Wydarzenia


Ekipa forum
Cela zbiorowa
AutorWiadomość
Cela zbiorowa [odnośnik]03.01.16 18:56
First topic message reminder :

Cela zbiorowa

Jedna z największych i najzimniejszych cel w całej Tower. Traktowana jako zbiorowa i tymczasowa, dlatego brak w niej sienników czy nawet krzeseł. Więźniowie siedzieć mogą jedynie, na chłodnych, wilgotnych kamieniach stanowiących jej posadzkę. w rzeczywistości okazuje się jednak, że osadzeni spędzają w niej nawet kilka lat. Jedynym plusem tego miejsca jest brak szczurów. Z nieznanego powodu zwykle omijają celę. Więzienna legenda głosi, że to przez ducha pewnego czarodzieja, którego kiedyś zamurowano tu żywcem. Przeżyć miał dziesięć lat żywiąc się złapanymi szczurami, które zwabiał gwiżdżąc. Faktycznie, w jednym rogu wybudowana jest dziwna, krzywa konstrukcja, która burzy plan idealnego kwadratu, jakim powinno być pomieszczenie. Usłyszeć zeń można gwizd, człowieka, ducha czy powietrza - ciężko orzec.
Trzy ściany celi stanowią grube, kamienne mury Tower, jedną, tę, na której znajduje się wejście, solidna, stalowa krata. Braku tu okien, jedyne światło dają magiczne pochodnie z korytarza, stąd w środku jest dość ciemno. Nieodpowiednia wentylacja powoduje zaś, że w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i pleśni.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
cela - Cela zbiorowa - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela zbiorowa [odnośnik]03.08.19 21:55
Naprawdę marzyłem, żeby już stąd wyjść. W celi było zimno i ciemno, a ja chciałem znaleźć się w ciepłym i oświetlonym mieszkaniu. Nie potrzebowałem wiele: tylko łóżka i koca, w który mógłbym się zawinąć, uciekając przed złem tego świata. Oczywiście pamiętałem, że moje własne mieszkanie się rozpadło, ale liczyłem na swoich przyjaciół. Kiedy jak kiedy, ale właśnie teraz są mi potrzebni, inaczej całkiem stracę głowę. A muszę być silny, przecież jestem Zakonnikiem! W ogóle powinienem był spodziewać się podobnej sytuacji i być na nią przygotowany. Już nigdy nikt mnie tak nie zaskoczy, będę spać w ubraniach z różdżką pod poduszką. A najlepiej wcale nie będę się kładł spać, nie wiem, opracuję na to jakiś sposób. Na razie nie pozostało mi nic innego jak przyglądać się moim towarzyszom niedoli, którzy wciąż prowadzili ze sobą jakąś rozmowę, ale nie potrafiłem się skupić na wypowiadanych przez nich słowach. Myślami byłem gdzieś daleko, a może blisko, najprawdopodobniej nigdzie. Siedziałem i patrzyłem. Dotarła do mnie dopiero rzucona propozycja Michaela. Gra, no tak, sam to zaproponowałem. Już zdążyłem o tym zapomnieć. Mimo wszystko zmusiłem swój zamglony umysł, żeby skupił się na zasadach – może dobrze mi to zrobi, kiedy tak oderwę na moment myśli od tego, że siedzę w wilgotnej celi w Tower. Poprawiłem się nieznacznie, już drętwiejąc przez to ciągłe siedzenie w jednej pozycji. Wyczekiwałem gry, ale kiedy mężczyzna wypowiedział swoje zdanie, ponownie zmarkotniałem. Zgiąłem palec, przypominając sobie te wszystkie nieudane związki. - Chyba nie podoba mi się ta gra - mruknąłem, wzdychając ciężko. Elyon, tak, ona była dobra w robieniu scen. Mathilda? Mathilda była wyjątkowo spokojną osobą, chyba jej się nie zdarzyło. Nawet kiedy z nią zrywałem, a nie było to szczególnie eleganckie. Anastazja też. Hmm, Anastazja to w ogóle inna historia. - Nigdy nie jadłem szczura - wpadło mi to do głowy, kiedy ponownie zerknąłem w tajemniczy kąt celi. I tak zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem to nie będzie okazja, żeby to zmienić, kiedy otworzyły się drzwi celi. Momentalnie wstałem, patrząc z nadzieją na pracownika tego stęchłego miejsca, a kiedy powiedział, że wraz z Michaelem mogę stąd wyjść, momentalnie to zrobiłem, nie oglądając się za siebie.

| zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
cela - Cela zbiorowa - Page 14 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]06.08.19 1:08
Nott powinien najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie czy miał powody by traktować Mathieu jak wroga. Pomimo tego, że zdradził, opuścił bez słowa… Cholera jasna. Rosier dokładnie wiedział czym Percival sobie zasłużył na nienawiść, dlaczego był zdrajcą, choć nie rozumiał jakie były powody ku temu. Nigdy najpewniej tego nie zrozumie i nie dane mu będzie w odpowiedni sposób pogodzić się z tą myślą. Może i pogrzebał w Stonehenge swoją przeszłość, może i złamał zasady i całkowicie spalił za sobą mosty… ale nadal nie zniszczył wspomnień, bo choć mógł się pozbyć własnych, w głowie Rosiera nadal mogły przewijać się obrazy chwil, kiedy dzielili pasje, spędzali czas, kiedy… byli przyjaciółmi. Tamte wydarzenia, kiedy Percival został zdrajcą nie dotyczyło jego, wtedy nie siedział z nimi przy stole, oficjalnie nie popierał Czarnego Pana, wtedy wszystko wyglądało inaczej. Wtedy był niewinny, nie tak, jak teraz. Każdy podejmował swoje decyzje, każdy miał prawo do wolnej woli i każdy odpowiadał za swoje własne grzechy.
Jego wypowiedź nie była kłamstwem, zwyczajnie prawda została ubrana… w odpowiednie słowa, a to akurat było całkiem dobrą cechą. Percival znalazł się na Pokątnej podobnie jak on, aż dziw, że zamiłowanie do wieczornych spacerów też można uznać za ich wspólną cechę. Później sprawy potoczyły się całkiem zaskakująco. Czy zamaskowany, tchórzliwy czarodziej ukrywający się pod peleryną również był tam przypadkiem? A może ten drugi mężczyzna wcale nie planował atakowania Rycerzy? Nott nie dosłyszał nawoływań do rzucenia różdżki. Przynajmniej policja nie dokonała większych zniszczeń niż oni sami. Słysząc jednak nazwisko Croucha… skrzywił się nieznacznie. Po ostatnich wydarzeniach niespecjalnie pałał do tej rodziny sympatią.
- W rzeczy samej… – odparł tylko na jego słowa, a później przesunął wzrok na chętnych do gry. W zasadzie nie miał w zwyczaju brać udziału w takich „atrakcjach” i tak było i tym razem. Pokiwał głową z dezaprobatą, gra sprowadzała się do gadania, a on nie lubił tego robić, ani tym bardziej nie chciał wchodzić z nimi w bliższe relacje. Machnął ręką, nie zamierzając nawet odpowiadać na pytanie. Tym bardziej, że niedługo po tym jeden z nich mógł już wyjść, choć w zasadzie chyba obaj mogli. Mathieu nie przejął się nimi zbytnio, wbijając spojrzenie ciemnych tęczówek prosto w twarz Percivala.
- Masz chyba ostatnio sporo… wrogów. Myślałem, że dlatego tu jesteś. – powiedział w końcu, kierując swe słowa do Notta. Wydziedziczony musiał zmienić nazwisko, ale dla Rosiera i tak pozostanie Percivalem Nottem, a nie jakimś tam… Blakem. Niemniej jednak, o problemach słyszało wielu, a historie ze Stonehenge rozeszły się dość szybko i krążyły dosłownie wszędzie. Nawet Elise wydawała się być markotna na spotkaniu, kiedy zaczęli rozmawiać o smokach. – Plotki szybko się rozchodzą. – dodał jeszcze, wzruszając ramionami. Wolał jednak nie mówić mu o kuzynce, tym bardziej, że był już zaręczony z inną kobietą. – Szkoda, szkoda, szkoda… Nie będziesz na moim ślubie. – mruknął, przesuwając zmęczone spojrzenie na kraty. No tak, byli kumplami, przyjaciółmi, dobrze urodzonymi, to naturalne, że Percival Nott musiał być na jego ślubie… za to Percival Blake już niekoniecznie.




Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]07.08.19 17:37
Michael z rozbawieniem uśmiechnął się, gdy Florean zgiął palec. No tak, ta gra polegała przecież na zawstydzaniu się nawzajem (i przynajmniej Fortescue miał jakąś kobietę, której chciało się na niego krzyczeć. Był ciekaw, co w tematach sercowych mają do powiedzenia paniczowie. Jednak, ku jego rozczarowaniu, Rosier po prostu zignorował ich grę. No tak, pewnie tacy jak on nie bratają się z plebsem. Tonks zdusił w sobie narastającą niechęć do Mathieu. Nie wiedział, czemu Blake rozmawia z nim tak... prawdomównie, nie znał w końcu Percivala na tyle, aby wychwycić nutę uważności w jego głosie.
W dodatku Florean nieświadomie powiedział coś bardzo trafnego. Tonks skrzywił się lekko na wspomnienie pewnego poranka po pełni, kiedy obudził się w towarzystwie zagryzionego truchła szczura. Nie był wtedy w pełni sobą, był bestią, ale i tak postanowił zagrać w grę uczciwie. Zgiął palec, mając nadzieję, że Fortescue jest zbyt przerażony by pamiętać tę noc w celi z detalami, a arystokraci zajęci sobą.
W międzyczasie podsłuchał wiadomość o ślubie Rosiera, nieświadom, że oto dowiaduje się o czymś przedpremierowo i przed czytelnikami "Czarownicy". Nie był jednak ciekaw szczegółów ożenku, nie teraz. Interesował się historią magii i w normalnej sytuacji interesowało by go z kim nawiązują (lub utwardzają) sojusz Rosierowie, ale teraz był zmęczony, ranny i chyba przeziębiony. Czuł ból w gardle i igiełki w nosie, a poparzenia po walce nadal piekły boleśnie. A na domiar złego, został poniżony w grze planszowej, którą sam zainicjował.
-Nigdy nie... - zaczął niepewnie, bo wena go opuściła. Nie spalił żadnego budynku? Przywołanie takiego przykładu byłoby nawet zabawne, ale w sumie okrutne względem Floreana. Zmagał się z brakiem pomysłów, gdy otworzyły się drzwi. Znał procedury, więc jeszcze zanim pracownik aresztu się odezwał, Tonks był gotowy na wyjście albo kłótnię.
-Nieważne... - mruknął do Floreana i wstał szybko. Odetchnął z ulgą, gdy zaproszono ich na przesłuchanie - nastawił się jednak nie na odpoczynek, a na długie minuty składania zeznań.
W końcu, opowiedziawszy funkcjonariuszom wszystko o wydarzeniach na Pokątnej, wyszedł na świeże powietrze. Padał dziwny deszcz, a w ramię pacnął Michaela biały kryształ. Auror był zbyt zmęczony, aby zwrócić uwagę na wyjątkowe zjawisko atmosferyczne, ale odruchowo włożył kryształ do kieszeni i wreszcie udał się do domu.

/zt



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
cela - Cela zbiorowa - Page 14 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]09.08.19 20:47
Obezwładniające uczucie zmęczenia dokuczało mu coraz dotkliwiej, oblepiając go niczym lepki, unoszący się w powietrzu zapach wilgoci i strachu. Nie był senny - na pewno nie byłby w stanie zasnąć tutaj, w miejscu po brzegi wypełnionym ludźmi Malfoya - ale znużenie, wspinające się po jego klatce piersiowej i wypełniające szczelnie miejsce zwolnione po wyparowującej z krwioobiegu adrenalinie, skutecznie utrudniało mu zebranie w całość porozrywanych strzępków myśli. Nie zwracał uwagi na zdziwione spojrzenia posyłane mu przez Tonksa, nie silił się też na ich interpretację; przez moment próbował śledzić zasady przedstawianej przez niego gry, ale już pierwsza kolejka wywołała w jego umyśle nieprzyjemny zgrzyt. Wspominanie Isabelle było ostatnim, czego w tamtym momencie potrzebował; nie chciał zastanawiać się, jak zareagowałaby, gdyby dotarła do niej informacja o jego tajemniczej śmierci w celi - ani myśleć o fakcie, że jeżeli rzeczywiście nigdy stąd nie wyjdzie (perspektywa, nie aż tak bardzo nieprawdopodobna, rozeszła się po jego języku nieprzyjemnym, kwaskowatym posmakiem), nie będzie mu dane poznać mającego narodzić się wkrótce dziecka. - Ja też chyba spasuję - mruknął, opierając się plecami o chropowatą ścianę i nie rozprostowując nawet palców.
Drgnął niespokojnie, gdy otworzyły się drzwi celi, żaden ze strażników nie wywołał jednak jego nazwiska. No tak - logicznym było, że auror i właściciel zaatakowanej lodziarni zostali wyprowadzeni jako pierwsi, a chociaż miał ochotę zerwać się na równe nogi i zażądać natychmiastowego zwolnienia z aresztu, zdrowy rozsądek podpowiedział mu, że nie powinien zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Zresztą - bez wsparcia Nottów za plecami nie bardzo miał już czym szafować, skąpe argumenty zostałyby zapewne wykorzystane przeciwko niemu.
Gdy zostali sami, ponownie przeniósł spojrzenie na Mathieu. Wcześniejsza obserwacja nie pozwoliła mu na wysnucie żadnych sensownych wniosków, możliwe, że Rosier rzeczywiście znalazł się tutaj przypadkiem. - Gdyby dopadli mnie moi wrogowie, raczej nie ucinalibyśmy sobie teraz swobodnej pogawędki - odpowiedział z przekąsem, unosząc wyżej brew. Zastanawiał się, jak wiele wiedział mężczyzna - i o jakich wrogach właściwie mówił? O Rycerzach, czy pozostałych Nottach, wściekłych, że zrobił z nich pośmiewisko? Być może nie miało to znaczenia, jedni i drudzy znajdowali się niepokojąco blisko siebie - przynajmniej jeśli chodziło o poglądy. - Plotki, tak? Co właściwie słyszałeś? - zapytał z nutą zainteresowania w głosie. Rozluźnił się nieco, stwierdzając, że nawet jeżeli Mathieu planował go zabić, to wyglądało na to, że nie zamierzał zrobić tego w ciągu najbliższych pięciu minut. Odetchnął, prostując nogi w kolanach i wyciągając je przed sobą. - Nie widziałem cię na szczycie - bardziej stwierdził, niż zapytał - choć w jego głosie pojawiła się pytająca nuta.
Słysząc następne słowa czarodzieja, gwizdnął cicho. Kiedyś - jeszcze kilka tygodni temu - rzuciłby w jego kierunku podszytym przyjacielską złośliwością żartem, następnie gratulując mu zaręczyn, ale teraz wydało się to nie na miejscu - i to całkiem dosłownie, zatęchła cela znajdowała się tak daleko wizji beztroskiego wesela, jak to tylko było możliwe. - Tak naprawdę to nigdy nie przepadałem za ślubami - powiedział, właściwie zgodnie z prawdą. - Kim jest nieszczęśliwa wybranka? - zapytał po chwili, jednak bez złośliwości; mógł być to jedynie płatający figle słuch albo iluzja tworzona przez odbijający się od ścian pogłos, ale wydawało się, że między głoskami zadźwięczało rozbawienie.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]11.08.19 23:34
Granie z obcymi, którzy rzucali w jego kierunku krzywe spojrzenia tylko ze względu na nazwisko było ostatnią rzeczą, jaką chciał robić w tej przeklętej celi. Sam fakt obecności Percivala był dla niego wybitnie intrygujący. Nie był pewien co do jego słów, może rzeczywiście trafił tu przypadkiem, a może po zdradzeniu rodu i Czarnego Pana trafił właśnie w to miejsce, bo pomagał przeciwnikom? Nie wiedział co powinien sądzić o jego historii, choć opisanej dość lakonicznie. Podobnie jak Rosier, Blake nie wdawał się w szczegóły, nie mówił dokładnie, nie opisywał… Prawdę mówiąc nie dziwiło go to. Percival miał całe setki powodów, aby patrzeć na byłego przyjaciela podejrzliwie. Informacje rozeszły się bardzo szybko, a plotki potęgowały się z podwójną mocą. Niemniej jednak, uznał drążenie tematu za zbyteczne, tym bardziej, że chwilę później los dał im szansę na zwykłą rozmowę, powiedzmy w cztery oczy.
- Słuszna uwaga… – stwierdził tylko. Najwyraźniej zmęczenie zaciemniało jego logiczne myślenie, bo Percival miał racje. Wrogowie, jacykolwiek by nie byli, nie wysłaliby go do Tower tylko skrócili o głowę. Mathieu miał prawo do takich logicznych potknięć, był naprawdę wymęczony, a do tego było mu cholernie zimno. Odchrząknął nieco. – Plotki, że jesteś zdrajcą… Wydziedziczyli Cię, obstawiam, że nie bez powodu. Nie wnikałem w szczegóły, niespecjalnie dawałem temu wiarę. – dodał tylko, aby była jasność w tej kwestii. O wydziedziczeniu Percivala wiedzieli chyba wszyscy, a plotki o byciu zdrajcą i tym podobnych sprawach były naturalną kwestią. Wielu zaciekało jaki był powód jego wydziedziczenia, więc w zasadzie nie minął się z prawdą. Przecież nie powie mu o tym co było na spotkaniu, to byłoby wkopaniem samego siebie w niezłe bagno.
- Na szczycie? A co miałbym tam robić… Wiesz, że swoje życie oddałem smokom i takie zgromadzenia jak szczyt leżą poza kręgiem moim zainteresować. – zaśmiał się lekko. Nie był na szczycie, bo jeszcze wtedy nie stawiał pierwszych kroków wśród Rycerzy. Nie było go tak, choć mógł być i z pewnością dowiedziałby się całkiem sporo. Stawiał na bezpieczne karty w tym momencie. Percival wiedział doskonale jak Rosier oddany był smokom i jak bardzo uwielbiał to, co robił. Nie było powodów, aby myśleć inaczej czy podejrzewać go o niecne plany. Przynajmniej nie tym razem.
- Dobrze, że ja przepadałem… – stwierdził ironicznie. Sam nie lubił tłumów, nie lubił ogromu towarzystwa. Spędy, zgromadzenia, bale i inne takie atrakcje były dla niego męczarnią. Rosier zawsze był skryty, zawsze trzymał się z boku i odzywał wtedy, kiedy musi. Nie lubił wnikać, drążyć tematu czy interesować się zbytnio. Tematów do rozmów było wiele, a on tak naprawdę potrafił rozkręcić się jedynie, kiedy mówił o smokach. – Isabella Selwyn. –odparł krótko. – Polityka, jak się zapewne domyślasz. Niespecjalnie nadaję się do roli męża. – dodał. Blake miał rację. Isabella nie będzie z nim szczęśliwa, bo na dłuższą metę jego charakter okazywał się przeszkodą nie do przebicia. Chyba, że naprawdę będzie miała tyle sił, żeby cierpliwie próbować rozbić jego skorupkę i dojrzeć prawdziwego smoka w jego wnętrzu. To jednak nie będzie proste, ani też łatwe… Miał nadzieję, że nie będzie czuła się nadmiernie skrzywdzona tym wszystkim. – Czemu to wszystko się tak spieprzyło, co? – spytał. Raczej chodziło o Percivala i jego „odejście”, zdradę, jak zwał tak zwał. Rosier stracił przyjaciela i to nie było wcale przyjemne uczucie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]02.09.19 18:00
Nie był pewien, czy była to kwestia abstrakcyjności rozgrywającej się przed jego oczami sceny, czy może wina otumaniającego umysł zmęczenia, ale początkowo naprawdę nie rozumiał: dezorientacji malującej się na twarzy Mathieu, tego, jak w ogóle znaleźli się w tej sytuacji, ani słów, które wydostawały się spomiędzy jego ust, ledwie widocznych w oblepiającym celę półmroku. Prawda, z jednej strony oczywista, z drugiej – sprytnie ukryta, zaczęła docierać do niego dopiero wraz z upływem czasu, przychodząc razem z zaskakującą realizacją, że to, czego dopuścił się w trakcie październikowego szczytu – dla niego samego będąc nieuniknionym finałem trwającej tygodnie (jeśli nie lata) wewnętrznej walki – dla całej reszty pozostawało całkowitym zaskoczeniem. Czy rzeczywiście krył się ze swoimi poglądami tak dobrze, że absolutnie nikt z jego bliskiego otoczenia nie spodziewał się odwrotu? Wydawało mu się, że nie, ale wiedział też również, że w ciągu ostatnich miesięcy odsunął się niemal od wszystkich; łącznie z Mathieu Rosierem. – Cóż, wygląda na to, że chociaż raz plotki okazały się prawdziwe – odpowiedział cierpko, nie wdając się jednak głębiej w dyskusję na temat jego własnej zdrady. Przez moment chciał – zapytać, kogo właściwie zdradził, wiedział już jednak, że dawny przyjaciel albo naprawdę nie był częścią Rycerzy Walpurgii, albo zachowywał się bardzo ostrożnie; jakakolwiek nie byłaby prawda, istniało bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, że wpadłby w tę pułapkę.
A sam Percival nie był pewien, czy chciało mu się ją zastawiać.
Spojrzał na mężczyznę z nieskrywaną konsternacją, gdy jego śmiech – cichy, jakby chropowaty – rozniósł się po opustoszałej celi. – Twój nestor podzielał to zdanie? – zapytał ze szczerym zainteresowaniem; spotkania przedstawicieli arystokracji w Stonehenge należały do tradycji, celebrowanej bez względu na to, czy przejawiało się zainteresowanie polityką, czy też nie; nawet jego kuzynki pojawiły się tam u boku ojca. – Byłeś poza krajem? Gdzie? – podjął po chwili, ciekaw zarówno, jakie ważne interesy powstrzymały Mathieu przed stanięciem u boku rodziny, jak i szczegółów jego wyjazdu. Smoki od zawsze były czymś, co ich łączyło; obaj na pewien sposób poświęcili im życie, choć wątpliwym było, by mieli jeszcze kiedykolwiek wziąć udział we wspólnej wyprawie.
Uśmiechnął się z przekąsem, słysząc ironię, dźwięczącą między głoskami; przez chwilę miał ochotę odwołać się do przeszłości, wspominając te wszystkie sabaty, w trakcie których wpadali na siebie w najbardziej odosobnionym punkcie posiadłości, żeby ćmić drogie cygara z dala od reszty towarzystwa, ale powstrzymał się w ostatnim momencie – te wspomnienia były martwe, a rozgrzebywanie ich nie mogło im przynieść niczego dobrego. – Jeśli cię to pocieszy – odezwał się po kilku sekundach milczenia; w jego głosie pobrzmiewała mieszanina sarkazmu i aż za bardzo prawdziwej goryczy – to raczej na pewno nie spiszesz się w tej roli gorzej niż ja – dokończył, stwierdzając ostatecznie, że nie miał nic do stracenia. Miał ochotę go o nią zapytać – był w końcu częścią ich świata, czy wiedział, jak sobie radziła? – ale zbyt bał się odpowiedzi. – W każdym razie – gratulacje – dodał głucho, głosem tak samo pustym, jak puste były w jego mniemaniu polityczne małżeństwa; z drugiej strony – nie mógł nie zauważyć, o ile prostsza byłaby jego sytuacja, gdyby jego i Isabelle również łączyła wyłącznie polityka.
Tym razem to on zaśmiał się szorstko, gdy od ścian celi odbiło się kolejne pytanie; to samo, które zadawał sobie setki razy, zarówno przed, jak i po dniu, w którym wszystko, co znał, wywróciło się do góry nogami. Odpowiedź, wbrew pozorom, była jednak żałośnie wręcz prosta. – To wszystko było popieprzone od samego początku, Mathieu – stwierdził zwyczajnie, wzruszając ramionami. – Po prostu w pewnym momencie przestałem udawać, że wcale mi to nie przeszkadza – uzupełnił po dwóch krótkich oddechach, pozostawiając dawnemu przyjacielowi wolne pole do interpretacji jego własnych słów, orientując się, że właściwie było mu wszystko jedno, jakie wyciągnie z tego wnioski.

| zt




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget



Ostatnio zmieniony przez Percival Blake dnia 08.09.19 23:43, w całości zmieniany 1 raz
Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]08.09.19 23:38
Podejrzenia wobec Mathieu były całkowicie uzasadnione. Percival był bliskim przyjacielem, znał Tristana i z pewnością wiedział o poglądach Rosierów bardziej niż ktokolwiek inny. Nic dziwnego, że Mathieu był dla niego tak samo podejrzany jak większość osób. On sam jednak wolał się z tym nie afiszować. Popierał stwierdzenie, że to powód do dumy, jednakże dopóki mógł wykorzystać to na swą korzyść, rozgrywał grę wedle własnych zasad. Nikt nie mógł mu dyktować tego, w jaki sposób postąpi, aby osiągnąć cel. A wszyscy wokół wiedzieli, że Rosier był uparty w dążeniu do realizacji postawionych sobie zadań. Tak samo Percivala nie powinno dziwić to, że Mathieu posłużył się słowem zdrajca. Czy jednak w tym przypadku odnosiło się do samego Czarnego Pana? Dla niego było to bardziej osobiste, wszak działania Notta sprawiły, że zdradził również przyjaciela, odsuwając się od niego i niszcząc coś, co było budowane długimi latami.
- Wolałbym, żeby tak nie było… – odparł, wzruszając ramionami. Nott był mu bliski, niewielu takich przyjaciół miał w życiu, dlatego początkowo nie mógł uwierzyć, że Percival został wydziedziczony, że stał się zdrajcą. Dopiero późniejsze wydarzenia, zasłyszane rozmowy i sytuacje wyjaśniły mu co nieco. Początkowo jednak przeżył szok, zupełnie tak, jakby zdradził go ktoś należący do bliskiej rodziny. Czy przywykł? Nie. Do tej pory było to dla niego zbyt trudne, aby zrozumieć.
-Czy podzielał? Nie wiem… – odpowiedział cicho, marszcząc brwi. Nie mógł być na szczycie, więc Tristan z całą pewnością nie będzie miał o to pretensji. – Byłem we Francji. Wyjazd przedłużył się z powodów niezależnych. Na pewne sytuacje nie mamy wpływu. – dodał. Nie musiał się tłumaczyć, jednak to nie było tajemnicą. Rosier darzył Francję ogromnym sentymentem, lubił tam przebywać, a tym razem kwestia jednego smoka zatrzymała go nieco dłużej niż zakładał. Nie żałował jednak, spędy i polityczne spotkania nie były jego ulubioną formą rozrywki, o czym Percival doskonale wiedział.
Obaj najwyraźniej mieli podobne podejście, a skoro Percival twierdził, że spisałby się słabo w roli męża… Zapewne miał rację. Mathieu nigdy nie przepadał za instytucją małżeństwa, ani tym bardziej za politycznymi małżeństwami, które z jakimkolwiek uczuciem miały niewiele wspólnego. Nie liczył jednak nigdy na to, że pewnego dnia los pozwoli mu na miłość, takie osoby jak on nie były do tego zdolne. Nigdy jednak mu to nie przeszkadzało.
- Zobaczymy co przyniesie los. – mruknął tylko. Przeszłość była im znana doskonale. Teraźniejszość przeżywali w tej chwili. Przyszłość była jedynie mglistą wizją, która mogła zmienić się w każdej sekundzie, zależnie od nawet najmniejszej podjętej decyzji. Może faktycznie powinien zaakceptować to, że odejście Percivala było właśnie tą decyzją, ostateczną, którą kierował się, aby osiągnąć szczęście. Sam Nott za chwilę dopowiedział to… Podjął ścieżkę, swoją własną drogę ku przyszłości i choć teraz nienawidziło go wiele osób, a kolejne tyle pragnęło jego śmierci… Najwyraźniej był z tym szczęśliwy, podążając drogą, którą sam sobie wybrał.
Drzwi szczęknęły, a Mathieu poderwał głowę. Strażnik zjawił się właśnie po niego. Podniósł się z zimnej posadzki i rzucił przeciągłe spojrzenie w stronę Percivala.
- Obyś był szczęśliwy, podążając wybraną ścieżką… – rzucił do niego, odwracając jeszcze na moment głowę w drzwiach. Strażnik zaprowadził go na przesłuchanie, a kilka godzin później Mathieu opuścił Tower of London.

ZT



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]19.08.20 23:22
stąd

JEZUS KURWA JA PIERDOLE, co to się właśnie odjebało, to ja nawet nie. W sensie, że nie mogłem tego zrozumieć, no bo halo! Człowiek raz w życiu chce współpracować z jebanymi psiarzami i co? I chujów sto i tak kończy za kratkami, gdzie tu jakakolwiek sprawiedliwość?... A zresztą szkoda strzępić ryja, nie warto było i tyle. Teraz wchodzę do chłodnego wnętrza celi i rozglądam się wokół, jest tu jeszcze kilku innych więźniów, ale w ciemności nie widzę zbyt wielu detali, więc odwracam się do Morgana i posyłam mu porozumiewawcze spojrzenie, takie które mówi nie mniej i nie więcej niż - kurwa, no i nie warto się układać z prawem, jebać policje. Zaciskam wargi, dopóki odprowadzający nas strażnik nie zniknie z pola widzenia i wtedy dopiero zaczynam lamentować - Ja jebie, czy ty wiesz co się właśnie stało? Czy ty rozumiesz to, że zostaliśmy zatrzymani za NIEWINNOŚĆ?!... - tutaj wypluwam wiązankę godną najgorszego portowego szczura, czyli w sumie tak jak być powinno, aż ludziom dookoła chyba zaczynają więdnąć uszy, bo jeden marynarz zwraca się bezpośrednio do mnie jakże elegancko prosząc, żebym zamknął wreszcie mordę. W pierwszej chwili zalewa mnie krew, zaciskam dłonie w pięści i rozchylam wargi, ale ostatecznie... ostatecznie jeno przeciągle wzdycham, faktycznie się przymykając. Płacz już tu nic nie da, słowo się rzekło, czyn się wypełnił, a my spędzimy tu... właśnie, ile czasu? Tego nie wiedział chyba nikt, a przecież słyszało się plotki o tych, którzy na proces czekali nawet latami! LATAMI! Ja nie mam tyle wolnego! Co więcej, miałem wręcz mnóstwo rzeczy do zrobienia, goniły mnie terminy i takie różne duperele, które nagle jakby stały się bardzo istotne, wcześniej będąc po prostu nieważnymi - No nie wytrzymie, jak matkę kocham - rzucam na koniec, załamując ręce, po czym usadzam dupsko pod jedną z zimnych, twardych ścian, osuwając się po niej aż na równie nieprzyjemną posadzkę; kolana podciągam pod brodę, a kciuk wsuwam w usta, w nerwowym geście obgryzając nierówny paznokieć. No i po co ja tego Łapserdaka odesłałem do domu? Może chociaż jemu udałoby się skołować tu jakiś alkohol, przecież jak zacznę trzeźwieć to dostanę takiego doła, że chyba się pochlastam o kraty. Z drugiej strony byłoby jeszcze gorzej, gdyby i jego zarekwirowali, więc może jednak dobrze się stało, że przynajmniej on był pozornie bezpieczny, ukryty w czterech ścianach mieszkania przy Pont Street.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]19.08.20 23:57
| Noc z 25/26 czerwca - stąd

Chciałby móc powiedzieć, że rozumiał jak i dlaczego znalazł się w takiej sytuacji. W jednej chwili czarował, inkantacja wydawała się być bez zarzutu, w kolejnej drętwota zgarnęła całe jego ciało, a on bezwładnie upadł na ziemię. Potem było już gwałtowne szarpnięcie policyjnych dłoni, by ostatecznie wylądować w celi. I nic nie zapowiadało, aby w najbliższym czasie miał opuścić Tower. Wciąż kręciło mu się w głowie, ale - gdy przyjrzał się kolejnym zgarniętym tego feralnego dnia - nie dostrzegł nigdzie siostry i wiedza ta zapewniała mu pewna ulgę.
Przyznać musiał też przed sobą, że miał dziś paskudnego pecha. Czy zawiodła go różdżka, czy jego właśnie umiejętności - nie wiedział. Przychodziło mu jednak zapłacić w całej okazałości. I zaśmiać się mógł rzeczywiście - ironicznie i z goryczą, która ścieliła język kolejnymi falami. Próbował w myśli zobrazować kolejne scenariusze, ale - ostatecznie - czy rzeczywiście mieli jak go powiązać z czymkolwiek? Na jego korzyść mógł iść fakt zarejestrowanej różdżki i bardzo niedawny powrót do Londynu - kto przy zdrowych zmysłach były zdolny w ciągu miesiąca bawić się w bojownika? Oczywiście wiedział - że chciał pomóc umursanej, mugolskiej dzieciarni. Może nie był wzorem moralności, ale serce miał po właściwej stronie. Kulawego psa nie kopnąłby przy drodze. Tylko, kogo w aktualnych czasach to obchodziło? Że znalazł się w złym miejscu i o złym czasie, i płacił za brak obojętności?
Więcej powodów, by żałować powrotu do kraju. Tylko obecność siostry gdzieś tam, miał nadzieję bezpiecznej, ratowała aktualna sytuację. I po raz pierwszy przeszła mu myśl, że cieszył się, że miała w pobliżu Wrońskiego. Cokolwiek o nim nie myślał, nie wierzył by pozwolił na jej krzywdę.
Jako jeden z pierwszych lądując w zbiorowej celi, zajął miejsce pod ścianą, opierając głowę o zimną powierzchnię, by spod przymrożonych powiek obserwować kolejnych zatrzymanych, nawet rozpoznając kilka twarzy. Z niejakim zdziwieniem przyjął pojawienie się irytująco znajomej persony. Mimowolnie zmarszczył brwi, lustrując zmęczonym spojrzeniem Vincenta, a także ponurą sylwetką Lyalla, którego zapamiętał jeszcze podczas walk w dokach - ...este amuzant, curvă - burknął cicho pod nosem, chociaż usta wcale nie rozciągały się do śmiechu. Brakowało tylko Wrońskiego do kompletu jego radosnej egzystencji.
Kai Clearwater
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8473-kai-clearwater-budowa#246888 https://www.morsmordre.net/t8515-yippe#248176 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-lancashire-lancaster-17-2 https://www.morsmordre.net/t8520-skrytka-nr-2013#248322 https://www.morsmordre.net/t8516-kai-clearwater#248180
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]02.09.20 22:18
Nie pierwszy raz na moich przegubach brzęczą kajdanki, ale pierwszy raz nakłada je prawdziwy policjant i do tego dźga mnie różdżką w plecy. Nosz, kurwa. Moja własna za to zostaje skonfiskowana, a ja słówkiem nie pisnę, choć starczyłoby szepnąć Lestrange i bym się wymiksował z tego szamba. Proste, że tego nie zrobię, solidarnie z Bojczukiem daję się zgarnąć na dołek, chociaż nie jest mi za wesoło. Spanie na twardej pryczy czy walka o koc ze stałymi wyjadaczami więziennej celi to jedno, tłumaczenie się przed starym i - co gorsza - nestorem, to drugie. Kurwa, kurwa, kurwa.
-Kurwa - siarczyście klnę już na głos, co Johny'emu pewnie wydaje się uzasadnione. No bo, ja walę, piwkujemy, gramy, a tu nagle takie avanti, że aż całym Londynem trzęsie. Gdy picuś-glancuś z policji mówi, że to jebło tam, gdzie właściwie pierwotnie miałem spędzić wieczór, to normalnie wytrzeszczam oczy i we własne szczęście nie wierzę, a jedenasty września przelatuje mi przed oczami. Na farcie, niby, bo zgarniają nas i traktują jak najgorszych kryminalistów, mimo żeśmy potulni jak baranki. Gładzimy tak sytuację, by tamci umknęli - kurwa, wiedziałem, że to się kiedyś obróci przeciwko mnie - a sami w kajdany, dyby i jazda. Zaraz zaczną w nas rzucać zgniłymi warzywami. Szlag.
-Przymknij się na moment - mruczę rozdrażnionym tonem do Bojczuka, bo muszę pomyśleć, a jego trajkotanie skutecznie zaburza mi skupienie. Te dwa wypite piwka też nie pomagają, ale zaraz będą przeszłością. Już czuję, że chce mi się szczać. Ja pierdolę, no. Żałuję, że nie zdążyłem się wysikać w Parszywym, ich zapyziały kibel jest obrzydliwy, ale na pewno lepszy niż wspólny kubeł. Ośmiu typa jedno wiadro i pobudka o piątej, co. Sanitarne warunki to i tak najmniejsze zmartwienie, bo wizja ojca tłucze mi się po łbie, jakbym był chłystkiem, co przegapił ciszę nocną i zasiedział się u swojego dobrze sytuowanego przyjaciela. Tam włosy w brylantynie, tu przydługie, splątane matowe kudły i wszy. Tłumaczyć się będzie hardo - serio nie wiem, jak z tego wybrnę. Złoto i tak przejdzie z rąk do rąk, milczenie mierzy się kruszcem. Johnatan jeszcze się nie nauczył.
-Oby to było tego warte - mruczę do niego półgębkiem, niech Cedric nie spierdoli i zrobi, to, co zrobić miał. Jak wyjdę i się dowiem, że wszyscy zawiśli na maszcie Wisielca, czy coś podobnego, to chyba się odpalę i poproszę o areszt domowy, a w nim urządzę sobie uroczą melinę. Czeka mnie tam życie we własnym świecie, krótkie, bo krótkie, ale za to jakie kolorowe. Ryzyk-fizyk, a moja przyszłość w łapach tego sztywniaka, psidwak go jebał. Duh, za dużo klnę, nawet w mojej głowie nie brzmi to już dobrze. Za każde przekleństwo obiecuję oddać galeona na cele charytatywne - może znowu wesprę tych biednych, pokrzywdzonych i samotnych staruszków z Oazy? Wojna im też pewnie daje się we znaki.
-Nie maż się, Bojczuk - mówię do niego i klapię tuż obok. Niedaleko mojego tyłka płynie strużka wilgoci i serio liczę, że to tylko woda. Od kamiennej podłogi ciągnie, przeziębię sobie nerki, ale no nic, stać tu nie zamierzam - patrz, zawinąłem karty. I coś jeszcze - dodaję, mrugając do niego porozumiewawczo, bo prócz podniszczonej karty ostał mi się jeszcze jeden skręcik.
-Partyjkę, panowie? - rzucam zblazowany do tych kilku typów, co ich wrzucili do celi razem za nami. Nie wyglądają mi na zbójów, raczej na agentów podobnych do nas, zgarniętych dla zasady. Jak wygram jakiś złoty ząb albo kupon na strzyżenie u Harrisa, to pewnie samopoczucie mi się polepszy. Odpalam skuna i też puszczam go w ruch. Jeszcze tylko wymiana śliny i gdyby nie to, że jest mi zimno, poczułbym się jak za starych dobrych czasów, gdy szorowałem pokład na statku Caelana.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
cela - Cela zbiorowa - Page 14 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]12.09.20 20:13
Patrzę na Morgana z dołu i widzę skupienie malujące się na jego twarzy, więc milczę, zgodnie z prośbą rzuconą także z jego ust; wzroku jednak nie opuszczam, bo Lynch wygląda tak, jakby właśnie obmyślał jakiś genialny plan ucieczki, byle lepszy od kopania tunelu łyżeczką. W gruncie rzeczy nie mieliśmy nawet łyżeczek. Wzruszam ramionami - oby było, ufałem, że chociaż tamtym się powiedzie i do naszego wesołego towarzystwa nie dołączy za chwilę pani Boyle albo Philippa, albo ktokolwiek. Z drugiej strony wtedy przynajmniej byłoby się do kogo przytulić i może ta noc stałaby się jakaś... no nie wiem, raczej nie milsza, ale chociaż nieco cieplejsza. Wywracam oczami; przecież nie mażę się, po prostu jestem wkurwiony, może trochę się martwię i może niekoniecznie o siebie. Ja miałem zarejestrowaną różdżkę i czystą krew, ale Morgan? Kurwa, nie chcę do końca życia dostarczać mu do celi zielska zawiniętego w pantalony - Ooo! - te wieści faktycznie trochę poprawiają mi humor i sprawiają, że przez chwilę przestaję się zamartwiać. Kiwam głową z uznaniem, bo doskonale wiem co oznacza to spojrzenie i już mi autentycznie ślinka cieknie na samą myśl o jarańsku; no jak się człowiek nie może nachlać, to się przynajmniej ubombi, dla mnie git - mangan-srangan byleby klepało - O co chcecie grać? Bo chyba nie o satysfakcję - zerkam na innych, chociaż co niby mieliśmy do zaoferowania? Garść guzików wyrwanych z koszul? Stare sznurówki? Funt kłaków? Kopa w dupsko?... Brzmi niezbyt zachęcająco, jeśli mam być szczery, ale lepsze to niż siedzenie i gapienie się w ściany. Łapię za skręta i umieszczam go między wargami, ściągając kilka potężnych buchów, bo kto wie? Może już do mnie nie wróci, a serio, potrzebowałem się uwalić. Później podaję jointa dalej, niech reszta też coś z tego ma - Dobra, zaczynaj - zanim ktoś zobaczy i zabiorą nam nawet to. Macham na Morgana ręką, wbijając w niego trochę już nieobecne, zjarane spojrzenie. No, jak już weszło to faktycznie trochę mi lepiej, ale tylko ociupinkę! Krzyżuję nogi siadając po turecku i moszczę się opierając wygodniej o zajebiście zimną ścianę. Brrr.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]16.09.20 0:04
Chłód i wilgoć celi miały jeden bardzo poważny plus - bardzo skutecznie otrzeźwiało zmysły. Jeśli na początku, jak szarpiąc wrzucili go za kraty, jako jednego z pierwszych, czuł nieprzyjemne otumanienie, tak teraz był więcej niż świadomy sytuacji. Pozbawiony różdżki i wszystkich drobiazgów, jakie miał przy sobie, odczuwał potrzebę chwycenia czegoś w lace i zaciśnięcia nieco bardziej gwałtownie. Ręka zwinęła się w pięść, by siedząc zatrzymać jej wierzch na podłodze, uderzając kilkukrotnie. Nie próbował jednak przyciągać uwagi, pozostawiając gesty mało widoczne. Zresztą, cela zapełniała się kolejnymi sylwetkami, dając nieco szerszy obraz wydarzeń, które musiały mieć miejsce dzisiejszego wieczoru.
Poczałkowo, milczał, dusząc przekleństwo w ustach. Obserwował, chcąc mimo wszystko zrozumieć, z kim przyszło mu dzielić świat zza krat. Nie dopytywał jednak o powody przybycia. Szukał niejako jednostek do wsparcia. Zrezygnował z próby rozmowy z Lyallem i Vincentem, podskórnie czując, że nadszarpnąłby tylko i tak napięte nerwy. Myśli wystarczająco często wędrowały do siostry, ale w duchu cieszył się, że nie znalazła się tu z nim. Oby była bezpieczna.
uwagę skupił za to na najbardziej krzykliwym jegomościu, szybko uciszonym przez równie obcego mu mężczyznę. To jednak, co proponował było na tyle inne, od realiów, w jakich się znajdowali, że uniósł wcześniej zwinięta w pięść dłoń, by zaznaczyć, że jest chętny. Cokolwiek miało go tu czekać, wolał nie wyobrażać sobie. Przesłuchania - na pewno. jaka miała być ich forma - było już inna opowieścią. I skłamałby, gdyby nie czuł niepokoju. To, co działo się aktualnie w Londynie, było groteskowym, ale niebezpiecznym cyrkiem. Mógł sobie dziś wybitnie pluć w twarz, że nie zmusił jednak siostry, by wyjechała zaraz za rodzicami. A żeby to Ministerstwo z całą ich kretyńską władzą się spaliło.
Nie musiał nawet zbytnio się przesuwać, by dołączyć do grona grających. Nie pogardził też zwitkiem, który trafił do jego rąk. Bez namysłu zaciągnął się, mimowolnie starając się zgadnąć, jaka zawartość ziół mu się trafiła - Dobra mieszanka - zwrócił się do właściciela kart i chociaż nie rozpoznał wszystkiego, był pewien przynajmniej serca palonego skuna - Może o przysługi? - tym razem przeniósł spojrzenie na drugiego z uczestników rozpoczynającej się partii. Nie miał humoru na większe żarty, ale usta rozciągnęły się lekko. Zioła rzeczywiście działały rozluźniająco, chociaż niewystarczająco, by zagłuszyć wciąż alarmujący głosik z  tyłu głowy. Ten, miał i tak wyć jeszcze długo. Mała dawka wystarczyła, by wciąż zachował przytomność wypowiadanych słów. Wzruszył jednak ramieniem, nie próbując forsować pomysłu. Równie dobrze mogły być i guziki - tych przy koszuli miał nawet sporo.
Kai Clearwater
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8473-kai-clearwater-budowa#246888 https://www.morsmordre.net/t8515-yippe#248176 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-lancashire-lancaster-17-2 https://www.morsmordre.net/t8520-skrytka-nr-2013#248322 https://www.morsmordre.net/t8516-kai-clearwater#248180
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]04.10.20 23:14
Kurewsko tu zimno, dopiero po chwili załapuję, że się trzęsę. Wilgoć idzie po ścianach, po podłodze, śmierdzi stęchlizną oraz moczem. Żaden ze strażników najwyraźniej nie troszczy się o pozostawienie gości w dobrym samopoczuciu. Minimum higieniczne zapewnili: jest kubeł i mikroskopijne okienko tuż przy ziemi. Staję na palcach i podciągam się za kraty, żeby zobaczyć coś więcej, ale delikatne upomnienie klawisza - znaczy Drętwota prosto w plecy - sprawia, że łapię, co znaczy być grzecznym więźniem. Zwalam się ciężko na ziemię i przez chwilę walczę z paraliżem. Moje oczy śledzą uważnie Bojczuka, czy nic durnego nie strzeli mu do łba i nie przyjdzie mu do głowy, by na przykład połaskotać mnie nadgniłą słomą. Nie mam tolerancji na takie rzeczy.
Udaje mi się ogarnąć dopiero po paru minutach (chyba) i w sumie nie wiem, czy widok kilku par stóp i toczących się kół dorożki był wart oberwania urokiem. Wydaje mi się jednak, że trafiliśmy do względnie dobrej celi, wygodnej, bo nie kisimy się kilka metrów pod poziomem gruntu. Znajdujemy się na wysokości suteren, ludzie normalnie tak mieszkają - to napawa nadzieją, osz kurwa, kombinuję jak koń pod górę, faktycznie już przesiąkam Morganem.
-Jedna trzecia tytoniu, reszta to czysty Ekwador. Jest delikatniejsze w smaku niż to z Kolumbii, czy Peru, no i stricte wpływa na złagodzenie obyczajów - wyjaśniam typowi, który rozsiada się z nami. Dobrze - pozostałym panom dziękujemy, taśmy profesjonalne się skończyły. Znieśmy to z godnością, a więc: bez dąsów. Prędzej czy później stąd wyjdziemy, żadne z nas nie ma na sumieniu tego nieszczęsnego statku. Biedny wuja Cronus, gdyby nie był taki wałem, to nawet bym mu współczuł zepsutych urodzin. Następne chyba spędzi sam, jak Essien - tak na wszelki wypadek.
-Przysługi? - krzywię się, nie nie, to nie dobry pomysł - o przysługi mogę grać z nim - kiwam głową w stronę Bojczuka - ale w sumie nie polecam, kiepski interes - drwię, chociaż Johny to druh, jakich mało. Nie ma takich dwóch, jak jeden on, aczkolwiek, nie jestem pewny, czy do niego zwróciłbym się w pierwszej potrzebie - zaraz złapie nas gastro, a tutaj podobno cienko karmią... Pasuje wam, czy pękacie? - rzucam wyzywająco, jedną ręką już tasując karty. Chłopski zakład, ale ciągle jestem w skórze chłopaka z nizin. Małe są moje priorytety, najeść się, wyspać w ciepłym, nie chodzić brudny... Może Morgan powinien być jednak bardziej ambitny?
-Dobra, lecimy z tym, Bojczuk pierwsza dla ciebie - mówię, zaciągając się lolkiem. Głowę mam w dymie i wyciągam pierwszą kartę dla Johnatana. Trach, zaczynamy.

| gramy zgodnie z mechaniką gry w czarodziejskie oczko. Każdy z nas wykłada 5 PD do wspólnej puli, doświadczenie wędruje do wygranego.
Kolejka: Francis, Johnatan, Kai.
Francis rzuca kartę dla Johnatana, Johnatan dla Kai, Kai dla Francisa itd.

Czas na odpis: 48 godzin


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
cela - Cela zbiorowa - Page 14 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]04.10.20 23:14
The member 'Francis Lestrange' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
cela - Cela zbiorowa - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cela zbiorowa [odnośnik]04.10.20 23:50
No i na chuj mu się było tam pchać pod te kraty to ja nie wiem; patrzę jak się Morgan zwala na podłogę i jak matkę kocham gdyby mi nie zabrali długopisu to bym mu wyrysował na czole dorodnego kutasa, a tak? Tak zbiera się za szybko i nie zostaje mi nic innego jak się ujarać. Słucham co przyszło nam palić - dobra mieszanka, trochę jakby luksusowa, ale Morgan zawsze miał dobry towar, więc nie spodziewałem się jakiegoś szajsu - No, dobra, dobra, już nie chwal się - macham na niego rękami, bo i nie wiadomo z kim nam przyszło spędzić ten wieczór - a nuż któryś się zaraz poskarży, że dymimy i wlepią nam kolejny tydzień w celi, a mnie już zaczynało to męczyć. Rozchylam wargi, żeby skomentować pomysł nieznajomego, ale ziomek mnie wyręcza, więc wzruszam ramionami - No już widzę jak się rzucamy do wypełniania przysług, niech to co się zdarzyło w celi, zostanie w celi - nie oszukujmy się. Morgan może by się jeszcze wypłacił, wiedziałem gdzie go szukać i mógłbym się upomnieć, ale tamten? Te mordę widzę pierwszy raz w życiu i być może ostatni, kto wie co przyniesie los, jednak wolałem nie ryzykować - Czyli, że co? Kolację mamy sobie stawiać czy jak, bo nie czaję - szczególnie, że diabelnie dobre zioło przytępiło mózg i potrzebowałem żeby mi wszystko tłumaczyć jak krowie na rowie. Czy tam na granicy, jeden pies. Wbijam spojrzenie w dłonie Morgana, uważnie przyglądając się jak tasuje karty, żeby czasem nie zachciało mu się oszukiwać. W sumie jakby sobie ułożył to bym go przecież nie podjebał, ale co to za zabawa? Oszustwa się opłacały jakbyśmy grali na pieniądze, tutaj liczyło się coś innego, chciałoby się rzec - miło spędzony czas, ale to raczej średnio miłe, skoro siedzimy w ciupie - No to dawej - chwila napięcia i bach! Pierwsza karta ląduje na gruncie, a ja mrużę nieznacznie ślepia; walet, to będą jakieś dwa punkty, słabo. Chociaż może dobrze na początek, przynajmniej nie przewalę w następnej kolejce. Wzdycham i kręcę lekko głową, na znak, że mógł się bardziej postarać. Potem przejmuję talię - tasuję dla pewności i rzucam kolejną kartę, tym razem dla naszego nieznajomego towarzysza - No to łap pan - zobaczmy co mu się trafi.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk

Strona 14 z 19 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 19  Next

Cela zbiorowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach