Wydarzenia


Ekipa forum
Kasyno
AutorWiadomość
Kasyno [odnośnik]03.04.15 17:59
First topic message reminder :

Kasyno

★★★
Kasyno znajduje się na głównej ulicy Cliodny, niedaleko pubu Siwy Dym. Taka lokalizacja nie jest przypadkowa - wszak pijani klienci przynoszą największe zyski. W tym miejscu nie gra się w Eksplodującego Durnia, lecz nawet nieletni mogą obstawiać zakłady, o ile zostaną na ulicach do otwarcia lokalu. Toczy się tu nocne życie; oprócz rozrywki z zawierania zakładów, można także zażyć rozkoszy alkoholowych (a nieoficjalnie również cielesnych), przez co zdarza się, że w ruch idą pięści niepoprawnych hazardzistów. W kasynie gra się przede wszystkim w pokera, black jacka, a także w kości kłamców. Wśród miejscowych chodzą plotki, że stali bywalcy kasyna gromadzą się raz w tygodniu w pomieszczeniu nieudostępnionym przez właściciela, gdzie razem grają w rosyjską ruletkę.

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, kościanego pokera

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:36, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kasyno [odnośnik]26.08.18 14:24
Lupus z powodzeniem pomniejszył ciało ofiary, na tyle, by dało się go bez przeszkód przenieść we właściwe miejsce, pod szatą Valerija nie wzbudzając niczyich podejrzeń.

Rycerze opuścili kasyno, zabierając ze sobą kolejne ciało i próbkę prochu z podłogi. Udali się do lecznicy na Nokturnie, która mogła zapewnić im wszystko czego potrzebowali - kociołek, palenisko, ingrediencje, naczynia, stół i narzędzia. A przede wszystkim — względne bezpieczeństwo i spokój.

Uzdrowiciele, przyglądając się świeżemu ciału z bliska mogli ocenić, że mężczyzna, którego znaleźli w kasynie był w średnim wieku, zaniedbany, jak na żeglarza przystało. Na sobie miał pozostałości po marynarskim, złej jakości stroju, choć niewiele z tego pozostało. Większość była nadpalona, a po zdjęciu szaty Lupus mógł dostrzec, że pozostałości materiału były zniszczone również od wewnątrz. Ciało było zniszczone, tkanki zrujnowane, pokryte rozległymi poparzeniami największego i średniego stopnia, miejscami nieco zwęglone. Po bliższej analizie mogli łatwo stwierdzić, że substancja pokrywająca trupa przypominała właściwościami osmolone kości poprzednich zwłok. Jego narządy były poparzone, poza tym nie było w nic szczególnie odstającego od normy — poza wyjątkowo zniszczoną wątrobą. Cassandra szybko zauważyła różnicę, jego krew była jednak zgoła inna - rozwarstwiona, zaczynała krzepnąć bardzo szybko, choć niezbyt równomiernie. Posoka zawierała pojedyncze skrzepy, jej kolor był podobny — ciemnoczerwony, choć nie tak ciemny jak u poprzedniej ofiary. Prócz krwi wypływała z niego jeszcze jedna wydzielina. To nie wyglądało jak coś znanego uzdrowicielom, nie wskazywało też na żaden płyn ustrojowy. Przynajmniej pod względem wyglądu. Uzdrowiciele mogli podejrzewać, że dziwna maź mogłaby być zmieszana z krwią, lecz pod wpływem śmierci lub czegoś innego oddzieliła się od niej.

Wizualnie alchemikom przypominała warzący się eliksir, który dopiero stopniowo nabierał swej mocy i swoich właściwości. Żaden konkretny, płyn kojarzył im się tylko z zawartością kotłów. Po głębszym przyjrzeniu przez Valerija, odkryje on, że dziwna maź zawierała w sobie cząsteczki czarnej magii, a prócz nich ingrediencję — jad bazyliszka; i coś jeszcze, coś, co udało się rozpoznać Quentinowi — sproszkowany włos szyszymory. Tego jednak nie dodawało się do znanych alchemikowi eliksirów. Popiół zaś, co również wyczuje Rosjanin, był również nasycony czarną magią. Zauważy on jednak, że z czasem jej intensywność będzie stopniowo maleć. Alchemicy podczas badania będą mogli rozpoznać, że cząsteczki popiołu są słabym nośnikiem magii, dlatego właśnie z niego ulatuje.

| Na odpis macie czas do poniedziałku, g.20:00.  Piszecie już w lecznicy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno [odnośnik]14.08.19 19:21
|14 luty

Kto by pomyślał, że przyjdzie mu jeździć do jakichś wsi na północy kraju. Że też się na to zgodził. Szlag. I to przybył tutaj tylko na jedno kiwnięcie palca Thomasa. Jak gdyby był jego prawą ręką do gnębienia  dłużników narkotycznych transakcji. Nie był pieprzoną, magiczną wersją carabinieri. Przecież on nie potrafił skrzywdzić drugiego człowieka. Ale mimo wszystko się zgodził, chociaż mężczyzna nie mówił nic o jakimkolwiek wynagrodzeniu. Scaletta już zdołał się do niego wystarczająco przekonać, dlatego potraktował to jako przysługę; na przestrzeni tego miesiąca współpracy, udało mu się zarobić całkiem niezłe pieniądze. Jak do tej pory, oboje jedynie przekonywali siebie nawzajem o swoich szczerych intencjach. A interesy jakoś szły, i to bez większych problemów czy zgrzytów. Każdy dostawał swoją działkę, Tom wciąż był anonimowy, a Michael załatwiał mu klientów. Z pewnością, dzięki temu trochę ograniczył swoje kieszonkostwo; musiał teraz z kolei być dostępny dla ludzi dzień i noc, gdyby przypadkiem otrzymał nagłą sowę od któregoś ćpuna z prośbą o spotkanie lub, co gorzej, któryś zapukałby do jego drzwi. Z Postlethwaite zwykle rozliczali się codziennie lub co dwa dni, w zależności od ilości klientów; nieraz bywało tak, że nikt nie był zainteresowany zakupem, a innym razem popyt przerastał podaż. Mike nie widział tej współpracy jako coś długoterminowego, ale znajomość z Tommym mogła okazać się w przyszłości przydatna. A on cenił sobie takich przyjaciół.
Kilka dni wcześniej, dostał od niego wiadomość z zapytaniem o spotkanie. Michael wpadł do niego na chwilę, wszak sądził, że jego gadka dotyczyć będzie ich wspólnych spraw biznesowych. Zdziwił się zatem, gdy usłyszał od niego prośbę o współtowarzyszenie w wyprawie do hrabstwa Norfolk. Ponoć jakiś dłużny mu wiele galeonów facet właśnie tam się ukrywał. Uciekł z Londynu, bo wiedział, że zadarł z tymi ludźmi, z którymi nie winno się tego robić. Źródło informacji było rzekomo godne zaufania, więc zdawałoby się, że ta wycieczka zakończy się sukcesem. Scaletta, chociaż życzył Thomasowi jak najlepiej, chyba wolałby jednak fiasko. Zwłaszcza, jeśli to on miałby być tym, któremu przyszłoby bić tego parszywca po gębie.
Po południu dostał się do miasteczka. Mieli się spotkać w konkretnym miejscu, a wówczas, Postlethwaite miał dostać cynk, gdzie ten facet dokładnie przesiaduje. Podejrzewał, że znajdą go zarzyganego w rynsztoku. Zaraz miało się okazać, czy przypuszczenia okazały się słusznymi, bowiem Michael dostrzegł w oddali znajomą sylwetkę mężczyzny.
- Przyznaj Tommy, że ta historia to ściema i po prostu chciałeś ze mną spędzić Walentynki - rzucił rozbawiony, podając mu dłoń na powitanie. Trochę się obawiał tego, co miało się właśnie stać. Przecież on nie bywał agresywny, tym bardziej brutalny, bez potrzeby nie wykorzystywał swojej siły. A wyglądało na to, że dzisiaj przyjdzie mu to zrobić. O ile gość nie pójdzie na ugodę i zgodzi się na spłacanie rat od razu.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Kasyno [odnośnik]15.08.19 15:11
Racząc się papierosem, obserwował okolicę. Małe miasteczko znajdujące się wśród malowniczych wzgórz mogło być idealnym miejscem na wypoczynek, ale dziś nie było na niego czasu, na pierwszym miejscu zawsze były interesy, Thomas nawet nie pamiętał dnia w którym faktycznie mógł od tego wszystkiego odpocząć, ale w końcu taką pracę wybrał dla siebie. Jasne, mógł zacząć swoją karierę jako barman, tak jak jego ojciec i zarabiać śmieszne pieniądze, ale nie był takim typem człowieka, nie zważał na stres i ryzyko, gdy mógł zarobić większe pieniądze w krótszym czasie, być sam sobie szefem. Musiał jakoś przebrnąć przez pracę jako diler, jeśli faktycznie chciał mieć spore pieniądze, by zainwestować w coś legalnego, co okazałoby się gorącą żyłą szczerego złota. Trzeba wziąć pod uwagę też to, że czasami zdarzają się klienci, którzy kupują towar na raty, często po prostu nie stać ich, żeby zapłacić całość, ale są tak poważnie uzależnieni, że Tommy w końcu przystaje na ich propozycję i zgadza się na takie interesy, ale w takim wypadku musi przez cały czas mieć na nich oko, bo często dzieje się tak, że dłużnicy uciekają z miasta, bo nie mają jak spłacić pieniędzy. Te przypadki wyjaśniają to, co Thomas robił w Norfolk. Nie przyjechał na wakacje, a w interesach. Miał zamiar wyrównać rachunki i wrócić do domu.
W tym wszystkim miał pomóc mu Michael, ale nie miał zostać wykorzystany w celu pobicia dłużnika, bardziej miał go przestraszyć. Facet, który był winny Tommy'emu pieniądze był raczej nieszkodliwy i nie potrafi się bić, ani bronić, ale trudno w jakikolwiek sposób wyciągnąć od niego pieniądze, ten idiota nie boi się nawet śmierci, przykładanie mu różdżki do skroni nie jest skuteczne w tym przypadku.
Luty ma to do siebie, że jest zimno i szybko robi się ciemno, panowie mieli spotkać się przy pubie Siwy Dym, by podjąć kolejne kroki. Thomas spacerował w kłębach dymu papierosowego, kierując się w miejsce spotkania. Gdy wchodziło się w miasteczko głębiej, okazywało się, że jest to miejsce bardziej parszywe, niż można było sobie to wyobrazić. Z zewnątrz rozkoszne widoki, piękne budynki otoczone niezwykłym krajobrazem, lecz w środku zaczynało dostrzegać się brudne ulice, po których biegają bezdomne kundle, wyjadające resztki jedzenia ze śmietników. Na głównej ulicy znajdował się pub a przy nim kasyno, co skutkowało tym, że było na niej pełno rozbitego szkła z butelek po piwie, w powietrzu unosił się duszący smród uryny i taniego alkoholu, jednak sam pub i kasyno wyglądały na miejsca dosyć zadbane, no tak, na hazardzie i alkoholu da się zarobić ładne pieniądze, co pozwala na utrzymanie tych budynków w stanie idealnym. W całym mieście te dwa miejsca wyróżniały się najbardziej. Grała z nich głośna, szybka i skoczna muzyka, która pobudzała ludzi i wprowadzała w nastrój euforii. Nocne życie tego miasta dawało o sobie znać po zachodzie słońca, gdy neony zapraszały ludzi swoimi światłami i kolorami. Nie było widać w tych miejscach ludzi ubranych elegancko, z włosami zaczesanymi do tyłu, lśniącymi od żelu. Raczej chodzili tutaj ludzie, którzy jeszcze jakiś czas temu siedzieli w barze i raczej przesadzili z alkoholem. Przed wejściem do kasyna stały kobiety ubrane zdecydowanie zbyt skąpo, w spódniczkach, które odsłaniały ich paski trzymające pończochy. "Damy" klęły głośno, zataczając się papierosem. Ten obraz był tylko potwierdzeniem tego, co to było za miejsce. I właśnie tutaj często przebywał dłużnik Thomasa i miał się pojawić tutaj także tej nocy.
Mężczyzna oparł się o ścianę pubu i wgniótł kiepa w błoto, wkręcając go tam stopą. Poprawił swój płaszcz i wpatrywał się w okna Siwego Dymu, obserwując ludzi przy barze. Żaden z nich nie wyglądał jak pan, który był winny mu pieniądze. Ale był pewny, że niebawem się tutaj pojawi. Tutaj, albo w kasynie, na szczęście oba miejsca znajdowały się dokładnie obok siebie. Tom wyprostował się gdy zobaczył, że powoli zbliża się do niego jego kompan. Uśmiech na jego twarzy wskazywał na dobre samopoczucie, ale samemu Thomasowi nie było wtedy do śmiechu.
-Gdybym chciał spędzić z tobą walentynki, zaprosiłbym ciebie na wino do drogiej restauracji, a nie tanie szczyny w tej melinie- wywrócił oczami, ściskając dłoń mężczyzny.
Thomas zaproponował, by od razu udać się do kasyna, w końcu nie było sensu by stać na mrozie i oczekiwać oszusta. Było jeszcze zbyt wcześnie, by się tutaj pojawił, więc czekanie tutaj byłoby głupotą. Miasto dopiero budziło się do życia.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Kasyno [odnośnik]15.08.19 20:33
Choć zdawał się być tego dnia wyjątkowo wesoły, wewnątrz powstrzymywał swoje impulsywne instynkty. Nie wiedział, co powinien rozumieć poprzez załatwianie interesów z tym gościem; nie wiedział też, do czego Tommy w ogóle go potrzebował. Scaletta potrafił zastraszać, ale rzadko się do tego uciekał, no bo nie miał raczej ku temu sposobności. Czego oczekiwał od niego Postlethwaite? Paru gniewnych spojrzeń, czy może siły ukrytej w szerokich barkach? Mimowolnie mina mu zrzedła, gdy przed oczami pojawiła mu się wyimaginowana twarz tego dłużnika. Cała we krwi. Nie powinien myśleć teraz o prawdopodobnych scenariuszach. Może Thomas wziął go ze sobą do towarzystwa. Może wcale nie będzie musiał nic robić. Ale miał obawy, że jednak nie pozostanie bezczynny. A przecież nie chciał teraz wzbudzać wątpliwości w mężczyźnie. Zgodził się pomóc. Dotrzyma słowa, niezależnie od tego, co ma się stać. Rozpiął pierwszy guzik koszuli; kołnierzyk nieznacząco opadł. Z kieszeni spodni wyjął papierosy. Jednego wsadził sobie do ust, drugiego zaproponował towarzyszowi, po czym potarł palcem o końcówkę tego pierwszego; czubek natychmiast się się zapalił. Dlaczego się stresował?
- Co za romantyk - skomentował, zaciągając się dymem. Ale przecież on nie miał kobiety. Chyba. Obrączki nie nosił, a jego dom, za każdym razem gdy Michael wpadał po uzupełnienie zapasów koniecznych do transakcji, świecił pustkami. Spotykał tam tylko tę urokliwą, białą kotkę. Z każdą kolejną wizytą coraz rzadziej syczała na jego widok. Ale on się tym nie zrażał; przecież to takie urocze stworzenie. Potrzebowało po prostu czasu. Musiała dostrzec, że jest nieszkodliwy. Ale wciąż trzyma go na dystans.
Zupełnie jakby opisywał samego siebie.
Wzrokiem omiótł okolicę. Slogan kasyna odznaczał się krzykliwymi barwami - pomimo zachodzącego słońca, litery baneru pozostawały wyraźne. Przed wejściem stało już parę osobliwych panienek. Jedna chyba nawet krzyknęła coś w ich stronę, próbując zwrócić na siebie uwagę. Jak gdyby samym staniem tam nie wzbudzały zainteresowania. Futra, skąpe i nietypowe ubranie, naga skóra, ekscentryczny makijaż. Trudno było ich nie zauważyć. Nie mogły jednak liczyć na uznanie Scaletty. Nie interesowały go takie rzeczy. Bynajmniej nie z nimi. I nie za pieniądze. Pomimo, że nie bywał raczej skłonny do zobowiązań, nie chciał korzystać z takich usług. Miast pożądania, odczuwałby chyba obrzydzenie. W końcu, niedopałek rzucił gdzieś na brudny bruk. Mogli teraz wejść do środka.
Nigdy nie ciągnęło go do hazardu. Nie odmawiał sobie partyjek kościanego pokera ze znajomymi, ale w kwestii gier na pieniądze pozostawał rozsądny. Wszak gdy weszli do środka, rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, przyglądając się twarzom grających szumowin. Właściwie to nie miał zielonego pojęcia, jak wygląda ten ćpun, którego szukają. Stąd też chwilę później mruknął w stronę Tommy'ego:
- Widzisz go gdzieś? - Może ta moczymorda właśnie spędzała Walentynki z jedną z koleżanek tych pań sprzed budynku. Może dzisiaj wcale go tutaj nie będzie. Już sam nie wiedział, czy wolałby, żeby doszło do tego spotkania, czy nie. Nie żałował Thomasowi pieniędzy, które winien był mu ten facet. Ale na pewno nie chciał być tym, który ubrudzi sobie rękawy jego posoką. I to nie dlatego, że obawiał się o to, czy odpierze szkarłatne plamy.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Kasyno [odnośnik]17.08.19 20:52
Grzecznie odmówił papierosa, dopiero jednego wypalił i jakoś odechciało mu się palić kolejnego, chociaż byłby do tego zdolny. Zazwyczaj ludzie palą w nerwach, by się odstresować. U niego było odwrotnie- zdenerwowany nie umiał zaciągnąć się dymem, robiło mu się niedobrze, bolała go głowa. A właśnie nastał taki moment, gdy zaczął się lekko stresować. Nie wiedział, co zastanie w tym kasynie, czy w ogóle spotkają dziś tego dłużnika, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem Tommy'ego, czy nikt nie będzie miał dziwnych podejrzeń wobec nich, czy ich nikt nie przyłapie. Myślał za wiele, myślał o każdej głupocie, miał w głowie najgorsze scenariusze, a jego twarz była zrelaksowana, jakby całymi dniami tylko odpoczywał. Nikt nigdy się nie martwił o jego zdrowie psychiczne, nikt nie uważał, że Thomas mógłby potrzebować odpoczynku, w końcu patrzył na wszystkich spode łba swoimi błyszczącymi oczkami diabła. Był niepozorny, o znudzonym wyrazie twarzy, sprawiał wrażenie faceta, który jest panem swojego życia, cały świat kręci się wokół niego. Chodził jak paw i nie zezwalał ludziom na jakąkolwiek krytykę w jego stronę, tylko on miał w tej sprawie prawo głosu. A w środku kryła się tykająca bomba, która po cichu odmierzała czas. W tej kwestii był zupełnie jak jego ojciec. Mogłoby się wydawać, że jego życie jest lekkie, spokojne, żył w dostatku w swoim pięknym domu i miał przy sobie ludzi, którzy go szanują, ale to wszystko przysparza mu setki nerwów, z którymi zwykły człowiek nie dałby sobie rady. Thomas nie był zwykły, to bestia, która zniesie wszystko, musi znieść, tylko w ten sposób osiągnie sukces, nieważne jakim kosztem. Cel uświęca środki.
Wnętrze budynku było wielce amerykańskie. Neony atakowały oczy zewsząd a ludzie nie dzielili się tutaj na zamożnych i ubogich, na pięknych i brzydkich, starych i młodych. Byli tutaj ci którzy mają farta, albo pecha. No i oszuści. Soft pornography- piękne, gładkie kobiety w kusych sukienkach z dekoltami wędrującymi do samego piekła. Okryte były piórkowymi bolerkami i zataczały się dymem papierosowym, kusząc w ten sposób szczęśliwców, którym dziś udało się wygrać tutaj życie. Przy barze mężczyźni opijali jedynie zwycięstwo, ci drudzy nie mieli pieniędzy, by zatapiać smutki, ich cały dorobek uciekał tak szybko, że to aż przerażające. Muzyka była głośna, ale nie rozpraszała, ani nie zagłuszała myśli, rozmawiać można było całkiem swobodnie, chociaż nie wiadomo, czy jest to korzyścią dla Postlethwaite'a, czy mu to wadziło.
-Siwiejący i łysiejący- odpowiedział, otwierając oczy szerzej. -Ale nie był stary, jest koło trzydziestki. Jak ostatnio go widziałem, czyli kilka miesięcy temu, miał włosy do ramion i raczej nie chodzi w zaroście- chociaż facet, który jest winien kupę kasy za zioło z pewnością chciałby być nierozpoznawalny, co Thomas też brał pod uwagę. -Na razie usiądźmy przy barze, będę obserwować wejście.
Uspokajała go to, że Michael był tutaj z nim. Thomasowi nie brakowało pewności siebie, ale z pewnością nie był tak silny i dobry w czarach, jak Mike. Jednocześnie nie chciał się też nim wysługiwać, trzymał się wersji, że mężczyzna jest z nim "na wszelki wypadek". To pierwszy raz, gdy pracowali razem. Zazwyczaj wyglądało to tak, że Michael przychodził do niego po towar, sprzedawał go i ze wszystkiego się rozliczali, nic więcej. Zero głębszych więzi, chociaż mimo wszystko i tak poznali się o wiele bardziej. Dobrze było znać osobę, której ma się zaufać. Ale nie mówić o sobie wszystkiego. Michael wydawał się być typem faceta, który jest lekkoduchem, nie miał w życiu zbyt wiele do stracenia, zarabiał w nędzny sposób i mieszkał sam w parszywej dzielnicy, ale mimo to był niezwykle wartościowy, w wielu kwestiach był o wiele lepszy od Thomasa i miał ten swój urok, przez co wiele rzeczy uchodziło mu płazem. Brakowało mu tylko dojrzałości, co Thomasowi się nie podobało. Mike wiele rzeczy lekceważył, z wielu rzeczy sobie żartował i wiele rzeczy go irytowało, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z wagi wielu sytuacji i to było wystarczające, by uspokoić Postlethwaite'a.
-Pamiętaj, że potrzebuję cię trzeźwego- spojrzał na niego, jednocześnie patrząc na skład barku, na trunki wystawione na ladzie.
Thomas nie pił w takich miejscach z ludźmi, których nie zna. Mógł sobie pozwolić na jednego drinka ze znajomym, bo napić się po prostu wypadało, ale jednocześnie wiedział, że do alkoholu ma słabą głowę i na dobrze mu to nie wyjdzie. Na razie spasował, chociaż wiedział, że coś dla zabicia czasu muszą robić. Równie dobrze mogliby grać, ale gra wymagała skupienia, a powód, dla którego tutaj przyjechali wymagał skupienia jeszcze więcej. Po prostu poprosił o wodę i usiadł w takim miejscu, by cały czas mieć wgląd na drzwi wejściowe, które znajdowały się w ciemnym miejscu, jakby swoim wycofaniem mówiły cichutko "nie wychodź, zostań dłużej". Całe to miejsce miało dziwną atmosferę. Thomas ciągle czuł na sobie cudzy wzrok, miał wrażenie, że wszyscy na nich patrzą, że wszyscy wiedzą, po co obaj tutaj przyszli. A może tylko mu się zdawało. Może faktycznie musiał się napić.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Kasyno [odnośnik]17.08.19 23:30
Michael był w stanie wypalić z rzędu nawet kilka papierosów. I wcale go po takiej kolejce nie mdliło; zwykle robił to instynktownie, zabijając w ten sposób złe myśli oraz stres. Już sama czynność zbliżania fajki do ust i wciągania dymu działała na niego kojąco. Nikotyna w tej kwestii była raczej spornym przedmiotem, wszak pobudzała, miast relaksować. Zdziwił się zatem, gdy Thomas nie przyjął od niego proponowanego wyrobu. Nie wpadł jednak na to, co może być tego przyczyną. Akurat w tej materii stosowali te same sztuczki. Dobra mina do złej gry zwykle się sprawdzała. W tym przypadku nie było inaczej, bo Scaletta nie dostrzegł ani cienia poddenerwowania w beznamiętnej twarzy towarzysza. Nie znał go też na tyle dobrze, by wiedzieć, że emocjami zarządza równie dobrze, co on sam. Jak do tej pory, nie miał okazji zauważyć u niego zbyt wielu wad ani błędów, zwłaszcza w istocie biznesowej, z którą to miał dotychczas do czynienia. Jest porządnym gościem, odpowiedzialnym, zorganizowanym. Zna się na rzeczy, ma już pewne doświadczenia, a z każdego z nich wyciąga słuszne wnioski. Niekiedy bywa chaotyczny, przez co nie jest w pełni profesjonalny. No ale czy musi? Michaelowi zależało na czystych i przynoszących zyski układach. I chociaż bywały momenty, kiedy w jego towarzystwie poczuł się wyjątkowo głupio, tylko dlatego że pozwolił sobie na odrobinę niekoniecznie wysublimowanej ironii, nie miał mu tego za złe. Być może po prostu już taki był. Poważny i rzeczowy. Gorzki cynizm Scaletty nie odpowiadał każdemu; ba!, jedynie pojedyncze jednostki go akceptowały. Mike jednak niespecjalnie się przejmował tym, czy postrzegany jest jako niedojrzały smarkacz, który za wszelką cenę pragnie zasmakować buntu pomimo tego, że jest już na to zdecydowanie za stary. Sam znał siebie najlepiej, a poglądy obcych ludzi nie wzbudzały w nim żadnych emocji. Stąd też, nawet jeśli usłyszałby od Tommy'ego parę słów aprobaty, nie zachowywałby się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Był facetem, któremu ego nie wzrastało wraz z pochwałą czy komplementem. Krytyki co prawda również nie przyjmował; jeśli coś mu w swoim zachowaniu nie odpowiadało, sam starał się to zmienić. Pewnie też dlatego wciąż kradł z premedytacją, naginał reguły pod siebie, dawno przestał dbać o moralność, autorytety. Miał też w głębokim poważaniu swoją przyszłość. Ale nie był takim zupełnym lekkoduchem. Respektował poglądy wpojone przez rodziców. Ojciec zdołał nauczyć go paru ważnych zasad, w tym szacunku - do tradycji, do obyczajów, do kobiet. Dlatego też, nawet jeśli te kurtyzany kusiły swoimi subtelnymi uśmiechami, namiętnymi ruchami i wizją przyjemności za pieniądze, nigdy by się na coś takiego nie zdecydował. Tu już nawet nie chodziło o to, czy był skromny, czy nie; coś takiego było dla niego po prostu nie w porządku. Wszakże, siadając przy barze zupełnie zignorował pracownicę lupanaru siedzącą po lewej, która ewidentnie próbowała go zaczepić. Zwrócił jednak uwagę gostka za ladą, gdy usłyszał od towarzysza, żeby nie pił za dużo. I tak nie lubił się upijać, a ten jeden drink nie robił w tym względzie różnicy. Mógł za to zgoła go odstresować, ponieważ im dłużej siedział w tym kasynie, tym gorsze wizje miał przed oczyma. Na przekór Postlethwaite, zamówił porcyjkę złocistego alkoholu; pewien, że ten na niego patrzy, wypił całość jednym haustem, nie powstrzymując przy tym machinalnego grymasu. Teraz pewnie ma go za jeszcze większego pajaca. No cóż, trudno.
- Che minchia*, co za cholerstwo - mruknął, wpatrując się w pustą szklankę po whisky. Chwilę później, odwrócił się w stronę wejścia, obserwując uważnie nowych klientów, coby to nie przeoczyć tego dłużnika. W pewnym momencie przyuważył mężczyznę, pasującego do opisu Tommy'ego. Szturchnął go ramieniem, dyskretnie wskazując mu na faceta, który zabawiał się teraz z jedną z panienek.
- To ten skurwysyn? - Zaczął przeklinać. Czyli powoli już przestawał panować nad stresem. Dlaczego wydawało mu się, że każdy patrzy na niego z wyrzutem; że każdy gość kasyna zna powód ich dzisiejszej obecności? Chciał mieć to wszystko za sobą. Wrócić do swojego wyziębionego mieszkania i pójść spać. A jeśli będzie miał na to zbyt duże wyrzuty sumienia, trochę sobie wcześniej wypije. Prześpi całą noc i poranek bez ani jednej pobudki. Brzmiało nierealnie, ale wolał już myśleć o abstrakcji, aniżeli martwić się o faktyczne działania, co do których nie miał pewności.

*che minchia - o kurwa
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Kasyno [odnośnik]19.08.19 18:27
Thomasowi nie spodobało się to, że jego towarzysz go nie posłuchał i na złość zamówił sobie whiskey. No ale jednocześnie nie mógł mu niczego zabraniać, w końcu to tylko jedna szklanka, a Michael był dorosłym mężczyzną, który potrafił zadbać o siebie i nad sobą zapanować, a przynajmniej taką nadzieję miał Thomas. Ten westchnął tylko głośno, ale nie śmiał nic powiedzieć. Nie jest nianią, ani starszym bratem. Sam wpatrywał się w plaster cytryny, który tańczył z listkami mięty w jego szklance wody. Czas mijał powoli, a mężczyźni rozmawiali mało, pewnie dlatego, bo byli świadomi tego, jak ważne było ich zadanie. Wymienili kilka zdań na temat obskurności tego miejsca, tego, że jest nieznośnie zimno, trochę o hazardzie i polityce. W międzyczasie wypalili papierosy, ale ciągle zajmowali te samo miejsce przy barze. W pewnym momencie Thomas poczuł szturchnięcie ze strony Michaela, a na jego pytanie obrócił się i spojrzał we wskazanym kierunku.
Na wielkiej, czerwonej kanapie siedział mężczyzna, który ślinił się do kobiety siedzącej obok. Obrzydliwy typ ściskał jej pośladek i lepił się do niej w tak ohydny sposób, że na samą myśl o tym robiło się niedobrze. Włosy miał związane w koński ogon, a zakola znacznie mu się powiększyły od czasu, kiedy Thomas widział go po raz ostatni. Również znacznie przytył, ale jednocześnie jego wzrost nie przekraczał metra siedemdziesiąt, co sprawiało, że absolutnie nie był on atrakcyjnym mężczyzną. Twarz miał czerwoną od alkoholu, albo wysokiego ciśnienia spowodowanego obecnością pięknej, młodej dziewczyny, zabawiającej się z tym oblechem. Być może było go stać na jej towarzystwo dlatego, że doczekał się w końcu jakiejś wygranej w tym miejscu? Tommy miał pewność, że to tego mężczyzny szuka, wiedział też, że nie może dopuścić do tego, by opuścił ten lokal z kobietą. Potrzebował go samego, bez żadnych świadków.
-Mike, mam do ciebie zaufanie- trudno stwierdzić, czy nie skłamał, po prostu chciał go do siebie przekonać jeszcze bardziej. -To niezwykle poważna sprawa i muszę mieć pewność, że mnie nie zawiedziesz. Za kasynem jest zaplecze. Musisz go tam w jakiś sposób przyprowadzić, daję ci wolną rękę. Ja zajmę się resztą.
Idąc w stronę miejsca spotkania musiał uważać, by nie został zauważony. Był dosyć charakterystyczny, gdyby facet mający u niego dług by go zauważył, misja zakończyłaby się niepowodzeniem. Wymknął się więc ostrożnie, będąc obrócony do niego tyłem, i po kilku chwilach znalazł się na zapleczu, znajdującym się na zewnątrz. Było z trzech stron otoczone ścianami, a z jednej siatką, przez co trudno było stamtąd uciec. Leżało tutaj pełno gratów, jakieś połamane krzesła i stoły, kilka zepsutych maszyn, wielkie śmietniki i wypalone papierosy, które gromadziły się przy drzwiach. Teraz Thomas musiał tylko czekać i liczyć na to, że Mike wymyśli sposób, który zwabi tutaj oszusta.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Kasyno [odnośnik]19.08.19 23:57
Ta jedna szklanka nie zrobiła na nim większego wrażenia. Na pewno nie odebrała rozumu, ani też nie zaburzyła działania błędnika. Miał dość dobrą głowę do alkoholu; nie wykorzystywał jednak tego daru zbyt często, wszak większe ilości usypiały jego czujność. A na to nie mógł sobie pozwalać. Stąd też, czy to się Thomasowi podobało, czy nie, zdecydował nie odmawiać sobie tej jednej porcyjki. Ostatecznie chyba jednak dodała mu ona trochę odwagi, bowiem gdy Postlethwaite wydał mu polecenie, miast myśleć o czarnych scenariuszach, zastanawiał się nad tym, jak ową prośbę spełnić. Tożsamość faceta została potwierdzona przez Tommy'ego; zadaniem Scaletty było zaciągnięcie go na zaplecze budynku, gdzie mogli liczyć na dyskrecję. Gostek był niski, ale też tęższy. Z twarzy wyglądał jak przygłup, raczej nieszkodliwy. Ale Michael nie miał co do tego żadnej pewności. Jego umiejętności samoobrony nie były mu znane. Mógł mieć jedynie domysły. Ale na nic mu były te rozważania, wszak prędzej czy później musiał w końcu się nim zająć. Nikt normalny raczej nie poszedłby sam w tak podejrzane miejsce, tylko dlatego, że jakiś nieznajomy mu tak powiedział. Mike nawet nie rozważał zbyt długo nad tą opcją; od razu w jego głowie pojawił się jedyny słuszny sposób. Będzie musiał użyć, drzemiącej od dawna, siły perswazji. Pewnie przyda mu się do tego ten chłodny grymas, który przyjmował bardzo rzadko; niepokojące spojrzenie, oczy, w których tańczyły iskierki. No i różdżka, której kraniec błąkał się po tym wrogim ciele, niekomfortowo wpijając się w skórę pod jego naciskiem. Już wiedział, jak ma to rozegrać. Teraz tylko kluczowym pozostało przeprowadzić cały schemat w praktyce. Najlepiej bez żadnego idiotycznego potknięcia. Wzrokiem dyskretnie powędrował za sylwetką Tommy'ego, zmierzającą w umówione miejsce. Gdy zniknął z pola widzenia, zapłacił za tą whisky, którą wypił wcześniej, po czym powstał z drewnianego krzesła. Zamiast dawać barmanowi napiwek, włożył sobie jednego galeona do kieszeni spodni. Może i kiepska to zachęta, ale warto było spróbować. Zbliżył się do dłużnika, który pomimo obecności innych klientów kasyna, nie wstydził się zbytnio i do woli zabawiał z panną do towarzystwa.
- Pan Hollow? - powiedział miękko, zwracając uwagę jego i kobiety. - Chciałbym porozmawiać, na osobności - dodał, spoglądając na mężczyznę, który zastanawiał się chyba, czy go zna. Został jednak zignorowany, bowiem pomimo zdziwionej gęby tego typa, baba nie zaprzestała pieszczot. Poirytowany, wcisnął jej za pończochę tego zaplutego galeona, mamrocząc przy tym, żeby podziała się teraz gdzie indziej. Czując ciepło monety na skórze, nie potrzebowała dłuższych słów namowy. Niewiele więcej dostała od tego dziada, a że wcale się jej nie podobał, nie miała nic przeciwko temu. Na odchodne posłała mu subtelnego całusa, a Michelowi położyła dłoń na piersi, zachęcając do tego, by zwrócił się do niej, kiedy już pozałatwia wszystkie sprawy. Zignorował ją jednak zupełnie, wpatrując się w oniemiałego oszusta. Ostatni raz rozejrzał się dyskretnie po kasynie, po czym niespodziewanie wyjął z kieszeni różdżkę. Wbił ją między żebra tego alkoholika, drugą ręką obejmując go przez ramię.
- A teraz rób, co ci każę. Chyba, że chcesz, żebym skręcił ci kark - zagroził, zmierzając z nim w stronę zaplecza. Od tyłu wyglądali jak dwaj podchmieleni kumple, którzy wzajemnie podpierają się, by utrzymać pion. W pewnym momencie grubas próbował uwolnić się z jego silnego uścisku; wskutek buntu Mike tylko odebrał mu jego jedyną formę obrony. Do końca drogi pozostawał już posłuszny, jednak Scaletta nie zdecydował się opuścić uzbrojonej dłoni, nawet kiedy stanął z winnym przed Thomasem.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Kasyno [odnośnik]23.08.19 20:33
Mężczyzna oparł się o ścianę, zakładając nogę na nogę. Wsadził prawą dłoń głęboko w kieszeń swojego płaszcza i wyciągnął z niej paczkę papierosów z żalem patrząc na ostatnią sztukę, jaka mu została. Schował ją z powrotem wiedząc, że na pewno przyda mu się ona na później. Gdy już będzie miał swoje pieniądze. Suma była niemała, dawniej James był dobrym znajomym Thomasa, który jednocześnie jest niesamowicie uzależniony od palenia zioła. Palił jak smok i kupował od Thomasa tyle towaru, że ten mógł sobie pozwolić na bardziej burżuazyjne życie. Do czasu, aż James Hollow poznał miłość swojego życia- barmankę w jakimś plugawym przytułku dla pijaków i pokerzystów. To właśnie tam rozwinęły się u niego skłonności do hazardu, grał cały czas a w zastaw dawał wszystko, pieniądze, zioło, biżuterię, różne kradzione drobiazgi, a to tylko po to, bo w końcu wygrać pokaźną sumę i zabrać swoją barmankę na wakacje życia. Na jego nieszczęście okropnie zadłużył się u swojego znajomego dilera i nie jest w stanie spłacić tego długu, lecz nie dlatego, że go nie stać, tylko mężczyzna boi się, że nie będzie miał za co grać. Był świadomy tego, że osiągnął już dno i łatwo się od niego nie odbije, ale chciał próbować. Dla swojej pięknej Róise O'Gormley.
Thomas nie miał zamiaru iść na żadne kompromisy, każdy jest mądry po szkodzie, ale nikt nie powinien dostawać taryfy ulgowej. Dług miał zostać spłacony już dawno temu, ale James na wszystko zawsze znajduje wymówki. Trzeba było dziś to załatwić i zostawić tego biedaka w spokoju, samego sobie. Thomas nie życzył nikomu źle, ale nie mógł sobie pozwolić na dożywotnie pożyczki. Dlatego bardzo ucieszył się, gdy zobaczył Michaela w towarzystwie dłużnika.
-James... Minęło trochę czasu, odkąd widzieliśmy się ostatni raz, nieprawdaż?- Wyciągnął różdżkę, dyskretnie kierując ją w stronę mężczyzny. -Incarcerous.
Mężczyzna będący całkowicie unieruchomiony przez silny uścisk Michaela został związany przez grube liny, które teraz kompletnie odebrały mu zdolność jakiegokolwiek ruchu. Spoglądał na Thomasa z przerażeniem całą tą sytuacją. Jego wzrok był tak głupi, że można się domyśleć, że z tego człowieka już nic nie będzie. Zapewne rozmyśla nad kolejną wymówką i przełożeniem terminu zapłaty.
-To nic personalnego, James. Lubię cię, ale wciąż sprawiasz mi wielką przykrość okazując mi brak szacunku. Wiesz, że są rzeczy, których nie mogę tolerować. Wiesz po co tutaj przyszedłem- związany mężczyzna zrobił się niezwykle nerwowy i błądził wzrokiem między mężczyznami, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedział, co powinien powiedzieć. Thomas kontynuował. -Jak się czuje Róise? Wszystko u niej dobrze? Trochę mi jej szkoda, to piękna i mądra dziewczyna, a romansuje z takim oszustem jak ty.
-Grozisz mi, Postlethwaite? Myślisz, że się ciebie boję?- Odezwał się w końcu, po czym splunął na ziemię.
-Wiem, że się mnie nie boisz. Nie przyszedłem cię straszyć. Przyszedłem po pieniądze, a jeśli ty mi ich nie dasz, pójdę po nie do Róise, ale dla niej nie będę już taki miły.
Taka była słabość Jamesa, że kochał swoją irlandzką barmankę i bał się o jej życie bardziej, niż o swoje. Akurat fakt, że Thomas i jego towarzysz z bardzo mocnym uściskiem mogliby się wybrać do jego ukochanej i zrobić jej krzywdę przerażał go do tego stopnia, że byłby w stanie spłacić dług w danym momencie, ale nie pozwalał mu na to jeden czynnik- alkohol, który tego wieczora wypił w zbyt dużych ilościach. To właśnie przez niego zrobił się pewniejszy siebie i nie miał zamiaru ulegać mężczyznom w żadnym stopniu.
Negocjacje wciąż trwały, a obie strony były niezłomne. Głupota Hollowa polegała na tym, że nie zdawał sobie sprawy, że jest na przegranej pozycji, lecz zamiast wstrzymać swoje konie, brnął w to wszystko dalej, nie licząc się z konsekwencjami.
-Thomas jesteś jebanym hipokrytą, jesteś chujem. Zabieraj stąd swojego koleżkę i wypierdalaj, nic ci nie dam, bo nic nie mam- wykrzyczał w stronę dilera, starając się go spłoszyć. -Ja ci nie grożę, ale jesteś skończony.
Robiło się zimno. Na zapleczu zrobiło się ciemno i jedyne światła, które cokolwiek oświetlały, to światła, które znajdowały się na parkingu za ogrodzeniem. Każdy z nich się powoli niecierpliwił i chcieli to zakończyć jak najszybciej. Thomas doskonale wiedział, że James ma przy sobie pieniądze, tego wieczora coś wygrał, w końcu zabawiał się z jakąś dziwką, nie miał nic na swoją obronę, a jeśli nie chciał oddać długu po dobroci, odebranie go siłą nie będzie problemem, w końcu wciąż był związany.
-Betula- Thomas skierował w niego różdżką, wymachując nią jak biczem. Wyleciała z niej czarna wiązka, która strzeliła prosto w Hollowa. Ten runął na ziemię i zwinął się z bólu, krzycząc przeraźliwie. -Nie pozwolę sobie na to, żebyś mnie obrażał, James. Jeśli kiedykolwiek będziesz miał na mnie złe słowo, znajdę cię i zabiję. Uważaj, żebym sobie nigdy o tobie nie przypomniał- stanął nad nim i spojrzał na niego z pogardą, lecz po chwili zwrócił swój wzrok na Michaela. -Zabierz jego portfel. Będziemy się stąd zbierać.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Kasyno [odnośnik]25.08.19 23:01
Tak naprawdę to miał gdzieś, z jakim skutkiem opuszczą dziś to miejsce. Nikt nie obiecywał mu nawet zaplutego knuta za tę robotę. A że rzadko kiedy robił coś bezinteresownie, w myślach zaklinał to, że zgodził się pomóc. Jak zwykle on był od tej najbrudniejszej roboty, to jemu przyszło wywabiać tego dziada i potem użerać się z jego buntowniczą naturą w drodze na zaplecze. Był zgoła zestresowany, nie dało się ukryć; martwił się o siebie, prawdopodobne scenariusze i możliwe konsekwencje porażek. Nie obchodził go w tym wszystkim jego kompan; a jednak to on był tym chłopcem na posyłki, który ostatecznie stał teraz przy tylnym wyjściu kasyna. Może to kwestia swego rodzaju retorycznego podejścia do sprawy była czynnikiem, który go tu sprowadził. A może po prostu chciał się wykazać, dowieść Thomasowi, że można mieć do niego zaufanie. Ale z drugiej strony, po co? Nie szukał przyjaciół, już dawno oswoił się z tym samotniczym stylem życia. Przypomniał sobie o tym, gdy na twarzy poczuł chłód przenikliwego wiatru, a do jego uszu doszła ta typowa dla Postlethwaite gadka. Ten cały rozsądek, pozorne przyjazne nastawienie, chęć rozwiązania konfliktu za sprawą kompromisów. Pomimo spokojnego usposobienia i niechęci względem uciekania się do agresji, ta sytuacja doprowadzała Michaela do białej gorączki. Pokojowym podejściem swoich pieniędzy nie dostanie. Chyba nie przyjechał tu z nim gadać? No ale rzekomo miał to wszystko gdzieś. Opuścił w końcu różdżkę, którą to wbijał w żebra tego faceta. Wycofał się do tyłu, nie wtrącając się. To nie jego sprawa. Liczył też, że nie będzie zmuszony składać tych swoich łapsk w pięści. Oparł się plecami o drzwi. Gdyby ktoś tu czegoś szukał, chyba będzie musiał zaprzestać. Zapalił papierosa, niby to od niechcenia obserwując całą scenkę.
Ach, ta pretensjonalna gadka niepotrzebnie to wszystko wydłużała. Zdaniem Scaletty był to zupełnie zbędny element, który powinien w tej kwestii być zastąpiony raczej rozmową na temat tego co tu i teraz. Obyłoby się bez tych wszystkich ozdobników, mógłby od razu zagrozić mu potencjalną krzywdą tej całej kochanki, czy kim tam była dla niego ta baba. Przynajmniej go związał tym zaklęciem. Może wreszcie, miast tego gaworzenia prowadzącego do niczego, gość zgodzi się na spłatę rat. Choć z drugiej strony, argument z odwiedzeniem tej kobiety też zdawał się być nijakim. Jeszcze przed chwilą obściskiwał się z jedną z tych panienek do towarzystwa; gdyby faktycznie kochał tą całą Róise, nie byłoby go tu teraz. Przynajmniej według Michaela tak to powinno działać, choć prawdziwej miłości, innej niż ta rodzicielska, nigdy nie zaznał. Wiatr chwilowo zmienił swój kierunek; dym papierosowy podrażnił mu oczy. Nie, wcale nie płakał na myśl o swoim nędznym życiu. Ani też z powodu cierpienia tego obcego mu alkoholika. Ale wyraźnie oniemiał, jakby wyrwał się z transu znudzenia, na nowo nasycił się stresem. Tommy właśnie potraktował dłużnika torturą. Nieznana inkantacja, obcy ruch, niespotykane konsekwencje. Nie miał pewności, ale przeczuwał, że to zaklęcie jest z działu tej nieznanej mu dziedziny magii. Tej, która go fascynowała, choć nie na tyle, by odważył się kiedykolwiek ją zgłębiać. Strach przed niewiadomym zawsze go przed tym powstrzymywał. Sądził, że jego sojusznik ma w tym względzie podobne zdanie. Jak widać, znacząco się pomylił. Ten element pewnie znów zwiększył dystans, na nowo przypomniał mu o ostrożności. Respekt również nie pozostał bez zmian. Niedopałek wywalił gdzieś na ulicę. I tak była brudna.
- Jakoś nie mam ochoty macać go po gaciach dla tych paru pieprzonych sykli - stwierdził, wymownie spoglądając na mężczyznę. Taka była prawda. Nic tu nie załatwili, Postlethwaite tylko ochłostał tamtego grubasa, a dług wciąż był taki sam. Tylko stracili czas. Zresztą, z czasem przestała mu odpowiadać ta rola posłańca. Zwłaszcza, gdy przekonał się o tym, jak Tom może być niebezpieczny. Wszak czy powinien się teraz mu stawiać? Raczej nie, ale nie myślał wtedy rozsądnie. Cały wieczór spędził w tym parszywym kasynie, szarpiąc się z jakimś jegomościem; teraz jeszcze miał oskubać go z ostatnich monet? Miał już wszystkiego dość. Nie schylił się do Jamesa, nie wyszukał sakiewki. Stał tylko jeszcze przez chwilę z wyraźną miną niezadowolenia; gdzieś w spojrzeniu błąkał się też nerwowy błysk, ale jego i Tommy'ego dzieliła zbyt duża odległość, by tamten był w stanie to dostrzec. Bez słów pożegnania ruszył przed siebie, pragnąc wydostać się na ulicę i wrócić do domu.

zt
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Kasyno [odnośnik]22.02.20 12:27

14 kwietnia '57, kupidynek


Czas na grę w otwarte karty.
Dłonie peregrynują niecierpliwie po zieleni materiału marszczącego się na stole; wąsacz z naprzeciwka myśli chyba, że Burroughs przegrał już to rozdanie, ale nic bardziej mylnego, dama kusząco zerkająca przez ramię z jednej z kart mruga do Keata porozumiewawczo, gdy w końcu odsłonił przed światem skrywane tajemnice.
Karty na stół.
Opuszki palców wciąż wystukują pospieszną melodię - na twarzy w końcu pojawia się chełpliwy uśmiech, okraszony tryumfem. Szczęście mu dzisiaj sprzyja, wszechświat szepcze mu cicho, że to jest jego dzień, że za chwilę będzie jeszcze lepiej.
Odurzony jest tym, co przynieść może wieczór, kolejne minuty, te, które spędzi już z nią. Na razie w wirującym dymie gryzącego tytoniu snuje się ta jedna obietnica, która sprawiła, że w stanie niemal hipnotycznym podążył na wezwanie (dotarłby i na kraniec świata). Nic innego nie miało już znaczenia, racjonalne myśli zagłuszyła tęsknota za zapachem, który poczuć chciał z bliska, już na jej ciele, na jej skórze, na razie jednak tylko ulotna namiastka drażniła jego zmysły. Pergamin zmiętego listu nosi w wewnętrznej kieszeni marynarki, na piersi, wciąż czuje zraszającą papeterię woń - każdy z receptorów zaognia się, wrażliwy na kombinację, która sprawia, że w szarozielonych oczach pojawia się głód. Jest jej spragniony. W wyobraźni rozmywają się kobiece kontury rzeźby jej ciała, wciąż zasnuwa ją dym, gęstszy niż ten w kasynie - na razie wzrok Keata nie jest w stanie przedrzeć się przez szarości.
Więc czeka. Kornie. Wytrwale. Do skutku.
Niecierpliwie.
Lecz wie, że dym kiedyś ustąpi, że ona nadejdzie, że z objęć szarości wyrwie się wprost do tych należących do niego. A kiedy już się tu pojawi, nie spuści z niej wzroku, śledzić będzie każdy jej ruch, celebrować perfekcję, hołubić niedoskonałość (doskonałą).
Fiksacja zmysłów. Miraż pragnień. Pożądanie, którego nie jest w stanie stłumić. Po co zresztą miałby to robić?
Mijają kolejne minuty, stracił już rachubę czasu. Od karcianych rozgrywek odchodzi niespiesznie, chcąc, by wszyscy, którzy patrzyli na niego jak na szaleńca, gdy zastawiał wszystko, co miał (niewiele), a teraz żegnali się ze swoimi oszczędnościami, zapamiętali go na długo. Mówią, że z kasyna wyjść można z małą fortuną tylko wtedy, kiedy wejdzie się tam z ogromną - powiedzcie to teraz jemu.
Roześmieje wam się w twarz. Wciąż jednak czeka na swoją największą nagrodę.
Na spotkanie. Z nią.
Z chłodną obojętnością prześlizguje się spojrzeniem po sylwetkach nielicznie zgromadzonych tu kobiet, ale one całe - choć w kolorach, choć prawdziwe - wyblakłe są dziwne.
To tamta za mgłą pozostała - jest wszystkim. Gdy w końcu ją ujrzy, nie pomyli jej z nikim innym - tego jednego jest pewien, choć przecież ma od niej tylko list, w sercu - kilka słów; nic więcej.
Opuszki palców znowu wygrywają pospieszną melodię, gdy pochyla się nad innym stolikiem - w końcu przychodzi czas i na jego kolej. Kości grzechoczą w dłoni Keata, ostatecznie wypuszcza je, zostały rzucone - lecz nie patrzy już na to, czy i tym razem szczęście mu dopisało.
Najbliższa jego sercu woń przybiera na intensywności; a on czuje, że jego oczekiwanie dobiegło końca. Ciało zastyga, oczy przedzierają się przez wirujący tytoń. Przez wypłowiałe szarości sylwetek wciąż całkowicie mu obojętnych.
Szuka jej kolorów.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Kasyno [odnośnik]22.02.20 12:27
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 4, 3, 1, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno [odnośnik]22.02.20 13:17
Nic nie zapowiadało tragedii. Magiczny instynkt ucichł, a metodyczna ostrożność rozmyła się w zmęczeniu, pozwalając Deirdre na popełnienie kolejnego z serii przykrych błędów. Zaczynających się niewinnie, od nadrobienia koresnpodencji; kolejna tajemnicza koperta wpadająca w dłonie madame Mericourt, błysk stali ozdobnego nożyka, szelest papeterii a później...a później wspomnienia rozmywały się w różowawej mgiełce, w zachwycająco słodkim powietrzu, osiadającym na ustach niczym wytęsknione pocałunki. Zniknęło wycieńczenie, mrożący ciało wstyd rozpuścił się, pozwalając na pierwsze od tygodni, swobodniejsze zaczerpnięcie tchu, a skośne oczy, przez długi czas matowe, puste, gniewne, rozbłysły pełnią egzotycznego piękna, tożsamej czerni tęczówek i źrenic, rozszerzonych, odbijających rozkochane odbicie w lustrze wiszącym nad dębowym biurkiem.
Zakochała się. Natychmiastowo, szalenie, przeżywając to, co zazwyczaj rozciągało się przez długie nastoletnie miesiące, w kilkanaście minut. Szok siłą własnych emocji, wibrująca w ciele radość, wręcz dziecięce podekscytowanie, w końcu - niepokój. Czy mu się spodoba, czy to nie pomyłka, czy tajemniczy wielbiciel naprawdę mógł wybrać właśnie ją? Zapracowaną, przemęczoną młodą matkę, zgiętą pod ciężarem odpowiedzialności za popełnione niedawno błędy? Serce zaczęło bić jeszcze szybciej, krew w żyłach zawrzała, zmuszając Deirdre do dość panicznego planowania nadchodzących godzin.
Umknęły zbyt szybko i zarazem zbyt wolno; z jednej strony, gdy z przejęciem przymierzała kolejne suknie, nerwowo spoglądała na zegarek, niedługo mający wybić godzinę spotkania, z drugiej zaś każda minuta oddzielająca ją od spojrzenia w oczy ukochanego rozwlekała się niemiłosiernie, podsycając tęsknotę za kimś, kogo jeszcze nie spotkała - a już czuła, że spędzi z tym człowiekiem resztę życia, że los w końcu się do niej uśmiechnął. Imię Tristana zdawało się niknąć w pamięci, a gaworzące nieopodal gardroby dzieci należeć do kogoś innego; do etapu, który za sobą zamykała, otumaniona magicznie wykreowaną miłością.
Doprowadzającą ją aż do kasyna, wnętrz przesyconych tytoniowym dymem. Już tu kiedyś była, uratowała to miejsce przed anomalią, świętowała tu prywatny sukces, lecz i te wspomnienia niknęły, zmyte rosnącym poddenerwowaniem. Przyjemnym, podbudowanym nie lękiem, a pożądaniem. Pozwoliła szatniarzowi zsunąć z ramion pelerynę, kontrolnie zerknęła w lustro o pozłacanej ramie - czerwień warg, czerń kreski podkreślającej kocie spojrzenie, szmaragd sukni opinającej znów smukłe ciało, krąglejsze jednak niż przed ciążą - i zadowolona z kobiety, którą tam ujrzała, ruszyła ku głównej sali, pewna, że już od progu serce poprowadzi ją ku temu jedynemu.
Spostrzegła go od razu. Nie liczył się żaden inny mężczyzna w smokingu lub eleganckiej szacie; żyrandole jakby przygasły, klasyczna muzyka przycichła, a w nozdrza uderzył ją ponownie aromat krwi, róż, piasku i galanteryjnej skóry, wszystko przyprószone popiołem. To musiał być on, pochylony nad jednym z stolików, tak, że dostrzegała każdy milimetr niebanalnego profilu. Ostro zarysowany nos, jakby przetrącony, lekka szarość zarostu, wydatna szczęka - i ucho, piękne, wyjątkowe ucho (czy kiedykolwiek wcześniej podziwiała akurat tą część ciała w mężczyźnie?), przełamujące surową przystojność brutalnie męskiej twarzy skrzacią figlarnością. Zamarła w pół ruchu, wysokie wycięcie szmaragdowej sukni odsłoniło smukłą nogę w egzotycznym odcieniu kości słoniowej, kąciki pełnych, wydatnych ust zadrżały: we wzruszeniu, w ekscytacji, w niepokoju przed reakcją ukochanego - ale kilka sennych sekund później już szła w jego stronę, zwinnie, z gracją, z trudem powstrzymując się od przyśpieszenia kroku. Nie, nie mogła wyglądać na zdesperowaną, choć tylko ślepiec nie zauważyłby roziskrzonego, rozkochanego spojrzenia oraz nieco drżących dłoni, gdy przystanęła tuż przy nim, wpatrzona w duże, szarozielone oczy nieznajomego. Chciała coś powiedzieć, powinna coś powiedzieć, zabłysnąć inteligencją, zachwycić go polotem, oczarować od pierwszego wejrzenia, ale miłość odebrała zdolność formułowania wypowiedzi - na razie mogła tylko patrzeć, zaciągając się głęboko jego zapachem. Zamrugała gwałtownie, cień rzęs podkreślił ostro zarysowane kości policzkowe, gdy przesuwała wzrokiem w dół, instynktownie, sunąc po szerokich barkach, próbując przedrzeć się przez materiał ubrania, bo sama także chciała znaleźć się jak najbliżej niego, tak, by poczuć gorąc buchający z ciała, które zdążyła już pokochać. - A więc to ty - wyszeptała w końcu ochrypłym, niskim tonem, z szorstką melodyjnością kobiety spragnionej najmniejszej kropli wody: jedynej w swoim rodzaju kropli słodkości, którą mogła spić tylko z ust budzącego w niej szaleńczą miłość mężczyzny.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Kasyno [odnośnik]24.02.20 15:12
Pięć kości układa się w duży strit. Chyba jednak szczęście go nie opuszcza - fortuna kością się toczy, ale potem pojawia się ona, a żadna gra nie ma już znaczenia.
Przez chwilę stoją naprzeciw siebie, bez ruchu, wciąż brutalnie rozdzieleni - zbyt daleko, by myśli ich zlepiły się w jedno. Jego wygłodniałe spojrzenie karmi się jej widokiem, tego głodu nikt inny nie byłby w stanie zaspokoić. Grdyka zarysowuje się wyraźnie na membranie szyi, gdy Burroughs przełyka ślinę.
Na śliskiej zieleni materiału kokieteryjnie zaznaczają się rysy ciała, które choć skryte, zdaje się nie ukrywać ani jednej krzywizny niedoskonałości; ona cała jest jak najkruchsza porcelana, skóra nierealnie blada to płótno, po którym chciałby malować dotykiem dłoni, delikatnie i wyraziście jednocześnie, by poczuć jak biel zabarwia się drżeniem.
Falistość linii w powietrzu żłobi kaskadę pragnienia, wzburzona krew karmi jego umysł, widzi tylko ją, widzi siebie - przy niej. A ona jest snem. Włosy jak czerń nocy oplatają jej twarz, najjaśniejszy punkt, ozdobiony czerwienią ust, od których trudno mu odwrócić wzrok - lecz i płatki szkarłatu warg bledną, gdy odnajduje go intensywny wzrok kobiety nierealnie pięknej.
Pewien jest tego, że nigdy jeszcze nie widział kogoś tak niezwykłego, egzotyczna uroda zapiera dech w piersi, jedyne, o czym jest w stanie myśleć - to to, by mógł patrzeć na ten obraz już do końca życia, by mógł otoczyć ją opieką, strzec przed światem. Niech stanie się częścią jego świata. Nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.
Jego sen snuje się ku niemu płynnie, on milczy, czeka; ktoś mówi do niego, że teraz jego kolej, ale nie jest w stanie przebić się przez ścianę zachwytu, Burroughs odgrodził się od wszystkiego, symfonia bodźców stłumiona jest całkowicie, percepcja zogniskowana tylko na kwiecie orientu. Ten jest coraz bliżej niego, widzi tworzący ją miraż cieni i kontrastów, czerni i bieli; słyszy jej oddech, jej słowa; czuje zapach, teraz obezwładniająco wyraźnie - wyciąga białą różdżkę, jeśli miałby walczyć, nie dałby rady oprzeć się temu, co właśnie czuje, poddaje się. - Ja, cały twój - na pograniczu szeptu odpowiada tak, jakby mówił to do siebie samego, stwierdzał oczywisty fakt. Ma nad nim władzę, jakiej nikt jeszcze nie miał, spętany uczuciem przykułby się do niej kajdanami i na wieczność. W niewoli jej czaru mógłby żyć i do końca świata.
- Pozwól mi się poznać - błaga, nie prosi, w febrycznym szale uczuć nic innego nie ma znaczenia - tylko ona, na piedestale. Szuka odpowiedzi w czarnej toni jej oczu, niemego przyzwolenia, by mógł rozebrać ją z każdej emocji, każdego wspomnienia. Robi krok, tylko jeden, przechodzącemu obok krupierowi wsuwa dyskretnie garść żetonów w dłoń. Wszystko, co dzisiaj wygrał.
Zapłaciłby i więcej. Każdą cenę.
Mężczyzna pozornie tylko zdaje się tego nie zauważać, twarz wciąż ma niewzruszoną, ale chwilę później - Keat ledwie jest w stanie oderwać wzrok od swej największej miłości - przystaje w rogu sali, unosząc ciężką kotarę, a drzwi, które się za nią kryją, otwierają się szeroko. Zapraszająco.
Czy i ona nie ma już dość obecności tylu ludzi - czy nie wolałaby spędzić z nim czasu odgrodzona od reszty zgromadzonych? Tylko ona i on - w ciszy spojrzeń, w hałasie uczuć, w interwale pomiędzy pytaniami.
Nie zadaje tego pytania na głos, lecz przenosi powoli wzrok z powrotem na nią właśnie - on zrobi wszystko, czego tylko będzie chciała, mogą zostać i tutaj, mogą też w ustronnej przestrzeni dowiedzieć się o sobie wszystkiego. Zawadiacki uśmiech pojawia się na jego twarzy, gdy przypomina sobie o tym, w co gra się w ukrytej przed niepowołanymi osobami sali.
Rosyjska ruletka.
Wieczność z nią u boku albo śmierć z jej rąk, tylko tego pragnie, nie zniósłby życia, w którym ona nie istnieje. W którym nie ma jej dla niego.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Kasyno [odnośnik]25.02.20 17:59
Zapomniała o całym świecie, o swym rozgoryczeniu, wstydzie, poczuciu porażki; o czekajacych na nią w Białej Willi dzieciach, o mężczyźnie, z którym nieodwołanie splotła swoje życie; nawet posługa Czarnemu Panu stała się mniej istotna, rozmyta w szarości drugiego planu, a myśli Deirdre skupiały się tylko na stojącym tuż przed nią, barczystym mężczyźnie. Prześlizgiwała się po nim intensywnym, przeszywającym spojrzeniem, bojąc się go dotknąć - co, jeśli zniknąłby, rozmył się w mgle? Był przecież tak idealny, w każdym calu, od krzywego nosa przez drżący kącik warg, aż do szerokiej klatki piersiowej; pewnie tylko go sobie wymarzyła, wyśniła, niemożliwe przecież, by tak perfekcyjny czarodziej, dopasowany do niej w najmniejszy calu, odwzajemnił to szalone uczucie, kreśląc miłosny list akurat do niej. Zatrzepotała rzęsami niczym bohaterka ckliwych melodii Celestyny Warbeck, a potem powoli oblizujała własne usta, nieświadoma zmysłowego gestu, nieco rozmywającego warstwę krwistoczerwonej szminki - oprócz fascynacji, pożądania i miłosnego szaleństwa czuła także niepokój, z głucho bijącym sercem oczekując jego odpowiedzi.
A ona - padła, zrzucając z barków ciemnowłosej okrutny ciężar. Skośne oczy zalśniły tym razem pełnią szczęścia, odwzajemniał uczucie, on też, on także, on i ona, na zawsze razem. Deirdre wzięła głęboki, ochrypły wdech, zadzierając głowę wyżej, by nie zerwać kontaktu wzrokowego nawet na sekundę, a później, jak zahipnotyzowana, ruszyła za nim w stronę atłasowej kotary. Pragnęła chwycić bruneta za rękę, poczuć ciepło pulsującej pod skórą krwi, lecz wydało się jej to świętokradztwem, sięgnięciem po coś zbyt niesamowitego, by móc czynić to na oczach wszystkich. Przez myśl jej nie przeszło, że czarodziej mógł prowadzić ją w zasadzkę, że przecież znają się kilkanaście sekund, że nic w tej relacji nie ma sensu - rozsądek zniknął zupełnie, pozostawiając umysł Mericourt otumaniony amortencją, wypełniający głowę samymi romantycznymi, miłosnymi wizjami, odurzający ją dzikim szczęściem.
Dzielonym we dwoje. Tylko we dwoje, skryci za kurtyną, w kameralnej loży z przygaszonymi światłami, z drogimi obrazami wiszącymi na ścianach, z dębową boazerią: wygląd był nieistotny, na Merlina, mógłby zaciągnąć ją i do piwnicy pełnej szczurów, a ona i tak byłaby wdzięczna za każdą wspólnie spędzoną sekundę. Zmarnowali tyle czasu, swego dorosłego życia, nie odnaleźli się od razu, co za strata! A rozpaczliwy brak bratniej duszy musieli nadrobić jak najszybciej. Gdy miękka zasłona opadła do końca, Deirdre otrząsnęła się z zachwyconego szoku doznającej objawienia religijnej służki - jeszcze zanim mężczyzna odwrócił się do niej przodem, znalazła się tuż za nim, wtulając się w mocne plecy, przyciskając całe ciało do jego, kryjąc twarz pomiędzy łopatkami, bladymi dłońmi zaś sunąc po jego ramionach w dół, pieszczotliwie, ale mocno, później przemykając palcami na przód klatki piersiowej, badając linię mięśni i żeber. Zaciągnęła się głęboko męskim zapachem. - Pracujesz ze smokami, najdroższy? - bardziej stwierdziła niż zapytała, mrucząco, cicho, przyciskając policzek do tyłu koszuli. Przesyconej odurzającym zapachem smoczego popiołu: taki aromat roznosił wokół siebie inny mężczyzna, gdy wracał z rezerwatu, ale teraz w pamięci Deirdre nie było nikogo innego. Tylko najbliższy sercu nieznajomy. - Jesteś łowcą przygód? Zdobywcą tajemniczych ingrediencji? - kontynuowała ochrypłym szeptem, próbując odgadnąć detale składające się na obraz ukochanego, chcąc dowiedzieć się o nim jak najwięcej; ten złamany nos to na pewno wynik zwycięskiej walki o skarb, umięśnione ramiona dźwigały skrzynie z drogimi składnikami eliksirów. Przylgnęła do bruneta jeszcze ściślej, obejmując go, pragnąc scalić się z nim w jedno, wniknąć w szerokie plecy - bała się spojrzeć mu w oczy, tak czuła się bezpieczniej, bo mimo zadurzenia nie traciła nic ze swego charakteru. Może nawet - obnażał się on swobodniej, wbrew konwenansom, gdy dłonie zsunęły się z jego klatki piersiowej na brzuch a potem niżej, niecierpliwie, do paska spodni. - Mnie nie musisz poznawać - jedyne, co jest istotne, to fakt, że jestem twoja. A ty należysz do mnie - mruknęła zmysłowo, wspinając się na palce, by móc szepnąć mu to do ucha, podekscytowana, drżąca więc z wszechogarniającego poczucia szczęścia, bliskiego narkotycznemu uniesieniu. Im dłużej znajdywała się tuż obok niego, tym amortencja intensywniej uderzała do głowy, napinając mięśnie, zwodząc zmysły, spragnione bliskości jak nigdy wcześniej. Lub jak zawsze, co jednak skrzętnie ukrywała, dławiła, spędzając długie, samotne wieczory w Białej Willi w poczuciu odrzucenia i porażki. Tego wieczoru ich nie czuła, nie miały dostępu do oczarowanej psychiki Deirdre, skupionej tylko na tym, by nie rozerwać ukochanego na strzępy - kochała go tak bardzo, że najchętniej wbiłaby w niego zęby i paznokcie, zjadła żywcem, pochłonęła, wiecznie nienasycona.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Kasyno
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach