Wydarzenia


Ekipa forum
Rozlewisko
AutorWiadomość
Rozlewisko [odnośnik]27.09.15 11:55
First topic message reminder :

Rozlewisko

Nadbrzeżny las odgrodzony od morza skałami, podlany morską wodą. Czuć w okolicy zapach morskiej bryzy zmieszany z orzeźwiającą wonią iglastych drzew. To ciche i ustronne miejsce, nieco oddalone od bardziej turystycznych części wybrzeża, w którym można oddać się swobodnej kontemplacji przyrody w intymnej atmosferze. Bogata fauna mogłaby zaprzeć dech w piersi; oddalone od cywilizacji miejsce zamieszkują nie tylko sarny i jelenie, ale przede wszystkim drapieżne ptaki, których loty nad morzem lub nad koronami drzew można obserwować z pobliskich skał.  

Rytuał chabrów

Od najdawniejszych czasów zakochani wchodzili podczas Lughnasadh w chabrowe związki, powszechnie rozumiane jako małżeństwa na próbę. Festiwal Lata, czas święta i radości, był jedyną okazją do złożenia przysięgi, która tradycyjnie trwała rok i jeden dzień. Po tym czasie, związek mógł zostać przypieczętowany na zawsze albo zerwany bez żadnych konsekwencji. Tradycja celebrująca nade wszystko siłę miłości i gwałtowności uczuć ośmielała niezdecydowanych mężczyzn i rozpalała serca zakochanych dziewcząt. Bywała sposobem na przypieczętowanie związku wbrew woli rodziny, do czego ta musiała się dostosować, obrzędy wykorzystywało też wiele sprytnych kobiet i mężczyzn usiłujących uwieść ukochaną osobę. Czarodziej i czarownica, którzy złożyli chabrową przysięgę, stawali się chabrowymi mężem i żoną i byli przez ogół społeczeństwa traktowani jak małżeństwo, lecz nie na zawsze.

Pogrzebana przez upływ czasu tradycja powróciła w obliczu wojny i kruchości ludzkiego życia. Po upływie roku i jednego dnia złożoną przysięgę należy odnowić w myśl tradycyjnego małżeństwa, w innym przypadku związek przechodzi do historii.

W przygotowaniach dopomagają starsze czarownice przybrane w powłóczyste chabrowe szaty, o kwietnych wiankach na skroniach, które malują na twarzach przygotowujących się do obrzędu czarodziejów runy mające pieczętować moc miłości - w myśl tradycji nie można zmazać ich aż do najbliższego świtu. Dla zakochanych chcących związać się obrzędem przygotowano drewnianą altanę w miejscu, gdzie las łączy się z plażą. Pośrodku niej znajdują się drzwi, prowadzące zgodnie z wierzeniami do innego wymiaru. Na drzwiach znajdują się dwa okrągłe otwory - zakochani wsuwają przez nie ręce, by spleść za drzwiami symbolicznie swoje dłonie, a tradycyjnie - dusze. Za drzwiami jedna ze starych wiedźm przecina skórę dłoni zakochanych złotym sierpem, łącząc ich rany. Wokół palą się kadzidła o słodkawym zapachu, rozbudzającym krew i pożądanie. Samą przysięgę powtarza się za najstarszą z wiedźm w języku staroceltyckim, ma oznaczać szczere wyznanie miłości, pozbawione jest jednak zapewnień wieczności lub stałości. Na koniec panna młoda otrzymuje od męża wianek z chabrów, a oboje otrzymują od najmłodszej z wiedźm misę z fermentowanym słodkim miodem z akacji, którym mają się wspólnie posilić.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Rozlewisko [odnośnik]20.08.18 13:01
Przeskakujemy stąd!

Wkrada się w moje serce, stopniowo, metodycznie przy każdym kolejnym spotkaniu. Dziś, może przez całość otoczki jaka spleciona jest nieodłącznie z festiwalem, zdaje sobie z tego sprawę niezwykle wyraźnie. Bez niego przypominałabym jeden z tych polnych kwiatów zaplecionych w wianek, choć pięknych to skazanych na stopniowe obumarcie. Tak naprawdę nie miałam jeszcze możliwości okazać mu, jak wiele dla mnie znaczy. Niespodziewanie stał się kimś bliższym niż każdy z odzyskanych przyjaciół, kimś kto potrafi zrozumieć moje obawy, lecz bez większego wyboru musi podążać tą samą ścieżką, by odnaleźć siebie. Jesteśmy na siebie skazani, choć w żaden sposób nie jest mi to niemiłe. Wiem, że żadna magia nie cofnie klątwy, lecz gdyby było to możliwe dla niego byłabym gotowa oddać ponownie strzępki wspomnień, które układam we fragmenty historii.
Przy ogniskach zbiera się tłum, panuje radosna wrzawa, tańce i śmiechy, dlatego doceniam fakt, że wybieramy się w przeciwną stronę w ustronny cień lasu, gdzie nie musimy walczyć o swobodę i skupienie myśli. Nie umyka mojej uwadze, że to dość odważny wybór - różnica w naszym pochodzeniu, choć niewielka, dla wielu może okazać się znacząca. Festiwal lata jest jednak na tyle specyficzną mieszanką różnych warstw społecznych, że nikt nie powinien mieć nam za złe kilku wspólnych chwil, tak podobnych do dziesiątek innych dzisiejszego popołudnia. Odsuwam na bok niepotrzebne zmartwienia, ciesząc się otoczeniem spokojnej natury i jego towarzystwem. Ścieżynka jest na tyle szeroka, że spacer nie staje się istną przeprawą, lecz na tyle wąska, że wędrówka obok siebie jest możliwa tylko wtedy, gdy idziemy pod ramię. Cieszę się z tej bliskości, od czasu do czas obdarzając swojego towarzysza ciepłym spojrzeniem, w którym widoczne są uczucia zupełnie niepodobne komukolwiek innemu. Czy może kryć się za tym coś więcej?
Zostaje wyrwana ze strefy niepewnych rozważań, przerzucona do czegoś, co nie daje mi spokoju. Czegoś, co tylko on może zrozumieć, czegoś co najwyraźniej także i jemu spędza sen z powiek. - Na każdym kroku mam wrażenie, że wszystko to powinnam wiedzieć, dawno nadrobić braki - odzywam się cicho, nie podejmuję żarliwie tematu, nie potrafię pozbyć się niepewności w głosie, gdy uzewnętrzniam obawy, które nauczyłam się spychać na dalszy plan. Odnajduję się w przeszłości, na pierwszy rzut oka nadrobiłam wszystko, co powinnam wiedzieć, by stać stabilnie, by nie zadręczać się pytaniami, nie natykać się na wielkie niewiadome, lecz im więcej wiem, tym większą odczuwam irytację w spotkaniach z małymi elementami, o których jeszcze nie posiadam wiedzy. To oczywiste, że nie pojmę wszystkiego w lot, fizycznie nie jest możliwe streszczenie życia ze szczegółami, z zachowaniem najdrobniejszych detali, których brak dostrzegam nieraz niezwykle dotkliwie. Są niczym natrętne owady, pojawiające się w zasięgu słuchu w najmniej spodziewanym momencie. Zapewne sama na siebie wywieram zbytnią presję, lecz marzę o normalności, której być może nigdy już nie uda się osiągnąć. - Czuje się jak oszustka, która zagrabiła życie tamtej. Nasze wspomnienia, to tylko iluzja. Czy to egoistyczne, że czegoś mi brakuje? - żyję, oddycham, podziwiam piękno lasu, cieszę się wspaniałym towarzystwem, a pomimo to żałuję, że wszystko to o czym słyszałam, co widziałam, pozostaje poza naszym zasięgiem, oddzielone niezniszczalnym murem klątwy. Chciałabym myśleć, że to tylko my tworzymy fundamenty tych ograniczeń? - Jamie opowiada mi tyle o kinie, a jeszcze tego nie widziałam, nie byłam w teatrze, na potańcówce, nie wiem, jakie są moje ulubione miejsca, nie widziałam na własne oczy zachwalanych Trzech Mioteł, nigdy nie przesadziłam z alkoholem i nie miałam kataru - w moim głosie zaczyna pobrzmiewać coraz to większy ogień, być może to niezwykła atmosfera festiwalu, spotkania z dziesiątkami poznanych na nowo osób wyzwala we mnie siłę na czynną zmianę, doświadczenie a nie tylko obserwację. Odczuwanie a nie tylko wspomnienia. Chcę zacząć żyć, przeżywać, a asekuracja dziesiątkami opowieści budzi tylko tęsknotę za utraconymi chwilami. Wiem, że niektórych momentów nie jestem w stanie odtworzyć; nie wtulę się w ramiona matki, nie pomogę ojcu przy hodowli, nie zgubię drogi wśród hogwarckich korytarzy. Część minęła bezpowrotnie, już nie do nadrobienia.
Czerpię niezaprzeczalną przyjemność z jego towarzystwa. W dodatku najwyraźniej nie jednostronną. Zaskakuje mnie tym wyznaniem, przez co obdarzam go dość niepewnym uśmiechem, choć w moim spojrzeniu nie gasną iskierki spokojnego szczęścia. W jego obecności jestem w stanie poczuć się w pełni kompletna, jakby nigdy niczego mi nie brakowało… Godzę się bez irytacji na wszystkie uczucia, usuwając w kąt czas ich pochodzenia. Czy to ważne, skąd biorą się te uczucia, skoro sprowadzają się do jednego punktu? Zmiana otoczenia skutecznie rozprasza formułowanie myśli, którymi niepostrzeżenie byłabym gotowa się podzielić. Bezwiednie wyłapuję postać jastrzębia, który szybko znika za linią drzew, dopiero wtedy przenoszę wzrok niżej, zachwycając się promieniami zachodzącego słońca, które nadają wodzie niesamowity, pomarańczowy odcień. Ocean, a raczej jego rozlewisko jest na wyciągnięcie ręki od tylu dni, lecz pomimo to za każdym razem trzymałam się z daleka, na odległość obserwując taniec pieniących się fali; tutaj, w lesie wygląda o wiele bardziej zachęcająco, niczym niegroźna sadzawka. - Kto ostatni w wodzie, ten półgoblin! - przerywam dziwną ciszę, która zapadła, mogącą prowadzić do przedwczesnych konkluzji. Mam moment przewagi, zaskoczenia, który zamierzam wykorzystać. Podeszwy pantofelków na pewno będą ślizgać się na mokrych kamieniach, przez co pomysł biegu w kierunku wody wydaje się dość abstrakcyjny i odrobinę niebezpieczny, jednak morska tafla wabi mnie odbijającymi się w niej promieniami niczym leśną rusałkę.



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Rozlewisko [odnośnik]20.08.18 13:01
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rozlewisko [odnośnik]22.08.18 22:12
Mogłaby przeleżeć tak całą wieczność, wsłuchując się w dźwięki cykad, szum wody i cichy oddech zaraz obok. Czuła na pewno, że matka będzie zła. Jedna z jej ładniejszych sukienek była kompletnie brudna i pewnie potrzeba będzie podwójnego chłoszczyść, żeby do wszystko odmyć. Ale Pettigrew nie wyglądała jakby plamy spowodowane kontaktem z naturą jej przeszkadzały. Kiedy się położyła trochę zielonego koloru trawy wtarło się w materiał. Uniosła dłoń ku ustom i lekko zaciągnęła się małą porcją szarego dymu, a później, robiąc przy tym niewielki dzióbek wypuściła go z ust, robiąc przy tym nad swoją twarzą małą chmurkę. Leżała przy tym nadal na trawie, obserwując niebo usłane złotawymi punkcikami, które urokliwie zdobiły ciemny firmament.
Prychnęła cichym śmiechem. No tak, w momencie jej największego szaleństwa w Hogwarcie już z niego odszedł, ale kilka osób niezaprzeczalnie słyszało o jej wybrykach. Wtedy jednak jeszcze nie sięgała po takie używki. Teraz to co innego. Babskie prywatki bez papierosa nie mogły się obejść, to było zbyt oczywiste! Podobnie jak takie wieczory. Niesamowicie odprężająca chwila...
Uniosła się po chwili do siedzenia, podobnie jak Johnatan. Usiadła tylko obok niego, tak by jej kolano zetknęło się z jego kolanem i oparła się o jego ramię wygodnie. Papieros tlił się w jej dłoni powolnie, na razie będąc ledwo w połowie. Wzięła pierwszego bucha, później następnego... Roześmiała się cicho, kiedy usłyszała jego słowa. Właściwie to był nawet całkiem niezły komplement. Czyżby powoli wyostrzał mu się podryw?
- Nie jestem już małą dziewczynką, wiesz? - mruknęła tylko pod nosem. Pozwoliła sobie jeszcze na chwilę takiego spokoju, gdy jej długie, ogniste włosy opadały na plecy chłopaka. Powietrze pachniało tytoniem, mokrą ziemią i świeżymi liśćmi. Niesamowite uczucie. Dopiero po chwili postanowiła się zbierać, wiedząc, że ma jeszcze plany ze znajomymi dziewczynami. Poza tym, trzeba było zdać im relację. Na pewno chcą wiedzieć... Taki urok posiadania koleżanek. Więc pożegnała się z chłopakiem i obiecała, że pojawi się na tańcach. Łatwo znalazła drogę z powrotem.

| z/t x 2


The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.

Stephanie Pettigrew
avatar
Zawód : profesjonalna dekoratorka lodziarni Fortescue
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Tabhair póg dom, táim Éireannach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4568-stephanie-pettigrew https://www.morsmordre.net/t4577-poczta-stephanie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f282-harley-street-19-1 https://www.morsmordre.net/t4576-stephanie-pettigrew
Re: Rozlewisko [odnośnik]26.08.18 22:53
Jest tak samo niepewna siebie jak ja, błądząc po omacku w świecie, który oboje powinniśmy przecież znać. Problem polegał jednak właśnie na tym, że dom był dla nas obcy, wracanie doń wcale nie przynosiło ukojenia. Pojawiała się presja, zjadająca cię od wewnątrz, wykręcająca wnętrzności i przysparzająca nerwowych tików w miejscu pełnym nieznajomych dźwięków, głosów i kątów. Absurdalnie i paradoksalnie, dom nie był domem. Nie czułem się, jakbym go miał, nie znałem świata, który zbyt dobrze znał mnie. Niczym bezbronna ofiara wystawiona na żer dla drapieżników. Tylko Josie znała to uczucie i teraz wystarczyło mi tylko na nią spojrzeć, by przekazać te wszystkie dręczące mnie obawy. Mówiliśmy już o tym nie raz i nie dwa, w milczeniu dochodząc zapewne do tego samego wniosku: musieliśmy trzymać się blisko, żeby przetrwać, nie oszaleć, nie dać się światu. Intuicja, choć była narzędziem nieocenionym w pomocy przy poruszaniu się między zawiłościami codziennej nie-rutyny, w końcu zaczynała frustrować. Wiedzenie czegoś po prostu, bez pokrycia było okropne. Intuicja nie mogła zastąpić drugiej osoby, z którą można było podzielić się przemyśleniami. Intuicja z góry narzucała i nie znosiła sprzeciwu, tak, jakby ktoś nadal mną sterował.
Tyle że tym razem nie była to stricte inna osoba, a moje dawne ja.
Chociaż, tak naprawdę to nie znałem tamtego człowieka.
Wszystko to było widać na mojej twarzy, kiedy odwracałem od niej wzrok.
- To nie jest egoistyczne. Jednak... szkoda gonić za czymś, co było i nie wróci, kiedy tyle jest jeszcze przed nami. Tyle nigdy oczekujących wykreślenia ze słownika - powiedziałem, przyglądając się rozlewisku, a na moją twarz jął powoli, pomalutku wstępować spokój. Lubiłem odkrywać rzeczy przyjemnie nowe, nie niosące ze sobą bagażu emocjonalnego: to było takie prawdziwe odkrywanie na nowo. Także teraz, czując przyspieszony rytm serca, pod nogami mając twardy kamień, a przy boku delikatną obecność kobiety miałem wrażenie, że nie liczy się nic więcej ponad tę chwilę. Mogliśmy zrobić z nią dosłownie wszystko - z tą, jak i z każdą kolejną. Nie panowaliśmy nad przeszłością, nie byliśmy w stanie jej odmieć, tak samo jak nie mogliśmy dostatecznie przygotować się i na to, co przyniesie nam kolejny dzień. Jedyne co mogliśmy robić to podejmować decyzje i reagować na to, co oferował nam świat. Cały czas przy tym w swoich rozważaniach używałem liczby mnogiej, nie mogąc nawet zdobyć się na to, by wykluczyć ją z teoretycznego jutra.
Czy to nie było aby absurdalne, że czułem się przy niej tak bardzo na miejscu?
Nie mogłem jednak zwalczyć kąsającego mnie poczucia obowiązku. Nie wiedziałem, co tak dokładnie on miał sobą prezentować, mogłem tylko podejrzewać, że chodzi o rolę, jaką miałem odegrać w narastającym konflikcie. Zakon Feniksa, Gwardia, przysięga - słowa te, choć nie rozumiałem do końca ich znaczenia, pojawiły się w moich myślach zaburzając odrobinę spokoju, którą udało mi się zyskać. Chciałem już coś powiedzieć, przerwać ciszę i pokierować myśli w innym kierunku, kiedy Josie przyszła mi z odsieczą.
Zaskoczyła mnie, to fakt - przez ułamek sekundy stałem oniemiały, zaraz jednak rzuciłem się za nią w pościg, nie mogąc powstrzymać niedowierzającego śmiechu, który wyrwał się z mojej piersi. Mógłbym ją przegonić - jednak po co? Nie starałem się jej wyprzedzić, trzymając się parę kroków za jej plecami uważnie śledziłem każdy krok na śliskiej powierzchni kamieni, gotów doskoczyć do niej w mgnieniu oka i uchronić przed upadkiem. Nie było to jednak konieczne, zwinnie i lekko przemknęła przez mały tor przeszkód, by zaraz zburzyć wodną toń. Deptałem jej po piętach, rozpędzając się jeszcze, kiedy miałem po temu okazję. Mogła domyślić się, co chciałem zrobić, gdyby tylko obejrzała się przez ramię i dostrzegła ten błysk w oku, który zwiastował jedno.
Ze śmiechem złapałem ją w ramiona i z całym impetem jaki posiadałem po biegu pociągnąłem ją w rozedrganą toń.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rozlewisko - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Rozlewisko [odnośnik]26.08.18 22:53
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rozlewisko [odnośnik]21.10.18 1:38
- Może powinniśmy nadrobić to co nam odebrano... - nie wspomnienia, a doświadczenia, chwytać przeżycia i cieszyć się chwilą. Taką jak ta, gdy zachodzące słońce odbija się w morskiej tafli, a urok miejsca nie pozwala na smutki. Wyrywam się do przodu z o wiele lżejszym sercem.
- Ene due rabe, Dirikrak połknął traszkę… - nucę pod nosem wyliczankę, przeskakując z kamienia na kamień. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale wywołuje przyjemne odczucia, z którymi nie potrafię powiązać żadnych konkretnych wspomnień. Nic szokującego, przywykłam do reakcji odczuciami. - Ogniowi chcieli oddać wiedźmę, więc twoją duszę za to wezmę - kamienie są szorstkie, wystają na dość nad taflę wody, więc cała przeprawa nie stanowi większego problemu. Wyrywam się do przodu, z niewielkiego elementu zaskoczenia robię większą przewagę. A może to Alex pozwala mi się wyślizgnąć z pomiędzy swych rąk? - Raz - z kamienia na kamień - dwa - kolejny i... - trzy! Dziś przegrywasz ty! - zatrzymuję się gwałtownie, wyciągam ręce w bok, by zachować równowagę, pomimo zachwiania nagłym zwolnieniem. Nie przemyślałam tego, nie patrzyłam zbytnio przed siebie, łudząc się, że kamienna ścieżka będzie prowadzić o wiele dalej. Niespodzianka! Dalej już nie ma kamieni! Zatrzymuję się idealnie przed taflą wody, całkiem już głębokiej, może na tyle by zanurzyć się w niej po pas. Wraz z ostatnim słowem odwracam się na palcach, wykonując zgrabny półobrót. Śmiech tańczy na moich ustach, nie znika nawet w momencie, gdy dociera do mnie, co się dzieje. Nie mogę wyśmiać lorda Selwyna, stawiając pół goblina wyżej w kwalifikacji biegów na dystans… Alex nie daje mi do tego sposobności, wciągając w morską toń.
Woda jest inna. Chłodna. Ciężka. Szczypie w oczy. Wdziera się do ust, z których miał się wydobyć okrzyk zaszokowania. Jest słona. Całkowicie inna niżeli się spodziewałam, jednak gdzieś podświadomie wiem, że nie może być inna. Nie uderzam w kamienne podłoże, Alexander sprawnie obraca nas tak, by to on zamortyzował upadek. Wyplątuję się z jego ramion, by swobodnie wydostać się nad taflę skotłowanej wody. Wianek skutecznie powstrzymuje ciężkie od wody włosy przed niekontrolowanym opadnięciem na twarz. Nie zmienia to faktu, że nic nie pozostało na mnie suche. - Ty… nieznośne stworzenie! - patrzę na niego z oburzeniem, lecz zaczynam się przy tym śmiać w ledwo kontrolowany sposób. W odwecie macham krótko różdżką, rozpryskując wodę w jego kierunku. Skoro i tak już jesteśmy mokrzy…



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Rozlewisko [odnośnik]21.10.18 14:02
Trzymałem Josephine mocno, tak jakbym bał się, że leniwy wodny prąd mógłby wyrwać ją z moich ramion. Nie pozwoliłem jej uderzyć o kamieniste dno, samemu przyjmując na plecy te parę siniaków, których mogłem przecież pozbyć się jednym machnięciem różdżki. Nie oponowałem jednak, kiedy zaczęła wierzgać, wypuściłem ją na wolność, wykonawszy swój plan ze stuprocentowym przecież powodzeniem. Nie wiedziałem skąd brały się we mnie takie chwile, jak te małe złośliwe chochliki w oczach przejmowały kontrolę nad umysłem i doprowadzały do takich właśnie, o, sytuacji.
Wynurzyłem się spod wody, prychając lekko, zaraz jednak po raz kolejny dostając wodną salwę prosto w twarz. Włosy łapczywie przykleiły mi się do twarzy, wpadły w oczy, łaskotały w nos - dopiero kiedy były mokre i nie skręcone widać było, jakie tak naprawdę są długie. Odgarnąłem je jednak zgrabnie i posłałem pannie Fenwick mój szelmowski uśmieszek numer dwa, zanim nie odchyliłem się do tyłu i na powrót opadłem w morską toń. Unosiłem się leniwie na zmąconej tafli, uśmiechnięty niczym zadowolony z siebie niuchacz, któremu udało się zwinąć jakieś wyjątkowo błyszczące i drogocenne świecidełko.
- Znośne albo nie, ale przyznaj, nie jesteś w stanie beze mnie żyć - powiedziałem pewnym siebie tonem, wyciągając się jeszcze bardziej na wodzie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że te żartobliwe z zamiaru słowa mogły nabrać zupełnie innego wydźwięku. Bałem się otworzyć oczy, poruszyć jakkolwiek po uświadomieniu sobie tego, jak adekwatne były do naszej sytuacji. Wrośliśmy w siebie tak bardzo, że jedno bez drugiego naprawdę nie było sobie w stanie poradzić. Mógłbym się z tego cieszyć, jednak chłodny realizm nie opuszczał mnie nawet teraz. Fakt, że byliśmy z Josephine od siebie zależni w jakikolwiek sposób był równie zagrażający, co fascynujący. Poczułem przebiegający mnie dreszcz ekscytacji kiedy pomyślałem, że znajduje się tak blisko, że jeszcze przed chwilą trzymałem ją ciasno w swoich ramionach. Otworzyłem niespiesznie oczy, bojąc się spłoszyć ten ulotny moment, uczucie które mogło zaraz zniknąć i już nie powrócić. Jenak czy ta obawa, że to coś mogło zniknąć była uzasadniona? Przecież wiedziałem, że nie - wzbraniałem się tylko przed podjęciem jakiejkolwiek konkluzji, ruszenia ze stanu w którym aktualnie tkwiliśmy. A ona przecież tkwiła tam nadal, tak jak ją zostawiłem, ociekająca wodą, z burzą mokrych włosów powstrzymywaną kwietnym wiankiem. Tak pięknie i przerażająco bezbronna, czysta, taka właśnie wydawała się w tej chwili. Wiedziałem jednak, że pod warstwami materiału i żywego charakteru skrywa blizny - tak jak i ja, miała tajemnice których sama nie znała. Byliśmy tak bardzo złożeni, że napawało mnie to strachem - dlatego tylko w bezruchu leżałem na wodzie, patrząc się na nią i nie będąc w stanie się poruszyć.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rozlewisko - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Rozlewisko [odnośnik]26.10.18 4:38
Nagła kąpiel nastraja niepoprawnie dobrze - może właśnie taki jest urok tego festiwalu? Śmiech, nad którym nie potrafię zapanować, przerywa leśną ciszę. Woda działa orzeźwiająco - dawno nie czułam się tak szczęśliwa i wolna. Czuję się lekko na ciele i duszy - jak zabawka, którą skompletowano w całość dopasowując wyrwane części. W końcu kompletna, znajdująca się na właściwym miejscu, przy boku Alexandra. Beztroska usuwa wszelkie zmartwienia - nie myślę o problemach, o Zakonie, o trwającej wojnie, o żmudnym wysiłku wkładanym w kompletowanie odebranych wspomnień; liczy się to, że mogę być blisko niego - co z tego, że przemoczona do suchej nitki! - Nie chciałabym żyć bez ciebie - odpowiadam radośnie, aczkolwiek automatycznie i bezmyślnie... słowa ulatują zanim zdążę zastanowić się nad ich znaczeniem, wypowiedziane pewnym głosem, wcale nie szeptem, w żadnym wypadku nie mogę udać, że to tylko figle chochlików żyjących wśród drzew. Przypatruję się Alexandrowi unoszącemu się na tafli wody, a gdy ostatecznie spogląda na mnie spojrzeniem swych niebieskich oczu, marzę o tym by się skryć w morskiej toni. Cóż jednak da mi ucieczka? Jeśli się skryję, obrócę słowa w żart, będę trwać w tej matni uczuć bez końca. Już nie jestem rozbawiona, iskierki uśmiechu nie rozjaśniają mojego spojrzenia, zgaszone przez dławiący strach. Wstępuję na bardzo grząski grunt, te kilka dzielących nas kroków stawiam niepewnie niczym płochliwy kot gotowy do ucieczki w każdym momencie. Tak bardzo boję się jego reakcji na to co muszę uczynić… Ileż jednak mogę trwać w takim zawieszeniu, ostrożnie badając poszlaki pozyskiwane z otoczenia, łudząc się, że to co nas łączy to tylko przyjaźń? Staję tuż obok, zanurzona w wodzie aż po talię. - Mieli rację, jeśli chcesz mogę udawać, że jest inaczej… Powinnam to wiedzieć od samego początku… Trochę mi to zajęło, czyż nie? - muszę przerwać, nabrać odwagi, uspokoić rozkołatane serce, przez które ledwo co panuję rozedrganym, zachrypniętym nad głosem. Dotykam jego policzka samymi opuszkami palców mokrymi od słonej wody, kreślę na jego skórze niewielkie kółka, by dać sobie tych kilka niezbędnych sekund, w czasie których zbieram się na ostateczność. - Ty, Alexandrze, jesteś moim życiem i nie potrafiłabym istnieć bez ciebie - słowa padają wbrew wszystkiemu: niepewności, dławiącemu strachowi, a także wbrew tym przyziemnym sprawom - dzielącym nas różnicom społecznym. Być może właśnie rzucam się w bezdenną toń, niszczę coś bezpowrotnie, lecz równie destrukcyjne byłoby milczenie i tłumienie narastających uczuć, które przez ostatnie kilka dni kłębią się pod skórą niczym trujący wywar. Nie pozwalam mu się odezwać, jakkolwiek inaczej zareagować - nie muszę się mocno nachylać, by dosięgnąć jego ust. Przytrzymywane przez wianek włosy podlegają fizycznym siłom i łaskoczą go lekko po twarzy. Zatapiam się w miękkości jego ust, smakując pozostałości drobinek słonej wody. To ledwie muśnięcie, a zaraz potem drugie równie niewinne i lekkie, w żadnym wypadku nie przypominające scen z mugolskich filmów, które pokazywał mi Jamie. I nie chcę, by przypominało tych gwałtownych i namiętnych uniesień - tutaj nie ma nic wartego uwiecznienia na śmiesznej taśmie zwanej filmem... Jestem zbyt rozdarta - chcę zachować ten moment i absolutnie nie chcę go przerywać, a jednocześnie umieram z niepokoju nad konsekwencjami, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Odsuwam się odrobinę, a dzikie stado wątpliwości momentalnie rzuca się z pazurami na moją duszę. Policzki mam zarumienione z desperacji. Pragnę go i jednocześnie chcę uciec, a przede wszystkim chcę wiedzieć, której z tych rzeczy pragnę bardziej.



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Rozlewisko [odnośnik]28.12.18 0:50
Atmosfera wyraźnie się zmieniła. Bałem się tego, co odpowie Josephine. Obawiałem się serii wydarzeń, którą niczym domino wprawiłem w ruch tym jednym nie do końca świadomym wyznaniem. Na płonący stos Wendeliny, łatwiejsza była walka z dementorem niż przyznanie się do tego, co chciałem usłyszeć! Nie mogłem jednak oderwać od niej wzroku, chłonąc dany mi widok. Stała tam, cała przemoczona, a kwietny wianek połyskiwał w coraz bardziej blednących, ostatnich promieniach popołudniowego słońca. Objąłem spojrzeniem jej lico - twarz będącą mi najbardziej znajomą ze wszystkich, które dane było mi widzieć. Tę, która wydawała mi się być od zawsze obecna, która na zawsze miała już zostać. Patrzyłem na nią, kiedy z uśmiechem wypowiedziała te kilka słów. Jedno zdanie, które sprawiło, że otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia, a moje serce jakby na moment stanęło - ale tylko po to, by zaraz zerwać się do szaleńczego biegu. Nie spodziewałem się tego wyznania, gotów dalej brnąć w naszą subtelną grę w podchody - grę, która przecież miała zapewnić nam pozorny spokój i poczucie kontroli nad sytuacją. Nasze oczy w końcu się spotkały, a powietrze nabrzmiało ciszą. Zniknął dla mnie szeptany szelest drzew, odległy szum morza, ptasi trel. Była tylko niezapełniona słowami pusta przestrzeń między nami, niczym w bańce oddzielającej nas od reszty świata otoczona chłodem słonej wody i ciepłem sierpniowego powietrza. Tafla zadrżała, kiedy krok po kroku wydająca się przepaścią odległość malała. Ja zaś czułem się niczym liść, powolny każdej fali, zbyt zauroczony magią chwili by odważyć się zrobić jakikolwiek, najmniejszy choćby ruch. Jej dotyk był jak celnie wymierzone w najsłabszy punkt Commotio; opadłem w zakręcone szlaki nakreślone na policzku mokrymi opuszkami palców niczym pojedynczy płatek śniegu w zamieć.
- Obojgu nam to zajęło nazbyt długo - powiedziałem, kiedy na moment przerwała. Miałem przy tym wrażenie, jakby mój głos był zbyt spokojny względem tego, co działo się w mojej głowie. Nie byłem w stanie pojąć jak od jednego nastroju, niewinnych wyścigów wpadliśmy w rywalizację o wiele gorszą, o wiele bardziej niebezpieczną: serca z rozumem. Słyszałem targającą nią obawę, lecz w jej oczach wiedziałem, że nie waha się wypowiedzeniem tych słów z powodu niepewności tyczącej się jej uczuć. Widziałem w niej te same lęki, które zalęgły się i we mnie. Nasz świat nieuchronnie zmierzał ku wojnie, a ja przysięgałem przedłożyć ideę i walkę nad wszystko inne - czy w takich okolicznościach było jeszcze miejsce na miłość, tę szczerą i po grób? Otworzyłem usta, żeby się odezwać, jednak głos uwiązł mi w gardle kiedy wyznaniem wyrwała ciszy władanie nad naszym losem. Byłem pozbawiony wszelkich słów, nie mogąc pojąć czym zasłużyłem sobie na to szczęście skradzione wręcz od samego fatum; słowa były zresztą zbędne. Patrzyłem oniemiały jak zbliża się do mnie, tak samo cichy smakowałem jej ust, które bezwiednie odnalazły drogę do moich. Zamknąłem oczy chłonąc wszystko to, co docierało do mnie innymi zmysłami: delikatny zapach truskawki i mięty wyzierający spod słonej woni morza, muśnięcia przemoczonych kosmyków włosów na moich policzkach, aż wreszcie smak jej ust, ten o którym myślałem już nie raz w przeciągu całego ostatniego miesiąca. Zbyt długo traciliśmy cenny czas.
Dwa pocałunki, delikatne i niewinne - dwie obietnice, które mi złożyła. Kiedy zniknęła otworzyłem oczy, ogarnięty nagłym spokojem. Spojrzałem na nią, po czym w końcu opuściłem nogi, szukając pod wodą oparcia dla stóp. Wstałem z pluskiem i oburzeniem zderzających się ze słoną taflą kropli, bezbłędnie odnajdując jej oczy. Wystarczyło wyciągnąć ręce i zamknąć ją pośród nich, przyciągnąć do piersi i nie wypuszczać. Złożyłem policzek na czubku jej głowy, nie zważając na łaskoczące mnie w nos źdźbła traw i płatki kwietnych splotów wianka.
- Nie chcę żyć bez ciebie - zgłoski układały się same, jakby tylko czekały na ten moment odkąd sięgałem pamięcią. Niespełna dwa miesiące - tyle wystarczyło, żebym pojął. Trzymałem ją blisko, nie zamierzając puścić. Chłonąłem ciepło, nieodzowny znak tego, że żyła, że nic jej nie dolegało, że mnie nie zostawiała. Prawdziwie kochać z wzajemnością najlepszego przyjaciela - czy nie było to największym darem, jaki mógł zesłać los? Kochałem ją, na całą magię świata. Kochałem i bałem się wypowiedzieć to na głos, jakby te dwa słowa miały sprowadzić na nas wszystkie nieszczęścia Pandory, powiadomić wszystkich o tym, jaka była nasza największa słabość. Uniosłem głowę i złapałem palcami delikatną linię jej podbródka, unosząc go trochę wyżej, tak aby móc wejrzeć w jej oczy. Z uśmiechem, który mówił, że wszystko będzie dobrze. Chciałem obiecać jej, że jej nigdy nie opuszczę, że nic nas nie rozdzieli, że nie zazna przeze mnie krzywdy. Nie chciałem jednak zapewniać o czymś, na co żadnego wpływu nie posiadałem. - Nie przejmuj się niczym. Wszystko inne nie ma teraz najmniejszego znaczenia - powiedziałem, przesuwając kciukiem po jej ustach, zaczerwienionych tętniącymi w niej emocjami. Przyłożyłem swojej czoło do jej czoła, zamykając oczy i głęboko wdychając jej zapach.
Po czym niespiesznie, ostrożnie jak gdybym próbował schwycić motyla, skradłem jej jeszcze jeden pocałunek.

| zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rozlewisko - Page 5 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Rozlewisko [odnośnik]04.03.20 21:27
| 26.04

Wiosenne powietrze było przyjemnie ciepłe i rześkie. Anomalie dawno już odeszły w niepamięć i trzeba się było mocno przyglądać, by dostrzec pozostałości niestabilnej magii i pogody, bo natura najwyraźniej wzięła sobie za punkt honoru, by szybko nadrobić ubiegły rok. Lecąc na miotle widziała pod sobą zieleń, a nieco dalej majaczyła linia wybrzeża Dorset, nad którym akurat przelatywała. To musiały być tereny Festiwalu Lata, na którym w dotychczasowych latach bywała właściwie co roku, i które wywoływały w niej pozytywne skojarzenia.
Za kilka dni miał minąć rok od wybuchu anomalii, ale Jamie miała nadzieję, że w tym roku pierwszy dzień maja nie powita ich już żadną przykrą niespodzianką. Wystarczająco dużo złego działo się i bez anomalii, ich koniec wcale nie zakończył problemów, z jakimi mierzył się cały ich kraj, i to nie tylko ten magiczny, bo mugole również byli narażeni na rozmaite nieszczęścia. Może nawet bardziej, bo nie mogli się bronić przed siłami, których nie znali.
Wracała akurat z treningu przed zbliżającym się meczem ze Srokami. Rozgrywki nie zostały zawieszone, więc mimo bardzo mieszanych uczuć odnośnie tego, że ligę quidditcha finansowało ministerstwo, nie odeszła z drużyny i nadal trenowała. Było popołudnie, ale że dni były coraz dłuższe, nadal było jasno, nawet jeśli słońce było już po zachodniej stronie nieba i za najwyżej godzinę zniknie za horyzontem. Mimo że od rana oddawała się intensywnemu wysiłkowi fizycznemu, nadal miała w sobie dość energii, by zamiast teleportacji wybrać lot ze stadionu Harpii do rodzinnej Doliny Godryka. Nie spieszyło jej się, więc nawet nieco nadłożyła drogi, zahaczając o Dorset. Przez te wszystkie miesiące anomalii oraz późniejszą mroźną zimę czekała na tego typu błogie loty, podczas których nie musiała obawiać się piorunów, przemoczenia do ostatniej suchej nitki ani przymarznięcia do trzonka miotły. Tęskniła za niczym niezmąconą przyjemnością płynącą z latania.
Pod wpływem chwilowego impulsu obniżyła wysokość, postanawiając wylądować. Okolica wydawała się cicha i spokojna, nie tętniła życiem jak co roku w pierwszy tydzień sierpnia. Lądując blisko miejsca, gdzie rzeka uchodziła do morza, rozlewając się na sporej połaci terenu, mogła niemal zapomnieć o tym, że w kraju toczyła się wojna. To miejsce było tak przepełnione spokojem, że aż miała ochotę trochę tu zostać i przejść się na łonie natury. Nie na miotle, a pieszo, rozkoszując się świeżym, czystszym powietrzem i widokiem zieleni, a także bliskością morza. Dawno nie była w podobnym miejscu.
Zdjęła buty i skarpety, po czym podwinęła spodnie tak, by odsłonić blade, ale wysportowane łydki i kolana. Oparła miotłę o najbliższe drzewo i rzuciła obok niej wierzchnią szatę, którą zdjęła, zostając w swetrze i podwiniętych spodniach. Weszła do wody, z ulgą mocząc stopy zmęczone po całym dniu uwięzienia w butach do quidditcha. Mogła przejść się wodą, zamierzając kierować się od rozlewiska w stronę plaży, choć pozostawała w miejscu częściowo ocienionym przez drzewa. Woda sięgała jej może do połowy łydek, może nieco wyżej. Była zimna, ale nie tak, by odstraszyć Jamie zahartowaną lataniem w trudnych warunkach pogodowych. Przez moment nawiedziła ją nawet chęć, by zrzucić resztę ubrań i zanurzyć się w wodzie całej, ulżyć zmęczonym mięśniom tak, jak w dawnych latach przez ciepłe miesiące robiła nie raz; lubiła pływać w jeziorze leżącym przy Dolinie Godryka. Sięgnęła do dolnego brzegu swetra, podwijając go i mając zamiar zdjąć go przez głowę i odrzucić na brzeg, obok miotły i szaty. Naelektryzowany materiał sprawił, że część jej krótkich kosmyków stanęła dęba, jednocześnie poczuła gęsią skórkę na odsłoniętym brzuchu i plecach; klatka piersiowa pozostawała zakryta bandażem, którym często owijała piersi. Zanim zdjęła i spodnie, nagle usłyszała jakiś szelest, coś jakby zbliżające się kroki. Gdyby nie ponadprzeciętna spostrzegawczość i wyczulone zmysły, pewnie nie zwróciłaby na to uwagi. Choć spokojna, piękna sceneria uśpiła jej czujność, w głębi duszy wcale nie zapominała, w jakich czasach żyła.
Natychmiast zrezygnowała z planów rozbierania się i zanurzania w wodzie. Zdała sobie też sprawę, że jej różdżka została na brzegu, w kieszeni szaty – i dzieliło ją od niej kilka metrów. Szybko wciągnęła sweter z powrotem przez głowę, choć nie zdążyła jeszcze nałożyć go całkowicie i skoczyła w stronę brzegu, czując większe zimno, gdy już przyzwyczajone do temperatury wody nogi zetknęły się z powietrzem, ale w razie konieczności wolała móc sięgnąć po różdżkę. Równie dobrze mógł się do niej zbliżać jakiś mugol, albo nawet zwierzę, ale w obecnych czasach lepiej było się nie rozstawać z różdżką i wolała ją mieć pod ręką, gdyby musiała się bronić. Ale wolałaby, żeby to nie było konieczne, żeby ten kto nadchodził nie miał wrogich zamiarów.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Rozlewisko [odnośnik]28.03.20 18:22
Próbował choć trochę odreagować. Potrzebował odnalezienia choć odrobiny spokoju. Sytuacja w kraju robiła się wyjątkowo zła. Sprawy w prywatnym życiu się komplikowały i to niespodziewanie. A on nie potrafił nad tym zapanować. Niedługo miał przecież odbyć się ślub. Ślub, którego rok temu w ogóle nie oczekiwał, ale na którym obecnie bardzo mu zależało. Doskonale pamiętał kiedy panna Weasley pojawiła się w dworku, a on pod wpływem chwili odważył się poprosić ją o rękę. Ku jego zdziwieniu, przystała na to, a on otrzymał nawet zgodę nestora. Pozostawało jednak pytanie czy czasem nie spóźnili się z uroczystością. Czy wyprawianie zabawy w tej sytuacji było w ogóle bezpieczne? Sam nie wiedział. Martwił się, choć starał się, żeby troska go nie przytoczyła. To miał być przecież szczęśliwy czas. Nie wyobrażał sobie jednak, że jego ślub będzie odbywać się w czasie, gdy wszyscy mają go za mordercę, a on sam jest otwartym przeciwnikiem Ministerstwa. Nie spodziewał się także komplikacji w postaci tego, co stało się w Lunaparku, a czego mocno się wstydził. Jak miał spojrzeć Rii w oczy po tym wszystkim? W jego życiu ciągle pojawiały się jakieś komplikacje.
Dorset nie było tak daleko od Kornwalii, a poza tym było teoretycznie bezpiecznym terytorium. Prewettowie od dawna byli życzliwymi i dobrymi przyjaciółmi Macmillanów. Akurat wracał przez ich hrabstwo, załatwiając wcześniej drobne interesy związane z alkoholami. Uznał więc, że po drodze miał prawo na chwilę odpocząć. Piękno tutejszej przyrody sprawiało, że nie mógł odpuścić sobie drobnego spaceru. Szczególnie, że rozlewisko (po trochu) przypominało mu o rodzinnym bagnie. Stąpał uważnie po terenie starając się dotrzeć jak najbliżej morza. Zapach morskiej bryzy wdzierał się mu do nosa. Szczególnie, że miał wrażenie, że ponownie miał doświadczyć krótkiego napadu paniki. Przedzierał się przez las, ciesząc się z tego, że doświadczenie rodzinnego hrabstwa nauczyło go z korzystania odpowiedniego obuwia. Oddychał głęboko, ale widok sylwetki w oddali, sprawił że zamiast się uspokoić, jego napad paniki się pogłębił.
Wyciągnął różdżkę, którą skierował w stronę postaci. Był ostrożny i próbował się skradać, choć nie wychodziło mu to najlepiej. Krok po kroku zbliżał się do miejsca, w którym stała postać.
Stój – rozkazał, gdy czarownica skoczyła w stronę wody. W ułamku sekundy dostrzegł jednak, że miał do czynienia z panną McKinnon, którą zdołał poznać podczas przywracania Gabriela do życia oraz w trakcie spotkania. – Proszę mi wybaczyć – odpowiedział dopiero po chwili, chowając różdżkę. – Nie spodziewałem się zobaczyć… – nie dokończył, bo wiadomym było jak powinno brzmieć dokończenie zdania. Westchnął głęboko i przetarł twarz dłonią. Sięgnął po swoją piersiówkę, próbując się uspokoić. – Przynajmniej nie tutaj.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Rozlewisko [odnośnik]28.03.20 20:52
W tej cichej, spokojnej scenerii kojarzącej się z corocznym Festiwalem Lata mogła prawie zapomnieć o wojnie. Wydawało się to wręcz idealne miejsce na postój i relaks, zwłaszcza że dawno tu nie była, mimo że ziemie te leżały stosunkowo blisko Somerset, gdzie w Dolinie Godryka mieszkała. Ostatni raz była w Weymouth w sierpniu ubiegłego roku, podczas Festiwalu, a potem już nie było okazji, z różnych względów.
Cudownie było zrzucić z siebie buty do quidditcha i zanurzyć nogi w zimnej wodzie. Początkowo przeszedł ją dreszcz, ale po chwili, gdy przyzwyczaiła się do różnicy temperatur, zaczęło się robić przyjemnie. O tak, tego potrzebowała. I szybko też naszła ją ochota, by wykąpać się w tej chłodnej wodzie w całości, była na tyle zahartowana i wytrzymała, że nie odstraszała jej wizja tego, że woda nie była tak ciepła jak w lipcu.
Zaczęła się pozbywać ubrań, już wyobrażając sobie pływanie w tym odludnym zakątku wolnym od żywych dusz, ale na szczęście nie zdążyła się rozebrać do naga, gdyż zaalarmowały ją odgłosy świadczące o tym, że coś się zbliżało, zwierzę lub człowiek. Jednak nie była sama, jak myślała jeszcze chwilę temu, nawet to miejsce zostało naruszone czyjąś obecnością. Skoczyła w stronę brzegu, by porwać rzucony na trawę sweter i wciągnąć go przez głowę, a także dobyć różdżki. Jedną ręką pociągnęła materiał odzienia w dół, a drugą wyciągnęła różdżkę z kieszeni leżącej na ziemi szaty, której pozbyła się jeszcze wcześniej. Słysząc jednak czyjś głos, jej dłoń zamarła. Zacisnęła palce na drewienku, ale nie wyprostowała się z różdżką w dłoni i przez parę krótkich sekund tak stała zgarbiona, z potarganymi włosami, w nierównomiernie obciągniętym swetrze, a także boso i ze spodniami podwiniętymi nad kolana. Gdyby to był wróg, mógłby wykorzystać tę krótką chwilę zawahania, jednak Jamie niemal natychmiast podniosła głowę, a jasnozielone oczy zatrzymały się na męskiej twarzy. Nie musiała jednak ani atakować, ani się bronić, mężczyzna był jej znajomy.
- Anthony? – zapytała. Poprawiła sweter, a choć różdżkę podniosła, nie musiała nią celować w czarodzieja, a jedynie luźno trzymała ją w dłoni, zaraz potem, po narzuceniu na siebie i szaty, chowając ją do kieszeni. – Ja też się nie spodziewałam, myślałam, że mieszkacie w Kornwalii. Ta okolica wydawała się tak cicha i pusta, a lecąc na miotle z góry nie było nikogo widać – dodała. Oparta o drzewo nadal leżała jej miotła. – Dobrze, że pojawiłeś się teraz, a nie pięć minut później – rzuciła jeszcze tonem, który miał być żartobliwy, choć pewnie nie byłoby jej aż tak do śmiechu, gdyby tak pluskała się nago i on akurat by się tu zjawił. – Skoro tak, to nic się nie stało. Wszystko w porządku? – spytała jeszcze, widząc jak sięgnął po piersiówkę. Choć jeszcze niedawno byli sobie zupełnie obcy, przeżyte miesiąc temu wydarzenia nie mogły pozostać bez echa. Oboje wybrali się do Zakazanego Lasu, by zdobyć włos jednorożca, a wcześniej musieli współpracować z centaurem i poznać przyczynę ministerialnej obecności w lesie. Razem narażali życie, by ocalić Gabriela, i razem doświadczyli niezwykłych zdarzeń, jak spotkanie jednorożca czy bycie świadkami procesu przywracania zmarłego do żywych. Takie rzeczy łączyły ludzi, nieważne kim byli wcześniej. Teraz oboje byli w Zakonie Feniksa i pozostawało jej się cieszyć, że napotkała tutaj sojusznika, nie wroga. W dodatku ten konkretny sojusznik miał wkrótce zostać mężem jej dobrej koleżanki z drużyny.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Rozlewisko [odnośnik]28.04.20 13:30
Czuł się niekomfortowo w zaistniałej sytuacji. Widok częściowo obnażonej kobiety sprawiał, że z całą pewnością nie czuł się pewnie. Tym bardziej, że dotychczas miał na sumieniu dwa grzechy związane z płcią piękną, a czekał na niego ślub. I to niedługo. Nie wiedział też czego się spodziewać. Wroga? Czyżby czaili się na Prewettów? Jeżeli tak, to powinien zareagować, jak najszybciej. I przysiągłby, że jeszcze chwila i rzuciłby zaklęcie rozbrajające, szczególnie że czarownica chwyciła po swoją różdżkę… ale jednak rozpoznał jej twarz.
Jamie? – zapytał w tym samym momencie, co ona. Naprawdę nie spodziewał się jej tutaj zobaczyć. Nie znał jej dobrze, na nieszczęście, a i nie pamiętał co mówiła o niej panna Weasley.
Uśmiechnął się głupkowato, kiedy wspomniała o Kornwalii. Co powinien jej odpowiedzieć?
Na całe szczęście nie mamy tylko wrogów – zaśmiał się, dość gorzko. Nieśmieszny żart… bo Macmillanowie naprawdę nie mieli wielu przyjaciół.
Widok wciąż (odrobinę) obnażonej kobiety sprawiała, że czuł się nieswojo. Wolał też nie wiedzieć co mógłby zobaczyć pięć minut wcześniej… a przecież szybko dodał dwa do dwóch. Dlaczego zawsze pakował się w tak dziwne sytuacje? Dlaczego to zawsze jemu coś takiego się zdarzało? Ria by go zabiła, gdyby tylko dowiedziała się o jego nietypowych przygodach (których wcale nie wywoływał!!) Może nie zabiła, ale z całą pewnością nie byłoby jej to obojętne.
Czy było z nim wszystko w porządku? Oprócz nadszarpanych przez ostatnie pół roku nerwów – tak. Nie narzekał na nic. Chyba. Nie potrafił stwierdzić, bo wymagałoby to przeanalizowania swojej sytuacji raz jeszcze. Najważniejsze było to, że paranoiczne napady go już nie dręczyły… ale wciąż był niespokojny i wciąż doszukiwał się zagrożenia w niemal wszystkim i w niemal każdej osobie, którą napotykał. Był bardzo ostrożny. I jak mu się zdawało, miał do tego powód – przecież większość szlachty chciała go zamordować lub przynajmniej zrobić mu publiczny lincz za to, co zrobił w październiku. Czasem zwyczajnie wychodził z założenia, że najpierw należało rzucać zaklęciami, a dopiero potem zadawać jakiekolwiek pytania.
Tak, wszystko w porządku – zapewnił ją. – Wybacz, raz jeszcze – powtórzył swoje przeprosiny. – Odwrócę się, żebyś… – znowu urwał, drapiąc się po głowie z nieśmiałości. Miał nadzieję, że potrafiła zrozumieć o co mu chodziło. Odwrócił się zgodnie z obietnicą, żeby czarownica mogła się doprowadzić do porządku.
Właściwie czy Harpie w ogóle grały obecnie w lidze? Czy może podobnie jak Zjednoczeni postanowiły się zbuntować?
Gracie w lidze? Harpie, znaczy się – zapytał, ale wciąż się nie odwracał. Czekał na jej sygnał. A i próbował zwyczajnie podpytać o to, co działo się wśród drużyny czarownicy.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Rozlewisko [odnośnik]29.04.20 12:16
Na szczęście nie zobaczył niczego, choć niewiele brakowało. Gdyby nadszedł kilka minut później, mógłby już co nieco podejrzeć, a tak tuż przed ślubem nie byłoby to dla niego wskazane. Tym bardziej, że miał zostać mężem jej dobrej koleżanki z drużyny. Jego pojawienie się zaskoczyło ją, bo żadnego towarzystwa się nie spodziewała, miejsce wydawało się tak ciche i odosobnione, a i w obecnych czasach pewnie mniej czarodziejów miało odwagę na samotne wałęsanie się.
Niemniej jednak wciągnęła na siebie sweter, ale wciąż pozostawała boso, ze stopami i łydkami mokrymi od wody, w której stała nim usłyszała że ktoś nadchodzi. Zaczynało jej się robić zimno w mokrą, odsłoniętą skórę, ale jeszcze chwilowo się tym nie przejmowała. Nie należała też do tych wstydliwych, zahukanych panienek które mdlały na samą myśl, że jakiś mężczyzna mógł dostrzec kawałek ich jasnej skóry. Dlatego zachowywała się normalnie, choć trochę zakłopotania było, bo zaskoczył ją tym pojawieniem się.
- Całe szczęście – potwierdziła z uśmiechem. Jako osoba bardzo kiepsko zorientowana w historii magii nie wiedziała o relacjach Macmillanów i Prewettów, więc spojrzała na jego słowa w nieco szerszym kontekście. Nie mogli zapominać, że choć tak źle się działo, nie każdy napotykany czarodziej był wrogi. Oni, jako Zakonnicy, stali po tej samej stronie bez względu na społeczne różnice. One nie były dla Jamie zbyt istotne. Nie znała Anthony’ego prawie wcale, ale nie zapominała tamtego dnia w Zakazanym Lesie. Wspólne niebezpieczeństwo zbliżało ludzi, sprawiało że przestawali być zupełnie obcymi jednostkami, bo tamtego dnia musieli sobie zaufać. Działać razem w wyższym celu, który wspólnymi siłami udało się osiągnąć. Gabriel został uratowany, choć nikomu spoza tamtego grona nie mogła opowiedzieć o tamtym dniu.
- W porządku, zostały mi już i tak tylko buty – zaśmiała się, widząc jak się zawstydził. – Choć przyznaję, że dobrze się spaceruje boso w czystej, chłodnej wodzie po tylu godzinach tkwienia w butach do quidditcha.
Ale opuściła nogawki spodni, wciągnęła skarpety i w końcu buty. A Anthony zadał jej pytanie.
- Na ten moment? Tak. Ale żadna z nas nie wie, co przyniesie przyszłość. Niedługo gramy ze Srokami i póki co to na tym się skupiamy, nie wybiegając jeszcze dalej niż najbliższy mecz. – Sytuacja zmieniała się w końcu tak szybko, rzeczywistość była niestabilna i i tak kpiła z wszelkich planów. Tak chciały w tym roku walczyć o mistrzostwo, ale w obliczu wydarzeń w Londynie i wojny to straciło na znaczeniu. W każdym razie na pewno dla Jamie, która stwierdziła, że świat się nie zawali od przegranego meczu i braku pucharu na półce kapitan drużyny, tym bardziej że duża część ich kibiców i tak nie mogła cieszyć się ich sukcesami wraz z nimi, bo bali się o własne życie i często ukrywali się, więc widownię meczy będą pewnie stanowić głównie ci, którzy nie bali się obecnych wydarzeń. Odkąd umarł jej ojciec i odkąd ona sama dołączyła do Zakonu, jej priorytety zaczęły ulegać zmianom. Już nie quidditch stał na pierwszym miejscu, jak jeszcze rok temu. Wszystko się zmieniało – na świecie i u niej. Rozważała nawet zawieszenie kariery lub przynajmniej przejście do rezerwy, co kiedyś byłoby absolutnie nie do pomyślenia, bo zamierzała grać póki sami jej nie wykopią, gdy będzie za stara na tę zabawę.
- Kiedy twój ślub z Rią? – spytała po chwili. Przyjrzała mu się kątem oka, ciekawa jego relacji z rudowłosą Harpią. Miała nadzieję, że Ria będzie z nim szczęśliwa. Ona sama nie chciała mieć męża ani dzieci, bo nie chciała wpasowywać się w patriarchalny system, ale rozumiała, że Ria mogła pragnąć własnej rodziny i zamierzała ją wspierać w jej wyborach, nawet jeśli będzie jej bardzo brakować wspólnej gry. Ale niestety nie mogła wykluczyć myśli, że jej samej też może w drużynie zabraknąć, jeśli pojawią się rzeczy ważniejsze. Bo Zakon i dobro ogółu i świata było ważniejsze niż jej egoistyczne pragnienia samorealizacji. Ojciec dobrze ją wychował, wpoił odpowiednią moralność i wzorce.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Rozlewisko [odnośnik]27.05.20 19:49
Na całe szczęście naprawdę nie zobaczył niczego szczególnego. Miał już zbyt wiele małych grzechów na swoim koncie, żeby nieświadomie ponownie dopuścić się kolejnego.Nie zdołał jeszcze rozliczyć się z poprzednich. Strach pomyśleć, co pomyślałaby Ria gdyby tylko dowiedziała się o Kupidynku. Obawiał się, że nie byłoby to nic przyjemnego, nawet jeżeli nie spotykał się z tymi czarownicami z własnej woli. Nawet teraz czuł się odrobinę zawstydzony.
Czuł się też nieprzyjemnie z tego względu, że jeszcze przed chwilą gotów był posłać w stronę Zakonniczki jakikolwiek zaklęcie pacyfikujące. Dobrzej jednak, że rozum okazał się być szybszy. Być może nie powinien dostrzegać wszędzie zagrożenia. Miał jednak powody do tego, żeby reagować trochę nerwowo. Po Stonehenge omal nie zwariował. Próbowano też wszcząć wobec niego postępowanie, które (na szczęście) się nie udało. Innymi słowami - obecnie był osobą, którą niewiele osób lubiło. Teraz kiedy Malfoy miał władzę – kto wie, może niedługo miał się stać jedną z poszukiwanych osób, które czarnoksiężnicy chcieliby zabić. A może i już był tego typu osobą.
Uśmiechnął się na jej słowa i dopiero po chwili ponownie się do niej odwrócił. Tym razem był pewny, że niczego jej nie brakowało, tj. z ubrania i że jego spojrzenie nie spowodowałoby jakiegokolwiek oburzenia. Zaśmiał się głośno na wspomnienie butów do Quidditcha. Ile by on dał, żeby cofnąć się w czasie i jednak dalej działać jako ścigający, a właściwie, żeby wrócić właśnie do tych butów.
Treningi potrafią być męczące, ale czasem warto – rozmyślił na głos, być może trochę z żalem w głosie, że sam nie był graczem. (Właściwie z żalem do swojego alkoholizmu.) Kiwnął głową na dane przez nie informacje dotyczące działalności Harpii. Może i lepiej, że nie myślały o tym, co może się wydarzyć. A i oby Ministerstwo nie próbowało niczego z Quidditchem. – No tak – skwitował.
Lepiej było skupić się na sporcie niż na tej przeklętej polityce. Zwyczajnie. Może gdyby każdy skupiał się na meczach, to nie dochodziłoby do tak absurdalnych i tragicznych sytuacji jak obecna w Ministerstwie Magii. Rodzina zawsze mu powtarzała, że Ministerstwo dawno powinno przestać istnieć lub powinien się pojawić tam ktoś normalny, jak na przykład lord Longbottom.
Dziesiątego maja – odpowiedział jej na pytanie o ślub. – Mam nadzieję, że dostałaś zaproszenie. Było ich sporo do wysłania. Mam nadzieję, że żadna się nie zagubiła – zaczął rozmyślać na głos, bo właśnie zaczął się gubić we własnych rozmyślaniach nad tym czy aby przypadkiem kogoś nie ominął. – Zaprosiliśmy i zawodników innych drużyn. Choć pytanie ilu z nich będzie chciało się pojawić.
Bo kto przecież chciałby się pojawić na ślubie zamachowca, szczególnie w takich a nie innych czasach?


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 5 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan

Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next

Rozlewisko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach