Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]10.03.12 23:00
First topic message reminder :

Sala główna

★★
Wnętrze karczmy jest brudne, zaniedbane i zapuszczone, chłodne i odpychające, jeżące włos na głowie nowoprzybyłych. Zwykle też, co ważniejsze, jej wnętrze jest puste, dzięki czemu załatwianie interesów staje się odrobinę łatwiejsze i mniej ryzykowne. Handel kradzionymi przedmiotami, truciznami, alkoholem nieznanego pochodzenia, szmuglowanymi zza granicy miotłami, diablim zielem przemycanym z Bułgarii, czy ciałem – wszystko uchodzi tutaj na sucho, gdyż bywalców obowiązuje niepisany pakt milczenia. Przysięga zachowania dla siebie wszystkiego, co zostało zobaczone, wszystkiego, co zostało powiedziane.
W głównej części lokalu znajduje się kilkanaście ław i stolików, wszystkie podniszczone, pozalewane steryną. Jest tam też oczywiście kontuar, przy którym stacjonuje barman, nie został on jednak ulokowany tuż przy głównym wejściu do Mantykory, a kawałek dalej, skąd pracownicy mają dobry widok na to, kto wchodzi, a kto wychodzi. Nieopodal znajdują się dwie pary drzwi – jedna prowadząca na niewielki korytarz z przejściem do gabinetu i piwnicy, druga – na zaplecze, gdzie krzątają się zatrudnione dziewczyny. W kącie widać też schody, które prowadzą na piętro, ku nielicznym pokojom, w których zdesperowani klienci mogą się przespać lub zaznać uciech cielesnych.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]04.03.20 22:00
Nie zdziwiła ją taka reakcja, bo nie wyglądał na naiwnego, który przyjmie bezzawahania wszystkie słowa okraszone ładnym uśmiechem. Cóż mogła jednak poradzić, że ta mała gra wyjątkowo ją bawiła i nie zamierzała tak łatwo zrezygnować z omijaniem prawdy w sposób nieprzesadzony.
Słuchała go, chociaż z każdym kolejnym łykiem alkoholu coraz ciężej było wyciągnąć z całej wypowiedzi odpowiednie wnioski i jakkolwiek odnieść się do tego. Właśnie tego się obawiała, uważając, że ma za słabą głowę do zbyt szybkiego wlewania w siebie co mocniejszych trunków.
Wykrzywiła usta w uśmiechu, chociaż ten prawie nie schodził z jej warg, kiedy tak po prostu dobrze się bawiła i humor dopisywał bardziej niż zwykle.
- Sądzę, że sam będziesz musiał zdecydować, która możliwość jest bardziej realna – stwierdziła po prostu, nie dając mu odpowiedzi i wątpiąc, aby naprawdę tego potrzebował. Jeśli chciał konkretów to zdecydowanie nie dziś.- Nie brałabym pod uwagę ogólnie przyjętych definicji, mogą okazać się mocno nietrafione – dodała z lekkim wzruszeniem ramion.
Skromność była ciekawą cechą i Belvina miała okazję obserwować to u innych, nie raz zastanawiając się, skąd to się tak naprawdę bierze i dlaczego zwykle przejawiają ją osoby, które zdecydowanie nie powinny. Samo udawanie zaskoczonej, gdy przyciągało się męskie spojrzenia, było co najmniej głupie i wykazywało pewną niedojrzałość. Nie trzeba było wielkiej kalkulacji, aby wiedzieć, że pewne zachowania oraz ubiór, będą przyciągać męskie spojrzenia… a zaskoczenie na tym poziomie, wydawało się dla Bel wyjątkowo śmieszne.
Upijając nieco alkoholu, zastanowiła się nad jego słowami, które skomentowała jedynie milczeniem. Cóż innego mogła zrobić, gdy resztka nieprzyćmionego trunkiem rozsądku podpowiadała, że kolejnej okazji nie będzie… a to, co robiła dziś, miało zamknąć się w ramach urodzinowego wybryku i obojętnością na konsekwencje.
Kiedy podjął temat pozorów, spoglądała na niego z uwagą, by po chwili bez skrępowania i choćby słowa przesunąć wzrokiem po męskiej sylwetce z uśmiechem, kryjącym się w kącikach ust. Czy nie mogła oderwać? Hm, pewnie w równym stopniu jak On od niej.
Gdy oboje zgodnie naruszyli dystans, nie wahała się złapać kontaktu wzrokowego, ciekawa jak długo wytrzyma bez wędrówki spojrzeniem w dół, z czym zdradził się już parę razy.
Odsuwając się od niego, zaśmiała się dźwięcznie, gdy dotarły do niej te skromne słowa.
- Oczywiście, ocalił mnie tylko fakt, że ocknąłeś w sobie pokłady litości – prychnęła, zerkając na niego, kiedy znalazła się już za barem.
Poszukiwanie czegoś nowego, co nie okazałoby się tak mocne, skończyło się losowym wybraniem butelki. Nie to jednak było istotne, tylko pytanie, jakie padło ze strony mężczyzny, a które na moment zatrzymało ją w miejscu. Potrzebowała paru cennych sekund, nim dotarło do niej, do czego ten pije, ale wraz ze zrozumieniem nie przyszło oburzenie. Wywróciła oczami, nie koniecznie zaskoczył ją fakt, że skorzystał z okazji, która sama się nadarzyła.
- Pierwszy i jedyny, skoro sam sobie wybrałeś – stwierdziła, prostując się. Zostawiając na blacie wybrany alkohol, obeszła znów bar, aby wrócić na miejsce. Zerknęła na niego, gdy odwdzięczył się pytaniem.
- Wątpisz w to? – uniosła lekko brew, jakby niedowierzając, że w ogóle postanowił spytać.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]15.03.20 20:37
Nie mogło być inaczej – odpowiedziała znów wymijająco każąc mu samemu dochodzić pewnych, pijackich prawd bez chociażby krzty podpowiedzi. -Jeśli wybiorę to drugie to nie oczekuj sowy.- zaśmiał się pod nosem unosząc, po raz kolejny już, szkło w geście toastu, z którego upił znacznej ilości. Z pewnością ów urodziny zapamięta – jeśli w ogóle było to realne, ale o tym miał przekonać się rano – na długo. Któż by przypuszczał, że niewinne wyjście do baru zakończy się tak przyjemnym spotkaniem. Nie wierzył w przypadki, najwyraźniej musieli poznać się właśnie dziś i w takiej, a nie innej sytuacji, pozostawało pytanie „dlaczego” – być może mieli się o tym wkrótce przekonać.
-Doprawdy? Czyż właśnie nie takową poczęstowałaś mnie przy barze, kiedy to barman o mało nie usiadł Ci na kolanach?- rzucił rozbawiony, albowiem nieustannie bawiło go zachowanie mężczyzny, podobnie jak jego wzrok, kiedy to tak bez żadnych skrupułów wpatrywał się w dziewczynę. Z dwojga złego nie trafiła tak źle – z nim miałaby zapewne więcej kłopotów i zmartwień, bowiem nie wyglądał na takiego, co odpuszczał nie spełniwszy swych oczekiwań. Odnośnie samej definicji – czyżby właśnie nie przez wzgląd na podobną szukała rzekomo pasujących do niego cech?
-Jak widzę jego zaloty wcale nie były dla Ciebie większym problemem.- wygiął wargi w kpiącym wyrazie nie spuszczając z niej wzroku. Wiedział i widział, że dziewczyna wypiła już swoje, jednak nikt im nie bronił, podobnie jak nie wlewał do gardła.
Uniósł brew obserwując jak przyglądała mu się w milczeniu. Czyżby właśnie w głowie rozgrywała się pijacka analiza, z której rano i tak nie przyjdzie jej nic pamiętać? Wielokrotnie już złapał się na tym, że po kilku głębszych jego wyobraźnia i możliwości biznesowe okazywały się bezgraniczne, a co gorsza bezbłędne, dlatego niezwłocznie rano pragnął je wcielić w życie. Niestety za każdy razem optymistyczna myśl odpływała wraz ze snem i porannym bólem w skroniach. -Co Cię tak trapi?- spytał w końcu nie mając pojęcia, co tak skutecznie mogło zająć jej myśli. Zastanawiała się czy ich wybryk może powtórzyć się? Może zaś fakt, że rzeczywiście nie mogła spuścić z niego wzroku?
-Mówiłem Ci, że dzisiaj mam dobry dzień i jestem skory do działań, które zwykle są mi obce.- zaśmiał się pod nosem, po czym opróżnił szkło do dna. Ile to już dziś? Osiem, dziewięć? Łącznie cała butelka? Nie miał pojęcia, jednakże jakakolwiek kontemplacja na ten temat tym bardziej nie miała większego sensu, zważywszy że dziewczyna wciąż zdawała się nie zwalniać tempa. Mógł tak dalej, może i nawet do białego rana – była na to gotowa?
Uśmiechnął się szelmowsko, gdy tak bezkarnie mógł skraść kilka spojrzeń. -Ostatni?- zasmucił się teatralnie, a następnie oparł łokcie o bar i wyciągnął się w jej kierunku. -Dlaczego jesteś taka okrutna?- spytał powróciwszy do swego kpiącego tonu i ponownie zerknął w dół licząc, że nadal będzie mógł podziwiać jej wdzięki – niestety tym razem dobrze się ukryła. -Przekonaj mnie, że tak.- uniósł brew rzucając nieme wyzwanie.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]15.03.20 23:44
Z podpowiedzą, byłoby zdecydowanie zbyt łatwo, poza tym wierzyła, że mężczyźnie nie jest potrzebna pomoc w podjęciu takiej decyzji i będzie, w stanie rozpracować ten problem, gdy rano alkohol przestanie otępiać. Czy liczyła, że po wytrzeźwieniu pozostanie w jego pamięci? Sama nie wiedziała, bo zwykle nie przykładała do tego uwagi. Dla wygody może byłoby lepiej i bezpieczniej, skoro na dobrą sprawę nie wiedziała z kim ma do czynienia.
- Oh, czyli w przypadku pierwszej opcji, mam spodziewać się sowy – udała zdumioną, nim roześmiała się krótko. Bawiła ją ta myśl, chociaż pewnie rozbawienie ustąpiłoby miejsca zdziwieniu, gdyby faktycznie obca sówka pojawiła się u niej.
Wzruszyła lekko ramionami, chwilę zwlekając, nim odezwała się.
- Możliwe – szepnęła lekkim tonem, przechylając nieco głowę, kiedy zdecydowanie bardziej zainteresowała ją dalsza część jego wypowiedzi.- Prawie usiadł mi na kolanach? Sądzę, że wolałby, abym to ja usiadła jemu… ale co ja tam wiem – dodała z niewinnym uśmieszkiem, który zahaczał o skromność, na której nie wiedząc czemu, skupiali swoją uwagę.
Definicje pomagały zaszufladkować ludzi i sytuacje, jednak mogły również zwodzić, co nie raz udowadniała i na co sama się również łapała. Nie każdy wpisywał się przecież w prosty schemat, mając cechy, którymi mógł się wyrwać z pewnego porządku.
- Dla Ciebie pewnie też nie jest problemem zainteresowanie płci przeciwnej – nie pytała, jednak odbiła nieco piłeczkę, odrobinę ciekawa czy odpowie wprost czy pójdzie jej śladem, robiąc unik. Spoglądając na niego, wątpiła, aby przeszkadzała mu uwaga płci pięknej, lecz może się myliła? Może były to pewne pozory, jakie utrzymywał, a na które dawała się nabrać? Żywo ją ciekawił i mogła tylko gdybać czy faktycznie był tak interesujący, czy swoje robił wypity alkohol. Do poprawnego wniosku najpewniej dojdzie dopiero za kilka godzin, gdy przyjdzie jej trzeźwo spojrzeć na to, co robiła podczas całego wieczornego świętowania urodzin.
Kiedy wyrwał ją z tego specyficznego zamyślenia, zamrugała szybko, by odpędzić rozkojarzenie i skupić się ponownie na śmiesznej grze, którą toczyli od dłuższego czasu.
- Wszystko chciałbyś wiedzieć od razu – prychnęła, jasno dając znać, że nie padnie odpowiedź, co ją tak wyraźnie oderwało od rzeczywistości.
Hm, bezczelność mężczyzny chyba nie znała granic, co zrozumiała w chwili, gdy wychylił się mocniej by sobie popatrzeć.
- Nie wiesz, że co za dużo to nie zdrowo? – spytała, spoglądając na niego niekoniecznie zrażona jego zachowaniem.- Na więcej trzeba zasłużyć, a ty póki co… raczej nie zrobiłeś nic w tym kierunku – cóż dość świadomie rzucała mu wyzwanie, aby szarpnął się na coś, co efektem da mu możliwość ponownego cieszenia wzroku. Taktownie przemilczała, że bawiło ją, jak kobiecy biust działał na facetów.
Słysząc wyzwanie rzucone również jej, powstrzymała uśmiech, lecz na pewno zdradziło ją drżenie kącików ust.
- Przekonaj – szepnęła, powtarzając to jedno słowo.
Bez wątpienia zamierzała, chcąc również mieć coś z tego wieczoru.
Tegoroczne urodziny jak nigdy okazywały się warte zapamiętania, mimo że ilość alkoholu mogła skutecznie zamazać większość szczegółów, a przynajmniej w jej pamięci. Opuszczając nad ranem wątpliwie przyjemny lokal, humor nadal dopisywał i może właśnie pod wpływem tego, dziwny impuls skłonił ją, aby zaproponowała mężczyźnie pomoc, jeśli będzie tego potrzebował w przyszłości. Za dotrzymanie towarzystwa i skuteczne oderwanie od ponurych myśli, które prędzej czy później wróciłyby do niej… coś mu się jednak należało, coś poza gapieniem się w jej dekolt.

| zt x2
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]24.03.20 14:26
| 16 IV

Po niezbyt udanym zabezpieczeniu antykwariatu musieli zająć się nowym, ale jakże palącym problemem, a mianowicie - umierającym na ich rękach Macnairze. Goyle już i bez tego był nerwowy, z kolei po nieudanej próbie nałożenia klątwy miał ochotę nie tyle zacząć krzyczeć, znowu, co przefasonować komuś twarz. Z tym musiał się jednak wstrzymać do czasu, aż znajdą Drew fachową pomoc. Pierwsza do głowy przyszła mu Cassandra, cóż się dziwić - nie bez powodu zaopatrywali jej lecznicę. Jednak biorąc pod uwagę fakt, co działo się ostatnimi czasy na ulicach, że Londyn stał się sercem konfliktu między sprawującymi władzę i tymi, którzy jedynie chcieliby ją sprawować, uzdrowicielka musiała mieć pełne ręce roboty. Dlatego też kiedy on powoli przedzierając się przez miasto z magicznie eskortowanym ciałem zdechlaka docierał już do Mantykory, Borgin oddalił się w stronę rodzinnego sklepu, by posłać kruka ku nowej, zaangażowanej w ich sprawę czarownicy. O ile dobrze kojarzył, to powinna ona pracować w Mungu, powinna posiadać wiedzę niezbędną do sprawnego poskładania Mancaira, do szpitala jednak nie chciał go zabierać; mimo tego, jakie zmiany zaszły od początku kwietnia w funkcjonowaniu całego miasta, wciąż nie ufał tej instytucji, woląc omijać ją szerokim łukiem.
Dziękując w myślach za to, że barman się rozchorował i nie było nikogo, kto mógłby otworzyć knajpę na noc, zajął się zabezpieczeniami, a następnie wlewitował prawie całkowicie nieruchome ciało Drew do środka. Szybciej i wygodniej byłoby go nieść, tak sądził, lecz Borgin zabronił mu podnoszenia Macnaira, by nie pogorszyć jego stanu. On sam nie znał się na anatomii, nie miał pojęcia o urazach wewnętrznych czy zagrożeniach, z jakimi wiązała się nieudana klątwa, dlatego zaufał mu, jedynie trochę niechętnie stosując się do zaleceń Caldera.
Niewiele później ułożył Drew na jednej z większych ław, wpierw zrzucając z niej pozalewane steryną świeczniki i nieodniesione na bar miedziane naczynia. - Słyszysz mnie? - zapytał ochryple, wbijając natarczywy wzrok w twarz poturbowanego druha, nie wiedząc nawet, czy jest on przytomny, czy majaczy bez świadomości. - Calder i Belvina powinni tu być lada chwila - dodał, kiedy w końcu przypomniał sobie imię czarownicy, która zasiliła ich szeregi. Na chwilę odszedł od miejsca, w którym zostawił rannego, by wziąć z baru butelkę rumu i kilka szklanek; do stu martwych wielorybów, ktoś naprawdę powinien je lepiej czyścić.



paint me as a villain


Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 10.06.20 9:05, w całości zmieniany 1 raz
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]24.03.20 19:08
Po dziś dzień pamiętał jak dopiero wchodził w świat mrocznych klątw, odwróconych run niosących zagładę umysłu, utratę zdrowia, a nawet śmierć. Fascynowało go to, budziło ciekawość i pragnienie samorozwoju bez względu na czające się za rogiem niebezpieczeństwo. Czy kiedykolwiek obawiał się o swe zdrowie? Byłyby głupcem, zwykłym ignorantem jakby kompletnie go to nie obchodziło, dlatego niejednokrotnie mierzył ryzyko na swe doświadczenie, a przede wszystkim umiejętności. Nie pchał się przed szereg, nie zabierał za rytuały nieznane, nieopracowane oraz dogłębnie nieprzeanalizowane. W ów czarnomagicznej sztuce metoda prób i błędów była mrzonką, każdy kto na podobną się decydował szybko został sprowadzany na ziemię – nie zawsze w jednym kawałku. Tylko lata wytrwałej nauki i rozkładanie merytorycznej zawartości starożytnych manuskryptów na czynniki pierwsze, pozwoliło Macnairowi dojść do momentu, w którym jasno musiał sobie powiedzieć, iż runy nie miały już przed nim tajemnic. Władając coraz potężniejszą magią miał w sobie odwagę sięgać po coraz mroczniejsze przekleństwa, ale i to nie mogło go w stu procentach uchronić przed paskudną w skutkach klęską.
Tak też stało się tym razem – czy to z winy własnej nieuwagi, roztargnienia, a może nader szybkiego ruchu? Nie wiedział, nie zdążył znaleźć właściwiej odpowiedzi, albowiem kiedy tylko odciągnął różdżkę od posadzki jego ciało wygięło się w spazmie niewyobrażalnego bólu. Zacisnąwszy mimowolnie dłonie miał wrażenie, iż klątwa rozdziera go od środka, muska swymi mackami każdy organ i finalnie ściska go z oczywistą intencją – sprawienia jak największej krzywdy. Momentalnie szok przyćmiła słabość, poczucie niesamowitego zmęczenia, jakoby właśnie rozegrał najbardziej wyczerpującą, niesprawiedliwą walkę. -Skontaktujcie się z Belviną.- wyrzucił z siebie wkładając w to właściwie wszystkie siły, choć nie myślał wtem czy towarzysze zrozumieją o co właściwie mu chodziło.
Metaliczny smak krwi było ostatnim co poczuł, nim jego ciało runęło na chłodną posadzkę.
Nie pamiętał drogi do Mantykory, nie słyszał sapania zmęczonego Goyla, jego życzliwości, przekleństw, a także nie miał okazji zobaczyć zatroskanej miny (czego już zawsze będzie najbardziej żałować). Nagle błogą nieświadomość zaczęły przytłaczać pewne dźwięki, jakoby ktoś na siłę starał się wejść do jego głowy i postawić do pionu, na równe nogi. Następnie na nowo poczuł paskudny ból, który promieniował, aż po same palce – czy śmierć musiała być naprawdę, aż tak nieprzyjemna?
-Wooo…- wycedził przez lekko uchylone wargi. -dy.- dodał oddychając coraz szybciej. Nie miał pojęcia gdzie był oraz z kim, lecz momentalne pragnienie było silniejsze od niego. Mógł przysiąc, że nie chciało mu się tak pić nawet po najbardziej zakrapianym tygodniu w swym nędznym życiu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]25.03.20 13:07
klątwa oka; pż: 149/204

I jemu ojciec wpajał, które rodziny warte są tego, by o nich pamiętać, by poznać je, zgłębić, znać dobrze tych noszących nazwiska trwalej wyryte w historii czarodziejów niż runy na magicznych kamieniach, zarysowane, by pozostać na nich na całą wieczność Walhalli. Pozwolił sobie na skąpy uśmiech, gdy kobieta zdecydowanym tonem skróciła dzielący ich formalizmami dystans. - Belvino - zrewanżował się, w pełni akceptując darowanie sobie grzecznościowych form, nie z braku szacunku do niej, lecz by podkreślić, iż on również ceni sobie więź splatającą ich rodziny.
Ruszyli w stronę Mantykory, różdżkę wciąż trzymał w dłoni, w kieszeni peleryny oblepiającej go atłasem czerni, rozmywał się w nokturnowych ciemnościach, mógłby stać się w nich niemal niewidzialny, niewidzialny pozostawał jednak oddech na jego karku, wciąż czuł obecność nie zmysłami, a podświadomością zarejestrowaną. Raz tylko przystanął, gwałtownie obracając się w stronę uliczki, z której dobiegło go echo bliźniaczych kroków, przemierzających bruk Śmiertelnego w tym samym rytmie. Spojrzenie skrzyżował jedynie z pustką, niepokój wkradł się do oczu; Belvina naprawdę niczego nie słyszała?
- Samo przeniesienie go tutaj zajęło nam sporo czasu, około godziny - wiedział, że w takim stanie Macnair powinien był otrzymać pomoc niemal natychmiast, nie mieli jednak jak mu jej udzielić, mogli tylko zadbać o to, by nie pogorszyć jego stanu - przenieśliśmy go unieruchomionego, żeby nie pogarszać krwotoków, jest twardy, nie da się łatwo pogrzebać, walczy z tą klątwą - dodał ponuro; klątwa miała zabić, lecz Macnair konszachtował ze śmiercią tak długo, od dawna, że ta nie wyciągnęła po niego swych kościstych dłoni od razu, bawiła się nim jeszcze, wciąż mieli czas, by z nią wygrać -  majaczył przez całą drogę, ale był na tyle zdeterminowany, żeby przekazać nam, że mamy się skontaktować z tobą - Macnair jej ufał, i choć Borgin swym zaufaniem nie szafował, to jednak był w stanie uwierzyć, już po kilku minutach w jej towarzystwie, iż Blythe to osoba tego zaufania całkowicie godna. Zdawała się być kompetentna, stawiała właściwe pytania, wierzył, że równie profesjonalnie poradzi sobie z poskromieniem magii leczniczej.
Otworzył przed nią drzwi, wpuszczając ją do Mantykory pierwszą, chwilę później znaleźli się już przy Goyle'u i Macnairze, któremu Borgin postał kontrolne spojrzenie, porównując odcień bladości jego twarzy z tym, jaki był na niej wcześniej.



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: Sala główna [odnośnik]25.03.20 20:48
Uśmiechnęła się lekko, kiedy Borgin wyraźnie zaakceptował pozbycie się zbyt formalnego tonu. Tak było lepiej, zwłaszcza, że nie odbierała jako braku szacunku tego, że mówił do niej po imieniu. Kiedy skierowali się do Mantykory, ignorowała dziwne zachowanie chłopaka, nie wnikając, co było tego powodem. Rzuciła mu krótkie spojrzenie, gdy odwrócił się raptownie, jakby cokolwiek lub ktokolwiek podążał za nimi. U siebie mogła rozumieć pewien niepokój z przebywania na Nokturnie, lecz co tak bardzo stresowało Caldera? Nie spytała, skupiając się już na istotniejszych rzeczach, a dokładniej na wyjaśnieniu, które usłyszała.
Godzina.
Zabrzmiało to, co najmniej źle, gdy dobrze wiedziała co dzieje się z organizmem przy krwotoku wewnętrznym. Podjęli głupią decyzję, tracąc czas na ściągnięcie tutaj Macnaira, ale nie planowała wybitnie tego krytykować… najpewniej robili, co mogli i mieli powody, aby nie szukać pomocy w Mungu. Swoją drogą, chętnie dowiedziałaby się dlaczego, skoro szpital był lepszą opcją.
- Dobrze, że go unieruchomiliście. Jeśli większość organów nie pracuje poprawnie, pewnie donieślibyście trupa – pocieszające, że ktoś tu wyraźnie miał pojęcie o tym, co zrobić, żeby nie pogarszać sytuacji. Nie wątpiła, że Drew nie da się tak łatwo wykończyć. Zdążyła już poznać jego upór i zaskakującą umiejętności wychodzenia względnie cało z kłopotów, co w tej chwili pozwoliło na minimalny optymizm, że nie będzie tak źle, kiedy dotrą na miejsce.
Zerknęła krótko na Borgina, słysząc dalszą część jego wypowiedzi. Kącik jej ust uniósł się delikatnie, ale nie skomentowała tego. Był aż tak zdeterminowany? No proszę.
Wchodząc do budynku, przesunęła wzrokiem po wnętrzu, by zaraz podejść bliżej ławy, na której leżał mężczyzna. Weszła do środka, akurat w chwili, by usłyszeć cicho rzucone słowo ze strony Drew. Spojrzała krótko na Caelana będącego obok, ale póki co nie poświęciła mu więcej uwagi, poza lekkim skinieniem na powitanie. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni płaszcza, rzucając zaraz samo okrycie na wolną część ławy.
- Subsisto Dolorem – wypowiedziała bez zawahania, pochylając się minimalnie nad Macnairem. Nie była sadystyczna, by nie ograniczyć bólu, skoro mogła to zrobić.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, później dostaniesz co będziesz chciał - dotknęła jego barku, żeby zwrócić jego uwagę i tym samym sprawdzić na ile jest kontaktowy. Nie spodziewała się, że będzie jakoś szczególnie.
Nie tracąc czasu, rozpięła mu koszulę splamioną krwią, spoglądając na krwiaki, które zaczęły rozlewać się pod skórą i potwierdzały tylko krwotok.
- Curatio Vulnera Maxima – pokierowała różdżkę wzdłuż torsu mężczyzny.- Curatio Vulnera Horribilis – powtórzyła, sięgając po mocniejszą wersję i wytyczając ścieżkę zaklęcia ze spokojem oraz pewnością ruchu. Magia coraz rzadziej buntowała się, więc w duchu liczyła, że to nie dzień, kiedy inkantacje zabrzmią, lecz nie dadzą efektu.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]25.03.20 20:48
The member 'Belvina Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 3, 1, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]26.03.20 17:31
- Wódy? Chcesz wódy? - powtórzył po Drew, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że wcale nie o nią prosił. Lecz nawet i w tej chwili nie mógł odmówić sobie zgryźliwych żartów, jak gdyby takie zachowanie miało pomóc z wciąż kłębiącą się w piersi złością, irytacją wywołaną nieudanym zabezpieczeniem antykwariatu, ale i nie tak dawną śmiercią dwóch z nich.
Nim jednak zdążył zorganizować coś do picia, do wnętrza karczmy wszedł Borgin - i to nie sam, a w towarzystwie Belviny. Goyle skinął im niedbale głową, nie bawiąc się w słowne powitania. Ani nie miał na to nastroju, ani nie było na to czasu. Na chwilę odszedł od ławy, na której ułożył Macnaira, by zaryglować drzwi, nałożyć na nie podstawowe zabezpieczenia. Nie chciał, by ktokolwiek dostał się do środka; Mantykora miała pozostać tej nocy zamknięta na cztery spusty, to jednak nie powinno wpłynąć na ich i tak niewielkie zarobki.
Kiedy kobieta zajęła się mruczeniem swych zaklęć leczniczych, on rozlał alkohol do przyniesionych wcześniej szklanek i wręczył jedną z nich Borginowi, samemu biorąc szczodry łyk rumu. Musiał się znieczulić, jeśli miał zamiar pozostać spokojny, cóż, względnie spokojny. Widok krwiaków, które wytworzyły się pod skórą Drew, nie napawał go radością, łudził się jednak, że dla znającej się na uzdrowicielstwie Belviny nie będą one wielkim problemem. Tak jak i cała reszta odniesionych przez Macnaira obrażeń.
Odchrząknął cicho, po czym wrócił do pierwotnego planu - zorganizowania czegoś do picia. - Potrzebujesz czegoś? - zwrócił się do kobiety zachrypniętym, nieprzyjemnym głosem, nim jeszcze ruszył na zaplecze. Nie miał pojęcia, czy mógł zaoferować jej cokolwiek przydatnego, knajpa wciąż była zatęchłą dziurą pełną kurzu, alkoholu i rozklekotanych mebli, lecz gdyby jej wymagania nie były wygórowane... Przystanął, oczekując słów Belviny; spoglądał przy tym nie ku niej, a ku rozłożonemu na stole rycerzowi, uparcie wmawiając sobie, że wyjdzie z tego. Musiał wyjść. Przecież prawdziwa wojna dopiero się rozpoczynała, a Drew miał jeszcze tyle kobiet do poderwania.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]28.03.20 21:21
Łapanie oddechu przychodziło mu z coraz większym trudem. Paskudny ból promieniował na tyle mocno, że nie był w stanie chociażby zgiąć dłoni – co może i było lepsze zważywszy na fakt, że jakikolwiek ruch tylko pogarszał jego stan. Tracił kontakt z rzeczywistością, przed oczyma towarzyszyła mu jedynie ciemność, więc nawet w chwili gdy pojawiła się tuż nad nim Belvina nie mógł jej dostrzec. Tak naprawdę nawet nie zdawał sobie sprawy, iż dziewczyna przybyła wyjątkowo szybko i zapragnęła ponownie wyciągnąć go z bagna. Powinna dostać jakiś order cierpliwości, co do jego wyskoków, bowiem przecież niedawno trafił pod jej drzwi z równie rozległymi obrażeniami. Czyniła jednak cuda i liczył, że tym razem stanie się podobnie – tyle, że ciut szybciej.
Wódy, oczywiście że wódy, bowiem co mu pozostało innego? Nic tak nie stawiało na nogi jak porządna dawka ognistej lub innego alkoholu, który dostatecznie rozgrzewał, a ponadto ukajał ból. Uzdrowiciele powinni go stosować jako środek przymusowy i do tej pory nie rozumiał, dlaczego tak nie było. Może jednak panna Blythe zmieni strategię i nakaże mu spożywać odpowiednie dawki? Nawet jeśli nie to liczył, że Goyle nalał mu już złocistego płynu do szklaneczki, bowiem po tej feralnej próbie nałożenia klątwy nie potrzebował niczego innego równie mocno.
Nie docierały do niego jej słowa, nie czuł także żadnej poprawy. Krew coraz intensywniej zaczęła wyciekać z jego warg oraz nosa. Co było gorsze? Śmierć od własnej klątwy czy zakrztuszenia? Prawdopodobnie jak tak dalej pójdzie to miał znaleźć odpowiedź na owe pytanie, jednak z pewnością nie przyjdzie mu podzielić się z towarzyszami wnioskami. Smutne, ale prawdziwe. Etatowo zajmował się igraniem ze śmiercią i ciekaw był, czy to był właśnie dzień, w którym przyjdzie mu ów bitwę przegrać. Był silny, miał ogromną wolę walki, ale nie wiedział jak długo był jeszcze w stanie to wytrzymać. Drgawki tylko się wzmagały, podobnie jak zimny pot, który zalał jego ciało. Belvina była jego prawdopodobnie ostatnią nadzieją.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]29.03.20 1:52
Wiedziała, że zaklęcia nie przyniosły efektu wraz z wypowiedzeniem ostatniego i krwią, która nadal obficie opuszczała ciało Macnaira. Może lepiej, że nie kontaktował z otoczeniem, a przy odrobinie szczęścia nie wiele również odczuwał. Przynajmniej żywiła taką nadzieję. Tak naprawdę nie miała pojęcia, jak nieudanie rzucona klątwa oddziaływała na Niego poza widocznymi fizycznymi ranami. Mogła się tego dowiedzieć, jedynie tamując krwotok i przywracając go do stanu, gdy będzie wstanie podzielić się takową wiedzą. Jeśli jednak jej się nie uda, cóż będzie musiała przeżyć bez tej wiedzy i z czyimś życiem na sumieniu. Niby nie pierwszym i nie ostatnim, lecz zdecydowanie takim, do którego zakończenia nie chciała przykładać ręki swoimi błędami. Dlatego głównie poczuła mieszankę złości i rozczarowania, że właśnie teraz cokolwiek poszło nie tak. Nie mogła pozwolić sobie na takie pomyłki w czymś, czego używała na co dzień, co było wręcz podstawą jej pracy. Ambicja, która napędzała ją od zawsze, spotęgowała jedynie negatywne emocje, sprawiając, że dopiero dwa głębsze oddechy przyniosły opanowanie.
Zacisnęła palce na różdżce, gotowa rzucił ponownie zaklęcia, jednak nim to zrobiła, obejrzała się na Goyle, słysząc jego pytanie.
Czy czegoś potrzebowała?
Ciszy. Spokoju. Czasu. Żywego Macnaira.
- Nie, niczego – odparła jedynie, pozostawiając inne odpowiedzi w myślach. Pierwsze dwie rzeczy miała zapewnione, trzeciej nikt nie mógł jej dać, a czwarta, póki co zależała od niej. Niczego ponadto, chwilowo tak bardzo nie chciała.
Odetchnęła cicho, wracając spojrzeniem do Drew. Widząc krew wypływająca z ust i nosa, wiedziała, że powinna obrócić go na bok, zapobiegając możliwemu zakrztuszeniu, jednak kolejna chłodna myśl wyciszyła ten odruch. Jeśli to zrobi pozostała w ciele krew, która już zbierała się pod skórą, wywoła nacisk na organy wewnętrzne. Obie opcje co najmniej niepokojące, ale wolała już zaradzić czemuś zdecydowanie łatwiejszemu do opanowania niż pogłębienie urazów wewnątrz.
- Curatio Vulnera Maxima – wypowiedziała z taką samą pewnością, ponawiając identyczny ruch jak przy pierwszej próbie.- Curatio Vulnera Maxima – powtórzyła uparcie, kierując różdżkę wytyczoną przez siebie, ścieżką nad torsem mężczyzny. Zawahała się na krótką chwilę, ledwie ułamek sekundy, by zaraz ponowić inkantacje i wykonać ten sam ruch.- Curatio Vulnera Maxima – tym razem nie mogła się pomylić, nie dopuszczała kompletnie takiej możliwości.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]29.03.20 1:52
The member 'Belvina Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23, 27, 82
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]06.04.20 13:20
Godzina była niemal wyrokiem, dla kogoś innego może skończyłaby się śmiercią, ale wierzył w to, że śmierć nie wyciągnie zachłannie paliczków po kogoś, kto ofiaruje jej życia innych. Czy Macnair przehandlował już je za swoje własne? Nawet jeśli nie, to drobne, kobiece dłonie pewnie poruszały się po fakturze jego skóry, badając krwiaki z wprawą, by potem precyzyjnie skierować różdżkę we właściwe miejsca, zatamować krwotok. Domyślał się, po jakie zaklęcie mogła sięgać, gdy zbliżył się do ciała Śmierciożercy, przyglądając się jej poczynaniom.
Nie potrzebowała run, by zaklinać życie, drewno sunęło po skórze, tajemnice tego rytuału wciąż pozostawały dla niego nieuchwytne. Jego własne myśli pulsowały zmęczeniem, ale udał się do kontuaru, sięgając po coś, co wyglądało na względnie czystą szmatkę, i nasączył ją w chłodnej wodzie. Nie pytał Belviny o zgodę, bo choć o magii leczniczej nie wiedział niemal nic, to już sama anatomia była mu doskonale znana; sam zresztą również musiał się już wielokrotnie ratować, gdy coś poszło nie tak w trakcie nakładania klątw - albo bardzo tak, gdy nakładał je na samego siebie. Ase zawsze była obok, ale czasem nawet gdy zdążyła już zdjąć klątwę, wciąż jeszcze ludzka powłoka domagała się naprawy. Znał doskonale podstawy pierwszej pomocy - jeśli tylko był w stanie, sam jej sobie udzielał.
Przyłożył wilgotną szmatkę do ust Macnaira - na dłuższą chwilę; po czym przerzucił ją przez jedno z krzeseł - dopiero po tym stanął obok Goyle'a, sięgając po alkohol, do którego picia przywyknął już, choć wciąż nie robił tego dla siebie, a na pokaz, by i pod tym względem nie odstawać od innych.
- Wyliże się z tego - rzucił pewnym tonem, odstawiając na miejsce ledwie upity trunek. Mniej pewny był tego, na ile udało im się zabezpieczyć antykwariat. Odsunął jedno z krzeseł, opadając na nie ciężko; miał wrażenie, że walka jeszcze się nie skończyła, że pozostało coś do zrobienia. Opuszkami palców przetarł zmęczone oczy, po czym przywarł do oparcia, śledząc poczynania uzdrowicielki. Nie mógł chyba już nic więcej zrobić - poza czekaniem.



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: Sala główna [odnośnik]08.04.20 8:59
Choć zwykle nie okazywał wielu emocji, to tego wieczoru był nie aż tak opanowany, jak powinien. Irytowali go ci, którzy pojawili się w antykwariacie, irytowało go również wspomnienie majowego wieczoru, gdy wraz z dwójką lordów napatoczyli się na trzy czarownice przy zniszczonym anomaliami Big Benie; czuł, że choć obecnie mieli przewagę, panowali nad Londynem, to stan ten nie potrwa długo - działania rycerzy były chaotyczne, nieskuteczne, nieudolne. Kiedy ostatnio sprostali wymaganiom Czarnego Pana? Czarodziejów oddanych sprawie było coraz mniej; członkowie organizacji znikali w nieznanych okolicznościach, zbyt słabi lub zbyt strachliwi, by wytrwale trwać u boku ich przewodnika. Inni zaś ginęli z rąk rebeliantów, jak młodzi lordowie Yaxley i Avery.
Nie zauważył nawet, kiedy bezwiednie złożył dłonie w pięści i to na tyle silnie, że aż pobielały mu od tego knykcie; z cichym, przeciągłym wydechem spróbował się rozluźnić, choć przecież najchętniej upiłby się i wdał w jakąś bójkę, by pozbyć się tego nieznośnego napięcia. Skinął w milczeniu głową w odpowiedzi na słowa Belviny, nie zwlekając dłużej z udaniem się na zaplecze. Po kilku minutach, a także kopnięciu stołu i wywarczeniu szpetnych żeglarskich przekleństw, na które pozwolił sobie w samotności, wrócił do sali głównej. W ręce trzymał szklankę z wodą, względem której miał pewność, że nie jest zatruta. Postawił ją obok tych z alkoholem, z niedookreśloną emocją spoglądając ku zakrwawionej twarzy Macnaira; co to był za idiota skończony. - Oczywiście, że się, kurwa, wyliże - odpowiedział, choć wcale nie był tego taki pewien. Wszystko było w rękach przyprowadzonej przez Borgina uzdrowicielki. Może jednak powinni zabrać go do Cassandry? Daleko nie mieli... - Dasz sobie radę? Czy mam poszukać pomocy? - zwrócił się nagle do czarownicy; nie próbował nawet nie brzmieć jak ostatni gbur, to nie leżało w jego naturze. Jego zamiarem nie było kwestionowanie jej umiejętności, lecz skoro nie znał panny Blythe, nie wiedział też, w czym się specjalizowała, nie zamierzał obdarzać jej zaufaniem - choćby i w tej materii. Macnair może i prosił właśnie o nią, lecz Merlin jeden wiedział dlaczego - może bał się trolla Cassandry, a może Belvina należała do tego jakże zaszczytnego grona kobiet, które jego druh lubił mamić słowem i gestem. Goyle miał jednak głęboko w rzyci preferencje nieprzytomnego czarodzieja, jeśli wezwanie dodatkowej pary rąk do pomocy miałoby uratować mu życie.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]11.04.20 14:11
Czas mijał nieubłagalnie, a szatyn wciąż leżał nieprzytomny na jednym z brudnych stołów, za które zapewne – jeśli z tego wyjdzie – Goyle będzie kazał mu oddać kilka złotych monet i oby tylko za niego, bowiem upaćkana we krwi była przynajmniej połowa głównej sali. Gdyby tylko mógł odzyskać przytomność to z pewnością pozazdrościły chłopakom złocistego trunku i przy okazji ochrzanił Caldera za zwilżenie mu ust wodą, a nie czymś sensowniejszym. Czy ktokolwiek na łożu śmierci wolałby dostać ciecz bez smaku niżeli wyśmienity, procentowy trunek? Ostatnimi czasy pozwalał sobie na coraz wyższą, alkoholową półkę, w czym swój udział miał nie kto inny jak Caelan, który wykrzywiał ryj przy czymś gorszym, jakby co najmniej kazano mu chlać siki goblina. Nie mogąc znieść tego smętnego wyrazu – choć tak naprawdę po prostu znacznie poprawił swój budżet – zaczął sam nieco wybrzydzać i wylewać te, których nie dało się przełknąć.
Nie mógł wiedzieć, że jedno z zaklęć okazało się udane. Zmniejszenie wewnętrznych obrażeń zapewne było priorytetem, podobnie jak zatamowanie krwawienia, które i tak znacznie zmalało po skutecznej inkantacji. Wcześniej Belvina dużo szybciej poradziła sobie z jego ranami i być może było to skutkiem mniejszych obrażeń lub braku dwóch towarzyszy rozpraszających jej uwagę. W końcu nawet on sam nie mógłby się skupić przy takich ślicznotkach.
Leżał, leżał i leżał nie mogąc zdecydować się na to co było gorsze; niemożność spostrzeżenia przejętej miny przyjaciela, czy odpowiedzenia mu kpiącą uwagą? Mimo wszystko czuł, że dla Goyla to był wspaniały czas, taki trochę uśmiech przez łzy, bo czy w końcu wówczas nie odpoczywał od jego złośliwości i durnych komentarzy? Wielokrotnie kazał mu zamknąć dziób i jak widać klątwa spełniła jego oczekiwania.
Żałował też, że nie mógł klepnąć Caldera w plecy i stwierdzić, że oboje dali dupy po całości. Dwóch kretynów zakładających na siebie przekleństwa brzmi jak materiał na dobrą komedię, w której z pewnością dostaliby główne role. Nawiedzony i Podziurawiony? Właściwie to była całkiem dobra okazja do wymyślenia sobie strategicznych przezwisk - oby tylko nie wykrakać nic dla Belviny.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 11 z 15 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach