Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Dorset
Polana w głębi lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Polana w głębi lasu
Nie słychać stąd dźwięków morza, zdaje się, że polana odcięta jest od reszty świata - a szkoda, bo urzeka malowniczością. Jednak kto wie, może na jednym z powalonych drzew, wśród kwitnących przez większość roku białych kwiatów miało miejsce niejedno romantyczne spotkanie? W różnych częściach polany można znaleźć kwitnąco dziko róże oraz czarne jagody, bokiem płynie jedna z odnóg rozlewiska, niegłęboka rzeczka, lecz pomiędzy jej brzegami - może tylko na potrzeby festiwalu? - ktoś stworzył niewielki, drewniany mostek. Próbując przejścia w inną część polany, należy uważać na przeszkody w postaci kamieni, korzeni, powalonych konarów, zapadnięć terenu, jeśli nie chce się skończyć przechadzki z najróżniejszymi otarciami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 16.12.24 1:44, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Cztery dorodne kanie wylądowały w koszyku mężczyzny, który przesuwał się powoli po leśne ściółce. Na razie towarzyszka grzybobrania miała więcej szczęścia niż on, ale się nie zniechęcał tylko szukał dalej. Nazwisko Wroński nic mu nie mówiło, choć chyba obiło się mu o uszy. Wobec tego uśmiechnął się do kobiety rozgarniając kolejne liście paproci, ale nic nie znalazł. Zachwyt nad jego profesją wydawał mu się aż nazbyt entuzjastyczny w wykonaniu kobiety, ale i tak się uśmiechnął do niej i pospieszył z odpowiedzią.
-Zajmuję się roślinami egzotycznymi – odpowiedział. – Głównie z lasów tropikalnych. A pani czym się zajmuje?
Zagadnął skoro już zdradzali sobie co nieco o sobie. Kobieta wspomniała coś o swojej dziedzinie oraz że zna się na roślinach. Możliwe, że była wytwórcą eliksirów albo pracowała dla jakiegoś sklepu, który dostarczał wszelkiej maści wywary i mikstury. Zostawił Gorzknika w spokoju i skierował się w inną stronę licząc, że tam znajdzie jakieś grzyby, ale jednak pecha znów go nie opuszczał. Przyzwyczaił się, ze był stałym jego towarzyszem i regularnie krzyżował plany Herberta, byłby jednak wdzięczny gdyby raz na jakiś czas wziął sobie wole od uprzykrzania życia Greyowi. Okazało się, że jednak nie miał to być ten dzień.
-Na pewno Pani znalazła odpowiednie miejsce – wskazał na jej koszyk, który znów się napełniał.- Ja jak przystało na botanika znajduję ciekawe okazy, które nie nadają się do jedzenia.
Tym razem miał przed sobą muchomora o krwiście czerwonym kapeluszu z białymi kropkami. Okaz ten wyrósł duży i wspaniały, ale musiał pozostać w ziemi by kusić swoim wyglądem.
-Być może jednak tutaj będę miał więcej szczęścia – oznajmił nie zrażony tym, że nie znajduje na każdym kroku grzybów. Na grzybobraniu potrafił spędzać do pięciu godzin, gdyż nie raz tyle czasu zajmowało zapełnienie całego koszyka. Mieli jednak dość dużo szczęścia, gdyż nie widział na horyzoncie innych grzybiarzy. Istniała też szansa, że znaleźli oni miejsca gdzie grzyby rosły całymi skupiskami i nie musieli iść w ich kierunku by znaleźć ich więcej.
|rzucam na to czy znajdę jednak te grzyby, st.60, spostrzegawczość I, zielarstwo III
-Zajmuję się roślinami egzotycznymi – odpowiedział. – Głównie z lasów tropikalnych. A pani czym się zajmuje?
Zagadnął skoro już zdradzali sobie co nieco o sobie. Kobieta wspomniała coś o swojej dziedzinie oraz że zna się na roślinach. Możliwe, że była wytwórcą eliksirów albo pracowała dla jakiegoś sklepu, który dostarczał wszelkiej maści wywary i mikstury. Zostawił Gorzknika w spokoju i skierował się w inną stronę licząc, że tam znajdzie jakieś grzyby, ale jednak pecha znów go nie opuszczał. Przyzwyczaił się, ze był stałym jego towarzyszem i regularnie krzyżował plany Herberta, byłby jednak wdzięczny gdyby raz na jakiś czas wziął sobie wole od uprzykrzania życia Greyowi. Okazało się, że jednak nie miał to być ten dzień.
-Na pewno Pani znalazła odpowiednie miejsce – wskazał na jej koszyk, który znów się napełniał.- Ja jak przystało na botanika znajduję ciekawe okazy, które nie nadają się do jedzenia.
Tym razem miał przed sobą muchomora o krwiście czerwonym kapeluszu z białymi kropkami. Okaz ten wyrósł duży i wspaniały, ale musiał pozostać w ziemi by kusić swoim wyglądem.
-Być może jednak tutaj będę miał więcej szczęścia – oznajmił nie zrażony tym, że nie znajduje na każdym kroku grzybów. Na grzybobraniu potrafił spędzać do pięciu godzin, gdyż nie raz tyle czasu zajmowało zapełnienie całego koszyka. Mieli jednak dość dużo szczęścia, gdyż nie widział na horyzoncie innych grzybiarzy. Istniała też szansa, że znaleźli oni miejsca gdzie grzyby rosły całymi skupiskami i nie musieli iść w ich kierunku by znaleźć ich więcej.
|rzucam na to czy znajdę jednak te grzyby, st.60, spostrzegawczość I, zielarstwo III
A bad idea?There is no such thing as a bad idea. Only poorly executed awesome ones
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Zaciekawienie błysnęło w szaroniebieskim spojrzeniu, gdy mężczyzna wyznał czym przyszło mu się zajmować. Egzotyczne rośliny brzmiały jak coś z innego świata. Coś, co można było spotkać jedynie dzięki niezwykle dalekim podróżom… A te, choć nie raz gościły w myślach eterycznej alchemiczki, prawdopodobnie nigdy miały się nie ziścić.
- Och, to brzmi niezwykle fascynująco. Zapewne musiał pan dużo podróżować, czyż nie? - Spytała z zainteresowaniem w szaroniebieskim spojrzeniu. Korciło, by wypowiedzieć więcej pytań, zapytać o miejsca które zwiedził bądź najrzadsze rośliny, jakie udało mu się znaleźć, pani Wroński nie chciała jednak wyjść na niegrzeczną bądź nachalną, zwłaszcza w momencie, gdy ślubna obrączka zdobiła jej dłoń, nawet jeśli była skryta pod materią ciemnej rękawiczki. - Och, jestem alchemikiem. Dokładniej prowadzę badania oraz prace naukowe z dziedziny alchemii. Znajomość najróżniejszych roślin bywa niezwykle przydatna, gdy opracowuję nowe receptury, a niektóre wyniki… Och, bywają fascynujące. - Odpowiedziała z ekscytacją w głosie, wyraźnie ożywiona tematem, na który zeszła ich rozmowa. Alchemia była jej największą pasją, sposobem na życie oraz głównym zainteresowaniem, nic więc dziwnego, że eteryczna alchemiczka z przyjemnością przechodziła na znane jej tematy, jednocześnie pewna, że niektóre z jej teorii z pewnością mogłyby zainteresować pasjonującego się botaniką mężczyznę… Przynajmniej w teorii.
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc męskie słowa, dotyczące odpowiedniego miejsca.
- Och, nie powinien pan się zniechęcać, panie Herbercie. Jestem pewna, że jeszcze szczęście się do pana uśmiechnie. Ma pan już pomysł, co zrobić z grzybami? - Odpowiedziała lekko, przemierzając kolejne części lasu w poszukiwaniu kolejnych grzybów. Koszyczek powoli się zapełniał, pannie Borrughs pani Wroński nadal było jednak daleko do odpowiedniej ilości zebranych grzybów, by móc coś z nimi zrobić. Miała nadzieję, iż męża zadowolą domowe przetwory, jakie mogły zaopatrzyć ich kuchnię.
- W tę stronę iść nie radzę, niestety nie ma tu nic po za muchomorami. - Odpowiedziała, nie zauważając żadnych, przydatnych grzybów w tej okolicy. Eteryczna alchemiczka ruszyła więc w przeciwnym kierunku, przechodząc na lewą stronę nowego towarzysza.
| Szukam grzybków (ST60), spostrzegawczość I, zielarstwo II, bonus +30
- Och, to brzmi niezwykle fascynująco. Zapewne musiał pan dużo podróżować, czyż nie? - Spytała z zainteresowaniem w szaroniebieskim spojrzeniu. Korciło, by wypowiedzieć więcej pytań, zapytać o miejsca które zwiedził bądź najrzadsze rośliny, jakie udało mu się znaleźć, pani Wroński nie chciała jednak wyjść na niegrzeczną bądź nachalną, zwłaszcza w momencie, gdy ślubna obrączka zdobiła jej dłoń, nawet jeśli była skryta pod materią ciemnej rękawiczki. - Och, jestem alchemikiem. Dokładniej prowadzę badania oraz prace naukowe z dziedziny alchemii. Znajomość najróżniejszych roślin bywa niezwykle przydatna, gdy opracowuję nowe receptury, a niektóre wyniki… Och, bywają fascynujące. - Odpowiedziała z ekscytacją w głosie, wyraźnie ożywiona tematem, na który zeszła ich rozmowa. Alchemia była jej największą pasją, sposobem na życie oraz głównym zainteresowaniem, nic więc dziwnego, że eteryczna alchemiczka z przyjemnością przechodziła na znane jej tematy, jednocześnie pewna, że niektóre z jej teorii z pewnością mogłyby zainteresować pasjonującego się botaniką mężczyznę… Przynajmniej w teorii.
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc męskie słowa, dotyczące odpowiedniego miejsca.
- Och, nie powinien pan się zniechęcać, panie Herbercie. Jestem pewna, że jeszcze szczęście się do pana uśmiechnie. Ma pan już pomysł, co zrobić z grzybami? - Odpowiedziała lekko, przemierzając kolejne części lasu w poszukiwaniu kolejnych grzybów. Koszyczek powoli się zapełniał, pannie Borrughs pani Wroński nadal było jednak daleko do odpowiedniej ilości zebranych grzybów, by móc coś z nimi zrobić. Miała nadzieję, iż męża zadowolą domowe przetwory, jakie mogły zaopatrzyć ich kuchnię.
- W tę stronę iść nie radzę, niestety nie ma tu nic po za muchomorami. - Odpowiedziała, nie zauważając żadnych, przydatnych grzybów w tej okolicy. Eteryczna alchemiczka ruszyła więc w przeciwnym kierunku, przechodząc na lewą stronę nowego towarzysza.
| Szukam grzybków (ST60), spostrzegawczość I, zielarstwo II, bonus +30
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 25.01.21 17:49, w całości zmieniany 1 raz
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Znowu pudło. Kolejne miejsce, które upatrzył okazało się ciekawe w porosty oraz inne rośliny, ale grzybów nie uświadczył. Z czterech kani to dużo nie zrobią, musiał wytrwale szukać dalej. Odszedł parę kroków, ale nadal w będąc w zasięgu wzroku i słuchu Frances.
-Wróciłem na dłużej z początkiem lata - odpowiedział prostując się aby dać odpocząć plecom. - Głównie podróżowałem po Amazonii w poszukiwaniu rzadkich roślin, ale również poznając tamtejszy koloryt.
Zanurkował ponownie wśród paproci, ale to co wydawało się kapeluszem grzyba było po prostu korą drzew. No nic, może przejdzie jeszcze kawałek?
-Jest pani alchemikiem - spojrzał na nią z uznaniem. Była to trudna dziedzina, do której nie miał zbyt wiele serca. Jakoś nigdy wybitnie go nie pociągała, ale nie znaczyło to, że należała do gorszych nauk. Był pewien, że mógłby z niej wiele wynieść dla uprawy roślin. - A czym w alchemii się pani specjalizuje?
Zagadnął jeszcze szczerze zainteresowany, w końcu alchemia była szerokim pojęciem i być może kobieta specjalizowała się w czymś szczególnie a być może miała kilka zainteresowań związanych z alchemią. Tak jak ona mogła mówić i rozprawiać o swojej dziedzinie tak Grey potrafił rozwodzić się nad roślinami. Uśmiechnął się z wdzięcznością do kobiety i spojrzał z roztargnieniem wokół siebie. Kiepski z niego botanik jak zwykłych grzybów nie może znaleźć. Istniała jednak szansa, że tym razem nikt na niego nie wpadnie, kopiąc po żebrach i krzycząc, że przeszkodził mu w polowaniu. Spotkanie ze Szmidtem i jego prośba wciąż świdrowały umysł Greya, który zastanawiał się jak się wyplątać z tej niekorzystnej teraz znajomości. Jeszcze tego brakowało aby dawny znajomy uczepił się jego rodziny. Słowa alchemiczki wyrwały go z ponurych myśli.
-Hym? - Zapytał zaskoczony jej pytaniem, ponieważ przez chwilę był jednak daleko poza grzybobraniem. - Ja? Nie, ja się na tym nie znam. - Odparł z nieukrywanym rozbawieniem w głosie. - Za to moja matka jest świetną kucharką, potrafi z niczego wyczarować prawdziwą ucztę. Będzie wiedziała co uczynić z zebranymi grzybami.
Spojrzał w kierunku w którym zmierzał, ale powstrzymał go głos kobiety. Obejrzał się na nią przez ramię.
-Skoro, tak pani mówi. - Podniósł swój koszyk z ziemi i udał się w przeciwnym kierunku. - A Pani co planuje zrobić z grzybów?
|rzucam na szukanie grzybów: ST 60, zielarstwo III, spostrzegawczość I, oraz rzucam na to ile ich znalazłem, jeżeli udało się coś znaleźć
-Wróciłem na dłużej z początkiem lata - odpowiedział prostując się aby dać odpocząć plecom. - Głównie podróżowałem po Amazonii w poszukiwaniu rzadkich roślin, ale również poznając tamtejszy koloryt.
Zanurkował ponownie wśród paproci, ale to co wydawało się kapeluszem grzyba było po prostu korą drzew. No nic, może przejdzie jeszcze kawałek?
-Jest pani alchemikiem - spojrzał na nią z uznaniem. Była to trudna dziedzina, do której nie miał zbyt wiele serca. Jakoś nigdy wybitnie go nie pociągała, ale nie znaczyło to, że należała do gorszych nauk. Był pewien, że mógłby z niej wiele wynieść dla uprawy roślin. - A czym w alchemii się pani specjalizuje?
Zagadnął jeszcze szczerze zainteresowany, w końcu alchemia była szerokim pojęciem i być może kobieta specjalizowała się w czymś szczególnie a być może miała kilka zainteresowań związanych z alchemią. Tak jak ona mogła mówić i rozprawiać o swojej dziedzinie tak Grey potrafił rozwodzić się nad roślinami. Uśmiechnął się z wdzięcznością do kobiety i spojrzał z roztargnieniem wokół siebie. Kiepski z niego botanik jak zwykłych grzybów nie może znaleźć. Istniała jednak szansa, że tym razem nikt na niego nie wpadnie, kopiąc po żebrach i krzycząc, że przeszkodził mu w polowaniu. Spotkanie ze Szmidtem i jego prośba wciąż świdrowały umysł Greya, który zastanawiał się jak się wyplątać z tej niekorzystnej teraz znajomości. Jeszcze tego brakowało aby dawny znajomy uczepił się jego rodziny. Słowa alchemiczki wyrwały go z ponurych myśli.
-Hym? - Zapytał zaskoczony jej pytaniem, ponieważ przez chwilę był jednak daleko poza grzybobraniem. - Ja? Nie, ja się na tym nie znam. - Odparł z nieukrywanym rozbawieniem w głosie. - Za to moja matka jest świetną kucharką, potrafi z niczego wyczarować prawdziwą ucztę. Będzie wiedziała co uczynić z zebranymi grzybami.
Spojrzał w kierunku w którym zmierzał, ale powstrzymał go głos kobiety. Obejrzał się na nią przez ramię.
-Skoro, tak pani mówi. - Podniósł swój koszyk z ziemi i udał się w przeciwnym kierunku. - A Pani co planuje zrobić z grzybów?
|rzucam na szukanie grzybów: ST 60, zielarstwo III, spostrzegawczość I, oraz rzucam na to ile ich znalazłem, jeżeli udało się coś znaleźć
A bad idea?There is no such thing as a bad idea. Only poorly executed awesome ones
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'k10' : 5
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'k10' : 5
Zdawać by się mogło, że tej dwójce szczęście w kwestii grzybobrania przestało sprzyjać. W koszyczku eterycznej alchemiczki znajdowało się całe siedem grzybów i mimo iż z pewnością wystarczyłoby do sosu bądź jajecznicy, z pewnością posiadała za mało, aby móc zrobić choć kilka słoików na kolejne miesiące. Ciche westchnienie uleciało z jej piersi, a szaroniebieskie spojrzenie błysnęło zaciekawieniem, gdy mężczyzna przyznał się do swoich podróży.
- Och, mogę spytać, skąd pomysł tak dalekiej podróży? Amazonia brzmi jak zupełnie inny świat, choć słyszałam o niej jedynie z książek… Dawny znajomy pożyczył mi kiedyś zapisy z wyprawy w poszukiwaniu rzadkich roślin… Muszę przyznać, iż jestem w podziwie pańskiej odwagi. - Odpowiedziała spokojnie, wodząc szaroniebieskimi tęczówkami między jego twarzą a leśną ściółką, cały czas mając nadzieje, iż dostrzeże kolejne okazy grzybów. Te, niestety, chowały się przed nią bądź okazywały się mieć kapelusze w kolorze soczystej czerwieni - a tych, mimo zastosowania w alchemii, nijak nie mogła przerobić na przetwory.
- Jestem prawą ręką wybitnego profesora alchemii, sama osiągnęłam mistrzostwo w swojej dziedzinie, można więc śmiało powiedzieć, że zajmuję się wszystkim, co związane z alchemią. Prowadzę badania, tworzę nowe receptury, przyrządzam mikstury oraz odkrywam alchemiczne tajemnice… Tak w jednym, wielkim skrócie, podejmujemy się wielu działań. - Wyjaśniła z odrobiną ledwo wyczuwalnego pobłażania w głosie. Nie chciała przypadkiem zanudzić mężczyzny opowiadaniami o przyrządach alchemicznych bądź teoriach, jakie dało się wyczytać między wierszami starych pergaminów. I niezwykle cieszyła się, że przyszło jej wejść na tę trudniejszą, naukową ścieżkę, zamiast spędzić resztę życia na odtwarzaniu alchemicznych receptur gdzieś, między szpitalnymi korytarzami.
Uśmiechnęła się lekko, gdy wspominał, iż nie znał się na kuchni. W zasadzie ta odpowiedź w pewien sposób jej nie dziwiła - nie znała wielu mężczyzn, którzy umieliby poradzić sobie w kuchni.
- Jeszcze nie jestem pewna, wszystko zależy od tego, ile uda mi się zebrać… Docelowo mam nadzieję, iż zbiorę tyle, że będę mogła przyrządzić trochę zapasów zimę. Wie pan, trochę słoików z marynowanymi grzybami z pewnością ubarwi zimę. - Odpowiedziała, również ruszając w przeciwnym kierunku, kilka metrów dalej od mężczyzny, by przypadkiem nie podkraść mu znaleziska. W lesie z pewnością było tyle grzybów, iż starczy dla ich nich obu.
| Szukam grzybków (ST60), spostrzegawczość I, zielarstwo II, bonus +30
- Och, mogę spytać, skąd pomysł tak dalekiej podróży? Amazonia brzmi jak zupełnie inny świat, choć słyszałam o niej jedynie z książek… Dawny znajomy pożyczył mi kiedyś zapisy z wyprawy w poszukiwaniu rzadkich roślin… Muszę przyznać, iż jestem w podziwie pańskiej odwagi. - Odpowiedziała spokojnie, wodząc szaroniebieskimi tęczówkami między jego twarzą a leśną ściółką, cały czas mając nadzieje, iż dostrzeże kolejne okazy grzybów. Te, niestety, chowały się przed nią bądź okazywały się mieć kapelusze w kolorze soczystej czerwieni - a tych, mimo zastosowania w alchemii, nijak nie mogła przerobić na przetwory.
- Jestem prawą ręką wybitnego profesora alchemii, sama osiągnęłam mistrzostwo w swojej dziedzinie, można więc śmiało powiedzieć, że zajmuję się wszystkim, co związane z alchemią. Prowadzę badania, tworzę nowe receptury, przyrządzam mikstury oraz odkrywam alchemiczne tajemnice… Tak w jednym, wielkim skrócie, podejmujemy się wielu działań. - Wyjaśniła z odrobiną ledwo wyczuwalnego pobłażania w głosie. Nie chciała przypadkiem zanudzić mężczyzny opowiadaniami o przyrządach alchemicznych bądź teoriach, jakie dało się wyczytać między wierszami starych pergaminów. I niezwykle cieszyła się, że przyszło jej wejść na tę trudniejszą, naukową ścieżkę, zamiast spędzić resztę życia na odtwarzaniu alchemicznych receptur gdzieś, między szpitalnymi korytarzami.
Uśmiechnęła się lekko, gdy wspominał, iż nie znał się na kuchni. W zasadzie ta odpowiedź w pewien sposób jej nie dziwiła - nie znała wielu mężczyzn, którzy umieliby poradzić sobie w kuchni.
- Jeszcze nie jestem pewna, wszystko zależy od tego, ile uda mi się zebrać… Docelowo mam nadzieję, iż zbiorę tyle, że będę mogła przyrządzić trochę zapasów zimę. Wie pan, trochę słoików z marynowanymi grzybami z pewnością ubarwi zimę. - Odpowiedziała, również ruszając w przeciwnym kierunku, kilka metrów dalej od mężczyzny, by przypadkiem nie podkraść mu znaleziska. W lesie z pewnością było tyle grzybów, iż starczy dla ich nich obu.
| Szukam grzybków (ST60), spostrzegawczość I, zielarstwo II, bonus +30
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Zdecydowanie lepiej mu szło szukanie rzadkich i nietypowych roślin niż grzybów, których dało się zrobić więcej niż wkroić do porannego omleta. Halbert będzie zrzędził jak wróci z pustym koszykiem. Nie mógł więc marudzić tylko szukać małych skubańców, które postanowiły ukryć się przed jego wzrokiem. Może jak będzie po prostu spacerował bez większego wpatrywania się w ściółkę to na coś trafi? Pamiętał jak ojciec w ten sposób zbierał całe kosze podgrzybków i prawdziwków. Po prostu spokojnie sobie spacerował po lesie przy okazji doglądając paśników i rozbrajając wnyki. Zawsze kazał Herbertowi zabierać koszyk i chociaż chłopiec wątpił aby coś znaleźli to dziwnym trafem wracali z koszem pełnym grzybów. Grey chyba jednak nie odziedziczył talentu ojca, ale nie miał zamiaru się poddawać. Zaglądał pod każdy patyk, krążył wokół większych drzew w poszukiwaniu brązowych kapeluszy tak bardzo pożądanych przez grzybiarzy.
-Zew przygody, tak sądzę - odpowiedział idąc parę kroków przed siebie. - Amazonia zachwyca, uważam, że kto raz do niej trafi nigdy nie zapomni jej zapachów oraz dźwięków.
Młodszy Grey pokochał lasy tropikalne, które traktował już jako drugi dom. Jednak nie był na tyle pyszny by twierdzić, że zna je doskonale. Co to, to nie. Zdawał sobie sprawę, że tropikalna dzicz wiele jeszcze przed nim skrywa, a on sam był gotów odkrywać jej kolejne tajemnice. I chociaż osiadł na dłużej w Dorset to wiedział, że pewnego dnia znów narzuci plecak na plecy by wyruszyć w kolejną podróż. Zniknie na parę miesięcy, będzie wysyłać zdjęcia oraz listy do rodziny i przyjaciół, by po jakimś czasie wrócić z opisami nowych roślin, kultur oraz garścią kolejnych opowieści. Obejrzał się na blondynkę kiedy mówiła czym się zajmuje i spojrzał na nią z uznaniem.
-To widzę, że jest pani wszechstronna - ambitna kobieta, która najwyraźniej dążyła do jakiegoś odkrycia. Zwykle nie czytywał gazet naukowych, ale być może któregoś dnia zobaczy jej nazwisko i przypomni sobie jak zbierał z nią grzyby. - I chyba coś się pani trafiło, to już będzie jeden słoiczek z marynowanymi grzybami.
Wskazał na miejsce przed którym stała, a on sam odbił bardziej na prawo licząc na odrobinę szczęścia.
|rzucam na szukanie grzybów: ST 60, zielarstwo III, spostrzegawczość I, oraz rzucam na to ile ich znalazłem, jeżeli udało się coś znaleźć
-Zew przygody, tak sądzę - odpowiedział idąc parę kroków przed siebie. - Amazonia zachwyca, uważam, że kto raz do niej trafi nigdy nie zapomni jej zapachów oraz dźwięków.
Młodszy Grey pokochał lasy tropikalne, które traktował już jako drugi dom. Jednak nie był na tyle pyszny by twierdzić, że zna je doskonale. Co to, to nie. Zdawał sobie sprawę, że tropikalna dzicz wiele jeszcze przed nim skrywa, a on sam był gotów odkrywać jej kolejne tajemnice. I chociaż osiadł na dłużej w Dorset to wiedział, że pewnego dnia znów narzuci plecak na plecy by wyruszyć w kolejną podróż. Zniknie na parę miesięcy, będzie wysyłać zdjęcia oraz listy do rodziny i przyjaciół, by po jakimś czasie wrócić z opisami nowych roślin, kultur oraz garścią kolejnych opowieści. Obejrzał się na blondynkę kiedy mówiła czym się zajmuje i spojrzał na nią z uznaniem.
-To widzę, że jest pani wszechstronna - ambitna kobieta, która najwyraźniej dążyła do jakiegoś odkrycia. Zwykle nie czytywał gazet naukowych, ale być może któregoś dnia zobaczy jej nazwisko i przypomni sobie jak zbierał z nią grzyby. - I chyba coś się pani trafiło, to już będzie jeden słoiczek z marynowanymi grzybami.
Wskazał na miejsce przed którym stała, a on sam odbił bardziej na prawo licząc na odrobinę szczęścia.
|rzucam na szukanie grzybów: ST 60, zielarstwo III, spostrzegawczość I, oraz rzucam na to ile ich znalazłem, jeżeli udało się coś znaleźć
A bad idea?There is no such thing as a bad idea. Only poorly executed awesome ones
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k10' : 8
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k10' : 8
Zamyślenie pojawiło się na delikatnej buzi pani Wroński, gdy mężczyzna dość lakonicznie wspominał o swojej wyprawie. I nie uznawała tego za coś dziwnego, po książce jaką przyszło jej przeczytać była niemal pewna, że egzotyczności tego miejsca słowa z pewnością nie opiszą. Chociaż, może to było winą niezwykle analitycznego umysłu? Frances zwyczajnie nie potrafiła sobie wyobrazić pewnych rzeczy.
- Nie bał się pan za nim podążyć? - Dopytała z zainteresowaniem unosząc brew ku górze. Sama doskonale wiedziała, że strach potrafił niezwykle paraliżować oraz powstrzymywać przed walczeniem o siebie. Ona potrzebowała obecności przyjaciela, kilku słów odwagi by zawalczyć o siebie, nadal jednak nie zdobyłaby się na dalekie, pewnie niebezpieczne podróże bądź spotkanie z paskudnymi, krwiożerczymi wilkami. - Szczerze mówiąc, mimo iż czytałam o niej książkę, nadal nie jestem w stanie sobie tego wszystkiego wyobrazić. - Odpowiedziała miękko, spojrzeniem wodząc po leśnej ściółce, w nadziei że odnajdzie kolejne grzyby. Uważne stawiała kroki na leśnej ścieżce tak, by przypadkiem materia jej sukienki nie zaplątała się w leśne rośliny, a obcasy jej pantofelków nie zsunęły się z korzenia bądź gałęzi, na którą mogła nastąpić.
- Osobiście tak nie uważam. Alchemia jest moją naukową dziedziną, a to wymaga ode mnie znajomości również dziedzin pobocznych, bez nich… To trochę tak, jakby wybierał się pan w daleką podróż jedynie w tym, w czym pan stoi. Jest to możliwe, acz niezwykle trudne. A gotowanie… Wychodzę z założenia, że każdy powinien być w stanie przyrządzić podstawowe potrawy. - Mówiła spokojnie, niezrażona wypowiadaniem własnego zdania, choć jeszcze kilka tygodni temu zapewne nie odważyłaby się na podobne słowa. - Niestety, mój drogi mąż należy do tych talentów, które z jajecznicy zrobiłyby drugie Pompeje, a jako iż nikt nie lubi chodzić głodny, gotowanie spada na moje barki… Choć przyznam panu, że nie raz niezwykle przypomina mi to przyrządzanie eliksirów i muszę pilnować się, by nie pomieszać kociołków. - Dodała z rozbawieniem w głosie, schylając się po dorodnego borowika, jaki stanął na jej drodze. Uśmiech wyrysował się na jej ustach, a eteryczna alchemiczka zerknęła na przypięty do sukienki niewielki, srebrny zegarek. - Och, jak późno! Obawiam się, że muszę pozostawić pana samego. Miło mi było zamienić z panem kilka słów oraz życzę owocnych zbiorów. - Pożegnała się, po czym zrobiła kilka kroków w bok, by deportować się z polany. Grzybobranie musiało poczekać na inny dzień.
| Rzut na ilość grzybków
zt.x2
- Nie bał się pan za nim podążyć? - Dopytała z zainteresowaniem unosząc brew ku górze. Sama doskonale wiedziała, że strach potrafił niezwykle paraliżować oraz powstrzymywać przed walczeniem o siebie. Ona potrzebowała obecności przyjaciela, kilku słów odwagi by zawalczyć o siebie, nadal jednak nie zdobyłaby się na dalekie, pewnie niebezpieczne podróże bądź spotkanie z paskudnymi, krwiożerczymi wilkami. - Szczerze mówiąc, mimo iż czytałam o niej książkę, nadal nie jestem w stanie sobie tego wszystkiego wyobrazić. - Odpowiedziała miękko, spojrzeniem wodząc po leśnej ściółce, w nadziei że odnajdzie kolejne grzyby. Uważne stawiała kroki na leśnej ścieżce tak, by przypadkiem materia jej sukienki nie zaplątała się w leśne rośliny, a obcasy jej pantofelków nie zsunęły się z korzenia bądź gałęzi, na którą mogła nastąpić.
- Osobiście tak nie uważam. Alchemia jest moją naukową dziedziną, a to wymaga ode mnie znajomości również dziedzin pobocznych, bez nich… To trochę tak, jakby wybierał się pan w daleką podróż jedynie w tym, w czym pan stoi. Jest to możliwe, acz niezwykle trudne. A gotowanie… Wychodzę z założenia, że każdy powinien być w stanie przyrządzić podstawowe potrawy. - Mówiła spokojnie, niezrażona wypowiadaniem własnego zdania, choć jeszcze kilka tygodni temu zapewne nie odważyłaby się na podobne słowa. - Niestety, mój drogi mąż należy do tych talentów, które z jajecznicy zrobiłyby drugie Pompeje, a jako iż nikt nie lubi chodzić głodny, gotowanie spada na moje barki… Choć przyznam panu, że nie raz niezwykle przypomina mi to przyrządzanie eliksirów i muszę pilnować się, by nie pomieszać kociołków. - Dodała z rozbawieniem w głosie, schylając się po dorodnego borowika, jaki stanął na jej drodze. Uśmiech wyrysował się na jej ustach, a eteryczna alchemiczka zerknęła na przypięty do sukienki niewielki, srebrny zegarek. - Och, jak późno! Obawiam się, że muszę pozostawić pana samego. Miło mi było zamienić z panem kilka słów oraz życzę owocnych zbiorów. - Pożegnała się, po czym zrobiła kilka kroków w bok, by deportować się z polany. Grzybobranie musiało poczekać na inny dzień.
| Rzut na ilość grzybków
zt.x2
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
15 listopada
Właściwie to wcale nie miała ochoty wstawać przed wschodem słońca, zakładać gumiaków i ruszać do lasu w poszukiwaniu resztki tegorocznych grzybów. Ostatnio jej organizm wydawał się szwankować. Trixie czuła narastające każdego dnia zmęczenie, nie była w stanie zarywać nocy z taką skutecznością jak jeszcze niedawno, a podczas pracy była zmuszona kilkakrotnie zażywać drzemek, by doprowadzić zlecenia do końca i nie zasnąć przed maszyną krawiecką. Zdarzyło się, że jeden czy dwa razy przyszyła do projektów nieodpowiednie materiały i potem musiała wszystko to naprawiać, dokładając sobie podwójną porcję zmęczenia na dziwnie napięte ramiona. Wstawała też później. Może to coś z krwią? Może brakowało jej witamin, a może zwyczajnie dopadło ją jesienne przytłoczenie, które przejdzie wraz z pierwszym tchnieniem wiosny. Nieistotne. Tak czy inaczej obiecała ojcu, że będzie mu towarzyszyć podczas wyprawy do lasu i nawet jeśli kosztowało ją to ogrom wewnętrznego narzekania, zwlekła się z cudownie ciepłego łóżka, by obietnicy tej dotrzymać.
Szary golf dekorowały szelki przytwierdzone do ciemnych spodni, których nogawki zginęły w parze wysokich, czarnych kaloszy. Ospałymi ruchami Trix wsunęła na ręce duże, bufiaste rękawy brązowego płaszcza, zamotała wokół szyi szalik i wyszła do czekającego przed domem ojca, zapalonego grzybiarza; dumnie dzierżyli przy sobie wiklinowe kosze i małe nożyki mające łatwiej oddzielić grzyby od ściółki, a potem przenieśli się do Dorset za pomocą jednego ze świstoklików pana Becketta. To on prowadził ją przez leśne ostępy w poszukiwaniu znajomej polany. Trix ledwo trzymała powieki w górze, gdy jej oczom ukazały się wciąż białe kwiaty; dominowały wśród okolicznej zieleni, między mchem i swoimi płatkami niechybnie skrywając dobrodziejstwo, które Beckettowie mogli zasuszyć i wykorzystać w dowolnej chwili.
- W listopadzie w ogóle coś znajdziemy? - wymruczała do ojca i pochyliła się nieco, uważnym spojrzeniem poszukując czegokolwiek obok swoich stóp. Szła powoli, nie tylko dlatego, że w pośpiechu mogłaby coś przeoczyć, ale zwyczajnie dlatego, że na szybszy chód nie miała nawet siły. Nawet kosz na grzyby wydawał jej się okropnie ciężki. To na pewno z braku witamin; niedługo trzeba będzie odwiedzić Alexa albo Isabellę, żeby coś na to poradzili. - A pamiętasz jak kilka lat temu zbieraliśmy grzyby na moczarach i wpadłeś do bagna? To było strasznie śmieszne - parsknęła do powracającego do myśli wspomnienia; nigdy nie pozwoliłaby mu o tym zapomnieć, każde podobne potknięcie notując w swojej pamięci, by przywoływać je w najmniej wyczekiwanych momentach i śmiać się sama do siebie.
W końcu zdecydowała się odłożyć koszyk na pieniek, który kiedyś musiał być wielkim, majestatycznym drzewem; chwyciła tylko nożyk i znów pochyliła się z cichym westchnieniem, rozglądając się za pochowanymi pod liśćmi grzybami.
- Uważaj jak chodzisz. Możesz niechcący nadepnąć na żabę albo, nie wiem, jakąś śpiącą mysz - pouczyła jeszcze ojca. To ważne, żeby żadnemu zwierzęciu nie stała się krzywda przez jego ekscytację zbieractwem owoców lasu; a właśnie, brwi Trixie zmarszczyły się lekko, ale nie odwróciła się by spojrzeć na Steviego, którego zostawiła gdzieś za swoimi plecami. - Wziąłeś to ustrojstwo do szukania grzybów? - zapytała, przekonana, że koniec końców będą go dziś potrzebować.
| szukam grzybów. st 60, zielarstwo I, spostrzegawczość I
jeśli st na kości k100 będzie osiągnięte, rzucam k10 na ilość zebranych grzybów
and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Ostatnio zmieniony przez Trixie Beckett dnia 17.03.21 23:17, w całości zmieniany 1 raz
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Trixie Beckett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k10' : 2
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k10' : 2
(Drew przybył stąd)
Niespodziewana podróż Drew trwała na tyle krótko, że Śmierciożerca ledwie zdążył zrozumieć, co się siało, a znów poczuł na sobie chłodne listopadowe powietrze. Ta sama siła, która wciągnęła go w ciasną, ciemną próżnię, wyrzuciła go z powrotem; na ułamek sekundy poczuł pod sobą pustkę, miał wrażenie, że spada w przepaść – wylądował jednak miękko, w rozmokniętej, błotnistej ziemi, porośniętej wysoką trawą. Wilgotna gleba zamortyzowała nieco upadek, choć obolałe, poparzone ciało i tak przeszył ból, zmuszający czarodzieja do gwałtownego wciągnięcia powietrza. W dłoni wciąż ściskał różdżkę, jednak im dłużej leżał w zaroślach, tym wyraźniej docierało do niego, że nigdzie dookoła nie słyszał odgłosów walki; zaklęcie, które skierował przeciw niemu wróg, musiało wyrzucić go na tyle daleko, że nie docierały do niego ani krzyki, ani błyski przecinających powietrze promieni. Nad sobą widział niebo, i tutaj, bez rozbłysków i przecinających przestrzeń błyskawic, był w stanie dostrzec, że robiło się granatowe; musiało być tuż przed świtem.
Nim jeszcze zdążyłby się podnieść, gdzieś – być może kilka, kilkanaście metrów od miejsca, w którym wylądował – usłyszał szelest liści i kroki więcej niż jednej osoby. – Wziąłeś to ustrojstwo do szukania grzybów? – pytał kobiecy głos; miły, przyjemny dla ucha. Póki co nie dostrzegał właścicielki głosu, wokół siebie widząc jedynie fragment grubego pnia i niskie krzewy; pod jednym z nich coś błysnęło – a jeśli się temu przyjrzał, ujrzał niemal w całości opróżnioną butelkę po ognistej whisky.
Trixie i Stevie nie widzieli pojawienia się Drew – usłyszeli jednak charakterystyczny trzask, a później szelest zarośli i głuche plaśnięcie; wydawało im się, że gdzieś przed nimi, w wysuszonej nieco sadzawce, poruszało się coś dużego – żeby jednak stwierdzić, czy było to zwierzę, czy człowiek, musieli podejść bliżej.
Drew - 134/217 (-15) (78 - elektryczne (-40 wyleczone); 45 - psychiczne)
Długofalowe konsekwencje obrażeń zostaną opisane po zakończeniu wątku.
Niespodziewana podróż Drew trwała na tyle krótko, że Śmierciożerca ledwie zdążył zrozumieć, co się siało, a znów poczuł na sobie chłodne listopadowe powietrze. Ta sama siła, która wciągnęła go w ciasną, ciemną próżnię, wyrzuciła go z powrotem; na ułamek sekundy poczuł pod sobą pustkę, miał wrażenie, że spada w przepaść – wylądował jednak miękko, w rozmokniętej, błotnistej ziemi, porośniętej wysoką trawą. Wilgotna gleba zamortyzowała nieco upadek, choć obolałe, poparzone ciało i tak przeszył ból, zmuszający czarodzieja do gwałtownego wciągnięcia powietrza. W dłoni wciąż ściskał różdżkę, jednak im dłużej leżał w zaroślach, tym wyraźniej docierało do niego, że nigdzie dookoła nie słyszał odgłosów walki; zaklęcie, które skierował przeciw niemu wróg, musiało wyrzucić go na tyle daleko, że nie docierały do niego ani krzyki, ani błyski przecinających powietrze promieni. Nad sobą widział niebo, i tutaj, bez rozbłysków i przecinających przestrzeń błyskawic, był w stanie dostrzec, że robiło się granatowe; musiało być tuż przed świtem.
Nim jeszcze zdążyłby się podnieść, gdzieś – być może kilka, kilkanaście metrów od miejsca, w którym wylądował – usłyszał szelest liści i kroki więcej niż jednej osoby. – Wziąłeś to ustrojstwo do szukania grzybów? – pytał kobiecy głos; miły, przyjemny dla ucha. Póki co nie dostrzegał właścicielki głosu, wokół siebie widząc jedynie fragment grubego pnia i niskie krzewy; pod jednym z nich coś błysnęło – a jeśli się temu przyjrzał, ujrzał niemal w całości opróżnioną butelkę po ognistej whisky.
Trixie i Stevie nie widzieli pojawienia się Drew – usłyszeli jednak charakterystyczny trzask, a później szelest zarośli i głuche plaśnięcie; wydawało im się, że gdzieś przed nimi, w wysuszonej nieco sadzawce, poruszało się coś dużego – żeby jednak stwierdzić, czy było to zwierzę, czy człowiek, musieli podejść bliżej.
Drew - 134/217 (-15) (78 - elektryczne (-40 wyleczone); 45 - psychiczne)
Długofalowe konsekwencje obrażeń zostaną opisane po zakończeniu wątku.
Polana w głębi lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Dorset