Wydarzenia


Ekipa forum
Rozlewisko
AutorWiadomość
Rozlewisko [odnośnik]27.09.15 11:55
First topic message reminder :

Rozlewisko

Nadbrzeżny las odgrodzony od morza skałami, podlany morską wodą. Czuć w okolicy zapach morskiej bryzy zmieszany z orzeźwiającą wonią iglastych drzew. To ciche i ustronne miejsce, nieco oddalone od bardziej turystycznych części wybrzeża, w którym można oddać się swobodnej kontemplacji przyrody w intymnej atmosferze. Bogata fauna mogłaby zaprzeć dech w piersi; oddalone od cywilizacji miejsce zamieszkują nie tylko sarny i jelenie, ale przede wszystkim drapieżne ptaki, których loty nad morzem lub nad koronami drzew można obserwować z pobliskich skał.  

Rytuał chabrów

Od najdawniejszych czasów zakochani wchodzili podczas Lughnasadh w chabrowe związki, powszechnie rozumiane jako małżeństwa na próbę. Festiwal Lata, czas święta i radości, był jedyną okazją do złożenia przysięgi, która tradycyjnie trwała rok i jeden dzień. Po tym czasie, związek mógł zostać przypieczętowany na zawsze albo zerwany bez żadnych konsekwencji. Tradycja celebrująca nade wszystko siłę miłości i gwałtowności uczuć ośmielała niezdecydowanych mężczyzn i rozpalała serca zakochanych dziewcząt. Bywała sposobem na przypieczętowanie związku wbrew woli rodziny, do czego ta musiała się dostosować, obrzędy wykorzystywało też wiele sprytnych kobiet i mężczyzn usiłujących uwieść ukochaną osobę. Czarodziej i czarownica, którzy złożyli chabrową przysięgę, stawali się chabrowymi mężem i żoną i byli przez ogół społeczeństwa traktowani jak małżeństwo, lecz nie na zawsze.

Pogrzebana przez upływ czasu tradycja powróciła w obliczu wojny i kruchości ludzkiego życia. Po upływie roku i jednego dnia złożoną przysięgę należy odnowić w myśl tradycyjnego małżeństwa, w innym przypadku związek przechodzi do historii.

W przygotowaniach dopomagają starsze czarownice przybrane w powłóczyste chabrowe szaty, o kwietnych wiankach na skroniach, które malują na twarzach przygotowujących się do obrzędu czarodziejów runy mające pieczętować moc miłości - w myśl tradycji nie można zmazać ich aż do najbliższego świtu. Dla zakochanych chcących związać się obrzędem przygotowano drewnianą altanę w miejscu, gdzie las łączy się z plażą. Pośrodku niej znajdują się drzwi, prowadzące zgodnie z wierzeniami do innego wymiaru. Na drzwiach znajdują się dwa okrągłe otwory - zakochani wsuwają przez nie ręce, by spleść za drzwiami symbolicznie swoje dłonie, a tradycyjnie - dusze. Za drzwiami jedna ze starych wiedźm przecina skórę dłoni zakochanych złotym sierpem, łącząc ich rany. Wokół palą się kadzidła o słodkawym zapachu, rozbudzającym krew i pożądanie. Samą przysięgę powtarza się za najstarszą z wiedźm w języku staroceltyckim, ma oznaczać szczere wyznanie miłości, pozbawione jest jednak zapewnień wieczności lub stałości. Na koniec panna młoda otrzymuje od męża wianek z chabrów, a oboje otrzymują od najmłodszej z wiedźm misę z fermentowanym słodkim miodem z akacji, którym mają się wspólnie posilić.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Rozlewisko [odnośnik]30.08.22 11:16
Cicho przemierzała kolejne miejsca, ciekawa, co napotka i w tym miejscu. Wydawało się, że misja nie powinna być trudniejsza, ale złudzenia zawsze były łatwe, a nieoczekiwana wydarzenia w tym momencie o wiele łatwiejsze niż przesiedzenie w spokoju jednego dnia. Mimo wszystko, jak zawsze nie odmawiała pomocy, pakując mapę, aby móc mieć ją ze sobą, od dawna kreśląc ścieżki, mniejsze i większe. Miała pewien fragment tej okolicy, niektóre jednak wydawały się na mgliste, że mogła je na nowo poodkrywać. Nie znaczyło to, oczywiście, że nie zamierzała nie skupiać się na misji, ale dwie pieczenie na jednym ogniu zdecydowanie mogła wykorzystać. Upiec. Cokolwiek, co tam się robiło z tymi pieczeniami, bo ona głównie je zjadała.
Przeskakując z jednego miejsca na drugie, nie pozwalała sobie na to, aby jej krótkie włosy w kolorze jasnego blondu nie przykleiły się do jej czoła albo policzków. Blizny również schowała pod metamorfomagią, a całe rysy, które przybrała, były odpowiednie bardziej dla mężczyzny niż kobiety. Łatwiej było w takich wypadkach podróżować, nie musiała się też martwić, że jako kobieta w męskim stroju będzie przyciągać spojrzenia. Dodatkowo czuła się bezpieczniejsza – chętniej w końcu zaczepiano samotnie podróżujące kobiety niż samotnie podróżujących mężczyzn. Miała ze sobą miotłę nawet, ale na podejście do miejsca spotkania wolała zrobić na piechotę. W tym momencie mogła też rozejrzeć się, czy nikt nie skrada się po okolicy, co weszło jej w nawyk ostatnimi czasy.
Przez chwilę czkała jeszcze na to, czy nic się nie wydarzy, dopiero po chwili wychodząc tak, aby lord Abbott mógł ją dostrzec. Uniosła dłonie, pokazując brak przykrych zamiarów, nie chcąc już na początku dać powodów do niepokoju.
- Lordzie Abbott, byliśmy umówieni. Proszę wybaczyć, za tę formę znaczy, ale to środki bezpieczeństwa… - ciekawa była, czy jej zaufa, czy podda ją jakiemuś testowi. Mógł rzucić również Veritas Claro, obojętne jej to było. Nie zamierzała czuć się winną za to, jak zjawia się na miejscu. – Jestem już do pana dyspozycji, cokolwiek byłoby potrzebne. – Zrozumiała że mają sprawdzić ilość mieszkańców w okolicy, ale czy się myliła?

Ekwipunek postaci:



So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Rozlewisko [odnośnik]30.08.22 11:16
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Rozlewisko - Page 10 DkueKwD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rozlewisko [odnośnik]04.09.22 16:29
Zauważył, że ostatnimi czasy coraz częściej przebywał w miejscach oddalonych od dźwięków walk lub takich, których bitewne krzyki przerażenia omijały szerokim łukiem. W Dolinie na razie było spokojnie, w okolicach Somerset również, choć przecież i tak widział już oznaki, że wojna, choć szeptem, przeszła przez jego dom, jego hrabstwo, i spod płaszcza sypała niewinnymi ofiarami. Przypomniała mu się twarz tamtej dziewczyny, niczym już nie przypominająca siebie z dawnych lat, i poczuł, jak za serce ściska go żal. Czy udało jej się poznać choć urywek miłości? Bo strachu owszem, doznała w niewyobrażalnych ilościach, towarzyszył jej przy tym ból, który musiał pochłonąć wszystko to, co dobre i szczęśliwe, malując świat w barwach zbyt mrocznych jak na umysł nastolatki. Poznała, co to prawdziwa przyjaźń? Poznała smak radości? Nie tej dziecięcej, a dającej posmak przyszłych lat? Zmrużył powieki, czując, jak ciężar tych pustych lat opada bezgłośnie na jego kark, kryje się w zakątkach umysłu. Miętosił w zamyśleniu róg mapy, kiedy nagle usłyszał męski głos. Instynkt przetrwania zareagował zanim do słowa doszły myśli - ręka chwyciła za różdżkę i wycelowała ją w nieznajomego, natychmiast zmuszając ciało do uniesienia się z kamienia. Dopiero po chwili mógł zadać sobie pytanie kim jest człowiek stojący przed nim? Nie, nie znał go. Ale okazywało się, że to on zna jego. Rozejrzał się prędko dookoła, szukając jego wspólników, którzy uznali, że Rhennard był w tej chwili doskonałym celem napaści. I właściwie nie myliliby się. Przypomniał sobie jednak w porę, że umawiał się tu z kimś i chociaż była to kobieta, wspomnienie wspólnej misji na statku szmalcowników stało się żywe. Thalia była zdolna do metamorfomagii. Ale jak mógł być pewien, że to ona? Nie przedstawiła się. A powinna. Dla bezpieczeństwa.
Uniósł różdżkę wyżej, celując w gardło nieznajomego.
- Co w kwietniu wiązało się z rzeką Wye? - jego głos był twardy i suchy, niczym nie przypominał ten naturalny, którym posługiwał się w rozmowach z bliskimi znajomymi, przyjaciółmi i rodziną; pytanie, miał nadzieję, było na tyle ogólne, że przez kogoś nie znającego kontekstu, mogło wydać się pozbawione sensu. Jednak Thalia powinna znać odpowiedź. I miał nadzieję, że pamięć miała dobrą.



gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił


Rhennard Abbott
Rhennard Abbott
Zawód : opiekun w rezerwacie znikaczy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
turn gold to sand
let night be done

OPCM : 10 +5
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11085-rhennard-abbott#341563 https://www.morsmordre.net/t11149-remus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11287-skrytka-bankowa-nr-2423#347035 https://www.morsmordre.net/t11286-rhennard-abbott#347022
Re: Rozlewisko [odnośnik]04.09.22 23:09
Wycelowana w nią różdżka zawsze sprawiała, że poziom stresu wzrastał, a ona potrafiła myśleć jedynie o tym, co znajdowało się przed nią. Dopiero po chwili wracała jej świadomość, że celował w nią sojusznik który zadał pytanie, któremu mogła się jakoś wytłumaczyć, który na pewno dałby radę ją zrozumieć. I gdy teraz spoglądała na Rhennarda, widziała w jego oczach determinację i powagę, ale nie złość, nie chęć krzywdy. Sięgał po różdżkę aby bronić siebie, nie po to, aby zrobić jej krzywdę bez właściwej odpowiedzi. Mimo wszystko, tak na wszelki wypadek uniosła jeszcze dłonie aby ten nie sądził, że chce chwycić za broń i go jakoś zaatakować.
- Nastąpiło tam spotkanie odnośnie pozostałego przemytu dodatkowych zwierząt. A właśnie, co u psidwaka? Ma miękką poduszkę przy kominku gdzie może leżeć sobie wygodnie cały dzień? – Miała nadzieję, że zwierzęta mogły czuć się bezpiecznie. Była ciekawa oczywiście losów wszystkich ale liczyła na to, że mimo wszystko znikacze, puffki, tfu, pufki, po prostu każde stworzenie było bezpieczne i szczęśliwe. Nikt nie zasługiwał aby handlować jak głupim towarem, zwłaszcza jakby były kotletami albo czymś gorszym. Ale teraz były już bezpieczne.
Skoro odpowiedź była prawdziwa, zbliżyła się do niego, opuszczając już ręce i patrząc z zaciekawieniem na to, co trzymał w dłoniach. Zapuściłaby nawet większego żurawia do jego rzeczy, ale mimo wszystko nie była zupełnie bezwstydna i rozumiała prywatność.
- Z tego co zrozumiałam, mamy dziś badać ile jest okolicznej ludności, tak? – Wydawało się, że przecież nie było to zbyt trudne, ale liczyła, że stoi za tym jakiś haczyk. Na wszelki wypadek trzymała jeszcze dystans, gdyby jednak odpowiedź go nie przekonała, ale mimo wszystko sama też była gotowa do tego, aby złapać za różdżkę. Tak na wszelki wypadek, bo gdyby ktoś wypadł teraz na nich, musiałaby bronić siebie i jego, gdyby coś się nie powiodło i musiałaby starać się chronić ich dwójkę.
- Mamy opracowany jakiś plan? Wydzielone kwadraty? A może po prostu oznaczone miejscowości i jakieś miasteczka?


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Rozlewisko [odnośnik]11.09.22 21:19
Palce zaciskały się coraz mocniej na różdżce, kiedy cisza przedłużała się w nieskończoność. Thalia mogła tego nie wiedzieć, ale był o cal od rzucenia zaklęcia petryfikującego. Zanim jednak zdołał otworzyć usta i obrócić myśli w słowa, odezwała się. To wciąż nie był głos, którego mógł się spodziewał i właściwie - spodziewał się. Stał przed nim mężczyzna, którego pierwszy raz widział na oczy, niechlujnie ubrany, w prezencji godnej co najwyżej przygodnego sprzedawcy eliksirów. Czego się oboje spodziewali?
Opuścił różdżkę, ale z wyraźnym powątpiewaniem. Historia się zgadzała, teoretycznie tylko oni o tym wiedzieli, tylko ten cholerny głos - nie damski, a męski - wszystko psuł. Mimo to uwierzył, gdzieś z tyłu głowy mając tylko myśl, że robi coś złego, coś niepoprawnego patrząc na okoliczności otaczającego ich świata i historycznych wydarzeń.
- Następnym razem, Thalio, proszę cię, żebyś o podobnych zmianach informowała mnie wcześniej. Wiem, że liczyłaś na element zaskoczenia i, o zgrozo, udał ci się, ale mogło to wszystko skończyć się inaczej - gorzej; westchnął ciężko, czując, jak po głowie plączą mu się nierozwiązane scenariusze tej sytuacji. Odchrząknął zaraz i poprawił uścisk na miotle, gotów do dalszej drogi. - Oznaczyłem kilka domostw, które odwiedzimy - podał jej papier z wyrysowaną na niej mapą całego Tyneham. W pobliżu zaznaczony był czerwonym okręgiem kawałek ziemi, które warto było odwiedzić. Zmrużył lekko powieki, wciąż obserwując rozwinięty plan, który teraz trzymała... trzymał w dłoni mężczyzna. Na litość? Jak miał się do niej zwracać? Niego? Przecież nie przystoi mówić do mężczyzny kobiecym imieniem. - Nie ma sensu się rozdzielać, teren jest niewielki, poza tym drugą połową - wskazał jej palcem niebieską, przerywaną linię, która dzieliła cały teren na dwie części, mniej więcej równe - zajmą się lordowie Elroy i Roratio, o ile pamięć mnie nie myli. My mamy do sprawdzenia zgoła kilka gospodarstw. I mam wielką nadzieję, że nikogo w nich nie spotkamy. Nie chcę wyrzucać ludzi z ich własnych domów. Kilkaset metrów dalej jest jeden z nich - tym razem uniósł rękę i pokazał jej oddalone od nich gospodarstwo składające się z kilku budynków. Nie był w najlepszym stanie, ale to ofiarom wojny przeszkadzać nie mogło, wprowadzenie się do niego mogło być dla potrzebujących doskonałą okazją. - Chodźmy, zanim zastanie nas zmrok.
Ruszył przodem, nadając krokom przyspieszony, choć wciąż marszowy krok.



gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił


Rhennard Abbott
Rhennard Abbott
Zawód : opiekun w rezerwacie znikaczy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
turn gold to sand
let night be done

OPCM : 10 +5
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11085-rhennard-abbott#341563 https://www.morsmordre.net/t11149-remus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11287-skrytka-bankowa-nr-2423#347035 https://www.morsmordre.net/t11286-rhennard-abbott#347022
Re: Rozlewisko [odnośnik]05.10.22 0:58
Mętne spojrzenie skierowała w stronę Rhennarda kiedy wspomniał o elemencie zaskoczenia. Co zabawne, wcale nie o to jej chodziło, wręcz przeciwnie – nie lubiła stanowić niespodzianki dla swoich towarzyszy. Odkąd jednak spotkała poranioną przez mężczyzn kobietę, zdecydowania wolała unikać podróżowania pod damską postacią, nie ze złośliwości ale ze zwyczajnego strachu. Sama nie miała szansy przeciwko grupie, a wolałaby już dokończyć dzieła i po prostu umrzeć niż żyć z pozostałymi konsekwencjami. Niewiele jej zostało poza samą sobą.
- Nie zamierzałam nikogo straszyć albo zaskakiwać. – Spokojny ton przypominał nie ten, który kierowano do dzieci, ale raczej zapewnienie, trochę nawet i skruchę. – Ale to nie są bezpieczne czasy zwłaszcza dla samotnie podróżujących kobiet. A listy nie są bezpiecznym kanałem informacji. Mogę następnym razem przyjść z wyprzedzeniem i poinformować o detalach. – Podróżowanie pod konkretną postacią mijało się z celem, jeżeli miała to opisać w liście który ktoś mógł z łatwością przechwycić. Może zamiast tego powinna nosić ze sobą znak rozpoznawczy? Były to jednak rozważania na czasy późniejsze, nie na chwilę obecną. – Mogę się zmienić jeżeli to przeszkadza. – Dawno w sumie nie pamiętała, kiedy był moment gdy ktoś czuł się nieswojo z jej metamorfomagią. A może nie tyle nieswojo z umiejętnością, co z sytuacją?
Ostrożnie przejęła mapę z rąk Abbotta, przyglądając się ze skupieniem wszystkim zaznaczonym punktom. Nie zamierzała dociekać, czemu akurat te drogi stanowiły dla nich wybór; dostała zadanie i zamierzała je wykonać. Różdżkę ułożyła nieco wygodniej, zamierzając jej aktywnie używać, bo chociaż o śladach bytności świadczyć mogło wiele sygnałów, nic nie pomagało w tak szybkim rozpoznaniu cudzej obecności jak Homenum Revelio.
- Co zrobimy jeżeli kogoś znajdziemy? Mamy ustalone miejsce, gdzie powinni odejść, czy po prostu przekonujemy do samego…przejścia? – Nie mogła powiedzieć, aby to było dla niej najwygodniejsze, ale patrząc na to, jak długo była bezdomna, potrafiła bardzo dobrze zrozumieć osoby mieszkające chociażby w najbardziej zrujnowanym gospodarstwie. Jednocześnie nie mogłaby przyjąć wszystkich chętnych, ale wypadało chyba ustalić jakieś miasteczko. Miejsce. Cokolwiek. – Albo gdy widać, że ktoś mieszka ale go nie ma. Czekamy? Idziemy dalej? – Nie chciała zasypywać Rhennarda gradem pytań, ale mógł wiedzieć lepiej.
- Homenum Revelio. – Rzuciła jeszcze zaklęcie, chcąc upewnić się czy ktoś im nie towarzyszy w tym marszowym kroku.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Rozlewisko [odnośnik]05.10.22 0:58
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rozlewisko [odnośnik]01.11.22 19:58
Mieli do wypełnienia ważne zadanie. Nie mogli pozwolić na to, żeby skrywane w Tyneham wilkołaki stanowiły zagrożenie dla kogokolwiek w pobliżu, jeśli ktoś tu mieszkał. Wiedział o tych stworzeniach co nieco, o ich zmysłach więcej - niezwykle wyczulone, zwierzęce, pierwotne, odnajdywały ofiary z daleka, podpowiadając, kogo najlepiej zaatakować, zabić i pożreć. Chciał pomóc, bo wierzył w intencje Archibalda, ale nie mógł pozbyć się wrażenia gdzieś z tyłu głowy, że bestiom nie daje się schronienia, bestie się usuwa ze społeczeństwa - prawnie. Ale nie znał tych ludzi, nie chciał oceniać, nie chciał wydawać werdyktu na własną rękę.
- Możemy się tak umówić - odpowiedział i skinął jej głową. Twarz nieco się rozluźniła, powróciła do niej determinacja i skupienie. Wziął głęboki wdech, kiedy szli. - Możesz zostać w tej... postaci - metamorfomagia stanowiła dla niego taką samą tajemnicę jak kobiety. - To już nie ma znaczenia, kiedy wiem, że to ty. Chodźmy.
Musieli się pospieszyć, jeśli chcieli zdążyć przed zmrokiem obejść chociaż kilka gospodarstw. Były ustawione blisko siebie. Gdy Thalia zadała pytanie, skrzywił się lekko. Sam się nad tym zastanawiał, ale mimo godzin rozmyślań nad tą kwestią, nie mógł dojść do jakiegokolwiek wniosku, który zawierałby w sobie choć drobinę pozytywnego rozwiązania.
- Nie mam pojęcia... - westchnął ciężko. - Pozostaje nam powiedzieć, że w Tyneham wciąż jest niebezpiecznie, przypomnieć o złej sławie tamtejszego miejsca i liczyć, że sami dojdą do wniosku, że bezpieczniej będzie im u rodziny... jeśli jeszcze jakąś mają.
Krwawe i bezlitosne oblicze wojny widać było niezwykle wyraźnie zwłaszcza w takiej sytuacji, w twarzy człowieka, który nie ma nic, jedynie progi własnego, czasem zrujnowanego już domu.
Pojawili się przed pierwszym budynkiem - ten nie wyglądał na zamieszkały z żadnej strony. Na ścianach widać było ślady zaklęć opartych na ogniu, wyłamane drzwi, nadżarte magią cegły i drewniane filary, pobite okna ledwo trzymające się prostokątnych wnęk, stracone wiadro i kilka dzbanków, wylane i zaschnięte na drewnianej podłodze mleko. I kot, który próbuje za wszelką cenę je wylizać. Gdy ich zauważył, zjeżył się, prychnął i czmychnął w gęstwinę koło domu. Rhennard wzdrygnął się po cichu.
- Halo? Jest tu kto? - zawołał, rozglądając się. - Spróbuj jeszcze raz, Thalio. Może kogoś zobaczysz. Sądzę, że możemy iść dalej.



gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił


Rhennard Abbott
Rhennard Abbott
Zawód : opiekun w rezerwacie znikaczy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
turn gold to sand
let night be done

OPCM : 10 +5
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11085-rhennard-abbott#341563 https://www.morsmordre.net/t11149-remus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11287-skrytka-bankowa-nr-2423#347035 https://www.morsmordre.net/t11286-rhennard-abbott#347022
Re: Rozlewisko [odnośnik]14.11.22 0:42
- I przepraszam jeżeli to spowodowało problemy. – Jej działanie nie miało powodować skonfundowania, ale chciała mieć chociaż odrobinę kontroli nad swoim bezpieczeństwem. Skoro jednak ten temat był już rozstrzygnięty, chciała zająć się tym, co teraz musieli zrobić i miała wrażenie, że życzenie Abbotta było podobne, dlatego nie chciała już rozciągać tematu.
- Czy mamy jakieś miejsce, do którego można by ich skierować? Nie w sensie domu, ale w razie czego, gdyby chcieli mieć jakieś miejsce gdzie najlepiej zacząć działać albo szukać rodziny. – Oczywiście, z jednej strony mogło się okazać, że wskazywanie konkretnego miasta miało dawać pewne informacje które mogły być przekazane dalej i to wcale nie ludziom, którzy powinni je zbierać. Z drugiej strony, spotkanie takiej osoby która od paru miesięcy zamieszkiwała rozpadające się domki i knieję dookoła, zwłaszcza po najsurowszej zimie jaka nawiedziła ostatnio Wielką Brytanię, czekając na to, aż znajdzie ją ktoś, kto będzie posiadał ciekawe informacje…to było dość specyficzne w całym podejściu.
Co jakiś czas czujnie rozglądała się po okolicy, przystając jednak przed wejściem do domu, tak by dłonią musnąć ślad po najpewniej ognistym zaklęciu. Coś w niej wzbudziło wspomnienia, ale gdy tak rozmyślała o nich, ale nie mogła tu stać i rozpamiętywać przeszłości, dlatego chwilę później weszła za Rhennardem, mrużąc oczy gdy dostrzegła uciekającego przed nimi kocura.
- Homenum Revelio – Wypowiedziała zaklęcie, ale różdżka ani drgnęła. Drgnęły za to jej brwi, bo chociaż starała się ćwiczyć, to czuła się dziś jak kompletne beztalencie. – Homenum Revelio – Powtórzyła, ale chyba tak mocno nie była do tego przekonana, że sama różdżka również się nie wydawała to robić
Już miała odezwać się aby przepraszająco spojrzeć na Rhennarda gdy usłyszała szmer, tym razem bliżej nich, ale nie dobiegający z wnętrza domu a raczej z jego zewnętrza. Miała ochotę cicho zakląć, ale zamiast tego zachowała ciszę, zbliżając się do szczeliny w ścianie aby wyjrzeć, kto zbliża się w ich kierunku.


Kto do nas podchodzi?

1.Słychać najpierw ciche przekleństwo a potem trzask spróchniałego drewna, gdy zza rogu wyłoniła się staruszka. Nie było widać jej twarzy ze względu na wielką chustę przysłaniającą jej twarz, ale pochylała się co jakiś czas, zrywając rośliny i przykładając im się uważnie zanim nie włożyła je do koszyka.

2. Przemykając pomiędzy zabudowaniami, można było dostrzec małego chłopca, który wydawał się czegoś szukać wśród zaniedbanych budynków, wzrokiem przeczesując najbliższe okolice. „Hej, Fifi, gdzie jesteś?” dziecięcy, cichy głos rozległ się gdy przemykał tuż obok miejsca gdzie znajdowali się Rhennard i Thalia.

3. Zza zakrętu wyłonił się mężczyzna, który wydawał się nie szukać niczego po drodze, za to zmierzał prosto w kierunku Thalii i Rhennarda. Z kieszeni wysunął zegarek, próbując zorientować się w godzinie, tak jakby na kogoś czekał.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Rozlewisko [odnośnik]20.11.22 13:11
Nie chciał już rozwodzić się nad tym, co było - rozwiązali już tę kwestię; Thalia zresztą miała rację, czego Rhennard najwyraźniej nie był w stanie przyznać, że podróżowanie w takiej okolicy pod płaszczem męskiego wyglądu może być zwyczajnie dla kobiety z talentem metamorfomagii bezpieczniejsze. Szli więc dalej, rozglądając się, dopóki nie dotarli do „pustego” gospodarstwa. Pytania, które nie tylko nabierały większej mocy wypowiedziane, ale najwyraźniej obojgu chodziły po głowie, nie dawały my spokoju. Co, jeśli tam mieszkają ludzie, które w desperacji szukali schronienia przed niebezpieczeństwem? Co, jeśli mieszkali tam po prostu starsi ludzie bez perspektyw szukania innego domu na stare lata? Nie wiedział, co wtedy. Bo przecież nie wygonią ich. Kiedy Thalia usiłowania odkryć przed nimi ludzką obecność, on spróbował wejść nieco głębiej; wszedł na ganek, zajrzał za zbite okno, ale wszystko, co zobaczył, wyraźnie świadczyło o braku właściciela. Porozrzucane przedmioty codziennego użytku, pozbijane szklanki i naczynia, krzesła, miast przy stole, leżące na ziemi.
- Nikogo tam nie ma, kurz widać gołym okiem... - rzucił do towarzysza (-rzyszki? To wrażenie wciąż i wciąż powodowało mętlik w głowie, ale teraz osadzało się na nim coś noszącego ślady zabawy). Kiedy usłyszał kolejne kroki szurające po ziemi, odwrócił się i natychmiast zszedł z ganku, nieco szybciej idąc w stronę Thalii, która była nastawiona na bezpośredni kontakt z obcą osobą. Nieznany wyglądał zwyczajnie - zwyczajny przedstawiciel klasy średniej, choć znacznie bardziej przerażony niż pozostali, tak sądził Abbott. W jednej dłoni miał zegarek, w drugiej różdżkę, a na głowie cylinder z nadprutą górną klapą. Szurał w ich stronę dość niezgrabnie, blady na twarzy jak czerpany pergamin jeszcze zanim wyschnie.
- Drodzy państwo, ja przepraszam - głos drżał mu niemal tak mocno, że ciężko było go zrozumieć.
- Nic panu nie grozi, proszę wziąć oddech - odparł Rhennard, przyglądając się mężczyźnie uważnie. Jeśli był dla nich zagrożeniem, to doskonale to ukrywał, a umiejętności teatralne opanował do perfekcji. Nie wyglądał jednak na takiego, strach w jego oczach był niezwykle realny.
- Tak, tak - mężczyzna wziął w końcu oddech i zdać by się mogło, że chyba nieco się uspokoił. - Byłem tutaj umówiony z dostawcą... leków... - nie był pewny, czy mógł im powierzyć podobną informację, patrzył raz na Thalię, raz na Rhennarda. - Dla mojej córki, Alicji, ale nigdzie go nie ma... państwo wybaczą... wybaczą, tak... - spojrzał nerwowo na zegarek. - Ja się chyba zgubiłem, nie pamiętam, żebyśmy mieli spotkać się z tamtym człowiekiem przy domu z czarnym płotem. Płot miał być pomarańczowy, pamiętam przecież.
Rhennard posłał porozumiewawcze spojrzenie Thalii.
- Ten dom miał być pusty, szanowny panie? Zaprowadzimy pana do niego, razem poczekamy. - posłał mu pocieszycielski uśmiech, podobnie łagodnym gestem zachęcając Thalię do kontynuacji ich wędrówki.

| myślę, że możemy już kończyć, podarujesz nam zt? :pwease:



gdybym ziarnka
choć nie wszystkie
mocnym zawrzeć mógł uściskiem
gdybym z grzmiącej fali jedno choć ocalił


Rhennard Abbott
Rhennard Abbott
Zawód : opiekun w rezerwacie znikaczy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
turn gold to sand
let night be done

OPCM : 10 +5
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11085-rhennard-abbott#341563 https://www.morsmordre.net/t11149-remus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11287-skrytka-bankowa-nr-2423#347035 https://www.morsmordre.net/t11286-rhennard-abbott#347022
Re: Rozlewisko [odnośnik]20.11.22 21:54
Chciałaby powiedzieć, że mogła czuć się na tyle pewniej, że towarzystwo Rhennarda ją uspokajało i to było w jakimś stopniu prawdą, bo przecież co dwie głowy, to nie jedna i zawsze było dobrze mieć koło siebie kogoś, kto nie obawiał się działać gdy było to potrzebne. A jednak, chyba poczucie bezpieczeństwa zostało z niej wydarte już jakiś czas temu i dlatego przez miejsce poruszała się ostrożnie, niemal jak myśliwy na polowaniu, ona jednak chciała złowić jedynie pasażerów na gapę którzy mieliby znaleźć się w tym miejscu. Żywiła cichą nadzieję, że nikogo tu nie zastaną, licząc na to, że nikogo nie trzeba będzie stąd wyganiać. Czasem jednak właśnie takie miejsca przyciągały zainteresowanych. Sama w końcu właśnie takie wynajdywała na kryjówki – miejsca, które były opuszczone, miały tę mętną aurę która sprawiała, że ludzie unikali ich podświadomie. Może dlatego osoby, które nie chciały, aby im przeszkadzano, mogły skierować się w to miejsce. A jeżeli trzeba było znaleźć w tym momencie przestrzeń dla innych, cóż…trzeba to trzeba. Archibaldi na pewno wiedział, co robi, wybierając Tyneham.
- Chciałoby się zapytać, czy nienaruszony, ale skoro istnieje zaklęcie chowające ślady to i tak może nie mieć znaczenia. – Chciałaby westchnąć, zastanawiając się, czy to już ostrożność, czy jednak na nowo jej paranoja postanowiła zawitać do rozmowy. I gdy teraz skupiła się na nieznajomym, drgnęła gwałtownie gdy usłyszała że Abbott zbliżył się w jej okolice. Przynajmniej nie spotka się z tym nieznajomym bez wsparcia, bo nawet jeżeli miałby złe zamiary, zawsze lepiej było mieć koło siebie kogoś, kto swoją obecnością mógł tym bardziej przekonać nieznajomego do tego, aby nie podnosił na nich różdżki. Jednak im bliżej ten znajdował się tej dwójki, chociaż musiała przyznać, bardziej dla samej siebie, wyglądał chyba jeszcze bardziej absurdalnie niż ona sama, a to jednak było osiągnięcie, niezależnie od tego, jak akurat się metamorfomagowała.
- Zdecydowanie nie jesteśmy groźni. – Szła w tę samą narrację co Rhennard, unosząc nawet nieco dłonie w górę, tak aby pokazać, że nie zamierza go zaatakować. Gdyby jednak musiała to zrobić, zamierzała się bronić, a gdyby wybrał ją teraz na cel ataku, wciąż miała wsparcie które mogło go skontrować. Ten jednak wyglądał na szczerze przestraszonego i nawet nie mogła mu się dziwić. Wojna pozbywała wszelkiej ufności albo pozbawiała życia.
- Zaprowadzimy pana w odpowiednie miejsce. Jeżeli potrzebowałby pan pieniędzy na leki… - Nie chciała kończyć tej sugestii, ale chyba bardzo dobrze wiedzieli, że jeżeli nie miał, mogła mu pomóc uzupełnić brakującą kwotę. W końcu bardzo dobrze wiedziała, ile kosztować mogły teraz leki gdy była z jednym dostawców i po wyglądzie mężczyzny, mogła przypuszczać, że nie grzeszy on odpowiednią ilością gotówki, albo odejmie sobie od ust. Ona mogła poświęcić parę groszy.
Udało im się zaprowadzić mężczyznę do odpowiedniej osoby, którą można było odnaleźć w okolicy, opuszczając jednak samo Tyneham. Mimo to, Rhennard zdecydowanie acz uprzejmie wytłumaczył mężczyznom, że nie jest to okolica, w której powinni przebywać. Po pomocy mężczyźnie, sprawdzili pozostałe domy, efekt był jednak ten sam – w tej części Tyneham ciężko znaleźć było żywego ducha.
ztx2


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Rozlewisko [odnośnik]31.01.23 18:58
Rytuał chabrów

Od najdawniejszych czasów zakochani wchodzili podczas Lughnasadh w chabrowe związki, powszechnie rozumiane jako małżeństwa na próbę. Festiwal Lata, czas święta i radości, był jedyną okazją do złożenia przysięgi, która tradycyjnie trwała rok i jeden dzień. Po tym czasie, związek mógł zostać przypieczętowany na zawsze albo zerwany bez żadnych konsekwencji. Tradycja celebrująca nade wszystko siłę miłości i gwałtowności uczuć ośmielała niezdecydowanych mężczyzn i rozpalała serca zakochanych dziewcząt. Bywała sposobem na przypieczętowanie związku wbrew woli rodziny, do czego ta musiała się dostosować, obrzędy wykorzystywało też wiele sprytnych kobiet i mężczyzn usiłujących uwieść ukochaną osobę. Czarodziej i czarownica, którzy złożyli chabrową przysięgę, stawali się chabrowymi mężem i żoną i byli przez ogół społeczeństwa traktowani jak małżeństwo, lecz nie na zawsze.

Pogrzebana przez upływ czasu tradycja powróciła w obliczu wojny i kruchości ludzkiego życia. Po upływie roku i jednego dnia złożoną przysięgę należy odnowić w myśl tradycyjnego małżeństwa, w innym przypadku związek przechodzi do historii.

W przygotowaniach dopomagają starsze czarownice przybrane w powłóczyste chabrowe szaty, o kwietnych wiankach na skroniach, które malują na twarzach przygotowujących się do obrzędu czarodziejów runy mające pieczętować moc miłości - w myśl tradycji nie można zmazać ich aż do najbliższego świtu. Dla zakochanych chcących związać się obrzędem przygotowano drewnianą altanę w miejscu, gdzie las łączy się z plażą. Pośrodku niej znajdują się drzwi, prowadzące zgodnie z wierzeniami do innego wymiaru. Na drzwiach znajdują się dwa okrągłe otwory - zakochani wsuwają przez nie ręce, by spleść za drzwiami symbolicznie swoje dłonie, a tradycyjnie - dusze. Za drzwiami jedna ze starych wiedźm przecina skórę dłoni zakochanych złotym sierpem, łącząc ich rany. Wokół palą się kadzidła o słodkawym zapachu, rozbudzającym krew i pożądanie. Samą przysięgę powtarza się za najstarszą z wiedźm w języku staroceltyckim, ma oznaczać szczere wyznanie miłości, pozbawione jest jednak zapewnień wieczności lub stałości. Na koniec panna młoda otrzymuje od męża wianek z chabrów, a oboje otrzymują od najmłodszej z wiedźm misę z fermentowanym słodkim miodem z akacji, którym mają się wspólnie posilić.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rozlewisko - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rozlewisko [odnośnik]04.05.23 16:57
noc z 2 na 3 sierpnia (około północy)

Dwa tygodnie temu nie mógł się doczekać tej nocy. Tuż po oświadczynach, na fali szczęścia i namiętności i niecierpliwości, nie mógł zrozumieć jak ktokolwiek może planować ślub miesiącami i zachłannie wyczekiwał rozpoczęcia Festiwalu. Trema przychodziła co jakiś czas, choćby podczas spotkania z panem de Verley, ale nie czuł jej ani podczas spotkań z narzeczoną, ani rozmawiając z siostrami o swoich planach, ani gdy wypatrywał na wodzie wianka Addy. Jeśli coś go stresowało, to raczej kwestia dyskrecji i kompromisu pomiędzy bezpieczeństwem a świętym obrzędem. Z jednej strony, mogliby złożyć sobie prywatną przysięgę choćby pod domem Tonksów, skryci za kurtyną Fideliusa. Z drugiej - mimo, że wiedział o okolicznościach pierwszego, jeszcze bardziej spontanicznego ślubu Addy - gdzieś z tyłu głowy miał obawy, że każda kobieta (nawet tak wyjątkowa jak Adda) marzy o hucznej, tłumnej zabawie. Nie mogli sobie na taką pozwolić, w czasach wojny nie byłoby ich nawet stać, choć przede wszystkim martwił się o anonimowość żony. Tonksowie byli celem, każda ważna dla niego osoba była w jakiś sposób narażona, działanie dla rebelii wiązało się ze świadomym ryzykiem, ale ryzyko było jeszcze większe dla podwójnego szpiega. Chabrowy ślub w środku nocy wydawał się kompromisem pomiędzy chęcią zapewnienia żonie i sobie czegoś więcej niż przysięgi szeptanej prywatnie do ucha, a nadmiernym ryzykiem. A pragnął czegoś więcej, bo choć czuł się odcięty od mugolskiej religii i od zawsze lękał się, że nigdy nie stanie się w pełni częścią czarodziejskich tradycji - to potrzebował rytuału. Magii wiążącej ich ciała i dusze, błogosławieństwa, a nawet szczęścia. Ich znajomość przetrwała wiele, w tym ciosy, po których nie powinni się powtórnie spotkać ani podnieść. Podczas wojny wszystko wydawało się kruche, a nawet w trakcie zawieszenia broni Michaela niepokoiły złe omeny widziane przez Addę i każda pełnia. Stresowało go nawet to, że ta wypadła pomiędzy zaręczynami a Festiwalem Lata - na szczęście, przebiegła spokojniej od tej poprzedzającej pojawienie się komety, a on zdążył już odespać tamtą noc i zregenerować trochę ciało po bólu przemiany. Po tym wszystkim potrzebował obrzędu, który da mu nadzieję - że warto było dać sobie szanse, że będą związani i teraz i po śmierci. “Na rok”, ale rok wystarczył, na razie. Czasem nie wierzył nawet, że dożyje kolejnego roku. Parę miesięcy temu nawet na to nie liczył - pogrążony w ciemnych myślach, wręcz czekał na śmierć, ale chciał przeżyć dla sióstr, dla Biura Aurorów, dla innych. Teraz chciał żyć, po prostu. Chciał założyć rodzinę, choć do niedawna nie spodziewał się, że jest gotowy ani że kiedykolwiek będzie.
Podczas pierwszej nocy Festiwalu rzucił na siebie Sphaecessatio i wybrał się w okolice altany na plaży. Sam, bez Addy, chcąc sprawdzić teren. Z dystansu obserwował przysięgi różnych par - przewidując, że najwięcej zakochanych planujących ślub ruszy na plażę pierwszej nocy Festiwalu i że druga, wybrana przez niego i Addę, będzie spokojniejsza. Obrzędy zaczęły się o zmroku i trwały wciąż, nawet gdy gwiazdy były wysoko na niebie. Po wszystkim podszedł do wiedźm, przedstawił się - imieniem, o ile nie pytały o więcej - i poprosił, by kolejnej nocy pozostały na plaży do północy, prosząc też o anonimowość. Wręczył im datek, choć ten chyba nie był potrzebny - ale nalegał, nawet jeśli nie chciały go przyjąć i gdy peszył się pod ich przenikliwym spojrzeniem (tylko jeśli zdecydowanie odmówiły, złożył go na poczet potrzebujących, prosząc w myślach los o to, by Adda żyła długo i szczęśliwie - najlepiej długo z nim, a jeśli bez niego, to by przynajmniej spędzili razem jak najwięcej szczęśliwych chwil). Miał nadzieję, że nie złamał żadnego świętego tabu swoją prośbą, ale trwała wojna, a jemu trudno było przemóc paranoję i ostrożność. Starsze czarownice go onieśmielały, ale wciąż nie czuł prawdziwej tremy.
Ta nadeszła w wieczór poprzedzający ślub. Spotkał się z Addą na Festiwalu, znów rzucił na nich zaklęcia Sphaessecito, które miały utrzymać się do świtu. Wiedział, że jeśli ktoś ich dobrze znał, to na niewiele się to zda, ale nie chciał aby przypadkowi ludzie zapamiętali twarz Addy w jego towarzystwie, ani by zwracali na siebie uwagę gapiów. Wtedy jeszcze nie czuł tremy - lęk ogarnął go, gdy rozstał się z narzeczoną na kilka godzin, by wrócić do domu i się przebrać.
Nie potrzebował kilku godzin, by się przebrać, choć Kerstin mogła mieć na ten temat inne zdanie (czuł się też trochę winny, że odrywa ją od zabawy). Wyprasował swoją najlepszą koszulę jakieś trzy razy, dopóki siostra nie uznała, że zrobi to lepiej, a potem zbyt długo jak na siebie pastował buty, a potem szukał sobie jakichkolwiek zajęć, byleby zagłuszyć czymś nagły stres i irracjonalnie czarne myśli. Przez dłuższy czas milczał uparcie, albo próbował rozmawiać z Kerrie o pogodzie, aż wreszcie wypalił:
-Co, jeśli Adda nie przyjdzie? - demonstrując typowo męską panikę i niepokojące fantazje o byciu porzuconym przed ołtarzu (które całkowicie zaprzeczały sposobowi, w jaki patrzyła na niego przyszła panna młoda), choć byłby lekko urażony, gdyby siostra wytknęła mu, że jest spanikowany. Potem kręcił się jeszcze chwilę po salonie, nie dowierzając, że oto kończy stan starokawalerski i zadał Kerrie jeszcze kilka gorączkowych pytań o to, czy sądzi, że będzie dobrym mężem.
Wdzięczny za jej towarzystwo, powrócił do Weymouth z siostrą pół godziny przed północą, by spotkać się tam również z Just. Przy niej spróbował zrobić hardą minę i udawać, że wcale się nie stresuje i że wcale nie zarzucał Kerrie głupimi pytaniami - choć Just i tak mogła z niego (albo z miny stojącej obok Kerrie) czytać jak z otwartej książki. Wplatając się w tłum, ruszyli spacerem w stronę odludnej plaży i drewnianej altany. Miejsce nieco uspokoiło bladego do tej pory Michaela - odwrócił się do Just i uśmiechnął (blado). -Dziękuję. Wiesz, za co. - wydusił, nawet jeśli nie wiedziała. Za twoje błogosławieństwo, za nadzieję i motywację, a nawet za to, że ją sprawdziłaś.
Wciąż miał jeszcze gulę w gardle - ta minęła dopiero wtedy, gdy na plaży pojawiła się panna młoda - w towarzystwie przyjaciółki, której towarzystwo do tej pory go stresowało, ale teraz nie. Adda przyszła, trema minęła i nie wiedział nawet, że uśmiechał się jak głupi, od ucha do ucha.


rzuty, datek odpisany ze skrytki

siostry (i przyjaciółki, wliczam do sióstr :pwease: ) - będzie nam niezmiernie miło jeśli wpadniecie na posta :pwease: - dajmy sobie tydzień (do końca dnia 11.05?) na zebranie się, a potem Mike i Adda ruszą dalej (ale jak coś to wołajcie na priv, w razie opóźnień możecie też założyć że jesteście i napisać każdym momencie <3 )



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Rozlewisko - Page 10 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Rozlewisko [odnośnik]05.05.23 14:14
Czas ostatnio przeciekał jej przez palce.
Poprzedni ślub był wynikiem ― w znacznej mierze ― przypadku, działania spontanicznego, a przynajmniej tak było z jej strony. Igora mogła podejrzewać o wszystko, w tym także o to, że celowo to wszystko ukartował, bo wiedział, że robienie rzeczy w ogólnej niezgodzie z panującymi zasadami i konwenansami to coś, do czego nie trzeba jej specjalnie namawiać, a w niektórych przypadkach wypadałoby nawet odwieść i spróbować obudzić zdrowy rozsądek. Oświadczyny Michaela złamały stary schemat i choć nie wyobrażała sobie innej odpowiedzi niż radosna zgoda, tak teraz w pewnym sensie doceniała poprzednie rozwiązanie. Tam, na środku londyńskiej ulicy, nie miała czasu na to by zastanawiać się, którą sukienkę najlepiej włożyć. Albo czy ułożyć włosy w jakąś fryzurę, czy może jednak nie. A makijaż? Co z makijażem? Dodatki? Biżuteria? Czy coś jeszcze? Coś pominęła? Musiała pominąć, na pewno coś pominęła i przypomni jej się dopiero w krytycznym momencie i trzeba będzie improwizować.
Nie, żeby nie lubiła improwizować.
Ale wolałaby jednak tego nie robić na własnym ślubie.
Czas przeciekał więc przez palce, słońce uparcie nie zmieniało swojego biegu, doba się nie rozciągnęła, dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Zaczął się Festiwal Lata.
Stres pojawiał się falami, tak jak morze falami obmywało brzegi plaży. Na wiankach bawiła się przednio, zwłaszcza w momencie, w którym wpadła na szatański pomysł wybiórczej amnezji. Na szczęście Michael równie szybko, co sprawnie rozpoznał sytuację i wydawał się bawić równie dobrze; stres rozmył się w poczuciu szczęścia, w przyjemnej, lekkiej atmosferze. Wrócił jednak niedługo potem, zaatakował znienacka, jak zdradliwy wąż czający się w trawie i wywołał sporo zamieszania w głowie Addy; wzbudził nagłe wątpliwości w kwestiach bezpieczeństwa, przywlókł ze sobą ciężką smugę zmartwień, która z łatwością osiadła na szczupłych ramionach. Koszmarków nie dało się prosto odegnać, a tym razem nie miała możliwości by po prostu przekręcić się na bok i wtulić w ciepły bok Michaela, nie mogła pomóc sobie bliskością. Pierwszą noc Festiwalu spędziła więc w głównej mierze bezsennie, na przemian dramatyzując i rozpływając się w wizji przyszłości pachnącej morzem, wrzosami i gruszką.
Za dnia było prościej, zwłaszcza w towarzystwie. Wtedy strachów było jakoś mniej, tremę i stres dało się zamieść pod dywan, a własną uwagę rozproszyć atrakcjami. Uciekała od nieprzyjemnych myśli, od niepokoju, bo to było coś, co robiła właściwie od zawsze ― problem nie istniał, kiedy się o nim nie myślało. Tak było łatwo, tak było prosto; przecież nikomu się nie przyzna do tego, że gdzieś w głębi stres skręca jej wnętrzności i wypala nerwy. Choć nie powinna, choć obiecywała sobie, że tak więcej robić nie będzie ― uznała, że najlepiej będzie z tym wszystkim poradzić sobie samej.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy znów pojawiła się w gajówce, a od ceremonii dzieliło ją ledwie parę godzin. Zmęczenie, biorące swój początek w nieprzespanej nocy, powoli przeważało; powieki jej ciążyły jakby były wykute z ołowiu, umysł pracował leniwie, ruchom brakowało zwyczajowej płynności, myśli urywały się, nim dobiegły naturalnego końca. Nie miała sił, by znów otwierać szafę i zastanawiać się nad tym, co powinna włożyć i co do tego dobrać; ponadto, na skraju świadomości, pojawiło się zdradzieckie marzenie o drzemce. Nie potrzebowała przecież paru godzin na to, by wskoczyć w sukienkę i się uczesać, prawda? Przecież miała magię, więc zawsze może wspomóc się jakimiś zaklęciami.
Nim się spostrzegła ― już padła w poprzek łóżka, a ostatnie promienie słońca łagodnie obejmowały jej twarz, rozleniwiały ciepłem, napełniały spokojem. Odgłosy z zewnątrz, przesączające się przez uchylone okno, dochodziły do niej jakby zza mgły; stępione i oddalone, cichnące coraz bardziej. Śmiech sąsiadów spod lasu. Trzask ogniska. Szum drzew.
I zapach. Zapach pieczonych jabłek.

Śniły jej się rzeczy przyjemne, nietknięte skazą zmartwienia i niepokoju. Śniło jej się życie, które miała w zasięgu ręki, a o którym nie myślała od dłuższego czasu. Zajęta wojną, zaangażowana w pracę, nie brała za priorytet życia uczuciowego; zresztą, nie miała szczególnej ochoty by wiązać się na stałe. Wiedziała, jak ryzykowną grę prowadzi i do niedawna sądziła, że przeznaczone jest jej zginąć gdzieś w terenie, być może w wyniku własnych błędów, źle ocenionego ryzyka, a być może w z powodu innych, równie nieprzyjemnych okoliczności. Ochoczo pakowała się w kłopoty, a kiedy nie było ich na horyzoncie ― perfekcyjnie radziła sobie z tym, by wykreować je samodzielnie.
Śnił jej się dom. Dom wypełniony głosami i ciepłem, zapachem morza, gruszek i owsianych ciastek. Śnił jej się peron 9¾ i jasnowłosy chłopiec machający z okna pociągu odjeżdżającego do Hogwartu. Śniło jej się…

…że ktoś mocno szturcha ją za ramię.
Adda z trudem podniosła powieki i z jeszcze większym trudem wyłowiła z półmroku znajomą twarz naznaczoną chłodną poświatą sączącą się z końca różdżki. Minęło parę pełnych niezręczności sekund, nim skojarzyła, że przed sobą ma Maeve. Ładnie ubraną Maeve. I że jest ciemno.
Jest ciemno.
W jak głębokiej dupie jestem?... ― spytała ostrożnie, mocno schrypniętym od snu głosem i przetarła twarz dłońmi.
Odpowiedź była dokładnie taka, jakiej się spodziewała, a nagła fala paniki nie mniejsza niż ta, którą sobie wyobrażała. W sekundę poderwała się z łóżka i zapaliła lampkę, w sekund pięć już miała gotową listę rzeczy, które trzeba ogarnąć na już, na teraz, na gwałt. Dopadła w popłochu do szafy, szarpnięciem otworzyła drzwiczki.
Musiszmipomóc ― wyrzuciła z siebie słowa z prędkością lecącego w szmalcownika Lamino i złapała się za głowę, gotowa rwać włosy w ataku paniki. ― Nie wiem co mam ubrać! Nic nie wiem! ― Sięgnęła po jedną z sukienek, potem po kolejną, potem po jeszcze jedną, ale żadna z nich nie spełniła oczekiwań, więc rzuciła je gdzieś na bok, gdzieś za siebie, jedną pewnikiem trafiając w biedną Maeve.
Mogłam się dobudzić zimną kąpielą, albo ― nie wiem ― mocną herbatą ― mamrotała złowróżbnie pod nosem, wciąż kopiąc w szafie i robiąc coraz większy bałagan. ― Ta? Nie, wygląda jak na pogrzeb. ― Kolejny rzut za siebie. ― Może ta? Nie, nie podoba mi się kolor. ― Siup! ― A ta?... ― Sekunda płonnej nadziei. ― Nie, ta też nie. ― Ton Addy prawie się złamał, pojawiła się nuta czarnej rozpaczy, ale nim dramat posunął się choćby o cal dalej ― nadszedł czas na interwencję kogoś ze stoicko spokojnym podejściem do sprawy.
Uścisk na ramieniu pojawił się jakby znikąd. Adda obejrzała się, napotkała znajome oczy i łagodny uśmiech; w powietrzu wybrzmiały słowa, których w całej tej panice i stresie nie zapamiętała, ale ich sens zakotwiczył się gdzieś w jej głowie, pomógł opanować kolejne pożary. Z pomocą przyjaciółki udało jej się w końcu wybrać odpowiednią sukienkę i kolczyki, udało jej się dojść do ładu z samą sobą i uznać, że nie ma sensu kombinować z włosami. Sprawa przygotowań do ślubu w jakiś tajemniczy sposób ewoluowała jakby w misję, zadanie do wykonania. A przecież wszystkie misje najlepiej wykonywało jej się właśnie z Maeve. Tworzyły dobrze dobrany duet i to zgranie, jakieś niepisane porozumienie, obustronna znajomość upodobań, gwarantowały sukces w znakomitej większości akcji.
Przygotowania ― kiedy już straciły swój status pełnego paniki chaosu ― zakończyły się pełnym sukcesem. I nawet zostało im dość czasu, by nie spóźnić się na ceremonię.
Ścieżek do wybranego miejsca było parę ― zdążyła się w nich zorientować wczoraj, obejrzeć dokładnie pod kocią postacią ― i ta przez plażę wydawała jej się najlepsza. Nawet w trakcie Festiwalu nie przechadzało się nią zbyt wiele osób, zwłaszcza po zmroku, kiedy znakomita większość ludzi wolała bawić się przy ogniskach lub tonąć w kadzidlanym dymie. Przeszły tamtędy w spokoju, za towarzystwo mając jedynie szum morza i siebie nawzajem. Adda zachowywała się trochę tak, jakby ktoś ją podmienił; głównie milczała, starając się opanować powracający stres, nie dokazywała i nie szukała zaczepki, a cała ta noc zaczęła jej się wydawać nagle jakaś nierealna. Przeszło jej nawet przez myśl, by się uszczypnąć i sprawdzić, czy to na pewno nie jest kontynuacja tamtej drzemki, ale zanim zdążyła ruszyć dłonią ― poczuła na niej delikatny, nienachalny dotyk, znajomy uścisk niosący za sobą niewypowiedziane słowa otuchy. Odwróciła twarz w stronę Maeve, uśmiechnęła się przelotnie ― trochę głupio, a trochę wdzięcznie ― kompletnie nie panując nad mimiką, czy gestami.
Cieszę się, że tu ze mną przyszłaś ― powiedziała cicho, zaciskając palce na dłoni przyjaciółki. ― I że mnie obudziłaś ― dodała zaraz, znacznie weselej, jakby na chwilę odzyskała grunt pod nogami.
Kiedy wkroczyły do kręgu światła otaczającego okolice altany, jej spojrzenie od razu splotło się z tym należącym do Michaela, a na muśniętych szminką wargach zarysował się znów ten sam, nieco głupi, nieco uroczy uśmiech. (Maman chyba miała rację mówiąc jej ostatnio, że wyglądają jak dwa zakochańce).
Justine, Kerstin ― zwróciła się do obu sióstr wciąż beznadziejnie uśmiechnięta ― dobrze was widzieć.


When you're not looking
I'm someone else

Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
And you don't know the
consequences
of the things you say
I'll be your operator, baby
I'm in control
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 30 +5
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Rozlewisko [odnośnik]05.05.23 15:03
Nigdy nie była na czarodziejskim ślubie i już teraz czuła, że może nie dotrwać do końca zanim zwymiotuje z powodu słodkich zapachów kadzideł albo utonie we własnych łzach wzruszenia, jedno z dwóch. Jej brat wreszcie się żenił. Po tylu latach, tylu wybrykach, które nie raz przyprawiały ją o ból głowy, teraz miał stać się głową swojej nowej rodziny, dobrym mężem, dobrym ojcem, takim prawdziwym mężczyzną, jakiego na pewno chcieliby zobaczyć mama i tata, gdyby mogli być tu dzisiaj z nimi. Kerstin było cholernie przykro, że jej cicha sugestia o zaproszeniu tatusia przeszła bez echa, ale nie miała chyba w ostatnim czasie aż tyle ognia w sobie, by być w stanie walczyć o coś co mogło się skończyć tragedią. Ostatecznie to był jego dzień, jego i Addy, i jeśli woleli się nie martwić o kolejnego mugola takiego jak ona to ich święte prawo.
I tak już troszkę zaszła Mike'owi za skórę, bo od kilku dni już piłowała go o obowiązkach męża i o tym, że Adda jest słodką, słodką dziewczyną, którą musi traktować jak swoją damę i nigdy nie może zapominać, że kobieta potrzebuje miłości i troski. Jak na razie spotkała się z narzeczoną brata zaledwie kilka razy i chyba widziała ją przez pryzmat własnego szczęścia odczuwanego z powodu ich szczęścia, bo nie miała na jej temat do powiedzenia nic złego nawet mimo tego, że bywała lekko flejtuchowata, ale to nie było nic, czego by się nie dało naprawić, a poza tym to wychowała się z Justine, to nic już jej nie zaskoczy i...
Och tak, teraz to się na pewno stresuję.
- Pokaż mi ten krawat, wygląda jakby go ośmiolatek wiązał - Przyjmując rolę opiekunki, która odprowadzi brata do ołtarza w stanie przyzwoitości, miała dużo obowiązków. Wcześniej, w domu, starannie wyprasowała mu koszulę po jego kilku nieporadnych próbach, potem pomogła mu zapiąć garnitur (to od taty, napisałam do niego i przysłał ci swój własny, chce, żebyś w nim wziął ślub, to będzie z nami duchem), potem kilka razy zmoczyła grzebień w wodzie, żeby dobrze wyczesać mu z włosów wszystkie koguty, a potem to jeszcze musiała go uspokoić (głuptasie, oczywiście, że przyjdzie! ona cię kocha, widzę to w jej oczach). Teraz stali już tutaj, z Michaelem i z Justine, a ona wciąż widziała rzeczy, które można było poprawić, bo w ten sposób radziła sobie z własnymi nerwami.
- No! Teraz jest dobrze - powiedziała tak jakby sama wcześniej tego krawata nie wiązała, a potem oparła dłonie na biodrach i przyjrzała się krytycznie Justine. - Czesałaś się dzisiaj?
Sama związała włosy w dwa ciasne warkocze, założyła skromną sukienkę w zielone grochy, do tego białe rajstopy i pantofle, użyła nawet trochę pomadki ze słoiczka i tej resztki perfumy, która jej została na specjalne okazje. Takie jak ta na przykład. Na szyi miała naszyjnik ze sztucznego srebra z wilkiem, który kiedyś kupiła na pchlim targu, żeby pokazać potem Michaelowi, że jest z niego dumna nie ważne kim jest. To było ważne.
Zamilkli wszyscy dopiero gdy na ścieżce pojawiła się Adda w towarzystwie swojej przyjaciółki Maeve. Kerstin wstrzymała oddech; przyszła żona brata wydała się w tym świetle i w tych okolicznościach najpiękniejszą panną młodą na świecie. Wystarczyło, że podziękowała jej za to, że tu jest, a w kącikach oczu Kerry zalśniły pierwsze łezki.
- Och, Addo, ciebie też. Jestem taka szczęśliwa! Jesteś taka piękna! - przyciągnęła ją do uścisku gdy tylko mogła, a że były tego samego wzrostu to prawie zderzyły się głowami. - Jesteś... wy będziecie... tak. To taki romantyczny ślub - splątała się, wypuszczając szwagierkę z ramion i sięgając po bawełnianą chusteczkę, którą mądrze zabrała ze sobą, żeby w trakcie osuszać sobie oczy.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks

Strona 10 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Rozlewisko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach