Wydarzenia


Ekipa forum
Norwich
AutorWiadomość
Norwich [odnośnik]21.11.18 9:13
First topic message reminder :

Norwich

Wyjątkowo duże, nowoczesne i pełne ludzi miasto w Norfolk, znajdujące się przy ujściu rzeki Wensum. Kilka kamienic ulokowanych obok siebie jest zamieszkiwanych wyłącznie przez małą wspólnotę czarodziejów, głównie bezdzietne rodziny i starsze pokolenia. Znane jest z malowniczych, średniowiecznych uliczek i monumentalnej Katedry Świętego Jana. Kilka razy do roku, w trakcie pełni księżyca alchemicy i łowcy ingrediencji z całego kraju zjeżdżają się, aby w jej katakumbach zbierać wyjątkowo rzadką odmianę magicznego grzyba, który porasta szczeliny w ścianach podziemi budowli.
 
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Norwich - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Norwich [odnośnik]17.01.21 21:32
Nie widział potrzeby w roztrząsaniu sprawy. Nie znał tutejszej władzy, nie potrafił powiedzieć czy przystąpiliby do właściwej i sprawnej interwencji. Mężczyzna, który tak wyraźnie naruszył przestrzeń osobistą zaniepokojonej towarzyszki mógł być teraz wszędzie; zaszyć się w bezpiecznej kryjówce planując kolejną, nieoczekiwaną zasadzkę. Nie ufał im, śledztwa potrafiły rozciągać się w czasie pomijając najistotniejsze aspekty. Wymagały poświęcenia ze strony poszkodowanego, lecz czy w tej chwili, brunetka, mogła pozwolić sobie na tak absorbujące zadanie? I choć asekuracyjne pytanie, które padło z jego ust miało pomóc zorientować się w sytuacji, nie zamierzał naciskać na konkretne rozwiązanie. To nie była ich sprawa, musieli zapomnieć o niefortunnym zdarzeniu zwiększając swą czujność, rozwagę i wyczuloną obronę. Nigdzie nie było już bezpiecznie, powinni być tego po prostu świadomi. Opuszczając wstrętne, przesiąknięte upałem miasto mogli odetchnąć z ulgą. Piaskowa dróżka, która wyrosła pod ich stopami prowadziła w głąb podmiejskich terenów zielonych pełnych soczystych łąk, małych zagajników, pojedynczych drzew, których gałęzie nie ruszały się nawet o centymetr. Było gorąco, zdecydowanie zbyt gorąco. Zmarszczył brwi lekko niezadowolony: – Mogłem kupić więcej wody. – wyjawił wzdychając ciężko. Gardło domagało się nawilżenia, a mięśnie chwilowego odpoczynku. Czyżby zapomniał tolerancji i przyzwyczajenia do nad wyraz wysokich temperatur? Usłyszawszy odpowiedź, zerknął w kierunku kobiety i skinął głową. Choć do klubu pojedynków powrócił po bardzo długim czasie, zdążył zapoznać się z jego konstrukcją i najważniejszymi zasadami: – Ja również, tym bardziej, że wystąpiłem w tym elitarnym klubie po raz pierwszy od czasów szkoły? – powiedział z nutką niepewności zastanawiając się nad wypowiedzą. – Tak, ostatnim miejscem, w którym brałem udział w takiej formie pojedynków był Hogwart. – zaśmiał się pod nosem. Niewiarygodne, że czas przemknął mu przez place niczym drobne ziarnka wysuszonego maku. – Aż trudno w to uwierzyć. – dodał w zadziwieniu i sentymentalnym wzruszeniu. Potrzebował motywacji, aby kształcić swe umiejętności, zweryfikować poziom, na którym się znajduje. Nie oczekiwał zbyt wiele, ucząc się, że nawet najmniejszy błąd kosztuje.
Szansa, którą podjął została odebrana w bardzo krótkim czasie. Krwawa wojna wisząca nad zainteresowanymi, pozbawiła publicznej formy rozwoju. Musieli radzić sobie sami, aranżować treningi, kształcić umiejętności na własną rękę. Wyczuł bliźniaczy zawód, którym nasiąknął jej głos. Nie byli przyzwyczajeni do adaptowania w tak gwałtownych i wymuszonych zmianach. Sam westchnął ciężko rozglądając się po okolicy. Starał się nie tracić dobrego humoru, który po krótkiej chwili zobaczył również na jej twarzy. Zaśmiał się pod nosem: – Uwierz mi, że było. – skomentował, po czym uniósł brew zaciekawiony swobodną propozycją: – Oczywiście, że tak! Hmm… – ucichł na moment zastanawiając się czy pamięta podstawy wyniesione z kamiennych murów szkoły. – Chyba wolałbym coś prostszego, zahaczyć o podstawy. Nie jestem pewien czy moja wiedza z Hogwartu jest w jakikolwiek sposób utrwalona. - odpowiedział szczerze. Transmutacja nie była dziedziną wiodącą. Z czasem nauczył się dostrzegać jej przydatność, nieprzekraczalne walory. Żałował, że poświęcił jej tak mało uwagi. Idąc śladem koleżanki, zsunął z ramienia skórzaną torbę i rzucił ją pod pod pobliskie drzewo. Wyciągnął ramiona w celu rozciągnięcia, przygotowania do pojedynku. Zrobił również kilka obrotów szyją, gdyż ta dzisiejszego dnia przeszywała go nieregularnym bólem. Uniósł wzrok gdy przemawiała z oddali, machnął ręką jakby od niechcenia: – Nie jesteś ekspertką, ale i tak umiesz więcej niż ja. Co do łomotów, to pokonała mnie jedna, bardzo młoda dziewczyna właśnie na arenie. A gdzieś około stycznia… – zaczął wracając pamięcią do odległych wydarzeń: – Gdy mieszkałem jakiś czas w dzielnicy portowej, wybrałem się na trening z pewną barmanką… O mały włos nie wysadziłem w powietrze jakiegoś starego magazynu. – przyznał się niechętnie wykrzywiając usta w cienką linię. Czy powinien dzielić się tak niefortunnymi perypetiami? – Taki ze mnie rozbójnik. – skwitował na koniec rozładowując atmosferę. Błękitne tęczówki przesunęły się po polanie szukając odpowiedniego miejsca. Jednakże w tym samym momencie, towarzyszka pociągnęła go w stronę małego, liściastego lasku, który wydawał się wyczekiwać niespodziewanych wojowników. – W porządku. – wymamrotał włócząc się posłusznie za nową przewodniczką. Zajął miejsce przy rosłej topoli wyciągając różdżkę. Wyprostował plecy, wysunął nogę do przodu gotowy do konfrontacji. Łapiąc jej wzrok, krzyknął: – Możemy zaczynać. – po czym oddał się skomplikowanej praktyce. Meave okazała się świetną nauczycielką, w szybkim tempie załapał kilka, podstawowych zaklęć. Drewniana broń wypuszczała słupy światła tworzące udane inkantacje. Gdy walka przerodziła się w poważny pojedynek starał się być skoncentrowany, uważny, nie popełniać podstawowych błędów. Do pewnego momentu zachowywał stoicką, niewzruszoną postawę, jednakże zwodniczy urok uderzył wprost pod jego stopy; armia pająków pokrzyżowała mu plany. Próby przerwania zaklęcia kończyły się frustrującym fiaskiem. Pozbawiony głosu postawił wszystko na jedną kartę – przełamał barierę, zaatakował przy pomocy przyrody, która przyniosła mu zwycięstwo. Odetchnął z ulgą zginając się w pół. Był zmęczony, swędziały go stopy, kostki oraz dolna część łydek. Żebra bolały od niekontrolowanej salwy śmiechu, a mina wykazywała skruchę oraz zmartwienie: – Przepraszam jeśli zrobiłem ci krzywdę. Nie chciałem, cały czas uczę się tego zaklęcia. – wytłumaczył zgodnie z prawdą. Podrapał się po karku, czekając na reakcję. Usłyszał coś w rodzaju pochwały, ale czy aby na pewno? - Planta auscultatoris, rośliny stają się posłuszne woli użytkownika. Żeby dobrze zrozumieć jego naturę mocno przydaje się zielarstwo. Nauczę cię, choć sam nie mam nad nim całkowitej władzy. – wypalił jakby usprawiedliwiająco. Był z siebie dumny, starał się walczyć niestandardowo, obierając nieoczekiwane przez przeciwnika strategię. – Ja również. Robi się też trochę późno. Odprowadzę cię. – zaproponował przywołując lekki uśmiech na spierzchnięte wargi. Podchodząc do drzewa zaczął zbierać swoje rzeczy i przygotowywać się do powrotnego spaceru.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 28
UROKI : 28 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t7775-your-sweet-escape https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Norwich [odnośnik]18.01.21 8:16
- No proszę, nie podejrzewałam cię o takie rozrywki – przyznała cicho, starając się brzmieć lekko i żartobliwie, mimo to przyglądała mu się przy tym z uwagą. Jakiegoś starego magazynu? I czym dokładniej zajmował się w dzielnicy portowej…? To aż dziw, że go stamtąd nie kojarzyła. Nie chciała być jednak wścibska, skrzętnie gromadziła więc te skrawki informacji, którymi dzielił się z własnej woli. Może kiedyś jeszcze o tym porozmawiają, a może nie będzie okazji. Nie przypuszczała nawet, że niewiele później oboje splotą swe losy z działalnością Zakonu Feniksa.
Znaleźli odpowiednie miejsce – takie, w którym nikt nie powinien dojrzeć ich sylwetek, ani tym bardziej wielobarwnych wiązek zaklęć, z biegnącej opodal drogi – i zabrali się do dzieła. Wpierw zajmowała się pokazaniem Rineheartowi kilku prostych, lecz przydatnych czarów z zakresu transmutacji, mając nadzieję, że w ten sposób zainteresuje go tematem, a przy okazji udowodni, ile różnych zastosowań miała wspomniana dziedzina magii. Przemienianie przeciwników w gęsi, żaby czy tchórzofretki było imponujące, a przy tym dość zabawne, oczywiście, lecz poza klubową areną wiele odpowiedniejsze mogły okazać się inkantacje taka jak ta, dzięki której można było zmylić pościg. Vincent okazał się być pojętnym uczniem – co nie stanowiło większego zaskoczenia, znała krukonów aż za dobrze – nie potrzebował wiele czasu, by przyswoić odpowiednie ruchy różdżką i sposób, w jaki powinien akcentować słowa. Po nauce przeszli do zaproponowanego przez czarodzieja rewanżu; chciała się sprawdzić, poćwiczyć, lecz wiedziała, że nie powinna sięgać po zbyt drastyczne ataki – tym razem nie było przy nich nikogo, kto mógłby zająć się pilnym opatrzeniem odniesionych w trakcie pojedynku ran.
Łudziła się, że ta krótka rozgrzewka przygotuje ją do lepszego startu, mimo to dała się zaskoczyć, już na samym początku starcia lądując na plecach. Stawiała opór, uwięziła przeciwnika w pajęczynach, lecz cóż z tego – znów wyrzucił w powietrze silnym, używanym przez funkcjonariuszy źródłem wody, niewiele później nakazał roślinom opleść jej ręce, nogi, wytrącić różdżkę, tym samym kończąc pojedynek nim jeszcze rozpoczął się na dobre. Była zła, głównie na siebie. Przegrała z kretesem, musiała ćwiczyć – nie tylko zaklęcia, ale i władzę nad dochodzącymi do głosu emocjami. Pokręciła krótko głową, gdy Vincent zaczął przepraszać. Podchwyciła jego wzrok, bezwiednie pocierając nadgarstki. – To nic takiego – mruknęła, siląc się na uprzejmy uśmiech. Nie chciała przecież, by robił sobie wyrzuty. Oboje wiedzieli, na co się piszą, dopóki zaś była w stanie iść o własnych siłach, teleportować się do Lancashire, nie zamierzała podsycać poczucia winy, które i tak już mu towarzyszyło. – Teraz już rozumiem, do czego ci ta wiedza o roślinach – dodała z niegroźną kpiną, odnotowując w pamięci inkantację zaklęcia. – Nie przejmuj się. Naprawdę. Przyznaję, wybiłeś mnie z rytmu, ale… Przecież o to chodziło. Skutecznie unieszkodliwiłeś przeciwnika. – Wzruszyła ramionami, próbując go w ten sposób pocieszyć. – Poćwicz. Chętnie się do kiedyś nauczę – dodała łagodniej, nim zaczęła zbierać swoje rzeczy; schyliła się po torbę, czując obolałe, obtłuczone plecy. Wygięła usta w grymasie bólu, nim jednak znów odwróciła się w kierunku rozmówcy, przybrała na twarz maskę opanowania. – Nie wracajmy… tam. Dobrze? – zaproponowała cicho, mimowolnie wracając pamięcią do Norwich i podążającego jej śladem mężczyzny; strach powrócił, usztywniając mięśnie, odbierając pewność siebie. – Przejdźmy się kawałek w głąb lasu. Stamtąd teleportuję się do domu – dodała, siląc się na namiastkę stanowczości. Otrzepała spódnicę z gałązek i trawy, nie prezentowała się najlepiej po tych kilku upadkach, to jednak bez znaczenia. Zaraz wróci do siebie, do mieszkania, weźmie Rolanda w ramiona i wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję za ratunek. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty – przyznała szczerze, wdzięcznie, ostrożnie podchwytując przy tym spojrzenie idącego obok Vincenta; okazał jej dobroć, choć byli dla siebie obcymi ludźmi. Nie zamierzała o tym zapomnieć. Niewiele później pożegnała się i zniknęła z cichym pyknięciem, wpierw obiecując, że podeśle mu księgę o podstawach transmutacji.

| zt <3


All the fear there, everywhere
Burning inside of me
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona

A woman in my place has two faces; one for the world, and one which she wears in private.

OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t6475-maeve#165296 https://www.morsmordre.net/t10356-sypialnia-maeve#312817 https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Norwich [odnośnik]18.01.21 14:04
Zaśmiał się pod nosem praktycznie niedosłyszalnie, gdy szczególne zdanie wypowiedziane przez kobietę, wydobyło się na letnią powierzchnię. Westchnął ciężko, jakby sam nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Potrafił wpadać w najgłębsze kłopoty, pojawiać się pośród naprawdę dziwnych zdarzeń, które następnie przekształcały się w nieoczekiwane i niechciane konsekwencje. Los lubił z niego drwić, rzucać na głęboką wodę. Ciekawość przezwyciężała zdrowy rozsądek: – Ja siebie też nie podejrzewałem. – skomentował szybko chcąc usprawiedliwić niereformowalne zachowanie. Dzielnica portowa była jego domem, a w dawnych czasach najprawdziwszym azylem. Ukrywał się przed niesprawiedliwością doczesnego świata, wymaganiami oraz odpowiedzialnością narzucaną przez srogiego i despotycznego rodziciela. Nikt nie miał prawa odnaleźć go pośród blaszanych magazynów, zszarganych łódek, czy poplątanych mostów, dzięki którym przemierzał odległość z największą łatwością. Nigdy nie dostrzegł tam swej tajemniczej towarzyszki. Czyżby załatwiała tam jakieś szemrane interesy? Poszukiwała pracy, wykonywała zlecenie, osobiste śledztwo? Wiele niedopowiedzeń miało pozostać między tą dwójką, choć przeznaczenie coraz częściej krzyżowało ich drogi. Nieświadomie przynależeli też do tej samej, bojowniczej organizacji.
Walka rozpoczęła się w dość nieoczekiwanym momencie. Zazwyczaj preferowałby przygotowanie, uprzedzenie działania, lecz czy nie na tym polegała wojna? Przeciwnik mógł zaatakować w każdej chwili, bezlitośnie. Bez skrupułów, stając za plecami oddałby ostateczny cios pozbawiając cennego, krótkiego życia. Dlatego też bardzo szybko przepędził niestabilne myśli skupiając się na zadaniu. Pytał, analizował, powtarzał wypowiadane inkantacje, aby wycisnąć jak najwięcej cennych informacji. Nie marnował ani chwili zapamiętując płynne ruchy różdżki oraz zastosowanie nowo poznanego uroku. Cieszył się gdy efekt przychodził w tak szybkim czasie – był pojęty, ambitny, konsekwentny w swym działaniu. Posiadał również ogromne pokłady cierpliwości choć w głębi duszy potrafił skarcić się za najmniejszą drobnostkę. Nauka dość płynnie przemieniła się w prawdziwą walkę. Początkowo nie pomyślał o zdrowotnych konsekwencjach, atakując z rozmachem. Niefortunne obicia drogiej przeciwniczki dały do zrozumienia, że odrobinę przesadził; zagalopował się w nieodpowiednim kierunku. Spoglądał przed siebie z wyraźnie zatroskaną miną chowając różdżkę do prawej kieszeni. Wyglądała na obolałą, może odrobinę niezadowoloną? Jeżeli czuła się źle, mógł odprowadzić ją do pobliskiego uzdrowiciela. Kiwną głową ze zrozumieniem: – Jakby coś się działo, to mów od razu. – nakazał wzdychając przeciągle. Co w niego wstąpiło? Skąd ten brak powściągliwości? Jeszcze przez chwilę będzie miał ją na oku. Podchodząc do porzuconej torby, zgarnął ją i zawiesił na ramieniu. Odkręcił się na pięcie podążając w stronę brunetki: – Niektóre dziedziny można wykorzystać w praktyce. – powiedział spokojnie wzruszając lekko ramionami. Magia bywała elastyczna, pozwalała na odkrycie i modyfikację jeśli trafiła na zainteresowanego czarodzieja: – I tak powinienem być ostrożniejszy. – dodał jeszcze z wyraźną dezaprobatą dotyczącą swojej osoby. Poczekał aż odpocznie, pozbiera najpotrzebniejsze szpargały. Późne popołudnie rozkładało się na błękitnym niebie. Słońce obniżyło się o kilka centymetrów rozświetlając szerokie połacie łąk swym najpiękniejszym blaskiem. – Dobrze. – zgodził się niemalże od razu wybierając zupełnie inną drogę. Postanowił towarzyszyć jej, aż do momentu bezpiecznej teleportacji. On sam, idąc jej śladem poprawił pogniecione ubranie i siląc się na nieco mniej żwawą rozmowę poszedł w wyznaczonym kierunku. Temperatura opadła chłodząc rozgrzane policzki. Robiło się coraz przyjemniej, mimo tabunów denerwujących i brzęczących owadów. Może jednak przejdzie się jeszcze na niezobowiązujący spacer? Zatrzymał się zaraz za kobietą. Zerknął w jej stronę i uśmiechnął się lekko nie widząc dlaczego tak często mu dziękuje: – Jak już mówiłem, to drobiazg. Byłem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Jakbyś czegoś potrzebowała, twoja sowa powinna mnie znaleźć. – zagaił na odchodne oferując dalszą, bezinteresowną pomoc.
– Do zobaczenia. – rzucił jeszcze podnosząc dłoń w wyrazie nieśmiałego pożegnania. Chowając ręce do kieszeni ruszył przed siebie chcąc nacieszyć się piękną pogodą. Odetchnął świeżym, letnim powietrzem rozmyślając nad szaleństwem dzisiejszego dnia. Ciekawie co takiego przyniesie ten następny?

| zt  serce



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 28
UROKI : 28 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t7775-your-sweet-escape https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Norwich [odnośnik]08.01.22 1:36
12 luty 1958
Chłodne mury Corbenic Castle były azylem wilka morskiego, który padł ofiarą dewastacyjnego wpływu wili z Kruczego Półwyspu, ulegając autodestrukcyjnym żądzom powrotu do tegoż miejsca, gdzie czekała na niego jedynie śmierć. Ciekawa w tym wszystkim była mitomania teraz już kapitana Travers, który nigdy nie uwierzył w prawdę, jakoby to czarująca zjawa stała za jego stanem; żył w przekonaniu, że wykonywał wolę celtyckiej bogini, której zawdzięczał przydomek Kruka Padlinożercy. Tajemnice jego kilkumiesięcznego zamknięcia pod kluczem zostały zamiecione pod dywan przez członków prominentnego rodu, którym zależało na stabilnej reputacji krewnego, jaki winien był już dawno założyć własną rodzinę w imię sukcesji. Sprawa się skomplikowała, gdy wyszło na jaw, że niegdysiejsza służka współpracowała z łącznikiem zdelegalizowanej gazety ,,Prorok Codzienny'', która mogłaby obsmarować i całkowicie pogrążyć dobre imię Rodachana Travers, nawet w oczach antymugolskiej arystokracji.
Aby temu zapobiec, lord Travers zdecydował nająć specjalistkę od tropienia ludzkiej zwierzyny i położyć kres procederowi szargania jego reputacji. Niechaj determinację spotęguje fakt, że postrzegał pogłoski o swojej osobie za oszczerstwa i voila; oczekiwał w najbardziej znanym przybytku miasta Norwich na spotkanie z cynglem, któremu listownie zapowiedział małą fortunę za wykonanie dyskretnego zlecenia.
Zdążył opróżnić pierwszy kufel czarodziejskiego trunku, gdy w karczemnym progu zjawiła się wyjątkowo niska kobieta o goblińskich genach. Spostrzegł bystre spojrzenie poszukujące zleceniodawcy wśród barowych mord i nawiązał z nią kontakt wzrokowy, dając sygnał swojej obecności.
Obsługa pubu odebrała ich zamówienie przed nawiązaniem dialogu, za które Travers zdecydował się zapłacić.
- Przybyłaś. - od razu przeszedł na Ty, ale trudno było określić, czy po prostu demonstrował swój status, czy rezygnował z tytulatury dla wygody. - Mam nadzieję, że pogłoski o Twoich talentach okażą się prawdą, bo mamy naprawdę niewiele czasu, by wytropić osobę, zdolną pogrążyć mój autorytet fałszywymi pogłoskami. - w jego oczach tlił się płomień gniewu, kiedy podkreślał przekonanie o szerzeniu nieprawdy na jego temat. Był zdeterminowany i mogła się domyślać, że nie będzie biernie czekał, aż kobieta wykona robotę za niego - potwierdzenie miała odnaleźć w kolejnych słowach. - Odkryłem zdradę pośród służby mego dworu, która doprowadziła mnie do wieści o mężczyźnie kryjącym się pod aliasem Mockingbird. Jest kontaktem zdelegalizowanego Proroka Codziennego i prowadzi dziennikarskie śledztwo w mojej sprawie. Chcę dostać go w swoje ręce żywego i dowiedzieć się, jaką wiedzę posiadł i komu ją przekazał. - istniała szansa, że wieści na temat Rodachana Travers nie trafiły jeszcze do właściwych redaktorów Proroka Codziennego, którzy przecież ukrywali się w podziemiu.
Rodachan Travers
Rodachan Travers
Zawód : Kapitan Zemsty Kruka Padlinożercy
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10852-rodachan-travers https://www.morsmordre.net/t10900-badb-catha#332054 https://www.morsmordre.net/t10903-w-ciemnej-grocie-blyszczy-skarb https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10902-skrytka-bankowa-nr-2382#332058 https://www.morsmordre.net/t10901-rodachan-travers
Re: Norwich [odnośnik]14.01.22 22:17
Znałam miasto Norwich. Rodzina miała tu kiedyś w okolicy typa, która zbierał te całe rozsławione grzyby i wysyłał je na handel. Typek kipnął podobno na jakąś paskudną chorobę, ale wszyscy byliśmy przekonani, że zwyczajnie wykończyła go konkurencja. Dosłownie.
Długo decydowałam się, czy przyjąć to zlecenie. Szlacheckie złoto sprawiało, że chciało mi się rzygać od samego patrzenia na nie. Z chęcią wzięłabym tę sakiewkę i wepchnęła takiemu komuś ją w dupę, żeby aż gardłem wyszło. Ale…
No właśnie. Potrzebowałam pleców, na wypadek, gdyby coś się wyjebało. Dokładnie tak samo, jak było w przypadku Konstantyna - gdyby nie interwencja Burke’ów, pewnie nigdy by nie wyszedł z Tower… Z drugiej strony lordowie Durkham to nie do końca taka typowa szlachta. Od dziesięcioleci nasze rodziny współpracowały i byłoby kompletną głupotą wypiąć się na tak ważny kontakt.
Teraz miałam pracować dla Traversów, o których również słyszałam całkiem pozytywne rzeczy. Ludzie morza mieli predyspozycje do tego, abym ich polubiła. Nie są wypindrzonymi kurwiszonami siedzącymi w swoich wygodnych i ciepłych pałacykach. No ale zobaczymy.
Z tą myślą władowałam się do baru, w którym to mieliśmy się spotkać. Wewnątrz było ciepło i nie jebało tanim piwskiem, jak w większości przybytków, w których byłam zmuszona się ostatnio przewalać. Namierzenie nowego… pracodawcy nie zajęło mi większego trudu. Wielki brodaty facet w lepszych ciuchach, siedzący sobie sam przy stoliku wyraźnie rzucał się w oczy na tle innych gości pubu - wyraźnie gorzej odżywionych i ubranych.
Bez zbędnego pierdolenia dosiadłam się do typa, zarzucając na oparcie krzesła mój płaszcz - chuj tam, że krój męski. Jest wygodny.
-Jak widać. - uśmiechnęłam się kącikami ust. Typ był wyraźnie wkurwiony. Domyślałam się, że szlachciury histerycznie dbają o swoją reputację i dla niej byli gotowi rozrywać ludzi na strzępy nawet gołymi rękami. Śmieszne. W sumie, gdyby ktoś na mnie coś gadał, to wyrwałabym mu nogi i nakarmiła nimi psy.
-Rozumiem. - obiema rękami chwyciłam za kufel, który w końcu zmaterializował się obok mnie na stole. Pan lord Travers właśnie wbił sobie u mnie punkt na plus. Takie rozmowy nie jest zdrowo prowadzić o suchym pysku. - Macie jeszcze jakieś dane? Gdzie się spotykali albo wymieniali się wiadomościami wasz sługa i ten cały Mockingbird?
Sprawa polityczna przy okazji… eh, kurwa. Czego się nie robi dla pieniędzy?
-To, co mówią o mojej skuteczności to prawda. Ale widzę, że wolicie przekonać się o tym na własne oczy. - akurat dobrze o nim świadczy. Sama nie znoszę brać w ciemno ludzi do roboty. - No więc. Pisaka pewnie jest zajebiście ostrożny. Pytanie, czy wie, że jego kontakt jest już spalony. Jeśli nie, to możemy go wywabić podstępem. Umówimy się z nim na spotkanie.
Odchyliłam się na krześle, zakładając ręce za głowę.
-Nakurwianie w śniegu po pas to tylko strata czasu i siły. Niech mysz sama wlezie do pułapki. Co wy na to?


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : 16 +3
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Półgoblin
Norwich - Page 3 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t9439-zlata#287045 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Norwich [odnośnik]20.01.22 1:15
Nie był nadzwyczaj spostrzegawczym gościem, ale i zleceniobiorca nie utrudniał mu skrzętnej analizy. To zabawne, że istoty jej profesji wedle stereotypów albo wyróżniały się nadmiernym pedantyzmem, albo prezentowały w roli żywej abstrakcji, ale przenigdy nie wtapiały w tłum. Zupełnie tak, jak gdyby nie przeszkadzało im, że przyciągają ludzkie spojrzenia, zostawiając pamięciowe ślady swojej obecności. Pomijając dywagacje nad ilością półgoblinów w Norwich, niechaj obrazek doprawi wołający o pomstę do nieba męski ubiór, rzeczowość w każdym ruchu, zupełnie niepodejrzany analityczny wzrok i kurewsko wulgarne obycie. Kiedy się dosiadła, w oczy momentalnie rzuciła mu się proteza jej lewej dłoni. Jeśli ktoś zasługiwał na tytuł twardej kobiety, to nie znał wielu, które dorównywałyby jej pierwszym wrażeniem. Wbrew pozorom i wszelkim oczekiwaniom, Travers dyskryminował jedynie kobiety parające się żeglugą; doświadczenie nauczyło go doceniać kunszt silnej kobiecości. A może stała za tym jego głęboka wiara w boginię śmierci.
Z tym histerycznym dbaniem o własną reputację, to też nie do końca zgodnie z jej wyobrażeniem. Jak było powiedziane, Travers wyznaje kult Morrigan i szerzenie nieprawdy na jego temat, jednocześnie godzi w jego wyznanie, które nie spotkało się z aprobatą nawet na jego własnym dworze. Wolał więc przekazywać ustnie swoją wiarę, a teraz ktoś był w posiadaniu informacji, które nie tylko mogły zostać rozpowszechnione; wróg mógłby wszak uwiarygodnić fałszywą wersję zdarzeń, a wtedy, choć antymugolska arystokracja nie powinna przejąć się bzdetami z gazety - byłaby świadoma, że nie wzięły się znikąd. Rodachan miał przecież wkrótce słać propozycję ożenku - nadszargana reputacja była niedopuszczalna.
- Według zeznań służki, która dopuściła się zdrady, Mockingbird jest czarodziejem czystej krwi, z którym pierwszy raz spotkała się w Londynie. Przedstawił się z nazwiska, ale sprawdziliśmy je - doprowadziło nas do nieboszczyka spoczywającego w aktach Ministerstwa Magii. Noah Mitchell, zginął od zaklęcia uśmiercającego w zawierusze podczas wojny z Grindewaldem. - rozpoczął prezentację poszukiwanego faceta, choć nie niosła ona za sobą żadnych konkretów. Po chwili dodał jeszcze: - Uwiódł ją i zamącił w głowie, a dziwka dała się nakłonić do nadsyłania sów, w których potajemnie opowiadała mu o życiu w Corbenic Castle. Wyjątkowo spodobała mu się kłamliwa powiastka na mój temat. - i oczywiście nie zdradzi jej szczegółów, niech na to nie liczy. - Problem w tym, że od pewnego czasu byłem śledzony. Moi załoganci zorganizowali ze mną zasadzkę na cwanego, któremu się wydawało, że o niczym nie wiem. Kiedy wpadł w moje ręce, wyśpiewał wszystko; żałuję, że sam wiedział tak niewiele. Zatrudnił go facet podający się za niejakiego Mockingbirda. Opisy tych dwóch mężczyzn są zbieżne - to ta sama osoba. - zakończył, a tedy można się było domyślać, że nie miał już więcej do przekazania i musiała trochę pociągnąć go za język, by sprawdzić, czy znajdą jakiś wspólny trop.
Spojrzał na nią znad kufla, z którego powoli sączył czarodziejski alkohol, gdy wspomniała, że pochlebstwa na jej temat są prawdą.
- Sam to ocenię, towarzysząc Ci w misji. - zadeklarował więc swój udział. Miała wyjście, by odmówić? Cóż, w każdym razie dodatkowa para rąk zawsze może się przydać; z takiego założenia wychodził, kiedy szukał odpowiedniej osoby do tego zlecenia.
- Podstęp wciąż gra rolę. Nie wie, że moja służka została przechwycona - śmiem jednak założyć, jakoby jest świadom, że pozbyłem się jego szpiega. To gra w kotka i myszkę; dotychczas on był kotkiem. Rolę się odwracają. - Rodachanowi spodobał się plan, choć wiedział, że teraz będzie znacznie trudniej go zrealizować. - Umówienie na spotkanie może być trudne, ale gdzieś nas doprowadzi. Masz sugestię, w jakie słowa ubrać historyjkę, by była wiarygodna?
Rodachan Travers
Rodachan Travers
Zawód : Kapitan Zemsty Kruka Padlinożercy
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10852-rodachan-travers https://www.morsmordre.net/t10900-badb-catha#332054 https://www.morsmordre.net/t10903-w-ciemnej-grocie-blyszczy-skarb https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10902-skrytka-bankowa-nr-2382#332058 https://www.morsmordre.net/t10901-rodachan-travers

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Norwich
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach