Wydarzenia


Ekipa forum
Pasaż Laverne de Montmorency
AutorWiadomość
Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]17.10.16 0:16
First topic message reminder :

Pasaż Laverne de Montmorency

★★★
Jedna z bocznych uliczek Pokątnej, pomimo niepokojących czasów, zwracająca uwagę swoją elegancją. Panuje tutaj o wiele mniejszy tłok niż na głównej ulicy, być może to przez wysokie ceny, a być może przez nietypowość sprzedawanych rzeczy? Znajdują się tutaj małe kawiarenki, kilka restauracji, malutkich księgarni oraz bardziej nietypowe sklepy, gdzie można odnaleźć rzadkie przedmioty. Zegary wskazujące miejsce pobytu, a może wrzeszczące lustro? Mówi się, że pierwszy sklep założyła tutaj sama Laverne de Montmorency, czarownica, która wymyśliła eliksir miłosny, by zamaskować własną brzydotę - być może jest w tym odrobina prawdy, gdyż tuż u wylotu pasażu znajduje się niewielki sklep z gotowymi eliksirami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:23, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]29.08.19 11:58
Mały Macmillan siedział skulony za jednym z manekinów i uważnie obserwował nieszczęsną ciotkę, która zdecydowała się go wziąć ze sobą na zakupy. Czekał na moment kiedy kobieta zorientuje się, że go nie ma. Skoncentrowany na zupełnie innej części sklepu nie spostrzegł, że doskonale go widać od tyłu, a tym bardziej nie zwrócił uwagi na dwie inne czarownice, które podobnie do cioci Emmy wybrały ten dzień na zrobienie większych zakupów.
Na początku nie zwrócił uwagi na głos za plecami, ale gdy Isabella głośno zaczęła mówić o dziecięcym manekinie i potem wyraziła życzenie na obejrzenie tego rzeczonego manekina z bliska Heath zorientował się, że to o nim mowa. Obrócił się dość gwałtownie, żeby zobaczyć kto to, bo głos wydał mu się trochę znajomy, chociaż nie wiedział do kogo konkretnie należał. Zdziwił się nieco widząc Isabellę.
-Ciiiii!- syknał w jej kierunku kładąc palec na ustach. Nie chciał, żeby ciotka go dostrzegła. Wtedy cały plan na chowanie się by nie wypalił, a to nie o to chodziło!
Widać jednak nie było mu dane pozostać w ukryciu, bo gdy zobaczył jak towarzyszka lady Selwyn odchodzi w kierunku sprzedawczyni to mały Macmillan wyskoczył ze swojej kryjówki jakby miał sprężynki zamiast nóg -Nie jestem manekinem- zaprotestował energicznie. Z żalem spojrzał na swoją opuszczoną i ewidentnie nienajlepszą kryjówkę, ale nie chciał skończyć na wystawie. To by było okropne tak stać cały dzień i się nie ruszać. Heath chyba nie byłby zdolny stać nieruchomo przez pięć minut, a co dopiero mówić o całym dniu!.
-Co tutaj robisz?- zapytał z ciekawością. Gdy to mówił przekręcił lekko głowę w bok. -Dlaczego w ogóle dorośli tak bardzo lubią chodzić do takich nudnych sklepów?- zapytał z rozpędu, a dzięki temu pytaniu Isabella mogła mniej więcej się zorientować dlaczego Mały Macmillan próbował się schować przed swoją krewną chwilę wcześniej. To nie było nic czego nie można by było się po nim spodziewać, prawda?
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]29.08.19 17:06
Wielkie Macmillanowe oczyska i mocno przyciśnięty do ustek paluszek próbowały powstrzymać jakże nieprzychylne dla chłopca zamiary Isy. Dobrze, że mimo wszystko zdecydował się nieco wysunąć łepek z kryjówki. Mogłaby zacząć podejrzewać, że ktoś go spetryfikował albo zaczarował, a ten nie rozpoznaje nawet Belli, z którą przecież nie aż tak dawno spędził całkiem interesujące popołudnie. Nie wiedziała jednak, czy w tym wieku dzieci zapamiętują aż tak przewijające się wokół nich postacie. Przecież to było ledwie jedno spotkanie w dodatku długie, bardzo długie miesiące temu. Przez ten czas pewnie urósł kilka centymetrów, choć teraz jeszcze nie umiała tego ocenić. Postawa chłopca upewniła jednak Isabellę w tym, że chował się tu przed kimś. Między tymi futrami i spódnicami taki mały gentelman faktycznie mógł przysypiać. Heath postąpił całkiem mądrze, szukając sobie kryjówki i innego zajęcia, chociaż jako dorosła dama powinna nie pochwalać takich kaprysów małego lorda Tylko jednak oficjalnie, bo ta roześmiana buzia momentalnie wzbudziła w niej przyjazne uczucie.
By dopełnić całej konspiracji, sama również przyłożyła palec do swoich ust i lekko pokiwała głową. Sojusz między Selwynami i Macmillanami został związany. Biedna Morgana zapewne dostałaby zawału, ale to ich tajemnica, nie trzeba było wznosić wysoko rodowych sztandarów.  – Ojej, Heath, byłam pewna, że nie jesteś prawdziwym chłopcem… – zagrała, udając wielce zdziwioną. – Nie chciałbyś prezentować kolekcji strojów dla malutkich paniczów? – zapytała, przyjmując teraz pozę nieco zawiedzionej damy. – Byłbyś pięknym modelem – dodała słodko, po czym pochyliła się odrobinkę i pogłaskała go po włosach. Trochę chyba próbowała się upewnić, że malec wcale nie był jej niematerialną fantazją. Napotkała jednak dotyk blond zawijasów i w duchu odetchnęła. Gdzieś dam kawałek od nich Balbina poszukiwała sukienek najlepszych dla swojej pani, więc Bella mogła pozwolić sobie na chwilę rozmowy z chłopcem. Specjalnie też mówiła ciszej, by nie usłyszała ich ta nieszczęsna ciotka lub inna niania.
– Kupuję ubrania – oznajmiła, przykładając złączone dłonie do serca w tym dość teatralnym geście. Myśl o nowych kreacjach rozpalała w niej miliony rozkosznych płomyków. – Wiesz, Heath, mamy dużo nudnych, dorosłych spraw i musimy mieć dużo ubrań, a damy... damy już szczególnie uwielbiają je kupować. To przyjemne – odpowiedziała, spodziewając się jednak, że młody szlachcic i tak nie zrozumie prawdziwie tej motywacji. – To dla nas tak jak kupowanie zabawek albo słodyczy, wiesz? Dla kobiet, bo obawiam się, że panowie myślą nieco inaczej… – doprecyzowała. – Czy chcesz się tutaj chować przez cały czas? – spytała, prostując lekko plecy. Popatrzyła na wnętrze sklepu. Mnóstwo eleganckich postaci krążyło między wieszakami. Chłopiec jednak wiedział, że w którymś momencie opiekunowie go znajdą. Poszukiwanie lepszej kryjówki mogłoby jednak okazać się dla niego niebezpieczne. A co jeśli utknąłby w jakimś ciasnym przesmyku?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]30.08.19 8:13
Mały lord pewnie już dawno zapomniałby o Isabelli gdyby nie ta mandarynka, którą pozwoliła mu zerwać prosto z drzewka. No i anomalia, która pozwoliła im latać, i to bez mioteł! Te dwa wydarzenia Heath sobie całkiem nieźle zapamiętał dzięki czemu był w stanie rozpoznać Lady Selwyn, kiedy spotkał ją w sklepie.
Słowa Isabelle nieco go wystraszyły -Jak to myślałaś, że nie jestem prawdziwy?- jeszcze kontrolnie spojrzał na siebie, ale… wszystko wyglądało normalnie. Nie zamieniał się w Pinokia, ani nie wyglądało na to, żeby przeobrażał się w sztucznego manekina. Anomalie co prawda od jakiegoś czasu już się nie objawiały, ale kto wie? Może to było tylko chwilowe? Z rozpędu złapał się dłonią za nos, chcąc sprawdzić czy ten jest dalej na swoim miejscu i nie zmienił kształtu. Tamten świński ryjek był dla niego istnym utrapieniem.
-Uhm… nie. To musiałoby być strasznie nudne, wiesz? Pewnie nie mógłbym się nawet bawić, żeby nie zniszczyć ubrań…- zauważył dość bystro. Heath doskonale wiedział kiedy powinien być ostrożny, albo co mu było wolno a co nie… tyle tylko, że czasem te nakazy i zakazy całkowicie ignorował i robił co chciał.
Mały Macmillan spoglądał na Isabellę z niezbyt przekonaną miną, gdy ta wyjaśniała mu, że zakupy mogą być przyjemne. - Ale przymierzanie ubrań jest nudne, a w sklepie z zabawkami można się chociaż trochę pobawić… no a słodycze można potem zjeść! - dorzucił swoje trzy grosze. Miał dopiero pięć lat, a już powoli miał wrażenie, że zupełnie nie rozumie kobiet. Chociaż… może był jeszcze za mały, żeby je zrozumieć.
-No, myślałem, że na razie schowam się tutaj, ale jak ciocia podejdzie trochę bliżej, to przejdę tam- wskazał swoim palcem na wieszak z damskimi płaszczami - A potem wrócę tam do luster i będę się dziwić czemu ciocia mnie szuka - podzielił się swoim chytrym planem. Czarownica pewnie mu nie uwierzy, ale z drugiej strony… jeśli go nie złapie na chowaniu się to nie będzie mogła go oskarżyć o uciekanie od niej, prawda?
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]30.08.19 14:01
Roześmiała się, widząc, jak młodzieniec sprawdza, czy aby na pewno pozostał prawdziwym chłopcem. Obserwowała go przez chwilę zauroczona tym widokiem. Na Pokątnej zaklęcia potrafiły fruwać i nieoczekiwanie psocić się przypadkowym czarodziejom. Niedawno sama tego doświadczyła  i z pewnością nie życzyłaby, aby ten zadziorny nosek przemienił się w gałązkę. – Heath, zaplątałeś się między tymi manekinami. Widziałam już takie magicznie wprawione w ruch… Ale cieszę się, że nie jesteś jednym z nich – oznajmiła pogodnie. Nie musiał się już niczego obawiać. Podejrzewała, że długie miesiące anomalii zahartowały chłopca i pewne też wymęczyły ten, zdawałoby się, beztroski, dziecięcy świat. Postanowiła jednak zapytać. – Jak się czujesz bez tych anomalii?
Pamiętała ten czas, gdy sama była niewiele starsza od niego i razem z matką i guwernantką wybierały się na zakupy. Wciskano w nią tonę sukienek i zauroczona oglądała różowe i błękitne materiały. Zachwyt jednak gasł, kiedy z minut robiły się godziny, a ona chciała uciec gdzieś daleko, może do roślinek? A może iść pomęczyć nastoletniego brata? Jako dziewczyna znosiła pewnie lepiej wieczne przymiarki, zapinanie, rozpinanie i gorącą, prawie parującą przebieralnię. Nie zmieniało to jednak tego, że pozostawała dzieckiem i zapewne wolałaby móc oddać się przyjemniejszym, bardziej brudnym zajęciom. Nie mogła. I chyba nigdy nie marzyła o byciu modelką. Wolałaby odnaleźć się w roli księżniczki.
– To prawda, musiałbyś chodzić i prezentować różne stroje. Pewnie żadna zabawa. Chociaż gdyby to były jakieś dziwne przebrania… – zamyśliła się, ale i tak do niczego to nie prowadziło. – Zabawa lepsza, prawda? – zapytała, niejako już odpowiadając sobie na to pytanie. – Czy przeszkodziłam ci teraz w jakiejś zabawie? Czy tylko się chowałeś? – dopytała, nie do końca będąc pewną. Później zrobiła krok w jego stronę i znów się pochyliła. Świat długich płaszczyków i wielgachnych kombinezonów mógł wydawać się chłopcu przestrzenią pełną intrygujących zakamarków. Czy właśnie takim go widział? – Całkiem nieźle to wymyśliłeś – pochwaliła go. Bystry chłopak, trochę nieposłuszny. Radził sobie jednak z przewidywaniem zachowania ciotki. – Te płaszcze to sprytna kryjówka. Lubisz lustra, Heath? – spytała, mimowolnie zerkając na ścianę, na której zawieszone było olbrzymie lustro. Jakaś dama oglądała właśnie swoją sylwetkę, pozostając w sukni stanowczo zbyt długiej. Pamiętała, że sama, będąc w jego wieku, robiła głupie miny do tej Belli pozostającej po drugiej stronie lustra. Ciotka Heatha dalej była zbyt zajęta, by zacząć się martwić brakiem chłopca u swojego boku.
Jaka szkoda, że wokół krążyło tyle osób i nie wypadało jej bawić się razem z młodym lordem. Szczególnie teraz, gdy stała się narzeczoną wpływowego lorda, musiała się pilnować. Nikt jednak nie mógł zabronić jej rozmowy z tym słodkim chłopcem, prawda? Nie była pewna, co ciotka Macmillan sądzi o rodzinie Selwyn. Może powinna iść się przywitać?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]01.09.19 9:10
To była poważna sprawa, a gdyby tak jednak okazało się, że z jakiegoś powodu Heatha coś przemieniło? W czasie występowania anomalii dość mocno przeżywał przemiany swojego nosa w ryjek albo kaczy dziób, a gdyby go tak przemieniło do końca? Nie chciałby być prosiakiem, tak samo wolałby nie zmieniać się w manekina.
-Och…- pytanie Isabelli go zaskoczyło, co było widać po jego nieco zmieszanej minie. Mimo to Heath zamyślił się na moment i dopiero udzielił odpowiedzi czarownicy -Chyba dobrze.- odpowiedział tylko. Wcześniej traktował figle kapryśnej magii jako coś ciekawego. Wiadomo parę razy stała mu się krzywda, kiedy indziej ten nieszczęsny nos zamieniał się w ryjek, ale poza tym było fajnie. Lewitował, zatrzymał czas, kiedyś włosy mu się zmieniły na ognisto czerwone, a parę razy wylądował w naprawdę ciekawych miejscach. Dopiero zaczął się bać anomalii tak na poważnie po tym jak mocno poturbowało Gwen. Całe szczęście, że parę tygodni po tym wydarzeniu anomalie odeszły w niepamięć.
-No… jakby to były jakieś przebrania to mogłoby być trochę zabawniej- zgodził się z Isabellą. Wciąż jednak niemiałby ochoty na prezentowanie strojów na sobie. Przebieranie się co chwila mogło być naprawdę męczące! No i to zakładając, że te stroje które miałby przymierzać byłyby wygodne, a przecież nie zawsze tak było, prawda?
-Nie, tylko się chowałem- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, gdy Lady Selwyn go pochwaliła za jego plan. Z przewidywania ciotki tu wiele nie było, Heath po prostu założył, że czarownica przyjdzie z jednej konkretnej strony w jego kierunku, jeśli stanie się inaczej… będzie w kropce i ciotka bez problemu odkryje, gdzie się właśnie chowa.
-Lustra? Te małe są fajne… można puszczać nimi zajączki! - ożywił się nieco. Najfajniej było trafić jakiemuś wujkowi w oczy i na moment go oślepić! Szkoda tylko, że nie mógł się tak długo bawić, nie wiedzieć czemu wszyscy potem się złościli i kazali mu przestać. Nie potrafili się bawić.
-A ty? Lubisz lustra?- postanowił zadać kobiecie jej własne pytanie.
Co do samej ciotki, z którą Heath był w sklepie, to raczej nie powinna mieć nic przeciwko Isabelli. Sama chyba była jakoś luźno z nimi spokrewniona. No ale Heath o tym nie wiedział, takie sprawy go wcale nie ciekawiły.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]04.09.19 12:46
Nie umknęło jej to wyraźne zawahanie. Mały Heath najwidoczniej nie był pewien swoich odczuć lub zdążył już o tym zapomnieć i zaskoczyło go pytanie Belli. Spodziewała się, że mimo wszystko takie przedziwne, czasami pewnie straszliwe wariacje dziejące się wokół malucha i przez jego moce okazały się wielkim przeżyciem. Ostatecznie też zwracał tym na siebie uwagę, a – jak Isa zdążyła zauważyć – chłopczyk uwielbiał być w centrum towarzystwa, nawet mimo tego całego chowania się. Przecież sama też kiedyś umykała opiekunom. Guwernantka to jedno, ale przypadkowo napotkani czarodzieje mogli wydawać mu się znacznie ciekawsi od ciągnących go wiecznie za łapkę ciotek. Brak entuzjazmu w słowach Hetha zaintrygował ją. Minęło jedna sporo czasu od ich ostatniego, dość zaskakującego spotkania, i mogło się całkiem sporo wydarzyć w tym małym życiu lorda. Wierzyła, że mimo wszystko za nimi nie tęsknił. Gdyby miała takie malutkie dziecko, to umierałaby ze strachu, tracąc je z oczu.
– A byłeś kiedyś na balu maskowym, Heath? – zapytała, przywołując mimowolnie obraz zimowego przyjęcia. Nie widziała tam jednak dzieci. To nie była uroczystość dedykowana takim maluchom, ale może Heath obracał się w towarzystwie innych kilkuletnich szlachciców. Wiedziała, że dla dzieci niekiedy organizowano osobne bale. – Mógłbyś się na takim balu przebrać, za co tylko byś chciał. Za smoka, elfa… – rzuciła, wspominając i swój strój. – Wiesz, ja ostatnio byłam feniksem – oznajmiła, mając nadzieję, że mimo wszystko go nie zanudza swoimi wywodami. W stroju mitycznego ptaka, pana ognia, czuła się jak w drugiej skórze. Jaki Selwyn odmówiłby sobie kostiumu przedstawiającego symbolikę płomienia?
Przyjęła jego odpowiedź lekkim skinięciem. W sumie to mógł mieć dość ciotkowych przebieranek. Lady Emma z pewnością miała w planie powciskać go w kilka par uroczych pantalonów. Uśmiechnęła się do swojego wyobrażenia Macmillana grymaszącego przed lustrem w eleganckim wdzianku.  – Zajączki? Opowiedz mi o tym. Tu są tylko takie duże lustra, ale wiesz co? Też można się powygłupiać – powiedziała trochę konspiracyjne, zupełnie jakby wyjawiała mu jakiś wielki sekrecik. Do głowy by jej nie wpadło, że chłopiec myślał o oślepianiu krewnych. – Lubię, chodź ze mną – powiedziała, wyciągając do niego dłoń. – Pójdziemy odwiedzić tego małego lorda po drugiej stronie lustra. Co ty na to? – zapytała, nie chcąc jednak narzucać mu czegoś, na co nie miał ochoty. Mogliby przemknąć tak, by ominąć część sklepu, którą okupowała właśnie jakże zajęta cioteczka. Domyślała się, że umierał już z nudów, więc może ta propozycja wyda się mu intrygująca. Gdzieś za swoimi plecami usłyszała rozmyty ślad chichotu Balbiny. Już sobie wyobrażała,  że dwórka później nie omieszka zwrócić uwagi na jakieś dziwne instynkty budzące się przy Isabelli w towarzystwie dziecka.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]08.09.19 12:41
Isabella miała rację, Heath aktualnie nie tęsknił za anomaliami. Jednym z powodów było to, że te faktycznie dały mu w kość, szczególnie w grudniu, a drugim powodem było to, że teraz jego opiekunowie i rodzina chętniej go gdzieś zabierali gdy nie było ryzyka, że coś wybuchnie czy komuś stanie się krzywda. Teraz miał częściej okazję wybyć gdzieś poza teren Pudllemere.
-Nie…- pokręcił tylko głową w odpowiedzi na pytanie Lady Selwyn. -Za co tylko bym chciał? Za znikacza też? – młody aktualnie miał totalnego jobla na punkcie tych złotych ptaszków. Namiętnie je rysował, oglądał obrazki ze znikaczami i w ogóle to najchętniej chciałby je zobaczyć na żywo. -Feniksem? Fajnie byłoby mieć takiego feniksa…- rozmarzył się na chwilę. Były rzadkie, były potężne i w ogóle były super. Chociaż tak naprawdę Heathowi do szczęścia wystarczał pies jego ojca o dumnym imieniu Szczotek.
-No… jak się ma takie lusterko to można puszczać zajączki, na suficie na przykład, albo można komuś błysnąć po oczach i udawać, że to nie ty… - wyjaśnił Isabelle co można było robić z takim ręcznym lusterkiem.
-Hmmm…- mruknął nieco zaciekawiony i po krótkich chwili wahania postanowił wziąć czarownicę za rękę i już całkiem opuścił swoją kryjówkę. -To da się przejść na drugą stronę lustra?- zaciekawił się. Wszystko wskazywało na to, że temat go trochę zainteresował i Isabella zostanie zaraz zasypana gradem pytań od małego lorda. -Jak tam jest? Czy w lustrze wszystko jest na odwrót? – dopytywał idąc za czarownicą. Już w ogóle nie przejmował się tym, że ciotka go może zauważyć, całkiem zapomniał o swojej poprzedniej zabawie. - Spotkałaś kiedyś kogoś kto był z lustra?- podło kolejne i pewnie nie ostatnie z pytań chłopca. Heath był jeszcze w takim wieku, w którym wierzył we wszystko co mu powie dorosły czarodziej. No może trochę był podejrzliwi co do opowieści typu „bo przyjdzie troll i Cię zje”, ale naprawdę wkręcił się w to, że przez lustra można przejść do jakiegoś innego świata.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]09.09.19 14:05
– Właśnie tak. Za co tylko byś chciał – potwierdziła rozpromieniona, widząc, że zareagował z entuzjazmem na taką wizję. Być może za parę lat znajdzie się na balu dla dorosłych i zalśni pięknym kostiumem na salonach. Bella będzie wtedy już żoną i matką, która pozostawiła swoje maluchy w pięknym Chateau Rose. Dziś ta przyszłość wydała jej się wyjątkowo nieprawdopodobna, a jednak tak to miało wyglądać, jeśli tylko los nie zechce zmienić swoich planów. Jeszcze nie wiedziała, czy pragnęła, by tak się stało. – Miałam czerwono-pomarańczową sukienkę i mnóstwo piórek, a do tego maskę z dziobem – opowiedziała, widząc, że Heath najwyraźniej interesował się tymi stworzeniami. Wydawały się takie baśniowe i wspaniałe, nic dziwnego, że chłopiec się rozmarzył.
Uśmiech jej odrobinę przygasł, kiedy chłopiec opowiedział, w jaki sposób wykorzystuje magię luster. – Heath, błyski po oczach wcale nie są przyjemne. Komuś mogłoby być potem przykro. Wygłupy przed lustrem to coś innego, ale nie powinieneś się psocić – pouczyła go, podejrzewając, że nie była wcale pierwszą postacią, która zwróciła mu na to uwagę. Dzieci drażniły się ze sobą, ale równie dobrze mógłby wpaść na pomysł, by żartować z dorosłego lub jakiegoś wrażliwego malucha.
W dużym lustrze pojawił się obraz młodej dziewczyny i małego chłopczyka. Isabella puściła jego rączkę i przykucnęła tak, aby znaleźli się mniej więcej na podobnych wysokościach. Zerknęła w zwierciadło, formułując powoli w myśli odpowiedź na jego pytanie. – Nigdy nie byłam po drugiej stronie lustra, ale może któregoś dnia uda nam się sprawdzić, jak tam jest – stwierdziła wyraźnie zamyślona. – Gdyby było na odwrót, to byłabym mała, a ty duży, ale spójrz… – wskazała lekko palcem na Bellę i Heatha ze zdziwieniem zerkających na nich zza szyby. – Wcale się nie różnimy, Heath – zauważyła, dyskretnie sięgając do kieszonki ukrytej w sukience. – Ale wydaje mi się, że tamten chłopiec z lustra dostał prezent – ciągnęła dalej, wysuwając powoli pudełeczko z czekoladową żabą. Macmillan jej jeszcze nie potrafił dostrzec, ale jeśli wpatrywał się w lustro z takim zaintrygowaniem, to mógł wkrótce później zauważyć żabę niedaleko malca zamkniętego po drugiej stronie. Na zwierciadle Bella wyciągała niespodziankę przed jego obliczę. – Może ty też dostaniesz? – zapytała radośnie i lekko pogłaskała tył głowy młodego lorda. Mała nadzieję, że ten drobiazg poprawi mu humor i zmyje z buźki znudzenie. Ostatnie ich spotkanie skończyło się dość smutno i niepewnie. Tym razem przecież nie mogło tak być! Właścicielka sklepu chyba nie byłaby zadowolona z żab panoszących się pod wieszakami, ale przecież Heath sobie świetnie poradzi.

| przekazuję czekoladową żabę Heathowi
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]30.09.19 9:42
Jak w końcu przyjdzie na niego pora by pojawić się na sabatowym balu, o ile w ogóle kiedykolwiek do tego dojdzie, to pewnie wizja przebrania się za żółtego znikacza wcale nie będzie dla niego tak kusząca. Zresztą w ogóle wciskanie się w bardziej wymyślne stroje nie spotykało się z entuzjazmem Małego Macmillana i wszystko wskazywało na to, że wiele w tym względzie się nie zmieni. Najszczęśliwszy był mogąc łazić w stroju do quidditcha, no i oczywiście gdy mógł latać.
Spojrzał z ukosa na Isabellę gdy mu zwróciła uwagę, że to nienajlepszy pomysł błyskać komuś po oczach.
-Ale przecież nikomu nic się od takiego błyśnięcia jeszcze nie stało…- zaprotestował, ale bez większego entuzjazmu. Zresztą zaraz jego uwagę pochłonęła opowieść czarownicy i lustro w którym mogli podziwiać swoje odbicia. -Och… prawda- powiedział tylko gdy Isabella mu zwróciła uwagę, że w lustrze nadal wyglądają tak samo. -A jak są takie pokrzywione lustra? To tam w środku też wszystko będzie krzywe? – dociekał dalej. Zaraz jednak zapomniał całkiem o swoim pytaniu bo w lustrze dostrzegł pudełko z czekoladową żabą.  
-Czekoladowa Żaba!- oczy mu się zaświeciły gdy zobaczył prezent. Łatwo było poznać, że był zachwycony. Wiadomo, żaby były najlepsze. –Dziękuję!- powiedział od razu i gdy czarownica się nieco do niego nachyliła sprzedał jej buziaka w policzek. Zdaje się, że Isabella właśnie awansowała u Heatha na „ciocię”. Zaraz potem mały Macmillan zabrał się za rozpieczętowywanie prezentu. Na szczęście nie pozwolił uciec żabie, chwycił ją zręcznie i trzymał mocno, żeby nie zwiała, a w międzyczasie zabrał się za oglądanie karty/
-Kto to?- zapytał Isabelli i zaraz władował sobie czekoladowy przysmak do buzi. Te zakupy zdecydowanie zrobiły się dużo lepsze niż jeszcze chwilę temu.
Młody Lord zaaferowany żabą nawet zapomniał o tym, że miał się schować przed ciotką. Także ta gdy tylko zorientowała się, że Heatha nie ma przy niej od razu go dostrzegła w innej części sklepu. Podeszła do swojego podopiecznego i czarownicy, z góry przeprosiła ją za Heatha, wiedząc, że ten potrafił czasem być natrętny. Zaraz potem zakomenderowała wymarsz z tego konkretnego sklepu, więc chłopcu nie pozostało nic innego jak tylko pomachać Isabelli na do widzenia i pójść dalej za swoją ciotką.

| zt
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]25.12.19 22:05
| 5 stycznia

Nieczęsto tu zaglądała. Pasaż Laverne de Montmorency był pięknym, eleganckim miejscem, ale za to dość drogim. Gwen ostatnio wiodło się całkiem dobrze, ale wolała szczędzić finanse na luksusowe towary, bez których mogła się obejść. W końcu w życiu artysty nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie ten gorszy czas.
Gdy jednak dotarła do niej wieść o nowym sklepiku zajmującym się handlem magiczną sztuką – głównie rzeźbą, ale też obrazem – postanowiła sprawdzić lokal w wolnej chwili. Warto było znać konkurencję, lub przynajmniej wiedzieć, gdzie w przyszłości można sprzedawać swoje prace.
Odziana w ciepły płaszcz, z kapturem na głowie, weszła do lokalu. Mimo godzin popołudniowych wewnątrz było raczej pusto. Jedna osoba rozmawiała ze sprzedawcą, a druga oglądała niezbyt udane dzieło stojące na samym środku sklepu. Cieszyła się, że nie jest tu sama. Wtedy musiałaby mierzyć się z właścicielem przybytku, a nie miała ochoty nic kupować. Przyszła jedynie pooglądać, zobaczyć, czego może się spodziewać i… to właściwie wszystko. Głupio się czuła, gdy musiała przyznawać się przed sprzedawcą do takiego stanu rzeczy, dlatego nieczęsto wchodziła do droższych przybytków.
Ruszyła w głąb lokalu, rozpinając kurtkę. Tlący się za ladą kominek grzał niemiłosiernie. Pomieszczenie nie było przecież największe. Pod okryciem wierzchnim miała całkiem elegancką, czarodziejską szatę, chociaż wprawne oko mogło dostrzec, że nie należy do szczególnie drogich.
Zaczęła się przyglądać obrazom po kolei. Zwróciła uwagę na zawyżone ceny, szczególnie w stosunku do ich jakości. Większość przedstawiała pejzaże bądź martwą naturę, przyjemne dla oka laika, ale dla Gwen niezwykle wtórne i bez polotu. Bo ileż razy można oglądać przeciętnej urody jezioro namalowane przeciętnej klasy pędzlem, szczególnie, gdy artysta nie miał szczególnego pomysłu na swoje dzieło? Po twarzy dziewczyny dało się wywnioskować, że nie jest szczególnie zachwycona tym, co widzi. Nie chciała oceniać swojej własnej sztuki, nie potrafiła w końcu do niej podejść obiektywnie, ale przecież nawet jej dzieła, ledwo dwudziestoletniej malarki, były wyższej klasy! I to niby kupuje ta cała magiczna szlachta? Co z tego, że zwierzątka na płótnie biegały, płomień skakał, a jabłko turlało się po stole, skoro samo dzieło w swej formie było stworzone bez jakiegokolwiek polotu?
Po chwili spędzonej w nowym sklepie, Gwen opuściła go, niezbyt zadowolona.

| zt


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Does it feel like everything’s just, like, second best after that meteor strike?
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]05.11.20 14:05
| 09.09?

Był to pierwszy pobyt w obrębie Pokątnej… od niepamiętnie długiego czasu. Prawdę mówiąc, nawet nie pamiętała, kiedy była tu ostatni raz, bo wszelkie sprawunki załatwiała służba. Cressida, w przeciwieństwie do kobiet nieszlachetnych, nigdy nie musiała martwić się tak prozaicznymi sprawami. Jeśli w ostatnich miesiącach bywała w Londynie, miało to miejsce rzadko i zazwyczaj były to wyjścia do galerii sztuki i tego typu miejsc. Nie tak dawno, tuż przed dwudziestymi pierwszymi urodzinami, spotkała się też z Evandrą w Domu Mody Parkinsonów, gdzie razem wypróbowywały próbki perfum, przy okazji rozmawiając i nadrabiając towarzyskie zaległości.
Dzisiejsze zboczenie na Pokątną nie było głównym celem wyprawy do miasta, a odbyło się jedynie przy okazji, po wizycie w galerii sztuki, a w czasie oczekiwania na występ w eleganckim balecie dla wyższych sfer, który miał się odbyć dopiero późnym popołudniem. Cressida przynajmniej raz w miesiącu starała się być w galerii i obcować ze sztuką, gdyż jej dusza była spragniona podziwiania tradycyjnego malarstwa. Poza galerią tak naprawdę nie brakowało jej jednak Londynu, nigdy nie darzyła tego miasta miłością. Jako wychowana wśród malowniczych lasów Flintówna preferowała miejsca bardziej odludne i spokojne.
Ale i tak nieco zaskoczyło ją to, że Pokątna była jakby bardziej pusta, a niektóre witryny były pozabijane deskami, co wywołało na plecach dreszcz niepokoju – ale tak naprawdę żyjąca pod kloszem młódka zamknięta w swojej mydlanej bańce pozostawała nieświadoma bardzo wielu rzeczy, które mąż przemilczał, by oszczędzić jej delikatnej psychice niepotrzebnych stresów.
Naturalnie nie pojawiła się tu sama; nie odwiedzała miasta sama nawet w normalnych czasach, gdyż damie nie wypadało. Towarzyszyła jej krewna męża, a oprócz niej wierna służka Cressidy pełniąca zarazem rolę przyzwoitki. Za wszystkimi trzema kobietami snuł się jeszcze sługa, w przeciwieństwie do służki stojący na straży nie przyzwoitości dziewczątka, ale jej bezpieczeństwa zgodnie z poleceniem jej męża.
Dzień był nieco dżdżysty, więc parasoleczka rozłożona nad rudą głową dziewczęcia chroniła nie przed słońcem, a przed deszczem mogącym zmoczyć fryzurę. Miała na sobie ciemnoniebieską suknię i ciemniejszy o kilka tonów elegancki płaszczyk podkreślający wąskość talii, pod ubraniami dodatkowo spętanej ciasnym gorsetem. Jej buciki cichutko stukały o bruk. Podczas tej krótkiej wizyty na Pokątnej miała zamiar odwiedzić sklep z zabawkami dla dzieci, by kupić dla nich prezenty z okazji niedawnego ukończenia przez nie półtora roku, a także zlokalizowany w pasażu Laverne de Montmorency sklepik z wysokiej jakości przyborami malarskimi, by samodzielnie uzupełnić braki w farbach. Ta odnoga ulicy Pokątnej była spokojniejsza i elegantsza, i mniej niepokojąca dla Cressie. Nie spodziewała się jednak ujrzenia znajomej z salonów twarzy, nie widzianej w zasadzie od dość dawna.
- Lady Burke. Primrose – powitała ją nieco nieśmiało, ostatecznie nie znały się zbyt blisko za sprawą nauki w innych szkołach. Cressidzie nadal nie udało się nawiązać głębokich relacji z pannami, które odbierały nauki w Hogwarcie, miały one już swoje hermetyczne grono, a Cressie wielu z nich nie miała okazji poznać przed debiutem. Nie inaczej było z Prim, której nie znała dobrze, ale na tyle ją kojarzyła, żeby ją rozpoznać, a grzeczność nie wypadała zignorowania drugiej damy. Nawet jeśli lady Burke nie będzie miała czasu lub ochoty na rozmowę, Cressie chciała ją chociaż odpowiednio powitać.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]05.11.20 21:59
Ulica Pokątna, praktycznie wizytówka świata czarodziejów w Anglii teraz była dowodem na to, że wojna się toczy, ale życie musi trwać dalej. Okna i drzwi zabite deskami, a obok sklep, który prosperował. Prim jednak nie miała czasu aby patrzeć ze strachem lub zgrozą na ziejące pustką wystawy tylko zmierzała szybkim krokiem przed siebie. Lubiła sama robić zakupy i jak tylko mogła to nie zlecała tego służbie. Ciągłe siedzenie w domu sprawiało, że zaczynało ją nosić, a wtedy sięgała po skrzypce. Ostatnio nową pasją Primrose stała się nauka gry na skrzypach, czym doprowadzała do szału resztę domowników. Craig jak tylko sięgała po skrzypce ulatniał się lotem błyskawicy, a Adeline musiała koniecznie wyjść z dziećmi na spacer. Zdawała sobie sprawę, że jej umiejętności były jeszcze dalekie od ideału i trochę wody upłynie nim osiągnie odpowiednią sprawność, ale uparła się, że nauczy się grać na tym instrumencie więc koniecznie musiała zakupić nowe nuty. Była ambitna i obiecała sobie, że w okresie świąt zagra coś dla całej rodziny, co nie sprawi, że będą zatykać uszy aby przetrwać wątpliwej jakości popis jej umiejętności. Odhaczyła na liście kolejną pozycję jaką był zbiór nut dla początkujących i skręciła w boczną odnogę Pokątnej.
Jej celem był pasaż Laverne de Montmorency, gdzie znajdowało się parę sklepów, w których musiała zrobić zakupy. Obok niej dreptał skrzat domowy, który już niósł parę pakunków, a Prim odhaczała na swojej liście załatwione sprawunki. Ubrana w długi, taliowany i dopasowany do sylwetki szary płaszcz, z postawionym do góry kołnierzem zdawała się nie zwracać uwagi na lekką mżawkę. Ciemne włosy zebrane miała w gruby warkocz przyozdobiony u nasady grzebieniem w kształcie ćmy z trupią czaszką. Panna Burke sprawnie przeskoczyła kałuże i zerknęła na skrzata domowego, który dzielnie za nią nadążał.
-Jeszcze dwa sklepy i wracamy do domu, Maczku – oznajmiła, a skrzat jedynie kiwną głową poprawiając chwyt na pakunkach. Wkroczyła pewnym krokiem jednego z nich gdzie zaopatrzyła się w odpowiednie ingrediencje do tworzenia talizmanów, a w kolejnym zakupiła kolorowe tusze do piór oraz stalówki. Spojrzała na swoją listę zakupów i wykreśliła wszystko co na niej było zadowolona, że tak sprawnie udało się jej wszystko załatwić. Nagle zorientowała się, że ktoś się obok niej znalazł i spojrzała z nieukrywanym zaskoczeniem na Cressidę.
-Lady Fawley? - Zapytała zaskoczona. - Dzień dobry.
Spojrzała na świtę rudowłosej, która jej towarzyszyła. Trochę jej to nie dziwiło, nie każda kobieta miała odwagę zapuścić się do Londynu tylko ze skrzatem. Niestety, Prim najpierw działała, a potem myślała, co kiedyś na pewno, będzie ją słono kosztować.
-Widzę, że nie tylko ja udałam się na zakupy pomimo iście angielskiej pogody – zagadnęła uprzejmie. Nie znały się z Cressidą zbyt dobrze. Wynikało to też z faktu, ze Prim zbyt często nie uczestniczyła w spotkaniach towarzyskich.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]08.11.20 15:23
Cressida, jak przystało na osobę tak mocno zależną od innych, była przyzwyczajona do tego, że inni robili dużo rzeczy za nią. Tak wychował ją patriarchalny świat. Ona, jako kobieta, była słaba, bezbronna i potrzebowała opieki. Nawet jeśli nie zawsze męża, to przynajmniej służby opiekującej się nią na jego polecenie. Również w spokojnych czasach nie pojawiała się w Londynie samotnie, ponieważ damie nie wypadało. A była dziewczątkiem bardzo dbającym o swoją reputację, dlatego nie mogła robić niczego, co zostałoby niewłaściwie odebrane przez salonowe środowisko. Byłoby dla niej wstydem, gdyby ktoś choćby pomyślał, że była jedną z tych szalonych panien marzących o niezależności i łamiących konwenanse.
Spędzała większość swoich dni w posiadłości, odpoczywając, malując, spacerując lub oddając się opiece nad dziećmi, oczywiście w granicach tego, co dopuszczał jej status społeczny. Jej codzienność była dość typową codziennością młodej lady, z tą tylko różnicą, że nie wiodła intensywnego życia salonowego. Pojawiała się tam, gdzie wypadało, ale lepiej się czuła na uboczu, z dala od centrum uwagi. Nigdy nie lubiła i nie potrafiła brylować w towarzystwie, jej miejsce było w cieniu.
Jej oczy dostrzegły Primrose, tak przynajmniej wydawało jej się, że to może być ona. Miała dość charakterystyczny typ urody. Nieco skonsternowało ją też to, że przy lady Burke nie dostrzegła przyzwoitki, a jedynie skrzata – ale to, że nie było jej widać blisko, nie znaczyło przecież, że nie mogło jej być nieco dalej, wśród kobiet przesuwających się uliczką. Sama nigdy nie ruszała się bez przyzwoitki do miasta, zwłaszcza przed swoim ślubem, ale nie miała powodu, by kwestionować moralność koleżanki. Jako siostra nestora rodu z pewnością musiała dbać o swoje prowadzenie i towarzystwo. Była dobrze urodzoną panną, taką, z którą prawdopodobnie dobrze było podtrzymywać dobre, a przynajmniej neutralne relacje. Dlatego Cressie uprzejmie i grzecznie ją przywitała, w gruncie rzeczy ciekawa, co u niej słychać, gdyż dawno się nie widziały.
- Czasem niestety trzeba – pokiwała głową. – Choć to raczej wypad przy okazji, korzystając z przerwy pomiędzy jednym a drugim artystycznym wydarzeniem, na które wybrałam się z krewną mego męża. Skoro mamy trochę czasu do występu, mogę pooglądać nowe farby i pędzle. – Towarzysząca jej ciotka Williama, małżonka jednego z braci jego ojca, była naprawdę wspaniałą czarownicą, która często wyciągała Cressidę z dworku, kiedy William akurat nie mógł sam jej towarzyszyć, zajęty swoimi męskimi sprawami. Nie mogła narzekać, bo zarówno rodzice jej męża, jak i ich najbliżsi krewni traktowali ją życzliwie i naprawdę starali się ułatwić jej adaptację wśród Fawleyów. Teraz ciotka i przyzwoitka zachowały lekki dystans, pozwalając Cressidzie na odrobinę prywatności podczas rozmowy. – Naprawdę dawno nie miałam okazji cię widzieć, cieszę się więc, że akurat przyszło nam się minąć tu, podczas zakupów. – Szkoda tylko, że deszcz uniemożliwi dłuższą pogawędkę. Ale chociaż chwila rozmowy mogła dobrze zrobić. Cressida była z natury nieśmiała, ale nawet ludzie nieśmiali potrzebowali czasem możliwości porozmawiania z kimś spoza kręgu domowników i rodziny. A ostatnio jej świat kręcił się wokół męża, dzieci, rodziny męża, służby, i co jakiś czas odwiedzała swój panieński ród. Jej życie towarzyskie pozostawało skromne, wciąż cierpiała konsekwencje nauki za granicą. A może w większym stopniu swojego charakteru, bo gdyby była bardziej śmiała, otwarta i pewna siebie, nawet nauka w Beauxbatons nie stałaby na drodze do tego, by szybko zawrzeć nowe przyjaźnie. Ale ona tak nie potrafiła – nie umiała się tak szybko i łatwo otwierać na nowe znajomości, trwało często latami, nim nazwała koleżankę swoją przyjaciółką, bo dla niej słowo „przyjaciel” było bardzo mocnym określeniem zarezerwowanym tylko dla absolutnie wyjątkowych relacji, budowanych przez lata.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]08.11.20 22:35
Uwadze Primrose nie uszedł fakt, że mężatka chodzi w obstawie przyzwoitki, było to dość... dziwne. Jeszcze gdyby była panną na wydaniu, z wielce wpływowego rodu to by zrozumiała taką obstawę. Jednak na Pokątnej? A może to tylko tak miało wyglądać? Może lady Fawley obawiała się o własne życie, a obstawa miała tylko udawać przyzwoitkę. Jednak Londyn był czysty, choć istniała szansa, ze mąż młodej kobiety zwyczajnie się martwił i był nazbyt opiekuńczy. Zresztą nie sprawa Primrose w układach rodzinnych znajomej.
-Jakież to artystyczne wydarzenie ma teraz miejsce? - Zagadnęła Prim, gdyż nic jej się nie obiło o uszy, ale prawda była tez taka, ze wybitnie się tym nie interesowała. A chyba powinna zacząć. Przynajmniej ona z całego rodu Burke, który do zbytnio towarzyskich nie należał.
-Nowe farby? Dużo lady maluje? Może warto pomyśleć o jakimś wernisażu? - Była zaskoczona jak łatwo idzie jej pogawędka, iście salonowa. Może dłuższe przebywanie z Evandrą i szwagierką sprawiły, że odkrywała w sobie umiejętność prowadzenia konwersacji, albo po prostu była w dobrym humorze, bo udało się jej szybko zrealizować zakupy.
-Nie ma co stać na deszczu. Jeżeli masz, Cressido chwilę, to chętnie napiłabym się ciepłej herbaty – wskazała jedną z knajpek niedaleko nich. Skoro miały rozmawiać nawet Prim nie chciała stać w deszczu, zwłaszcza, że ona nie miała parasolki ze sobą. Chyba, ze Cressida nie miała czasu to Prim nie miała najmniejszej ochoty stać dłużej w deszczu i moknąć. W końcu wybrała się na Pokątną po szybkie zakupy, a nie na spotkanie towarzyskie. Spojrzała na Maczka, który stał nieruchomo koło niej i wybitnie go zainteresowała kałuża oraz mokry chodnik. Primrose na pewno nie należała do typowych młody panienek, ale ród Burke nigdy nie wpisywał się idealnie w kanon zasad i obowiązków. Pozwalali swoim latoroślom na wiele, nie raz szokując otoczenie swoim podejście. Primrose chociaż wychowana i wykształcona zgodnie z zasadami lubiła je łamać i sprawdzać na jak wiele może sobie pozwolić.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pasaż Laverne de Montmorency - Page 6 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Pasaż Laverne de Montmorency [odnośnik]09.11.20 13:11
Nawet po ślubie mogło jej grozić napotkanie na swej drodze obcego mężczyzny (zwłaszcza w takich miejscach jak Londyn), a z obcymi mężczyznami nie uchodziło spotykać się sam na sam, zwłaszcza kiedy było się słabą, bezbronną damą. Bycie przyzwoitką było tylko jedną z ról jej służki, która w domu pomagała jej się ubierać (w końcu trudno było samodzielnie sznurować gorset czy zapinać z tyłu suknię) i czesała ją, a w miejscach takich jak to nosiła jej zakupy, bo dama nie powinna nosić ciężkich pakunków sama. Dlatego jedyną rzeczą, jaka zajmowała jej delikatne dłonie, była parasoleczka, a paczki z prezentami dla dzieci dzierżyła idąca kilka kroków za nią młódka.
I rzeczywiście Cressie gdzieś głęboko w środku trochę obawiała się o swoje bezpieczeństwo; mimo niewiedzy na temat wydarzeń rozgrywających się w Londynie wyobraźnia podpowiadała jej pewne obrazy mówiące o tym, że prymitywna promugolska tłuszcza może chcieć ją skrzywdzić z zawiści, jaką niższe stany społeczne czuły wobec wyższych, uprzywilejowanych klas. Choć zapewniano ją, że Pokątna jest bezpieczna, wcale nie czuła się tu zbyt pewnie. Była zbyt daleko od domu, wśród obcych ludzi, z dala od swojego bezpiecznego, znanego środowiska.
- Och, będziemy podziwiać występ w czarodziejskim balecie – odpowiedziała. Choć główną pasją Cressidy było malarstwo, ceniła też inne gałęzie sztuki. Przynajmniej tej wysokiej, bo sztuka nizin jej nie interesowała. Zdawała sobie też sprawę, że nie wszystkie rody żywo interesowały się światem artystycznym; rzadko widywała Burke’ów w przybytkach sztuki. Zapewne woleli oddawać się innym pasjom. – O tak, lubię malować i ostatnimi czasy tworzyłam dość sporo, piękne lato sprzyjało twórczemu natchnieniu. – Kontynuowała tę lekką, niezobowiązującą pogawędkę. Poruszały tematy neutralne, jakie można było poruszać z każdą damą. – Być może gościnnie użyczę kilka moich prac na najbliższy wernisaż w czarodziejskiej galerii sztuki. – Cressidzie bowiem, jako damie, nie uchodziło robić kariery i wystawiać się na pokaz jako główna atrakcja, ale użyczenie kilku obrazów było możliwe. Poza tym nie lubiła być w centrum uwagi i o ile kiedyś, po szkole, wydawało jej się, że własne wernisaże byłyby spełnieniem jej marzeń, później zrozumiała, że to nie jej świat. Że jej miejsce było w cieniu, nie w blasku zainteresowania. Nie lubiła, kiedy podążało za nią zbyt wiele spojrzeń, kiedy ludzie otaczali ją i wyciągali ją z bezpiecznego cienia. Kochała malować, ale wolała to robić dla siebie i bliskich, i nie potrzebowała sławy.
- Myślę, że możemy sobie pozwolić na chwilę rozmowy przy herbacie. Dobrze nam zrobi przy tej pogodzie – zgodziła się, wcześniej zerkając kontrolnie na ciotkę męża, ale ta powiedziała, że jeszcze jest trochę czasu. Potem zakup pędzli i farb nie powinien trwać długo, bo Cressida wiedziała, co było jej potrzebne. A niedaleko znajdowała się dość ładna i przytulna herbaciarnia, która zdawała się aż zapraszać do swojego wnętrza i bardziej sprzyjać rozmowie niż ulica, tym bardziej że pogoda była typowo angielska. A lady Burke najwyraźniej miała ochotę na pogawędkę, i wymiana zdań nie skończyła się tylko na powitaniu – tak więc mogły chwilę usiąść, choćby na piętnaście minut, a później każda wróci do swoich spraw.
Cressida nigdy nie lubiła łamać zasad. Zawsze starała się jak najlepiej wpisać w narzucone jej oczekiwania. Chciała być dobrą damą, a po ślubie dobrą żoną i matką. Nie łamała konwenansów, nie lubiła szokować, ceniła sobie spokojne i poukładane życie.
W herbaciarni nie było wielu klientów, i były to głównie kobiety. Cressie usiadła przy malutkim stoliku z Prim, podczas gdy jej ciotka i służka usiadły parę stolików dalej, będąc przy Cressidzie, ale zarazem dając jej możliwość rozmowy z koleżanką.
- Dawno już nie byłam w takim miejscu – odezwała się. W końcu na Pokątnej bywała w ostatnich miesiącach niezwykle rzadko. Herbatę pijała często, ale głównie we własnym dworku lub w gościnie u panieńskiego rodu bądź nielicznych przyjaciółek jeszcze z czasów Beauxbatons. Naprawdę nie miała wielu przyjaciółek, nad czym trochę ubolewała. – Większość dni upływa mi ostatnio na malowaniu, opiece nad dziećmi i tego typu zajęciach. Czasem spaceruję lub jeżdżę konno. Ale w Londynie bywam rzadko i gdyby nie artystyczne wydarzenia, niewiele by mnie tu ciągnęło.
Właściwie dla niej Londyn był atrakcyjny tylko z tego względu, że to tu znajdowało się najwięcej galerii i innych ważnych artystycznych miejsc. Głównie dla nich bywała w stolicy, czasem odwiedzając też miejsca takie jak ogród magizoologiczny czy magibotaniczny. Ale i tam dość dawno nie była.
- A ty czym ostatnio się zajmowałaś, Primrose? – zapytała po chwili, ciekawa co zajmowało codzienność koleżanki z wyższych sfer. Wciąż była to lekka, neutralna pogawędka dwóch dam, które nie znały się zbyt dobrze i nie łączyły ich żadne zażyłe relacje.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pasaż Laverne de Montmorency
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach