Wydarzenia


Ekipa forum
St. James's Park
AutorWiadomość
St. James's Park [odnośnik]10.03.12 22:16
First topic message reminder :

St. James's Park

Jest on najstarszym wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Położony na wschód od Pałacu Buckingham, otoczony jest niezliczonymi drzewami i urzekającym morzem zieleni, które każdego dnia kusi dziesiątki londyńczyków do zatrzymania się w tym miejscu choćby na chwilę. Granice St. James's Park wyznaczają ulice The Mall na północy, Hourse Guards na wschodzie i Birdcage Walk na południu. W parku znajduje się małe jezioro o nazwie St. James's Park Lake, z dwiema wyspami, Duck Island oraz West Island. Most biegnący nad jeziorem pozwala zobaczyć wschodnią stronę Pałacu Buckingham otoczoną drzewami i fontannami oraz podobnie okoloną zachodnią fasadę siedziby Foreign Office. W parku nie sposób nie zwrócić uwagi na bezlik gatunków ptactwa wodnego, pięknego, barwnego, oczarowującego swym urokiem do utraty tchu. Wśród czarodziejów największym powodzeniem cieszy się nienanoszalna, obłożona anty-mugolskimi zaklęciami, dodatkowo skryta za rzędem gęstych krzewów niewielka alejka ze śnieżnobiałymi ławeczkami, uroczymi lampami i rabatami magicznych róż wydzielających słodkie, balsamiczne wonie.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
St. James's Park - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: St. James's Park [odnośnik]10.09.20 19:35
Elvira nie dostrzegała w swoich słowach niczego uwłaczającego. Nie zrozumiałaby, gdyby Frances spróbowała wytknąć jej zawoalowaną nieuprzejmość, ponieważ Elvira zwykła przekazywać nieuprzejmości w sposób klarowny i niepozostawiający wątpliwości co do intencji. Jedynie czasem, w wyjątkowych przypadkach, kiedy inne zachowanie przyniosłoby jej oczywistą niekorzyść, a nie miała sił lub chęci powściągać emocji, decydowała się cedzić oskarżenia pod płaszczem ironii, może nawet bezwstydnych kłamstw. Frances jednak nie wzbudziła w niej frustracji, nie zasłużyła sobie niczym na niełaskę, a wręcz przeciwnie - mimo tych złotych loczków jak z fresku i kolorowego ciasta na talerzyku wydawała się odważną, pojętną kobietą. Elvira darzyła takie kobiety szacunkiem.
Niczego nie mogła jednak poradzić na swoją przejawiającą się nieoczekiwanie toporność, nie umiała też zamienić ostrego języka na przymilną pieszczotę. Frances musiała sobie z tym poradzić; jak dotąd nie okazywała zresztą, że tego nie czyni, a przynajmniej nie w sposób, który zdołałaby dostrzec Elvira.
- Ja również dotrzymuję słowa. - przyznała w odpowiedzi, odgarniając na ramię miękkie pukle włosów tak jasnych, że w pełnym słońcu zdających się być białymi. Uśmiechała się przy tym filuternie, miała bowiem świadomość, że był to z jej strony komentarz obłudny.
Nie zawsze dotrzymywała danego słowa, lecz lubiła wprawiać ludzi w iluzję, że tak robi.
Dała Frances czas na przyswojenie podanych informacji. Zadowolił ją widok notesu w szczupłych dłoniach kobiety; staranne notowanie było tym, dzięki czemu dało się na kursie odróżnić prawdziwych pasjonatów od leniwych prostaków podążających jedynie za pieniądzem.
Wiadomość o dacie ukończonej przez Frances nauki była dla Elviry ważna, ponieważ dzięki temu mogła wstępnie ocenić, jak wiele z kursu jeszcze pamięta, a co za tym idzie skrócić podsumowanie do minimum. Jak się okazało, przyniosło jej to również dodatkową ciekawostkę.
- Musisz być bardzo młoda? - uznała z podziwem, ale i nutą żrącej zazdrości. Mankamentami urody nie różniły się znacznie, krew Parkinsonów pobłogosławiła Elvirę piękną cerą i dziewczęcą twarzą, jednak młodziutka Frances przypomniała uzdrowicielce jej własny wiek oraz wszystkie marzenia, których mimo zbliżającej się trzydziestki nie zdołała spełnić.
Omiotła Frances długim spojrzeniem, zatrzymując wzrok na łyżce, którą elegancko wsunęła do ust. Po kręgosłupie przebiegł jej dreszcz; otuliła się ramionami, chroniąc przed nieistniejącym wiatrem.
- Na ten moment wystarczy ci to, co zapisałaś - odpowiedziała po krótkim namyśle. - Mam czas, jeżeli czujesz się gotowa, możemy zacząć już dziś. Osobiście preferowałabym rozpocząć od skóry. Reszta jest bardziej skomplikowana, lepiej się nauczysz, gdy będziesz mieć przed oczami atlas. Mniemam, że nie muszę tłumaczyć podstaw? Skóra pełni funkcję obronną, termoregulacyjną... nie? Świetnie. To, co teraz opowiem, możesz sobie rozrysować. Skóra ma budowę warstwową, dwie główne warstwy to naskórek, epidermis, zbudowany z nabłonka rogowaciejącego. I druga, większa, skóra właściwa, dermis, z tkanki łącznej zbitej, to ona będzie nadawać grubość i stabilność. Zrób z tego duży szkic, bo obie te warstwy składają się z mniejszych warstw... Potrafisz rozróżnić od siebie rodzaje tkanki łącznej? - Jej pytania nie były podszyte oschłością ani kpiną, a szczerym zainteresowaniem. Potrafiła być dobrą nauczycielką, gdy sprzyjały temu warunki i widziała, że jej słuchacze okazują uwagę i determinację.
Przechodząc wreszcie do tematyki związanej z zawodem czuła się zresztą znacznie swobodniej.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: St. James's Park [odnośnik]12.09.20 16:18
Panna Burroughs potaknęła, słysząc jej odpowiedź. Nie znała jej i coś podpowiadało jej, aby uważać na pannę Multon, to też przyjęła jej odpowiedź z odpowiednim dystansem oraz nieufnością, nie dając jednak jej tego odczuć. Malinowe usta nadal układały się w delikatny uśmiech, a szaroniebieskie tęczówki wodziły między talerzykiem z ciastem a postacią uzdrowicielki. Nie oceniała. Nie wydawała wyroków, jedynie zapisując w pamięci pewne kwestie - od tak, na wszelki wypadek, zwłaszcza jeśli istniała szansa na zorganizowania spotkania nie tylko z Elvirą, ale i panną Chang. I naprawdę nie wiedziała, czy był to dobry pomysł. Chyba jedynie czas będzie w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie.
- Zależy kogo spytasz o zdanie, w marcu skończyłam dwadzieścia jeden lat. - Opowiedziała z nutą rozbawienia w głosie. Doskonale wiedziała, że spojrzenie na jej wiek zależało od poglądów oceniającego. Jej matka, patrząca na wszystko przez pryzmat braku obrączki na palcu uznawała, że jej córka weszła już w wiek staropanieństwa. Jednocześnie sama Frances rzadko miała okazję zastanawiać się nad swoim wiekiem, skupiona na  rozwijaniu swoich umiejętności oraz dążeniu do wynalazków, które zapisałyby jej nazwisko na kartach historii jednocześnie udowadniając wszystkim jej wartość.
Kiwnęła głową w potwierdzeniu jej słów, dotyczących rozpoczęcia nauki od skóry. Podejrzewała, że eszta jej zainteresowań jest tematem ciężkim, zapewne nie do końca odkrytym, nie widziała więc najmniejszego problemu aby skupić się w pierw na tym, prostszym zagadnieniu… Które i tak mogło doprowadzić do rozwinięcia pewnych, naukowych rozważań, które pewnego dnia zamierzała wprowadzić w życie.
Rysownikiem była kiepskim. Nigdy w życiu nie miała okazji aby zgłębić choć odrobinę jego podstaw, przez co nakreślony przez nią szkic był nieco koślawy, zupełnie nie pasujący do zgrabnego, eleganckiego charakteru pisma Frances.
- Pamiętam, że wyróżnić można tkankę zbitą, zarodkową, tłuszczową, galaretowatą, siateczkową i wiotką. Z tych wszystkich, umiałabym poznać jedynie tłuszczową. Nie zagłębialiśmy się zbyt mocno w ich szczegóły i działania. - Odpowiedziała, a na jej policzku pojawił się rumieniec zawstydzenia. Nie przepadała za niewiedzą. Nie zwykła również nie znać odpowiedzi na pytania, już od czasów szkolnych przykładając się do pogłębiania wiedzy i zapewne gdyby anatomia była tam nauczana, radziłaby sobie w tej kwestii o wiele lepiej. Jeśli jednak chciała dalej tworzyć eliksiry manipulujące czarodziejskim umysłem, musiała poszerzyć wiedzę. Nie wiedziała, czy znalazłby się uzdrowiciel, który chciałby z nią nad tym pracować, jednocześnie do żadnego, znanego uzdrowiciela nie czuła aż tak silnego zaufania, by współpracę zaproponować.
- Która z warstw skóry najbardziej się starzeje? I na której warstwie powstają zmarszczki? - Spytała, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Była pewna, że ta informacja w pewnym momencie przyda jej się bardziej, niż mogła się spodziewać. I panna Burroughs nie chciała go pominąć.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: St. James's Park [odnośnik]17.09.20 22:31
Oskarżenia o staropanieństwo były Elvirze obce, choć w jej wypadku miałyby zapewne znacznie więcej pokrycia niż u kobiety, która ledwie co przestała w każde wakacje pakować kufer do szkoły. Choć Elvira żyła nieco dłużej od Frances, nie utrzymywała ze swoją matką na tyle bliskich kontaktów, by musieć co i rusz słuchać głupotek o obrączkach, sukniach, czy - a tego to już zupełnie nie mogłaby znieść - dzieciach. Nie sądziła zresztą, by Miriam Multon ją w ten sposób strofowała nawet, gdyby spotykały się co tydzień, ponieważ zapewne nadal miała w pamięci własne staropanieństwo i związane z nim skandale. Wyszła za mąż jako kobieta starsza niż Elvira obecnie, późno też urodziła córkę. A jednak była teraz szczęśliwa, spełniona w swoim małym skrawku idiotycznego raju, a dziecko wyszło jej zdrowe, utalentowane i piękne, doskonalsze nawet niż małe jędze osiemnastoletnich arystokratek. Dla Elviry natomiast małżeństwo było jednoznaczne z podległością, a to nie do pomyślenia. O ciąży nie zamierzała nawet myśleć. Na samo wyobrażenie macierzyństwa odechciewało jej się wszystkiego, nie była nim zresztą zagrożona, bo wszystkie nagie sylwetki mężczyzn, jakie zdołała przywołać w pamięci, należały do jej poprzednich pacjentów.
Na odpowiedź Frances uśmiechnęła się więc z nutą rzadkiej u siebie uprzejmości, dolewając sobie herbaty i unosząc filiżankę jak do toastu.
- Ja mam dwadzieścia osiem lat. Wypijmy za wolność i szczęśliwe życie - Nie brzmiało to jak toast, który można wznosić do herbaty, ale z braku lepszych trunków musiały sobie poradzić.
Oczekując odpowiedzi Frances na zadane pytania, obserwowała z ukosa jej niechlujne rysunki (Każdy początkujący anatom się z tym zmagał, podejrzewała, że wkrótce się wyrobi - nie będzie miała wyjścia, czeka ją jeszcze sporo rysowania. Notowanie i szkicowanie były najlepszymi metodami szybkiej nauki), przy okazji też z przyzwyczajenia wypiła całą herbatę jednym haustem, a potem z lekko zaróżowionymi policzkami odłożyła filiżankę na spodek.
Cóż, nigdy nie twierdziła, że nadaje się na eleganckie spotkania przy ciasteczku.
- Prawie dobrze zapamiętałaś rodzaje tkanki łącznej - przyznała oszczędnie. - Musisz jednak nadrobić podstawy histologii, zapisz to sobie. Nie mówię, że masz wiedzieć wszystko o każdej tkance, ale potrzebujesz odróżniać je od siebie. Nie tylko tkankę łączną, ale też mięśniową, nerwową. To wszystko jest istotne. - Zakręciła łyżką w pustej filiżance. - Dopisz sobie jeszcze tkankę łączną płynną. Krew, limfa. Bardzo cenne substancje, prawda? - Uśmiechnęła się lekko, mając na myśli doniesienia gazet sprzed miesiąca.
Miała zamiar rozwiać wątpliwości Frances w temacie tkanek, z których zbudowana jest skóra, odłożyła to jednak na później, by wpierw odpowiedzieć na zadane przez nią pytania.
-Starość? Zmarszczki? Nie za młoda jesteś na takie zmartwienia? - zaczęła nieco uszczypliwie, ale szybko przeszła do meritum. - Naskórek nie podlega takiemu starzeniu, jakie masz na myśli, ponieważ jest ciągle wymieniany na nowy. Spada natomiast sprawność komórek warstwy podstawnej, a tkanka podskórna traci objętość i sprężystość. To są główne powody efektu, który nazywamy starzeniem. Zmarszczki mają swój początek w skórze właściwej, w warstwach głębokich. Jeżeli jednak interesuje cię konkretnie sposób ich powstawania, przygotuj się na dłuższy wykład, ponieważ rozróżniamy wiele rodzajów zmarszczek, z których każde powstają za inną przyczyną...
Elvira może i nie była na co dzień przesadnie gadatliwą osobą, zmieniało się to jednak diametralnie, gdy w grę wchodziły pasjonujące ją tematy.
Frances wkrótce miała się o tym przekonać.

/zt <3


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: St. James's Park [odnośnik]12.01.21 1:17
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec na ścieżce parkowej list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:


Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:

  • Benedict Paerson – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.
  • Tatiana Howard – żona i matka, jej ciało zostało znalezione w okolicy Londynu i nosiło na sobie ślady czarnomagicznych tortur.
  • Elizabet Blackwood – mugolska studentka, zamordowana przy próbie ucieczki z miasta. Nim dosięgło ją zaklęcie przynoszące śmierć, została prawdopodobnie wielokrotnie zgwałcona.


Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
St. James's Park - Page 11 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: St. James's Park [odnośnik]03.10.21 11:29
08/02/1958
Przemierzanie statkiem bezkresu mórz i oceanów pozwalało otworzyć umysł na szeroką skalę. Kiedy wokół była jedynie woda, szum fal i chmury rozciągnięte na niebie… przyziemne rzeczy stawały się malutkie, nieznaczące. Ta wyprawa dała mu wiele do myślenia. W listopadzie jego świat zmienił się, na spotkaniu w Białej Wywernie stracił kontrolę, dał się ponieść bytowi, którego nie rozumiał, nie pojmował. Czy to skrywane wewnątrz umysłu pragnienia były tak mroczne, że nie był w stanie początkowo zaakceptować swojego prawdziwego oblicza? Bronił się przed tym, sądząc, że nie jest tak oddany mrocznej stronie duszy, by być skłonnym do krzywdzenia nawet bliskich mu osób. Zaatakował Zachary’ego. Resztka jego własnej woli walczyła o to, aby nie zrobić mu krzywdy, ale pragnienie dokonania tego, usłyszenia trzasku jego kości było realne, siedziało głęboko, a demon wypuścił to na powierzchnię. Zaczął się w tym gubić. Czy to on tego pragnął czy może ten dziwny byt chciał, aby tak czuł? Stracił pewność własnych przekonań, zatracił się w bezkresie rozważać i dwa kolejne miesiące były dla niego koszmarem. Dopiero na wyprawie zrozumiał, że cokolwiek nie zrobi i jakichkolwiek kroków nie podejmie – ten byt jest częścią jego. Mrok jest jego nieodzownym elementem i nie jest on pobłażliwy, a nabiera na intensywności. Takim po prostu był zawsze, ale odkrycie tego było długotrwałe. Gorzej z akceptacją, bo tej nadal pełnej nie miał.
Wziął głęboki oddech kiedy postawił pierwszy krok w Londynie. Rozmowa z Calypso Carrow była najtrudniejszym zadaniem na nadchodzący czas. Evandra miała rację, być może jego sny były skrywanymi wewnętrznie pragnieniami, a sam Mathieu stanowił poważne zagrożenie dla Lady Yorku. Nie mógł ryzykować wojną z Carrowami, jeśli w rzeczywistości straciłby nad sową jakąkolwiek kontrolę i zrobił jej krzywdę. Był rozważnym czarodziejem, miał na myśli dobro rodziny i zawsze się nim kierował. Jeśli rzeczywistość okazałaby się brutalna, a on sam zrobiłby jej krzywdę doprowadziłby do konfliktu pomiędzy rodami, których stosunki od niepamiętnych czasów były zwyczajowo złe. Nie mogli teraz myśleć o takich konfliktach, musieli skupić się na wojnie. To nie jedyny oczywiście powód. Lady Carrow była delikatna, subtelna i piękna. Zaczynało mu na niej zależeć, co odpychał daleko o siebie, zwalając to na chwilowy kryzys wywołany odwiedzinami nieznanego bytu w jego umyśle. Zaprzeczała temu jej wstążka przyczepiona do guzika przy wewnętrznej kieszeni jego czarnego płaszcza, którą traktował jak swego rodzaju talizman. Ogrom sprzeczności panował w jego życiu, ale wiedział, że musi postąpić słusznie.
Stanął na moście, to w tym miejscu umówił się z Calypso listownie kilka dni wcześniej. Miał na sobie czarny płaszcz, a kaptur swobodnie opadał na jego przydługie włosy. Rozejrzał się uważnie, nikogo wokół nie było, a ciemność rozjaśniał blask bijący z latarni. Przyjemny widok i ten panujący wokół spokój. Londyn pod władzą Rycerzy Walpurgii wyglądał naprawdę pięknie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: St. James's Park [odnośnik]03.10.21 22:24
Zimowy Londyn zawsze cieszył jej oczy. Często przedstawiała go na szkicach, czy obrazach. Migotał wtedy niejednokrotnie podobnie, poruszając namalowanymi płatki za pomocą magii. Ale nawet najsprawniejsza dłoń, trzymająca najlepsze pędzle, nie mogła oddać tego, jak zachwycająco wyglądało to na żywo. A może to jedynie wrażenie, jakie miała z powodu ekscytującego spotkania, do jakiego miało dojść dzisiaj? Wrócił! Mathieu wreszcie wrócił. Dokładnie tak jak obiecał!
Nie, żeby wątpiła w jego słowa kiedykolwiek, ale niemniej nieco obawiała się, gdy kolejne dni mijały bez żadnej sowy z wiadomościami od niego.
Ale przyszła… I nosiła w sobie słowa o kolejnym spotkaniu. Czyżby miało to być to publiczne wspólne wyjście, które zapowiedział jej w zimowych ogrodach?
Och, to musiało być to!
Młode serce Lady ledwo chciało pozostać w piersi, na myśl o tym, że spotykają się na kilka dni przed świętem zakochanych. W całej tej swojej otoczce, którą prezentowała światu, on jeden zdołał wybić dziurę i wkraść się do jej świata, żeby poznać nieco inną twarz Calypso. Przed nim się otworzyła. I chociaż nigdy nie zdradziła mu swojego sekretu z dzieciństwa, to czuła, że on, jako jeden jedyny by go zrozumiał. Może niedługo nadejdzie ten moment, gdy porozmawiają otwarcie nie tylko o przeszłości, ale pojawią się również plany na przyszłość?
Z takim nastawieniem stawiała kolejne kroki, które dzieliły ją od miejsca wyznaczonego spotkania.
Nie miała pojęcia o tym, że Mathieu trawią koszmary. Że rozmawiał z Evandrą na jej temat. Że na statku się zmienił. Szła z głową pełną nadziei — była wszak po raz pierwszy tak zauroczona. Po raz pierwszy jej serce biło tak mocno na myśl o kimś! Och, nawet nie przeszkadzało jej, że był Rosierem. Jeśli błagałaby ojca wystarczająco długo, to z pewnością nie stawałaby na drodze do jej szczęścia. Mathieu mógłby być przecież wymarzonym kandydatem.
Celowo wzięła nawet ze sobą mufkę, tę samą, którą miała ze sobą, gdy złapał ją za dłoń. Chciała nawiązać do tamtego spotkania. Znów poczuć ciepło i dać mu ciepło. Ale nie jedynie dłonią, ale również uśmiechem, który pogłębiał się z każdym krokiem.
Ach i wreszcie go dostrzegła, pośród padającego śniegu, pośród wielkich wirujących płatów, które opadały na jej jasne włosy oraz jego ciemny kaptur. Poznała go z miejsca. Chciała w przypływie euforii podbiec kilka kroków, ale zdołała się opanować — tak przecież nie wypadało, nawet jeśli miało się ku temu największą ochotę.
I był. Wreszcie był!
- Mathieu. Jak dobrze cię widzieć. - Powiedziała, nie umiejąc nawet ukryć błysku w oku i szerokiego uśmiechu na pełnych ustach. - Niemal bałam się, że zamiast sowy posłałeś mi morskiego żółwia, a ten na lodzie nie jest tak sprawny, jak w wodzie. - Zażartowała. Nie miała pojęcia, po jakich wodach pływał Mathieu, ale sama postanowiła poczytać nieco na temat morskiej fauny. Chciała móc rozmawiać z nim na tematy, które mogłyby go interesować. To przecież nic złego. - Czy odnalazłeś na morzu to, czego szukałeś? - Spytała wciąż przejęta, ale próbująca się nieco opanować.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: St. James's Park [odnośnik]04.10.21 22:51
Zderzenie z brutalną rzeczywistością bywało bolesne. Calypso Carrow była piękną, młodą damą, która mogła wiele zdziałać. Uważała się za silną i niezależną kobietę, a Mathieu to dostrzegał. Widział też to, że była niezwykle delikatna i subtelna, pragnąca tego, czego on nie mógł jej zaoferować. Zbytnio zabrnął w tą grę, która miała być jedynie rozrywką, oderwaniem ponurych myśli od przykrej rzeczywistości, w której oboje się znajdowali. To nie bajka opowiadania dzieciom na dobranoc. Żyli w czasach brutalnej wojny, a on był jej częścią. Nie był księciem na białym koniu, nigdy nim nie będzie. Żył w mroku i sięgał do niego, coraz głębiej i intensywniej – zatracając przy tym pewne cechy. Nie był ideałem, którego pragnęła. Jego obraz w głowie Calypso daleki był od prawdy, a ona nie miała pojęcia z kim ma naprawdę do czynienia.
Stał w bezruchu kiedy zbliżała się do niego. Była wyraźnie zadowolona, rwała się ku niemu. W jego myślach znów pojawiło się to dziwne przeczucie, że coś było nie w porządku. Nie mógł się go pozbyć, nawet na moment. W głowie jednak miał słowa Evandry. Przede wszystkim dobro rodziny, o którą dbał od zawsze i na zawsze. Musiał to ukrócić, odciąć nim będzie za późno. Zanim zrobi jej krzywdę i zaryzykuje wojną dwóch róż. Powtórka z historii nie wchodziła w grę, nie zamierzał do niej dopuścić w żadnym razie. Musiał kurczowo trzymać się tej myśli, ale na sam widok jej delikatnej skóry…
- Witaj. – powiedział spokojnie, mając jednocześnie wrażenie, że te słowa nie chcą przejść przez jego gardło. Bycie dla niej oschłym, nieprzystępnym… bolało. Nie chciał taki być. Każda chwila spędzona z nią była przyjemna, lubił jej uśmiech, dołeczki na policzkach kiedy kąciki ust wędrowały ku górze, zapach jej skóry, który rozpoznałby z daleka. Nie czuł się przy niej uwiązany, przestał zważać na konwenanse. Z jednej strony czerpał przyjemność z spędzanego z nią czasu, a z drugiej… Im częściej się spotykali, tym jego mroczne sny nasilały się coraz bardziej. A ona wciąż w nich ginęła, w kółko, raz za razem, coraz brutalniej.
- Przemierzając bezkres morskich fal… uświadomiłem sobie wiele. – powiedział cicho i wskazał dłonią w kierunku alejki, sugerując spacer. Wolał iść i patrzeć przed siebie, niżeli na nią… Z jednej strony jej pragnął, a z drugiej musiał chronić. Ją, siebie, swoją rodzinę… Przed zgubnymi skutkami tej znajomości. – Zrozumiałem kim naprawdę jestem… Ty również to powinnaś wiedzieć. Domyślać się. – zaczął, spacerując obok niej. Tym razem bez ukradkowego dotyku, z dystansem i chłodem. Tak będzie lepiej, bezpieczniej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: St. James's Park [odnośnik]05.10.21 0:17
Nie spodziewała się takiego chłodu, z jakim ją powitał. Spodziewała się przynajmniej uśmiechu, żeby nie wspomnieć o komplemencie, czy zwyczajowym “miło cię widać”. Pomyślała w pierwszej chwili, że może to jej wina — wciąż przecież nie byli oficjalni, a jedynie kilka najbliższych im osób wiedziało, że coś może być na rzeczy. Może po prostu nie sądził, że to najlepszy moment na wylewność w jakikolwiek sposób.
Z drugiej jednak strony, nikt jeszcze nikogo nie cisnął avadą za to, że kogoś pocałowało się w dłoń. Nie było w nim tego czegoś, do czego tak przywykła, do czego zawsze ją tak ciągnęło. Poczuła pierwszą oznakę niepokoju, gdy zamiast otwartej propozycji spaceru wskazał jedynie głową, gdzie powinni się udać. Zupełnie, jakby jego słowa były zbyt cenne, żeby marnować je na nią.
Do tej pory, zupełnie świadoma przecież konfliktu między rodami, zdawała się wierzyć, że wspólnie uda im się jakoś to wszystko pokonać. Teraz? Poczuła nieprzyjemny chłód jego spojrzenia na sobie.
Był oschły… Zupełnie jakby czymś zawiniła. A czy nie czekała nań wiernie, zgodnie z daną przez siebie obietnicą. I on też przecież jej obiecał, że wróci do niej… Czemu więc miała poczucie, że wcale go nie było?
Ruszyła z wolna obok niego, ostrożnie stawiając kroki, bo bez zaproponowanego ramienia, zimowe chodniki Londynu potrafiły być zdradzieckie. A służka była zbyt daleko w tyle, zgodnie z jej poleceniem w sumie, by móc w porę zareagować.
- Zrozumiałeś, kim jesteś? A cóż takiego morze mogło zmienić w tym, że jesteś Lordem o imieniu Mathieu Rosier? - Nie wydawała się rozumieć, co on chce jej przekazać. - Z tego, co wiem, zawsze nim byłeś i raczej nigdy nie przestaniesz być. - Powiedziała, siląc się na spokój, chociaż niezbyt jej wychodziło, bo przecież wcale nie z takim nastawieniem się tu zjawiła, a radość ze spotkania dość szybko zmieniła się w niepokój.
A może to spokój, z jakim mówił, był dość dla niej dość niepokojący. Podjęła jednak próbę rozluźnienia atmosfery, bo może rzeczywiście w jakimś stopniu zjadała go terma przed pierwszym londyńskim spotkaniem, już tak nieomal oficjalnym.
- Chyba że na morzu odkryłeś powołanie Mathieu i teraz zajmiesz się tworzeniem zagadek. Bo może to jakaś gra, której reguł nikt mi nie wyjaśnił? - Dopytała, zrównując się z nim krokiem.
Czuła, że serce jej wali tak głośno, że jedynie stukot jej obcasów mógł to zagłuszyć. Błagała w myślach, by nie było to coś złego. Czy los nie mógł chociaż raz uśmiechnąć się do lady Yorku? Czy świat miał kolejny raz zaśmiać się jej w twarz na kilka dni przed świętem, gdy inni będą świętować miłość, ona ponownie samotnie spędzi go w wieży lub snując się niczym duch po ogrodach.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: St. James's Park [odnośnik]05.10.21 23:00
Najtrudniej było podejmować najbardziej wymagające decyzje. Z tą jedną zmagał się dostatecznie długo, a podjęcie jej było o wiele trudniejsze niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać. Coś co z początku miało być jedynie rozrywką zmieniło swoje oblicze, ironia losu była w tym najwyraźniej przeważającą kwestią. Mathieu miał skłonność do stawiania sobie za cel rzeczy niemożliwych – na początku znajomości z Calypso Carrow nie wiedział, że koniec roku 1957 będzie dla niego tak trudnym i zmiennym czasem, nie miał pojęcia, że stanie się podatny na wpływ czegoś, co wprowadzi mętlik w jego głowę, pchnie w stronę mroku i otworzy przed nim zupełnie nową, niespodziewaną drogę. Gdyby wiedział, że tak będzie od razu zrezygnowałby z brnięcia w ta znajomość, zasłaniając się tradycjom i niechęcią, jaką pałały wobec siebie ona rody. Wiedział też, że ich znajomość nie była jedynie mrzonką, czymś błahym i nieznaczącym. Zdawał sobie w głębi duszy sprawę z tego, że Lady Carrow wdarła się do jego umysłu i lawirowała gdzieś pomiędzy tym mrokiem, stając się jego częścią w najbardziej brutalny w możliwych sposobów. Wiedział też, że nie jest jej obojętnym. Wystarczyło spojrzeć na jej rumieńce, na ekscytację i rwące się ku niemu serce. Musiał to zakończyć, dla dobra ich obojga, zanim trafią w miejsce, z którego nie będzie odwrotu, a które mogło okazać się krańcem przepaści.
Nie była niczemu winna. To on był kimś… zupełnie innym, niż obraz, który stawiała przed swoimi oczami. Był mordercą, sprawiał cierpienie, nie widział przeszkód w sięganiu po Czarną Magię i patrzenie jak inni cierpią, uginani pod jej działaniem. Jak pękają ich kości, a ciała bezwładnie rzucone na bruk wykrwawiają się bordową posoką. Był kimś, kto bez zawahania wydawał rozkaz do wykonania egzekucji, a ciała publicznie straconych opadały bez ducha na placu w Dover. Był kimś, przez kogo Lady Carrow ginęła w snach za każdym razem, kiedy tylko się w nich zjawiała. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby była obecna w jego życiu. Wtedy zapewne skończyłaby tak, jak kończyła już wielokrotnie. Martwa, bez życia – leżąca w śniegu i zapomniana.
- Niewiele o mnie wiesz, Calypso. – powiedział biorąc głęboki oddech. Wciąż nie patrzył jej w oczy, wzrok skierowany miał przed siebie na zaśnieżoną alejkę. Był Lordem Mathieu Rosierem, Lordem Kentu, smokologiem. Czy tylko tyle mogła o nim powiedzieć? Był też Rycerzem Walpurgii, z nienawiścią patrzącym w stronę mugoli i szlamu, bez zawahania chcąc pozbawić ich życia. Był wierny tradycji, był wierny własnym przekonaniom i rodzinie. Wykonywał rozkazy Czarnego Pana, śmierciożerców, gotów poświęcić więcej, niżeli mogłoby jej się wydawać. Na rękach miał krew, lecz nie chciał, aby ta należała do niej.
- To od samego początku była gra. – powiedział cicho, przystając w lekkim mroku, odwracając się w jej stronę. – Oboje wiedzieliśmy, że nasza znajomość nie ma prawa bytu. Jestem Rosierem, Ty pochodzisz z rodu Carrow. – chyba najwyższy czas, aby uświadomić jej pewne mniej lub bardziej istotne kwestie. – Tyle, że w międzyczasie zaczęliśmy łamać zasady tej gry, przestępując granicę coraz bardziej, coraz pewniej. Zachłannie skupiając się na swoich pragnieniach, nie bacząc na świat, który nas otacza. – dopowiedział, przekręcając lekko głowę w bok. W końcu spojrzenie jego ciemnych tęczówek padło na jej oczy. Wziął głęboki oddech, chciałby wiele zmienić, ale nie mógł. Ona również nie mogła.
- Jestem kimś zupełnie innym, niżeli Ci się wydaje. Widzisz we mnie osobę, którą chcesz dostrzegać. – mruknął. Niech zrozumie, niech pojmie to, że Mathieu, którego znała, to nie idealny Lord o szarmanckim zachowaniu, a ktoś kogo pochłania mrok.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: St. James's Park [odnośnik]08.10.21 0:48
Nie tego się spodziewała, idąc na spotkanie. Nie takiego traktowania i nie takich słów, które padły. Czy zrobiła mu jakąś krzywdę? Uraczyła krzywym spojrzeniem? A może na statku lub podczas jakiegoś przystanku była inna kobieta, która go zainteresowała? Jak inaczej bowiem mogła wyjaśnić sobie bijący od niego chłód.
A przecież raptem chwilę temu próbowała wmówić sobie, że to tylko myśli jej i presja publicznego miejsca.
Myślał sobie, że obraz jest inny, ale sam był winien — był artystą i obrazy na wystawie życia sam tworzył. Skąd Calypso mogła wiedzieć, że ten, który pokazał akurat jej, był nieprawdziwy? Skąd mogła mieć pojęcie, że okłamywał ją w zasadzie od samego początku, bawiąc się jej uczuciami. Bo tyle właśnie zrozumiała… To była nic nieznacząca dla niego gra.
I gorąc zapiekł jej policzki, zdradzając emocje, których przecież wcale wolałaby nie okazywać. Wolałaby być silna i niezależne i nagadać mu, żeby się opamiętał i jak mężczyzna powiedział całą prawdę.
- Chciałam cię poznać… Myślałam, że ty mnie też… - Już wiedziała, dokąd zmierza ta rozmowa i po jego zachowaniu czuła, że odwrotu może nie być. Dała sobie teraz czas na przygaszanie. Radość, z jaką go powitała, zmieniała się w palące poczucie wstydu, że dała się nabrać. Że wcale nie chciał jej bliskości duchowej. Być może liczył, że się mu odda bez konieczności zawarcia małżeństwa. Ale przeliczył się. Jeśli grał w jakąś grę, to przynajmniej za to punktów nie dostanie.
- Znałeś moje nazwisko od momentu, gdy moja noga postanęła na waszych terenach jeździeckich. Znałeś je, kiedy słuchaliśmy razem koncertu i gdy spacerowaliśmy po Londynie. Tańczyłeś ze mną na Sabacie, wiedząc doskonale, że nazywam się Calypso Carrow. Nie drgnęła ci nawet powieka wtedy, gdy odwiedzałeś zamek należący do mojej rodziny od pokoleń. - Smutek stopniowo przeradzał się w gniew. Zakpił sobie z niej i wystawił na pośmiewisko. Widziano ich na sabacie razem. Być może nawet teraz ktoś za nimi szedł. Nieważne. Niech słucha i wie.
- Nie Mathieu… Nie widzę cię, takim "jakim chce cię widzieć", a takim, jakim mi siebie zaprezentowałeś. - Spojrzała na niego tak hardo, jak może spoglądać wściekle młoda dama ze złamanym sercem. - Jeśli to nie jest prawda, jeśli nie jesteś taki, to znaczy, że mnie okłamywałeś od samego początku. I nie mów, że zmieniliśmy zasady gry, bo ja w nic nie grałam… - Dodała, prostując się dumnie. Nie spodziewała się takiego ciosu. Nie od kogoś po raz pierwszy tak ważnego w swoim życiu. - Zakpiłeś sobie ze mnie w bardzo okrutny sposób Lordzie Rosier. - Nie był już Mathieu. Już nie chciała jego ramienia do pokonywania śniegów.
Ród Carrow może i nie był tak potężny, jak Rosierowie, ale z pewnością był bardzo dumny. A Mathieu właśnie uraził tę dumę, kumulującą się przez pokolenia. Stała więc przed nim gniewna, chociaż gdzieś w duszy wiedziała, że gdy tylko przekroczy próg komnaty w Sandal Castle, żaden jedwab na poduszkach nie wchłonie jej łez.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: St. James's Park [odnośnik]10.10.21 10:25
Gdyby wszystko było tak proste jak wydawało się na pierwszy rzut oka, nie byłoby całej tej rozmowy. Nie spodziewał się też, że przyjdzie mu ona z takim trudem, będzie wymagała od niego czegoś, co zdawało się w tym momencie niemożliwe, a jeszcze rok temu było naturalną częścią jego życia. To wszystko dowodziło zmianom, jakie w nim zaszły, a na które Calypso Carrow nie miała wpływu. Zaburzyła pewien porządek, zapewne nie zdając sobie sprawy jak wiele spraw skomplikowała. Niewinna i nieświadoma stała przed nim, a on z bólem wykonywał każdy gest, zachowywał kamienną twarz i zwyczajnie łamał jej serce – uznając, że tak będzie dla niej najlepiej, a jej bezpieczeństwo nie zostanie zagrożone przez jego samego. Nie chciał tego, ale była jego zakazanym owocem. Pragnął jej, chciał ją tylko dla siebie i nikogo innego. Jednocześnie wiedział, że to byłoby najryzykowniejsze posunięcie i najbardziej niebezpieczna gra, jakiej kiedykolwiek się podjął. Musiał przerwać, póki zdrowy rozsądek był w stanie choć odrobinę zagórować nad pragnieniami i wygrać partię szachów w jego własnej duszy. Jeszcze kilka spotkań i mogłoby być za późno… Póki jeszcze była nadzieja.
Miała rację. Wiedział kim była od samego początku tej znajomości. Wiedział, że nazywa się Calypso Carrow, a jednak brnął w to. Popełnił błąd, powinien kierować się zasadami… Tylko, że to nigdy nie leżało w jego charakterze. Nigdy nie lubił ścisłych reguł, zasad, etosu… i całej reszty, która jedynie wiązała ręce. Teraz sam je sobie związał, postępując odrobinę lekkomyślnie i pochopnie, brnąć w coś, co nie miało racji bytu. Co miał jej odpowiedzieć? Powiedzieć, że popełnił błąd? Powiedzieć, że jego umysł pragnie jej śmierci? Nie mógł powiedzieć jej prawdy, była waleczną i silną kobietą i był pewien, że będzie chciała o to zawalczyć. Zawalczyć o nich. To naraziłoby nie tylko samą Calypso, ale też wszystkich wokół. Dlatego obrał kierunek bezwzględnego chłodu, z maską na twarzy wypowiadając kolejne słowa w jej kierunku. Maski, które nosili… nie czas jeszcze, aby je zrzucać.
- Nie powinno Cię to zaskakiwać w świecie, gdzie wszyscy noszą maski. – powiedział poważnie, kierując wzrok gdzieś w stronę wody. – Wiele rzeczy zmieniło się w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Wiele spraw, na które nie miałem wpływu. – dodał. Prawda jest taka, że nie mógł z tym nic zrobić. Nie miał na nie wpływu. O wiele łatwiej było ukrywać prawdę między słowami, niż wystosować ją w całości. Nie oczekiwał, że Calypso zrozumie, że nie będzie na niego zła i wściekła. Miała do tego pełne prawo.
- Nie zakpiłem… – jego głos nabrał mocy, zmienił się. Emocje, których nie powinno być pojawiły się nagle, tak jak porywisty wiatr. Przełknął ślinę. – Pewnego dnia to zrozumiesz. – dodał już ciszej, wciskając mocniej dłonie w kieszenie ozdobnego płaszcza. Nadejdzie dzień, kiedy zrozumie dlaczego podjął taką decyzję. Może nie jutro, za tydzień, miesiąc czy rok, ale w końcu nadejdzie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: St. James's Park [odnośnik]12.10.21 18:49
Może i do tej pory nic nie było proste, ale Mathieu niczego nie ułatwiał. Wręcz przeciwnie. Wystarczyła odrobina szczerości, a może Calypso byłaby w stanie zrozumieć jego postępowanie. A tak?
Może i była damą z dobrego domu, może i nie powinna marzyć o ślubie z miłości, ale czy to było coś złego, że właśnie takie miała marzenia? Że zauroczy się z wzajemnością, ktoś na jej dłoń wsunie pierścionek, a ona powie mu “tak”, żeby niedługo we dwoje przysiąc sobie wszystko aż po grób. Czy to źle, że w ostatnim czasie, nieśmiało w tych marzeniach przewijał się on, jako ten tajemniczy “ktoś”?
On może i miał porywy serca za sobą, dlatego zwyciężał u niego rozsądek. Szkoda, że ten nie szedł w parze ze szczerością.
Zaskakujące było to, jak w tej całej trosce o nią, potrafił być samolubny. Jak bardzo nie dbał o to, czy przypadkiem nie zrujnuje jej dla kogoś innego. Czy można bowiem odzyskać swoistą naiwność, jaka idzie za pierwszą miłością?
Calypso nie chciała jednak dać po sobie poznać, jak bardzo ją zranił. Jak wielkie szkoda w niej spowodowały jego słowa. Nie znała się na męskich gierkach, ale jeśli liczył na to, że zobaczy łzy, to od niej ich nie dostanie.
Gdy przestąpiła z nogi na nogę, nieco zbyt mocno wbijając obcas w lód, usłyszała, jak ten kruszeje. Zabawne… Zupełnie jakby słyszała pękający dźwięk swojego serca. Dla niego pewnie i tak to nic nie znaczyło. Obojętność na jego twarzy była widoczna nawet w półmroku, a światło z pobliskiej latarni rzucało się na ciemne oczy. Te, które jeszcze nie dalej jak godzinę temu wspominała z rozrzewnieniem. A teraz? Teraz nie widziała w nich nic. Dlatego wyprostowała się jeszcze bardziej, panując tym samym nad nieco drżącymi ramionami. Niech myśli, że to zimno, a nie rozpacz, jak już.
- Maski noszą tylko ci, którzy mają coś do ukrycia lordzie Rosier. Z własnej woli straciłeś właśnie osobę, która takowej nie potrzebowała. - Mówiła, ledwo panując nad emocjami. Ale on, w jej przekonaniu, był wytrawny w te gierki. Z pewnością porzucał przed nią już niejedną kobietę. - Na sprawy nie ma się wpływu, ale już na wszystko po nich, jak najbardziej. Nie ma takiej drogi, z której nie można zawrócić. Zwłaszcza jeśli idzie się w pojedynkę. - Bo teraz już tak było. Krótka przechadzka wspólną ścieżką właśnie dobiegła końca. Calypso nie zamierzała pobłażać nikomu, kto jej uczucia i osobę miał w poważaniu.
- Nie, lordzie Rosier. Nie zrozumiem. A wie lord czemu? - Bardzo starała się, by jej głos nie drżał. By nie wciągać powietrza zbyt gwałtownie. - Bo od teraz będę żyć, jakby nigdy lorda nie poznała, a więc jego decyzjom i powodom z przeszłości nie poświęcę ani chwili. - Cofnęła się o krok, patrząc na niego chłodno. - Czy to wszystko? Pragnę wrócić do domu, ale nie musi się lord fatygować, by mnie odprowadzić. Kurtuazji między nami już wystarczy. Wystarczy mi też chłodu i obłudy na dziś. - Odwróciła głowę w stronę mostu, gdzie w odpowiedniej odległości stała jej służąca. Przez ułamek sekundy zdało się młodej lady, że widziała uśmiech na twarzy Lilianny, ale doszła do wniosku, że to musiała być jedynie gra światła i cieni. Przecież dziewczyna nie cieszyłaby się z jej nieszczęścia.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: St. James's Park [odnośnik]12.10.21 23:31
Świadomie podejmował tą trudną decyzję, rozważając uprzednio za i przeciw. Kierował się rozwagą i dobrem własnej rodziny. Calypso Carrow zawróciła mu w głowie, wdarła się do jego umysłu i zasiała w nim ziarno niepewności. W tym momencie nie mógł pozwolić sobie na rozproszenie, był wojownikiem czynnie uczestniczącym w toczącej Anglię wojnie. Złamałby jej serce prędzej czy później. Niemniej jednak, nie chodziło tylko o łamanie serc, ale również o dobro ich rodzin. Carrowowie i Rosierowie nigdy nie dojdą do porozumienia – nawet jeśli powód ich wzajemnej niechęci leżał daleko w przeszłości. Nie łudził się, że pomiędzy ich rodami mogłoby dojść do sojuszu i nagle staliby się sobie przychylni. Rosierowie mieli swoje zasady, a Tristan z pewnością nie poszedłby na niekorzystny dla Rodu układ. Mathieu również by tego nie zrobił. Polityczny mariaż to jedno, a zupełnie inną kwestią były odczucia Mathieu względem całej sytuacji z Calypso. O wiele lepiej i bezpiecznej dla tejże delikatnej damy będzie, jeśli przestaną ze sobą rozmawiać, a ona odda się swoim rutynowym czynnością, zapominając o Rosierze. On też musiał zapomnieć o niej, dla dobra ich wszystkich.
Gdyby tylko wiedziała w jak ogromnym błędzie jest. Nie miał jej w poważaniu – robił to właśnie dla niej. Dla jej dobra, spokoju i bezpieczeństwa. Głęboko skrywane pragnienia, które dusiły się w nim w pewnym momencie mogły wypłynąć na wierzch wywołując wybuch. Nie mógł przewidzieć jak dalej potoczy się jego los, ani tym bardziej nie mógł przewidzieć gdzie go skieruje. Nawet jeśli miała go nienawidzić – wolał, aby tak było. Przynajmniej nie stanowił dla niej zagrożenia.
- To wszystko, Lady Carrow. – odparł na jej słowa. Bolesnym było patrzeć na jej cierpienie. Chciała stąd uciec, oddalić się od niego i zapomnieć. Miała do tego pełne prawo i taki był dziś jego cel. Roznosiło go od środka, chciałby ją porwać w ramiona i powiedzieć, że to wszystko co właśnie powiedział było jego największym kłamstwem, ale nie mógł tego zrobić. Robił to dla dobra rodziny, dla własnego i jej dobra. Był pewien, że pewnego dnia spojrzy jednak w przeszłość i wspomni jego słowa przyznając mu rację, jednocześnie zrozumie wszystko to, co kierowało nim w tym momencie.
Znaleźli się na rozwidleniu własnej drogi. On swoją wybrał, kierując się w niej tym czego nauczono go w domu. Rozważnym postępowaniem i dbałością o rodzinę. Ich znajomość stanowiła ryzyko, na które nie mogli sobie pozwolić, na które on nie mógł przystać. Choć pragnąłby, aby było inaczej… W tym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Zawsze spychał własne pragnienia na dalszy plan, bo tak powinno być. Rodzina i ród przede wszystkim.
- Żegnaj, Lady. – szepnął, choć miał wrażenie, że i jego glos nie brzmiał zbyt naturalnie. Pozbawiał się możliwości czerpania z życia czegoś więcej… Przez ostatnie miesiące dawał z siebie tyle, ile mógł. Zawsze oddawał się spawie, zawsze sumiennie podchodził do stawianych sobie zadań i ciążących na jego barkach obowiązków. Również w tym momencie spełniał swoją powinność wobec rodu. Nie ważne za jaką cenę.
Odwrócił się, niknąć w ciemnościach St. James’s Park. Odwracając ostatni raz wzrok na jej sylwetkę majaczącą gdzieś na końcu alejki. Musiał to zrobić, bo właśnie tak należało.

ZT, Mathieu.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: St. James's Park [odnośnik]13.10.21 16:33
Nie miała pojęcia, co stało za jego motywami. Nie władała legilimencją, więc nic dziwnego, że brała za pewnik jego słowa. A przecież przed chwilą sama mówiła, że był manipulantem. Jeśli chciała być konsekwentna w swoich działaniach, powinna domyślić się, że mimo wszystko coś jest na rzeczy. Niestety — wspomniany już brak doświadczenia w kontaktach damsko- męskich, sprawił, że nie wiedziała, że takie gierki były czymś, czego mogła się po mężczyznach spotykać. Nie przyszło jej nawet przez myśl, by zweryfikować jakoś prawdziwość jego słów, no bo niby jak miałaby to zrobić? Jak miałaby dojść do tego, że jedyne czego pragnie to mieć ją w swoich ramionach, skoro jego słowa i czyny mówiły nie tylko co innego, ale dosłownie przeczyły temu. Nie zamierzała się prosić. Nie robiła tego nigdy wcześniej i żaden mężczyzna nie zmieni tego, jaka była. Chciał mieć proste życie? Cóż droga wolna. Niech nudzi się u boku kobiety, która spełni każdą jego zachciankę bez kwiknięcia. Niech będzie jak wół w stadzie, który idzie z pierwszym zwierzakiem, nie myśląc o tym, że być może idzie na rzeź. Niech straci głowę za rodzinę, z którą łączą go jedynie więzy przeszłości. To, że nie umiał zobaczyć, jak cenna mogła być Calypso dla jego rodu i jego własnej krwi tylko pokazywało to, że kobieta rzeczywiście nie miała czego żałować.
Wiedziała, że można mierzyć wysoko i wysoko się wspinać, by zdobywać szczyty, ale im wyżej jesteś, tym upadek bardziej boli. I kiedy on twierdził, że ona kiedyś zrozumie jego postępowanie, tak ona była przekonana, że prędzej, czy później Mathieu zrozumie, ile stracił. Niech więc bawi się w niańczenie cudzych dzieci, patrzenie na ożenek innych, może nawet jej, a potem niech ma żal tylko do siebie. Że zmarnował czas, okazje, może nawet coś jeszcze.
Przez krótką chwilę zdawało jej się, że dostrzega w jego oczach coś jakby żal, ale znów — gra dzisiejszych świateł była niezwykle niefortunna, więc prędzej wzięłaby to za iskierki triumfu. Że udało mu się ją wykiwać i nabrać.
Odwróciła się bez słowa w połowie jego pożegnania i bezceremonialnie ruszyła przed siebie — maniery były zbędne, gdy łamano serca. Nie obejrzała się za siebie ani razu. Nie sądziła, że on patrzył za nią, ale i tak na wszelki wypadek nie chciała nań odwracać głowy.
- Wszystko w porządku lady? - Spytała Lilliana, pokornie jak zawsze, gdy wsuwała na plecy Calypso dodatkowe futerko, które lady Carrow nieco wcześniej zsunęła. Och, jaka naiwna była — chciała mu się podobać w pięknej sukni, z pięknym uśmiechem. Okazało się, że mogłaby nosić i całe jedwabie i złoto świata, a i tak byłaby dla niego jedynie grą. Dlatego skinęła głową, wsuwając nos w futrzasty kołnierz, zimowego odzienia, ale za to wyciągnęła z kieszeni dłoń, w której błysnęło coś srebrnego.
- Tak. I zabierz to sobie albo oddaj, komu chcesz. Nie będzie prezentem dla Lorda Rosiera. - Cóż za naiwnością było sądzić, że Mathieu mógł chcieć patrzeć na jej osobę. Zanim oddała dziewczynie biżuterie, wydobyła z niego niewielki autoportret i cisnęła przez barierę mostu, prosto w odmęty lodowatej wody. I serce młodej Lady podobne było jej biegowi — zimne i niespieszne, by dopuścić teraz do siebie kogokolwiek.

/zt dla Calypso



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: St. James's Park [odnośnik]08.02.23 16:59
|13.06.1958, wieczór

Spacer po Londynie był całkiem miłym przeżyciem, mimo gorąca, które od wielu dni trzymało miasto w swoich szponach, dając wytchnienie wszystkim mieszkańcom dopiero po zachodzie słońca. Przybywający z morza, wzbijający tumany kurzu i kradnący panom kapelusze wiatr przynosił ze sobą przyjemny chłód, niezbędny do przeżycia tego lata.
Miasto w promieniach nieoszczędzającego nikogo słońca wyglądało przepięknie. Jakimś cudem złote światło i roślinność były w stanie przeobrazić nawet najbardziej zrujnowane domy w coś mniej ponurego niż były w rzeczywistości. Rigel też starał się nie zapuszczać w najbardziej zniszczone i zaniedbane dzielnice, chcąc pokazać Rene swoje ukochane miasto od jak najlepszej strony. Dlatego ustawił wszystko tak, by pokazać mu dostojną Pokątną, liczne skwery, tonące w zieleni i kolorowych kwiatach, mieniącą się w słońcu Tamizę, by w końcu zakończyć wyprawę w przecudnym parku na tyłach pałacu Buckingham. Czarodziej znał tam jedno miejsce, na tyle odosobnione, by nikt nie mógł im przeszkadzać - blisko jeziora, ukryty za wysoką ścianą z gęstych krzaków.
Jak się okazało, wielu mieszkańców i gości Londynu wpadło na pomysł, by schronić się przed upałem w cieniach drzew, na szczęście park był na tyle duży, że każdy mógł znaleźć dla siebie spokojny kąt. Dodatkowo… Londyn znacząco wyludniał, w porównaniu z minionymi, wydawałoby się, tak odległymi czasami.
-Myślę, że zasłużyliśmy sobie na porządny odpoczynek. - Black rozsiadł się na trawie, po czym uśmiechnął się do Rene, wyciągając z torby zagarniętą po drodze butelkę, wręcz nieprzyzwoicie drogiego wina. Na tyle drogiego, że picie go z przysłowiowego gwinta, w jego środowisku mogłoby ujść za herezję. Nie byli jednak na szlacheckim Sabacie, tak że bez większego wahania Rigel odkorkował butelkę, delikatnie stukając w nią czubkiem różdżki.
Mógł zabrać ze sobą kieliszki, ale dziś był dzień bycia spontanicznym.
Podczas spaceru arystokrata, skupiwszy się na pokazywaniu Londynu i opowiadaniu o miejscach, które mijali, kompletnie zapomniał o wszystkich swoich problemach, przez co wyglądał na szczęśliwego i pełnego energii, mimo całego fizycznego wyczerpania.
-Nie wolno zapominać, by się nawadniać podczas takich upałów - powiedział teatralnie poważnym głosem, wręczając towarzyszowi butelkę wina. - Poza Londynem też jest cudownie. Jeśli znajdziesz dla mnie czas, to z wielką chęcią pokaże ci inne miejsca.
Mężczyzna odchylił się do tyłu, opierając się na rękach.
-To w końcu czym się tu zajmujesz?

|zużywamy 1 butelkę drogiego wina


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

St. James's Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach