanu. Musieli wyruszyć jak najszybciej i dołożyć wszelkich starań, aby to uczynić; żałowała, że najpewniej nie zdąży do tego oddać swej różdżki jednostce badawczej, aby została wzmocniona - a wedle ich słów było to możliwe. Temat jawił się jej jako fascynujący, choć opis tejże procedury brzmiał dla niej jak magia lecznicza - niezrozumiale.
- Udało mi się poskromić magię na dworcu King's Cross i w muzeum figur woskowych, jeśli jednak zajdzie potrzeba, mogę wam towarzyszyć w każdym innym miejscu - odpowiedziała Cassandrze i Lupusowi, oferując swój czas i umiejętności. Potrzebowała dodatkowego wzmocnienia - jak wszyscy zgromadzeni przy tym stole.
O nieobecnych nie miała żadnych informacji; ostatni raz widziała Notta przed miesiącem, w malinowym lesie. Wciąż nie było między innymi wśród nich Rhysandra Croucha - cóż się z nim stało? Gdzież podziewał się patałach Zabini? Opuszczanie spotkań było niedopuszczalne i zasługiwało na odpowiednią karę - dla wszystkich nieobecnych. Sącząc nieśpiesznie whisky przeniosła spojrzenie z Deirdre, na Traversa, który słownie potwierdził to, co widzieli wszyscy - zachlał mordę, ale przynajmniej się pojawił.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 12:43
Być może przeoczył odpowiedź na zadanie pytanie i padła ona wcześniej - trudno było zorientować się w gwarze rozmów, jednakże dalej nie wiedział jaki będzie tego finał. Może faktycznie na razie powinni skoncentrować się na Azkabanie, czas na ponowne odnalezienie dzieci przyjdzie później. W takim razie Cadan przestał zawracać sobie tym głowę, koncentrując się wyłącznie na przyszłej misji. Dania leżała dość daleko, zapewne do niej podpłyną - na pewno będzie też niebezpiecznie. Dobrze będzie zabrać ze sobą parę eliksirów, podszkolić się w runicznym piśmie. Zamyślił się nad tym tematem, lecz nie na długo. Wszakże musiał również zapamiętywać zdradzieckie nazwiska oraz ich opisy wyglądu. Niektóre były niestety zbyt ogólnikowe, zatem trudne do jasnego zdefiniowania, lecz będzie mieć je na względzie. Wystrzegać się aurorów o ciemnych, długich włosach - to zawsze jakiś trop!
Jedyne, co go mocniej zainteresowało to rzucanie klątw, czym zajmował się na co dzień. Niestety jeszcze nie osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwa, lecz zamierzał w przyszłości sięgnąć po zaszczytny laur miana niezrównanego specjalisty. Przekonał się o tym już w Azkabanie, gdzie miał naoczny dowód na to jak wspaniałe mogą być runy. Ochronne lub śmiercionośne, zawsze potężne. Oczy zaświeciły mu się na myśl, że może Drew zechciałby jednak go w swojej pseudobadawczej grupie. Co prawda mężczyzna nadal się nie odezwał, lecz Goyle po cichu liczył na takie rozwiązanie sprawy. Oby się nie przeliczył.
Niestety - chyba? - nie był arystokratą, nie zamierzał się zatem pojawiać u Malfoy'ów, chociaż może powinien? Jego rodzina od zawsze dbała o czystość krwi oraz wagę magicznej tradycji, jednakże blondyn uznał, że szlachcice załatwią to między sobą. Przynajmniej miał taką nadzieję. O dziwo wolałby nie wzbudzać sensacji swoim niepańskim tyłkiem usadowionym w Stonehenge. O ile nie będzie prawdziwej rozróby - zanudziłby się na śmierć. Polityka nie była mu bliska, zaś tej jako takiej nie potrzebował do wzgardy dla szlamu oraz ich sympatyków.
Kiedy Salazar przemówił, Cadan miał minę jak tego dokonałeś?! wprost nie mogąc uwierzyć, że Travers wspiął się na maszt szybciej niż oficer. Pewnie tamten dał mu fory, żeby nie wylecieć z pracy, na pewno tak. Jednakże nie poświęcił tej myśli więcej czasu, bowiem musiał pozostawać czujny na wszelkie istotne informacje. Chociaż nie przeszkadzało mu to w cichym studiowaniu w umyśle znanych sobie klątw, jakie można byłoby wykorzystać do ich celów.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 12:45
Słuchał wszystkich z należytą starannością, z odpowiednim szacunkiem wobec ich zdania, a także analizując wątpliwości, wobec których należało znaleźć odpowiednie rozwiązanie, aby rozwiać je szybciej niż takowe się pojawiły. Problemy rodziły się zawsze i wszędzie, jednak to debata nad ich zniwelowaniem uskuteczniała pomysł, a nie tylko lista negatywów nie wnoszących nader wiele do meritum sprawy. Zadowolił go fakt, że wielu z obecnych wyraziło swoją opinię w ów temacie, bowiem w końcu to miało stanowić fundament bezpieczeństwa ich wszystkich. -Zgodnie z tym, co mówiłem alternatywą było objęcie klątwą całego budynku, podobnie jak wzmocnienie artefaktu krwią. Nie jest to koniecznością. Amuletów możemy stworzyć więcej, tak aby każdy nowy otrzymał go tuż przed spotkaniem. Czas zależy tylko i wyłącznie od zaangażowania. Jeśli poświęcimy się pracy to optymistycznie mogę stwierdzić, że pierwsze jej efekty zobaczymy już podczas kolejnych obrad. - sprecyzował skupiając wzrok na Tristanie. Niepewność w kwestii wypełnienia przedmiotów okazała się słuszna – wcześniej nie analizował możliwości wytrącenia ów składniku w momencie wpadnięcia w niepowołane ręce. Zapewne było to niesłychanie trudne, ale nie niemożliwe. Słowa Edgara sprawiły, że przeniósł na niego wzrok, miał rację. -Myślę, że wspólna rozmowa z osobami biegłymi w temacie klątw jest niezbędna i może okazać się bardzo owocna. Pozwolę sobie skontaktować się z wami, byśmy omówili ów temat.- skwitował wiedząc, że nie był to główny aspekt obrad i nie należało rozkładać go na czynniki pierwsze w tak szerokim gronie. Najważniejsze pozostawały rozkazy Czarnego Pana, musieli bezbłędnie spętać dusze.
-Udam się z lordem do Norwich.- znał tamte rejony. Od kiedy teleportacja przestała działać przyjmował zdecydowanie więcej zleceń na wyspach.
Zaciekawiły go słowa Cassandry, nie spodziewał się, iż istnieje możliwość wzmocnienia różdżki dzięki ów nieokiełznanej sile.  Jeśli potrzebowała listy oczywiście mógł pomóc w tworzeniu takowej. Sam kilkukrotnie starał się poskromić szalejącą anomalię, więc wiedział w jakich miejscach takowa znajdowała się oraz czy udało się choć prowizorycznie powstrzymać jej moc. -Jakie płyną z tego zagrożenia?- spytał Cass oraz Lupusa, do którego powędrował wzrokiem. Z pewnością podejmowane było pewne ryzyko – wszyscy, co widzieli źródło anomalii na własne oczy wiedzieli z jak wielką potęgą mieli do czynienia. -Z przyjemnością ponownie odwiedzę dane miejsca oraz inne jeśli okaże się to pomocne.- dodał.
Na słowa Craiga skinął głową, martwa nie była im do niczego potrzebna. Z resztą nie zasłużyła na śmierć, przynajmniej do czasu, kiedy nie miał świadomości odnośnie jej aktywnego działania w obozie wroga.
Szczyt był tematem dla niego obcym, mógł jedynie mieć nadzieję, że wszystko pójdzie po ich myśli i w końcu skończą się rządy Longbottoma.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 13:07
Nadal głównie słuchał, chociaż nie przeszkadzało mu to w żaden sposób. Jako typowy przedstawiciel swojego rodu nie lubił mówić nie mając nic rzeczowego do powiedzenia. Rozmowy jałowe - byleby tylko cokolwiek powiedzieć - uznawał za stratę czasu oraz brak szacunku dla towarzyszy. Wszakże niejako nakazywałby ich do wsłuchiwania się w jego bełkot, przez co i oni straciliby cenne sekundy jakie mogli poświęcić na coś konstruktywnego. Skinął głową Sigrun, kiedy ta zadeklarowała wspólną wyprawę do Szkocji - dobrze, na pewno ktoś znający się na wilkołakach oraz magicznych stworzeniach ogółem będzie na wagę złota, dlatego Cyneric był zadowolony ze swojego przyszłego towarzystwa podczas misji. Tak naprawdę jedynym, czego się obawiał, to brak dostatecznych umiejętności z dziedziny czarnej magii.
Nie znał Selwyna, tak jak nie znał Lucindy i całej rzeszy innych wojowników o bzdurną równość - z jednej strony to dobrze, z drugiej świadczyło o tym, że Yaxley posiadał jeszcze wiele zaległości. Musiał je czym prędzej nadrobić. Wzmocnienie różdżki na pewno przydałoby się dopiero raczkującemu w tej dziedzinie Cynkowi, jednakże w tym celu musiał z powodzeniem naprawić anomalie. Tak, to był plan na nadchodzące dni. Aż sięgnął do kieszeni szaty jakby chcąc się upewnić, że dziki bez bezpiecznie spoczywał w połach ubrań. Dopiero wtedy nabrał względnego spokoju.
Alchemicy nie zdążyli jeszcze odpowiedzieć na zadane pytanie, jednakże mężczyzna domyślił się już, że taki specyfik nie istniał. Zapewne wtedy produkowany byłby w ilościach hurtowych, lecz może przy okazji udało mu się rzucić pomysłem na przyszłe badania dla naukowców? Gdyby tylko mógł, oczywiście wsparłby je w ten czy inny sposób, na przykład dostarczeniem zwierzęcych ingrediencji.
Wtem zatrzymał wzrok na Deirdre - oczywiście, dlaczego o tym nie pomyślał? - Racja - przytaknął jej nieco nieprzytomnie. - Mogę wypożyczyć swojego trolla do pilnowania jednego z miejsc. Jest dość niski jak na przedstawiciela swojego gatunku, więc zmieści się raczej wszędzie. Nie brakuje mu ani mięśni, ani umiejętności, jest doskonale wyszkolony - zreferował pokrótce swoją propozycję. - Musielibyśmy tylko ustalić gdzie miałby stacjonować - dodał po chwili, nie bawiąc się w sztuczną skromność. Borgin & Burke, piwnica Wywerny, piwnica Valerija? Było przynajmniej kilka opcji. Oraz kwestia jak się Winfrid tam dostanie, lecz stworzenie świstoklika nie powinno być zadaniem niewykonalnym, o ile znało się miejsce docelowe podróży.
O polityce rodziny nie wspomniał - zrobił to Morgoth, nie było sensu w powtarzaniu tego samego. Yaxley'owie zrobią wszystko, żeby przeszkodzić Longbottomowi i Cyneric nie był tego wyjątkiem.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 13:31
Kiwam głową Deirdre, kiedy pada zarządzenie o odłożeniu alchemicznych spraw na bok. To słuszne, teraz są ważniejsze tematy do omówienia, chociaż dla mnie osobiście nie ma innych, lepszych niż właśnie eliksiry. Mógłbym jednak o tym gadać dniami i nocami, więc dobrze, że moje zapędy są ukrócane. Valerij na pewno się ze mną zgadza w tej materii. Nawet trochę żałuję, że większą aprobatę zyskuje pomysł z runami ochronnymi, ale to chyba taka typowa zazdrość jednego naukowca, że drugiemu wiedzie się lepiej. Z drugiej strony mam wiele pracy z wywarem inferiusowym, więc może to lepiej, że nikt nie podchwycił pomysłu z eliksirem ochrony. Odnotowuję sobie w pamięci, żeby mimo wszystko kiedyś wrócić do tego tematu, gdyż chyba jest wart zachodu.
- Niestety nie istnieje - odpowiadam Yaxley’owi. - Myślę natomiast, że to dobry pomysł na późniejsze badania - stwierdzam lekko. Tak, kolejne. Aż drapię się po karku w zastanowieniu kiedy to wszystko zrobić, ale nie ma, że boli, kiedyś musimy znaleźć na to wszystko czas.
Jeśli chodzi o kwestię wzmocnienia różdżek to na większość odpowiedział już Lupus, a ja nie umiem określić jaki wpływ tej procedury będzie na organizm ludzki. Na anatomii znam się tyle o ile, czyli prawie wcale, dlatego nie udaję specjalisty.
Potem temat płynnie przechodzi na spotkanie w Stonehenge. Jak sobie tak myślę o tym cudaku Longbottomie to aż odkrywam w sobie nieznane dotąd pokłady agresji. Gdybym nosił nóż, właśnie otworzyłby się on w kieszeni szaty. I chociaż w starciu z ministrem przypominałbym raczej ujadającego ratlerka, to i tak jestem oburzony samym faktem istnienia tych całych Bottomów, bo na to miano zasługują.
- Stanowisko Burke’ów jest jasne - przytakuję Edgarowi. - Antonio - zwracam się bezpośrednio do kobiety. - Natomiast nie doszły nas słuchy o tym, jakoby Borginowie wybierali się na szczyt zorganizowany przez Malfoy’ów. Dlaczego? Jako szanowana, czystokrwista - Poza jednym wyjątkiem. - rodzina zajmująca się z nami interesem, dość istotnym chyba, powinniście wziąć w nim udział? - pytam, chociaż bardziej sugestywnie daję znać, że oczekujemy deklaracji. Borgin & Burke, jak sama nazwa wskazuje, koncentruje wokół nielegalnych interesów dwie rodziny, nie jedną. Powinniśmy zatem wspólnie walczyć o dobro sklepu, naszego dziedzictwa oraz bezpiecznego Nokturnu. To trochę nie fair, że wszystko zrzuca się na nasze barki, zwłaszcza, że drzwi nie stoją zamknięte dla czarodziejów krwi czystej. Im nas będzie więcej, tym będziemy silniejsi. Uważam, że powinniśmy się zjednoczyć w celu skutecznego działania. Z tych emocji aż przestaję patrzeć na Traversa z oburzeniem oraz niesmakiem, a wręcz zaciekawieniem, skoro przywlókł ze sobą ingrediencje. Jak każdemu alchemikowi, aż oczy mi się świecą na myśl o wspaniałych dobrach mających mieć wykorzystanie w przyszłości. W dobrych celach, naturalnie.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 17:50
Odchylił się na krześle, wyciągając przed siebie długie nogi - ryzykując nieco ośmieszającym upadkiem - z zamyśleniem drapiąc się po brodzie. Artefakty, zabezpieczenia, zamki: pamiętał wciąż rozbrzmiewającą propozycję z minionego miesiąca o stworzeniu specjalnej kosmetyczki na eliksiry oraz składniki. Nikt z zainteresowanych nie podjął ponownie rozmowy, więc przypuszczalnie pomysł upadł, zamieniony na ten zakrojony na zdecydowanie większą skalę. Bujał się na krześle, nie miał tutaj nic do dodania. Sztuczny głos wydawał mu się bezpodstawny, więc jedynie przetwarzał pojawiające się propozycje.
-Szafki zniknięć stanowią doskonałą drogę komunikacji, jak i ewentualnej ucieczki - zamyślił się nieoczekiwanie, zerkając to na Craiga, to na Deirdre, a nieco później również i na pozostałych Śmierciożerców. Hańba hańbą, ale Czarny Pan na pewno by nie chciał, aby jego słudzy ginęli na marne. Rowle gotował się oddać życie za sprawę, ale poświęcenie dla samej idei go nie rajcowało. Nie był pieprzonym Gryfonem, może bohaterstwo i inne chlubne epitety zgubią przesiąkniętych urojeniami Zakonników - ale je również należałoby odpowiednio zabezpieczyć. Biała Wywerna na pewno jest obserwowana, a kluczowe - i niepowiązane - z nami miejsca nadal powinny cieszyć się taką autonomią. Pracownia Valerija, lecznica Cassandry - zwrócił się najpierw ku wiedźmie, później spojrzał wymownie na alchemika - runiści mają swoją szansę, aby się wykazać, nim zorganizujemy szafki zniknięć - stwierdził, Drew, Antonia, Cadan, z tego co wiedział (i miał nieprzyjemność doświadczyć na własnej skórze), także mała Zabini otrzymali sposobność, aby się wykazać.
Prawie prychnął, gdy Deirdre zwróciła mu uwagę; mogła sobie ustawiać Traversa, najebanego jak szpadel, ale on nie miał sobie nic do zarzucenia. Powstrzymał jednak cisnący mu się na usta komentarz, nie chciał zaczynać burdy ani awantury z tak błahego powodu. Knykcie wbite w szyjkę butelki gwałtownie mu pobielały, ale tylko Rycerze siedzący obok niego mogli to zauważyć, praca nad swoja cierpliwością i ekspresją dawała jednak wymierne (powiedzmy) wyniki.
-Na szczycie nie zabraknie przedstawiciela żadnego rodu. W Walczącym Magu zebraliśmy wstępne sondaże i w Stonhenge pojawi się dziedzic każdej szlacheckiej rodziny. W większości opowiedzą się przeciwko Ministrowi. W większości, ale nie wszyscy - zaznaczył kwaśno, ponownie omiatając wzrokiem salę i oddając krztę uwagi każdemu arystokracie. Naturalnie, obecni Rycerze zdawali sobie sprawę z wagi tego spotkania, lecz jedynie szlachcice mogli nadać mu odpowiedni bieg - Longbottom jest radykałem i o to należy go oskarżyć. Przyzwalając aurorom na używanie zaklęć niewybaczalnych czyni z prawych stróży czarodziejskiego świata morderców. Grzebie moralność sprawiedliwych. Psuje tych, którzy mają nas chronić - wypluł z siebie tekst nadający się na propagandową broszurę - tak przedstawiony pan Minister nie zabłyśnie nawet w oczach największych fanów - rzekł, stukając w szyjkę butelki długimi palcami - razem z mym bratem naturalnie opowiemy się przeciwko jego rządom. Postaram się również o stosowne obwieszczenie w gazecie. Póki jeszcze jest wydawana - wysilił się na nieznaczą ironię okraszoną krzywym uśmiechem. Jeśli będzie trzeba, pójdzie kurwa pisać do Czarownicy i między plotką o powiększeniu cycków przez Celestynę Warbeck a reklamą eliksiru usuwającego rozstępy zacznie wstawiać zgrabnie ukryte polityczne tyrady. Alphard miał rację - czynnie udzielał się w ministerstwie, znał jego zawiłości od podszewki. Mimo ostatniej dość nieprzyjemnej scysji z kuzynem zdecydował, że w najbliższym czasie pośle mu sowę, mieli o czym rozmawiać.
-Wspaniale - skwitował odpowiedź Lupusa, na miejsce mógł się wybrać nawet zaraz, kwestia założenia płaszcza - sugerowałbym, aby każdy z grupy badawczej wziął pod swoje skrzydła Rycerzy, którzy trudnili się naprawą anomalii. Cassandra nie udźwignie wszystkiego sama - rzekł, Vablatsky była silna i zaradna, ale nie była w tym przecież pozbawiona kompanów.
-Trójgłowy pies przypuszczalnie powstrzymałby nieproszonych gości, ale przykułby za dużą uwagę - odparł na propozycję Sigrun. Kwestię, że taki zwierzak z pewnością jest nielegalny, Magnus odpuścił - ich działania nie posiadały znamion aprobowanych przez prawo. Sugestia kobiety była jednak na tyle ciekawa, że Rowle pochylił się nad nią głębiej, może sam by sobie sprawił takiego pupila? Dzieci byłyby zachwycone, po jednym łbie do głaskania dla każdego.
-Trolle często robią za ochroniarzy - zgodził się z Cynericiem, jak dotąd przeważnie milczącym. Mężczyzna sprawdził się na misji, ale Magnus miał nieodparte wrażenie, że jest w nim coś ze stworzeń, które tresuje. Może to przez tą małomówność?
-Jeśli potrzebujesz dodatkowej różdżki Ramseyu, chętnie do ciebie dołączę - zadeklarował, brak Nottów był rażący. Według Maga mieli opowiedzieć się przeciwko polityki Longbottoma, ale absencja uzdolnionych czarodziejów zwiastowała pewny kryzys wiary. Jaka szkoda, że heretyków pali się na stosach.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 12 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.11.18 20:01
Gasząc papierosa w popielnicy chciał w pierwszej kolejności zaproponować, aby ci, którym udało się dokonać już choć jednej naprawy anomalii, zostali chwilę po spotkaniu. To miałoby ułatwić ustalenie wszystkich miejsc, w które należy się udać ponownie, a także konkretnych rycerzy, którzy będą potrzebowali asysty badaczy. Skoro jednak Ramsey wziął to na swoje barki, Craig tylko skinął mu głową, koncentrując się na kolejnym wciąż wałkowanym temacie.
- To raczej nie byłby dobry pomysł - odpowiedział, słysząc propozycję Rookwood i popierając jednocześnie słowa Magnusa. Nie negował jej słów - trzygłowe psy istotnie były dobrymi strażnikami, sam o tym wiedział, chociaż jego wiedza o zwierzętach była zdecydowanie bardziej ograniczona. Uwaga, którą takowy zwierzak przyciągałby swoją obecnością, sprawiłaby raczej więcej szkody niż pożytku. No i zakonnicy też mogliby odkryć, jak uśpić jego czujność. Nie był też pewien co do trolla, Dolohov musiał się w tej kwestii sam wypowiedzieć, chociaż Burke bardziej widział podopiecznego Yaxleya pilnującego piwnic Wywerny lub nawet samego Bogina&Burke'a, niż prywatnej kamienicy.
- Masz na myśli, że przed każdym ze spotkań, rycerze mieli by dostawać nowy amulet ochronny, podczas gdy poprzednie traciłyby swoje właściwości? - dopytał się Drew, bo nie był pewien czy zrozumiał jego słowa. Był to ciekawy koncept, chciałby zobaczyć co stałoby się z zakonnikiem, przekonanym, że jest chroniony przez przeterminowany amulet ochronny. Sam Craig także znał się nieco na runach, wiedział jednak doskonale, że w ich gronie byli zdecydowanie lepiej zaznajomieni z tą sztuką. Był gotów pomóc, jednak wolał zostawić to zawodowcom. - Szafki zniknięć też można by zabezpieczyć takimi klątwami. - ewentualna droga ucieczki nie mogła doprowadzić do tego, że zakonnicy usiedliby im na ogonie.
- Proponuję wyznaczyć kogoś, kto mógłby dyskretnie i po cichu obserwować okolice, w których zgubiono trop Bagshot - odezwał się jeszcze. Jeśli Ramsey miał rację, być może w końcu uda się wykurzyć prukwę i szczeniaki z kryjówki. I dorwać je, kiedy będą zmieniać miejsce. Należało jednak pamiętać, że wśród zakonników było przynajmniej kilkoro aurorów. To nie było łatwe zadanie.
- Longbottoma należy bezwzględnie zrzucić ze stołka - wszyscy wiedzieli, że obecny minister oraz podjęte przez niego decyzje były zwyczajnie niebezpieczne. Wyliniały lew sam sprowadzał na siebie gromy poszczególnymi pomysłami, takimi jak wielokrotnie wspomniane już pozwolenie na używanie zaklęcia uśmiercającego. Może i oskarżano go o szaleństwo, może i rody przeciwne jego polityce miały mnóstwo zarzutów co do jego działań na stołku ministra, ale mimo wszystko należało się mieć na baczności. Niedocenienie przeciwnika było bardzo często powodem niepowodzenia, Burke sam się o tym przekonał. Nawet pomimo faktu, że przeciwko polityce Longbottomów opowiadało się tyle rodzin, i nawet opinia publiczna niechętnie spoglądała na jego poczynania, wciąż jeszcze daleko im było do zwycięstwa. - Magnusie, możesz powtórzyć te same słowa na szczycie. Pięknie przedstawiają to, co zapewne myślą obywatele - kontynuował całkiem poważnie. Dla Rycerzy moralność nie miała zbyt wielkiego znaczenia, bardzo łatwo było jednak użyć tego argumentu przeciwko ministrowi oraz jego pieskom. Aurorzy musieli sobie przypomnieć, gdzie było ich miejsce. - Zbierzcie siły oraz wszystkie argumenty które macie przeciwko Longbottomowi przed zjazdem. Być może, jeśli uda się go pozbyć, da nam to szansę by posadzić na stołku kogoś, kogo sami wybierzemy. Kogoś, kto będzie wspierał naszą sprawę - postanowił podsunąć im wizję nagrody, która miała zrekompensować ciężką pracę, włożoną w obalenie szalonego lwa.
- Czy każdy wybrał już miejsce swojej podróży? - rozejrzał się po zgromadzonych, zapisywał co prawda w myśli ich zgłoszenia, zawsze jednak ktoś mógł mu umknąć. Nie uwzględniał oczywiście badaczy, których zadanie było zgoła inne. Tym razem ominął także Alpharda, który dopiero zapoznawał się z systemem ich działania. Pominął także Traversa, który mimo całej sytuacji w której się znalazł, chyba wciąż nie potrafił pojąć powagi okoliczności, w których się zbierali. Potrzebowali odwiedzić jak najwięcej miejsc i zebrać od poległych dementorów jak najwięcej dusz, ale Burke czuł obrzydzenie na myśl, że pirat mógłby dostać jakiś przydział podczas tej misji. Prawdopodobnie znów nawet by się na nią nie stawił punktualnie, pozwalając by zakonnicy pierwsi dorwali wszystkie kąski, podczas gdy on leżałby urżnięty pod swoim pokładem. Burke, który z powodu koszmarów po Azkabanie sam zaczął sięgać po alkohol częściej niż powinien, obiecał sobie przywoływać jego obraz przed oczy za każdym razem, gdy będzie miał ochotę sięgnąć po butelkę.
Gdy padło wyjaśnienie na temat nieobecności najstarszego z Blacków, Burke nieco niechętnie ale skinął głową na znak, że rozumie. Być może nie powinien. Ich sprawa była znacznie ważniejsza niż delegacje. Na korzyść Cygnusa działało jednak to, że istotnie, miał zastępstwo. Czego nie można było powiedzieć o Nottach.
- Naszych mniej szlachetnych, nieobecnych przyjaciół także zobaczę na szczycie? - to pytanie skierował ku Yaxleyowi. Nie, nie wystarczyły mu wcześniejsze odpowiedzi na temat nieobecnych. Lub raczej ich brak. Starszy Mulciber jako śmierciożerca nie miał obowiązku stawiania się na każdym spotkaniu, a jeden jedyny Sauveterre został usprawiedliwiony. Co się jednak działo z pozostałymi? I cóż mu z faktu, że padły dziś słowa podkreślające wagę tych spotkań? Czy słyszeli je ci, których pośród nich brakowało? Do zdrady, której dokonał Crispin, nie potrzeba było szlachetnej krwi.
- Zajmiecie się Nottami? - zwrócił się do Magnusa i Ramseya. Sam rozważał odwiedziny u Percivala, znali się w końcu ze szkolnej ławki. Skoro jednak już inni wyrwali się do działania, nie pchał się na siłę. I tak miał co robić.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 12 z 25 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 25  Next

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach