Wydarzenia


Ekipa forum
Plac Piccadilly Circus
AutorWiadomość
Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.05.15 12:47
First topic message reminder :

Plac Piccadilly Circus

Plac Piccadilly Circus przecina ulice West End, centrum teatralnego Londynu. To częste miejsce spotkań młodzieży, blisko kultury, oraz jedna z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych miasta. Gwarny i mocno zatłoczony, usytuowany w pobliżu dużej ilości mniej lub bardziej znanych kawiarenek i sklepików otoczony jest wieloma starymi kamieniczkami.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]08.01.18 23:54
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 45
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]15.01.18 11:39
Obserwował sytuację z ukrycia, wtopienie się za wysokimi skrzyniami w jednym z wąskich zaułków nie było niczym trudnym - przykucnął za nimi, początkowo chowając również głowę, dopiero, kiedy dźwięk bzyczenia nieco ucichł - słyszał, że przedziwna przerośnięta pszczoła nie leciała za nim - wychylił się lekko, sięgając wzrokiem na przestrzeń placu, dostrzegając latające żółto-czarne monstrum. Tamtej nocy, kiedy zdecydowali się otworzyć skrzynię - jak wielkie zło zdołali z niej uwolnić? Czym była ta moc, która przyciągała tak dziwne, zmutowane stworzenia? Póki co nie mogli tego wiedzieć - ale wierzył, że dzięki mądrości Bathildy prędzej czy później rozwiążą tę zagadkę. Widział, że stworzenie podlatuje w kierunku Skamandera; zacisnął dłoń na rękojeści różdżki, chcąc pomóc przyjacielowi i cisnąć na owada petryfikację - w porę jednak przypomniał sobie, że podobne zachowanie nie tylko nie da żadnego efektu, ale również rozsierdzi owada i, co gorsza, wskaże mu kryjówkę samego Brendana. Musieli czuwać, póki magia anomalii nie zostanie ustabilizowana. Nie drgnął więc, choć od wewnątrz targały nim sprzeczne uczucia, kiedy pszczoła odnalazła Skamandera i zleciała ku niemu ostrym, złowieszczym lotem; przymknął oczy, usiłując się uspokoić. Licząc do dziesięciu, odkąd ustało bzyczenie przerośniętych skrzydeł: raz, dwa, trzy... dziesięć.
Wyszedł z ukrycia, nie opuszczając różdżki - wolnym krokiem wchodząc na plac i z ostrożnością rozglądając się wokół siebie; nie spodziewał się, oczywiście, spotkać żywej duszy - martwił się monstrualną pszczołą, co do której nie mógł mieć pewności, czy aby na pewno odleciała i zniknęła. Cisza utwierdzała go w tym przekonaniu, nie tracąc czujności przeszedł do miejsca, które miało być kryjówką Sama, tuż przy fontannie. Auror leżał nieprzytomny.
Przykucnął przy nim, sprawdzając tętno i oddech; żył, a to było najważniejsze. Wyglądał na osłabionego, ale nie wybitnie rannego - powinien natychmiast zabrać go do Munga i upewnić się, że pszczele żądło nie zawierało trucizny. Ostatni raz rozejrzał się w okół, fontanna nabrała normalności, magia wokół wydawała się stabilna, a po owadzie nie pozostał żaden ślad. Podciągnął Skamandera na plecy, dziękując Merlinowi, że znajdowali się w centrum miasta - i zabrał go do uzdrowicieli.

/zt x2


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]12.02.18 18:31
W bezwładnej skorupie jaką stało się jej ciało w końcu przebudził się umysł. Rychło w czas, doprawdy. Działanie zaklęcia Regressio, celnie rzuconego nań przez jednorękiego, przeminęło - lecz potężne Petrificus Totalus wcale. Leżała na ziemi, bezwładna, sparaliżowana. Nie potrafiła poruszyć nawet palcem, choć wytężała silną wolę tak mocno, że byłaby się zaczerwieniła z wysiłku, gdyby nie ciało przemienione w kamień.
W duchu wrzeszczała z szału.
Nie sądziła, że ta noc będzie miała taki finał. Przypuszczała, że kres jej życiu, zdrowiu, bądź wolności może przynieść następna noc, kiedy dobrowolnie wyruszy do Azkabanu wraz ze Śmierciożercami. Wysłanie jej tam przymusem było Rookwood absolutnie nie na rękę - i to delikatnie mówiąc.
Leżąc nasłuchiwała tego, co dzieje się wokół. Nikt nie mówił nic o Ignotusie, przypuszczała więc, że jego nie złapano. Uciekł - chociaż tyle. Złapanie ich obojga, a raczej: złapanie wysokiego rangą w hierarchii Śmierciożercy mogłoby przechylić szalę zwycięstwa następnej nocy w niekorzystną stronę.
Nie odczarowano jej, gdy ją zabierali. Nie mogła się przyjrzeć uważniej twarzom mężczyzn, których ćwiartowała już najobrzydliwszymi klątwami we własnych fantazjach.

| zt


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]22.04.18 15:35
25 czerwca, około 20:00
Wezwany do pomocy ofiarom pożaru, Aldrich ruszył bez wahania. Rzucił wszystko, co miał w rękach, powierzając swoje obowiązki dwójce stażystów pod kierunkiem innego uzdrowiciela i koncentrując się na myśli o miejscu zdarzenia, przeniósł się, gdzie trzeba. Wieść o wypadku w ministerstwie była dlań druzgocącym stresem, z którym uporał się tylko dzięki świadomości, że musi wziąć się w garść, by móc komukolwiek przynieść pomoc. Aldirch mimowolnie nie mógł przestać myśleć o swoich bliskich, których ogień mógł uwięzić tu razem z resztą. W głowie dudniło mu, prócz hałasu, własne tętno; zdawało mu się, że przepływ krwi rozsadzi mu tętnice skroniowe. Nie miał czasu na rozglądanie się za znajomą twarzą. We wszechobecnym popłochu i zapadającej ciemności, postanowił pomagać osobom, które miał najbliżej siebie.
Skierował się w stronę siedzącej nieopodal kobiety, której twarz pokrywała wciąż sącząca się z rany na czole krew, zanim jednak udało mu się przyklęknąć przy niej i rzucić choćby jedno zaklęcie, coś wstrząsnęło ziemią pod jego stopami. Fala powietrza nadchodząca od ministerstwa zwaliła go z nóg, mocno szarpnęła nim jakaś siła, a potem… przez chwilę nie widział nic prócz rozmazanych konturów nie mówiących mu nic o miejscu, w którym się znajdował. Rozejrzał się dookoła dopiero po bolesnym lądowaniu. Trudno pomylić Piccadilly Circus z jakimkolwiek innym miejscem w Londynie, jednak w tej sytuacji Aldrich był najwyżej średnio pocieszony faktem, że wie, gdzie się znalazł. Wciąż miał przy sobie kobietę, do której zmierzał zanim wybuch przeniósł ich w inne miejsce. Nie zwlekając już ani chwili dłużej, podszedł do niej ostrożnie.
- Słyszysz mnie? Jak masz na imię? Jestem uzdrowicielem, chcę ci pomóc. Pamiętasz, co ci się stało? – widząc, że kobieta siedzi o własnych siłach i jest przytomna, choć z pewnością zszokowana, Aldrich odetchnął wewnętrznie i obejrzał szybko ranę na jej czole. Zerknął przez ramię, wyciągając różdżkę. Szczęśliwie znaleźli się w ustronnym kącie pełnego jak co wieczór placu i miał dobre warunki, by działać.
- Paxo Maxima. – machnął krótko różdżką, chcąc w pierwszej kolejności uspokoić skołatane serce i nerwy Jackie. Emocjonalny szok, w jakim znalazła się próbując uciec z płonącego gmachu ministerstwa uznał za priorytet. Nie znalazł na jej ciele innych oznak masywnego krwawienia poza rozciętym łukiem brwiowym, który tylko wyglądał makabrycznie. Obrażenia głowy, nawet płytkie, zwykle krwawią dość intensywnie, by zaniepokoić poszkodowanego i postronnych obserwatorów, choć w istocie ilość utraconej krwi nie jest poważna i nie stanowi na ogół zagrożenia życia. Aldrich nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w postępowaniu z pacjentami w stanach nagłych, z urazami, na których diagnozowanie nie miał czasu, ale gruntowna znajomość fizjologii i schematów działania w podobnych sytuacjach była jego sprzymierzeńcem.
- Gdzie cię boli? – zapytał głośno, nachylając się do pacjentki tak, by łatwiej nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Musiał działać szybko i jednocześnie wykazać się cierpliwością. Wyciągnął tę kobietę ciałem z miejsca, gdzie mogła zginąć. Myślami mogła wciąż pozostać w ministerstwie, przygnieciona cierpieniem innych, którego była świadkiem, bardziej niż swoim własnym.
Aldrich McKinnon
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4821-aldrich-mckinnon https://www.morsmordre.net/t5110-poczta-aldricha https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f123-earl-s-court-road-17-3 https://www.morsmordre.net/t6054-aldrich-mckinnon
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]22.04.18 15:35
The member 'Aldrich McKinnon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 32

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Plac Piccadilly Circus - Page 14 NI6jqor
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]23.04.18 23:37
Kaszel szybko ustał, domyśliła się, że nawdychała się wystarczająco dużo dymu, ale jednak nie na tyle, żeby zaraz zacząć się dusić. Jej myśli niemal natychmiast powędrowały w stronę Ministerstwa, ludzi z niego uciekających ki tych, którzy zostali – przygnieceni przez gruzy, metalowe pręty, z nogami pod ciężkimi, metalowymi konstrukcjami, które spajały niektóre elementy mechaniczne całego tego cholernego gmachu. Wstała, szybko i z sykiem wycierając ze skroni krew. Wciąż płynęła, uporczywie wpadając kroplami za szatę, kolejny raz barwiąc ją szkarłatem. Powiedziała to nic i już chciała na słaniających się nogach biec do środka, kiedy nagle poczuła niepokierowane jej wolą rwanie w okolicy pępka. Teleportacja, najwyraźniej zakłócona anomaliami, których główna siła napędzająca siała teraz spustoszenie w Ministerstwie Magii, zadziałała sama z siebie. Nie miała pojęcia, gdzie ta nagła reakcja ją wyrzuci, ani czy tym bardziej czy będzie to bezpieczne miejsce. Kiedy upadła na chodnik, zimny, stęknęła z bólem. Kolejne siniaki do kolekcji zdarzeń.
Uniosła się, szybko otworzyła oczy, rozglądając się dookoła. Fontanna. Przecież ją doskonale znała, zresztą ostatnio próbowała z Billy’m nawet okiełznać jej moc, też będącą skutkiem działania anomalii. Wzrok, gdzie przebiegał po budynkach, padł w końcu na biegnącego w jej stronę mężczyznę. Umysł podpowiadał jej, że skądś go znała. Albo nie jego, te rysy. Tak, rysy jego twarzy i sposób, w jaki mówił wydawały jej się okrutnie znajome. Był uzdrowicielem.
Gardło wciąż miała suche, ale tym razem po kilkukrotnym przełknięciu własnej śliny, udało jej się coś z siebie wydusić.
Jackie Rineheart – odpowiedziała od razu. – Pamiętam – trudno było zapomnieć o widzianych przed chwilą obrazach. Była oklumentką, ale nie na tyle potężną, żeby po takich wydarzeniach natychmiast wypierać z siebie to, co tak bardzo wstrząsało. – W Ministerstwie… tam wybuchł pożar – krzyki, wrzaski, stęki i jęki pełne bólu, sypiący się gruz. Ogień. Wszędzie, w każdym najmniejszym zakamarku ogień. – Pożoga, to było Szatańska Pożoga. Ja muszę tam wrócić, uratować… spróbować… - zaklęcie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody wylany na rozżarzone węgła. Serce przestało tak łopotać, zszargane nerwy przestały być żywymi liniami wysokiego napięcia. Pozostały tylko wizje i ponure, pełne śmierci obrazy. Ale one miną same. Za dzień, dwa. Za rok.
Spojrzała na jego dłonie. To samo, co stało się z ojcem na ich misji w terenie. To samo, co stało się z nią kilka dni później, gdy próbowała udawać, że potrafi czarować. Sinica. Magomedycy byli tak samo narażeni teraz na czarną magię, jak aurorzy.
Mam całe mnóstwo siniaków, ale najgorsze jest chyba to – wskazała na rozcięty łuk brwiowy. – Muszę tam wrócić. Przed wyjściem z Munga, mówili coś o liczbie rannych? Martwych? Ktoś się już orientował?
Plotki, strzępy informacji, wszystko było ważne.
Kieran Rineheart. Słyszałeś o nim? Ktoś o nim mówił?
Musiała być pewna, że żył, że przetrwał ten przeklęty atak. I że nie zostawiła go na pewną śmierć. Ministerstwie niedługo upadnie, i to dosłownie, nie mogła go tam zostawić.
Może Brendan Weasley?

| 193/214 (brak kar); rozcięty łuk brwiowy (-15, cięte), siniaki, obtłuczenia na ciele (-5, tłuczone) i (-25, psychiczne)



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Plac Piccadilly Circus - Page 14 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.05.18 19:52
Nie spodziewaliście się, by nagle, pomiędzy wami powietrze stężało, a atmosfera zgęstniała. Niewiele miało to wspólnego z romantycznym nastrojem, wręcz przeciwnie, wokół was zrobiło się strasznie zimno, a rzeczywistość was dzieląca wypluła w stronę Jackie wiązkę zaklęcia, która ugodziła ją prosto w pierś. Choć czas jakby na chwilę się zatrzymał i wyglądało to dość przerażająco, nic złego młodej Rineheart nie spotkało. Jej szaty nagle odświeżyły się, wyczyściły, a nadpalone i podarte skrawki materiału wróciły do swojej nowej, świeżej formy. Również włosy czarownicy wygładziły się i zapachniały mydłem.
Nie wiedzieliście, skąd się to wzięło i dlaczego. Nic poza tym się nie wydarzyło.

|To skutek anomalii powstałej gdzie indziej. Mistrz Gry nie będzie brał udziału w rozgrywce.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]09.05.18 22:44
|Po grze z Kieranem

Wokół panował chaos. Ludzie krzyczeli i płakali. Jedni poszkodowani leżeli - drudzy biegali dookoła w poszukiwaniu bliskich, ewentualnie ze stresu i szaleństwa, który Archibalda wcale nie dziwił. Mieli prawo tak się zachowywać. Gdyby Archibald dowiedział się, że Lorraine może być gdzieś wśród tych ludzi, biegałby równie szalenie i bezmyślnie, byle tylko ją znaleźć i jej pomóc. Na szczęście dzisiaj Lorraine została w domu za co Archibald dziękował Merlinowi. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby... Ostatnio coraz częściej wokół nich pojawiały się podobne niebezpieczeństwa i co jakiś czas Archiemu przechodziło przez myśl, że to tylko kwestia czasu aż coś równie strasznego w końcu ich dotknie. Bez przerwy narażali się na niebezpieczeństwo - mieli ku temu powody i Archie nie zamierzał rezygnować z Zakonu, ale coraz częściej dochodziło do niego, że coś naprawdę może się im stać. I co wtedy?
Na razie te nieszczęścia omijały ich szerokim łukiem, dlatego Archie mógł swobodnie pomagać innym. Wyjątkowo szybko uporał się z obrażeniami Kierana, mógł więc dostać się do innych potrzebujących. Szedł żwawym krokiem pomiędzy poszkodowanymi, którymi zajmowali się inni uzdrowiciele, ściskając mocno różdżkę jakby bez tego miała mu sama gdzieś polecieć. Znowu mogła się przed nim pojawić jakaś czarnomagiczna tarcza albo mogli nagle przyfrunąć dementorzy - absolutnie wszystko było możliwe, tak się Archibaldowi wydawało.
I wtedy zauważył Jackie. Wyglądała wyjątkowo dobrze jak na ofiarę pożaru - za dobrze? - Jackie! - Krzyknął, kiedy ruszył biegiem w jej stronę. - Co ty tu robisz? - Zapytał zdezorientowany, bo z jednej strony miała być w ministerstwie (tak utrzymywał Kieran) i faktycznie zauważył z bliska na jej ciele kilka ran - ale z drugiej wyglądała tak jakby dopiero wyszła z domu. Nic nie rozumiał. - Dobrze się czujesz? Coś cię szczególnie boli? - Zapytał od razu, każąc jej się położyć. Wyleczył już jednego Rinehearta, więc czuł się odpowiedzialny też za drugiego. Musiał być pewny, że i Jackie wyjdzie z tego cała i zdrowa. Nie zauważył żadnych poważnych złamań jak u jej ojca, w zasadzie rzucała się w oczy jedynie jej rozcięty łuk brwiowy. Nie wykluczał jednak urazów wewnętrznych. - Zajmę się brwią - zakomunikował, wyciągając w jej kierunku różdżkę. Powinno szybko pójść. - Curatio Vulnera


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]09.05.18 22:44
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 9

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Plac Piccadilly Circus - Page 14 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]15.05.18 15:52
| 210/214; siniaki, obtłuczenia na ciele (-5, tłuczone)

Była rozkojarzona, chociaż wszystkie jej myśli wiły gniazdo nad Ministerstwem, opływały tylko jego sylwetkę – walącą się i kruszejącą pod naporem ognia, jakiego jeszcze do tej pory nie widział świat. Tutaj, gdzie nagle znalazła się z Aldrichem (zresztą, nie tylko oni, wyglądało na to, że kilkanaście innych osób również nie było w stanie oprzeć się anomalii, która zaburzyła działanie teleportacji), odczuwała wszystko zupełnie inaczej. Nie słyszała już krzyków cierpiących ludzi, nie słyszała kolejnych fragmentów konstrukcji, które walą się na ludzkie głowy, nie słyszała trzasku czarnomagicznych płomieni i jego przeraźliwych jęków. Znalazła się nagle tak daleko od tragedii, że w pierwszej chwili nie wiedziała, co z tym począć. Gdy strużka ciepłej posoki spłynęła po jej skroni, mimowolnie uniosła rękę, żeby zatamować rękawem krwawienie. Piekło i szczypało, obtłuczone mięśnie sprawiały, że każdy ruch obrastał w dyskomfort, ale prócz tego czuła się dobrze; czuła się na siłach, żeby iść dalej i pomóc komukolwiek, kto jej pomocy będzie potrzebował.
Ministerstwo płonęło.
Przed chwilą była w samym jego centrum, a tak naprawdę wciąż nie mogło to do niej dotrzeć.
Chciała się podnieść, stanąć na proste nogi, ale gdy tylko jej myśli pokierowały ciałem, poczuła, jak nagle drętwieje. Oddech zamarł w piersi, kiedy rozeszło się po niej dziwne, przejmujące zimno, by za chwilę wydusić z niej każdy gram powietrza i rozlać po jej skórze wrażenie gorąca. Sądziła, że to kolejny atak, dokończenie dzieła… a jednak okazało się, że jakaś niewytłumaczalna siła postanowiła wyczyścić jej ubranie. Obejrzała się po sobie, obiegła wzrokiem swoje dłonie. Czyste. Zapach rumianku stał się nagle tak dobrze wyczuwalny, że przez ułamek sekundy przypomniała sobie o szczęśliwych chwilach dzieciństwa.
Niesamowite.
Obróciła się szybko, słysząc swoje imię. Ruda czupryna była dość charakterystyczna, nie szło jej nie poznać. Często widziała go w Mungu, znali się dłużej z ojcem.
Prewett? – zawołała, gdy biegł w jej stronę, żeby upewnić się co do jego sylwetki. Krew, mimo odświeżenia całej jej twarzy, znów ciekła z łuku brwiowego. – Wyrzuciło nas spod Ministerstwa. Byłeś tam? Opanowują sytuację? – spytała chłodno, wyrachowanie, z irlandzkim akcentem plączącym się między zgłoskami. – Tylko to – wskazała na zamknięte lewe oko, nad którym widniał rozcięty łuk brwiowy. – I mnóstwo siniaków na całym ciele. Widziałeś w tłumie mojego ojca? – świdrujący wzrok wymagał choćby i przytaknięcia, jakiejkolwiek pozytywnej reakcji.
Syknęła, kiedy pieczenie wzmogło się, sugerując zacierającą się ranę.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Plac Piccadilly Circus - Page 14 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]22.05.18 21:34
Niezbyt znał Jackie - kojarzył ją bardziej przez Kierana, którego miał okazję poznać jeszcze w dzieciństwie, choć wówczas nie za bardzo zwracał na niego uwagę - niemniej w tym momencie czuł się za nią podwójnie odpowiedzialny. Po pierwsze dlatego, że był uzdrowicielem i nie był w stanie jakiegokolwiek poszkodowanego zostawić na pastwę losu. Po drugie dlatego, że nie raz pozostawił Kierana w przekonaniu, że nic jej się nie stało - a nawet jeśli, nie będzie to nic na tyle poważnego, że stanie jej się coś naprawdę złego. Sam chciał w to wierzyć i chyba wiara zdziałała cuda skoro teraz stał naprzeciwko niej.
- Tak, byłem. Ministerstwo dalej płonie, choć pomału zaczynają to opanowywać. Cały czas wynoszą poszkodowanych i... - ciała, ale tego każdy mógł się domyśleć. Archibald starał się nie zaprzątać sobie tym głowy, w końcu miał konkretne zadanie do wypełnienia, ale momentami to było silniejsze od niego. Przypominał sobie o wszystkich osobach, które mogły znaleźć się tego dnia wewnątrz budynku: Garrett, Brendan, ojciec Lorraine - co i rusz przed jego oczami pojawiały się znajome twarze, a on tylko modlił się, by jednak siedziały teraz bezpiecznie w domu. - Yhm... - mruknął w odpowiedzi, spoglądając na jej posiniaczone ciało. Nie wyglądało poważnie - najwidoczniej miała o wiele więcej szczęścia niż jej ojciec. - Tak! - Ożywił się nagle, kiedy zapytała o Kierana. - Przepraszam, powinienem był od tego zacząć - dodał szybko, odrywając się na moment od jej nielicznych obtłuczeń. - Musiał późno wyjść z ministerstwa, bo nawdychał się dymu i miał problemy z oddychaniem, poza tym miał złamanie otwarte, stracił dużo krwi i trochę był obtłuczony jak ty... - wystrzelił jak z karabinu, bo dla niego te informacje były najważniejsze - w końcu był uzdrowicielem, co miał zapamiętać lepiej jak nie obrażenia i urazy z którymi przyszło mu pracować. - Ale zająłem się tym, jest cały i zdrowy, od razu pobiegł cię szukać - dodał, a przez jego twarz przemknął uśmiech - nie musiała się o niego martwić. Od razu zauważył w nich pewne podobieństwa, przede wszystkim te związane z charakterem. Z ich oczu wydzierała się siła, niełatwo było ich złamać. - Zajmę się tymi otarciami - uprzedził, celując w nie różdżką. - Episkey.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]22.05.18 21:34
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 35

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Plac Piccadilly Circus - Page 14 RkPm02A
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac Piccadilly Circus - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]27.05.18 22:25
| 214/214

To był koszmar. Nawet ona potrafiła to przed sobą przyznać, kiwnąć pewnie głową na to, co działo się przed jej oczami. Nie co dzień przecież mieli do czynienia z płonącym Ministerstwem Magii i nie co dzień uciekali z jego walących się zgliszczy. Nie co dzień widziało się tylu walczących o życie, umierających pod gruzami ludzi, tyle rezygnacji i strachu skotłowanego w jednym miejscu. Szatańska Pożoga od zawsze ją przerażała. Czarna magia sama w sobie była niszczycielskim żywiołem, każde z zaklęć było zdolne sprawić ogromny ból, ale tylko to jedno potrafiło uczynić w jednej chwili tak wiele zniszczeń, zabrać tyle żyć i zgromadzić tak wiele żywego strachu w jednym miejscu. Teoria to nie było wszystko – przygotowywała na pewne możliwości, zarys zniszczeń, częściowy pogląd sytuacji. Kiedy dochodziło do praktycznego rozeznania, okazywało się, że tak naprawdę wiedza była nic niewarta.
Słuchała uważnie Archibalda, zmuszając się do wyłuskania jego głosu spośród wszystkich innych bodźców, które napływały do niej zewsząd. Jej oddech, drżące mięśnie, jęki osób, które wylądowały niedaleko nich. Jeśli to nie było preludium wojny, to Jackie nie wiedziała, czego oczekiwali jeszcze ludzie.
Ministerstwo Magii upadło.
Kiwała niemrawo głową, w pełni rozumiejąc to, co do niej mówił. Uniosła na niego wzrok, kiedy tak nagle urwał zdanie. Zrozumiała jego sens, więcej mówić nie musiał. Było oczywistym, że prócz rannych będą mieli do czynienia z ogromem martwych ludzi. Najważniejszą kwestią było tylko to, żeby tymi martwymi ludźmi nie byli ich najbliżsi. Ojciec.
- Tak?! – krzyknęła całkiem w swoim stylu, zupełnie nie kontrolując tego, że niepotrzebnie się uniosła. Oczywiście wieść o tym, że ojciec żyje, musiała na nią zadziałać, ale mogła się powstrzymać przed nadmierną emocjonalnością. Mimo to odetchnęła z ulgą, zacisnęła powieki, odpędzając raz na zawsze koszmarne obrazy alternatywnej przyszłości. Przyszłości bez niego. – Ale nic mu już nie jest, tak? – musiała być pewna. – Dziękuję… naprawdę dziękuję – nadmierna wylewność również do niej nie pasowała, ale jeśli chodziło o ojca, była w stanie pokazać nieco więcej niż zazwyczaj. – Widziałeś tam kogoś jeszcze? Brendan Weasley? Frederick Fox? Sophia Carter? Anthony Skamander? – byli pierwszymi, którzy przyszli jej na myśl.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Plac Piccadilly Circus - Page 14 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.06.18 1:37
Archibalda uderzył fakt w jak dobrym stanie znajdowała się Jackie. To niesamowite od jak wielu czynników zależało posiadanie takich a nie innych obrażeń. Niemalże każdy z tych ludzi znajdował się wewnątrz płonącego budynku, a mimo to jeden niemalże wykrwawiał się na śmierć podczas gdy drugi nabawił się tylko kilku obtarć i siniaków. Archibald nie lubił zrzucać winy na los - jako człowiek nauki preferował niezbite dowody i niepodważalne fakty - ale w takich momentach zaczynał więcej o nim myśleć. Bo czy to faktycznie nie jest kwestia szczęścia? Znaleźć się tu, a nie tam.
- Tak, tak! - Jej entuzjazm i jemu się udzielił, dlatego potwierdził swoje słowa równie głośno i energicznie. Kieran był cały i zdrowy, Jackie też była cała i zdrowa - naprawdę więcej do szczęścia w tym momencie nie potrzebował. Szczególnie po śmierci małego Lewisa każda udana akcja ratownicza niezmiernie go radowała. - Nic mu nie jest, ręczę za to - powiedział z przekonaniem w głosie, w dosłownie kilkanaście minut temu osobiście go wyleczył. Miał nadzieję, że w międzyczasie nie wbiegł z powrotem do płonącego budynku w poszukiwaniu Jackie, ale chyba nie był aż tak nieodpowiedzialny?
Chociaż gdyby chodziło o Miriam pewnie by to zrobił gdyby zaszła taka potrzeba.
- Nie ma za co, to moja praca - odpowiedział to co miał w zwyczaju odpowiadać - za każdym razem było to dla niego dość niekomfortowe, nawet jeżeli sam był dumny ze swoich osiągnięć. - Nie, nikogo więcej nie widziałem - i właśnie wtedy uświadomił sobie jak wiele ważnych dla niego osób mogło pozostać w ministerstwie albo leżeć gdzieś tutaj i potrzebować pomocy. Garrett? Brendan? Byli cali czy... Musieli być cali, przecież nie takie rzeczy przeżyli. - Twój ojciec na pewno cię teraz szuka. Kiedy się rozstawaliśmy poszedł w tamtą stronę - wskazał jej kierunek palcem, chociaż znając trochę Kierana, mógł przez ten czas przejść cały teren dookoła pięć razy. - Uważaj na siebie, ja idę do pozostałych rannych - a tak naprawdę na poszukiwanie swoich kuzynów, musieli gdzieś tutaj być - a jeżeli nie, na pewno siedzieli w swoich domach.

|zt x2


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]09.06.18 23:20
Ją też to powinno dziwić. I dziwiło, tak w gruncie rzeczy. Znajdowała się w centrum wybuchu, który nastąpił przywiedzie na poziomie jej Departamentu, a mimo to nic ją nie przytrzasnęło, nic nie spadło jej na głowę, nic nie spowodowało przełamania żeber, które najwyraźniej przebiły ostrymi krawędziami serca wielu ofiar katastrofy. Tak naprawdę skończyła z kilkoma siniakami i zaledwie z rozciętym łukiem brwiowym i to tylko dlatego, bo potknęła się o jakąś belkę leżącą na jej drodze. Tylko, do jasnej cholery, dlatego. W dodatku nie była w stanie nikomu pomóc – wszyscy dookoła niej nie żyli, przynajmniej w miejscu niedaleko rozwalonej w drzazgi windy, a potem umarła w jej ramionach Mathilda. To było bolesne, ale nie szokujące. Każda kolejna śmierć ginęła w natłoku innych, przestała być jednostkowa, niesamowita, przerażająca. Była po prostu wyzionięciem ducha, utratą witalności w dotąd sprawnych tkankach. I chodziło tutaj tylko o obcych ludzi, nie o rodzinę, nie o ojca, za którego sama dałaby się pociąć na kawałki, byleby tylko żył. Na co dzień, kiedy go widziała, była w stanie go przekląć, wykląć i patrzeć krzywo na jego dojrzałą, doświadczoną przez życie twarz, ale kiedy traciła go z oczu w takiej sytuacji jak ta, wydawało jej się, że grunt osypywał się spod jej stóp. Dziwną byli rodziną, a miłością darzyli się jeszcze dziwniejszą, ale tacy już byli.
Wieść o tym, że jednak żył i dzięki Archibaldowi miał się dobrze, była jak kamień z serca. Rzadko doświadczała uczucia ulgi, ta, którą czuła teraz, nie mogła być porównywana do niczego innego. Zmartwienie zaraz uformowało się w kolejny kształt – nikogo nie widział. Z jednej strony zły znak, z drugiej – dobry. Wszyscy aurorzy dostawali od razu łatkę „poradzę sobie w każdej sytuacji”, ale czasami fizyczne możliwości były zbyt ograniczone. Odwróciła głowę w kierunku wskazywanym przez Archibalda. Powinna dać mu znać, że jest z nią wszystko w porządku, ale nie mogła tego zrobić, kiedy Ministerstwo płonęło. Mogła tam pobiec, pomóc. I tak zamierzała zrobić.
Ty też na siebie uważaj, Prewett – był od niej starszy, ale wiek w ich sytuacji nie miał znaczenia. Zakon stawiał wszystkich na równej płaszczyźnie. – Odwaliłeś kawał dobrej roboty.
Brzmiała jak ojciec? Pewnie tak.
Kiedy się pożegnali, puściła się biegiem w stronę Ministerstwa Magii, mając nadzieję, że nie wszystko stracone.

| zt



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Plac Piccadilly Circus - Page 14 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart

Strona 14 z 22 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 22  Next

Plac Piccadilly Circus
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach