Morsmordre :: Londyn :: City of London :: Ulica Pokątna
Pasaż Laverne de Montmorency
AutorWiadomość
First topic message reminder :

★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]

Pasaż Laverne de Montmorency
Jedna z bocznych uliczek Pokątnej, pomimo niepokojących czasów, zwracająca uwagę swoją elegancją. Panuje tutaj o wiele mniejszy tłok niż na głównej ulicy, być może to przez wysokie ceny, a być może przez nietypowość sprzedawanych rzeczy? Znajdują się tutaj małe kawiarenki, kilka restauracji, malutkich księgarni oraz bardziej nietypowe sklepy, gdzie można odnaleźć rzadkie przedmioty. Zegary wskazujące miejsce pobytu, a może wrzeszczące lustro? Mówi się, że pierwszy sklep założyła tutaj sama Laverne de Montmorency, czarownica, która wymyśliła eliksir miłosny, by zamaskować własną brzydotę - być może jest w tym odrobina prawdy, gdyż tuż u wylotu pasażu znajduje się niewielki sklep z gotowymi eliksirami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:23, w całości zmieniany 1 raz
To był tylko szkic ale miał za zadanie zobrazować to na czym skupi się Primrose przy wykonywaniu zlecenia. Uśmiechnęła się delikatnie widząc zadowolenie pani Multon. Zatem udało się jej wpisać w gusta kobiety, co niezmiernie cieszyło arystokratkę, która wiedziała w jakim kierunku powinna iść w realizacji zamówienia. Zebrała swoje szkice i schowała do teczki, którą zabrała ze sobą.
-Realizacja zajmie około dwóch tygodni. - Poinformowała jeszcze. -Zamówienie można odebrać w sklepie lub też dostarczamy pod wskazany adres. Jeżeli woli pani drugą formę prosze przekazać go w momencie dostarczania składników do wykonania talizmanu.
Zawsze zwracała uwagę na idealną obsługę klienta, który mógł za jakiś czas powrócić do lady Burke po kolejne zamówienie. A na tym jej przecież zależało, chciała budować swoją renomę, a tę zapewniali zadowoleni klienci. Taka też osoba mogła polecić zdolności lady Burke dalej i tym samym pojawiał się kolejny chętny na jej wyroby. Kiedy podejmowała się tego zadania nie spodziewała się, że tak szybko znajdzie wielu zainteresowanych. Oczywiście część była zaskoczona, jak nie większość, że kobieta i to szlachetnie urodzona para się takim zajęciem, ale ona była Burke i była dumna z tego co robiła oraz co osiągnęła.
Dopiła swoją herbatę i zwróciła się do pani Multon.
-Myślę, że większość mamy omówioną, w razie pytań proszę wysłać do mnie sowę i odpiszę wyjaśniać wszelkie niejasności. - Wzrokiem wyłapała obsługę lokalu dając tym samym znać, że chciałaby uregulować rachunek. Chciała od razu udać się do swojej pracowni i dokładniej już opracować projekt. Musiała oszacować wagę oraz wielkość szpili, jak ją stworzyć aby nie uległa zniszczeniu oraz odpowiednio dopracować detale ażurowego koszyczka, na którym miała prezentować się perła.
-Dziękuję za miłe spotkanie. - Gdy uregulowała rachunek sięgnęła po rękawiczki oraz okrycie wierzchnie. -Jak zamówienie będzie gotowe, dam znać. Miłego dnia pani Multon.
Z tymi słowami opuściła przybytek.
|zt dla Prim
-Realizacja zajmie około dwóch tygodni. - Poinformowała jeszcze. -Zamówienie można odebrać w sklepie lub też dostarczamy pod wskazany adres. Jeżeli woli pani drugą formę prosze przekazać go w momencie dostarczania składników do wykonania talizmanu.
Zawsze zwracała uwagę na idealną obsługę klienta, który mógł za jakiś czas powrócić do lady Burke po kolejne zamówienie. A na tym jej przecież zależało, chciała budować swoją renomę, a tę zapewniali zadowoleni klienci. Taka też osoba mogła polecić zdolności lady Burke dalej i tym samym pojawiał się kolejny chętny na jej wyroby. Kiedy podejmowała się tego zadania nie spodziewała się, że tak szybko znajdzie wielu zainteresowanych. Oczywiście część była zaskoczona, jak nie większość, że kobieta i to szlachetnie urodzona para się takim zajęciem, ale ona była Burke i była dumna z tego co robiła oraz co osiągnęła.
Dopiła swoją herbatę i zwróciła się do pani Multon.
-Myślę, że większość mamy omówioną, w razie pytań proszę wysłać do mnie sowę i odpiszę wyjaśniać wszelkie niejasności. - Wzrokiem wyłapała obsługę lokalu dając tym samym znać, że chciałaby uregulować rachunek. Chciała od razu udać się do swojej pracowni i dokładniej już opracować projekt. Musiała oszacować wagę oraz wielkość szpili, jak ją stworzyć aby nie uległa zniszczeniu oraz odpowiednio dopracować detale ażurowego koszyczka, na którym miała prezentować się perła.
-Dziękuję za miłe spotkanie. - Gdy uregulowała rachunek sięgnęła po rękawiczki oraz okrycie wierzchnie. -Jak zamówienie będzie gotowe, dam znać. Miłego dnia pani Multon.
Z tymi słowami opuściła przybytek.
|zt dla Prim
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke

Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, B&B
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii


Słuchając Primrose, Silke cały czas kiwała głową na znak, że wszystko rozumie i wszystko jej pasuje, kiedy nagle… co? Kiedy dostarczy składniki, czyli nie teraz? Czy spontaniczne wyciągnięcie torby ze składnikami tu i teraz będzie uznane za niezręczne, albo CO GORSZA obciachowe? Nie wiedziała. Kiwnęła więc głową raz jeszcze, chociaż tym razem wiązało się to z olbrzymim zawahaniem. Nowa sytuacja, nowe przeszkody, na brodę Merlina, dlaczego to wszystko było takie trudne? Ale Silke nawet mimo kiełkującego w niej często absurdalnego stresu, była gotowa iść mu na przekór, grać kogoś innego.
— Właściwie to — zaczęła niepewnie, ale ostatecznie odważyła się na ten ruch i ton jej wypowiedzi błyskawicznie zmienił się na taki ociekający spokojem, a nawet iskrą stanowczości — to mam je już przy sobie — oznajmiła, kładąc wcześniej wspomnianą torbę na blacie. — Niech szanowna lady sprawdzi, czy wszystko się zgadza, a jeżeli nie… proszę dać mi znać czego brakuje.
Odetchnęła, uśmiechnęła się. Gra pozorów wychodziła jej całkiem dobrze… tak jej się przynajmniej wydawało… miała nadzieję, że lady Burke nie weźmie jej za jakąś dziwaczkę… Kobieta naprawdę starała się wyglądać naturalnie mimo chaosu kiełkującego w głowie. W jakimś stopniu rozumiała to, że wszelkiego rodzaju kłody pod nogi rzucała sobie sama, więc walczyła z własnym temperamentem, ale każdy kto chociaż chwilę siedział w swojej lub cudzej głowie, wiedział dobrze, że ciężko było nagiąć własną naturę.
— Pokątna 13/4 — powiedziała, zapisując adres na kartce. Nie chciała być widziana na Nokturnie, ani też odbierać talizmanu pod inną postacią. Ta ulica nie wydawała się być miejscem, które powinna bez wyraźnego powodu odwiedzić asystentka Rzecznika, nawet jeżeli znajdował się tam sklep Burków. — Zgadzam się na nadanie talizmanu sową — tylko dobrze zabezpieczcie paczkę... ale tego chyba nie musiała mówić na głos?
Dopisała swoje nazwisko i podsunęła kartkę Primrose. Ta zdążyła już bowiem schować własne materiały piśmiennicze, ale Silke zawsze nosiła je w kieszeni, do której mogła szybko sięgnąć. Notowanie weszło jej w oczywistym przy tym zawodzie nawyk.
— Do zobaczenia.
Lokal opuściła dowiedziawszy się czegoś nowego: potrafiła być jednocześnie zmieszana i zadowolona.
| zt, przekazuję Prim składniki na talizman nieskończonej liczby
— Właściwie to — zaczęła niepewnie, ale ostatecznie odważyła się na ten ruch i ton jej wypowiedzi błyskawicznie zmienił się na taki ociekający spokojem, a nawet iskrą stanowczości — to mam je już przy sobie — oznajmiła, kładąc wcześniej wspomnianą torbę na blacie. — Niech szanowna lady sprawdzi, czy wszystko się zgadza, a jeżeli nie… proszę dać mi znać czego brakuje.
Odetchnęła, uśmiechnęła się. Gra pozorów wychodziła jej całkiem dobrze… tak jej się przynajmniej wydawało… miała nadzieję, że lady Burke nie weźmie jej za jakąś dziwaczkę… Kobieta naprawdę starała się wyglądać naturalnie mimo chaosu kiełkującego w głowie. W jakimś stopniu rozumiała to, że wszelkiego rodzaju kłody pod nogi rzucała sobie sama, więc walczyła z własnym temperamentem, ale każdy kto chociaż chwilę siedział w swojej lub cudzej głowie, wiedział dobrze, że ciężko było nagiąć własną naturę.
— Pokątna 13/4 — powiedziała, zapisując adres na kartce. Nie chciała być widziana na Nokturnie, ani też odbierać talizmanu pod inną postacią. Ta ulica nie wydawała się być miejscem, które powinna bez wyraźnego powodu odwiedzić asystentka Rzecznika, nawet jeżeli znajdował się tam sklep Burków. — Zgadzam się na nadanie talizmanu sową — tylko dobrze zabezpieczcie paczkę... ale tego chyba nie musiała mówić na głos?
Dopisała swoje nazwisko i podsunęła kartkę Primrose. Ta zdążyła już bowiem schować własne materiały piśmiennicze, ale Silke zawsze nosiła je w kieszeni, do której mogła szybko sięgnąć. Notowanie weszło jej w oczywistym przy tym zawodzie nawyk.
— Do zobaczenia.
Lokal opuściła dowiedziawszy się czegoś nowego: potrafiła być jednocześnie zmieszana i zadowolona.
| zt, przekazuję Prim składniki na talizman nieskończonej liczby
if cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. style. that's what people remember
motyw
motyw
Silke Multon

Zawód : Asystentka Sallowa, badaczka, numerolożka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
The truth may be out there, but the lies are inside your head.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni


Pasaż Laverne de Montmorency
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Londyn :: City of London :: Ulica Pokątna